Megaferma zabawa trwa; Odszedł Edmund Zajul; ŚWINKA;
Megaferma - zabawa trwa Na temat Megafermy pisałem na łamach Kuriera od początku roku już wielokrotnie (w Nr 125, 127, 129, 130). Jej problematykę trzeba rozpatrywać w co najmniej trzech aspektach: formalno-prawnym, społecznym i politycznym. Z punktu widzenia formalno-prawnego sprawa powstania Megafermy nigdy nie istniała, i nie istnieje. Jedynym dokumentem, który trafił do Gminy była oferta złożona 24 maja ub.r. przez spółkę Progress Poland, i która to oferta nie rodziła wówczas i do dzisiaj nie powoduje żadnych skutków prawnych. Jakiekolwiek inne dokumenty w tej sprawie nie zostały złożone. Dotychczasowa wymiana różnych "głębokich myśli" w Internecie na temat Megafermy i korespondencji między spółką a Lobelią nie wnosiła i nie wniosła do sprawy żadnych konstruktywnych ustaleń czy decyzji. Stanu formalnoprawnego nie zmieniły także przeprowadzone protesty, akcje plakatowe, publikacje prasowe, czy audycje telewizyjne i radiowe. Dopiero podjęte przez Burmistrza i Radę Miejską działania doprowadziły do ustalenia stanu prawnego, przy którym budowa na terenie Gminy Megafermy i podobnych wielkoprzemysłowych obiektów mogących znacząco i negatywnie oddziaływać na środowisko naturalne i na warunki społeczne, nie jest możliwe. Do tej pory składane są przez różne osoby jednakowo brzmiące wnioski o zmianę Studium. Ale autorzy tego wniosku-paszkwilu, do którego odniosę się w następnych publikacjach, przeoczyli, że już w marcu b.r. Rada Miejska podjęła uchwałę w sprawie przystąpienia do nowelizacji Studium, którego zapisy będą dawały podstawy do stanowienia prawa miejscowego, uniemożliwiającego lokowanie m.in. ferm przemysłowych. Jako Burmistrz już dawno temu dałem wykładnię, że obiektu o wielkości i rozmachu przedstawionym w ofercie Progress Poland nie będzie można budować na podstawie decyzji o warunkach zabudowy, ale wyłącznie na mocy miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego (mpzp). Na fali hejtu i zadymy tylko niektórzy z zainteresowanych przyjęli to do wiadomości, większość dalej wolała niezdrowo się podniecać wizją megaświniarni, mając w tym określony interes. Wobec tego, że dla obszaru Żelisławie - Niwka Gmina nie miała uchwalonego mpzp, podczas Sesji Rady Miejskiej 29 czerwca b.r. przyjęto uchwałę uruchamiającą procedury jego uchwalenia. Zapisy w tym planie uniemożliwią budowanie w przyszłości na tym terenie wielkoprzemysłowych ferm. Będzie to dodatkowe zabezpieczenie przed lokowaniem tego rodzaju obiektów. Złożenie przez Lobelię na ręce Burmistrza w dniu 27 czerwca b.r. petycji w sprawie podjęcia kroków prawnych celem zablokowania budowy hipotetycznej Megafermy było krokiem dalece spóźnionym i obliczonym wyłącznie na efekt propagandowy. Szydło z worka wyszło podczas programu TVPInfo, nagrywanego w tymże dniu. Telewizja zaprasza mnie do programu, ale nie daje się wypowiedzieć. Kiedy chcę dokończyć wypowiedź, pajac prowadzący program ucieka ode mnie z mikrofonem. W telewizji puszcza się później tylko fragmenty nagrań. Organizatorom tego spektaklu nie chodziło o wyjaśnienie problemu, tylko o zwykłą zadymę, bo to się lepiej sprzedaje. W tej sprawie złożyłem protest na ręce Prezesa TVP. Jeżeli chcecie Państwo dotrzeć do prawdy, to oglądajcie w Internecie nagranie p. T. Brożka, rzetelnie i w całości przedstawiające przebieg wydarzeń. Przypomnę, że od chwili złożenia oferty do czasu jej upublicznienia minęło ponad 7 miesięcy. W tym czasie ani Burmistrz, ani Spółka nie podejmowali jakichkolwiek działań zmierzających do realizacji projektu. Świadczy to o tym, że wizji budowy Megafermy nie potraktowałem poważnie i nie miałem zamiaru zabiegać o jej realizację. Zareagowałem, powiadamiając Radnych, kiedy okazało się, że potencjalny inwestor zaczął jednak samodzielnie i bez mojej wiedzy, podejmować takie działania jak: rozmowy z właścicielami działek czy ogłaszanie naboru pracowników. Rezultaty następujących po tym działań prawnych przedstawiłem powyżej. I na tym stronę formalno-prawną problematyki Megafermy należy ostatecznie zamknąć. Obecnie jej budowa wcale nie zależy od woli czy decyzji inwestora. Została ostatecznie zablokowana działaniami prawnymi podjętymi przez władze Czaplinka. Dalsze straszenie czaplineckiej społeczności jej widmem, zwłaszcza przez Lobelię, jest absolutnie nieuprawnione i pozbawione jakichkolwiek podstaw. Chyba, że w tym szaleństwie jest metoda? Drugi aspekt, to życie społeczne naszej Gminy. Sprawa Megafermy, mimo dotychczasowych wyjaśnień oraz podjętych inicjatyw i działań prawnych przez Burmistrza i Radę Miejską, nadal jest żywa w życiu publicznym. Przede wszystkim za sprawą nadymania tego balona przez Lobelię na forach internetowych oraz dalszego plakatowania miasta banerami. Wcale się nie zdziwię, kiedy na skutek uporczywego wmawiania mieszkańcom i przede wszystkim turystom, że Megaferma jest nadal aktualna, więcej się u nas nie pojawią. Wreszcie Lobelia będzie mogła odetchnąć - żaden przypadkowy turysta już nie będzie Im zakłócał błogiego spokoju w Psich Głowach i Pławnie. Ponadto przypatrzcie się Państwo uważnie miejscom, gdzie wiszą banery. Czy ich otoczenie to zawsze przykłady dbania o środowisko? Zabawa trwa w najlepsze! Trzeci aspekt, który pojawił się przy okazji Megafermy, to aspekt polityczny. Pisałem już poprzednio o jego uwarunkowaniach i motywach osób stających za tym, ale okoliczności są na tyle poważne, że odniosę się do tego problemu w innej publikacji. Adam Kośmider Odszedł Edmund Zajul komplikacji porodowych. W Izbie Porodowej nie zdarzył się żaden przypadek, ani zgonu noworodka, ani żadne komplikacje położniczoginekologiczne. Przy tym wykonywał wiele skomplikowanych zabiegów, które dzisiaj wykonuje się tylko w szpitalu. Poradnia K, izba porodowa, dyżury w szpitalu i tak płynęło jego życie do emerytury, na którą przeszedł w 1997 r.. Potem pracował jeszcze trzy dni w tygodniu w spółce OVAMED. Tę pracę przerwała dopiero jego choroba w 2007 r. Sprawa nowotworowa, 7 tygodni radioterapii w Szczecinie. Później zator śluzowy - odleżał 6 tygodni w Koszalinie, w tym 10 dni w śpiączce farmakologicznej. Jakoś z tego cudem wyszedł. We wrześniu 2008 r. zachorowała jego ukochana żona i po roku zmarła. Bardzo często chodził na jej grób. Mówił, że nie będzie mu żal umierać, bo spotka się wówczas z ukochaną Tosią. Nie pozostał sam. Mieszkał z nim najstarszy syn z synową i wnukiem Erykiem. Młodszy natomiast wybudował się w Czaplinku. Oprócz pracy zawodowej jego hobby było wędkarstwo. Był bardzo sumiennym, rzetelnym lekarzem, dociekliwym i dokładnym. Niejedną noc spędził nad książkami, by upewnić się, że postawił właściwą diagnozę i zastosował najlepszą metodę leczenia. Jeśli nie był pewny swej diagnozy to wolał skierować do szpitala, wychodził bowiem z założenia, że lepiej skierować dwa razy niepotrzebnie, jak raz za późno. Gdy był cięższy wypadek drogowy, czy inny, nigdy nie odsyłał pacjenta z sanitariuszem. Wsiadał do karetki i jechałem zawsze z pacjentem. W przychodni zawsze przyjmował pacjentów do końca, często wracał do domu o godz. 17 i później. Bardzo cenił sobie trzy rzeczy: pierwszą - mówić prawdę, bez względu na konsekwencje, nie kłamać; drugą - nie wolno złamać danego słowa, ono jest święte, droższe od pieniędzy; a trzecią sprawą była punktualność. Na początku lat osiemdziesiątych dostał medal "Za zasługi w rozwoju województwa koszalińskiego". 20 lipca pełni smutku i żalu pożegnaliśmy tego Wspaniałego Człowieka, Wybitnego Lekarza i Bardzo Zasłużonego Mieszkańca naszego miasta. Ogromne są zasługi Edmunda Zajula dla naszej społeczności. Był bardzo skromnym człowiekiem i nie potrafiliśmy Go docenić za życia. Uważam więc, iż powinien On zostać uhonorowany pośmiertnie tytułem "Zasłużony dla Gminy Czaplinek", a jego imię na trwałe powinno być zapisane w annałach miasta. Rodzinie oraz Przyjaciołom Zmarłego składam w imieniu Stowarzyszenia Przyjaciół Czaplinka i własnym najserdeczniejsze wyrazy współczucia. Czas jest najlepszym lekarstwem na ból i smutek, a wspomnień o Drogim Edmundzie nikt nam nie odbierze. Wiesław Krzywicki 17 lipca b.r. zmarł zasłużony mieszkaniec naszego miasta, wybitny lekarz i wspaniały człowiek Edmund Zajul. Urodził się 23 listopada 1938 r. w gajówce Mereczanka w Puszczy Rudnickiej (obecnie Litwa). Jego ojciec Franciszek był starszym gajowym i prowadził na polowania znanych ludzi, jak prezydent Mościcki, premier Felicjan Sławoj-Składkowski i innych. Matka Helena zajmowała się domem i wychowaniem trójki dzieci, z których Edmund był najmłodszy. W czasie okupacji ojciec należał do AK i przebywał poza domem. W 1946 r. rodzina wyjechała z wileńszczyzny i osiedliła się w Szczecinku. Edmund w 1946 r. podjął naukę w szkole podstawowej, a następnie w Liceum Ogólnokształcącym, a po jego ukończeniu wstąpił na Wydział Lekarski Pomorskiej Akademii Medycznej w Szczecinie. Po zakończeniu studiów w 1965 r. wrócił do Szczecinka, gdzie po odbyciu dwuletniego stażu w Szpitalu Powiatowym rozpoczął pracę na Oddziale Położniczo-Ginekologicznym. Dość szybko zdał z wyróżnieniem egzamin specjalizacyjny i przez następne dziesięć lat pracował w szpitalu. To była bardzo ciężka praca: do 20 dyżurów stacjonarnych w miesiącu i "gotowość do pracy pod telefonem", odbieranie porodów, zabiegi, operacje - samo życie. W 1967 r. na balu absolwentek Liceum Medycznego w Szczecinku poznał swoją przyszłą żonę - Antoninę Milczarek. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Tego samego roku w grudniu pobrali się. W 1969 r. urodził się syn Piotr. W 1975 r. przeprowadzili się do Czaplinka, gdzie dr E. Zajul objął stanowisko Kierownika Ośrodka Zdrowia, a jego żona została Przełożoną Pielęgniarek. Bardzo szybko społeczność czaplinecka zaakceptowała nowego lekarza, darząc go z czasem wielkim zaufaniem. Pracy było bardzo dużo bo i kierownictwo przychodni, rejon ogólny, Poradnia "K" (którą zakładał) i Izba Porodowa, co wymagało całodobowej dyspozycyjności. W tamtych latach rodził się "wyż demograficzny" i porodów było bardzo dużo, bo ponad 200 rocznie. Do tej ogromnej pracy dochodziły jeszcze dyżury w szpitalu w Drawsku Pom. Lekarzy w gminie było wówczas bardzo mało: dr J. Marcewicz, dr H. Stachura i felczerzy Jurewicz, Wójcik i Preisner. W 1978 r. urodził się Zajulom w Izbie Porodowej w Czaplinku drugi syn Paweł. Dr Zajul był kierownikiem przychodni do 1979 r. i w tym czasie podjął starania o budowę w Czaplinku nowej przychodni lekarskiej. Stara przychodnia mieściła się wówczas przy ul. Sikorskiego 15 - w ciasnych i prymitywnych pomieszczeniach przedwojennej prywatnej przychodni lekarskiej. Do 1979 r. udało się przygotować dokumentację budowy przychodni wraz z pozwoleniem na budowę. Po rezygnacji z kierownictwa przychodni zajął się bardziej Poradnią K. i wprowadził w niej badania cytologiczne (profilaktyka raka szyjki macicy). Dzięki temu zostało uratowanych wiele, wiele kobiet. Dzięki poradni K rodziło się także w Czaplinku i okolicach niewiele dzieci z wadami rozwojowymi. Zmniejszyła się ilość porodów niewczesnych, przedwczesnych, nie było