Mój S.Y.L.E. Lombardia, 2017 Chociaż od mojego SYLE minęło już parę miesięcy, nadal jestem pod wrażeniem tego niesamowitego projektu i chciałabym przedstawić swoje wrażenia i przemyślenia na jego temat. Byłam wtedy pierwszy raz sama za granicą, więc perspektywa spędzenia aż dwóch tygodni we Włoszech, choć fascynująca, jednocześnie trochę mnie przerażała. Jednak gdy tylko przyleciałam na lotnisko Orio al Serio i spotkałam moją pierwszą rodzinę goszczącą, zdałam sobie sprawę, że nie muszę się niczym przejmować. Przestałam się stresować i tak rozpoczęła się moja wielka przygoda.
Pierwsza rodzina żyje w małej wiosce nazwanej Bedulita, położonej w dolinie Imagna, blisko Bergamo. Gdy następnego dnia wstałam i spojrzałam na piękny górski widok za oknem poczułam, że jestem blisko natury. Rodzina przyjęła mnie ciepło włoskim śniadaniem. Matka pracuje w publicznym szpitalu, natomiast ojciec jest pszczelarzem. Dwójka ich dzieci chłopiec i dziewczyna w wieku zbliżonym do mojego miała wakacje, więc mieli dużo czasu, aby pokazać mi wiele interesujących miejsc w dolinie. Widok z okna, Bedulita Widok na Bedulitę i dolinę Imagna Jako pierwsze odwiedziliśmy sanktuarium w Cornabusie, mały kościół położony w jaskini skalnej wysoko w górach.
Atmosfera tego miejsca zrobiła na mnie duże wrażenie. Jest ono poświęcone cudowne figurce Matki Boskiej; przebywał tam również często papież Jan XXIII, który zresztą urodził się niedaleko w miejscowości Sotto il Monte. Następnie pojechaliśmy również do Bergamo turystycznego, lecz uroczego miasta. Wypiłam świetne cappucino w starej dzielnicy Citta Alta i wraz z moją przewodniczką zwiedziłam Muzeum Przyrodnicze, twierdzę La Rocca oraz inne piękne i interesujące miejsca.
Zwiedziłyśmy również słynne uzdrowiskowe miasteczko San Pellegrino z wieloma secesyjnymi budowlami, m.in. Kasyno i Grand Hotel.
Oprócz tego spacerowaliśmy dużo po dolinie i odwiedzaliśmy communita małe wioski, z których niektóre są bardzo stare. Miałam też dużo okazji, by spotkać się z miejscowymi: odwiedzaliśmy sąsiadów, byliśmy raz na zbiórce skautów i spotkaniu Servasu, na którym poznałam pozostałe osoby biorące udział w projekcie, ich rodziny goszczące, koordynatorkę projektu panią Raffaellę Rota oraz wielu innych wspaniałych ludzi. Rodzina robiła wszystko, bym czuła się jak najlepiej i zobaczyła jak najwięcej i udało im się to. Było mi przykro, że muszę się z nimi rozstawać.
Mieszkają w Olgiate, małej miejscowości położonej pomiędzy Lecco i Mediolanem. Do obu tych miast mogliśmy szybko dojechać pociągiem, co było bardzo wygodne. Rodzice mają dwójkę dzieci, również chłopca i dziewczynę w moim wieku. Olgiate jest spokojnym miejscem, idealnym do wieczornych spacerów raz urządziliśmy piknik na szczycie jednego z otaczających je wzgórz, skąd roztaczał się piękny widok na Mediolan i okolice. Pierwszego dnia pojechałam z córką gospodarzy i jej przyjaciółką do Monzy, gdzie zwiedziłyśmy Katedrę i przeszłyśmy się eleganckimi ulicami do parku na drugim końcu miasta.
Cały następny dzień przeznaczyliśmy tym razem z jej bratem i jego przyjacielem - na zwiedzanie Mediolanu oczywiście zaczynając od Duomo, który widziany od środka okazał się jeszcze piękniejszy niż z daleka. Obejrzeliśmy także Galerię Vittorio Emanuele II i odwiedziliśmy Pałac Sforzów, w którym znajduje się dużo muzeów. Niestety z powodu zmęczenia nie zwiedziliśmy wszystkich. Naszą wycieczkę
zakończyliśmy, podziwiając słynną Pieta Rondarini.
Po całodniowym zwiedzaniu musieliśmy trochę odpocząć najlepszy sposób to kąpiel w jeziorze Lecco. Pojechaliśmy na plażę, która na szczęście była prawie pusta. Brak tłumu zaskoczył mnie jednak - widok na góry otaczające jezioro był niesamowity, myślałam więc, że to popularne miejsce. Później udaliśmy się do Bellagio, które zachwyciło mnie wyjątkową, elegancką atmosferą i równie pięknymi widokami. Opuszczony hotel przy główniej ulicy Bellagio
Ostatniego dnia pojechaliśmy do Lecco, które podobało mi się najbardziej ze wszystkich miast, które zwiedziłam. Na początku nie wydawało się specjalnie ciekawe, lecz chodząc po bulwarze obsadzonym drzewami nad jeziorem lub jedną z uliczek bliżej centrum miasta poczułam, że w rzeczywistości jestem na wakacjach. Rodzina szykowała się do wyjazdu
wakacyjnego, więc wróciłam do Bedulity. Zarówno obie rodziny, jak i wszyscy ludzie, których spotkała, byli wspaniali pomagali mi doskonalić język, pokazywali wiele interesujących miejsc i uczyli gotować włoskie jedzenie, na czym bardzo mi zależało. Jestem im wdzięczna za czas, który mi poświęcili, ciekawostki, którymi się podzielili, cierpliwość i otwartość. Chciałabym bardzo podziękować wszystkim ludziom zaangażowanym w projekt oraz gorąco zachęcić innych do uczestniczenia w nim może za rok? To wspaniała okazja do poszerzenia horyzontów i pogłębienia zainteresowania Włochami, które są fascynującym krajem o długiej historii, wspaniałych kulturze i ludziach. To coś, czego nie kupi się za największe pieniądze doświadczenie, nie tylko językowe. Dorota Maria Jeż