Recenzje 1,15 W zakończeniu książki podaje autor schemat wzajem nego stosunku wyższych form ruchu materii, który plastycznie demonstruje ogólną koncepcję K ie drow a na genetyczny związek nauk. Dzieło prof. K iedrow a jest w ięc w pełni udaną jakkolw iek w niektórych m iejscach dyskusyjną now ą próbą analizy w zajem nej więzi nauk przyrodniczych. N ie będzie przesadą twierdzenie, że każdy historyk i filozof nauki znajdzie w tym dziele wiele materiału do przemyślenia i wiele się z niego nauczy. L eon Szyfman Russell Fox, M a x G a r b u n y, Robert Hook e, Nauka o nauce. M etod y objaśniania zjarmsk fizycznych. Przełożył z angielskiego W iesław Łucjanek. Państwowe W ydaw nictw o Naukowe, W arszaw a 1968, ss. 235, ilustr. 90. W yd an a w Bibliotece Problem ów książka Foxa, G arbuny ego i H ooke a jest pierwszą z amerykańskiej serii prac o charakterze popularnonaukowym, przeznaczonych dla zainteresowanych sprawam i nauki czytelników o średnim poziomie wykształcenia (s. 8). C ykl ten (Search Books, tj. Książki o dociekaniach) poświęcony jest w zasadzie badaniom specjalistycznym, jednakże The Science of Science, która go w 1963 r. zapoczątkowała, m a za cel przedstawienie nauk przyrodniczych 1 jako pewnej całości. Zadanie, jakie postawili sobie autorzy, sprowadza się do pokazania metod badań naukowych ze szczególnym uwzględnieniem zagadnienia pomiaru, a więc jego celu, zasady i granic obserwacji. Jest to zatem praca z zakresu metodologii nauki, naw iązująca do tradycji filozoficznych, a w szczególności do problem atyki epistem ologicznej. Now e aspekty metod badawczych oraz przedmiot i granice poznania stanowią treść naszej książki piszą autorzy w Przedm owie (s. 11). K siążka jest interesująca, i to z w ielu w zględów. Stanowi ona swoiste signum temporis choćby dlatego, iż autorzy jej są pracownikam i jednej z wielkich organizacji przem ysłowych Stanów Zjednoczonych i(westinghouse Eleotric Corporation). N auka, a w szczególności nauki przyrodnicze, stała się siłą decydującą o rozw oju społeczeństw o tym wiedzą dzisiaj wszyscy. Jest w ięc ona coraz szczodrzej subsydiowana zarówno przez państwo, jak i przez przemysł. O bserw u jem y przy tym charakterystyczne zjawisko stopniowego -przesuwania się punktu ciężkości badań naukowych z ośrodków akademickich do przemysłu. Tendencja ta m ogłaby stanowić zagrożenie dla badań czysto teoretycznych, których przemysł, w odróżnieniu od uniwersytetów, m ógłby nie doceniać. Takie obaw y jednak nie są w pełni uzasadnione. D roga od badań teoretycznych do praktycznego ich zastosowania stała się bow iem w naszych czasach tak krótka, że przem ysł zaczyna coraz w yżej cenić badania teoretyczne i asygnuje n a nie coraz większe sumy. Nauka o nauce zaś jest dowodem tego, że już nie tylko badania teoretyczne z zakresu nauk przyrodniczych, ale również zagadnienia metodologiczne są przez przem ysł coraz bardziej doceniane. Jednakże lektura książki Foxa, G arbu n y ego i Hooke a skłania do przyznania obawom przed niebezpieczeństwem zagrażającym badaniom teoretycznym pew nej dozy słuszności. Pcraktycystyczne bowiem nastawienie badaw cze autorów pracy położyło takie piętno na książce, że m im o w ie lu w a lo ró w budzi ona u czytelnika pewne zastrzeżenia. Nauka o nauce liczy 235 stron druku w raz z dodatkiem, zawierającym Podsta 1 Zgodnie z angielskim znaczeniem terminu science.
116 Recenzje wow e wiadomości z rachunku różniczkowego i całkowego, i ze skorowidzem 2. Składa się ona z pięciu rozdziałów: Od pytania do pytania, Pomiar jego cechy i znaczenie dla nauki, Zm ysłom z pomocą, Granice obserwacji, Punkty oparcia nauki. Praca jest napisana w sposób przystępny i czyta się ją łatwo. D o lepszych partii należą uwagi o metodyce pom iaru (rozdział drugi), stanowiące cenne i bardzo przydatne wskazówki dla każdego organizatora pom iarów zespołowych. Autorzy książki są doskonałym i znawcami współczesnej techniki badawczej i um ieją ją pokazać w sposób zrozumiały dla czytelnika o średnim wykształceniu i zainteresowaniach technicznych. Wyposażenie dzisiejszego badacza, z coraz w iększym powodzeniem wydzierającego przyrodzie tajemnice, dosłownie zapiera dech w piersiach. Budzi ono podziw, a naw et uwielbienie dla człowieka, fetory w tym zakresie na pewno zasługuje na nazwę gatunkową homo sapiens. Bardzo ciekawy jest również rozdział Granice obserwacji. W sposób przekonujący w yjaśnia się tam, że stare marzenie dawnych uczonych otrzymanie idealnie dokładnych w yników pomiaru drogą doskonalenia aparatury i usuwania źródeł błędu jest mrzonką, która nigdy nie zostanie zrealizowana. Autorzy analizują różne źródła błędów, różne typy szum ów w sposób w nikliw y, pouczający, a przy tym interesujący. Po lekturze tego rozdziału czytelnik dochodzi do słusznego przekonania, że dalsze doskonalenie techniki badawczej nie może doprowadzić do usunięcia wszystkich źródeł błędów : W arto zapamiętać następującą analogię: podobnie jak nawet najlepszy odbiornik radiow y nie może poprawić błędów gramatycznych lektora, tak też żaden sposób wzm acniania lub powiększania nie może usunąć szum ó w w łasnych (s. 158). W tedy, gdy autorzy nie zajm ują się uogólnieniami filozoficznymi i metodologicznymi, Nauka o nauce jest książką wartościową. Niestety jednak, ambicje autorów w ykraczają poza ramy zagadnień związanych z opisem narzędzi badaczy i sposobu ich użycia (s. 29). Zastrzeżenia pojaw iają się szczególnie wówczas, gdy autorzy przechodzą od spraw technicznych do szerokich uogólnień o charakterze metodologicznym lub filozoficznym 3. W pierwszym rozdziale (O d pytania do pytania) M. G arbuny próbuje znaleźć odpowiedź na pytanie, jaki cel sw ej pracy staw iają sami naukow cy. Odpowiedź brzm i: Ogrom na większość badaczy jest zgodna z opinią, że m otywem ich działania jest po prostu nieodparta chęć poznania praw dy, niezależnie od (tego, czy w yniki ich pracy okażą się dla ludzkości pożyteczne, czy zgubne. Podstaw ow y cel nauki ma bardzo m ało wspólnego z bronią lub pralką elektryczną; chodzi tylko o poznanie i zrozumienie <s. 13). Jednym zdaniem kw ituje się więc wszystkie trudne i sporne problem y m oralne, w które uwikłane jest prowadzenie pracy badaw czej: uczonego po prostu nie obohodzi i obchodzić nie powinno, czy pracuje on nad pralką elektryczną, czy też w ynik jego badań służyć będzie zagładzie ludzkości. Pytanie, czy uprawianie nauki da się pogodzić z wiernością wobec zasad m oralnych, po prostu w tym ujęciu nie istnieje jest pseudoproblemem, na który nie trzeba w cale szukać odpowiedzi. ' W książce spotykamy sporo innych niepoprawności lub zgoła naiwności filozoficznych i metodologicznych. T ak np. M. G arbuny z całą pow agą zapewnia nas, że 3 W w ydaniu polskim pominięto natomiast umieszczone przy końcu oryginału angielskiego krótkie notatki biograficzne o kilkudziesięciu wspom nianych w książce uczonych. Poniew aż nie można sądzić, aby czytelnik polski lepiej od amerykańskiego b y ł poinform owany o takich postaciach, jak np. Compton, Dicke, G ay-lussac, Hittorf, Pearson, Seebeck czy Stefan, pominięcie to trudno uznać za uzasadnione. Opuszczono również podane w oryginale informacje, którzy z autorów napisali poszczególne rozdziały lu b p aragrafy książki. 3 Postaw a autorów w takich wypadkach zostałaby najbardziej obrazowo scharakteryzowana, gdyby powołać się na Hom o faber M axa Friścha (W arszaw a 1959).
Recenzje 117 nic w naturze nie dzieje się bez celu, a podstawowym celem jest utrzym anie przy życiu gatunków biologicznych i to jest motorem ciągłej ew olucji i doskonalenia ; a dalej dowiadujem y się, iż przeznaczeniem człowieka jest podporządkowanie otaczającego świata swoim potrzebom i metody jego działania służą temu jedynie celow i (s. 16). Następne jednak niedociągnięcie m a charakter fundamentalny z punktu widzenia metodologicznego. Zdaniem M. G arbuny ego, pomiar jest najwyższym trybunałem apelacyjnym nauki, w ydającym w yroki na korzyść lu b niekorzyść zarówno tych mało znaczących, jak i najbardziej rew olucyjnych koncepcji. G dyby proces pom iaru był doskonały, można by zawsze za pierwszym razem określić, który m odel lub teoria są prawidłowe, porównując po prostu wartości zmierzone z przew idyw a nym i (s. 29). A utor rozdziału nie docenia zatem roli teorii i znaczenia hipotezy w badaniu naukowym, w yolbrzym iając jednocześnie znaczenie pom iaru. W szelkie jednak badania naukowe, każdy eksperyment czy obserw acja rozpoczynają się od postawienia hipotezy (czasem w formie nie w pełni sprecyzowanego, niejasnego przypuszczenia). O bserw acja czy eksperyment to dopiero krok następny. Żaden eksperym ent nie służy przy tym sprawdzeniu pojedynczej izolowanej hipotezy - nieomal zawsze mam y do czynienia ze sprawdzaniem całej ich grupy. A n i negatywny, ani też pozytywny w ynik pomiaru, naw et idealnie dokładnego (gdyby taki w yn ik był m ożliwy do osiągnięcia), nie jest więc najwyższym trybunałem apelacyjnym nauki '. N egatyw n y w ynik eksperymentu (pom iaru) może doprowadzić do falsyfik acji hipotezy tylko wówczas, gdy nie m a ona charakteru statystycznego. W szakże i w tym ostatnim w ypadk u trudno rozstrzygnąć, która hipoteza z całej grupy testowanych za pomocą danego eksperymentu została podważona. Falsyfikacja przy tym, nawet gdyby została przeprowadzona, odnosi się tylko do danego etapu rozw oju nauki. Następny natomiast dzień może przynieść powrót do Odrzuconej dzisiaj hipotezy. Potw ierdzała to wielokrotnie historia nauki. Pozytyw ny w ynik eksperymentu (pom iaru) stanowi tylko uprawdopodobnienie hipotezy. Potwierdzenie jej nie m usi się przy tym opierać wyłącznie (ani naw et częściowo) na danych empirycznych, lecz może w ynikać z ogólniejszych hipotez -lub teorii, które ją im plikują, a same legitym ują się niezależnymi od niej świadectwam i empirycznymi. T ak w ięc w ynik pom iaru nie może być w żadnym razie uznany za najwyższy trybunał nauki. To, co tu zostało powiedziane, nie wyczerpuje wszystkich zastrzeżeń, jakie n a suwają się przy lekturze książki. G dyby zatem wydawnictwo zaopatrzyło ją przedmową, w której omówiono b y usterki najbardziej rażące z punktu widzenia filozoficznego i metodologicznego, Nauka o nauce zyskałaby niew ątpliw ie na wartości. * Polskiem u wydaniu książki trzeba postawić jeszcze jeden zarzut; w ydaw nictw o nie zadbało o należyty i zw eryfikow any pod względem naukow ym jej przekład, co w niektórych miejscach doprowadziło do -wypaczenia myśli autorów i do ich w łasnych niepoprawności dodało jeszcze nowe. Tak np. term in natural philosophy został przetłumaczony jako nauki przyrodnicze. W rezultacie na s. 14 czytamy o zasadzie przyczynowości: Fizyka, uprzywilejow ane dziecię nauk przyrodniczych, w pełni korzysta z tej zasady, podczas gdy tekst angielski m ów i o fizyce jako o uprzyw ilejow anym dziecięciu filozofii przyrody. N a s. 60 znajdujem y zdanie, które częściowo z w in y w adliw ego tłumaczenia stało się oczywistym błędem z punktu widzenia metodologicznego: Zajm iem y się
118 Recenzje teraz pomiarem, a w ięc rozum owaniem typu indukcyjnego. Tekst angielski natomiast brzm i: H ere w e are interested in the measurement problem, and therefore in reasonning of the inductive type (s. 50 oryginału). Autorzy nie identyfikują więc przynajm niej w tym zdaniu pom iaru z rozum owaniem -indukcyjnym, jakby to wynikało z polskiego tekstu, ale zapow iadają jedynie, że zajm ą się problemem pom iaru i dlatego przedmiotem ich zainteresowania będzie rozumowanie typu in dukcyjnego. Takich lapsusów jest niestety więcej. Irena Szumileuńcz Ritchie C a 1 d e r, Spadkobiercy. Opowieść o człowieku i stworzonym przez niego świecie. Przełożył z angielskiego Jerzy Schwakopf. Państw ow y Instytut W y dawniczy, W arszaw a 1965, ss. 356, ilustr. A utor w ydanych w oryginale w 1961 r. Spadkobierców Ritchie Calder, długoletni ekspert N a ro d ó w Zjednoczonych, postawił sobie za cel ukazać na przykładzie różnych w czasie i przestrzeni społeczeństw zarów no pozytywną, jak i negatywną działalność techniczną człowieka w stosunku do otaczającej go przyrody i jej zasobów. Calder zebrał olbrzymi m ateriał faktograficzny z różnych dziedzin wiedzy, aby za pomocą kom pleksowej metody stworzyć m ożliwie najpełniejszy obraz badanych zjawisk. Pozw oliło m u to na w ykrycie interesujących zw iązków przyczynowych i współzależności. A n alizy różnorodnych środowisk na kuli ziemskiej w różnych okresach czasu m iały być podstawą odpowiedzi na niezw ykle istotne pytanie: w jaki sposób wykorzystać dla dobra ludzkości osiągnięcia współczesnej nauki i techniki, nie pow tarzając błędów naszych poprzedników. Ritchie C alder w ysn u w a koronny wniosek, że plany ujarzm iania przyrody kończą się porażką, jeśli zostaje zakłócona rów n ow aga ekologiczna. Z w yk le m a to m iejsce tam, gdzie realizowane są fałszywe decyzje inwestycyjne lub też gdzie nieum iejętne w ykonaw stw o robót publicznych ślepo stosuje rozw iązania techniczne, nie dostosowane do specyfiki danego środowiska. Szczególnie w naszej epooe olbrzym iego rozw oju techniki istotne jest utrzym anie harmonii pomiędzy ludzką działalnością i przyrodą. Dlatego tak w ażne jest poprzedzenie każdej decyzji gospodarczej kompleksowymi badaniam i ekologicznymi. Calder zamieszcza ciekawe przykłady ilustrujące wielostronne znaczenie w ody dla człowieka i jego gospodarki, a zwłaszcza dla rolnictw a i leśnictwa. Szczególnie wiele m iejsca poświęca on kulturom starożytnym, om awiając m.in. tworzenie się cywilizacji nad brzegam i w ielkich rzek: T ygrysu i Eufratu, Nilu, S y r-d arii i A m u - -darii, Żółtej Rzeki oraz Indusu. Następnie przechodzi do opisu i iwniosków odnośnie do poszczególnych państw, kładąc cały czas nacisk na stosunek człowieka do środowiska przyrodniczego i na wynikłe z tego skutki. Chcąc np. pokonać przeciwnika, niszczono m u kanały doprowadzające świeżą wodę. Sanherib, zdobywszy B a bilon, zniszczył przez zasypanie Okoliczne kanały nawadniające pola upraw ne oraz zalał w odą miasto. Tak oto pisze: W ykopałem kanały przez środek miasta i zalałem je w odą [...], i żeby przepadła pamięć po tym mieście, jego świątyniach i bogach po wszystkie czasy, zmyłem je z powierzchni św iata (s. 88). Takich przykładów historia zna więcej! Szczególnie pouczającym przykładem jest tragedia Tolteków w dolinie O axaca w M eksyku, spowodowana wyniszczającą lasy gospodarką tamtejszych kapłanów, co doprowadziło do w ypłukania z gleby zw iązków pokarm owych nieodzownych do rozw oju roślin, do zaniknięcia strumieni i co za tym idzie do zupełnej ruiny całego społeczeństwa opierającego byt głównie n a rolnictwie.