Gra w kapsle Zasady: Na ziemi rysujemy tor: kredą lub kamieniem na chodniku, patykiem na ubitej ziemi lub wygładzając piasek na obrzeżach piaskownicy. Szerokość toru uzależniona jest od ilości uczestników im więcej graczy, tym szerszy powinien być tor. Zaznaczamy linię startu i linię mety a pomiędzy nimi może dziać się wszystko tzn. tor może zakręcać, można robić nasypy i wyrzutnie z piasku, przeszkody z gałęzi, kamieni lub zbiorniki wodne (dołek w ziemi zabezpieczony folią i wypełniony wodą albo zwykła kałuża). Ustawiamy kapsle na starcie, jeden obok drugiego, wierzchnią stroną na spód i pstryknięciem w falowany bok kapsla przesuwamy się do przodu. Pstrykamy na zmianę i w ten sposób ścigamy się do mety. Wypadnięcie poza linię toru oznacza stratę kolejki. Wygrywa ten gracz, którego kapsel jako pierwszy przekroczy linię mety. Ilość i wiek uczestników: co najmniej dwóch graczy, od około szóstego roku życia.
Gra w hacele Hacele to stara przedwojenna gra, bardzo popularna w latach 80. XX wieku. Poznaj ją i baw się jak Twoi dziadkowie i rodzice Gra polega na podrzucaniu rozłożonych na dłoni haceli (częściej kamyków lub kości do gry ) i łapaniu ich na wiele wymyślnych sposobów. Minimalna liczba graczy: 2, maksymalna: bez ograniczeń. Potrzebujemy: 5 kamyków, kości, czy oryginalnych haceli. Profity! Profity! Gra ćwiczy koordynację ruchów, zwinność i spostrzegawczość, doskonale wyrabiała refleks. Przebieg gry Runda składa się z ośmiu etapów, które wykonuje jeden gracz, aż do skuchy. JEDYNKI Pierwszy etap. Rozrzucamy hacele. Wybieramy jeden. I zaczynamy grać. Podrzucamy ten wybrany i w tym czasie zbieramy z podłogi jeden hacel i łapiemy ten podrzucony (w dłoni mając ten zebrany z podłogi). Jak złapaliśmy to w dłoni mamy 2 hacele. Odkładamy ten zebrany z podłogi na bok i powtarzamy zabawę z pozostałymi, które leżą na podłodze DWÓJKI Teraz rozrzucamy ponownie hacele, wybieramy ten, którym będziemy rzucać ale zbieramy po dwa hacele z podłogi. Jak złapiemy to powinniśmy mieć 3 hacele w ręku. Następnie odkładamy te, które zebraliśmy z podłogi, i zbieramy dwa następne. TRÓJKI Tak samo jak poprzednie. Tylko że zbieramy 3, a potem 1 (albo odwrotnie, kolejność nie ma znaczenia). CZWÓRKI Rozrzucamy i zbieramy cztery hacele - czyli wszystkie na raz. PIĄTKI Rozrzucamy i zbieramy pojedyńczo - podobnie jak jedynki - z tą różnicą, że nie odkładmy zebranych haceli, tylko trzymamy je w dłoni zbierając następne. W efekcie powinniśmy mieć wszystkie w dłoni. SZKIC Wszystkie hacele trzymamy w dłoni. Podrzucamy jeden, a pozostałe kładziemy na podłogę (podrzucony hacel łapiemy). Następnie podrzucamy hacel i zbieramy te, które położyliśmy na podłogę (wszystkie 4 na raz). ŁAPKA Hacele trzymamy w dłoni, podrzucamy i łapiemy wierzchnią częścią dłoni. Liczy się ilość złapanych (im więcej tym lepiej), te które złapaliśmy podrzucamy (z wierzchu dłoni) i łapiemy - ale nie tak, że odwracamy dłoń, tylko tak jak "koparka" [trudno to wyjaśnić trzeba zobaczyć] ZALICZENIE ŁAPKI Żeby otrzymać punkty musimy zaliczyć łapkę. Czyli jeżeli złapaliśmy tylko jeden hacel - to musimy zaliczyć jedynki; jeżeli dwa - to dwójki... Jeżeli nie zaliczymy to następnym razem zaczynamy od łapki. Jeżeli zaliczymy to na naszym koncie jest odpowiednia sumka (1 to 100, 2 to 200, 3 to 300, 4 to 400, 5 to 500) i ciągniemy grę dalej. Tzn. jeżeli zaliczyliśmy 2 to następnie robimy 3, 4, 5... itd.
Gra w monety Polegała na tym, by z odpowiedniej wysokości rzucać pieniążkami tak, aby jeden spadł na drugi, choćby brzegiem. Jeśli się to udało wtedy rzucający zgarniał całą pulę. Najłatwiej mieli ci, którzy dysponowali dużymi pięcio lub dwuzłotowymi monetami. Nie wiem czy ktoś je jeszcze pamięta, chodzi mi o te alupulonowe dwójki z gałęzią jabłoni i piątki z rybakiem. Te piątki były szczególnie wartościowe ze względu na swą średnicę. ZESZYT ZŁOTYCH MYŚLI Zakłada się zeszyt, w którym na każdej stronie jest jedno pytanie lub polecenie, np. : podaj imię i nazwisko, wpisz datę, jaki jest twój ulubiony zespół muzyczny? podaj tytuł ulubionego filmu, książki, jak spędzasz wolny czas? czy uprawiasz sport, jaki?... itp. Zeszyt daje się znajomym ( podobnie jak pamiętnik ), którzy pod kolejnym numerem porządkowym, wpisują informacje o sobie. Wpisy często są żartobliwe. Można też prosić o zostawienie przesłania, złotych myśli dla właściciela. Zeszyt przechowuje się na pamiątkę i czyta po latach z łezką w oku.
Riki - tiki Dokładnie nie wiadomo, skąd się wzięła. Podobno z Ameryki Południowej, gdyż miała być wzorowana ma bolas, broni tamtejszych pasterzy bydła. Bolas to były dwie kule (np. kamienne), połączone rzemieniem. Mogły one służyć do ogłuszania, pętania lub duszenia. Nie muszę dodawać, że były znacznie większe niż tikitiki. Zabawka jakoś przedostała się przez żelazną kurtynę do Polski Ludowej. Zanim zainteresował się nią państwowy handel, zdołała nabić kiesy prywatnych wytwórców. Zapotrzebowanie na nią w latach 1971-72 było tak olbrzymie, że można było opchnąć każde badziewie, które rozpadało się po kilku uderzeniach. Kulki najczęściej wykonane były z ciężkiego plastiku. Ale pamiętam, że widywałem również z drewna, a także z metalu, z łożysk, jak mnie zapewniano, czołgowych. Te ostatnie to była prawdziwie zabójcza broń. Wytwarzane pokątnie, często przez samych uczniów tiki-tiki oficjalnie nie istniały, więc nie słyszałem, aby władza ludowa coś na ich temat miała do powiedzenia. Dziś czytam, że w niektórych krajach klik-klaki były zakazane, jako niebezpieczne dla zdrowia. Przynajmniej do czasu wyprodukowania kulek z lekkiego plastiku. Nasze polskie, ludowe były ciężkie, mocno i boleśnie waliły po rękach. Zabawa polegała na takim wprawieniu kulek w ruch, aby odbijały się od siebie na przemian nad i pod dłonią. Były dwa rodzaje uchwytu w tych zabawkach. Z breloczkiem, takim jak na zdjęciu po lewej, i z zakładanym na palec kółkiem. Mistrzowie potrafili odbijać kulki właściwie w nieskończoność, patałachy miały poobijane ręce, ale były szczęśliwe, jak im się dwa razy udało odbić bez walnięcia się po paluchach. Przez kilka miesięcy szał był taki, jak dziś na smartfony. Dzieciaki waliły kulkami wszędzie, Na ulicach, w autobusach, na szkolnych korytarzach. Nie pamiętam, czy z tą zabawką walczyli nauczyciele, ale podejrzewam, że tak, gdyż nauczyciele walczą i walczyli zawsze ze wszystkim, co nie znajdowało się w programie nauczania. Wydaje mi się, że moda na tiki-tiki nie trwała długo. Kilka, może kilkanaście miesięcy. Przeleciała przez Polskę jak huragan. Kiedy zabawka pojawiła się w kioskach Ruchu (znak, że zajął się nią państwowy handel) było już po ptakach. Podobno na moment wróciła w kilku krajach w latach dziewięćdziesiątych, ale nie pamiętam, czy również w Polsce.
Pamiętnik
Paulina Jarząbek klasa IVd