Stanisław Plosko Urodziłem się w 1924 roku na Wileńszczyźnie. Ojciec mój był rolnikiem. W domu było nas trzech braci. We wrześniu 1939 roku tereny nasze zajęła Armia Czerwona, wkrótce staliśmy się obywatelami Białoruskiej Republiki Ludowej (ZSRR). W lecie 1941 roku zostałem powołany na obóz przysposobienia wojskowego. Pracowaliśmy przy wydobyciu torfu. Po wybuchu wojny niemiecko-radzieckiej rozpoczęliśmy marsz w kierunku wschodnim. Maszerowaliśmy nocami a w dzień spaliśmy w lasach. W czasie marszu Ŝywiono nas wodnistą zupą, kawałkiem chleba i czasem suszoną rybą. Po trzech miesiącach marszu znaleźliśmy się 100 km za Moskwą. Tu rozpoczęliśmy szkolenie wojskowe jako rekruci Armii Czerwonej. Szkolenie odbywało się w stepie, mieszkaliśmy w ziemiankach krytych darnią stepową. Ja zostałem celowniczym cięŝkiego karabinu maszynowego typu Maxim. Obsługę karabinu stanowiło pięciu Ŝołnierzy. W czasie szkolenia byliśmy często wzywani na przesłuchania przez oficerów NKWD. W 1942 roku wyruszyliśmy jako czerwonoarmiści na linię frontu z Niemcami. Tworzyliśmy drugorzutową linię frontu, nie braliśmy bezpośredniego udziału w walce z Niemcami. W 1944 roku przekroczyliśmy rzekę Bug i znaleźliśmy się w rejonie Radzynia Podlaskiego. Tu z niewielką grupą Ŝołnierzy pochodzenia polskiego zostałem odkomenderowany do tworzącej się II Armii Wojska Polskiego. Grupa nasza stanowiła zaląŝek nowo formowanego 31 Pułku Piechoty. Biwakowaliśmy w lesie i budowaliśmy ziemianki dla nowo wcielanych Ŝołnierzy. W jesieni pułk nasz osiągnął etatowy stan Ŝołnierzy. W pułku miała miejsce masowa dezercja Ŝołnierzy do polskiej partyzantki. Wkrótce jednak większość dezerterów powróciła w szeregi armii. Po tym fakcie pułkowi nadano nową numerację, odtąd byliśmy 37 Pułkiem Piechoty. W styczniu 1945 roku rozpoczęliśmy marsz w kierunku frontu. W kwietniu przejęliśmy po Armii Czerwonej okopy nad Nysą. Nysę forsowałem trzymając się jedną ręką liny a drugą ręką popychając mój ckm na specjalnie uplecionym koszu. W trakcie walk przed tarczą mojego ckm-u rozerwał się precyzyjnie wymierzony pocisk artyleryjski. Siłą podmuchu zostałem wyrzucony wraz z karabinem w powietrze. Byłem kontuzjowany, lecz pola walki nie opuściłem. Za udział w walce zostałem wyróŝniony KrzyŜem Zasługi. Po zakończeniu wojny pomaszerowaliśmy w rejon Wrocławia. Tu przyszedł rozkaz zawrócenia i objęcia ochroną granicy nad Nysą ŁuŜycką. W pierwszych dniach czerwca znalazłem się wraz z moją kompanią ckm-ów w okolicy Biedrzychowic. Po kilkudniowym pobycie przemaszerowaliśmy do miejscowości Jasna Góra i zakwaterowaliśmy się w miejscowej szkole. Zadaniem naszym była ochrona granicy z Czechami. Wioskę zamieszkiwała ludność niemiecka. Rzucał się w oczy całkowity brak koni u gospodarzy niemieckich, które skonfiskowała armia radziecka. Jedyną siłą pociągową były nieliczne woły. W
wiosce wojsko niemieckie pozostawiło kilkanaście wielkokalibrowych dział przeciwlotniczych. Działa te uformowane były w 4 baterie ustawione między domostwami. Przy kaŝdej baterii leŝała sterta pocisków gotowych do wystrzelenia. Droga wiodąca na górę Guślarz przekopana była rowem przeciwczołgowym. Po całym terenie rozsiane były gniazda karabinów maszynowych. W wąwozie pobliskiego strumienia leŝały sterty amunicji róŝnych kalibrów. W drugiej połowie czerwca otrzymaliśmy rozkaz wysiedlenia Niemców z pobliskich wiosek. Podzieleni na niewielkie grupy operacyjne konwojowaliśmy Niemców do Sieniawki, gdzie mostem przekraczali Nysę. Nie byłem świadkiem, aby Ŝołnierze polscy odbierali Niemcom cenne przedmioty. W opuszczonych przez Niemców gospodarstwach otwieraliśmy drzwi obór i wypuszczaliśmy zwierzęta na zewnątrz. Po kilku dniach okazało się, Ŝe prawie wszystkie krowy zostały przepędzone na stronę czeską. Wojsko obejmowało opuszczone gospodarstwa. My objęliśmy gospodarstwa leŝące po stronie Opolna, a Rosjanie gospodarstwa leŝące po stronie Markocic. ZbliŜały się Ŝniwa. W prowadzeniu gospodarstw Rosjanom pomagały Rosjanki uwolnione z niemieckich obozów pracy przymusowej. My natomiast mieliśmy do pomocy kompanię jeńców niemieckich. Na okres Ŝniw Rosjanie przyprowadzili zza Nysy kobiety niemieckie. Kobiety te zostały Ŝniwiarzami. Z powodu braku koni Niemki zmuszone zostały do zniesienia skoszonego zboŝa na barkach, na miejsce omłotu. My zwoziliśmy skoszone zboŝe wozami zaprzęgniętymi w woły lub konie wojskowe. Rosjanie wcześniej od nas zakończyli Ŝniwa. Po Ŝniwach dowódca pułku wykonując rozkaz naczelnego dowództwa o osadnictwie wojskowym przydzielił poszczególnym Ŝołnierzom gospodarstwa we wsi. PoniewaŜ my w dalszym ciągu słuŝyliśmy w wojsku przydzielone gospodarstwa mogły objąć nasze rodziny. Ja skontaktowałem się w tej sprawie pozostającą na Białorusi. Wkrótce ojciec odpowiedział mi listownie, Ŝe nie moŝe uzyskać od władz sowieckich zgody na repatryjację. Przydzielone mi gospodarstwo, pozostało więc niezasiedlone. W marcu 1946 roku pułk nasz opuścił rejon Bogatyni i przeniósł się do Chorzowa. Z wojska zostałem zwolniony w lutym 1947 roku. Powróciłem do Jasnej Góry, tu okazało się, Ŝe przydzielone mi gospodarstwo zostało juŝ zajęte przez innego wojskowego. Zwróciłem się wówczas do Powiatowego Inspektoratu Osadnictwa Wojskowego w Zgorzelcu, który przydzielił mi inne gospodarstwo równieŝ na terenie Jasnej Góry. Dom przydzielonego mi gospodarstwa był całkowicie zdewastowany, nie posiadał drzwi ani okien. Jako Ŝołnierz przyzwyczajony do surowych warunków bytowania zabrałem się do pracy. Rodzina moja została na Białorusi. OŜeniłem się i wychowałem trzy córki. Uprawiałem ziemię do osiągnięcia wieku emerytalnego, po jego osiągnięciu przekazałem ziemię na rzecz Skarbu Państwa w zmian za emeryturę rolniczą. Na emeryturze zająłem się hodowlą pszczół. Bartnictwa nauczył mnie mój dziadek jeszcze na Ziemi Wileńskiej. Obecnie mieszkam wciąŝ w tym samym domu i zajmuję się pasieką.