KRONIKA XXIII PIESZEJ PIELGRZYMKI ZIEMI JANOWSKIEJ NA JASNĄ GÓRĘ A.D.2005



Podobne dokumenty
Druhno druŝynowa! Druhu druŝynowy!

DROGA KRZYŻOWA TY, KTÓRY CIERPISZ, PODĄŻAJ ZA CHRYSTUSEM

Ref. Chwyć tę dłoń chwyć Jego dłoń Bóg jest z tobą w ziemi tej Jego dłoń, Jego dłoń

Jak postawić tablicę informacyjną? Plan działania dla animatorów przyrodniczych

50. rocznica urodzin ks. Andrzeja Sowińskiego

Fed musi zwiększać dług

INSTRUKCJA DLA UCZESTNIKÓW ZAWODÓW ZADANIA

Jak korzystać z Group Tracks w programie Cubase na przykładzie EWQLSO Platinum (Pro)

KATECHEZA DL SZKOŁY PODSTAWOWEJ KLASY I III

KRYTERIUM WYMAGAŃ Z RELIGII. Uczeń otrzymujący ocenę wyższą spełnia wymagania na ocenę niższą.

Nowenna za zmarłych pod Smoleńskiem 2010

Postrzeganie reklamy zewnętrznej - badania

POMOC PSYCHOLOGICZNO-PEDAGOGICZNA Z OPERONEM. Vademecum doradztwa edukacyjno-zawodowego. Akademia

PIOTR I KORNELIUSZ. Bóg chce, aby każdy usłyszał Ewangelię I. WSTĘP. Teksty biblijne: Dz. Ap. 10,1-48. Tekst pamięciowy: Ew.

SCENARIUSZ LEKCJI WYCHOWAWCZEJ: AGRESJA I STRES. JAK SOBIE RADZIĆ ZE STRESEM?

Witajcie. Trening metapoznawczy dla osób z depresją (D-MCT) 09/15 Jelinek, Hauschildt, Moritz & Kowalski; ljelinek@uke.de

Tego dnia, tak bez przyczyny, postanowiłem trochę pobiegać. Pobiegłem do końca drogi, a kiedy tam dotarłem, pomyślałem, że pobiegnę na koniec miasta.

Badania naukowe potwierdzają, że wierność w związku została uznana jako jedna z najważniejszych cech naszej drugiej połówki. Jednym z większych

Uzdrawiająca Moc Ducha Świętego

RYSUNEK: WALENTYNA RYBAK

O żorskiej młodzieży w Wielkim Mieście

Nowy Sącz Świdnik - Kozieniec

Kwestionariusz AQ. Imię i nazwisko:... Płeć:... Data urodzenia:... Dzisiejsza data:...

Reguła Życia. spotkanie rejonu C Domowego Kościoła w Chicago JOM

z potrzeby piękna Świdermajer z odrobiną egzotyki 54

Nasi uczniowie w Holandii Relacja 1

Wróżki Pani Wiosny. Występują: WRÓŻKA I WRÓŻKA II WRÓŻKA III WRÓŻKA IV WRÓŻKA V. Pacynki: MIŚ PTASZEK ZAJĄCZEK. (wbiega wróżka) PIOSENKA: Wróżka

32 ROCZNICA-POROZUMIENIA SIERPNIOWE

Komentarz technik ochrony fizycznej osób i mienia 515[01]-01 Czerwiec 2009

Pobrano ze strony CZERWONY KAPTUREK

Tekst 1. Narzeczeni i Rodzice

Satysfakcja pracowników 2006

Narodziny Pana Jezusa

Tischner KS. JÓZEF. Opracowanie Wojciech Bonowicz

Maria Kościelna, Wroclaw University of Economics

Metoda LBL (ang. Layer by Layer, pol. Warstwa Po Warstwie). Jest ona metodą najprostszą.

2.Prawo zachowania masy

Kozubova i Kamienite Przemysław Borys, :10-15:40

Lepsze samopoczucie to lepsze oceny. Jaka jest korzyść dla dziecka?

KRAKÓW ZNANY I MNIEJ ZNANY AUDIO A2/B1 (wersja dla studenta) - Halo! Mówi Melisa. Paweł, to ty? - Cześć! Miło cię słyszeć! Co u ciebie dobrego?

4.3. Struktura bazy noclegowej oraz jej wykorzystanie w Bieszczadach

CBOS CENTRUM BADANIA OPINII SPOŁECZNEJ WIZY DLA NASZYCH WSCHODNICH SĄSIADÓW I PROBLEM KALININGRADU BS/134/2002 KOMUNIKAT Z BADAŃ

Po obiedzie braliśmy udział w pracach czterech zespołów :

Zmiany pozycji techniki

GĄSKI, GMINA MIELNO, 650M OD MORZA 58 DZIAŁEK BUDOWLANYCH I REKREACYJNYCH

Eksperyment,,efekt przełomu roku

MĘSKIE KOBIETY I KOBIECY MĘŻCZYŹNI WEDŁUG

Rozdział 6. Pakowanie plecaka. 6.1 Postawienie problemu

PIZZA FIESTA. CO MOŻNA ZOBACZYĆ NA KOSTCE? Składniki ( ryba, papryka, pieczarki, salami, ser)

Chillout w pracy. Nowatorska koncepcja

Od redakcji. Symbolem oznaczono zadania wykraczające poza zakres materiału omówionego w podręczniku Fizyka z plusem cz. 2.

TURYSTYKA W WOJEWÓDZTWIE ŚWIĘTOKRZYSKIM W 2007 ROKU

1. Od kiedy i gdzie należy złożyć wniosek?

PODSTAWY METROLOGII ĆWICZENIE 4 PRZETWORNIKI AC/CA Międzywydziałowa Szkoła Inżynierii Biomedycznej 2009/2010 SEMESTR 3

Na koniec stażu skandynawska szkoła eksploracji i ekspozycji stanowisk archeologicznych!

Kszałtowanie postawy otwartości na poznawanie ludzi należących do różnych religii i reprezentujących podobne lub inne wartości i style życia.

II OGÓLNOPOLSKA PIELGRZYMKA KARAWANINGOWA JASNA GÓRA

Warunki formalne dotyczące udziału w projekcie

czyli dlaczego warto rozwijać pozytywne uczucia i emocje?

Regulamin Zarządu Pogórzańskiego Stowarzyszenia Rozwoju

Regulamin Egzaminów i Zawodów Psów Towarzyszących 1,2,3 stopnia 2010 (po korekcie 20.10)

Umowa o pracę zawarta na czas nieokreślony

WSZĘDZIE DOBRZE, ALE... W SZKOLE NAJLEPIEJ!!!

Użytkowanie elektronicznego dziennika UONET PLUS.

Czy na początku XX wieku w Arktyce było mniej lodu niż obecnie?

DE-WZP JJ.3 Warszawa,

Im ladniej sobie poscielesz tym lepiej sie wyspisz!

SCENARIUSZ LEKCJI DLA KLASY V (z elementami minikoszykówki)

BADANIE UMIEJĘTNOŚCI UCZNIÓW W TRZECIEJ KLASIE GIMNAZJUM CZĘŚĆ MATEMATYCZNO-PRZYRODNICZA

Bazy danych. Andrzej Łachwa, UJ, /15

ZASADY WYPEŁNIANIA ANKIETY 2. ZATRUDNIENIE NA CZĘŚĆ ETATU LUB PRZEZ CZĘŚĆ OKRESU OCENY

Rodzinko poznaj nasz region

Spis treści. 1. Czym jest głos? Jak powstaje głos? W jaki sposób przygotować się do pracy nad głosem? 77

Na podstawie art.4 ust.1 i art.20 lit. l) Statutu Walne Zebranie Stowarzyszenia uchwala niniejszy Regulamin Zarządu.

Ponad 13 mln zł przekazali Podlasianie na rzecz Organizacji Pożytku Publicznego

WZÓR SKARGI EUROPEJSKI TRYBUNAŁ PRAW CZŁOWIEKA. Rada Europy. Strasburg, Francja SKARGA. na podstawie Artykułu 34 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka

OBECNOŚĆ I OSTĘPNOŚĆ RODZICA DAJE DZIECKU ODWAGĘ STAWIANIE GRANIC BUDUJE JEGO SIŁĘ

Wtedy wystarczy wybrać właściwego Taga z listy.

Czytam i piszę. klasa II. część. Seria. dla klasy drugiej szkoły podstawowej. Ćwiczenia dla klasy drugiej szkoły podstawowej.

Strategia rozwoju kariery zawodowej - Twój scenariusz (program nagrania).

SPECYFIKACJA ISTOTNYCH WARUNKÓW ZAMÓWIENIA DLA PRZETARGU NIEOGRANICZONEGO CZĘŚĆ II OFERTA PRZETARGOWA

Zamawiający potwierdza, że zapis ten należy rozumieć jako przeprowadzenie audytu z usług Inżyniera.

Załącznik do zarządzenia Rektora Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego Nr 8/2013 z 4 marca 2013 r.

RAJD ROWEROWY Rowerowy piknik integracyjny

STRONA GŁÓWNA SPIS TREŚCI. Zarządzanie zawartością stron... 2 Tworzenie nowej strony... 4 Zakładka... 4 Prawa kolumna... 9

Główne wyniki badania

Postrzeganie zdrowia i znajomość czynników na nie wpływających przez dzieci w wieku przedszkolnym.

Komentarz do prac egzaminacyjnych w zawodzie technik administracji 343[01] ETAP PRAKTYCZNY EGZAMINU POTWIERDZAJĄCEGO KWALIFIKACJE ZAWODOWE

Wykres 1. Płeć respondentów. Źródło: opracowanie własne. Wykres 2. Wiek respondentów.

Vademecum selekcji, czyli jak przeglądać i oceniać swoje fotografie

Likwidacja barier architektonicznych to usuwanie tego, co przeszkadza ci korzystać z budynków, chodników, ulic i innych miejsc oraz mebli i sprzętów.

Szkoła Podstawowa nr 1 w Sanoku. Raport z ewaluacji wewnętrznej

Nadzieja Patrycja Kępka. Płacz już nie pomaga. Anioł nie wysłuchał próśb. Tonąc w beznadziei. Raz jeszcze krzyczy ku niebu.

MONTAŻ SŁOWNO-MUZYCZNY NASZYM NAUCZYCIELOM Z OKAZJI ŚWIĘTA KOMISJI EDUKAJI NARODOWEJ.

Formularz Zgłoszeniowy propozycji zadania do Szczecińskiego Budżetu Obywatelskiego na 2016 rok

Wyjazd studyjny do Szkocji 8-13 grudnia 2014 r.

CENTRUM BADANIA OPINII SPOŁECZNEJ

Finansujący: Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Warszawie

Zarządzenie nr 538 Wójta Gminy Zarszyn z dnia 9 czerwca 2014 r.

ostatni dzień miesiąca (yyyy-mm-dd) miejsce zam. - ulica nr miejscowość wypełnienia oświadczenia

Transkrypt:

KRONIKA XXIII PIESZEJ PIELGRZYMKI ZIEMI JANOWSKIEJ NA JASNĄ GÓRĘ A.D.2005 Janów Lubelski 2005 1

Na początek trochę statystyk: 1. Pielgrzymi w liczbach: Ilość pielgrzymów w całej pielgrzymce- 364, w tym grupa św. Jana Chrzciciela (jedyneczka)- 116 i grupa św. Jadwigi (dwójeczka)- 201. Nad całością czuwało 47 osób ze służb. Żeby to zobrazować posłużę się małymi porównaniami: Jedna osoba z transportu podczas rozładunku bądź załadunku musiała przenieść jednorazowo 121 bagaży, czyli przez całą pielgrzymkę ta sama osoba przeniosła 2 662 razy nasze kochane bagaże. Co z tego wynika? Biceps co najmniej + 2 cm Jeden kwatermistrz musiał znaleźć codziennie 73 noclegi, tj. około 20 miejsc noclegowych, znając częstotliwość z jaką gospodarze przyjmują pielgrzymów, każdego dnia kwatermistrz musiał odwiedzić ok. 100 domów czyli ponad 1000 domów przez okres całej pielgrzymki. A teraz, co z tego wynika? Pryszcz na palcu, którym zazwyczaj puka się do drzwi 2. Trasa w liczbach: Długość całej trasy: 320 km (plus 5-10 %) Najdłuższa trasa dnia dla grupy nr I: Dzień X (Koniecpol- Srocko) 34 km Najdłuższa trasa dnia dla grupy nr II: Dzień VIII (Osowa- Bebelno)- 37 km W porównaniu z innymi pielgrzymkami np. Gdańską to tylko kawałeczek Najkrótsza trasa dnia dla grupy nr I: Dzień III (Sokolniki- Koprzywnica) 25 km Najkrótsza trasa dnia dla grupy nr II: Dzień III (Trześń- Koprzywnica)- 23 km Spacerki podczas XXIV pielgrzymki odbędzie się podwójne okrążenie sandomierskiej starówki dla wyrównania trasy Trasa dnia pierwszego Najdłuższy etap: Sprawa dyskusyjna, 2

prawdopodobnie Wola Małkowska-Rakówka (dzień V) albo Węgleszyn- Przygradów (dzień VIII) Najkrótszy etap: Osowa- Mzurowa, Sobków- Morsko Najdłuższa trasa przedpołudnia (do obiadu)- dla grupy nr I: Potok- Maleszowa (dzień VI)- 21 km; dla grupy nr II: Osowa- Węgleszyn (dzień VIII)- 23 km. Miłe popołudnie (od obiadu do miejscowości noclegowej): dla grupy nr I: Raków- Potok (dzień V)- 10 km; dla grupy nr II: Sobków- Osowa (dzień VII)- 9 km. Najdłużej zabawiliśmy w miejscowości Radomyśl- 2,5 godziny, nie wiem jak się z nami mogli rozstać 3. Pielgrzymi Najstarszy pielgrzym: Król Dominik (72 lata) Najmłodszy pielgrzym: Gierłach Wiktoria (1,5 roczku) Pielgrzym, który mieszka najdalej od Janowa Lubelskiego: Jastrzębski Dawid (Słupsk) Pielgrzym z największym stażem pielgrzymkowym: Duda Teresa (> 23) Wiek pielgrzymów: Najmłodsza uczestniczka pielgrzymki Poniżej 15 lat 13 % Pomiędzy 16 a 19 rokiem życia 57 % Pomiędzy 20 a 30 rokiem życia 16 % Powyżej 30 lat 14 % 4. Parafie rodzinne pielgrzymów 24 % Janów Lubelski- św. Jan Chrzciciel 13 % Janów Lubelski- św. Jadwiga 6,5 % Modliborzyce 5,5 % Godziszów 3

3,5 % Krzemień 3 % Momoty 3 % Dzwola 2,5 % Wólka Ratajska 2,5 % Chrzanów 2,5 % Andrzejów 2,5 % Batorz 2,5 % Błażek 2,5 % Branew 26,5 % Pozostałe parafie Spoza diecezji sandomierskiej 7% 5. Pogoda Słoneczko- 3 dni Deszczyk- 4 dni Pochmurno- 4 dni Wietrznie- 3 dni Niesprzyjająca pogoda nie była niczym nadzwyczajnym 4

Wstęp Po przebrnięciu 3 stron statystyk, można dostać kręcka 1 w głowie, albo co gorsza kręcka podwójnego. Dlatego obiecuje koniec liczb, cyfr i procentów w tej kronice. Przejdźmy do właściwej treści, która będzie opisaniem tego, co wydarzyło się poprzez 11 dnia pielgrzymkowego szlaku. Może nie będzie to dokładny opis każdego pielgrzymiego kroku, gdyż nie było mi dane przebywać całego okresu od 2 do 12 sierpnia w grupie pielgrzymkowej. Powodem oczywiście było załatwianie kwater, zresztą te dwie funkcje: kronikarza i kwatermistrza kolidują ze sobą, ale cóż Zapewne część materiału niezbędnego do napisania tejże kroniki pochodzić będzie z relacji moich kolegów kleryków. Niestety będzie to spojrzenie z perspektywy pielgrzyma- funkcyjnego, ale zwykli pielgrzymi nie mieli na tyle odwagi by zdać mi swoje relacje i przeżycia. Za wszystkie braki i błędy w opisie tegorocznej pielgrzymki z góry przepraszam. Ciekawej lektury i miłych wspomnień z XXIII PP Janów Lubelski- Jasna Góra życzy autor kl. Piotr. Przygotowania Zanim przejdę do opisu 11 dni pielgrzymkowej w paru słowach napiszę to co działo się przed 2 sierpnia A.D. 2005. Najwcześniejsze prace przygotowawcze niewątpliwie rozpoczął ks. Adam Stachowicz- kierownik janowskiej pielgrzymki oraz ks. Tomasz Kwaśnik- pomocnik i zastępca kierownika. Już w czerwcu musieli przejechać całą trasę, którą podążą pątnicy z Janowa i zapukać do drzwi każdej plebani, w której mieszkają gościnni proboszczowie mijanych parafii. Oprócz tej małej wycieczki musieli oni załatwić wiele innych spraw tj. chusty pielgrzymkowe, znaczki, karty, samochody można by tu wiele wymieniać, ale chyba oni sami najlepiej wiedzą ile to pracy kosztowało. Bardzo wiele pracy w przygotowanie pielgrzymki włożył sekretariat, w skład którego weszły dwie siostry pielgrzymkowe Ewa Małysza i Agata Ponczek. To one już 10 dni przed wyruszeniem pątników na Jasną Górę, rozpoczęły swój trud pielgrzymowania. Każdy z nas spotkał się z nimi, choć krótką chwilkę podczas zapisów. Ale te krótkie chwile, połączone ze sobą dały sumę wielu godzin, spędzonych nad różnego rodzaju listami, papierami i dokumentami. Kapelę, także można było usłyszeć prawie, że każdego wieczoru W sekretariacie pielgrzymki przedpielgrzymkowego. Dziewczyny śpiewały, chłopcy grali na gitarach, a nawet czasem udawało się im coś wspólnie stworzyć. Swój czas i siły w przygotowanie pielgrzymki włożyli także klerycy, którzy przygotowali skrzynię liturgiczną, jak również potrzebne materiały do normalnego 1 Słów mało zrozumiałych nie wyjaśniam 5

funkcjonowania służby kwatermistrzowskiej. Jak się okazało najpotrzebniejsze listy zaginęły spokojnie udało się stworzyć nowe, które przydadzą się na przyszłe lata. Wiele pracy przy organizacji pielgrzymki włożył też kierownik trasy Rafał Bzdyrak, który wraz z ks. dyrektorem czuwał, można spokojnie powiedzieć, nad wszystkim. Nie można w tym miejscu pominąć pana Józefa Łukasiewicza, który przez cały rok czuwa nad janowską pielgrzymką. I choć nie jest pątnikiem w sposób dosłowny, to bez Jego pomocy nie udało by się zorganizować tak wspaniałej pielgrzymki. Za wszelką pomoc, wszystkim za wszystko, z serca płynące Bóg Zapłać! Dzień Pierwszy - 2 sierpnia 2005 r. - Wtorek Kiedy w życiu twym ciężki przyjdzie czas, Pan cierpienie rzuci w serce twe, Spójrz na Matki twarz, poproś jeszcze raz, Ona Ci pomorze w chwili złej. Janowska Maryja, Cudowna Maryja, Łaskami słynąca Maryja, Janowska Maryja, Maryja. Ta pieśń bardzo mocno związana jest z pierwszym dniem naszego pielgrzymowania. Dlaczego?? Myślę, że nie trzeba wyjaśniać Nie pamiętam w swym wieloletnim stażu pielgrzymim, by tej pieśni zabrakło podczas Mszy Św. na rozpoczęcie trudu pątniczego. Tak było i tym razem. Punktualnie o godz. 8 00 rozpoczęła się Msza Św., która była pierwszym punktem tegorocznej pielgrzymki. Odpowiednio wcześniej pątnicy złożyli swe wielkie bagaże, do równie dużego zielonego samochodu ciężarowego marki STAR. W tym roku Mszy Św. na rozpoczęcie pielgrzymki przewodniczył ks. infułat Edmund Markiewicz, proboszcz janowskiego sanktuarium. W swojej homilii nawiązał On do wydarzeń sprzed prawie 20 lat, czyli do Koronacji Cudownego Obrazu MB Janowskiej. Do wszystkich intencji niesionych przed tron Jasnogórskiej Pani ksiądz infułat dołączył jeszcze jedną: o dobre przygotowanie i przeżycie 20 rocznicy koronacji MB Janowskiej. Janów Lubelski Borownica Po Mszy Św. plac przed janowską świątynią zapełnił się w znacznej mierze. Oczywiście nie samymi pielgrzymami, ale także tymi, którzy odprowadzają swoich bliskich. W wielu miejscach można było usłyszeć słowa: A czy dasz radę?, Zwarci i gotowi do wyjścia A jak to będzie, Miejmy nadzieję, że nie będzie padać. Potem zostały już tylko ostatnie spojrzenia i słowa pożegnania. Część osób odprowadzających pątników podążyła do pobliskiej Borownicy, by potem pozostawić kolumnę pielgrzymów pod opieką troskliwych służb. Na początek pielgrzymki, jak co roku, obie grupy okrążyły Plac Maryjny. Gdyby zaproponować taki 6

przemarsz w 9, 10 dniu naszego pielgrzymowania, myślę, że nie zostałoby to przyjęte z wielkim entuzjazmem, ale to przecież pierwszy dzień. Pogoda tego roku dopisała, oczywiście mówię tu o pierwszym dniu. Nic nie zapowiadało tego, co miało zacząć się już za 2 dni, ale o tym może w swoim czasie. Oprócz dobrej pogody można było wyczuć także dobry humor pielgrzymów. Ale nic dziwnego kapela gra swoje stare i lubiane przeboje pielgrzymkowe, natomiast po obu stronach drogi do Lublin, a tłumy gapiów janowskich pozdrawiają wyruszających w drogę pątników. Niestety już po chwili grupy pielgrzymkowe opuściły Janów, tonący we łzach szczęścia, troski i miłości. Naszym pierwszym celem była Borownica być może odległość niewielka, ale i tempo nie za szybkie. Obie grupy mija także znaczna liczba samochodów, porządkowi już od pierwszych minut pielgrzymowania nie mogli zapomnieć o koncentracji. Nie ma co ukrywać, przyszedł czas na pierwsze leniuchowanie, tzn. na odpoczynek. Jak to mówią pielgrzymi z wieloletnim stażem: Idzie się dobrze, tylko odpoczynki są za często. Na naszym pierwszym postoju odbyły się już naprawdę ostatnie pożegnania, dla niektórych pierwsze zapoznania, a jeszcze inni chętnie przystąpili do opróżniania tego co znalazło się w podręcznym plecaku. No cóż, ale tak szybko jak się zaczął ten postój to równie błyskawicznie się zakończył. Czas wyruszać dalej Borownica - Modliborzyce I znów trafiliśmy na ruchliwą trasę do Lublina, na szczęście podążamy tą drogą tylko do Modliborzyc. W obu grupach znów przeważał śpiew, nie ma się co dziwić, trzeba wprowadzić pielgrzymów w dobry nastrój. Szczególnie na tym etapie udało się to grupie z cyferką jedyneczka na przedzie. Jej entuzjazm był tak wielki (być może po przejściu wzniesienia przed Kolonią Zamek), że udało się jej zachęcić jednego gapia do wkroczenia na drogę pielgrzymowania. Nie było już problemu z bagażem itp. rzeczami, jeśli się czegoś naprawdę chce, to nie ma przeszkód nie do ominięcia. Teraz już tylko szybko z górki, dwa zakręty w Modliborzycach i jesteśmy na rynku. Tutaj skręcamy na mniej ruchliwą trasę w stronę Zaklikowa i trafiamy pod kościół parafialny. To już nasz drugi postój i na tym koniec numerowania naszych odpoczynków. W kościele w Modliborzycach przywitał nas gościnny proboszcz (a który taki nie jest?) ks. Czesław Bednarz, dziekan dekanatu modliborskiego. Z parafii Modliborzyce do naszej pielgrzymki przyłączyła się także, znaczna część pątników, nie wszyscy bowiem mieli chęć wstawać rano i jechać aż do Janowa. Przy kościele mieszkańcy Modliborzyc przyjęli nas swoim poczęstunkiem. Oj, rozpieszczają nas, rozpieszczają lepiej opuśćmy to wspaniałe miejsce, bo poczujemy się jak w raju. Modliborzyce - Brzeziny Kolejny dzisiejszy etap prowadzi już do samych Brzezin, gdzie pewnie kończy się gotować nasz obiad. Ale zanim się posilimy, nie wiadomo, który raz tego dnia, czeka nas jeszcze 5 km marszu. Do grupy św. Jadwigi przyłączyły się 2 siostry, które pokrzepiały nas swoim śpiewem, nic dziwnego przez wiele lat posługiwały w naszej pielgrzymce jako służba muzyczna lub mówiąc krótko kapelka. Niestety w tym roku mogły robić to do wieczora, dobre i to Słonko dawało się we znaki, szczególnie tym, którzy przywykli do wakacji w cieniu swojego pokoju. Tymczasem w Lipie, służba kwatermistrzowska- biega za noclegami, 200-250 oj chyba nasz obiad właśnie wtedy, stał się tylko marzeniem. Ale cóż pielgrzymi muszą gdzieś spać, a idąc za Szeaksperem: ktoś musi nie jeść, żeby ktoś mógł jeść i spać 2. 2 To nie jest dosłowny cytat. 7

Tym oto sposobem docieramy do Brzezin, gdzie czekają na nas parafianie ze swym ciepłym obiadkiem. Dla każdego znalazł się kotlecik, pierożek itd. Oczywiście oprócz tego pokarmu dla ciała znalazł się też pokarm duchowy- kościół przez cały okres obiadu był otwarty dla pątników. Tu także można było sobie pozwolić na dłuższe rozmowy z bratem, siostrą czy nawet księdzem! Ale jak to mówią, co dobre szybko się kończy, więc i czas naszego posiłku zbliżał się nieuchronnie ku końcowi, wyruszamy więc w naszej pielgrzymce w rzeczywistości i na papierze, w dalszą drogę. Brzeziny - Maliniec Etap do Malińca, można by podzielić na 2 części. Pierwsza część to kilka kilometrów do Potoczka. Idziemy tu nadal po drodze dość ruchliwej do Zaklikowa. Na tym etapie grupy odmówiły koronkę, gdyż była to godzina Miłosierdzia Bożego. Druga część tej trasy wiodła mniej ruchliwą drogą ku Malińcowi, poprzez gęsty las, potwierdzający piękno całego kompleksu Lasów Janowskich. Podczas przemarszu tej trasy grupa św. Jadwigi odmówiła różaniec, choć jeszcze intencji spisanych na kartkach nie było zbyt wiele, to na pewno kolejne dni przyniosą sporo intencji modlitewnych, zanoszonych do Boga poprzez wstawiennictwo MB Częstochowskiej. Gdy nasze oczy napatrzyły się na piękno Lasów Janowskich, kiedy nasze nogi powiedziały nam: coś tu nie gra!, zza gęstego lasu wyłoniła się wielka polana, na której to tu, to tam stoją domy. Tak oto udało się nam dotrzeć do postoju w Malińcu. I choć nie mijaliśmy wielkiej ilości domów, setek twarzy witających nas z podziwem, to poczęstunek, który przygotowali mieszkańcy tej małej wioski, spokojnie przewyższył to wszystko. Otwarte serce mieszkańców Malińca zadziwia nas co roku, miejmy nadzieję, że w kolejnych latach nasze zadziwienie spotęguje się jeszcze bardziej. Słońce nie dopieka już tak mocno, każdy pielgrzym znalazł sobie wygodne miejsce i choć nie jedną osobę zaczęły boleć nogi to dało się wyczuć radosną atmosferę. Oby tak dalej, zwłaszcza, że już niedługo będzie nocleg. Ale jeszcze dwa etapy, więc słyszymy spokojne nawoływanie kierownika Podczas postoju w Malińcu trasy: wstajemy. Maliniec - Gielnia Kolejny odcinek prowadzi do Gielni. Początek trasy wiódł jeszcze poprzez urokliwe zakątki wsi Maliniec, ale już po chwili wkraczamy w jeden z największych kompleksów leśnych w Polsce. Po drodze mijamy także kilka stawów, które w tej porze roku wyglądają zresztą co będę opisywał zapraszam za rok na pielgrzymkę. Oprócz podziwiania piękna okolic Janowa, grupa św. Jadwigi mogła, a raczej musiała wsłuchać się w rozporządzenia ks. dyrektora Adama, które trwały można zaryzykować stwierdzenie- bez końca. Natomiast w grupie św. Jana Chrzciciela odbyło się zapoznanie grup dziesiątkowych, co na pewno było o wiele ciekawsze, przyjemniejsze i ekscytujące. Tak oto, wsłuchując się w różne głosy 8

przemawiających, zniekształcone co prawda poprzez nasze niezawodne tuby, dochodzimy do małej, leśnej krzyżówki dróg, tuż obok niewielkiej wioski Gielnia. Właśnie tu na tym rozdrożu dróg rozbiła się pielgrzymka. Ale to dobrze, trzeba zrywać z dawnymi, pogańskimi zwyczajami, gdy na rozdrożu dróg działy się inne rzeczy Zmęczenie chyba dało się we znaki, gdyż pielgrzymi szybko rozbili swój obóz. Tylko gdzie niegdzie można było zobaczyć pielgrzyma szaleńca, który biegał pomiędzy tzw. padalcami. Oczywiście wszyscy żyli już noclegiem, który był już całkiem blisko. Czasem można było usłyszeć już szczekanie psa lub odgłos prac gospodarskich, to zapowiadało szybkie wkroczenie do Gielni i Lipy. Gielnia Lipa Godziny wieczorne, przed pielgrzymami ostatni etap tego dnia. Najpierw wkroczyliśmy do niewielkiej miejscowości Gielnia, a potem do naszego miejsca noclegowego czyli Lipy. W grupie św. Jadwigi Królowej odbyło się zapoznanie dziesiątek noclegowych, co jak zwykle wiązało się z dużym zamieszaniem w grupie. Tego dnia każdy mógł liczyć na wygodne spanie w luksusowych domkach, jednak nikt się nastawia, że tak będzie do końca pielgrzymki. Kartki noclegowe rozdane, bagaże rozładowane, nic tylko czekać widoku wieży kościelnej i szybkim tempem się do niej zbliżać. Późnym wieczorem dotarliśmy do Lipy Jednak tego dnia, żaden z pielgrzymów nie mógł dostrzec wieży kościoła. Brakowało nie tylko wieży ale i całego Kościoła! Spokojnie, nie zdarzył się to żaden tragiczny wypadek, na miejscu drewnianego, starego kościoła stoją już murowane ściany. Na razie są to tylko kilku metrowe mury, ale może w przyszłości pątnicy będą mogli wkroczyć do nowego, pięknego kościoła. Apel jasnogórski odbył się zaraz po dojściu obu grup pod plac kościoła. Jeden z księży poprowadził rozważania, odśpiewano Maryjo Królowo Polski, a potem po krótkich ogłoszeniach zaczęła się ewakuacja na swoje miejsca noclegowe. Po chwili już tylko gdzieniegdzie można było usłyszeć Dobrej Nocy! i plac opustoszał. Tylko klerycy kwatermistrze pozostali, by móc sobie pogratulować udanego zakwaterowania pielgrzymów. Tak oto, kończyłby się pierwszy dzień naszego pielgrzymowania do tronu Pani Jasnogórskiej. Pielgrzymom życzymy dobrej i spokojnej nocy, a czytelnikom wczytywania się w kolejne strony tejże kroniki. 9

Dzień Drugi - 3 sierpnia 2005 r. - Czwartek Otwórz mi swego sadu furtkę Maryjo Panno Najświętsza Matko z Matek. Dzierżąca w dłoni wieczór i zorzę poranną Łamliwą jak opłatek Dzień drugi naszego pielgrzymowania, znów na określenie charakteru dnia, znalazła się pieśń Maryjna. Ale nie ma się co dziwić, gdyż właśnie dzisiaj mijamy jedno z największych sanktuariów maryjnych na naszym szlaku tj. Sanktuarium MB Bolesnej i Pocieszenia w Radomyślu. Już od samego rana można było zauważyć pątników, ze swymi dużymi bagażami, podążających w stronę placu budowy nowego kościoła. Wygląda to jak gdyby wielbłądy wkroczyły do spokojnej, żyjącej własnym tempem miejscowości Lipa. Część pielgrzymów, którzy nocowali w dużej odległości od miejsca wczorajszego apelu, składało swe bagaże przy drodze, tworząc duże stosy plecaków. Jednak w znacznej mierze, gospodarze sami zabierali naszych pątników w samochody i podwozili nie, nie do Częstochowy, lecz na plac kościelny. Lipa Wola Rzeczycka Po krótkiej wymianie wrażeń z noclegów, nie pozostało nic innego jak wyruszyć w drogę. Ze śpiewem Żegnamy Was Alleluja opuszczamy kochaną Lipę, która zapisała się bardzo wyraźnie w naszych sercach. Mieszkańcy naszej miejscowości noclegowej, żegnali nas wychodząc przed swe domostwa. Aż wreszcie minęliśmy znak z przekreśloną nazwą Lipa. W obu grupach odmówiono modlitwy poranne, jak również odśpiewano godzinki. Dwukrotnie na tym etapie mijaliśmy przejazd kolejowy, co spowodowało małe zamieszanie w grupach. Jednak z szybkością małego samochodziku, przekroczyliśmy tory. Zanim zdążyliśmy się zorientować, że etap ma aż 7 km, dotarliśmy do pierwszego postoju tego dnia- Woli Rzeczyckiej. Żeby dotrzeć pod kościół parafialny, trzeba było zboczyć nieco z głównej trasy, nikt nie protestował, bo perspektywa dojścia od razu do Radomyśla byłaby nie ciekawa. Po krótkiej modlitwie w kościele, pątnicy mogli posilić się tym co, przygotowali mieszkańcy parafii Wola Rzeczyska, a było tego tyle, że można by wyżywić dwie takie pielgrzymki. Jak to bywa co roku w tym miejscu, postój trwał aż godzinę. Więc nikt mi nie powie, że nie można było wymienić wrażeń z pierwszych noclegów. Choć godzina postoju na Godzinny odpoczynek w Woli Rzeczyckiej pielgrzymce to dość długo, to jednak trwała ona chwilkę. Zanim jednak pielgrzymi ruszyli w drogę, hojni parafianie ofiarowali nam wszystkie swe produkty, które ledwo pomieściły się w naszych samochodach. Z bardzo głośnym śpiewem Bóg Zapłać Wam opuszczamy te gościnne progi, by dotrzeć tam, gdzie czekają nas kolejni dobroczyńcy janowskiej pielgrzymki. 10

Wola Rzeczycka - Radomyśl Etap z Woli Rzeczyckiej do Radomyśla, uważany jest przez wielu pielgrzymów za jeden z trudniejszych na całej trasie na Jasną Górę. Już sama cyferka 7 na karcie uczestnika może odstraszyć. Najpierw musieliśmy opuścić granice miejscowości Wola Rzeczycka, a przyznam nie jest to takie proste. Potem trzeba było dotrzeć do małej wioski Żabno, do której przywykło stwierdzenie Żabno, które nigdy się nie kończy. Oczywiście i ono musiało się skończyć, a już od tej miejscowości tylko krok do Radomyśla. Na tym odcinku słońca dawało się we znaki, chyba najbardziej na całej pielgrzymce. Zresztą trzeba powiedzieć sobie otwarcie, że to był najcieplejszy dzień pielgrzymkowy, ale z pewnością w poprzednich latach taki dzień byłby całkiem normalny, ani na plus, ani na minus. Niech czytelnik dobrze zapamięta te słowa, bo nie wiem czy się pojawi do końca kroniki sformułowanie, że było ciepło i ładnie. Ale żeby nie wybiegać zbytnio do przodu, wróćmy do naszego Radomyśla. A tu przed bramą kościoła powitał nas ciepłym słowem i zimną wodą święconą ks. proboszcz, kustosz Radomyślańskiego Sanktuarium. Gdy obie grupy znalazły się w niewielkim, drewnianym kościółku, ksiądz proboszcz opowiedział nam historię tego pięknego sanktuarium. Następnie udaliśmy się na plac przed ołtarzem polowym, by przygotować się do Mszy Św. Obok miejsca gdzie miała być sprawowana Eucharystia znajdował się nowy kościół, duży i murowany. I choć z zewnątrz bardzo ładnie wyglądający, to jednak wnętrze świątyni czeka jeszcze na wykończenie. Ksiądz kustosz obiecał, że za kilka lat, nasza grupa pątnicza będzie mogła sprawować swoją Mszę Św. właśnie w tym kościele. Nikt nie potraktował tego jako żart i z niecierpliwością czekamy W Radomyślu Mszę Św. odprawił bp. Edward na to wydarzenie. Nasze ofiary na tacę zostały przeznaczone właśnie na ten cel. Msza Św. rozpoczęła się ok. 13 00, gdy słońce dawało o sobie znać, jednak co sprytniejsi pielgrzymi, chowali się w cieniu nowej świątyni. Eucharystii przewodniczył ks. bp Edward Frankowski, co staje się od kilku lat, takim małym zwyczajem w tym miejscu. W Słowie Bożym skierowanym do nas, ksiądz biskup opowiedział historię Panny Anny z Zaklikowa. Kobieta, o której mowa, to osoba z bardzo dużym i wielostronnym wykształceniem, należąca do inteligencji Polskiej początku XX wieku. Oprócz tego, Panna Anna charakteryzowała się całkowitym oddaniem Chrystusowi. Mieszkająca w niedalekim Zaklikowie odznaczała się wielka czcią Najświętszej Eucharystii oraz życiem surowymi praktykami pokutnymi. Na przykładzie tej osoby biskup pomocniczy naszej diecezji, wskazał jak powinno wyglądać nasze życie religijne. Na koniec Eucharystii celebrans, w swoim zwyczaju, podziękował wszystkim za wszystko oraz rozdał foldery o życiu i działalności Panny Anny z Zaklikowa. Po Mszy Św. mieszkańcy parafii Radomyśl przygotowali obiad, którym mogli się posilić pielgrzymi. I znów niby jedna minuta uciekł czas prawie trzygodzinnego postoju. Smutno było opuszczać to miejsce, tak bardzo uświęcone modlitwami przybywających tu pątników. Można było tylko wyrzec MB Bolesna i Pocieszenia opiekuj się nami na dalszą drogę! 11

Radomyśl Zaleszany W dalszą drogę wyruszyliśmy około godziny 15-tej, co było okazją by już na samym początku odmówić Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Idąc jeszcze przez Radomyśl pozdrawiało nas swoim uśmiechem i machaniem rękoma wielu mieszkańców. Ale już za tablicą kończącą granicę miejscowości, naszym oczom ukazał się dość duże wzniesienie, na którego szczycie znajduje się niewielka kaplica z niebieskim dachem. Tą charakterystyczną kaplicę można było obserwować jeszcze przez wiele kilometrów. W niej to właśnie znajduje się cudowny obraz MB Bolesnej, której serce przeszyte jest mieczem, niestety nie jest nam dane by nawiedzić tę małą kaplicę. Zaraz gdy minęliśmy wzniesienie zauważyliśmy długi most, jak się okazało na rzecze San. Tu właśnie odbyło się coroczne liczenie pielgrzymów oraz sprawdzenie ekwipunku pątnika. Nie chodzi tu o sprawdzenie tego, co pielgrzym posiada w chlebaku, ale tylko sprawdzenie rzeczy niezbędnych do tego by być pielgrzymem. Rzeczy te pozwolą odróżnić nas od zwykłego wędrowca, a są to: karta uczestnika, chusta, śpiewnik pielgrzymkowy naszej diecezji oraz różaniec. Kto by nie posiadał wyżej wymienionych sprzętów miał dwa wyjścia, wrócić się do Janowa, nie koniecznie pieszo, lub zakupić je w sekretariacie pielgrzymki. Z tego całego zamieszania najmniej zadowolone były chyba siostry z sekretariatu, które miały na Zamieszanie? Nie, mała najbliższym postoju wielu przymusowych klientów. Po kontrola pielgrzymów minięciu mostu można było już zobaczyć wieżę kościoła w Zaleszanach. Jednak postój nie był tak blisko jak mogło się wydawać. Zakręt to raz w lewo, to w prawo sprawił, że prawie godzinę musieliśmy maszerować, by w końcu dotrzeć do jednej z najstarszych parafii na naszej trasie, bo aż z XIII wieku. Przed zabytkowym kościołem czekał na nas gościnny ksiądz proboszcz Zygmunt Wandas, który proboszczem tejże parafii jest zaledwie miesiąc. I znów zostaliśmy przywitani gorącym słowem i zimną wodą, na szczęście święconą, którą trzymał miejscowy kleryk. Gdy znaleźliśmy się w środku kościoła ksiądz proboszcz opowiedział nam krótką historię parafii, a następnie zaprosił na poczęstunek, który przygotowali parafianie. Tego dnia byliśmy po prostu rozpieszczani, ale cóż zrobić trzeba było skorzystać z tego co przygotowali mieszkańcy Zaleszan. Miejmy nadzieję, że przysłowie apetyt wzrasta w miarę jedzenia, nie odnajdzie odwzorowania w pątnikach z Janowa, bo co stałoby się z kolejnymi mijanymi parafiami Niestety jak to bywa na pielgrzymce, po półgodzinnym odpoczynku trzeba było wyruszyć dalej. Sprzeciwy- takie ciche, były, lecz buntu nikt się nie odważył wywołać. Może i dobrze, bo któżby go stłumił? 12

Zaleszany - Orliska Kolejny etap tego dnia prowadził do Orlisk. Na szczęście droga, którą teraz podążaliśmy była mało ruchliwa i można było skupić się na modlitwie. Patrząc w stronę zachodnią mogliśmy już podziwiać panoramę miasta Sandomierza, do którego jutro wkroczymy. Po minięciu wielu Etap do Orlisk przeszkód drogowych w Zaleszanach spowodowanych remontem szosy i chodnika, wkroczyliśmy w teren lasu, ale nie da się go porównać do wczorajszych etapów przez Lasy Janowskie. Nasze samochody zaczęły zapełniać się pątnikamitzw. padalcami, a nawet czasem klerykami. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, choć czasem jeszcze dawało o sobie znać. Tym oto sposobem docieramy do ostatniego tego dnia postoju, przy kaplicy w Orlisakch. Pisząc wcześniej, że tego dnia byliśmy rozpieszczani, użyłem słowa, które nie oddaje całej prawdy. Ale cóż bardziej dobitnego sformułowania w swoim słowniku znaleźć nie mogę. I znów jedzenia było tyle, że można wyżywić całą rzeszę ludzi, a nas jest przecież tylko niewiele ponad 350 osób. Ale przed spożyciem, tego co przygotowali gościnny mieszkańcy, udaliśmy się oczywiście na modlitwę. W kaplicy przywitał nas bardzo serdecznie proboszcz parafii Trześń, do której należy ta kaplica. Pielgrzymi rozsiedli się wokół kaplicy na niewielkim placu, a wśród pątników rozeszła się niezbyt miła plotka, że jutro będzie padać. Nie wiem skąd takie czarne myśli się pojawiły, być może ktoś z odwiedzających obejrzał prognozę pogody. Na razie nic tego scenariuszu nie zapowiadało, więc i humory nie były najgorsze. Po krótkim odpoczynku trzeba nam było wyruszyć na ostatni odcinek trasy, na dłuższe leniuchowanie nie można było sobie pozwolić, gdyż dochodziła godzina 19 00. Orliska Sokolniki - Trześń Z powodu dość późnej pory, ruszyliśmy pełnym tempem wieczornym ku naszym miejscowościom noclegowym. Dla grupy św. Jana Chrzciciela była to miejscowość Sokolniki, a dla grupy św. Jadwigi była to Trześń. W grupie św. Jadwigi odmówiono nowennę do MB Częstochowskiej wraz z odczytaniem intencji, napisanych przez pątników. Stało się to praktyką codzienną w tejże grupie. Dość szybko udało się nam się dotrzeć do Sokolnik, rodzinnej miejscowości ks. dyrektora Adama. Tutaj właśnie zatrzymała się grupa nr jeden, na którą czekali z niecierpliwością mieszkańcy. Nieco dalej podążyła grupa nr dwa i gdy dochodziła do Trześni robiło się powoli ciemno, na szczęście nie za sprawą nadciągających chmur. Po dojściu do kościoła w Trześni odbył się Apel Jasnogórski wraz z krótkim rozważaniem. Następnie pątnicy oddali się w ręce mieszkańców parafii Trześń, którzy dla odmiany wyszli po pątników. Z tego powodu klerycy mieli dziś wolne, oczywiście 13

wolne od służby kwatermistrzowskiej. Gdy plac kościelny opuścili ostatni pielgrzymi zrobiło się całkiem ciemno, ale to i dobrze, bo zmęczeni całodziennym marszem uczestnicy pielgrzymki, marzyli tylko o tym żeby odpocząć w wygodnych łóżkach. Jeszcze tego wieczoru, około godziny 23 00 przez naszą miejscowość przeszła dość duża burza, co niestety potwierdziło wcześniejsze zapowiedzi. Mało kto już wierzył, że następny dzień będzie słoneczny. Ale o tym już jutro. Dzień trzeci - 4 sierpnia 2005 r. - Czwartek Pan kiedyś stanął nad brzegiem, Szukał ludzi gotowych pójść za Nim; By łowić serca Słów Bożych Prawdą. O Panie, to Ty na mnie spojrzałeś, Twoje usta dziś wyrzekły me imię. Swoją barkę pozostawiam na brzegu, Razem z Tobą nowy zacznę dziś łów. To już trzeci dzień naszego pielgrzymowania, mówią, że pierwsze trzy i będzie z górki, ale chyba w tym roku od trzeciego dnia zaczynają się schody Na określenie charakteru dnia, wybrałem piosenkę Barka, gdyż tego dnia będziemy przechodzić obok placu papieskiego w Sandomierzu. Trześń - Sandomierz Czwartkowy poranek najwcześniej rozpoczęli pątnicy z grupy św. Jana Chrzciciela, którzy musieli dołączyć do pielgrzymów z grupy św. Jadwigi, którzy nocowali w Trześni. Najważniejsze pytanie, jakie zadawali sobie budzący się uczestnicy pielgrzymki, było to czy pada deszcz. Mimo wszelkich znaków na niebie w postaci gęstych chmur i na ziemi w postaci wielkich kałuż- nie pada! Niestety nie długo mogliśmy się nacieszyć tą ładną pogodą, bo już na moście, na Wiśle, zaczęło kropić. Taka pogoda utrzymała się do samej katedry. Gdy minęliśmy Królową Polskich Rzek naszym oczom ukazał się Plac Papieski. Z tym widokiem kojarzą się dwie daty: 12 czerwca 1999 i 2 kwietnia 2005 r. Pierwsza data to oczywiście wizyta Jana Pawła II w Sandomierzu. Natomiast druga data to bolesne wydarzenie z godz. 21.37 kwietniowego wieczoru- śmierć największego spośród Polaków- papieża Jana Pawła II. Miejsce to krzyczy jednocześnie radością jak również bólem. W miejscu celebracji Mszy Św. z czerwca 1999 r. znajduje się Krzyż Papieski z napisem Bóg- Honor- Ojczyzna. Po śmierci Ojca Świętego poniżej tego napisu znalazł się wizerunek Papieża Polaka, na czarnym tle. I choć tak prosty znak, to jednak dający wiele do myślenia. Pątnicy w swych modlitwach przez cały okres pielgrzymki, pamiętali o tak drogim naszym sercom- Janie Pawle II. Otaczali także modlitwą, następcę na Stolicy Piotrowej- papieża Benedykta XVI. Około godz. 9 00 docieramy przed bazylikę katedralną w Sandomierzu. A tu nie mniejsze zamieszanie, niż 2 sierpnia przy janowskim sanktuarium. Zrobiło się gwarnie jakby się dwie pielgrzymki spotkały. Jak się okazało tak właśnie było. Swoje pierwsze chwile pielgrzymkowe przeżywali pątnicy z kolumny sandomierskiej. Po wejściu do katedry zajęliśmy co lepsze miejsca i poczekaliśmy na rozpoczęcie się Mszy Św. Przewodniczył jej, podobnie jak dnia wczorajszego J. E. Ks. Biskup Edward Frankowski, który również tego 14

dnia odprawiał Mszę Św. dla grup stalowolskich. Katedra sandomierska wypełniła się prawie w całości, nagle dwie różne kolumny stanowiły jedną całość. Po Mszy Św., mieszkańcy parafii katedralnej w Sandomierzu przygotowali dla janowskich pielgrzymów poczęstunek, który odbył się w Domu Św. Józefa. Można także było zwiedzić zabytkową katedrę sandomierską, zbudowaną już za czasów Kazimierza Wielkiego. Sandomierska katedra Sandomierz Koćmierzów - Skotniki Gdy cała kolumna sandomierska, zawierająca 3 grupy, ruszyła, przyszła kolej i na nasze ukochane 2 grupy. Niestety teraz rozpadało się na dobre, a najgorsze było to, że nie zapowiadało się na przejaśnienia. Najbliższe trzy etapy można nazwać etapami deszczu, a co się z tym wiąże humor spadł troszeczkę w dół, ale na pewno nie u wszystkich. W Sandomierzu do grupy św. Jadwigi Królowej dołączył się, wieloletni pątnik janowskiej pielgrzymki, neoprezbiter Bartłomiej Krzos. Gościł on u nas do końca tego dnia, jak również dnia następnego do południa. Wspierał on nas swoim słowem, żartem i uśmiechem. Za ten czas, jak również wsparcie duchowe na dalszej trasie trzykrotne Janowskie Bóg Zapłać!. Pierwszy z tych trzech etapów prowadził do Koćmierzowa. Droga bardzo malownicza, praktycznie u brzegu naszej Królowej Polskich Rzek- Wisły. Niestety niesprzyjająca pogoda nie pozwoliła na podziwianie pięknych widoków, do tego wszystkiego doszła mgła. Postój w Koćmierzowie odbył się przy niewielkiej kapliczce, należącej jeszcze do parafii katedralnej. Tutaj także mieszkańcy ugościli nas czym tylko mogli. Jednak nikt nie myślał o dłuższym postoju, każdy przeskakiwał z nogi na nogę i oczekiwał wymarszu w dalszą drogę. Kolejny etap prowadził do Skotnik, ale już nie do samego kościoła, lecz mieszkańcy sami mieli wyjść przed swe domostwa i zabrać pątników na posiłek. I znów trasa bardzo malownicza, tuż obok wysokiego wału przeciwpowodziowego, z jednej strony i z drugiej strony wielkie sady owocowe. Myślę, że znów pielgrzymi nie skupiali się zbytnio nad podziwianiem okolicy, lecz marzyli tylko o tym, by jak najszybciej znaleźć się w ciepłym i suchym domku na gorącym posiłku. Te marzenia na szczęście w 100% się ziściły. Wszyscy pątnicy zostali zaproszeni na obiad do gościnnych gospodarzy parafii Skotniki. A gdy tylko spożyli swe smaczne posiłki, zagrzali i osuszyli się chwilkę wyruszyli w dalszą drogę by znaleźć się pod kościołem w Skotnikach. Kościół ten to perełka architektoniczna naszej diecezji sandomierskiej, kto nie był w środku niech to nadrobi podczas kolejnych pielgrzymek janowskich. Skotniki - Koprzywnica Wraz z nadejściem ostatnich pątników, którzy mieli pełne brzuszki, przy wciąż padającym deszczu wyruszyliśmy w dalszą drogę. Ten etap był wyjątkowo długi gdyż podążyliśmy bezpośrednio do samej Koprzywnicy. Zaraz po opuszczeniu Skotnik szliśmy 15

dosłownie przez pola, drogą, która przy takich warunkach atmosferycznych można było nazwać błotnistą. Ale 3 km przed Koprzywnicą trafiliśmy na ruchliwa drogę relacji Sandomierz- Kraków. Tu zostały rozdane kartki noclegowe, niezbyt szczęśliwie dla grupy nr 2, gdyż brakowało noclegów dla ok. 100 osób. Jak się okazało, niesprzyjająca pogoda oraz zbyt mała liczba kwatermistrzów (tylko 4!) nie podołała temu zadaniu. Kwatermistrz też człowiek i nie zapuka do wszystkich domów w mieście! Ale cóż sytuację tę pozostawiamy do rozwiązania czasowi, który miał pokazać co będzie Po dojściu obu grup pielgrzymkowych do starego kościoła po cysterskiego pw. Św. Floriana, odbył się Apel Jasnogórski. Niestety znów nie odbędzie się tradycyjny mecz klerycy i służby kontra reszta świata pielgrzymkowego. Taka sytuacja była również rok temu, mam nadzieję, że to już po raz ostatni, bo inaczej zrzekam się pisania kroniki Ale tak prawdę mówiąc to klerycy nie mieli by wielkich szans, cóż liczebność spada. Na szczęście Apel Jasnogórski (około godz. 17 00!) trwał dość długo. W tym czasie udało się znaleźć około 50 miejsc noclegowych. Druga pięćdziesiątka też rozmieszczono zaraz po zakończonym nabożeństwie. Bagaże tym razem nie były, jak to zwykle bywa, rozłożone na trawie, lecz podawane były prosto z samochodu ciężarowego. Służba transportowa tym razem oprócz wysiłku swych rąk dołożyła wysiłek zdzierania gardła, nie ma się co dziwić wykrzyczeli tyle numerów Po zakończonej akcji pątnicy spokojnie udali się na wyznaczony im nocleg. Tam na pewno spokojnie mogli się wysuszyć, odpocząć i posilić. A to wszystko po to, by następnego dnia znów zażyć kąpieli deszczowych. Ale póki co wszystkim pielgrzymom życzyliśmy kolorowych snów. Także klerycy i diakoni udali się na zasłużony nocleg, by również nabrać dużo sił duchowych i fizycznych na kolejne dni pielgrzymowania. Dzień IV - 5 sierpnia 2005 r. - Piątek Rozpięty na ramionach Jak sokół na niebie. Chrystusie, Synu Boga, Spójrz proszę na ziemię. 1. Na ruchliwe ulice, Zabieganych ludzi. Gdy dzień się już kończy, A ranek się budzi. Uśmiechnij się przyjaźnie Z wysokiego krzyża. Do ciężko pracujących, Których głód poniża. Myślę, że nikogo nie dziwi, że właśnie ta pieśń, określa charakter tego dnia. Pielgrzymka ma charakter religijno- pokutny, każdy z nas może to sobie wyczytać z karty pielgrzyma. Dlatego nie ma się co dziwić, że piątek na pielgrzymce przeżywamy w duchu głębszej pokuty, wyrazem tego jest choćby odprawiana podczas dnia Droga Krzyżowa. Także pieśni i piosenki dnia nawiązywały do wydarzeń Wielkopiątkowych. Ranek przywitał nas spokojem i ciszą po wczorajszych deszczach. Powietrze stało się czyste i po długiej nocy można było łatwo dotlenić swój organizm. Jednak nad naszymi głowami wisiały ciężkie chmury, które jak na razie były jeszcze łaskawe. Niestety 16

temperatura była typowo jesienna, a to przecież środek lata. Pątnicy już od rana musieli wykazać się trzeźwością umysłu. Jak pamiętamy wczorajszego dnia, bagaże wyładowane były przy starym pocysterskim kościele. Ale rankiem, to nie tam nasi pielgrzymi mieli zanieść swoje tobołki, lecz pod drugi kościół w Koprzywnicy pw. MB Różańcowej. Nie dane mi było sprawdzić, ile osób pomyliło i zaniosło swe bagaże pod kościół cysterski, być może takich osób nie było wcale. Msza Św. tego dnia miał odbyć się także w kościele pod wezwaniem MB Różańcowej. Jest to kolejne sanktuarium na naszej trasie, choć nie wielkie, ale zawierające cudowny obraz Naszej Matki. Mszę Św. odprawił oraz kazanie wygłosił proboszcz tutejszej parafii ks. Jacek Staszak, który dobrze znany jest pątnikom pochodzącym z parafii Godziszów. Kościół ten jest jeszcze w rozbudowie i remoncie, czego wyrazem było gasnące światło podczas sprawowanej Eucharystii. Ofiary zebrane podczas tej liturgii zostały przeznaczone na rozwój tej parafii. Po Mszy Św. Było jeszcze trochę wolnego czasu. Część pątników została w kościele, w ten sposób schroniła się przed zimnem, które panowało na zewnątrz. Służba porządkowa ustaliła swoje sprawy i znów mogliśmy ruszyć w dalszą drogę. Koprzywnica Byszów - Klimontów Niestety wraz z rozpoczęciem marszu znów zaczął padać lekki deszcz. Nie było to przyjęte ze zbyt dużym entuzjazmem przez pielgrzymów, ale mogło to być potraktowane jako dodatkowe umartwienie w ten piątkowy dzień. Tym razem z Koprzywnicy nie udaliśmy się jak co roku w stronę Niedźwiedzic, lecz w stronę Byszowa a dalej do samego Klimontowa. Długość trasy była porównywalna, lecz droga przez Byszów jest asfaltowa i to przekonało organizatorów do zmiany trasy, która wcześniej prowadziła zwykłą polną drogą. Jednak mieszkańcy miejscowości Niedźwice, którzy co roku mogli obserwować naszych pielgrzymów w swojej miejscowości, przygotowali poczęstunek. Niestety zamiast dwóch grup pielgrzymkowych, Ci gościnni dobroczyńcy naszej pielgrzymki, mogli spotkać tylko przedstawicieli janowskich pątników. Cały wikt został przetransportowany na nową trasę. Mamy nadzieję, że duchowo cieszyli się tym, że wsparli naszych pielgrzymów, a w przyszłości, być może znów będą się radować setkami młodych ludzi zdążającymi do tronu MB, przez ich miejscowość. A nasi uczestnicy pielgrzymki posilając się darem serca ludzi dobrej woli, wyruszyli z nowymi siłami w stronę miejscowości Klimontów. Deszcz od czasu do czasu dawał o sobie znać, jednak większym zmartwieniem była awaria naszych tub nagłaśniających. Choć były nowe, dosyć niewielkie w ładnym kolorze niebieskim, to niestety psuły się dosyć często, żeby nie powiedzieć za często. Ale jak to mówią, nie wszystko co jest młode i piękne jest idealne. Łączność robiła co mogła, zwłaszcza, że była to łączność samozwańcza, tak jak samozwańczy był ojciec duchowny pielgrzymki w roku ubiegłym. Dobrze, że nie brakuje ludzi, którzy bezinteresownie angażują się we wspólne dobro. Około godz. 12 30 dotarliśmy do miejscowości Klimontów, mijamy niewielki rynek i docieramy do starego kościoła. Jest to jedyny kościół na naszej trasie, którego kształt jest okrągły. Myślę, że nie wielu pielgrzymom w Polsce uda się nawiedzić właśnie taki nietypowy Dom Boży. Na pewno udaje się to pątnikom z kolumny sandomierskiej, która dzisiejszej nocy przebywała na noclegu u mieszkańców parafii Klimontów. 17 Kościół w Klimontowie

Gościnni parafianie nie poprzestali jedynie na tym, że przyjęli pielgrzymów do swoich domów, ale przygotowali również obiad dla naszych pątników. I to obiad nie byle jaki! Pogoda jakby zlitowała się troszkę nad nam, można było rozsiąść się na placu kościelnym i spożyć smaczny posiłek. Gdzieniegdzie można było usłyszeć głosy, że nie za ciekawie jest z noclegami tego dnia. Być może to tylko pogłoski, tych którzy kolejny dzień jedli zimny obiad. Spokojnie noclegami zajmiemy się w odpowiednim czasie. Klimontów Pełczyce Pęcławice - Bogoria Po około godzinnej przerwie obiadowej musieliśmy opuścić to piękne miejsce, by zobaczyć kolejne równie urokliwe zakątki naszej diecezji. Klimontów opuściliśmy dość szybko, jednak zaraz za tablicą kończącą obręb miejscowości, musieliśmy pokonać jedno z pierwszych poważnych wzniesień na naszej trasie. W swoich nogach odczuliśmy, że gdzieś w oddali rysują się szczyty gór świętokrzyskich, które dosłownie przemierzają pielgrzymi z kolumny ostrowieckiej. Pogoda sprzyjała (po części), nie padał już deszcz, ale było bardzo zimno. Na drodze były wielkie kałuże, które niejednokrotnie trzeba było przeskakiwać. Gdy zaliczyliśmy ten pierwszy szczyt, droga przypominała matematyczną sinusoidę. Czyli po chwilach radości schodzenia w dół, mieliśmy chwilę ciężkiego wspinania się na kolejne niewielkie pagórki. Na tym etapie odbyły się w obu grupach Koronka do Bożego Miłosierdzia oraz inne modlitwy. Pierwszym popołudniowym postojem był postój w Pełczycach. Swój obóz rozbiliśmy w niewielkim sadzie, który z łatwością pomieścił swoich nietypowych gości. Kolejny etap był jakby wierną kopią poprzedniego, wciąż przemierzaliśmy naszą sinusoidę, a gdzieniegdzie można było zauważyć wielkie samochody ciężarowe, wożące nie, nie nasze bagaże, lecz kamienie z pobliskiej kopalni tego kruszcu. Ostatni postój tego dnia w Pęcławicach odbył się na niewielkiej łące, zaraz przy wjeździe do miejscowości. Atmosfera w grupach była całkiem pozytywna. W końcu nie padało, a zimno też można było pokonać, choćby pożyczoną bluzą brata, siostry. Kroki kończące czwarty dzień naszego pielgrzymowania prowadziły do Bogorii. Cały etap z Pecławic prowadził poprzez kolejne miejscowości, które kiedyś zapełniały się pątnikami, dziś tylko z sentymentem mieszkańcy tych domów mogli popatrzyć na śpieszącą grupę do Bogorii. Gdy dochodziliśmy do naszej miejscowości noclegowej, schodziliśmy szybko w dół i z rozpędem wpadliśmy, z godnością pątników i śpiewem na ustach, pomiędzy mieszkańców parafii Bogoria. Tu potwierdziły się pogłoski i część pielgrzymów, będzie musiała spać w szkole. Jednak wcześniej odbył się Apel Jasnogórski. Wieczór dnia IV znany był z pięknych Apeli Jasnogórskich. Tego dnia nie udało się przeprowadzić go, o tradycyjnej godzinie 21. Po odśpiewanych słowach Jestem przy Tobie, pamiętam, czuwam i wysłuchaniu ogłoszeń księży przewodników. Pątnicy udali się po swoje bagaże rozłożone przed bramą kościoła. Niestety znów zaczął padać deszcz, co nie wróżyło dobrej pogody na dzień jutrzejszy. Tej nocy w szkole musiała spać znaczna część sióstr naszej pielgrzymki, natomiast w remizie strażackiej spali prawie wszyscy bracia. Szczęście mieli tylko Ci, którzy mieli stałe noclegi. Jak widać duże znaczenie ma to, by podtrzymywać kontakt przez cały rok z gospodarzami, którzy przyjmują nas na noclegi. Oprócz dużej radości, jaką przeżywają nasi dobroczyńcy, pielgrzymi mogą wyspać się w wygodnych domkach. Ale tej nocy, pewnie szkoła i remiza zamieniły się w luksusowe hotele. Z pozytywnym nastawieniem przejdźmy do kolejnego dnia. 18

Dzień V - 6 sierpnia 2005 r. - Sobota Idzie nasza karawana, przez góry, łąki, lasy do Pana. Idzie nasza karawana, prowadzi ją sam Bóg. Dziś nasza karawana pielgrzymkowa będzie kroczyła przez wiele rozmaitych terenów, stąd ta piosenka na wstępie. Poczynając od lasów, polan, pagórków a skończywszy na terenach wodnych. Tego dnia będzie co podziwiać i choć pielgrzymka to nie wycieczka krajoznawcza, to w pięknie przyrody można dostrzec samego Boga. I pewnie czytelnik- uczestnik pielgrzymki pomyśli, co on o pięknie przyrody pisze, skoro od samego rana pada deszcz, a temperatura na przekracza 10 0 C. No cóż, to prawda, lecz popołudnie zaskoczyło nas trochę przyjemniejszą pogodą. Ale, żeby nie pomyśleć, że ta kronika to sprawozdanie stanu pogodowego w dniach od 2 do 12 sierpnia A.D. 2005, przejdę do tego co działo się na trasie pielgrzymkowej. Już od godzin porannych przed kościołem parafialnym w Bogorii gromadzili się pątnicy. Część z nich miała bardzo blisko do miejsca złożenia bagaży, a byli to amatorzy szkoły w wakacje. Nie wiem co ciągnie uczniów do szkoły w czasie wakacji letnich, miejmy nadzieję, że jest to tylko brak dachu nad głową. Kilkudziesięciu pielgrzymów przyjechało samochodem ciężarowym z pobliskiej Kiełczyny, gdzie także przewidziany było nocleg. Po krótkiej modlitwie w kościele, ze śpiewem godzinek do Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, obie grupy wyruszyły w stronę Rakowa. Bogoria Wola Małkowska Pierwszy etap prowadził do Woli Małkowskiej. Droga asfaltowa szybko minęła nam pod naszymi stopami. Za nim się nie obejrzeliśmy, a już minęliśmy granice Bogorii. Dalej podążaliśmy poprzez pola, gdzieniegdzie też wkraczaliśmy do terenów zalesionych. Na tym etapie odmówiono wiele modlitw, gdyż kolejne odcinki, mogły nie sprzyjać pozytywnie na atmosferę skupienia. Pierwszy postój odbył się na niewielkim placu w małej wiosce Wola Małkowska. Tu można było napełnić pustkę w brzuchu, a szczególnie robiły to śpiochy ze szkoły, gdzie śniadanie trzeba było zorganizować sobie na własną rękę. Jednak aura ku temu nie sprzyjała i wielu pielgrzymów, wybrało postawę stojącą i oczekującą wyjścia, tylko oczy łaskawie patrzyły w niebo. Niestety nie zapowiadało się na przejaśnienia. Co niektórzy mogli dostać informację od kwatermistrzów, że 30 kilometrów dalej słońce zaczęło się przedzierać za chmur. Pamiętam, że gdy skończyliśmy zbieranie noclegów w pierwszej miejscowości noclegowej, zza ciemnej warstw chmur zaczęło przebijać słońce. Była to dla nas wielka radość i choć było to tylko 2,5 dnia niepogody to Rzeczywiście, nie zapowiadało się na przejaśnienia 19

entuzjazm przewyższał ten, który towarzyszy odnalezieniu wyspy przez rozbitków. Teraz pozostało tylko uzbroić się w cierpliwość i czekać na całkowite przejaśnienie. Wola Małkowska - Rakówka Tymczasem grupy wyruszyły w dalszą drogę ku Rakówce. Jest to prawdopodobnie najdłuższy etap na całej naszej pielgrzymce. Początkowo wiódł on jeszcze przez miejscowość Wola Małkowska, ale po chwili minęliśmy niewielką rzeczkę i wkroczyliśmy do gęstego lasu. Niestety przez padające ostatnio deszcze, droga leśna przypominała bardziej drogę bagnistą lub tor przeszkód. Z tego powodu zwinięto kable i tuby, a grupa rozciągnęła się na kilkaset metrów. Był to tzw. czas dla bliźniego. Po przejściu kilku kilometrów, wymieszani pielgrzymi obu grup, dotarli do pierwszych zabudowań śródleśnej wioski Rakówka. Niestety pierwsze zabudowania nie zapowiadały rychłego odpoczynku. Czekały nas kolejne kilometry, jednak dla pocieszenia, trochę lepszą drogą. Po drodze minęliśmy niewielką kaplicę, niestety nie było czasu by wejść na chwilę modlitwy. Gdy minęliśmy wszystkie zabudowania naszej wioski znów wkroczyliśmy na tor przeszkód, do lasu. Po chwili dotarliśmy do dość rozległej polany, gdzie odbył się odpoczynek. Tym razem w ruch poszły płaszcze przeciw deszczowe, może nie z powodu większego deszczu, lecz po to, by choć chwilę odpocząć spoczywając na ziemi. Deszcz powoli ustawał, a chmury nie były już takie ciemne W oddali można było usłyszeć warkot samochodów, to oznaka, że znajdujemy się niedaleko cywilizacji, tj. drogi asfaltowej. Rakówka - Raków I tak rzeczywiście było, po przejściu około kilometra przez las, dotarliśmy do drogi prowadzącej prosto do Rakowa. I choć droga prosta, to jednak ku naszej radości z górki. Nasze nogi choć na chwilę mogły odpocząć, oczy spojrzeć na pobliskie jezioro i rysujące się w oddali stare ariańskie miasto Raków. Gdy zeszliśmy nieco niżej, wkroczyliśmy na dość długi most nad rozległym jeziorem Hańcza. I choć z tej strony bardziej przypominał on bagno lub torfowisko, to w oddali malował się błękit wód. Gdzieniegdzie można było zobaczyć puste maszty łodzi, niestety zacumowanych w porcie, niesprzyjająca pogoda pokrzyżowała plany amatorom turystyki wodnej. Po przebyciu mostu weszliśmy do Rakowa, które okazało się pięknym i starym miasteczkiem na naszej trasie. Po drodze minęliśmy jeden kościół, który nie był naszym celem, dopiero przechodząc przez rynek trafiliśmy do kościoła parafialnego. Raków jest to ostatnia parafia naszej diecezji na trasie janowskiej pielgrzymki. Kolejna parafia Potok należy już do diecezji kieleckiej. Tak więc przeszliśmy praktycznie całą diecezję sandomierską, od jej krańców wschodnich do zachodnich. Oprócz gościnnego księdza proboszcza, na pątników czekało bardzo wiele odwiedzających. Zatroskani rodzice i najbliżsi, przyjechali sprawdzić, jak radzą sobie ich pociechy. A sytuacja sprzyjała ku temu, gdyż dzień dzisiejszy to sobota i święto Przemienienia Pańskiego. Przede Mszą Św. było jeszcze kilka minut odpoczynku, jednak wielu pielgrzymów zajęło miejsca w kościele. W tejże świątyni znajduje się cudowny wizerunek MB Pani Rakowskiej. Jest to kolejny wizerunek Naszej Matki na naszej pątniczej trasie. Mszy Św. przewodniczył ks. Henryk Hędzel, Uroczysta Msza Św. w Rakowie 20

koordynator wszystkich grup pielgrzymkowych naszej diecezji, natomiast homilię wygłosił ks. Adam Nafalski, wieloletni kierownik janowskiej pielgrzymki. Ci dwaj kapłani, powoli tworzą niepisaną tradycję i właśnie w tym miejscu co roku modlą się razem z nami. W swojej homilii ks. Adam żartobliwie porównał naszego ks. Adama- dyrektora pielgrzymki do Mojżesza, który prowadził swój lud do obranego celu. Po zakończonej Mszy Św. odbył się poczęstunek, który przygotowali mieszkańcy parafii Raków. Wielu pątników mogło się posilić tym, co przywieźli im kochani rodzice. W miłej atmosferze, godzinka, która i tak została skrócona przedłużoną Mszą Św., minęła nie wiadomo kiedy. I znów trzeba było wyruszyć w drogę w nowe i nieznane tereny diecezji kieleckiej. Raków - Życiny Kielecczyzna, czym mogła nas przywitać? Oczywiście swymi uroczymi pagórkami oraz pięknymi widokami. Wyruszyliśmy zwartymi grupami w stronę południową i od razu zdobyliśmy spore wzniesienie. Z tego wzniesienia rozciągał się piękny widok na okolicę, a szczególnie na piękne jezioro Hańcza, które prezentowało się w całej okazałości. Na tym etapie grupy skupiły się na modlitwie. W grupie św. Jana Chrzciciela odmówiono Koronkę do Bożego Miłosierdzia oraz wysłuchano postaci dnia, którą był bł. Piotr Jerzy Frassati. Gdy dotarliśmy do Życin, skręciliśmy ostro ku zachodowi i po kilkuset metrach odbył się ostatni odpoczynek dla grupy nr 1 oraz kolejny dla grupy nr 2. Postój w Życinach jak co roku odbył się przy niewielkiej kaplicy. Pielgrzymi chętnie zajęli miejsce wokół świątyni, jak również na łące obok placu kościelnego. Na tym odpoczynku nadal było dużo odwiedzających rodzin, które zapewne swe pociechy podprowadzają do dzisiejszych miejscowości noclegowych. Tutaj także rozpisano noclegi i lotem błyskawicy powstała plotka o jakiejś szkole, może dlatego, że tak jest co roku. Życiny Potok - Rudki Po półgodzinnym odpoczynku, ruszyliśmy w dalszą drogę Celem tego etapu był Potok dla grupy św. Jana Chrzciciela oraz Rudki dla grupy św. Jadwigi. W grupie nr 1 panowała już radosna- wieczorna atmosfera, natomiast w dwójeczce pątnicy wystawieni byli jeszcze na próbę skupienia modlitewnego. Miejscowość Potok osiągnęliśmy dość szybko. I tu jedynka mogła odpocząć na dobre. Pątników przywitał gościnny ks. proboszcz, który jak zwykle tryskał dobrym humorem. Większość noclegów była u gościnnych gospodarzy parafii Potok, jednak z powodu ślubu w parafii, część mieszkańców nie było w stanie przyjąć pątników. Z pomocą pośpieszyła szkoła, która przyjęła część naszych pielgrzymów. Kiedy grupa pierwsza zaczęła rozchodzić się na swoje noclegi, grupa druga podążała dalej do niewielkiej miejscowości Rudki. Jeszcze kilka lat temu w tej miejscowości nocowała znaczna część grupy św. Jadwigi. Jednak w ostatnich latach okazało się nieopłacalne zostawianie co raz mniejszej liczby pątników bez należytej opieki. Będąc na postoju pamiętam, że podeszła do mnie starsza kobieta z tejże miejscowości i poprosiła, czy nie mogła by przyjąć trochę pielgrzymów pod swój dach. Z bólem serca musiałem odmówić, a przecież chętnych by nie brakowało. Ostatni postój tego dnia przebiegał w bardzo radosnej atmosferze. Pątnicy, choć zmęczeni do ostatnich sił, jednak radośni i pełni entuzjazmu, pewnie dlatego, że jutro będą spali prawie do 8. Oczywiście liczba kilometrów też troszkę się zmniejszy i niedziela zapowiada się prawdziwym pątniczym odpoczynkiem. Postój nie trwał nawet tradycyjnej 0,5 godziny, gdyż słońce szybko zbliżało się ku horyzontowi. Z narzekaniem podnieśliśmy się na słowa kierownika trasy: Wyruszamy!, Wstajemy!. 21