1
Tak się cieszę, że czytasz ten podręcznik, że podjąłeś tę decyzję, by zainwestować swój czas i energię w swój biznes i jego rozwój dzięki storytellingowi. Wiem, jak to jest z podejmowaniem decyzji - czasem nie jest łatwo. Ale to, że tutaj jesteś świadczy tylko o jednym - że Twoje życie i Twój biznes traktujesz serio. Bo tak naprawdę każdy sukces, zaczyna się właśnie od tego - od podjęcia decyzji, żeby spróbować. I każda chwila w Twoim życiu może być początkiem czegoś nowego. Początkiem nowego rozdziału, który wspólnie napiszemy. Ten rozdział stworzy z Twojego życia i biznesu nie jakąś tam opowiastkę, ale prawdziwe arcydzieło.
Jestem reżyserem i to najważniejsze arcydzieło mam jeszcze przed sobą za około trzy do czterech lat na mojej półce będzie stał Oscar za najlepszy dokument. Jego tytuł? Kocham filmy, więc jednego możesz być pewien. W każdym podręczniku na pewno będą pojawiały się linki do krótkich filmików, najczęściej reklam. Każda z nich jest opowieścią i w bardzo precyzyjny, syntetyczny sposób pokaże Ci, czym jest storytelling, a także zilustruje to, o czym mówimy.
Na dzisiaj też wybrałam dla Ciebie reklamę, którą bardzo lubię. Jeśli kiedyś przyjdzie taki kiepski czas, kiedy wszystko do czego dążysz, o czym marzysz w biznesie i w życiu, nagle przestanie się układać, wróć do tego filmu. On przypomni Ci, że jest coś, co jest w stanie dać Ci taką siłę i moc, że pokonasz każdą przeszkodę. Kliknij, żeby obejrzeć film!.
To historia o tym, że jeżeli zawodzą metody, które do tej pory stosowałeś w komunikacji biznesowej z klientami i pracownikami lub prywatnej, z najbliższymi w domu, to istnieje taki rodzaj muskułu, który pomoże Ci zmienić tę sytuację. I takim muskułem dla Twojej komunikacji jest storytelling, jest opowieść. Ale nie każda opowieść... I tutaj właśnie pojawia się kłopot, bo czasami ludzie myślą: No dobra, byłem na szkoleniu - zaczynam używać opowieści! Tylko że ta opowieść może trafić kulą w płot. Dlatego chcę Ci przekazać dzisiaj formułę, która pomoże Ci dobrać strategiczną opowieść, strategiczną strukturę i strategiczny sposób przekazu.
Lubię myśleć o opowieści, jak o środku transportu. Wyobraź sobie, że marzysz, żeby zobaczyć ogrody w Kioto. Jesteś w Tokio, wsiadasz do Shinkansena i on zawozi Cię w bardzo krótkim czasie i z olbrzymią prędkością do miejsca, o którym tak długo marzyłeś. Albo - jesteś we Francji i chcesz wreszcie zobaczyć piękne, kwitnące pola lawendy w Prowansji, więc wsiadasz w Paryżu w TVG, który Cię zawiezie na upragnione miejsce. Tak samo działa opowieść.
Z mojego doświadczenia wynika, że wiele organizacji i firm robi podstawowy błąd. Opowiadają opowieść, którą oni sami chcą powiedzieć. A nie tą, którą klienci, czy pracownicy chcą lub potrzebują usłyszeć. Z życia wzięte... Bardzo lubię pracować z firmami rodzinnymi i ostatnio wiele z nich szkoliłam. Zdarzało się, że jednego dnia miałam szkolenia z rodzicami - nestorami rodów, a kilka dni później prowadziłam podyplomówkę, na którą przychodziły ich dzieci. Opowieści, które opowiadali rodzice i dzieci często znacznie się od siebie różniły. Nestor rodu opowiadał z zapamiętaniem ciągle tę samą historię o tym, jak mieli piekarnię i wszystko świetnie działało do czasu, kiedy w ich piekarni pojawiły się szczury. I to wcale nie było w czasie wojny. Stoczyli z tymi szczurami walkę i ostatecznie jakoś sobie z gryzoniami poradzili. Pomyśl sobie, jakie to świadectwo wystawia piekarni? Kiedy chcesz kupić chleb, raczej chcesz mieć pewność, że w piekarni wszystko jest sterylnie czyste, prawda? Na zajęcia na uczelni przyszła do mnie córka właściciela piekarni i zapytała: Jak mam przekonać tatę, że to nie jest ta właściwa opowieść? Że naszym klientom musimy opowiadać inną opowieść?
Musisz po prostu wiedzieć, jakiej opowieści chcą Twoi klienci albo pracownicy. Nie manipulując, bo to nie o manipulacji tutaj mowa. To wszystko, o czym będziemy mówili, to wydobywanie autentycznych opowieści i dobieranie do nich strategicznej struktury.
Bo nawet najlepiej dobrana opowieść, jeżeli nie będzie trzymała się w ryzach, jeżeli będzie się rozjeżdżała się na boki, jeżeli będzie w niej zbyt wiele dygresji i chaos, nie pozwoli Ci utrzymać uwagi słuchacza. Z taką opowieścią nie sprawisz, że Twój odbiorca poczuje COŚ szczególnego, jakiś rodzaj więzi, kiedy będziesz mówił. A przecież tego właśnie chcesz. Tylko wtedy, kiedy on to COŚ poczuje, ta opowieść zacznie działać i przyniesie Ci taki efekt, na którym Ci zależy. Jeżeli zastosujesz właściwą strukturę - a poznasz na kolejnych stronach narzędzie, które pomoże Ci zrobić to bardzo szybko - zaoszczędzisz mnóstwo czasu i energii. A po drugie, dotrzesz do ludzi tak naprawdę - sprawisz, że będą Cię słuchać, że pojawi się ten błysk w ich oku, po którym poznasz, że nie chcą, żebyś przestał mówić i czekają na więcej.
Kiedy będziesz miał właściwą opowieść właściwie zbudowaną, to czas na trzeci, ostatni element, który jest tak nie mniej ważny. To sposób przekazu.
Musisz zrobić wszystko, żeby Twoje ciało było Twoim sprzymierzeńcem. Żeby Ci nie przeszkadzało, lecz pomagało. Ważne jest więc, żebyś mówił w odpowiednim tempie - nie za wolno, nie za szybko, nie za cicho, nie za głośno, żeby Twój głos i pozycja ciała wspierały Twój komunikat. Strategiczny sposób przekazu to taki, w którym wszystko - Twoje ciało, Twój głos, sposób, w jaki oddychasz, w jaki patrzysz - niesie Twoją opowieść. I takiego właśnie sposobu chcę Cię nauczyć. Zobaczysz, że kiedy przestaniesz koncentrować się na sobie, a skoncentrujesz się na tym, co chcesz powiedzieć, to trema, którą pewnie czasami czujesz, kiedy musisz wystąpić przed mniejszą lub większą publicznością, po prostu zniknie.
Kiedy piszesz Twoją opowieść, by przekazać ją ludziom na Twojej stronie internetowej, w książce czy na ulotce - w jakiejkolwiek formie pisanej, to zaczyna się robić trochę trudniej. I to nie dlatego, że opowieść staje się trudniejsza, kiedy trzeba ją napisać, tylko przez to, że mamy zakodowane, że kiedy coś piszemy, to musimy używać niemalże literackiego języka i zawrzeć dużo informacji, faktów, konkretów. Oczywiście, informacje są potrzebne, bo słuchacz musi rozumieć, co masz mu do zaoferowania. Ale informacje informują, działają na naszą lewą półkulę, a nie angażują ludzi do działania. Więc jeżeli chcesz, żeby Twoja opowieść wywołała konkretny efekt, czyli żeby ludzie rzeczywiście się zaangażowali, żeby przestali narzekać, kiedy mają coś dla Ciebie zrobić albo robili to sami z siebie - to potrzebne są emocje. Musisz pilnować, żeby w napisanej przez Ciebie opowieści pojawiały się emocje. Najlepiej różne emocje. Nie bój się ich.
Nie wiem, jakie jest Twoje doświadczenie, ale myślę, że dużo prościej jest pozyskać klienta niż darczyńcę, jeżeli jest się na przykład organizacją pozarządową. Zwłaszcza, gdy zbliża się przełom marca i kwietnia, kiedy startuje kampania 1%. Zewsząd jesteśmy zalewani prośbami o pomoc. Możesz być bardzo dobrym człowiekiem, ale czasem po prostu trudno jest wybrać. Zwyczajnie nie wiesz, na co się zdecydować. W tym czasie stowarzyszenia, które stawiają na emocje, wygrywają. Możesz nawet nie zdawać sobie z tego sprawy, dokonując swojego wyboru.
Z życia wzięte... Kilka lat temu szkoliłam pracowników Stowarzyszenia Na Tak. To byli niezwykli ludzie. Bardzo mnie zadziwiło, że boją się emocji. Chcieli dawać informacje. Prosili o pomoc pokazując, ile potrzeba im pieniędzy, na co te pieniądze przeznaczą, jaki zakupią za nie sprzęt. W ich komunikatach były same fakty.
Na szkoleniu, które dla nich prowadziłam, był Jacek. Jacek był dyrektorem przedszkola Orzeszek i jego sposobem na pozyskiwanie pieniędzy było wysyłanie co miesiąc 100-150 listów do firm, których adresy znajdował w Panoramie Firm. Oczywiście w środku była prośba o pomoc i bardzo dużo informacji. Na ogół na te 100 listów dostawał jedną odpowiedź. Czasami nawet żadnej. Po naszym szkoleniu ze storytellingu Jacek postanowił, że coś zmieni w swojej komunikacji. Postanowił, że do każdej koperty włoży kartkę, na której opisany będzie jeden dzień z życia dyrektora przedszkola Orzeszek. Na tej kartce popłynęła jego opowieść o tym, jak trudno jest zachować cierpliwość - nie wtedy, kiedy karmi się chore dzieci, kiedy trzeba im zmieniać pieluchy. To było proste. Trudno jest zachować cierpliwość, kiedy każdego dnia nie masz pewności, czy będziesz mógł tym dzieciom zagwarantować dalszą opiekę. Czy będziesz miał tyle pieniędzy, żeby to przedszkole nadal utrzymać. I wiesz, co? Ta opowieść wcale nie była perfekcyjna. Było w niej trochę błędów, nawet jedno przekleństwo. Ale była tam autentyczność i prawda. Jacek pokazał, co naprawdę myśli i czuje.
Wiesz, co się potem stało? Najpierw cisza, żadna odpowiedź nie przyszła... A po tygodniu dotarł mail od ludzi, którzy przeczytali tę jedną kartkę, jeden dzień z życia dyrektora przedszkola, i odpowiedzieli: Nie wiem, czy potrzebujesz 10 tysięcy złotych, czy może 100 tysięcy albo miliona. Ale wiem jedno - formuła, którą poznasz, to pierwszy krok do Twojego sukcesu. Jeśli zrobisz to w strategiczny sposób, to nawet jedna, prosta opowieść pomoże Ci zrealizować Twój cel.
Pierwszy krok naszej formuły to strategiczna opowieść. Zanim jednak powiem Ci, czym jest strategiczna opowieść, powiem Ci, czym ona nie jest. To ludziom bardzo często się myli. Przede wszystkim strategiczna opowieść to nie anegdota. Wielu ludzi opowiada anegdoty, które się niczym nie kończą. Bo mimo, że bardzo dobrze się z nimi czujemy, możemy się z nich pośmiać i energia po nich jest dobra, to do niczego Cię nie doprowadzą. Strategiczna opowieść to taka, która ma przesłanie. To taka, którą wybieramy, bo najlepiej zilustruje tę ważną myśl, którą masz do przekazania. Dopiero kiedy już wiesz, co chcesz powiedzieć, szukasz w Twojej przeszłości takiej opowieści, która będzie ilustracją tego przesłania.
Drugi błąd, który najczęściej popełniają ludzie, to traktowanie opowieści jak kroniki. Bardzo często jest tak, że firma mówi: Mamy już swoją opowieść. A kiedy ich proszę: To super! Opowiedzcie mi ją!, to oni mówią tak: Firma powstała w roku takim i takim, potem się przeniosła do większego budynku, a potem zatrudniała tylu i tylu pracowników... To nie jest opowieść. To jest kronika. Albo kalendarium. To są bardzo ważne informacje i można zamieścić je na przykład na stronie internetowej, bo pokazują rozwój firmy. Tylko że to jeszcze nie jest opowieść.
Nie wiem, jaki masz stosunek do sprzedaży. Dla wielu ludzi rozmowa o pieniądzach jest pewnym problemem. Ja chcę Ci pokazać inny aspekt sprzedawania. Chodzi tu bardziej o sprzedawanie tego, kim Ty jesteś, o sprzedanie Twojej idei. Dla mnie sprzedaż to po prostu wymiana dóbr. Czasami po tej drugiej stronie są pieniądze, a czasami jest jakaś inna wartość. Więc jeżeli masz coś wartościowego dla osoby, której opowiadasz opowieść, to dlaczego jej tego nie zaproponować?
W opowieściach przede wszystkim chodzi o zbudowanie relacji. Kiedy pokazujesz kawałek siebie, pokazujesz też drugiemu człowiekowi, czy warto Tobie zaufać. Kiedy pokażesz autentyczny kawałek siebie, zobaczysz, jak zbuduje się między Wami emocjonalna więź. Ta osoba Cię po prostu polubi. Ciebie i Twoją firmę. I nie pójdzie za pierwszą lepszą obniżką cen do konkurencji. Bo kiedy opowiadasz o sobie, a jesteś właścicielem firmy, to tak naprawdę opowiadasz też o Twojej firmie. W wielu wypadkach firma to Ty, marka to Ty.
Pierwsza z tych opowieści to GPS Story - opowieść drogi. Pokazuje ona kluczowe momenty, milowe kamienie, które zdecydowały o tym, że jesteś teraz tu, gdzie jesteś. To opowieść, która przede wszystkim pokazuje Twoją motywację - dlaczego robisz to, co robisz. Jak mówi Simon Sinek: I ja w to wierzę. Kiedy pokazujemy ludziom, jak ważne jest dla nas to, co robimy, jak wielka to jest nasza pasja, to ludzie dużo chętniej pójdą naszą drogą. Po prostu nam zaufają.
W tym pomoże Ci opowieść GPS. Ale nie jest to opowieść dla każdego. To opowieść do opowiadania tylko wtedy, kiedy Twoja droga ma w sobie rzeczywiście coś niezwykłego, coś wyjątkowego. Pamiętaj, to nie jest kronika, to nie są wszystkie fakty o Twojej firmie w chronologicznej kolejności. To są tylko kamienie milowe. Jeżeli nie masz nic niezwykłego w historii Twojej firmy - po prostu kiedyś wymyśliłeś sobie, że będziesz miał fantastyczną firmę i ta firma rzeczywiście jest fantastyczna, to pewnie ciekawsza będzie dla Ciebie druga strategiczna opowieść. Opowieść DNA.
Opowieść DNA to jest taka opowieść, która pokazuje, kim jesteś. Pokazuje, jaka jest Twoja wartość. Jest jak włos albo kawałek paznokcia, który wystarczy, żeby pokazać Twój skład wewnętrzny. Z opowieścią DNA jest dokładnie tak samo. Pokazujesz Twoją wartość, pokazujesz coś, w czym jesteś unikalny, biorąc pod uwagę także to, czy jest to też unikalne dla Twoich klientów lub pracowników. Chodzi o to, żeby w tej opowieści spotkały się dwie wartości - Twoja i osoby, która będzie Cię słuchać.
Ta opowieść, to nie zawsze historia o tym, jak wszystko jest pięknie, jaki jesteś cudowny, a Twoja firma wybitna. To opowieść o tym, że jedna z Twoich kluczowych wartości została poddana próbie. Ale jakoś sobie z tą próbą poradziłeś. Albo o tym, że poległeś, ale dzięki temu odebrałeś cenną życiową i biznesową lekcję. I to jest moc opowieści DNA. Ludzie usłyszawszy ją, przestają rozmawiać o kosztach, o strukturze organizacji i logistyce. Nagle po prostu wytwarza się między Wami chemia i Twoi słuchacze czują nieprzepartą chęć, by robić z Tobą interesy.
I na koniec moja ulubiona opowieść, czyli Happy Client Story. To chyba najprostsza z opowieści. Tylko że o tę opowieść trzeba szczególnie zadbać. Zadbać, czyli zadzwonić lub napisać do Twoich obecnych klientów albo do tych, którzy byli z Tobą kiedyś związani, i poprosić ich, żeby opowiedzieli Ci swoją historię. Tylko, że to znowu nie może być obojętnie jaka historia. Musisz tak dobrać jej elementy, żeby zadziałały na innych klientów w odpowiedni sposób, żeby zrozumieli, dlaczego warto z Tobą współpracować.
To jest opowieść, która na innych ludzi działa, jak magnes. Bo kiedy mówisz do klienta: Słuchaj, ja Ci pomogę, wszystko dla Ciebie zrobię, to wysyłasz ciągle komunikat ja, ja, ja. Mówisz do niego, ale to są tylko słowa - Twoje słowo przeciwko jego słowu. A kiedy opowiesz mu historię innego Twojego klienta, któremu kiedyś pomogłeś, kiedy miał podobny problem, może miał podobne obiekcje, może wahał się tak samo, jak on, wtedy już nie Ty mówisz. To tak jakby Twój poprzedni, zadowolony klient rozmawiał z tym nowym klientem. I to jest dynamit!
Chcę się z Tobą podzielić narzędziem, z którego jestem bardzo dumna. Opracowywałam je przez ostatnie ostatnich kilka lat. Od początku, kiedy robiłam filmy, pracowałam też jako wykładowca. Dlatego mam obsesję, żeby wszystko, co przekazuję, całą wiedzę, podawać w taki sposób, żeby była maksymalnie prosta do zrozumienia i praktyczna do zastosowania. Staram się zawsze znaleźć taki obraz albo taki system, żeby łatwo było wszystko zapamiętać.
Strategiczna struktura to cztery elementy (tylko cztery elementy!), które tworzą opowieść. A żeby jeszcze łatwiej było Ci je zapamiętać, nazwałam je, jak to drzewo, które jest elastyczne i bardzo podatne na rzeźbę, a jednocześnie jest bardzo trwałe. Jego korzenie przeżyją nawet tsunami i burzę piaskową. To drzewo nazywa się sykomor.
To mapa, która ma Cię pewnie i bezpiecznie zaprowadzić do Twojego celu. A cel to nadrzędna myśl, to przesłanie, które chcesz przekazać ludziom i którego ta opowieść jest ilustracją. Zawsze zaczynasz pracować nad opowieścią od Twojego celu.
Pierwszy etap drogi to sytuacja. Ten etap jest bardzo potrzebny, żeby pokazać Twojemu słuchaczowi, o kim jest ta opowieść, kto jest jej bohaterem, żeby pokazać, gdzie i kiedy dzieje się akcja Twojej opowieści. Tak jak w każdym filmie mamy wstęp, sytuacja to jest właśnie wstęp Twojej opowieści. Twój słuchacz musi wiedzieć, że ta sytuacja się naprawdę zdarzyła, bo w storytellingu, którego Cię uczę mówimy zawsze o opowieściach z życia wziętych. To nie są wymyślone opowieści marketingowe tylko faktyczne zdarzenia z życia Twojej firmy, marki lub produktu, które pokazują, czym Twoja marka, firma albo Ty sam naprawdę jesteś. Opisując sytuację, powiedz na przykład, że zdarzyło się to 23 lutego albo w mroźny poranek, że to było na Jeżycach albo na Powiślu. To te elementy sprawią, że Twój słuchacz uwierzy, że Twoja historia zdarzyła się naprawdę. Jeśli ich zabraknie będzie to dla niego komunikat, że Twoja historia jest uniwersalna, że to przypowieść, a nie opowieść.
Zachęcam Cię, żebyś na początku określił także bohatera, żebyśmy od razu wiedzieli, z kim mamy do czynienia. Tak jak się to robi w filmach. Kiedy oglądasz jakikolwiek film, na początku w pierwszej scenie albo w dwóch czy trzech pierwszych scenach pokazane jest jakieś wydarzenie z życia bohatera. To jedno wydarzenie pokazuje, jaki ten bohater jest. I w Twojej opowieści też dobrze jest o to zadbać opisać jak ta osoba wygląda i pokazać jakieś drobne zdarzenie z jej życia, które powie o niej coś więcej. Jeżeli tym bohaterem jesteś Ty, to oczywiście opisujesz siebie i pokazujesz wydarzenie, z Twojego życia.
Drugim etapem na naszej drodze do celu są komplikacje. To niezwykle ważny etap! I powiem Ci szczerze, że czasami ludzie zwłaszcza Ci na wyższych stanowiskach prezesi czy dyrektorzy - mają z tym etapem duży problem. Niechętnie przyznają się do tego, że kiedyś powinęła im się noga, że coś im nie wyszło. Wielu z nas ma z tym problem. I tutaj trzeba być czujnym! Pomyśl, że właśnie czytasz opowieść, w której bohater dąży do jakiegoś celu i go bez trudu osiąga. Czy to jest opowieść? Czy to buduje napięcie? Czy naprawdę chcesz wiedzieć, co będzie dalej? Raczej nie, prawda?. Bo opowieść rodzi się właśnie wtedy, kiedy na drodze Twojego bohatera jest jakaś przeszkoda. To może być jedna przeszkoda, ale może być ich też więcej. To jest sekret udanej opowieści.
Oczywiście, jeżeli wszystko w Twoim życiu i Twojej firmie układa się bezboleśnie, to tym lepiej dla Ciebie, ale tym gorzej dla opowieści. Dlatego, kiedy będziesz już miał Twoje przesłanie i będziesz szukał opowieści, która je najlepiej zilustruje, pomyśl o sytuacjach kryzysowych. Kiedy Ci nie wyszło, kiedy upadłeś, kiedy porażka doprowadziła Cię do momentu, w którym może nawet chciałeś wszystko zostawić, może już byłeś na krańcu swojej wytrzymałości.
Może to była jakaś sytuacja losowa, może to był jakiś konkurent, który Cię gnębił, może to był Twój współpracownik, z którym musiałeś się później rozstać. Może to była jakaś choroba, z którą musiałeś się zmierzyć i mimo wszystko iść dalej. Albo jakaś Twoja słabość (np. brak cierpliwości), którą nauczyłeś się pokonywaćw bardzo przykrych okolicznościach, które pokazały Ci, że to jednak nie tędy droga.! To są bardzo dramatyczne sytuacje. Czasami wynika z nich dużo dobrego, a zazwyczaj - życiowa lekcja.
Komplikacje to taki moment, nad którym musisz się mocno pochylić. I bardzo Cię proszę, nie bój się pokazać tej słabości, tej porażki, tego momentu, który był trudny. To właśnie przez tę słabość i przez tę porażkę pokazujesz prawdziwą wartość bohatera. Jeżeli Ty jesteś bohaterem tej opowieści, pokazujesz Twoją wartość albo wartość Twojej firmy - pokazujesz siłę wartości, która jest sercem opowieści.
A wszystko, co jest szlachetne, próbuje się w ogniu. Dopiero kiedy pokażesz, że było Ci ciężko, że było naprawdę ciężko, było tak ciężko, że trudno to sobie wyobrazić..., ale mimo wszystko pokonałeś wszystkie przeszkody, wtedy Twoja wartość wzrasta.
Jeżeli chcesz osiągnąć Twój cel, jeżeli chcesz poruszyć czyjeś serce, kogoś zaangażować do działania, żeby zmotywować, musisz, w opowieści, postawić na drodze bohatera poważną przeszkodę.
A jeżeli tych przeszkód jest kilka, układasz je od najmniejszej do największej. Zaczynasz od czegoś mniejszego, potem pokazujesz, że było jeszcze trudniej, a na końcu już było naprawdę trudno. I wtedy nastąpił moment przełomu.
Moment przełomu jest wtedy, kiedy nagle cała sytuacja zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni. Czyli na przykład: Myślałem, że już nie dam rady. To była totalna porażka. Nic mi się nie udawało, chciałem zamykać firmę, myślałem, że już nigdy nie wrócę do tego, co było kiedyś... I wtedy wydarzyło się to COŚ. I o tym CZYMŚ opowiadasz. To jest niezwykle ważny moment, bo pokazuje, że nagle wszystko się odwróciło, sytuacja jest inna, niż jeszcze chwilę temu. Lubimy, kiedy historia, która jest bardzo smutna, i która nas ciągnie mocno w dół, nagle zmienia się i ciągnie nas w górę. I to jest właśnie taki moment.
Może znalazłeś świetnego inwestora. Może po prostu zdecydowałeś, że musisz zmienić coś, co robiłeś do tej pory, bo nie tędy droga. A może po prostu chciałeś zrobić coś zupełnie nowego. Może stworzyć jakąś nową linię produktu, może przyszło Ci do głowy coś, co zmieniło całe Twoje życie i całą Twoją firmę. I o tym właśnie opowiadasz w tym punkcie.
To taki moment, kiedy jesteś już u celu. To opisanie sytuacji, opowiedzenie o tym, co się dzieje teraz. Tu bardzo ważne jest, by powiedzieć, jak Twoja firma wygląda teraz, jak Twój produkt teraz wygląda, jak wygląda Twoje życie, kiedy już wszystko to, o czym opowiedziałeś wcześniej się wydarzyło. Ten moment jest ludziom potrzebny, żeby zrozumieć, że opowieść dobiegła końca, żeby wiedzieli, co dla nich z tego wynika, co Ty możesz im dzisiaj dać.
W każdym z tych odcinków, czy to będzie sytuacja, czy to będą komplikacje, czy moment przełomu, czy rozwiązanie, pamiętaj, by powiedzieć, co Ty wtedy - w tamtej sytuacji czułeś i o czym myślałeś. To sprawi, że Twoja opowieść nabierze kolorów, będzie żyła i pulsowała emocjami. Dam Ci przykład. Wyobraź sobie, że opisujesz sytuację z młodości: Miałem wtedy 25 lat, dopiero co skończyłem studia. Świat się przede mną otwierał. Tyle rzeczy, tyle możliwości było przede mną... I wtedy mówisz: Myślałem wtedy, że już zawsze tak będzie, że przede mną nie ma żadnych barier, że wszystko mi się uda. Byłem taki szczęśliwy! Przepełniała mnie ogromna radość. Kiedy budziłem się rano, miałem wrażenie, że mam skrzydła u ramion.
Przechodzisz do następnego etapu i opowiadasz o komplikacjach, a także co na tym etapie wtedy myślałeś i co czułeś. Bo Twoje myśli i uczucia się bardzo zmienią. Powiesz np.: Aż nagle moje życie się skończyło. Dostałem propozycję wymarzonej pracy, pojechałem na najważniejsze spotkanie, ale pociąg się spóźnił. Nie myślałem, że taka głupia rzecz, jak opóźnienie pociągu, może wpłynąć na całe moje życie! Poczułem wtedy taką złość, taką rozpacz i taką frustrację... Nie musisz aż tak przerysowywać. Ja chciałam Ci tak to pokazać, żebyś przez moment poczuł, że jeżeli na każdym etapie będziesz mówił właśnie o tym, co myślałeś i co czułeś, nagle Twoja opowieść sama popłynie. Będzie wyjątkowa i zapadnie w pamięć Twojego słuchacza.
Z życia wzięte... Przytrafiło mi się kiedyś ciekawe zdarzenie w czasie szkolenia. To było szkolenie zamknięte w jednej z firm, w czerwcu 2015 roku. Najpierw mieliśmy półtora dnia bardzo intensywnego szkolenia, po którym uczestnicy mieli za zadanie napisać na podstawie zdobytej wiedzy, swoje opowieści. Mieli dwa tygodnie na przygotowanie. Po tym czasie spotkaliśmy się ponownie, w tym samym hotelu na pół dnia, żeby mogli opowiedzieć swoje opowieści. Na sali był właściciel i sporo menedżerów wyższego szczebla, więc każdy pracownik chciał się pokazać z jak najlepszej strony.
Wśród nich był taki bardzo przystojny, młody mężczyzna ze Szczecina. Kiedy prosiłam kolejne osoby o podzielenie się swoją opowieścią, widziałam w jego oczach, że chciał się jakby troszeczkę zniżyć, a najlepiej zniknąć. W pewnym momencie wstał i powiedział: Przepraszam, muszę na chwilkę do toalety. I poszedł. Kiedy wrócił z ubikacji, niestety wszyscy już opowiedzieli swoje historie i nadeszła jego kolej. Wyszedł przed grupę i zaczął mówić. Byłam przekonana, że nic wcześniej nie przygotował i to, co opowie, będzie wielką improwizacją. A on zaczął opowiadać tak, że wszyscy nie mogliśmy przestać go słuchać! Oczy nam się szeroko otwierały. To była piękna historia, świetni skonstruowana, trzymająca w napięciu.
Na końcu zapytałamgo: Przecież ty świetnie opowiadasz! Czego Ty się tak obawiałeś? A on mówi tak: Jeszcze na dziesięć minut przed rozpoczęciem tego spotkania byłem cały siny ze stresu i naprawdę nie wiedziałem, jak sobie poradzę z tą opowieścią, ale Ty pokazałaś nam SyKoMoR TM. Kiedy poszedłem do toalety, po prostu ułożyłem swoją historię według tej struktury: sytuacja, komplikacje, moment przełomu, rozwiązanie. Przyszedłem, powiedziałem i to działa!
Uwierz mi, z czasem wejdzie Ci to w krwioobieg, jeśli zaczniesz to praktykować. Potem już nawet nie będziesz zauważał, że stosujesz tę strukturę, a wszyscy będą otwierali buzie i oczy szeroko ze zdumienia, słysząc jak wspaniale opowiadasz. A teraz zobacz, czy to wszystko się potwierdzi. Obejrzyj reklamę, która jest króciutka, ma zaledwie 30 sekund. Kiedy będziesz ją oglądał, sprawdź, czy widzisz w niej cztery elementy SyKoMoRa TM.
Widziałeś w tej reklamie strukturę SyKoMoRa TM? Na pewno! Mercedes zrobił to genialnie - w rekordowo krótkim czasie przekazał wszystko, co jest w tej opowieści najważniejsze. Bo jaki jest cel tej reklamy? - Pokazać jedną, najważniejszą rzecz, czyli niezawodność systemu hamulcowego. Nie dziesięć różnych cech tego samochodu. Jedną. Na tym się skoncentrowali i do tego przesłania ułożyli ilustrację - opowieść, która w czterech elementach pokazuje, że ten cel został osiągnięty. Jedzie sobie mężczyzna przez las. Widzimy, gdzie jesteśmy. Nawet widać przez moment drogowskaz. Odwraca głowę. Oj, będą kłopoty. Obok niego w samochodzie siedzi Śmierć. Ostre hamowanie, drzewo, coś stoi na drodze! Moment ulgi. Sorry.
I UŁÓŻ OPOWIEŚĆ, NA DOWOLNY TEMAT. JEDYNYM ORANICZENIEM DLA TWOJEJ WYOBRAŹNI SĄ CZTERY SŁOWA, KTÓRE ZNA JDZIESZ NA NASTĘPNEJ STRONIE, A KTÓRE KONIECZNIE MUSZĄ ZNALEŹĆ SIĘ W TWOJEJ OPOWIEŚCI. NIE MUSISZ SIĘ KURCZOWO TRZYMAĆ JEDNEGO ZNACZENIA. NA PRZYKŁAD PIŁKA. TO MOŻE BYĆ TEN OKRĄGŁY PRZEDMIOT DO KOPANIA NOGĄ. ALE MOŻE BYĆ PIŁKA KOSZYKOWA, DO REHABILITACJI, DO METALU... ZRESZTĄ, JUŻ CI NIE PODPOWIADAM. ODPRĘŻ SIĘ, ZAMKNIJ OCZY I DA J SIĘ PONIEŚĆ SWOJEJ FANTAZJI!
A TERAZ ZASTOSUJ 4 ELEMENTY SYKOMORA W ODNIESIENIU DO TWOJEJ OPOWIEŚCI O TACIE, SKAKANIU I PIŁCE, LUB JAKIEJŚ INNEJ TWOJEJ OPOWIEŚCI.
............
............
............
............
Pora na trzeci element naszej formuły - strategiczny przekaz. Ze sposobem przekazu często mamy paradoksalnie największy kłopot. Wynika to z tego, że gdzieś tam zakodowane mamy, że nie jesteśmy wystarczająco dobrzy. Nasz wewnętrzny krytyk cały czas szepce nam na ucho różne rzeczy na nasz temat. I nie są to pochlebstwa. To nie na tym powinniśmy się skupiać, kiedy przekazujemy ważną dla nas informację, ważną opowieść, ważne przesłanie. A często tak wychodzi. Strategiczny przekaz to po prostu zmiana sposobu myślenia o opowieści. Opowieść to nie show-biznes. Owszem, używasz Twojego głosu. Używasz wszystkich Twoich warunków, które Ci natura albo Pan Bóg dał. Ale przede wszystkim nie obsadzasz siebie w roli głównego bohatera Oto patrzcie i podziwiajcie, teraz ja do Was mówię, jestem taki piękny, mądry i powabny...!
Kiedy opowiadam, tak koncentruję się na moim przekazie i na Tobie, mój czytelniku, żebyś to Ty poczuł się bohaterem mojej opowieści. Żebyś poczuł się pierwszoplanowym bohaterem. To jest czas dla Ciebie. No dobrze, zapytasz, ale co jeśli opowiadam właśnie o sobie? Nawet kiedy mówisz w pierwszej osobie i opowiadasz o tym, co Ci się przydarzyło - to i tak zawsze myśl o tym, co w swojej głowie zobaczy Twój słuchacz, jak on to odbierze. Czy będzie w stanie się zidentyfikować z Tobą. Z tym co czułeś, z uniwersalnymi wartościami, o których opowiadasz? Czy pomyśli: Może mi się nie przytrafiło dokładnie to, co jemu, ale wiem, o czym mówi, czułem to, przeżywałem.
Jeszcze jedna dobra wiadomość jest taka: Tu nie chodzi o to, że masz być perfekcyjny.
Psycholodzy mówią, że dużo ważniejsze jest to, jak mówimy, od tego, co mówimy. To może być dla Ciebie nawet trudne do przyjęcia. Bo jak to? Przecież mam świetną opowieść, mam przesłanie, wszystko mam, ale
Z opowieścią jest tak, jakby ona sama pomagała Ci siebie opowiadać. Ona Cię niesie. Ale kilka ważnych rzeczy musisz wiedzieć, żeby Twoje ciało dobrze z Tobą współpracowało, żeby Twojej opowieści nic nie zakłóciło, żeby ludzie mogli się skoncentrować tylko na Twoim przekazie, a nie na Tobie. Chcesz świadomie wpływać na Twoich słuchaczy tym wszystkim, czym wpływamy na ludzi, czyli spojrzeniem, głosem, uśmiechem i pozycją ciała? Poprowadzę Cię krok po kroku, dam Ci ćwiczenia, które pomogą Ci to osiągnąć.
Od ponad dwudziestu lat, kiedy realizuję filmy dokumentalne, bardzo dużą uwagę przykładam do tego, żeby ludzie czuli się dobrze przed kamerą. To nie jest proste. Sama coś o tym wiem. Dlatego przez ostatnich kilka lat wypracowałam kilka praktycznych sposobów, które pomogą Ci bardzo szybko nawiązać głębszą relację ze swoim ciałem, a przez to, z Twoim słuchaczem.
Pierwszy komunikat, który wiele o Tobie mówi, to Twoja postawa, czyli to jak Twoje ciało się układa. Czy jesteś wyprostowany, czy zgarbiony. Czy masz skrzyżowane nogi jak dziewczynka, której się chce do toalety, czy też nerwowo zaciskasz ręce za plecami. Ważne jest, żeby Twoje ciało komunikowało siłę i moc. Nawet kiedy mówisz o Twoich porażkach i przeszkodach, chcesz, żeby odbierali Cię, jako kogoś pewnego siebie - człowieka, który wie, co mówi. I potrafi uczyć się na błędach. A to zaczyna się od właśnie od postawy ciała. W różnych sytuacjach przyjdzie Ci opowiadać. Czasami będziesz siedział przy stole, za biurkiem, z wieloma osobami dookoła. Czasem będziesz stał przed publicznością - może to będzie kilka osób, może kilkanaście albo kilkadziesiąt. Musisz być przygotowany na każdą okoliczność.
...ważne jest, żebyś stał pewnie. Rozszerz nogi. Stój wyprostowany. Chcesz być trochę wysunięty ku słuchaczowi, żeby miał wrażenie, że nie odsuwasz się od niego, że budujesz relację z nim. Jeżeli masz coś wspólnego z jogą to wyobraź sobie pozycję Góry. To jest taka pozycja, która emanuje siłą. Stoisz stopami mocno na ziemi, nogi w rozkroku, czujesz się pewnie. Wtedy Twoja postawa komunikuje przekonanie, że to, co chcesz powiedzieć, jest ważne. Jeśli się zgarbisz i pochylisz, spleciesz kurczowo nogi i ręce, nikt Cię nie będzie traktował poważnie. Chyba, że nazywasz się Tim Roth. A wielu z nas robi to odruchowo. Zwłaszcza w momencie stresu, kiedy stajemy przed publicznością, dużą lub małą. W pierwszym odruchu udajemy, że nas nie ma. I tylko marzymy, żeby nas nie zauważyli.
...pamiętaj, żeby nie zakładać nogi na nogę. To wpływa na sposób w jaki będzie Cię słychać. Głos to Twój pomost do drugiej osoby. Za chwilę będziemy o tym więcej mówić. Pamiętaj, że jeżeli krzyżujesz nogi, Twój największy mięsień, który masz - przepona, jest uciśnięty. Wtedy głos jest stłamszony, już nie jest potężnym narzędziem. Więc kiedy siadasz, też staraj się siadać w miarę szeroko trzymając nogi.
...utrzymuj z Twoim słuchaczem kontakt wzrokowy. To nie znaczy, że masz się cały czas w niego hipnotycznie wpatrywać. Chodzi o to, żeby poczuł się przez Ciebie zauważony, żeby widział, że łączy was jakaś linia, nić porozumienia. I oczywiście uśmiech. Uśmiech jest bardzo ważny, bo to on buduje pozytywną relację, ociepla cały klimat opowieści. To nie znaczy, że cały czas masz się uśmiechać, zwłaszcza kiedy opowieść jest dramatyczna, ale gdzieś tam z tyłu głowy o tym uśmiechu zawsze pamiętaj.
Gdybyś był kiedyś opowiadał, sam będąc niewidoczny dla Twoich słuchaczy- na przykład w trakcie wywiadu w radiu albo nagrywania Twojego podcastu to pamiętaj, że kiedy unosi się mechanicznie do góry kąciki ust, wpływa to na jakość głosu. Głos jest wtedy cieplejszy, milszy do słuchania.
Jeżeli chodzi o ręce, niektórzy mają tendencje, jak ja, do włoszczyzny, do nieustannego używania rąk. Niektórzy z kolei mają skłonności do zamykania się. Splatają ręce z tyłu i zastygają jak żona Lota. Ani jedna, ani druga opcja nie jest dobra. Na szczęście można i trzeba - nad tym pracować. Ja na przykład, wiedząc, jaką mam tendencję, próbuję trochę mniej gestykulować. Nie zawsze mi się to udaje, ale staram się. Jeżeli masz odwrotną tendencję, postaraj się myśleć o tym, żeby uruchomić na początek chociaż jedną rękę. Żeby Twoje gesty ręką dodawały trzeciego wymiaru Twojej opowieści. Tak, by podkreślały to, o czym mówisz.
Jak Cię widzą, jest bardzo ważne. Ale tak samo ważne, a nie wiem, czy czasami nie ważniejsze, jest to, jak Cię słyszą. Masz do dyspozycji niezwykły instrument - niezwykły rekwizyt w teatrze, którym jest komunikacja i opowieść. Używaj go do budowania relacji z Twoim słuchaczem. Dam Ci kilka bardzo prostych patentów, dzięki którym, jeśli dotąd nie byłeś zadowolony z siebie, Twoja komunikacja się zmieni.
Masz głos neutralny, którego używasz na co dzień. To głos z gardła. Masz też głos wysoki, piskliwy. Kiedy się bardzo denerwujesz, zasycha Ci w gardle, głos automatycznie idzie w górę, i sam siebie nie możesz poznać. To jest głos z głowy. I masz głos niski, przeponowy. Głos obniża Ci się automatycznie na przykład kiedy rozmawiasz z kimś, na kim Ci zależy, bo czujesz, że taki głos zadziała na niego bardziej. Tak już my ludzie mamy, że wolimy niższe głosy. Zobacz - w radio, czy na filmach lektorzy, na ogół mają niskie głosy. Krystyna Czubówna chociażby.
Chodzi o to, żebyś był świadomy, jakiego głosu używasz. Oczywiście, jeżeli ten głos w danym momencie nie jest strategiczny, to możesz mówić, jak chcesz. Ale jeżeli zależy Ci, żeby Twój przekaz dotarł, wtedy spróbuj Twój głos świadomie kontrolować. Kiedy czujesz, że jest trochę za wysoki i robi się piskliwy, zatrzymaj się. Odetchnij na chwilę. I spróbuj Twój głos sprowadzić trochę niżej. Można to zrobić przeponą. Jak?
Jeżeli śpiewałeś w chórze lub jakimś zespole muzycznym, na pewno nie masz z tym problemu. Ale jeżeli takie sprawy są Ci obce, za chwilę dowiesz się, jakimi ćwiczeniami można wytworzyć w sobie głos przeponowy. Wyobraź sobie, że Twoje ciało to taki instrument. Żeby dobrze komunikować, musisz je po prostu dobrze nastroić. Zacznij od tego, żeby rozluźnić się. Jeszcze przed wejściem na scenę, czy przystąpieniem do ważnej rozmowy, zrób kilka ćwiczeń rozluźniających, np. obroty głową lub rozmasuj sobie kark. Twoja szyja musi być stosunkowo luźna, ponieważ kiedy napniesz mięśnie szyi, Twój głos nie będzie dobrze brzmiał.
Druga rzecz, która także pomoże Ci poradzić sobie z tremą, to oddychanie. A dokładnie oddychanie przeponowe. Za chwilę nauczysz się, w jaki sposób możesz wypracować sobie taki rodzaj oddechu, który spowoduje, że po pierwsze, obniżysz sobie głos, a po drugie, w momentach stresu, pozwoli Ci błyskawicznie wrócić do równowagi. Wiem, próbowałam i to tak naprawdę działa.
Trzeci element, o którym często nie myślimy, a jest bardzo prosty, to akcentowanie samogłosek. Weź książkę i przeczytaj wyrazy, które są w zdaniu mocno akcentując przy tym samogłoski. Nawet możesz trochę przesadzać. Rób to ćwiczenie regularnie, a zobaczysz, jak zmieni się Twoja artykulacja. Takim prostym sposobem!
Oczywiście spółgłoski też są bardzo istotne. Ważne żebyś je precyzyjnie artykułował, ale z mojego doświadczenia wynika, że - kiedy właściwie skoncentrujesz się na samogłoskach - spółgłoski same się ułożą.
Ćwiczenie, które pomoże Ci sprowadzić Twój głos w dół, żeby był bardziej atrakcyjny, jest bardzo proste. Ważne, żebyś wykonywał je regularnie. Nawet w samochodzie, w korkach, kiedy siedzisz i akurat nie masz nic innego do zrobienia. Albo rano, kiedy wstajesz, od razu po przebudzeniu. To jest taka gimnastyka głosu. Robisz pewnie codziennie parę pompek, kilka przysiadów. Ja robię brzuszki i rowerki. W ten sam sposób - regularnymi ćwiczeniami - dobrze jest zadbać o swój głos. Przecież tym głosem będziesz zmieniał świat. Nabierasz powietrza głęboko do brzucha. Nie do klatki piersiowej, tylko właśnie do brzucha. Jeżeli zrobisz to dobrze, Twój brzuch będzie nadymał się jak balonik. A jeżeli podniosą Ci się ramiona (możesz poprosić kogoś, żeby to sprawdził), to znaczy, że to nie jest ten właściwy oddech. Druga rzecz: uważaj, żebyś nie pracował mięśniami brzucha, bo oczywiście można tak robić i będzie to wyglądało jak byś miał już powietrze w brzuchu, ale przecież nie o to chodzi. Stań prosto na nogach, nabierz powietrze i obserwuj, czy brzuch staje się balonikiem. Potem zacznij wydychać powietrze i zobacz, czy balonik się kurczy. Możesz robić to samo leżąc, z ciężką książką na brzuchu, która będzie się wraz z Twoim oddechem wznosić i opadać. To nie zawsze od razu wychodzi. Ale jak trochę popróbujesz, na pewno szybko zobaczysz efekty.
Drugie ćwiczenie jest jeszcze prostsze: 1. Wciągasz powietrze przeponą. 2. Wypuszczając powietrze, mówisz spółgłoskę S. Chodzi o to, żebyś zaczął syczeć jak wąż. Czyli nabierasz powietrza... i robisz Ssssssss.... Im dłużej tym lepiej. I jeszcze raz - od początku. Tylko uważaj, bo przy tym ćwiczeniu może dojść do hiperwentylacji. Ćwicz ze spokojem i pomału. 3. Potem możesz spróbować zrobić to samo, tylko z przerwami S-S-S-S-S...każde S ma być jak wystrzał. 4. Możesz też mówić na jednym oddechu różne wyrazy na S. Na przykład SSSS sok, słoń, stonoga, SSS stół, słońce... To są bardzo proste i bardzo skuteczne ćwiczenia. Zobaczysz, jak szybko głos Ci się po nich obniży. Rób je przez pięć minut codziennie, a po miesiącu, a może nawet po dwóch tygodniach, przekonasz się jak niesamowicie Ci się zmienił głos. Oczywiście te same ćwiczenia możesz zrobić też z innymi spółgłoskami, np. z F albo Z.
Jest jeszcze jeden patent, który działa cuda. Robi dla Twojego głosu to, co lifting dla Twojej twarzy. Dlatego to ćwiczenie nazywam błyskawiczny lifting głosu. Sprawia, że w bardzo szybki sposób rozgrzejesz sobie aparat szczękowy i Twój głos będzie ciekawszy, jeżeli chodzi o barwę, ale też będziesz miał lepszą artykulację. To ćwiczenie, które lepiej robić w jakimś odosobnionym miejscu, bo wygląda się w trakcie niego dosyć zabawnie. Mocno wkładasz sobie ołówek do buzi, aż po same kąciki ust, a potem bardzo głośno opowiadasz kawałek Twojej historii. Opowiadasz tak przekonywująco i z emfazą, jakby wszyscy Cię mieli usłyszeć, nawet ci na końcu korytarza. Spróbuj. Najpierw powiedz kilka zdań tak, jak robisz to odruchowo. A potem weź ołówek i powiedz jak najwyraźniej dalszy ciąg swojej historii. Możesz też czytać fragment książki. A potem wróć do mówienia normalnego. Zobaczysz, jak inaczej będzie brzmiał Twój głos. To natychmiastowy lifting głosu. To ćwiczenie ma jeden minus - działa tylko przez jakiś czas. Czyli musisz pamiętać, żeby zrobić je bezpośrednio przed Twoją opowieścią. I już z nikim nie rozmawiać. Bo z czasem głos będzie niestety chciał wrócić do poprzedniego tonu.
Ostatnie ćwiczenie będzie działało trochę dłużej. To ćwiczenie, w którym dzielisz wyrazy na sylaby i sylabizując przechodzisz od szeptu, przez swój naturalny głos, aż do krzyku. To też może wyglądać, a zwłaszcza brzmieć, trochę śmiesznie. Kiedy robię to ćwiczenie, wszyscy się oglądają i nasłuchują, o co chodzi. Ale ono niesamowicie pobudzi Twój głos. Weź jakąkolwiek książkę lub gazetę i przeczytaj fragment tekstu. Aha! Pierwsza rzecz - musisz dobrze nabrać powietrza do przepony. Czytaj kolejne słowa sylabizując. Zacznij od cichutkiego szeptu, potem powoli mów coraz głośniej aż do normalnego tonu a na koniec aż do krzyku. Słyszysz różnicę? Jeżeli zrobisz to ćwiczenie bezpośrednio przed Twoją opowieścią, zobaczysz, jak wzmocni się Twój przekaz.
Wydaje Ci się, że jedni mają łatwiej, bo świetnie opowiadają, są naturalnymi opowiadaczami a Ty akurat nie jesteś? Ja też nie jestem. Ale odkryłam świetny sposób na to, żeby się wyluzować przed wystąpieniem i nie przejmować się swoimi niedoskonałościami.
Kiedy realizowałam dla TVP2 cykl Rozmowy PoSzczególne, w jednym z odcinków miała być rozmowa Agaty Buzek z Jerzym Stuhrem. Jeśli jej nie widziałeś, obejrzyj koniecznie, bo to naprawdę przepiękna rozmowa. Nakręciliśmy aż dwa odcinki, bo była tak ciekawa, że żal było przerywać.
Z życia wzięte... Wszystko zaczęło się dosyć nietypowo. Moja asystentka zadzwoniła do Agaty Buzek i zaproponowała, żeby w ramach tego programu przeprowadziła rozmowę z Jerzym Stuhrem. Stuhr sam wybrał Agatę Buzek na swoją rozmówczynię. Miał ochotę ją poznać. Agata Buzek zgodziła się. Wydawało się, że wszystko zostało ustalone, już się nastawiliśmy, że będzie świetna rozmowa, a w pewnym momencie menedżerka Agaty Buzek dzwoni i mówi: Pani Agata pyta, kto będzie przeprowadzał tę rozmowę?. Ja mówię: No jak to kto? Przecież to Pani Agata będzie ją prowadzić. Okazało się, że jednak komunikacyjnie coś poszło nie tak. Dzwonię bezpośrednio do Agaty Buzek, a ona mówi: Bardzo mi przykro, ale niestety nie widzę się w tej roli. Ja kompletnie nie nadaję się do prezenterki. Nie lubię naciskać ludzi, ale miałam intuicję, że ta rozmowa powinna być zrobiona, że tych dwoje ludzi powinno się spotkać. Mają trochę podobną przeszłość zdrowotną, są aktorami z różnych pokoleń. Świetnymi aktorami. Więc liczyłam na to, że na styku ich temperamentów, wytworzy się coś ciekawego...
Postanowiłam rzucić wszystko na jedną kartę i pojechałam do Warszawy. Umówiłam się z Agatą w gruzińskiej kawiarni w Soho. Siedzimy, ja jej opowiadam, jak sobie wyobrażam scenariusz, jakie pytania można by zadać, o co mi w ogóle chodzi w tej rozmowie, że to nie ma być taka sucha rozmowa, fakty, informacje, tylko właśnie emocje... Agata mnie słucha i słucha, i słucha. Widzę, że już z 40 minut tak opowiadam. I w pewnym momencie ona zadaje mi bardzo ważne pytanie. Mówi to bardzo serio. Bardzo mi się podobało, że taka jest autentyczna, prawdziwa, po prostu jest sobą. Myślę sobie: Boże, no jakiego ja argumentu mogę jeszcze użyć, żeby się zgodziła?. I mówię do niej Pani Agato, zapewniam Panią, że nawet jeżeli ta rozmowa się nie powiedzie, to świat się na tym nie skończy i podejrzewam, że nikt od tego nie umrze. Oczywiście gdzieś w głębi głowy świtała mi taka myśl: Jej świat się nie skończy, ale mój się może bardzo zachwiać w posadach, bo po prostu nie będę miała dobrego programu. Pani Agata chwilę pomyślała, wzięła swoją torebkę i mówi: No dobrze, to ja teraz pójdę do toalety. I poszła. A ja myślę: Boże święty, co teraz będzie? Co ja jej powiem, jak przyjdzie, no jak mam ją jeszcze przekonać?
A ona przyszła, postawiła torebkę i mówi: I rzeczywiście ta rozmowa była przepiękną opowieścią. Przepiękną tym, że Agata nie tylko potrafiła pięknie pytać, ale potrafiła przepięknie słuchać. Bo tak naprawdę storytelling znaczy się od storylisteningu. I to tam zdziałało cuda. Więc kiedy będziesz w takiej sytuacji, że będzie Ci trudno się na coś zdecydować, pomyśl sobie Czy ktoś od tego umrze? Czy świat się skończy nawet, jeżeli coś mi nie wyjdzie? Może trochę Twoje ego na tym ucierpi, ale lekcja, której się przy okazji nauczysz, będzie początkiem czegoś nowego.
Strategiczne opowiadanie wymaga treningu. To jest tak, jakbyś chciał wziąć udział w maratonie. Prawdopodobnie nie przebiegniesz całego dystansu za jednym zamachem. Musisz ćwiczyć, musisz zwiększać dystans. I dokładnie to samo będzie się działo teraz, kiedy zacząłeś pracę nad Twoją opowieścią i sposobem jej opowiadania. Podejdź do tego, jako do procesu. Staraj się nie oceniać po drodze, przy każdej próbie, czy już jesteś mistrzem storytellingu. Daj sobie czas. Pozwól sobie na błędy i potknięcia. Jeżeli ja, nudziara, nauczyłam się opowiadać, to Ty na pewno też. Ale tę historię opowiem Ci kiedy indziej. Copyright 2015 Monika Górska
Marzę, że kiedy otworzysz ostatni - dwunasty podręcznik i popatrzysz za siebie, zobaczysz, że to wszystko, o czym teraz myślisz, wszystkie Twoje nadzieje i plany się spełniły. Że jesteś praktykiem, a może nawet mistrzem storytellingu. Że storytelling pomaga Ci w Twoim życiu i w Twoim biznesie. Kiedy ja patrzę na swoje życie wstecz, mogę Ci powiedzieć, że rok temu byłam zupełnie inną osobą. Decyzje, które podjęłam rok temu, chociaż były one na wyrost, chociaż były tak śmiałe, że nie byłam pewna, czy w ogóle je udźwignę i finansowo, i czasowo, i pod każdym innym względem, okazały się najlepszymi z możliwych. Dzisiaj mogę powiedzieć, że to był najlepszy rok w moim życiu. A teraz myślę, że ten będzie jeszcze lepszy. Chciałabym, żeby tak było także u Ciebie - żebyś za rok mógł powiedzieć: To był najlepszy rok w moim życiu! Że dzięki opowieściom zmieniło się w Twoim życiu wszystko albo to, co już było, wypełniło się. Że jesteś tak naprawdę sobą. Że robisz to, co kochasz i czujesz, że masz moc. Że jesteś pewny siebie. Że idziesz do przodu. I nie musi się już martwić o kasę. Copyright 2015 Monika Górska
Copyright 2015 Monika Górska
Copyright 2015 Monika Górska
Wyłączne prawa do programu Storytelling for Business Success oraz przedstawionej w nim metodologii, materiałów i pomocy szkoleniowych, są zastrzeżone. Kopiowanie, rozpowszechnianie lub inne publiczne korzystanie z całości lub części szkolenia i materiałów szkoleniowych jest możliwe wyłącznie na podstawie umowy licencyjnej. Copyright 2015 Monika Górska