Janusz Jankowiak. Od prywaciarza do fabrykanta HO::LO. Wczasy z adrenaliną. Męska wyprawa po azjatycką przygodę. Recykling i moda.



Podobne dokumenty
FILM - W INFORMACJI TURYSTYCZNEJ (A2 / B1)

Dzięki ćwiczeniom z panią Suzuki w szkole Hagukumi oraz z moją mamą nauczyłem się komunikować za pomocą pisma. Teraz umiem nawet pisać na komputerze.

30-dniowe #FajneWyzwanie Naucz się prowadzić Dziennik!

Moja Pasja: Anna Pecka

PODRÓŻE - SŁUCHANIE A2

Polska na urlop oraz Polska Pełna Przygód to nasze wakacyjne propozycje dla Was

ERASMUS COVILHA, PORTUGALIA

BĄDŹ SOBĄ, SZUKAJ WŁASNEJ DROGI - JANUSZ KORCZAK

potrzebuje do szczęścia

Zebrana w ten sposób baza może zapewnić stałe źródło dochodów i uniezależni Cię od płatnych reklam i portali zakupów grupowych.

Hektor i tajemnice zycia

Copyright 2015 Monika Górska

Czy na pewno jesteś szczęśliwy?

W MOJEJ RODZINIE WYWIAD Z OPĄ!!!

Rozmowa z Maciejem Kuleszą, menedżerem w firmie Brento organizującej Men Expert Survival Race 1

Piaski, r. Witajcie!

10 najlepszych zawodów właściciel szkoły tańca

Jesper Juul. Zamiast wychowania O sile relacji z dzieckiem

Twój Salon Kosmetyczny na. Twój doradca w internecie

SP 20 I GIM 14 WSPARŁY AKCJĘ DZIĘKUJEMY ZA WASZE WIELKIE SERCA!!!

Życzliwość na co dzień

FILM - SALON SPRZEDAŻY TELEFONÓW KOMÓRKOWYCH (A2 / B1 )

Nasz klient, nasz Pan?

Priorytety RZECZY WAŻNE

Test mocny stron. 1. Lubię myśleć o tym, jak można coś zmienić, ulepszyć. Ani pasuje, ani nie pasuje

Rowerowa lekcja historii z finałem w Gdyni

Janusz A. Marszalec Jak zostać przedsiębiorcą Zbuduj własną firmę i odnieś sukces!

JAK POMÓC DZIECKU KORZYSTAĆ Z KSIĄŻKI

AUDIO / VIDEO (A 2 / B1 ) (wersja dla studenta) ROZMOWY PANI DOMU ROBERT KUDELSKI ( Pani domu, nr )

Podstawy balonowych kreacji

Sytuacja zawodowa pracujących osób niepełnosprawnych

Nasza edukacja nie skończyła się wraz z otrzymaniem dyplomu ze studiów czy szkoły średniej Uczymy

ROZWIJANIE SWOICH POMYSŁÓW

Spotkanie z Jaśkiem Melą

MAŁGORZATA PAMUŁA-BEHRENS, MARTA SZYMAŃSKA. Kim będę?

EKONOMIA SŁUCHANIE (A2)

Rodzicu! Czy wiesz jak chronić dziecko w Internecie?

Copyright 2015 Monika Górska

ASERTYWNOŚĆ W RODZINIE JAK ODMAWIAĆ RODZICOM?

GRAŻYNA KOWALCZYK. Zadanie finansowane ze środków Narodowego Programu Zdrowia na lata

Liczą się proste rozwiązania wizyta w warsztacie

KATARZYNA POPICIU WYDAWNICTWO WAM

Rozumiem, że prezentem dla pani miał być wspólny wyjazd, tak? Na to wychodzi. A zdarzały się takie wyjazdy?

Otwieramy firmę żeby więcej zarabiać

S U C C E S S P R E S T I G E D Y N A M I C M O N E Y N E W S E X I

Kielce, Drogi Mikołaju!

Poradnik opracowany przez Julitę Dąbrowską.

Produkty FM Group. Perfumy. Chemia gospodarcza. Telefonia komórkowa. Kosmetyka kolorowa

Tomasz Bonek Marta Smaga Spółka z o.o. dla Dolnośląskiej Izby Gospodarczej. Szkolenie. Jak zarabiać w internecie? Przenieś swój biznes do sieci!

Liczą się proste rozwiązania wizyta w warsztacie

Znajdź swoje mocne strony! Organizator: Partner główny: Partnerzy merytoryczni: Partner warsztatów:

SPRAWOZDANIE Z POBYTU W HISZPANII (PROGRAMU ERASMUS+)

Program MDM - co to jest i które banki udzielają takiego kredytu mieszkaniowego

mnw.org.pl/orientujsie

Jak zdobyćpierwszy milion w Internecie i dobrze sięprzy tym bawić? V Pomorskie Forum Przedsiębiorczości Gdynia, 14 maja 2010

w 3 krokach Jak sprzedawać coś, co trudno wytłumaczyć INFORMATOR-EPRZEDSIEBIORCY.PL

Rozmowa ze sklepem przez telefon

Najczęstsze pytanie, jakie słyszę z ust właścicieli firm usługowych brzmi: Gdzie szukać nowych klientów?

Akademia Marketingu Internetowego Embrace Your Life Sp. z o.o.

Au-Pair in China Przegląd programu

SOPOT TOKIO. Nie musisz uzyskać jednomyślnej zgody na proponowane przez Ciebie rozwiązanie. Wystarczy, że uzyskasz konsensus w stosunku 3:2.

O nas Dowiedz się czegoś o nas i sprawdź czym się kierujemy w

Wyznaczenie celów. Rozdział I. - Wyznaczanie celów - Cel SMART - Przykłady dobrze i źle wyznaczonych celów

Dzień 2: Czy można przygotować dziecko do przedszkola?

Kolejny udany, rodzinny przeszczep w Klinice przy ulicy Grunwaldzkiej w Poznaniu. Mama męża oddała nerkę swojej synowej.

JAK WYKORZYSTAĆ STORYTELLING DO SPRZEDAŻY W SOCIAL MEDIACH? STRESZCZENIE VIDEO SZKOLENIA

VIII Międzyświetlicowy Konkurs Literacki Mały Pisarz

to jest właśnie to, co nazywamy procesem życia, doświadczenie, mądrość, wyciąganie konsekwencji, wyciąganie wniosków.

Jak zdobyć atrakcyjną pracę?

Anselm Grün OSB i Piotr Marek Próba. Ćwiczenia do seminariów: Jak być szczęśliwym... Singlem, Świeckim, Zakonnikiem, Księdzem, Siostrą.

Promuj swój biznes... samodzielnie! StartAP Akademia Przedsiębiorczości, 19 marca 2014

20 czerwca 2015 roku. Na czerwca zaplanowaliśmy rajd pieszy do Legionowa szlakiem Armii Krajowej.

Studenci z Antwerpii odkrywali Gdynię

Dziś o zabiegach, które powinieneś wykonać przed rozmową kwalifikacyjną, by była dla Ciebie efektywna.

Chilli Event fakty. Ponad 900 udanych dużych imprez. Marka licząca się na rynku. 8 lat doświadczeń i sukcesów. Ogólnopolski zasięg działania

Chilli Event fakty. Ponad 100 udanych dużych imprez. Marka licząca się na rynku. 8 lat doświadczeń i sukcesów. Ogólnopolski zasięg działania

Opracował: Rafał Górniak Gra symulacyjna Budujemy wiatraki

Full Service dla miłośników marki FORD

Od Wciskania do Sprzedawania. Mistrzem Etycznej Sprzedaży

ASERTYWNOŚĆ W ZWIĄZKU JAK DBAĆ O SIEBIE BĘDĄC RAZEM

Mieszkańcy Chmielenia w proteście zablokowali drogę krajową

W ramach projektu Kulinarna Francja - początkiem drogi zawodowej

"Dwójeczka 14" Numer 15 04/17 PROJEKTU

Trzy kroki do e-biznesu

Joanna Charms. Domek Niespodzianka

Oferta sponsorska piątej edycji obozu charytatywnego dla dzieci

Czytanie z dzieckiem. 3-4 lata. booktrust.org.uk

Indywidualny Zawodowy Plan

Co umieścić na stronie www, by klienci zostawiali nam swoje adresy i numery telefonów

Transkrypcja wideo: Czym są środki trwałe i jak je rozliczać? Q&A

"Przygotowanie PES do skutecznej sprzedaży, barteru lub pozyskiwania partnerów w ramach CSR"

Moje pierwsze wrażenia z Wielkiej Brytanii

Stołeczny klient kocha eko

POLinfo.eu. O co chodzi z tym portalem? czyli dlaczego powinieneś włączyć się w tworzenie POLinfo.eu. Pomagamy rozwijać potencjał Juniorów

INSTRUKCJA JAK ZAROBIĆ W PROSTY SPOSÓB W INTERNECIE 878 PLN BEZ INWESTYCJI I SPRZEDAŻY.

PRZEWODNIK PARADY RÓWNOŚCI Oferta dla reklamodawców

Pomagam mojemu dziecku wybrać szkołę i zawód

Część 11. Rozwiązywanie problemów.

FILM - BANK (A2 / B1)

Transkrypt:

miesięcznik bezpłatny nr 1 (13) styczeń 2010 r. www.magazynprestiz.com.pl Męska wyprawa po azjatycką przygodę HO::LO Recykling i moda Janusz Jankowiak Od prywaciarza do fabrykanta Wczasy z adrenaliną

miesięcznik bezpłatny w w w.magaz ynprestiz.com.pl Czy Wasz czas też tak przyspieszył? Jeszcze chwilę temu Grzegorz Halama z okładki poprzedniego Prestiżu zapraszał do wigilijnego stołu a tu koniec karnawału za pasem! No może niezupełnie za pasem, na pewno zdążycie jeszcze przeczytać pierwszy w tym roku numer naszego magazynu. Mamy wreszcie porządną zimę, choć są malkontenci, którzy cieszą się ze śniegu tylko dlatego, że przykrywa to co szaro-bure. No ale wewnątrz naszego magazynu zbyt wielu zimowych akcentów nie znajdziecie, co nie znaczy, że nie ma ich wcale. Każdy z Was może sobie je dla własnej przyjemności policzyć. Skoro o liczeniu mowa, to kojarzy się ono zdecydowanie z pieniędzmi. Bohaterem naszej okładki jest Janusz Jankowiak, były szef fabryki Jaan, który na pewno umie je mnożyć, czego i państwu w nowym roku serdecznie życzymy. Zupełnie innym, rzec by można niszowym biznesem jest działalność Ho- ::Lo Studia, niedużej firmy, która szyje torby z banerów. Jak zawsze mamy dla Was kolejną podróż. Tym razem po Azji Środkowej śladami Bolka i Lolka. Zupełnie inaczej podróżują biznesmeni, którym specjalne firmy dostarczają mocnych wrażeń, które z tradycyjnym urlopem mają niewiele wspólnego. O tych rozrywkach przeczytacie w artykule Biznesmen z adrenaliną. W numerze także różności z działu moda, zdrowie,uroda i technika. Wierze, że intersujące. Na koniec zwracam także uwagę na początek numeru, gdzie znajdziecie wydarzenia i na koniec, gdzie zawsze ma swoje mijesce kronika towarzyska. Może tym razem znadziesz tam siebie? Pozdrawiam zimowo i zapraszam do lektury. I do pisania do nas. Na każdy temat. redakcja.koszalin@eprestiz.pl Kuba Grabski MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY ul. Szczecińska 25a (2 piętro), 75-122 Koszalin, tel.: 094 343 22 77, e-mail: redakcja.koszalin@eprestiz.pl www.magazynprestiz.com.pl Redaktor naczelna: Daria Prochenka Zastępca: Kuba Grabski Redakcja: Joanna Boruc, Agnieszka Miernicka Szef działu foto: Dariusz Gorajski Dział foto: Jarosław Ryfun, Radosław Brzostek, Wojciech Wójcik, Wojtek Gruszczyński Korekta: Małgorzata Duda / dudowie.pl Skład gazety: Maciej Jurkiewicz Dystrybucja: Paweł Kużel Redakcja internetowa: Michał Wyrębski e-mail: webmaster@eprestiz.pl Wydawca: Fabryka Słowa s.c. Tomasz Chaciński, Michał Stankiewicz Szef działu marketingu i reklamy w Koszalinie: Katarzyna Paprocka: reklama.koszalin@eprestiz.pl, tel. kom.: (+48) 602 216 342 Specjalista ds. marketingu: Łukasz Szewczyk: szewczyk@eprestiz.pl Druk: PPH Zapol s.j. Redakcja nie odpowiada za treść reklam. HO::LO Recykling i moda Janusz Jankowiak Od prywaciarza do fabrykanta Na okładce: Janusz Jankowiak Stylizacja i wizaż: Maja Holcman Zdjęcie: Adam Fedorowicz nr 1 (13) styczeń 2010 r. Męska wyprawa po azjatycką przygodę Wczasy z adrenaliną 5 6 7 7 8 8 8 10 16 20 25 26 28 30 32 36 37 38 39 Spis treści Rozmowy w pociągu. Opowiem wam bajkę o życiu. Joanna Osińska. Nowy Rynek Staromiejski wiemy już jak będzie wyglądał Złoty kosz dla władz miasta nagroda od PZK za wspieranie akademików Środkowopomorskie Większy Koszalin Jamno i Łabusz częścią miasta KIPH animatorem lokalnej regionalnej przedsiębiorczości EkoWodrol nagrodzony za innowacyjność Zakończenie projektu Pro@ctis rozwój informatyczny regionu Nazywaja go dzieckiem szczęścia Janusz Jankowiak przed i po Jaanie Ho::Lowniki, które sprzątają reklamy recykling i moda Ani Kamińskiej i Tomka Kopyłowskiego Azja Srodkowa śladami Bolka i Lolka męska wyprawa do najdzikszych regionów świata Biała dama na koszalińskim szlaku rzecz o dłuuuugim lincolnie Podglądając w sieci o rzeczach przydatnych i niewiarygodnych Biznesmen z adrenaliną imprezy integracyjne dla pracowników Kosmetyczne SOS przed karnawałowe porady Poskromienie zimy ocieplacze z kufrów mam i babć Prestizowe imprezy czyli subiektywny przegląd wydarzeń Biznesowa milonga Bieg sylwestrowy Wielka Orkiestra grała w Koszalinie Nowa stara Zorza Palestyna w Centrali Artystycznej Klip Zosi Karbowiak Wernisaż w CK 105 Mikołajki made in Koszalin Sylwester z Allegro FELIETON WYDARZENIA LUDZIE PODRÓŻE MOTORYZACJA TECHNIKA STYL ŻYCIA ZDROWIE i URODA MODA KULTURA KRONIKA PRESTIŻU STYCZEŃ 2010 / PRESTIŻ / 3

24 stycznia Kabaret Rafała Kmity, spektakl "Dość" 28 stycznia Jazz w Teatrze, Grupa Piotra Lemańczyka, gość specjalny Tyler Hornby tel. 607 900 117 4 / PRESTIŻ / STYCZEŃ 2010

Rozmowy w pociągu Opowiem Wam bajkę o życiu Joanna Osińska Dziennikarka TVP, prezenterka programu informacyjnego TVP Szczecin Kronika. Prowadzi serwis ekonomiczny Biznes w TVP.Info K ażdy dzień to nowa karta, która z każdą upływającą minutą zapisuje się zdarzeniami, myślami, tęsknotami, ciszą lub hałasem Po dniu zabiegania kładziemy się, by po kilku godzinach znów się obudzić i podróżować przez życie. Ta powtarzalność bywa nieznośna, jeśli nie potrafimy patrzeć na każdy dzień jak na dar Jeśli nie umiemy marzyć i budzić się z nadzieją, że może właśnie dziś się one spełnią Jeśli nie znajdujemy miłości Jeśli będąc z kimś, czujemy się martwi. Lecz wszystko co smutne jest potrzebne. Refleksja i rozczarowanie na powrót czynią z nas ludzi. w chwilach rozterki przestajemy być maszynami, automatami Musimy umieć patrzeć na siebie i innych, wtedy świat wygląda zupełnie inaczej. Opowiem ci bajkę o miłości: bez niej nie da się żyć. Miłość jest zawsze piękna czy trwa chwilę, czy całe wieki. Miłość jest warta cierpienia, a nawet upokorzenia, żeby tylko czuć. Miłość platoniczna czy nieodwzajemniona lub zdradzona każda jest piękna, bo sprawiła, że przez jakiś czas byliśmy szczęśliwi Jak wyglądał wtedy dzień, jak patrzyliśmy na ludzi, jakie kolory miał świat. Pamiętasz? Kiedy jedna odchodzi, wypatruj następnej Wtedy każdy nowy dzień będzie jak nieodpakowany prezent. Warto zajrzeć do środka. Zadajesz sobie pytanie dlaczego ci się nie udaje spotkać księcia z bajki, o którym opowiadała ci mama czy babcia? Daj spokój, nie trać życia na głupie pytania! Książę nie istnieje, a ty nie bądź Śpiącą Królewną, bo przepuścisz mnóstwo okazji do zapisania kart twojej książki fantastycznymi przygodami. Na ulicach takie ciacha, a ty smęcisz i zatruwasz się Eksperyment To jest to! Szansa każdego dnia. Idziesz po zakupy. Odklej oczy od chodnika, spójrz przed siebie. Uśmiechnij się do świata, do swoich myśli. Jeśli idzie ktoś, kto może ci się podobać spójrz przyjaźnie, może nawet puść oko. Jeśli to mężczyzna, który spojrzał na ciebie, jak na idiotkę, zapomnij Nie jest ciebie wart i na 100% był gburem i nudziarzem. Ludzie, którzy nie mają poczucia humoru są ciężarem Po co Ci kolejny To moja opowieść utkana ze spotkań z ludźmi. Całe życie to podróż, z której przywozi się wiele opowieści. w tym znaczeniu wszyscy jesteśmy nieustająco w drodze. garb Jeśli mamy w sobie dobry nastrój, przyciągamy innych. Zaczął się nowy rok, nowy wspaniały rok szans na wszystko! Włączmy pozytywne myślenie. Jesteśmy przecież w naszej podróży. Niech ona będzie przygodą, a nie udręką Wszak nie wiemy, jak długo będziemy podróżować. Najwspanialszym aktem miłości, jakiego możesz dokonać, nie jest służba, lecz widzenie pisze mój ulubiony Anthony de Mello w Wezwaniu do miłości. Gdy służysz ludziom, to pomagasz, pocieszasz, przynosisz ulgę w bólu. Ale dopiero gdy widzisz ich w ich wewnętrznym pięknie i dobroci, to przekształcasz i tworzysz. To dlatego tak ważny jest nasz dobry nastój żeby zobaczyć. Ja zaproponowałam eksperyment, De Mello ćwiczenia, a konkretnie poćwiczyć miłość: Pomyśl o ludziach których lubisz jakbyś widział ich pierwszy raz Zobacz ich światło i piękno. Teraz o tych których nie lubisz. Poszukaj dobra, którego nie widziałeś, bo przeszkadzało ci uprzedzenie. Popatrz na każdego z kim żyjesz, pracujesz. Obserwuj, jak jego obraz zmienia się, gdy patrzysz w ten sposób. A teraz popatrz w głąb siebie. Widząc piękno innych, rozpoznajemy własne. Wiem, to może wkurzać. Na każdym kroku wciąż słyszymy o miłości i całe życie jest jej podporządkowane. Nasz bunt jednak tu nic nie pomoże. Tak po prostu jest. To pewnik, jak śmierć i podatki. Cytat jak drogowskaz: Miłość to wszystko co mamy; to jedyny sposób, w jaki możemy sobie nawzajem pomóc. (Eurypides) Przepis na nalewkę z dzikiej róży (jej zalety też dostrzegamy dopiero gdy pozbędziemy się uprzedzeń): 2 kg owoców dzikiej róży, 1,5 szklanki miodu, 2 l spirytusu, kilka listków mięty, woda przegotowana i wystudzona. Owoce (najlepiej przemarznięte) wypłukać, lekko zgnieść. Wrzucić do słoja, dodać miętę. Wlać spirytus i odstawić na półtora miesiąca, co kilka dni potrząsać. Zlać, przecedzić. w ciepłej wodzie rozpuścić miód. Wszystko połączyć i zostawić na pół roku. Do zobaczenia w następnej podróży Joanna Osińska STYCZEŃ 2010 / PRESTIŻ / 5

Wydarzenia Nowy Rynek Staromiejski FOTO: z archiwum urzedu miasta P o wielu miesiącach oczekiwania rozstrzygnięta została kwestia zagospodarowania Rynku Staromiejskiego w Koszalinie. Prezydent Mirosław Mikietyński podjął decyzję, iż rynek powinien zostać zagospodarowany zgodnie z koncepcją autorstwa Jakuba Pszenicznego, studenta z Rzeszowa, która między innymi zakłada budowę podziemnego parkingu, postawienie ażurowego pawilonu przed ratuszem i fontanny, która byłaby podświetlana w kilku miejscach. Zdaniem prezydenta przedstawiony projekt w sposób najpełniejszy i architektonicznie spójny oddaje charakter obecnego zagospodarowania rynku. Koncepcja nie zakłada rewolucji architektonicznej i nie jest kontrowersyjna. Lifting budynku ratusza jest stonowany, konserwatywny, nie zakłada istotnej przebudowy obiektu mówi Mikietyński. Prawdopodobny koszt całej inwestycji zamknie się kwotą 60 milionów. Samorządowcy zamierzają poszukać inwestora, który zabuduje plac i wykona parking, a następnie będzie z tego czerpał zyski. kg Wizualizacja placu FOTO: z archiwum urzedu miasta 6 / PRESTIŻ / STYCZEŃ 2010

M Koszykarskie miasto amy puchar! Nie wywalczyli go jednak koszykarze AZS-u Koszalin a władze miasta, które zostały laureatem pierwszych koszykarskich nagród w Polsce Złotych Koszy. Te prestiżowe nagrody przyznał Polski Związek Koszykówki. Koszalinowi przypadło w udziale wyróżnienie w kategorii Miasto partner koszykówki męskiej w nagrodę za niezmienne wsparcie dla koszalińskich akademików. Podczas gali w warszawskim hotelu Novotel usankcjonowano to, o czym wiadomo już od dawna : Koszalin jest miastem koszykówki i to nie tylko z powodu kosza w nazwie. jb d 1 stycznia Koszalin powiększył się o 15 km 2. W granicach administracyjnych miasta pojawiły się Jamno i Łabusz, dzięki temu miasto zyskało też około tysiąca nowych mieszkańców i dwóch nowych radnych. Od teraz zatem Koszalin zajmuje 98 km 2 i ma 109,5 tys. obywateli i 27 radnych. Oznacza to szereg zmian dla mieszkańców obu dawnych miejscowości. Muszą wymienić Wydarzenia Większy Koszalin O dowody osobiste, prawa jazdy i dowody rejestracyjne pojazdów. Zmieniają się także zasady i kwoty płaconych przez nich podatków. Mieszkańcy Jamna i Łabusza początkowo nie byli przekonani do tych zmian, jednak kampania informacyjna Urzędu Miasta zaczęła dawać efekty. Wśród korzyści dla wszystkich zainteresowanych wymienia się nowe inwestycje i niższe podatki. kg FOTO: udostępniona przez Urząd Miasta Piotr Jedliński, sekretarz miasta i koszykarskie trofeum Koszalin większy o Jamno i Łabusz FOTO: z archiwum urzedu miasta REKLAMA Koszalin, ul. Hołdu Pruskiego 2 tel. 094 342 06 14, 602 446 205, 606 649 816 www.majewska-kowalstwo.pl STYCZEŃ 2010 / PRESTIŻ / 7

Wydarzenia KIPH Animatorem Regionalnej Przedsiębiorczości K oszalińska Izba Przemysłowo-Handlowa otrzymała tę nagrodę w Konkursie Gospodarczym Marszałka Województwa Zachodniopomorskiego. Jest ona przyznawana organizacjom, które swoimi działaniami w sposób szczególny przyczyniły się do rozwoju przedsiębiorczości na terenie Zachodniopomorskiego. KIPH jest jedną z większych organizacji zrzeszających przedsiębiorstwa z regionu Pomorza Środkowego i pełni funkcję samorządu gospodarczego miasta. W tym roku będzie obchodziła 20-lecie działalności. kg EkoWodrol nagrodzony K oszalińska firma otrzymała nagrodę Innowacja Roku w Konkursie Gospodarczym Marszałka Województwa Zachodniopomorskiego 2009. Nagrodę EkoWodrol otrzymał za ubiegłoroczny produkt, już opatentowany. Jest to jedyna w Polsce technologia przepompowywania ścieków za pomocą pneumatyki. Podobnej technologii, ale znacznie droższej, używają firmy niemieckie. Koszaliński produkt jest innowacją na skalę polską. Rok temu do EkoWodrolu trafiły nagrody Pomorski i Koszaliński Produkt Roku za serie innowacyjnych zaworów, jedynych które spełniają zharmonizowaną normę europejską. Firma postawiła na działalność innowacyjną. Trzy lata temu powstał w niej zespół badawczo-rozwojowy, który ma na koncie już parę patentów, a całość nosi nazwę SZUSTER system, od nazwiska współautora patentów, który jest pracownikiem firmy. kg REKLAMA FOTO: Jarosław Ryfun Dyrektor Koszalińskiej Izby Przemysłowo-Handlowej Joanna Pokładowska Lech Wojciechowski, prezes zarządu EkoWodrol Koszalin, z nagrodą FOTO: Jarosław Ryfun I Zakończenie projektu PRO@ctis nternet zmieni region zachodniopomorskie inicjatywy dla rozwoju społeczeństwa informacyjnego w latach 2010-2013 to temat konferencji, która odbyła się w Bibliotece Publicznej. W jej trakcie podsumowano aktualny stan rozwoju społeczeństwa informacyjnego w regionie. W trakcie spotkania został zawiązany także Zachodniopomorski Alians dla Rozwoju Społeczeństwa Informacyjnego, czyli regionalna sieć współpracy na rzecz modernizacji regionu stworzona przez gminy, powiaty, organizacje społeczne, firmy uczelnie. Konferencję zakończyło podpisanie listu intencyjnego między prezydentami Koszalina i Szczecina w sprawie budowy zachodniopomorskiego portalu edukacyjnego. Wstępne założenia projektu powstały w ramach dyskusji projektu PRO@ctis. kg xxxxxxxx FOTO: Jarosław Ryfun 8 / PRESTIŻ / STYCZEŃ 2010

STYCZEŃ 2010 / PRESTIŻ / 9

Temat z okładki Nazywają go dzieckiem szczęścia... KUBA GRABSKI O takich jak on mówi się, że mają smykałkę do interesów. Pierwsze swoje duże pieniądze zarobił w szkole średniej, wożąc ludzi między wielkimi zaspami śniegu w czasie zimy stulecia. Potem były kolejne biznes, aż w końcu od zera zbudował ze wspólnikiem wielką fabrykę szyb samochodowych Jaan. Od dwóch lat nie jest już współwłaścicielem firmy, ale za chwilę ruszy ze swoim nowym pomysłem. Janusz Jankowiak to urodzony, choć zdecydowanie nie stereotypowy biznesmen. 10 / PRESTIŻ / STYCZEŃ 2010

Temat z okładki FOTO: JAdam Fedorowicz STYCZEŃ 2010 / PRESTIŻ / 11

Temat z okładki FOTO: archiwum Janusza Jankowiaka G dyby ktoś spotkał go na ulicy i nie wiedział kim jest, trudno byłoby mu uwierzyć, że to jeden z bogatszych koszalinian. Wygląda i zachowuje się zupełnie inaczej niż typowy biznesmen, chodzący w drogich garniturach i jeżdżący bardzo drogim samochodem. Chociaż akurat wiekowe samochody to jego pasja, choć nie o niej będzie ta opowieść. Od kiedy nie jest już prezesem Jankowiakiem, poświęca się głównie rodzinie i rajdom offroadowym, ale nie byłby sobą, gdyby nie myślał o kolejnym przedsięwzięciu biznesowym. Zanim ruszy ono pełną parą, na razie można go spotkać na tym samym korytarzu, na którym ma swoją siedzibę redakcja Prestiżu. Wynajął obok tymczasowe biuro i zajmuje się kupowaniem mebli. Szkolne biznesy Pierwszą pasją czasów szkolnych pana Janusza było budowanie modeli okrętów w pracowni szkutniczej Młodzieżowego Domu Kultury w Koszalinie (dzisiaj Pałac Młodzieży), ale dość szybko odkrył w sobie umiejętność wymyślania różnych działań, które przynoszą dochód. Nie jestem typem człowieka, który wszystko zawdzięcza tylko sobie. Zawsze były wokół mnie osoby, które bardzo mi pomagały. Pierwszą najważniejszą był mój ojciec, a drugą oczywiście żona. Już wtedy wiedziałem, że chcę być prywaciarzem wspomina Janusz Jankowiak choć lata 70. i 80. to nie był czas sprzyjający prywatnej inicjatywie. Pierwsze duże pieniądze zarobił podczas zimy stulecia. Miasto było wówczas całkowicie sparaliżowane i nieprzejezdne z powodu śniegu. Licealista Janusz, niedługo po zrobieniu prawa jazdy, postanowił ulżyć doli koszalinian i zaoferował im płatne kursy po mieście. Używał do tego celu trabanta ojca, który okazał się świetnym samochodem na zimowe warunki, choć temperatura wewnątrz samochodu była równa tej na zewnątrz. Jeździłem przez trzy dni po kilka godzin dziennie opowiada Jankowiak i zarobiłem kilka pensji swoich rodziców. Dorobiłem się nawet swoich stałych klientów i pewnie jeździłbym dalej, gdyby nie fakt, że chcieli mnie bić taksówkarze. To nie był jeszcze czas rynkowej konkurencji śmieje się pan Janusz. Po tej pierwszej płatnej pracy pojawiły się kolejne. Już wtedy mówiło się o nim, że jest dzieckiem szczęścia, ale od samego początku Jankowiak jest typem inwestora, a nie konsumenta i wszystkie zarobione pieniądze wkłada w kolejne pomysły. Swoją ciekawość świata zaspokajał na Wydziale Mechanicznym Politechniki Koszalińskiej, która wówczas nazywała się Wyższą Szkołą Inżynierską i po obronieniu dyplomu inżynier Jankowiak rozpoczął pracę na państwowej posadzie. Po pięciu latach nie wytrzymał i zaczął myśleć o kolejnych przedsięwzięciach biznesowych. Wtedy to zrobił drugi poważny interes, który również był związany z zimą, ale tym razem dotyczył świąt przyszły fabrykant w czasach końca poprzedniego systemu i poluźnienia gospodarczego sprzedał ponad dwa tysiące choinek. Do tej pracy zatrudnił ludzi i jak dziś wspomina znalazł takich, na których się nie zawiódł i ta reguła będzie mu towarzyszyła przez kolejne biznesowe lata. W międzyczasie zdążył już postawić dom, w dużej mierze własnymi rękoma, ożenić się i stać się ojcem syna Bartka i córki Agaty. Muszę w tym miejscu podkreślić, że nie jestem typem człowieka, który wszystko zawdzięcza tylko sobie mówi Jankowiak. Zawsze były wokół mnie osoby, które bardzo mi pomagały. Pierwszą najważniejszą był mój ojciec, ale pewnie wiele rzeczy by się nie udało, 12 / PRESTIŻ / STYCZEŃ 2010

Temat z okładki FOTO: archiwum Janusza Jankowiaka gdyby nie całodobowe wsparcie mojej żony Joli uśmiecha się pan Janusz. Czasy Balcerowicza Osoby, które tak jak Jankowiak radziły sobie z prowadzeniem działalności gospodarczej przed reformami roku 1990, raczej nie protestowały przeciwko dość radykalnym zmianom Balcerowicza. A na ile one były potrzebne, niech zilustruje opowieść o kredycie na zbudowanie domu. W owych czasach zarabiało się przeciętnie 3-4 tysiące starych złotych. Nasza rodzina wzięła ponad 1,5 mln złotych kredytu wspomina Jankowiak. Kiedy zaczął być realizowany plan Balcerowicza, każdy kredytobiorca dostał czas na spłatę swoich zobowiązań, po którym warunki tej spłaty drastycznie się zmieniały. Jako nie-konsument byłem przygotowany na taką okoliczność i sprzedałem zarobione wcześniej dewizy, żeby pokryć swoje zadłużenie. Wystarczyło 230 dolarów. Dzisiaj ta relacja wydaje się nieprawdopodobna. Ale tak wyglądały te pionierskie czasy polskiego kapitalizmu śmieje się pan Janusz. Jankowiak, jak wielu jemu podobnych w tym czasie, zanim zdecydował się na zainwestowanie w coś trwałego, zajmował się handlem. W tym czasie W pewnym momencie oczywiste stało się, że jako inżynierowie mają ze wspólnikiem za mało wiedzy, żeby skutecznie zarządzać coraz dynamiczniej rozwijającą się spółką. skrzyżowały mu się drogi z jego przyszłym wspólnikiem, kolegą ze szkoły średniej, Andrzejem Woźniakowskim. O ich przyszłej współpracy zdecydował przypadek. Woźniakowski często jeździł do Niemiec i Jankowiak poprosił go, żeby mu przywiózł stamtąd używaną kosiarkę do trawy. Przywiózł mu, ale nową. Cena była na tyle atrakcyjna, że kiedy zapytali znajomego sprzedawcę tego typu asortymentu, czy byłoby zainteresowanie takim produktem, dowiedzieli się, że jak najbardziej. Następnym razem do Koszalina przyjechały trzy takie kosiarki i zostały sprzedane na pniu. Powoli interes się rozkręcał, bo marże wtedy sięgały nawet 100%. Powstały filie firmy najpierw w Kołobrzegu, później w Gdyni. Ale to cały czas była działalność typu kupno sprzedaż. A rok 1991 to był moment, który wspólników skłaniał coraz bardziej do nieco poważniejszego inwestowania. Fabryka z niczego Zaczęło się od kontaktów biznesowych Woźniakowskiego jego znajomy był największym importerem szyb samochodowych, miał swoją firmę i sieć dystrybucji i przyszły Jaan stał się elementem tej sieci. Ale szybko się okazało, że potrzebuje bardziej solidnego i terminowego dostawcy. To były czasy przedinternetowe i takie poszukiwania były rzeczą bardzo żmudną. Pamiętam, że kiedy Andrzej zamawiał towar w biurze pośrednika w Berlinie, ja, tak żeby nikt mnie nie widział, zrywałem z kartonów z szybami kartki z adresami, żeby się dowiedzieć, od kogo oni kupują uśmiecha się Jankowiak. Okazało się, że wspólnicy dobrze się ze sobą rozumieją, bo obaj podporządkowują wszystko biznesowi, a do tego nie mają ciągot do wydawania zarobionych pieniędzy na luksusowe rzeczy, co było dość charakterystyczne dla młodych polskich kapitalistów. A sprzedaż szyb z niemieckich hurtowni szła nadspodziewanie dobrze. Działalność panów Janusza i Andrzeja nabrała dużego przyspieszenia, kiedy okazało się, że pomiędzy Polską a Finlandią cały czas istnieje umowa, zawarta jeszcze w poprzednim systemie, o zniesieniu barier celnych we wzajemnym handlu. Szybko się okazało, że co prawda fińskie szyby samochodowe są droższe od niemieckich ale bez cła są znacznie tańsze. Po wspólnej wyprawie do Finlandii, kiedy STYCZEŃ 2010 / PRESTIŻ / 13

Temat z okładki FOTO: archiwum Janusza Jankowiaka zobaczyli, jak się produkuje szyby, wspólnicy zdecydowali, że przecież sami mogą się tym zająć. Jeździłem przez trzy dni po kilka godzin dziennie i zarobiłem kilka pensji swoich rodziców. Była połowa lat 90. Na kupionej przy ul. Bohaterów Warszawy ziemi zaczęła się rozrastać fabryka szyb samochodowych Jaan. Powstały dwie hale o powierzchni 3000 m2 i biuro. Oczywiście nie za gotówkę. Długo trwały rozmowy z czterema bankami, które jednak nie zdecydowały się wesprzeć inicjatywy Jankowiaka i Woźniakowskiego, aż wreszcie zaufała im obecna dyrektor Banku PKO BP Genowefa Charkiewicz i to dzięki niej i kredytowi w wysokości miliona marek niemieckich budowa ruszyła. Kolejnym kołem zamachowym firmy był świetnie rozwijający się eksport i sieć dystrybucji. W momencie sprzedaży Jaana było to trzydzieści kilka punktów na terenie całego kraju, z czego 85% działających we własnych obiektach firmy. Było to wynikiem konsekwentnego inwestowania wszystkich zysków w fabrykę. Dość szybko w specjalnej strefie ekonomicznej w Słupsku powstał kolejny zakład, w który wspólnicy włożyli wszystkie swoje aktywa i Jankowiak nie ukrywa, że byli pełni niepokoju, czy ten ruch im się opłaci. Szybko się okazało, że tak. Nasze sukcesy brały się nie tylko z umiejętności przewidywania sytuacji na rynku mówi pan Janusz. Także z powodu umiejętności przyciągania fantastycznych ludzi. Właściwi ludzie Załoga Jaana rosła razem z firmą, a nowi ludzie pojawiali się w niej przez polecenie już zatrudnionych. Przez te kilkanaście lat udało się stworzyć niesamowitą załogę, której zależało nie tylko na pracy, ale także na samej firmie. Jankowiak wyznaje zasadę, że ludziom wystarczy dać ciekawą pracę i postawić przed nimi wyzwania, a wszystko będzie się działo we właściwy sposób. Mam wrażenie, że dzisiaj zbyt często pracownik jest Byliśmy ze wspólnikiem tacy trochę nie na te czasy, osobiście motywując naszych ludzi i poświęcając im i samej firmie bardzo dużo siebie. w firmie numerem a nie człowiekiem, co powoduje demoralizację przekonuje Jankowiak. My byliśmy ze wspólnikiem tacy trochę nie na te czasy, osobiście motywując naszych ludzi i poświęcając im i samej firmie bardzo dużo siebie. Ale też ważne było dla nas, żeby umieć się otoczyć ludźmi mądrzejszymi od siebie. Ktoś jest lepszy w jednej dziedzinie, a ktoś inny w drugiej dodaje pan Janusz. Pracujący w tamtych czasach w Jaanie doceniają umiejętność tworzenia zespołów przez swoich szefów. Rotacja w firmie była minimalna, regułą był powrót pań po urodzeniu dziecka do zakładu. Pracujący w Jaanie lubili swoją firmę także za to, że szefowie po cichu lubili dzielić się swoimi zyskami z potrzebującymi czy były to zdolne ale biedne dzieci, czy akcja Jurka Owsiaka. W siedzibie przy ul. Bohaterów Warszawy wyeksponowanych było sześć złotych serduszek Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, wylicytowanych w drodze aukcji. Ci fajni ludzie robili w swojej fabryce naprawdę podziwu godne rzeczy, ucząc się na własnych błędach, które oczywiście się zdarzały. W Koszalinie powstawały szyby, które wprawiały w zdumienie konkurencję; pancerne, do lokomotyw, a np. żeby stworzyć wielką szybę do autobusu, potrzebny był specjalny piec. I siłami inżynierów z Jaana ten piec powstał. To wszystko miało dobry wpływ na wydajność pracy, ale w konsekwencji doprowadziło do konieczności znalezienia zarządcy lepiej odpowiadającego wymogom współczesności. 14 / PRESTIŻ / STYCZEŃ 2010

Temat z okładki Janusz Jankowiak, ur. 1957 w Koszalinie, od 30 lat mąż tej samej żony Jolanty, ojciec Agaty i Bartka, dziadek trzech wnuczek: Poli, Leny i Anny Marii. Z wykształcenia inżynier mechanik, od szkoły średniej prywaciarz, współzałożyciel i były współwłaściciel fabryki szyb samochodowych Jaan. Po dwóch latach przerwy wkrótce otwiera nową firmę. W tym miejscu powinna pojawić się lista osób, które przyczyniły się do sukcesu firmy. Byłaby bardzo długa. Osoby, które ją tworzą, były pewnie zaskoczone, kiedy pewnego dnia dowiedziały się od swoich szefów, że Jaan będzie miał nowego właściciela. Zaskoczeni zresztą byli wszyscy. Sprzedaż fabryki i cdn. Pracujący w Jaanie lubili swoją firmę także za to, że szefowie po cichu lubili dzielić się swoimi zyskami z potrzebującymi. W koszalińskich mediach rozpoczęły się spekulacje co do prawdziwych powodów sprzedaży Jaana. Jankowiak pytany o nie stanowczo odrzuca sugestię, jakoby chciał zostać rentierem. A o tym, ile nowi właściciele zapłacili za Jaana, krążą w Koszalinie legendy. Dla Janusza Jankowiaka w pewnym momencie oczywiste stało się, że jako inżynierowie mają ze wspólnikiem za mało wiedzy, żeby skutecznie zarządzać coraz dynamiczniej rozwijającą się spółką. Znaleźli profesjonalnego inwestora w postaci warszawskiego funduszu Enterprise Inwestors. Jego przedstawiciele zadeklarowali: Kupiliśmy dobrą firmę i wiemy jak zrobić, aby była jeszcze lepsza. Jankowiakowi podoba się część rzeczy, które obecnie dzieją się z jego byłą firmą, inna część z kolei nie. To znak czasu mówi pan Janusz. To podobnie jak z dzieckiem, któremu się mówi: idź pobawić się na podwórko i nie garb się przed komputerem, a ono odpowiada: a gdzie są te podwórka i dzieci, one też siedzą przed monitorem. Faktem natomiast jest, że na forach internetowych nie brakuje opinii, które gloryfikują czasy pierwszych właścicieli Jaana. Te dwa lata bez fabryki były dla Jankowiaka po pierwsze czasem pełnym wydarzeń rodzinnych, jak ślub córki i narodziny wnuczki. Bardzo sobie chwali możliwość bycia w tym czasie blisko najbliższych, ale oczywiście nie był całkiem bezczynny jeśli chodzi o interesy. Inwestował trochę w nieruchomości i pod kątem przyszłej firmy zakupił działkę w specjalnej strefie ekonomicznej w Koszalinie. Jego nową działalność przystopował nieco kryzys światowy, ale jak mówi pan Janusz, wszystko już jest dopięte na ostatni guzik. Wkrótce rozpocznie się budowanie zespołu i w Koszalinie powstanie nowa firma produkcyjna. O szczegółach z powodów biznesowych na razie jeszcze nie chce mówić, ale jest pewny, że region na pewno na tym skorzysta. Na razie kiedy rozmowa dotyczy Jaana, Jankowiak cały czas mówi nasza firma, nasi ludzie. Cóż, trudno wymazać kilkanaście lat życia. Nawet ze słownika. PS Jak każdy człowiek ciekawy życia Janusz Jankowiak ma też swoje pozabiznesowe pasje. Konkretnie narciarstwo, stare samochody i samochodowe rajdy offroadowe. O tych ostatnich niebawem przeczytacie w Prestiżu. Podziękowania dla Urszuli Kurtiak i Edwarda Leya za miłą gościnę i dla sklepu J.T. Rzewuscy.Salon Męski za udostępnienie ubrań. dla sklepu Brice z Centrum Handlowego Ster FOTO: Adam Fedorowicz STYCZEŃ 2010 / PRESTIŻ / 15

Ludzie Ho::lowniki, które sprzątają reklamy FOTO: z archwium firmy KUBA GRABSKI Czy można połączyć zbieranie śmieci z modą, sztuką i biznesem? Od sześciu lat dowodzą tego koszalinianie z firmy HO::LO Studio. Ich designerskie torby, nazwane przez użytkowników ho::lownikami, szyte ze zużytych banerów i odpadów z drukarni, zawojowały zwolenników ekologii w całej Polsce. Klientów firmy można znaleźć praktycznie we wszystkich większych miastach. Kupują je ludzie mediów, graficy,komputerowcy i po prostu młodzi otwarci na nowe pomysły. omek Kopyłowski, który prowadzi firmę razem ze swoją partnerką Ania Kamińską, (wcześniej dał się poznać jako muzyk, właściciel kultowego pubu 36,6 w Koszalinie, a także jako DJ), z pomysłem na robienie toreb z przetworzonych materiałów zetknał się wiele lat temu w Szwajcarii, gdzie wszystko się zaczęło. Potem podobne działania podjęli Hiszpanie i Niemcy. Ale tam materiałami były plandeki pochdzące z TIR-ów. w Polsce dość szybko oczywiste stało się, że naszą specjalnością powinny być banery, których w Europie Zachodniej właściwie się nie używa, a nad Wisłą rocznie wytrwarza się ich setki kilometrów czy raczej setki ton. Zacząłem eksperymentowanie z materiałami i poszukiwanie własnego stylu wspomina Tomek co polegało na umiejętnym wykorzystaniu zadrukowanych wcześniej banerów do uszycia toreb. Przypadkowo fajna firma Życie samo podsuwa możliwości związania pozornie niepasujących do siebie elementów w jedną całość. I tak firma rodziców Ani została wykorzystana do uszycia pierwszych egzemplarzy przyszłych ho- ::lowników. Zostały one podarowane znajomym, bardzo się spodobały i naturalnym kolejnym krokiem stało się myślenie o dystrybucji, czyli rozpoczęciu poważnej działaności gospodarczej, z księgowością i pracownikami. Choć i dla Ani, i dla Tomka zdecydowanie bardziej interesujące było samo wymyślanie toreb, selekcjonowanie materiału i cała ta otoczka związana ze stylem życia. Początkowo sądziłem, że nasz produkt spodoba się środowiskom hiphopowym i DJskim mówi Tomek Kopyłowski ale życie zweryfikowało moje myślenie. Nasze wyroby nie mają określonego targetu ani z uwagi na płeć, ani wiek, ani subkulturę czy wykonywany zawód. Cieszy, że kupili nas ludzie otwarci na nowości, dla których ma znaczenie fakt, że w jakiś sposób przeciwdziałają degradacji środowiska naturalnego poprzez posiadanie torby z naszym logo dodaje Tomek. Produkowane przy ul. Franciszkańskiej torby nazywane są miejskimi, ponieważ produkowane są w całości z materiałów, które pochodzą ze środowiska miejskiego, głównie z agencji reklamowych czy drukarni. Stąd niedawno wymyślone przez właścicieli słowo, które definiuje ich aktywność: advercykling (polączenie advertisingu reklamy z recyklingiem). Recykling użytkowy Te kilka lat istnienia na rynku spowodowało nie tylko rozpoznawalność marki i swoistą modę na recyklingowe torby, ale też specjalne myślenie producentów materiału. Wśród klientów koszalińskiej firmy są tacy, którzy cyklicznie zamawiają duże ilości ho::lowników 16 / PRESTIŻ / STYCZEŃ 2010

Ludzie dla swoich klientów i pracowników i od pewnego czasu uczulają plastyków, którzy projektują dla nich banery reklamowe, żeby zawczasu pomyśleli, że powstaną z nich torby. To pokazuje, w jak nieoczekiwany czasem sposób może rozwijać się prosty w sumie proces tworzenia rzeczy użytkowych z, co tu dużo mówić, śmieci. Pierwsze poważne zamówienie na 2 tysiące sztuk przyszło od jednego z operatorów telefonii komórkowej, której przedstawiciel zobaczył torbę u znajomego Tomka. HO::LO w Polsce i na świecie Na stronie internetowej firmy widać, jak rozmieszczona jest sieć dystrybucji w Polsce, ale także w Europie i nawet w Japonii. I choć trudno mówić o klasycznym targecie HO::LO, to jednak po adresach mailowych zamawiających widać, że torby kupują w dużej mierze ludzie z mediów (Polsat, TVN, Wirtualna Polska), agencji reklamowych, ale także galerii artystycznych (m.in. warszawska Zachęta). Skoro mowa o sztuce, to warto wspomnieć o obecności HO- ::LO Studia na różnych imprezach organizowanych właśnie przez designerów, artystów czy galerie sztuki. Równolatkiem koszalińskiej firmy są warszawskie Przetwory, czyli konkurs na projekty przedmiotu użytkowego wykonanego z materii odzyskanej. Ania z Tomkiem zostali tam zaproszeni przez organizatorki razem z kilkunastoma innym rękodzielnikami. w grudniu 2009 roku odbyła się czwarta już edycja imprezy, na której pojawiło się już 150 wystawców, także z zagranicy. Dzięki zakupom robionym u nich przez pracownice Galerii Zachęta dostali zamówienie na przetworzenie banerów, które pozostały po jednej z wystaw. I tak torby z logo HO::LO trafiły do sklepu, który funkcjonuje przy galerii. Kolejne ciekawe spotkanie mieli z Muzeum Narodowym w Krakowie, w którym latem ubiegłego roku można było obejrzeć wystawę Historia torebki. Zamówienie na kilkaset torebek trafiło do Koszalina, a potem można je było kupować przy okazji wystawy jako gadżet, będący najnowocześniejszą wersją obiektu wystawy. Najbardziej prestiżową pracą dla całej załogi HO::LO Studio było uszycie 500 toreb dla Muzeum Powstania Warszawskiego z grafiką autorstwa Wilhelma Sasnala, którą można zobaczyć także przy wejściu do muzeum. Ile da się przetworzyć? Przy okazji różnych działań publicznych i kontaktów z producentami materiału do toreb, Ania z Tomkiem uzmysłowili sobie, że żeby skutecznie uprawiać advercykling, nieomal każda drukarnia w Polsce powinna mieć swoje HO::LO Studio. Oni sami pracują tylko z dwiema, a i tak nie są w stanie przetworzyć wszystkiego, co do nich trafia. Jedną z nich jest szczecińska drukarnia Totem, która przekazuje im prawie trzy tony materiału do przetworzenia. Produkują ok. 8-10 tysięcy toreb rocznie. Na pytanie, czy byłby popyt na tyle recyklingowanych produktów, Tomek odpowiada, że przecież oprócz toreb i portfeli (niezwykle trwałych), materiału z banerów można używać np. do worków na gruz przy remontach mieszkań czy zamiast folii przy malowaniu mieszkania. Można też czasowo zatkać nim dziurę w dachu w garażu czy przykryć kompost na działce. Banery żyją średnio kilka tygodni, a materiał z których są zrobione kilkaset lat. Warto więc pomyśleć o ich ponownym wykorzystaniu. Właściciele Studia sami już mocno nasiąknęli ideą recyklingu użytkowego i właśnie wzbudzają zainteresowanie kolejnym pomysłem, jakim jest puf, który powstał na bazie bębna pralki automatycznej z przymocowanymi kółkami z gąbką do siedzenia i kolorowym obiciem. Na razie trwa przygotowanie pierwszych kilkunastu sztuk, ale już wiedzą, że chętnych będzie dużo więcej. Więcej też na pewno będzie kolejnych pomysłów, oczywiście związanych z przetwarzaniem, bo dało się zauważyć, że ta idea jednoczy fajnych ludzi i powoli zaczyna zmieniać myślenie dotyczące bycia przyjaznym dla środowiska. Kto i po co używa ho::lowników? Tomek z Anią nie zwracają szczególnej uwagi na nazwiska ich klientów, ale są wśród nich np. Maciej Nowak, dyrektor Teatru Narodowego w Warszawie, piosenkarka Kasia Klich i panowie z Kabaretu Chatelet. Próżno jednak szukać zdjęć, na których można ich zobaczyć z torbami HO::LO. Bo dla Tomka i Ani ważny jest produkt, a nie podpieranie się celebrytą. Podobna zasada dotyczy wycinania banerów klient nie powienien się zorientować z jakiej reklamy pochodzi wzór. A do czego mogą służyć ho- ::lowniki? Oczywiście jak to torby do wszystkiego. Można w nich nosić płyty, laptopy, książki. Jeden z klientów, poważny człowiek, właściciel kilku aptek w dużym mieście, stwierdził, że torba z Koszalina doskonale nadaje się do noszenia węża. Stare porzekadło głosi, że wąż lokuje się najchętniej w kieszeni, ale jak widać, jeśli działa się w sposób przyjazny naturze, ten stereotyp może się odmienić. Ania i Tomek holo Puf, który powstał na bazie bębna pralki automatycznej STYCZEŃ 2010 / PRESTIŻ / 17

Ludzie Kumple diamentowego Jacka Joanna Boruc FOTO: udostępnione przez GRH Jack of Diamonds Według naukowców podróże w czasie są niemożliwe. To jednak tylko teoria, bo w praktyce nic nie stoi na przeszkodzie, by choć na chwilę stać się postacią z przeszłości np. żołnierzem z okresu II wojny światowej. Kilkunastu członkom koszalińskiej Grupy Rekonstrukcji Historycznej Jack of Diamonds to się udało: raz na jakiś czas, hobbystycznie, z sumiennych i poważnych pracowników przeistaczają się w amerykańskich spadochroniarzy. K oszaliński oddział spadochroniarzy z 82. Dywizji Powietrzno- Desantowej tworzy jak dotąd 13 stałych członków w pełni umundurowanych i kilka osób, które przechodzą okres kandydacki. Wbrew porządkom panującym w armii GRH Jack of Diamonds nie ma dowódcy, który autorytarnie podejmuje decyzje np. o przyjęciu nowych członków. Wszystko odbywa się demokratycznie. Aby stać się jednym z nich nie trzeba zdawać testów sprawnościowych, powinno się jednak wykazać inicjatywą podczas przygotowywanych przez grupę pokazów i zlotów miłośników historii. Najmłodszy rekonstruktor Koszalińska Grupa Rekonstrukcji Historycznych Jack of Diamonds angażuje się w różne pokazy i przedsięwzięcia związane z historią. 10 stycznia w ramach Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w galerii handlowej Emka zorganizowali obóz amerykańskich spadochroniarzy, gdzie za drobne datki na rzecz WOŚP pozowali do zdjęć. W całej okazałości zaprezentują się też w Darłowie na zimowym Zlocie Historycznych Pojazdów Militarnych, który odbędzie się w dniach 29-31 stycznia. amerykańskiego oddziału spadochroniarzy ma 17 lat, najstarszy 45. Do tego elitarnego grona aspirują też dwie kobiety. Jedna z nich odgrywa rolę sanitariuszki, druga reprezentuje Ochotniczy Korpus Kobiet. Na potrzeby inscenizacji panie potrafią też zmienić się we Francuzki witające z radością wyzwolicieli, jak to miało miejsce podczas ostatniego Międzynarodowego Zlotu Historycznych Pojazdów Wojskowych w Bornem-Sulinowie. Impreza ta była pierwszą, na 18 / PRESTIŻ / STYCZEŃ 2010

Ludzie której oficjalnie zaprezentowała się GRH Jack of Diamonds. Przydział do jednostki Pomysł utworzenia grupy zrodził się w gronie modelarzy, miłośników techniki militarnej i historii. O tym, że koszalinianie staną się amerykańskimi spadochroniarzami, zadecydowała ekonomia i trochę ideologia. Grupy Rekonstrukcji Historycznych charakteryzują się wielką dbałością o detale umundurowania i wyposażenia. W miarę możliwości sprzęt i mundur powinny być oryginalne lub stanowić wierne repliki. Koszalinianie założyli, że do niezbędnego minimum ograniczą używanie oryginalnego wyposażenia, gdyż jego miejsce jest w muzeach, stawiając na dobrej jakości kopie i własną produkcję. Poza tym oryginalne akcesoria są bardzo drogie a wśród replik mundurów z okresu II wojny światowej najbardziej dostępne jest uposażenie armii amerykańskiej i niemieckiej. Zgodnie doszli do wniosku, że nie chcą być Niemcami, dlatego ostatecznie stanęło na tym, że będą odtwarzać oddział naprowadzających (tzw. Pathfindersów) z 505. Pułku Piechoty Spadochronowej z 82. Dywizji Powietrzno-Desantowej, konkretnie 1. Batalion potocznie zwany Jack of Diamonds. Nazwa pochodzi od przydomku dowódcy batalionu majora Kellama, zwanego właśnie Jack of Diamonds. O wyborze tej właśnie jednostki zadecydowały dwie rzeczy. Po pierwsze pułk ten wsławił się wylądowaniem niemal w swojej strefie zrzutu i zdobyciem miasteczka Sainte-Mere-Eglise w nocy z 5 na 6 czerwca 1944 r. Była to pierwsza miejscowość wyzwolona spod hitlerowskiej okupacji podczas lądowania w Normandii. Bardzo spodobały im się też oznaczenia noszone na hełmach pomarańczowy diament z czarną otoczką i literą J w środku tego samego koloru. Nie bez znaczenia jest też fakt, że wielu służących w tym oddziale żołnierzy miało polskie pochodzenie. Idziemy na wojnę Koszalińscy spadochroniarze-rekonstruktorzy większość swojego umundurowania i sprzętu zdobywają przez internet. W produkcji replik akcesoriów wojskowych specjalizują się m.in. Chińczycy. To co można koszalinianie starają się jednak robić sami. Oznakowaniem hełmów zajmuje się z powodzeniem Artur Szu Szuszkiewicz, który w grupie uchodzi za skarbnicę wiedzy o oddziale. Choć żadna z osób działających w Grupie Rekonstrukcji Historycznych nie przeżyła II wojny światowej osobiście, to wiedza o tym czasie jest dla nich bardzo ważna. Wojciech Sokol Sokołowski jest pracowni- kiem Politechniki Koszalińskiej, a udział w rekonstruowaniu kawałka historii traktuje jako hobby. Trzeba przyznać, że jest to hobby bardzo pożyteczne, bo tam, gdzie pojawia się GRH, zawsze jest duże zainteresowanie ludzi. Szczególnie dla młodego pokolenia II wojna światowa jest poniekąd abstrakcją. Dzięki nam mogą lepiej przyswoić historię, bo pokazujemy ją w atrakcyjnej formie mówi Sokol. Dla nich samych liczy się nie tylko przebieranie za amerykańskich żołnierzy, ale także znajdowanie nowych faktów, które pozwalają poszerzyć znajomość historii oddziału. Usystematyzowanie tej wiedzy sprawia frajdę, tym bardziej że wciąż dowiadujemy się czegoś nowego, np. okoliczności śmierci dowódcy oddziału zostały ustalone dopiero niedawno tłumaczy Wojciech Sokołowski. Bycie członkiem GRH Jack of Diamonds ma też inny, bardzo cenny walor: pozwala oderwać się od rzeczywistości. W ten sposób kilkoro koszalinian, wśród których jest m.in. przedsiębiorca, przedstawiciel medyczny, strażak, a nawet sędzia, staje się na chwilę wojennymi bohaterami. Z reguły traktowani są życzliwie, a czasem z przymrużeniem oka, bo kto to widział, żeby dorośli faceci bawili się w wojnę...? 82. Dywizja Powietrzno-Desantowa ALL AMERICANS 82. Dywizja Piechoty została sformowana 25 sierpnia 1917 w Camp Gordon w stanie Georgia Była ona pierwszą jednostką sformowaną z rekrutów pochodzących ze wszystkich stanów. Dotychczas stosowano zasadę naboru z jednego stanu. Z tego właśnie względu uzyskała przydomek All Americans. Od tego pochodzi godło Dywizji dwie białe litery AA. 82. DP brała udział w kilku kampaniach I wojny światowej, po wojnie została zdemobilizowana.dywizję reaktywowano 25 marca 1942 roku, pod dowództwem generała Omara Badleya, a 15 sierpnia tego samego roku na jej podstawie stworzono dwie dywizje powietrzno-desantowe, czyli 82. DPD i 101. DPD, pierwsze tego typu jednostki w Armii USA. Zgodnie z obowiązującymi wówczas koncepcjami użycia wojsk powietrzno-desantowych oddziały spadochronowe miały zajmować oraz izolować tereny dogodne do lądowania szybowców. Spadochroniarze byli w praktyce czołówką poprzedzającą i przygotowującą lądowanie i późniejsze działania oddziałów szybowcowych. STYCZEŃ 2010 / PRESTIŻ / 19

Podróże FOTO: Krzysztof Zacharzewski Azja Środkowa śladami Bolka i Lolka JOANNA BORUC Wtłaczanie na siłę języka rosyjskiego do głów mieszkańców tzw. Bloku Wschodniego przyniosło w końcu skutek. Po latach wiedza ta pozwoliła pięciu dorosłym mężczyznom odwiedzić jeden z najbardziej dzikich rejonów świata i swobodnie się po nim poruszać. To, co ich połączyło z mieszkańcami centralnej Azji, to między innymi te same bajki, na których swego czasu wyrastały całe pokolenia, stąd pomysł, by swoją wyprawę nazwać Śladami Bolka i Lolka. o miała być męska podróż z przygodami, z dala od cywilizacji, czego głównym dowodem miał być brak zasięgu telefonii komórkowej. Padło na środkową Azję, do której postanowili wybrać się Andrzej Kirko pułkownik, Johnny Tomek Łajczak zwany później BABA CHAN, Włodek Klimowicz, Mirek Piwowarczyk Browar i Krzysztof Zachar Zacharzewski. Do ekipy na dwa tygodnie z Londynu dołączył Chała Rafał Rabiec. Po podróży trwającej pięć tygodni, przejechaniu ponad 15 200 km, 11 granic i odwiedzeniu ośmiu państw okazało się jednak, że komórki działały wszędzie, zarówno na bezkresnych stepach, jak i wysoko w górach. Dosyć boleśnie odczuli ten cywilizacyjny postęp po powrocie, kiedy zobaczyli swoje rachunki telefoniczne. Stopień zużycia autostrad Zaplanowana przez męski kwintet trasa zakładała podróż przez Ukrainę, Rosję, Kazachstan, Uzbekistan, Tadżykistan do Kirgizji aż na kraniec państwa i powrót przez Kazachstan, Rosję, Łotwę i Litwę do domu. Za środek lokomocji służyły im dwa samochody terenowe, które pozwalały na swobodę poruszania się. Pierwsza komunikacyjna przygoda przydarzyła się już na Ukrainie podczas policyjnej kontroli drogowej. Funkcjonariusze bardzo przyjaźnie oznajmili podróżnikom, że nie mogą jechać dalej tą drogą, ponieważ ona się zaraz kończy. Kiedy zdumieni Polacy powiedzieli, że przecież droga jest, usłyszeli, że owszem jest, ale na Euro 2012 i może się do tego czasu zepsuć, więc kierowcy mają do tego czasu korzystać z objazdów. w gruncie rzeczy chodziło o pobranie jednej z wielu nietypowych opłat. Po jej uiszczeniu mogli jechać dalej, a w razie kolejnej kontroli mówić, że już zapłacili. Na trasie w głębi kontynentu często okazywało się, że do celu najlepiej dojechać, wybierając drogi w najgorszym stanie, bo 20 / PRESTIŻ / STYCZEŃ 2010

oznakowań często w ogóle nie ma. Wiele radości sprawiło im też samo tankowanie. Daremnie szukali pistoletu do tankowania, bo w Tadżykistanie np. paliwo kupuje się na wiadra. O płaceniu kartą też mogli zapomnieć. Za to na obsługę nie da się powiedzieć złego słowa, bo w naturze mieszkańców Azji jest uprzejmość i życzliwość, której polscy podróżnicy doświadczali na każdym kroku. Miły człowiek mile widziany Podróż do Azji z założenia miała służyć odpoczynkowi od cywilizacji i od... ludzi. Dlatego zachodniopomorska ekipa omijała trasy i miejsca rekomendowane przez przewodniki turystyczne. Wzmianka o tym, że gdzieś nie ma np. prysznica ani innych wygód, była dla nas wystarczającym powodem, żeby właśnie tam pojechać opowiada Krzysztof Zacharzewski. Na miejscu z reguły okazywało się, że jest tam pięknie i, co ważne, nie ma turystów. Któregoś razu niedaleko Kijowa zdążyli rozbić swoje namioty, kiedy odwiedzili ich miejscowi studenci. Zależało im na tym, żeby Polacy ich zapamiętali, więc przynieśli ze sobą alkohol, chałwę i papierosy, po czym nastąpiło radosne bratanie się. Nie byłoby w tej sytuacji może nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że z etykietki wódki spoglądał na nich uśmiechnięty rektor uczelni, na której studiowali ukraińscy goście. Uśmiech charakteryzował zresztą niemal wszystkich napotkanych podczas wyprawy mieszkańców Azji. Jeśli chodzi o mentalność, to granice państw nie zmieniają ciepła, otwartości i życzliwości mieszkańców mówi Zachar. Jeśli zaś chodzi o wygląd, to widać różnice. Kazachowie, Uzbecy i Kirgizi mają rysy azjatyckie. Natomiast Tadżycy są mocno zróżnicowani i bardziej przypominają wyglądem Europejczyków. Piękni ludzie, piękne kraje Trasa podróży nie pozwalała na dłuższe postoje po drodze, choć czasem kusiło, by w niektórych miejscach zostać dłużej. w Uzbekistanie np. niesamowite wrażenie zrobiło Jezioro Aralskie, niemal całkiem pozbawione wody, na którego suchym dnie polska ekipa spotkała miejscowych pracowników gazownictwa. Ci ludzie bardzo ciężko pracowali z dala od swoich rodzin i normalnego życia, więc z ciekawością pytali nas o Polskę, która uchodzi za kraj dobrobytu relacjonuje Krzysztof Zacharzewski. Trafiliśmy tam do miasta Muniak, które kiedyś liczyło 400 tys. mieszkańców, a dziś żyje tam niecałe 20 tysięcy. Smutny widok pogłębiają opuszczone stare łodzie, Podróże Jedwabny Szlak powstały w II w. p.n.e. szlak handlowy z północnych Chin (prowincja Kansu) w kierunku zachodnim, przebiegający północnym obrzeżem Wyżyny Tybetańskiej i Pustyni Takla-Makan do Pamiru, a następnie w kierunku Indii i Syrii. W kierunku Morza Śródziemnego przewożono głównie jedwab, papier i żelazo, a do Chin złoto, rośliny uprawne i olejki aromatyczne. Utracił znaczenie w VIII w. n.e. w związku z ekspansją ludów tureckich w Azji Środkowej. Większość mieszkańców Azji już od dzieciństwa ciężko pracuje głównie w rolnictwie Na obszarze wyschniętego Jeziora Aralskiego taki widok to nie rzadkość STYCZEŃ 2010 / PRESTIŻ / 21

Podróże Strzyżenie owiec to także okazja do spotkań towarzyskich mieszkańców wioski które dziś, kiedy w jeziorze nie ma wody, stały się nikomu niepotrzebne. Życie natomiast toczy się tam na targowiskach, gdzie jest bogactwo owoców, warzyw, przeróżnych przypraw i wesołych, choć biednych ludzi. Te tętniące życiem targi to niejako jedyna pozostałość po przebiegającym tędy Jedwabnym Szlaku. Czasy dawnej świetności najlepiej widać w Chiwie, ale jest to miasto nastawione na wizyty turystów, co z oczywistych względów z założenia nie wzbudzało w polskich podróżnikach entuzjazmu. Z tych wszystkich krajów najbardziej chyba podobał mi się Tadżykistan wyznaje Zachar. Większość kraju położona jest w wysokich górach, a mieszkańcy muszą walczyć o każdy kawałek ziemi pod uprawę. I pracowicie to robią. z kolei dzicz kirgiska to idealne miejsce, gdzie odpocząć można od turystów i delektować się kontaktami z sympatycznymi miejscowymi. Wsjo normalno Przy przekraczaniu granic kolejnych państw powtarzał się jeden rytuał. I tak np. na granicy między Uzbekistanem a Tadżykistanem celnicy pytali polskich podróżników: No, a jak wam się podobało w tym Uzbekistanie?. Należało odpowiedzieć, że było beznadziejnie, co powodowało automatycznie zadowolenie Tadżyków. Zresztą na każdej mijanej granicy w dobrym tonie było okazywanie niezadowolenia z opuszczanego kraju. W Kirgizji natomiast głębsze rozmowy z miejscową ludnością nie miały większego sensu. Najśmieszniejszy był dialog, kiedy na każde nasze pytanie słyszeliśmy odpowiedź: wsjo normalno wspomina Krzysztof. A jaka u was pogoda? Normalno. A drogi jakie macie? Normalno. A jak się żyje? Normalno, wsjo normalno. W ten sposób można godzinami gadać i niczego się nie dowiedzieć. Na szczęście za którymś razem udało się nawiązać nić porozumienia i dowiedzieć m.in., że w Kirgizji wędkarze łapią ryby na polskie blachy. Jako że polska ekipa to zapaleni wędkarze, nie omieszkali i tam spróbować szczęścia z wędką. W efekcie najwięcej złowił Johnny, bo aż jedną rybę, z którą następnie wszyscy dumnie się sfotografowali. Wieczny prezydent Męską wyprawę do Azji Środkowej, mimo jej intensywności spowodowanej naglącym czasem, należy zaliczyć do udanych pod względem zabawnych i dziwnych sytuacji, jakie stały się udziałem zachodniopomorskich obieżyświatów. w Zagłębiu Donieckim byli np. świadkami malowania węgla na czarno. Ozdoba z węgla przed jedną z kopalń z czasem się utleniła i straciła kolor, co dało się naprawić przy pomocy puszki z czarną farbą. W Tadżykistanie z kolei usły- Azjatyckie cmentarze wyglądają zupełnie inaczej od europejskich 22 / PRESTIŻ / STYCZEŃ 2010