Helena Dziedzicka przyjmujący protokół asystent Instytutu Doverstorp, dnia 13/I 1946 r. przepisany Protokół przesłuchania świadka 115 Staje Pani Rachela Gottfried urodzon [sic] 27/10 1914 w Sędziszowie, zawód krawcowa wyznanie mojżeszowe, imiona rodziców Necha, Jakób ostatnie miejsce zamieszkania w Polsce Tarnów obecne miejsce zamieszkania Doverstorp Szwecja pouczony o ważności prawdziwych zeznań, oraz o odpowiedzialności i skutkach fałszywych zeznań, oświadcza, co następuje: przebywałeam w obozie koncentracyjnym w Płaszowie (ghetto Tarnów 42-43 r.) w czasie od przez 8 mies. 43 r. do [brak] jako więzień polityczny pod numerem 14632 i nosiłem trójkąt koloru gwiazdę żółto-czerwoną z literą [brak] następnie przebywałeam w Pionkach zał. 1 ark od p [sic] do przez 5 miesięcy Auschwitz od 1-8-1944 r. do 15/11 44 r. Ravensbrück miesiąc od poł. listopada do poł. grudnia 44. Malchow od poł. grudnia 44 r. do 26/4 45 r. Na pytanie, czy w związku z pobytem, względnie pracą moją w obozie koncentracyjnym mam jakieś szczególne wiadomości w przedmiocie organizacji obozu koncentracyjnego, trybu życia i warunków pracy więźniów, postępowania z więźniami, pomocy lekarskiej i duchowej oraz warunków hygienicznych w obozie, oraz szczególnych wydarzeń, tudzież wszelkiego rodzaju przejawów życia więźniów w obozie, podaję, co następuje: zeznania opisują: 1) Rozstrzeliwania za przynoszenie żywności do ghetta. 2) Płaszów. 12 g. pracy. Głód. Bicia. 3) Pionki. 16 g. pracy bez przerwy. Wyżywienie. Egzekucja 20 mężczyzn na oczach wszystkich więźniów za przyniesienie but. wódki do obozu. Żona świadkiem egzekucji męża. Żądanie wydania 60 ofiar przez S.S. 3) [sic] Auschwitz 1/8 44 r. Brutalne przyjęcie przez blokowe. Ścięcie włosów. Zabranie rzeczy. Selekcje. Bicie przez blokową za ukrycie się przed selekcją. Brud. Wszy. Brak wody. Apele od 2 g. w nocy do 8 g. rano, na deszczu, bez bielizny. Noc i dzień płonęły piece krematorjum. Krzyki i jęki ludzi, pędzonych do gazu. 4) Ravensbrück. Bicie i katowanie w drodze. Złe warunki mieszk. Głód. 5) Malchow. Praca 12 g. Bicie i krzyki podczas pracy. Kary stójki. Konfiskata paczek Czerw. Krz. [stempel] BLOMS BOKTRYCKERI, LUND 1945
[stempel] Zeznania Racheli Gottfrid [sic], ur. 27/10 1914 W roku 1942 43 marca przebywałam w getto, warunki były okropne, wprawdzie dostarczali aryjczycywspółpracownicy fabryki w Tarnowie żywność, lecz przeniesienie do getta groziło rozstrzelaniem przez gestapowców Romelmana i Grunowa. Byłam świadkiem, gdy jedna młoda kobieta, mająca 30 lat i 2-je dzieci została przez gestapowców rozstrzelana, za przeniesienie pół kg. masła i wypadków takich było codziennie dziesiątki. Miałam starą matkę mającą 66 lat, chciałam przynieść żywność do getta, nie mogłam, ponieważ groziła mi śmierć. Później było wysiedlenie 1/9 42 r. i wtedy gestapo zastrzeliło moją matkę i wiele innych starszych osób i dzieci. Wysiedlono mi też 2-ch braci z dziećmi i siostrę. W sierpniu 42 roku wysiedlono mi męża nie wiem gdzie. Zostałam sama, pozbawiona całej rodziny. Później z getta tarnowskiego przewieziono mnie do obozu Płaszowa, tam byłam w warunkach krytycznych, pracowałam 12 godz. dziennie w nocy i dzień, dawano nam 1 kg. 20 dk. chleba na cały tydzień i zupę wodnistą raz na dzień, bito nas, katowano, godzinami stałyśmy na apelach. Po 8-śmio miesięcznym pobycie w Płaszowie, przewieziono mnie do Pionek. Tu pracowałam 16 godzin bez przerwy przez 3 dni, resztę po 8 godzin, na najcięższym dziale, przy piecach motorowych, przy 40 gorąca. Z początku dostawałyśmy 2 kg. chleba tygodniowo i 10 kg. [sic] marmelady i 2 dk. cukru. Bez tłuszczu, zupa bez tłuszczu, kapusta na wodzie tylko i czarną kawę, ale nie było apeli. Pewnego dnia przyszłam z pracy, wszystkich nas wygnali z baraku i wszyscy ludzie z obozu stali na placu z którego wyruszaliśmy do pracy. Jakżeśmy weszli do bramy obozu stało kilku gestapowców, którzy czekali na nas, aż wszyscy przybędą z pracy musieliśmy czekać, aż szubienica będzie gotowa. Powiesili wtenczas 20 mężczyzn żydowskich. Za przeniesienie
butelki małej wódki do lagru, i te nieszczęśliwe ofiary, musiały wisieć dzień i noc, aż nazajutrz rano, przyszła nocna szychta, aby oni też oglądali. 14 dni później powieszono 4-ch mężczyzn przyczyny nikt nie wiedział. Żona jednego z nich musiała stać przy tem [sic] i być świadkiem tragicznej śmierci swego męża. Miesiąc później jak SS. objęło obozy, dostaliśmy 3 kg. 20 dk. chleba, po 10 dk. cukru tygodniowi i około 20 dk. marmolady i mydełka do mycia. W czerwcu 44 r. był okropny dzień w którym SS. przyjechało do lagru i zażądali 60 ofiar, nasz lagierfürer [sic] odpowiedział, że nie ma starców ani dzieci, lecz ma wszystkich dobrych robotników, więc odjechali. Rzeczywiście nawet 8-letnie dzieci pracowały ciężko we fabryce amunicji, aby uniknąć śmierci. W Pionkach byłam 5 miesięcy, front rosyjski się zbliżał, przewieziono nas do Oświęcimia 1 sierpnia 1944 r. Tu się zaczęła prawdziwa tragedia. Blokowe przywitały nas słowami polskie świnie były to słowaczki [sic], i pokazywały palcem na kominy, było ich 4 i mówiły tam musicie iść, jak nasi tam poszli, nie dam wam jeść ani pić wy polskie świnie.[ ] Podblokowa Mela Rozensztorc ur. w Krakowie, ona dawała nam jeść, a jak która prosiła o więcej to biła, kopała i wyzywała strasznemi [sic] i najgorszemi słowami jak: polskie kurwy, świnie i t.d. Ścięto mi włosy, zabrano wszystko, nawet fotografię mego męża i rodziny, wszystko tam straciłam. Codziennie odbywały się selekcje, były na wszystkich blokach, wreszcie przyszła kolej na nasz blok. W tym dniu uciekłam do innego bloku w który już przeszedł selekcję, tam obca blokowa biła mię i wyrzucała w straszny sposób zmasakrowała i mówiła: oddam cię w ręce blokführera, ty zginiesz jak pies,[ ] w końcu chwyciła mnie i prowadziła przez
ulice, ale byłam na tyle sprytna, że wyrwałam się z jej rąk i uciekłam do innego bloku, tam byłam aż do apelu. Później wróciłam do mojego bloku, a moja blokowa przywitała mnie słowami gdzieś ty była? byłaś przeznaczona na selekcję. Bardzo dużo moich współtowarzyszek brakowało. Cierpiałyśmy na straszny brud, wszy. Brak było wody, 12 osób leżało na koji bez sienników i bez poduszek, miałyśmy tylko koce. Śmiertelność była wielka. Na apelach stałyśmy od 2-giej w nocy do 8-smej rano, na deszczu bez bielizny (koszuli, majtek) w samych sukienkach, bez pończoch, w drewnianem obuwiu. Przed zimnem chroniłyśmy się do klozetów, ale i stamtąd blokowe nas wypędzały. Kominy paliły się dzień i noc, widziałam ludzi pędzonych do komory gazowej. W nocy słyszałyśmy krzyki, jęki matek i dzieci pędzonych do komór gazowych. Z Oświęcimia 15 listopada przewieziono mię do Ravensbrücku. W drodze do Ravensbrücku bito nas i katowano. Było już zimno, a my prócz sukienek znaczonych krzyżem, niektóre w pasiakach marzłyśmy, niektórym krew tryskała z nóg. Jeść nie dawano, żyłyśmy chlebem, który nam dano na drogę po pół bochenka, kawałek margaryny. W Ravensbrücku [nieczytelne skreślenie] jak szłyśmy do kąpieli stałyśmy całą noc w kolejce, bez jedzenia i picia, rano poszliśmy do bloku. Było tu zimno, okna bez szyb, brud nieopisany, wszów [sic] bez liku. Byłam tam przez cały miesiąc nie wychodząc na powietrze, musiałam leżeć dzień i noc w krytycznych warunkach, głód był straszny. Z tamtąd [sic] wyjechałam do Malchow, tam pracowałam we fabryce amunicji. Wstawaliśmy codziennie o godzinie 3-ciej 2 godz. stałyśmy na apelu, o 5-tej szłyśmy do pracy a o 6-stej zaczynała się nasza praca. Więc praco-
wałam 12 godz. Podczas pracy auzjerki i vorarbeiterki niemki biły nas i krzyczały prędko robić, wy świnie[ ] a myśmy były głodne i osłabione, ledwie wlokłyśmy [sic] nogami. Raz za to, że blokowa i sztubowe porobiły sobie czarne fartuszki z materjału odkupionego od biednych häftlingów, zapłaciły za to wodnistą zupą, musiałyśmy stać za karę w apelu od godz. 6 1/2 do następnego dnia do zmroku bez jedzenia, bez picia i spania, a byłyśmy po nocnej szychcie, potem musiałyśmy iść do pracy i znów ciężko pracować przy biciu i katowaniu. Raz znalazł SS man 2 kule w lagrze, naszą szychtę posądzono o sabotaż, groziła nam kara śmierci, zamieniono nam na inną karę, musiałyśmy biegać cały dzień naokoło lagru w błotach gubiąc buty, któ- [sic] nie wolno było schylić się i podnieść, bo auzjerka popędzała rzemieniem cały dzień nie dostałyśmy jeść, ani pić. Pracowałam tam 4 miesiące. W 4 mieś. była redukcja, byłam już tak wyczerpana i wymordowana, że już nie byłam zdolna do pracy. Byłam już tak wyczerpana, wygłodzona, że czułam się bliska śmierci, nóg nie mogłam podnosić. Paczki z Czerwonego Krzyża przyszły ale nam ich nie dano, bo komandoführer znęcał się nad nami. 26 kwietnia Szwedzki Czerwony Krzyż wybawił nas. We wszystkich obozach w których byłam nie było opieki lekarskiej, na durchfall nie udzielono mi pomocy, rewiru obawiałyśmy się, bo tam ludzi uśmiercano, pomocy duchowej nie miałyśmy żadnej. Jedną z moich towarzyszek, która była ciężarna, zawezwano do rewiru i wykończono tam, dzieliła ze mną łóżko. Przeczytano i podpisano Gottfried Rachela protokulantka [sic] Uwagi asyst. instyt. Zeznanie całkowicie wiarygodne H. Dziedzicka Zofia Leszczyńska [stempel]