nr 54, styczeñ 2011, www.zalew.art.pl egzemplarz bezp³atny
w magazynie 3: Tytu³em wstêpu felietonfelietony 4: Z³odzieje magii. Karolina Szczygielska 5: A to Polska w³aœnie. Rafa³ Borchulski zpogranicza 7: Wokó³ subkultury. S³awomir Sobczuk 9: Winogrona za zas³on¹, czyli o podró ach oka. Adam Buszek 10: Trochê o Traklu. Zbigniew Kad³ubek artzdarzenia 11: SDM. Andrzej Czech 12: Kaj leziesz dzikusie? Andrzej Muflon Kieœ przystanekpoezja 15: Sroki. Marian Lech Bednarek madeinsilesia 16: Kilka (no, troszkê wiêcej) s³ów o nowym dziale. Michalina Wawrzyczek Klasik 17: O sztuce ze Œl¹ska. Maciej Bieniasz. Michalina Wawrzyczek Klasik paspartu 22: Wernisa polsko czeskiej akademii fotograficznej 24: Twórczoœæ Bereniki Pietrek portsztuki 32: Pamiêtniki z Rybnika. Mariola Rodzik Ziemiañska (Maya) paspartu 38: Wystawa fotografii Andrzeja Waltera 41: O poziomkach zza mgie³. Anna Kajtochowa rozmowynadwieg³owy 44: Chaos z piek³a rodem. Andrzej Muflon Kieœ uwagazapowiedÿ 47: Ballada bezludna. Marek Grum 48: Galeria BWA w Bielsku Bia³ej zaprasza 49: 14 najwa niejszych spraw w yciu wystawa fotografii z archiwum Jerzego Kukuczki 50: Swap party 51: Dyskusyjny Klub Filmowy Ekran zaprasza wyst¹pili 52: Nasi autorzy zdj. Dawid Lebuda
kultury Rybnicki Magazyn Kulturalno-Spo³eczny, nr 54, styczeñ 2011 Wydawca: Fundacja Elektrowni Rybnik, ul. Podmiejska, 44-207 Rybnik; tel. 032-739-18-98; tel./fax 032-739-11-74; www.fundacja.rybnik.pl; e-mail: zalewkultury@wp.pl Redakcja: ul. Podmiejska, 44-207 Rybnik, tel. 032-739-18-98; tel./fax 032-739-11-74; e-mail: zalewkultury@wp.pl www.zalew.art.pl ISSN 1895-0663 Nak³ad: 1200 bezp³atnych egzemplarzy Redaktor Naczelna: Katarzyna Dera Zastêpca Redaktora Naczelnego, Korekta: Gabriela D¹bek Sk³ad: Gabriela D¹bek & Flanger: Studio MaYazz Opieka na stron¹ www: ewa Przygotowanie do druku i druk: INFOPAKT, ul. Przewozowa 4, 44-206 Rybnik; tel. 032-423-85-90; e-mail: infopakt@neostrada.pl Ok³adka: I IV Berenika Pietrek Wk³adka: I Maciej Bieniasz, Weekend, 1976 85, tempera na kartonie, 35 x 50 II Wernisa polsko czeskiej akademii fotograficznej, zdj. Leszek Buczak III Iveta Mutinova, Dalibor Bednar IV XI Berenika Pietrek Wszelkie prawa zastrze one. Redakcja nie odpowiada za treœæ zamieszczanych artyku³ów. Zastrzegamy sobie prawo do zmian i skrótów w prezentowanych tekstach. Miasto Rybnik Projekt dotowany z bud etu Samorz¹du Województwa Œl¹skiego
zdj. Dawid Lebuda TYTU EM WSTÊPU Nie bêdê dociekaæ, jak ka dy z Was po egna³ siê ze Starym Rokiem. Nie chodzi tu o Wasz wybór takiej, a nie innej zabawy sylwestrowej. Mowa o symbolicznym koñcu czegoœ starego i pocz¹tku nowego. Oczywiœcie wielu w tym momencie ziewa na samo wspomnienie tej powtarzalnoœci, bo przecie ten moment przerabiamy co roku. Jednak przecie robimy porz¹dki na œwiêta, zróbmy je zatem równie w naszym sercu, duszy i g³owie. Jak co roku uroczyœcie sobie coœ przyrzekamy i delikatnie odpuszczamy, kiedy dopada nas zwyczajnoœæ. Dlatego yczê Wam i sobie, aby tak naprawdê ka dy moment ycia mobilizowa³ nas do zatrzymania siê i zadaniu sobie kilku kluczowych pytañ. To bêdzie dobry sprawdzian poziomu zadowolenia z codziennego ycia. Spróbujmy. Cieszê siê bardzo, e w³aœnie z Nowym Rokiem za spraw¹ Michaliny Wawrzyczek Klasik wprowadzamy coœ nowego, czyli dzia³ madeinsilesia. Nasza kole anka, która ma spor¹ wiedzê i doœwiadczenie na temat m³odej sztuki Œl¹ska, bêdzie co numer prezentowaæ nam sylwetki i prace wspó³czesnych, nietuzinkowych artystów oraz polecaæ miejsca, do których na pewno warto siê wybraæ. Zatem po egnajmy z szacunkiem stare, witaj¹c z wielk¹ nadziej¹ to, co nowe... Z noworocznym pozdrowieniem Katarzyna Dera Redaktor Naczelna zalew kultury/styczeñ 2011 3
felietonfelietony Z³odzieje magii Znam takich rodziców, którzy usilnie t³umacz¹ swojemu trzyletniemu dziecku, e b³yskawica to wy³adowanie elektryczne, e grzmot jest póÿniej, bo dÿwiêk porusza siê wolniej ni œwiat³o i e ryba jest zdrowa, bo zawiera du o bia³ka i czegoœ tam jeszcze. A ja pamiêtam Pani¹ Ma³gosiê, u której, jako ma³e dziecko, czêsto jada³am obiady i która mówi³a mi, e kotlet, który przede mn¹ le y, jest królewski i gdy go zjem, bêdê zawsze wygl¹da³a, jak piêkna ksiê niczka. Deszcz by³ smutkiem nieba, a burza k³ótni¹ chmur. A w noc poprzedzaj¹c¹ Miko³ajki zasypia³o siê pod oknem, wygl¹daj¹c sañ œwiêtego Miko³aja. A teraz? Teraz prowadzi siê dzieci do hipermarketu, by wybra³y sobie prezenty na gwiazdkê. Miesi¹c wczeœniej, eby nie robiæ zbêdnego zamieszania przed samymi œwitami, bo wtedy to i czasu mo e byæ ma³o i pieni¹dze na coœ wa niejszego siê przydadz¹. Rozs¹dnie. Bardzo rozs¹dnie markety i tak oferuj¹ ju pe³en bo onarodzeniowy asortyment, ³¹cznie ze œwi¹tecznymi reklamówkami przedstawiaj¹cymi Miko³aja z czerwonym, pijackim nosem. Ze wszechmiar rozs¹dnie! Wiecie Musze powiedzieæ Wam coœ o sobie: Mia³am bardzo szczêœliwe dzieciñstwo rodzice pozwalali biegaæ mi w majowym deszczu, bo du- a urosnê. Na spacerach s³uchaliœmy o czym mówi¹ do nas drzewa, co szepcz¹ górskie potoki. Na polanach próbowaliœmy podgl¹daæ tañcz¹ce driady, najady i fauny. Zna³am ca³e dzikie mnóstwo piêknych baœni rodzice mi czytali. A teraz coœ z czasów doros³oœci. Chcia³am rzuciæ palenie. aden rozs¹dny powód jednak nie móg³ zadzia³aæ wysi- ³ek woli koñczy³ siê na pierwszym lepszym stresie lub spotkaniu towarzyskim. Poradzi³a mi nieco starsza ode mnie kole anka: WyobraŸ sobie, e gdy rzucisz palenie, wszystko Ci siê zacznie w yciu uk³adaæ. Wyœmia³am j¹ oczywiœcie. Lecz kiedy zapali³am papierosa, pomyœla³am sobie: Jeœli spalê go do koñca, to na pewno mi siê w yciu coœ spier li. Przepraszam za wulgaryzm, ale... podzia³a³o. Ba³am siê zapaliæ, eby nie kusiæ losu. Bojê siê tak ju od ponad dwóch lat Czysta magia! A eby jeszcze bardziej Was zadziwiæ, dodam tylko, e w tym czasie moje ycie odmieni³o siê o 180 stopni, ku lepszemu. Nie wierzycie? Zapytajcie moich przyjació³ potwierdz¹. Los uœmiecha siê do mnie szczerze bia³ymi, równymi zêbami, a ja czujê siê spokojna, szczêœliwa, pogodna. Magia, to nie czary, to nie wró ka z ró d k¹ ani czarnoksiê nik w d³ugim czarnym okryciu, ani zaklêcie wypowiadane nad kot³em, w którym siê gotuj¹ zio³a, g³owa koguta i Bóg wie co jeszcze! Nie ma ani bia³ej magii ani czarnej magii. Magia to wszystko to, czego zupe³nie nie da siê uchwyciæ zmys³ami i rozumem. Magia to na przyk³ad chwila ciszy, w której siedzimy we dwoje, wpatrzeni w jakieœ punkty poza przestrzeni¹, milcz¹cy i niezamyœleni, podnieceni wzajemn¹ obecnoœci¹, spokojni, nieznudzeni, radoœni. By³ raz cz³owiek, który uczy³ mnie, e czarno-bia³e fotografie mog¹ byæ barwniejsze ni kolorowe zdjêcia bogate w niedopowiedzenia, cienie i pó³mroki. Jego zdjêcia by³y magiczne Rozs¹dek chroni nas przed œwiatem magii œwiatem niebezpiecznym, bo zbyt bogatym, zbyt nieogarnionym i ca³ym jakimœ takim ZBYT Moja znajoma nie lubi czytaæ ksi¹ ek ani ogl¹daæ filmów o tematyce fantasy. Kiedyœ siê przyzna³a, e wszystko, czego nie da siê rozs¹dnie wyjaœniæ, po prostu j¹ przera a. Ale strach to te jakaœ czêœæ naszego bytowania w œwiecie czasem nas parali uje, by chroniæ, czasem mocno pcha do przodu. Œwiat magii jest piêkny. Rozs¹dek, owszem, nale y zachowaæ, ale uwielbiam to dr enie serca, gdy otwieram drzwi do starej wielkiej szafy z nadziej¹, e znajdê tam przejœcie do innego œwiata Baœñ, to nie g³upota, to raczej obfitoœæ mo liwoœci, to niemo liwoœæ nudy, w zimny, deszczowy dzieñ, to niezachwiana wspólnota pokoleñ. Nie pozbawiajcie swoich dzieci bogactwa marzeñ tego te trzeba siê nauczyæ i mo - na siê nauczyæ. Znam baœnie m¹drzejsze od filozoficznych ksi¹ ek. Znam m¹drych ludzi, którzy nie maj¹ pojêcia, jak to siê dzieje, e wysy³am komuœ wiadomoœæ do Szkocji i ten ktoœ mo e j¹ przeczytaæ jeszcze w tej samej minucie. Czêsto opowiadaj¹ piêkne baœnie: o czarnym chlebie albo o ch³opcu zaklêtym w jawor. Znacie? Nie?! Przeczytajcie koniecznie! tekst i zdjêcie: Karolina Szczygielska 4 zalew kultury/styczeñ 2011
to felietonfelietony Polska w³aœnie Znowu grudzieñ i znowu to wszystko... Znowu grudzieñ, i znowu to, co jest ponad wszystko. Dzieje siê ten kolorowy kalejdoskop, a jakby nic siê nie dzia³o. Taki mamy okres, menstruacjê wszechobecnych czerwonych œwiate³ek. Ale ja nie o tym, skoro blichtr ten ca³y, ju nawet w mowie nie chce mnie podniecaæ. Znowu mamy czarno-bia³y grudzieñ. Miesi¹c, w którym lucyferyczne œwiat³o przez chmury siê przedziera i niczym wyg³odnia³y jastrz¹b pazurem depresji, takich jak ja, na grudniowym, zamarzniêtym piachu bez litoœci dopada. I znowu to wszystko... Stasiuk znowu o Ba³kanach pisze od ywiam siê moj¹ now¹, stasiukow¹ ksi¹ k¹. Ja, obok kawiarnianego pianina, zatopiony w lekturze sumiennie, borykam siê ze sob¹, a niczym innym ju wtedy nie jestem, jak tylko bied¹, nêdz¹ i pró niacz¹ natur¹ ba³kañsk¹. Ksi¹ ka dobroczynna myœlê lektura umiarkowana i dobrze skrojona. Lektury umiarkowane, szczególnie te arcydobrze skrojone, zawsze pozwalaj¹ mi mieæ obraz rzeczywistej okolicy, w której siê znajdujê; na pe³ny obraz pozwalaj¹ dodam przy obfitym czerpaniu z nich od ywczych substancji. Siedzê wiêc w takiej oto, kawiarnianej okolicy. Siedzê, czerpiê i pe³ny obraz mam. Przy stoliku obok cztery osoby. Nalewkami jakimiœ sowicie siê racz¹, g³oœno dyskutuj¹. O pracy, rodzinie, polityce o yciu. Pierwszy to jak s¹dzê lekarz, doktor, siedzi pod rozpiêtym ko³nierzykiem bieluœkiej koszuli, poc¹c siê przy tym wrêcz niemi³osiernie. Drugi prawnik w surducie maklera" obok zaœ, " kobieta z cienkim, bia³ym, prawie niewidocznym papierosem w d³oni, pali nic nie mówi¹c. Kwartet goœæ zamyka w stroju luÿnym, nie zobowi¹zuj¹cym; na g³owie kapelusz niczym przyspawany, wokó³ szyi szalik zwisa mu w wisielczym nastroju artysta, znaczy siê tak mówi ubranie. Toczy siê dyskusja, obfita w szczegó³y, których nie pamiêtam. Nie zwracam wiêc uwagi, bo sprawy nie moje, a prosto rzecz bior¹c to i nie ma po co. Czas jednak mija, a nalewka w doœæ jego krótkim u³amku, podstêpnie g³owy sponiewieraæ mo e zdj. Dawid Lebuda zalew kultury/styczeñ 2011 5
felietonfelietony zdj. Dawid Lebuda i zawsze potrafi. Tak te i tym razem. Od delikwenta wtedy, ka dego z osobna ju wtedy zale y, czym, i w jaki sposób na tê poniewierkê nalewczañsk¹ zareaguje. A zareagowa³, i to jako pierwszy lekarz. Rzucaj¹c donoœnie i wprost w surdut maklera : Jednym s³owem mówi¹c, familia darmozjadów liczna jest, wiêc ty mi Kazimierzu to tutaj nie pierdol, bo ja na te paso yty, to ju doœæ siê w pracy napatrzê. No taki masz zawód ze szczerym uœmiechem odpowiada prawnik, na co ten, kln¹c siê drugim inwektywem krótko tylko sprawê zdaje, e o jednostki spo³eczne mu chodzi, a nie o mikroby. Siedzi taki mówi w domu siedzi, nic nie robi, na garnuszku pañstwa, a ja go za swoje potem muszê leczyæ. Tak, tak potwierdza kobieta i reszta kompani. Za swoje. Za swoje... Na to prawnik wtr¹ca siê z jawn¹ kwaœnic¹ na twarzy: Ty Marek taki hop do przodu nie b¹dÿ, bo ja stosy spraw na biurku mam i same pozwy o te twoje b³êdy w sztuce, dobrze o tym wiesz. To ja siê pytam, na co te moje pieni¹dze id¹. No ja siê pytam gdzie? Na kogo? Na pró niaków medycznych id¹. Na tych, co siê im uczyæ nie chce. No, a potem wy³azi... Czepiasz siê Kazik, czepiasz wtr¹ca swoje, w pó³ przytomna Pani. Nie czepiaj siê, bo jak mi przysz³o p³aciæ za porady prawne, to mi bankowego kredytu na to nie starczy³o. I co powiesz...? To nie jest pró niactwo takie sumy liczyæ? Jest pró niactwo, powiem ci, a nawet warcholstwo jak siê patrzy. Prawnik na to zmiesza³ siê, e mu ktoœ w portfel œmie, a nawet i zagl¹da: Aj tam Krysiu... Tyœ jest najmniej stratna. Cicho siedÿ... przerwa³ racz¹c siê nalewk¹. Cicho siedÿ, bo wszyscy tu wiedz¹, e to nie z twojej tylko z Waldka kieszeni idzie. Wzrok kobiety skupi³ siê na papierosie wymêczonym ju przez d³ugie, dobrze zakonserwowane palce. Bo to polityków wina wtr¹ca dalej doktor ratuj¹c Krystynê. Wtr¹ca i okiem na artystê ³ypie. Ten zaœ ca³kiem twarz szalem owin¹³ i w kapelusz siê zapad³, jakby czeka³, kiedy ten pró niaczy afront w niego wyceluje. Dobrze myœla³, bowiem ju szydercz¹ min¹ doktor w niego mierzy, pyta: A ty co tak siedzisz. Wa nyœ taki? Te byœ do jakiej uczciwej roboty siê zabra³. Ty Jakubek, odk¹d ciê pamiêtam, wiecznieœ bezrobotny. Nie zbi³ lekarz z tropu Jakubka artystê. A, no polityków wina. Jasne g³os siê wydobywa spod zmiêtego kapelusza. Ja siê zgadzam, bo dobrze mówicie, ale ja wam powiem tu artysta kieliszek odstawi³ i spojrza³ na swój wyp³owia³y szalik. Powiem wam, e jest tak, e to ch³op stworzony jest do pracy, a Pan do odpoczynku. Zamar³ nagle nie wiedz¹c czy w takcie, czy w nietakcie ugrz¹z³, ale doda³ rozk³adaj¹c rêce w biskupim fasonie: Co z tym zrobiæ, nie wiem. No i pisze Stasiuk o Ba³kanach. Akurat w grudniu ka e mi czytaæ o starym, zmêczonym, lat maj¹cym dwa tysi¹ce kraju. Jak nic na Nobla idzie, ale dok¹dœ musi, w koñcu pisarz ju du ego formatu. Taki ma najgorzej. Musi iœæ, bo mu zaraz ktoœ zarzuci, e na darmo pisa³, i e na nic te laury wszystkie otrzymywa³. A czy bêdzie co wtedy gorszego, ponad to, e znajdzie siê taki lekarz, prawnik, utrzymanka lub zwichniêty artysta, czy bêdzie wtedy co gorszego, e ktoœ od stolika wstanie i na ca³¹ salê, bez pardonu krzyknie: Pró niak! W naszej demokracji, raz po raz ktoœ przy stoliku krzyczy albo siê unosi. Taki urok chyba i przywilej kraju ledwo co wybudzonego, by w dogodnej chwili móc wstaæ, ale te i krzykn¹æ. Ja tamtego dnia z kawiarni wychodz¹c, zda- ³em sobie sprawê ze swojej doszczêtnej pró noœci. Mimo, e ja nie polityk, prawnik, lekarz czy nawet artysta, wróci³em do domu odpocz¹æ, choæ nie mia³em po czym. Rafa³ Borchulski z Krakowa 6 zalew kultury/styczeñ 2011
zpogranicza Wokó³ subkultury Pod koniec roku ekipa Azylandu wybra³a siê na Spirit Filled Gathering Poland organizowane przez starych przyjació³. To drugie takie spotkanie, jakie robi¹ ziomki corocznie w listopadzie. Ciekaw¹ rzecz¹ logistyczn¹ jest za³o enie organizatorów, e ka dy kolejny taki zjazd spotkanie za³ogi odbêdzie siê w innym mieœcie w Polsce. To sprawia, e impreza ma charakter ci¹g³ego ruchu i nie jest zwi¹zana i kojarzona tylko z jednym miejscem. Od razu swoj¹ wyobraÿniê zatrzyma³em na Rybniku. Mo e kiedyœ pomyœla³em. Znam Adama od lat i wiem, e nic nie bêdzie mia³ przeciwko temu, ale pewnie jeszcze nie teraz. Impreza trwa³a niemal ca³y weekend i rozpoczê³a siê od znalezienia sobie dobrego miejsca do spania na pod³odze wynajmowanego budynku. Bo przecie za³oga Spirit to nie jakieœ miêkkie wafle, które wymiêkaj¹ od razu. Wiêc kto tak naprawdê przyjecha³ do Olesna? Ludzie, którzy s¹ w ró nych subkulturach, stali bywalcy festiwali, slotów, squotów, ci, którzy prawie nigdy nie schodz¹ ze sceny tworz¹c muzykê oraz ci, co zawsze siê na ni¹ wdrapuj¹ mimo sprzeciwu ochrony. Adam jest jednym z niewielu ziomków, którzy wierz¹ i ja siê z nim zgadzam, e Bóg i punk nie wykluczaj¹ siê wcale. A Zbawiciel Œwiata móg³by przyjœæ w glanach, jeœli mia³by takie powody. Dlatego zorganizowa³ to spotkanie celem kontynuacji tego sprzed roku. Celem tego spotkania by³o podzielenie siê, w jaki sposób mo na z pozytywnym przes³aniem ewangelii dotrzeæ do ro nych anarchistycznych, punkowych, hard corowych grup, które s¹ wokó³ nas, a które tworz¹ ca³kiem hermetyczne getta poka- Ÿnych rozmiarów. Ca³e spotkanie by³o inspirowane rozwa aniami Roba Schellerta, który przyjecha³ do nas z Londynu i by³ tym samym g³ównym mówc¹. Rob, sam kiedyœ odrzucony przez swoje spo³eczeñstwo, teraz pomaga innym m³odym gniewnym, zajmuje siê doradztwem jak wytrwaæ w takim odrzuceniu, dorastaæ, rozwijaæ siê. Mówiliœmy o poczuciu w³asnej odrêbnoœci, o tym, e spo³eczeñstwo szufladkuje grupy, jak i indywidualne osoby na lepsze i gorsze, o etykietach, zalew kultury/styczeñ 2011 7
zpogranicza które s¹ naklejane na niemal ka dego jak na tani¹ butelkê wina. O tym, jak wspó³czesne nam koœcio³y, lokalne spo³ecznoœci chrzeœcijan czêsto odrzucaj¹ tych, co siê ró ni¹, tylko dlatego e inaczej jegomoœcie siê ubieraj¹, maj¹ afro na g³owie, s³uchaj¹ innej muzy. Rozmawialiœmy o takim pierwszym odrzuceniu, jakie ma nieraz miejsce w domu przez rodziców, krewnych, rówieœników dochodz¹c do nauczycieli, szko³y, s¹siadów przyjmuj¹c wszystko to jako z³¹ monetê. A przecie Bóg powiedzia³: oddajcie ka - demu to, co mu siê nale y: co cesarskie Cezarowi, a co boskie Bogu tworz¹c pewn¹ granicê wyboru pomiêdzy œwiatem materialnym a duchowym. Poniewa te dwa œwiaty kszta³tuj¹ nasza relacjê i daj¹ nam to samoœæ bêd¹c z sob¹ nieraz w opozycji. Mówiliœmy o tym, czym jest szacunek i respekt, i kiedy nabieraj¹ te s³owa swojego znaczenia. W aspekcie bycia akceptowanym przez spo³eczeñstwo czêsto przywdziewamy ciuchy, których wczeœniej nigdy byœmy nie za³o yli, traktuj¹c je jako obciachowe. Walczymy w ten sposób z powiedzeniem Jak ciê widz¹, tak ciê pisz¹. Dlatego w zderzeniu z tym wszystkim m³odzi obcinaj¹ w³osy, wyrzucaj¹ stare p³yty gromadzone przez lata tylko dlatego, by odci¹æ siê skutecznie od tego z³ego wp³ywu, który sprawi³, e jesteœmy tym kim jesteœmy. To jest zrozumia³e, jeœli to jest balast, który niszczy. Z drugiej strony nie mo na powsta³ej subkulturze narzuciæ czegoœ zupe³nie nowego, ma³o istotnego, wartoœciowego dla niej samej. Przecie nikt nie przyszywa ³aty ze œwie ego sukna do starego p³aszcza, tak jak nie wlewa siê m³odego wina do starych buk³aków (fragment zaczerpniêty z Biblii). Po³¹czenie to powoduje, e wino nie ma swojego smaku i buk- ³aki siê niszcz¹. Dlatego podczas tego zjazdu rozmawialiœmy o sposobie funkcjonowania obok siebie spo³eczeñstwa, które tak naprawdê tworzy te subkultury jako swoje w³asne, odrzucaj¹c je póÿniej, by w aden sposób nie rozwija³y siê we w³asnym stylu i kulturze. Nie poruszaliœmy siê w czymœ nowym, ale w sporze istniej¹cym od zawsze. Pomiêdzy tym, co stare, a tym, co jest zupe³nie nowe, pomiêdzy tradycj¹, legalizmem, badaliœmy martw¹ literê w nowym sposobie myœlenia, którego tradycja nie obejmuje swoim zasiêgiem. Nie chodzi tu wcale o jakiœ mityczny konflikt pokoleñ, jaki znamy z filmu Sami swoi, ale o to, by ka dy znalaz³ dla siebie swoje miejsce i nie musia³ siê szarpaæ ze swoim s¹siadem w windzie czy szukaæ swojej racji na ubitej ziemi. tekst i zdjêcia: Sobczuk S³awomir Stowarzyszenie Azyland 8 zalew kultury/styczeñ 2011
Winogrona za zaslona Malarski pojedynek o dumê i pierwszeñstwo w kunszcie. Imiona antagonistów: Zeuksis i Parrasjos. Pierwszy maluje winogrona tak uporczywie kusz¹ce, e okoliczne ptaki zlatuj¹ stadami w nadziei na ucztê. Drugi z uznaniem kiwa g³ow¹ i zaprasza rywala do swojej pracowni. Zeuksis przyjmuje zaproszenie i prosi Parrasjosa, by zdj¹³ zas³onê kryj¹c¹ p³ótno. Zas³ona okazuje siê namalowana. Wartoœæ tej staro ytnej legendy nie chce byæ tylko anegdotyczn¹. Stawk¹ jest przecie doskona³e oszustwo. A mo e ruchomy sens granicy miêdzy realnym a iluzorycznym? A mo e... * Lepiej uwa aæ na albumowe prostok¹ty oznaczone nazwiskiem Avercamp. Mo na do³¹czyæ do tañcz¹cych na wielkiej portowej œlizgawce mieszkañców siedemnastowiecznego Kampen, spróbowaæ mieszczañskiej odmiany hokeja, a nawet wpaœæ do ukrytej przerêbli. Oto Pejza zimowy: czarne ludzkie kwiaty rozsiane po œniegu, pazury ga³êzi mocno wbite w powietrze, sinoturkusowy koœció³ jak du y œlimak z bajki. Rozmowy, krzyki, chichoty, m³odociane szlochy. Syn starego kowala w³aœnie wbi³ gola: dru ynowy wrzask triumfu na moment œcina scenê mocnym dreszczem. Niebo z mg³y i sinego be u zapada siê w zmarzniêt¹ ziemiê. P³yn¹ razem na niewidzialnej krze horyzontu: niebo, ziemia, powietrze œciête mrozem. Kto naciœnie klamkê kolejnych albumowych drzwi, stanie twarz¹ w twarz z m³odziutk¹ Helen¹ van der Schalcke. Bia³y czepek, bia³a suknia jak opad³y klosz konwalii, ma³y koszyk lamowany czerni¹: ukoœny lot wahad³a. Drobne usta, b³yszcz¹cy nos, rumiane policzki i ciche zamyœlenie du ych oczu. Przystanê- ³a tylko na jedn¹ wiecznoœæ spojrzenia, pomiêdzy zdziwieniem a wstrzymanym pop³ochem. Za nastêpnymi drzwiami w smolistej czerni izby wybucha nagle ruda grzywa ch³opca pochylonego nad ksi¹- k¹. Matka patrzy w niepojêt¹ dal: wa y siê w³aœnie jedna z owych milionów najwa niejszych lekcji œwiata. Inne drzwi tylko uchyliæ mo na: blond w³o- zpogranicza - czyli o podrózach oka H. Avercamp, Pejza zimowy, Ÿród³o: Google - grafika sy ch³opiec cierpliwie iska psa. Sp³oszyæ tê ceremoniê to przebiæ kamieniem pajêczy dywan. Trudno nie uchyliæ siê pod ciê kim, t³ustym i gniewnym niebem Jacoba Ruisdaela. Trudno odegnaæ zawrót g³owy w podniebnych koœcio³ach Pietera Saenredama. Jan Vermeer prowadzi chyba zbyt blisko: niemal s³ychaæ ka d¹ literê czytanego listu. I ten zadziwiaj¹co znajomy lêk w autoportrecie Rembrandta van Rijn. Mo na uton¹æ w ciasnym kosmosie butelek, flakonów, mis i kielichów malarza z s¹siedniego stulecia. Mo na wst¹piæ w ciemny têtent bizonów z Lascaux, przera aj¹cy i wspania³y mimo s³usznego wieku siedemnastu tysiêcy lat. Mo na struchleæ od rozdzieraj¹cego wrzasku pokonanego w zapasach Herkulesa z Anteuszem, które transmituje malarz starszy od nas o piêæ wieków. Na œcianach francuskiej groty, w sklepieniu Sykstyny, pod muzealnym dachem w Amsterdamie, na kartach szkolnego szkicownika tañcz¹ nieruchomo ludzkie udrêki i zachwyty. Ktoœ siêgn¹³ po patyk zanurzony w ochrê: wrz¹cy oddech pêdz¹cego bizona wyda³ mu siê godny utrwalenia. Ktoœ zanu-rzy³ w³osie w drobnej plamie olejnej farby, aby wy-graæ przeraÿliw¹ ciszê opuszczonej stacji paliw. * Cz³owiek pozbawiony mikroœwiatów z pigmentu i s³oñca jest kimœ rozpaczliwie ubogim. WyobraŸnia butwieje, oczom brakuje œwiat³a. W wêdrówce po ojczyznach mistrzów pêdzla, w przechadzkach po albumach i katalogach czeka coœ mi³osnego. Czeka na ciep³e, czujne palce obudzonego wzroku. Kie³kuj¹ skrzyd³a, dojrzewa lot, gêstnieje apetyt na prawdziwie nieprawdziwe, niezrównanie s³odkie i nieopisanie soczyste winogrona malarza Zeuksisa. Adam Buszek zalew kultury/styczeñ 2011 9
zpogranicza Georg Trakl Wieczór zimowy Okno posypuje œnieg Daleko wieczorny dzwon Stó³ dla wielu czeka Suto w domu jest. Niejeden z podró y Ku bramie przyjdzie w ciemnoœci Z³otem zakwitnie drzewo litoœci Z ziemi zimnych soków. Cichutko wchodzi wêdrowiec Ból przenikn¹³ próg Wtem rozb³yska w jasnoœci Na stole wino i chleb. [prze³o y³ Zbigniew Kad³ubek] TROCHÊ O TRAKLU Jedna z postaci dziwnej, filozoficznej, dialogicznej noweli Botho Straussa mówi tak: Mo e dobrze jest czytaæ Trakla, zanurza siê cz³owiek w przepastnej g³êbinie obrazów (Botho Strauss: Die Unbeholfenenen. Bewußtseinnovelle, München 2007, s. 97). Och, tak, na pewno dobrze jest trochê poczytaæ Trakla szczególnie w zimie, szczególnie, gdy coœ w nas ³aknie obrazów barwnych, innych, ni bia³e czy szare, koloru brudnego œniegu. U Trakla, tego malarza s³ownego, który zna jakby tylko kolor b³êkitny i z³oty, u tego wci¹ niedocenionego poety austriackiego, który zmar³ w Krakowie 3 listopada 1914 roku, mo- na siê g³êboko zanurzyæ w obrazy ze snów. Dobrze jest pozwoliæ siê Traklowi prowadziæ. Obrazy jego nie zawsze s¹ zrozumia³e, wiele tam obcoœci; ocieraj¹ siê o kicz. Niektórzy krytycy w Niemczech, Austrii i w Izraelu twierdz¹ wrêcz, e Trakl jest poet¹ kiczowatym. e jest po prostu grafomanem, który pod wp³ywem narkotyków (w istocie je za ywa³ jako adept farmakologii), majaczy³ w wierszach, spisywa³ majaki. Trudno mi jednak zgodziæ siê z tymi opiniami. Od lat czytam i przek³adam poezje Trakla choæ nie wszystko nadal do mnie dociera uwa- am, e obcujê z czymœ niezwykle wartoœciowym. Jestem przera ony po lekturze Takla, ale lubiê przera enie, nie przepadam za swojskoœci¹. Poezja Georga Trakla to sonda oscyloskopowa: bada wysokie czêstotliwoœci rozedrganego w kryzysie œwiata. Blada, sina, niebieskawa rzeczywistoœæ z jego tekstów sta³a siê powa nym œwiadectwem kryzysu Europy pierwszych dekad XX wieku. Nie chodzi tutaj o klasyczne arcydzie³o, gdy bierzemy do rêki edycjê wierszy tego poety, ale o silnie w kryzys uwik³ane s³owa, o s³owa przepowiednie. I gdyby przemin¹³ tamten œwiat XX wieku raz na zawsze, gdyby zapoznana zosta³a twórczoœæ Trakla, mo e wszystko by³oby jak dawniej. Ale tamten œwiat jest naszym œwiatem, tamten kryzys doskwiera tak e nam. Polski czytelnik nie jest zazwyczaj dobrze obznajomimy ani z yciem, ani z twórczoœci¹ austriackiego poety. Kto lubi czytaæ o œmierci? Kto lubi czytaæ o tym, e daleko jesteœmy od Boga? Albo o tym, e w ogóle nie wiemy, gdzie jesteœmy, gdy yjemy? Przecie raczej œnimy, ni przytomnie yjemy. Przytomnoœæ a ju szczególnie w Polsce jest czymœ niezwykle rzadkim. Wiersz, który proponujê do lektury Ein Winterabend / Wieczór zimowy to obrazek zimowy. Mo e te w jakimœ sensie portret typowy dla wigilijnego i chrzeœcijañskiego czasu grudniowego. Lecz w wierszu Trakla obce i straszne wchodzi nam do domu pachn¹cego cynamonem i jod³¹. Obce idzie do nas z ciemnej drogi. Z³ote drzewko, choineczka nasza beznadziejnie naiwna staje siê mimo wszystko centralnym polem promieniowania; jasnoœci, œwiat³a, ciep³a teraz du o, du o w tym wierszu Trakla. Ból przychodzi z szerokiego œwiata do naszego domu przygotowanego ju dla goœci, do naszego u³adzonego myœlenia o Bo ym Narodzeniu, doœæ g³upiego i ma³o powa nego myœlenia o Bogu, do tej wybieganej w grudniowe dni tandety szopkowo shoppingowej. Mro ¹cy sw¹ niesamowitoœci¹ wszystko doko³a przychodzieñ jest z nami. Stan¹³ na progu. Ktoœ ca³kiem Obcy u nas w goœci. Coœmy dla niego naszykowali? Zbigniew Kad³ubek 10 zalew kultury/styczeñ 2011
SDM SDM SDM SDM SDM Spogl¹daj¹c na scenê rybnickiego teatru, odczuwa- ³em niesamowit¹ satysfakcjê wszak mia³em jeszcze w pamiêci pewne odrzucenie, z jakim walczy³o Stare Dobre Ma³ eñstwo z powodu swej niez³omnoœci w d¹ eniu do tego, co prawdziwe. Jeszcze dwa lata temu myœla³em, e zespó³ czeka niechybna œmieræ, która wynika z pog³êbiaj¹cego siê niezrozumienia, dotykaj¹cego go zarówno ze strony tych pod scen¹, jak i tych co za nimi. Nieraz s³ysza³em krytyczne uwagi dotycz¹ce porzucenia festiwalu Bieszczadzkie Anio³y, czy zwrócenia w stronê mrocznej poezji Rybowicza. Nie potrafi³em poj¹æ, sk¹d tak wielka niechêæ wobec jakichkolwiek zmian. Przecie tutaj chodzi³o o poezjê, podawanie s³ów, które maj¹ sens s³ów, które maj¹ wstrz¹sn¹æ odbiorc¹, uzmys³owiæ mu coœ wiêcej, ni robi¹ to Wiadomoœci czy Rozmowy w toku. Doskonale rozumia³em przybicie pana Krzysztofa Myszkowskiego, z jakim pojawia³ siê na scenie i jego odejœcie z jego w³asnego festiwalu, który skrêca³ w stronê festynu. Przemiana nie przekreœla³a wszak e wczeœniejszych dokonañ za scen¹ w Do³ ycy przy jednym stole przesiadywali cz³onkowie zespo³u oraz ich dotychczasowy nadworny poeta Adam Ziemianin. Uzmys³owienie odbiorcom, e œwiat wokó³ bywa rozczarowuj¹cy, nie jest ³atwe i trwa do dziœ. Publicznoœæ przypomina³a mi nieraz naæpan¹ sektê, która nie chce s³yszeæ o tym, e istnieje taka samotnoœæ, przy której niewa ne jest czy Bóg istnieje, czy nie oraz, e twórczoœæ rodzi siê z bólu i odrzucenia: kogo nie boli, ten nie pisze wierszy, bo i po co. Chyba tylko znalezienie antidotum w postaci s³ów Rybowicza pozwoli³o panu Krzysztofowi zatrzymaæ siê przed tym ostatecznym rozczarowaniem, którego dotkniêcie pozna³ Stachura. Tabletki ze s³ów prowadzi³y wiêc bezpoœrednio w stronê odwetu pozorów i przekonania, e przyjdzie sprawiedliwoœæ na ten padó³, a ka dy otrzyma to, na co zas³u y³ k³amcom pomieszaj¹ siê zmys³y, g³upi nie chwyc¹ ju za pióra, a mordercy pozabijaj¹ siê nawzajem. Wreszcie, w ostatnich miesi¹cach, Myszkowski siêgn¹³ po s³owa proste, ale w sposób bezpoœredni opisuj¹ce to, co nas otacza mam na myœli teksty Loebla. Równoczeœnie za t¹ zmian¹ idzie modyfikacja muzyczna. Coraz wiêcej jest bluesa i zagrywek z rockowym zaciêciem, a mniej ckliwych ballad. Rewelacyjni muzycy, którzy do³¹czyli do zespo- ³u, pozwolili bezboleœnie przejœæ te zmianê. Znamie- SDM SDM SDM artzdarzenia nitym przyk³adem przeobra enia jest obraz Bieszczad, które sta³y siê mekk¹ SDM-owców, bezmyœlnie przemierzaj¹cych okolice Komañczy, Cisnej, Wetliny, licz¹cych na to, e zejœcie z po³oniny i wypicie piwa w Siekierezadzie zamieni ich w Bieszczadzkie Anio³y. U Loebla noc bieszczadzka jest pe³na niepewnoœci i strachu o to, czy b³yszcz¹cy w nocnej poœwiacie San to nie czasem nó, a szmer traw to nie czasem kroki kogoœ, kto czyha na nasz warkocz ca³y z krwi. Najwspanialszym zaœ tekstem, moim skromnym zdaniem, dotycz¹cym czasów nam wspó³czesnych, jest w³aœnie pieœñ o chamach, którzy zajêli miejsce panów. Nie sposób nie zauwa yæ, jak wyzwalaj¹ce jest nazywanie rzeczy po imieniu. Teraz Stare Dobre Ma³ eñstwo prze ywa kolejn¹ ju m³odoœæ. Co z tego, e czêœæ œmietanki na tyle ju skis³a, e nie potrafi zrozumieæ, po co to? Niech dalej nuc¹ sobie coœ tam o opadaj¹cych mg³ach i bez przemyœlunku powtarzaj¹ s³owa, e przebicie siê przez ob³êd jest wiêkszym wydarzeniem ni postawienie mostu brooklyñskiego. Niez³omna postawa zespo³u przynosi jednak efekty, w które ja nie wierzy³em mea culpa. Jeszcze dwa lata temu koncert by³ podzielony na dwie równe czêœci: pierwsza, promuj¹ca now¹ twórczoœæ, zosta³a przesiedziana, przewiercona i ostatecznie skwitowana niejednym: Ale mrocznie, smutno, nudno itp. (nas³ucha³em siê tego w kolejkach po p³aszcze); druga czêœæ, wracaj¹ca do starych szlagierów, to by³o ju wielkie ognisko druhowie z gitarami zapodawali melodie, a podniecone t¹ form¹ karaoke zuchy bezmyœlnie przyœpiewywa³y znane im teksty. Teraz nie mog³em siê nadziwiæ i nacieszyæ tym, e pierwsza czêœæ (du o d³u sza) zosta- ³a œwietnie przyjêta przez odbiorców, co wiêcej czêœæ z nich nuci³a sobie ju znane fragmenty. Zdaje siê, e to, co uwa a³em za nierealne, sta³o siê rzeczywiste. Po raz kolejny zespó³ od gitar ogniskowych (jak twierdz¹ ci z wielkich scen poetyckich) pokaza³, e warto inwestowaæ w ludzi ja siê przyznajê, e w to nie wierzy³em, tym bardziej jestem pe³en podziwu. Ma³ eñski zwi¹zek miêdzy Myszkowskim, zespo³em i publicznoœci¹ trwa wiêc, mimo e jest ju po przejœciach. Jest leciwy, ale zgodnie z nadziej¹ lidera trzyma siê dobrze. I takim sposobem doszliœmy do kwintesencji filozofii klasycznej prawda, dobro, piêkno. Andrzej Czech SDM zalew kultury/styczeñ 2011 11
artzdarzenia K aj leziesz dz Enigmatyczny tytu³ niniejszej relacji z koncertu odnosi siê do bohaterów koncertu, który odby³ siê 10.12 w klubie Euphoria. QUO VADIS to wielce zas³u ona thrash metalowa formacja, której nazwê wymawia³o siê onegdaj jednym tchem obok takich tuzów jak KAT, VADER czy ACID DRINKERS. W obecnych czasach akcje szczecinian nieco podupad³y, lecz obserwujemy tendencjê zwy kow¹ za spraw¹ rewelacyjnej p³yty Infernal Chaos, o której lider zespo³u Skaya opowiada w wywiadzie zamieszczonym w tym numerze Zalewu kultury na str. 44. THE NO-MADS to z kolei przedstawiciele miel¹cego metalu z Katowic. Niektórzy mo e pamiêtaj¹, jak kilka lat temu dowodzona przez ma³¹ wzrostem, lecz wielk¹ wygarem z paszczy Sylwiê formacja zmasakrowa³a publicznoœæ w nieod a³owanej knajpie muzycznej Gotyk. Zanim jednak odda³em swe narz¹dy s³uchu pod opiekê tym wybornym specjalistom od dÿwiêkowych tortur, musia³em stawiæ czo³a a trzem lokalnym supportom. Przed koncertem marudzi³em na tê iloœæ, postuluj¹c, e jeden by³by wystarczaj¹cy. W przys³owiowym praniu okaza³o siê jednak, e tak du a iloœæ graj¹cych zespo³ów korzystnie wp³ynê³a na nadrobienie towarzyskich zaleg³oœci. Dla niektórych okaza³a siê tak e pomocna przy wprowadzeniu siê w odpowiedni stan, w którym percepcja staje siê bardziej podatna na srogie, metalowe ³ojenie. W koñcu dla samych zespo³ów to spora nobilitacja, by móc sobie wpisaæ w CV koncert u boku legendy. Niech maj¹, a co tam. Na pierwszy ogieñ posz³a formacja GORTAT... eee to znaczy GOTAR. Na podstawie nagrania ik usie? znalezionego na youtube by³em pewien, e ich koncert up³ynie pod znakiem szyderstw i podœmiechujek. Bardzo m³ody wiek muzyków oraz adekwatny do niego œmieszny wygl¹d (ka dy zapuszczaj¹cy w³osy metalowiec musi przejœæ przez ten upokarzaj¹cy okres) w po³¹czeniu z mocno przeciêtnymi umiejêtnoœciami muzyków nieoczekiwanie sta³y siê atutami w koncertowej prezencji zespo³u. Cz³onkowie GOTAR swoj¹ nieporadnoœæ nadrabiali z nawi¹zk¹ dziêki zaanga owaniu w wykonywane dÿwiêki. Przypomnia³y mi siê zdjêcia z pocz¹tków takich kapel jak przyk³adowo SODOM. Ci Niemcy równie nosili œmieszne grzywki, te kaleczyli muzyczne rzemios³o, jednak swoj¹ bezpretensjonalnoœci¹ i pasj¹ sprawiali, e do dziœ s³ucha siê ich najstarszych nagrañ z przyjemnoœci¹. Nie wiem jak nagrania studyjne ch³opaków z Gotartowic (jak siê póÿniej dowiedzia³em, nazwa ta to po prostu skrócona wersja zamieszkiwanej przez nich dzielnicy), ale ogl¹daj¹c ich koncert a siê ciep³o cz³owiekowi robi³o widz¹c, e duch metalu nie ginie wœród m³odzie y i e nawet u progu drugiej dekady XXI wieku nastolatkowie ci¹gle graj¹ na koncertach Raining zdj. Blood Artur wiadomo OGÓR D¹browski kogo. Mam jeszcze wielk¹ nadziejê, 12 zalew kultury/styczeñ 2011
artzdarzenia zdj. Artur OGÓR D¹browski Blood wiadomo kogo. Mam jeszcze wielk¹ nadziejê, e muzycy GOTAR nosz¹ równie zabawne pseudonimy artystyczne jak chocia by nies³awny Grave Violator. Nastêpny w kolejce WHIZPER by³ jedyn¹ tego wieczoru kapel¹, która nie prezentowa³a czystego chemicznie thrash metalu. Ich muzyczna propozycja co prawda ociera³a siê doœæ mocno o ten gatunek, jednak wiêcej by³o w tych dÿwiêkach hardcore'a. Uœciœlaj¹c, by³ to maria tych dwóch stylów muzycznych, bardzo ostatnimi czasy modny i popularny, w którym gustuj¹ zw³aszcza zespo³y amerykañskie. Ich ubo si krewni z Knurowa zagrali koncert do bólu poprawny, lecz przy tym niestety jakiœ taki bezp³ciowy, bez wiêkszych wzlotów i upadków. Co prawda nie by³o do czego siê przyczepiæ, ale i chwaliæ nie bardzo by³o za co. W rezultacie ogl¹daj¹c WHIZPER, mo na by³o poczuæ znu enie, gdy jak to siê zwyk³o mówiæ, ch³opaki mêczyli bu³ê. Czarê goryczy przepe³ni³ moment, gdy wokalista zaanonsowa³ cover SLAYERA, po czym... zagrali kolejny swój kawa³ek. Nie wiem, czy to by³ sprytny zabieg, by zwróciæ uwagê publicznoœci, czy tylko g³upi dowcip. Skutkiem by³o jedynie pog³êbienie rozczarowania, bo przecie SLAYERA nigdy za wiele, w przeciwieñstwie do WHIZPER, który powa - nie zmêczy³ s³uchaczy. THE CROSSROADS to na oko rówieœnicy GOTAR. Obrodzi³o u nas tymi nastoletnimi thrasherami jak podgrzybkami po deszczu. Tym razem nie ma siê jednak z czego œmiaæ, mo e za wyj¹tkiem koszulek HUNTER i COMA, które na promocyjnych zdjêciach przywdziewaj¹ cz³onkowie zespo³u. O dziwo, mimo tych podejrzanych inspiracji (które spokojnie mo na podci¹gn¹æ pod b³êdy m³odoœci) zostaliœmy zaatakowani thrash metalem najwy szej próby. Agresja! Melodia! Technika! Ich muzyka zawiera³a te wszystkie atrybuty, jakimi odznaczaæ siê powinien ten od³am ciê kiego grania. Gdy zobaczy³em na w³asne oczy i us³ysza³em na w³asne uszy przesta³em siê dziwiæ, e pocz¹tkuj¹cy zespó³ ma ju na swoim koncie tak presti owe koncerty, jak chocia by wystêp w warszawskiej Progresji u boku m.in. klasyka thrash metalu EXUMER. Mimo m³odego wieku prezentuj¹ wy szy poziom ni niejedni wyjadacze. Warto te odnotowaæ kolejn¹ klasyczn¹ kompozycjê tego wieczoru, gdy THE CROSS- ROADS siêgnêli podczas swojego setu po Ace of Spades wiadomo kogo. Polecam przygl¹daæ siê tej formacji, bo wiele wskazuje na to, e bêdzie z nich jeszcze sporo pociechy. Zw³aszcza, e ch³opakom uda³o siê dostaæ pod skrzyd³a Agencji Artystycznej Piona- Art. Profesjonalny management to co najmniej po³owa sukcesu! Tyle m³odzie y. Nadesz³a w koñcu pora na THE NO-MADS, którzy na thrash metalu zjedli ju zêby. To jeden z tych zespo³ów, co do których szczeroœci nie ma najmniejszych w¹tpliwoœci. Zaanga owanie, klasyczny image, czy wreszcie sama muzyka mówi¹ same za siebie. Od wielu lat konsekwentnie udoskonalaj¹ swoj¹ dÿwiêkow¹ formu³ê, czego dowodem jest najnowsza, œwietna p³yta The Age Of Demise. Gwarantujê, e aden maniak thrash metalu nie przejdzie obok tej pozycji obojêtnie! Na koncertach uwagê skupia na sobie ywio³owa wokalistka Sylwia, która dysponuje przepotê nym g³osem. Tego dnia wszyscy wokaliœci mieli problem z odpowiednim nag³oœnieniem. Jedynie ta filigranowa blondynka mia³a na tyle mocny wygar, e bez problemu nadrobi³a sprzêtowe niedostatki si³¹ w³asnych p³uc i przepony. Szacunek! Niestety, wiêkszoœæ koncertu THE NO-MADS spêdzi³em schowany w kanciapie, gdzie przepytywa³em lidera QUO VADIS (efekt na str. 44). Zobowi¹zujê siê wiêc na piœmie, e nadrobiê to uchybienie i zobaczê katowiczan w akcji przy najbli szej nadarzaj¹cej siê okazji. W tygodniu poprzedzaj¹cym koncert QUO VADIS postanowi³em odkurzyæ sobie stare p³yty, których s³ucha³em pacholêciem bêd¹c (pierwsze trzy) oraz w koñcu przy³o yæ siê do kolejnych. Jakoœ tak wysz³o, e dzie³a od Uran w³¹cznie traktowa³em po ³ebkach. Dopiero Infernal Chaos przyku³a na d³u- ej moj¹ uwagê. Konkluzja by³a taka, e ze starych dokonañ to debiut trzyma siê najhardziej, zaœ z zalew kultury/styczeñ 2011 13
artzdarzenia póÿniejszych Chaos z Piek³a Rodem zas³uguje na najwiêksz¹ uwagê. Nie s¹dzi³em jednak, e sam Skaya doszed³ ju wczeœniej do podobnej konkluzji. Obok powinniœcie znaleÿæ zdjêcie aktualnej setlisty zespo³u. MAANAM, czyli ultra szybka wersja s³ynnego szlagieru Kocham ciê kochanie moje, Pretty Woman, jeden jedyny rodzynek z p³yty Babel oraz mieszanka utworów z pierwszej i ostatniej p³yty! Sam lepiej bym tego nie pouk³ada³. A sam koncert? zdj. Dariusz LAZZARONI Lazak Podczas rozmowy toczonej ju po awarii sprzêtu rejestruj¹cego Skaya zwierzy³ siê, e koñcówka tej trasy jest o tyle ciê ka, e dla ma³ej iloœci osób gra siê niewspó³miernie trudniej, ni dla t³umu rozen-tuzjazmowanych fanów. Bior¹c to pod uwagê, kon-cert w Rybniku musia³ byæ dla QUO VADIS praw-dziwym wyzwaniem. Muzycy dwoili siê i troili. Wchodzili z instrumentami miêdzy ludzi, wrêcz krzesali iskry spod palców. Nic jednak tego dnia nie by³o w stanie ruszyæ zebranej w Euphorii gawiedzi. Trudno mi wskazaæ jednoznacznie przyczynê ta-kiego stanu rzeczy. Czy przysz³o zbyt ma³o osób, bo koncert nie by³ dostatecznie promowany? Czy sami szczecinianie nie s¹ u nas wystarczaj¹co popularni wœród m³odych ludzi, zaœ starym ju siê odechcia³o pl¹sania w takt metalowego ³ojenia? Tak czy inaczej, koncert by³ bardzo dobry, ale jakiœ taki niekompletny przez to doœæ ch³odne przyjêcie publiki. Jedynie niezmordowana Sylwia z THE NO-MADS w pewnym momencie wkroczy³a do akcji i zaintonowa³a s³ynny hit z debiutu QUO VADIS zatytu³owany Wegetacja... szary dzieñ, szara noc, powszednia nasza rzeczywistoœæ, i tylko czasem w inny œwiat, przenosi nas cudowny PIWA SMAK! Mini-trasê QUO VADIS / THE NO-MADS po po³udniowych rubie ach naszego kraju zorganizowa³a wspomniana ju Agencja Artystyczna Piona- Art, maj¹ca na koncie wiele wartych uwagi wydarzeñ, jak chocia by niedawny Silesian Massacre Festival, gdzie w roli gwiazdy wyst¹pili fiñscy szaleñcy z IMPALED NAZARENE. Ka dy, kogo raduje srogie metalowe napie... eee naparzanie, powinien na bie ¹co lustrowaæ stronê www.myspace.com/pionaart. Andrzej Muflon Kieœ 14 zalew kultury/styczeñ 2011
przystanekpoezja Marian Lech Bednarek SROKI Tyle srok ³apiê za ogon. Sroki, sroki, chodÿcie do mnie, pogniewamy siê na wszystkich, e nie maj¹ cierpliwoœci na nasze zakusy i ³apie miny. Œwiat jest ³ap¹ coraz wiêksz¹, coraz mniej przecieka miêdzy palcami, ma³y odsiew roœnie garami. Czy zgêstnia³o powietrze? Oj sroki, sroki, coœmy zwojowali, e nie œcieka metafizyka a wszystko b³yszczy, piszczy, dystyngiem dyszczy. B³ysk pisku z odzysku czy pisk b³ysku z odzysku? Ale jednak jako sroka podziwiam ogóln¹ rozpiêtoœæ diapazonu i wszêdzie mo na siê podpisaæ w³asn¹ krwi¹ gdzie na dwoje babka wró y³a dzioboogon lub czysta si³a. marzec 2010 zalew kultury/styczeñ 2011 15
madeinsilesia Kilka (no, troszke wiecej) slów o nowym dziale Dawno, dawno temu, kiedy by³am bardzo m³oda, a to, co warte uwagi i ciekawe, istnia³o dla mnie wszêdzie, tylko nie tutaj, przysz³o mi mieszkaæ w Krakowie. Dopiero spojrzenie na Œl¹sk z pewnego dystansu sprawi³o, e zaczê³am go doceniaæ, a przede wszystkim powstaj¹c¹ tutaj sztukê. Jej szczeroœæ, brak zak³amania, nowatorstwo nie obci¹ one baga em akademickiej, skostnia³ej tradycji, jej nastawienie na ci¹g³y progres i skromnoœæ artystów, którzy tworzyli z wewnêtrznej potrzeby, a nie dla pieniêdzy, by³o wszystkim tym, do czego trudno by³o mi dotrzeæ w zdecydowanie bardziej nastawionym na komercjê Krakowie. Prze³omowym wydarzeniem dla mnie w tym czasie, by³a rozmowa z moim krakowskim koleg¹. By³ tak szalenie m³odopolski i do tego przekonany, e poza tym miastem nie dzieje siê zupe³nie nic, e czasem, kiedy przygl¹da³am mu siê jak odchodzi³ w dal jedn¹ z w¹skich uliczek, mog³abym przyrzec, e widzê jak powiewa za nim jego czarna peleryna On to w³aœnie w jednej z naszych rozmów powiedzia³, cytujê: Po co ty tak czêsto wracasz na ten Œl¹sk? Przecie tam jest brzydko. I jeszcze przez Katowice. A fuj! By³em tam kiedyœ, przecie tam wszêdzie œmierdzi! Ta wypowiedÿ wywo³a³a we mnie przyp³yw lokalnego patriotyzmu, o który nigdy bym siê nie podejrzewa³a, ale przede wszystkim uœwiadomi³a mi, jak silnie jestem z tym miejscem zwi¹zana. Dalsze wydarzenia losowe sprawi³y, e zdecydowa³am siê wróciæ na Œl¹sk i zda³am egzaminy na ASP w Katowicach. Pamiêtam to uczucie, kiedy wesz³am po raz pierwszy do budynku uczelni na ul. Raciborskiej, trudno to opisaæ, ale po prostu poczu³am siê tam jak u siebie. Studia jeszcze mocniej pog³êbi³y to odczucie. W ich trakcie, bior¹c udzia³ w ró nych zbiorowych projektach i wystawach, wspó³pracowa³am z artystami o nieprzeciêtnym talencie, poznawa³am miejsca na Œl¹sku, które têtni¹ dobr¹ sztuk¹ i ludzi, którzy dziêki wielkiej pasji utrzymuj¹ te miejsca na wysokim poziomie. Podró owa³am te na miêdzynarodowe przegl¹dy sztuki, m. in. Biennale w Wenecji, co jeszcze bardziej utwierdzi³o mnie w przekonaniu, e sztuka, która tutaj powstaje, ma du ¹ wartoœæ. To nasz skarb. Wyzb¹dŸmy siê wiêc w koñcu kompleksów i nauczmy siê go ceniæ. Drogie Panie i drodzy Panowie przedstawiam nowy dzia³ made in silesia. Bo to naprawdê dobra marka. Michalina Wawrzyczek Klasik 16 zalew kultury/styczeñ 2011
madeinsilesia O sztuce ze Œl¹ska Maciej Bieniasz, Asasello III z cyklu Mistrz i Malgorzata, 1986, tempera Maciej Bieniasz Kazimierz Kutz, odbieraj¹c podczas XXXIV Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych platynowego lwa nagrodê za artystyczny dorobek, odwa y³ siê w swoim przemówieniu powiedzieæ, i mi³o mu, e jednak przed swoj¹ œmierci¹ zosta³ doceniony, poniewa przez ca³e ycie traktowano go w tym œrodowisku jak œmierdz¹ce g. Kutz nie jest odosobnionym przypadkiem. Wielu artystów zwi¹zanych ze Œl¹skiem, przez resztê Polski jest ignorowanych, niedocenianych. Nasz region przez wiele lat kojarzony by³ jedynie z niewykszta³conym robotniczym œrodowiskiem i wyniszczonym przez przemys³ pejza em. Postrzegaj¹c go w ten sposób nie oczekiwano, i mo e tu powstaæ coœ wartoœciowego. Artyœci st¹d, czêsto znani i doceniani byli nie w swojej ojczyÿnie, lecz poza jej granicami. Od wielu lat przeciwstawiaj¹ siê takiej sytuacji. Dziêki ich staraniom i talentowi, bardzo powoli, ale stereotypowy obraz Œl¹ska ulega zmianie. Du y udzia³ w tym procesie ma równie dzia³alnoœæ m.in. takich instytucji jak nowa (otwarta w 2007 r.) galeria Rondo Sztuki w Katowicach, Galeria Szyb Wilson (równie w Katowicach), Galeria Sztuki Wspó³czesnej Elektrownia w Czeladzi czy Centrum Sztuki Wspó³czesnej Kronika w Bytomiu znajduj¹ce siê w rankingu najlepszych tego typu instytucji w kraju. Ukazuj¹ one œwiatu, a przede wszystkim reszcie Polski, obraz Œl¹ska jako miejsca ycia i twórczoœci artystów, którzy przywracaj¹ mu jego dawne œwiat³o. Warto wiedzieæ wiêc trochê wiêcej o wspó³czesnych artystach tworz¹cych na Œl¹sku ni tylko ograniczyæ siê do znajomoœci naszego sztandarowego (aczkolwiek dobrego) artysty Jerzego Dudy - Gracza czy grupy Prymitywistów Œl¹skich (chc¹c nie chc¹c wpisuj¹cych siê w stereotyp robotniczego, niewykszta³conego œrodowiska). Ta wiedza jest niezwykle wa na, poniewa jedynie maj¹c œwiadomoœæ w³asnej wartoœci, mo emy oczekiwaæ od innych, e tê wartoœæ dostrzeg¹. Dlatego proponujê, aby w kolejnych artyku³ach przyjrzeæ siê bli ej sylwetkom niektórych artystów zwi¹zanych z tym miejscem. Jako pierwszego wybra³am Macieja Bieniasza w zwi¹zku z jego niedawno prezentowan¹ w Rondzie Sztuki retrospektywn¹ wystaw¹. Osobiœcie pamiêtam Macieja Bieniasza jeszcze jako profesora ASP w Katowicach. Zawsze urzeka³a mnie jego niezwyk³a skromnoœæ. Niewysoki, szczup³y starszy pan z d³ug¹ brod¹, przemieszczaj¹cy siê po korytarzach w taki sposób, aby zwracaæ na siebie jak najmniej uwagi. W rozmowie ze studentami otwarty, ciep³y, nie narzucaj¹cy, pe³en autoironii i dystansu do w³asnej osoby. W 2009 roku prof. Bieniasz odszed³ na emeryturê. Równie w zwi¹zku z tym wydarzeniem obecny rok akademicki otwar³a niezwyk³a wystawa jego prac. Jej tytu³ Tu by³em pod- zalew kultury/styczeñ 2011 17
madeinsilesia kreœla³, i ekspozycja ta mia³a na celu ukazaæ twórczoœæ artysty w kontekœcie ca³ego jego dotychczasowego ycia. Miejsc, w których by³, ludzi z którymi przebywa³, wydarzeñ politycznych, do których odnosi³ siê w swoich artystycznych manifestach. Maciej Bieniasz urodzi³ siê w Krakowie. Tam te ukoñczy³ liceum plastyczne a nastêpnie ASP. W Krakowie równie rozpoczê³a swoj¹ dzia³alnoœæ grupa WPROST, której wspó³za³o ycielem by³ m³ody Bieniasz. W latach 1966 1986 grupa zorganizowa³a 19 wystaw, pod wspólnym tytu³em Wprost. Jak sami mówili: Wyra aæ wprost znaczy ukazywaæ w mo liwie bezpoœredni, otwarty, nie przes³oniêty konwencjami sposób to, co wynika z prze ywania, w nadziei, e treœci prze ywane oka ¹ siê znane i bliskie ka demu. Komentuj¹c aktualn¹ rzeczywistoœæ wprostowcy wskazywali na uniwersalne wartoœci. Bieniasz jest wœród nich najwiêksz¹ indywidualnoœci¹. Jego prace œciœle zwi¹zane s¹ ze Œl¹skiem, a jego sztuka mimo swojego realizmu jest pe³na symboliki i porusza tematy wychodz¹ce daleko poza materiê. W 1969 roku artysta przeprowadzi³ siê do Katowic. ona Ma³gorzata dosta³a pracê w nowo otwartej w Katowicach filii Uniwersytetu Jagielloñskiego. Sam artysta podj¹³ pracê w jeszcze wtedy filii krakowskiej ASP w Katowicach, a w kolejnych latach zwi¹za³ siê równie z innymi œl¹skimi uczelniami (filia UŒ w Cieszynie i Wy sza Szko³a Zawodowa w Raciborzu). Przeprowadzka do Katowic by³a dla niego bardzo silnym prze yciem. Znalaz³ siê w ca³kiem nowej dla siebie rzeczywistoœci. Obserwowa³ Katowice przez kolejne lata, a swoje obserwacje zapisywa³ w pracach. Ten subiektywny obraz miasta Œl¹ska, sta³ siê dla Bieniasza najwa niejszym w¹tkiem twórczoœci. Przez lata przywi¹zywa³ siê do tego miejsca, anga owa³ w jego sprawy. Jak zauwa a Violetta Sajkiewicz Œl¹sk sta³ siê jego miejscem na ziemi, w bogucickim szpitalu przysz³y na œwiat jego dzieci, po latach na cmentarzu powy- ej katedry pochowana zosta³a jego ona. Bieniasz znalaz³ siê w gronie za³o ycieli Zwi¹zku Górnoœl¹skiego, zaprojektowa³ jego god³o( ) póÿniej zosta³ uhonorowany przez tê organizacjê nagrod¹ im. W. Korfantego ( ) jak sam przyznaje, wci¹ uczy siê Œl¹ska, poznaj¹c jego przesz³oœæ i próbuj¹c zrozumieæ wspó³czesnoœæ. Cykl Portret miasta powstawa³ z wykonywanych niemal przy ka dej okazji rysunków, malarskich szkiców, które sta³y siê nieod³¹cznym elementem codziennoœci artysty. Ukazuj¹ one rzeczywistoœæ komunistycznych Katowic zniszczone, szare miejsca peron dworca, œciany kamienic, puste podwórko. Zmêczonych, jakby przygniecionych t¹ rzeczywistoœci¹ mieszkañców miasta. Do tego cyklu zaliczaj¹ siê te rysunki bêd¹ce jawn¹ kpin¹ z ówczesnego systemu obna a³y idiotyzm i œmiesznoœæ obecnych w wyniszczonym pejza u miejskim propagandowych hase³. Bieniasz mia³ w tamtych czasach odwagê ukazywania rzeczywistoœci polskiej, œl¹skiej tak¹, jaka by³a. Ten cykl rysunków zosta³ pokazany przez artystê na indywidualnej wystawie w warszawskiej Kordegardzie (1976). Wystawa wywo³a³a skandal i po tygodniu zosta³a zdjêta. Artystyczna wypowiedÿ Bieniasza przeciwstawia³a siê zak³amaniu komunistycznej w³adzy. Jego rysunki przeczy³y bowiem propagandzie rz¹du Gierka wedle której ca³y kraj stawa³ siê zamo ny i bardziej przyjazny dla swoich obywateli. Najbli szy sercu artysty, jak sam mówi, jest cykl rysunków inspirowanych powieœci¹ Bu³hakowa Mistrz i Ma³gorzata. Zawiera on oko³o 100 prac wykonanych czarn¹ temper¹, które powstawa³y, jak i spo³ecze-ñstwa pod jarzmem komunistycznej Maciej Bieniasz, Antena, 1976, akryl na p³ótnie, 100 x 80 18 zalew kultury/styczeñ 2011