PA DZIERNIK 2008 "... peci, malarze, - caùe t dziwaczne twarzystw nie jest mýe tak bardz ptrzebne. Ale usuñcie ich, a zbaczycie, ýe w swych dmach, miastach, krajach, bædziecie siæ czuã tak, jakbyúcie usunæli úmieciarzy... www.ath.bielsk.pl JAMA KULTURALNO - LITERACKO - ARTYSTYCZNA per aspera ad astra NUMER 6 KWIECIEÑ 2008 KWARTALNIK CENA: 1z³ (ale ten numer darmwy) PISMO STUDENTÓW FILOLOGII POLSKIEJ ATH W BIELSKU-BIA EJ DRODZY CZYTELNICY Ot p rcznej przerwie, w trudzie i mzle, ale z uœmiechem na ustach ukazuje siê klejny numer plnistycznej Jamy. Oddajemy w rêce Czytelników Jamê zmieninej frmule i z nw¹ szat¹ graficzn¹. Pmys³ów na nastêpne numery mamy wiele, ale jak bêdzie dziœ nie wiemy. Aktualna Jama jest celw zró nicwana tematycznie, trchê nieu³ na i w rzgardiaszu. Spsbów na dbre redagwanie gazety jest wiele i ten numer traktujemy jak warsztat wyjœciwy d klejnych wydañ. Mamy nadziejê, e t pcz¹tek nwej Jamy i mim wielu niedci¹gniêæ i ptkniêæ nasza gazeta nie bêdzie ceniana zbyt surw. Krekta nie jest nasz¹ mcn¹ strn¹ Serdecznie zapraszamy d wspó³pracy wszystkich zaintereswanych. Mamy nadziejê publikwaæ wszystkie dbre teksty, które d nas dtr¹ i czekamy na ciekawe pmys³y, uwagi i spstrze enia. Ró nie z Jam¹ bywa³ w przesz³œci, ale czas zmieniaæ zastane i krewaæ nw¹ rzeczywistœæ. Zapraszamy na nasze ³amy uczelniane k³a naukwe, studentów ró nych wydzia³ów i kierunków (stacjnarnych i niestacjnarnych), pracwników naukwych raz wszystkie sby, które chc¹ swimi przemyœleniami pdzieliæ siê z innymi. Byæ m e z czasem uda siê z Jamy stwrzyæ szersz¹ platfrmê wymiany myœli naukwej raz frum dyskusyjne knfrntuj¹ce ze sb¹ wiele ciekawych prac i zagadnieñ. Szerk twieramy drzwi wspó³pracy i przumienia. Czekamy na Wasze reprta e i wywiady, eseje, relacje i sprawzdania. Z chêci¹ publikujemy Wasze pezje, wspmnienia z pdró y, fragmenty dzienników, pchwane w szufladach pwiadania, felietny i wiersze mi³sne. Czekamy na pisane przez lata studiów pracwania i interpretacje. Szpalty Jamy mg¹ zawieraæ recenzje nwœci wydawniczych, plecaæ ciekawe filmy i wystawy artystyczne, mg¹ byæ przewdnikiem p scenach teatralnych Bielska i nie tylk. Nic nie sti na przeszkdzie, by œwiat³ dzienne ujrza³y wspmnienia z kncertów muzycznych raz ciekawe ftgrafie z niekniecznie wakacyjnych szlaków. Mamy nadziejê na Platñsk¹ Jamê œwietln¹ prmieniami wra eñ, szkiców i sptkañ - pamiêtaj¹c jednak zawsze za Heraklitem, Drgi Studencie, e nadmiar nauki nie zawsze prwadzi d zrzumienia REDAKCJA jama_jama@p.pl NIGDY NIE DOŒÆ MÓWIÆ O MI OŒCI Nigdy nie dœæ mówiæ mi³œci, dlateg zsta³ pwiedziane ju tyle, e trudn zaskczyæ czymœ ryginalnym, niecdziennym, czeg nie pwiedzia³ nam jeszcze Petrarka, Szekspir, Gethe, Mickiewicz i m na by³by wymieniaæ tak jeszcze d³ug. Pstmdernistyczna mi³œæ, ta której mówi siê w telewizji jest ju tylk twarem dla masweg dbircy, dpwiedni zbanalizwanym i ujêtym w steretypiczne ramy. Zanim nasta³a era audiwizualna równie mieliœmy d czynienia z mi³œci¹ jak twarem, ludzie zaczytywali siê Cierpieniami m³deg Wertera, zakazanymi dzie³ami De Sade`a, ale literatura jak medium jest najbardziej pjemna ze wszystkich mediów na treœci intelektualne, siêga w nas g³êbiej, budzi refleksyjnœæ. Wspminam tym dlateg, i al trchê patrzeæ jak literatura ustêpuje pla szerk pjêtej audiwizualnœci, b i czytelnik ju nie taki jak kiedyœ, a i mi³œæ jakby siê nam zdewaluwa³a. Ca³e szczêœcie s¹ jeszcze w Plsce pisarze, którzy ptrafi¹ mówiæ mi³œci w spsób niebanalny, s t a w i a j ¹ c n a k n c e p t, j a k r ó w n i e w y c i ¹ g a j ¹ c d pstmdernistyczneg p eracza brazów rêkê, b Jerzy Ssnwski walczy czytelnika z ca³¹ œwiadmœci¹, e dziœ rzrywkê zapewnia nam ppkultura z ca³ym swim sztafa em pe³nym efekciarstwa i sensacji. On w swim pwiadaniu pt. tytu³em Stan ³aski pchdz¹cym ze zbiru pwiadañ Linia ncna, daje nam je, ale nie tylk. Wprawny czytelnik d razu zauwa y drugie dn, ukryte przekazy, czy jak tam m emy t jeszcze nazywaæ, zaœ mniej bieg³y dbirca ucieszy siê trzymaj¹c¹ w napiêciu histri¹, ciekawie wykrewanym miejscem akcji, czy wreszcie niebanalnym zakñczeniem. Ka dy cœ z teg pwiadania wyniesie. eby dtrzeæ z ambitnym przekazem d dzieci brazka trzeba m e czasem zejœæ piêtr ni ej i siêgn¹æ d petyki literatury ppularnej, a tak e, b czemu nie, d stylistyki kmiksu, a nie malkntenciæ, e nikt ju nie czyta. Takie czasy nasta³y, e czytelnik siê zmieni³, czeg inneg czekuje (m e wcale nie literatury?), c inneg g cieszy. Wiedzia³ tym Ec pisz¹c genialn¹ pwieœæ Imiê Ró y, wzbgacn¹ w¹tek rdem z dbreg krymina³u, mia³a teg œwiadmœæ Mas³wska u ywaj¹c jêzyka ulicy w Wjnie plsk-ruskiej pd flag¹ bia³-czerwn¹ - Ssnwski te t zrzumia³. (ci¹g dalszy na str. 15) i t chdzi by ka dy u³ama³ cœ dla siebie a z kruchów nakarmi³ bliÿnieg sweg a wtedy istnienie przestanie byæ chwil¹ a tylk u³amkiem wiecznœci zdlnej d wszystkieg z³eg i dbreg PO UDNIK 19 01 RÓWNOLE NIK 49 48 ISTNIENIE W U AMKACH CHWIL Vn 26.10.96 CZ OWIEK W OBLICZU ZAG ADY I POCZUCIA WINY Mje zaintereswanie histri¹ tak naprawdê rzpczê³ siê w szkle pdstawwej, chcia dk¹d siêgam pamiêci¹ zawsze na równi z tym c jest becnie, intereswa³ mnie zawsze t c by³ dawniej. Swe zaintereswania kntynuwa³em tak e w liceum, a muszê ddaæ, e na pewn by³a w tym grmna zas³uga mjeg histryka, prwadz¹ceg lekcje tak w szkle pdstawwej, jak i w liceum. Muszê jednak ddaæ, e nigdy nie bra³em udzia³u w limpiadach, czy knkursach histrycznych. Stara³em siê raczej na w³asn¹ rêkê pznawaæ histriê, a przynajmniej te jej fragmenty, które najbardziej mnie fascynwa³y. Myœlê, e dnalezienie w histrii kresu, czy wydarzeñ, które najbardziej nas interesuj¹, m e byæ dbr¹ metd¹, by histriê plubiæ a wiem, e w szk³ach jest z tym czêst bardz ró nie. (ci¹g dalszy na str. 4) STUDIUJ Z NAMI FOT. FRANCISZEK DZIDA AKADEMIA TECHNICZNO-HUMANISTYCZNA W BIELSKU-BIAÙEJ f 43-309 Bielsk-Bia³a ul.willwa 2 f centrala telefniczna +48 33 8279 349 lub 350
RÓWNOLE NIK 49 48 KASKADERZY EDWARD STACHURA - PEJZA Pejza wpisuje siê w ramy liryki mi³snej, pœredniej. W wierszu tym wyznanie dknuje siê w dmniemanej becnœci drugiej sby i d niej jest kierwane. M na wywniskwaæ, e sb¹ t¹ jest kbieta, gdy w ka dej strfie pjawiaj¹ siê elementy cia³a charakterystyczne w³aœnie dla niej, dzwierciedlaj¹ce jej piêkn. S¹ t: usta, czy, stpa, szyja. Pdmit i jeg prze ywanie ujawnia siê pprzez knstrukcjê œwiata przedstawineg, zbudwaneg z elementów istniej¹cych pza œwiadmœci¹ ja liryczneg. Wiersz nabiera sensu, gdy uœwiadamiamy sbie jeg knkretny zwi¹zek z pdmitem. Przez wypwiedÿ ukszta³twana mnlgw peta za pmc¹ œwiata zewnêtrzneg dnsi siê pœredni d swjeg œwiata wewnêtrzneg. Œwiat przedstawiny jest pdprz¹dkwany pdmitwi lirycznemu. Wiersz Stachury nale y d dmiany liryki pœredniej- liryki piswej. Opis stanwi punkt wyjœcia, pretekst d knstrukcji wyznania zwi¹zaneg z pisywanym zjawiskiem. W samym pisie s¹ tak e elementy kreœlaj¹ce stsunek emcjnalny d dtwarzanej rzeczywistœci (miêkkie nry czu, miêkkie skóry, najpiêkniejsze knie). W wierszu tym mamy d czynienia z sytuacja narracyjn¹, nak³adaj¹c¹ siê na sytuacjê wyznania. Pdmit liryczny pwiada czymœ, c znajduje siê pza nim, ale c stanwi utajnin¹ frmê jeg wyznania. Œrdki jêzykwe zastswane w mawianym wierszu dbiegaj¹ d bezpœredniej funkcji kmunikacyjnej. Stachura bawi siê s³wem, igra ró nymi znaczeniami. (A.Rz.) pe³ne teksty publikwane zstan¹ w klejnym numerze Jamy. ANDRZEJ BURSA - KARNAWA Dziwny t wiersz, jednak z drugiej strny tak typwy dla ca³eg drbku Andrzeja Bursy. Traktuje bwiem œmierci, który t temat œmia³ m na uznaæ za mtyw przewdni w jeg twórczœci lirycznej. W zasadzie ka dy peta uznawany za kaskaderów literatury plskiej, a Bursa bez w¹tpienia d nich nale y, by³ naznaczny œmierci¹ bezustanne myœli przemijaniu nie tylk w wierszach, ale równie w prywatnych rzmwach z przyjació³mi i rdzin¹ pzwalaj¹ traktwaæ pdmit liryczny jak prte parle autra Karnawa³u. ( ) N, a pza tym te wszystkie wiersze pisane w pczuciu zbli aj¹cej siê œmierci i jakby p œmierci. W³aœciwie dziwiê siê sama sbie, e nie przewidzia³am ewentualnœci œmierci Jêdrka, s³ysz¹c, jak du œmierci pisa³ i mówi³. - napisa³a w jednym z listów jeg sistra. Pdbna sytuacja mia³a miejsce w yciu i twórczœci Haliny Pœwiatwskiej, Ryszarda Milczewskieg-Brun, Rafa³a Wjaczka, czy Kazimierza Ratnia. Wszyscy ni w jakiœ spsób, b¹dÿ nieuleczalnie chrzy, b¹dÿ znajduj¹cy siê w szpnach na³gu, nie ptrafili pzbyæ siê myœli dejœciu. Taki stan rzeczy musia³ dbiæ siê tak e na ich twórczœci. Ot fragment wiersza Pœwiatwskiej: kt ptrafi pmiêdzy mi³œæ i œmieræ wpleœæ anegdtê istnieniu zgarniam brunatne plastry ksi¹ ek nas³uchujê brzêczenia s³ów pmiêdzy mi³œæ i œmieræ wpleœæ nikt nie ptrafi (B.R.) R E M I N I S C E N C J E BIELSKA JESIEN Niezmiernie trudn w kilku s³wach pisaæ wra enia, które twarzyszy³y mi pdczas wêdrówek œladami dzie³ twórców 38. Biennale Malarstwa Bielska Jesieñ 2007. Trudnœæ ta wynika jakby z dwu zasadniczych pwdów. Pierwszym jest bez w¹tpienia mja zbyt ma³a wiedza dtycz¹ca malarstwa, i chyba sztuki w góle. Nie mam na myœli w tym miejscu ignrancji, czy wrêcz indlencji p prstu takie s¹ fakty. A bcwanie z dzie³ami, które wydaj¹ siê wychdziæ pza ramy p³ótna, d zawsze przysparza³ mi najwiêcej duchwych k³ptów i rzterek. Bezpœredni wi¹ e siê t tak e z drugim pwdem mich wspmnianych wy ej trudnœci, mianwicie œwiadmœæ m liwœci interpretacji dzie³a jak takieg. Najlepszym przyk³adem, d któreg wart siê dnieœæ, m e byæ szerk rzumiana literatura, z pezj¹ na czele, jak sztandarem interpretacji i nadinterpretacji. Z brazami mam pdbnie t jakby wiersze, które zamkniête w ramach ramy zdaj¹ siê za ka dym razem mówiæ wiêcej, ni widzimy i ni nam siê pkazuje. Ka dy wiêc wernisa, w którym uczestniczê, zawsze kjarzy mi siê z nwym tmem pezji nieznaneg autra, który tyle c przynis³am d dmu z pbliskieg Empiku. Bielska Jesieñ jest wiêc dla mnie zbirem wierszy ró nych autrów, w ró nej tematyce i w ró nych dcieniach barw. I m e zabrzmi t paradksalnie dziwnie, ale bardz pdba³ mi siê mment, na kilka dni przed twarciem wystawy, gdy m na by³ wszystkie dzie³a (109 brazów 58 plastyków z ró nych strn kraju) gl¹dn¹æ jeszcze w magazynie, gdy w rzêdzie czeka³y jakby na publikacjê. Wtedy nie by³ jeszcze nadanych miejsc, klejnœci i zaszczytów ka de by³ takie same, gtwe d interpretacji. Dœwiadczenie drugiej strny p³ótna przypmnia³ mi chdzenie p lumpeksach. Ale szare kartny ju wtedy kry³y tajemnice. I t, c wówczas wydawa³ mi siê ciekawe i warte spjrzenia d³u szeg ni piêæ sekund, ptem kaza³ siê blichtrem, czy wrêcz lanszaftem. Dziœ ju wiem, e ka de dzie³ ptrzebuje miejsca, pwietrza i przestrzeni. W pezji zazwyczaj jest t czas, w malarstwie (jakim b¹dÿ, lub sztuce wizualnej w góle) chdzi chyba przestrzeñ. Lecz zarówn w jednym, jak i w drugim, elementem i tak decyduj¹cym zdaje siê byæ wybraÿnia dbircy. Wiedzina t¹ wybraÿni¹ rzpczê³am mj¹ w³asn¹ pdró p salach wystawienniczych Galerii Bielskiej BWA, ju p g³szeniu wszystkich werdyktów jury, p wrêcznych nagrdach i splendrach, p zinterpretwanych pejza ach pe³nych ywych i martwych ludzi. Jedne rzeczy pdba³y mi siê mniej, inne bardziej. D tych pierwszych zaliczyæ mgê np. braz Drty Barwej zatytu³wany Teraz. Faktycznie, za nied³ug, gdy twrzê ldówkê, z niej tak e wyskczy Adam Ma³ysz, b nie jest t chyba widk na tr frmu³y pierwszej z Kubic¹ w tle Byæ m e taka sztuka niesie w sbie jakieœ przes³anie, byæ m e symblika teg nardweg zapatrzenia warta jest równie leju na p³ótnie 200x150, z wyró nieniem. Ale mnie t nie przeknuje i nie s¹ t wiersze, które lubiê taki wczesny Iwaszkiewicz, alb inny Tuwim. Z drugiej jednak strny ³atw jest krytykwaæ, przypinaæ ³atki itp. adnym spsbem nawet tych desek, tam przedstawinych, bym nie namalwa³a. adn¹ miar¹ wiêc ceniaæ jedynie tylk wiem, e mi siê t nie pdba³. Natmiast wzrk mój przyku³ wzrk, czyli t, c namalwa³ Bart³miej Otecki i czeg niestety nie zatytu³wa³. Lubiê wiersze, które w swjej budwie s¹ prste, a mówi¹ wiêcej, ni na pierwszy rzut ka widaæ. Lubiê zreszt¹ takich te ludzi Czymœ pdbnym sta³ siê dla mnie ten akryl, prtret pamiêciwy w ciemnej zieleni. Najpierw g nie zauwa y³am i gl¹da³am z bliska, zaraz p wejœciu na piêtr, zwyczajnie zapminaj¹c perspektywie, raz tym, e brazy t jednak nie ksi¹ ki. Ale ju wtedy, z bliska w³aœnie, mi siê spdba³ wyznaczne linie d œrdka rzchdzi³y siê prmieniœcie na wszystkie strny pnadmetrweg p³ótna. Trchê przypmina³ t krnika, który cierpliwie, przez lata, rzeÿbi w drzewie swje œcie ki, a w których przecie nigdy siê nie zgubi Olœnienie przysz³ dpier póÿniej, gdy na przeciwleg³ej œcianie gl¹da³am wygranych. Ktœ mnie zaw³a³ i dwróci³am g³wê dla mnie t wyró nienie warte Grand Prix. Z perspektywy kilkunastu metrów zbaczy³em cœ nweg, jakby teg prtretu tam wczeœniej nie by³ ale nie mg³am g przecie przegapiæ? Knfuzja trwa³a kilka sekund. Oczy: alb w kularach Gucci, alb z pask¹ na bal karnawa³wy d Dlce a Gabbana. Obraz z jednej strny linearny jak mê czyÿni, z drugiej klisty jak kbiety. I zieleñ zaczê³a mieæ tak wiele dcieni. Zdecydwanie ten braz spdba³ mi siê najbardziej. Teraz s³w wygranych. Chyba mam ju dsyæ mê czyzn, którzy udaj¹ kbiety, i kbiet, które za wszelka cenê chc¹ byæ mêskie. Czy ktœ ju namalwa³ kwiaty, które wyrs³y na betnie? Genderqueer t cykl k³ 20 prac Lidii Krawczyk I Wjciecha Kubiaka. Na Bielskiej Jesieni zbaczy³am dwa p³ótna z teg cyklu: twarze kbiet, którym dklejn w¹sy (kwadratwy lej 195x195) raz mê czyznê ustylizwaneg na kbietê, w pdbnych rzmiarach. Niby ³adne, niby na czasie, niby takie dwa ne, niby prblematyczne, niby tlerancyjne, niby twarte taki przejaw swbdy i wyzwlenia. Niby ma dawaæ d myœlenia ale w³aœnie niby. A prawie, jak ju wiemy, rbi jednak wielk¹ ró nicê Nie pdbaj¹ mi siê te brazy, chæ faktycznie, cœ w sbie maj¹ i nie s¹ tuzinkwe. Nasz¹ w sbie wady, ale irytuj¹ i intryguj¹. A mój fawryt by³ inny. Nie wiedzia³am, e lepiej nie czytaæ wczeœniej pdpisów pd brazami, aby nie ulec zasugerwaniu tytu³em pracy. Wracaj¹c d literatury, trudn czytaæ ksi¹ kê, nie znaj¹c tytu³u. Ale wiersz, faktycznie, bez nieg byæ siê m e. I myœlê sbie, e za rk, na 39. Biennale Malarstwa, przyjdê ju z w³asnej wli, a nie w ramach bwi¹zkwych uczelnianych zajêæ. Mam tylk pytanie: dlaczeg Bielska Jesieñ kñczy siê w œrdku plskiej zimy, a nie trwa d wrzeœnia, przez paÿdziernik, d najwy ej p³wy listpada? Jesieñ t jesieñ. Kbieta t kbieta. Zima t zima. Mê czyzna t mê czyzna. Kwiaty na betnie nie wyrsn¹ adn¹ mc¹. I cœ jest jednak w czerwnym akrylu Pin up fruits: truskawki, u Andrzeja Wasilewskieg. A kbieta na plecach, w bia³ej pœcieli, któr¹ dstrzeg³ nasz klega, na zapmnianym przez wszystkich p³ótnie w rgu? Biedrnka ATH 2 KWIECIEÑ 2008
PO UDNIK 19 01 pewne kncerty zaczynaja sie gdy instrumenty sa juz dlzne Taka dpwiedÿ pada najczêœciej, gdy pytamy pchdz¹ceg z Krzeszwic pisarza. M e wydaæ siê t dziwne, kiedy p r z y p m n i m y, e C z y c z f i c j a l n i e zadebiutwa³ w 51. numerze ycia literackieg z rku 1955, bk Mirna Bia³szewskieg, B h d a n a D r z d w s k i e g, J e r z e g Harasymwicza i Zbigniewa Herberta. Wiadm, i debiut piêciu by³ zwiastunem nadchdz¹cych przemian plitycznych i k u l t u r a l n y c h, s t a ³ s i ê j e d n y m z najwa niejszych wydarzeñ literackich tamtych lat. Wiersze Czycza by³y jednak znane w krêgu Zwi¹zku Literatów Plskich ju na pcz¹tku lat 50, a histria teg debiutu sta³a siê niemal legend¹. M³dy Stanis³aw jak wspmina Adam W³dek, wielletni piekun K³a M³dych ZLP zg³si³ siê d K³a, przynsz¹c wiersze. P jakimœ czasie kaza³ siê jednak, e by³y t pezje Czes³awa Mi³sza z tmu Ocalenie, przemieszane z w³asnymi, nielicznymi utwrami. Wis³awa Szymbrska wtedy na W³dka wspminaj¹c t wydarzenie, pdkreœli³a, i cz³nkwie kmisji wcale nie zbesztali Czycza za t, wrêcz przeciwnie, znaczy³ t dla nich, e: t jest ch³pak, który czyta innych, niekniecznie rówieœników. e ch³pak czyta i wie c dbre. M³dy pisarz wykaza³ gust i czytanie i dalej za Szymbrsk¹: Widaæ by³, czeg chce d pezji. Patrzy³ siê na nieg jak na cz³wieka, który wie czym jest pezja wy szeg ltu. Czycz by³ uczestnikiem wielu innych wa nych wydarzeñ w literaturze plskiej, wystarczy wspmnieæ tutaj przyjaÿñ z Andrzejem Burs¹ i pœwiêcne jej pwiadanie And. C ciekawsze, Andrzej Barañski na pdstawie pwiadañ z tmu Nim zajdzie ksiê yc, nakrêci³ film Nad rzek¹, której nie ma. Zatem, dlaczeg autr Anda nie zdby³ s³awy, chæby prównywalnej z ppularnœci¹ jeg wspó³debiutantów? Aby dpwiedzieæ na t pytanie, wystarczy przeczytaæ kilka strn któregœ z tmów przy, b¹dÿ kilka wierszy, dla przyk³adu fragment Pawany: idê p tym brzegu eby teg bachra ju mi nie tak szlag trafi³ p tym piachu i gdzie na mi siê ta czerwna h, ch lera ma³ siê nie przewróci³em a acha I tyle tyleœmy siê a taka i czy te ta tak mi siê czy mi siê a tam bia³ Czycz pisa³ tak jakby nie chcia³ byæ zrzumiany. T fascynuje. Jeg pezja jest trudna, nawet jeœli pwiemy, e hermetyczna, t nie bêdzie w tym stwierdzeniu przesady. Czycz d¹ y³ w literaturze d perfekcyjneg dtwrzenia w³asneg ryginalneg spsbu mówienia. Zgdnie z myœl¹ Tadeusza Kantra Bycie artyst¹, t bycie w przdzie, autr Nie wierz nikmu wypracwa³ w³asne metdy zapisu jêzyka mówineg, plifnicznej narracji, muzycznej budwy utwrów literackich, u ywa³ hipertekstu, s³wem, wyprzedzi³ swj¹ epkê. Ten trudny FOTO: INTERNET Stanis³aw Czycz, Jeszcze jêzyk sprawi³, e Czycz by³ i jest niechêtnie czytany, wszak kt dziœ lubi siê wysilaæ? Ciê k dziœ jednznacznie stwierdziæ czy autr Pawany pzstawa³ na brze ach tzw. ycia literackieg z w³asneg wybru, czy jak stwierdza Dariusz Nwacki jeg pisanie p prstu siê nie pdba³. W bu stwierdzeniach jest ziarn prawdy. Pdczas pnad czterdziestletnieg pbytu na scenie literackiej Czycz nie napisa³ zbyt wiele, a nawet bardz ma³, wyda³: T³a (1957 pezje), Berenais (1960 pezje), Ajl (1967 pwiadania), Nim zajdzie ksiê yc (1970 pwiadania), Pawana (1977 pwieœæ), Wybór wierszy ( 1 9 7 9 ), And ( 1 9 8 0 pwiadania), Nie wiem c ci pwiedzieæ (1983 pwiadania), Nie wierz nikmu (1987 pwieœæ), Ajl i Lar (1996 pwiadania). Niektórzy naiwnie twierdz¹, e Czycz bêdzie dkrywany i kchany przez m³de pklenia czytelników. Ja myœlê jednak, i Czycz nie przestanie byæ pisarzem niszwym. Owszem, twórczœci autra Berenais pœwiêcna by³a Ogólnplska Sesja Literaturznawcza w jeg rdzinnych Krzeszwicach. Jeg twórczœæ jest ppularyzwana przez m³dych pisarzy i krytyków zwi¹zanych z czaspismem Ha!art. S¹ równie prace naukwe pdejmuj¹ce prblematykê dzie³ Czycza (pza licznymi artyku³ami w krakwskich gazetach, m.in. ksi¹ ka Jacka Rzmusa, W klicach arkadii Stanis³awa Czycza, zbiór wspmnieñ pisarzu zatytu³wany Stanis³aw Czycz mistrz cierpienia, pracwany przez Krzysztfa Liswskieg raz bszerny esej pt. Pdró d kresu ncy autrstwa Jana Marxa). G³ównym tematem pwiadañ i pwieœci Czycza wed³ug wielu krytyków jest m³dœæ, tak, ale wa niejszym tematem, wed³ug mnie, jest melanchlia, niem liwœæ mi³œci, czekanie na Gdta na pustym pernie zaszytym gdzieœ na pdkrakwskiej prwincji. M e i ma racjê Bgdan Rudnicki pisz¹c, e m³dzi czytelnicy przekrnie dwracaj¹ siê d zaakceptwanych, uznanych autrytetów. Szukaj¹ autrów swich, nie zaanektwanych przez starych. Tylk czy m³dzi czytelnicy szukaj¹? Ksi¹ ki Czycza nie s¹ wznawiane, ciê k dstaæ je w biblitekach, antykwariatach, nie mówi¹c ju ksiêgarniach. O Czyczu ma³ mówi siê w œrdwisku akademickim, ile siê mówi. A my m³dzi, jeœli ju rzmawiamy ksi¹ kach, t zdecydwanie czêœciej tematem knwersacji s¹ ksi¹ ki Chwina, Kapuœciñskieg lub te ksi¹ ki, c trzeba d egzaminu. M³dzi pisarze, wœród których pnæ Czycz jest ppularny, s¹ nieliczni, m³dych pszukuj¹cych czytelników jest jeszcze mniej. 29 czerwca 2007 rku minê³a jedenasta rcznica œmierci teg niezwykle ciekaweg pisarza. Pdczas tych wakacji uda³ mi siê zdbyæ wiêksz¹ czêœæ ksi¹ ek Czycza, a by³ t nie lada wysi³ek. Czytam, teraz ju trzeci raz œwietn¹ pwieœæ Nie wierz nikmu, znwu przeczyta³em j¹ inaczej ni pprzednim razem i znwu zauwa y³em ile pprzednim razem mi umknê³ Niesamwite uczucie Zachêcam d lektury, m e i Ty d³¹czysz d teg w¹skieg grna pszukuj¹cych czytelników. Rafa³ M³dysz Jeg twórczœæ t w literaturze, nie tylk plskiej, ale i œwiatwej, wartœæ bezwzglêdna. Czas jej nie skruszy, b zawsze bêd¹ czeka³y ludzi dramatyczne wybry, nadzieje i z³udzenia, i kniecznœæ rzpznania prawdy w zamêcie rzeczywistœci. A tym w³aœnie pisa³ Herbert a d œmierci. Nale y mu siê wiecznœæ, e rbi³ t tak piêknie. mówi³a Zbigniewie Herbercie Wis³awa Szymbrska. PATRZ C NA ŒWIAT PRZEZ IRONICZNE OKULARY HERBERTA Kñcem luteg, póÿnym pp³udniem, kiedy panwa³ ju pó³mrk, na deskach Ma³ej Sceny Teatru Plskieg w Bielsku- Bia³ej dby³ siê Panel dyskusyjny pœwiêcny pezji Zbigniewa Herberta. Nie dby³ siê t bez przyczyny, bwiem nic nie dzieje siê bez przyczyny... rk 2008 sta³ siê rkiem autra Pana Cgit. Wydawa³by siê, e tmiki pezji we wspó³czesnym œwiecie pkrywaj¹ siê craz wiêksza warstw¹ kurzu, s¹ mijane wzrkiem w biblitekach... A jednak tak nie jest, czym mgliœmy siê przeknaæ s³uchaj¹c chcia by wprwadzenia dra Marka Bernackieg, g³ówneg rganizatra sptkania z pet¹, który zacz¹³, cytuj¹c za Herbertem: We mnie jest p³mieñ który myœli.... Myœl ta twarzyszy³a zebranym a d kñca. Cztergdzinna walka z irnicznym przywódc¹ by³a wyzwaniem dla wytrwa³ych. Dla jednych by³a na zbyt krótka, bwiem dyskusja zawi¹zana u kñca panelu mg³aby trwaæ, trwaæ i trwaæ... Inni zaœ wydawali siê znu eni ci¹g³ym brniêciem w petyckie wizje Herberta. Œwiat autra Struny œwiat³a nie jest prsty w dbirze, jednak dziêki ró nrakim interpretacjm prelegentów stawa³ siê bli szy, mim t niejednznaczny. Mgliœmy siê tym przeknaæ s³uchaj¹c wyk³adwców uniwersyteckich, plnistów bielskich liceów jak i studentek plnistyki. UKÙADAÙA SWE WÙOSY Ukùadaùa swe wùsy przed snem i przed lustrem trwaù t nieskñczenie dùug miædzy jednym a drugim zgiæciem ræki w ùkciu mijaùy epki z wùsów wysypywali sie cich ýlnierze drugiej legii zwanej Augusta Antniniana twarzysze Rlanda artylerzyúãi spd Verdun mcnymi palcami upewniaùa glrie nad swjà gùwà trwaù t tak dùug ýe kiedy wreszcie rzpczeùa swj rzkùysany marsz ku mnie serce mje tak dtàd psùuszne stanæù i na skrze pjawiùy sie grube ziarna sli Zbigniew Herbert Na pierwszy gieñ psz³a, jak zwykle t bywa, prf. ATH dr hab. Anna Wêgrzyniak. Jak mi³œniczka Herberta zaprezentwa³a, wychdz¹c czywiœcie pza ramy czaswe, bardz ciekaw¹ interpretacjê wiersza Ptwór Pana Cgit, ukazuj¹c brak harmnii we wspó³czesnym œwiecie. Klejnym interpretatrem by³ przedstawiciel duchwieñstwa, ks. dr Leszek ysieñ. Pruszy³ n temat bardz aktualny i kntrwersyjny. Któ bwiem nie zastanawia siê nad relacj¹: Kœció³ - Bóg? O cncie w rzumieniu herbertwskim pwiedzia³a, jak na klasyczn¹ plnistkê przysta³, mgr Ewa Szymanek-P³aska. Natmiast wraz z mgr Krzysztfem P³atkiem, pedaggiem i krytykiem literackim, udaliœmy siê w egzystencjaln¹ niemal pdró d Rvig. Czy tylk ma³eg miasteczka we W³szech, czy te celu naszeg ycia? (ci¹g dalszy na str. 7) KWIECIEÑ 2008 ATH 3
RÓWNOLE NIK 49 48 CZ OWIEK W OBLICZU ZAG ADY I POCZUCIA WINY (ci¹g dalszy ze str. 1) W³aœnie z mim zaintereswaniem histri¹ jest zwi¹zany wybór utwru którym chcia³bym kilka s³ów napisaæ. Mianwicie zaintrygwa³y mnie pwiadania Tadeusza Brwskieg. Nie chcê jednak mawiaæ w tym miejscu jeg pwiadañ znanych ze szk³y i znajduj¹cych siê w kannie lektur. Prtret przyjaciela jest w³aœnie tym pwiadaniem, któremu chcia³abym przyjrzeæ siê bli ej. Brwski pœwiêci³ ten utwór pamiêci sweg przyjaciela Andrzeja Trzebiñskieg. Sam tytu³ utwru jest trchê zastanawiaj¹cy, gdy p przeczytaniu utwru dwiadujemy siê m.in. e Brwski nie zna³ Trzebiñskieg zbyt dbrze a nawet nie za bardz lubi³. Autr wyra a siê nastêpuj¹c: w yciu jeg bra³em udzia³ przypadkwy i nietrwa³y, tyle tylk, e wiedzia³em jak siê nazywa, e przyjaÿni³em siê z nim i e g znielubi³em. Czytaj¹c t zdanie musi nasun¹æ siê pytanie dlaczeg Brwski zatytu³wa³ swój utwór w³aœnie Pwrót Przyjaciela. W pewnym sensie dpwiedzi¹ m e byæ inne zdanie z pcz¹tku pwiadania: ( ) narysujê sylwetkê cz³wieka z mjeg pklenia. Które djrzewa³ w trudnych, grzkich latach 1 wjny. Tak wiêc m³dzi ludzie, którym przysz³ wchdziæ w drs³œæ w latach wjny, stanwili sweg rdzaju wspólntê dtkniêt¹ tym samym dœwiadczeniem wjny. Z pewnœci¹ mieli wiele planów i marzeñ raz celów, które chcieli w swym yciu si¹gn¹æ. ycie sta³ przed nimi twrem i mgli realizwaæ swe marzenia. Pgl¹d ten w szczególnie krutny spsób zmieni³ wybuch wjny. Dtychczaswe ycie i plany na przysz³œæ leg³y w gruzach. Pamiêtny 1 wrzeœnia 1939 sprawi³, e stali siê sbie jeszcze bli si. W Mmcie rzpczêcia wjny mieli niespe³na p dwadzieœcia lat, a niektórzy ju wtedy zmuszeni zstali zakñczyæ swe ycie. Wtedy t te zaczêli decydwaæ swym lsie. Jedni wybrali walkê z wrgiem licz¹c siê z tym, e mg¹ straciæ ycie. Inni pstanwili za wszelk¹ cenê przetrwaæ d kñca wjny. T w³aœnie ni byli gtwi zrbiæ wszystk, by caliæ swe ycie. Czy wiedzieli i byli œwiadmi teg, e ich ycie bêdzie ksztwaæ nieraz inne ludzkie istnienia? Ddaæ jeszcze nale y dlaczeg Brwski wspmina sweg przyjaciela. Pwód jest prsty. Pewneg dnia przechadza siê p Nwym Œwiecie i widzi fragment muru, a pza nim tablicê upamiêtniaj¹c¹ ludzi, którzy zginêli w egzekucji publicznej. W czasie wjny egzekucje takie by³y niemal nrmalnym jeœli w góle tak m na siê wyraziæ. Zginê³ w nich wiele setek tysiêcy ludzi. Brwski widzi równie zwiêd³e kwiaty i szarfy d wieñców, które z³ y³ ktœ, by uczciæ pamiêæ fiar. Widzi równie ludzi, którzy mijaj¹ t miejsce. Wiêkszœæ z nich nie zwraca na tablicê wiêkszej uwagi. Niektórzy uchlaj¹ wprawdzie kapelusza lub czapek, ale widaæ, e czyni¹ t tylk mechanicznie i tak naprawdê nie zdaj¹ sbie sprawy ze swych gestów. Tylk pb ne kbiety egnaj¹ siê i szepc¹ s³wa, których treœæ trudn zrzumieæ. Tutaj nasuwa siê refleksja dtycz¹ca wspó³czesneg cz³wieka, cz³wieka XXI wieku. Jest n zajêty tysi¹cem ró nych spraw, ci¹gle gdzieœ biegnie, d czegœ d¹ y. Deficyt czasu jest jeg najwiêkszym prblemem, z którym ci¹gle walczy, ale statecznie i tak z góry jest skazany na klêskê. Czy wspó³czesny cz³wiek dstrzega takie miejsca, takie w³aœnie tablice upamiêtniaj¹ce ludzi, takich jak n, których ycie przerwa³ brutalnie pcisk z karabinów wymierznych w nich tylk dlateg, e znaleÿli siê w niew³aœciwym czasie i w niew³aœciwym miejscu? Wart w takich w³aœnie miejscach zatrzymaæ siê, przystaæ na chwilê, nie myœleæ naszych cdziennych sprawach, a pmyœleæ w³aœnie tych, których w³aœnie tutaj sptka³ kres ycia. Ci ludzie na pewn nie chcieli umieraæ, ale mim, e nie walczyli z wrgiem na frncie, ani nie byli pwstañcami, t ddali ycie by pklenia, które przyjd¹ p nich mg³y siê cieszyæ wln¹ jczyzn¹. Wracaj¹c jednak d treœci pwiadania. Brwski pisze, e pró ni g z Andrzejem spsób walki z kupantem. Brwski wierzy³ w sens walki pœredniej przez naukê i pezjê. Andrzej by³ bardziej cz³wiekiem dzia³ania, czynu. Dla ratwania jczyzny, bez chwili wahania przuci³ studia uniwersyteckie raz pracê magistersk¹. Te w³aœnie dzia³ania, dbrwlne zrezygnwanie ze swych planów i marzeñ, by³ najwiêkszym przejawem jeg bezgraniczneg patrityzmu. Dzisiaj s³w patrityzm trzeba chyba na nw wprwadziæ d pwszechneg u ytku, gdy jest n g³ównie u ywane przy bchdach Œwiêta Niepdleg³œci, czy te przy kazji bchdów klejnych rcznic wybuchu II wjny œwiatwej. Tymczasem prawdziwym patrit¹ trzeba byæ przede wszystkim ka deg zwyk³eg dnia, a nie tylk pdczas œwi¹t nardwych. Patrityzmu nie da siê nauczyæ w szkle, chcia m e na byæ pmcna w zaszczepieniu idei patritycznych w sercach m³dych Plaków. Patrityzmu musi uczyæ rdzina i musi n wynikaæ z wewnêtrzneg przeknania, e Plska jest mim dmem, mj¹ jczyzn¹. Tadeusz i Andrzej czêst spierali siê na temat pgl¹dów na walkê uratwanie jczyzny. Najwa niejsze jest jednak t, e te pgl¹dy mieli. Ka dy z nich mia³ inna wizjê ratunku Plski z r¹k przeœladwcy. Czêst te wizje sprawia³y, e bardz gwa³twnie siê k³ócili. Brwski d³ug nie móg³ wybaczyæ Andrzejwi, e da³ siê urzec idei plskieg faszyzmu i wst¹pi³ d Knfederacji Nardu. Na zarzuty Tadeusz dpwiada³ s³wami: Jeœli nawet b³¹dzê t s³usznie b³¹dzê. Nad tymi s³wami m na na chwil¹ siê zatrzymaæ. Brwski i jeg przyjaciel mieli kreœlne cele, kreœlne pgl¹dy. Nie byli ludÿmi którym jest wszystk jedn. Objêtnœæ jest bardz z³a, pdbnie jak ludzie bierni, którzy nie maj¹ w³asneg zdania, w³asnej pinii. A zdarza siê czêst, e t ni najg³œniej krytykuj¹ tych, którzy maja na tyle dwagi, by publicznie przedstawiæ innym swe pgl¹dy, swe zapatrywania na ró ne sprawy. Dbrym przyk³adem bêd¹ wybry. T w³aœnie wtedy najlepiej krzystaæ z demkracji i praw jakie nam daje. Ilu ludzi pzstaje bjêtnych? Jaka jest frekwencja? Czêst t w³aœnie ni s¹ grup¹ która jest najg³œniejsza w krytyce. Jednak zapminaj¹ ni, e winê za zaistnia³¹ sytuacjê pwinni przypisaæ w wiêkszœci sbie. Zawsze wart jest mieæ w³asne zdanie, w³asn¹ pinie i wed³ug nich pdejmwaæ dzia³ania. Nie zawsze nasze decyzje maj¹ byæ s³uszne, cz³wiek ma praw zb³¹dziæ, ale trzeba pamiêtaæ bardz m¹drych s³wach, wypwiedzianych bardz dawn temu, przez Knfucjusza: Prawdziwym b³êdem jest b³¹d ppe³niæ i nie naprawiæ g. Gdy drgi Tadeusza i Andrzeja rzesz³y siê, Brwski wspmnia³ sweg przyjaciela. Jak pisze, wspmnia³ g przede wszystkim w bzie i pdczas drgi d nieg ( ) kiedy jecha³em dusz¹c siê w szczelnie zabitym wagnie d Oœwiêcimia i kiedy tam, pdczas d³ugich zimwych ncy, wychdzi³em aby ppatrzeæ na gwiazdy i na przeci¹gaj¹c¹ przez nieb smugê ludzkieg dymu z krematrium. Zw³aszcza kñcówka teg cytatu brzmi przera aj¹c. C grsza, ma t jeszcze bardziej przera aj¹cy wydÿwiêk, gdy tak czêst histria jest fa³szwana i zamazywana. Nie m na przecie pzstaæ bjêtnym, kiedy s³yszy siê, e bóz w Oœwiêcimiu by³ plskim pmys³em, by wyniszczaæ inne nardy. Takie stwierdzenia zw³aszcza ze strny niektórych zachdnieurpejskich mediów s¹ bardz czêste. Przynsz¹ ne wiele bólu zw³aszcza nam, Plakm, szczególnie tym sbm, którym uda³ siê prze yæ piek³, jakie zgtwali im naziœci. C wiêcej s¹ sby, które wyznaj¹ pgl¹d, e ca³y hlcaust, bzy œmierci, s¹ tylk wymys³em i w rzeczywistœci nigdy nie istnia³y. Byæ m e nigdy nie by³y ne w Auschwitz Birkenau, gdy myœlê, e p takiej wizycie sby te na pewn d³u ej zastanwi³yby siê, nim pwiedzia³yby cœ, c znów skrzywdzi wiele sób. Tych które zginê³y i ich bliskich, którzy yj¹. Opwiadania Brwskieg kñczy scena, gdy pznaje n szczegó³y uœmiercania wiêÿniów przez gestapwców. Opwiada mu je Stanis³aw, a s¹ wstrz¹saj¹ce. Na Pawiaku, gdzie przetrzymywan wiêÿniów przed egzekucj¹, zdejmwan z nich ubrania, a dawan im papierwe kszule. Pnadt, eby ca³a egzekucja wygl¹da³a bardziej estetycznie, skazañcm rbin zastrzyki, by nie szarpali siê w wiêzach. W³aœnie ten fragment pwiadania jest jednym z najbardziej wstrz¹saj¹cych. Jest tak dlateg, e Brwski nie pisuje w nim zdarzeñ, które mia³y miejsce w jakiejœ zamierzch³ej przesz³œci, ale pisze tym, c zdarzy³ siê zaledwie k³ piêædziesi¹t lat temu. Dla m³deg pklenia we szeœædziesi¹t lat, dziel¹ce nas d tamtych straszliwych wydarzeñ t bardz du. Jednak dla histrii ten kres czasu jest zaledwie chwil¹. Nieraz zastanawia³em siê, pewnie pdbnie jak miliny ludzi, jak w œrdku Eurpy mg³ djœæ d takich krutnych zbrdni? Jak t m liwe, by grupa ludzi, których umys³y by³y ska ne zbrdnicz¹, nazistwsk¹ idelgi¹ zd³a³a panwaæ umys³y milinów swych rdaków w kraju tak wyskim pzimie cywilizacyjnym, jak Niemcy? Dlaczeg nikt nie prtestwa³, dlaczeg tak wiele milinów ludzi musia³ zgin¹æ? Wiele z tych pytañ pzstanie na pewn bez dpwiedzi. Trzeba jednak mieæ je stale na uwadze, stale nich pamiêtaæ. Niech wydarzenia z czasów drugiej wjny œwiatwej bêd¹ przestrg¹ dla nas i dla przysz³ych pkleñ, by nigdzie na œwiecie nie dsz³ d takich straszneg updlenia cz³wieka przez cz³wieka. Opwiadanie jest stwierdzeniem autra: Ilekræ przechdzê k³ teg rudaweg, strzaskaneg muru, wydaje mi siê, e jestem winny ja i my wszyscy, e yjemy. Tutaj nasuwa mi siê pewneg rdzaju skjarzenie. Chcia³bym wpierw przedstawiæ pewna teriê. Brwski mówi³ winie swjej i tych, którzy prze yli. Ja natmiast spróbujê przedstawiæ w³asn¹ interpretacjê. Byæ m e d zakñczenia wjny, ka de nw nastaj¹ce pklenie rdzi siê z pewnym bci¹ eniem i win¹ w stsunku d tych, którzy dla nas pœwiêcili swje ycie. Brwski nie pdaje spsbu jak w¹ winê zmazaæ. W religii chrzeœcijañskiej t chrzest g³adzi grzech pierwrdny, z którym ka dy przychdzi na œwiat. Chrzest zaciera ten grzech, wiêc byæ m e tak e i nam ptrzeba tak e takieg swisteg chrztu, który zg³adzi nasz¹ winê. C m e byæ dla nas ludzi wspó³czesnych takim chrztem? Na t pytanie ka dy musi dpwiedzieæ sbie sam i znaleÿæ swój spsób zmazania winy. Jednym z takich spsbów m e byæ ywa pamiêæ wydarzeniach z przesz³œci, ale przede wszystkim uczynienie teg, c tylk bêdzie w naszej mcy, by nikt nie musia³ ju nigdy prze ywaæ takieg kszmaru, jaki by³ udzia³em ludzi pdczas II wjny œwiatwej. Wtedy t na chwilê Ziemia pgr¹ y³a siê w mrkach niezmierznej nienawiœci wzglêdem drugieg cz³wieka. Uczyñmy wszystk by t siê nie pwtórzy³, a wtedy nasza wina zstanie zmazana, a d³ug wzglêdem tych którzy ddali swe ycie sp³acimy. Wjciech Œliwa 1 Wszystkie cytaty pchdz¹ z pwiadania T. Brwskieg Pt: Pwrót przyjaciela zamieszczneg w ksi¹ ce Utwry wybrane Tadeusz Brwski pracwanej przez Andrzeja Wernera; z serii Bibliteki Nardwej. ATH 4 KWIECIEÑ 2008
ZRODZI A SIÊ Z PASJI DO PODRÓ Y I FOTOGRAFOWANIA EPIZOD I Dsta³am zaprszenie na wernisa d bielskieg BWA. Nrmalnie w takiej sytuacji lecê jak na skrzyd³ach, ale tym razem - sesja- trzeba t przemyœleæ. Dla upewnienia wysy³am sms-a:,,czeœæ Kamil. Jak wernisa? Mam przyjœæ?. Telefn w mjej trebce zawibrwa³ wes³,, PrzyjdŸ, wart. T idê! EPIZOD II Siedzimy na czerwnej sfie. Wpatruj¹c siê w mistyczne ftgrafiê, cieszymy siê, e nie musimy udawaæ, e siê nam pdba. W k³ unsi siê zapach kadzide³ek. Ewa Saj snuje pwieœci magicznych drzewach, œwi¹tyniach, pdró ach z plecakiem bez terminarza w g³wie. EPIZOD III Malwnicza ul. Bracka w Krakwie. Pgr¹ na w mgle wieczru, wyczekujê na artystkê przed kawiarni¹. Nagle, z walu m awki i pó³œwiat³a, wy³ania siê drbna pstaæ kbieca. Wymiana uœmiechów, wchdzimy d œrdka. Mnika Zaj¹c: Z teg, c zabserwwa³am Twja wystawa,,mc mieszka w kamieniach i drzewach cieszy siê pwdzeniem. Czy m na tutaj mówiæ bustrnnej satysfakcji? E w a S a j : G a l e r i a B i e l s k a B WA j e s t rzpznawalna w ca³ej Plsce, cieszy siê du ym presti em z uwagi na atrakcyjnœæ prezentwanych wystaw, dlateg te m liwœæ wystawienia w niej w³asnych prac, t ju jest dla mnie du a satysfakcja. Pza tym bardz dbra wspó³praca z Galeri¹ przy r g a n i z a c j i s a m e j w y s t a w y, t w a r t œ æ i zaanga wanie pracwników n i przede wszystkim pani dyrektr Agaty Smalcerz pwduje, e bêdê chêtnie wraca³a myœlami d Bielska. Czy mg³abyœ tutaj szukaæ inspiracji d stwrzenia wystawy? Bielsk t dbre miejsce dla ftgrafa? Zdecydwanie tak, ma swój klimat, du e wra enie-z t¹ swj¹ mngœci¹ ma³ych galeriizrbi³a na mnie starówka. Jest tam wyczuwalny spkój, czyli pierwiastek bardz pmcny w ka dej pracy twórczej. Gdybym przyjecha³a tu na wakacje, czyli mia³a czas t z pewnœci¹ zaczê³abym ftgrafwaæ. Pjêcie czasu ma dla mnie, trchê dmienny wymiar d teg, w jaki traktuje siê g zwyczajw. Czas rzumiem, jak pewn¹ twartœæ umys³u i gtwœæ na przyjêcie nwych dznañ, na uruchmienie swisteg widzenia. Stan ten jest si¹galny dla mnie, gdy uwalniam siê d cdziennych bwi¹zków. Dlateg ftgrafujê g³ównie na wakacjach, w pdró y Masz ju na swim kncie kilka sukcesów, chæ ftgrafujesz d niedawna. Jak rzpczê³a siê Twja przygda z aparatem w rêku? Czym dla Ciebie jest ftgrafia: spe³nieniem, spsbem na ycie, zabaw¹? P studiach zaczê³am pracwaæ, jak dziennikarz póÿniej EWA SAJ jak szef prmcji rzg³œni radiwej. Zajmwa³ mi t mnóstw czasu. Zaczê³y pjawiaæ siê prblemy z wygspdarwaniem urlpu na wyjazdy, a pniewa ceniê sbie wlnœæ, wiêc szuka³am czegœ, c mnie nie bêdzie granicza³. Przuci³am regularn¹ pracê i pzwli³am sbie na t, aby t pasja by³a dla mnie drgwskazem. Uwielbiam byæ w drdze, lubiê nclegi w htelach, cdziennie inny zapach i smak prannej kawy wypijanej na craz t innej szerkœci gegraficznej, lubiê nwe miejsca, t w³aœnie ne inspiruj¹ mje ycie, daj¹ twórcz¹ energiê, wprst nakazuj¹ mi pwiadaæ nich. FOTO: EWA SAJ A nie znam lepszeg spsbu d ftgrafii na przekazanie emcji. Kiedyœ, jak zwykle dbiera³am zdjêcia d ftgrafa. Facet spjrza³ na nie i zapyta³ mnie, czy t na knkurs? Jakœ nie myœla³am tym, aby pddawaæ mje ftgrafie cenie specjalistów. Ale d teg pytania wszystk siê zaczê³. Ze S³wacji wróci³am ze srebrnym medalem FIAP, zaczê³am rbiæ wystawy. Jednak g³ówn¹ ide¹ mjej pracy by³ i jest dkrywanie œwiata przed ludÿmi, którzy nie mg¹ z ró nych przyczyn w nim uczestniczyæ w taki spsób, jaki dany jest mnie. Ftgrafia sta³a siê mim alternatywnym œwiatem, w którym funkcjnuje siê pza czasem, w pe³ni dnajdujê siê w tym œwiecie i traktujê g znacznie pwa niej ni tylk zabawê. Jaki jest œwiat ze zdjêæ Ewy Saj? Pszukujê przestrzeni, które maj¹ swjeg ducha. Odnajduje g w ró nych miejscach, czasami w takich jak Angkr innym razem w przyrdzie, jeszcze innym w gwarnym miasteczku. Fascynuje mnie równie cz³wiek, szczególnie wymieraj¹ce ju plemina dzikich nietkniêtych cywilizacj¹. Ludzie, którzy yj¹ zgdnie z tradycj¹ swich pradziadów. W bielskiej galerii wystawiasz zdjêcia z Angkru. Jak wygl¹da Azja P³udniw-Wschdnia w czach Eurpejki? Jak wygl¹da³a Twja praca d kuchni? W samym Angkrze spêdzi³am 8 dni, ale pdró trwa³a pó³ rku (Tajlandia, Kambd a, Las, Wietnam, Malezja, Indnezja, Papua Nwa Gwinea, Singapur). Szuka³am miejsc, które mówi¹ d mnie swimi kszta³tami i barwami. By³ ich wiele, ale Angkr t na pewn numer I. Najwiêksze prblemy mia³am tam ze œwiat³em, s³ñce przez niemal ca³y dzieñ œwieci tak str, e nie spsób wyknaæ dbr¹ ftgrafiê, bardz szybk wschdzi i szybk zachdzi. Niewiele czasu jest na t, aby przy ³agdnym œwietle wydbyæ kszta³ty kamieni, drzew Wiedz¹c, e czasu niewiele, a kmpleks ptê ny, w ci¹gu dnia w pal¹cym bezlitœnie s³ñcu szuka³am miejsc, kadrów mich ftgrafii, by wieczrem wróciæ, d nich. Angkr jest parkiem archelgicznym ddalnym d strefy mieszkalnej k i l k a n a œ c i e k i l m e t r ó w. C d z i e n n i e pknywa³am tê dleg³œæ na rwerze. Plany na przysz³œæ - te bli sze i dalsze. Aktualnie przygtwujê klejn¹ wystawê, Smak Czerwny w tarnwskim BWA (wernisa 15 luteg 2008). Tym razem bêd¹ t prtrety sób, które sptka³am na swjej drdze. Ludzi, którzy w jakiœ spsób wp³ynêli na mój spsób dbierania œwiata. yj¹cych w zgdzie z natur¹, i w³asn¹ pasj¹, pgdznych ze œwiatem, pe³nych energii, zadwlnych z siebie. W takich sptkaniach dkrywam sens swjej pracy, czerpiê z niej przyjemnœæ. Pracujê równie nad cyklem ftgrafii Realizm Magiczny, t z klei baœniwe brazy przywiezine z Meksyku, Gwatemali i Hndurasu. Jeœli chdzi dalsze plany, t bezpœredni p letniej limpiadzie planuje kilkumiesiêczn¹ wyprawê d Chin. W Twich zdjêciach uderza symbiza natury z kultur¹, wyp³ywa z niej harmnia i spkój. Tak sam jest z Twim yciem? ycie jest bardz krótkie, dlateg trzeba rbiæ t, c daje nam satysfakcjê. Staram siê uciekaæ d mdelu zabieganeg ycia, yæ w zgdzie ze sb¹, maj¹c czas dla rdziny, przyjació³, czas na ftgrafwanie, jgê i pdró e. Tylk wtedy mgê dnaleÿæ w sbie wewnêtrzny spkój i czuæ, e naprawdê yje. EPIZOD IV PO UDNIK 19 01 Wieszam na drzwiach swjeg pkju plakat z wystawy Ewy Saj. Przygl¹daj¹c siê czarn-bia³ym refleksm s³ñca, têsknie d œwiata buddyjskich œwi¹tyñ, w których spkój i mc przenikaj¹ siê nawzajem. Rzmawia³a Mnika Zaj¹c KWIECIEÑ 2008 ATH 5
RÓWNOLE NIK 49 48 CO MA WSPÓLNEGO BESTIA Z ZUP Z TOREBKI? Nie lubimy siê baæ naprawdê, ale za t lubimy siê baæ na niby. Nie lubimy kazywaæ strachu, nie lubimy, gdy ktœ nas nazywa tchórzem, jednak lgniemy d literatury grzy, gl¹damy hrrry, wreszcie gramy w gry wide, które t maj¹ najwiêksz¹ si³ê ddzia³ywania na nasz umys³, pprzez kana³ wizualny i swj¹ interaktywnœæ. C nam daje sztucznie stymulwany strach, dlaczeg lubimy baæ siê na niby, skr unikamy sytuacji wyw³uj¹cych w nas prawdziwy strach? Dœæ interesuj¹cej i, wydaje siê wyczerpuj¹cej isttê prblemu dpwiedzi, udzieli³ Stephen King: U³uda strachu sama w sbie daje ujœcie lêkm, jest niczym przeciêcie 1 nabrzmia³eg wrzdu.... M na by rzec, i w pewnym sensie karmimy siê substytutem czegœ, czeg, tak na prawdê chcemy dœwiadczaæ jak najmniej p t, by dknaæ sweg rdzaju czyszczenia swjeg umys³u z nagrmadznych tam fbii i lêków, strach z ekranu telewizra i z zapisanej kartki dzia³a niczym katharsis. Pmaga nam te w jakimœ stpniu swiæ siê ze strachem realnym, jeœli w góle m na mówiæ czymœ takim, jak swajanie strachu. Ma³ teg, dziêki sztucznemu strachwi ujarzmiamy demna, który drzemie w ka dym z nas. I znów pw³am siê na s³wa Kinga: Hrrr pci¹ga nas, pniewa wyra a w spsób symbliczny rzeczy, których lêkamy siê, by tak rzec, w spsób bezpœredni. Daje nam szanse wykrzystania( tak, w³aœnie, wykrzystania, a nie wykrzenienia) emcji, które sp³eczeñstw nakazuje nam trzymaæ w ukryciu. Film grzy pzwala nam, pœredni, na dewiacyjne, 2 antysp³eczne zachwania. King pisze filmie, a przecie film grzy tylk pkazuje krucieñstw, literatura z a l e d w i e j e p i s u j e, p p r z e z dw³ywanie siê d naszej wybraÿni, gra vide i pkazuje, i pzwala nam czyniæ krucieñstw, b¹dÿ te je zwalczaæ. Gra vide najsilniej na nas ddzia³uje, b jest interaktywna, za pmc¹ kntrlera m emy ingerwaæ w œwiat przedstawiny i zanurzyæ siê w nieg g³êbiej, ni t siê dzieje w przypadku filmu. Z widza zmieniamy siê w bhatera, wczuwamy siê, a c za tym idzie, ³atwiej nas wystraszyæ, b trudniej nabraæ d gry dystansu, gdy przecie t my biegamy p przymglnym miasteczku, nerww wypatruj¹c czegœ przemykaj¹ceg na skraju widzenia, t my dpieramy ataki zmbie w w¹skim krytarzu starej rezydencji, trw ¹c siê, czy aby nie zabraknie nam za chwilê amunicji. Bhater gry jest jedynie nasz¹ wirtualn¹ prjekcj¹, t d nas zale y, czy uda mu siê (a m e nam?) wyjœæ ca³ z presji i nie str¹ciæ gdzieœ p drdze g³wy, cklwiek mia³ by t znaczyæ. Urywamy g³wy, nam urywaj¹ g³wê, rzrywamy na strzêpy, sami jesteœmy rzrywani, gl¹damy krew, flaki, kaleczne zw³ki, s³yszymy wyw³uj¹ce ciarki charkty, z³wieszcze szepty, krczymy klaustrfbicznymi krytarzami starych piwnic, ale na niby. Kszmaru dœwiadczamy pœredni, bestie w nas tkwi¹c¹ karmimy strachem z trebki, a ta najad³szy siê, przewraca siê na drugi bk i zasypia. Nie twierdzê, e gdyby nie gry, filmy i literatura grzy, t w pewnym mmencie, nie wytrzymuj¹c, zaczêlibyœmy biegaæ p ulicy z siekier¹, ale jednak cœ w tym jest. Hrrr jest ppularny, jest na nieg zaptrzebwanie, wystarczy spjrzeæ na listê filmów, czy gier, które ukaza³y, b¹dÿ uka ¹ siê niebawem, spra czeœæ z nich t hrrry, a tylu ludzi na raz nie m e siê p prstu myliæ. SAMOTNI POŒRÓD CIEMNOŒCI W REZYDENCJI Z A By w góle mówiæ straszeniu w grach, nale a³by dknaæ pewneg rzró nienia. Jest wiele mrcznych gier, ale nie wszystkie strasz¹. Gatunek, który pwsta³ z myœl¹ straszeniu graczy t survival hrrr i t na nim siê skupiê. Wychdzê z za³ enia, e nie wart braæ pd uwagê gier czy t starych, które mia³y zbyt umwn¹ grafikê, eby móc nas wystraszyæ, czy takich, które, wszem, peruj¹ hyd¹, grtesk¹, s¹ mrczne, ale nie strasz¹, b bhater jest w nich zbyt ptê ny, i t n jest ³wc¹, a nie zwierzyn¹. Survival hrrr, jak sama nazwa wskazuje, t hrrr, w którym walczymy przetrwanie, t na nas pluj¹. Pwstanie teg gatunku zawdziêczamy Infgrames i ich Alne in the dark z rku 1992, która t jak pierwsza perwa³a œrdwiskiem trójwymiarwym i mia³a œrdki, aby wyw³aæ w graczu uczucie lêku, wczeœniej, jak ju STRACH NA NIBY wspmnia³em, grafika w grach, nawet tych usi³uj¹cych nas straszyæ, by³a zbyt umwna i mg³a nas c najwy ej rzœmieszyæ. Klejnym krkiem milwym w tym gatunku by³ Resident Evil Capcmu z rku 1996. Intr nagrane z udzia³em aktrów, znakmita jak na tamte czasy grafika, puszczna psiad³œæ pœród lasu i cz³nkwie ddzia³u specjalneg dkrywaj¹cy przera aj¹cy eksperyment i jeg skutki krcz¹ce leniwie p dmstwie. Szybk dkrywaj¹ te, e zaczyna brakwaæ im amunicji... N i d teg mmentu zaczê³ siê digitalne straszenie na ca³eg, b temat chwyci³. HORROR HORROROWI NIE RÓWNY, CZYLI DWIE SZKO Y STRASZENIA Zasadnicz straszenie gracza m e siê dbywaæ w dwjaki spsób- alb uderza w nas ds³wnœæ, alb symblicznœæ. Innymi s³wy alb straszy nas t, c m emy zbaczyæ, alb t, czeg zbaczyæ nie m emy. Gry z gatunku survival hrrr wykrzystuj¹ bie metdy, st¹d te nale y sbie uœwiadmiæ, e w brêbie teg gatunku gier wyszczególniæ nale a³by dwa pdgatunki. Pierwszy z nich, ten peruj¹cy ds³wnœci¹, jest bardziej nastawiny na akcjê, wiêc pzwlê sbie nazwaæ g p prstu actin survival hrrrem, zaœ drugi, jak e mierzy raczej w klimaty bardziej psychlgiczne, niech nsi mian psych survival hrrru. Jak e nazwa survival hrrr nie drbi³a siê jeszcze plskieg dpwiednika, u y³em wyrazów zap ycznych z jêzyka angielskieg, który d kreœlania terminlgii z zakresu bran y elektrnicznej rzrywki nadaje siê du lepiej. Dwa pdgatunki, a wiêc i dwa dmienne pdejœcia d straszenia, inne metdy, chwyty i œrdki, inaczej rz³ ne prprcje, inaczej knstruwany bhater, dmienne jeg sytuwanie wzglêdem przestrzeni. Bardziej brazw rzecz ujmuj¹c: actin survival hrrr zwalisty, dbrze wyszklny cz³nek grupy d zadañ specjalnych prze³adwa³ sweg shtguna i str nie stawiaj¹c ngi na nierównych stpniach, zszed³ d s³ab œwietlnej piwnicy. By³ cich, za cich, wyraÿnie cœ tu nie gra³. Na drugim kñcu zagracneg pmieszczenia djrza³ drzwi i pcz¹³ zmierzaæ w ich kierunku, mia³ szczêœcie, e brñ trzyma³ w pgtwiu, b z sufitu, tu przed nim, zeskczy³ brzydliwy, ksmaty, wielkœci ma³eg fiata paj¹k. Nerwwe celwanie w jeg brzydliwy ³eb, strza³ i zielna maÿ bryzgaj¹ca p œcianie kñcz¹ tê scenê. psych survival hrrr drbna, niepzrna dziewczyna z niejasn¹ p r z e s z ³ œ c i ¹ i n ê k a j ¹ c y m i j ¹ halucynacjami zacisnê³a d³ñ na metalwym prêcie i œpiesznym krkiem zbieg³a z przymglnej alejki p schdach d piwnicy. By³ ciemn, drzwi nie wiedzieæ czemu siê zatrzasnê³y. W³¹czy³a latarkê i zaczê³a nerww miataæ snpem œwiat³a pmieszczenie. Stare meble rzuca³y z³wieszcze cienie, na œcianie widaæ by³ œlady zaschniêtej krwi, wiatr prusza³ zardzewia³¹ kiennic¹. I by³ tu cœ jeszcze, cœ szeptaj¹ce jakieœ niezrzumia³e s³wa i pe³zn¹ce pwli w strnê dziewczyny. I wtedy budzi³a siê w swim ³ó ku, w mieszkaniu numer 44 przy ulicy... Mim pewnych zasadniczych ró nic ba pdgatunki pieraj¹ siê na tych samych zrêbach, maj¹ wspólne fundamenty, dpier na wyskœci parteru i wy ej ich œcie ki rzbiegaj¹ siê. WIRTUALNY BOHATER PRZED U ENIE GRACZA W œwiecie wirtualnym naszym reprezentantem jest bhater gry. Nie jest n czywiœcie tylk zlepkiem pikseli i tekstur, zazwyczaj gra sknstruwana jest tak, i dwiadujemy siê kierwanej przez nas pstaci pewnych isttnych faktów, twórcy gry twrz¹ pewien zarys sbwœci bhatera raz wik³aj¹ g w pewn¹ fabularn¹ intrygê, a my, jak gracze, wcielamy siê w pewn¹ rlê, przyjmujemy pewne przyjête przez prgramistów za³ enia i staramy siê pmóc bhaterwi rzwi¹zaæ prblem. Na tym sprawa siê nie kñczy, b t, c zrbimy z bhaterem zale y tak na prawdê d nas, wszem nie wykrczymy pza t, c przewidzieli prgramiœci, ale mim wszystk dczuwamy, nazwijmy t, pseudswbdê. M liwœæ sterwania bhaterem twrzy z nim pewn¹ wiêÿ emcjnaln¹, jesteœmy dpwiedzialni za jeg lsy. Ut samienie siê z bhaterem w grach z gatunku survival hrrr ma znaczenie prymarne, b jak tutaj dczuwaæ strach, skr t, c (ci¹g dalszy na nastêpnej strnie) ATH 6 KWIECIEÑ 2008
(ci¹g dalszy z pprzedniej strny) stanie siê z bhaterem, niewiele nas bchdzi? Jak pisze Zbigniew Wa³aszewski w eseju Cyberdracula ut samienie t zachdzi na trzech pzimach: 1) panwania bs³ugi prgramu gry, 2)wczucie siê w rlê bhateraby móc krewaæ jeg zachwania w œwiecie gry- raz 3) bserwwania znaczaj¹cej bhatera animwanej sylwetki na ekranie. Gdy ju zesplimy siê z bhaterem, nauczymy nim pprawnie sterwaæ i swimy siê z jeg zewnêtrznœci¹, a t jak nam t pójdzie zale y d prgramistów i character designerów, m emy stawiaæ cz³ kszmarm. RECEPTA NA BOHATERA SURVIVAL HORRORU Typwy bhater actin survival hrrru ró ni siê d typweg bhatera psych survival hrrru. Jak e ten pierwszy pdgatunek bardziej nastawiny jest na akcjê, wiêcej tu walki, strzelania i dpierania ciekaj¹cych krwi¹ mnstrów, nerwwych pjedynków i panicznych czasem eskapad, kiedy t kr¹ y nas stadk wyg³dnia³ych zmbie, spr sekwencji czyst zrêcznœciwych, czy klasyczne akcje plegaj¹ce na zasadzie nag³eg, zaskakuj¹ceg pjawienia siê przeciwnika w najmniej spdziewanym miejscu, t i bhater bynajmniej u³mkiem nie jest. I tak bir¹c pierwsz¹ z brzegu pzycjê z teg pdgatunku, np. Suffering d Midway mamy Trque'a. Ot, jest n skazanym za mrderstw swjej rdziny, s³usznej pstawy zwyrdnialcem, który najpierw strzela, a póÿniej zadaje pytania, jakby teg by³ ma³ ptrafi transfrmwaæ siê w bestiê rzrywaj¹c¹ pnentów na kawa³ki. W Resident Evil 4 d Capcm sterujemy œwietnie wyszklnym i tak uzbrjnym cz³nkiem grupy specjalnej, w Cld Fear d Ubisftu zaœ twardym i raczej niespecjalnie strachliwym cz³nkiem stra y przybrze nej wiedz¹cym jak zrbiæ u ytek z shtguna. Walczymy z hrd¹ nieraz przeciwników, wiêc szanse musz¹ byæ wyrównane, ich jest wiêcej, ale ty masz d dyspzycji nadcz³wieka, spryt i arsena³ dymi¹cych spluw. Aby walka by³a wygdna prgramiœci implementuj¹ szereg u³atwiaczy, bhater jest bardziej mbilny ni w psych survival hrrrze, m e wyknywaæ uniki, w celwaniu pmagaj¹ wszelkie laserwe celwniki i autnamierzanie, a stan zdrwia reperuj¹ przrzucane tu i tam apteczki. Wiêcej w actin survival hrrrze paniki, nerwwœci, ani eli lêku. Drugi pdgatunek stawia raczej na ciê ki, msiê ny klimat- mamy czuæ siê przyt³czeni, zmêczeni, rzedrgani. Mniej tu walki, staræ bezpœrednich, a wiêcej elementów maj¹cych w nas wzbudziæ niepkój, maszkar, które s³yszymy, ale nie m emy zbaczyæ. Knwencja przypmina kszmarny sen. Tutaj bhaterami zazwyczaj s¹ zwykli, czêst przypadkwi ludzie, nie maj¹ nadludzkich zdlnœci, nie maj¹ d dyspzycji brni palnej, a jeœli ju t ze œladwymi ilœciami amunicji d nich. James Sunderland bhater Silent Hill 2 t zwyk³y, trawiny alem p œmierci ny mê czyzna, który przybywa d zasnuteg mg³¹ miasteczka, b dsta³ list d nie yj¹cej przecie ny. Tutaj, uzbrjny jedynie w nó i sztachetê d p³tu, stawia cz³ raczej kszmarm w³asneg umys³u ni bestim. Walka ma tutaj charakter symbliczny. W Frbidden Siren d Sny pd kntrlê ddane zstaje nam kilka pstaci, nieuzbrjnych, w¹t³ych, a naszym zadaniem jest przemykanie ukradkiem pmiêdzy nawiedznymi mieszkañcami upirnej wiski, skradanie jest tutaj kniecznœci¹, b pjedynek z wrgiem kñczy siê tutaj niechybnym zgnem. Mniejsze nastawienie na walkê z pnentem, a wiêksze na walkê ze samym sb¹. W Call f Ctulhu ca³y czas dbaæ musimy zdrwie psychiczne bhatera, b w przeciwnym razie zaczyna n mieæ halucynacje, tracimy nad nim kntrlê i m e n nawet ppe³niæ sambójstw! SETKI DRZWI I TYLKO JEDEN KLUCZ Czas przyjrzeæ siê teraz jak knstruwana i zagspdarwana jest przestrzeñ w grach typu survival hrrr. W tym elemencie nie ma specjalnych ró nic pmiêdzy dwma wyszczególninymi przeze mnie pdgatunkami. Mamy tutaj d czynienia z knstrukcj¹ dwu przestrzeni: znany œwiat - inny œwiat. Bhater przybywa zazwyczaj d miejsca, które nie jest nrmalne i rz¹dzi siê swimi prawami. T miejsce jest niejak na pgraniczu bu œwiatów- realneg i teg drugieg. Jest prgiem. Wkraczamy na ziemiê niczyj¹ traktuj¹c j¹ tylk jak przejœcie, które wiedzie d inneg, jednak wkraczaj¹c nañ wkrczyliœmy ju w inne[...] dlateg próg jest i miejscem i nie- 3 miejscem zarazem. Ten próg z zewn¹trz m e byæ star¹, zapuszczn¹ rezydencj¹ pœród lasu, zamczyskiem na niedstêpnym wzgórzu, zacisznym miasteczkiem, wewn¹trz staje siê labiryntem, jest pu³apk¹, wiêzi bhatera, t przestrzeñ dyktuje warunki, a naszym nadrzêdnym celem staje siê ucieczka, czêst p³¹czna te z unicestwieniem teg miejsca. W Resident Evil 3 miast panwane przez zmbie bhaterwie puszczaj¹ tu przed tym,jak zniszczne zstaje n ³adunkiem atmwym. Czasem bywa tak, e teg miejsca nie da siê tak na prawdê puœciæ, alb dzieje siê t pzrnie. Bhater Silent Hill w pierwszej czêœci teg znakmiteg hrrru wydstaje siê z labiryntweg miasteczka, ale w czêœci trzeciej ginie, b tym razem t nie n przyby³ d Silent Hill, tylk n przysz³ p nieg. By jednak móc wydstaæ siê z labiryntu nie tylk ptwry bêdziemy musieli zwalczaæ. Szukanie kluczy i twieranie drzwi staje siê sednem rzgrywki. A drzwi i klucze mg¹ przybieraæ najró niejsze pstaci i frmy. Czasem m e t byæ prsta ³amig³ówka, z³amanie szyfru, czasem eby cœ twrzyæ musimy wykrzystaæ inny przedmit wczeœniej znaleziny, ewentualnie p³¹czenie rzeczy wczeœniej psiadanych w jeden element stanwi¹cy klucz. Zagadki mg¹ byæ wielsegmentwe, zmuszeni wiêc jesteœmy d b³¹dzenia p lkacjach w pszukiwaniu wskazówek, krczymy d drzwi d drzwi, czujemy siê zagubieni, wyalienwani.. Zazwyczaj d dyspzycji ddana zstaje nam mapa przedstawiaj¹ca zarys pmieszczeñ, pmaga nam zrientwaæ siê w sytuacji i jednczeœnie uœwiadamia nam, e utknêliœmy w pu³apce. By wyjœæ z labiryntu musimy przebyæ kreœln¹ drgê, czasem mamy twarzysza, najczêœciej pdsuwaj¹ceg pewne wskazówki, ale te wymagaj¹ceg brny przed ptwrami. Piêtrz¹ce siê przed nami prblemy zawsze maj¹ jakieœ rzwi¹zanie, a gdy wydaje siê, e dtarliœmy ju d kñca, drgê zagradza nam stateczne z³, tzw. Bss. Pjedynek z nim, zwykle sprawdzaj¹cy nasze wczeœniej nabyte zdlnœci, kñczy kszmar i um liwia ucieczkê z labiryntu. Pczucie bezpieczeñstwa jest jednak tymczaswe, b wkrótce prgramiœci wydadz¹ sequel i znów staniemy siê wiêÿniami...;) STRACH KOÑCZYÆ... Tak mniej wiêcej zagadnienie straszenia w grach by siê przedstawia³. P przeczytaniu teg tekstu nie pzstaje ju nic inneg jak zgasiæ œwiat³, zamkn¹æ drzwi w pkju i zgraæ w jak¹œ mr ¹c¹ krew w y³ach pzycjê. B tu przede wszystkim dbr¹ zabawê chdzi. 1 Stephen King Danse Macabre Prószyñski i S-ka, Warszawa 2000 2 Stephen King Danse Macabre Prószyñski i S-ka, Warszawa 2000 3 Manuel Aguirre Gemetria strachu pch. z Wkó³ gtycyzmów Universitas Kraków 2002 BIBLIOGRAFIA Wandzel Rads³aw 1. Stephen King Danse Macabre, Prószyñski i S-ka, Warszawa 2000 2. Red. Grzegrz Gazda, Agnieszka Izdebska, Jars³aw P³uciennik Wkó³ gtycyzmów Universitas Kraków 2002 3. Psx Extreme 4. Ne plus 5. CD Actin JAMA PATRZ C NA ŒWIAT PRZEZ IRONICZNE OKULARY HERBERTA (ci¹g dalszy ze str. 3) Pierwsz¹ czêœæ zakñczy³ swim wyst¹pieniem dr Mirs³aw Dzieñ, z któreg interpretacj¹ nie zgadzali siê wszyscy uczestnicy. Klejn¹ czêœæ pprzedzi³a krótka dyskusja, p której wytrwali zawdnicy, pmim ró nic wiekwych i œrdwiskwych, dczuwali pewneg rdzaju integracjê. Du e emcje wzbudzi³ wyst¹pienie dra hab. Stanis³awa Gêbali, który dœæ mcnym g³sem pwiedzia³ Nie herbertwskiej pezji. A s³wami: Z Herberta siê wyrasta zdecydwanie ppar³ Ró ewicza. Dziêki nastêpnym wyst¹pienim, studentek plnistyki: Kamili Dzikiej i Eweliny Wierzbickiej, mgliœmy dk³adniej zag³êbiæ siê w strukturê i interpretacjê klejnych dzie³ pety. Dr Janusz Rdak swim wyst¹pieniem zaprezentwa³ nam dœæ ciekaw¹, chæ dmienn¹ interpretacjê wiersza: Pwrót prknsula, z któr¹ nie zgadza³a siê prf. Anna Wêgrzyniak, c sta³ siê g³ównym tematem póÿniejszej dyskusji. Na sam kniec zsta³ rdzynek, dr Micha³ Kpczyk, który pmim chrby nie zawiód³ nas i przedstawi³ nam swój punkt FOTO: INTERNET PO UDNIK 19 01 widzenia. Wyrazi³ n, e utwór: D Ryszarda Krynickieg - list jest swistym manifestem sztuki. Odszed³ d standardwej interpretacji zawieraj¹cej w¹tek autbigraficzny na rzecz g³êbkiej analizy jêzyka petyckieg. I jak ju wspmnia³yœmy zawi¹za³a siê stra dyskusja, która pdzieli³a uczestników na bóz prherbertwski uwielbiaj¹cy jeg irniê i antyherbertwski, który wyci¹ga³ na œwiat³ dzienne ciemne, nie wszystkim znane, strny ycia pety, miêdzy innymi jeg alkhlizm! Tê burzliwa dyskusjê przerwa³ aktr Teatru Plskieg, Kuba Abrahamwicz, który dzielnie wraz z nami brn¹³ i swim g³sem stara³ siê dtwrzyæ przes³anie sameg autra. Panel pkaza³, e pezja jest ci¹gle ywa..., e nadal ma swj¹ niezwyk³¹ wartœæ i szerkie pla m liwœci interpretacyjnych. Herbert, jak peta uwiedziny przez Bga, prusza tematy isttne i ci¹gle aktualne we wspó³czesnym œwiecie. Aby zrzumieæ Herberta trzeba najpierw zacz¹æ d jeg irniczneg humru, który jest kluczem d zrzumienia jeg pezji i dziêki któremu m emy swbdnie pdró waæ p œcie kach jeg myœli, zapisanych na szarym pergaminie. Owe sptkanie idealnie zapcz¹tkwa³ cykl mu pdbnych, których zapwiedÿ ju s³yszeliœmy. Mamy nadziejê, e niebawem wiêkszœæ z nas bêdzie mg³a pwtarzaæ za Herbertem: Wstañ i IdŸ. Wila Waligóra i Kinga Uramañska KWIECIEÑ 2008 ATH 7
RÓWNOLE NIK 49 48 S Z K E M I P I Ó R E M cz.1 Czeg spdziewamy siê p literaturze s³wackiej? Niczeg. Nie mamy pjêcia, e na w góle istnieje t s³wa Mariusza Szczyg³a, kmentuj¹ceg beznanie plskich czytelników w tym temacie. Niestety taka prawda. Dlaczeg? Byæ m e dlateg, e w Plsce pkutuje czasem przeknanie tym, e kultura s³wacka t kultura górali z Tatr. O literaturze s³wackiej mam raczej nik³e pjêcie, dlateg nie bêdê udawa³a znawcy tematu. Wiem natmiast, czeg spdziewaæ siê p niektórych jej przedstawicielach. P jakie ksi¹ ki wart siêgn¹æ, jakich pisarzy m na pzazdrœciæ naszym bliskim s¹siadm. Wart wybraæ siê w pdró d Czech, Serbii, S³wacji znaleÿæ siê w samym œrdku miejsca akcji, byæ przez chwilê bhaterem ksi¹ ki... ******* PóŸnym pp³udniem wyjecha³em ze Skpje bit¹ drg¹ na pó³nc. Prawie dwudziestkilmetrwa klejka d granicy zdawa³a siê nie mieæ kñca. Samchdy sta³y na pbczach, wzd³u drgi, przy plach i wiejskich chatach. Wszêdzie pe³n by³ dzieci sprzedaj¹cych byle c, biegaj¹cych d samchdu d samchdu, gtwych umyæ szyby za ka dy grsz. P pó³ gdzinie i przejechanych dziesiêciu metrach zrzumia³em, jaki ppe³ni³em b³¹d. Gdy Serbia, p g³szeniu niepdleg³œci przez Ksw, pzamyka³a granice na swim pó³ncnym wschdzie, wjazd d teg nwpwsta³eg pañstwa m liwy by³ tylk przez terytria Albanii, Czarngóry i w³aœnie Macednii d strny Skpje. Nie przewidzia³em tej klejki. Pwli zaczyna³ zapadaæ zmierzch. Pprzedniej ncy, œpi¹c w samchdzie, budzi³y mnie g³sy mê czyzn, którzy tyle c zabrali siê za dkrêcanie mich wycieraczek. Szybka reakcja, chæ p latach pdró niczych perypetii i tak nie c spóÿnina, uchrni³a mnie d Bóg wie czeg. Dpier p kilkunastu kilmetrach zd³a³em za³ yæ buty, ca³y czas jad¹c. Teraz sytuacja wygl¹da³a pwa niej nadchdz¹ca nc, spêdzna w klejce d FOTO: m.k. granicy nie mg³a przynieœæ nic dbreg. Wrzuci³em wsteczny. ******* W twórczœci pisarzy s³wiañskich czytelnik m e dnaleÿæ spr aluzji d ówczesnych, bliskich jej twórcm czasów. T niew¹tpliwy atut tych dzie³, gdy przybli aj¹ nas d wa nych nie tylk dla tamtych nardów - wydarzeñ sp³ecznych i plitycznych. Zaprezentujê sylwetki kilku pisarzy twrz¹cych tzw. literaturê s³wiañsk¹, by zachêciæ tym samym d wêdrówki kartami ich ksi¹ ek... Na pcz¹tek wyprawy prpnujê Milana Kunderê t d jeg ksi¹ ek zaczê³am swj¹ przygdê z t¹ literatur¹. Kundera urdzi³ siê w 1929r. i yje d tej pry - mieszka wraz z drug¹ n¹ w Pary u. Ju w szkle œredniej twrzy³ swje pierwsze wiersze, a na studiach gra³ w zesple jazzwym. W 1948r. Kundera, pe³en entuzjazmu wst¹pi³ d partii kmunistycznej (tak jak wielu wówczas intelektualistów), z której jednak dwa lata póÿniej zsta³ wydalny za cechuj¹cy g indywidualizm. Zsta³ równie usuniêty z Uniwersytetu Karla w Pradze, gdzie studiwa³ fillgiê. P inwazji swieckiej Kundera, jak wielu uczestników Praskiej Wisny dsta³ zakaz wyknywania zawdu, a jeg ksi¹ ki sta³y siê zakazane. Za pwieœæ Ksiêga œmiechu i zapmnienie autr zsta³ pzbawiny bywatelstwa czeskieg. W utwrze tym przedstawi³ braz lsów nardu czeskieg w kraju i na emigracji p upadku Praskiej Wisny. Pwieœæ ta, jak równie jeg nastêpne utwry, nie uzyska³a pzwlenia na publikwanie jej w Czechs³wacji. ******* Plan B by³ prsty: wróciæ przez Skpje g³ówn¹ szs¹ d Serbii i wed³ug starych, wjskwych map, na wyskœci Preswa zjechaæ z drgi i przez góry, pd s³n¹ ncy, dtrzeæ d Prisztiny. Klejna serbska kntrla nie rbi³a ju na mnie wra enia. Odkrêcana tapicerka nsi³a jeszcze œlady wczeœniejszej kntrli jednak dla serbskich pgraniczników niepdkrêcane œruby œwiadczy³y tylk próbie przemytu. I na nic zda³y siê mje t³umaczenia, e t wyœcie mi t dkrêcali, jak jecha³em w drug¹ strnê. Gdzina w plecy prawie jak nó. Ale przejecha³em. Serbia nc¹ jawi³a siê jak z³y sen i trudn dró niæ prpagandê d faktów u nas te. Pwli zacz¹³em pi¹æ siê krêt¹, szutrw¹ drg¹ w strnê Macibaby i Pasjane. Wczeœniej, jeszcze w serbskim Preswie, zapyta³em drgê. Jeœli ktœ puka³ siê w cz³, znaczy, e dbrze jecha³em. Pdejrzane by³y szybkie kmunikaty i najlepiej nie pytaæ grupy, tylk wy³awiaæ pjedyncz¹ sbê. Z mapy wynika³y jeszcze jakieœ cztery kilmetry d granicy. By³em craz bli ej, chæ t pzry, wiedzia³em. Serbwie mnie raczej nie przepuszcz¹, nie mam wizy, ubezpieczenia, zielnej karty i pewnie jeszcze kilku innych piecz¹tek. W ddatku kilka dni wczeœniej Plska uzna³a Ksw. Wszystk by³ pd górkê. Jecha³em pwli, na d³ugich, drugim biegiem z du ym zapasem mcy. Mapa pkazywa³a przewy szenie. W ddali zaœwieci³y przez las œwiat³a granicznych kntenerów. Za kilmetr wszystk bêdzie jasne. Gdy pdje d a³em d klczastych zasieków z szlabanem w œrdku ju widzia³em wyraÿnie serbskie flagi, transprtery i ywienie wœród wjskwych. Stp z napisami kaza³ siê zatrzymaæ i wy³¹czyæ silnik. Zgasi³em œwiat³a ale silnika nie gra pzrów. Oœwietlny z wszystkich strn ptê nymi reflektrami czeka³em. Nic przecie z³eg nie rbiê pmyœla³em. Chcê tylk zbaczyæ wln¹ Prisztinê i pdzieln¹ mstem na Ibarze Mitrwicê. Gdyby wtedy dzia³k na transprterze przekrêci³ siê w mj¹ strnê, nie wiedzia³by, c zrbiæ. O tym myœli siê zawsze póÿniej. P kilku minutach szlaban siê pdniós³ i znak latark¹ kaza³ mi pdjechaæ d kntenerów serbskieg punktu graniczneg. Odpi¹³em pas, puœci³em szybê, w³¹czy³em œwiat³a i ruszy³em. Gdy wjsk w takich sytuacjach ka e wysi¹œæ z samchdu, lepiej nie szukaæ wtedy rêk¹ dpiêcia pasów rêce na kierwnicy pwtarza³em mimwlnie. adnych nerwwych ruchów, chæ z punktu widzenia Serbów mg³em byæ samchdempu³apk¹ naszpikwanym sentexem. Wspmniane wy ej elementy bigrafii czytelnik dnajdzie w jeg pierwszej pwieœci, zatytu³wanej art. Tytu³wy art kartka wys³ana d dziewczyny i dczytana jak kpina z idelgicznych œwiêtœci ca³kwicie zmieni³ ycie bhatera, który tak, jak Kundera zsta³ wydalny z partii i ze studiów. art zawiera wszystkie najisttniejsze elementy pisarstwa Kundery: pierwiastki egzystencjalne, tragiczny rzdÿwiêk miêdzy cia³em a dusz¹, seksem a mi³œci¹, bezradnœæ wbec skutków w³asnych dzia³añ. Autr w swich utwrach pdejmuje tak e tematykê nieœmiertelnœci w jej ró nych aspektach, autentycznœci i prywatnœci w yciu, heretycznej mi³œci. Czêst pjawia siê mtyw snu i jawy raz œmiechu i zapmnienia. Najwiêkszym literackim dzie³em Kundery jest Nieznœna lekkœæ bytu, w której na tle wydarzeñ i skutków Praskiej Wisny ukazuje dzieje mi³œci Tmasza i Teresy, bhaterów uwik³anych w dwieczne kunderwskie antymnie. ******* Zdrastwujtie i siê zaczê³ I p gdzinie siê skñczy³. Dchdzi³a 22. a ja siedzia³em w aucie i s³ucha³em klejnych dmów: e dzia³ania wjenne, e zakaz, e nie mam wizy, ubezpieczenia i zielnej karty, e Serbia nie uznaje Kswa, e mam jechaæ przez Skpje, e nie chc¹ dziennikarzy, pdró ników i adnych literatów, e nie ma c d ftgrafwania, e grasuj¹ bandy, e gdybym by³ Rsjaninem, t c inneg. Panimajesz? I uchadij malcik. Musia³em wracaæ, drga wi³a siê teraz w dó³ i bez prblemów min¹³em wygaszn¹ ju Macibabê. Plan C kaza³ wróciæ d g³ównej drgi i spróbwaæ djechaæ d kswskieg Gnjilane, skrêcaj¹c na skrzy waniu w Bujanwcu w lew. Na mapie zawsze wszystk wygl¹da g³adk i bez przeszkód. Chyba dla cz³gów P pó³ gdzinie drga przez klejny las kaza³a siê duktem pe³nym ma³ych rzeczek, które przecina³y wzgórze na wskrœ. Vlv c chwilê w³¹cza³ napêd na cztery k³a rzbryzguj¹c glinê i drbne kamienie na bki; wiele z nich dudni³ w nadkla, przensz¹c ca³y ha³as d œrdka. Gran Bregwicz musia³ ust¹piæ. Nie mia³em nic d stracenia. Nadzieja tli³a siê w fakcie, e m e nie wszystkie plne drgi Serbwie bstawili. Min¹³em Lucane i wzd³u rzeki znów jecha³em w górê. By³a Wielka Sbta, za nieca³¹ gdzinê Niedziela Wielkancna, w plskich kœci³ach Rezurekcja. A ja pnê siê, gdzieœ na kñcu mjeg œwiata, d niewiadm dk¹d i niewiadm p c. Szukam guza? Prwkujê ls? Szuram? Odpwiedzi¹ by³ wszystk t, c przedtem. Wyska dwójka czasem pzwala³a daæ trzeci bieg. Czy zawsze na Wielkanc Ksiê yc jest w pe³ni? C pewien czas musia³em prze³ykaæ œlinê dla przetkania uszu. Wed³ug mapy ta góra by³a statni¹ przed nizin¹ w drdze d Gnjilane i ptem d kswskiej stlicy. Zwlni³em. Czasem w pdró y przychdz¹ pytania sens wszystkieg. D³ugie trasy sprzyjaj¹ d³ugim przemyœlenim. M na wszystk pdwa yæ, by znów wróciæ d fundamentów, upewniæ je przez zanegwanie i wystawienie na próbê. Pdró sama w sbie m e nie mieæ celu jak takieg. Ale sama m e byæ celem, który si¹gam ju p pierwszych kilku kilmetrach, by trwaæ w nim d kilku kilmetrów drgi pwrtnej d dmu. M e byæ jakby czytaniem ksi¹ ki, pwrtem p dwustu kartkach d dmu, d pcz¹tku. Pdró t czas. ******* P lekturze Kundery czas na dalszy etap pdró y na (ci¹g dalszy na nastêpnej strnie) ATH 8 KWIECIEÑ 2008
PO UDNIK 19 01 (ci¹g dalszy z pprzedniej strny) Bhumila Hrabala. Z nim t chyba tak, jak z Gmbrwiczem alb siê g kcha alb nienawidzi. Zbyt g³œna samtnœæ, Pci¹gi pd specjalnym nadzrem i Sprzedam dm, w którym nie chcê ju mieszkaæ, t jedne z wa niejszych dzie³ teg pisarza. Muszê przyznaæ, e nie jest ³atw przez nie przebrn¹æ (zreszt¹ jak przez wszystkie ksi¹ ki Hrabala), a t z pwdu niezwyk³ej ekspresji jêzykwej autra. Dwa z wymieninych utwrów maj¹ swój bezpœredni adres histryczny. Pci¹gi... s¹ ulkwane w rzeczywistœci kupacyjnej, natmiast Sprzedam dm...t pwiadanie dnsz¹ce siê d rzeczywistœci lat piêædziesi¹tych. Hrabal pkazuje t, c bêd¹c œmieszne traktwane jest ze œmierteln¹ pwag¹. Jeg ksi¹ ki nie s¹ ³atw¹ lektur¹, ale pzwalaj¹ spjrzeæ na literaturê pd innym k¹tem nie jak na tê, która dzwierciedla rzeczywistœæ, tylk jak na tê, która j¹ twrzy. Ukazuje jak absurdalne i grteskwe m e byæ ycie, w którym bhaterwie mim wszystk staraj¹ siê pzstaæ sb¹. Bigrafia Hrabala jest bardz bujna, nie spsób jej streœciæ w kilku zdaniach. Trzecieg luteg 1997r. zgin¹³ w wyniku œmiertelneg upadku z pi¹teg piêtra praskieg szpitala. Oklicznœci jeg œmierci nie s¹ d kñca jasne. Byæ m e by³ t wielkrtnie przez nieg zapwiadany (i przepwiadany) skk sambójczy. Zasieki wy³ni³y siê nagle, mniej œwietlne, prawie wcale. Zapmnia³em wy³¹czyæ d³ugie œwiat³a, które pderwa³y serbskich ³nierzy na równe ngi. Zaczê³ siê najgrzej jak mg³ pmyœla³em. Mia³em przewidzieæ, e jazda wzd³u d³ugiej skarpy pinwej œciany góry, p lewym ³agdnym ³uku, musi skñczyæ siê wjazdem na teren dkryty, a tym kaza³ siê statnie 50 metrów d drutów klczastych granicy ncnej Serbii. Wystraszeni ³nierze d razu latarkami dali znaæ, e mam pdjechaæ d ich kntenerów. Znwu pas, szyba na dó³ i rêce na kierwnicy, z wysprzêgln¹ dwójk¹ ró nie m e byæ luz nie zaj¹c, nie ucieknie Gdy pdje d a³em, w ddali, jakieœ dwieœcie metrów przede mn¹ zbaczy³em na wprst klejny psterunek tam by³ ju wlne i niepdleg³e Ksw. W œwietle reflektrów pwiewa³y lbrzymie amerykañskie i unijne flagi. Tamten psterunek wydawa³ siê byæ du ¹ wjskw¹ baz¹ lgistyczn¹, a bia³e d ipy z napisami UN dbija³y nawet œwiat³ Ksiê yca. Zdrastwujtie zadzia³a³. Widk amerykañskiej bazy na wprst dda³ mi tuchy. Tu przecie Serbwie mnie nie uprwadz¹ i nie zastrzel¹. Jak na d³ni wszyscy mnie ju widz¹ i wiedz¹, e jestem. Serbski ³nierz, jeden za drugim, zacz¹³ wertwaæ mój paszprt. Widk ddalnych ³nierzy z lrnetkami przy czach mówi³ sam za siebie. Ale Serbwie cierpliwie rbili swje: dzwnili gdzieœ, FOTO: m.k. ******* przeszukali samchód i zadawali pytania cel pdró y. Wymyœli³em tranzyt d Sarajewa, b gdyby siê uprzeæ, przez Prisztinê jest t m liwe tylk czy w pkju yje Serbia z Bœni¹ i Hercegwin¹? By³em ju zmêczny. By³a t trzecia próba wjazdu d Kswa w ci¹gu statnich siedmiu gdzin. Klejne kilmetry w napiêciu czyhaj¹cych niespdzianek i pu³apek wyczerpuj¹ nerww. Karabiny w rêkach nie s¹ bjêtne. Nie zdarzy³ siê, by ktœ patrz¹c na mj¹ rejestracjê, nie zerkn¹³ za u³amek sekundy raz drugi t jest jak fala uderzeniwa ³nierz patrzy raz, a ptem, jakby czm nie wierz¹c, musi sbie t PL upewniæ. I wtedy siê zaczyna pdejrzliwœæ, b cœ na rzeczy musi byæ. Turystycznie? Tranzytem? Dziennikarz? Dyplmata? A m e szpieg? I t nc¹ w Zmartwychwstanie. Odpwiada³em, jak umia³em, ³amanym rsyjskim, któreg sprzymierzeñcy Serbii kazali mi siê uczyæ d pi¹tej klasy szk³y pdstawwej d kñca gólniaka z matur¹ w³¹cznie. Najtrudniej by³ wyt³umaczyæ siê z wjskwych map nie wszyscy znaj¹ cmiesiêczny targ starci w Bytmiu, k³ cici. ******* Zbli aj¹c siê d kñca wyprawy, nadszed³ czas na Iv Andricia, sweg czasu laureata nagrdy Nbla za ca³kszta³t twórczœci. Andriæ debiutwa³ w sarajewskim peridyku, maj¹c zaledwie dziewiêtnaœcie lat. Pcz¹tkw pisa³ wiersze, jednak p II wjnie da³ siê te pznaæ jak pwieœcipisarz, napisa³ m.in.: Mst na Drinie raz Knsulwie ich cesarskich mœci. Zarówn jeg pwieœci, jak i pwiadania czyta siê bardz dbrze, ich jêzyk jest prsty i zrzumia³y. Bhaterwie s¹ z regu³y dsbnieni, przepe³nieni niepkjem przed zjawiskami œwiata i przed tym, c kryje wnêtrze cz³wieka ich w³asne, niejednkrtnie mrczne wnêtrze. Jeœli bhaterm udaje siê upraæ ze swim niepkjem i z³em, które jest w ka dym z nich, t raczej nie spsób im pradziæ sbie ze z³em œwiata... ******* By³ craz zimniej, gdy dsta³em z pwrtem wszystkie dkumenty. Kilkanaœcie minut p pó³ncy serbscy ³nierze pzwlili mi jechaæ dalej, min¹æ dwa ich pancerzne transprtery i wjechaæ na szuter prwadz¹cy d Amerykanów. Spasiba zsta³ z ty³u. Ta pdró nie mia³a celu. By³a pdró ¹ p prstu, p œwiecie ró nych wiar, wartœci, œwiatpgl¹dów i ludzkich dramatów. Nie mia³a celu ale mia³a sens, m e ukryty miêdzy tymi dwma psterunkami, m e zawarty dzieñ póÿniej, na mœcie rzeki Ibar. Djecha³em d pierwszych amerykañskich i unijnych flag te ku zdziwieniu wszystkich. Z megafnów lecia³ Sinatra (jak przemyt i mafia, t Frank pmyœla³em). I czu³em, e jestem u swich. Znaczki KFOR, NATO, USA, UE, UN, ³nierze tureccy, francuscy, W³si i Hiszpanie. Da³em paszprt i sam wyszed³em z wzu, przeci¹gaj¹c siê ze zmêczenia. Ma³e, wlne Ksw czeka³ na Niedzielê Wielkancn¹, a ja znów zapmnia³em, e Ksw prawie ca³e jest z Islamu Dsta³em darmw¹ wizê, ubezpieczenie za 50 eur i pd eskrt¹ kfrwskieg d ipa, przez lasy, w dó³ góry, deskrtwan mnie d g³ównej drgi na Prisztinê, gdzieœ za Dbrcane. Gdybym mia³ sam t¹ drg¹ jechaæ, w yciu bym nie trafi³. Na asfalcie, za miastem, jeszcze zapytali, czy wszystk w prz¹dku i gdy p egnaliœmy siê ptem awaryjnymi, pewnie wbi³em czwórkê na statnie piêædziesi¹t kilmetrów d stlicy. I tam pójdê spaæ By³ jasn d pe³ni. ******* FOTO: m.k. Na kniec ptymistyczny akcent Jarslav Hasek jeden z najwiêkszych czeskich humrystów (dla niewtajemnicznych: autr Przygód dbreg wjaka Szwejka). Ot fragment Wstêpu, który napisa³ d swjeg zbiru pwiadañ pt. Pepiczek Nvy i inne pwiadania, i który mam nadziejê zachêci was d przeczytania którejœ z jeg ksi¹ ek: Zapatrywanie ksi¹ ki w jakiœ rzs¹dny WSTÊP nale y d najbardziej interesuj¹cych przedsiêwziêæ literackich. Ocenia siê w nim wartœæ twórcz¹ autra, który pprsi³ swjeg przyjaciela napisanie kilku ba³wchwalczych s³ów na temat dzie³a. Takieg cz³wieka nie uda³ mi siê nigdzie wytrzasn¹æ (...) Studentów dwóch (ci¹g dalszy nast¹pi) KWIECIEÑ 2008 ATH 9
RÓWNOLE NIK 49 48 EUSTACHY RYLSKI SZKIC O TWÓRCZOŒCI Eustachy Rylski debiutwa³ w rku 1983 w Literaturze pwiadaniem Stankiewicz, które ukaza³ siê rk póÿniej w ksi¹ kwym debiucie dyptyku pwieœciwym Stankiewicz. 1 Pwrót. Dœæ póÿne wst¹pienie na arenê literack¹ (Rylski urdzi³ siê w 18 listpada 1944 rku), przynis³ pisarzwi wiele splendrów i nagród m.in. nagrdê miesiêcznika Literatura za Rylski brazuje tutaj smutek, sztucznœæ i zagubienie w yciu, kryj¹ce siê pd uœmiechem. Wbrew pzrm ³adne mieszkanie, drgie ubrania, samchód i s³awa Anna nie czuje siê szczêœliwa. Samtnœæ i ucieczka w u ywki becna jest przez ca³e pwiadanie. Kñczy siê n samtnym tastem Anny, skierwanym w strnê lustra w dniu jej czterdziestych urdzin. pierwszej ksi¹ ce, zarówn Stankiewicz, jak i Rgyski niczym sam Gmbrwicz uciekaj¹ przed fa³szem becnym w sp³ecznych steretypach. Zarówn bhater autra Ferdydurke, jak i pstaæ ze Stankiewicza czy Pwrtu w sbie samym szuka³ miary i rzstrzygniêcia drêcz¹cych g knfliktów, stara³ siê w ka dych klicznœciach zachwywaæ suwerennœæ, sw¹ w³asn¹ wlê i akty 7 debiut rku 1984. Zachwyt krytyki autrem Pwrtu p³yn¹³ w Bardz ciekawym, zekranizwanym zreszt¹ póÿniej przez wybru narzucaj¹c, niczym wyzwanie, œwiatu. Gmbrwicz jest g³ównej mierze st¹d, e w ówczesnym czasie w plskiej literaturze nic specjalneg na dbr¹ sprawê siê nie dzia³, natmiast p debiucie Rylskieg uznan, e w rdzimej przie idzie ku lepszemu, jak pisze Anna Nasi³wska Rylski d razu sta³ siê 2 gwiazd¹. W tym miejscu nale a³by wymieniæ t, c krytykm spdba³ siê najbardziej i sprawi³, e uznan, niem³deg przecie, debiutanta za cudwne bjawienie. Autr Stankiewicza Antnieg Krauze jest pwiadanie Dziewczynka z htelu Excelsir. Narracja charakteryzuje siê niejednznacznœci¹ zdarzeñ i niesamwitœci¹. Opwiada niby wakacyjnej przygdzie znudzneg yciem urzêdnika, który w jednym z plskich kurrtów sptyka nastletni¹ dziewczynkê llitkê, a ta zaczyna g niebezpiecznie fascynwaæ. Wyczuæ m na tutaj niec klimat z Œmieræ w Wenecji Tmasza Manna. Dziewczynka niczym wyczuwalny w pierwszych dwóch pwiadaniach, chcia Rylski przyznaje, e: Pisz¹c "Stankiewicza" nie zna³em nic Gmbrwicza. Dajê na t s³w hnru. W góle w yciu nie przeczyta³em du ksi¹ ek. Niew¹tpliwie Gmbrwicza czuje siê w "Warunku". Ale t nie jest Gmbrwicz z pwiadañ, pwieœci, sztuk, tylk inteligentny, nieprzemijaj¹cy, niemi³sierny, przenikliwy i abslutnie suwerenny Gmbrwicz z "Dzienników", rzmów, 8 dw³ywa³ siê d klasyki, wiedzia³, c mu chdzi, a przede duch nie mieszka pd adnym knkretnym adresem i niczym duch autbigrafii. wszystkim, lekcewa ¹c rewlucje artystyczne, pwiada³ pjawia siê na drdze mê czyzny. Opwiadanie t charakteryzuje Witld Gmbrwicz stwierdzi³ swjeg czasu, i wszystk, c 9 intryguj¹ce fabu³y. siê bgat¹ fabularnœci¹, pisarz œwietnie, a zarazem drapie nie dbre, sptka³ g w yciu za póÿn. Pdbnie stwierdza Eustachy Bhaterem pwiadania Stankiewicz jest Hubert Stankiewicz, pwiadania Pwrót Maksymilian Rgyski. Obaj pisuje stan ducha i cia³a starzej¹ceg siê mê czyzny spgl¹daj¹ceg na cia³ nastletniej dziewczyny. Czytelnik Rylski: Nie chcê utrzymywaæ, e jak jeden z bhaterów Warunku jestem ju p abdykacji ze wszystkieg. T szeœædziesi¹tka, a mam 10 prtagniœci s¹ silnymi, samtnymi z wybru mê czyznami. Za dnajduje w tym pwiadaniu tak e elementy pwiastki tyle lat, wygasza w nas ycie. Przemijanie t isttny w¹tek w samtnœci¹ stj¹ wa ne racje daje na ksi¹ kwym twrm si³ê. Ich zwi¹zki ze œwiatem naznaczne s¹ bjêtnœci¹, baj równie kryminalnej, gdy llitka (prawdpdbnie) dprwadza d œmierci mê czyzny, tpi¹c g. Alternatywnym dczytaniem m e twórczœci pisarza, zaznaczaj¹cy siê ju w pierwszych dzie³ach. W rku 2004 ukaza³a siê trzecia ksi¹ ka Rylskieg zatytu³wana 11 maj¹ wyraÿne pczucie braku t samœci, przede wszystkim byæ dczytanie Dziewczynki jak relacji z agnii. Cz³wiek w cieniu. By³ t pwrót w wielkim stylu, ksi¹ ka sptka³a siê nardwej i rdzinnej. Rylski w pstaciach Stankiewicza i Rgyskieg, a równczeœnie pd p³aszczykiem histrii, wyraÿnie krytykuje plsk¹ zaœciankwœæ i graniczenie. Pprzez tych dwóch ³nierzy drzuca bezpieczn¹ nardw¹ têptê, prtretuj¹c Plaków jak ludzi bezbarwnych, sam ficer ujmuje t tymi s³wy: 3 Dbrzy i mili ludzie ( ) ale nudni. Bhaterwie ci gardz¹ niemal wszystkim, staj¹ twarz¹ w twarz z bezsensem œwiata. Wspmnian, i samtnœæ daje Hubertwi i Maksymilianwi si³ê, jeœli ktœ zapyta³by d czeg?, dpwiedÿ brzmia³aby walki siebie, nie rezygnacjê z siebie w bgjczyÿnianej plskœci. Wybór Stankiewicza i Rgyskieg dsknale kreœla cytwana ju wczeœniej Anna Nasi³wska nieprzeciêtnœæ lub patrityczne 4 ciepe³k g³upienia. Krytyka pstara³a siê p debiucie nadaæ Rylskiemu jak¹œ ³atkê, szufladê, ze sprej listy wybran nihilizm i amralnœæ. Jak by³ pwiedziane pwy ej, w debiutuj¹cym Eustachym Rylskim krytyka dceni³a klasycznœæ raz unikanie eksperymentów literackich. Drug¹ ksi¹ k¹ Rylskieg by³ zbiór 5 trzech pwiadañ zatytu³wany Tylk ch³ód z rku 1987. Ksi¹ ka zaskczy³a niemal wszystkich, nie dœæ, e zawiera³a pwiadania tematyce wspó³czesnej, pisarz dszed³ w niej niec d pwiadania fabu³, t ddatkw jeszcze ju d pierwszeg, tytu³weg pwiadania czytelnik sptyka eksperyment. Tylk ch³ód pwiadanie traktuje mntnnym przes³uchaniu prsteg cz³wieka, Zygmunta Kcnia. Rzecz dzieje siê w latach piêædziesi¹tych ubieg³eg stulecia, przes³uchiwany ma zachêciæ swjeg wspó³twarzysza z celi S³tanwicza (plskieg inteligenta i patritê; kmunistê, który wykna³ niebliczalny manewr, a zarazem b³¹d) d napisania pewneg artyku³u, treœci sprzecznej z jeg pgl¹dami. Przebieg³a gra œledczeg sprawia, e pór przes³uchiwaneg znika i p pewnym czasie Kcñ równie zasiada na tylnym siedzeniu czarnej W³gi, gra œledczeg nie zmienia, wbrew pzrm przeknañ mê czyzny, ale wyw³uje w nim bjêtnœæ i rezygnacjê, wszak, c udwadnia Kcniwi Zaskczenie wcale nie znacza jednak zachwytu. Druga ksi¹ ka Rylskieg przez krytykê i czytelników zsta³a przyjêta, jak mówi sam tytu³ tylk ch³dn. Pdbnie jak w pierwszej ksi¹ ce, w Ch³dzie równie chdzi zwi¹zki cz³wieka ze œwiatem, bhaterwie jak zreszt¹ niemal wszyscy bhaterwie autra Pwrtu s¹ ch³dni, samtni, a przy tym bardz nieszczêœliwi. Szkpu³ jednak w tym, e pwiadania te mmentami p prstu nudz¹. Argumenty krytyki stwierdzaj¹ce, e w zbirze tym trudn dszukaæ siê czegœ g³êbszeg, s¹ niec przesadzne i ³atw m na je pdwa yæ, czytelnik, bwiem znaleÿæ m e takie isttne prblemy jak: bezradnœæ jednstki wbec histrii, przemijanie, zachwyt m³dœci¹, lecz wszystk t w ma³ prywczej frmie. Wypada jednak zgdziæ siê np. z Nasi³wsk¹, która zauwa a celnie, e aden z bhaterów/bhaterek nie s¹ pstawieni przed dramatycznymi wybrami, tak jak pstawieni byli prtagniœci debiutanckieg dyptyku, krytyczka zarzuca tak e: Dla swjeg p m y s ³ u n i e u d a ³ s i ê j e d n a k z n a l e Ÿ æ R y l s k i e m u 6 przeknywaj¹cych typów wspó³czesnych. Rylski du ciekawiej prwadzi³ narracje przywdzian¹ w p³aszczyk histrii, ale trzeba przyznaæ, e w tematyce wspó³czesnej równie ptrafi³ siê dnaleÿæ, c zreszt¹ ptwierdzi póÿniejszymi dzie³ami. P rewelacyjnym debiucie i du ch³dniej przyjêtym zbirze pwiadañ Eustachy Rylski zamilk³ na dwadzieœcia lat. M e nie tyle zamilk³, c nie by³ widczny na arenie literackiej, jednak e pisa³ sztuki, scenariusze telewizyjne, zachwyci³ siê nim sam Kazimierz Kutz. Wszystkie szeœæ sztuk pisarza wystawin w Teatrze Telewizji. Najlepsz¹ sztuk¹ Rylskieg (c stwierdza nawet n sam) jest Ch³dna jesieñ. Napisanie sztuki zleci³ twórcy Jerzy Kenig. Pniewa, jak mówi sam pisarz, jest mu bliska twórczœæ Iwaszkiewicza, pstanwi³ napisaæ sztukê w³aœnie autrze Panien z wilka. Sztukê wyre yserwa³ Janusz Zarski. Inne wa niejsze sztuki Rylskieg t Netta raz g³œna i wzbudzaj¹ca kntrwersje pt. Zapach rchidei. Wœród pisarzy, którzy wywarli na autrze Tylk ch³du z dskna³ym przyjêciem zarówn ze strny czytelników jak i krytyki (m.in. Nagrda im. Józefa Mackiewicza). Tematyka tej nweli (ksi¹ ka liczy 150 strn, myœlê wiêc, e nazwa ta bêdzie w³aœciwa) jest niejednznaczna, bwiem niby pwiada czasach wspó³czesnych i dtyka w du ym stpniu najnwszej histrii Plski (przemian p rku 1989), ale g³êbk siêga w histriê stsunków plsk - rsyjskich. Jest t narracja pnad trzydziestletnim ntariuszu nazwisku Rañski, zmêcznym yciem, prac¹, zblazwanym. Bhater wybiera siê w wakacyjny rejs p W³dze. W trakcie pdró y pznaje pewneg Rsjanina, z którym prwadzi rzmwy yciu i przyjemnœciach zwi¹zanych z egzystencj¹, przybiera tak e maskê i zaczyna udawaæ kgœ, kim nie jest. Nieczekiwanie wpl¹tuje siê przy tym w mafijne rzgrywki, w efekcie teg na kñcu pwiadania ginie z r¹k gangsterów. Rylski pd p³aszczykiem krymina³u snuje refleksjê melanchlii, cz³wieku wspó³czesnym, jeg wartœciach i uwik³aniach sp³ecznych, ukazuje równie wspó³czesny kntakt kbiety z mê czyzn¹, bêd¹cy tylk zetkniêciem naskórka. Autr Pwrtu zafascynwany jest Rsj¹, jest t widczne zarówn w jeg dzie³ach jak i w wypwiedziach. Nadmieniliœmy ju, e pwieœæ ta siêga g³êbk w dawne stsunki plsk - rsyjskie, pisarz przybli aj¹c czytelnikwi pchdzenie Rañskieg, w dskna³y spsób wplata prtret dawnej Rsji, przekszta³cnej póÿniej w Zwi¹zek Radziecki, zauwa yæ m na zarazem jak histria i pchdzenie wp³ywaj¹ na ycie jednstki. Autr stawia pytania t samœæ, ntariusz jest Plakiem, ale g³êbk zakrzeninym w rsyjskœci. Dceniæ nale y równie spsób, w jaki Rylski brazuje t, e w Plsce kapitalizm nigdy siê nie nardzi³ i nasz kraj pzstaje miejscem gdzie karierê i du e pieni¹dze m na uzyskaæ tylk dziêki naci¹ganiu i szukiwaniu. T dskna³y braz Plski p zmianie ustrju. Od czasu wydania pwy ej pisanej ksi¹ ki, Rylski sta³ siê pisarzem bardz p³dnym i w rku 2005 pwróci³ d swich krzeni wypuszczaj¹c na rynek pwieœæ zatytu³wan¹ Warunek. (ci¹g dalszy na nastêpnej strnie) LITERATURA TO NIE JEST ZAJÊCIE DLA D ENTELMENÓW EUSTACHY RYLSKI ATH 10 KWIECIEÑ 2008
PO UDNIK 19 01 (ci¹g dalszy z pprzedniej strny) Pisz¹c pwrcie d krzeni mia³em na myœli t, e Rylski napisa³ pwieœæ mcn sadzn¹ w histrycznym tle. I tym razem pisarz zaskczy³ wszystkich, p pierwsze pwrtem d tematyki histrycznej, p drugie tym, e w³aœciwie nikt ju prawie nie pisze dziœ pwieœci bsadznych w epkach histrycznych. Dariusz Nwacki celnie jednak zauwa a, e jest t utwór, który œwietnie udaje klasyczn¹ pwieœæ histryczn¹, ( ) trudn sbie wybraziæ, e pisarz z XXI wieku d¹ y d ddania charakterystycznych w³aœciwœci dleg³ej epki i jej prblemów. e zwraca siê w strnê 12 zamierzch³ej przesz³œci dla niej samej. P³aszczyk histrii t warsztatwe mistrzstw, Rylski zadba³ zarówn niec archaizwany jêzyk jak i fachw¹ terminlgiê wjskw¹. Sam pisarz w wywiadach zaznacza, i wcale za pisarza histryczneg siê nie uwa a: ( ) mnie bardziej interesuje szczegó³ ni gó³. A pisarza histryczneg pwinien raczej intereswaæ gó³. Przy pisaniu "Warunku" wa niejsze by³ dla mnie t, jak wygl¹da³a d³ñ kapitana Rangu³ta parta g³wniê szabli, ni jakie by³y stsunki 13 na dwrze Naplena.. Zanim przejdziemy d mówienia prblematyki pkrótce przytczmy treœæ Warunku. Akcja tczy siê pd kniec wjny napleñskiej i upadku Naplena w 1812 rku, czasach wiêc dla histrii Plski znamiennych. Jak ³atw m na siê dmyœliæ, sceneri¹ jest Rsja, przedstawiana jak kraina zimna, mrczna i pusta. Bhaterami autr Cz³wieka w cieniu uczyni³ tutaj dwóch zwaœninych mê czyzn, Plaków z armii Naplena, którzy skazani na siebie przemierzaj¹ przestrzeñ d pdmskiewskieg Arancewa d maj¹tku na Litwie, wêdrówka ta sprawia, e miedzy mê czyznami rdzi siê szrstka przyjaÿñ. Pierwszy t kapitan szwle erów, arystkrata Andrzej Rangu³t, drugi t ps³aniec sztabwy Semen Hszwski, syn ppa, cz³wiek prsty i twardy. Pjedynek rzpczyna siê ju d pierwszych strn pwieœci (zmuszaj¹c ficerów d dezercji) i trwa przez ca³¹ ksi¹ kê. Rzpczyna siê wszystk d pjedynku w ds³wnym znaczeniu, a w trakcie przebra a siê ten pjedynek w rzgrywkê psychlgiczn¹ miêdzy dwma ³nierzami. Wêdrówka Rangu³ta i Hszwskieg zawarta jest w pierwszej czêœci utwru. Druga jeg czêœæ t relacja z pbytu Hszwskieg w Nekli ukraiñskim maj¹tku Rangu³ta. Jednak Kapitan wycieñczny pdró ¹ umiera w krótkim czasie, tym samym pzstawiaj¹c Hszwskieg sam na sam ze swj¹ sistr¹ Ann¹ Rangu³t. W finale ps³aniec sztabwy nadaje sbie tytu³ stra nika legendy Rangu³ta pierwszej szabli wjska plskieg walcz¹ceg u bku Francuzów. Warunek jest, c zauwa y³ Marek Radziwn, wizj¹ histrii 14 knkurencyjn¹ wbec np. wizji Sienkiewiczwskiej. Rylski prusza tutaj prblem znany ju z jeg wczeœniejszych utwrów jednstka wbec biegu histrii. Prtagniœci czwartej ksi¹ ki autra Pwrtu pdbnie jak Kcñ nie maj¹ wp³ywu na bieg histrii, nie mg¹ wp³yn¹æ na jej bieg, s¹ za t, w stsunku d niej, zmuszeni d uleg³œci. Prywa ich wielki mrczny nurt, a ni, bezbrnni wbec œlepych si³ decyduj¹cych lsach œwiata, próbuj¹ czasem cœ niepradnie ratwaæ - jeœli ju nie m na dla Plski, t 15 przynajmniej dla samych siebie. Warunek stanwi te pzycjê wbec np. Pamiêtnika stareg subiekta z Lalki Prusa; nie ma w pwieœci Rylskieg nawet wzmianki sprawie plskiej i nie pjawia siê nawet s³w czynach patritycznych Plaków u bku Naplena. Eustachy Rylski dekmpnuje ddatkw mi³œæ w stylu Kmicic i Oleñka, zwi¹zek uczuciwy, jaki rdzi siê miêdzy Semenem i Ann¹, jest zwi¹zkiem dwjga ludzi, nie zdlnych d mi³œci, zwi¹zkiem dziwnym, pustym i p³ytkim. Tak czêst becna w dzie³ach Rylskieg Rsja nie pjawia siê prawie zupe³nie w najnwszym, wydanym w czerwcu 2007 rku 16 zbirze pwiadañ zatytu³wanym Wyspa. Tym razem jednak autrwi Cz³wieka w cieniu nie uda³ siê nikg zaskczyæ, gdy zwyczajnie ptwierdzi³ tym tmem swj¹ klasê. Pisarz zawar³ tutaj cztery pwiadania, klejn: znan¹ ju Dziewczynkê z htelu Excelsir, Dwrski zapach, Jak granit i tytu³we pwiadanie Wyspa. Wszystkie krótkie frmy umieszczne s¹ w krêgu nadmrskim, zarówn mrza plskieg jak i w klicach mórz eurpejskich. I znów, jak gdyby na przemian Rylski przuci³ dekracje histryczne na rzecz tematyki wspó³czesnej, stwierdzaj¹c w jednym z wywiadów, e histria g znudzi³a: ( ) nie ceniê histrii. Nie uwa am, by m na siê czegklwiek nauczyæ na jej b³êdach, nic z niej nie wynika dla teraÿniejszœci i przysz³œci, nie jest nauczycielk¹ ycia. Dlateg preferujê c najwy ej histryczny enturage. Znudzili mnie te mi bhaterwie. Mam dœæ tych Stankiewiczów, Rgyskich, Hszwskich, Rangu³tów. By³ 17 minê³.. Ddatkw narracje te, jak np. w wypadku Jak granit cechuje nierzeczywistœæ, nienrmalnœæ, czêst wrêcz elementy hrrru. Bhaterk¹ trzecieg z klei pwiadania jest praktykantka fryzjerska z W¹grwca, która pdczas wakacji pznaje i zakchuje siê w mê czyÿnie imieniu S³awek. Gdy kilka miesiêcy p letnim urlpie S³awek nie dzywa siê d dziewczyny, ta pstanawia dnaleÿæ g w Warszawie, gdzie ten mieszka. Kiedy dnajduje g póÿn¹ jesieni¹ w fatalnym stanie, pstanawia wraz z nim pwróciæ d nadmrskiej miejscwœci, w której wspólnie spêdzali wspmniane wakacje. Opwiadanie jest niesamwicie niryczne, wizyjne, m na stwierdziæ, za Pitrem Kft¹, e stanwi rdzaj zagadki celw pzbawinej jednznaczneg 18 rzwi¹zania.. Dlaczeg? An dlateg, e S³awek t w rzeczywistœci (?) ch³pak nie yj¹cy d tygdnia. Pjawia siê zatem pytanie, p c dziewczyna zabiera g d pustsza³eg pensjnatu w nadmrskiej miejcwœci, czy ch³pak naprawdê nie yje i wreszcie, prawid³w pstawine przez Krzysztfa Mas³nia 19 pytanie: czy staæ nas na jednznaczn¹ cenê jej pstêpwania?. Pisarze, którzy fascynuj¹ Rylskieg t, jak wspmnian Iwaszkiewicz i Gmbrwicz. Iwaszkiewiczwi pisarz pœwiêci³ sztukê, natmiast Gmbrwiczwi pwiadanie zatytu³wane Dwrski zapach. Autr Warunku pdkreœla w swich wypwiedziach istniej¹ce w pwiadaniu nieœcis³œci: Nie mia³bym zatem adnych prów, by nazwaæ mjeg bhatera p prstu Gmbrwiczem, a nie starcem czy mistrzem, gdyby nie fakt, e w pwiadaniu wystêpuje spr nieœcis³œci. Jeœli piszê, e maj¹tek nazywa³ siê Sawczyn, a nie Ma³szyce, a Gmbrwiczwi skracam ycie rk, t ju nie mam prawa d jednznacznej 20 identyfikacji.. WyraŸne s¹ jednak w¹tki charakterystyczne dla twórczœci Gmbrwicza; w g³ównej mierze gmbrwiczwskie zmaganie siê z plskœci¹. Niesamwitœæ tych pwiadañ pzwala czytelnikwi na swbdne ich interpretacje, s¹ ne jednczeœnie wyrazem literackiej wlnœci. Nierzeczywistœæ narracji wyp³ywa równie z przeknañ Rylskieg: ( ) literatury piêknej szkda na rzeczywistœæ. Irytuj¹ mnie czekiwania krytyki, e nie mamy ksi¹ ki, która by nam wyt³umaczy³a, na przyk³ad, c siê sta³ z mitem Slidarnœci, z kmunizmem alb naszymi niespe³ninymi nadziejami. Od teg t ja mam psychlgiê sp³eczn¹, publicystykê, m e eseistykê. One sbie z pdbnymi 21 tematami radz¹ du lepiej..jak m na siê dmyœliæ, a pisarz t ptwierdza, dzie³a Rylskieg pzbawine s¹ w¹tku autbigraficzneg. Opwiadaniem, które wydaje siê staæ tward na ziemi w tmie Wyspa jest pwiadanie tytu³we. Bhaterwie dwaj ksiê a katliccy pdbni s¹ d prtagnistów Warunku. Jednczeœnie s¹ dbrzy i Ÿli, a racje le ¹ p bu strnach. Jeœli wierzyæ wypwiedzim Rylskieg, nagrdy i splendry przyjmuje n z du ¹ rezerw¹: Oczywiœcie jest mi bardz mi³, ale zachwujê zdrwy rzs¹dek. Pza tym, jestem w wieku, w którym nic tak d kñca nie cieszy i, Bgu dziêki, nie martwi. Sukcesy nale y dnsiæ w m³dœci. Nie mieæ d nich dystansu, daæ siê im 22 prwaæ. Durne t, ale jak e rzkszne. Mim teg, c Rylskim siê mówi i pisze, t nie jest n pisarzem ³atwym i przyjemnym, jeœli mnie chdzi t tak¹ przê trzeba p prstu lubiæ. Niektórzy krytycy zarzucaj¹ mu nies³usznie granie tymi samymi tematami, schematami, plagiat sameg siebie FOTO: INTERNET równie. Niestety zapminaj¹ ni i nie zauwa aj¹, e schemat ten s³u y w ka dej pwieœci w innym celu, zmienia siê wiêc, jak w mechanicznym bilardzie trajektria kulki, adna gra nie jest taka sama. Na wspó³czesnej arenie literackiej Eustachy Rylski zajmuje wa ne i pierwszrzêdne miejsce. Krytyka jest nim zachwycna, nazywany jest m.in. Samurajem pœród urzêdników, 23 Samtnym wilkiem naszej literatury. Wspó³czeœni czytelnicy lubuj¹ siê przewa nie w ³atwych histryjkach mi³snych, w przie Rylskieg, c nieprawdpdbne, niemal brak zwi¹zków mi³snych, a jeœli ju siê pjawiaj¹ t zstaj¹ ukazane w krzywym zwierciadle, zdekmpnwane. Prza autra Warunku pzbawina jest zbêdnych s³ów, Pitr Kfta stwierdza, i T najczystsze miês 24 literatury. Bez w¹tpienia Rylski t pisarz wymagaj¹cy d czytelnika uwa nej lektury, gdy w jeg pisarstwie wa ny jest szczegó³, Rylski t równie dskna³y stylista, znaj¹cy dsknale swje zamiary, myœli, stylista, który w zajmuj¹cy spsób pwiada histrie takie, jakie sam chcia³by przeczytaæ. Pwy szemu szkicwi stara³em siê nadaæ frmê pisw¹, pwieœci Eustacheg Rylskieg streszcza³em wiêc m liwie jak najbardziej, gdy mim zamiarem by³ zachêcenie czytelników nie zapznanych jeszcze z twórczœci¹ teg pisarza d siêgniêcia p jeg utwry. Stara³em siê równie pruszyæ najisttniejsze w jeg twórczœci w¹tki i zaryswaæ prblematykê. Rafa³ M³dysz 1 Rylski Eustachy, Stankiewicz. Pwrót, Warszawa 1984. 2 Nasi³wska Anna, Tylk letni, Res Publica 1987, nr 6, s. 131. 3 Rylski Eustachy, Stankiewicz. Pwrót, ( ), s. 59. 4 Nasi³wska Anna, Tylk letni, ( ), s. 131. 5 Rylski Eustachy, Tylk ch³ód, Warszawa 1987. 6 Nasi³wska Anna, Tylk letni, ( ), s. 132. 7 Jarzêbski Jerzy, Mamy Gmbrwicza, Res Publica 1987, nr 6, s. 15. 8 Rzmwa z Eustachym Rylskim, prac. Ryszard Zaprza³a, 9 Zb. Jarzêbski Jerzy, Mamy Gmbrwicza, ( ), s. 13. 10 http://www.teatry.art.pl/prtrety/rylski_e/wyjsciez.htm 11 Rylski Eustachy, Cz³wiek w cieniu, Warszawa 2004. 12 http://www.gazetawybrcza.pl/1,75517,2984132.html 13 http://www.gazetawybrcza.pl/1,75517,3650469.html 14 http://www.gazetawybrcza.pl/1,75517,3388472.html 15 Tam e. 16 Rylski Eustachy, Wyspa, Warszawa 2007. 1 7 Œmieræ t przygda, Z Eustachym Rylskim rzmawia Pitr Kfta, Kultura. Bezp³atny ddatek d Dziennika, Pi¹tek 18.05.07, s. 70. 18 Kfta Pitr, Literatura na wlnœci, Kultura. Bezp³atny ddatek d Dziennika, Pi¹tek 18.05.07, s. 71. 19 Zb. Mas³ñ Krzysztf, Eustachy Rylski, Wyspa. Ksi¹ ki. Magazyn literacki 2007, nr 6, s. 44. 20 Œmieræ t przygda, ( ), s. 70. 21 Tam e. 22 http://ryszczyszyn.wrdpress.cm/2007/10/16/relacja-ze-sptkania-z-literatemeustachym-rylskim-na-festiwalu-literackim-pra-przy-w-bialymstku/ 23 Nyczek Tadeusz, Eustachy Rylski Warunek, Przekrój 2005, nr 43, s. 56. 24 Kfta Pitr, Literatura na wlnœci, ( ), s. 71. KWIECIEÑ 2008 ATH 11
RÓWNOLE NIK 49 48 UR GANIE CZ OWIEKOWI na rynku w tym mieœcie gdzie nie dbija siê kni pzstaw sw¹ pamiêæ niech bsi¹d¹ j¹ g³êbie czasem mniej zasrane d ludzi a ty usi¹dÿ na ³awce i czekaj na mi³œæ c w cieniu mi³œci a m e djecha³ ju pci¹g statni nikt ju ciê nie pprsi gieñ w tym mieœcie gdzie ju nie dbija siê cz³wiek d serca drugieg cz³wieka Vn BOGUS AW RAUER KWIATY ciête gdy najbardziej bla³ b wtedy tylk ne czu³y e znów zrbiliœmy t c grymas uczyni³ na twarzach tak zwanych przyjació³ sztuczne gdy najbardziej prawdziwie b wtedy tylk ne darwa³y e znów ca³waliœmy siê p tym tak zwanym uczynku ZNOWU znwu wesz³aœ we mnie z dcieniem melanchlii lekk tak jak lubiê z uœmiechem pdkreœlnym szmink¹ tak jak lubiê gama pastelwych dznañ dprwadza d durzenia a by³ ju tak dbrze klrwe pastylki tabletek na uspkjenie cich mrucz¹ w k¹cie za karê e znwu zezwli³em byœ pfa³dwa³a szarœæ mych snów a tak chcia³em zmyæ makija wspmnieñ a ptrafiê tylk znwu siê rzmazaæ Vn *** zasób s³ów którymi siê dtykamy dawn wykrczy³ pza pd¹ y³ gdzieœ swim trem nie ptrafimy ju mówiæ plujemy pluwamy pzstaj¹ stsy pestek z których ju nikt z nas nie zasadzi nic naszeg Vn plne gdy najbardziej wietrzne b wtedy tylk ne pachnia³y e znów uwierzy³em w magie teg c wszyscy zw¹ przaicznie kcham Vn WIERSZ TENDENCYJNY ca³œæ przysypana prchem miasta królów w tak wielkim stpniu e zrzumieæ t tak trudn dejœæ jeszcze trudniej eby nie pwiedzieæ e nie wln b regu³y gry s¹ tak czytelne e ka dy pyta wci¹ czami zmys³ami dznaniami byciem sb¹ tam gdzie ka dy chce byæ zawsze Vn ATH 12 KWIECIEÑ 2008
Tarcza zegara wskaza³a 12. W¹saty prtier mi³ym spjrzeniu skmentwa³, e t taki specyficzny pracwnik, nigdy nie m na g zastaæ. Ale przecie ja siê umówi³am! W kñcu pierwszy telefn, jeszcze nie, nie teraz aktrzy czytaj¹ nwy tekst. Mija klejna gdzina, wreszcie dzwni... a ja na pani¹ czekam w teatrze! Tak, t ja przepraszam, nie dgadaliœmy siê, w takim razie gdzie? T m e sptkajmy siê p drdze, taka ma³a kawiarenka, pani zna? Wychdzê z rektratu. Przypadkw na jednej z ulic, dnalaz³ siê w t³umie przechdniów. Krzykn¹æ za nim, nie krzykn¹æ? Panie Arturze! Dzieñ dbry, mje nazwisk Mnika Zaj¹c Skrzypnê³y drzwi. W nzdrza uderza ciep³y zapach kaw, herbat, papiersów, perfum. W uszach dÿwiêcz¹ szepty, delikatna muzyka, stukt ³y eczek talerzyki i fili anki. T, czeg siê Pani napije, b ja t herbaty, kawê t ju trzeci¹ dzisiaj pi³em Kawy, dziêkujê. W takim razie, raz, dwa, trzy, próba dyktafnu, zaczynamy. O SMAKOWANIU WINA Mnika Zaj¹c: Myœlê, e ka dy cz³wiek ma w swim yciu ksi¹ ki, które g kszta³tuj¹, inspiruj¹, daj¹ wytchnienie. Jak¹ lektur¹ zaczytywa³ siê Pan na studiach? Artur Pa³yga: W trakcie studiów rzkszwa³em siê literatur¹ piêkn¹. Przesiadywa³em w Biblitece Jagiellñskiej i czytywa³em m. in. teksty starplskie. Chêtnie siêga³em te p pisarzy rsyjskieg realizmu. Odkrywa³em na nw, c zlekcewa y³em w szkle œredniej. T by³y dwie ró ne lektury Dstjewskieg. Dpier na studiach nauczy³em siê fascynwaæ, smakwaæ. W ddatku uwa am, e na tym te pwinn plegaæ studiwanie - na nauce czytania. Nabieraniu dystansu, który pzwala smakwaæ literaturê, rzkszwaæ siê ni¹ jak dbrym winem. Cz³wiek, który nie zna siê na winie, nie zwraca uwagi na t, czy pije s³dkie, czy wytrawne. Ja stawa³em siê znawc¹ wina, wa ne by³ dla mnie, jaki t jest bukiet i który rcznik. Zacz¹³em czytaæ ksi¹ ki d³u ej. A becnie? Teraz bardz mcn wszed³em w dramat, cdziennie czytuje dramaturgiê, ale nie tylk. Obecnie lektur¹, której nie chcia³bym za szybk skñczyæ jest Czardziejska góra. C wiêcej uwa am, e t jest jeden z tych tekstów, d których trzeba djrzeæ, inaczej widzi siê w nich tylk zapisane strny. W zwi¹zku z tym bardz sprzeciwiam siê temu ublewaniu, e m³dzie nie zachwyca siê Mickiewiczem i Camus. Przecie t nie ma nic d rzeczy, ni nie pisali dla m³dzie y, pisali dla djrza³eg czytelnika, przygtwaneg d lektury. O POWSZEDNIOŒCI Na Pañskiej strnie internetwej znalaz³am taki fragment: mam wra enie, e zajmuje siê g³ównie rbieniem wra enia. Sk¹d takie przekrna myœl? T zdanie napisa³em, jak ripstê d pinii, e ja jestem strasznie zabiegany. Oczywiœcie ka deg dnia,,cœ siê rbi i t faktycznie sprawia wra enie mngœci zajêæ. Jednak gdy knfrntujê swj¹ cdzienn¹ pracê z swim dniem, nie czujê siê jakiœ,, zarbiny. Wydaje mi siê, e t jakaœ œlepa uliczka jak cz³wiek nie ma czasu na nic. Przy pisaniu rzmywa siê c jest prac¹, a c nie. Nie mgê pwiedzieæ, e pracujê w ten spsób, e ca³y dzieñ chdzê p parku. Jednak e te spacery s¹ dla mnie niezbêdne d teg, by JAMA PRZY KAWIE, O WINIE, KSI KACH I TEATRZE g h FOTO: INTERNET w ncy usi¹œæ i przelaæ myœli na papier. St¹d ta mja impresja wra eniu. Ludzie myœl¹, e jestem strasznie zapracwany, ale nie chcia³bym taki byæ. Trzeba mieæ czas na ycie. Dbrze, w takim razie przyjrzyjmy siê dk³adniej Pañskim zajêcim. Jest Pan redaktrem Akademii W Akademii jestem d 2001 rku. T by³ czas, kiedy zlikwidwan ddzia³ Trybuny Œl¹skiej i zsta³em bez sta³eg zatrudnienia. Szukaj¹c pracy zg³si³em siê z prpzycj¹ d rektra ATH wydawanie nwej, uczelnianej gazety. Ku mjemu zaskczeniu sptka³ siê t z bardz ciep³ym przyjêciem. Dan mi wln¹ rêkê. Chcia³em nadaæ Akademii w³asn¹ twarz, t samœæ, pkazaæ ludzi, którzy j¹ twrz¹. Na ³amach gazety prwadzê przede wszystkim wywiad, pdsuwam pewne pmys³y. Wskazujê, c jest wa ne (póÿniej t wyg³adzam), ale g³s ddajê pracwnikm uczelni. Jest Pan te, czy m e by³ cz³nkiem Grupy W³chy - zesp³u, który przede wszystkim peruje perfrmance. Jakie by³y klicznœci jeg nardzin? T by³ czas, kiedy zacz¹³em wycfywaæ siê z dziennikarstwa, na rzecz pisania. Pstanwi³em wyst¹piæ publicznie w BWA na wieczrze petyckim, ale w prgramie mia³em nie wiersze, tylk pastisze wierszy. Tam sptka³em Darka Fdczuka, znaneg w Plsce i na œwiecie perfrmera. On stwierdzi³, e t, c pkaza³em by³ trchê perfrmance (puszcza³em balniki i swój g³s z taœmy) i zaprpnwa³ wspó³pracê. PóŸniej dszed³ d nas Krzysiek ywczak. Z takich wspólnych rzmów przy piwie wysz³ nam cœ w rdzaju ³¹czenia wieczrów pezji z perfrmance. Pierwszy raz wyst¹piliœmy w Bazyliszku. PóŸniej by³ craz mniej pezji, na rzecz perfrmance. Mieliœmy kilka udanych wystêpów w Ostrawie, Pitrkwie Trybunalskim, Niemczech, Francji. Obecnie nie wystêpujemy ju razem. Darek pjecha³ jeszcze z tym prgramem d Stanów, ale grupa aktualnie zsta³a zawieszna. M e jeszcze kiedyœ wyst¹pimy, kt wie? Pszed³ Pan w kierunku dramaturgii. Jednak nie tylk w sensie dramatpisarstwa. Mam tutaj na myœli pi¹tkwe sptkania w Teatrze Plskim. W jaki spsób funkcjnuje Teatr Tekstu, który Pan prwadzi? Czytanie dramatów rbi siê teraz w ca³ej Plsce, ale wszêdzie jest tak, e zajmuj¹ siê tym aktrzy. Ja pcz¹tkw te rzmawia³em z kilkma aktrami, ale w kñcu nie przyszli, wiec rzdzieli³em rle pmiêdzy amatrów. PóŸniej pyta³em, czy mam zapraszaæ aktrów, ale ludzie nie chcieli. Sam czytanie sprawi³ im wielk¹,,frajdê i tak ju zsta³. Na pcz¹tku sptykaliœmy siê w Galerii Wzgórzu, teraz w Teatrze Plskim. G³ównie zale y mi na tym, eby uczestnicy pznali tekst przez skupienie siê na nim, przez us³yszenie g. Chdzi sam rzumienie tekstu, a nie naukê aktrskieg czytania. Niew¹tpliwie ma t swje mankamenty, nie wszyscy maj¹ dbr¹ dykcjê. Na razie jestem zaskczny frekwencj¹, przychdzi d 30 d 50 sób. Cieszy mnie t, e przychdz¹ ci, którzy naprawdê chc¹. Nie wiem jak te sptkania bêd¹ wygl¹daæ za pó³ rku, ju teraz pjawia³a siê prpzycj¹ warsztatów teatralnych, które mg³yby krespndwaæ z pi¹tkwymi sptkaniami. Jednak e becnie ma t wymiar bardziej kameralny. Prwadzi Pan tak e zajêcia dziennikarskie w Teatrze Grdzkim. Jak wspó³pracuje siê z sbami niepe³nsprawnymi? h PO UDNIK 19 01 Sama praca jest bardz wdziêczna. Uczestnicy kursu s¹ niezwykle ch³nni, szybk siê ucz¹. Pprzez pracê z nimi sam uœwiadmi³em sbie, jakie graniczenia ich sptykaj¹. Nie chdzi tu tylk izlacjê d sp³eczeñstwa i graniczenie kntaktu z kultur¹. Nieraz dla sby niepe³nsprawnej grmnym prblemem jest gramatyka. W jêzyku migwym nie na rtgrafii, wiêc sba g³uchniema chc¹c pisaæ pprawnie, musi nauczyæ jakby bceg jêzyka. T wymaga wiele trudu, ale na rynku dziennikarskim jest pewna luka, któr¹ mg¹ wype³niæ tylk sby niepe³nsprawne, ne te s¹ ptrzebne. Tte praca z nimi bardz silnie wi¹ e siê u mnie z pczuciem sensu wyknywania pracy. O METAFIZYCE W K³chzie Adama Mickiewicza znalaz³am taki cytat: Œmieræ nie jest tak straszna jak nic, w takim razie, czym jest t nic? Wczraj rzmawia³em na sptkaniu filzficznym Obcym Camusa. G³ówny bhater staje w bliczu œmierci, a na g nie przera a. T, c jest naprawdê przera aj¹ce w jeg yciu t nicœæ, nijakœæ. Jeœli nie czuje siê ycia t siê wpada w nicœæ. Pruszamy siê tylk napêdzani wybra eniami czegœ, c ma siê wydarzyæ w przysz³œci, t fatamrgana. Trzeba ch³n¹æ t, c przychdzi z zewn¹trz, b adna chwila nie wróci. Trzeba byæ twartym na ycie i t te jest sztuka. Dlateg chcia³bym niczeg nie przegapiæ, zachwaæ tak¹ œwie œæ umys³u eby byæ twartym na ludzi, których sptykam. Jaka jest recepta na t by niczeg nie przegapiæ? Pytan mnie nie raz, dlaczeg wystawiam w Bielsku? Przecie tu nikt nie przyjedzie zbaczyæ mjej sztuki, e pwinienem przeprwadziæ siê d stlicy. T prawda tam siê cœ dzieje, jest wiêkszy ruch, dynamizm, nieprównywalnie wiêcej m liwœci. Jednak, kiedy sptykam siê ze swimi znajmymi z Warszawy, t czujê satysfakcjê, e tutaj zsta³em. Oczywiœcie czêst tam je d ê, aktualnie wspó³pracujê z Tadeuszem S³bdziank¹. Przygtwujê te adaptacjê sztuki, której premiera bêdzie ju w Warszawie. Nie mniej chcê zstaæ tutaj. Ja w t miast wrs³em, mam tu wielu przyjació³ i wiem, e wiele rzeczy by³ straci³, gdybym st¹d wyjecha³. Jestem twarty na œwiat (rbiê wiele rzeczy w innych miastach), ale Bielsk jest tak¹ przystani¹, d której pwracam i w której mieszkam. W taki spsób m na siê w pe³ni realizwaæ, m na byæ szczêœliwym, m na nie przegapiæ ycia. Rzmawia³a Mnika Zaj¹c KWIECIEÑ 2008 ATH 13
RÓWNOLE NIK 49 48 PREZYDENT Wspó³czesny cz³wiek jest cdziennie taczany przez mnóstw ró neg rdzaju przekazów. Wœród œrdków, które dstarczaj¹ na pierwsze miejsce wysuwaj¹ siê media maswe, czyli telewizja, prasa i radi. W statnim czasie craz wiêksz¹ ppularnœci¹ cieszy siê Internet. Dziêki w³aœnie tym medim dciera d nas grmna liczba infrmacji. Wiele z nich ma pstaæ d³u szych tekstów. Wspmnieæ tutaj m na np. artyku³ach praswych, artyku³ach zamieszcznych na strnach internetwych, czy tez tekstach w frmie mówinej emitwanych w radiu i telewizji. Emisja lub publikacja ka deg z tekstów ma knkretnie kreœlny cel. Jest n znany ju pdczas twrzenia przekazów infrmacyjnych. Bardz czêst celem któregœ tekstu jest pinfrmwanie dbircy jakimœ fakcie, wydarzeniu czy sbie. Innym celem tekstu, jest przeknanie dbircy d teg czym mówi tekst. Tutaj uwidacznia siê funkcja perswazyjna. Nale y ja jednak dró niæ d funkcji manipulacyjnej, której stswanie z ca³a pewnœci¹ nie jest etyczne, jednak e zdarza siê stsunkw czêst. Ka dy tekst, by móg³ spe³niaæ za³ ne funkcjê musi byæ dpwiedni przygtwany i sprz¹dzny. Twórcy mg¹ krzystaæ z wielu ró nrdnych mechanizmów i œrdków, które ju wczeœniej zsta³y dk³adnie zbadane i pisane. Maj¹ ne pmóc wp³yn¹æ na pstawê dbircy. Jak te œrdki s¹ u ywane i wykrzystane wart zbaczyæ na przyk³adzie knkretneg tekstu. Myœlê e wart przez chwile bli ej przyjrzeæ siê tekstwi zatytu³wanemu: Prezydent gdnie reprezentuje Plskê, autrstwa Zbigniewa Sulatyckieg. Tekst ukaza³ siê w Naszym dzienniku w dziale gazety, który nsi tytu³: Myœl jest brni¹. Ju tutaj m emy zauwa yæ jeden z mechanizmów jakim jest stswanie s³ów zwi¹zanych z metafryk¹ wjenn¹. PrzejdŸmy jednak d sameg artyku³u. Na pcz¹tku autr przedstawia sylwetki czterech prezydentów: Bles³awa Bieruta, gen. Wjciecha Jaruzelskieg, Lecha Wa³êsy raz Aleksandra Kwaœniewskieg. Trzeba jednak zauwa yæ w jaki spsób zaprezentwanie tych pstaci nastêpuje. Przytacza siê mianwicie najgrsze mmenty z ich bigrafii. O prezydencie Bierucie piesze siê jak agencie NKWD który przyczyni³ siê d wymrdwania, a w najlepszym wypadku wywózki na Sybir najlepszych synów naszej Ojczyzny. Ju sam s³w agent sprawia, e dbirca teg tekstu ma negatywne kntacje, a na ddatek wspmnienie NKWD sprawia, e w p³¹czeniu z dknaniami jakie wymienia autr, tracimy zupe³nie sympatiê i szacunek d tej pstaci. Pdbnie rzecz ma siê z pstaci¹ gen. Wjciecha Jaruzelskieg przedstawineg jak ten ten który wypwiedzia³ wjnê w³asnemu nardwi. Autr stsuje du ¹ literê w s³wach: jczyzna i naród, c jest z klei zabiegiem, który ma œwiadczyæ wielkim szacunku autra d tych pjêæ i przysp yæ mu sympatii czytelników. Bez w¹tpienia pstacie Bieruta i Jaruzelskieg d dziœ budz¹ grmne kntrwersje wœród zwyk³ych bywateli i histryków. Zbaczymy zatem jak przedstawiny jest Lech Wa³êsa. Autr pisze nim elektryk, który usilnie wraz ze swim przyjacielem Wachwskim umacnia³ lew¹ ngê. Taki pis cz³wieka, który znalaz³ ju za ycia miejsce w histrii Plski, a nawet œwiata jest na pewn nie na miejscu. Autr tekstu stsuje metafrê umacnia³ lew¹ ngê maj¹c byæ m e na myœli t, e Lech Wa³êsa zasiad³ d rzmów z kmunistami, c by³ knieczne by mg³y siê dknaæ zmiany. GODNIE REPREZENTUJE POLSKÊ Inn¹ interpretacj¹ tej metafry m e byæ t, e ppiera³ niekiedy ludzi pgl¹dach lewicwych, którzy dzia³ali w Slidarnœci. O tym autr przy pisie pstaci nie wspmina. W stsunku d Aleksandra Kwaœniewskieg u ywa epitetów, które czerpie z rejestru ptczneg, któreg nie pwinn siê u ywaæ w tekstach ficjalnych, a najlepszym przyk³adem m e byæ sfrmu³wanie niedrbiny magister. S¹ i inne œrdki jêzykwe, jak ukazanie Kwaœniewskieg jak prezydenta, który wetwa³ prawie wszystkie ustawy dbre dla kraju. Jest t typwy przyk³ad przejaskrawienia wymieniny przez Kazimierza O ga. Autr tekstu u ywa s³wa prawie, c ma zmniejszyæ si³ê tej hiperbli, ale i tak rzeczywistœci stwierdzenie pwy sze jest nadu yciem. T negatywne przedstawienie sylwetek czterech pprzednich prezentów Plski ma us³u yæ uwydatnieniu kntrastu miêdzy nimi a becnym prezydentem Lechem Kaczyñskim. Wymieniaj¹c jeg nazwisk p raz pierwszy pprzedza je tytu³em naukwym jaki psiada, a wiêc tytu³em prfesra. W czach autra tekstu ma t uwiarygdniæ prezydenta. PóŸniej autr wymienia funkcje jakie pe³ni³ n wczeœniej. S¹ ne kreœlne epitetem dpwiedzialne, dla pdkreœlenia ich rangi i wa nœci. Przy wymienianiu wczeœniejszych si¹gniêæ Kaczyñskieg autr u ywa du eg kwantyfikatra œrdka jêzykweg wymienineg w tekœcie Pza prawd¹ i fa³szem. Autr tekstu pisze, e becny prezydent przyczyni³ siê d twarcia Muzeum Pwstania Warszawskieg wa neg dla wszystkich pkleñ, ka dy Plak zna histriê, tak e tê z czasów II wjny œwiatwej i Pwstania Warszawskieg i wie, jak wielk¹ fiarê z³ yli Ci ludzie, którzy wtedy zginêli. Pamiêæ histrii jest wiêc ³¹czna skjarzeniami z sb¹ becneg prezydenta, c ma wzbudziæ dla nieg szacunek i sympatie u wybrców. Pisz¹c innych zas³ugach Lecha Kaczyñskieg autr u ywa inneg œrdka z mechanizmów plitycznych, jakim jest anafra ten prezydent pjawiaj¹ca siê na pcz¹tku trzech nastêpuj¹cych p sbie zdañ. Ddatkw u ycie s³wa ten ma niejak wydrêbniæ g spœród swich pprzedników. Czystym zabiegiem jest równie dw³ywanie siê d tradycji. Œwiadczyæ tym mg¹ zdania: Ten prezydent przywraca nale yt¹ wartœæ s³wm wyhaftwanym na sztandarach przez nasze matki i babki Bóg Hnr Ojczyzna. Oraz zdanie inne: Dziêki niemu m emy pwiedzieæ naszym przdkm, e ich krew i pœwiêcenie nie psz³y na marne. Autr tekstu bardz czêst u ywa innych kreœleñ. Przyk³adem m e byæ zdanie przywracaniu nale ytej wartœci s³wm Bóg Hnr Ojczyzna. Dwiadujemy siê, e d tej pry s³wa te nale ytej wartœci nie mia³y. Pdbnie rzecz ma siê ze sfrmu³waniem: W czasie pierwszeg rku prezydentury prf. Lecha Kaczyñskieg przywróci³ n dumê z faktu bycia Plakiem, spadkbierc¹ wspania³ych plskich pkleñ. Ze zdania m na wniskwaæ, e dawniej Placy nie byli dumni ze swej plskœci i ze wspania³ych pkleñ, które ich pprzedza³y. Innym zabiegiem, który dawniej wystêpwa³ w tekstach prpagandwych, zw³aszcza w kresie kmunizmu by³ u ywanie s³ów zaklêæ. Mia³ ne uniem liwiæ jak¹klwiek plemikê z jakimklwiek twierdzeniem. W³aœnie p takie s³wa zaklêcia siêga tak e autr tekstu Prezydent gdnie reprezentuje Plskê. U ywa n twierdzenia, e Plska jest krajem, który trzeba pwa nie traktwaæ jak równwa neg i dpwiedzialneg partnera. U ycie teg stwierdzenia ma sprawiæ, e ró ne sby, ró nych pgl¹dach plitycznych gdz¹ siê z nim, b jest t twierdzenie czywiste i jeg negacja nie ma sensu. Teg typu stwierdzenia bardz du ¹ ppularnœci¹ cieszy³y siê w czasie kampanii prmuj¹cej nasze wejœcie d Unii Eurpejskiej. Pwtarzanym zwrtem, który z czasem sta³ siê slganem, by³ zdanie mówi¹ce tym, e w Unii Eurpejskiej Plska musi byæ równwa nym partnerem. Tak wiêc u ywanie s³ów zaklêæ jest niebce tak e plitykm i innym dziennikarzm, którzy nie reprezentuj¹ Naszeg Dziennika. Bardz czêstym œrdkiem jêzykwym pjawiaj¹cym siê w tekœcie jest negacja. Ma na zbrazwaæ zmiany jakie dkna prezydentura Kaczyñskieg. Przytczyæ m na kilka przyk³adów: Uœwiadmi³ bywateli, e w Plsce nie bêdzie siê rbi³ lewych interesów, lub te w innym miejscu: Prezydent prf. Lech Kaczyñski mówi jednznacznie, i tak dalej byæ nie m e i nie bêdzie. Prf. Bralczyk pisa³ zachwaniach ingracyjnych, czyli takich, które maj¹ na celu zdbycie sympatii dbircy pprzez pdwy szanie jeg ceny. Autr mawianeg przeze mnie tekstu tak e je stsuje. Wystarczy spjrzeæ na zdania mówi¹ce Plakach, którzy pamiêtaj¹ dbrze zamykanie czy sprzedawanie za grsze bcym pañstwm i kncernm zak³adów pracy, lub te zdanie mówi¹ce, e wiedz¹ ni kt nam zstawi³ w spadku bezrbcie i grupê milinerów. Autr chce, by dbirca pczu³, e jest traktwany jak sba, która wiele wie i zna prblemy trapi¹ce kraj i le ¹ce na sercu, tak jak autrwi teg artyku³u. Bardz wa nym prblemem jest t, w jaki spsób publicysta Naszeg Dziennika traktuje inne plskie media. Pisz¹c snda ach pszczególnych gazet, które t mia³y przedstawiæ stsunek Plaków d prezydenta p rku sprawwania przez nieg urzêdu, pjawia siê w Naszym Dzienniku metafryka wjenna. Odnsi siê na d dziennika Rzeczypsplita, który publikwa³ snda, z któreg wynika, e wiêkszœæ Plaków nieprzychylnie cenia pierwszy rk rz¹dów Kaczyñskieg. Autr pisze: Pierwsza ju 22 grudnia br. rusza d ataku Rzeczypsplita w³asnœæ kncernu Mecm Grup. Zwrt ruszaæ d ataku m a s ugerwaæ z³e nastawienie Rzeczypsplitej d sby prezydenta. Pdanie ddatkwych infrmacji, e gazeta ta jest w³asnœci¹ firmy Mecm Grup ma sprawiæ, e dbirca nabierze w¹tpliwœci czy snda publikwany w gazecie, której w³aœcicielem jest zagraniczna firma, jest wiarygdny. Pdanie tej infrmacji m e mieæ jeszcze jeden wymiar. Jak wiadm Nasz Dziennik szczyci siê tym, e jest gazet¹ ca³kwicie plsk¹. Pdanie infrmacji, e w³aœcicielem Rzeczypsplitej jest zagraniczna firma ma na celu zdyskredytwanie teg dziennika i pdwa enie jeg wiarygdnœci jak Ÿród³a infrmacji. W stsunku d Gazety Wybrczej autr stsuje inny (ci¹g dalszy na nastêpnej strnie) ATH 14 KWIECIEÑ 2008
PO UDNIK 19 01 (ci¹g dalszy z pprzedniej strny) œrdek jêzykwy. Jak wiadm Nasz Dziennik i Gazeta Wybrcza s¹ dziennikami, które prezentuj¹ skrajnie ró ne pcje plityczne i s¹ d siebie wrg nastawine. Ka da z nich chce usilnie przeknaæ swych czytelników, e tylk jej pgl¹dy s¹ prawdziwe i s³uszne. Zdanie Niecenina w g³szeniu prawdy Gazeta Wybrcza publikuje w dniach 23-26 grudnia 2006 r. telefniczny snda PBS, przeprwadzny na jej zlecenie wœród 500 sób. Zdanie t przesycne jest irni¹, gdy infrmacji pdawanych przez Gazetê Wybrcz¹, œrdwisk Naszeg Dziennika nigdy nie traktuje pwa nie, c dpier twierdzenie, e Gazeta Wybrcza jest niecenina w g³szeniu prawdy. T statnie s³w autr umieszcza w cudzys³wiu, c ju ma œwiadczyæ tym, jak traktuje te infrmacje. Z klei Dziennik kreœlny jak springerwski (jest w³asnœci¹ kncernu Axel Springer Plska, tak e jest traktwany jak gazeta, która nie m e byæ wiarygdnym Ÿród³em infrmacji. Autr nie przytacza nawet wyników snda u przeprwadzneg przez tê gazetê, ale pprzestaje na stwierdzeniu klkwialnym i dsadnym Szkda pwtarzaæ te dane. Na kñcu artyku³u autr przytacza inny snda, tym razem jednak przychylny prezydentwi, ale nie wprst. Zsta³ n przeprwadzny przez CBOS a upubliczniny przez TVP 2. Nie mówi n jednak tym, jak Placy ceniaj¹ prezydenta, ale c s¹dz¹ statnim rku, jaki n dla nich by³. Autr przytacza wiêc liczby i prprcje wed³ug których a 48 prc. rdaków jest pewnych, e wszystk uk³ada siê dbrze. Autr przytaczaj¹c te dane liczy byæ m e na t, e czytelnik bêdzie traktwa³ je jak prze³ enie na pzytywn¹ cenê rku prezydentury Lecha Kaczyñskieg. Swój tekst autr kñczy kilkma ptymistycznymi zdaniami. W jednym z nich stsuje emfazê, zjawisk które ma wyeliminwaæ wszelakie w¹tpliwœci c d daneg s¹du. Pisze, e wraz z rdakami dziêkuje za rzeczywiste dknania. Ten jêzyk przypmina jêzyk prpagandy z czasów PRL, które t autr tak zaciêcie krytykuje. Ostatnie zdanie t yczenia autra skierwane d prezydenta. Autr u ywa 1 s. liczby mngiej my pisz¹c yczymy. Stsuje równie zaimek nasz jak wskaÿnik wspólnœci, pisz¹c nasza Ojczyzna i nasz prezydent. Ta krótka analiza tekstu z Naszeg Dziennika pkazuje, e wiele œrdków jêzykwych, œrdków manipulacyjnych i mechanizmów plitycznych, tak e tych u ywanych w czasach PRL-u, jest becnych tak e we wspó³czesnych tekstach plitycznych. Bardz czêst siêgaj¹ p nie równie twórcy reklam. Przeciêtny dbirca, który nie psiada dpwiedniej wiedzy, nie dstrzega tych œrdków jêzykwych i mechanizmów plitycznych. Czasami m e dprwadziæ t d teg, e zstaje n zmanipulwany. Jednak wiêkszœæ dziennikarzy rzetelnie wyknuje swój zawód i unikaj¹ ni subiektywizmu, a pisywan¹ sprawê staraj¹ siê przedstawiaæ z ró nych strn i wed³ug ró nych sób, prezentuj¹cych ró ne pgl¹dy. Najwa niejsze jest t, by dbirca by³ dbirc¹ œwiadmym i krytycznym. Zawsze musi n pamiêtaæ, e nie wszystkie przekazy i infrmacje, które d nieg dcieraj¹ musz¹ byæ prawdziwe. Odbirca pwinien ka d¹ sprawê gruntwnie przemyœleæ, by móc póÿniej mieæ w³asn¹ piniê. Gdy t uczyni, bez baw bêdzie móg³ przyjmwaæ ró ne infrmacje i nie ulegnie manipulacji. BIBLIOGRAFIA 1. S. Barañczuk S³w-perswazja-kultura maswa 2. J. Bralczyk Pza prawd¹ i fa³szem 3. K. O óg Jêzyk w s³u bie plityki Wjciech Œliwa NIGDY NIE DOŒÆ MÓWIÆ (ci¹g dalszy ze str. 1) O czym w³aœciwie jest pwiadanie Stan ³aski? O mi³œci. Fabu³a traktuje przyjêciu urdzinwym milinera Stana Laskieg, na którym t spdziewan siê dknania zamachu na slenizancie. W piêknie wystrjnym grdzie, gdzie c i rusz znajduj¹ siê przeró ne dekracje ze s³dyczy, fntanny tryskaj¹ce winem, lukrwe figurki, czka wype³nine lemniad¹, grmadz¹ siê t³umnie gœcie, a pœród nich cz³nkwie firmy chrniarskiej maj¹cej zadbaæ, aby Stanwi Laskiemu nie spad³ w³s z g³wy. Bhaterem jest bezimienny chrniarz, który patrluje klicê. Wszystk sz³ sprawnie d czasu, a nie zauwa y³ czternastletniej, dziwnie zachwuj¹cej siê i bardz ³adnej dziewczyny. Przepychaj¹c siê przez t³um dpada d niej i wtedy bje wyci¹gaj¹ n e - na trzyma strze na jeg sercu, n na jej szyi. Namiêtny pca³unek przynsi œmieræ, nó przebija serce bezimienneg i zaskczneg bhatera. Spyta ktœ- gdzie tutaj mi³œæ? Wszêdzie- dpwiem. Miejscem akcji teg pwiadania nie przypadkw jest gród, a ju na pewn nie taki gród. T niezwyk³e miejsce sprawia wra enie nierealneg, iluzryczneg. Bhater stwierdza, e nic tam nie jest prawdziwe, nic nie jest tym, czym by siê mg³ wydawaæ, e jest. T jednak gród ciekaj¹cy s³dycz¹, zewsz¹d dbiegaj¹ bhatera s³dkie zapachy, nêc¹ce widki pysznych ³akci. Czy mi³œæ nie jest s³dka? T³um zgrmadzny w tym grdzie rzkszy przyby³ tu sptkaæ Stana Laskieg. On jest pdziwiany, ka dy chce g pznaæ, a bhater nazywa g nawet Œwiêtym Mik³ajem, dbrdusznym dziadkiem. I tu musia³bym zadaæ pytanie t, czy s¹ ró ne rdzaje mi³œci? Jeœli tak t jakie, c je ró ni? Ssnwski nie ma w¹tpliwœci w tej kwestii. Stan Laski kcha swich fanów, ni grmadz¹ siê wkó³ nieg- pisze autr- niczym pi³ki przyci¹gane przez magnes. T dla nich slenizant nakaza³ tak piêknie przystriæ gród s³dycz¹, by ci niemal w niej siê p³awili. Oni za t lgn¹ d nieg, magnetyczna si³a pcha t³um w jeg strnê. Obraz jaki, kreuje tutaj Ssnwski zdaje siê nam pkazywaæ mi³œæ na pzimie sp³eczeñstwa ppkulturalneg. Stan t idl, fantazmatycznie bytuj¹cy w œwiadmœci mas, ni kchaj¹ jeg braz, nie interesuje ich t, jaki jest naprawdê, zaœ t tylk, jak¹ jest pstaci¹. T jest mi³œæ wypaczna, fa³szywa byæ m e, taka która daje siê uchwyciæ w steretyp. Nie jest t g³êbka mi³œæ, a jej pwierzchwnœæ, w¹tpliw¹ szczerœæ, stanwi¹ tutaj s³dycze wype³niaj¹ce ca³y gród. Ogród, który nie wydaje siê bhaterwi rzeczywisty, jeg materialnœæ nie jest pewnikiem, tak sam, jak mi³œæ Stana Laskieg d fanów i vice versa. Jeœli m na mówiæ takiej mi³œci, t nale y j¹ sytuwaæ na najni szym pzimie, na jest materialna, a wiêc nie duchwa, pzbawina g³êbi, daj¹ca chwilw¹ namiastkê przyjemnœci. T mi³œæ uprszczna. Tak¹ t wizjê mi³œci rztaczaj¹ przed nami prducenci ppkultury, dcieraj¹c d nas pprzez telenwelê, czy klrwe pisemka dla m³dzie y. Ssnwski chce zadaæ œmieræ tej mi³œæi. Czternastletnia dziewczyna przyby³a na przyjêcie usun¹æ Stana Laskieg, wraz z jeg yciem debraæ mu tê mi³œæ i debraæ j¹ t³umm. Bezimienny chrniarz dstrzeg³ dziewczynê i tylk jemu wyda³a siê na wyj¹tkwa, n by³ tam, aby szukaæ wyj¹tkw zachwuj¹cych siê ludzi. Pdczas gdy t³um grmadzi³ siê wkó³ Stana na sta³a nieruchm, nie sz³a za gó³em i n te nie. On O MI OŒCI szed³ d niej, bje byli pza marginesem, pza pstrzeganiem, pza dbrem i z³em? Zbli aj¹c siê d niej pwtarza³ sbie, e t jeszcze dzieck, ale wiedzia³, e musi siê d niej zbli yæ. Pszed³ zaksztwaæ zakazaneg wcu, b taki m na znaleÿæ tylk w rajskim grdzie, a przecie by³ w nim. Przylgnêli d siebie i n e, których dbyli, tak e przylgnê³y d nich nawzajem. Taka mi³œæ graniczy ze œmierci¹, wydaje siê, e œmieræ jedynie m e przynieœæ ulgê, gdy tak siê kcha bez wzajemnœci, kiedy pragnie siê zakazaneg. Kchaj¹c tak, skazujemy siê na wypchniêcie pza margines, pza sp³eczeñstw, w którym jest miejsce tylk na mi³œæ uprszczn¹, gwarantuj¹c¹ bytwanie w grupie. Za tak¹ mi³œæ, jak¹ kcha nasz bhater przychdzi zap³aciæ najwy sz¹ cenê, b alb zstanie n wyklêty, alb, w przypadku drzucenia, umrze jeg serce, przeszyte strzem œmiertelnym. Stanem ³aski jest œmieræ alb dwzajemnienie. I tak w³aœnie kñczy siê t pwiadanie. Dziewczyna najpierw zwid³a naszeg evrymana na pkuszenie ca³uj¹c namiêtnie, a ptem drzuci³a, zabi³a g. M e nie fizycznie, ale czym jest cz³wiek, któreg serce jest martwe? W istcie nie jest nim ju wcale. Wybra³em t pwiadanie, b uderzy³ mnie n mcn. Ssnwski piêtnuje tutaj pwszechn¹ trywializacjê najwzniœlejszeg przecie uczucia, przypmina jak nieœwiadmœæ ptêgi, jak¹ jest mi³œæ, m e zniszczyæ. Kchaæ, t balanswaæ na granicy zaprzepaszczenia w³asnej duszy. Pdkreœla nierzerwalnœæ mi³œci i œmierci. T najwa niejsza, najtrudniejsza bitwa na n e jak¹ musimy stczyæ w naszym yciu. Prawdziwa mi³œæ jest zakazanym wcem, tyle siê dwiemy sbie, ile bêdziemy w stanie zrbiæ, aby g zerwaæ. Nasz bhater dwa y³ siê i przegra³. Tylk czy na pewn? On przecie nie by³ fanem Stana Laskieg... Zawsze m na pwiedzieæ, e t pwiadanie wcale nie jest mi³œci. I ja sie z nim zgdzê. Najpiêkniejsze w literaturze jest t, e nic nie jest pdawane nam na tacy. Dziel literackie jest jak pikniktyle z nieg wyniesiesz, ile sam przyniesiesz. Jak ja spêdzi³em piknik ze Stanem ³aski m na przeczytaæ pwy ej. Rads³aw Wandzel Nigdy nie jest za ma³ mi³œci, Wiêc nie bój siê e dasz jej za wiele Tbie nic siê nie stanie A kgœ inneg m esz uratwaæ Od alu, d zamkniêcia siê W samym sbie. Mi³œæ jest czymœ czeg ptrzebuje ka dy. Wiêc daj jej nawet naptkanemu nieznajmemu, A zbaczysz e t Ciê uszczêœliwi, e da³eœ kmuœ cœ Czeg nigdy d nikg Nie dsta³! KWIECIEÑ 2008 ATH 15
JAMA RÓWNOLE NIK 4948 Nauczyciele narzekaj¹, e uczniwie nie kchaj¹ pezji. Ba, przeciêtny student plnistyki, maj¹c d wybru przeczytaæ Mi³sza, czy nie przeczytaæ, zapewne wybierze t drugie. Rdzi siê, wiêc zapytanie kndycjê liryki. Gdzie j¹ zadmwiæ w epce Œwietlickieg? B teg, e nie ma dla niej miejsca w pz³acanych tmikach, na najwy szych pó³kach, chyba nie trzeba udwadniaæ. Pezja musi przeknywaæ, inaczej nikt jej nie uwierzy. Musi dziaæ siê na czach widzów. Czy dpwiedzi¹ na pstawiane wymagania, m e kazaæ siê slam petycki?,, Jedn tchnienie cœ, jak przeb³ysk geniuszu, chwila z d³ugpisem w d³ni i rap p³ynie d twych uszu ( ). T uczucie wielkie, kiedy tryby zaskakuj¹ idea stajê siê s³wem szare kmórki pracuj¹. (Ziemas) RZECZ I, CZYM JEST SLAM POETYCKI? Slam petycki t nieœlubne dzieck pezji i perfrmance'u. Charakteryzujê g tempralnœæ. Slamer (czyli sba,,recytuj¹ca swje wiersze) ma bezpœredni kntakt z publicznœci¹ (z której wybiera siê jury), wchdzi z ni¹ w swist¹ interakcjê. T audytrium decyduje, które ppisy ratrskie najbardziej przypad³y mu d gustu i kg nale y bdarzyæ ju nie idealistycznie wieñcem laurwym, ale pragmatycznie pewn¹ kwt¹ pieniê n¹. Najciekawszym aspektem slamu jest siêganie d ró nych dyskursów petyckich. Ze sceny m na us³yszeæ petów na miarê Szymbrskiej, punków, hip-hpwców, grafmanów... Dla slamu petyckieg nie ma tematów tabu. Pcz¹wszy d lirycznych wierszyków mi³snych, a kñcz¹c na wywdach dtycz¹cych chcia by przejœcia pdziemneg w mieœcie X,,, Adam Zagajewski pstanawia przuciæ p³ytk¹ pezjê i zstaæ Em. Staje pœrdku ulicy, staje w przejœciu pdziemnym, Zatrzymuje siê na skrzy waniu, patrz¹c na wielka reklamê pdpasek Bella, i mówi: Mam teg dœæ! Kurwa, mam teg dœæ! Ptrzebne mi nwe trampki! I pstanawia zapuœciæ grzywkê, zaczyna jeÿdziæ na desce. (Dawid Kteja) RZECZ II, PO KRÓTKA HISTORIA Slam petycki nardzi³ siê w z buntu wymierzneg przeciwk zamykaniu pezji w klatce krytyki i terii literackiej. W 1986 rku rbtnik i peta z Chicag - Marc Kelly Smith zrganizwa³ pierwszy w histrii SLAM "The Uptwn Petry Slam". Wyrecytwane wówczas wiersze mia³y pkazaæ, e pezjê m na rzpatrywaæ w kategriach,,nrmalnœci, tzn. nie rzbieraæ d aliteracji, synekdch i ksymrnów, tylk bawiæ siê sam¹ jej becnœci¹. Idea slamu szybk dtar³a d w Nwym Jrku i San Francisc (w 1990 rku dbywaj¹ siê pierwsze amerykañskie, slamwe mistrzstwa). D Plski przybywa w 2003 rku. Wówczas w Starej Prchffni, spœród œmirga bir¹cych udzia³ petów, publicznœæ na zwyciêzcê wybiera aktualn¹, plsk¹ iknê slamu petyckieg - Jasia Kapelê.,,M esz je tylk pdziwiaæ z daleka Nacieszyæ czy chwil¹, c ucieka. Przepiêkne ptaki zapmnienia pmg¹ uciec d samtnienia jakie niesie ka dy zimny dzieñ. (Aleksandra Walusiak) Chæ histria slamu zaczyna siê w p³wie lat 80-tych, t jeg krzenie siêgaj¹ du g³êbiej. Ma³grzata Wiœniwska (pisz¹ca pracê licencjack¹ dtycz¹c¹ slamu petyckieg), pcz¹tków teg zjawiska dszukuje siê w renesansie: W p³wie XVI wieku we wsi Babin pd Lublinem Stanis³aw Psznka i Pitr Kaszwski za³ yli k³ twarzyskie - artbliw¹ imitacjê republiki z gdnœciami i urzêdami nadawanymi za umiejêtnœci pwiadania dwcipów, artów i facecji. K³ t nazywan Rzeczpsplit¹ Babiñsk¹. Nale eli d niej Kchanwski, Rej, Zamjski. POEZJA URATOWANA? (ci¹g dalszy na nastêpnej strnie) FOTO DAMIAN SWINCZYK ATH 16 KWIECIEÑ 2008
JAMA PO UDNIK 1901 FOTO DAMIAN SWINCZYK RZECZ O SLAMIE POETYCKIM (ci¹g dalszy z pprzedniej strny) Wystarczy³, e Janek z Czarnlasu przyjecha³ d Babina, pwiedzia³ fraszkê, facecjê wzglêdnie anegdtê. Ddatkw pmacha³ rêkami, uœmiechn¹ siê, puœci³ k i dstawa³ nagrdê - a t jakiœ medal, a t ficjalne gratulacje. Oczywiœcie te ich turnieje kraszne by³y starplskim winem, piwem tudzie twarzystwem piêknych kbiet. Klejnym przyk³adem na t, i teg typu wieczrki petyckie istnia³y d dawna w naszej kulturze, s¹ rmantyczne imprwizacje. Pierwszy, rmantyczny pjedynek na imprwizacjê dby³ siê w 1840 rku. Wtedy t, na wystawnym przyjêciu, zrganizwanym dla Adama Mickiewicza, z kazji debrania tytu³u prfesrskieg, dsz³ d bitwy na rymy pmiêdzy dwma wieszczami. Mianwicie, na wym przyjêciu zjawi³ siê te Julek S³wacki, ale, e w sercu tkwi³a zadra pretensji d Adama-milcza³, strj¹c ura n¹ minê. Kiedy skñczn pwitanie Mickiewicza, S³wacki rzpcz¹³ imprwizacjê. Oczarwa³ zebranych pwiadaniem we wspania³ym wierszu. Kiedy skñczy³, zacz¹³ mówiæ Mickiewicz. Nie pwiedzia³ nic takieg, c mg³by uw³aczaæ S³wackiemu, kñcz¹c imprwizacjê s³wami kchajmy siê i tej chwili, nauczycielki w szkle mówi¹: wielkie pjednanie. W dwudziestleciu miêdzywjennym, d dzia³alnœci futurystów i dadaistów, t ju tylk rzut beretem d slamów z chicagwskich knajp. Mianwicie w 1918 rku w Warszawie, zstaje twarta kawiarnia artystyczna Pd Pikadrem. Za 5 marek ka dy bywalec móg³ na estradzie zaprezentwaæ swój utwór, tte kawiarnia skupia³a,,wyj¹tkwych petów, malarzy i muzyków. Wœród nich nie zabrak³ S³miñskieg, Tuwima, Iwaszkiewicza, Wierzyñskieg najwiêkszych filutów tamtych czasów. KWIECIEÑ 2008,,Mówiê pies nie czujecie jeg zapachu Jednak, kiedy mówiê ju wiecie tych ³apach, pysku i gnie ( ) Wiatr wieje Rzpuszczny w pwietrzu pies Dciera pd Galeriê Wzgórze Mówiê jesteœcie w wietrze psa Mówiê jesteœcie. (Grzegrz Adamczyk) RZECZ III, PIERWSZY SLAM POETYCKI W BIELSKU-BIA EJ 20 stycznia br. w Galerii Wzgórze mia³ miejsce, jak t kreœli³ Szymn Kuœ (redaktr prtalu BB365.inf), jedn z ciekawszych wydarzeñ kulturalnych statnich miesiêcy. Organizatrzy (studenci III rku plnistyki ATH) zadbali ty, by wszystk zsta³ dpiête na statni guzik. Dziêki dpwiedniemu nag³œnieniu sprawy, dpisa³a nie tylk publicznœæ, ale i pretendenci d miana I Slamera w BielskuBia³ej. D grmkich klasków zachêcali prwadz¹cy dziennikarze internetweg radia Igl (Maciej Nwicki, ukasz Wiœniwski). Knkurs przebiega³ w trzech etapach, zwyciêstwie zadecydwa³a(racz¹ca siê kanapeczkami, tudzie kreczkami i piwem) publicznœæ, wyra aj¹c swja aprbatê pprzez pdniesienie czerwneg lub zielneg kartnika (zielny przechdzi d nastêpnej rundy). Najwa niejszym punktem prgramu, by³y czywiœcie same ppisy ratrskie. W repertuarze znalaz³y siê zarówn wiersze bardziej lub mniej liryczne, w wœród nich prawdziwa pere³ka hiphpwy rap cz³nka sk³adu ZPJP Ziemasa. Zwyciêzc¹ pierwszeg slamu petyckieg w Bielsku-Bia³ej zsta³ Dawid Kteja, który swj¹ erudycj¹ rzgrza³ publicznœæ d czerwnœci.,,w œlad za nim Wis³awa Szymbrska pstanawia przuciæ p³ytk¹ pezjê i zstaæ Em. Rdzice jej nie rzumiej¹, jest zbyt wra liwa.w zwi¹zku z tym Dawid Kteja pstanawia przuciæ p³ytk¹ pezjê i zstaæ Wis³aw¹ Szymbrsk¹. B w³aœnie zwlni³ siê miejsce, trzeba wykrzystaæ tak¹ kazjê. ( Dawid Kteja) RZECZ IV, A JEDNAK ALTERNATYWA? Slam petycki jest dskna³ym przyk³adem na t, e pezja m e ci¹gle wci¹gaæ i fascynwaæ. Wspó³czeœnie nie zachwyca nas sama treœæ, ale przekaz. Jak e przyjemniej snu³by siê dywagacjê na temat Mi³sza, gdyby zamiast wkuwanie dat ukazywania siê klejnych tmików pezji, pzwln nam,,pbawiæ siê jeg twórczœci¹? B przecie tym, e wielkim pet¹ by³, wie ka dy. Pytanie tylk czy ka dy d kñca z t¹ wielkœci¹ siê zgadza? Mnika Zaj¹c (w tekœcie zsta³y wykrzystane fragmenty utwrów wyg³sznych pdczas slamu petyckieg w Bielsku-Bia³ej) 17 ATH
RÓWNOLE NIK 49 48 JAMA STEFAN CHWIN - 1 iteratura zaczyna siê d niebecnœci - pisze w Kartkach z dziennika Stefan Chwin. Daj¹c wiarê tej metaliterackiej knstatacji, m na zaryzykwaæ stwierdzenie, e Lgdañski pisarz i prfesr czêst wciela siê w rlê mizantrpa. W statnich kilku latach nast¹pi³a bwiem niezwyk³a intensyfikacja pisarskich dknañ teg urdzneg w 1949 rku twórcy. W latach 2003 2006 wyda³ n klejn: Z³teg pelikana (2003), Kartki z dziennika (2004), nê prezydenta (2005) i Dlinê Radœci (2006). Ksi¹ ki te by³y szerk kmentwane i wyw³ywa³y czêst skrajne pinie zarówn wœród krytyków jak i czytelników. Ta wzm na dzia³alnœæ artystyczna nie przeszkadza pisarzwi w braniu czynneg udzia³u w wa nych wydarzeniach wspó³czesneg ycia 2 kulturalneg. Wszystk t pwduje, e bez bawy nadu ycie, m na zaliczyæ autra Dliny Radœci w pczet wa niejszych persn plskieg œrdwiska literackieg. Pcz¹tków artystycznej drgi (sukcesu) pisarza nale y jednak szukaæ wiele wczeœniej. Wskazówek udzieliæ mg¹ autbigraficzne Kartki z dziennika. Przy zachwaniu pewnej str nœci, wynikaj¹cej ze œwiadmœci autkreacyjnych w³aœciwœci teg typu tekstów, psiliæ siê m na dnalezienie w nich kluczwych czynników, które ukszta³twa³y literack¹ wra liwœæ i œwiatpgl¹d Chwina-autra. Taka krótka próba nakreœlenia pdstaw t samœci pisarza stanwiæ m e dbre wprwadzeniem d mówienia jeg literackich dknañ raz ich recepcji. Wydaje siê, e zasadnicz¹ rlê w yciu Stefana Chwina degra³y dwa kresy: dzieciñstw i studia. Pierwszy z nich spêdzny w pwjennym Gdañsku, gdzie jeg rdzice przybyli tu p wjennie, up³yn¹³ przysz³emu autrwi ny prezydenta pd znakiem prawdziwej antynmii. Sprzecznœæ bjawia³a siê przede wszystkim w kntraœcie miêdzy arkadyjskim dzieciñstwem a skmplikwan¹ sytuacj¹ taczaj¹cej rzeczywistœci. Ciep³em i mi³œci¹ przepe³nine by³y cdzienne sceny dmwe, takie jak chcia by ta: W kuchni by³ gr¹c. Mam piek³a sernik na Trzech Króli. Jednym uderzeniem n a rzbija³ jajka i przelewaj¹c ze skrupki w skrupkê, zrêcznie ddziela³a bia³ka d ó³tek, które z cichym klaœniêciem spada³y d glinianej miseczki na ciep³¹ m¹kê. Ptem dsypywa³a cukru, który ciemnia³ midw¹ barw¹. T³ukliœmy z Ojcem rzechy na dêbwej deseczce i pwiadaliœmy sbie zamarzniêtym mrzu, mewach, wraku szwabskiej barki pd Or³wem i ludziach ze skrzyd³ami ze srebrnej cynflii, którzy szli p mrzu, a hen, na 3 sam Hel. W pkju Mazwsze œpiewa³ klêdê Cicha nc. Sielankwœæ dzieciñstwa, akcentwana g³ównie przez rdzinn¹ afirmacjê chwili, zak³óca³ wiele czynników. Pjawia³y siê miêdzy innymi prblemy z kreœleniem w³asnej t samœci, pdsycne œwiadmœci¹ naznacznej piêtnem wygnania bigrafii rdziców. T, e wzi¹³em siê z nik¹d, d³ug napawa³ mnie lêkiem. Wstydzi³em siê, e nie mam przdków. Zna³em tylk mjeg jca i matkê raz babciê Celiñsk¹, z dmu Danwsk¹, nê Czes³awa, warszawskieg kupca, który handlwa³ zb em z Rsjanami i ydami. Rdziców jca, mich dziadków z Wilna, Hiplita i Tefili, nie widzia³em na czy. Urdzi³em siê za póÿn. Sam Ojciec mówi³ nich niewiele, a w³aœciwie nic, tak jak nie wiele mówi³ mieœcie swjej m³dœci, Wilnie. By³y lata piêædziesi¹te. Dzieck 4 nale a³ trzymaæ z daleka d pewnych spraw. Pe³en sprzecznœci by³ te Gdañsk tamteg kresu. Miast wielkulturwe, miast pgranicza, miast na styku dwóch kultur nie tylk wzbudza³ fascynacjê wynikaj¹c¹ z dkrywania napiêæ miêdzy pierwiastkiem plskim a niemieckim, ale tak e wyw³ywa³ pewn¹ knsternacjê. Zanikanie jedneg z tych pierwiastków, wypieranie, nierzadk brutalne, jedneg przez drugi, zak³óca³ bwiem przeknanie jednrdnym wymiarze rzeczywistœci. Stanwi³ asumpt d rzmyœlañ 5 z³ nœcihistrii i œwiata. Wart zwróciæ te uwagê, na spradycznie pjawiaj¹c¹ siê w tekstach kmentatrów twórczœci Chwina, a czêst 6 pdejmwany przez nieg sameg, kwestiê dniesieñ religijnych. Zwi¹zki z telgi¹, które wed³ug s³ów autra Z³teg 7 pelikana: sprzyjaj¹ dbremu pisaniu, swój pcz¹tek mia³y ju w dzieciñstwie pisarza. Przez Kartki z dziennika przewija siê wiele sylwetek duszpasterzy, którzy mieli wp³yw na jeg ycie. T, c by³ najbardziej intryguj¹ce (niezale nie d teg czy t pstacie realne, czy fikcyjne) w sbach ksiê y: Rmana, Rcha, Siudeka i Suryny, t ró ne wizje duchwœci jakie ucieleœniali. Prstta myœlenia i knserwatyzm znajdwa³y siê na jednym biegunie, a rzterki duchwe i wra liwœæ na drugim. Trzeba pdkreœliæ, e adna z tych pstaw nie jest przez Chwina deprecjnwana. Nie wartœciwanie bwiem tutaj chdzi, lecz t, i dkrycie istnienia ró nrdnych, czêst sprzecznych spsbów prze ywania wiary stanwi³ klejny bdziec zmuszaj¹cy d zastanwienia siê nad sprzecznœciami zak³ócaj¹cymi prz¹dek œwiata. Bdziec tyle isttny, e kierwa³ w strnê w¹tpliwœci natury telgicznej. Czy t m liwe, by œwiête Przykazania z góry Synaj by³y...p prstu instrukcj¹ szk³y przetrwania dla jedneg z gatunków yj¹cych na Ziemi? Dla ludzkœci by³y zdecydwanie krzystne. Je eli wszyscy bêd¹ wierzyæ w jedneg Bga, spadnie liczba knfliktów, szanse ludzkœci na przetrwanie wzrsn¹. Je eli bêd¹ czciæ jca sweg i matkê swj¹, umcni siê rdzina, zatem i ludzkœæ bêdzie silniejsza. Je eli nie bêd¹ siê zabijaæ, liczba ludzkœci wzrœnie, inne gatunki zatem bêd¹ mia³y wiêksze trudnœci z unicestwieniem nas. Wiêc Dekalg s³u y utwierdzaniu spistœci cia³a sp³eczneg, a utwierdzanie spistœci cia³a sp³eczneg s³u y przerwaniu gatunku? Wiêc t jest ten g³ówny cel, jaki Bóg mia³ na uwadze daj¹c ludzim Kamienne Tablice na górze Synaj? Pprzez hurtwe przetrwanie gatunku na Ziemi d 8 hurtweg Zbawienia gatunku w Niebie. Pdbnych przyk³adów z Kartek z dziennika wypisaæ m na jeszcze wiele. Stanwi¹ ne dskna³¹ egzemplifikacjê jednej z zasadniczych cech œwiatpgl¹du Chwina, jaki ujawnia siê w jeg ksi¹ kach. Kwestii œwiadmœci hetergenicznœæ œwiata (utkaneg ze sprzecznœci), która t, jak wynika z lektury przyw³ywaneg przeze mnie tekstu, zrdzi³a siê w wyniku sbistych dœwiadczeñ. Kategria antynmii dsknale pasuje bwiem zarówn d ró nicy miêdzy radsnym dmem rdzinnym a niebezpieczn¹ rzeczywistœci¹, d prblematyki wielkulturweg Gdañska, niejasnœci tkwi¹cych w religii raz, tak czystej w twórczœci gdañskieg pisarza, dialektyki ycia i œmierci czy piêkna i brzydty. Tak e sam Chwin przyznaje siê d wp³ywu jaki na nieg i jeg pisarstw ma pczucie sprzecznœci targaj¹cych œwiatem, które t zmusza d ci¹g³eg zadawania pytañ, szukania dpwiedzi na drêcz¹ce w¹tpliwœci, pszukiwania harmnii. W rzmwie z ukaszem Grdziñskim i Micha³em Larkiem stwierdza: wystarczy zajrzeæ d mich ksi¹ ek, by siê przeknaæ, jakim t niepkjem, niepewnœci¹, rzmaitymi rzdarciami i zranieniami jest na³adwane mje 9 ycie. CZ OWIEK Z W AŒCIWOŒCIAMI Na rlê antynmii jak isttneg elementu, który uknstytuwa³ œwiatpgl¹d Chwina zwróci³, chcia nie bezpœredni, uwagê Przemys³aw Czapliñski. W swim 10 bszernym szkicu Hanemannie wymienia n trzy w¹tki przenikaj¹ce drbek Chwina, s¹ t: dzieciêce spjrzenie na œwiat, literackœæ pznania i hetertelia. Ten statni Czapliñski definiuje jak: sprzecznœæ miêdzy zamiarami a spe³nieniami, miêdzy celem, któremu pdprz¹dkwujemy nasze dzia³ania, a si¹ganym rezultatem, miêdzy intencj¹ i skutkiem. Hetertelia t inne imiê dla irnii lsu, dla z³œliweg 11 Ducha dziejów, nieprzewidywalnœci histrii. Autr przyw³ywaneg szkicu du miejsca pœwiêca te pisaniu zwi¹zków Stefana Chwina z uniwersytetem. Wydaje siê, e t w³aœnie tam, pdczas studiów plnistycznych na Uniwersytecie Gdañskim raz póÿniejszej pracy na tej uczelni d reszty ukszta³twa³a siê pstaæ Chwina-pisarza. Du ¹ rlê dgrywa³ tu zw³aszcza seminarium prwadzne przez prfesr Mariê Janin. T pdczas nieg ugruntwa³a siê bwiem fascynacja autra Dliny radœci rmantyzmem, która w kluczwy spsób zawa y³a na spsbie krewania przez pisarza 12 niektórych bhaterów literackich. W Kartkach z dziennika Chwin tak wspmina tamte chwile, pdbnie jak dzieciñstw, naznaczne pczuciem swisteg rzdarcia: Szed³em ulicami z wyk³adu Marii J. d dmu pijany Duchem alkhlika rmantyzmu, który spad³ z ksiê yca. T, czym Maria J. mówi³a, by³ mcne, twarde, realne ale wiedzia³em, e œmiech, œmiech! e ca³e miast skrêci³by siê ze œmiechu gdyby us³ysza³ t, c nam na wyk³adzie Maria J. mówi³a Prmeteuszu w Kainie Byrna. Wiêc, gdy tak wieczrami wraca³em z uniwersytetu d dmu, przetacza³ siê we mnie z pwagi w niepwagê, jakbym jecha³ na diabelskim m³ynie. adnych p³¹czeñ. Szklana bania s³ów a w niej ja, ale baniê wystarczy pstrykn¹æ 13 palcem, a rzsypie siê jak puch dmuchawca. Niezale nie d wszystkich rzterek wyartyku³wanych w Kartkach z dziennika, Stefan Chwin na sta³e zwi¹za³ swje ycie z prac¹ naukw¹. D najwiêkszych jeg literaturznawczych si¹gniêæ zaliczyæ m na: wspó³redagwanie, wraz z Mari¹ Janin, statnieg tmu z serii Transgresje Dzieci (1988), wstêp d Knrada Wallenrda wydaneg w serii Bibliteki Nardwej raz dwie ksi¹ ki - rzprawê dktrsk¹ Rmantyczn¹ przestrzeñ wybraÿni (1989) raz Literatura i zdrada (1993). W ksi¹ kach tych Chwin zajmuje siê przede wszystkim spsbem funkcjnwania rmantycznej myœli w literaturze nastêpnych pkleñ, szczególn¹ wagê przywi¹zuj¹c zw³aszcza d mtywu 14 wallenrdyczneg. Na pcz¹tku lat siemdziesi¹tych autr Z³teg pelikana prze y³ pierwszy mment literackiej s³awy, kiedy t wspólnie ze Stanis³awem Rœkiem wyda³ ksi¹ kê Bez autrytetu (1981). Ten pœwiêcny literaturze zbiór esejów, których sam Chwin 15 mówi jak swjej autbigrafii duchwej, stanwi³ krytyczn¹ dpwiedÿ na twórczœæ Nwej Fali. W Bez autrytetu autrzy nie deprecjnwali jednak dknañ pklenia 68, ale pstulwali rzszerzenie tematyki pdejmwanej przez takich twórców jak Stanis³aw Barañczak czy Adam Zagajewski. G³sili ptrzebê wyjœcia pza granice sfery plitycznej, pszerzenie idei wlnœci nardu kwestie ró nrdnych prze yæ egzystencjalnych, wyekspnwania zagadnienia pdmitwœci. Uwa a³em, e b³êdem pisarzy nwfalwych jest nadmierny zwi¹zek z (ci¹g dalszy na nastêpnej strnie) ATH 18 KWIECIEÑ 2008
PO UDNIK 19 01 (ci¹g dalszy z pprzedniej strny) sytuacj¹ walki z kmunizmem, e ni nie ptrafili przekrczyæ narzucnej sbie perspektywy, e zatrzasnêli siê w duchwej frmie cz³wieka walcz¹ceg i e ta frma zaczê³a graniczaæ ich swbdê ruchu. (...) Chcieliœmy przeciwstawiæ szarœæ autrytaryzmu nie tyle (czy nie tylk) sbwœæ w stylu Pan Cagit (chæ pstawa Pana Cgit by³a nam bliska), ile sbwœæ twart¹, swbdnie przekraczaj¹c¹ granice, pszukuj¹c¹ bgatych i 16 c tu du mówiæ strych smaków ycia wewnêtrzneg. Bez autrytetu stanwi³ rzwiniêcie tezy, e literatura p w i n n a s t a n w i æ n i e b e z p i e c z n e z a j ê c i e. A t niebezpieczeñstw musi siê wyra aæ niezgd¹ na ca³y œwiat. Nie tylk kntestacj¹ przeciwk jednemu sk³adnikwi 17 rzeczywistœci, ale przeciwk ca³œciwemu istnieniu. By³ t apel zmiany w spsbie pstrzegania literatury. Manifest, w którym dmagan siê pszerzenia literackich hryzntów. Wart ddaæ, e zbiór esejów Chwina i Rœka na sta³e wpisa³ siê d histrii plskiej literatury wspó³czesnej, nie tylk z pwdu zawartych w nim pstulatów. Isttne miejsce wœród manifestów literackich drugiej p³wy dwudziesteg wieku zawdziêcza równie temu, e stanwi³ pewne pdsumwanie dzia³alnœci ukszta³twaneg k³ rku 1975 i skupineg g³ównie wkó³ seminarium Marii Janin pklenia tzw. Nwej 18 Prywatnœci. W latach siemdziesi¹tych mia³ miejsce tak e pwieœcipisarski debiut Stefana Chwina. W rku 1989, pd pseudnimem Max Lars (Lars - nazwisk jeg ny), wyda³ n dwie pwieœci przygdw-pdró nicze: Cz³wiek-litera raz Ludzie-Skrpiny. Ilustrwane przez sameg autra ksi¹ ki, przedstawiaj¹ce barwne przygdy bhaterów na tle egztycznych plenerów, czêst klasyfikwane s¹ jak pwieœci pstmdernistyczne. Sam Chwin chêtnie przystaje na teg typu klasyfikacje, ddaj¹c jednak e, e w czasie pracy nad pwieœciami nie myœla³ tym, c pisze w kategrii pstmdernizmu; kierwa³a nim raczej chêæ stwrzenia 1 9 pewneg rdzaju pwieœci fantazmatycznej. W wypwiedziach na temat swich dwóch pierwszych pwieœci, gdañski pisarz pdkreœla tak e znacznie, jakie maj¹ dla jeg literackiej wybraÿni dwa symbliczne typy sbwœci: cz³wiek-skrpin i cz³wiek-litera. Pierwszy stanwi swisty archetyp indywidualisty gtweg na œwiadme sambójstw, drugi zaœ jest jeg przeciwieñstwem, kimœ kt ca³kwicie ut samia siê ze sp³eczeñstwem, z któreg siê wywdzi. Cz³wiek skrpin t jeden z wa niejszych tpsów mjej wybraÿni. Przygdwa pwieœæ, w której tytule pjawi³a siê ta symbliczna pstaæ, jest p trsze fantazj¹ z Hamsuna. Kim byœmy byli, gdybyœmy ptrafili bezbleœnie, niemal bez adneg wysi³ku, w jednej chwili debraæ sbie ycie debraæ sbie ycie, tak jak skrpiny, których sambójczych uzdlnieniach mówi legenda? B przecie sambójstw rzeczywiste jest ciê k¹, krwaw¹ rbt¹ i w³aœnie fizyczna trudnœæ czynu sprawia, e wiêkszœæ z nas g nie ppe³nia. Ale gdyby sambójstw by³ tak ³atwe jak zamkniêcie pwieki? Zamykamy czy, jedna chwila i p wszystkim. Ilu z nas skrzysta³by z takiej kazji? B c nas w³aœciwie przy yciu trzyma? W którym mmencie ycie przestaje byæ warte ycia? D jakieg mmentu znszenie cierpienia ma sens? Wszystkie te pytania zsta³y wpisane w symbliczn¹ materiê Ludzi skrpinów [...] Cz³wiek-skrpin, który pjawi³ siê w mjej pwieœci z lat siemdziesi¹tych t symbl radykalneg egzystencjalneg indywidualizmu. Ale bk teg symblu pjawi³ siê jeg przeciwieñstw czlwiek-litera [...] symbl ca³kwiteg ut samienia jednstki z nardem, cz³wiek, któreg cia³ zsta³ pkryte rytualnym tatua em zapisem tradycji gin¹ceg plemienia Ca³a ta iskrz¹ca siê spielbergwskimi efektami histria cz³wieka bêd¹ceg yw¹ Ksiêg¹ Nardwej Tradycji kr¹ y wkó³ nader niebezpiecznych pytañ: Czy wart umieraæ za S³w? Czym w³aœciwie jest Tekst Tradycji, jeœli jednstka jest jeg nsicielem i narzêdziem? Czym s¹ 20 symble, które, które dmagaj¹ siê byœmy ddali za nie ycie? W rku 1991 rku Stefan Chwin wydaje Krótk¹ histriê pewneg artu, pierwsz¹ przatrsk¹ ksi¹ kê sygnwan¹ swim w³asnym nazwiskiem. Ta eseistyczna pwieœæ, pwiadaj¹ca djrzewaniu ch³pca w pwjennym, pe³nym sprzecznœci Gdañsku, wyw³a³a du e pruszenie wœród ówczesnych krytyków. G³sy kmentatrów by³y w przewa aj¹cej wiêkszœci przychylne. Mówin wa nych tematach pdjêtych przez pisarza: Histrii, Pamiêci, sytuacji wydziedziczenia, metafizyce przedmitów. Pdkreœlan g³êbk wpisane w strukturê pwieœci paradksy, które mia³y œwiadczyæ niezwyk³œci tej przy; zw³aszcza umiejêtne wytwrzenie przez Chwina wra enia pewnej nnszalancji gatunkwej i kmpzycyjnej, która w gruncie rzeczy by³a dk³adnie zaplanwana i przemyœlana. Pjawia³y siê równie g³sy palimpsestwym charakterze tej ksi¹ ki. Zwracan uwagê na narracyjn¹ strategiê pwieœci, która piera³a siê na bezknfliktwym wspó³istnieniu dwóch 21 narracyjnych perspektyw: dziecka i drs³eg. G³ównym jednak kntekstem w jakim dczytywan Krótk¹ histriê pewneg artu by³ nurt przy ma³ych jczyzn i bezpœredni kntwane przez t przyprz¹dkwanie prównania d innych pisarzy 22 zwi¹zanych z Gdañskiem: Guntera Grassa i Paw³a Huelleg. Zw³aszcza przyw³ywanie zwi¹zków z twórczœci¹ teg statnieg, zajmwa³ kluczwe miejsce w krytycznych dczytaniach pwieœci Chwina. Zdarza³ siê bwiem, e akcent, z w miarê neutralneg prównania, przesuwa³ siê w strnê knfrntacji. Mia³ t czywisty zwi¹zek z faktem, e w 1991 rku wydana zsta³a równie druga ksi¹ ka Paw³a Huelleg - Opwiadania na czas przeprwadzki. Krytyczneg zestawienia tych pzycji, ca³kwicie na krzyœæ Krótkiej histrii pewneg artu, 23 dkna³ miêdzy innymi Andrzej Niewiadmski. Wydaje siê, e takie wartœciwanie mg³ mieæ prirytetwy wp³yw na sukces dzie³a Chwina, zw³aszcza gdy wzi¹æ pd uwagê fakt, jakim isttnym wydarzeniem by³ pjawienie siê na rynku wydawniczym w rku 1987 Wasiera Dawidka Huelleg. Uprawnine wiêc m e byæ stwierdzanie, i dkna³a siê wtedy pewna zamiana na pierwszym miejscu wœród plskich pisarzy pisz¹cych Gdañsku; Huelleg zepchn¹³ na drugie miejsce autr Krótkiej histrii pewneg artu. Gwli œcis³œci nale y ddaæ, e zdarza³y siê tak e g³sy mniej przychylne, jak chcia by krótka recenzja Jana Gndrwicza umieszczna w Gazecie 24 Wybrczej. Swje miejsce wœród licz¹cych siê wspó³czesnych pisarzy FOTO: INTERNET plskich Chwin ugruntwa³ nastêpn¹ pwieœci¹ wydanym w 1995 rku Hanemannem. Histria niemieckieg lekarza z Gdañska, który p wjnie zstaje w przejêtym przez Plaków mieœcie, sta³a siê jednym z najwa niejszych wydarzeñ literackich lat dziewiêædziesi¹tych na rdzimej scenie literackiej. Krytycy zgdnie pdkreœlali, e Stefan Chwin dsknale sprsta³ wyzwaniu, jakim niew¹tpliwie by³ pwtórzenie artystyczneg 25 sukcesu Krótkiej histrii pewneg artu. Entuzjastyczne pinie pjawia³y siê w tekstach takich kmentatrów jak Dariusz Nwacki: Nie ma w¹tpliwœci, e Hanemann jest jedn¹ z najwa niejszych 26 ksi¹ ek przatrskich kilku statnich seznów, Jerzy Jarzêbski: pwieœæ 27 Chwina t jedna za najlepszych plskich ksi¹ ek statnich lat czy Mieczys³aw Orski: Hanemann jest literack¹, zgrabnie, krwiœcie sfabularyzwan¹ prób¹ sp ytkwania wiedzy przesz³œci i dœwiadczeñ 28 narratra (za którym murem sti autr). O znaczeniu tej ksi¹ ki, tak e na arenie miêdzynardwej, najdbitniej œwiadczyæ mgê liczne nagrdy jakie przypad³y za ni¹ w udziale Chwinwi. Wart tu przyw³aæ chcia by Paszprt Plityki czy plsk- 29 niemieck¹ nagrdê Ericha Brsta. Nale y w tym miejscu zadaæ pytanie: c zadecydwa³ tak wielkim sukcesie Hanemanna? Przemys³aw Czapliñski, mawiaj¹c sytuacjê histrycznliterack¹ pwieœci Chwina, pdkreœla, e 1995 rk bfitwa³ w wiele wa nych ksi¹ ek, takich jak: Abslutna amnezja Izabeli Filipiak, Opwieœci galicyjskie Andrzeja Stasiuka czy Sny i kamienie Magdaleny Tulli, ale t w³aœnie histria gdañskieg lekarza zsta³a krzykniêta najdniœlejszym literackim wydarzaniem tamteg seznu. Przyczyn takieg stanu rzeczy krytyk upatruje w twórczym pszerzeniu cech i w¹tków charakterystycznych dla ca³ej plskiej przy lat dziewiêædziesi¹tych, jakie m na zabserwwaæ w Hanemannie raz niezwyk³ej sensprduktywnœci teg tekstu, twarteg na 30 nieskñczn¹ liczbê interpretacji. W pdbnym tnie wyra a siê Jerzy Jarzêbski, a jeg s³wa mg¹ ps³u yæ jak trafne pdsumwanie czynników, które zadecydwa³y swistym fenmenie tej Chwinwskiej pwieœci....pwiadaæ j¹ [ksi¹ kê Chwina przyp. S.K.] m na na ró ne spsby: jak histriê przedmitów; jak dziej Wielkiej Przemiany, która jedn¹ kulturê zast¹pi³a inn¹; jak pwieœæ uleczeniu duszy tytu³weg bhatera i jeg wrœniêciu w bc¹ z pcz¹tku sp³ecznœæ; jak pis na dwrót wrastania Plaków w œrdwisk stwrzne niemieckimi rêkami; jak walkê ycia ze œmierci¹, a prywatnych ludzi z histri¹ spuszczn¹ z ³añcucha. Ma wiêc ten tm strukturê wielwarstwweg palimpsestu i w samej istcie, wpatruj¹c siê weñ, dstrzegaæ m na jak na brazie Caspara 31 Davida Friedricha ró ne histrie na raz. W 1999 rku na rynku wydawniczym pjawi³a siê klejna ksi¹ ka gdañskieg pisarza - Esther. Autr Literatury i zdrady przeniós³ tym razem g³ówny w¹tek akcji z Gdañska d Warszawy prze³mu XIX i XX wieku, a bhaterami uczyni³ mieszczañsk¹ rdzinê Celiñskich, d ycia których wkrczy³a tytu³wa guwernantka. Pwieœæ ta sptka³a siê z ambiwalentnym przyjêciem ze strny krytyki, c dt¹d bêdzie charakteryzwa³ przewa aj¹c¹ czêœæ krytycznej recepcji literackich dknañ Chwina. Z jednej strny pjawia³ siê wiêc pinie pzytywne. Ich autrzy k³adli nacisk na umiejêtne kntynuwanie przez autra charakterystycznych dla jeg twórczœci w¹tków: pamiêci, mieszczañstwa, nstalgii czy rzeczy. Zwlennicy pdkreœlali równie mistrzstw stylu, uwidaczniaj¹ce siê w pe³nej 32 niedmówieñ narracji. Z drugiej strny jednak ten, by ps³u yæ siê nazewnictwem El biety Czerwiñskiej, wspó³czesny apkryf 33 upadku mieszczañskieg œwiata mcn atakwany by³ przez 34 takich krytyków jak Magda Miziur czy Krzysztf Uni³wski. Zw³aszcza pinia teg statnieg wydaje siê byæ interesuj¹ca. Nie tylk ze wzglêdu na dbitne zakwalifikwanie przez krytyka (ci¹g dalszy na nastêpnej strnie) KWIECIEÑ 2008 ATH 19
RÓWNOLE NIK 49 48 (ci¹g dalszy z pprzedniej strny) Chwina pisz¹ceg Esther jak jeg w³asneg epigna, lecz przede wszystkim z pwdu krytycznej ceny niektórych z dtychczaswych interpretacji twórczœci gdañskieg autra. Badacz zwraca szczególn¹ uwagê na b³êdy tkwi¹ce - jeg zdaniem - w tych wyk³adniach, w których prymarne miejsce zajmuje prblematyka rzeczy. Wed³ug Uni³wskieg pdejœcie d teg tematu d strny narracji reistycznej (typwe dla wielu dczytañ) jest bezpdstawne, bwiem rzeczy w przie Chwina s¹ w³asnœciami, prwadz¹ d cz³wieka, stanwi¹ swisty substytut Inneg. W takim ujêciu nie m na wiêc mówiæ metafizyce rzeczy, gdy nie s¹ ne traktwane jak sbne byty, lecz swiste emblematy ich w³aœcicieli. Krytyk pdejmuje te kwestie bardziej isttne z punktu widzenia przeciêtneg czytelnika. Wskazuje na braki kmpzycyjne w Esther, jak pdstaww¹ wymieniaj¹c narracyjne d³u yzny. Sugeruje równie zafa³szwany charakter mieszczañskieg œwiata jaki wy³ania siê z pwieœci gdañskieg autra, argumentuj¹c ten wnisek idealizacj¹ jakiej dpuœci³ siê Chwin kreuj¹c œwiat przedstawiny w swje ksi¹ ce. Przyw³ywany pwy ej szkic jest wa ny jeszcze z jedneg wzglêdu. Albwiem dczeka³ siê n dpwiedzi ze strny autra Eshter. W zamieszcznej na ³amach FA-artu wymianie listów 35 miêdzy Stefanem Chwinem a Krzysztfem Uni³wskim, pisarz stara siê miêdzy innymi tymi s³wami brniæ przed zarzutami narracyjne d³u yzny: Niech guwernantka umrze, niech wyzdrwieje, ale niech siê cœ wreszcie zdarzy. Ja sam bardz bym chcia³, eby siê tak sta³, niestety œwiat, jaki pisujê, nie jest pdatny na takie naciski i tym jest miêdzy innymi mja pwieœæ. Swj¹ drg¹, czy jeœli ktœ w Pana rdzinie znajdzie siê w pdbnej sytuacji c panna Esther, te bêdzie Pan w³a³: Niech umrze, alb 36 wyzdrwieje, ale niech siê cœ wreszcie zdarzy! Wydanie Esther zakñczy³ pewien etap twórczœci Stefana Chwina. Wart wiêc w tym miejscu uzupe³niæ listê literaturznawczych tekstów kmentuj¹cych pisarski drbek autra Hanemanna z tamteg kresu. D przyw³anych dtychczas nale y ddaæ jeszcze szkice: Marty Cuber: aÿnie gdañskie. Kbiety w Krótkiej histrii pewneg artu Stefana Chwina, Artura Bagajewskieg: Fanatyk detalu i miejsca? raz Andrzeja 37 Franaszka: Kamieñ i win. Wkó³ pisarstwa Stefana Chwina, s¹ ne bwiem isttnym fragmentem recepcji dzie³ Chwina, prpnuj¹c niejednkrtnie ciekawe ich dczytanie (np. feministyczne u Cuber, badanie Chwinwskiej strategii narracyjnej przez Bagajewskieg). W 2001 rku Stefan Chwin wydaje wspólnie z n¹, Krystyn¹ Lars, Wspóln¹ k¹piel - zbiór wariacji na temat plskiej histrii. A dwa lata póÿniej na rynku wydawniczym pjawia siê klejna pwieœæ gdañskieg pisarza - Z³ty pelikan. Ksi¹ ka ta by³a pierwsz¹, w której autr usytuwa³ czas akcji we wspó³czesnœci. Jeden z krytyków w taki spsób kmentuje ten zwrt ku teraÿniejszœci: Mam wra enie, e Chwin d dawna przygtwywa³ siê d pwrtu we wspó³czesnœæ, a jeg ksi¹ ki pczynaj¹c d Krótkiej histrii pewneg artu p Esther przygtwywa³y grunt pd ten pwrót. By³y ne ptrzebne aby zrzumieæ siebie, zakreœliæ granice wewnêtrzneg œwiata, które trzeba za wszelk¹ cenê brniæ. Mia³y stwrzyæ bhatera, nadaæ mu t samœæ zdln¹ 38 d knfrntacji z arsena³em zagr eñ, który niesie ze sb¹ cdziennœæ. Tym bhaterem jest prfesr prawa Jakub, który w wyniku niefrasbliwœci pdczas egzaminów wstêpnych, przyczynia siê d dramatu m³dej dziewczyny, a sam, s¹dz¹c, e ppe³ni³a na sambójstw, przechdzi pwlny prces reinterpretacji pdstaw swjej egzystencji. W jednym z wywiadów Chwin wspmina genezê Z³teg pelikana, wyznaj¹c, e pmys³ na tê ksi¹ kê zrdzi³ siê w wyniku autentycznych wydarzeñ: Punktem wyjœcia mjej nwej pwieœci by³ zdarzenie autentyczne. W pewnym mieœcie uniwersyteckim nazajutrz p egzaminie wstêpny cz³nkwie kmisji egzaminacyjnej dwiedzieli siê, e jedna z sób, które u nich egzamin bla³a, ppe³ni³a sambójstw. Czêœæ z nich d razu pwiedzia³a sbie: Przecie, d diab³a, my nie mamy z tym nic wspólneg, t, p prstu przypadek, musia³y byæ jakieœ pwdy zupe³nie niezale ne d nas!. Czeœæ 39 jednak pczu³a delikatne uk³ucie w sercu. Oczywiste zakwalifikwanie Z³teg pelikana jak pwieœci wspó³czesnej sz³ w parze z dczytywaniem g jak swisteg 40 mralitetu czy przypwieœci. Wskazuj¹c na becnœæ mralitetwych elementów, recenzenci pdkreœlali, e autr 41 celw siêgn¹³ p mralitetw¹ knwencjê. Taka drga interpretacyjna bezpœredni prwadzi³a d teg, e zaintereswania krytyki skierwa³ siê w strnê nastêpuj¹cej prblematyki: wizji teraÿniejszœci, jaka z ksi¹ ki Chwina siê wy³ania, prpzycji przemiany mralnej w niej ukazanej raz s³usznœæ takieg a nie inneg przyprz¹dkwania gatunkweg. Opinie by³y ró ne. Dariusz Nwacki na ³amach Nwych Ksi¹ ek zarzuca³ Chwinwi pwielanie steretypów i t, e swój braz œwiata knstruuje ze zbitek infrmacji 42 pjawiaj¹cych siê w mediach. Marta Cuber wypunktwa³a lapsusy, jakie w twrzeniu œwiata przedstawineg pisarzwi siê przytrafi³y. Wskaza³a na te na inn¹ d parablicznej, wed³ug niej zasadniejsz¹, m liwœæ interpretacji mawianej ksi¹ ki, jak¹ m e stanwiæ kd gnstyczny. Wart zaznaczyæ, e krytyczka w knkluzji swjej recenzji pdkreœla wy szœæ Z³teg pelikana nad Esther, upatruj¹c j¹ w przuceniu przez gdañskieg 43 pisarza pretensji d przy ambitnej. Na niespójnœæ realiów w 44 Chwinwskiej pwieœci zwraca równie uwagê Marek Zaleski. Krytyk, któreg recenzja dczeka³a siê dpwiedzi ze strny 45 Stefana Chwina, pdj¹³ równie kwestie zwi¹zków Z³teg pelikana z mralitetem. Argumentwa³ n, e mim wielu pdbieñstw, zw³aszcza knstrukcyjnych, na takie przyprz¹dkwanie pwieœci rzuca cieñ pstaæ g³ówneg bhatera, który zasadnicz dbiega d paradygmatu Everymana. Niezale nie jednak d teg w jaki spsób Z³ty pelikan by³ dbierany, wydaj¹c g Stefan Chwin si¹gn¹³ zamierzny przez siebie cel. W wywiadzie udzielnym Gazecie Wybrczej pisarz bwiem wyznaje: W pdrêcznikach wystêpuje jak mi³y pan d Hanemanna, który pwiada ma³ych jczyzna, czule zajmuje siê przedmitami raz tak ³adnie pisze gdañskich uliczkach. Taki bezpieczny w u yciu, wzrwy inteligent, który wypwiada ze wszech miar s³uszne myœli. Wydaj¹c Z³teg pelikana, Kartki z dziennika a teraz nê prezydenta z prawdziw¹ przyjemnœci¹ wyszed³em pza tê gêbê, która zsta³a mi przylepina przez czêœæ 46 krytyki, b przecie Hanemann nie jest adn¹ grzeczn¹ ksi¹ k¹! Wychdzenie pza gêbê grzeczneg pana kntynuwane by³ w przyw³ywanych ju wczeœniej Kartkach z dziennika. Ksi¹ ka ta wyw³a³a dœæ du e pruszenie w œrdwisku literackim, ale i nie tylk. Pjawi³y siê pejratywne pinie takich pstaci, jak Stanis³aw Lem czy biskup yciñsk. Negatywne g³sy implikwane by³y przede wszystkim przez dœæ kntrwersyjny spsób, w jaki Chwin wyra a³ siê w swich dziennikwych zapiskach takich tuzach plskiej literatury, jak Tadeusz Ró ewicz, Gustaw Herling-Grudziñski czy Andrzej Szczypirski. Tak e krytyka literacka pdejmwa³a ten watek. Jerzy Madejski - w swjej pchlebnej recenzji - argumentwa³ wrêcz, i w Kartkach z dziennika mtyw ten jest najbardziej 47 kluczwy. W krytycznym dbirze Kartek z dziennika szerk kmentwan równie zagadnienie autbigraficznœci. W zamiesznej w Studium recenzji Jakub Winiarski w irniczny spsób wytyka Chwinwi, e chwa siê za wygdnym i bezpiecznym mieszczañskim wizerunkiem: Skñczy³em Kartki z dziennika. Wra enie? e mim pdejmwanych wysi³ków w adnym miejscu dziennika Stefan Chwin nie pkaza³ siê rzebrany z fraka, wyskieg tnu i katlickiej kindersztuby. e w adnym miejscu nie zrzuci³ z siebie literackich fata³aszków, nie pkaza³, jak myœl jeg bankrutwa³a, na widk teg, jak jest (a raczej wie Stefan Chwin, jak jest ). Brak temu tmwi w¹tku jak bym g nazwa³ autkprmitacji, bna enia. Dlateg autr wydaje siê byæ wyfraczny, zapiêty i pd much¹ ca³y czas, dlateg w mim dbirze taki 48 wybrakwany ten jeg kilkusetstrnicwy tm. Przeciwneg zdania by³ Micha³ Larek, który na ³amach 49 Czasu Kultury argumentwa³, e w Kartkach z dziennika tczy siê swista walka dwóch pierwiastków kreœlaj¹cych pe³n¹ napiêæ t samœæ pisarza. Opzycyjnie d siebie - wed³ug krytyka - stj¹ przywi¹zanie d mieszczañskiej tradycji i fascynacja rmantyczn¹ wybraÿni¹. Te sprzecznœci nie pzwalaj¹ na trafne zdefiniwanie sbwœci autra Hanemanna. Sprawiaj¹, e pytanie: kim jest Chwin? - p lekturze Kartek z dziennika pzstaje bez dpwiedzi. W przeciwieñstwie d Winiarskieg Larek nie wywdzi jednak z takieg rzpznania tezy s³abœci Chwinwskich zapisków, ale wrêcz przeciwnie, jest zdania, e ta gra t samœæ, przenikanie siê ró nych sbwœci, teatralizacja ycirysu sprawia, i czytelnik m e œledziæ histriê nadawanie frmy w³asnemu Ja, która z za³ enia musi zawieraæ w sbie zarówn elementy 50 prawdy jak i fikcji. Rk p wydaniu Kartek z dziennika na rynku wydawniczym pjawi³a siê klejna ksi¹ ka Stefana Chwina - na prezydenta. W napisanej w knwencji plitical fictin pwieœci, ukazane zsta³y lsy pierwszej damy Rzeczpsplitej Plski, która w wyniku zdrady mê a ucieka z Pa³acu Prezydenckieg i trafia w rêce niebezpiecznej sekty, by w kñcu znaleÿæ siê w amerykañskim wiêzieniu skar na terrryzm. Ta nieprawdpdbna histria pwiedziana jest z punktu w i d z e n i a c i e r p i ¹ c e g n a z a b u r z e n i a s b w œ c i amerykañskieg ³nierza plskieg pchdzenia umieszczneg w zak³adzie dla b³¹kanych. Jak wyjaœnia Chwin, wybranie takieg w³aœnie narratra bezpœredni zwi¹zane by³ z genez¹ pmys³u na napisanie ny prezydenta: Pmys³ na nê prezydenta przyszed³ mi d g³wy w zesz³ym rku w jednym z hteli w Nrymberdze. Ogl¹da³em w³aœnie przy klacji wiadmœci CNN i nagle us³ysza³em, e kmendantem wiêzienia by³a niejaka genera³ Janis Karpinski, Amerykanka plskieg pchdzenia. Taki nasz cz³wiek w Iraku. Od razu pmyœla³em, e wart by napisaæ pwieœæ synu pani genera³ Karpinski, amerykañskim ³nierzu, Plaku z pchdzenia, który pracuje pd kmend¹ swjej matki w s³awnym irackim wiêzieniu i jak 51 t³umacz uczestniczy w przes³uchaniach arabskich wiêÿniów. Kmentuj¹c przedstatni¹ pwieœæ gdañskieg pisarza, krytycy zgdnie zwracali uwagê na specyfikê zastswania przez 52 nieg knwencji plitical fictin. Wed³ug ich ceny ma na charakter jedynie pretekstwy, gdy g³ównym celem Chwina nie by³ zabawianie czytelnika przygdw-sensacyjn¹ fabu³¹, lecz 5 3 ukazanie prblemów wspó³czesnœci. O wyliczenie prusznych w nie prezydenta zagadnieñ pkusi³ siê miêdzy innymi Dariusz Nwacki. Zalicza n d nich przede wszystkim: szerzenie siê mentalnœci spiskwej, kryzys starych religii, craz bardziej dkuczliwy terrr medialny, zwracaj¹c przy tym uwagê, e na prezydenta wydaje siê pwieœci¹ prblemw prze³adwan¹, c nie zmienia - wed³ug krytyka - faktu, i ksi¹ ka ta jest lektur¹ gdn¹ 54 plecenia. Krzysztf Mas³ñ pisa³ natmiast w ten spsób: pwieœæ Chwina traktuje cz³wieku XXI wieku w góle. O cz³wieku, który zrelatywizwa³ wszystkie wartœci, najisttniejsze z nich wyrzucaj¹c na 55 margines. D tych rzpznañ przy³¹cza siê tak e Marta Cuber, przy czym zwraca na jeszcze uwagê na dwie kwestie. Pdkreœla (ci¹g dalszy na nastêpnej strnie) ATH 20 KWIECIEÑ 2008