płk mgr Tadeusz Krząstek KONCEPCJE I PLANY KONTROFENSYWY POLSKIEJ PRZECIWKO FRONTOWI ZACHODNIEMU MICHAIŁA TUCHACZEWSKIEGO W 1920 r. Latem 1920 r. wojna polsko-rosyjska wkroczyła w decydującą fazę. Na Ukrainie rosyjski Front Południowo-Zachodni przerwał obronę wojsk polskich i zmusił do wycofania z Kijowa 3 Armię gen. Edwarda Śmigłego Rydza. Pod naporem 1 Armii Konnej Siemiona Budionnego oddziały polskie, pomimo krwawych walk, spychane były w kierunków Brodów i Lwowa. W tym czasie przygotowywał się do działań zaczepnych Front Zachodni Michaiła Tuchaczewskiego skoncentrowany na północno-wschodnich i centralnych obszarach Białorusi. W uderzeniu na Polskę naczelne dowództwo rosyjskie frontowi Tuchaczewskiego wyznaczyło główną rolę. Front Zachodni posiadał cztery armie: XV, XVI, III i IV oraz Korpus Konny i Grupę Mozyrską. 4 lipca Tuchaczewski uderzył po raz drugi na Białorusi. Cel drugiej ofensywy był podobny jak w maju. Prawe skrzydło uderzyło z kierunku Połocka na Wilno i miało zepchnąć 1 Armię na poleskie błota. Centrum i lewe skrzydło nacierało przez bramę smoleńską. Zadaniem jego było rozerwanie frontu generała Stanisława Szeptyckiego nad Berezyną i podjęcie ofensywy w kierunku na Brześć - Warszawę. Północno-wschodnich kresów bronił Front Litewsko-Białoruski gen. Stanisława Szeptyckiego w składzie: 1 i 4 Armia. Pomimo zaskoczenia Tuchaczewskiemu nie udało się rozbić armii polskich. Front gen. Szeptyckiego stawiając dzielnie opór cofał się przez bramę smoleńską na Zachód i lewym skrzydłem na Wilno. Ciągłe zagrożenie dla frontu polskiego istniało ze strony konnicy Gaj Chana. Marszałek Józef Piłsudski krytycznie oceniał sposób odwrotu wojsk gen. Szeptyckiego. Uważał, że działa on "zbyt miękko i jest ugrupowany w sposób nienaturalny, nie odpowiadający sytuacji". Zastrzeżenie wobec dowodzenia gen. S. Szeptyckiego wysuwał marszałek J. Piłsudski już po pierwszej ofensywie Tuchaczewskiego. Świadczy o tym fragment książki marszałka pod tytułem: "Rok 1920", Warszawa 1989. Na stronie 92 napisał on na ten temat: "Gdym dla omówienia wszystkich tych spraw (chodziło Piłsudskiemu o sytuację na całym froncie wojny polsko-rosyjskiej - przyp. T.K.) w końcu czerwca wezwał do Warszawy gen. Szeptyckiego, znalazłem w nim ogromny upadek ducha. Na zebraniu kilku generałów, u mnie w Balwederze, oświadczył mi, że właśnie wojna jest przegrana i że sądzi, iż należy zawierać pokój za wszelką cenę. Motywy, które przytaczał, polegały na następującym: na południu sukcesy konnej armii Budionnego tak dalece demoralizują wojska na całym froncie wojny, a demoralizację czuć już silnie w kraju, że wydaje mu ZESZYT7 2001 9
się możliwym, by wysiłki nasze zatrzymać te sukcesy mogły. / dlatego oczekuje on, że na najgłębszych jego tyłach, w Brześciu zjawi się wkrótce Budionny, a odwrót zamienić może w bezład i nieporządek północy, mając pod swym dowództwem najlepsze części naszej armii, front swój utrzymać może, chociaż naprzeciw niego grupuje się coraz większa siła nieprzyjacielska, z głównym celem zajęcia Mińska. Najbardziej zaś niebezpiecznym wydaje mu się silny wzrost narodowego uczucia w armii przeciwnika, wywołany przez zajęcie przez nas Kijowa. Spowodowało to dobrowolne wstąpienie do armii sowieckiej wielkiej ilości oficerów świeżo rozbitej przez Sowiety armii Denikina, którzy jako fachowcy, zdołali w bezład sowiecki wprowadzać ład i należytą dyscyplinę. Więc wtedy, gdy u nas zwiększa się bezład, jest odwrotnie u nieprzyjaciela i nie jest wykluczone, że wobec niepowodzeń na południu, mogą wybuchnąć u nas rewolucyjne zamieszki, które będą potrzebowały interwencji armii; ta zaś może być dana jedynie przez zupełnie pewne wojska, będące pod jego, gen. Szeptyckiego dowództwem. Motywy te nie trafiły mi wcale do przekonania, projekt zaś zawierania za wszelką cenę pokoju odrzuciłem. Natomiast wypowiedziałem swoje zdanie o sytuacji, nadzieję zatrzymania postępów Budionnego na południu i chęć dla wygrania czasu cofnięcia całego frontu północnego wstecz, w powyżej wyłuszczonym ugrupowaniu. Gen. Szeptycki uważał jednak za lepsze przyjęcie boju na przygotowanych jakoby pozycjach, na których stały wojska. Czuł się na nich - dodał - pewniejszym, niż przy wykonywaniu żądanego przeze mnie manewru. Miałem wtedy do wyboru: albo zmienić gen. Szeptyckiego na dowództwie frontu, albo też w przeciwnym wypadku zatrzymać się na rozstrzygnięciu gen. Szeptyckiego, gdyż wolę zawsze mieć gorsze rozstrzygnięcie, lecz pewniejszego siebie dowódcę. Po pewnym wahaniu wybrałem decyzję drugą, wskazując jednak na konieczność w razie cofnięcia się armii, urządzenia rozkładu strategicznego, zgodnego z moim pojęciem. Pogląd ten wynikał nie tylko z poczucia wielkiego stratęgicziio-politycznego znaczenia Wilna, jako centrum życia wielkiego obszaru ziemi, a zatem głównego węzła dróg w tych okolicach, lecz i z prostego obliczenia niemożliwości rozciągnięcia frontu wzdłuż linii okopów niemieckich, sięgających aż pod Dyneburg. Gdzieś więc w okolicach Wilna musiała być na północnej flance naszych armij wolna od okopów grupa, dla której osłony drutów znaleźć nie można." 18.07. Naczelny Wódz w rozkazie określił, że Front Litewsko-Białoruski ma "koniecznie utrzymać linię Niemna i Szczary". Mimo zdecydowanych nacisków Naczelnego Wodza i te dogodne rubieże do obrony Polacy oddali. 14.07. Rosjanie opanowali Wilno, zajęcie Wilna miało w dalszym ciągu przebiegu wojny bardzo niekorzystny wpływ dla strony polskiej. Ocenił to Marszałek Piłsudski w swojej pracy: "Wszystkie więc myśli i plany strategiczne pękły w jednej chwili z powodu przypadkowej bitwy nad Wilnem ". Również Bardzo krytycznie ocenił odwrót jednostek polskich na Wileńszczyźnie gen. Lucjan Żeligowski w pracy "Wojna w roku 1920. Wspomnienie i rozważania" Warsza- 10 2001 ZESZYT7
wa 1990. Jego uwagi, zwłaszcza dotyczące przygotowania Wilna do obrony oraz braku planu operacyjnego na szczeblu frontu są słuszne. Krytycznie w kontekście zarzutów wobec dowództwa frontu należy również ocenić pracę Sztabu Naczelnego Wodza, który nie rozważył wcześniej wymuszonego przez front Tuchaczewskiego odwrotu wojsk gen. Szeptyckiego na północy i nie podjął działań, by wzmocnić linię Niemna. W innej części pracy marszałek J. Piłsudski ironicznie wręcz ocenił znaczenie zajęcia Wilna przez 4 armię rosyjską. Analiza porównawcza rozważań marszałka J. Piłsudskiego i M. Tuchaczewskiego wskazuje, że polski naczelny wódz po wojnie starał się zminimalizować znaczenie klęski własnych armii w tej fazie wojny na północnym-wschodzie. Nikogo bowiem, kto interesuje się historią sztuki wojennej nie przekonuje jego opinia, że "generał Szeptycki odcinek ten celowo osłabił i nie miał zamiaru i chęci dawać tam lub przyjmować bitwę o większym znaczeniu ". Który z dowódców wojskowych może dać bez boju taki prezent wojskom nacierającym? Miasto, jak żaden inny w tym rejonie punkt, mogło na dłuższy czas związać część sił Tuchaczewskiego, walcząc nawet w całkowitym okrążeniu. Wilno było ponadto ważnym węzłem komunikacyjnym. Nie trafia także do przekonania stwierdzenie marszałka Piłsudskiego, że tygodniowy bój w rejonie Wilna był bardziej działaniem przypadku, niż celowego kierownictwa wojną ze strony marszałka Tuchaczewskiego. Dowództwo Frontu Zachodniego uważało, że ciągły odwrót wojsk polskich zdemoralizował żołnierzy do tego stopnia, iż nie będą chcieli dalej się bronić. Fakt ten ocenił Tuchaczewski następująco: "Ciągłość naszego pościgu ostatecznie demoralizowała wojsko polskie. Według świadectwa francuskich i polskich oficerów, oddziały wojskowe straciły wszelką wytrwałość bojową. Tyły polskie roiły się od dezerterów. Nie było żadnej nadziei ratunku, wszyscy uciekali w tył, nie wytrzymując najmniejszej poważnej walki. I ten brak wytrwałości panował nie tylko w oddziałach wojskowych, ale i wśród wyższych dowódców polskich ". Opinia Tuchaczewskiego jest tylko częściowo słuszna. Obok bowiem licznych przykładów dezercji, paniki, braku woli walki wśród żołnierzy polskich można zdecydowanie więcej podać, które świadczą o dzielnej postawie oficerów i żołnierzy, ich ofiarności dla Ojczyzny. Potwierdzają to także uczestnicy wojny, polscy, a także rosyjscy dowódcy. Po sforsowaniu Niemna Rosjanie oddziałami kawalerii z marszu zdobyli twierdzę w Grodnie. Miała ona bardzo dogodne warunki do obrony, ale pozbawiono ją dostatecznie silnej załogi i artylerii. W ten sposób otworzona została droga do serca Polski z kierunku północnego. Zajęcie Grodna marszałek J. Piłsudski ocenił następująco: "Historia Grodna jest prosta. Gdy "wrota wileńskie" przed armią p. Siergiejewa i jego jazdą się otworzyły i gdy 2-ga litewsko-białoruska dywizja w poważnym swej części uległa w podwójnej wojnie z Sowietami i Litwą, jazda prostym ruchem, paru szwadronami straży przedniej, zajęła Grodno. Grodno dla upiększenia życia wojennego fortecą zwane, fortecą zresztą tylko w pojęciu literatury naszej i sowieckiej, gdzie łatwo o "place d'armes" bez kolei, ZESZYT7 2001 U
o fortyfikacje bez drutów i o fortecę z "rozpylonymi" fortami, które i teraz oglądać każdy może. W ten sposób jazda p. Siergiejewa prześcigała znacznie lewe skrzydło naszej 1-ej armii, która nie dla żadnych koncentracyj koło Grodna, lecz dla zwyczajnego, niezmiennego obsadzenia linii Niemna i Szczary, równoległymi znowu drogami cofała się od modrej Wilii ku szaremu jej kochankowi - Niemnowi". (J. Piłsudski, op. cit., s. 99). Wojska gen. Szeptyckiego cofały się średnio około 30 km dziennie bez przerwy od 7 lipca, toczyły boje i były wyczerpane fizycznie. Rozwój wydarzeń na północnym teatrze działań wojennych spowodował panikę na tyłach polskich, nawet w miejscowościach oddalonych znacznie od frontu. Psychoza marszu bolszewików dotknęła niektóre sztaby jednostek, żołnierzy, ludność i administrację. Jak pisze marszałek Piłsudski "zaczynała nawet pękać praca państwowa. Pod wrażeniem tej nasuwającej się chmury gradowej łamało się państwo, chwiały się charaktery, miękły serca żołnierzy. Wszędzie dookoła wpływ tego marszu widziałem. I gdy już poprzednio wspomniałem o takim samym wpływie jazdy Budionnego, to teraz marsz nieustanny p. Tuchaczewskiego przewyższał znacznie swym znaczeniem i wpływem poprzednie, wypadki". W połowie lipca, gdy zaczął wyraźnie się zaznaczać zamiar Tuchaczewskiego marszałek Piłsudski i Sztab Generalny podjął próbę powstrzymania wojsk rosyjskich na północnym i południowym odcinku frontu. Na północy w ocenie strony polskiej najbardziej dogodną do zorganizowania obrony była linia Narwi i Bugu, stwarzająca także stronie polskiej korzystne warunki do koncentracji sił z głębi kraju i wykonania kontrofensywy. Obok przygotowań wojennych strona polska podjęła ożywione działania dyplomatyczne. 5 lipca 1920 r. podczas konferencji państw sprzymierzonych odbywającej się w Spaa, premier rządu polskiego Władysław Grabski zwrócił się do rządów sprzymierzonych z prośbą o interwencję w sprawie wojny polsko-rosyjskiej, wywarcie skutecznego nacisku na Rosję, by zaakceptowała polskie warunki zawarcia pokoju. 11 lipca brytyjski minister spraw zagranicznych lord Curzon wystosował do rządu rosyjskiego notę z propozycją pośredniczenia w rozmowach pokojowych pomiędzy Polską i Rosją. Rosja inicjatywę lorda Curzona uznała jako objawy narastającej słabości Polski i dlatego postanowiła prowadzić grę dyplomatyczną oraz nadal prowadzić dynamicznie ofensywę ku Wiśle i Warszawie. 18 lipca Rewolucyjna Rada Republiki wydała głównodowodzącemu dyrektywę ogólną w związku z decyzją dalszej wojny z Polską o następującej treści: "Nota lorda Curzona świadczy o tym, że kapitalistyczne rządy Ententy uważają nasze powodzenia na polskim froncie za nadzwyczaj groźne dla tego niepewnego międzynarodowego i wewnętrznego stanu, który ustalił się po wersalskim pokoju. Agenci Ententy robią szalone wysiłki w celu wciągnięcia do wojny Rumunii. Pomoc wojskowa dla Polski i Wrangla jest prowadzona energicznie. W tych warunkach rząd uznał za konieczne odrzucić angielskie pośrednictwo, jako taki manewr, który z jednej strony ma ukryć 12 2001 ZESZYT7
przed masami pracującymi Anglii i Francji i innych krajów przygotowania do nowego uderzenia na nas, z drugiej strony umożliwić zyskanie czasu do odtworzenia sił Polski i Wrangla do nowej ofensywy. Główne dowództwo i wszystkie inne organa wojskowe, wychodząc z tej ogólnej oceny położenia, powinny zastosować konieczne środki, ażeby zapewnić nam szybkie i energiczne posuwanie się naprzód na arkach cofających się polskich "białych " oddziałów i jednocześnie, nie osłabiając ni na minutę sił, skierowanych przeciwko burżuazyjno-szlacheckiej Polsce, przygotować rezerwy na wypadek, gdyby Rumunia straciwszy głowę, poszła w ślady Polski." Zamiar głównodowodzącego armii rosyjskiej na początku trzeciej dekady lipca 1920 r. oddaje jego raport Nr 481 do przewodniczącego Rewolucyjnej Rady Wojennej Republiki. S. Kamieniow ujawnił w nim cel strategiczny dalszej kampanii. W raporcie podano: "Obydwu naszym frontom działającym przeciwko Polsce, dane są wskazówki o energicznym rozwinięciu ofensywy, nie licząc się z linią graniczną, wskazaną przez radiogram Curzona, i faktycznie ofensywa rozwija się na froncie zachodnim pomyślnie, na południowo-zachodnim chwilowo stała się powolniejsza, głównie z powodu zmęczenia wojska. To zmniejszenie szybkości posuwania się południowo-zachodniego fontu w chwili obecnej nie tylko nie stanowi niebezpieczeństwa, ale do pewnego stopnia staje się nawet pożądane, w każdym razie aż do czasu, kiedy wyjaśni się stosunek Polski do odpowiedzi R.S.F.S.R. na notę Curzona. Jeżeli Polacy zdecydują się na rokowania z nami, wskaże to na to, że nie mogą liczyć na poważne podtrzymanie z jakiejkolwiek bądź strony i wtedy otworzy się swoboda działań do energicznej ofensywy w głąb Polski; odwrotnie, odrzucenie przez Polskę rokowań, albo inne wskazówki prawdopodobieństwa, że Polska będzie realnie poparta przez sojuszników, zmuszą nas, nie rezygnując z ofensywy na Polskę, do zastosowania poważnych środków w celu zabezpieczenia się od możliwych niebezpieczeństw. Na pierwszym miejscu pod tym względem jest wystąpienie Rumunii, która ma już do tego dostateczne siły i możliwości W tym wypadku nasze głębokie posuwanie się w głąb Galicji byłoby bardzo niebezpieczne i dlatego proponuję ograniczyć operacje południowo-zachodniego frontu, dając mu zadanie rozgromienia prawo-skrzydłowej polskiej armii, żeby tym sposobem odciąć front polski od rumuńskiego i mieć możność użycia części sił południowo-zachodniego frontu do walki z Rumunią. Oprócz tego mam na myśli, na wypadek konieczności wzmocnienia oddziałów, przeznaczonych do walki z Rumunią, zatrzymać też ruch XVI armii zachodniego frontu, nacierającej przez Baranowicze - Wolkowysk Ta sama armia będzie w tym wypadku odwodem»v razie wystąpienia Łotwy. Przytem obliczam, że front zachodni siłami swych pozostałych armii da sobie radę z zadaniem ostatecznego rozbicia Polski Jeżeli ta (Polska) nie uzyska poważnego podtrzymania poza wystąpieniem Rumunii i Łotwy." ZESZYT7 2001 13
Skierowaną 22 lipca notę rządu polskiego do Rosji o podjęcie rokowań pokojowych Rada Rewolucyjna Republiki Rad odczytała jako kolejny wyraz słabości Polski. Powodzenie w pasie natarcia Frontu Zachodniego, a zwłaszcza przełamanie obrony polskiej na Niemnie i Szczarze zachęcało dowództwo armii rosyjskiej do dalszej ofensywy w głąb Polski. W bardzo złożonej sytuacji strategiczno-operacyjnej dla strony polskiej zaczęła się kształtować w trzeciej dekadzie lipca 1920 r. koncepcja manewru zaczepnego przeciwko Frontowi Zachodniemu M. Tuchaczewskiego. Podstawą polskiego planu było doprowadzenie do zwycięstwa nad 1 Armią Konną S. Budionnego przez związki Frontu Południowo-Wschodniego w rejonie Brodów, powstrzymanie ofensywy rosyjskiej w centrum frontu polsko-rosyjskiego na linii Bugu w obszarze operacyjnym Brześcia oraz zorganizowanie przez Front Północno-Wschodni trwałej obrony na linii: Brześć - Ossowiec - Grajewo (w ostateczności na linii Bug - Ostrołęka i Omulew. Manewr odwrotowy Frontu Północno-Wschodniego miał opóźnić natarcie armii Tuchaczewskiego aż do momentu odtworzenia przez stronę polską odwodów frontu w rejonie Brześcia (9 i 14 DP) oraz w Ostrów. Po zakończeniu bitwy z 1 AK pod Brodami szef Sztabu Generalnego przewidywał przerzucenie koleją w rejon Siedlec części sił 2 Armii, w tym dywizji jazdy jako masy manewrowej w działaniach ofensywnych. Zgrupowane za Bugiem wojska miały być ugrupowane w schody zwrócone w kierunku północno-wschodnim i rzucone do uderzenia w lewe skrzydło armii frontu Tuchaczewskiego kierujących się ku Warszawie i Wiśle. Jak pisze gen. Marian Kukieł: "tak zapisał ów plan operacyjny szef Wojskowej Misji Francuskiej, gen. Henrys, na podstawie zakomunikowanych mu na konferencji 27 lipca przez szefa Sztabu Generalnego, gen. Rozwadowskiego, powziętych już decyzji. Po dyskusji, godząc się z niemi, gen. Henrys nalegał na jak najrychlejsze zakończenie operacji przeciw Budionnemu". W połowie trzeciej dekady lipca 1920 r. koncepcja zwrotu zaczepnego zza Bugu i Narwi zaczęła nabierać zmaterializowanego kształtu. Świadczą o tym dokumenty Sztabu Generalnego WP. Jej założenia zostały określone w Rozkazie Nr 7945/III Sztabu Generalnego, który skierowano do dowódcy frontu 27.07.1920 r. (załącznik nr 1). Naczelne Dowództwo informowało, iż prace techniczne na linii Grajewo, Osowiec, Wizna, rzeka Narew, Orlanka, Brześć nad Bugiem - będą wymagały jeszcze kilku dni czasu. Naczelne Dowództwo żądało, aby do wymienionej linii nie dopuścić wojsk radzieckich. Po wskazaniu, że 1 Armia ma osłaniać kierunek Grodno - Warszawa, mając gros sił na odcinku Białegostoku, a 4 Armia wraz z Grupą Poleską gen. W. Sikorskiego ma zgrupować się w rejonie Brześć nad Bugiem - Bielsk, Naczelne Dowództwo podało do wiadomości, że zamierza przygotować akcję zaczepną w większym stylu, do czego potrzebne jest jak najszybsze ugrupowanie rezerw w rejonie Brześcia. W momenie wydania rozkaz był już nie do wykonania przez wojska 1 i 4 Armii. 14 2001 ZESZYT7
27.07.1920 r. Korpus Kawalerii Gaja zajął twierdzę w Ossowcu, otwierającą drogę przez błota Biebrzy. Nie znające zamiaru Naczelnego Wodza i Sztabu Generalnego i silnie naciskane przez oddziały rosyjskie 27 lipca dowództwo 1 Armii podjęło decyzję odwrotu za Narew. Również w tym dniu linia Narwi i Jasiołdy na całym odcinku 4 Armii została utracona. Szczególnie niekorzystnie wpłynęło dla strony polskiej przełamanie obrony 1 Armii pod Łomżą i zajęcie bez oporu zorganizowanego wspomnianej twierdzy w Ossowcu. Na ten temat gen. Lucjan Żeligowski pisał po wojnie: "U nas bitwa nad Narwią zapoczątkowana została fatalnym nieporozumieniem. Forteca Ossowiec, która zamyka wąskie przejście przez Nota Biebrzy, zostaje z rozkazu dowództwa 1 Armii opuszczona przez załogę, wobec czego jazda nieprzyjacielska, najniespodziewaniej dla niej samej, znajduje otwartą drogę na Łomżę, na tyły naszej 1 Armii oraz na północ aż do niemieckiej granicy. Spostrzegamy szybko ten wieki błąd i staramy się odebrać Ossowiec, lecz to się nam już nie udaje. Oddziały pułkownika Kopy, które miały bronić Ossowca, odchodzą do Łomży i organizują obronę tej fortecy ". Zawrócone podobnie do Ossowca oddziały polskie już nie zdołały dotrzeć do twierdzy przed konnicą rosyjską Gaj Chana. Kolejna ważna twierdza mogąca długo i skutecznie odpierać ataki Rosjan została oddana bez walki. Zajęciem Ossowca została zaskoczona strona rosyjska. Świadczy o tym fragment książki dowódcy IV Armii rosyjskiej J. N. Siergiejewa, byłego oficera sztabu generalnego armii carskiej. W pracy "Od Dźwiny ku Wiśle" tak ocenił on zdobycie (zajęcie) Ossowca: "Pod koniec dn. 27 lipca korpus kawalerii zawładnął w walce Ossowcem, wysunąwszy oddziały przednie do Grajewa i Szczuczyna. 53 dywizja, nie s wtykając przeciwnika, osiągnęła rejon Knyszyna; 18 dywizja wyszła za rzekę Supraśl i zawładnęła Wasylkowem; 12 dywizja bez 34 brygady znajdowała się w drodze do Ossowca i zbliżała się do Grodna. Nie można pominąć milczeniem niezrozumiałego wprost traktowania przez dowództwo polskie sprawy Ossowca, stanowiącego zaporę jedynej przeprawy przez Bóbr; dzięki terenowym warunkom pozycja Ossowca, osłonięta na całym froncie Notami, x>zwalala przy pomocy jednego czy dwóch pułków, jeśli nie całkowicie odeprzeć napad kawalerii, to w każdym razie chociaż ją w ciągu paru dni lub zmusić do oskrzydlania, szukając przepraw gdzieś dalej i do przedostawania się przez Nota ". Pomimo niepowodzeń w strefie na północ od końcowego biegu Bugu strona polska nie zrezygnowała z koncepcji kontrofensywy zza Bugu. Sztab Generalny nie zdawał sobie sprawy jak głębokie było włamanie Frontu Zachodniego i jego skutków. Świadczy o tym wydany przez Sztab Generalny w dniu 30 lipca Rozkaz Nr 8086, zgodnie z którym Front Północno-Wschodni gen. Szeptyckiego za "wszelką cenę" miał utrzymać linię Grajewo - Ossowiec - Narew - Orlanka - Brześć Litewski - Stochód. Zza wymienionej linii w początkach sierpnia planowana była kontrofensywa polska. Koncepcję rozegrania bitwy wyjaśnił osobiście szefowi sztabu Frontu Północno-Wschodniego pułkowni- ZESZYT7 2001 15
kowi W. Zagórskiemu szef Sztabu Generalnego gen. Tadeusz Rozwadowski. Oczekiwał on, że wojska Frontu Północno-Wschodniego (do 29 lipca Litewsko-Białoruski), zorganizują obronę za Narwią i Bugiem, utrzymują przyczółki stwarzające możliwość wykonania uderzenia w kierunku północnym z rejonu Brześcia (załącznik nr 2). Gen. Rozwadowski oczekiwał również, że lewe skrzydło frontu uderzy w kierunku północnym, lub północno-wschodnim i odzyska linię Ossowiec - Grajewo, a nawet zdolne będzie kontynuować na wschód natarcie i wiązać siły rosyjskie. Rozkaz w sposób czytelny wyrażał koncepcję Naczelnego Wodza. W przekonaniu Sztabu Generalnego postawione zadanie armie polskie mogły wykonać. Rzyczywistość okazała się jednak inna. Wojna rządziła się twardymi realiami. Sztaby frontów i naczelne organa dowodzenia znajdujące się daleko od pól bitewnych, oceniały możliwości wojsk nieraz zbyt optymistycznie. 31 lipca na rozkaz Naczelnego Wodza zmieniono dowódcę Frontu Północno- Wschodniego oraz jego szefa sztabu. Nowym dowódcą mianowany został gen. Józef Haller. Oficjalnie zastąpił on chorego na czerwonkę gen. St. Szeptyckiego. Wtedy panowała jednak powszechna opinia, iż decyzję tę marszałek J. Piłsudski podjął pod wpływem niepowodzeń frontu. Po wojnie sprawę gen. St. Szeptyckiego na jego wniosek rozpatrywała Najwyższa Wojskowa Komisja Opiniująca, która 6.05.1921 r. wydała pisemną opinię. Zawarto w niej stwierdzenie: "gen. Szeptycki wykazał w wysokim stopniu wszystkie dla wyższego dowódcy niezbędne kwalifikacje, energię woli, aż do chwili swojego ciężkiego zapadnięcia na zdrowiu ". Dzień 1.08.1920 r. określony został w historiografii jako dzień wielkich niepowodzeń na Froncie Północno-Wschodnim. 3 Korpus Konny przeprawił się przez Narew i wyszedł na tyły 1 Armii i zmusił ją do odwrotu. Pomiędzy 1 i 4 Armią powstała luka od ujścia Nurca od Gródka nad Bugiem, przez którą sforsowały Bug jednostki rosyjskie. 1.08. dowódca Grupy Poleskiej gen. W. Sikorski opuścił twierdzę w Brześciu i udał się na spotkanie z nowym dowódcą frontu gen. J. Hallerem, żeby zapoznać go z sytuacją. Gdy wrócił około godziny 20.00, oddziały jego wycofywały się w panice z twierdzy. Zastępujący go dowódca 21 DP Górskiej gen. A. Galica nie mógł opanować sytuacji. Grupa Poleska bez większych walk oddała twierdzę w Brześciu, a z nią linię Bugu. Obszar, na którego utrzymaniu zależało szczególnie Naczelnemu Wodzowi został utracowny. Przekreślało to całą koncepcję kontrofensywy, która mogła równie skutecznie zaskoczyć Tuchaczewskiego, jak przeprowadzona zza Wieprza. Upadek Brześcia był prawdziwym szokiem dla marszałka J. Piłsudskiego. Świadczy o tym fragment jego pracy: "... Brześć upadł, a z nim razem i cała moja kalkulacja. Jeżelim często przy analizach był złośliwym i w stosunku do zbytniego związywania się w pracy dowodzenia z nazwami geograficznymi, figurami i szumnie brzmiącymi słowami z terminologii strategii i taktyki, to nieraz już starałem się być złośliwym i w stosunku do siebie, szukając, czym nie wpadł w taką zasadzkę w związku z Brześciem. Po upadku tej 16 2001 ZESZYT 7
niby - fortecy dobę całą przetrzymałem, nie zmieniając rozkazów pomimo, iż dowódca 3 Armii gen. Zieliński znajdował się w Kowlu, miejscu mojej koncentracji, z otwartą zupełnie flanką ku północy. W dodatku zaś do wziętego przez nieprzyjaciela Brześcia prowadziła bita szosa do Kowla, druga dwa razy krótsza i dogodniejsza, niż droga spod Brodów i Beresteczka, gdzie zgromadzone były w nierozstrzygniętym jeszcze boju moje siły, których mógłbym użyć do planowanego kontrataku. Szlo o to, czy cofiiąć osłonę od wschodu, rozciągniętą wzdłuż Stochodu i górnego Styru i wyrzec się w ten sposób dawniej planowanego uderzenia ku północy wzdłuż wschodniego brzegu Bugu, czy upierać się przy swoim zamiarze. Niechybnie upadek Brześcia, z którym tyle wiązałem, wywarł na mnie silne i głębokie wrażenie: tak był dla mnie niespodziewany i nieoczekiwany. Lecz po dobie wahania się i rozmyślań pożegnałem się ze swoją ideą i dałem rozkaz ewakuacji Kowla i cofnięcie się 3 osłaniającej armii na Bug". Ponaglane przez Sztab Generalny dowództwo frontu podjęło wysiłki, aby zorganizować ciągłą linię obrony. Ogromnym wysiłkiem armie polskie próbowały stawić opór Rosjanom. Tę fazę działań Tuchaczewski ocenił następująco: "Wkońcu lipca rozpoczynają się nasze walki nad Narwią i Bugiem. Po raz pierwszy od czasu początkowych działań bojowych Polacy stawili nam tu uparty opór. Na odcinku armii 4, 15 i 3 musieliśmy koniecznie forsować grząskie rzeki Biebrzę, Narew i Nurzec, które miały mało przepraw i stanowiły poważną przeszkodę. Polacy wykorzystali tę przeszkodę i ustawiwszy nieco za nią swoje wojsko, stawili nam bardzo poważny opór". W tym czasie marszałek Piłsudski przebywał w Chełmie i dowodził bitwą z I Armią Konną S. Budionnego. Realizował pierwszą część koncepcji kontrofensywy, który zamierzał podjąć po wyeliminowaniu konnicy rosyjskiej będącej taranem napędowym Frontu Południowo-Zachodniego A. Jegorowa i J. Stalina. Rozbicie I Armii Konnej umożliwiało wycofanie z Ukrainy najlepszych jednostek polskich w rejon Bugu i sformowanie grupy do kontrofensywy. Uporczywe walki na kierunku Brodów i Podwołoczysk miały miejsce w drugiej dekadzie lipca. Wojska 2 i 6 Armii w dniu 23 lipca rozpoczęły odwrót na Brody i Tarnopol. Zwrot Frontu Południowo-Zachodniego w kierunku na Lwów spowodował, że główny jego wysiłek został skierowany na Brody. 25 lipca doszło do walk z I Armią Konną, usiłującą przebić się na Lwów. Dowódcy 2 i 6 Armii wykonali silne uderzenia na Radziwiłłów i Brody, żeby odciąć wysunięte na Zachód dywizje kawalerii Budionnego. Po stronie polskiej wystąpiła dwudywizyjna grupa kawalerii dowodzona przez gen. J. Rómmla. 2 sierpnia rozpoczęła się decydująca faza bitwy pod Brodami, gdy polska kawaleria opanowała Radziwiłłów i odcięła korzystną dla Budionnego drogę odwrotu. 3 sierpnia zdobyli Polacy Brody. Ratując od całkowitego okrążenia I Armię Konną wycofał S. Budionny poszczególne dywizje w popłochu na południowy wschód. Duże straty poniosły 4 i 11 dywizja kawa-
dniu następnym. Dowódca 2 Armii gen. Kazimierz Raszewski oczekiwał całkowitego okrążenia i rozbicia sił Budionnego. Była to największa szansa w tej wojnie do wyeliminowania najgroźniejszego związku kawaleryjskiego, jaki miała Armia Czerwona na froncie polskim. Upadek Brześcia zmusił marszałka J. Piłsudskiego do zahamowania działań ofensywnych i przerwania bitwy. Bitwa miała również liczący się wynik w kategoriach moralnych. Pierwszy raz formacje polskie odnosiły sukces i zmusiły do odwrotu niezwyciężoną dotąd I Armię Konną, która paraliżowała wolę walki żołnierzy polskich na froncie ukraińskim i powodowała panikę na tyłach. Pomimo tych niepowodzeń koncepcję uderzenia zza Bugu i Narwi próbował od 3 do 5 sierpnia realizować Sztab Generalny. Gen. Rozwadowski w nowej sytuacji uwzględnił rejon koncentracji wojsk polskich w rejonie Siedlec. Osłonę do koncetracji miało dać ustalenie frontu polskiego na przygotowanych pozycjach wzdłuż linii Omulew - Ostrołęka - Bug. W lanie tym głównymi węzłami komunikacyjnymi za linią Bugu miały być Siedlce, Mińsk Mazowiecki i oczywiście Warszawa. Jednak ta koncepcja nic była możliwa do realizacji w okresie od 3 do 5 sierpnia. Trwał bowiem nadal odwrót armii polskich pod naporem wojsk Tuhaczewskiego prących ku Wiśle. 3.08.1920 r. armie Frontu Zachodniego otrzymały dyrektywę, zgodnie z którą miały za pięć dni osiągnąć linię: Przasnysz - Wyszków - Siedlce - Parczew. Już wtedy był jednak widoczny podział wojsk Frontu Zachodniego na dwie grupy. Zgrupowanie obchodzące front polski od północy: III Korpus Konny, IV, XV i V armia oraz uderzające centralnie na Warszawę i linię środkowej Wisły: XVI armia i Grupa Mozyrska. Na lewym skrzydle operowała słaba Grupa Mozyrska - rozciągnięta na odcinku 160 km. Żeby "rozciągniętą jak struna" Grupę Mozyrską wzmocnić Tuchaczewski domagał się podporządkowania jemu XII armii i I Armii Konnej i przesunięcia ich na kierunek lubelski tak, aby mogły wziąć udział w operacji głównej, tj. w natarciu na Warszawę. W decydującym momencie kampanii pozostał Tuchaczewski ze swoim frontem, z odsłoniętym lewym skrzydłem, bez współdziałania operacyjnego z Frontem Południowo-Zachodnim Jegorowa. Winę za podjęte decyzje oraz błędną ocenę sytuacji ponosi Tuchaczewski, który pomimo niewyjaśnionej sytuacji z XII armią i I Armią Konną dcydował się kontynuować "pochód za Wisłę". Zła ocena sytuacji wyrażała się także w kwestii "rewolucji wewnętrznej w Polsce", na wybuch której liczyło kierownictwo polityczne Rosji Radzieckiej. Na początku sierpnia Tuchaczewski popełnił błąd wierząc odległej o setki kilometrów Moskwie niż ocenom organów rozpoznania frontu i jego armii. W miarę posuwania się Frontu Zachodniego w stronę Wisły strona polska zaczęła dysponować coraz jaśniejszym obrazem, który z wariantów uderzenia na Polskę realizuje Tuchaczewski: wariant "Dybicz" czy "Paskiewicz". Działanie III Korpusu Konnego, IV i XVI Armii wskazywało, że realizowany jest plan "Paskiewicz" z 1831 r. Uderzenie III i XVI Armii wskazywało na wariant "Dybicz". Część historyków uważa, iż 18 2001 ZESZYT7
ostatecznie strona polska przyjęła za podstawę swoich koncepcji Bitwy Warszawskiej hipotezę, względnie wypadek "Dybicz". Analiza planu Tuchaczewskiego wskazuje, że występują w nim cechy wspólne dla wymienionych planów. Można stwierdzić, iż był on ich wypadkową, a Tuchaczewski przyjął tylko wybrane elementy, uwzględniając aktualną dla niego sytuację operacyjną. Strona polska przygotowała trzy koncepcje kontrofensywy. Autorem planu zakładającego uderzenie na północ od Warszawy był gen. Tadeusz Rozwadowski. Zgodnie z jego koncepcją silną grupę manewrową należało skoncentrować za Wkrą. Grupa miała uderzyć w ogólnym kierunku na Ostrów Mazowiecką, Śniadowo i Łomżę. W ocenach historyków w przypadku realizacji koncepcji "R" doszłoby do ciężkich, czołowych walk frontalnych oraz odrzucenia tylko północnego skrzydła Frontu Zachodniego. Strona polska uzyskałaby ograniczony efekt operacyjny. W wyniku takiego uderzenia nie mogło być mowy o pobiciu, a tym bardziej zniszczeniu sił rosyjskich. W przypadku realizacji czystego wariantu "Paskiewicz" strona polska, wykonując uderzenie zgodnie z koncepcją "R", uzyskałaby znacznie większy efekt. Plan został odrzucony przez Naczelnego Wodza. Drugą koncepcję przedstawił gen. Maxime Weygand. Była ona wypadkową poglądów jego oraz oficerów francuskich. Gen. Weygand, uwzględniając zagrożenie Warszawy, głównego centrum polityczno-wojskowego w państwie oraz psychologiczne znaczenie roli stolicy doradzał przeprowadzenie kontruderzenia lokalnymi siłami, gdyż innych nie było, z rejonu Karczewa. Siły polskie z przyczółka na południe od Warszawy miały uderzyć w kierunku na szosę Warszawa - Mińsk Mazowiecki. Uderzenie polskie planował wykonać w lewe skrzydło rosyjskiego zgrupowania zaangażowanego w działaniach na przedmościu Warszawy w widłach Wisły i Bugo- Narwi. Trzecią koncepcję kontrofensywy zaproponował Naczelny Wódz marszałek Józef Piłsudski. Zgodnie z nią miały być utworzone trzy fronty, których zadaniem byłoby zorganizowanie linii obronnej od granicy z Prusami Wschodnimi wzdłuż Wisły, wykonanie kontrofensywy zza Wieprza i osłona południowo-wschodnich rubieży. Zgodnie z rozkazem marszałka Piłsudskiego do przegrupowania wojsk polskich z 6 sierpnia 1920 r. zadanie ofensywne otrzymało centrum polskiego frontu - Front Środkowy generała Edwarda Rydza Śmigłego. Podstawą powodzenia planu marszałka Piłsudskiego było "szybkie zebranie na dolnym Wieprzu armii manewrowej, która by uderzyła na flankę i tyły nieprzyjaciela atakującego Warszawę i rozbiła go". W przeciwieństwie do generałów Weyganda i Rozwadowskiego marszałek Piłsudski przedstawił koncepcję wykonania kontrofensywy z dużym rozmachem, zdolnej nie tylko odrzucić wojska Tuchaczewskiego z rejonu Warszawy, ale również je rozbić. W przeciwieństwie do Tuchaczewskiego, Piłsudski potrafił skoncentrować na decydującym odcinku frontu grupę uderzeniową, która przechyliła szalę zwycięstwa w bi- ZESZYT7 2001 19
twie, ale także i w całej operacji. Słusznie należy ocenić opinię marszałka Piłsudskiego, że Tuchaczewski nie docenił wartości sił polskich oraz nie podciągnął swoich tyłów bliżej frontu. Podobną opinię prezentuje gen. W. Sikorski. Tuchaczewski szedł ku Wiśle siłą rozpędu i nie liczył się z możliwością przejęcia inicjatywy przez stronę polską. Do takiego działania obligowały go również decyzje polityczne. Świadczy o tym telegram przewodniczącego Rewolucyjnej Rady Wojennej Republiki Rad Lwa Trockiego do Naczelnego Dowódcy Kamieniewa z dnia 17 lipca 1920 r.: "(...) 3. Przekazać stanowcze wytyczne operacyjne dowództwom Frontu Zachodniego i Północno-Zachodniego w kwestii dalszego, nieprzerwanego rozwijania operacji, zarówno do granicy wskazanej przez Entantę, jak i poza tę granicę, w wypadku gdyby okoliczności zmusiły nas do czasowego jej przekroczenia". Grupa uderzeniowa początkowo w składzie: 14, 16 i 21 dywizja piechoty oraz 1 i 3 dywizja piechoty legionów zostały ześrodkowane za Wieprzem pomiędzy Dęblinem a Kockiem. Wszystkie dywizje zgrupowania jeszcze w dniach 6 i 7 sierpnia walczyły aktywnie na froncie i miały do pokonania trasę za Wieprz od 250 do 150 km, częściowo pieszo. Manewr oderwania i odskoczenia sił polskich zakończył się całkowitym powodzeniem. Za tę fazę działań marszałek Tuchaczewski nie kryje uznania dla Piłsudskiego. Pisze on: "Polacy wykonali słuszne i śmiałe przegrupowanie, ryzykowali kierunek galicyjski i ześrodkowali całość swych sił przeciwko rozstrzygającemu Frontowi Zachodniemu na czas rozstrzygającego natarcia. (...) Oceniając ugrupowanie Polaków trzeba przyznać, że było ono zupełnie celowe. Mimo to wydaje się, że aczkolwiek w wyniku przyniosło całkowite zwycięstwo, niemniej jednak na kierunku rozstrzygającym (lubelskim) ześrodkowano za mało sił i gdyby nie nasze błędy popełnione przy organizowaniu osłony z kierunku Lublina, zgrupowanie to nie tylko nie mogłoby działać aktywnie, lecz zostałoby zgniecione". 6 sierpnia 1920 roku przy zabitym nad Bugiem mjr. Drojowskim Rosjanie znaleźli rozkaz dotyczący przegrupowania sił polskich. Rozkaz ten doszedł do Tuchaczewskiego (sam to potwierdza), a także do dowódcy XII armii. Nie brano go jednak poważnie pod uwagę, licząc się z działaniami dezinformacyjnymi strony polskiej. Fakt ten obciąża niewątpliwie Tuchaczewskiego. Jako wódz nie mógł lekceważyć najmniejszego sygnału o ruchach strony przeciwnej. Marszałek Piłsudski dlatego surowo ocenia swego przeciwnika: "P. Tuchaczewski, który na stronie 205 stwierdza, iż miał spór z tego powodu ze swym przełożonym, nie uczynił jednak nic, ażeby zabezpieczyć samemu zagrożone lewe skrzydło i tyły". Opinia Piłsudskiego jest trafna. Był to niewątpliwie błąd Tuchaczewskiego. Sztab Frontu Zachodniego mieścił się w Mińsku (Białoruskim), a Piłsudskiego w Warszawie. Tuchaczewski utrzymywał łączność z dowódcami armii przez radiostację. Każda armia miała jedną radiostację oraz, sporadycznie, linie telefoniczne. Rozkazy jego dochodziły z dużym opóźnieniem i miał ograniczony przegląd sytuacji, jaka faktycz- 20 2001 ZESZYT7
nie panowała na froncie. W związku z powyższym sam mógł ingerować w bitwę z opóźnieniem i w niedostatecznym zakresie. Marszałek Piłsudski, dzięki bardzo dobrze zorganizowanej sieci radiowej (radiostacje francuskie), otrzymywał meldunki trzy razy dziennie ze sztabów frontów i armii. Był więc w znacznie lepszym położeniu niż Tuchaczewski. Tuż przed rozpoczęciem Bitwy Warszawskiej Tuchaczewski znajdował się 0 setki kilometrów od pierwszego rzutu wojsk, a Piłsudski udał się sam na front, aby objąć dowodzenie nad zgrupowaniem uderzeniowym. Marszałek Piłsudski w tej fazie wojny był zdecydowanie bardziej zaangażowany bezpośrednio w pracy na froncie niż Tuchaczewski. Marszałek Piłsudski zdawał sobie sprawę, że w warunkach ryzyka jego decyzji i naporu "frontu wewnętrznego" objęcie przez niego dowództwa w polu, połączone z opuszczeniem stolicy, "jest koniecznością, 1 że przez osobiste prowadzenie manewru przez niego prowadzi droga do zwycięstwa ". W decyzji jego można doszukać się racjonalnych podstaw. Podobnie postępowało przed decydującą bitwą lub kampanią wielu słynnych dowódców w czasach starożytnych. Naczelny Wódz w decydującym momencie wojny czy kampanii winien być tam, wśród żołnierzy, gdzie decydują się jej losy. Dlatego też decyzję wyjazdu J. Piłsudskiego na polowe stanowisko dowodzenia do Puław należy uznać za słuszną i celową. Nie była to ucieczka załamanego psychicznie marszałka, ale decyzja świadoma i racjonalna. Zgodnie z rozkazem z 6.VIII.1920 r. wojska polskie zostały zgrupowane w trzech związkach operacyjnych, które obejmowały sześć armii. Frontem Północnym (dawnym Północno-Wschodnim) dowodził gen. Józef Haller. Na lewym skrzydle organizowała obronę obszaru Modlina i dalej na północ 5 Armia gen. Władysława Sikorskiego. Przedmościa warszawskiego od Serocka nad Narwią do Góry Kalwarii broniła 1 Armia pod dowództwem gen. Franciszka Latinika. Nad środkową Wisłą od Góry Kalwarii do ujścia Wieprza do Wisły w Dęblinie broniła się 2 Armia gen. Bolesława Roji. Frontem Środkowej dowodził gen. E. Rydz Śmigły. Front organizował obronę w pasie od Dęblina po Brody. Pomiędzy Dęblinem a Kockiem, za linią Wieprza, zgrupowano związki taktyczne grupy manewrowej z 4 Armii gen. Leonarda Skierskiego. Dalej znajdowały się dywizje z 3 Armii gen. Zygmunta Zielińskiego. Galicję osłaniał Front Południowy (dawny Południowo-Wschodni) gen. Wacława Iwaszkiewicza w składzie: 6 Armia gen. Władysława Jędrzejewskiego i Armia Ukraińska gen. Omelianowicza-Pawlenki. Naczelne Dowództwo miało do dyspozycji około 29 dywizji piechoty, w tym 21 regularnych, jedną ochotniczą i jedną ukraińską, oraz około 3 dywizji kawalerii. Siły rozciągnięte na ogromnym froncie nie mogły zapewnić w dostatecznym stopniu nawet osłony obszarów, których miały bronić. Na przedmościu warszawskim, gdzie spodziewano się silnego nacisku Frontu Zachodniego, ześrodkowano 43 baterie artylerii polowej, prawie wszystkie czołgi oraz część lotnictwa. Pod wpływem wydarzeń na froncie Ministerstwo Spraw Wojskowych, kierowane przez gen. Kazimierza Sosnkowskiego, podjęło przygotowania do obrony w głębi kraju. Całą uwagę skupiono jednak na rejonie Warszawy. ZESZYT 7 2001 21
Zaczęto bowiem fortyfikować obszar, którego granice wyznaczały stare, ale silne twierdze rosyjskie w Modlinie, Zegrzu i Warszawie. Ufortyfikowane przedmoście praskie na liniach okopów niemieckich miało zatrzymać armie radzieckie, tak samo jak Olszynka Grochowska feldmarszałka Iwana Dybicza w 1931 roku. Gen. Fr. Latinik otrzymał zadanie, aby jego armia wiązała siły radzieckie od czoła i wytrwała aż do momentu rozpoczęcia uderzenia grupy manewrowej z rejonu Dęblin - Kock. Grupa ta została bezpośrednio podporządkowana marszałkowi J. Piłsudskiemu. W jej skład weszły: 14 dywizja piechoty gen. Daniela Konarzewskiego, 16 dywizja piechoty gen. Aleksandra Ładosia i 21 dywizja piechoty gen. Andrzeja Galicy. Z trzeciej armii włączono do niej 1 Dywizję Piechoty Legionów gen. Stefana Dąb-Biernackiego oraz 3 Dywizję Piechoty Legionów gen. Leona Berbeckiego. Gen. E. Rydz Śmigły miał pod swoją komendę jeszcze IV brygadę jazdy płk. Adama Nieniewskiego oraz grupę kawalerii mjr. Jaworskiego. Na rozkaz marszałka Piłsudskiego 2 Dywizję Piechoty Legionów pozostawiono w rezerwie. Przed rozpoczęciem Bitwy Warszawskiej na przedmoście warszawskie oraz do manewru z północy Front Zachodni zgrupował 24 związki taktyczne, w tym 19 dywizji piechoty i 2 brygady, 2 dywizje kawalerii i oddziały Grupy Mozyrskiej (ponad dwie dywizje). Siłom Tuchaczewskiego strona polska mogła przeciwstawić 19 związków taktycznych, w tym 15 dywizji piechoty, 2 brygady kawalerii i 2 brygady piechoty. Analiza ugrupowania wojsk po obu stronach wskazuje, iż na przedmościu warszawskim oraz północnej flance frontu zdecydowaną przewagę miał Front Zachodni. Natomiast w pasie uderzenia grupy manewrowej polskiego Frontu Środkowego strona polska miała przewagę jak 5:1, co stwarzało dogodne warunki do wykonania silnego, zaskakującego uderzenia. Przed Naczelnym Dowództwem oraz dowództwami niższych szczebli obok rozwiązania spraw operacyjnych i zaopatrzeniowych stanął inny, nie mniej ważny do rozwiązania problem. Należało obudzić ducha bojowego żołnierzy, wstrząsnąć ich stanem moralnym, wlać w serca nadzieję i wiarę w zwycięstwo. Załamanie moralne wojska było widoczne tak dla dowódców wojskowych, jak i środowisk cywilnych, władz państwowych. Nastroje wojska doceniał marszałek J. Piłsudski, gdy decydował, które dywizje mają brać udział w uderzeniu zza Wieprza. W przekonaniu J. Piłsudskiego w grupie uderzeniowej znalazły się najlepsze dywizje, a wśród nich 1 i 3 Dywizja Piechoty Legionów, które najwyżej wtedy oceniał pod względem wartości bojowej. 10.VIII.1920 r. do Dęblina przybyło dowództwo 4 Armii i zaczęło rozwijać swoje stanowisko dowodzenia. Początkowo źle funkcjonowała łączność. Dowódca armii prosił Naczelne Dowództwo, aby przydzielono mu, w miejsce zabranych, eskadry lotnicze do prowadzenia rozpoznania i łączności z dywizjami. Do dywizji napływały uzupełnienia, sprzęt i zaopatrzenie. Jednak uzupełnienia pokryły tylko 22 2001 ZESZYT7
część braków. Znaczna część żołnierzy maszerowała boso, bo tyły nie przysłały butów. Stan taki był również w innych armiach. W planie bitwy warszawskiej szczególnie znaczącą rolę obok grupy uderzeniowej wyznaczono 5 Armii gen. Władysława Sikorskiego. Armia powołana została rozkazem Naczelnego Wodza z dnia 6.VIII.1920 r. nr 8358/III. W myśl rozkazu armia miała utworzyć lewe skrzydło Frontu Północnego. W ramach zadania, jakie powierzono temu frontowi zgodnie z planem marszałka J. Piłsudskiego, 5 armia miała: "na północy nie dopuścić do oskrzydlenia wzdłuż granicy niemieckiej oraz osłabić rozmach nieprzyjaciela przez krwawe odbicie jego oczekiwanych na przyczółek warszawski ataków ". Dowódcą 5 Armii został gen. Władysław Sikorski, dotychczasowy dowódca Grupy Poleskiej, która w tym czasie w myśl "rozkazu do przegrupowania" uległa rozwiązaniu. Faktycznie dowództwo gen. W. Sikorski objął dopiero 11 sierpnia, chociaż poinformowano go o tym w nocy z 6 na 7 sierpnia. Już 8.VIII. 1920 r. dowództwo Frontu Północnego w rozkazie nr 3309/III wydanym na podstawie "rozkazu do przegrupowania" zmodyfikowało brzmienie zadania dla armii o tyle, że przesunęło jej sferę obronną bardziej na zachód - na linię Mława - Ciechanów - Pułtusk, nakazując "osłonę lewego skrzydła frontu". W tym samym dniu w godzinach popołudniowych, w związku ze stwierdzonym ruchem wojsk radzieckich (IV Armii i III Korpusu Konnego) na zachód w kierunku na Mławę i Ciechanów, w Naczelnym Dowództwie powstał projekt przeprowadzenia 11 sierpnia działań zaczepnych z rejonu Modlin - Pułtusk. W wyniku tej decyzji oraz zarządzonych przegrupowań wojsk powstawało na tyłach tworzącej się 5 Armii, której front miał być skierowany na wschód, zgrupowanie w sile niespełna dwóch dywizji piechoty i brygady kawalerii, skierowane do działań zaczepnych w kierunku północnym. Nie jest wykluczone, że zadania 5 Armii oraz przewidziany jej skład, podane w ostatnim rozkazie dowództwa Frontu Północnego, ustalone zostały po uprzednim porozumieniu się z generałem W. Sikorskim w czasie rozmowy z gen. J. Hallerem i jego szefem sztabu w dniu 9. VIII. 1920 r. W składzie 5 Armii znajdowały się następujące związki: 9 dywizja piechoty płk. Aleksandra Łuczyńskiego, 17 dywizja piechoty gen. Aleksandra Osińskiego, 18 dywizja piechoty gen. Franciszka Krajowskiego, dywizja ochotnicza płk. Adama Koca, brygada syberyjska płk. Kazimierza Rumszy, VIII brygada kawalerii gen. Aleksandra Karnickiego. Grupą Dolnej Wisły dowodził gen. Osikowski, a grupą osłonową płk Habich. Załoga twierdzy Modlin broniła się pod dowództwem płk. Malewicza. Dywizję jazdy płk. Gustawa Orlicz Dreszera sformowano dopiero po 15 sierpnia z trzech pułków jazdy przewiezionych z Frontu Południowego. W dniu powstania 5 Armii polskiej przed jej frontem, czyli na obszarze od granicy Prus Wschodnich po linię Bugu, działała większość sił Frontu Zachodniego (III Korpus Konny, IV i XV i część III Armii). W omawianym czasie siły te kończyły z opóźnieniem wykonywanie dyrektywy dowódcy Frontu Zachodniego z dnia ZESZYT7 2001 23
3.VIII.1920 r., na podstawie której miały osiągnąć do dnia 8.VIII.1920 r. linię Przasnysz - Wyszków. W ramach nowej dyrektywy z 10 sierpnia poszczególne armie działające przed frontem 5 Armii otrzymały następujące zadania: IV Armia wraz z III Korpusem Konnym miała zabezpieczyć prawe skrzydło frontu częścią sił, opanować rejon Jabłonowo - Grudziądz - Toruń, a pozostałymi siłami sforsować 15.VIII.1920 roku Wisłę w rejonie Włocławek - Dobrzyń; w rejonie Ciechanów - Płońsk nakazano pozostawić jedną dywizję w odwodzie frontu. Natomiast dowódcy XV i III Armii otrzymali wspólne zadanie sforsować Wisłę nie później niż 15.VIII.1920 r., przy czym dla XV Armii wyznaczony został szeroki pas działania nad Wisłą od Płocka włącznie do Modlina. Ponadto dowódca III Armii otrzymał dodatkowe zadanie uderzenia w kierunku Pragi w rejonie Załubice, by odrzucić od Warszawy przeciwnika, stojącego przed XVI Armią. Realizując dyrektywę z 10.VIII. 1920 r., wojska Frontu Zachodniego prowadziły czołowe natarcie na Warszawę ze wschodu oraz wykonywały manewr od północy. Rozkaz operacyjny Naczelnego Wodza z 6.VIII. 1920 r. wyznaczał wojskom Frontu Północnego rolę defensywną. Tynczasem gen. W. Sikorski w kontrofensywie polskiej widział rolę 5 Armii nie tylko w działaniach defensywnych, ale także uważał, że winna ona przejść do uderzenia zaczepnego. Oddaje to jego pierwszy rozkaz operacyjny z 11.VIII. 1920 r.: "Zadaniem 5 Armii jest podjęcie w najkrótszym czasie energicznej kontrofensywy w kierunku północnym w celu rozbicia sił nieprzyjacielskich, skoncentrowanych w tym rejonie oraz odzyskanie odcinka frontu wzdłuż Narwi do Pułtuska, a dalej wzdłuż rzeki Orzyc do granicy niemieckiej". Wydarzenia, jakie miały miejsce na przedmościu warszawskim oraz pomiędzy Pułtuskiem i Ciechanowem, zmusiły gen. Sikorskiego do zmiany decyzji. Mówił on w cytowanym rozkazie o kontrofensywie w kierunku północnym, tj. na XV i IV Armię rosyjską. W dniu 12.VIII.1920 r. odbyła się w Modlinie odprawa wyższej kadry dowódczej Frontu Północnego, w której wziął udział gen. W. Sikorski. Odprawę prowadził gen. T. Rozwadowski. Obecny był także jako obserwator gen. M. Weygand. Generał Sikorski przedstawił wtedy projekt zebrania sił 5 Armii nad Wkrą i uderzenia nimi w kierunku wschodnim, na XV armię. Częścią sił zamierzał osłaniać się od północy przed okrążającą go IV Armią rosyjską. Po rozbiciu XV Armii zamierzał następnie uderzyć na tyły IV Armii. Był to projekt śmiały i niebezpieczny. Główne siły 5 Armii znalazłyby się pomiędzy dwoma armiami rosyjskimi, a trzecią miały na swoim lewym skrzydle. Gen. Rozwadowski pozostawił dowódcy 5 Armii pełną swobodę i upoważnił go do wydania odpowiednich rozkazów bojowych. Zaraz po odprawie gen. W. Sikorski wydał rozkaz operacyjny nr 202/III, zgodnie z którym nakazano koncentrację 5 Armii za rzeką Wkrą i określono zamiar uderzenia na 15 i 3 Armie rosyjskie. Nie podany jednak został termin rozpoczęcia natarcia. Ostatecznie zadanie i rolę, jaką miała odegrać armia gen. W. Sikorskiego, sprecyzowano w rozkazie operacyjnym L. 3811/III dowództwa Frontu Północnego. Gen. J. Haller wydał ten rozkaz o godz. 19.00, a więc w chwili, gdy sztab Naczelnego Wodza znał 24 2001 ZESZYT7
przechwyconą depeszę radiową przesłaną przez M. Tuchaczewskiego do Sołłohuba. Wynikało z niej, że 14.VIII.1920 r. dywizje XVI Armii o świcie uderzą na przedmoście warszawskie i osiągną następnego dnia linię Jabłonna - Mońki - Wołomin - Wawer - Okuniew - Karczew - Kołbiel. Wiadomość ta, jak pisze gen. W. Sikorski, "podziałała w Warszawie piorunująco. Pod jej wpływem upadły wszystkie wątpliwości, utrzymała się natomiast wyłącznie jedna tylko hipoteza, podyktowana troską o stolicę Państwa, a przewidująca jednoczesny koncentryczny atak trzech połączonych armii bolszewickich na Warszawę. Hipoteza ta, sformułowana w Dowództwie Północnego Frontu, tym silniejsze miała podstawy, że przypominała w pewnym stopniu przewidywania Naczelnego Dowództwa sprzed 11 sierpnia, według których trzy armie rosyjskie, a mianowicie 16., 3. i 15., uderzać miały frontalnie na przyczółek warszawski, z tą jednak zmianą, że obecnie 15-ta armia współdziałać miała z dwoma innymi od północy ". Tak sprecyzowane dyrektywy operacyjne dowódcy frontu mają historyczne znaczenie, gdyż zapoczątkowały decydującą bitwę pod Warszawą, walki nad Wkrą oraz bitwę o Nasielsk i Ciechanów. Pozostawienie 5 Armii zgodnie z sugestiami gen. W. Sikorskiego za Wkrą, a nie na lewym brzegu Wisły i wyznaczenie jej ofensywnej roli nie tylko osłaniało w skuteczny sposób Warszawę od północy, ale umożliwiło jej także jedynie w ówczesnych warunkach skuteczną kontrakcję. 5 Armia grupując się 13.VIII.1920 r. za Wkrą, zajęła, w stosunku do zagrażających jej bezpośrenio trzech armii rosyjskich, wyraźnie centralne stanowisko, z którego po liniach wewnętrznych mogła kolejno uderzyć w poszczególne armie rosyjskie. Dowódca 5 Armii, mając trzykrotnie liczniejszego przeciwnika przeciwko sobie, starał się o uzyskanie względnej nad nim przewagi w rozstrzygającym momencie i w decydującym miejscu. Leżało ono początkowo na prawym skrzydle 5 Armii pod Nasielskiem zarówno ze względu na najsilniejsze skupienie wojsk rosyjskich w tym rejonie, jak i ze względu na zagrożenie przez nie podstawy działań 5 Armii - Modlin oraz zagrożenie Warszawy. To główne pole działań 5 Armii przeniosło się następnie na jej lewe skrzydło do rejonu Ciechanowa. Armia gen. W. Sikorskiego była zdecydowanie słabsza w porównaniu z siłami rosyjskimi. Miała bowiem około 22.000 bagnetów i 3.800 szabel, 452 cekaemy, 141 dział, 46 czołgów i 9 samochodów pancernych. Po stronie rosyjskiej występowało 68.000 bagnetów i około 6.500 szabel, 1.400 cekaemów i 327 dział. Armia gen. W. Sikorskiego skoncentrowana była na znacznie mniejszym odcinku frontu. Bitwa Warszawska dzieli się na trzy etapy, w których strona polska realizowała trzy zasadnicze cele: walki obronne na przedpolach Radzymina, uderzenie 5 Armii zza Wkry i decydującą o jej wyniku kontrofensywę zza Wieprza, którą dowodził osobiście Naczelny Wódz marszałek Józef Piłsudski. ZESZYT7 2001 25