1. Frostavallen, dnia 20.3.1946 r. Helena Miklaszewska przyjmujący protokół asystent Instytutu przepisany Protokół przesłuchania świadka 241 Staje Pani Florentyna Kruszewska urodzona 29.10.1892 r. w Jedlnia, zawód szwaczka wyznanie rzym. kat., imiona rodziców Antoni, Karolina ostatnie miejsce zamieszkania w Polsce Warszawa Okopowa 18 obecne miejsce zamieszkania Frostavallen pouczonya o ważności prawdziwych zeznań, oraz o odpowiedzialności i skutkach fałszywych zeznań, oświadcza, co następuje: przebywałeam w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu [dopisek między linijkami] 6 tygodni [/dopisek] w czasie od 12.8.1944 r. do?.9.1944 r. jako więzień polityczny ewakuowana Warszawa pod numerem nie pamiętam i nosiłeam trójkąt koloru nie z literą nie następnie przebywałeam w Bergen Belsen od? 9.1944 r. do 15.4.1945 r. Kruszewska Florentyna Na pytanie, czy w związku z pobytem, względnie pracą moją w obozie koncentracyjnym mam jakieś szczególne wiadomości w przedmiocie organizacji obozu koncentracyjnego, trybu życia i warunków pracy więźniów, postępowania z więźniami, pomocy lekarskiej i duchowej oraz warunków hygienicznych w obozie, oraz szczególnych wydarzeń, tudzież wszelkiego rodzaju przejawów życia więźniów w obozie, podaję, co następuje: Zeznania obejmują 5 stron pisma ręcznego i zawierają: 1. opis pobytu w obozie w Oświęcimiu; 2. życię [sic] więźniarek w Bergen Belsen. BLOMS BOKTRYCKERI, LUND 1945
2. Dalszy ciąg zeznań p. Florentyny Kruszewskiej Zostałam osadzona w obozie koncentracyjnym jako ewakuowana po powstaniu w Warszawie. Do Oświęcimia jechałam dużym kilku tysięcznym transportem, były w nim kobiety, dzieci i mężczyźni. Do obozu przybyłyśmy wieczorem, koło 18-ej godz. Kiedy szłyśmy ze stacji do obozu, było już ciemno, czuć było palące w krematoriach ciała zmarłych [sic]. Obóz leżał w lesię [sic]. Szłyśmy bardzo długo. Umieszczono nas wszystkie kobiety i dzieci w jednym bloku nr 19. Światła nie wolno było palić, było zupełnie ciemno. Blok, w którym nas umieszczono, był zupełnie nie urządzony, nie było w nim nawet posadzki tylko ziemia. Było bardzo ciasno, szczęśliwy był ten, kto znalazł miejsce, aby usiąść na ziemi. Tu spędziłyśmy pięć dni. Dopiero na drugi dzień dano nam poraz [sic] pierwszy jeść. Z tego bloku wzięto nas do kąpieli. Stałyśmy długo na zimnie. Odebrano nam wszystkie rzeczy prywatne, wykąpano i przebrano w strój obozowy. Dostałyśmy brudną, niedopasowaną bieliznę, z plamami. Sukienkę otrzymałam letnią z krótkimi rękawami, był to łach zupełny. W kąpieli ogolono nam włosy. Następnie przez dwa dni i dwie noce trzymano nas na placu pod szopą. Potem zaprowadzono nas na blok 27 transportowy. Blok był drewniany, parterowy, był dość czysty. W bloku w dzień nie wolno było siędzieć [sic]. Całe dnie spędzałyśmy przed blokiem, siędziałyśmy na ziemi. Chodzić po obozie nie było wolno, ani nigdzie z przed [sic] bloku oddalać się. Tutaj posegregowano nas, staruszki i matki z dziećmi odłączono od nas, a zdolne do pracy przeniesiono na blok 31. Obawiając się, aby mnie nie wzięto do komina podałam, że mam 45 lat i wzięto mnie z grupą zdolnych do pracy. Będąc na bloku 31-ym zauważyłam, że SS-mani często, niemal codziennie, przychodzili do bloku i wybierali więźniarki, zabierając zawsze co ładniejsze i zgrabniejsze dziewczęta. Kobiety starsze zostawiano. Z końcem września wybrano tysiąc kobiet na roboty i przewieziono nas do Bergen Belsen. Będąc w Oświęcimiu wstawałyśmy rano, zdaje się o 3.30 godz. ubierałyśmy się, biegłyśmy do ubikacji, która znajdowała się daleko od bloku. Następnie otrzymywałyśmy kawę i wychodziłyśmy na apel. Trwał on długo o 9-ej godz. przychodziłyśmy na blok. Koło 11-ej otrzymywałyśmy obiad i do 12-ej
3 była przerwa. O 12.30-ci godz. parami partiami po 100 szłyśmy do ubikacji. Wracałyśmy i po obiedzie nie wolno było już wejść do bloku, siędziałyśmy przed blokiem do kolacji. Po niej zachodziłyśmy do bloku i układałyśmy się do snu. Spałyśmy na drewnianych pryczach, dwu piętrowych, bez żadnych sienników. Każda z nas oficjalnie otrzymywała dwa koce, na jednym z nich spała, a drugim okrywała się. Co drugi dzień miałyśmy kąpiel w letniej wodzie. W czasię [sic] mego pobytu w Oświęcimiu, często byłyśmy karane zbiorowo, parogodzinnym klęczeniem lub noszeniem kamieni. Pomoc lekarska istniała, chore otrzymywały lekarstwo i dietę, ale na apele nie mogły pozostać w bloku, musiały wstawać i brać w nich udział. Oficjalnie nie wolno było modlić się, ksiądz na teren obozu nie miał wstępu. Żadnej pomocy od Czerwonego Krzyża nie miałyśmy. Nie wolno nam było pisać listów. Wypadków śmiertelnych na moim bloku w Oświęcimiu nie było. Blokową na bloku 31 była Polka z Radomia. Była to osoba inteligentna, zachowywała się poprawnie, jak wogóle [sic] cały zarząd tegoż bloku. Najstarsza obozu niejaka Stenia, była bardzo niedobra, ona biła i znęcała się nad więźniarkami. No i też straszył nas zarząd Bl bloku. Wyżej wymieniona Stenia przychodziła do nas do bloku dwa razy dziennie. Widziałam jak Stenia biła po twarzy starsze kobiety. Z końcem września 1944 r. pojechałam z transportem 1000-ca kobiet do Bergen Belsen. Jechałyśmy wagonami towarowemi [sic] po 50-iąt osób w jednym wagonie. Jechałyśmy trzy dni i dwie noce. Nocą zatrzymano nas na stacji, wysiadłyśmy z wagonów i szłyśmy lasem koło 4 km. Doprowadzono nas do obozu i tu umieszczono w szałasie; w W którym spędziłyśmy trzy tygodnie. Nie było tu żadnych łóżek, na ziemi były rozpostarte wiórki, do okrycia dostałyśmy po dwa koce. Początkowo w obozie żywiono nas jeszcze dobrze, ale potem rozpoczęto nas karmić niemal wyłącznie brukwią, w tedy [sic] zakradł się do obozu głód.
4 Początkowo do pracy, kiedy był jeszcze w obozie stary komendant do pracy nas nie brano. Potem przeniesiono nas do murowanego baraku, był on dawniej stajnią. Tutaj młodsze, które umiały po niemiecku zaczęto zabierać do pracy. Pierwszego listopada dano nam płaszcze odebrano buty, dano drewniaki, przeprowadzono nas do innego baraku i stąd dopiero brano nas do pracy w lesie. Mnie wzięto w grudniu 1944 r. do pracy w kuchni. Kroiłam tutaj brukiew. Pracowałam od godz. 3-ej rano do 21 godz. Tutaj dostawałam [nieczytelne skreślenie] dodatkowy litr zupy, ale praca była męcząca, przy pracy stałyśmy w wodzie i strasznie marzłyśmy. Nie mogłam tego wytrzymać i rzuciłam pracę. Miałam ogromnie spuchnięte nogi i było mnie wszystko jedno co mnie po tym spotka. Od tej pory musiałam się ciągle ukrywać, uciekałam przed pracą z bloku do bloku, ale na robotę wyjść nie mogłam nie miałam już na to siły. Był to okres już bardzo zły w obozie. Brak było pomocy lekarskiej, ludzie po braniu do pracy rozpoczęli bardzo chorować. Odebrano nam w kąpieli płaszcze. Od tego czasu wybuchły epidemi [sic], przedewszystkiem [sic] począł szerzyć się ogromnie tyfus. Przerzucano nas z bloku do bloku, co spowodowało okropne zawszenie całego transportu. Wreszcie umieszczono nas w bloku, gdzie ludzie wykończali się. Brudy były okropne, chorzy nie mieli żadnej opieki, musięli [sic] oni bezwzględnie brać udział w apelach, kobiety nie mogły ustać przewracały się, prowadzono je do bloku. Wodę nam zamknięto. Raz dziennie wieczorem dostawałyśmy kwaterkę zupy wodnistej z brukwi. Przez ostatni miesiąc nie dostawałyśmy chleba. Wszystko to było bardzo ciężkie do przetrzymania. Do Bożego Narodzenia trzymałyśmy się jeszcze dobrze i podnosiły na duchu. Mówiłyśmy sobie, że wojna już niedługo [sic] potrwa. Ale po Bożym Narodzeniu, wskutek ogromnego pogorszenia warunków poczęłyśmy upadać na duchu, straciłyśmy nadzieję w możliwość wyzwolenia.
Zeznaniom należy dać wiarę. Helena Miklaszewska 5 W ostatnich dniach nie wolno było nam wychodzić z bloku, ludzie ogromnie marli, wyrzucano ciała zmarłych przed blok i tam leżały czasami bardzo długo. SS-manki nie przychodziły już do nas. Wokół słychać było odgłosy bombardowania, ale sam obóz nie był bombardowany. Życie stawało się z dnia na dzień trudniejsze, a nawet zupełnie nie do zniesienia. Pamiętam, że już na Wielkanoc nie otrzymałyśmy wcale chleba tylko 5 dk. surowej brukwi. Wogóle było już straszne, piękło [sic] a nie życie. W dniu 15 kwietnia 1945 r. weszli do obozy [sic] Anglicy i nas wyzwolili. Ja trzy dni potem rozchorowałam się i długo leżałam. Do Szwecji przyjechałam 1 lipca 1945 r. jeszcze poważnie chora na tyfus i durchwal. Obecnie jestem rekonwalescentką. P.p.p. Kruszewska Florentyna