Surender Bhutani Rub a j a ty Przek³ad poetycki na jêzyk polski Janusz Krzy owski Les pierres parlent a ceux qui savent les écouter. Stones listen to those who want to listen to them. To my great friends, Amele and Abdel Hamid Bereksi (who was the Algerian Ambassador to India from 1994 to 2000 and who inspired me to write Rubaiyat in Bucharest in September 2006)
:ckbz;kr lqjsuæ HkqVkuh ;kuq'k f'kt+ksoldh
Surender Bhutani Rub a j a ty Przek³ad poetycki na jêzyk polski Janusz Krzy owski To J.J. Singh of Weco Travels for his constant support and patronage Weco Travels
Redakcja: Janusz Krzy owski Projekt ok³adki: Janusz Krzy owski Opracowanie graficzne: Marek Jarosik Korekta: Danuta Wdowczyk Sk³ad komputerowy: Marek Jarosik Copyright 2007: Janusz Krzy owski Wydanie I, Warszawa 2007 Wszystkie prawa zastrze one. adna czêœæ tej ksi¹ ki nie mo e byæ reprodukowana lub przenoszona w jakiejkolwiek formie na wszelkie noœniki elektroniczne, mechaniczne lub inne stworzone teraz lub w przysz³oœci, w³¹czaj¹c kserokopiowanie, nagrywanie i wszelkie inne systemy magazynowania i odzyskiwania informacji, bez wczeœniejszej pisemnej zgody autora. Wydawca: Weco Travels i Subamarus ISBN: 83-60440-05-0
Surender Bhutani lqjsuæ HkqVkuh 5
O autorze Surender Bhutani poeta, nauczyciel akademicki i dziennikarz mieszka w Polsce od wielu lat. W roku 1973 uzyska³ doktorat z filozofii na uniwersytecie Jawaharlala Nehru w Delhi, a w latach 1978 1984 by³ dyrektorem Arabskiego Centrum Kultury w Delhi i profesorem na uniwersytecie w Bombaju. Obecnie jest oddelegowany przez rz¹d Indii i wyk³ada w Polskiej Akademii Nauk w ramach wspó³pracy kulturalnej obu krajów. Uprzednio wyk³ada³ na podobnych zasadach w Kolegium œw. Antoniego na uniwersytecie w Oxfordzie. W latach 1984 1988 by³ profesorem na wydziale indologii Uniwersytetu Warszawskiego i w latach 1989 1990 uniwersytetu poznañskiego. Od lat m³odzieñczych zdradza³ talent poetycki. Jego przydomkiem literackim jest Zahid, co oznacza samotnika pustelnika. Wyda³ dot¹d w Indiach 6 tomików poetyckich w jêzyku urdu. Wiele jego wierszy ukazywa³o siê w magazynach literackich Indii i Pakistanu. W Polsce równie wysz³o 6 tomów jego wierszy, w tym jeden zawieraj¹cy gazele w przek³adzie na jêzyk polski i 5 zbiorów przek³adów poetów pisz¹cych w jêzyku urdu. Obecnie jest profesorem indologii w PAN-ie. Surender Bhutani ponadto regularnie pisuje artyku³y dotycz¹ce sytuacji ekonomiczno-spo³ecznej w Europie i na œwiecie dla wiod¹cych dzienników i magazynów w Indiach i Brukseli. ycie i filozofia, to g³ówne pola jego zainteresowañ i twórczoœci. Od czasu studiów zafascynowany jest mistyk¹ sufizmu i jej poetyck¹ ekspresj¹ gazelami. Obecnie mieszka w Polsce. 6
O autorze przek³adu Janusz Krzy owski jest lekarzem i podró nikiem zafascynowanym Orientem. Wyda³ kilka albumów poœwiêconych kulturze Indii oraz dokona³ przek³adu sufickiej poezji perskiej. Jest równie autorem ksi¹ ek dla dzieci przedstawiaj¹cych bajki Wschodu. Obecnie pracuje wspólnie z Surendrem Bhutanim nad t³umaczeniami poetów pisz¹cych w jêzyku urdu. O rubajatach Rubai (l. m. rubajaty), specyficzna strofa w poezji Bliskiego i Œrodkowego Wschodu, która w XI-XII w. przekszta³ci³a siê w samodzielny refleksyjno-filozoficzny gatunek poetycki, spopularyzowany w Europie po prze³o eniu rubajatów Omara Chajjama przez F. Fitzgeralda (1859). Rymy rubajatów uk³adaj¹ siê wg wzoru aaba. By³y one naœladowane przez niektórych poetów XIX i XX w., tak e w Polsce, np. Rubajaty wojenne M. Pawlikowskiej- Jasnorzewskiej. 7
oks tks irfkjksa dh T+kqck le>rs gsa oks Hkh,d nklrk le>rs gsa yq+t+ dks kq+z gkfly ugh gksrk nnsz & nqvk dks dgk le>rs gsa ijnsl tk dj nkslrks ls feyuk bd ft+;kjr gh rks gs fqj ls ckge rkyyqdkr dks iq[+rk djuk bd eqgccr gh rks gs ;w rks nksjs&gky esa gj dksbz e X+kwy gks tkrk gs ;gk vius vgns&ekt+h dks fqj ls thuk] bd jq+kdr gh rks gs fny dh ckr u dj] nnsz&rugkbz u iwn fnu dks jkr u dj viuh ijnkbz u iwn cgqr vjlk xqt+jk gs eq[k+kfrc gq;s nkslrks vc rw?kkr u dj] mldh cjukbz u iwn 8
Jeœliœ pozna³, przyjacielu, kamieni mowê, pojmiesz wiêc m¹ historiê oraz fakty nowe. Nie zawsze jest szczêœliwie s³owo zrozumiane. Nie wiem, czemu sza³ mi³oœci zabra³ mi mowê. Pielgrzym w obcym kraju te przyjació³ spotyka, a przyjaÿñ, tak jak mi³oœæ czu³ych strun dotyka w twej duszy. Zapominasz wtedy o rutynie, bowiem z przyjaÿni nowy sens ycia wynika. Nie pytaj mnie o mój ból. O serce nie pytaj. Nie rób z dnia nocy. O wartoœæ cienia nie pytaj. Wiele czasu minê³o, gdyœmy siê rozstali. Jak g³êboki jest mój ból w moich oczach, czytaj. 9
kcs & fgtj dh nklrk iqjkuh gks xbz vius nnkszsa dh tqck iqjkuh gks xbz vgns & ekt+h ds gkfnls D;k dgsa cstk+cr fnyksa dh Qqxk iqjkuh gks xbz dksbz Nhu ys x;k ;kns&j +rxk ds vklw csclh c<+ xbz] [kre gq;s nklrk ds vklw vc rugkbz&,&fnys&ukrok dk vkye u iwn dqn eq>ls u dg lds fnys & jkt+nk ds vklw fnyss&cs,rckj dk gj lcc pyk x;k fdls [k+cj gqbz dc vk;k dc pyk x;k ;w [+kqn dk vuns kksa esa ns[krs jgs vksj ft+unxh dk fejh eryc pyk x;k 10
Nasze smutne rozstanie, to dawna historia. Jêzyk, którym to opisa³em, to feeria zapomnianych, zbêdnych s³ów z odleg³ej przesz³oœci. Dziœ s¹dzê, e wszystko to by³a ma histeria. W ów dzieñ ktoœ spowodowa³, e p³aka³em. By³em bezradny na ból, gdy ciê wspomina³em. Pyta³aœ mnie o stan mego serca. Milcza³em, o jego tajemnicy mówiæ nie chcia³em. Dawno minê³y niem¹dre serca porywy. aden ich nie pojmie, kto jest sercem leniwy. Dziœ, choæ dociekam mudnie, czym mia³y byæ one, trudno mi poj¹æ sens ycia prawdziwy. 11
vglkl mbs fqj gqckc cu dj cg x;s nksjs&ft+kunxh esa D;k vt+kc lg x;s d ed ks&myq+r ds Hkh vtc eqdke Fks ge gj eqdke is nklrkus & kksd+ dg x;s uknkfu;ksa dk ft+dj Fkk dqn ijs kkfu;ksa dh HkhM+ Fkh dqn lp iwnks rks egt+ ;gk [+kqnq+jsfc;ksa dh HkhM+ Fkh viuh ft+unxh dk eq[+rlj lk fdllk D;k dgsa nkslrks xke xke ij xsrh;s&fny esa i ksekfu;k dh HkhM+ Fkh ycksa is rsjs dhkh rcllqe ds Qwy f[kyrs bd eqìr xqt+kjh gs dhkh rks ge rqe feyrs t+hlr esa vtuch gks dj thuk xqukg gs xqukgksa dh lt+k okftc gs xj tqez djrs 12
Uczucia yj¹ tyle, co bañki mydlane. Moje ycie by³o biczem bólu smagane i by³o ono pasmem wzlotów i rozterek. Rozterki by³y zaœ przez mi³oœæ wywo³ane. O mych zdradach i szaleñstwach wci¹ mówiliœcie. Ja zaœ tylko b³¹dzi³em, wiêc jak mogliœcie m¹ historiê zamkn¹æ w kilku banalnych s³owach? Przepe³nia³ mnie nat³ok zw¹tpieñ. Jak mogliœcie? Rumieñce na twej twarzy znów ujrzeæ pragnê. Minê³o tyle czasu, wiêc spotkaæ ciê pragnê. Wiedz, e grzeszysz, gdy mówisz, e jestem ci obcy. Jeœli zawini³em, z twej rêki kary pragnê. 13
fny dks ejge] :g dks cjukbz ns vt+es & ft+unxh dks dqn xgjkbz ns fqj <wa< [k+yor esa t us & cgkjk igys bl t+gu dks dqn isekbz ns vk] blh kgjs & x+jhck dh tkfuc vk vk dqn e[+lwl gks] ukrok dh tkfuc vk cgqr cs,rukbz gks pqdh nqfu;k ls fnys & glha] fnys & csvek dh tkfuc vk jkt+s ldwr ik gh fy;k frjh lksgcr esa ft+unxh dks vkt+ek fy;k frjh lksgcr esa bd gljrs & vkxgh dk ft+dj cpk Fkk ns[k dks cgyk fy;k frjh lksgcr esa 14
Przynieœ trochê balsamu dla serca. Swobodê daj duszy. yciu daj szczer¹ prawdê w nagrodê. Znów poczujesz w swej samotnoœci œwiêto wiosny, lecz najpierw umys³ skieruj na bezpieczn¹ drogê. PrzyjdŸ! Pójdziemy odwiedziæ dzielnicê biedaków. PrzyjdŸ! B¹dŸ yczliwa. Nie sk¹p tych kilku kroków. Nie zwraca³aœ nigdy uwagi na maluczkich. PrzyjdŸ i rzuæ memu sercu choæ kilka miedziaków. Przy tobie serce wype³nia siê spokojem i radoœæ znajduje w towarzystwie twoim. Mimo e nie wszystko o sobie wiedzieliœmy, to czu³em wielkie szczêœcie w biednym sercu moim. 15
irfkjksa ds nsork] kh kksa ds elhgk gks x;s t+ekus dh jkgksa esa gj txg dyhlk gks x;s fny dks fdlh Hkh <ax ls jkgr ulhc ugha ;gk yksx bl tgk ds gj lwjr ls csoq+k gks x;s tks irfkjksa dh T+kqck lqurs gsa oks Hkh,d nklrk lqurs gs vkt laxfnyh esa rjuuqe gs ojuk yksx vc dgk lqurs gsa bruh tynh nksjs & g;kr [kre gks x;k lkfugk Fkk od+rs & eqykdkr [kre gks x;k frjs fdjnkj cqz+ dh rjg dgha te x;s vksj ns[k Q+us & rkyyqdkr [kre gks x;k 16
Anio³ mo e byæ w kamieniu, ale w kielichu nie znajdziesz zbawienia. Przed nami dróg bez liku i id¹c po ka dej z nich, mo emy siê modliæ, a na ludzkim bazarze pe³no k³amstw i krzyku. Ktokolwiek cierpliwie mowy kamieni s³ucha, ten skomplikowanej mowy ludzkoœci s³ucha. Dziœ, jeœli nawet kamienie dÿwiêcz¹ muzyk¹, to wiêkszoœæ ludzi pozostaje na to g³ucha. Wiem, gra na scenie ycia niebawem siê skoñczy. aden wielki fina³ naszego spotkania nie zwieñczy. Rutyna twej gry lodem zmrozi³a relacje i dawny nasz zwi¹zek dzisiaj ju nic nie znaczy. 17
nwj gqbz gsa eaft+ysa] jklrs :ds jgs [+kqn dks le>us dh pkg esa >qds jgs dgk eqm+uk Fkk vksj dgk igqap x;s ge frjs od+r dh fqt+kvks esa egt+ cq>s jgs fny dks euk yhft;sxk] bdjkjs&myq+r le> dj fq+ruk mbk yhft;sxk] bdjkjs&myq+r le>dj ;w dc ryd cs#[k+h ;w dc ryd csfu;kt+h gj iy dqn rks lquk yhft;sxk] bdjkjss & myq+r le> dj fjlrs t+[eksa is ejge dh reuuk gs t+hlr ds fy, gene dh reuuk gs gj iy lokfy;k lyhc yvdrs gsa gk vkt nlrs & efj;e dh reuuk gs 18
Nasze cele znik³y. Zablokowana droga. Muszê siê trudziæ, by ciê rozumieæ, ma droga. Gdzie byœmy nie spojrzeli, przesz³oœæ jest jak lampa niezapalona, choæ by³a dana od Boga. WprowadŸ w dr enie me serce na znak twej mi³oœci. Cierpienie nieraz jest zapowiedzi¹ mi³oœci. Oci¹gasz siê i jesteœ niezdecydowana. Postanów coœ wreszcie na znak tej mi³oœci. Gdy jestem zraniony, oczekujê na balsam. Lekiem na m¹ samotnoœæ, druhu, jesteœ ty sam. Dziœ, gdy problemy ciê kie s¹ jak krzy e, Marii ³agodnych d³oni w bólu oczekujê sam. 19
fj rs dks et+cwr fd;k] bd ukrk rqe ls tksm+ fy;k ;w rsjh fler #[k fd;k] vksjksa ls eqag eksm+ fy;k ft+unxh dh jklyhyk esa fdjnkj cnyrs jgrs gsa geus Hkh [+;ky cnys] dqn yksxks us Hkh rksm+ fy;k,d vkokt+ mbh vksj fq+tk esa cl xbz D;k ft+unxh viuh [+kq kcw esa jl xbz yksx lgkjs cuk dj thuk lh[k x;s gk I;kj dh cnyh Hkh vkdj cjl xbz dqn [kqy jgs Fks jkt+ mldh csfu;kt+h ds,d flyflyk cuk Fkk] elys Fks mnklh ds t+cr ds bedku jgs] fny ds vjeku jgs gk ;s lc fdlls Fks,d :g I;klh ds 20
Zbli enie do ciebie zmienia nasze relacje. Odrzucam te me przewra liwione reakcje na ten pokrêtny œwiat. Tak, zmieniê mój charakter. Wtedy ludzie bêd¹ milsi. Masz racjê. W rozgwarze spotkania nagle dobieg³ mnie twój g³os. Me ycie nabra³o blasku. Zmieni³ siê mój los. To tak, jakby deszczem zaczê³y rosiæ chmury naszej mi³oœci. NiegroŸny mi ju aden cios. Niebacznie ujawniliœmy nasze sekrety. Nastêpstwem by³y smutki, tak jak u kobiety, która zbyt du o mówi. Serce jednak pragnie byæ szczere i otwarte dla ludzi. Niestety. 21
dksu dc rd :g ij unker lgrk dksu dc rd tgk dh t+ykyr lgrk c kj dh bd fnu cx+kor t+:jh Fkh dksu dc rd od+r dh rokyr lgrk vklekuks ds tks Hksn ik tkrh gs ut+j lquk gs oks rsjh ut+j Hkh gs cdsz & ut+j fdl eqdke ij :dsxk vjekuks dk y dj,s geuq+l u rq>dks [+kcj u gedks [k+cj xqtk+jk gs tks t+ekuk mles vku rks Fkh yksxksa ds fnyks esa thus dh kku rks Fkh u ealwc gq;s lc vjeku rks D;k fqd+j exj ml lnk&,&myq+r esa bd tku rks Fkh 22
Mêczy mnie wstyd i wyrzuty. Jak d³ugo jeszcze? Cierpiê przez oszustwo œwiata. Jak d³ugo jeszcze? Powinienem siê zbuntowaæ, tak samo jak wy. Bezsensownie mija mój czas. Jak d³ugo jeszcze? Mówisz, e wreszcie zg³êbi³eœ sekrety nieba. Dziwiê siê, bo jak wielk¹ przenikliwoœæ trzeba mieæ, by to wszystko poj¹æ. Kiedy karawana ycia ustanie? Czy twa m¹droœæ siêga nieba? Œwiat, który min¹³, mia³ naprawdê swoj¹ dumê. Ludzie kierowali siê sercem i rozumem. Nawet gdy nie mogli spe³niæ wszystkich swych pragnieñ, to si³a ich mi³oœci wzbudza dziœ zadumê. 23
dksbz ncs ikao esjs?kj esa py vk;k,d fj rk lk vius vki ls fudy vk;k ft+unxh laokjus dh t+ger u mbkbz oks gh Fkk ds [kqn esjh nqfu;k cny vk;k rugk jgk v/kwjk jgk] mbrk /kqvk jgk gj iy ft+unxh esa csdl&ks&csvjek jgk fejh eaft+y] fd+llk&,& ryk ks&ukdkfey gs cl [k+ykvksa es gj ne,sls dkjok jgk kcks&jkst+ yksxksa ls fxy+k lqurs jgs ukdke oq+kvks dk flyk lqurs jgs [+;kyksa ls dqn okftc gqvk gh ugha fd+llk &, & nnz dk flyflyk lqurs jgs 24
Ktoœ zagoœci³ w mym sercu po cichu stopniowo. Niæ siê nawi¹za³a miêdzy nami stopniowo. Choæ ycie wcale nie chce byæ dla nas ³askawe, jednak ty zmieni³aœ ca³y mój œwiat stopniowo. Me uczucie by³o chwiejne, serce samotne, afekt by³ przygaszony, a oczy wilgotne. I tylko smu ka dymu i smutku by³a jego œladem, ale karawana sz³a. Bogu dziêki stokrotne. S³ysza³em wczoraj ludzi krzycz¹cych pomocy! Wybacz, ale nie mog³em kochaæ Ciê tej nocy. Myœli me pl¹ta³y siê bez ³adu i koñca. To by³ smutny czas mej histerii i niemocy. 25
vkrk gs dksu fny dh /kjrh is ncs ikao xhr lqukus yxh] QSyh rkjksa dh Nkao b d d ed ks&glrh ls vc Hkh Fkdk ugha jkgs & t+hlr esa xqt+j x;k bd vksj xkaao vkt rks gj tokc ls u;k loky gksrk gs nyhys&vkq+rkc ls u;k folky gksrk gs f kdlrs & ik] mejs & njkt+ dh i ksekfu;k,d ds ck^n,d fqj [+;ky gksrk gs lfn;ks ls cqr X+kqQkvks esa jgrs gsa dqn ux+es irfkjksa ls Hkh fudyrs gsa lax & nj & lax egt+ [+kkeks kh ugha exj lquus okys [+kqn ls M+jrs gsa 26
Kto tak cicho wstêpuje w mego serca w³oœci? Twój g³os, jak harmonia gwiazd, pe³en jest tkliwoœci. Twa ufnoœæ jeszcze jest rzeœka w zmaganiach z yciem. Tak to me serce wesz³o na œcie kê mi³oœci. Twe odpowiedzi rodz¹ we mnie pytania nowe. Ledwo rano wstanê, zaraz nabijam g³owê kolejnymi. I podobnie, choæ m³odzikiem nie jestem, co ranek mam po ¹dania nowe. Zawsze pos¹gi by³y w grotach umieszczane. Zawsze by³y dla nich podnios³e pieœni œpiewane. A dziœ nie panuje cisza wœród tych kamieni, to lêk nie pozwala, by by³y wys³uchane. 27
viuh d+njks ds lkfk le>ksrk djuk im+k ft+unxh ns[k] rq>s dgha u dgha ejuk im+k vutke bl dnj gd+hdr ls uk kukl Fks exj gj gky jkgs&eqgccr ls xqt+juk im+k mb xbza os egfq+ysa tgk dqn ljksdkj Fkk dgk xbz oks ft+unxh ftl esa dqn I;kj Fkk pan unkersa cpha] fny esa fx+ys f kdos jgs od+r xqt+kjus yxk igys tks ukxokj Fkk Q+u rx+ ;qj dk bud+ykc gs tquwus & glrh dk kckc gs ygjkus ns u;s ijpe dks rkjh[k+ dk,slk fglkc gs 28
Kompromis z zasadami nieraz trzeba zawrzeæ. Tak jak musisz zrozumieæ, e trzeba umrzeæ. Chocia radoœci w yciu siê nie spodziewaliœmy, to, dok¹d zmierzamy, nie musimy rozumieæ. Choæ ju nie rozmawiamy, to bliska mi jesteœ. W smutku pytam: gdzie, ma mi³oœci, dziœ jesteœ? Niepewnoœæ i zawstydzenie tylko zosta³o. Czas mija, jam jest inny i ty inna jesteœ. Ka da sztuka ma swój w³asny styl wyra ania. M³odoœæ nasza mia³a swój ogieñ prze ywania, lecz teraz pozwól jednak, by rozpiêto now¹ flagê. Ona ma w³asny styl œwiata opowiadania. 29
T+kCrs & nnz&ks&x+e dgk lahkyrk gs ;wfj ks&vye ls fny dgk :drk gs nqfu;k mtm+h] ohjkuh fqj c<+ xbz ;kjksa ls psgjk dc dgk fnirk gs lc frjh ckrsa gsa,s getqck rks ns[k lc dgs tk jgs gsa nklrk rks ns[k fnyks&nkfu k dh d ed k gks jgh gs fdldk curk gs rw jkt+nk rks ns[k kcue dk uwj dc rd jgrk ;gk VwVh gsa ckjs & vkc ls ifùk;k bd d+rjk ycksa ls yxk ysrh xj egd tkrk frjs dje ls xqfylrk 30
Nie³atwo kontrolowaæ zmartwienia i bóle. Serce czasem cierpi, choæ dbamy o nie czule. Nasz œwiat pustynnieje, porastaj¹c depresj¹. Nie da siê, druhu, byœ nie czu³ tego w ogóle. Co siê tutaj dzieje, druhu, wszystko obserwuj. adnych œrodków ostro noœci te nie zaniedbuj. Wiedz, e nie ustaje walka serca z rozumem. Wygl¹da to na sekret, lecz poj¹æ go spróbuj. Co rano liœcie gna siê pod rosy ciê arem. To nasz ogród siê syci wilgoci nadmiarem. Czas nasz trwa, niestety, tyle co ycie rosy. I ros¹ i szczêœciem Bóg szafuje czasem. 31
vka[ksa Fkdrh ugha cgrk gs vklw ;gk gj xke is fjlrk jgrk gs vklw ;gk kk;n ygw dh cgqr I;klh gs ;s t+eha vklek ns[krk jgrk gs vklw ;gk fejs ikl D;ksa [km+k jgk v/kwjk pk n fny gh esa D;ksa vm+k jgk v/kwjk pk n kc dh T+kqYer fny dh T+kqYer ls de u Fkh ;w vius ij fcxm+k jgk v/kwjk pk n fny gh dks viuk ihj fd;k b d esa lc dks vehj fd;k tks Hkh vk;k bl myq+r esa fnyuokt+ dks lq+hj fd;k 32
Stale myœlisz, e ju wyp³aka³eœ wszystkie ³zy. Ocknij siê! Zreflektuj! Opamiêtaj! Nie jesteœ ty pêpkiem œwiata. P³akaæ musisz tyle, co los zechce. Mo e bêdziesz musia³ p³akaæ a do s¹dnych dni. By³aœ dla mnie kiedyœ promienna jak ksiê yc. Skrywa³aœ jednak swe serce, w nim by³ pó³ksiê yc. Mrok twego serca nie mniejszy ni ciemnoœæ nocy, lecz czemu twa mi³oœæ jest jak niepe³ny ksiê yc? Stara³em siê, by ciche by³o moje serce. Ono pragnê³o wra eñ, lecz có po rozterce? Ty jednak zbli y³aœ siê do mnie bez wahania, jak kurier mi³oœci nios¹c gor¹ce serce. 33
fev tk;s [k+fy ks & :g dgha ls c<+ tk;s nlrs & oq+k ;dha ls bu /km+duksa esa xs+jr rks tkxs ym+ tk;s vka[k,d glha ls vkens&lkst+s&tk t+jk lahky ds vk rw Hkh dhkh viuh ud+kc cny ds vk od+r ds fxj +rxh dh idm+ <hyh dj ft+unxh gs d+rjk d+rjk fik?ky ds vk 34
Oby ból duszy oddali³ siê bez wahania, byœ zbli y³a siê do mnie pe³na zaufania. Niech w relacjach naszych króluje pe³en respekt. Oby dusze nasze by³y pe³ne oddania. Jeœli ból muszê prze yæ, niechaj wiem dlaczego. Zrzucê maskê pychy. Nie ma w niej nic dobrego. Niechaj impet z³udnego ycia cichnie powoli. Wolno spala siê kaganek ycia naszego. Ksiê yc sunie i gwiazdy migoc¹ na niebie. W ci¹g³ym ruchu i trudzie kreujemy siebie. ZbudŸ siê przeto wpó³omdla³y ze s³odkiego snu! Czas mija, a ona ci¹gle czeka na ciebie! 35
lkst+ks&nnz vksj fdruk csvek djrs lhus esa Hkh vksj fdrus rwqk djrs jgh ckr T+kqYeksa dh] vc Hkwy tk mudks T+khLr dks vksj fdruk t+[+es & tk djrs fc[kj fc[kj tkrk gw rugkbz esa frjh ;kn ys Mwch #lokbz esa xqukgs & b d ds D;k eryc vc lc dqn rks x;k frjh cjukbz esa ugha de gksrs jatks & eyky ds [k+t+kus bl ckr dks nkslr rw vpnh rjg tkus dqn T+;knk gh et+cwr fj rk gs kk;n tks vhkh rd ge cus gq;s gs nhokus 36
Ten ból, co mn¹ targa, trwaæ ma jeszcze jak d³ugo? A burze w sercu bêd¹ siê k³êbiæ jak d³ugo? Teraz jest czas, aby zapomnieæ smutn¹ przesz³oœæ, a ycie z ciê k¹ ran¹ trwaæ mo e jeszcze jak d³ugo? Pogubi³em siê, zgin¹³em w mej samotnoœci. Ty zaœ zawstydza³aœ mnie, nie zna³aœ litoœci. Czy nie mo na wybaczyæ przestêpstwa z mi³oœci? Jednak torturowa³aœ mnie w szale zazdroœci. Nadmiar bólu i wstydu nie staje siê mniejszy. To fakt znany, przyjacielu. Czy silniejszy poryw uczuæ zerwa³ niæ miêdzy nami? Spójrz, ja p³onê. Jesteœ dla mnie coraz piêkniejszy. 37
fejh [k+eks kh rugkbz;ksa dh xs+jr gs uq+l uq+l dks ohjkfu;ksa ij gsjr gs gs fny ukeqjkfn;ksa ds gtwe dk fgllk dslk nksj gs tgk gj yegk e ;r gs fpjkxk+ tys rks yks fqj le>kus yxh fny ds tyus ls jks kuh Hkh vkus yxh v dksa us lkfk fn;k frjs tkus ds ckn ojuk ;s cyk t+hlr ls dc tkus yxh jkt+ vksj vunkt+ esa fnirh gs ft+unxh vius vki dks uaxk djrh gs ft+unxh eqìr ls cus Fks tks?kjksuns lkfgy is vc bu?kjksunks dks rksm+rh gs ft+unxh 38
Czas ju zabra³ w przesz³oœæ s³odkie sny i ³zy. Bez wahania zdecydowanie precz odesz³y. Teraz nie ma co wspominaæ minione czasy. zy spajaj¹ wielkie serca. Tak mówi³aœ ty. Moja cisza jest samotnoœci oceanem. Pustka mym druhem. Jestem serca swego panem. Schowa³em w jego g³êbi u³omne nadzieje i czujê siê tak, jakbym by³ pêkniêtym dzbanem. Jeœli zechcesz pos³uchaæ prostych zasad ycia, winieneœ siê ws³uchaæ w rytm swego serca bicia. Teraz, gdym jest samotny, jeœli ktoœ zechce byæ ze mn¹, bêdê siê cieszy³ z tego odkrycia. 39
dv x;s tc ij rks fgeers & ijokt+ ls D;k gksxk dqn dgus dks ugh fqj egt+ vankt ls D;k gksxk bd lqyxrh vkx pkfg;s lhus es b d dks ;kj ojuk /kqvk /kqvk lh fq+rjr ds jkt+ ls D;k gksxk ;w nksyrs & fny xoka nh geus rq> ij glrh Hkh yqvk nh geus vkf[k+jh lkalks dk f kdok ns[k frjh nklrk rks lquk nh geus lfn;ksa ls :ds gq;s vka[kks esa vkalw viuh f kdlr ls :Bs vka[kks esa vkalw lhuss esa rwqka rks dbz ckj epyrs jgs ij [k+keks kh ls lqurs Fks vka[kksa esa vk lw 40
Gdy skrzyd³a ci podetn¹, druhu, czy pofruniesz? Gdy masz pustkê, chaos w g³owie, czy mówiæ umiesz? Trzeba, przyjacielu, rozpaliæ ogieñ w sercu, bo twój sekret jak dym uleci. Czy rozumiesz? Na drodze ycia skarby serca zgubiliœmy i dla przysz³ych pokoleñ je poœwiêciliœmy. Teraz, gdy zbli am siê do kresu, na ostatni mój oddech spójrz! Czy aby siê nie myliliœmy? Przez stulecia powstrzymywaliœmy ³zy. G³upi byliœmy, wstrzymuj¹c mi³oœæ, ja i ty i gdy sztorm namiêtnoœci atakowa³ serca, udawaliœmy ciszê, nie roni¹c jednej ³zy. 41
gj yegs dks fny esa mrjuk gs vhkh mrj dj fny esa fqj laojuk gs vhkh yegkr dks uokt+us dh dsq+h;r xj curh gs tks bls cuuk gs vhkh,d ph[k fudyh gs ;rhe[kkus ls dksbz QdZ ugh im+rk rjl [kkuss ls Ykksx+ cseksr gh kghn gks tkrs gsa rkjh[k+ fx+yk djsxh bl t+ekus ls D;ksa eq>s dk;ukr cuk dj NksM+ fn;k nnsz & x+e dh g;kr cuk dj NksM+ fn;k bu tyoksa esa fdlh xqukg dk jax ugha fqj fdl fy;s lksx+kr cuk dj NksM+ fn;k 42
Ka dy b³ysk uczucia winien nasze serce trafiæ i w nim winien jasny p³omieñ siê odrodziæ, wiêc akceptujmy ka dy drobny moment ycia. Gdy widzisz iskrê, rozpal j¹! Nie ma na co czekaæ. Z sieroctwa dobiega³y krzyki i jêki. Nie porusza to ludzi. Nie widaæ udrêki. Wielu z nas wiedzie ywot mêczenników, ale za obojêtnoœæ w œwiecie nie znajdziesz podziêki. Czemu stworzy³eœ mnie, e tak jestem samotny? Da³eœ do dÿwigania ból i smutek stokrotny. Na scenie ycia nie ma kolorowych grzechów. Wiem dobrze, e mira szczêœcia jest bezpowrotny. 43
dchj gq;s dhkh ehj gq;s gj nksj esa dqn ihj gq;s tks fny dh ckrsa djrs Fks dqn ;kj vius lq+hj gq;s tc dhkh,s nkslr rugkbz esa fc[k+j tkrk gw xehz;s & ekt+h;s & eqgccr ls fqj laoj tkrk gw fejs ut+nhd gsa vc Hkh gljrsa] tqjvrsa reke ftuds gkslyksa ls xke xke ij Bgj tkrk gw gk ] eqlyly lh fuxkg] cl tkxrh jgh lhus esa bd nch lh vkg] cl tkxrh jgh dqedqeksa ds csdjk kgj esa] fny dh rhjxh cu dj esjh Fkdh lh jkg] cl tkxrh jgh 44
Raz Kabir mnie zachwyca, raz Mir inspiruje. Wiem te, e ka dy wiek poety oczekuje. Zawsze bêd¹ ludzie przemawiaj¹cy sercem Nieraz druh pos³añcem nadziei siê kreuje. Kiedy przepe³nia³o mnie ycie i ochota, nieraz dominowa³a w moich czynach cnota. Humorem i elokwencj¹ jak Ÿród³o tryska³em. Dzisiaj za tamtym czasem zosta³a têsknota. Jak czujne obudzone oko bezsennego, Jak brak odrobiny wody dla spragnionego, tak snuje siê moje biedne serce po tym mieœcie. Nie ma chwili wytchnienia dla utrudzonego. 45
vc fdl ds ekt+h dk Q+lkuk cpk gs xj le> ldks rks bd cgkuk cpk gs esa ns[kw nnsz & glrh dk ljek;k yxrk gs vc Hkh dqn [k+tkuk cpk gs dksu vaxqfy;ksa ls flrkjks dks NsM+rk gs fnyks & tk ds jckc is bd jkx lk fudyrk gs vk fdlh tkfuc ls] xys yxuk gs vkt eq>s nkslr] ;s cnu bd eqìr ls fqj epyrk gs vk] /kmduksa ls fny dh ckr lqu eqìr ds ckn dqn ux+ekr lqu [k+keks kh dh felky rq> ls Fkh ysfdu vc rw lkts+ & g;kr lqu 46
Czy bêdê móg³ opowiedzieæ jak¹œ historiê z przesz³oœci? Czy odniosê choæ ma³¹ Wiktoriê? Kiedy czujê ca³e bogactwo mego bólu, wierzê w me skarby. Mo e to tylko teoria? Kto potrafi dotkn¹æ gwiazd palców koñcami, móg³by wzbudziæ harmoniê serc miêdzy nami. Proszê, wiêc wyjdÿ z cienia i dzisiaj mnie oczaruj. O, przyjació³ko, niech zaiskrzy miêdzy nami. PrzyjdŸ, bicia mego wiernego serca pos³uchaj! Ono dla ciebie œpiewa now¹ pieœñ. Pos³uchaj! Ty zawsze preferowa³aœ spokój i ciszê. Dziœ nowego instrumentu serca pos³uchaj! 47
feyrh gs esjh lkals rqegkjh ;knksa ls tsls nqvk;sa fey tk;sa fqj Qfj;knksa ls fny vdlj <wa<rk jgrk gs viuh /kmduksa dks bd okdvk vk ds tqm+rk gs :nknksa ls vk] vk ds lqu tqesz&myq+r dk cgkuk dksbz isjoh djs ds pqi gs ;g t+ekuk bd y +t+ ftldh ryk k esa lfn;ka xqt+jh lkns dkx+t ij u cuk mldk Q+lkuk vka[kks vka[kks us I;ke fn;k gs,d nwljs us,d tke fn;k gs eqìr dh I;klh :gksa us fqj ls lhus esa viuk,grjke fn;k gs 48
Westchnieniem przywo³ujê wspomnienia o tobie i tak, jak do modlitwy sk³adam rêce obie. Mówi siê, e serce dba tylko o w³asny rytm, lecz ka de uderzenie mieœci myœl o tobie. Jaœnieje lampa wspomnieñ o tobie wraz ze zmierzchem. Z nat³okiem wspomnieñ nie mogê poradziæ sobie i zazdroœæ mnie z era o przesz³oœæ, co minê³a. Chocia bliskoœæ i mi³oœæ przeminê³y obie. Me oczy do twych oczu mówi³y znakami, jakbyœmy siê zamienili wina czarkami. Dusze zaœ by³y spragnione choæ kropli wina. Cia³a szarpane by³y uczuæ porywami. 49
mb mb ds mlus iqdkjk Fkk,slk oks bd flrkjk ehbh pqhku dc rd j[krs gj lkal es Fkk kjkjk fny ij gj kke,s nkslr bd ckj fy[kuk xj okss uke vk tk;s] dbz ckj fy[kuk dhkh u djuk dksrhgh dqn] tt+cksa esa ry[k+ gs gd+hd+r rks Hkh bdjkj sfy[kuk tokt+ <wa<k tk jgk gs rdsz & myq+r dk yksxksa ls lquk tk jgk gs fdllk myq+r dk fdl fcuk is dk;e jgs xs+jrs&vglkl vhkh lhkh dqn fcxm+k tk jgk gs lkst+s&myq+r dk 50
D³uga noc jaœnia³a migoc¹cym gwiazd blaskiem. Tak, to by³ ich styl przygasaæ dopiero z brzaskiem. A my jak d³ugo jeszcze mo emy znosiæ ból, gdy dusza nam siê rozpada z iskier trzaskiem. Tak, zapisuj jej imiê ka dego wieczoru. Pisz je stale, kiedy jest na to dobra pora. Nie daj, by lenistwo przerwa³o tw¹ ekspresjê, nawet gdy rzeczywistoœæ nie jest na to skora. Zagubieni, nawet o nasz adres ludzi pytamy. Na co trzeba siê skar yæ, te zapominamy. Gdy przyjaciele i bliscy staj¹ siê obcymi, nie dziwne, e w rozterkê i chwiejnoœæ wpadamy. 51
vhkh rd ml kks[k ds gksav u fgys vksj fdruh nwj pys x;s dkfq+ys nj[+r is csb ifjuns D;k djrs tc fnyksa ls fny ds gh rkj u feys kcs&x+e dks cl viuk bd jkr gh le> dhkh xqt+j xbz mls eqykdkr gh le> deks&cs k ds Qsj dks vc D;k lkspuk bd lkfugk Fkk] iy Hkj dh ckr gh le> 52
Nie doczeka³em siê, by twe usta zadr a³y. Karawana ycie usz³a, to czas przebrzmia³y. Jak mo e zaœpiewaæ ptak na ga³êzi, jeœli struny jego serca akordem nie zagra³y. Troski i smutek nocy, to z³udzenie tylko. Nasze niepowodzenie by³o chwil¹ tylko. Jaki jest wiêc sens myœleæ o zyskach i stratach? To s¹ incydenty i tak o nich myœl tylko. W¹skie s¹ dziœ ulice, którymi zd¹ amy. Jak skalnym kanionem siê przemieszczamy ku niej. Przedtem umia³a wspó³czuæ naszym bólom. Dziœ jest daleko, wiêc po co siê zadrêczamy. 53
mej dk vkf[kjh im+ko gs vc rks #dus okyk cgko gs t+hlr esa rks lq[k feyk ugh ysfdu ruko gh ruko gs f[k+ykqs+ & meehn dqn rks gksuk Fkk viuh kf[+l;r dks rks [kksuk Fkk yqrq+s & kfclrk dk vglkl x;k gedks vius irfkjksa is lksuk Fkk fdlh,d eq[k+kfcj dk fetk+kt <waf<+;s vc,d u;s kgj dk fet+kt <awf<+;s bu iqjvye fq+tkvks esa dc ryd jgsa fqj ls bd gelq+j dk fet+kt <waf<+;s 54
Ta ostatnia scena ycia ma wkrótce min¹æ. O ywczy strumieñ ycia te przestanie p³yn¹æ. W nim nie dozna³em ani jednego dnia szczêœcia i w srogim potopie nieszczêœcia nie chcê gin¹æ. To z³y los przeciwny nadziei siê zbuntowa³. Mój biedny honorze, gdzie eœ ty siê schowa³? Spokój ducha zasn¹³ w oddalonej komnacie, a nam los kamieñ za pos³anie naszykowa³. Uczciwoœæ nowego pos³añca zbadaj. Wiêc idÿ! Czy w tym mieœcie mo na zamieszkaæ, zbadaj. Wiêc idÿ! Ile jeszcze chcesz yæ w upiornym otoczeniu? Ile wart jest twój nowy druh, zbadaj. Wstañ i idÿ! 55
gelk;s,sls feys ds ge edku NksM+ x;s fnyks & fnekx+ is mej Hkj ds fu kku NksM+ x;s Qwy u Fks ftugs xqy ku ls pqu dj ykrs,sls Fks ds ft+unxh cst+kqcku NksM+ x;s rq>ls equklcr gs rks D;k [+kqnkbz gs fejs fglls esa isge vt+sz&reuukbz gs esa vius kqvj ls x+kfq+y gks ugh ldrk fejs :c: frjh lhjr dh cjukbz gs 56
Przez nowego s¹siada musisz dom porzuciæ. Ludzie tacy mog¹ nam sens ycia wywróciæ. Tylko kwiaty mo emy wybieraæ z ogrodu Wielu ludzi potrafi ycie nam skróciæ. Serce naiwne dawnych wspomnieñ oczekuje. Ono stale pamiêæ o tobie adoruje. Choæ historia tego uczucia zakoñczona. Moje serce jednak stale je op³akuje. Jeœli jesteœ blisko mnie, po co mi œwiat ca³y? Ciebie w³aœnie po ¹dam, choæ jestem nieœmia³y. Nie potrafiê ca³kiem wyzbyæ siê doœwiadczenia, lecz nie dbam o bóle, co bêd¹ mnie czeka³y. 57
kcs&x+t+hnk dh c<rh gqbz ohjkfu;k vkg ;s fnyks&t+gu dh c<+rh rugkb;k od+r us ykpkj dj fn;k gj igyw ls dqn ykirk yksxksa dh Hkh Fkh etcwfj;k dq+l esa csbs ifjuns jksrs gsa kcs & fq+jkd+ dks v dksa ls /kksrs gsa cgqr pksv yxrh gs fny dks gj?km+h tgk vius yksx ijk;s gksrs gsa dqn vglkl gks pyk gs frjh csoq+kbz dk gk fd+llk fqj gks tk;sxk bd gjtkbz dk fdl csdlh dh bfurgk] fdl csfnyh dk dkju ;gh fx+yk gksrk jgk gs,d lksnkbz dk 58
Na ca³e miasto noc trucizny siê rozla³a. To ona spustoszenia w mym sercu dokona³a. Los i czas uczyni³ mnie chwiejnym i bezradnym. Tak brzmi wymówka, bo wina ma jest niema³a. Ptak zamkniêty w klatce popiskuje i p³acze, tonie we ³zach, a serce jego siê ko³acze. Samotnoœæ rani mu serce, doskwiera srodze. Samotnemu wêdrowcowi droga siê wlecze. Podejrzewam, e ze mnie kpisz i atakujesz. To jest przecie oszustwo. Czy tego nie czujesz? Spójrz, jak wielki ból mi zadajesz! O przewrotna! O, szaleñcze, co przed losem uciec próbujesz! 59
bd [+;ky mbrk gs dgha ls ft+unxh ds lqyk>kus dks fqj bzeku vk /kedrk gs rax djrk gs nhokus dks lc dksf k ksa csdkj gksrh gsa,d /kqa/kyh lh pkg esa cspsuh c<rh gs bl le>us ;k mls le>kus dks rsjh kjkc rks bd cgkuk gs lkd+h gedks vhkh cgqr nwj tkuk gs lkd+h od+r dh :g esa vc rd vuns ks gsa cgqr vhkh [+kqn dks le>kuk gs lkd+h 60
Myœli o sensie ycia k³êbi¹ siê w mej g³owie. Kocham ciê, ale co na to religia powie? Czy po ¹danie warte jest tylu wyrzeczeñ? Bym to wszystko zrozumia³, czy mi los odpowie? Twoje wino jest tylko pretekstem, podczaszy. Wiesz, jak trudna droga nas czeka, o podczaszy. Przysz³y czas w swej duszy mieœci wiele sekretów. My winniœmy siê dobrze rozumieæ, podczaszy. Jakie zawiesisz w nowej œwi¹tyni obrazy? Wszak jedn¹ spaliliœcie. Jesteœcie odrazy pe³ni. Wy zamieniacie jeden ból na drugi. Taki doktor, co sam gorszy od zarazy. 61
dksu vc mejs&njkt+ dh pkg djrk gs xqukgs&ft+unxh is cl fuxkg djrk gs xqt+jh gs lfn;k vius gkfnls fy;s fqj Hkh ;s fny bd vksj xqukg djrk gs mb mb d ns[ks gs xnsz & lq+j eq>s tc ls NksM+ x+;s gsa lc cs[k+cj eq>s fdlh vkjt+kw dks olhg D;k djksxs D;k yksv dj Fkkesxsa gelq+j eq>s 62
Dziœ z d³ugiego ycia nie ma adnej pociechy, jeœli wype³niaj¹ je tylko same grzechy, choæ przez wieki uczono cnoty. Ja marzê o grzechu. Widzê wasze szydercze uœmiechy! Mój jêk wróci³ z niebios, tak jak echo odbity. Na wyczekiwaniu ka dy mój dzieñ prze yty. Jeœli pragnienie pozostaje niespe³nione, czy mo e ucieszyæ serce dar niepo yty? Jeszcze unosi siê nade mn¹ kurz podró y. Pozostawiono mnie samego. To Ÿle wró y. Czyœ myœla³, e bêdziemy spe³niaæ twe pragnienia? Zostaniesz sam, bo towarzystwo twoje nu y. 63
;s jguqekvksa dh clrh gs lahky ds py thou ls Hkh eksr llrh gs lahky ds py vgys&fl;klr ds ijpe [+kwu ls /kqys gsa vtc ;gk cqrijlrh gs lahky ds py frjh ;kn esa thrs jgs] frjs x+e esa ejuk gksxk myq+r gs vkf[k+j] dqn rks t+:j djuk gksxk dc rd t+gj dks :gks&cnu es ikyrs jgrs ;kj,d u,d fnu bl t+gj dks ckgj fudyuk gksxk 64
To trudne przejœcie. Przewodniku, idÿ ostro nie! ycie jest tañsze ni œmieræ, wiêc idÿ ostro nie. Patrz, flagi polityków krwi¹ s¹ nasi¹kniête. Dziwne s¹ ich nabo eñstwa, wiêc idÿ ostro nie. Z pióra ból mój sp³ywa na papier. O, ja biedny! W wierszach, tak jak w oczach, mam pe³no ³ez. Ja biedny! Obowi¹zkiem by³o napisaæ, co siê sta³o. Niewinny jestem, lecz ³zy lejê. O, ja biedny! Choæ jestem w twej pamiêci, to z dala umieram. udzi³aœ mnie, a samotny siê poniewieram. Wiem, e twoja trucizna ujmuje mi ycia, lecz ja szcz¹tki naszej mi³oœci pozbieram. 65
dqn fpjkx+ Q+jkst+k gsa dqn vksj Qjkst+k djus gsa dqn lkfkh jkt+nk gs dqn vksj jkt+nk djus gsa u;s vglklksa dk rwqk gs] od+rk dh fq+rjr gs dqn lsykc njfe;k gs dqn vksj get+kqck djus gsa iydksa dh Nkao esa xhr dqn fy[ks f kdos Fks ;k fx+ys] rqeus oks lqus od+r dh /km+dus D;k dgsaxh vc mej Hkj curs vk;s gsa flyflys Mwck gs fny fqj [;kyksa esa dvrk gs thou lokyksa esa fdlh ed+rc ls oklrk ugha fevrk jgrk gw t+okyksa esa 66
Widaæ lampy w œwi¹tyni. Wiêcej ich zapalamy, a przyjacio³om poznaæ sekrety pozwalamy i gdy nadejdzie nowa silna fala uczuæ na nowe radoœci i klêski siê szykujemy. W cieniu przymkniêtych oczu te pieœni powsta³y i tak e bêd¹ je pokolenia s³ysza³y. Wiedz, przyjacielu, e ich metrum to rytm czasu i ycia. Bêd¹ je me dzieci rozumia³y. Pogr¹ ony jestem g³êboko w rozmyœlaniach i ycie spêdzam bez sensu na czczych wahaniach. Chocia nie jestem wyznawc¹ adnej religii, to starzej¹c siê, zag³êbiam siê w ich przes³aniach. 67
fny ij vtc lk lk;k gs ] ek^ywe ugh D;ksa bd t+[+e fqj mhkj vk;k gs] ek^ywe ugh D;ksa esa rks bl x+q+yr esa Fkk ds lc dqn chr x;k gs ij dgha dksbz lek;k gs] ek^ywe ugh D;ksa bd vkokt+ igpkuh lh yx+rh gs fny esa rsjh jokuh lh yxrh gs,d eqìr ft+unxh X+kqt+j rks xbz ij vc fcnqm+h tokuh lh yxrh gs 68
Mam cierñ, co rani mi serce. Nie wiem, dlaczego. Rana ta pog³êbia siê wci¹. Nie wiem, dlaczego. Choæ y³em pe³ni¹ ycia, nie zazna³em szczêœcia, lecz stale ktoœ siê skrywa w mym sercu. Dlaczego? Dotar³ do mnie g³os dziwnie znajomy. Czy to ty? Ktoœ znów poruszy³ me biedne serce. Czy to ty? I choæ ycie moje zbli a siê ku koñcowi, ktoœ obudzi³ w nim ogieñ m³odoœci. Czy to ty? Droga do wiedzy naje ona jest kolcami i tylko te drzewa s¹ zielone, co ³zami nawadniane. Dlatego nie pytaj o sens ycia. Muszê w nim zaj¹æ siê wa niejszymi sprawami. 69
vius lk;ksa ls bu fnuks fgjkl gsa ge Hkh od+r oks vk;k ds% vc csvkl gsa ge Hkh cl flrexjh dh [ks+j gks] [k+sfj;r gs ;gk :g dh xgjkbz;ksa rd mnkl gsa ge Hkh dqn nnz vius gsa vksj dqn viuk;s gsa fny dh xs+jr dks ges kk ge ltk;s gsa fltnkjst+ jgh ft+unxh yksxksa ds fy;s yksxksa esa ls pqu dj Q+fj rs cuk;s gsa dqq+jks&bzaek es flyflys curs jgs fejh fnyks&tk esa dkfq+ys curs jgs jgh fqj Hkh fny esa bd vtc I;kl lh ;w rks nqfu;k esa oyoys curs jgs 70
W tych dniach boimy siê nawet w³asnego cienia. Nie maj¹c nadziei, zmuszamy siê do milczenia. Spokój bêdzie, gdy skoñczy siê twe okrucieñstwo i wtedy serca nasze doznaj¹ wytchnienia. Mia³em w³asne bóle, mia³em adoptowane. Proporcje miêdzy nimi by³y zachowane. Moje ca³e ycie by³o s³u b¹ dla ludzi. Ich anielskie uczynki zosta³y uznane. Pojawi siê ateizm i religie nowe. Karawana mego ycia ruszy³a w drogê. Pozosta³em z niespe³nionymi pragnieniami, lecz czy inny scenariusz ycia wybraæ mogê? 71
vc gj ckr is esjk bfergk D;ksa gks eq>ls gkys&fny dh nklrk D;ksa gks eq>dks Hkh gd+ gs vkjke&[k+kudkg dk ^t+kfgn* cu dj vc vksj vjek D;ksa gks t+gj lkjs t+ekus dk gs D;k fqj vkt+ekus dk gs lksgcr ls njfdukj gq;s od+r vhkh xaokus dk gs 72
Czasem wszystkie g³oszone prawdy trzeba sprawdzaæ. Muszê historiê mego serca opowiadaæ, a przecie mam prawo yæ spokojnie w klasztorze lub byæ pielgrzymem. Nie muszê siê te spowiadaæ. Niektórzy ludzie sadz¹ w ogrodach truj¹ce zio³a z ich serca, które miast byæ mi³uj¹ce spustoszenie czyni. Przeto nie wierz ich s³owom. Chcieli zatruæ nawet b³êkit nieba i s³oñce. Trzymam w mym sercu truciznê œwiata ca³ego. Czy mogê zrobiæ dla was wiêcej dobrego? Gdy siê jest daleko, poznaje siê przyjació³. Czas, co mija, to strata. Nie pytaj dlaczego. 73
cl ft+unxh feyh gs v d yqvkus dks vksj rkd+r Hkh feyh jat mbkus dks dqn ok;ns Hkh fd;s] vgn Hkh fda;s rdsz & oq+k Hkh gqbz,d t+ekus dks nnz ls okfdq+ gks dj vtuch jgs dqn bl rjg ls csxkuk&,&ft+unxh jgs gj lnk&,&fny gljrksa dk rdkt+k gs mez ds fglkc ls xs+jrs & cunxh jgs 74
ycie ofiarowa³o mi tylko sta³y p³acz i si³y, bym przetrwa³ cierpienie. Dlatego bacz, by dotrzymaæ przysiêgi. Inaczej tylko smutek ci pozostanie i nieustanny p³acz. Ty znów mnie karzesz za niedope³nione winy. Odwróci³aœ siê i odesz³aœ bez przyczyny, lecz poznanie ciê by³o wynikiem ironii afektu. Miast uœmiechu robisz tylko miny. Jesteœmy sobie obcy, choæ ból poznaliœmy. Tym sposobem ycie ceniæ przestaliœmy. Utrudzone serce nosi w sobie samotnoœæ, a przecie tak bardzo pe³ni¹ yæ chcielibyœmy. 75
?kjksunks esa jguk vklk ugha gs [+kqnh dh dqn lqukuk vklk ugha gs bd fgeer pkfg;s t+crs&x+e ds fy;s vksj pqipki jguk vklk ugh gs vc rks fny esa cl f kdlrxh gs eq> ukeqjkn dh ft+unxh gs gk f[kyksuk le> ds [ksy x;s ;kjc nkslrksa dh fnyyxh gs fjlrk gqvk t+[+e D;k ldwu nsxk fnys&csvek vksj D;k tuwu nsxk egt+ fny vksj t+[+eksa dks ns[krs jgks vgys & tq+k dks fdrus uk[kwu nsxk 76
Zamieszkaæ w zamku z piasku wcale nie jest ³atwo. S³uchaæ g³osu w³asnego serca nie jest ³atwo. Trzeba wiele odwagi, by kontrolowaæ ból. Pozostaæ d³ugo spokojnym te nie jest ³atwo. Samym bólem sko³atanego serca by³em. Tak brzmi wiara biednej osoby. Ja zaœ œni³em, e nigdy nie bêdê zabawk¹ w czyichœ rêkach. Bo e, czym na tak okrutny art zas³u y³em? Krwawi¹ca rana zawsze sprowadza cierpienie. Serce nie inspiruje g³upstwa, a zrozumienie tego faktu jest wa ne. Patrz na jego rany. Wbijaæ gwoÿdzie w serce to z³ych ludzi pragnienie. 77
rqe esjh [+;kys & ijokt+ ds lkfk mm+ku rks djks viuh Mwch gqbz reuuk dks t+jk toku rks djks cgqr vklek gsa dqczr dks lahkkyus ds fy;s vc bd iy dke;kc gks tkå rqe bfergku rks djks bd fuxkg eqfurt+j jgh reke mez gk fqj Hkh csvlj jgh reke mez vgns & isek ls x+es & tkuk rd dk ns[kks] nksjs & lq+j jgh reke mez 78
WeŸ mnie i wznieœ siê razem z mymi marzeniami. B¹dŸ m³ody, a nie œnij za dawnymi latami. W przestworzach jest doœæ miejsca, byœmy razem. Jeœli pragniemy próby, b¹dÿmy zdobywcami. Me oczy wypatrywa³y ciê ca³e ycie. Do dziœ by³o to bez sensu, jak me ycie. I tak od obietnic do separacji szed³em. Spójrz, do wêdrówki zmuszasz mnie przez ca³e ycie. 79
xhrk kekz dh ;kn esa tks 20 ebz 1960 ds ckn dhkh ugh feyh] tc 2006 esa [k+cj feyh rks og bl nqfu;k esa u FkhA xhrk esjh kk;jh dh igyh rgjhl ¼izsj.kk½ Fkh vksj ;s pun :ck;kr mlds fy;s f[kjkts+&vd+hnr ¼J)kUtfy½ gsa tkuk Hkh Fkk nwj vksj cgkuk Hkh u cuk;k rqe us t+hlr esa dksbz Q+lkuk Hkh u lquk;k ge rugk xdz Hkh u gks lds jkgs&fq+jkd+ esa dgk fnis jgs eqìrksa] fbdkuk Hkh u crk;k ;kns&j +rxk ds gsa vkalw cgus nks vc eq>s vius fny dh nklrk dgus nks jgh :iks k eqìrks ;s dgkfu;k esjh vkt ct+e esa reke yksxksa dks lquus nks 80
Rubajaty, które dalej bêd¹ nastêpowaæ napisa³em na pami¹tkê mej znajomoœci z Git¹ Sharma, któr¹ widzia³em ostatni raz 9 maja 1960 roku. PóŸniej, gdy o nia pyta³em, nie by³o jej wœród ywych. Gita by³a moja pierwsz¹ poetycka inspiracj¹ i jej pamiêci dedykujê te wiersze. Odesz³aœ tak daleko, nie uprzedzaj¹c mnie. Zawsze by³em szczery. Czy zawiod³em ciê? Roz³¹ka niech nie zmieni naszego uczucia. Gdzie schowa³aœ mi siê na wieki? Odpowiedz! Gdzie? Choæ ju wyla³em wszystkie ³zy, pozwól mi p³akaæ. Pozwól dzieje biednego serca opowiadaæ. Skaleczone, w lêku milcza³o o tej historii. Niech mówi dziœ! Sprawiedliwoœæ trzeba mu oddaæ! 81
ekt+h dh ;knksa esa,d flrkjk Fkh rqe flldrh Qfj;knksa esa vk kdkjk Fkh rqe ;s vksj ckr gs eq[k+frc u gks lds dhkh esjh lc :nknksa esa fnyvkjk Fkh rqe :g dh [+kyk mnklh ls Hkj xbz rsjh jger vthc dke dj xbz vklek dks gljr ls rdrs jgs ft+unxh xks;k csotg xqtk+j xbz 82
Nieraz styl mego ycia bywa³ tajemniczy, choæ ja s¹dzi³em, e jest prosty i uroczy. Wszak od dawna buduje siê zamki na piasku, co siê wnet rozpadaj¹, gdy czas szybko kroczy. Jak gwiazda jaœniejesz w odmêcie mej pamiêci. P³aka³em, gdy ciê wspomina³em. Zawsze chêci by³em pe³en, by ciê ujrzeæ. I nie zapomnia³em aru ca³ej mej poezji tobie poœwiêciæ. Pustka w mej duszy wype³niona jest smutkiem. A wszystko by³o twym udzia³em i skutkiem mego zapatrzenia w cienie jak w czyste niebo. Bez celu przesz³o ycie, a by³o tak krótkie. 83
dksbz [kks;h gqbz ;kn ys dj th;k reke mez fdlh us ft+unxh esa egt+ t+gj ih;k reke mez gj b d dh viuh lknxh gs fnyd kh gs ;kjks vksj fdlh us vgns & oq+k fy;k reke mez lkspk Fkk thou esa Qwy] pk n vksj rkjs gsa gj iy mudh ckgsa gs vksj mu ds lgkjs gsa lkspuk,d [okc fudyk] gd+hd+r nwljh gs vc gj dne is vaf/k;kjs gh vaf/k;kjs gsa vkt vpkud vka[k McMckus yxh vkt ukxgk rsjh ;kn vkus yxh vc lq+sz & g;kr dh nklrk u iwn eq>s [+kqn gh fejh kez lrkus yxh 84
Wszak niejeden traci pamiêæ pod koniec ycia. Inny dostawa³ tylko truciznê do picia. Ka da mi³oœæ mo e byæ niewinna, mój druhu. Ja dotrzymywa³em obietnic w ci¹gu ycia. Myœla³em, e ycie sk³ada siê z kwiatów, s³oñca, Ksiê yca, a ty bêdziesz mnie wspieraæ bez koñca. Jakby tego nie nazwaæ, by³ to piêkny sen. Dziœ niebo przes³aniaj¹ chmury i nie widzê s³oñca. Dziœ me noce i dnie s¹ przepe³nione ³zami, a ty zaœ dzisiaj yjesz tylko wspomnieniami o mnie. Wszak takie ycie jest bezu yteczne, bo czy mo na siê cieszyæ dawnymi grzechami? 85
dksu kc ds eqlkfqjks ls iwnrk fqjs fnu ds lius tc [+kqn dks u ;kn jgs mez ds bl njhnk nkeu esa dc ryd fqj i ksekfu;ksa dh /kwy Hkjrk pys,sls fcnqm+s dhkh eqykdkr u gks ldh nkslrksa ds lkeus Hkh ckr u gks ldh cl fdrkcs&ekt+h dk bd lcd NqV x;k ;kn Hkh vkbz rks rkyyqdkr u gks ldh ut+jcun jgh rw esjs b d dh lknxh esa ilun cuh jgh eqìrksa fny dh dq kknxh esa dksu rksm+ ldk Fkk od+r ds ukt+kqd cu/kuksa dks deun cuh jgh vklekuksa dh fr uxh esa 86
Kto dziœ rozpytuje nocnego podró nika, gdy me dzienne marzenie z lêkiem siê przemyka. Jak d³ugo jeszcze torbê mego ycia bêd¹ wype³niaæ wstyd i czyny niegodne ryzyka? Ruszyliœmy w poœpiechu, ju siê nie spotkamy. Nic wspólnego z przyjació³mi ju nie mamy. Ten rozdzia³ z ksiêgi przesz³oœci gdzieœ siê zagubi³. Z takiej drogi zawróciæ rady ju nie damy. Kto na³o y³ areszt na me niewinne ycie? Czy pamiêta mnie, mi³a, twego serca bicie? Kto rozbi³ tê nasz¹ delikatn¹ relacjê, co jaœnia³a jak têcza na nieba b³êkicie? 87
fdl lwjrs&gky dk rdkt+k iwnrs gks viuk ;k esjk vc gkslyk iwnrs gks ;s ft+unxh igys gh etcwj gs nkslr vc D;ksa bl thus dks eqìvk iwnrs gks fqj fr +y cu dj fyiv x;k gw frjh ;kn ds lkfk dqn ldwu lk fey jgk gs fnys&uk kkn ds lkfk vksj tkx+ jgh gsa ekt+h dh fcljh dgkfu;k vc es lc dqn dg jgk gw fnys&vkt+kn ds lkfk dqn jkt+ Fks tks dcz rd tk u lds dqn ikuk Fkk ij muls ik u lds cl olhvr esa jg x;s dqn vyq+kt dqn dguk Fkk ds% mudks lquk u lds 88
Prosisz mnie o opiniê o czasach dzisiejszych, czy sprawdzasz m¹ lojalnoœæ do rz¹dów tutejszych? Przecie i tobie ycie dostarcza doœæ trudu. Czy takie pytania maj¹ sens najmniejszy? W objêciach twej pamiêci czysty pozostajê jak dziecko. Me nieszczêœliwe serce zaznaje tam spokoju. Nie budÿmy wiêc upiornych wspomnieñ. Niech ka dy ze spokojnym sumieniem zostaje. S¹ takie sekrety, co przepaœæ nie powinny. Nie zabierzesz ich do grobu, wszak jesteœ mi winny zostawiæ w testamencie tych kilka wyjaœnieñ. Wszystko musisz ty sam wyznaæ, a nie kto inny. 89
90
Ca³e ycie dotyka³em ciê w mych marzeniach. Pogr¹ ony by³em w modlitwie i westchnieniach, a ³zy moje chyba ca³y œwiat zadziwi³y. Do dziœ jeszcze goœcisz w moich wszystkich wspomnieniach. Chcia³bym, by ten wiersz ten rubai by³ piêkny jak ty, bym móg³ odnaleÿæ w nim b³ysk uczucia i prawdy. Kiedy próbowa³em zrozumieæ me pragnienia, ma dusza dla ciebie odziewa³a nowe szaty. Twoja bliskoœæ mog³a byæ naprawdê toksyczna, ale roz³¹ka z tob¹ jest bardziej tragiczna. Waham siê, pe³en jestem niezdecydowania. Bojê siê, chocia mina moja jest heroiczna. 91
ftl ft+unxh esa x+e ugha oks ft+unxh D;k gs ftl rhjxh esa rqe ugha oks rhjxh D;k gs bruh elrh esa es[k+kuk vksj esa I;klk ftl fr uxh esa flre ugha oks fr uxh D;k gs dksbz Nhu u ldk eq>ls rsjh ;knsa reke mez lqurk jgk rsjh :nknsa cl vutku Mxj dks ft+unxh le> csbk ft+unxh Hkj djrk jgrk rs+jh Qfj;knsa 92
Choæ rany g³êbokie, to jak ocean serce, zniesie je. Jestem ca³ym wszechœwiatem! W rozterce nie muszê tkwiæ. Choæ po drodze spotykam ludzi, to ka dy z nich sztyletem mo e godziæ w serce. Gdyby nie troski, jaki cel mia³oby ycie? Gdyby nie ty, jaki sens mog³oby mieæ bycie w ciemnej winiarni pe³nej gwaru i pokus? Jaki jest sens pragnienia, gdy kocham ciê skrycie? Usun¹æ ciê z mej pamiêci nikt ju nie zdo³a. Wiadomoœci o tobie szuka³em doko³a. Pyta³em, jak trudn¹ drog¹ kroczy me ycie. Us³ysz wiêc i pojmij, kto wci¹ za tob¹ wo³a. 93
94
Znów jeden z mych ulubionych snów siê oddala. Z nim te odpowiedÿ na pytanie siê oddala. Mimo wysi³ków by zwyciê yæ niespe³nienie, to jednak niepokój serca te siê oddala. Gdyby nie troski, jaki cel mia³oby ycie? Gdyby nie ty, jaki sens mia³oby mieæ bycie w tej ciemnej winiarni pe³nej gwaru i pokus? Jaki jest sens pragnienia, gdy kocham ciê skrycie? Krzy owa³ siê nasz wzrok. Wci¹ patrzy³em na ciebie. Szkoda, e nie odezwaliœmy sie do siebie. Przez te wszystkie lata wci¹ o tobie myœla³em, lecz gdy mog³em ciê spotkaæ, ty by³aœ ju w niebie. 95
96
Ostatecznym przeznaczeniem lampy jest zgasn¹æ. Mi³oœci nie dano u twego boku zasn¹æ. Mrok i pustka zaw³adnê³a mym biednym sercem. Ten zapa³, co mnie ogarn¹³, te musi zgasn¹æ. Dopóki nie poznamy znaczenia nowych ³ez, bêdziemy nieœwiadomi naszej historii te. To fakt, e umys³ mój i serce wionie pustk¹. Któ wiêc zna moje skryte pragnienia? Mo e bies? Czêsto myœlê, e w yciu wiele yæ prze y³em. Piæ truciznê mi³oœci te siê odwa y³em. Wszystko, co czyni³em, by³o zgodne z natur¹ m¹. Pewnie dlatego krwawe szaty nosi³em. 97
98
Pamiêtaj o wrogach! Nie przebaczaj zbyt ³atwo. Wiedz jednak bêdziesz nosi³ w sercu ciê ar za to. Choæ to miasto jest ci wrogie, to twoje miasto. Poznasz tu ka dy œlad na kamieniu ³atwo. Zamartwiaæ siê bólem gdzieœ na nas czekaj¹cym, jaki to mia³oby sens? Z sercem gorej¹cym pozna³em gorzkiej historii œwiata zbyt wiele. Ma tego doœæ te czytelnik wymagaj¹cy. 99