Skradzione Chwile. Rozdział I



Podobne dokumenty
KATARZYNA POPICIU WYDAWNICTWO WAM

Dzięki ćwiczeniom z panią Suzuki w szkole Hagukumi oraz z moją mamą nauczyłem się komunikować za pomocą pisma. Teraz umiem nawet pisać na komputerze.

NASTOLETNIA DEPRESJA PORADNIK

30-dniowe #FajneWyzwanie Naucz się prowadzić Dziennik!

Joanna Charms. Domek Niespodzianka

Przedstawienie. Kochany Tato, za tydzień Dzień Ojca. W szkole wystawiamy przedstawienie. Pani dała mi główną rolę. Będą występowa-

Przyjaciele Zippiego Ćwiczenia Domowe

Irena Sidor-Rangełow. Mnożenie i dzielenie do 100: Tabliczka mnożenia w jednym palcu

Przygody Jacka- Część 1 Sen o przyszłości

Najlepsza Pozycja Seksualna. oswieconykochanek.pl pozycjeseksualne.pl autor: Brunet

Część 4. Wyrażanie uczuć.

BAJKA O PRÓCHNOLUDKACH I RADOSNYCH ZĘBACH

Magdalena Bladocha. Marzenie... Gimnazjum im. Jana Pawła II w Mochach

Kurs online JAK ZOSTAĆ MAMĄ MOCY

Tłumaczenia: Love Me Like You, Grown, Hair, The End i Black Magic. Love Me Like You. Wszystkie: Sha-la-la-la. Sha-la-la-la. Sha-la-la-la.

ZACZNIJ ŻYĆ ŻYCIEM, KTÓRE KOCHASZ!

Olaf Tumski: Tomkowe historie 3. Copyright by Olaf Tumski & e-bookowo Grafika i projekt okładki: Zbigniew Borusiewicz ISBN

Szczęść Boże, wujku! odpowiedział weselszy już Marcin, a wujek serdecznie uściskał chłopca.

Na skraju nocy & Jarosław Bloch Rok udostępnienia: 1994

BĄDŹ SOBĄ, SZUKAJ WŁASNEJ DROGI - JANUSZ KORCZAK

Pan Toti i urodzinowa wycieczka

JĘZYK. Materiał szkoleniowy CENTRUM PSR. Wyłącznie do użytku prywatnego przez osoby spoza Centrum PSR

Pokochaj i przytul dziecko z ADHD. ADHD to zespół zaburzeń polegający na występowaniu wzmożonej pobudliwości i problemów z koncentracją uwagi.

mnw.org.pl/orientujsie

Bangsi mieszkał na Grenlandii. Ogromnej, lodowatej

Ekonomiczny Uniwersytet Dziecięcy

Wiersz Horrorek państwowy nr 3 Ania Juryta

Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały. Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły.

Kto chce niech wierzy

TWOJE PIERSI. opis praktyk PDF 3

Drogi Rodzicu! Masz kłopot ze swoim dzieckiem?. Zwłaszcza rano - spieszysz się do pracy, a ono długo siedzi w

ROZPACZLIWIE SZUKAJĄC COPYWRITERA. autor Maciej Wojtas

Zaimki wskazujące - ćwiczenia

AUDIO / VIDEO (A 2 / B1 ) (wersja dla studenta) ROZMOWY PANI DOMU ROBERT KUDELSKI ( Pani domu, nr )

Hektor i tajemnice zycia

Część 9. Jak się relaksować.

Jesper Juul. Zamiast wychowania O sile relacji z dzieckiem

Stenogram Nr 10 VN :22 6:38:30 MAMA SYLWIA KINGA TATA

Rozdział II. Wraz z jego pojawieniem się w moim życiu coś umarło, radość i poczucie, że idę naprzód.

Śpij dobrze! Jak ważny jest dobry sen Dlaczego dobry sen nie jest czymś oczywistym Co możemy zrobić, żeby lepiej spać

DOROTA WIECZOREK DOTYK MROKU

Kocham Cię 70 sekund na minutę, 100 minut na godzinę, 40 godzin na dobę, 500 dni w roku...

JAK RADZIĆ SOBIE Z NASTOLATKIEM W SYTUACJACH KONFLIKTOWYCH?

Chłopcy i dziewczynki

Kolejny udany, rodzinny przeszczep w Klinice przy ulicy Grunwaldzkiej w Poznaniu. Mama męża oddała nerkę swojej synowej.

INSCENIZACJA OPARTA NA PODSTAWIE BAJKI CZERWONY KAPTUREK

Izabella Mastalerz siostra, III kl. S.P. Nr. 156 BAJKA O WARTOŚCIACH. Dawno, dawno temu, w dalekim kraju istniały następujące osady,

Pomniejszy szok. Ach! Serce wali ci jak oszalałe i mimowolnie wstrzymałeś oddech. Rozpatrz natychmiast. Brak dodatkowego efektu. Zakryj tę kartę.

BURSZTYNOWY SEN. ALEKSANDRA ADAMCZYK, 12 lat

Utrzymać formę w ciąży Skuteczna gimnastyka żył

Anioł Nakręcany. - Dla Blanki - Tekst: Maciej Trawnicki Rysunki: Róża Trawnicka

Opowiedziałem wam już wiele o mnie i nie tylko. Zaczynam opowiadać. A było to tak...

MAŁGORZATA PAMUŁA-BEHRENS, MARTA SZYMAŃSKA. W szpitalu

"PRZYGODA Z POTĘGĄ KOSMICZNA POTĘGA"

Prywatny Rubikon. Esterko zaczął po chwili niepewnie

Publikacja pod patronatem wiedza24h.pl. Wypracowania J. K. Rowling. Harry Potter

Zuźka D. Zołzik idzie do zerówki

to myśli o tym co teraz robisz i co ja z Tobą

Odzyskajcie kontrolę nad swoim losem

PEŁNIA. Tom III. Niebo

WYBÓR SIEDMIU DIAKONÓW

(na podstawie książki Elżbiety Sujak Małżeństwo pielęgnowane )

VIII Międzyświetlicowy Konkurs Literacki Mały Pisarz

Czy na pewno jesteś szczęśliwy?

Ryszard Sadaj. O kaczce, która chciała dostać się do encyklopedii. Ilustrował Piotr Olszówka. Wydawnictwo Skrzat

KIDSCREEN-52. Kwestionariusz zdrowotny dla dzieci i młodych ludzi. Wersja dla dzieci i młodzieży 8 do 18 lat

PROGRAM WARSZTATÓW ROZWOJOWYCH DLA KOBIET PROGRAM WARSZTATÓW ROZWOJOWYCH DLA KOBIET

Spacer? uśmiechnął się zając. Mógłbyś używać nóg do bardziej pożytecznych rzeczy.

Copyright 2017 Monika Górska

Świat bez Klamek opowiadanie surrealistyczno erotyczne cz. 2/3

Miłosne Wierszyki. Noc nauczyła mnie marzyć. Gwiazdy miłością darzyć. Deszcz nauczył mnie szlochać A ty nauczyłeś mnie kochać!

Język polski marzec. Klasa V. Teraz polski! 5, rozdział VII. Wymogi podstawy programowej: Zadania do zrobienia:

M Ą D R O Ś Ć N O C Y

HISTORIA WIĘZIENNEGO STRAŻNIKA

WYZWANIA EDUKACYJNE EDUKACJA DLA KAŻDEGO PORADY MAŁEJ EWUNI DUŻEJ EWIE. Dziecko jest mądrzejsze niż myślisz. Ewa Danuta Białek

Odkrywam Muzeum- Zamek w Łańcucie. Przewodnik dla osób ze spektrum autyzmu

Paulina Grzelak MAGICZNY ŚWIAT BAJEK

Mimo, że wszyscy oczekują, że przestanę pić i źle się czuję z tą presją to całkowicie akceptuje siebie i swoje decyzje

Samoobrona. mężczyzny. Głowa Oczy Nos Szyja. Głos. Zęby. Łokieć. Dłoń Jądra Palce. Kolana. Golenie. Pięta. Stopa

WYWIAD Z VIDASEM BLEKAITISEM

Jak postrzegasz samą siebie?

Zasady Byłoby bardzo pomocne, gdyby kwestionariusz został wypełniony przed 3 czerwca 2011 roku.

Katarzyna Michalec. Jacek antyterrorysta

AUTYZM DIAGNOZUJE SIĘ JUŻ U 1 NA 100 DZIECI.

MAŁGORZATA PAMUŁA-BEHRENS, MARTA SZYMAŃSKA. A. Awantura

i na matematycznej wyspie materiały dla ucznia, klasa III, pakiet 109, s. 1 KARTA:... Z KLASY:...

Streszczenie. Streszczenie MIKOŁAJEK I JEGO KOLEDZY

SMOKING GIVING UP DURING PREGNANCY

Punkt 2: Stwórz listę Twoich celów finansowych na kolejne 12 miesięcy

ĆWICZENIA W ZAPOBIEGANIU OSTEOPOROZY

ASERTYWNOŚĆ W ZWIĄZKU JAK DBAĆ O SIEBIE BĘDĄC RAZEM

5 kroko w do poprawy szybkos ci uderzeń i wytrzymałos ci rąk

Sytuacja zawodowa pracujących osób niepełnosprawnych

Copyright 2015 Monika Górska

Mam jednak nadzieję, że te ćwiczenia Ci się przydadzą :)

Transkrypt:

Tytuł: Skradzione Chwile Autor: selen Kontakt: selen10@wp.pl Fandom: Harry Potter Para: SS/HP Rozdziałów: 8 Gatunek: romans Ostrzeżenie: zawiera łagodne, jak i ostre sceny erotyczne Klasyfikacja: M(16+) Opublikowane: 1 maj 2006r. Skończone: Tak Opis: Akcja dzieje się zaraz po śmierci Syriusza. Harry wraca do Hogwartu wcześniej niżby tego chciał. Dumbledore zdaje sobie sprawę, że Harry traci kontrolę nad swoją mocą. Ku zaskoczeniu wszystkich, Voldemort ma nowe plany względem chłopca. Jaka jest rola Severusa w tym planie? Czy Mistrz Eliksirów poradzi sobie z komplikacjami, które pojawią się podczas wykonywania zadania? Rozdział I "Smugi jasne, smugi srebrne, smugi szklane, Srebrnowłose, srebrnodźwiękie, ukochane. W waszym szepcie miodopłynne są peany, Smugi deszczu, szklane kulki, pieśni szklane Czy w radości, czy w tęsknocie zakochany, Chodzę sobie w waszą mowę zasłuchany. Dobre deszcze, deszcze dobre, złotem dziane, Smugi jasne, krople drobne, ukochane." ("Deszcz", J. Iwaszkiewicz) Skradzione Chwile Jeśli kiedykolwiek miałby nastąpić koniec świata, to dlaczego nie miałby nastąpić właśnie dziś? Przecież już chyba nic gorszego wydarzyć się nie może? Jednak co do tego, to Severus Snape nie był tak całkowicie przekonany. Najgorsze było to, że niestety miał rację, o czym jeszcze nie wiedział i już niedługo miał się o tym przekonać. Wszystko miało się skomplikować bardziej niżby kiedykolwiek przypuszczał. Cóż, życie ma to do siebie, że czasami stawia przed nami przeszkody, które osobowość słaba nijak nie może ominąć, a jedyne co jest w stanie zrobić, to przyjąć do wiadomości, że takowe są i pogodzić się z nimi. Nie każdy jednak chce to zrobić, a Severus do takich osób bynajmniej nie należał i nie zamierzał uzależnić się od niczego czy nikogo, a tym bardziej nie zamierzał popadać w bezsens, jak co niektórzy. Choć musiał sam przed sobą przyznać, że ostanie dwa dni zupełnie wyprowadziły go z równowagi. Oczywiście nietrudno było znaleźć przyczynę tego stanu. Dokładniej mówiąc, była to zielonooka, irytująca, bezczelna osoba o zmierzwionych włosach, która od wczoraj nie wychodziła ze swojego dormitorium. Dodając do siebie jedynie te kilka cech, z równania wychodzi oczywiście Harry Potter. Nie dość, że ten bezmyślny gówniarz, bałwan do potęgi entej wymknął się razem ze swoimi przyjaciółmi do tego cholernego Ministerstwa Magii i o mało wszyscy tam nie zginęli, to jeszcze dyrektor ich nie ukarał, tylko pochwalił za odwagę. Czysty obłęd i dom wariatów! Na domiar tego, powiedział dzieciakowi o tej cholernej przepowiedni, o której najlepiej by było, aby się nigdy nie dowiedział, bo przecież to jeszcze dziecko. Ma dopiero piętnaście lat, taka odpowiedzialność zrzucona na tego dzieciaka może mu jedynie zaszkodzić i zamącić w 1

głowie. To, że nie znosi tego bachora nie znaczyło, że nie wie, co może on teraz czuć. Zwłaszcza, że dzieciak stracił przy tej samobójczej misji swojego ojca chrzestnego, jakby nie patrzył, jedyną mu bliską osobę. Tak, Severus był tego faktu świadomy. Nawet można było powiedzieć, że bardziej niżby chciał. W końcu wielokrotnie widział podczas lekcji Oklumencji jego wspomnienia z domu mugoli, u których mieszkał. Rodziną tego nie można było nazwać. Trafniejszym już określeniem jest "letni obóz przetrwania". Tak, to co zobaczył z życia Pottera, raz na zawsze zmieniło jego stosunek do tego chłopaka. Już nie uważał go za wyniosłego i zepsutego bachora, Chłopca Który Przeżył. To był też jeden z powodów, dla którego był zadowolony z przerwania tych koszmarnych lekcji, które okazały się i tak kompletnym niewypałem. Uświadamianie mu co jaki czas, że popełnił błąd w ocenie tego dzieciaka doprowadzało go do szału. Teraz na temat tych lekcji Oklumencji miał zupełnie inne zdanie i trochę się obwiniał swojej pochopnej decyzji. Wszystko wskazywało na to, że chłopak powinien nauczyć się sztuki zamykania umysłu, dla jego własnego dobra. Czarny Pan próbował go opętać. Chłopak jednak go pokonał, lecz gdyby następnym razem coś takiego się stało, mógłby już nie mieć tyle szczęścia co wtedy. Bynajmniej nienawiść i stare urazy nie zaciemniły mu całkowicie oczu i umysłu. Zdawał sobie sprawę z niebezpieczeństwa. W dodatku jeszcze to co powiedział mu Albus. Nie wróżyło to nic dobrego. Wściekłość, irytacja i coś w rodzaju paniki wypełniało jego ciało, umysł i serce. Przeczuwał poważne kłopoty i instynkt podpowiadał mu, że pojawią się szybciej niż ktokolwiek by przypuszczał. Co my tacy źli? Doszedł go znajomy i irytujący głos, pozbawiony jak zwykle wszelkiego szacunku. Iryt, zjeżdżaj! warknął ostro i stanowczo Snape, posyłając duchowi wściekłe spojrzenie. Zjawa jednak nic sobie nie robiła z wściekłości, jaka płonęła w mrocznych oczach profesora. Zachichotała i wywinęła młynka w powietrzu. Wszyscy krzyczą i przestawiają biednego Irytka z kąta w kąt. Duch zrobił urażoną i pozornie nieszczęśliwą minę. Snape zmierzył go morderczym wzrokiem i po chwili namysłu zdecydował się dla świętego spokoju zlekceważyć obecność i zachowanie ducha. Wyminął go, gdyż nie zamierzał przez niego przechodzić, nie lubił uczucia, które temu towarzyszyło. A przecież Irytek nic złego nie zrobił dodała zjawa z lekkim i złośliwym uśmieszkiem, wnikając w obraz wiszący na ścianie, przedstawiający bawiącego się chłopca i dziewczynkę na polanie. Dziewczynka ubrana w jasnoniebieską sukienkę na szeleczkach pisnęła z zaskoczeniem i schowała się za pniem drzewa. W tym samym momencie, młody czarodziej rozglądał się dookoła z wyciągniętą różdżką, by dostrzec, co też jego współtowarzyszkę zabaw tak wystraszyło. Snape westchnął. Jeszcze nic, ale pewnie zrobi syknął do siebie. Miał zły dzień i nie zamierzał się wdawać w głupie rozmowy z tym uosobieniem złośliwości i psot. Skierował się w korytarz, aby wejść na schody prowadzące w dół, dokładnie na drugie piętro. U Dumbledore'a zabawił przeszło dwie godziny i właśnie zbliżała się pora kolacji. Nagle coś trzasnęło, schody niespodziewanie się poruszyły, dość gwałtownie i gdyby Snape w ostatniej chwili nie chwycił 2

się poręczy, wpadłby w przestrzeń, którą utworzyły dwa pęknięte na pół stopnie. Iryt powiedział bardzo poważnym i ściszonym głosem. Zamorduję. Przecież ja już jestem martwy zachichotał rozbawiony duch, który nagle wyłonił się ze ściany i zanim profesor zdążył wymierzyć w niego swoją różdżką, wzbił się tym razem do góry i przeniknął sufit. Snape westchnął z rezygnacją i rozdrażnieniem. Wiedział, że na duchach różdżka nie zrobi wielkiego wrażenia, przecież są już martwe i nie odczuwają bólu fizycznego. Jednak było kilka ciekawych zaklęć, które mogły tym przeźroczystym zjawom uprzykrzyć "życie", o ile tak można nazwać ich egzystencję. Natomiast, jeżeli chodzi o głębsze uczucia, sfery duchowej i psychicznej, to jak każde inne żywe istoty odczuwają, a czasem bywają bardziej wrażliwe niż ludzie. Schody dobiły powoli do drugiej strony i zatrzymały się dokładnie naprzeciwko ciemnego korytarza. Snape zszedł z nich i skierował różdżkę na zniszczone stopnie. Reparo wyszeptał, naprawiając je, aby ktoś sobie nie złamał nogi, gdyby przypadkiem tędy przechodził. Schował różdżkę do kieszeni i uśmiechnął się tajemniczo. Tak, on już wiedział, że duch pożałuje, zadarł z nieodpowiednią osobą. Widocznie przez te lata, jeszcze się nie nauczył, że z Severusa Snape'a nie robi się durnia i że nie ma on czegoś takiego jak poczucie humoru. Rozejrzał się po korytarzu i jęknął żałośnie. Ten cholerny Iryt specjalnie uszkodził schody, aby zmieniły swoje położenie. Niech go szlag! Teraz znajdował się po zupełnie innej stronie zamku i będzie musiał nadrobić spory kawałek drogi. Zwłaszcza, że schody nie wykazywały teraz najmniejszej ochoty powrotu na swoje miejsce. Iryt pożałuje. Jednak w tym momencie profesor chcąc nie chcąc, musiał jednak iść tą drogą, gdyż innej nie było. Szedł teraz długim korytarzem drugiego piętra, który był już opustoszały. Przez tego cholernego ducha stracił sporo czasu i kolacja na pewno się już zaczęła. Jednak teraz, jakoś nie spieszyło mu się na nią. Szedł powoli, zaglądając w mijane okiennice. Po szybach leniwie spływały krople deszczu, a słońce chyliło się już ku zachodowi, oświetlając jeszcze dziedziniec szkolny swoją czerwienią i grą barwnych świateł na szybach. Czerwcowe kwiaty rozkwitały mieniąc się barwami tęczy i rozsiewając przyjemną, lekko odurzającą woń, przedostającą się przez uchylone kwatery do wnętrza zamku. Severus poczuł znajome ukłucie w klatce piersiowej. Pamiętał to. Tamten dzień również był deszczowy i też był to czerwiec. Podszedł i zatrzymał się przy jednym z uchylonych okien. Spojrzał na dziedziniec ze smutkiem w czarnych oczach, a jego twarz przybrała wyraz zamyślenia. Wspomnienia tamtej chwili wypełniły jego myśli. Westchnął i już miał odejść, gdy jego wzrok przykuł kształt siedzący na ławce między krzewami. Z zainteresowaniem uchylił szerzej okno, aby się lepiej przyjrzeć, zmarszczył brwi. Nagle zamarł, gdyż już zdał sobie sprawę, kim jest ta osoba. Na kamiennej ławce siedział Potter. Chłopak miał przyciągnięte kolana do piersi i oplatał je ramionami. Głowa mu swobodnie leżała na kolanach. Dzieciak był ubrany w dżinsy i cienką białą koszulę. Wydawał się zupełnie nie przejmować strugami deszczu, które na niego padały. Koszula była przemoczona i przylegała do szczupłego ciała, a włosy, które były zwykle rozczochranie i sterczały w różnych kierunkach, teraz były sklejone kroplami deszczu, które je wygładziły tak, że teraz opadały swobodnie. Snape zacisnął zęby, nie spuszczając wzroku z chłopaka. Znów to samo uczucie, wściekłość i złość na samego siebie. Ten widok był tak żywy i 3

znajomy, tylko że teraz, w tym samym miejscu siedział inny chłopiec. Prawdopodobnie tak samo zagubiony i samotny jak tamten sprzed lat, w dodatku niewiele młodszy. Niech cię szlag! warknął do siebie. Ty robisz mi to specjalnie dodał z bólem w głosie, nie spuszczając lodowatego wzroku z chłopaka. Dzieciak wyraźnie drżał, ale Severus nie mógł stwierdzić, co jest tego przyczyną. Zawsze uważał tego kretyna za irytującego bachora, wpychającego nos w nie swoje sprawy i pakującego się przy tym w kłopoty. Teraz jednak tą wygodną charakterystykę chłopaka szlag trafił i wcale nie z powodu wydarzeń z ostatnich dni, ale już od pewnego czasu czuł, że postępuje względem niego niesprawiedliwie. Jednak przyznać się do błędu nie jest łatwo, a tym bardziej nie komuś takiemu jak Severus Snape. Wydarzenia ostatnich dni sporo zmieniły. Od wczoraj dzieciak wyglądał jak chodzące widmo. Blady z ciemnymi cieniami pod oczami. W dodatku był cichy i przygnębiony, jakby zupełnie nieobecny. Wczorajszego wieczora nawet nie pojawił się na kolacji, a na obiedzie zjadł tyle co nic. Prawdopodobnie, gdyby nie Granger, która siłą wmusiła w niego dwie kanapki, to by w ogóle nic nie zjadł. Poza tym na wczorajszych, jak i dzisiejszych zajęciach, też się nie pojawił. Cholerny gówniarz, a co mnie obchodzi czy chłopak coś je czy nie. Zirytował się. No, ale na Merlina, ten głupi dzieciak nie może przecież trwać dłużej w takim stanie, to go wykończy! Severus chcąc nie chcąc, czuł się trochę winny tej sytuacji, oczywiście z podkreśleniem na "trochę". Nigdy nie przepadał za Blackiem i z powodu jego śmierci bynajmniej nie miał zamiaru rozpaczać. Mężczyzna spojrzał na skulonego Gryfona, który wyraźnie nie radził sobie z ostatnimi wydarzeniami. Najlepiej by było, aby ktoś z nim porozmawiał. No i właśnie w tej sprawie był przed chwilą u Dumbledore'a. Nie dość, że kosztowało go niesamowicie wiele wysiłku i opanowania, aby zacząć rozmowę na temat tego chłopaka, zwłaszcza po tym jego wyskoku do Ministerstwa, to jeszcze Albus zakomunikował mu, że nie ma zamiaru nic zrobić w tej sprawie i chłopak na pewno sam sobie z tym poradzi. Jasne, prychnął z sarkazmem, patrząc za okno. Właśnie widzi, jak sobie z tym radzi. Doprawdy świetny sposób, doprowadzić się do zapalenia płuc. Jeżeli chce popełnić samobójstwo, to jest wiele ciekawszych, szybszych i bezbolesnych sposobów. Ta myśl wywołała w nim nieokreślony niepokój i jak najszybciej ją odegnał. Dłużej tak nie może być odparł w ciszę po chwili zastanowienia. Przymknął okno, aby krople deszczu nie wpadały do środka na posadzkę i ruszył w kierunku wyjścia na dziedziniec, aby doprowadzić dzieciaka do porządku. To prawda, obydwaj się wzajemnie nienawidzili, a ich obecna sytuacja jeszcze bardziej się pogorszyła, ale na Merlina, chłopak wyraźnie się stacza i w końcu popełni jakieś głupstwo. Jako nauczyciel i wychowawca jest zobowiązany do zainteresowania się tą sprawą, pomimo że tą osobą jest Potter, czyli jego największy koszmar. Teraz układał w głowie, co też powinien powiedzieć Potterowi, oczywiście oprócz tego, że zamierzał odjąć mu kilka punktów za hmm, jeszcze konkretnie nie wiedział za co, ale na pewno coś się znajdzie. Sam fakt, że widok zmokniętego i użalającego się nad sobą chłopaka wywoływał w nim niewielkie współczucie i wyrzuty sumienia był doskonałym powodem. Tak zamyślony skręcił ostro w korytarz i nagle poczuł, że ktoś z ogromnym impetem wpada na niego i w konsekwencji przewraca na posadzkę. W dodatku poczuł na sobie ciężar ciała, które na nim ciężko wylądowało. 4

Kurwa! zaklął dobitnie, zupełnie odruchowo. Podniósł głowę, aby zobaczyć osobę, którą w tym momencie miał zamiar zamordować na miejscu. Jego czarne i obecnie wściekłe oczy, napotkały przerażony zielony wzrok i bladą twarz. Potter! No tak, bo któżby inny, jęknął w duchu z rezygnacją. Czy ten dzieciak musi go prześladować zawsze i wszędzie, co z nim nie tak? To nienormalne. Już miał na niego nawrzeszczeć i chłopak, co zdołał zaobserwować z jego twarzy wydawał się czekać na to, ale nagle zdał sobie sprawę, że właśnie leży płasko na posadzce, która jest cholernie twarda i zimna. W dodatku ma na sobie inne ciało, które wygląda na to, że z powodu przerażenia i szoku zupełnie zesztywniało, i wyraźnie nie miało najmniejszego zamiaru się poruszyć. Mistrz Eliksirów zdecydowanie czuł się przyskrzyniony między ciałem chłopaka a tą cholerną posadzką. Najgorsze było jednak to, że nie czuł z tego powodu dyskomfortu, to było dziwne, ale nie odczuwał ciężaru chłopka jako czegoś nieznośnego i nieprzyjemnego. To było raczej Chłopak zadrżał i z powodu tej bliskości nauczyciel to wyraźnie poczuł, a obecnie rozchodzący się ogień po jego własnym ciele, przywrócił mu natychmiast trzeźwość myślenia. Tylko jedno słowo, Potter syknął głosem pełnym jadu, modląc się w duchu, aby chłopak nie zwrócił uwagi na ledwie dostrzegalny rumieniec, który niewątpliwie pojawił się na jego bladych policzkach. Szlaban wyszeptał niepewnie zdezorientowany Gryfon. Dokładnie, panie Potter odparł lodowato. A teraz gdybyś był tak uprzejmy i zszedł ze mnie, byłbym ci niezmiernie wdzięczny dodał z czystym sarkazmem i swoją typową złośliwością w głosie. Harry zamrugał zaskoczony i ku satysfakcji profesora zarumienił się widowiskowo, a na jego twarzy pojawiło się zażenowanie, gdy dotarła do niego absurdalność całej sytuacji i pozycji, w jakiej się znaleźli. Natychmiast zszedł z nauczyciela, rumieniąc się o ile to było możliwe jeszcze bardziej. Snape wstał z podłogi, otrzepując swoją długą czarną szatę, aby doprowadzić się do porządku. Ja ja chciałem zaczął niepewnie, gapiąc się w podłogę. Przeprosić. Mężczyzna posłał mu lodowate spojrzenie. Marsz się przebrać! rozkazał, wskazując na przemoknięte ubranie, z którego stróżkami ciekła woda. Jutro o dwudziestej trzydzieści szlaban w moim gabinecie zakomunikował chłopakowi, prostując się i krzyżując ręce na piersi. Harry zagryzł zęby i przytaknął, następnie bez słowa skierował się do wieży Gryffindoru, aby się przebrać. Wolał już nie pogarszać swojej sytuacji, a poza tym był nadal lekko zażenowany i marzył, aby znaleźć się jak najdalej od profesora. Snape spojrzał za oddalającym się szybko Gryfonem. 5

Czy ten kretyn nigdy nie słyszał o żadnym zaklęciu suszącym? warknął, widząc kałuże wody powstałe z ociekającego ubrania chłopaka. Wyciągnął swoją różdżkę, gdyż zdał sobie sprawę, że jego szata również jest mokra od przemoczonego ubrania Pottera, z którego ściekała woda. Poczuł jak po twarzy spływały mu kropelki przyjemnie chłodnego deszczu, które ściekły z czarnych, przemoczonych włosów chłopaka i z jego twarzy. Zielone oczy, były one przepełnione strachem, ale w głębi swoich źrenic były takie samotne, smutne. Jego ciało na wspomnienie tego wzroku wypełniło ponownie to dziwne uczucie gorąca i natychmiast z rozdrażnieniem machnął różdżką. Faventus* syknął i jego szata stała się sucha. Rozejrzał się po korytarzu i skierował w stronę Wielkiej Sali, choć i tak był już sporo spóźniony i kolacja pewnie dobiegała końca. Schował różdżkę, miał nadzieję, że już nic mu nie przeszkodzi i spokojnie do niej dotrze. Po kilku minutach wyszedł tajemnym przejściem, które znajdowało się za stołem nauczycielskim i zajął swoje zwykłe miejsce. Severusie, spóźniłeś się odparła McGonagall, spoglądając na mężczyznę. Zauważyłem odparł chłodno. Czy coś przegapiłem? Nie musisz być taki opryskliwy odparła urażona. Mistrz Eliksirów nic nie odpowiedział. Był zły, rozdrażniony, a widok uśmiechającego się ciepło Dumbledore'a i jego lśniące wesołością jasnoniebieskie oczy zupełnie go wyprowadzały z równowagi i dzisiejszego dnia wyjątkowo odbierały apetyt. Jedyne o czym teraz marzył, to o szklaneczce czegoś mocniejszego. Zanim jednak wyszedł z Wielkiej Sali, zerknął odruchowo w stronę stołu Gryffindoru i jego wzrok zatrzymał się na miejscu, gdzie powinien siedzieć Potter. Chłopaka nie było, poczuł jakby zawiedzenie i zaniepokojenie. Jedynie Granger razem Weasleyem siedzieli smutni i wyjątkowo cisi. Mistrz Eliksirów prawie niczego nie tknął na kolacji. Zagryzł zęby i jeszcze zanim się skończyła wyszedł z sali kierując się do swoich kwater w zamyśleniu. Wszedł do siebie z pewną ulgą. Usiadł ciężko na fotelu koło kominka. W jego kwaterach jak zwykle było chłodno i panował przyjemny dla oczu półmrok. Snape po chwili machnął różdżką i drzwiczki od barku, który znajdował się po prawej stronie pokoju, otworzyły się. Mężczyzna wstał i podszedł do niego, wyciągając butelkę Ognistej. Nalał sobie sporo do literatki i wyczarował kilka kostek lodu. Z powrotem usiadł w fotelu i napił się trochę trunku. Jego czarne oczy wpatrzyły się w mały dzwoneczek, stojący spokojnie na kominku. Zacisnął usta w bardzo cienką linię i zmarszczył brwi, wziął jeszcze jeden łyk, tym razem większy i powziąwszy decyzję, wstał gwałtownie z fotela. Podszedł do kominka z literatką w ręce. Drugą ręką pewnie uderzył w dzwoneczek, który wydał ledwie dosłyszalny dźwięk. Nie musiał czekać, zaraz przed nim pojawił się skrzat domowy. W czym mogę służyć, profesorze Snape? zaszczebiotał cienko, kłaniając się. Wezwij mi Zgredka. Jak sobie pan życzy odparł skrzat, znikając. Chyba postradałem rozum mruknął, opróżniając literatkę. *** 6

Harry wpadł do dormitorium i zamknął za sobą drzwi. Kolacja nadal trwała i w wieży Gryffindoru nie było nikogo. Panowała cisza i spokój. Przypuszczał, że będzie miał dla siebie jeszcze niecałą godzinę, zanim pozostali Gryfoni wrócą z kolacji. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że jest przemoczony do suchej nitki. Zadrżał z zimna, a woda kapała mu z mokrego ubrania, więc pierwszą rzeczą jaką zrobił, to ściągnął z siebie przemoczoną koszulę i spodnie, kładąc je na oparciu krzesła. Wyciągnął z szafki czarną bluzę, trochę za dużą i granatowe dżinsy. Zanim je jednak ubrał, wytarł się do sucha ręcznikiem. Musiał również przetrzeć okulary, na które skapywały kropelki wody z jego włosów, rozmazując się na szkłach. Suchy i ubrany, zerknął na zegar. Kolacja prawdopodobnie dobiegała końca i nie było już sensu na nią iść. Poza tym nie był głodny i obecnie nie miał na nic ochoty, a zwłaszcza na rozmowy i ciągłe gapienie się ze strony innych uczniów. Miał tego dość, a najbardziej wnerwiał go Malfoy, który uśmiechał się bezczelnie i robił głupie miny. Głupi kretyn, nawet go nie obchodzi, że jego ojca wsadzili do więzienia. Harry nie mógł tego pojąć. Jak można być takim bezdusznym i chłodnym draniem? W końcu Lucjusz pomimo tego, że jest Śmeirciożercą, to również jest jego ojcem, jego rodziną. Rodzina Harry położył się na łóżku, zakładając ręce za głowę i spojrzał smutnym wzrokiem w sufit. Syriusz Zamknął oczy. Przepraszam wyszeptał i łzy zakręciły mu się w oczach. Tak mi przykro, to moja wina Przekręcił się na łóżku, przytulił twarz do poduszki i zacisnął na niej palce, nie chciał płakać, nie chciał czuć tego bólu, nie chciał czuć niczego. Chciał być od tego wszystkiego wolny i daleko, bardzo daleko. Nie być tym, kim był. Słowo "nie istnieć" obecnie oddawało wszystko co czuł. Zacisnął zęby powstrzymując napływające łzy. Nie, obiecał sobie, że nie będzie płakać, już nie. Zemści się i Bellatrix pożałuje, będzie cierpieć i on tego dopilnuje, chodźmy to była ostatnia rzecz w jego życiu jaką przyjdzie mu zrobić. Panicz Harry? zaszczebiotał cichy i znajomy głos. Zgredek. Harry uśmiechnął się blado i podniósł się na łóżku. Spojrzał zaskoczony na skrzata, w którego wielkich oczach dostrzegł troskę i obawę. Czy coś się stało? zaniepokoił się. Och nie, wszystko w porządku rozpromienił się skrzat. Zgredek przyszedł odwiedzić Harry'ego Pottera i przyniósł coś do jedzenia. Do jedzenia? Harry zaskoczony zobaczył, jak na ręce skrzata pojawia się taca, a niej talerz z kanapkami, dzbanek z herbatą i kubek. Były też trzy ciasteczka z kremem. Nie był dziś panicz na kolacji i Nie jestem głodny przerwał mu nagle Harry, który wpatrywał się w niego trochę zaskoczony. Skąd on wiedział, że nie było go na kolacji? 7

Harry Potter musi jeść odparł uparcie skrzat i położył tacę na łóżku. Zgredek się martwił. Zgredku, ja naprawdę nie jestem głodny. Zgredek dopilnuje, aby Harry Potter to zjadł. Nie jestem głodny odparł trochę zbyt ostro i wyraźnie poirytowany. Zabierz to z powrotem. Zgredek nie chciał zdenerwować panicza zakwilił żałośnie skrzat. Niedobry Zgredek. Nie, nie zrobiłeś nic złego odparł Harry, podchodząc do skrzata i starając się go uspokoić, zdając sobie sprawę, że przesadził z tym swoim wybuchem złości. Ja po prostu Skrzat spojrzał na chłopaka swoimi dużymi i zatroskanymi oczami. Spuszczone uszy i zasmucona, przygnębiona mina sprawiła, że w Harrym serce drgnęło. No dobrze, zjem odparł, poddając się i na twarzy skrzata pojawił się promienny uśmiech. Harry zjadł kilka kanapek, wypił herbatę i nawet spróbował ciasta. Gdy skończył jeść pod bacznym okiem skrzata, chwilę jeszcze z nim porozmawiał i Zgredek musiał wrócić do kuchni. Zanim jednak znikł, zabrał ze sobą jego mokre ubrania, aby je wyprać i wysuszyć. Kilka minut później drzwi do dormitorium się otworzyły. Gdzieś ty był? odparła dziewczyna, siadając na łóżku koło bruneta. Szukaliśmy cię. Musiałem się przejść. Przegapiłeś kolację odrzekł Ron, kładąc się koło Harry'ego. Już jadłem. Zgredek przyniósł mi jedzenie z kuchni. A skąd on wiedział, że nie było cię na kolacji? spytała wyraźnie zaskoczona. Nie mam pojęcia. Zapomniałem go zapytać. Czy to takie istotne skąd wiedział? mruknął Ron. Ważne, że nie pozwolił ci umrzeć z głodu dodał z uśmiechem. Ron! warknęła Hermiona posyłając mu chłodne spojrzenie, gdy zauważyła, że Harry lekko pobladł. Rudzielec lekko się zarumienił. Jeszcze tylko jutro i pojutrze jedziemy do domu dodał pospiesznie, aby zmienić temat. 8

Dokładnie odparła Hermiona. Harry masz jakieś plany? Raczej nie. Moje plany to Dursleyowie odparł z goryczą. Zresztą jak zawsze. Dziewczyna strapiła się i spojrzał na Rona, który jedynie bezradnie wzruszył ramionami i zrobił przygnębioną minę. A może odwiedzisz mnie w wakacje? dodała z lekkim uśmiechem. Chętnie bym to zrobił, ale w obecnej sytuacji, chyba jest to nie możliwe. Poza tym wątpię, żeby dyrektor był tym pomysłem zachwycony. Ostatnie zdanie powiedział z taką złością i jadem, jakiego jeszcze nigdy u niego nie słyszeli. Harry, jeśli chodzi o dyrektora, to chyba przesadzasz, przecież pomógł nam Nie, Herm! warknął. Pozwól, że na jego temat będę miał własne zdanie. Nie ufam mu. Ron westchnął i oparł się o ścianę. Stary ja nie wiem o co wam poszło, ale Hermiona ma trochę racji. Dajmy temu spokój, nie chcę o tym rozmawiać odparł chłodno i wstał z łóżka. Dobra, jak chcesz odparł rudzielec, patrząc na zegar. Jest już późno i lepiej kładźmy się spać, bo nie chcę się spóźnić w ostatni dzień. Zwłaszcza, że pierwsze zajęcia mamy z McGonagall. Zgadzam się odparła dziewczyna i ziewnęła, wyciągając się. Acha, Hagrid zaprosił nas na herbatkę zanim wyjedziemy. Mamy być u niego o dwudziestej pierwszej. Świetnie odparł Ron i spojrzał na Harry'ego. Wiedział, że jego przyjaciel zawsze się cieszył z możliwości spędzenia czasu z Hagridem i miał nadzieję, że to trochę polepszy jego nastrój. Nie mogę jęknął brunet. A to czemu? zdziwiła się dziewczyna. Mam szlaban. Szlaban? Żartujesz? odparł rudzielec, którego oczy rozszerzyły się w wyraźnym zaskoczeniu. Przecież jest koniec roku! Powiedz to Snape'owi burknął, wstając z łóżka. Nie mów, że ten nietoperz dał ci szlaban w ostatni dzień nauki? Rudzielec wyglądał bardziej na zszokowanego niż poirytowanego. 9

Przecież właśnie to powiedziałem odparł Harry, wzruszając ramionami i podchodząc do szafy, aby znaleźć w niej swoją piżamę. Ten facet jest naprawdę niemożliwy. Pokręcił z niedowierzaniem głową. Ron, przecież wiesz jaki jest Snape westchnęła dziewczyna, wstając z łóżka. On nie potrzebuje powodu, aby gnębić Harry'ego. Dobra, dajmy już temu spokój orzekł wyraźnie zmęczony brunet. W porządku. Idę do siebie odparła i skierowała się do wyjścia. Do jutra. Pa odparli równocześnie i drzwi za dziewczyną się zamknęły. Harry usiadł ciężko na łóżku. Na pewno nie chcesz iść na tą imprezę? mruknął Ron. W wspólnym już zebrali się wszyscy Gryfoni. Nie. Jestem zmęczony i nie mam ochoty na kolejną serię pytań odparł, przebierając się. Ale jak ty chcesz, to możesz iść. Nie. Chyba masz rację mruknął wstając z łóżka bruneta i skierował się do własnego. Najlepiej będzie, jak to wszystko ucichnie dodał jakby do siebie. Harry jedynie westchnął i położył się do łóżka, ale choć czuł się zmęczony, nie mógł zasnąć. Chciał jak najszybciej wydostać się z tego zamku i nie miało tym razem znaczenia to, że wakacje będzie musiał spędzić ze swoimi wrednymi krewnymi. Chciał zapomnieć i znaleźć się w miejscu, gdzie nikt nie wie kim jest, a świat mugoli, w tym momencie był najlepszym rozwiązaniem. Tam nie będzie musiał widywać dyrektora, nauczycieli, uczniów czy Malfoya, który doprowadzał go do szału. W tym roku nawet cieszył się, że będzie mógł zamknąć się w swoim pokoju i nie będzie musiał oglądać w gazetach swojego zdjęcia, wyczytywać tych wszystkich bzdur na jego temat, Voldemorta czy nawet Syriusza. Jeszcze tylko jutrzejsze zajęcia, ten cholerny szlaban ze Snape'em i Snape, niech go szlag. Czy on zawsze musi być taki wredny, dlaczego mu nie da spokoju? Harry jęknął w poduszkę, dlaczego on musi mieć takie cholerne szczęście? Dlaczego akurat musiał wylądować na Snape'ie, ze wszystkich nauczyli wpaść właśnie na niego i dlaczego ten wredny nietoperz nie był na kolacji? To jakieś cholerne fatum, że zawsze musi się na niego natknąć. Harry cofnął się do momentu, kiedy wylądował na mężczyźnie i na to wspomnienie poczuł dreszcz przebiegający mu wzdłuż kręgosłupa. Gdy profesor spojrzał mu w oczy, miał taki wyraz twarzy, jakby chciał go zabić na miejscu, a te oczy były takie mroczne, przerażające. Sam jego wzrok sprawiał, że poczuł się jakby sparaliżowany, na Merlina, dlaczego obawia się tego faceta bardzie niż Voldemorta? To nienormalne. Pomimo chęci mordu, która wyraźnie pojawiła się w czarnych oczach, nauczyciel dał mu tylko szlaban. Dziwne, nawet na niego nie nawrzeszczał i potraktował go zdecydowanie ulgowo, zważywszy, że Harry zdawał sobie sprawę, że tym razem faktycznie to była jego wina i ten szlaban słusznie mu się należy. 10

Harry uśmiechnął się do siebie i przekręcił na plecy. To nawet było całkiem zabawne, mina Mistrza Eliksirów i on sam leżący płasko na ziemi pod nim Harry się zarumienił i potrzasnął głową z rozdrażnieniem. Odbiło mi, stwierdził całkiem przytomnie i ze szczerym rozbawieniem zachichotał w poduszkę. Chyba faktycznie powinienem się przespać. Przekręcił się z powrotem na prawy bok i naciągnął kołdrę pod brodę. Zamknął oczy z westchnieniem. Czyżby Snape się wtedy zarumienił? Ta dziwna myśl tak nagle nawiedziła jego umysł, że nie potrafił się przed nią obronić i zmarszczył brwi, starając sobie przypomnieć wyraz twarzy mężczyzny. Nie wiedział dlaczego akurat o tym pomyślał. Być może dlatego, że sam czuł się zażenowany tą sytuacją. Choć się starał, jednak nie potrafił przywołać wyrazu twarzy mężczyzny, był wtedy zbyt rozkojarzony i zdesperowany. Po chwili rozmyślań jednak doszedł do wniosku, że to nie możliwe, bo przecież ten wredny nietoperz nie ma pojęcia co to jest rumieniec. Zresztą, jakoś nie wyobraża sobie, aby Snape kiedykolwiek się zarumienił. Zmęczenie zaatakowało jego umysł i całe jego ciało, powoli zasnął. *** Kolejny dzień minął spokojnie. Harry pojawił się na zajęciach jak i na wszystkich posiłkach, choć był wyraźnie cichszy i przygnębiony. Przez cały dzień starał się unikać spotkania sam na sam z nauczycielami czy kolegami. Denerwowało go, że niektórzy patrzą na niego ze współczuciem, inni z zaciekawieniem, a jeszcze inni z jawną niechęcią. Zaraz po kolacji wszyscy uczniowie skierowali się do swoich domów, aby się spakować. Dokładnie jutro po śniadaniu wszyscy mieli udać się do Hogsmeade, aby wsiąść w pociąg do Londynu. Gdy Harry uporał się już ze swoimi ubraniami i schował wszystkie książki do kufra, na zegarze wybiła dwudziesta. Usiadł na łóżku i westchnął z rezygnacja. Za pół godziny czekał go szlaban ze Snape'em. Cudowne zakończenie roku szkolnego, szlaban w lochach z Mistrzem Eliksirów. Zatrzasnął wieko kufra i rozejrzał się jeszcze po pokoju czy czegoś przypadkiem nie zapomniał. Została mu tylko miotła i klatka, ale tym postanowił się zająć rano. Teraz miał na głowie dwugodzinny szlaban. Piętnaście minut po dwudziestej. Harry jękną i skierował się w stronę drzwi. Wolał się nie spóźnić, aby nie rozwścieczyć Snape'a. Na kolacji wyglądał zdecydowanie na wkurzonego. No tak, ale nie przypomina sobie, żeby Snape kiedykolwiek wyglądał na zadowolonego. Chyba, jak rozdaje szlabany i odejmuje punkty. Dręczenie uczniów, to wyraźnie jedyna rzecz, która sprawia mu przyjemność. Pod drzwiami gabinetu był pięć minut przed czasem. Zapukał z wahaniem. Wejść rozległ się chłodny głos zza drzwi. Harry westchnął i wszedł do gabinetu Snape'a. Mężczyzna siedział zza biurkiem, które było zawalone stertą pergaminów. Wyglądał na niezbyt zadowolonego, a nawet można powiedzieć, że bardziej na załamanego. Czyli był w takim nastroju w jakim Harry spodziewał się go zastać. Potter, a tak, szlaban odparł, podnosząc niechętnie wzrok znad pergaminu. Wstając zza biurka zmierzył chłopaka chłodnym spojrzeniem. Stwierdził, że dzieciak wygląda znacznie lepiej, niż gdy widział go ostatnio. To dobrze wróżyło. Może Albus miał rację i chłopak 11

faktycznie wyjdzie szybko z tej depresji, tak byłoby lepiej dla niego i innych. Wtedy w korytarzu, jak dzieciak na niego wpadł, wyglądał na naprawdę podłamanego. Dlaczego o tym pomyślał? Niedorzeczne. Zdecydował się przegnać tą irytującą myśl z umysłu, co udało mu się bez trudu. Zaraz znajdziemy ci jakieś zajęcie odparł, rozglądając się po gabinecie. Uśmiechnął się, gdy dostrzegł pudło pod ścianą, o którym zupełnie zapomniał. Zamówione składniki na kolejny rok. Podszedł do pudła i otworzył je, aby przejrzeć jego zawartość. Zadowolony stwierdził, że było w nim wszystko, co zamówił. Poukładasz te słoiki na odpowiednich półkach. Powinieneś z tym skomplikowanym zadaniem sobie poradzić uśmiechnął się złośliwie. Hrry zagryzł zęby i spojrzał na Snape'a ze złością. Dobrze, profesorze wycedził przez zęby i zabrał się do wypakowywania słoików. Snape zmrużył oczy, ale nic nie powiedział, skierował się w stronę biurka. Dziś wyjątkowo nie miał zamiaru wdawać się w słowne przepychanki z dzieciakiem ani też tracić na to czasu. Musiał się uporać z tymi przeklętymi testami, które zrobił na podsumowanie pierwszemu i czwartemu rocznikowi. Teraz poprawiał testy pierwszego roku, Gryffindoru i Slytherinu. Oczywiście test okazał się kompletną klapą. Snape miał wrażenie, że co roku młodzież, która trafia do Hogwartu jest coraz bardziej tępa. Innego wytłumaczenia na bzdury, które wypisywali uczniowie, nie potrafił znaleźć. Przecież tłumaczy im prawie sto razy to samo, a notatki mają jasne i przejrzyste. Snape z rozdrażnieniem przerzucił kartkę poprawianego testu. Zamrugał z niedowierzaniem, Hostria Jadowita jest zielem, którego wysuszone liście po zmieleniu stosuje się do eliksirów poprawiających apetyt Co za kretyn coś takiego napisał? Już sama nazwa wskazuje, że jest to jadowita roślina, w dodatku silnie toksyczna! Jedynie jej korzeń jest wykorzystywany do eliksirów i tylko, gdy jest wysuszony. Można go mielić, siekać jak i dodawać w całości. No ale skąd można o tym wiedzieć jeżeli się nawet notatek nie sprawdziło. Poprawiający apetyt! Jasne, prychnął, a następnie pomasował sobie skronie, aby opanować emocje i nie postawić delikwentowi z miejsca "K". Może faktycznie jest beznadziejnym nauczycielem i powinien złożyć rezygnację? Spojrzał na stertę pergaminów i westchnął. Był dopiero w połowie, a im więcej prac czytał, tym bardziej miał ochotę wrzucić je do kominka, gdyż według niego tam było ich miejsce. Z piętnastu, które do tej pory przejrzał, pięć było na "P", cztery na "Z" i trzy na "A", a czekało go jeszcze dziewiętnaście! Koszmar. Merlinie, dzięki, że za dwa dni są wakacje. Jeszcze jeden taki test, a nie ręczył, że nie użyje niewybaczalnych, dla przykładu. Delikatne Crucio może całkiem dobrze mobilizować. Uśmiechnął się do siebie na tą myśl, przynajmniej mógł sobie pomarzyć, za to jeszcze nie wsadzają do Azkabanu. Spojrzał ponownie na test i po napisaniu obszernego i dość ostrego komentarza postawił "A" z wyraźnym wykrzyknikiem. Gdy miał zabrać się za kolejny, ciszę przerwał trzask tłuczonego szkła, a następnie syk. Podniósł wzrok znad pergaminu i spojrzał w kierunku Pottera, który trzymał się za rękę. Potter, co ty do licha wyprawiasz? warknął w stronę chłopaka, wstając z krzesła. Podszedł do Gryfona. Na ziemi leżał stłuczony słoik, a na podłodze paski skóry z Gorgulca. Snape już wiedział. Podszedł bez słowa do jednej z szafek i z górnej półki ściągnął mały 12

flakonik z różowym płynem, wziął również gazę z szuflady, a następnie podszedł do chłopaka. Przepraszam odparł, zagryzając zęby z bólu, który stawał się coraz bardziej dotkliwy. Pokaż tą rękę ofiaro lasu. Mężczyzna odezwał się prawie łagodnie, odkręcając flakonik i nalewając trochę jego zawartości na gazę. Harry spojrzał na niego niepewnie i Mistrz Eliksirów westchnął z rozdrażnieniem. Skóra Gorgulca ma właściwości żrące i nie bierze się jej gołymi rękami, bo wchodzi w reakcję ze skórą. Nie wiedziałem burknął chłopak. Bo skąd miałeś o nich wiedzieć. To jeden z tematów siódmego roku odparł rzeczowo i spokojnie. A teraz przestań się boczyć jak małe dziecko, bo będę zmuszony cię wysłać do Skrzydła Szpitalnego. Chłopak posłał mu lodowate i oburzone spojrzenie, ale wyciągnął dłoń w stronę nauczyciela, który uchwycił ją za nadgarstek, aby samemu nie mieć kontaktu z chorą skórą. Dłoń od wewnętrznej strony była dość mocno zaczerwieniona i okropnie piekła. Harry miał wrażenie, że faktycznie to coś się wżera w jego skórę. Chłodny i kojący płyn dotknął rany i chłopak odetchnął z ulgą. I wcale się nie boczę odparł urażonym tonem, gdy mężczyzna skończył przemywać ranę. Jasne, wcale prychnął nauczyciel, posyłając mu rozbawione spojrzenie, co trochę wytrąciło chłopaka z równowagi. Acio bandaż mruknął Snape i pochwycił go zwinnie w locie. Wylał jeszcze trochę płynu na gazę i położył ją na dłoni chłopka, a następnie dokładnie i fachowo obwinął dłoń bandażem. Jutro wieczorem możesz ściągnąć opatrunek, nie powinno być śladu. Dziękuję odparł chłopak i schylił się, aby uprzątnąć bałagan, ale nauczyciel chwycił go za ramię. Zostaw to. Mam dość wypadków na dzisiaj odparł niechętnie i wskazał różdżką na pozostałe słoje, które powędrowały w odpowiednie miejsca na półkach, a następnie uprzątnął nieszczęsne skóry Gorgulca, umieszczając je zaklęciem w naprawionym słoiku. I co ja mam z tobą zrobić? Nachylił się i spojrzał chłopakowi w oczy. Harry'emu aż ciarki przeszły po plecach. Czemu ten facet tak na niego działał? Jak on go nienawidzi. Nie wiem odparł, starając się bezskutecznie uciec wzrokiem. No tak. Taką odpowiedź mogłem przewidzieć odparł z sarkazmem w głosie. W oczach chłopaka pojawiła się nienawiść i złość. Na ten widok mężczyznę coś zabolało i odwrócił wzrok. Siadaj warknął z rozdrażnieniem wskazując fotel koło kominka i Harry posłusznie w nim usiadł. Snape podszedł do swojej bardzo dobrze wyposażonej biblioteczki, przesunął palcami po tytułach i zatrzymał rękę na podręczniku do eliksirów na szósty rok. Już miał ją wyciągnąć, ale się rozmyślił, zamiast tego spojrzał na niższą półkę i zmarszczył brwi. 13

Po zastanowieniu wyciągnął z niej starą dość grubą książkę pod tytułem "Obrona, gdy atak jest niemożliwy". Wziął ją i podszedł do chłopaka. Powinna cię zainteresować odparł, wręczając mu ją. Harry wziął gruby tom z rezygnacją, myśląc że to kolejna książka na temat eliksirów i mile się zaskoczył, kiedy przeczytał jej tytuł. Chciał o coś zapytać, ale gdy podniósł wzrok znad spisu treści, Snape już siedział przy swoim biurku i ponownie był pogrążony w dokumentach. Harry ułożył się wygodnie w fotelu. Nie jest tak źle, pomyślał otwierając książkę na pierwszym rozdziale i pogrążył się w tekście. Książka okazała się niezwykle ciekawa i było w niej zamieszczonych sporo pożytecznych rad jak się zachować, kiedy czarodziej jest pozbawiony różdżki. Zawierała dwadzieścia osiem bardzo obszernych rozdziałów, które były napisane w ławy i przystępny sposób. Zegar wybił dwudziestą trzecią. Snape podniósł wzrok znad ostatniego testu i po chwili wahania postawił na nim "P". Odłożył pióro i wyciągnął się, aby rozprostować kości. Rozejrzał się po pomieszczeniu i jego wzrok zatrzymał się na fotelu stojącym koło kominka. Zmarszczył brwi. No tak, jęknął w duchu. Potter. Kompletnie o nim zapomniał. Ociągając się i z kwaszoną miną wstał z krzesła. Niechętnie podszedł do fotela. Chłopak spał. Pięknie, jeszcze tego mu brakowało. Zerknął na zegar, było na nim osiem po dwudziestej trzeciej. Dzieciak odrobił szlaban i to z nawiązką, i powinien już być dawno u siebie. Z zamiarem potrząśnięcia dzieciakiem i obudzenia go, wyciągnął w jego kierunku rękę, chłopak drgnął i przekręcił głowę na oparciu fotela, lecz się nie obudził. Snape cofnął dłoń i spojrzał na śpiącego Gryfona z zastanowieniem. To był zły pomysł, jeśli zbyt gwałtownie obudzi chłopaka, to ten wpadnie w panikę, a tego nie chciał. Potter już był wystarczająco znerwicowany i rozstrojony emocjonalnie, aby jeszcze go straszyć. W dodatku jak się właśnie przekonał, był on wyczerpany i niewyspany. Snape westchnął z rezygnacją i delikatnie wyciągnął z jego rąk książkę. Spojrzał w tekst, chłopak zasnął przy ósmym rozdziale, który poruszał temat Zaklęć Niewybaczalnych. Zamknął książkę i odłożył ją na ławę. Przyklęknął i spojrzał na jego twarz z zainteresowaniem. Była spokojna i wyrażała zmęczenie. Oświetlona światłem, które dawały płomienie z kominka, sprawiała wrażenie smutnej i starszej niż w rzeczywistości, jakby poważniejszej. Jego oddech był miarowy i prawie niedostrzegalny. Mężczyzna przyjrzał mu się uważne i z dziwną przyjemnością, przebiegając pomału wzrokiem od szyi chłopaka, lekko rozchylonych ust, oczu, aż do czoła. Jego wzrok zatrzymał się na bliźnie w kształcie błyskawicy, pamiątki po okrutnym i znienawidzonym czarodzieju. Zmarszczył brwi. Wyciągnął rękę i ostrożnie odsunął niesforne i miękkie w dotyku włosy, aby dokładniej się jej przyjrzeć. Nigdy tego nie robił, starał się nie patrzeć na tą cholerną bliznę, z powodu której chłopak stał się sławny, co nie znaczyło, że nie zżerała go ciekawość jakim cudem ten dzieciak przeżył i dlaczego? Co jest w nim takiego niezwykłego? Sam chciał to wiedzieć. Jego długie palce delikatnie przesunęły się od blizny na policzek chłopca, dotykając jego lekko chłodnej, gładkiej skóry i kierując się w stronę jego ust. Lekko rozchylonych, jakby zapraszających. Mężczyzna przybliżył się czując ciepło rozchodzące się po jego ciele, zupełnie jak wtedy na korytarzu, kiedy dzieciak w niego wpadł. Teraz, gdy był tak blisko czuł jego ciepły oddech, taki spokojny i miarowy Co pan robi? odezwał się nieprzytomnym jeszcze głosem, co sprawiło, że nauczyciel zamarł. 14

Gryfon otworzył powoli oczy. Próbuję cię obudzić odparł chłodno Snape, starając się uspokoić swój oddech i serce, które obecnie znacznie przyspieszyło swój rytm. Czuł się jak uczniak, który został przyłapany na czymś niewłaściwym, ale przecież nic takiego nie zrobił, więc czemu ten dzieciak patrzy na niego w taki sposób. Już się obudziłem odparł niepewnie Harry, odsuwając dłoń mężczyzny, która nadal spoczywała na jego policzku. Chłopak wpatrywał się w jego czarne oczy, a na jego policzkach pojawił się blady rumieniec. Niech to szlag, zaklął w myślach Snape i szybko wycofał dłoń, wstając i krzyżując ręce na piersi. To doskonale, bo to nie jest motel odrzekł, starając się uśmiechnąć ironicznie, ale jakoś czuł, że mu to kompletnie nie wyszło. Gryfon jednak spojrzał na niego zaskoczony i oburzony, za co mężczyzna w tym momencie dziękował Merlinowi. Idź do siebie i żadnych wycieczek po nocy, bo się o tym dowiem. Harry wstał z fotela zgrzytając zębami. Co za irytujący i wredny facet, że też się nie udławi tymi swoimi złośliwościami. Co z nim nie tak? Tak jest, profesorze odparł chłodno i skierował się do drzwi. Dobranoc dodał zanim wyszedł, nie czekając na odpowiedź. Jak on go nienawidził. Tak, zdecydowanie się cieszył, że jutro opuszcza szkołę. Dwa miesiące bez Snape'a i jego złośliwych i ironicznych uwag, ta myśl coraz bardziej zaczynała mu się podobać. W dodatku ten facet go dotykał, Harry zatrzymał się nagle i zamrugał z zaskoczeniem. Dlaczego? Snape w życiu go nie dotknął z własnej woli, zbyt go nienawidził i przypominał mu Jamesa Pottera. Podniósł prawą rękę do policzka, aby go dotknąć, gdyż przez moment znowu poczuł chłód tej ręki na swojej skórze. To wspomnienie wywołało w nim dziwne dreszcze. Szorstko. Dziwna myśl przebiegła mu przez umysł i spojrzał na swoją rękę, bandaż. No tak, ten wypadek z Gorgulcem, czy czymś takim. Snape opatrzył mu ranę. Harry musiał przyznać, że to był miły gest. Zwłaszcza, że po tym facecie raczej nie spodziewał się niczego miłego. Westchnął i skierował się do wieży Gryffindoru. Pewnie już się o niego martwią. To ostatnia noc w zamku. Jutro będzie jechał do domu. Tak, kolejne dwa miesiące z kochaną rodzinką, ale może nie będzie tak źle. *** Albusie, powiedz, że żartujesz? zaczął bardzo spokojnie i cicho. Mówię jak najbardziej poważnie odparł mężczyzna, patrząc w czarne i obecnie zszokowane oczy swojego podwładnego. Nie możesz mi tego zrobić. Jego głos zabrzmiał prawie błagalnie. 15

Naprawdę nie mam wyjścia, a ty nadajesz się do tego idealnie. Tak, wyobrażam sobie. Całą noc myślałeś nad odpowiednim kandydatem, prawda? prychnął ironicznie, ale z desperacją. W jego głosie jednak nie było typowej złości. Severus, proszę zrozum mnie. Mam powody, aby wybrać akurat ciebie. Poza tym, zdajesz sobie sprawę, że sytuacja jest bardziej niż poważna. Nie przewidzieliśmy tego. Wiem, że jest jęknął z desperacją. Ale nie przyszło ci do głowy, że jestem ostatnią osobą, z którą Potter chciałby o czymkolwiek rozmawiać? Nie wspomnę już o tym, że ja również nie mam zamiaru paprać się w osobistym życiu tego dzieciaka. Wystarczająco musiałem zagłębiać się w jego psychice podczas tych nieszczęsnych lekcji Oklumencji, którymi mnie zresztą obarczyłeś. Wiesz, że nie znoszę go i już sam fakt rozmowy o nim, a tym bardziej z nim, doprowadza mnie do bólu głowy i wywołuje mordercze skłonności. Dumbledore spochmurniał i zamyślił się, spoglądając na Faweksa. Czarodziej wydawał się być zmęczony i bardzo stary. Severus, wierzę w twój profesjonalizm odparł spokojnym i poważnym tonem, spoglądając ponownie w czarne oczy mężczyzny. Ufam, że sobie poradzisz. Jesteś inteligentnym i doskonale wyszkolonym czarodziejem. Radzisz sobie w trudnych sytuacjach lepiej niż, którykolwiek ze znanych mi aurorów. Ty naprawdę mówisz poważnie? Spojrzał na niego z niedowierzaniem. Tak. Może ty mi ufasz, ale ja nie ufam Potterowi, a tym bardziej on nie zaufa mi. Jak sobie to wyobrażasz? Zrozum, gdyby to nie było konieczne, nie prosiłbym cię o to. Snape westchnął i odłożył filiżankę na spodek. Cholera, dlaczego on? Dlaczego nie może tego zrobić McGonagall czy ktokolwiek inny z Zakonu Feniksa? W końcu Minerva jest jego opiekunką, powinna się zainteresować swoim podopiecznym, a tak wszystko, co ma związek z dzieciakiem Albus zrzuca na niego. Przecież równie dobrze mógł poprosić Lupina, no tak, on nadal rozpacza po śmierci Blacka i dyrektor wysłał go na misję, aby czymś go zająć. W Anglii nie będzie go przez cztery miesiące, jak mógł o tym zapomnieć, ale może i lepiej, że ten wilkołak wyjechał. Biedak nie ma jeszcze o niczym pojęcia i oby się szybko nie dowiedział, bo to jeszcze bardziej pogłębi jego depresję. Natomiast, co do Weasleyów, to oni też nie są żadnym rozwiązaniem dla tego chłopaka. Wszystko się komplikowało. Dlaczego on? Cholera jasna, przecież nie jest jego opiekunem, chłopak nie należy do Slytherinu. Albus znowu postawił go przed faktem dokonanym i będzie musiał wykonać polecenie czy tego chce czy nie. Widzę, że dokonałeś wyboru odparł chłodnym, ale już spokojnym tonem. Wstał z fotela spoglądając w jasnoniebieskie oczy dyrektora. Mężczyzna nic nie odpowiedział, jedynie posłał mu przepraszające spojrzenie. On nie będzie zachwycony tym pomysłem spróbował ostatniej deski ratunku. 16

Ufam, że sobie z tym poradzisz. Snape westchnął i zamknął na moment oczy. W porządku. Jak mam się tam dostać? Blady uśmiech pojawił się na twarzy dyrektora. *** Trzy dni wcześniej Rusz się dzieciaku warknął wuj Vernon, widząc, że chłopak nie może sobie poradzić z włożeniem swojego kufra do bagażnika. Nie mam całego dnia. Tak, wuju westchnął w odpowiedzi i pchnął głębiej kufer, aby móc zatrzasnąć klapę. Vernon obserwował zmagania chłopca z obojętnością, zdecydowanie nie miał zamiaru mu w tym pomagać. Wystarczająco rozstroili go ci dziwaczni ludzie na peronie. Jak oni mieli śmiałość mu grozić? To po prostu niepojęte. Bezczelni dziwacy. Nic dziwnego, że chłopak się do nich upodobnił skoro przebywa w takim towarzystwie. Wszystko? odezwał się mężczyzna z samochodu, mierząc go chłodnym spojrzeniem. Tak. Miotłę i klatkę z sową wezmę na tylne siedzenie. Jeszcze raz wspomnisz o tym głośno to będziesz szedł na piechotę chłopcze warknął poirytowany, rozglądając się z roztargnieniem po parkingu. Jeszcze tego brakowało, aby ktoś to usłyszał. Nie chcę słyszeć o tych bzdurach, gdy przyjedziemy do domu. Zrozumiano? Tak jest odparł cicho Harry i wszedł do samochodu, sadowiąc się koło Dudleya, który z wyraźnym obrzydzeniem spoglądał na sowę w klatce. Ta zatrzepotała skrzydłami i zahuczała głośno. Ucisz tego ptaka, bo go wypuszczę i już go nie zobaczysz syknęła ciotka, wsiadając koło męża i zapinając pasy bezpieczeństwa. Cii szepnął Harry nachylając się nad klatką, którą umieścił na podłodze koło swoich nóg. Niedługo będziemy na miejscu, to dam ci coś do zjedzenia. Sowa zamilkła przyglądając mu się dużymi i okrągłymi oczami. W dodatku gada z ptakami prychnął jakby do siebie wuj Vernon i wsadził kluczyk do stacyjki przekręcając go. Harry zdecydował się nie komentować tej uwagi. Uważaj z tym mruknął niechętnie Dudley, kiedy samochód ruszył i miotła zsunęła się z kolan Harry ego na klatkę, robiąc przy tym trochę hałasu. Ciotka odwróciła się do tyłu i spojrzała na niego z dezaprobatą i złością w oczach. Chłopak szybko podniósł miotłę i ponownie położył ją sobie na kolanach. Westchnął i spojrzał przez 17

okno. Zaczyna się. Kolejne dwa miesiące wakacji z kochaną rodzinką, jak on ich nienawidzi. Czasami miał wrażenie, że bardziej niż Voldemorta. Głupie uczucie, ale właśnie tak czuł. Z drugiej jednak strony, wolał obecnie swój mały pokoik niż dormitorium w Hogwarcie. Chciał samotności i spokoju, a wiedział, że u Dursleyów będzie miał to zapewnione. Oparł głowę o szybę spoglądając na mijane domy i ogrody, w których kwitły różnokolorowe kwiaty. Trawniki były równiutko przystrzyżone, a krzewy starannie przycięte. Im dłużej jechali tym bardziej podróż stawała się usypiająca. W pewnym momencie poczuł, że powieki mu opadają i senność go ogarnia. Pogrążył się w swoich myślach, zupełnie nie słuchając, o czym rozmawia jego wuj z ciotką. Spojrzał na Dudleya, ale on był pochłonięty komiksem, który właśnie przeglądał. Ze znudzeniem spojrzał ponownie w rozciągający się krajobraz. Dwie krople deszczu pojawiły się na szybie i brunet z uwagą śledził jak leniwie po niej spływają. Kolejne dwie, a następnie trzy i w końcu zaczął padać ulewny deszcz. Błękitne niebo pomału przysłoniły ciemne chmury, wręcz granatowe i jasny błysk rozświetlił okolicę, a następnie pierwszy grzmot przerwał ciszę. Harry spojrzał w niebo, zapowiadało się na solidną burzę, której raczej nie ominą, bo kierują się dokładnie na nią. Jego przypuszczenia zostały potwierdzone i po piętnastu minutach, jechali już w solidnej ulewie. Na zewnątrz zrobiło się nieprzyjemnie ciemno, a jezdnia od deszczu stała się śliska. Cholera warknął mężczyzna. Jeszcze tego nam brakowało. Zwolnij kochanie, bo nic nie widać odparła ciotka Petunia. Vernon ściągnął nogę z gazu i samochód zwolnił nieznacznie. Kolejna błyskawica przecięła nagle niebo oślepiając ich. Gwałtowne szarpniecie. Nie! Krzyk ciotki rozległ się w uszach Harry ego prawie równocześnie z grzmotem i trzaskiem pękających szyb samochodu. Poczuł ból w ramieniu, taki sam rozsadzał mu teraz głowę. Trzask, jakby miażdżenie. Cisza. Ciemność pojawiająca się przed oczami, obrazy zaczęły się rozmywać i ten ból, boże, jakby mu ktoś czaszkę rozsadzał od wewnątrz i coś wbijało mu się w udo. Coś ostrego i zdecydowanie metalowego, jakby pręty. Chciał się poruszyć, ale nie był wstanie, nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Strach i chłód wypełnił jego ciało. Coś ciepłego spłynęło po jego policzku i z wysiłkiem podniósł rękę do twarzy. Spojrzał z zamglonymi oczami na swoją dłoń. Dostrzegł czerwoną maź, która była lepka i ciepła. Krew... Znowu ciemność napłynęła mu do oczu, i ten bolesny dźwięk, trzepoczących skrzydeł. Szept, ktoś wyraźnie szeptał ale kto? Czego chciał? Zamknął oczy. Miękkie końcówki piór musnęły jego policzek i to było ostatnie, co zapamiętał zanim stracił przytomność. *** Severus aportował się niedaleko parkingu karetek, jakieś dwadzieścia metrów od głównej bramy szpitalnej. Miał na sobie mugolskie ubranie. Czarne spodnie i również tego samego koloru koszulę, rozpiętą u szyi. Pomimo zmiany wyglądu zewnętrznego, jego wyraz twarzy był nadal ten sam. Zastygły i poważny, pełny chłodu i dystansu. W tym momencie jedynie jego oczy lśniły dziwnym blaskiem, coś na pograniczu zrezygnowania i desperacji. 18

Stanął przed wejściem do szpitala, spojrzał na ludzi wychodzących i wchodzących do niego. Westchnął i skierował się w kierunku szklanych drzwi, które się przed nim otworzyły. Gdy pojawił się w holu rozejrzał się po nim szukając recepcji lub kogokolwiek, kto mógłby mu udzielić jakiejś informacji. Po prawej stronie dostrzegł napis Recepcja zawieszony pod sufitem i udał się w tamtym kierunku. Dzień dobry odezwał się do młodej dziewczyny, która siedziała przy biurku i wystukiwała coś na klawiaturze komputera. Teraz podniosła znad klawiatury swoje piwne oczy i spojrzała na niego z lekkim uśmiechem. W czym mogę panu pomóc? Szukam Harry ego Pottera, o ile się nie mylę, powinien znajdować się w tym szpitalu. Zaraz sprawdzę. Mówiąc to, znowu spojrzała na monitor i zaczęła coś wystukiwać. Severus z zainteresowaniem przyglądał się jej pracy. Dziwne urządzenie, pomyślał unosząc brew, co też ci mugole nie wymyślą. Jego rozmyślania przerwał ciepły głos. To ten chłopak z wypadku samochodowego, którego przywieźli dwa dni temu? Tak przytaknął. Jest pan jego krewnym? Nie. Jestem jego nauczycielem. Niestety pacjent znajduje się obecnie na Oddziale Intensywnej Terapii i jedynie najbliższa rodzina może do niego wejść i tylko w godzinach odwiedzin. Rodzina, prychnął w myślach Mistrz Eliksirów i poczuł, że coś go zabolało wewnątrz piersi. Podniósł wzrok na dziewczynę. Jego oczy zrobiły się idealnie czarne i delikatny uśmieszek wykrzywił jego usta. Nawet nie mrugnął, wpatrując się intensywnie w piwne oczy recepcjonistki. Byłbym ogromnie wdzięczny, gdyby pani podała mi numer sali, w której leży. Sala numer sto siedem. Jak tam trafię? Musi pan wejść na pierwsze piętro, a następnie skręcić w prawo i korytarzem iść do samego końca. Dziękuję. Snape spojrzał w stronę oszklonych drzwi, na których była namalowana strzałka skierowana do góry, a pod nią pisało: Pierwsze piętro. Przepraszam, czy w czymś panu pomóc? zapytała niepewnie i dochodząc do siebie. Severus spojrzał na nią i uśmiechnął się lekko. Już mi pani pomogła. Mówiąc to, skierował się w stronę oszklonych drzwi, pozostawiając za sobą zaskoczoną dziewczynę. Wyszedł na pierwsze piętro i skierował się 19

pewnym krokiem w stronę kolejnych również oszklonych drzwi, nad którymi pisało Odział Intensywnej Terapii. Minął pokój dyżurny, w którym na szczęście nikogo nie było, a następnie przeszedł koło dziwnie wyglądających urządzeń medycznych, zatrzymał na nich na chwilę wzrok z zaskoczeniem i zainteresowaniem. Nie wiedział co to noże być, ale po ich wyglądzie doszedł do wniosku, że tak naprawdę nie chce znać ich zastosowania. Po numerach na salach doszedł w końcu do drzwi z wywieszką sto siedem i chwycił ręką za klamkę, ale zanim wszedł, poczuł czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Tu nie wolno wchodzić, godziny przyjęć się skończyły odparł niskiego wzrostu mężczyzna, o krótko ściętych, brązowych włosach i w okularach na nosie. Ubrany był w biały fartuch, a na szyi miał zawieszone... no tak, nie wiedział co to było, ale dziwnie wyglądało i było to gumowe z metalowymi wstawkami. Przepraszam, nie wiedziałem. Pan do kogo? Chciałbym się zobaczyć z Harrym Potterem. Mężczyzna zamarł i przyjrzał mu się uważnie. Mistrz Eliksirów odparł z lekkim uśmiechem. Dumbledore powiadomił mnie, że pan się tu pojawi. Mam rozumieć, że pan John Moon? uniósł prawą brew do góry przyglądając mu się uważnie. Tak, jestem tu lekarzem od paru lat i czasami pomagam Albusowi informując go o istotnych wydarzeniach w tym świecie zamyślił się i cień smutku pojawił się na jego twarzy. Potter... Jest tutaj przerwał mu mężczyzna. Ale musimy chwilę poczekać, bo robione jest zdjęcie. Zdjęcie? zapytał z zaskoczeniem Snape. Rentgenowskie. Zresztą, nieważne. Machnął ręką. Gdy przywieźli tu chłopaka, był w strasznym stanie. Dziwie się, że jeszcze żyje. Najgorsze jest to, że do tej pory nie odzyskał przytomności. Jak tylko rozpoznałem w nim Pottera, to od razu powiadomiłem Dumbledore a. Z tego, co mówili ratownicy, była okropna burza. Śliska jezdnia i piorun uderzył w drzewo. Kierowca nie wyhamował i cały przód samochodu został zmiażdżony przez spadający konar. Szczęście, że samochód nie wyleciał w powietrze. Tak. Już o tym słyszałem mruknął niechętnie i zanim zdążył o coś zapytać, drzwi się otworzyły i wyszła z nich dziewczyna, pchając przenośny aparat rentgenowski. 20