Muzeum łez Lucyna Dąbrowska Czarnobyl: osiedla widma, opuszczone domy i gospodarstwa. Wszystko to staje się tajemniczą enklawą dla poszukiwaczy wrażeń, inspiracją dla artystów i pożywką dla dziennikarzy. Świat, który przedstawia przegraną walkę człowieka z naturą, przyciąga rzesze turystów. Niewielu zdaje sobie sprawę, że katastrofa nie minęła. Gdy 26 kwietnia 1986 roku nastąpiło po sobie kilka wybuchów czarnobylskiego reaktora numer cztery, władza radziecka z początku milczała, by potem zająć się głównie opanowywaniem strachu i paniki ludzi. W miejscu katastrofy po wysiedleniu mieszkańców odbył się proces osób za nią odpowiedzialnych. Informacje na temat liczby ofiar były długo utajniane. Nawet wspólny raport Światowej Energetyki Jądrowej, ONZ oraz rządów Ukrainy, Rosji i Białorusi ogłoszony w 2005 roku podaje niższe od rzeczywistych statystyki śmiertelności wskutek choroby popromiennej, pisząc o trzydziestu kilku zmarłych ratownikach, likwidatorach oraz kilku śmiertelnych przypadkach raka tarczycy u dzieci. Dziś Czarnobyl stał się celem wypraw dziennikarzy, fotografów, pisarzy i turystów. Mimo eksploracji tego terytorium wiedza na temat skutków katastrofy wciąż jest tajemnicą, zaś ilość mitów, fantazmatów i stereotypów na temat tamtejszego życia rośnie. Czarnobyl działa na wyobraźnię. Łzy Ludzi ciągnie do tego, co zakazane. Im większe zagrożenie, tym bardziej wzbudza naszą ciekawość stwierdziła młoda pilotka wyprawy turystycznej do Czarnobyla. Wybrałam się w tę podróż z Kijowa transportem zorganizowanym przez miejscowe biuro podróży (wcześniej organizatorzy załatwiają przepustki). Ceny biletów indywidualnych wynosiły około 400 dolarów za osobę. Bilety grupowe kosztują około 80 dolarów za osobę. Nasz przewodnik był młodym mieszkańcem Sławutycza miasteczka wybudowanego tuż po katastrofie dla ewakuowanej ludności oraz pracowników elektrowni. Najpierw projekcja filmu Bitwa o Czarnobyl, następnie zobaczyliśmy pomnik poświęcony poległym w katastrofie. Te dwa obrazy robiły wrażenie, poruszały zobaczyłam u niektórych łzy wzruszenia. Później, już w samej Prypeci: opustoszałe
100 Lucyna Dąbrowska, Muzeum łez budynki, szkoła oraz Most Śmierci miejsce, gdzie gromadzili się obserwatorzy katastrofy, którzy zginęli od radioaktywnego pyłu. Przyjechałabym tu raz jeszcze. Wcześniej nie oglądałam filmów i nie czytałam książek na temat Czarnobyla. Chciałam zobaczyć to na własne oczy. Do Czarnobyla najczęściej przyjeżdżają obcokrajowcy, nawet Japończycy. Zagrożenie radioaktywne jest niewidoczne, ostrzegają przed nim szlabany, ogrodzenia, tablice z napisami po rosyjsku: Uwaga! Zagrożenie radioaktywne!. Zabezpieczenia stworzone wokół czwartego reaktora działają na wyobraźnię, szczególnie tych, którzy jak ja są tutaj po raz pierwszy. Miejscowi dawno się już przyzwyczaili do życia na ziemi doświadczonej katastrofą: niektórzy wywożą z Czarnobyla złom oraz wszystko, co uda im się sprzedać na czarnym rynku, niektórzy fotografują, a niektórzy po prostu tu pracują. Czarnobyl: ot, taka część życia. Wieloletnia indoktrynacja, bezrobocie, brak perspektyw i podrzędność ludzkiego życia wobec systemu sprawiają, że wielu ludzi bez namysłu wraca do pracy przy reaktorze. Obawiając się działania radioaktywnych substancji ukrytych pod konstrukcją (zwaną sarkofagiem), którym zabezpieczono reaktor, Ukraina przystąpiła do budowy nowego sarkofagu. I znów narażono życie i zdrowie kolejnych ludzi. Według relacji miejscowego przewodnika po Czarnobylu, ludzie przyjeżdżający do pracy przy sarkofagu pracują piętnaście dni, po czym mają piętnaście dni przerwy. Pracują i nie wiedzą, co (jakie substancje chemiczne i jak szkodliwe) ukrywa reaktor. Budowa nowej osłony czwartego bloku elektrowni pochłania setki milionów dolarów: 168 metrów w głąb ziemi znajdującej się pod reaktorem przestrzeni zalano betonem, a sama osłona wykonywana jest z wysokiej
Lucyna Dąbrowska, Muzeum łez 101 jakości stali. Atmosfera odbudowy udziela się wielu ofiarom czarnobylskiej traumy. Wieloletnia indoktrynacja, bezrobocie, brak perspektyw i podrzędność ludzkiego życia wobec systemu sprawiają, że wielu ludzi bez namysłu wraca do pracy przy reaktorze; wracają ci, którzy przeżyli. Brawura, niedoinformowanie, bezradność i ignorancja władz wobec zagrożenia wywołują u ludności cywilnej bierne, fatalistyczne wręcz poddanie się oddziaływaniu katastrofy. Podkoszulek Są miejsca, do których wycieczki nie mogą wjechać, trzeba mieć bowiem osobną przepustkę. Naszemu przewodnikowi udało się przedostać na przykład do piątego i szóstego reaktora, które będą, według jego wiedzy, niedługo rozbierane. Nasza grupa była podekscytowana. Wszyscy chcieli wiedzieć, jak Czarnobyl i elektrownia wyglądają, skonfrontować rzeczywistość z wyobrażeniami. Moje wyobrażenie: zastanę zrujnowane miasto przemysłowe. Tymczasem zobaczyłam las, pojedyncze domy, wioski i odradzającą się przyrodę. To wszystko wyglądało ładnie. Prypeć wywarła niesamowite wrażenie, były tam wszystkie udogodnienia niezbędne do życia. Robiła wrażenie budowa nowego sarkofagu. Niepokoiło, że w niektórych miejscach, kiedy podchodziło się za blisko, licznik Geigera zaczynał piszczeć. Wtedy oczywiście wszyscy chowali ręce, nigdzie nie siadali. Bali się. Budynek, gdzie urzędowały osoby udzielające pomocy w dniu katastrofy, oraz cmentarz maszyn (były
102 Lucyna Dąbrowska, Muzeum łez to między innymi maszyny oczyszczające dach reaktora) to miejsca, gdzie licznik zaczynał wariować z powodu napromieniowania. To działa na psychikę. Czarnobyl na pewno można zaliczyć do turystyki ekstremalnej, bo rzeczywiście skażenie jest widoczne. Sam strój przewodnika ochraniacze, wpływał na wyobraźnię. Każda z osób podpisywała oświadczenie, że została poinformowana o zasadach zachowania bezpieczeństwa w strefie; kiedy ktoś podchodził za blisko napromieniowanych obiektów, przewodnik krzyczał. Mimo zakazu w strefie napromieniowanej mieszka kilka tysięcy osób. Starsi ludzie, którzy powrócili z przesiedlenia, by umrzeć we własnym domu. Niektóre budynki groziły zawaleniem o tym fakcie także od razu nas poinformowano, przewodnik ostrzegał też przed wchodzeniem do piwnic (to jedne z najniebezpieczniejszych miejsc w strefie, do nich bowiem spłynęła skażona woda). Piwnice nie były czyszczone, są zbyt rozległe, zostały po prostu zamknięte. Podobnie z Czerwonym Lasem otaczającym elektrownię, ziemia w lesie jest mocno skażona, obowiązuje zakaz wstępu. W okolicach elektrowni widać, że część przyrody się odrodziła, część obumarła. Mijaliśmy wyschnięte drzewa. W samym Czarnobylu zrobiliśmy zakupy na drogę. Nie bałam się tych bułek, przekąsek. Wszyscy czuliśmy się bezpiecznie, niektórzy ściągali bluzy, kiedy przygrzało słońce. Przewodnik zwracał uwagę, żeby pamiętać o zakryciu nóg. Wielu uczestników kupiło pamiątki koszulki z napisem Czarnobyl.
Lucyna Dąbrowska, Muzeum łez 103 Język Obecnie mimo zakazu w strefie napromieniowanej mieszka kilka tysięcy osób. Większość z nich to starsi ludzie, którzy powrócili z przesiedlenia, by umrzeć we własnym domu. Wielu ludzi czuje się bezpieczniej na terenie skażonej natury niż w cywilizacji. Ludzie żyją w cieniu przeżytej traumy. Jest to widoczne nie tylko w symbiozie z zagrożeniem: kąpielach w skażonej Prypeci, pracy przy reaktorze czy pozostaniu w napromieniowanej strefie, trauma przejawia się także w niemożności wypowiedzenia jej światu. Rozmówcy Swietłany Aleksijewicz w książce Czarnobylska modlitwa. Kronika przyszłości twierdzą, że w kulturze nie ma wzorców, które pomogłyby zrozumieć ich doświadczenie, nie ma odpowiedniego języka, którym można by je wyrazić, opisać. Autorka podejmuje taką eksperymentalną próbę ze strzępów wypowiedzi ofiar katastrofy i przytaczanych statystyk. Tę literacką próbę Aleksijewicz wystawia na deskach Teatru Studio Joanna Szczepkowska, upominając się o dostrzeżenie ignorowanego przez system poczucia krzywdy ofiar katastrofy. Według relacji przytaczanych w książce Aleksijewicz, poszkodowani stali się królikami doświadczalnymi, którym wciąż odmawia się pomocy, chociażby poprzez bagatelizowanie czy wręcz negowanie zdrowotnych skutków promieniowania. Głosów w obronie ofiar czarnobylskiej katastrofy jest wciąż za mało, a nieświadomość zasięgu jej skutków wciąż wielka. Czarnobyl postrzegany jest przez większość ludzi jako wielki skansen, do którego podążają wycieczki z całego świata. Ich uczestnicy chcą poczuć atmosferę, która panowała podczas wybuchu reaktora: strach, panikę, niepewność. Skonfrontować swój dozymetr współczucia ze skalą ludzkich nieszczęść w tym słynnym na cały świat muzeum łez. Lucyna Dąbrowska jest ukrainistką, dziennikarką, współpracuje między innymi z ukraińskim tygodnikiem Nasze Słowo.