Grzegorz Turnau. Jak być mamą, pisać i nie zwariować. Opera wraca na Zamek. Wszystko, co lubię, mam w zasięgu ręki. Patrycja Walburg.

Podobne dokumenty
10 najlepszych zawodów właściciel szkoły tańca

Dzięki ćwiczeniom z panią Suzuki w szkole Hagukumi oraz z moją mamą nauczyłem się komunikować za pomocą pisma. Teraz umiem nawet pisać na komputerze.

FILM - W INFORMACJI TURYSTYCZNEJ (A2 / B1)

Czy na pewno jesteś szczęśliwy?

PODRÓŻE - SŁUCHANIE A2

Moja Pasja: Anna Pecka

Poznaj swojego klienta Stwórz AVATAR

AUDIO / VIDEO (A 2 / B1 ) (wersja dla studenta) ROZMOWY PANI DOMU ROBERT KUDELSKI ( Pani domu, nr )

mnw.org.pl/orientujsie

Copyright 2015 Monika Górska

O międzyszkolnym projekcie artystycznym współfinansowanym ze środków Ministerstwa Edukacji Narodowej w ramach zadania ŻyjMy z Pasją.

Sprawdzian kompetencji trzecioklasisty 2014

Diva For Rent. Recenzje. Twórcy i wykonawcy. Alicja Węgorzewska. mezzosopran

AUTYZM DIAGNOZUJE SIĘ JUŻ U 1 NA 100 DZIECI.

Hektor i tajemnice zycia

WARSZTATY pociag j do jezyka j. dzień 1

Twój Salon Kosmetyczny na. Twój doradca w internecie

30-dniowe #FajneWyzwanie Naucz się prowadzić Dziennik!

Przeżyjmy to jeszcze raz! Zabawa była przednia [FOTO]

Oferta sponsorska piątej edycji obozu charytatywnego dla dzieci

Zwycięstwo Pawła Babicza

W ramach projektu Kulinarna Francja - początkiem drogi zawodowej

WZAJEMNY SZACUNEK DLA WSZYSTKICH CZŁONKÓW RODZINY JAKO FUNDAMENT TOLERANCJI WOBEC INNYCH

Piotr Elsner odebrał nagrody w Pałacu Prezydenckim

Dziś o zabiegach, które powinieneś wykonać przed rozmową kwalifikacyjną, by była dla Ciebie efektywna.

Kolejny udany, rodzinny przeszczep w Klinice przy ulicy Grunwaldzkiej w Poznaniu. Mama męża oddała nerkę swojej synowej.

Nikt nigdy nie był ze mnie dumny... Klaudia Zielińska z Iławy szczerze o swoim udziale w programie TVN Projekt Lady [ZDJĘCIA]

AKADEMIA DLA MŁODYCH PRZEWODNIK TRENERA. PRACA ŻYCIE UMIEJĘTNOŚCI

Igor Siódmiak. Moim wychowawcą był Pan Łukasz Kwiatkowski. Lekcji w-f uczył mnie Pan Jacek Lesiuk, więc chętnie uczęszczałem na te lekcje.

"Dwójeczka 14" Numer 15 04/17 PROJEKTU

VIII edycja MAŁE I DUŻE RODZINNE PODRÓŻE

Marcin Budnicki. Do jakiej szkoły uczęszczasz? Na jakim profilu jesteś?

Z wizytą u Lary koleżanki z wymiany międzyszkolnej r r. Dzień I r.

REFERENCJE. Instruktor Soul Fitness DAWID CICHOSZ

Szczęść Boże, wujku! odpowiedział weselszy już Marcin, a wujek serdecznie uściskał chłopca.

Rozumiem, że prezentem dla pani miał być wspólny wyjazd, tak? Na to wychodzi. A zdarzały się takie wyjazdy?

Przy wspólnym stole. Nie tylko od święta

SKALA ZDOLNOŚCI SPECJALNYCH W WERSJI DLA GIMNAZJUM (SZS-G) SZS-G Edyta Charzyńska, Ewa Wysocka, 2015

Liczą się proste rozwiązania wizyta w warsztacie

Moda jesienna wśród letnich kwiatów. I to wszystko w Płocku [FOTO]

ZOSTAŃ NASZYM PARTNEREM

JAK BYĆ SELF - ADWOKATEM

DLACZEGO WARTO WSPÓŁPRACOWAĆ Z DUŻE PODRÓŻE?

Koncertowo ratują Sławka Łubę

AKADEMIA PRZYSZŁOŚCI w skrócie!

"Magiczny Program Komiczny" - show w Teatrze DOM na Piotrkowskiej

Konferencja Kierunek Rozwój października 2017 r., Olsztyn Warsztaty: Pokochaj siebie jak wzmocnić poczucie własnej wartości

Olinek - ośrodek naszych marzeń

Zebrana w ten sposób baza może zapewnić stałe źródło dochodów i uniezależni Cię od płatnych reklam i portali zakupów grupowych.

Wizyta w Gazecie Krakowskiej

Raport z badania oceniającego model finansowania kultury w Polsce oraz wspierania twórców poprzez platformy crowdfundingowe

Moje pierwsze wrażenia z Wielkiej Brytanii

Kapitan Warszawa ratuje stolicę! 20 wydarzeń rodzinnych w każdej dzielnicy Warszawy - propozycja współpracy przy wyjątkowym warszawskim projekcie!

Kolejny Dzień Otwarty w łęgowskim pałacu połączony z II Zlotem Miłośników Zabytkowej Motoryzacji

Rolnik - szachista: wywiad z Panem Piotrem Ptaszyńskim

PIOTR KUCIA FOTOGRAF MODY / ASP

Wywiady. Pani Halina Glińska. Tancerka, właścicielka sklepu Just Dance z akcesoriami tanecznymi

Punkt 2: Stwórz listę Twoich celów finansowych na kolejne 12 miesięcy

SZTUKA SŁUCHANIA I ZADAWANIA PYTAŃ W COACHINGU. A n n a K o w a l

We make healthcare digital.

Obóz odbywał się od 6 do 28 lipca i z naszej szkoły pojechały na niego dwie uczennice r. (wtorek)

Kulinarni odkrywcy z Podlasia na start!

10 SEKRETÓW NAJLEPSZYCH OJCÓW 1. OKAZUJ SZACUNEK MATCE SWOICH DZIECI 2. DAJ DZIECIOM SWÓJ CZAS

PRZYSZŁOŚĆ ZALEŻY OD KOBIET

Dla klas 4-7 przed warsztatami

Strona 1 z 7

Wywiady z pracownikami Poczty Polskiej w Kleczewie

Jesper Juul. Zamiast wychowania O sile relacji z dzieckiem

Poradnik opracowany przez Julitę Dąbrowską.

Człowiek biznesu, nie sługa. (fragmenty rozmów na FB) Cz. I. że wszyscy, którzy pracowali dla kasy prędzej czy później odpadli.

T R A V E L C O A C H I N G 5 0 +

Pierwszy tydzień ferii za nami! Zapraszamy do krótkiego sprawozdania z pierwszego tygodnia ferii w fotograficznym skrócie.

Sytuacja zawodowa pracujących osób niepełnosprawnych

Zaproszenie do współpracy. ROWER, wolność, integracja, ekologia, przyjazna przestrzeń miejska, wygoda, oszczędność,

KATARZYNA POPICIU WYDAWNICTWO WAM

WYZWANIA EDUKACYJNE EDUKACJA DLA KAŻDEGO PORADY MAŁEJ EWUNI DUŻEJ EWIE. Dziecko jest mądrzejsze niż myślisz. Ewa Danuta Białek

POLITYKA SŁUCHANIE I PISANIE (A2) Oto opinie kilku osób na temat polityki i obecnej sytuacji politycznej:

Zawsze wydaje się, że coś jest niemożliwe, dopóki nie zostanie to zrobione. Nelson Mandela. Te słowa są idealnym poparciem mojej kandydatury na

Wójt wręczył młodym muzykom z Gminy Ełk stypendia artystyczne

FILM - SALON SPRZEDAŻY TELEFONÓW KOMÓRKOWYCH (A2 / B1 )

Wypowiedzi chórzystów Gaudeamus, z anonimowej Ankiety przeprowadzonej w lutym 2017 roku ZACHĘCAM CIĘ

ASERTYWNOŚĆ W RODZINIE JAK ODMAWIAĆ RODZICOM?

ON - Life Fashion. Jak wygląda modowe życie blogerki? Jakie cechy musi posiadać? Zaraz się o tym przekonacie. Blogerka jak projektant

O nas Dowiedz się czegoś o nas i sprawdź czym się kierujemy w

Elana Toruń. Zapraszamy

Found in Motion to grupa doświadczonych freelancerów łączących swoje siły i warsztat, aby spełniać się w nowych, kreatywnych projektach.

Poloneza czas zacząć! Pozdrowienia z Berlina :) Fortuna kołem się toczy. Wywiad numeru Fotografia to moja pasja FESTIWAL NAUKI

Rok Nowa grupa śledcza wznawia przesłuchania profesorów Unii.

Rozmowa ze sklepem przez telefon

BĄDŹ SOBĄ, SZUKAJ WŁASNEJ DROGI - JANUSZ KORCZAK

Czy warto przygotować kampanię wyborczą w mediach społecznościowych i jak to zrobić?

Połóg - rehabilitacja, ćwiczenia po porodzie

Piaski, r. Witajcie!

To My! W numerze: Wydanie majowe! Redakcja gazetki: Lektury - czy warto je czytać Wiosna - czas na zabawę Strona patrona Dzień MAMY Święta Krzyżówka

MISHOWA SEKCJA KULTURY

Pomorska Akademia Kulinarna

Data: Dostępność narzędzi, inspiracje w Internecie i wielość informacji sprawia,

Transkrypt:

LISTOPAD 2015 NUMER 11 (32) / WYDANIE BEZPŁATNE Patrycja Walburg Jak być mamą, pisać i nie zwariować Jacek Jekiel Opera wraca na Zamek Grzegorz Turnau Wszystko, co lubię, mam w zasięgu ręki

#spis treści 11/2015 # 06 Newsroom Design, moda, wydarzenia # 18 Felieton Taki Floating Garden widzę # 20 Temat z okładki Grzegorz Turnau z rodziną i ich winnica # 26 Edytorial Makijaże ze świata magii # 32 Styl życia Blog o modzie dziecięcej # 36 Rozmowa miesiąca Jacek Jekiel # 39 Dział męski Strony dla facetów # 40 Showroom Co tygrysy lubią najbardziej 32 Styl życia Blog o modzie dziecięcej 08 MODA Nowe t-shirty ze Szczecina # 48 Kulinaria Smaki w Szczecinie # 58 Zdrowie Medycyna estetyczna i nie tylko # 60 Kultura Na co wybrać się w listopadzie # 62 Rozmowa Co słychać u Adama Zarzecznego # 64 Trendy towarzyskie Kto, z kim, gdzie, kiedy i dlaczego #3

#Jarosław Jaz Redaktor naczelny Kilka tygodni temu odwiedziliśmy Winnicę Turnau, która znajduje się kilkadziesiąt minut jazdy samochodem od Szczecina. Od głównego skrzyżowania w Baniewicach prowadzi tam polna, mało uczęszczana droga, oznaczona kierunkowskazem. Gospodarz, Zbigniew Turnau, oprowadził nas po świeżo wyremontowanych pomieszczeniach popegeerowskich obiektów, dziś lśniących nowością, później zaś zabrał do winnicy, której widok w pierwszej chwili zapiera dech. Najpierw zza wzgórz wyłania się malownicze jezioro, nad którym ciągle hula wiatr (to bardzo ważne w procesie dojrzewania winogron), a chwilę później oczom ukazują się ciągnące się niemalże do linii horyzontu winorośla. Oprawą tych niecodziennych widoków była opowieść Zbigniewa Turnaua, pełna pasji do ziemi, pracy i wina, które tu powstaje. Nie obyło się oczywiście bez anegdot o znanym krakowskim muzyku i kompozytorze, a zarazem kuzynie pana Zbigniewa, Grzegorzu. Dzięki temu nam udało się namówić Grzegorza Turnaua do opowieści o tym, jak wino trwale połączyło go z naszym regionem, muzyce i kilku innych, niezwykle ważnych sprawach. A na deser była oczywiście degustacja. Wnioski? Powiem tylko, że warto tam wracać. Dobrym powodem ku temu będzie koncert Jazz & Wine, który 19 listopada w winnicy Turnau zagrają Sylwester Ostrowski i Piotr Wojtasik. Na koncert będą mogli wybrać się również nasi Czytelnicy. Konkursu na wejściówki wypatrujcie na facebookowym fanpejdżu MM Trendy. Wino to niejedyny temat, którym mogą Państwo się raczyć w listopadowym MM Trendy. O wyczekiwanej przeprowadzce Opery na Zamek opowiedział nam jej szef Jacek Jekiel, swoje magiczne makijaże pokazała Monika Zbyszewska, kulisy bycia fitness modelką zdradziła Klaudia Sygit. Warto nas czytać. Zapraszam. #Redakcja OKŁADKA: NA ZDJĘCIU Grzegorz Turnau FOTO Rafał Masłow Redakcja: Nowy Rynek 3, 71-875 Szczecin tel. 91 48 13 341; fax 91 48 13 342 mmtrendy.szczecin@polskapress.pl www.szczecin.naszemiasto.pl/mm-trendy Redaktor naczelny: Jarosław Jaz Product manager: Ewa Żelazko Promocja i marketing: Marta Rospara Redakcja: Paulina Targaszewska, Bogna Skarul, Małgorzata Klimczak, Tomasz Kuczyński, Agata Maksymiuk, Anna Folkman / Korekta: Beata Pikutowska Dział foto: Sebastian Wołosz, Andrzej Szkocki Skład magazynu: Ewa Kaziszko MOTIF studio Dystrybucja: Piotr Grudziecki Druk: COMgraph Sp. z o.o. Prezes oddziału: Piotr Grabowski Reklama: tel. 500 324 240, ewa.zelazko@polskapress.pl Wydawnictwo: Polska Press Grupa sp. z o.o. ul. Domaniewska 45, 02-672 Warszawa Prezes: Dorota Stanek Dołącz do nas na www.facebook.com/ MagazynMMTrendy oraz Instagram.com/MM.Trendy Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść ogłoszeń. Materiałów, które nie zostały zamówione redakcja nie zwraca. Na podstawie art. 25 ust. 1 pkt 1 b ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych Media Regionalne sp. z o.o. zastrzegają, że dalsze rozpowszechnianie materiałów opublikowanych w MM Trendy jest zabronione bez zgody Wydawcy. #4

#Newsroom Foto: Andrzej Szkocki Zakochani w dizajnie, czyli druga edycja Design Days Stoliki z pni drzew, nowocześnie obijane fotele, niebanalne ubrania, ręcznie wykonywana biżuteria, kolorowe materiały i gadżety związane ze Szczecinem w OFF Marinie po raz drugi zorganizowano Design Days. - Uczestniczę w tej imprezie po raz pierwszy mówi Sebastian Gojdz, specjalista od europejskich przemysłów kreatywnych, który do Szczecina przyjechał aż z Brukseli. Wrażenia przekroczyły moje oczekiwania. Słyszałem, że to świetne wydarzenie, ale nie spodziewałem się aż takiego efektu. Przy każdym stoisku można spotkać zaangażowanych w swoją pasję ludzi, a to, co robią, jest naprawdę dobre. Dzieła kreatywnych twórców ze Szczecina i Europy przyszły podziwiać tłumy. Swoje wyroby zaprezentowało 50 wystawców z kraju i z zagranicy. Podczas imprezy można było nie tylko kupić designerskie przedmioty. W programie znalazły się też wykłady twórców i osób związanych z designem, pokazy kulinarne, warsztaty i koncert. Partnerem honorowym wydarzenia była Marina Developer. (ta) #6

#Design #Newsroom Nowy styl życia fitness model Klaudia Sygit na koncie ma już trzecie miejsce w popularnych zawodach Beach Party La Playa Warszawa oraz półfinał Mistrzostw Polski Juniorów i Weteranów w Kulturystyce. Obecnie przygotowuje się do Pucharu Polski w Kulturystyce. Na co dzień jest trenerką i instruktorką fitness, a niedawno została nową twarzą kampanii reklamowej marki odzieżowej Endorfina. Fitness modeling, choć nie jest nowym zawodem, to wraz ze wzrostem mody na bycie fit staje się coraz popularniejszy. Czy łatwo zostać modelką fitness? - Dla mnie to zajęcie nowe i dodatkowe, bo na pierwszym miejscu stawiam kulturystkę mówi Klaudia. - Na pewno to duże wyzwanie. Podstawą jest doskonałe, umięśnione ciało, a żeby to osiągnąć potrzeba m.in. dużo dyscypliny, odpowiedniej diety, ćwiczeń. Pewnie dlatego większość modelek fitness to trenerki. Do Endorfiny trafiłam dzięki mojej koleżance. Sesja i nagrania przebiegały bardzo profesjonalnie i sprawnie. Mimo dobrze zapowiadającej się kariery sportowej Klaudia nie ukrywa, że jeszcze nie raz planuje wcielić się w rolę modelki. (am) KOLEKCJA Endorfina JZ15 Sport Gangsta endorfinawear.com / ZDJĘCIA Adam Fedorowicz MAKE-UP Anna Treder / STYLIZACJA Karolina Wierciak, Anna Kołodziej LOKALIZACJA Azoty Arena, ZS Crossfit Szczecin #8

MEBLE NA WYMIAR KUCHNIE / SZAFY / STOŁY / SCHODY Meble w zabudowie na indywidualne zamówienie klienta. Nasze usługi obejmują cały proces od projektu aż po jego wykonanie. Pozostajemy w ścisłej współpracy z firmą ZACH-POL, która specjalizuje się również w produkcji oryginalnych mebli i schodów drewnianych. Słuchamy, planujemy i realizujemy, spełniając marzenia o pięknych wnętrzach. Sprawdź co możemy zrobić dla Ciebie. KONTAKT: t: +48 507 98 06 48, m: michal@motif-studio.pl

#Newsroom Foto: archiwum Open Gallery pokaże Wnętrze Miasta Tegoroczna edycja ekspozycji Wnętrze Miasta, organizowana przez galerię sztuki Moniki Krupowicz Open Gallery, powstaje we współpracy z Filharmonią im. Mieczysława Karłowicza, Fundacją Akademia Sztuki i miastem Szczecin. Wśród kilkudziesięciu eksponowanych prac znajdą się najnowsze i największe, dotąd niewystawiane obrazy Artura Przebindowskiego z cyklu Megalopolis, który przyniósł malarzowi uznanie krytyków i miłośników sztuki oraz wiele istotnych nagród i wyróżnień, a także najnowsze architektoniczne pejzaże Anny Reinert oraz odwołujące się do doświadczeń minimal artu i malarstwa materii obrazy Tomasza Kopcewicza. Podczas wernisażu odbędzie się również koncert muzyków z Fundacji Akademia Sztuki. Uroczyste otwarcie odbędzie się 19 listopada w Filharmonii im. Mieczysława Karłowicza w Szczecinie, wystawę będzie można oglądać do połowy grudnia. (am) SaySoFashion... koszulki NIE tylko dla uczniów Co to jest gładkie, śmieszne i kocha bezwarunkowo? Twoja nowa koszulka od Say(So), szczecińskiej markiniespodzianki, której Fryga nawet do metki nie dorasta. Na początek porcja t-shirtów z kultowymi szkolnymi tekstami. Chcesz? To masz! #saysofashion FB/SaySoFashion Foto: Adam Słomski #10

#Newsroom Foto: Andrzej Szkocki Uczta gwiazd w Bombayu Za nami kolejny już Festiwal Czytania w Szczecinie. W tym roku Restauracja Bombay gościła uczestników oraz gości wydarzenia. Przy stole zasiedli m.in. Olga Bołądź, Maja Komorowska, Wojciech Pszoniak, Krystyna Czubówna, Michał Ogórek czy też Magda Zawadzka. Popularni aktorzy, pisarze oraz artyści nie mogli wyjść z podziwu dla wyśmienitej kuchni, jaką od 20 lat serwuje restuaracja. - Dla gości Festiwalu Czytania, przygotowaliśmy Ucztę Macharadży. Można powiedzieć, że jest to przekrój naszych propozycji, wśród których każdy znajdzie swój smak opowiada Mariusz Łuszczewski, właściciel sieci Exotic Restaurants. Z przyjemnością zdradzę, że niektórzy artyści pamiętają naszą restaurację jeszcze z jej początków. Uroczysta kolacja zaczęła się wieczorem i zakończyła po północy. - To chyba najlepszy dowód na zadowolenie gości dodaje restaurator. - Wielu z nich zapowiedziało, że jeszcze nie raz planuje nas odwiedzić. (am) Małe dzieła Anny Anna Điakovič to szczecińska projektantka mody młodego pokolenia. Jej styl można określić jako eklektyczny, nowoczesny, ale przede wszystkim wyszukany. Początkowo walczyła z pomysłem projektowania odzieży. Uważała, że zawód projektanta jest trudny i niedostępny. Sił próbowała jako grafik w drukarni. Szybko okazało się, że nie jest to jej wymarzony zawód. Jak mówi - zrozumiałam, że muszę pójść drogą mody i w ten sposób trafiłam do jednej z poznańskich szkół na kierunek Projektowania Ubioru. W duecie z Agnieszką Rogozińską zajęła trzecie miejsce w konkursie Heartfashion. Od pięciu lat pracuje jako projektantka oraz fotograf w firmie Stoprocent. Nawiązuje kontakty z różnymi sklepami, zajmującymi się sprzedażą designerskich produktów. - Chcę aby moje rzeczy były nowatorskie, ale jednocześnie proste i piękne, traktowane jako małe dzieła sztuki - tłumaczy Anna. - Mam nadzieję, że właśnie tak będzie można postrzegać najnowszą linię moich torebek. (am) Projekty, foto: Anna Điakovič / Model: Paweł Bąkowski REKLAMA

#Newsroom Foto: Paweł Smoliński To był dzień pełen inspiracji! Masa motywacji, ciekawostek, słów pokrzepienia i mądrych rad w Szczecinie odbyła się pierwsza edycja Inspiration Day Show. Szczecińska filharmonia pękała w szwach. Grzegorz Turniak, mistrz networkingu, opowiadał o tym, jak ważna jest inteligencja emocjonalna i w jaki sposób należy budować relacje. Olga Kozierowska, trenerka biznesu i dziennikarka, podpowiadała m.in. jak pozbyć się ograniczeń, które sami sobie tworzymy. Paweł Tkaczyk, ekspert nowoczesnego brandingu i social media, opowiadał m.in. o pułapkach, jakie rodzą się w mediach społecznościowych. Dziennikarz i podróżnik Jakub Porada zachęcał do częstego i taniego podróżowania. Coach Jacek Rozenek przypominał, co jest w życiu naprawdę ważne. Prawdziwym wulkanem pozytywnej energii na scenie był popularny duet dziennikarski, czyli Dorota Wellman i Marcin Prokop. Opowiadali o swojej współpracy, porażkach, sukcesach, ciekawostkach i sposobach na czerpanie radości z tego, co robią. Na samym końcu na scenie pojawił się popularny coach Mateusz Grzesiak. - Musicie wiedzieć, co chcecie zrobić, co chcecie osiągnąć mówił do zgromadzonej w filharmonii widowni. Jak już określicie cel, zastanówcie się, jak go zrealizować. Podpowiadał jak osiągać swoje marzenia, jak pokonywać przeszkody i jak się motywować. Jego wystąpienie skończyło się owacjami na stojąco. (ta) #14

#Newsroom Szczecin + Kuba = CUBAr Zdaje się, że gorące kubańskie powietrze napływa do naszego miasta. Coraz głośniej słychać rytmy salsy, bachaty czy merengue. Jeszcze chwila, a przy alei Niepodległości zobaczymy piękne Kubanki oraz auta z dawnych lat. Nie wierzycie? To zupełnie tak ja my kilka chwil temu, ale Ewa Grodzka, jedna z kreatorek tej kubańskiej aury, już nam wszystko wyjaśniła. ROZMAWIAŁA Agata Maksymiuk / FOTO Sebastian Wołosz W Szczecinie jest wiele klubów, ale nie kojarzę latynoskiego. W piątek 6 listopada wielkie otwarcie. Czym CUBAr nas zaskoczy, czego możemy się spodziewać? - Na pewno tworzymy zupełnie inne miejsce od tych, do których przywykliśmy w Szczecinie. Przede wszystkim, ze względu na muzykę. Lokal podzieliliśmy na dwa parkiety. Duża scena będzie obfitować w gorące latynoskie rytmy, do których wpuścimy nutę popularnej muzyki tanecznej znanej z utworów Bruno Marsa czy Pharrell a Williams a. House, trance, electro - tego nie usłyszymy na pewno. Będzie dużo rytmów hiszpańskich czy brazylijskich. Mała scena to miejsce dla latynoskiej klasyki. Parkiet zajmą salsa, merengue, bachata, samba, melodie w stylu Ceili Cruz czy Tito Puente. Zarówno osoby siedzące w temacie jak i nowicjusze znajdą coś dla siebie. Nie jesteśmy prekursorami pomysłu w naszym mieście, przed nami było już kilka klubów. My jednak mamy konkretny cel. Zdradzisz nam coś więcej? - Chcemy, aby CUBAr był miejscem dla ludzi, gdzie idąc po piwo do baru, wchodząc na parkiet czy zapraszając dziewczynę na randkę, będzie można czuć się swobodnie. Chodzi o wprowadzenie przyjacielskiej atmosfery. W Szczecinie jest niewiele miejsc, którym udało się to wypracować. Ponadto będziemy mocno osadzeni w kubańskim klimacie i nie ma możliwości, by z tego zrezygnować. Wszystko - zaczynając od logo, muzyki, wystroju wnętrza i kończąc na ludziach - będzie tworzyć spójną całość. CUBAr otwiera się przy alei Niepodległości w miejscu innego, dość popularnego klubu. Przed wami duże wyzwanie, by odmienić wizerunek tego miejsca. - Jednak to zupełnie inne miejsce i to w każdym obszarze. Gwarantujemy że nie poznacie tego miejsca! Już sam wystrój nas odróżnia. Jest bardzo kolorowo, chwilami trochę rustykalnie, na ścianach mamy piękne grafiki. Po za tym planujemy robić animacje, będą pokazy tańca, występy latynoskich artystów. W listopadzie zorganizujemy też wielką Andrzejkową Fiestę Kubańską. Oczywiście nie zamykamy się na nikogo. Nie wiemy jeszcze jak ludzie zareagują na CUBAr. Szczecin to trudny rynek. Niedawno, w środku tygodnia odwiedziliśmy Poznań. Tam miasto cały czas tętni życiem, a u nas uruchamia się dopiero w weekend. Zdajemy sobie sprawę z ryzyka, ale prócz planu mamy w sobie olbrzymią pasję i mam nadzieję, że właśnie to przekona do nas szczecinian. #15

#Newsroom Foto: Katarzyna Ostrowska-Clark Foto: Archiwum Szkolenie Allergan w Artplastica Już po raz kolejny firma Allergan zorganizuje specjalistyczne szkolenie w Klinice Chirurgii Plastycznej Artplastica. Odbędzie się 7 listopada br. Spotkanie specjalistów medycyny estetycznej oraz szkoleniowców przeprowadzi dr Łukasz Duda-Barcik z Wrocławia. Tematem wiodącym będzie stosowanie wypełniaczy na bazie kwasu hialuronowego i toksyny botulinowej. Reprezentanci firmy Allergan przekażą lekarzom wiedzę, która uzupełni i podniesie ich kwalifikacje. Zabiegi będą wykonywane na wybranych wcześniej modelkach przy użyciu produktów renomowanej firmy Allergan - Juvederm, Volift, Voluma i Volbella oraz Botox. (am) Pierwsi mieszkańcy Odry Jeszcze chwila, a Odra stanie nowym miejscem zamieszkania dwójki młodych szczecinian. Jak to możliwe? Patryk Paluszek, fotograf, i Aleksandra Słowiak, projektantka ubioru, postanowili postawić swój dom na wodzie. - Od lat marzyliśmy o stworzeniu takiego miejsca w Szczecinie mówi Patryk. - W naszym mieście jeszcze nikt nie zdecydował się na realizację takiego projektu. Para postanowiła wziąć sprawę w swoje ręce i w internecie organizuje zbiórkę funduszy. - Poznaliśmy architekta Alexa Copdevila, który zaprojektował dla nas idealną jednostkę wyjaśnia Ola. - Zanim jednak podjęliśmy ostateczną decyzję, mieliśmy okazję przetestować taki obiekt na przełomie stycznia i lutego. Byliśmy pozytywnie zaskoczeni warunkami, jakie panują w domu podczas zimy. Dom będzie całoroczny, możliwość zmiany położenia względem słońca pozwala zużywać minimalną ilość energii do regulacji temperatury. Prócz funkcji mieszkalnej dom będzie otwarty na gości i kulturalne inicjatywy tak, aby mógł stać się miejscem rezydencji artysty, a potem małą galerią, która wystawi jego prace. (am) REKLAMA

#Zwierzaki Magda i błękitnooka Ira Magda Zgórska, która słynie z tworzenia finezyjnych fascynatorów, od czterech lat jest właścicielką białej suczki o imieniu Ira. Psiak został adoptowany ze schroniska dla bezdomnych zwierząt, kiedy był jeszcze szczeniakiem. - Decyzja o adopcji psa była jednocześnie przemyślana i spontaniczna wspomina Magda. - Od dawna wiedzieliśmy, że chcemy mieć psa i możemy zapewnić mu świetne życie, ale decyzja o wyjeździe do schroniska była całkiem nieoczekiwana. Tego dnia znajdowały się tam akurat szczeniaki kundelki, które były mieszańcami owczarka niemieckiego i husky. Ircia patrzyła smutnymi, przepięknymi, niebieskimi oczami zza krat. Gdy ją zobaczyłam, nie mogłam uwierzyć, że tak piękne stworzenie może nie mieć rodziny! Po 20 minutach siedziała już w aucie w drodze do domu. Foto: Sebastian Wołosz Kiedy maluch był pod opieką nowej właścicielki zaledwie tydzień, Magda z Irą postanowiła odwiedzić rodziców, u których mieszkał wówczas kot. W trakcie zabawy ze szczeniakiem kocur niefortunnie wbił pazur w oko Iry. Istniało zagrożenie, że psiak nie będzie na to oko w ogóle widział. Na szczęście leczenie okazało się skuteczne. Wzrok udało się ocalić. W zranionym oku pozostał jedynie nierównomierny ślad na rogówce. - Ira jest absolutnie wyjątkowa, mogę o niej opowiedzieć tysiąc historii, a w jej oczach widzę tylko miłość i oddanie mówi Magda. - Kocha bieganie, zabawy z patykami i piłką, w której ukryte są psie ciastka. To pies, który niezwykle szybko się uczy. Zna mnóstwo komend. Za przysmak będzie się chętnie turlać, przeskakiwać przez przeszkody, czołgać się, przybijać łapę. Jest bardzo aktywna, dlatego uwielbiała lekcje z agility, na które wspólnie chodziłyśmy. Dla nas obu to świetna zabawa. (ta) REKLAMA Salon fryzjerski dla psów Szczecin, ul. Śląska 10 tel.: +48 91 881 21 45 +48 668 455 820 e-mail: salon@zooatelier.pl www. zooatelier.pl

#Felieton #Paweł Krzych: okiem blogera Taki Floating Garden widzę Masz pomysł? Działasz sam lub z grupą znajomych? Zastanawiasz się, jak go zrealizować? Żyjemy w takich czasach, że możliwości na pozyskanie finansowania jest bardzo wiele. Dziś chciałbym Wam zaprezentować jedną z nich - ideę crowdfundingu i pokazać, jaki ma wpływ na nasze otoczenie. Część z nas na pewno już spotkała się z tym pojęciem. Crowdfunding to finansowanie społeczne poszczególnych przedsięwzięć. Podobnie jak wiele innych innowacji, uznaje się, że ta idea powstała w USA. W latach 90. podejmowano próby (zakończone sukcesem) finansowania różnych inicjatyw muzycznych. Fani zespołów, składając się ustalonymi kwotami, zapraszali na trasy koncertowe ulubione zespoły. W taki sposób wydawane były również albumy muzyczne. Tak właśnie działa crowdfunding. Opiera się na społeczności, która dobrowolnie wspiera założone projekty. A pomysłodawcą takich działań może być np. firma, organizacja pozarządowa, grupa pasjonatów, czy też prywatna osoba (osoby). Crowdfunding różni się od zwykłej zbiórki pieniędzy przede wszystkim tym, że w zamian za wsparcie finansowe danego projektu, oprócz satysfakcji, dostajemy coś w zamian. Może to być jakiś gadżet z limitowanej serii (dostępnej tylko w danym projekcie - nie lada atrakcja dla kolekcjonerów), czy też po prostu planowany produkt/usługa (rodzaj przedsprzedaży). Dla tych, którzy chcą przeznaczyć więcej funduszy, czekają bardzo wyszukane nagrody. Spotkanie z artystami, udział w prapremierze, możliwość sygnowania części produktów swoim nazwiskiem lub nazwą firmy. Tak, nazwą firmy, bo finansowaniem społecznościowym interesują się różne przedsiębiorstwa. Upatrują w takich działaniach ciekawego sposobu na nieszablonową promocję swojego biznesu. A wszystko odbywa się na specjalnie przygotowanych platformach. Najbardziej znanymi zagranicznymi serwisami crowdfundingowymi jest Kickstarter oraz Indiegogo. W taki sposób powstały niesamowite projekty, jak Oculus Rift (okulary do wirtualnej rzeczywistości), czy zegarek Pebble. Za granicą nie brakuje różnych projektów technologicznych, które zbierają wiele setek tysięcy dolarów, a nierzadko i milionów. W Polsce wygląda to trochę inaczej. Na rodzimych platformach wspieram.to, polakpotrafi.pl (i kilku innych) dominują projekty muzyczne, kulturalne, społeczne, growe (zarówno gry komputerowe, jak i bardzo popularne gry planszowe). Nie byłbym sobą, jakbym w tym artykule nie nawiązał do Szczecina. Za pomocą takich platform udało się zrealizować znaczną liczbę projektów związanych z naszym miastem. Na wspieram. to (serwis ze Szczecina) możemy znaleźć akcje: King Wilki Morskie (pomagali weteranom II wojny światowej), Galerii K4 (otworzyło się nowej miejsce), Siwy Dym (powstaje film dokumentalny o Radio ABC), Grupy Pod Pretekstem (sfinansowano zakup mikrofonów pojemnościowych), czy Fundacji Aviva (w Szczecinie staną instalacje do nauki haftu krzyżykowego). Warto też wspomnieć, że na tej platformie padł rekord polskiego finansowania społecznościowego! Na kampanię Hejtoholik zebrano ponad pół miliona złotych, a dokładnie 600 410 zł. To robi wrażenie! Nawiązując jednak do nagłówka chciałbym Waszą uwagę skierować na nowy szczeciński projekt znajdujący się na wspieram. to. Mam wielki zaszczyt (wraz z Aleksandrem Dobą) być jego ambasadorem. Chodzi tu mianowicie o Dom na Wodzie - projekt młodych ludzi - Patryka i Oli - którzy spełniają swoje marzenie i chcą mieszkać na wodzie. Wiele miesięcy przygotowań do startu, setki godzin spędzonych na dogłębnym zbadaniu tematu - to widać, wystarczy spojrzeć na stronę projektu, by widzieć profesjonalizm autorów i niesamowicie solidne przygotowanie. Dom na wodzie idealnie wpisuje się w wizję Floating Garden: woda, Odra, ekologia, bliskość natury, innowacja. Autorzy chcą iść krok dalej - planują, by nowy obiekt miał charakter otwarty, ma to być miejsce rezydencji różnych artystów (we współpracy z Akademią Sztuki), chcą by dom promował miasto i stał się wizytówką Szczecina. Patryk i Ola chcą również szerzyć wiedzę techniczną i prawną na temat budowy i cumowania tego typu obiektów. Trzymam mocno kciuki, bo właśnie tak nieszablonowych i innowacyjnych projektów nam potrzeba. Realizacja tego projektu może pociągnąć za sobą kolejne, o podobnym rozmachu. Aha, i zapomniałbym o najważniejszym. Dom na wodzie ma zostać zlokalizowany przy Wyspie Grodzkiej, tuż obok Portu Jachtowego, w sąsiedztwie Łasztowni - przyszłego serca miasta. Paweł Krzych - autor najpopularniejszego szczecińskiego bloga www.szczecinblog.pl oraz strony na FB Uśmiechnij się - jesteś w Szczecinie. Lokalny patriota. Pasjonat Szczecina, nowych mediów oraz podróży. #18

#20

#Temat z okładki Wszystko co lubie mam w zasiegu reki Grzegorz Turnau jest człowiekiem wielu talentów i pasji. Od wczesnej młodości odnosi sukcesy śpiewając, grając i akompaniując. Kilka lat temu trwale związał się z naszym regionem, inwestując wraz z kuzynem w rodzinny biznes winiarski, ale Szczecin odwiedza regularnie od lat 90. Nam opowiada o winie, muzyce i śmierci. TEKST Małgorzata Klimczak / FOTO Rafał Masłow - Ostatnio bywa Pan częstym gościem w Szczecinie - koncertuje Pan, prowadzi warsztaty muzyczne, bierze udział w projektach. Jest coś przyciągającego w Szczecinie? - Szczecin, dalekie miasto, zaczął być dla mnie celem podróży na początku lat 90. Zaczęło się od przyjazdów na występy z kabaretem Piwnicy pod Baranami, do którego trafiłem jako nastolatek w 1984 roku. Śpiewałem swoje piosenki, ale też akompaniowałem, trochę błaznowałem. W Szczecinie, z inicjatywy m.in. Adama Opatowicza, powołano do życia cykliczną imprezę - Dymnalia, od nazwiska słynnego artysty, malarza i performera Wiesława Dymnego. Przyjeżdżaliśmy co roku, a ja nagrałem wtedy pierwszą płytę i stałem się odrobinę bardziej rozpoznawalny, więc dawałem też recitale. Był moment, kiedy częściej można było nas zobaczyć na estradzie w Szczecinie, niż w Krakowie. Na jednym z występów pojawił się kuzyn mojego ojca, doktor Jerzy Turnau. Zaprosił nas do siebie na herbatę. Wtedy dopiero, w latach 90., zorientowałem się, że mam bliską rodzinę w Szczecinie. Galicyjscy Turnauowie po wojnie rozproszyli się w granicach nowego państwa - w poszukiwaniu pracy, mieszkania, nowego życia po katastrofie. Nie musiało minąć wiele czasu, żeby ujawnił się syn Jerzego - Zbigniew, a więc mój kuzyn w drugim pokoleniu. Od razu się zaprzyjaźniliśmy i od dwudziestu lat tę przyjaźń i rodzinną więź intensyfikujemy - o czym będzie jeszcze mowa za chwilę. - No właśnie, wspólnie stworzyli Panowie w naszym regionie winnicę, miejsce szczególne, gdzie gości także sztuka. Powstała tam kameralna i klimatyczna sala koncertowa. Jakiego rodzaju wydarzenia artystyczne chciałby Pan tam organizować? - Przyjąłem zasadę, że staram się nie mówić równocześnie o naszym przedsięwzięciu winiarskim i mojej drodze artystycznej, więc chętnie opowiem o sali koncertowej. Od początku mieliśmy ze Zbyszkiem pewność, że takie miejsce musi powstać w obrębie remontowanego, XIX-wiecznego budynku winiarni. Celowo nie używam słów marzenie lub plan, bo na tyle znam swojego kuzyna, że wiem, iż w jego wykonaniu te słowa oznaczają pewność. Pytanie brzmiało tylko: ile to potrwa i czy będzie nas stać na wyposażenie o odpowiednim standardzie? Odpowiedź już jest. Dzięki życzliwości firmy Yamaha trafił do nas wspaniały fortepian marki Boesendorfer, sala została wyposażona w nowoczesny system nagłośnienia i oświetlenia, ma specjalne panele, podnoszące jakość akustyki. Jest kameralna - mieści maksymalnie 100 osób - ale też jej funkcja jest właśnie taka: ma służyć występom solistów lub niewielkich składów - jazzowych, klasycznych i wszelkich innych - byle interesujących. Chcemy też wykorzystać tę przestrzeń do promocji młodych, utalentowanych muzyków, którzy mogliby zaprezentować się w Baniewicach, a następnie - dzięki sponsorom - uzyskać środki dla dalszego kształcenia i rozwoju. Nad formułą tej działalności będziemy oczywiście jeszcze pracować, ale docierają już do nas pozytywne echa tego pomysłu. #21

#Temat z okładki - Współpraca z Sylwkiem Ostrowskim w Szczecinie wygląda na udaną. Czy to dzięki niemu odkrywa Pan Szczecin, przede wszystkim pod względem muzycznym? - Sylwek to bardzo pozytywna postać, poznaliśmy się przy okazji akcji Fortepian dla Maszewa, później współpracowaliśmy w ramach programu Yamahy Pianino w każdym domu. Brałem też udział we współtworzonej przez niego akcji dla najmłodszych, w ramach Stowarzyszenia Orkiestra Jazzowa. Sam jest zajętym, odnoszącym sukcesy muzykiem, więc jego zaangażowanie w sprawy społeczno-edukacyjne jest godne uznania. A czy odkrywam dzięki niemu Szczecin? Odpowiem inaczej: dzięki Sylwkowi ze Szczecina do Baniewic jest coraz bliżej. - W Piwnicy pod Baranami, gdzie zaczynał Pan swoją przygodę z muzyką, miał Pan swoich mistrzów. Czy to ważne dla artysty mieć swojego mistrza? - Każdemu dziecku świat drukuje się w świadomości takim, jakim je zastanie. Później dopiero przychodzą fazy kwestionowania, czasem buntu, czasem refleksji. Ja zastałem Piwnicę w wieku niespełna 17 lat w takim, a nie innym kształcie. Trudno, żebym się nie fascynował dokonaniami takich mistrzów, jak Konieczny, Pawluśkiewicz czy Grechuta. Albo, żebym nie powstrzymywał się przed pisaniem wierszy czytając Lipską, Moczulskiego czy - rówieśnika - Baczyńskiego. Tak, miałem mistrzów i udało mi się oswoić świat bez wywracania wszystkiego do góry nogami. Po latach uważam wiele swoich rzeczy za słabe, ale nigdy na tyle, żebym nie mógł ich obronić przed zarzutem wtórności. W tym sensie nie uległem nigdy do końca swoim fascynacjom, choć ich nie kryłem. Co więcej, lubiłem i nadal lubię pastisz, parodię. To zawsze nieco rozrzedza zbyt zawiesisty roztwór mistrza. Ważne, żeby to nie było zbyt grubymi nićmi szyte. Wystarczy agrafka. - W karierze miał Pan chwile zwątpienia. Przez jakiś czas Pan nie śpiewał, tylko akompaniował innym. Co sprawia, że uznany artysta nagle traci wiarę w swoje możliwości? - To dawne sprawy. Od 25 lat nieprzerwanie koncertuję i nagrywam ze swoim zespołem. Jego skład ewoluował zgodnie ze zmianą moich fascynacji, żadna płyta nie jest taka, jak poprzednia. Wątpliwości są zawsze, ale tylko do momentu realizacji. Wtedy już nie ma miejsca na hamletyzowanie - trzeba coś zrobić: napisać, nagrać, wykonać - i już. A, że zawsze można było coś zrobić lepiej albo inaczej - to odwieczny i w sumie przyjemny problem. - Muzycznie szedł Pan zawsze swoimi ścieżkami, ale nie jest Pan artystą niszowym, raczej gwiazdą. Można powiedzieć nawet, że nagrał Pan kilka hitów. Taka popularność zaskakuje? - Termin raczej gwiazda jest ciekawy. Śmieję się z tej swojej raczej gwiazdy, bo dla mnie gwiazda to Catherine Deneuve. Raczej. A jak już musi być facet i muzyk, to przynajmniej Paul McCartney. Raczej. Domyślam się, że pyta pani raczej nie o mój stosunek do gwiazdorstwa, ale o sposób, w jaki dość skomplikowane utwory stają się rozpoznawalne i znajdują miejsce w tzw. zbiorowej wyobraźni. Wydaje mi się, że trzeba trafić w swój czas. Z takim, a nie innym nastrojem, tematem, formą, fakturą. Rzeczy wybitne, które nie trafiają w swój czas, mogą znaleźć się w lodówce i zostać (albo nie zostać) odkryte w przyszłości. Ja miałem szczęście kilka razy trafić w swój czas. I tyle. #22

#23

Smaczne wino od Turnauów Grzegorz Turnau otworzył w Baniewicach - wspólnie z kuzynem Zbigniewem - Winnicę Turnau, która ma służyć również sztuce. Wszystko zaczęło się od Jerzego Turnaua, który był właścicielem ziemskim i twórcą kursów rolniczych we Lwowie. Historia nie pozwoliła na bezpośrednią kontynuację jego dzieła, ale jeden z jego prawnuków Zbigniew Turnau od wielu lat prowadzi duże gospodarstwo rolne, zajmujące się uprawą zbóż i rzepaku, w czym pomaga mu syn Jacek. Korzystna lokalizacja i przyjazny owocom klimat zrodziły wreszcie pytanie: a może wino? Tym bardziej że jednym z wieloletnich współpracowników Zbigniewa jest Tomasz Kasicki, sadownik i od 2013 r. również enolog. Wśród licznych potomków Jerzego Turnaua znalazł się także Grzegorz, który po pradziadku odziedziczył skłonności artystyczne. Odległych (geograficznie i zawodowo) kuzynów połączyła wiele lat temu przyjaźń i wspólne marzenie o powrocie do rodzinnych tradycji. Pewnego dnia panowie Zbigniew, Grzegorz, Tomasz i Jacek postanowili połączyć swoje siły i tak powstała Winnica Turnau. Trwające od 2009 roku nasadzenia oraz remont dziewiętnastowiecznego budynku gospodarczego pozwoliły na stworzenie nowoczesnej winnicy z własną przetwórnią. Winnica składa się z dwóch parceli, mających w sumie 17 hektarów, obsadzonych głównie szczepami solaris i johanniter oraz rondo i regent. Dobrze wyposażona wytwórnia i własne laboratorium pozwalają na precyzyjne kontrolowanie wszystkich parametrów wina, na każdym etapie produkcji. W Winnicy powstała także kameralna sala, która służy wydarzeniom artystycznym. Zbigniew Turnau z synem Jackiem. MAGAZYN MIEJSKI NUMER 10/2015 #24

#Temat z okładki - Sprawia Pan wrażenie człowieka optymistycznie nastawionego do życia, ale w piosenkach można znaleźć wiele refleksji o przemijaniu, nostalgię, czasami smutek. Przychodzi taki moment w życiu, że myślenie o takich sprawach staje się naturalne? - Ktoś niedawno spytał mnie, czy często myślę o śmierci. Odpowiedziałem, że właśnie z tego żyję. Z drugiej strony - od dawna powtarzam, że jedynym zadaniem piosenkarza jest sprawienie, by słuchacz wyszedł z koncertu w nastroju lepszym niż ten, w którym przyszedł. Przy czym lepszy nie oznacza beztroskiego rechotu. Wystarczy, że poczuje moment, w którym ten facet na estradzie, przy pomocy słów i dźwięków wyda mu się podobnie zagubiony. Albo podobnie zdziwiony. Albo podobnie pogodzony z nie najlepszym losem. Albo niepogodzony z przemijaniem. Czyli - że on - słuchacz - nie jest sam. Taka podstawowa forma empatii. należy do osób, które lubią być długo poza domem. Jak Pan sobie z tym radzi? - Naprawdę nie wypada mi skarżyć się na swój los. Wszystko, co lubię, jest w zasięgu ręki. Po resztę trzeba pojechać - i tu nieśmiertelna fraza pana Przybory niech mnie wyręczy: Nie ma nic bez ryzyka / Tylko widz go unika / A kto chce być wewnątrz zdarzeń / Musi żyć wciąż z bagażem / Musi mieć walizeczkę i koc / I latarenkę na noc. - Współpracował Pan m.in. z Janem Kantym Pawluśkiewiczem, Zakopower. Lubi Pan eksperymentować z różnymi gatunkami muzycznymi, bawić się muzyką? - Od początku wiedziałem (nie wiem skąd), że po to, by coś osiągnąć, trzeba współpracować z lepszymi od siebie. I w tym sensie lepszymi nie oznacza tylko większej biegłości, wirtuozerii. Sprowadza się raczej do pojęcia: ci, którzy wiedzą coś, czego ja nie wiem. Kiedy zacząłem współpracę z Janem Kantym Pawluśkiewiczem, miałem poczucie dowartościowania poprzez jego doświadczenie, wiedzę, ale też inność. Wydaje mi się, że wszystkie moje przygody muzyczne były podszyte lękiem: czy ja się do tego nadaję? Czy ja rozumiem ten język? Czy się nie wygłupię? Lata doświadczeń nieco zaimpregnowały mnie na te przesadne obawy. Dlatego lista nazwisk z różnych muzycznych rejonów, w których ośmieliłem się pojawić, jest spora. Współpraca z Sebastianem i Zakopower zaczęła się w 2010 roku, kiedy nagraliśmy duet Na plażach Zanzibaru. Nieco później powstała duża forma koncertowa, którą prezentowaliśmy wiele razy w sporych przestrzeniach widowiskowych, takich jak Sala Kongresowa czy Hala Stulecia. Występujemy z orkiestrą smyczkową, łącząc nasze zespoły i szukając mostów między Krakowiakami i Góralami. Lubię ten projekt i kto wie, czy nie zawitamy kiedyś z góralami do Szczecina. - Życie muzyka, to życie na walizkach. Pan chyba nie #Jazz & Wine zapraszamy Winnica Turnau oraz Magazyn MM Trendy w dniu święta młodego wina Beaujolais zapraszają na ekskluzywny koncert połączony z degustacją wina z cyklu Jazz & Wine. Mamy bezpłatne wejściówki dla naszych Czytelników. Po szczegóły odsyłamy na nasz profil na Facebooku. Zagrają: Piotr Wojtasik, Viktor Toth (H), Sylwester Ostrowski, Joris Teepe (NL), John Betsch (USA). 19 listopada, czwartek, g. 19 Winnica Turnau, Baniewice 115, 74-110 Banie Foto: Jarosław Gaszyński #25

#Edytorial MAKIJAŻE ze świata magii Niezwykle staranne, kolorowe, bajkowe i oryginalne - takie są makijaże i charakteryzacje przygotowywane przez szczeciniankę Monikę Zbyszewską. Dzięki nim przenosimy się do lepszego, magicznego świata. - Gdy pierwszy raz zasmakowałam tej dziedziny wiedziałam, że chcę pracować w zawodzie mówi pani Monika. - Kiedy w ubiegłym roku przeprowadziłam się do Warszawy i zaczęłam studia w Wyższej Szkole Artystycznej, otworzyły się przede mną duże możliwości. Pamiętam swoje marzenia, że chciałabym znaleźć się na planie filmowym, poznać aktorów, wejść do tego świata. Ciężką pracą i oczywiście z dużą pomocą i wsparciem bliskich, małymi krokami udaje mi się zmierzać w tym kierunku. Odbywam praktyki w różnych miejscach: w serialu, na sesjach zdjęciowych, teledyskach, gdzie poznaję ciekawych ludzi, którzy dają energię i motywują do nowych pomysłów. Pani Monika szkoli się nie tylko w zakresie charakteryzacji, ale także z kostiumografii. Projektuje stroje i prezentuje swoje gotowe dzieła. - Jednym z nich jest sukienka z łyżeczek plastikowych, tematem przewodnim była multiplikacja mówi. - Wykonałam ją za pomocą stożków styropianowych i rurek izolacyjnych. Kolejną stylizację przygotowywałam na Mistrzostwa Polski w Charakteryzacji, gdzie zajęłam drugie miejsce. Tematem mistrzostw był Sobowtór. Podjęłam się wykonania sobowtóra z filmu Maleficent, w którym główną rolę zagrała Angelina Jolie. Sukienkę wykonałam z czarnego materiału, natomiast rogi z tworzywa sztucznego i taśmy izolacyjnej. Berło wykonałam z lampki ogrodowej. Tworzenie metamorfoz oraz fotografowanie postaci to moja pasja. FOTO Monika Zbyszewska/ TEKST Paulina Targaszewska #26

#Edytorial

Jak być mamą, pisać i nie zwariować Patrycja Walburg, wraz z córkami Wiwianą i Wiktorią, prowadzi jednego z popularniejszych szczecińskich blogów DwaRazyW. Zajrzeliśmy, co się dzieje za kulisami codzienności mamy blogującej. ROZMAWIAŁA Agata Maksymiuk / FOTO Patrycja Walburg - Bycie mamą, blogerką i kobietą czynną zawodowo to trudne zadanie? - To pewnego rodzaju wyzwanie, ale nie wyobrażam sobie innego życia. Często kobiety długo zostają w pracy, później idą na fitness, spa czy na plotki z koleżankami. Dzieci w tym czasie są pod opieką dziadków albo opiekunki. U nas w domu jest inaczej. Wszystko zależy od tego, jak kto postrzega macierzyństwo. Ja jestem bardzo blisko z córkami. Pracując zawodowo mam dla nich zdecydowanie mniej czasu. Zajęcia lekcyjne dzieci kończą się zazwyczaj po godzinie 15. Potem jest czas na zajęcia dodatkowe, które są bardzo ważne dla córek, rozwijają ich pasje i odrywają od codzienności. Po powrocie do domu zostają jeszcze lekcje do odrobienia. W tym wszystkim dobrze mieć coś dla siebie, co będzie jednocześnie pasją i sposobem na wspólne spędzanie wolnego czasu. - Nie jest Pani czasem zmęczona? - Ależ jestem! Są takie momenty, kiedy o 1:30 w nocy kończę post na blogu, albo kiedy do północy prasuję. Dla córek daje z siebie tyle ile mogę. To jest ten czas, kiedy dzieci jeszcze chcą być z nami. To od nas zależy, jak go wykorzystamy. Przyjdzie moment, kiedy nie będą jeździć z nami na wakacje i na wycieczki. Zresztą już teraz to się zdarza. Starsza córka zimowe ferie już od dawna spędza z koleżankami na obozach szkolnych. To naturalne. Tak będzie coraz częściej, dlatego trzeba ten czas wykorzystać jak najlepiej. Poza tym dziecko musi czuć, że ma rodzica, by więź między nimi została na całe życie. - Internet to narzędzie, które częściej dzieli niż łączy. Pochłania dużo czasu i niekiedy psuje relacje. U Pani jest odwrotnie. Jak to się stało? - Długo się zastanawiałam nad uruchomieniem bloga. Głównie ze względu na dziewczynki. Zaryzykowałam i okazało się, że to świetny sposób na wspólne spędzanie czasu. Prowadzenie bloga nie oznacza tkwienia przy komputerze. Jeździmy w wiele miejsc, których wcześniej nie znałyśmy. Jesteśmy zapraszane na różne niezwykłe wydarzenia, w których wcześniej nie miałybyśmy szansy uczestniczyć. Dzieci mogą się rozwijać, zobaczyć świat od innej strony i poznać ciekawych i znanych ludzi. Przy tym nie robimy nic na siłę. Jeśli któraś #32

#Styl życia Patrycja Walburg mama ;) córka mówi nie ma mowy, to rezygnujemy. - Trudno było podjąć decyzję o założeniu strony? W końcu chodzi o wizerunek dzieci. - Moi rodzice i mąż byli przeciwni. Z czasem obawy zaczęły znikać i przekonali się, że to świetna zabawa i dla dziewczyn, i dla mnie. Moja mama, która jest bardzo daleko, w każdej chwili może zajrzeć i sprawdzić, co u nas słychać, jak zmieniają się dziewczynki. Ludzie często pytają, czy nie boję się publikować zdjęć córek w internecie. Kiedy, jesteśmy na plaży, a dzieci w strojach kąpielowych, też nie mamy pewności kto leży obok nas, dlatego zachowajmy pewien dystans i nie dajmy się zwariować. - Skoro jesteśmy przy zdjęciach, wszystkie sesje wykonuje Pani sama? - Tak, choć nie jestem profesjonalnym fotografem. W robienie zdjęć bawię się od ponad roku. Modą interesowałam się za to od zawsze. Moja mama ciągle coś szyła i projektowała. Trochę z tego zostało we mnie. Fotografia wyszła po drodze. Na blogu to taki trochę spontan. Nie robię zdjęć według panujących kanonów, o większości z nich nawet nie mam pojęcia. Nigdy nie byłam na profesjonalnym szkoleniu. Efekt, jaki uzyskuję na fotografiach, to połączenie mojej pasji i miłości do córek, a przede wszystkim naturalności. Być może właśnie to powoduje, że są tak pozytywnie odbierane. - Blog może być nie tylko sposobem na kontakt ze światem. To też okazja do dodatkowego zarobku. Na stronie dwarazyw.pl nie widać ani jednej reklamy. Z czego to wynika? - Blog nie jest dla mnie narzędziem do zarabiania pieniędzy. To moja pasja. W momencie, kiedy coś staje się pracą, przestaje być pasją. Promujemy tylko te produkty, które poleciłybyśmy z całego serca. Reklama nie jest nachalna. Pokazujemy to, co faktycznie nosimy na co dzień. Nie przebieramy się na potrzeby bloga. Wiktoria i Wiwiana same wybierają swoje stylizacje. W końcu blog ma pokazywać modę widzianą oczami dziecka, modę jaką chcą nosić dzieci, a nie taką, w jaką najchętniej ubraliby je rodzice. To jedyny taki blog w całej blogosferze. - Naprawdę wszystkie stylizacje to ich wybory? - Tak! Daję im wolną rękę. Oczywiście nadzoruję to, co robią. W przypadku starszej Wiktorii tonuję niektóre pomysły. Ma już 11 lat i za szybko chciałaby być dorosła. Młodszej, Wiwiance, pomagam dopasować niektóre elementy. Czasem są sytuacje, kiedy mi się coś bardzo podoba, ale im nie. Wtedy muszę się z tym pogodzić. Moda dla dzieci jest nieprzewidywalna. To właśnie one tworzą najciekawsze stylizacje. Dorośli na większości z nich nie mają odwagi i brakuje im tej spontaniczności. Gdybym to tylko ja kreowała modę na blogu, nasz blog byłby prawdopodobnie kolejnym z wielu. #33

#Styl życia przed i po operacji # Wyznania pacjentki Jak zmienia się życie po operacji plastycznej Przed długi czas zmagała się Pani z nadwagą. Co stało się bodźcem do zmiany trybu życia? Czy utrata wagi była podyktowana względami zdrowotnymi czy chęcią poprawy wyglądu? Nade wszystko chciałam zmienić swój wygląd. Nie miałam kompleksów z powodu nadwagi, ale jednocześnie nie czułam się komfortowo z nadmiarem kilogramów. Kupowanie nowych ubrań było dla mnie udręką, w obecnej chwili to czysta przyjemność. Mogę włożyć na siebie wszystko, co tylko zapragnę. Nie bez znaczenia były dla mnie również względy zdrowotne. Miałam już znacznie podwyższony poziom cukru w organizmie. Jak długo podejmowała Pani decyzję o poddaniu się operacji plastycznej i co ostatecznie skłoniło Panią do zabiegu? O operacji powłok brzusznych myślałam przez kilkanaście lat, od momentu urodzenia pierwszego dziecka. Zbyt wiele przytyłam będąc w pierwszej ciąży. Poród odbył się przez cesarskie cięcie i na dodatek z cięcia pionowego! Mój brzuch wyglądał strasznie z pionową blizną, nadmiarem wiszącej skóry i okropnymi rozstępami. Po urodzeniu trzeciego dziecka byłam zdecydowanie gotowa do podjęcia decyzji o zabiegu. Co było dla Pani najważniejsze przy wyborze odpowiedniej kliniki? Zależało mi na dobrej klinice, jak najbliżej mojego miejsca zamieszkania. Przeglądałam wówczas mnóstwo forów internetowych w poszukiwaniu odpowiedniego lekarza, bo nie ukrywam, że ta kwestia była dla mnie najważniejsza. Stamtąd dowiedziałam się o doktor Grażynie Nasińskiej-Jurek. Czytałam opinie zadowolonych pacjentów, widziałam efekty pracy Pani doktor i to zadecydowało o wyborze. A to, że Pani doktor operuje w Szczecinie w Artplastice? Lepiej nie mogłam trafić. Jak przebiegały miesiące po zabiegu i czas rekonwalescencji? Gdy zobaczyłam swój brzuch po operacji, rozpłakałam się ze szczęścia. Miałam trzy cesarki. Po zabiegu czułam się podobnie jak po cesarskich cięciach. Momentalnie stanęłam na nogi i szybko wróciłam do codziennego życia i obowiązków. Brzuch wygoił się bardzo szybko, nie było żadnych komplikacji, a blizna jest niemal niewidoczna. Jak zmienia się życie po operacji plastycznej? Czy odczuwa Pani większy komfort w codziennym funkcjonowaniu? Dzięki operacji pozbyłam się ogromnego kompleksu, który mocno obciążał moją psychikę. Bardzo wstydziłam się tego wielkiego, brzydkiego brzucha. Wcześniej nosiłam wyłącznie jednoczęściowe stroje kąpielowe, mogłam nosić tylko wysokie spodnie, a brzuch i tak się przez nie odznaczał, był mocno widoczny. Obecnie nie mam żadnych ograniczeń w dobieraniu bielizny, strojów kąpielowych i ubrań. Jestem szczęśliwą, pewną siebie, świadomą i dojrzałą kobietą. Dziękuję za rozmowę. #34

#Rozmowa miesiąca Widzę w ludziach dobre strony Po pięciu latach przerwy, w listopadzie opera przenosi się do odświeżonej, wyremontowanej siedziby na Zamku Książąt Pomorskich. Będą mocne nazwiska, wielkie spektakle. Szczegóły i plany zdradza szef instytucji Jacek Jekiel. TEKST Małgorzata Klimaczak / FOTO Sebestian Wołosz - Już jest Pan spakowany? - Mentalnie jestem spakowany od wielu miesięcy. Dla mnie i dla wielu innych ludzi, którzy pracowali w operze przed wyprowadzką, to zupełnie nowe miejsce, więc dla nas to nie jest powrót do starej, wyremontowanej siedziby, tylko przeprowadzka na nowe miejsce. Instytucja artystyczna, która skupia tak wiele różnych grup, podlega nieustannym fluktuacjom, także kadrowym. Jedni zabiegają o pracę u nas, inni szukają pracy poza operą. To powoduje, że w jednym miejscu spotykają się ludzie o różnym doświadczeniu, także życiowym. Towarzyszą temu różne emocje. Jak patrzę na naszą panią Ulę Chołubowską (kustosza archiwalnego), która pamięta moment, kiedy opera przeprowadzała się na Zamek w 1978 roku, to wiem, że ona wróci do domu, który będzie zupełnie inny. Dla mnie do tej pory takim domem była hala. Nigdy tego miejsca nie kontestowałem. Wydawała mi się niezwykła na miarę czegoś, co jest tymczasowe. Życzyłbym wszystkim teatrom, żeby na czas remontu miały takie lokum, jakie my mieliśmy. - Artyści po ostatnim spektaklu w hali mówili o tym miejscu z sentymentem. Bo mieli swoje miejsce, nie musieli się błąkać po całym mieście i występować na obcych scenach. - To straszne nie mieć domu. My mieliśmy. Tymczasowy, ale mieliśmy. Dzięki temu przetrwaliśmy okres remontu i to nas chyba scementowało. Jakość zespołów na pewno się nie obniżyła, a odnoszę wrażenie, że się podniosła. Orkiestra, chór, balet, soliści to jest na pewno poziom wyżej niż był kilka lat temu. Nie musimy nadrabiać straconego czasu, możemy pracować nad tym, żeby piąć się jeszcze wyżej. - Przyszedł Pan do opery w trudnym momencie, kiedy były problemy na budowie. Jakie argumenty sprawiły, że podjął się Pan tego wyzwania? - Było ich kilka. Po pierwsze - ja w ogóle lubię wyzwania. Mnie taka rutynowa, codzienna mitręga bardzo nie odpowiada. Lubię wyzwania, które potrafię przekazać innym. To jest tak, że swoim przykładem, swoim entuzjazmem i zaangażowaniem potrafimy zmotywować innych. To jest najlepszy sposób motywacji. Mówi się, że są systemy kar i nagród, które motywują. Moim zdaniem najlepszy jest własny przykład. Jeżeli jesteśmy w pełni oddani temu, co robimy, co wynika z naszego umiłowania miejsca, w którym jesteśmy, to wszystko przychodzi stosunkowo łatwo. To jest trochę tak, jak z aktorem. Kiedy aktor stoi na scenie, to widać, czy jest autentyczny. Widzowie wyczuwają, kiedy to jest wielka kreacja. Pamiętam jak po spektaklu Alicji w Krainie Czarów sekcja dęta, która miała bardzo trudne zadanie do wykonania, ściskała się z radości, że dali radę. To jest przykład na to, jak ludzie wkładają w swoją pracę coś więcej, niż tylko umiejętności. Trzeba dać z siebie coś ekstra. Ja chyba daję, chociaż to inni będą oceniali i inni to widzą. Mógłbym przy tym pracować całą dobę, ale i tak nie byłbym w stanie niczego przesunąć choćby o centymetr, gdyby nie ta armia ludzi, która mi towarzyszy. Jestem życiowym optymistą, widzę w ludziach dobre strony i nie towarzyszy mi czarnowidztwo, że coś się nie uda. - Zarządzanie instytucją kultury to specyficzna praca, bo musi Pan pogodzić różne żywioły ludzkie. Z jednej strony pracownicy administracji, którzy muszą być poukładani, z drugiej artyści z głową w chmurach. - Gdyby mnie ktoś zapytał, jak ja się identyfikuję jako człowiek, to bym powiedział, że uważam się za humanistę. To bardzo szerokie pojęcie. Ale też poprzez to, że pracowałem przez wiele lat na uczelni - także za intelektualistę. Za człowieka, który określa rzeczy i zjawiska, próbuje nazwać jakieś relacje. Kontakt z ludźmi zawsze sprawiał mi ogromną satysfakcję. Rozmowa! Ja jestem człowiekiem dialogu. To nie znaczy, że nie potrafię warknąć. Potrafię. Moi ludzie o tym wiedzą. Ale jeżeli z ludźmi się rozmawia, to się ich poznaje. Jeżeli pozna się człowieka, jego mocne i słabe strony, to te mocne można wykorzystać, a słabe zminimalizować. Jeżeli się nie zna swoich ludzi, niewiele się zrobi. Chemia jest dobra. Bardzo dobrze mi się tu pracuje, mogę do każdego gabinetu wejść i z każdym porozmawiać. To jest dobry zespół i moglibyśmy zrobić rzeczy na poziomie europejskim, gdyby nie ograniczenia budżetowe. - Ale nie załamujecie rąk z tego powodu. - Szukamy źródeł finansowania wszędzie, gdzie to jest możliwe. Nie jest żadną tajemnicą, że w przyszłym roku kalendarzowym będziemy wystawiać The Turn of the Screw Benjamina Brittena. Zgłosiliśmy się do fundacji Brittena i dostaliśmy środki. Bardzo szybka decyzja, bardzo szybka aplikacja. Jesteśmy dumni z tego, bo Fundacja nie każdemu daje pieniądze. Nie bez znaczenia jest to, że jako pierwsi w Polsce odważyliśmy się wystawić Brittena. To pokazuje, że potrafimy się rozpychać. Tak będziemy działać dalej po to, żeby szczecinianie mogli skosztować wielkiego operowego świata. Nie chcemy ograniczać się do tego, co było zawsze, bo świat się zmienia. A Britten to nazwisko, które elektryzuje melomanów #36

#Rozmowa miesiąca #37

#Rozmowa miesiąca w Stanach Zjednoczonych czy w Wielkiej Brytanii. Mamy internet, mamy transmisje oper w Multikinie, mamy w telewizji. Jeżeli się do tego nie dostosujemy, nie podniesiemy poziomu, to staniemy się skansenem. Prowincjonalną sceną teatralną. - Szczecin zasługuje na operę na światowym poziomie. - Chcemy to udowodnić nie tylko w Polsce, ale na scenie międzynarodowej. Chcemy udowodnić, że mamy wyjątkową operę, nie tylko dlatego, że znajduje się na Zamku, ale dlatego, że ma bardzo wysoki poziom, ciekawe wyzwania artystyczne. Chcemy, żeby nasze przedstawienia miały dobre recenzje w międzynarodowej prasie fachowej. Jeżeli nasz chór wspólnie z chórem niemieckim został nominowany do najważniejszej nagrody w Niemczech za Lohengrina, to znaczy, że jesteśmy częścią czegoś, co zostało docenione na niezwykle wysublimowanym artystycznie rynku niemieckim. To pokazuje, że trzeba sięgać wysoko, trzeba być w poszukiwaniach trochę bezczelnym. Mierzyć siły na zamiary, ale zawsze stawiać sobie cele najambitniejsze do zrealizowania ze świadomością, że ten cel uświęca środki. - Pamięta Pan taki moment, kiedy będąc na budowie, pomyślał Pan, że to będzie fantastyczna opera? - Mam dużo doświadczeń wykonawczych i byłem przy niejednej inwestycji. Jest taki moment, kiedy praktycznie wszystko jest zrobione, ale jeszcze panuje bałagan. Jest pełno zabezpieczeń, folie, kartony, resztki materiałów budowlanych, narzędzia, fragmenty kabli, brud, ciemno. Ktoś z zewnątrz mógłby sobie pomyśleć, że to jest jakieś szaleństwo, że to się nie może udać. Potem przychodzi taki moment: jest piątek, budowlańcy wychodzą, zabierają swoje rzeczy, przychodzi ekipa sprzątająca, zamiata, odkurza i wtedy wyłania się ogrom pracy, który został wykonany. Wtedy dopiero to widać. Ja to widziałem wiele tygodni temu, kiedy wielu moich współpracowników jeszcze nie było w stanie tego dostrzec. - Znamy program wielkiego otwarcia Opery na Zamku. Mamy mocne nazwiska. Łatwo było przekonać artystów, żeby przyjechali do Szczecina? - Oczywiście, że nie. Kontraktowanie artystów, to jest trochę takie gonienie króliczka. Czasami można go gonić i nigdy nie dopaść. Są tacy artyści, którzy kalendarz układają na kilka lat do przodu. Rozmawialiśmy z Mariuszem Kwietniem, jednym z najbardziej utalentowanych barytonów, który śpiewa główne partie solowe na najbardziej prestiżowych scenach świata. Pierwszy wolny termin, który ma do zaoferowania, to jest wiosna 2017 roku. Tak z tymi największymi bywa, ale czasami pomaga łut szczęścia. Czasami coś wypada w trasie koncertowej, ktoś odwołuje koncert. Ktoś inny gra koncert bardzo blisko. Tak było w przypadku Patricii Petibon, która dosłownie chwilę wcześniej występuje we wschodnich Niemczech. Trzeba mieć trochę szczęścia, nie wystarczą kompetencje i umiejętności. Wielka w tym zasługa Jurka Wołosiuka, mojego dyrektora artystycznego, który wykorzystał całą masę swoich koleżeńskich kontaktów. Skorzystaliśmy również z bliskich kontaktów z Operą Krakowską, które zaowocowały całą masą wsparcia, doradztwa, takiego koleżeńskiego. Te relacje są często niezwykle bliskie i ktoś mówi: dobrze, dla ciebie to zrobię. Przyjadę, wystąpię za niższą stawkę. To dlatego Michał Znaniecki tak chętnie u nas pracuje. Jest moim przyjacielem, to dla mnie wielki zaszczyt, ale poza tym dzięki temu łatwiej jest nam rozmawiać o kolejnych projektach. - To powoduje zainteresowanie ze strony artystów? - Artystów prezentujących najwyższy poziom. Oni już o nas słyszeli. Teraz dodatkowo intryguje ich nasz nowy teatr, chcieliby tu wystąpić. Za każdym razem, kiedy bywam w którejś z polskich oper, jest jakaś ciepła rozmowa. Nie ma nas wielu w Polsce, my się wszyscy dość dobrze znamy. Chociaż rywalizujemy ze sobą pod względem artystycznym, to odczuwam dużą życzliwość ze strony kolegów dyrektorów oper. Bardzo martwili się o przedłużający się remont. Mnóstwo miałem takich telefonów i maili. To oznacza, że w świecie operowym nie jesteśmy jakąś bezludną wyspą. Mnóstwo osób trzyma za nas kciuki i nam kibicuje. To nowe miejsce wyzwala duże zainteresowanie artystów. Pewnie nie wszystkie projekty uda się zrealizować, ale bardzo nas cieszy to, że tak wielu reżyserów, śpiewaków, muzyków jest zainteresowanych występowaniem w Szczecinie. Nie mamy takiego poczucia, że jesteśmy daleko od Warszawy. Mam wrażenie, że mamy bardzo dobre położenie. Jesteśmy trochę jak Strasbourg pomiędzy Francją a Niemcami. Szczecin jest Strasbourgiem wschodniej Europy. Tutaj przenikają się wpływy wschodu i zachodu. My jesteśmy w miejscu, przez które wszyscy przechodzą i chcielibyśmy dać im impuls, by zechcieli na moment zatrzymać się w Szczecinie. - Ma Pan świadomość, że teraz widzowie będą mieli wysokie oczekiwania? Jest Pan gotowy na zmierzenie się z tym? - Jestem gotowy. Nie wiem tylko czy marszałek jest gotowy na nasze oczekiwania finansowe. Będzie pewnie jeszcze niejedna trudna rozmowa na ten temat. Ale chcemy być uczciwi wobec naszych widzów. Chcemy, żeby ten wielki wydatek, który przecież oni ponieśli, bo to są pieniądze podatników, poszedł na to, żeby widzowie mieli komfortowe warunki uczestniczenia w wielkich wydarzeniach artystycznych. W zamian będę oczekiwał od publiczności, żeby do nas przychodziła. Żeby nie odpuszczała nam. Żeby krytycznie podchodziła do tego, co robimy. Oczekujemy zaangażowania, bo najgorsze co może być, to obojętność. Niech publiczność wyraża swoje reakcje jak najbardziej ekspresyjnie. Jak się podoba, to bije brawo, jak się nie podoba, to tupie. Tak trzeba. Artyści tego niezwykle potrzebują. Dla nich to jest tak samo ważne, jak to, żeby występować w ciekawym spektaklu, w ciekawej roli. Proszę publiczność, żeby wyrażała swoje reakcje jak najbardziej spontanicznie, bo nie ma teatru z taką dawką emocji jak opera. Tylko opera kumuluje taki ładunek emocjonalny, który ze sceny uderza jak fala. #38