Obrona Brześcia 46. Ppłk sł. st. Julian Andrzej Sosabowski, dowódca piechoty w obronie Brześcia. Załącznik do zeszytu ewidencyjnego, Carpiagne, 21 maja 1940 r. 284 [ ] 285 3) Na podstawie otrzymanego z MSWojsk. rozkazu mob. w 24 godziny po ogłoszeniu mob. miałem zameldować się w 58 pp i według tegoż planu dowodzić 155 pp 286. 29 VIII nadwyżki 55 pp, około 150 oficerów i przeszło 2000 szeregowych, zostały przesunięte transportami do rej. Kutno, gdzie miało nastąpić uzupełnienie w sprzęt i materiał. Na skutek zbombardowania węzła kolejowego Kutno została już w trzecim dniu zerwana łączność z dowódcą OK IV, od którego miałem otrzymywać dalsze rozkazy. Z tych powodów praca nad organizacją i uzupełnieniem materiałowym bardzo kulała. Niepowodzenia na froncie w rejonie Łodzi spowodowały, że na rozkaz dowódcy OK oddziały zostały przesunięte w rejon Łowicza. Marsz bez dostatecznej ilości kuchen polowych i taborów bardzo uciążliwy, niedający możności dostatecznego zaopatrzenia oddziałów. Brak broni specjalnej maszynowej i działek ppanc nie pozwalał na uzbrojenie tej jednostki jako pełnowartościowej i przygotowanej. Około 8 IX w okolicy na południe od Żyrardowa przyjąłem walkę, po raz pierwszy z niemieckim pancernym oddziałem rozpoznawczym, dysponującym około dwoma baonami. Walka bez powodzenia. Od tego czasu aż do czasu przejścia na prawy brzeg Wisły byłem w kontakcie z nplem. W rej. Milanówka i na południe oddziały moje natknęły się na duże zgrupowanie jednostek czołgów rozpoznawczych npla, które posuwały się wzdłuż szosy Żyrardów Milanówek Błonie Pruszków. Odcięty przebijam się nocą lasami obok Leśnej Podkowy w kierunku na Warszawę, mając z jednej strony zajętą szosę na Pruszków, a od południa kierunek Skierniewice. 284 Według odpisu wykonanego w Londynie w styczniu 1942 r. 285 Opuszczono fragment, w którym autor omawia przebieg swojej służby wojskowej oraz udział w przygotowaniach mobilizacyjnych w 55 pp (14 DP), w którym służył do chwili mobilizacji. 286 W rzeczywistości 58 pp w Poznaniu nie mobilizował takiej jednostki. 277
SGO Polesie w dokumentach i wspomnieniach 12 IX, po przybyciu do Warszawy na podstawie otrzymanego rozkazu od dowódcy Obrony Warszawy, przeszedłem z oddziałem do rejonu Mińsk Mazowiecki, gdzie natrafiłem na duże zgrupowanie różnych odprysków z frontu. Wspólnie z tamtejszym dowódcą w koszarach 7 puł przystąpiłem do reorganizacji oddziałów. Z powodu sytuacji, jaka wytworzyła się na północ od Mińska Maz., moje oddziały niezorganizowane, ale uzupełnione odpryskami z innych formacji wzięły udział w walce o Kałuszyn, który został opanowany przez pancerne oddziały rozpoznawcze z kierunku północnego. Walka z powodzeniem. Po zluzowaniu moich oddziałów przez 41 DP w myśl otrzymanych rozkazów z Nacz. Dowództwa miałem przesunąć się przez Siedlce Łuków w kierunku na Brześć. Nastąpiły forsowne marsze w walce z dywersantami po drodze. 14 IX po przybyciu do twierdzy Brześć zameldowałem się u gen. [bryg. w st. spocz. Konstantego] Plisowskiego, który z rozkazu Nacz. Dowództwa objął dowództwo obrony twierdzy i był w trakcie jej organizacji. Zostałem zamianowany dowódcą piechoty, mając do swojej dyspozycji baony marszowe 33, 34, 35 pp i dwa baony etapowe. Z braku dostatecznych sił warunki obrony przyjęto tylko na fortach wewnętrznych. Obrona wytrzymała przez trzy dni mimo bardzo dużych strat. Straty około 40%. Na rozkaz gen. Plisowskiego 17 IX pod wieczór zaczął się odwrót z twierdzy w kierunku na Terespol. Zgrupowanie piechoty opóźniało na dwóch kierunkach: południowym wzdłuż Bugu i w kierunku na Włodawę. Gen. Plisowski wraz z oficerami sztabu (sam będąc ranny) wyjechał najprzód w kierunku na Chełm Tomaszów Lub. dla szukania łączności z jakimś wyższym przełożonym. Po opuszczeniu twierdzy resztki oddziałów tworzą pułk kombinowany z częścią saperów i obsługą artylerii bez sprzętu pod nazwą Brześć. Następują forsowne marsze w kierunku na południe z zamiarem uchwycenia oddziałów armii gen. [bryg. Emila Krukowicza-]Przedrzymirskiego, od której moje oddziały były oddalone o 3 4 dni marszu stale w kontakcie z oddziałami pancernymi (co prawda, niedużymi). W marszu w kierunku na Włodawę Chełm dołączają do moich oddziałów różne niedobitki i w rejonie na północny zachód od Chełma z oddziałów obrony twierdzy tworzy się wzmocniony pułk kombinowany Brześć. Dołącza 77 pp bez baonu, nienaruszony, dyon pac bez sprzętu, III baon 3 pp Leg., 22 puł, baon saperów Puławy i inne drobne oddziały. Dołącza do mojego zgrupowania dowódca 1 DP płk [Władysław] Filipkowski 287, któremu z tytułu stopnia i starszeństwa przekazuję dowództwo, zostaję jego zastępcą i szefem sztabu. 20 23 IX marsz ubezpieczony dalej w kierunku na Rejowiec Wolę Sobieską. Na szosie Krasnystaw Lublin dołącza do zgrupowania dowódca 33 DP z kilkoma oficerami, którzy po mojej namowie zostają w grupie. W tym samym dniu nawiązano łączność z oddziałami płk. [dypl. Leona] Koca 288, które były awizowane na wsch. i płn. od kierunku naszego marszu, i płk. [dypl. Władysława] Płonki 289, które organizowały się w Chełmie i okolicy. Siła ogniowa tych oddziałów około 15 baonów o stanie około 4000 bagnetów i 3 baterie pal oraz półtora pułku kawalerii. Po porozumieniu się z tymi dowódcami dowództwo nad całością tych trzech zgrupowań na mój wniosek obejmuje płk [dypl. Tadeusz] Zieleniewski 290. Ogólne zadanie grupy: 278 287 Płk Władysław Filipkowski był dowódcą Piechoty Dywizyjnej 1 DPLeg. 288 Pomocnik dowódcy OK I (Warszawa), organizował obronę rejonu Kowla. 289 Dowódca 22 puł (Kresowa BK). 290 Dowódca 33 DPRez.
Relacje: Julian Andrzej Sosabowski działanie na południe dla połączenia się z ewent. resztami oddziałów walczących w rejonie Suchowoli i w lasach biłgorajskich oraz Tomaszowa Lub. W razie niemożności i nawiązania kontaktu przejście na południe do Węgier, gdyż taki w swoim czasie uchwycono radiotelegram z Nacz. Dowództwa i takie były rozkazy NW Armii we Francji gen. Sikorskiego. 28 29 IX marsz ubezpieczony na Janów Lub. i bój z Niemcami o tę miejscowość. Działanie pomyślne. W działaniach tych na odcinku około 3 km środkowego zgrupowania wzięto około 300 jeńców i kilkanaście samochodów ciężarowych. W tym czasie własne oddziały zgrupowania na wsch. nawiązały już łączność i stoczyły potyczkę z oddziałami bolszewickimi, które miały zajmować teren po San. Działania dywizji pancernej dały się rozpoznać w rejonie Frampola i na zach. Po opanowaniu szosy Janów Lub. Kraśnik oddziały przeszły na południe w rejon lasów na płd. od rz. San, zajmując od Rozwadowa wyłącznie po 10 km na płd. od Niska dla przygotowania i rozpoznania przepraw na Sanie. Linia rzeki San była, jak się okazało, przez Niemców umocniona w rejonie na wschód od Sandomierza przez odwód w sile około brygady zmotoryzowanej. Warunki sforsowania Sanu możliwe były tylko przez walkę, a po ewentualnym pomyślnym jej przebiegu [następowała] konieczność pozostawienia sprzętu (artylerii i koniecznych taborów). Uzupełnienie w amunicję dla wszystkich tylko 2 jednostki. Wschodnie skrzydło grupy wdało się w nocy dnia poprzedniego w walkę z bolszewikami, jednak bez powodzenia. W tym położeniu po dwudniowej walce oddziały bez zaopatrzenia w żywność według oceny dowódcy grupy operacyjnej nie dawały gwarancji wykonania sforsowania Sanu. Sytuacja tym bardziej się skomplikowała, że dowódca zgrupowania wsch. płk Płonka nawiązał już przez parlamentariusza kontakt z oddziałami dywizji pancernej bolszewickiej w rejonie Frampola. 30 IX parlamentariusze zameldowali się w dowództwie grupy i na decyzję płk. dypl. Zieleniewskiego Tadeusza po porozumieniu się z dowódcami zgrupowania działania wojenne zakończono około południa. 4) Na pertraktację rozjemczą z dowódcą dywizji sowieckiej wyjechał płk. dypl. Zieleniewski, ja i kpt. [ ] 291. Pertraktacje odbywały się w szkole we Frampolu. Na mój wniosek postawiony i uzgodniony z dowódcą sowieckim przekazanie broni przez nasze oddziały (broń złożona już na wozach) miało się odbyć w dwóch rejonach: Momoty i Bukowa, na południe od tej miejscowości. Po naszym powrocie do oddziałów wydano rozkazy pożegnalne, instrukcje o zachowaniu się, pochowaniu sprzętu, rozdziale pozostałego materiału rozwinięto inicjatywę pojedynczych grupowych 292. Przekazywanie materiału bolszewikom odbywało się pod nadzorem dowódców, którzy do końca pozostawali na stanowiskach. Sztab grupy na rozkaz władz bolszewickich opuścił oddziały dn. 2 X w godzinach rannych, przewieziony w 4 samochodach osobowych do Lwowa. Jako eskorta towarzyszyło nam 2 oficerów sowieckich i 2 293. 291 W oryginale brak nazwiska. 292 Tak w tekście. 293 Jak wyżej. 279
SGO Polesie w dokumentach i wspomnieniach 280 Do Lwowa przybyło 8 oficerów. Przed odjazdem z m.p. eskortujący oficerowie mieli rozkaz dowiezienia nas do sztabu dowódcy frontu gen. dyw. Iwanowa 294. Po przybyciu do Lwowa około godz. 17 eskortujący oficerowie zgłosili się w komendzie miasta, skąd mieli otrzymać dalsze dyspozycje dla nas. Tak, korzystając ze zgody płk. Zieleniewskiego i z góry przesądzając możliwość dalszego eskortowania na wschód, oddaliłem się od samochodu, a korzystając z bocznej ulicy pod opieką dwóch osób cywilnych, przygodne napotkanych, umożliwiłem sobie ucieczkę z niewoli. 5) Ponieważ oddziały dowodzone przeze mnie składały się z elementu płynnego, ciągle zmiennego, którymi dowodziłem tylko przez kilkanaście dni, nie jestem w stanie ustalić imiennej listy strat. Drobne moje notatki po dostaniu się do niewoli bolszewickiej musiałem zniszczyć. Byłem świadkiem ciężkiego zranienia kulami kb ppłk. [Tadeusza] Lechnickiego, który w dwa dni później, po ranie w płuco i amputowaniu ręki, zmarł w szpitalu w Janowie Lubelskim 295. 6) Z nplem po raz pierwszy zetknąłem się w rejonie Łowicza, nazw formacji ustalić nie mogłem. Obserwowałem z odległości około 200 m walkę i przerwanie się 14 brygady pancernej 296 w kierunku na Milanówek Pruszków. W działaniach o Kałuszyn walczyły związki panc. z Prus Wschodnich 297, takie same oddziały broni panc. walczyły pod Brześciem. Piechota oddziałów zmotoryzowanych nie wytrzymywała natarć własnej piechoty, uciekała z przedpola. Rozpoznania prowadziły przeważnie małe związki taktyczne: od 5 do 10 lekkich czołgów i kilkanaście motocykli. 7) Naszą ogólną katastrofę spowodowało: Brak uświadomienia całego społeczeństwa o rzeczywistym położeniu. Jakaś dziwnie niezrozumiała psychoza, że wojnę uda się zażegnać. Oddziały i sztaby zwlekają z wydaniem konkretnej decyzji. Fatalne dla nas, a bardzo korzystne dla Niemców, położenie geograficzne. Wielkie zubożenie kraju, gdzieniegdzie nawet ze świadomością sfer rządowych kwestii obrony kraju ze względu na inne potrzeby nie doceniano. Brak przygotowania całego społeczeństwa do warunków wojny nowoczesnej, tak często przez Niemców zapowiadanej. Niedostateczne przewidywania dla rozwinięcia stałej armii w warunkach pokojowych, staliśmy bowiem na poziomie 1920 r., posiadając tylko 30 dywizji. W czasie wojny utrata już w pierwszych dniach wojny wszelkich środków zaopatrzenia oraz odcięcie od tyłów i rozkazodawstwa. Przyjęto system obrony rozciągniętej kordonem na bardzo rozległym froncie, nie mając przygotowanych żadnych zgrupowanych odwodów na zagrożone kierunki. Zdaje mi się, że w tym położeniu geograficznym i strategicznym lepiej było odskoczyć aż do Wisły, aby tam wytrzymać i po ukończeniu mob. przeciwdziałać operacyjnie. Całkowite załamanie się i depresja wśród ludności cywilnej nękanej przez naloty. 294 Dowódcą Frontu Ukraińskiego był komandarm Siemion Timoszenko. 295 Jego postać została przedstawiona w wydawnictwie Żołnierze Września 1939. Rok 1939 w wojskowych materiałach archiwalnych, Warszawa 2012, s. 199 202. 296 Były to oddziały 4 DPanc. 297 Jednostki Dywizji Pancernej Kempf.
Relacje: Julian Andrzej Sosabowski Zarządzenie ewakuacji całej ludności z terenów okupowanych spowodowało zamęt, a nawet niemożliwość swobodnego poruszania się oddziałów walczących. Oddziały od pułków w górę były kompletnie pozbawione łączności z wyższymi przełożonymi. Sytuacja zmieniała się z godziny na godzinę, tak że otrzymywane rozkazy od dowódców wyższych Wielkich Jednostek nie były możliwe do wykonania. Przedwczesna, może i zgodna z planem mob. władz adm., ewakuacja urzędów powodowała panikę ludności cywilnej. W końcu ciężko walczącej piechocie ścigać się na piechotę z nieprzyjacielskimi samochodami i czołgami. Każda trafna decyzja, np. uderzenie na skrzydło npla, była wcześniej rozpoznana przez lotnictwo npla i ten zasadniczo uprzedzał nas w wykonaniu tych zadań. 8) W czasie swoich działań wojennych miałem kilkanaście wypadków naprawdę dzielnego zachowania się w akcji poszczególnych jednostek. Byli to przeważnie zawodowi podchorążowie broni. W konkretnych wypadkach byli rozkazem dowódcy podnoszeni do wyższych stopni służbowych. Na specjalne wyróżnienie zasługuje śp. ppłk rez. Lechnicki Tadeusz za działania pod Janowem Lub., który z otrzymanych ran zmarł dn. 2 X 1939 r. 9) Po ucieczce z niewoli bolszewickiej we Lwowie dn. 2 X z pomocą dwóch osób przygodnie spotkanych na ulicy do 12 X ukrywałem się w mieszkaniu właściciela restauracji Łowiczanka, ul. Batorego 36. Czas 10 dni zużyłem na przemundurowanie się po cywilnemu, rozpoznanie dalszych dróg na Węgry. W dwa dni po ucieczce przypadkowo na ul. Akademickiej spotkałem płk. Zieleniewskiego i od niego dowiedziałem się o losie dwóch innych naszych kolegów, którzy też w kilka godzin później uciekli z niewoli bolszewickiej. Dalsza praca dla przygotowania wyprawy na Węgry była uzgadniana wspólnie. 10) Przygotowanie drobiazgowe wyprawy na Węgry trwało od 3 do 12 X. 12 X rano wyjechaliśmy w grupie: płk Zieleniewski, kpt. [Stanisław] Jackowski, [ ] 298 i ja ze Lwowa przez Stanisławów do st. kol. Lubiżnia, 2 km na zach. od Delatyna. Mimo kontroli sowieckiej w pociągu na st. kol. Lubiżnia udało nam się wyjść z pociągu i pod osłoną nocy wprost ze stacji, unikając wsi, weszliśmy w pobliski las. Przeprawa górami i lasami przez 4 dni. Przebyliśmy drogę szczytami przez Wawtorów Podsmereczek Arszeczny Łazek Synieczkę Bukowiec Babiny Pochar 1244 Douhę 299 do słupa granicznego 18/8. Ogółem 51 km przy różnicy poziomu 2680 m 300. Ostatnią noc, 16/17 X, przeby liśmy w schronisku na granicy Węgier. 17 X ze schroniska wyruszyliśmy do Jasiny, 14 km, i tam zatrzymani zostaliśmy przez wojskowy posterunek węgierski. Po załatwieniu potrzebnych formalności, nie przyznając się do swego stosunku do wojska, potraktowani jako osoby cywilne, zostaliśmy eskortowa- 298 W oryginale brak nazwiska tej osoby. 299 Jak wyżej. 300 Najwyższy z podanych szczytów ma 1451 m n.p.m. 281
SGO Polesie w dokumentach i wspomnieniach 282 ni pociągiem do Beregszász Sátoraljaújhely 301. Ponieważ wszyscy mieliśmy dostateczne fałszywe dokumenty cywilne, na moją interwencję zostaliśmy uwolnieni spod straży węgierskiej i pozwolono nam udać się do Budapesztu. Po przybyciu do Budapesztu i po przenocowaniu w hotelu oraz po zameldowaniu się w konsulacie polskim otrzymaliśmy paszporty na właściwe nazwiska, a następnie znaleźliśmy miejsca zamieszkania. Na Węgrzech przebywałem od 20 X do 13 V 1940 r. a) stosunek władz węgierskich do polskiego uchodźstwa na ogół przychylny. Zdaje się, i miałem na to dowody, że jeżeli z miesiąca na miesiąc sytuacja stawała się gorsza, był to z jednej strony duży wpływ polityki węgiersko-niemieckiej, a nie w mniejszym Polaków- emigrantów. Pracując szereg miesięcy w konsulacie polskim, miałem możność udziału w różnych kontaktach z przedstawicielami oficjalnych władz węgierskich. Niestety, ale było szereg słusznych pretensji władz węgierskich. Na specjalne wyróżnienie zasługuje dobry i bardzo wyrozumiały stosunek ppłk. służby policji Borsieckiego, odpowiedzialnego przed MSWewn. za całą emigrację polską w obozach cywilnych. U ludności cywilnej na ogół dużo zrozumienia dla naszej doli i wielka ofiarność. Sądzę, że sprawozdania delegata Min. Opieki Społecznej na Węgrzech dostatecznie wyczerpująco charakteryzowały całość tego zagadnienia. b) Z szeregu faktów jest mi wiadomo, że władze poselstwa polskiego nie interesowały się zagadnieniem emigracji polskiej. Słyszałem nawet szereg skarg, i to miejscowego społeczeństwa węgierskiego, które współpracowało w polsko-węgierskim towarzystwie. Z całą stanowczością stwierdzam kompletny brak skoordynowania przez czynniki kompetentne pracy różnych instytucji polskich i polsko-węgierskich na terenie Węgier. Każdy robił tylko przy własnym biurku. c) Wśród Polaków na Węgrzech dużo niezrozumiałego antagonizmu, nienawiści, protekcjonowania i wzajemnego oskarżania się. Nie myślało się dostatecznie o zagadnieniach przyszłej Polski, ale wysiłek wielu osób szedł w kierunku jak najwygodniejszego urządzenia siebie. 12) Pracując przez kilka miesięcy w Biurze Ewakuacyjnym jako kierownik biura ewidencji przybyłych z kraju, miałem też możność śledzenia nastrojów w obozach cywilnych i wojskowych. Zdaje mi się, że od pierwszych podstaw pominięto, a może i zaniedbano, pracę nad propagandą polskości i podtrzymaniem na duchu uchodźców. Różne ośrodki pracowały różnie, ale nie było inicjatywy i centralnego kierownictwa. Wiem, że były wypadki buntów szeregowych przeciw swoim oficerom. Dobór na polskich komendantów obozów nie stał na wysokości zadania. Do polskich obozów byli przysyłani Niemcy, którzy w wielu wypadkach prowadzili skuteczną propagandę niemiecką. Okazało się, że wielu komendantów, podchodząc ze zdrową i trafną inicjatywą, szukając oparcia u władz kompetentnych na terenie Budapesztu, często rozgoryczonych, z niczem wracało do domów. W ostatnim miesiącu z powodu zbyt dużego odpływu z obozów Węgrzy pod wpływem niemieckim znacznie ograniczyli swobodę ruchu w obozach cywilnych przez specjalne kontrole wojskowe, komisje. 13) Granicę francuską przekroczyłem 17 V 1940 r. o godz. 20, przyjeżdżając pociągiem pospiesznym z kierunku Torino. 301 Jak wyżej.
Relacje: Julian Andrzej Sosabowski 14) Przed opuszczeniem swego macierzystego oddziału otrzymałem dodatek na umundurowanie. 16, względnie 17, IX, będąc dowódcą piechoty w obronie Brześcia, na rozkaz gen. Plisowskiego na równi z innymi oficerami, zależnie od stopnia, otrzymałem zaliczkę na gażę i dodatek polowy w wysokości 2000 zł. Po kapitulacji dn. 1 X zgodnie z rozkazem grupy operacyjnej po rozdziale resztek kasowych około 500 zł. Działania obronne twierdzy Brześć n. B. 14 17 września 1939 r. Na podstawie rozkazu Nacz. Dowództwa po ewakuacji z Brześcia i przygodnym zameldowaniu się gen. w st. spocz. kaw. [Konstantego] Plisowskiego powierzono mu organizację obrony twierdzy Brześć. Sam z nieliczną częścią swych oddziałów znalazłem się w tym rejonie 14 IX pod wieczór. Po zameldowaniu się u dowódcy otrzymałem przydział dowódcy piechoty obrony, która w pośpiechu była organizowana. Skład sztabu i obsada dowództw: dowódca obrony gen. bryg. [w st. spocz. Konstanty] Plisowski szef sztabu ppłk dypl. [Alojzy] Horak (z Biura Hist. MSWojsk.) komendant kwat. gł. mjr dypl. w st. spocz. Huścieński komendant placu ppłk rez. Lechnicki Tadeusz dowódca piechoty ppłk Sosabowski Julian zastępca ppłk w st. spocz. [Konstanty Pereświat-]Sołtan dowódca dyonu pac mjr dypl. [Stanisław] Komornicki 302 dowódca baterii plot kpt. [Stanisław] Małecki baon sap. kompania czołgów Vickers (stary typ) 303. Oddziały piechoty: baony marszowe 33, 34 i 35 pp 81 i 82 baon etapowy 304. Obsada dowódców baonów bardzo słaba, do zadań nieprzygotowana. Oprócz tego istniały różne służby i luźne grupki oficerów i szeregowych z ewakuacji OK i szpital okręgowy. Stan bojowy piechoty około 1800 bagnetów 16 km Stan bojowy artylerii 12 dział polowych Stan bojowy art. plot 4 działa Baon sap. Kompania czołgów Vickersa około 400 ludzi 12 16 uzbrojone częściowo w działka i km Charakterystyka dowódców i oddziałów: Oddziały piesze do zadań i walki nieprzygotowane. Reszta do obsady pozycji nieskompletowana i bez dostatecznej obsady kadry oficerskiej. Były to oddziały, które miały jeszcze być szkolone. 302 Mjr Komornicki nie był oficerem dyplomowanym. 303 112 i 113 kompanie czołgów lekkich były uzbrojone w czołgi Renault FT-17. 304 Chodzi o bataliony wartownicze nr 91 (mobilizowany przez KRU Brześć) i 92 (KRU Biała Podlaska). 283
SGO Polesie w dokumentach i wspomnieniach Znacznie lepiej przedstawiała się artyleria, saperzy, bateria plot oraz obsługa czołgów. Wartość bojowa tych oddziałów dobra. Balastem u dowódców były różne 305 oficerów sztabu po DOK, którzy nie byli świadomi zadań i prac taktycznych dowódców liniowych. Dowódca obrony twierdzy, jakkolwiek człowiek o dużych wartościach osobistych jednak nie umiał opanować całości zadania. Szef sztabu też bez rutyny taktycznej (ostatnio w Biurze Hist.). Wobec tych okoliczności trudno było dowódcy piechoty i artylerii wyciągnąć jasną decyzję, na której oparłaby się obrona piechoty. W kolejności swej pracy sztab uwzględniał wpierw wewnętrzną organizację, a nie dopuścił dowódców do rozpoznania terenu, podziału zadań, współdziałania broni itp. Zadanie: bronić linii fortów wewnętrznych twierdzy, pozostając na swych stanowiskach aż do ostatniego żołnierza. W razie utraty przedpola wysadzić wszystkie mosty i zamknąć się obroną wywnętrz samej cytadeli. Położenie: na własnym przedpolu luźne drobne oddziały z różnych formacji. Działania własne z kierunku północnego i wschodniego nieosłonięte. Przebieg wydarzeń: Dn. 14 IX pod wieczór z kierunku południowego (Stradecz) na skraju lasu, znajdującego się około 5 km na południe od miasta i twierdzy Brześć, ukazały się pierwsze czołgi rozpoznawcze, które bez wysiłku spędziły własne czaty na linii fortów zewnętrznych. Stwierdzono około 30 czołgów. Wysunięta bateria pal skutecznym ogniem nie mając dostatecznej osłony piechoty, która spłynęła na skrzydła zniszczyła 7 czołgów. W walce tej na przedpolu zostały zniszczone nasze własne 2 czołgi. Walka na przedpolu ze strażą przednią npla trwała około 4 godzin. W wyniku tej akcji straciliśmy 3 działa, które nie mając zaprzęgów (uszkodzone), zostały na przedpolu. Pod wieczór tego dnia czołgi rozpoznawcze npla wzmocnione nowymi oddziałami opanowały stację kolejową i wschodnią część miasta. W ciągu nocy zostały stwierdzone oddziały piesze npla, które próbowały sforsowania i wdarcia się do cytadeli. Natarcie, specjalnie silne z kierunku południowego, odparto i uszkodzono 3 czołgi. W czasie tego działania nieprzyjacielska piechota była silnie wsparta przez około półtora dyonów czołgów lekkich i ciężkich, specjalnie na odcinku obrony Brama Brzeska. W ciągu nocy własne straty: około 100 rannych i zabitych. Od świtu 15 IX bardzo silna działalność nieprzyjacielskiej artylerii na odcinku południowym. Wstrzeliwanie trwało bez przerw w ciągu całego dnia na przedni skraj pozycji odcinka południowego i zachodniego, częścią pogłębianie sił. W ciągu dnia dwukrotna próba sforsowania odcinka południowego bez rezultatów. Straty własne od ognia art. około 10% ogólnego stanu. Bardzo duże zniszczenie i pożar wewnątrz cytadeli. Dowódca obrony twierdzy nawiązuje łączność z dowódcą 33 DP 306, którego prosi o współdziałanie, liczy na jego pomoc na przedpolu. Rozpoznania własnego przedpola i przeciwnatarć z braku sił dokonać nie można. Postawa oddziałów walczących zupełnie dobra. 284 305 Tak w tekście. 306 Płk dypl. Tadeusz Zieleniewski.
Relacje: Julian Andrzej Sosabowski W dniu następnym znowu wzmożone wstrzeliwanie się artylerii npla. Siły ocenione do ognia jednej brygady pancernej bryg. zmot. Znajdujemy potwierdzenie tej wiadomości przez schwytanego podoficera niemieckiego. W ciągu południa, po dużym skoncentrowaniu ognia art., nplowi udaje się wedrzeć częściowo na styk odcinka Brama Brzeska i Terespolska. Przeciwnatarciem własnej piechoty częściowo utracone pozycje odzyskano. Duże straty w materiale własnym. Z całego dyonu pozostało tylko 5 dział. Straty w materiale ludzkim do 20% oddziały po dwudniowej walce fizycznie wyczerpane. 17 IX od świtu znowu silna działalność artylerii npla. Ostrzeliwanie bez przerw z przenoszeniem i pogłębianiem co 50 m. Wyniki zniszczeń bardzo skuteczne. Gros budynków wewnątrz cytadeli płonie. Schrony na wewnętrznej linii fortów porozbijane. Stwierdzono użycie dział ciężkich. Piesze oddziały npla około godz. 10 ponowiły silne natarcie (około 2 baonów) na odcinek jednej kompanii (w kierunku drogi prowadzącej z miasta do Bramy Brzeskiej i wzdłuż bocznicy kolejowej prowadzącej do cytadeli). Kompania własna pod naporem ognia piechoty i artylerii nie utrzymała się na dotychczas zajmowanych stanowiskach, a oddziały npla osiągnęły pierwszą zaporę wałów obronnych. Własne przeciwnatarcie nie dało rezultatów. Przesunięcie tych oddziałów około 150 m w głąb nie spowodowało przegrupowania całej obrony. W ciągu tego dnia straty własne od ognia artylerii i piechoty w niektórych oddziałach dochodzą do 30%. Niezależnie od działania artylerii w tym dniu eskadra bombowa dokonała wewnątrz cytadeli szeregu zniszczeń. Szpital i schrony wypełnione rannymi. Na odcinku północnym i wschodnim tak jak w dniach poprzednich tylko słaba działalność małych oddziałów pieszych. Odczuwa się brak amunicji dla artylerii nie ma granatów ręcznych i amunicji ppanc. Z powodu zniszczenia obiektów stałych zaopatrzenie w żywność szwankuje. Bardzo duże straty w materiale 307. Wartość oddziałów, które od trzech dni są w walce, słabnie. Z baterii plot 3 działa zniszczone ogniem artylerii npla. W tym dniu zostaje ranny gen. Plisowski (odłamkiem granatu w plecy), mjr [Stanisław] Komornicki (w szyję), ppłk [Alojzy] Horak kontuzjowany. Brak jakiejkolwiek łączności z zewnątrz. 33 DP nie przyszła z pomocą. W tym położeniu, nie widząc możności dalszego utrzymania obrony twierdzy i oceniając, że opuszczenie jej nie będzie szkodą dla całości akcji, gen. Plisowski pod wieczór dn. 17 IX zarządził opuszczenie twierdzy, pozostawiając nieliczne oddziały opóźniające. Wycofanie nastąpiło kolejno odcinkami przez jedyny niezniszczony most w kierunku na Terespol z zadaniem przejścia marszem ubezpieczonym (forsownym) w kierunku na Sławatycze i dalej na południe dla połączenia się z grupą gen. [bryg. Wincentego] Kowalskiego, którego w rejonie Chełm Rejowiec powinniśmy pochwycić. Po wyprowadzeniu czołowych elementów z twierdzy gen. Plisowski wyjechał samochodem naprzód w towarzystwie 9 oficerów, przekazując mnie dowództwo. W czasie opuszczania twierdzy przez własne oddziały, oddziały npla w ciągu nocy z 17/18 IX nie próbowały rozpoznania i, jak stwierdzono, dopiero dn. 18 IX po ponownym (już bez naszej obsady) ześrodkowaniu ognia artylerii weszły pierwsze oddziały piechoty. 307 Tak w tekście. 285
SGO Polesie w dokumentach i wspomnieniach Część własnych oddziałów (różnych zbłąkanych) i taborów, chcąc dołączyć do kolumny, o świcie dn. 18 IX spotkała się z oddziałami npla, które miały już w swoim posiadaniu Terespol, tj. jedyną drogę, na którą skierowałem własne oddziały po opuszczeniu twierdzy. W ciągu nocy z 17 na 18 IX wykonałem forsowny marsz ubezpieczony około 40 km, chcąc w ten sposób z jednej strony oddalić się od ewentualnego pościgu, z drugiej zbliżyć się do oddziałów tych Wielkich Jednostek, które według moich obliczeń winny znajdować się gdzieś na południe i zachód od Włodawy. Uwaga: Pobieżnego [opisania] przebiegu działań obrony Brześcia dokonuję bez jakiegokolwiek materiału pomocniczego. Wstrzymuję się od krytyki pracy dowódców na różnych szczeblach. Jakkolwiek całość tworzenia i wykonania obrony miała szereg zasadniczych niedociągnięć, wywołanych nieprzygotowaniem dowódców (kadry), brakiem sprzętu, brakiem łączności z wyższym dowództwem, brakiem środków rozpoznawczych itd., to ci oficerowie i szeregowi, którzy wytrzymali na stanowiskach lub zginęli czy zostali ranni, wykazali bardzo dodatnie wartości świadczyć temu może ilość strat. Stosunek sił i możliwości nie pozwalał na lepsze wyniki. Skoro będę miał inne warunki i odnajdę moje notatki zachowane w kraju, może będę mógł szerzej i jaśniej to zagadnienie opisać. Kopia, maszynopis; IPMS, sygn. B.I.99/A 47. Ppłk Julian Andrzej Sosabowski, Obrona Brześcia nad Bugiem, Londyn, 1944 r. 286 Czytając ostatnio bardzo piękną i interesującą opowieść żołnierską Ostatni żołnierz polski Kampanii 1939 r. Adama Eplera, znalazłem na str. 44 następujące zdanie: Brześć padł bez zbytniego nakładu energii w swą obronę. Ponieważ w obronie Brześcia n. Bugiem brałem czynny udział, a z rozkazu gen. Plisowskiego, jako dowódcy całości, wykonywałem obowiązki dowódcy zgrupowania piechoty, mam dostatecznie wiele materiału i elementów do bezstronnej i rzeczowej oceny przebiegu całej akcji obrony trwającej do wieczora 17 września. Dla własnej pracy, którą obecnie wykonuję, byłbym bardzo rad, gdyby autor książki był łaskaw wyjaśnić mi, na jakich podstawach oparł swoje twierdzenia. Wiem, że opinia uczestników obrony Brześcia, z którymi rozstałem się w Polsce, następnie przypadkowo spotkałem się na Węgrzech, a ostatnio w W. Brytanii, jest wręcz odmienna. Czytałem też o obronie Brześcia w wielu wydawnictwach niemieckich. Niemcy otwarcie przyznają się do kłopotów i trudności w złamaniu oporu Brześcia. O postępach Niemców w tym rejonie wydawane były specjalne komunikaty wojenne.