Prześledźmy to na przykładzie:
Basia ma 26 lat, skończyła studia pedagogiczne na Uniwersytecie w Szczecinie. Niestety, po zakończeniu studiów nie udało się jej znaleźć pracy. Zdecydowała się wrócić do rodzinnego Łobza. Tam zarejestrowała się w Powiatowym Urzędzie Pracy. Myślała przede wszystkim o tym, że może załapie się na jakiś staż. Pieniądze na staże w tym roku się jednak skończyły. A w Łobzie, niestety, ofert pracy jest bardzo niewiele. Jakichkolwiek ofert nie tylko dla nauczycieli.
W czasie jednej z rozmów z pośredniczką pracy w PUP otrzymała informację, że jest taki program Wolontariat Europejski, który pozwala na spędzenie nawet roku za granicą. Pośredniczka zachęcała, by rozważyła taki wyjazd, bo niewiele jest możliwości, by niemal bez ponoszenia kosztów zdobywać doświadczenie i uczyć się języka. Na spotkaniu w urzędzie pracy Basia dostała kontakt do Pani Małgorzaty z informacją, że sam urząd nie wysyła wolontariuszy za granicę, ale nawiązał współpracę z organizacją Pani Małgorzaty, która ma specjalną akredytację do wysyłania wolontariuszy w ramach Wolontariatu Europejskiego.
Nie bez obaw Basia skontaktowała się z panią Małgorzatą. Umówiły się na rozmowę, przy okazji jednej z wizyt Basi w Szczecinie. Na spotkaniu Basia dowiedziała się więcej o zasadach, o miejscach, gdzie może wyjechać. O tym, do czego się zobowiąże, jeśli zdecyduje się na wyjazd (przede wszystkim do tego, że będzie około 30-40 godzin w tygodniu pracować jako wolontariuszka), i co jej będzie przysługiwać (podróż opłacona prawie w całości, zakwaterowanie, wyżywienie, nauka języka, kieszonkowe, ubezpieczenie, szkolenia).
Basia zapisała też sobie adres strony internetowej, gdzie można przejrzeć oferty wszystkich organizacji, które mają prawo do goszczenia wolontariuszy: http://ec.europa.eu/youth/evs/aod/hei_en.cfm
Po tym spotkaniu Basia wciąż nie była pewna, czy taki wyjazd to coś dla niej. Zwłaszcza, że nie czuła się zbyt pewnie, jeśli chodzi o inne języki. Pracy w Łobzie jednak nie było, w Szczecinie też nie wyglądało to dobrze. Wspólnie z Panią Małgorzatą zaczęła poszukiwać oferty dla siebie. Interesowała ją przede wszystkim praca z dziećmi. Na początku myślała, że o Hiszpanii, ale po rozmowie z Panią Małgorzatą zdecydowała, że inne kraje też wchodzą w grę.
Po tym spotkaniu Basia wciąż nie była pewna, czy taki wyjazd to coś dla niej. Zwłaszcza, że nie czuła się zbyt pewnie, jeśli chodzi o inne języki. Pracy w Łobzie jednak nie było, w Szczecinie też nie wyglądało to dobrze. Wspólnie z Panią Małgorzatą zaczęła poszukiwać oferty dla siebie. Interesowała ją przede wszystkim praca z dziećmi. Na początku myślała, że o Hiszpanii, ale po rozmowie z Panią Małgorzatą zdecydowała, że inne kraje też wchodzą w grę.
Rozesłała kilkanaście zgłoszeń do różnych organizacji. Nie wszystkie jej odpisały. W kilku byli już wolontariusze, więc następny termin wyjazdu byłby dopiero za rok. A tyle nie chciała czekać. Zdecydowała się na organizację w Austrii, w Linzu, która organizowała popołudniowe zajęcia dla dzieciaków, coś podobnego do naszych świetlic środowiskowych. Tam, jeśli wszystko, by się udało mogłaby pojechać już za 4 miesiące.
Rozesłała kilkanaście zgłoszeń do różnych organizacji. Nie wszystkie jej odpisały. W kilku byli już wolontariusze, więc następny termin wyjazdu byłby dopiero za rok. A tyle nie chciała czekać. Zdecydowała się na organizację w Austrii, w Linzu, która organizowała popołudniowe zajęcia dla dzieciaków, coś podobnego do naszych świetlic środowiskowych. Tam, jeśli wszystko, by się udało mogłaby pojechać już za 4 miesiące.
Wszystko się udało oznaczało, że austriacka organizacja dostanie pieniądze na jej pobyt z Programu Młodzież w działaniu, czyli z Unii Europejskiej. Basi się udało (udaje się zresztą w większości przypadków bo pieniędzy na Wolontariat Europejski jest naprawdę dużo). Teraz jest w Austrii. Przez 12 miesięcy będzie pomagać prowadzić zajęcia w świetlicy dla dzieci. Zdobywa doświadczenia, ćwiczy swój angielski, uczy się niemieckiego, poznaje ciekawe metody prowadzenia zajęć z dziećmi i młodzieżą.