Kraków przesypia szansę na pełnienie roli dynamicznego ośrodka handlu ze Słowacją oraz centrum biznesowego Grupy Wyszehradzkiej. Rolę najważniejszej metropolii w Południowej Polsce przejmują Katowice, które stają się ważnym pośrednikiem we współpracy gospodarczej między Północą a Południem Europy, a w szczególności między Polską a Słowacją. // Nie doceniamy Słowacji Trudno byłoby znaleźć w Krakowie osobę, która nigdy nie była na Słowacji, ani nie uważała, że zna ten kraj niemal jak swój własny. Bliskość językowa i kulturowa, znakomite warunki dla uprawiania różnych form turystyki, zaledwie sto kilometrów do słowackiej granicy: wszystko to sprawia, że po drugiej stronie Tatr zawsze spotkać można wielu mieszkańców grodu Kraka. Do Słowacji odnosimy się z sympatią, ale równocześnie z pewnym lekceważeniem jeśli już się nią interesujemy, to niemal wyłącznie jako cel wyjazdów turystycznych, natomiast w szerszym kontekście uznajemy ten kraj za prawie nic nie znaczący. Tymczasem wiele wskazuje na to, że Słowacja staje się czymś w rodzaju środkowoeuropejskiej Szwajcarii : niewielkiego państwa, które nikomu nie przeszkadza, nie angażuje się w konflikty, ale za to koncentruje się na rozwoju swojej gospodarki. Spośród wszystkich krajów środkowoeuropejskich, to właśnie Słowacja zrobiła największy, 1 / 5
niewyobrażalny wręcz skok cywilizacyjny. Mało kto pamięta, że po rozdzieleniu Czechosłowacji i objęciu władzy w Bratysławie przez autorytarnego Vladimira Mečiara, zacofanej wówczas Słowacji wróżono los drugiej Białorusi i porównywano ją z rządzoną w podobnym stylu Serbią Slobodana Miloševiča. Jednak dzięki ośmiu latom reformatorskich rządów Mikulaša Dzurindy w latach 1998 2006, Słowacja szybko nadrobiła stracony czas, przyciągnęła szereg zagranicznych inwestycji, a pod względem PKB na mieszkańca wyprzedziła sąsiednie Węgry i zaczęła doganiać Czechy. Wreszcie, to właśnie Słowacja jako pierwszy kraj Grupy Wyszehradzkiej przyjęła euro, na trwałe kotwicząc w ten sposób w gronie państw Europy Zachodniej. Wynik ostatnich wyborów parlamentarnych (12 czerwca 2010), w których Słowacy opowiedzieli się przeciwko rządzącym od 2006 roku socjalistom i nacjonalistom, daje podstawę przypuszczać, iż wkrótce znów usłyszymy o Słowacji jako o gospodarczym tygrysie. Nowa ekipa już rozpoczęła przygotowania do rozpoczęcia drugiej serii reform, obniżenia deficytu i długu publicznego i tym samym stworzenia podstaw do długofalowego wzrostu. Zmiany te najlepiej widać w Bratysławie (notabene, mieście partnerskim Krakowa), która w ciągu kilkunastu lat przemieniła się z zapyziałej prowincji w dynamiczną europejską metropolię. Pomaga jej w tym zniesienie kontroli granicznych z sąsiednią Austrią i Węgrami aglomeracja bratysławska dosłownie wchłania sąsiednie wioski, leżące już po drugiej stronie granicy, tworząc jedyną w swoim rodzaju transgraniczną, słowacko-austriacko-węgierską metropolię. Realnych kształtów nabiera również duopolis Bratysławy i oddalonego zaledwie o godzinę jazdy Wiednia. Pracować w Wiedniu, mieszkać i wydawać pieniądze w Bratysławie po zniesieniu okresu przejściowego na zatrudnianie Słowaków w Austrii (maj 2011) taki model życia będzie z pewnością u naszych sąsiadów niezwykle popularny, co przełoży się na dalszy rozwój słowackiej stolicy. Współpraca kwitnie, choć mogłaby bardziej Te wszystkie zmiany, w powiązaniu z procesem integracji europejskiej, przekładają się również na intensyfikację polsko-słowackiej współpracy gospodarczej. Dla Słowaków Polska jest atrakcyjnym partnerem już choćby ze względu na wielkość rynku. Jesteśmy największym po Ukrainie sąsiadem Słowacji, atrakcyjnym również ze względu na dostęp do morza (perspektywy eksportu słowackich towarów na rynki Skandynawii czy nadbałtyckich regionów Rosji). O tym, że na współpracy ze Słowacją można zarobić konkretne pieniądze, można się przekonać już choćby podczas pobieżnej wizyty w słowackim hipermarkecie, gdzie bez trudu znajdziemy szereg polskich towarów. Nowe trendy nie umknęły również uwadze pracownikom krakowskiej siedziby Towarzystwa Słowaków w Polsce. Bardzo często dzwonią do nas przedsiębiorcy z całej Polski, pytając o to, gdzie szukać pracowników znających język słowacki. Ogromną popularnością cieszą się nasze kursy języka słowackiego. W Polsce coraz częściej pojawiają się oddziały słowackich firm lub przedsiębiorstwa nastawione na handel ze Słowacją, które potrzebują ludzi znających język słowacki. To nowe zjawisko, bo jeszcze pięć lat temu języka słowackiego uczyli się tylko pasjonaci, a dziś jego znajomość realnie pomaga w karierze mówi Jolanta Dziedzic z Towarzystwa Słowaków w Polsce. 2/5
Najbardziej jaskrawym przykładem słowackiej ekspansji gospodarczej jest kompania paliwowa Slovnaft Polska, która za swoją siedzibę obrała nie Warszawę, ale właśnie Kraków. Wbrew pozorom nie jest to jedynie symboliczna decyzja: w krakowskiej siedzibie tej dużej i bogatej spółki paliwowej pracuje ok. 200 osób, z czego wielu na ambitnych, wysoko opłacanych stanowiskach. A przecież Slovnaft jest tylko jedną z wielu dużych słowackich korporacji, zainteresowanych zagraniczną ekspansją. Z wielką dozą prawdopodobieństwa można stwierdzić, że w ciągu najbliższych pięciu lat swoją spółkę-córkę w Polsce założy jeszcze kilkanaście dużych słowackich firm, które zatrudnią w swojej polskiej siedzibie ponad 50 osób, w większości na wysoko płatnych stanowiskach. Od naszej aktywności zależy, czy te słowackie firmy zdecydują się, podobnie jak Slovnaft, zainwestować nie w Warszawie ani w Katowicach, ale właśnie w Krakowie. Dlaczego właśnie u nas? Odpowiedź jest oczywista: nasze miasto jest największym obok metropolii górnośląskiej ośrodkiem, leżącym w pobliżu słowackich granic. W odróżnieniu od Katowic, Kraków posiada niepowtarzalny klimat zabytkowego miasta, a dzięki habsburskim tradycjom Słowacy czują się pod Wawelem jak u siebie (podczas gdy wielka Warszawa i Śląsk ich przytłaczają). Nie bez znaczenia jest też fakt, iż to właśnie w Krakowie mieści się siedziba Towarzystwa Słowaków w Polsce (TSP) i że jesteśmy jednym z największych ośrodków słowackiej mniejszości narodowej i emigracji. Dzięki temu (a także dzięki organizowanym przez TSP kursom języka słowackiego) pod Wawelem nie jest aż tak trudno znaleźć kompetentnych pracowników, władających językiem słowackim czego nie da się powiedzieć o stolicy lub takich odległych od Słowacji miastach, jak Poznań, Łódź czy Gdańsk, gdzie pracowników posługujących się językiem słowackim szuka się nawet kilka miesięcy. Białostocki przykład O tym, jak mógłby wyglądać (i co mógłby zyskać) Kraków jako ośrodek współpracy polsko-słowackiej, można się przekonać, robiąc analogię z Białymstokiem, który pełni taką rolę w odniesieniu do Białorusi. Otóż Białystok jest przede wszystkim najważniejszym polskim ośrodkiem wiedzy eksperckiej o naszym wschodnim sąsiedzie. To tutaj znajdują się redakcje portali internetowych i czasopism poświęconych temu krajowi, to z Białegostoku nadaje niezależnie białoruskie Radio Racja. To Białystok jest niekwestionowanym liderem, jeśli chodzi o zajmujące się Białorusią ośrodki naukowe, to w tym mieście (oraz w Warszawie) mieszkają i pracują najlepsi polscy eksperci, zajmujący się naszym wschodnim sąsiadem. Białystok jest również najważniejszym w Polsce ośrodkiem białoruskiej kultury. W stolicy Podlasia wydaje się białoruskojęzyczną literaturę, organizuje się koncerty, wernisaże, wystawy z udziałem białoruskich artystów. Dzieje się tak głównie za sprawą faktu, iż to właśnie to miasto jest największym (obok sąsiedniej Hajnówki) polskim ośrodkiem mniejszości białoruskiej analogicznie, jak Kraków jest głównym ośrodkiem mniejszości słowackiej. Trzecia płaszczyzna to gospodarka i współpraca polityczna. Białystok jest siedzibą kilku oddziałów białoruskich przedsiębiorstw, ale o wiele ważniejszy jest fakt, iż kilkadziesiąt (kilkaset?) tamtejszych małych firm, często nawet jednoosobowych, żyje z handlu z Białorusią. Do tego dochodzi szereg przedsiębiorstw z otoczenia biznesu: firm konsultingowych, doradzających przedsiębiorcom zainteresowanym współpracą polsko-białoruską, biur 3/5
tłumaczeń itp. Ponadto w Białymstoku odbywają się najważniejsze polsko-białoruskie konferencje, targi i spotkania branżowe, w tym również spotkania polskich i białoruskich polityków. Jeżeli Białystok coś w Polsce znaczy, to w dużej mierze właśnie dzięki swemu otwarciu na Wschód, co zresztą dostrzegły władze miasta, promując się jako brama Polski do Europy Wschodniej, wschodzący Białystok itp. I wreszcie ostatnia płaszczyzna, czyli transport. Białystok jest ważnym węzłem komunikacyjnym, stacją przesiadkową, z której można rozpocząć podróż do Grodna i Mińska, a także dalej do Moskwy i Kijowa. A to z kolei pociąga za sobą rozwój drobnego handlu przygranicznego, który chociaż jest niepozorny, to jednak w efekcie przynosi miastu całkiem spore przychody. Przełamać barierę Karpat Jeżeli więc w powyższym opisie wymienimy Białystok na Kraków, a Białoruś na Słowację, uzyskamy pobieżny ogląd tego, co nasze miasto mogłoby zyskać na pełnieniu roli centrum współpracy ze Słowacją. Należy przy tym mieć na uwadze, że intensyfikacja kontaktów Krakowa ze Słowacją to tylko pierwszy krok do realizacji o wiele bardziej atrakcyjnej koncepcji Krakowa jako jednego z centrów współpracy środkowoeuropejskiej, zorientowanego na kontakty gospodarcze i polityczne również z Austrią, Węgrami, Ukrainą i krajami bałkańskimi. Wielokulturowy, rozpoznawalny w Europie i atrakcyjny Kraków powinien przede wszystkim stworzyć warunki, by chcieli tu studiować i pracować młodzi ludzie ze wspomnianych wyżej krajów. W ten sposób w naszym mieście powstanie cenny potencjał ludzki, który sprawi, że również Kraków, a nie tylko Warszawa, Praga, Bratysława i Budapeszt, będzie rozpatrywany jako atrakcyjne miejsce na zlokalizowanie siedziby centralnoeuropejskiego oddziału dużych globalnych korporacji. Wiele firm zlokalizowało już u nas swoje centra księgowości i finansów, obsługujące inne kraje Europy Środkowej i Bałkanów, ale to wciąż za mało, by mówić o Krakowie jako o biznesowym i intelektualnym centrum naszej części Europy. Trudno jest bowiem rozpatrywać Kraków jako centrum międzynarodowej współpracy gospodarczej w sytuacji, gdy nasze miasto jest odgrodzone od sąsiadów zza Karpat jakąś niewidzialną barierą i to zarówno informacyjną, jak i transportową. Dosyć wspomnieć, że ostatnie wybory parlamentarne na Słowacji oraz powołanie nowego rządu pozostały w Krakowie (i krakowskich mediach) zupełnie niezauważone. I to mimo tego, że zmiana władzy otwiera drogę do intensywniejszej współpracy Słowacji z Polską rząd Ivety Radičovej jest o wiele bardziej zorientowany na zacieśnienie kontaktów z naszym krajem, niż gabinet Roberta Fico. Podobnie wygląda sprawa połączeń komunikacyjnych Krakowa z sąsiadami zza Karpat. Dotarcie na Słowację inaczej, niż samochodem, graniczy z cudem. Podróż ze stolicy Małopolski do odległej o zaledwie 175 km Żyliny zajmuje... aż 6 godzin, w dodatku pociąg jedzie okrężną drogą przez Katowice. Z Krakowa na Słowację nie jeździ ani jeden rejsowy autobus (z wyjątkiem autokarów do Włoch), chociaż bliskość granic sugerowałaby, że kilka razy dziennie będą stąd odjeżdżać autobusy do Popradu, Dolnego Kubina czy nad Jezioro Orawskie. Najgorzej przedstawia się kwestia dotarcia z Krakowa do największego miasta Wschodniej Słowacji, czyli do 250-tysięcznych Koszyc, będących nie tylko ważnym ośrodkiem gospodarczym, ale również miastem, leżącym na szlaku do Rumunii, Bułgarii, Grecji i innych 4/5
krajów tej części Europy. Jeszcze kilka lat temu na tej trasie kursował pociąg relacji Warszawa Kraków Koszyce Budapeszt/Bukareszt, ale został on zlikwidowany. Jakie są perspektywy? Szansą na przełamanie bariery Karpat są dwa projekty kolejowe: budowa od podstaw linii kolejowej Podłęże Tymbark jako elementu magistrali Kraków Koszyce, a także odbudowa 30 km torów między Nowym Targiem a Trsteną, skąd można już wygodnie dojechać m. in. do Bratysławy. Ich realizacja, brana pod uwagę w licznych dokumentach planistycznych polskiego Ministerstwa Infrastruktury, spowodowałaby, że Kraków stałby się ważnym węzłem transportowym, punktem początkowym podróży na Słowację, Węgry i Bałkany a to podstawa, jeśli poważnie myślimy o odgrywaniu przez nasze miasto większej roli międzynarodowej. Przegrywamy z Katowicami Niestety, bardziej realny jest konkurencyjny scenariusz, przewidujący taką rolę wyłącznie dla Katowic. Zabiegają o to między innymi uczestnicy mało znanego, ale bardzo wpływowego projektu SoNorA, czyli oś Północ Południe. Zrzesza on samorządy ze Szwecji, Polski (Gdynia, Toruń, Łódź, Katowice), Czech, Austrii, Słowenii i Włoch (Wenecja). Celem projektu jest wylobbowanie w UE oraz w rządach narodowych optymalnego (dla uczestników projektu) przebiegu korytarza transportowego (autostrada, szybka kolej), łączącego Skandynawię i porty Bałtyku z portami adriatyckimi. Chociaż samorządy uczestniczące w tym projekcie nie robią wokół siebie szumu, udaje im się skutecznie przekonywać decyzyjne gremia m. in. w Brukseli i Warszawie, że przyszłość ma jedynie rozwój infrastruktury transportowej w osi Trójmiasto Katowice Brno Wiedeń i dalej na południe, podczas gdy Kraków czy Bratysława powinny się do tej magistrali podczepić wyłącznie poprzez połączenia dojazdowe (Kraków-Katowice, Bratysława Wiedeń). Jednym słowem, według tej koncepcji w przyszłości nawet z Krakowa do Koszyc będziemy jeździć przez Śląsk i Czechy. Uczestnicy projektu SoNorA przekonują, że alternatywne projekty szlaków komunikacyjnych Północ-Południe, takie jak magistrala kolejowa Kraków Koszyce (i dalej na Węgry, do Rumunii) są niepotrzebne w końcu z Krakowa do Katowic jest tylko 60 km, więc podróż na południe można zacząć ze stolicy Górnego Śląska. Przewaga Katowic nad Krakowem uwidacznia się również w sferze biznesu. To na Śląsku, a nie w Małopolsce, częściej można znaleźć oferty pracy dla osób znających język słowacki. Mieszkańcy Górnego Śląska dostrzegli szansę tam, gdzie Kraków jej nie widzi w pełnieniu roli biznesowego centrum współpracy między Polską, a Czechami, Słowacją i Węgrami. Czyżby za kilka lat doszło do tego, że w Krakowie będzie się mieszkać i spędzać wolny czas, a pracować i robić karierę w Katowicach? Jakub Łoginow Artykuł opublikowany w miesięczniku "KRAKÓW" 5/5