Platon, Państwo, przeł. W. Witwicki, Warszawa: PWN, 1958, t.1, ks. II, 368E-372A. A czyż państwo nie jest większe od jednego człowieka? Większe powiada. To może i większa sprawiedliwość mieszka 369 w tym, co większe, i łatwiej ją tam rozpoznać. Więc jeżeli chcecie, to naprzód w państwach będziemy szukali, czym ona jest. Potem ją tak samo rozpatrzymy i w poszczególnych jednostkach szukając podobieństwa do tego, co większe, w postaci tego, co mniejsze. Wydaje mi się powiada że dobrze mówisz. A czy dodałem gdybyśmy w myśli oglądali tworzenie się państwa, to byśmy i sprawiedliwość dojrzeli, jak ona się w nim tworzy, i niesprawiedliwość? Z pewnością powiada. Nieprawdaż, kiedy się to tworzy, wtedy łatwiej dojrzeć to, czego szukamy? B O wiele. Więc zdaje się, że trzeba próbować iść na wskroś aż do końca? Myślę, że to robota nie lada. Ale uważajcie. Uważa się powiedział Adejmant zrób tylko tak, a nie inaczej. XI Zatem zdaje mi się powiedziałem że państwo tworzy się dlatego, że żaden z nas nie jest samowystarczalny, tylko mu potrzeba wielu innych. Albo jaki, myślisz, może być inny początek i zasada zakładania państw? Żaden inny powiada. C Więc tak, bierze jeden drugiego do tej, a innego do innej potrzeby, a że wielu rzeczy potrzebujemy, więc zbieramy wielu ludzi do jednego siedliska, aby wspólnie żyli i pomagali jeden drugiemu, i to wspólne mieszkanie nazwaliśmy imieniem państwa. Czy tak?
Więc proszę cię powiedziałem w myśli od początku budujmy państwo. A będzie je budowała, jak się zdaje, nasza potrzeba. Jakżeby nie? D A doprawdy, że pierwsza i największa z potrzeb to wytwarzanie pożywienia, aby istnieć i żyć. Ze wszech miar przecież. Druga, to potrzeba mieszkania, trzecia ubrania i tym podobnych rzeczy. Jest tak. Więc proszę cię powiadam jakim sposobem państwo podoła, żeby tyle tych rzeczy wytwarzać? Nieprawdaż, jeden jest rolnikiem, drugi budowniczym, inny któryś tkaczem? A może i szewca tam dołóżmy albo kogoś z tych, co obsługują ciało? Zatem państwo, ograniczone do tego, co najkonieczniejsze, składałoby się z czterech albo z pięciu ludzi. Widocznie. E Więc cóż? Każdy z tych ludzi powinien swoją robotę składać dla wszystkich pospołu jak na przykład rolnik, chociaż jest jeden, powinien wytwarzać żywność dla czterech i cztery razy tyle czasu i trudu poświęcać na wytwarzanie żywności, i dzielić się z drugimi, czy też nie powinien dbać o tamtych, a tylko dla siebie samego czwartą część wytwarzać tej żywności w ciągu czterokrotnie krótszego czasu, a z pozostałych trzech jedną po- 370 święcić na robienie domu, drugą na ubranie, inną na buty i nie dzieląc się z nikim mieć głowę wolną i samemu, własnymi rękami swoje rzeczy robić? Adejmant powiedział: No, może, Sokratesie, tak będzie łatwiej niż w tamten sposób? Na Zeusa mówię to nic dziwnego. I kiedyś to powiedział, to ja sobie myślę, że przede wszystkim każdy się rodzi nie całkiem podobny do
B każdego innego, tylko się ludzie różnią z przyrodzenia: jeden się nadaje do tej roboty, a drugi do innej. Czy nie uważasz? Owszem. No cóż? A czy łatwiej potrafi pracować ktoś będąc jedną jednostką, jeżeli będzie liczne sztuki wykonywał, czy też jeśli się jeden zajmie jedną? Jeżeli powiada jeden jedną. Doprawdy; tak mi się też wydaje, że jeśli ktoś zaniedba właściwą porę jakiejś roboty, to ona przepada. Oczywiście przecież. Bo mam wrażenie, że robota nie chce czekać, aż robotnik będzie miał czas wolny, tylko musi pracownik za robotą nadążać, a nie tak sobie, tylko w wolnych chwilach. C Koniecznie. Wobec tego, więcej wszystkiego powstaje i to, co powstaje, będzie ładniejsze i łatwiejsze, jeżeli się jeden zajmie jednym, zgodnie ze swą naturą, we właściwej porze i mając głowę wolną od innych zajęć. Ze wszech miar przecież. Zatem, Adejmancie, potrzeba więcej niż czterech obywateli do wytwarzania tych rzeczy, o którycheśmy mówili. Bo zdaje się, że rolnik nie będzie sobie sam robił pługa, jeżeli to ma być ładny D pług, ani motyki, ani innych narzędzi rolniczych, Ani budowniczy. Jemu też niejednego potrzeba. Tak samo tkacz i szewc. To prawda. A cieśle i kowale, i dużo tam takich rzemieślników, jak się nam do państewka zjadą, to będzie w nim gęsto. Ale ono tam chyba nie będzie jeszcze takie wielkie, jeżeli do nich dołożymy pasterzy bydła i owiec i innych pastuchów, aby rolnicy mieli woły
E do orania, a budowniczowie zaprzęgi do jazdy razem z rolnikami a tkacze i szewcy żeby mieli skóry i wełnę. To nawet powiada nie byłoby małe państwo, gdyby miało to wszystko. Ale dodałem założyć to miasto gdzieś w takim miejscu, gdzie nic nie trzeba będzie dowozić, to po prostu rzecz niepodobna. No, niepodobna. Zatem będzie potrzeba jeszcze innych ludzi też, którzy by z innego miasta przywozili, co trzeba. Trzeba będzie. A jak z próżnymi rękami pojedzie wysłaniec i nie zawiezie ze sobą nic z tych rzeczy, których potrzebują tamci, od których można by sprowadzić 371 to, czego tutaj potrzeba, to i wróci z próżnymi rękami. Czy nie? Zdaje mi się. Więc trzeba na miejscu robić rzeczy nie tylko na miejscowy użytek, ale takie rzeczy i tyle, żeby wystarczyło i dla tamtych, których potrzeba. Ano, trzeba. Zatem większej ilości rolników i innych wytwórców potrzeba nam dla państwa. Większej ilości. I prawda, że innych funkcjonariuszy chyba też tych, co by przywozili i wywozili każdy produkt. A to są kupcy. Czy nie tak? Tak. Zatem i kupców będziemy potrzebowali. B A jak handel pójdzie przez morze, to będzie potrzeba jeszcze wielu innych, którzy by się rozumieli na robocie morskiej. Jeszcze wielu.
XII No cóż. A w samym mieście, jak się będą dzielili tym, co każdy zrobi? Przecież na tośmy ich związali razem i na tośmy założyli państwo. To jasna rzecz powiada że będą sprzedawali i kupowali. Więc z tego nam się zrobi rynek i pieniądz, znak służący do wymiany. A jeżeli rolnik przywiezie na rynek coś z tego, co wytwarza, albo jakiś inny wytwórca, ale nie trafi właśnie wtedy, kiedy inni chcą się z nim mieniąc, to co? Zostawi swoją własną robotę i będzie siedział na rynku? Nigdy powiada. Są przecież tacy, którzy to widzą i poświęcają się tej funkcji; w dobrze urządzonych miastach to są po prostu ludzie najsłabsi fizycznie i nie nadający się do żadnej innej D roboty. Bo muszą siedzieć na miejscu, naokoło rynku i pewne rzeczy zamieniać na pieniądze tym, którzy chcą coś oddać, a drugim znowu w zamian za pieniądze dawać to, co ci chcą kupić. Ta więc potrzeba powiedziałem przyczyni się w mieście do powstania kramarzy. Czy nie nazywamy kramarzami tych, co się trudnią kupnem i sprzedażą, i po to na rynku stale siedzą, a tych, co wędrują po miastach: kupcami? Są jeszcze, uważam, inni funkcjonariusze też, którzy ze względu na swe zalety umysłowe nie bardzo zasługują na bliskie z nimi stosunki, ale E mają siły fizyczne wystarczające do ciężkich robót. Ci sprzedają użytkowanie swoich sił, a cenę za to uzyskaną nazywają najmem i sami się nazywają, uważam, najemnikami. Czy nie? Więc dopełnieniem państwa są, zdaje się, i najemnicy. Zdaje mi się. Zaczem nam już, Adejmancie, miasto urosło tak, że jest skończone i doskonałe?
Może być. Gdzieżby tedy była w nim sprawiedliwość i niesprawiedliwość? I w kim by tkwiła z przyrodzenia, spośród tych, którycheśmy rozważali? 372 Ja się powiada nie domyślam, Sokratesie jeżeli nie gdzieś tam w ich pewnym zapotrzebowaniu wzajemnych usług.