Miasto przeklęte, miasto obiecane



Podobne dokumenty
Dzięki ćwiczeniom z panią Suzuki w szkole Hagukumi oraz z moją mamą nauczyłem się komunikować za pomocą pisma. Teraz umiem nawet pisać na komputerze.

FILM - W INFORMACJI TURYSTYCZNEJ (A2 / B1)

Czy na pewno jesteś szczęśliwy?

W MOJEJ RODZINIE WYWIAD Z OPĄ!!!

Przed podróŝą na Litwę

Marcin Budnicki. Do jakiej szkoły uczęszczasz? Na jakim profilu jesteś?

Rok Nowa grupa śledcza wznawia przesłuchania profesorów Unii.

AUDIO / VIDEO (A 2 / B1 ) (wersja dla studenta) ROZMOWY PANI DOMU ROBERT KUDELSKI ( Pani domu, nr )

ERASMUS COVILHA, PORTUGALIA

to jest właśnie to, co nazywamy procesem życia, doświadczenie, mądrość, wyciąganie konsekwencji, wyciąganie wniosków.

POLITYKA SŁUCHANIE I PISANIE (A2) Oto opinie kilku osób na temat polityki i obecnej sytuacji politycznej:

Celem Alvias jest poprawa warunków pracy polskich Opiekunek. Osób Starszych w Niemczech oraz zwiększenie szans na dobrą i

Z wizytą u Lary koleżanki z wymiany międzyszkolnej r r. Dzień I r.

1 Ojcostwo na co dzień. Czyli czego dziecko potrzebuje od ojca Krzysztof Pilch

Moje pierwsze wrażenia z Wielkiej Brytanii

W ramach projektu Kulinarna Francja - początkiem drogi zawodowej

Lekcja szkoły sobotniej Kazanie Spotkania biblijne w kościele, w domu, podczas wyjazdów

Liczą się proste rozwiązania wizyta w warsztacie

KOCHAM CIĘ-NIEPRZYTOMNIE WIEM, ŻE TY- MNIE PODOBNIE NA CÓŻ WIĘC CZEKAĆ MAMY OBOJE? Z NASZYM SPOTKANIEM WSPÓLNYM? MNIE- SZKODA NA TO CZASU TOBIE-

Copyright 2015 Monika Górska

Polska na urlop oraz Polska Pełna Przygód to nasze wakacyjne propozycje dla Was

KATARZYNA POPICIU WYDAWNICTWO WAM

Copyright 2015 Monika Górska

WOJEWÓDZKI KONKURS HUMANISTYCZNY DLA SZKÓŁ PODSTAWOWYCH POZNAŃ 2011/2012 ETAP REJONOWY

30-dniowe #FajneWyzwanie Naucz się prowadzić Dziennik!

Test mocny stron. 1. Lubię myśleć o tym, jak można coś zmienić, ulepszyć. Ani pasuje, ani nie pasuje

WERSJA: A ANKIETER: JEŚLI RESPONDENT JEST MĘŻCZYZNĄ, ZADAĆ GF1. JEŚLI RESPONDENT JEST KOBIETĄ, ZADAĆ GF2.

Igor Siódmiak. Moim wychowawcą był Pan Łukasz Kwiatkowski. Lekcji w-f uczył mnie Pan Jacek Lesiuk, więc chętnie uczęszczałem na te lekcje.

Scenariusz zajęć edukacyjnych dla uczniów szkoły ponadgimnazjalnej Budżet partycypacyjny czego potrzebuje nasza okolica?

Na skraju nocy & Jarosław Bloch Rok udostępnienia: 1994

WERSJA: C NKIETER: JEŚLI RESPONDENT JEST MĘŻCZYZNĄ, ZADAĆ GF1. JEŚLI RESPONDENT JEST KOBIETĄ, ZADAĆ GF2.

Pewien młody człowiek popadł w wielki kłopot. Pożyczył 10 tyś. dolarów i przegrał je na wyścigach konnych.

Część 11. Rozwiązywanie problemów.

WERSJA: B ANKIETER: JEŚLI RESPONDENT JEST MĘŻCZYZNĄ, ZADAĆ GF1. JEŚLI RESPONDENT JEST KOBIETĄ, ZADAĆ GF2.

ODKRYWCZE STUDIUM BIBLIJNE

Temat: Obcy, który trafia na Północ, płacze dwa razy (scenariusz lekcji na podstawie filmu Jeszcze dalej niż Północ )

WYBUCHAJĄCE KROPKI ROZDZIAŁ 1 MASZYNY

Hektor i tajemnice zycia

Sytuacja zawodowa pracujących osób niepełnosprawnych

Wywiad. Szkoły w Afryce. Materiał opracowany na potrzeby projektu PAH :,,Szkoła Humanitarna, realizowanego przez klasę dyplomatyczno - konsularną

ALMANACH LITERACKI NR 31

"Żył w świecie, który nie był gotowy na jego pomysły". T estament Kościuszki

BĄDŹ SOBĄ, SZUKAJ WŁASNEJ DROGI - JANUSZ KORCZAK

Mimo, że wszyscy oczekują, że przestanę pić i źle się czuję z tą presją to całkowicie akceptuje siebie i swoje decyzje

ROZDZIAŁ 7. Nie tylko miłość, czyli związek nasz powszedni

Zauważcie, że gdy rozmawiamy o szczęściu, zadajemy specyficzne pytania:

ROZPACZLIWIE SZUKAJĄC COPYWRITERA. autor Maciej Wojtas

J. J. : Spotykam rodziców czternasto- i siedemnastolatków,

Co obiecali sobie mieszkańcy Gliwic w nowym, 2016 roku? Sprawdziliśmy

TRENER MARIUSZ MRÓZ - JEDZ TO, CO LUBISZ I WYGLĄDAJ JAK CHCESZ!

mnw.org.pl/orientujsie

Rozmowa z Wiceprezydentem Miasta Gdańska, absolwentem Czwórki - Piotrem Kowalczukiem

Trzebinia - Moja mała ojczyzna Szczepan Matan

PAUL WALKER FOREX. KODY DOSTĘPU. Wersja Demonstracyjna

Piaski, r. Witajcie!

Spotkanie z Jaśkiem Melą

Kolejny udany, rodzinny przeszczep w Klinice przy ulicy Grunwaldzkiej w Poznaniu. Mama męża oddała nerkę swojej synowej.

Ankieta. Instrukcja i Pytania Ankiety dla młodzieży.

Wszystko to zostało razem zapakowane i przygotowane do wysłania.

Mój Kapitał Ludzki. Wykonała - Magdalena Kubacik

Internetowy Projekt Zbieramy Wspomnienia

SPRAWOZDANIE Z POBYTU W HISZPANII (PROGRAMU ERASMUS+)

TRYB ROZKAZUJĄCY A2 / B1 (wersja dla studenta)

MISTRZÓW. Niezwykłe spotkanie

Witajcie nasi przyjaciele! Chcielibyśmy wam podziekować za wasze listy. Bardzo nam się podobały. Na kolejnych slajdach znajdziecie nasze odpowiedzi

5. Wykonanie gazetki pod hasłem: Zanim zostali znanymi twórcami r.

1.1 Czy uczestniczy Pani / Pan po raz pierwszy w kursie organizowanym na naszym Uniwersytecie Ludowym VHS?

BAJKA O PRÓCHNOLUDKACH I RADOSNYCH ZĘBACH

To My! W numerze: Wydanie majowe! Redakcja gazetki: Lektury - czy warto je czytać Wiosna - czas na zabawę Strona patrona Dzień MAMY Święta Krzyżówka

FILM - BANK (A2 / B1)

Magiczne słowa. o! o! wszystko to co mam C a D F tylko tobie dam wszystko to co mam

Odkrywam Muzeum- Zamek w Łańcucie. Przewodnik dla osób ze spektrum autyzmu

Kazanie na uroczystość ustanowienia nowych animatorów. i przyjęcia kandydatów do tej posługi.

Partnerski Projekt Szkół Comenius: Pilzno i Praga, Podsumowanie ewaluacji - wszystkie szkoły partnerskie

Jutro też się przejedziemy? Noc Muzeów po ursynowsku

SZANSA TO DOBRE SŁOWO

AUDIO A2/B1 SKĄD SIĘ BIORĄ STEREOTYPY? (wersja dla studenta)


Raport miesiąca - Współczesna emigracja Polaków

Moja Pasja: Anna Pecka

Dla klas 4-7 przed warsztatami

AUDIO B1 KONFLIKT POKOLEŃ (wersja dla studenta)

BURSZTYNOWY SEN. ALEKSANDRA ADAMCZYK, 12 lat

Ryszard Sadaj. O kaczce, która chciała dostać się do encyklopedii. Ilustrował Piotr Olszówka. Wydawnictwo Skrzat

Chwila medytacji na szlaku do Santiago.

WYWIAD Z ŚW. STANISŁAWEM KOSTKĄ

Moja ulubiona książka

ERASMUS W MIEŚCIE MUSZTARDY

Konspekt szkółki niedzielnej propozycja Niedziela przedpostna Estomihi

Rozumiem, że prezentem dla pani miał być wspólny wyjazd, tak? Na to wychodzi. A zdarzały się takie wyjazdy?

Duchowa Mądrość ZDROWIU I UZDRAWIANIU HAROLD L D KLEMP

Wizyta w Gazecie Krakowskiej

Wędrujące pytanie o wolność

Dzień dobry, chciałbym zrobić test na HIV. Dzień dobry... Proszę usiąść...

Zaimki wskazujące - ćwiczenia

Oskar i pani Róża Karta pracy

Nasza wielka katalońska przygoda, czyli wizyta w szkole Joan Sanpera i Torras w Les Franquesses.

Wiersz Horrorek państwowy nr 3 Ania Juryta

FORMATY PYTAŃ ANKIETOWYCH. Możliwości wyboru odpowiedzi. 1. Jaki jest Pana(i) stan cywilny? Wariant A. 1) pozostaję w związku małżeńskim

Transkrypt:

17 Paryska gawęda profesora Krzysztofa Rutkowskiego Miasto przeklęte, miasto obiecane W pewien marcowy wieczór spotkaliśmy się w siedzibie redakcji kwartalnika Res Publica Nowa (w tym miejscu pragniemy ponownie podziękować za gościnę) z profesorem Krzysztofem Rutkowskim. Planowany uczony wywiad przerodził się w nieco swobodniejszą, choć nie mniej wartościową, rozmowę, której plon publikujemy w postaci paryskiej gawędy pana profesora. Paryż jako obietnica i jako wieża Babel Paryż jest miastem wielkich obietnic architektonicznych. Jak się przebywa w tym mieście i ma się szansę po nim chodzić, to rozumie się, dlaczego tak wielu wspaniałych pisarzy francuskich (i nie tylko francuskich również polskich, angielskich, etc.) także się po nim włóczyło, co później owocowało wspaniałymi dziełami literackimi. Paryż jest więc cudem architektonicznym. Jednak kiedy, chodząc po tym mieście, wejdzie się do jakiejkolwiek bramy, to zaczyna się koszmar biurokratyczny, w którym nic nie jest możliwe do rozwiązania. Najmniejsza sprawa staje się gigantycznym problemem i ta właśnie najmniejsza sprawa zostaje rozwiązana przez biurokrację francuską dopiero po iluś tam miesiącach. Najlepiej francuski system biurokratyczny opisał Andrzeja Bobkowski w Szkicach Piórkiem. Mamy więc dwie rzeczy: z jednej strony cudowne miasto, które otwiera perspektywę wolności, a z drugiej fakt, że każda próba wejścia w jakąkolwiek bramę zakłada koszmar zniewolenia przez napoleońską biurokrację. Paryż ma ogromną zdolność wchłaniania elementów obcych. W Londynie wszystko jest ze sobą przemieszane, na ulicach spotykamy przedstawicieli rozmaitych kultur. W Paryżu natomiast każda nacja ma swój kąt, ma swoją podzielnicę, co oczywiście się komplikuje, gdy istnieje np. kilka dzielnic chińskich powstałych w różnych warunkach kulturowych. W każdym razie jest to wspaniała i przedziwna umiejętność bycia razem i bycia osobno, stwarzania dzielnic, kwartałów, które są kulturowo różne, ale jednocześnie przenikalne. Nie odczuwa się szarpnięcia, gdy przechodzimy w dzielnicy osiemnastej z rejonu arabskiego do hinduskiego, czy np. z chińskiego w trzynastce do eleganckiego osiedla inteligientów paryskich nowego pokolenia. Takie interesujące przenikanie się rozmaitych kultur, społeczności jest niepowtarzalne. Powstaje próbka nowej wieży Babel, gdzie wszyscy mówią swoimi językami gdzie każdy może mówić swoim językiem, ale jednocześnie wszyscy się rozumieją, ponieważ znają kody kulturowe, obowiązujące we Francji. Paryż w nas Gdy spojrzymy na historię literatury polskiej czy nieco szerzej na historię kultury polskiej to okazuje się, że wszystko to, co najbardziej wartościowe w kulturze polskiej dziewiętnastego wieku, urodziło się we Francji. Z nielicznymi wyjątkami takimi, jak Drezno, Nowogródek, Wilno czy Kowno. Poza tym wszystko, co najlepsze, powstało we Francji. I to nie tylko w dziewiętnastym wieku, ale również w dwudziestym. Na przykład Gombrowicz, mimo że spędził tam tylko osiem i pół roku, ponieważ wcześniej był w Argentynie, gdzie pracował jako urzędnik w banku. Przyjechał do Paryża, spotkał

18 się z Giedrojciem, wszystko zaplanował, wszystko zaprogramował, wymyślił sobie w opactwie Royaumont Ritę Gombrowicz i właśnie we Francji stał się wielkim pisarzem. Kolejny element to Kultura, Instytut Literacki Giedrojcia w wilii w Maisons-Laffitte pod Paryżem. Czy można sobie wyobrazić literaturę polską dwudziestego wieku bez Instytutu Literackiego? Z dużą trudnością. Można zatem śmiało rzec, że to, co najwartościowsze w kulturze polskiej dziewiętnastego wieku i po drugiej wojnie światowej (do odzyskania niepodległości), wydarzało się we Francji. Trzeba jeszcze oczywiście brać pod uwagę Londyn, Wiadomości Literackie, całą masę jeszcze innych rozproszonych elementów, również w Stanach, w Nowym Jorku, ale jednak Paryż, Maisons-Laffitte, okręg Ile-de- France tworzą centrum. W ogóle nie przesadzam, w żadnym wypadku. Przecież to w Paryżu, dziewiętnastowiecznym Paryżu, pomiędzy rokiem 1840, a rokiem 1844 wydarzyło się coś, co nadal stanowi ogromną tajemnicę dla kultury polskiej Mickiewicz jako profesor w College de France. To jest problem nierozwikłany do dzisiejszego dnia. Co on tam robił, czego chciał? Prelekcje paryskie nie są w żadnym wypadku prelekcjami są one raczej baśnią. (Jeśli można w ogóle czytać tekst, który nie istnieje bo przecież nie został napisany, jako że Mickiewicz improwizował). Mamy tu tylko do czynienia ze świadectwem lektury. Kiedy czytamy po polsku jeden z dwóch przekładów prelekcji, to nie warto czytać ich jako wykładów, lecz jako piękną, niesłychanie interesującą baśń. Podsumowując, Paryż jest miejscem absolutnie wyjątkowym dla kultury polskiej. Nie stał się nim jednak dlatego, że Francuzi szczególnie interesowali się Polakami. Zawsze znajdowała się po prostu grupka Francuzów, którzy szalenie przejmowali się polskim losem i to oni otwierali Paryż jak księgę na odpowiedniej stronie. Po drugiej wojnie światowej to byli Malraux i Camus. Garstka przyjaciół Francuzów otwierających ten kraj dla polskiej kultury oraz podejście reszty, które zawsze było mniej więcej takie: no dobra, jeśli tu już jesteście, to zostańcie. Józef Czapski i Gustaw Herling-Grudziński starali się jakoś pomagać Giedrojciowi uzbierać pieniądze. Zostaliśmy. Trzeba sobie jasno zdać sobie sprawę z tego, że to jest jakieś przekleństwo i błogosławieństwo zarazem. Tak jest. Zresztą nawet sam Giedrojć traktował Paryż jako miejsce przeklęte, ale jednocześnie jako miejsce, bez którego nie można żyć. Nienawidził Francji, nigdy nie nauczył się francuskiego, ale sam dobrze wiedział, że jest to nisza jedyna w swoim rodzaju. Paryż romantyków Obraz Paryża w polskiej literaturze dziwiętnastowiecznej jest szalenie interesujący. Przede wszystkim Mickiewiczowski obraz tego miasta. Poeta przyjechał do Paryża z Domejką. To był koniec lipca 1832 roku, mniej więcej o trzeciej w nocy zajechali na plac Świętych Ojców. Przyjechali dyliżansem Extra Poczty. Dlaczego akurat Extra Poczty? Ponieważ we Francji obowiązywał system przepustek międzymiastowych takich, jak radzieckie putiowki. Mickiewicz putiowki do Paryża nie otrzymał. W związku z tym podał się za bogatego kupca i pojechał dyliżansem pocztowym, ponieważ przyjaciele Francuzi powiedzieli, że paszporty nie są wówczas sprawdzane, żandarmi nie kontrolują na różnych rogatkach, kto tam jedzie. Na podróżnych czekał Lelewel, który drzemał na przystanku Extra Poczty na placu Świętych Ojców. I o trzeciej w nocy Mickiewicz wychodzi z powozu i pierwsza rzecz, jaką mówi to: nienawidzę tego miasta, śmierdzi piekłem. Chociaż spędził najdłuższy okres swojego życia właśnie w Paryżu (dwadzieścia jeden lat z kilkumiesięczną przerwą), to nienawidził tego miasta jak gada. Uważał, że jest to miejsce przeklęte, co było zresztą zgodne z dziewiętnastowiecznym stereotypem Paryża, ponieważ większość pisarzy, nie tylko polskich, ale również francuskich i angielskich, uważało stolicę Francji za miejsce przeklęte. Romantyczny głosił, że tam jest

Miasto przeklęte, miasto obiecane 19 kolebka wszelkiego zła, tygiel wszelkiego zła. Słowacki w pięknym wierszu pod tytułem Paryż porównywał Paryż do gada z łuskami. Dachy jako łuski gada. Krasiński, który nie był emigrantem politycznym, ale po prostu bogatym polskim rezydentem, też w najrozmaitszych (zresztą słabych) utworach porównywał Paryż do gada, który ssie krew osób tam mieszkających. Jak wspominałem, ten stereotyp charakteryzuje również pisarzy francuskich. Balzak podobnie charakteryzował to miasto, u Gerarda de Nervala obraz jest zbliżony. Potem w późniejszych dziesięcioleciach, stereotyp przeniósł się przecież na Baudelaire a. Jednocześnie jest druga strona medalu. Mianowicie: Mickiewicz oraz Słowacki ustanowili Paryż miejscem szczególnym jedynym miejscem w Europie, jedynym miejscem na świecie, w którym może dokonać się przeistoczenie człowieka. Człowieka, Europejczyka, Polaka, Francuza... każdego. To się zaczęło zanim jeszcze Mickiewicz został profesorem w College de France. Kiedy zaś mianowano go nim w roku 1840, to ta idea błyskawicznie się wtedy wykluła. Już w Księgach narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego są elementy, które wskazują na Paryż jako na miejsce szczególne. Tu ma się odbyć wielka zmiana, bo tutaj wszystko jest możliwe. I diabeł i Pan Bóg. Tylko tu może się odbyć zatrzymanie czasu historycznego i odnowienie historii. I w College de France Mickiewicz niczego innego nie opowiadał. Mówił, że ta katedra, z której przemawiał, to jest centrum świata. Ale ta katedra znajduje się w dzielnicy łacińskiej, a dzielnica łacińska znajduje się w Paryżu. W związku z tym Paryż jest nową Jerozolimą, w której dokona się odnowa chrześcijaństwa i całego świata, dokona się rewolucja z ducha. I to jest to miejsce, tylko to miejsce. Skały w Porniac odgrywają bardzo ważną rolę dla Słowackiego, ale Paryż jest najważniejszy. Jest stolicą świata nie tylko dlatego, że tam są powszechne wystawy przemysłowe, ale jest także miejscem, gdzie dokona się za sprawą polskich imigrantów rezurekcja na skalę światową. Paryż stał się centrum świata w dziewiętnastym wieku dla polskiej emigracji. I tak zostało. Warto zresztą pamiętać, że pierwsza książka wydana przez Instytut Literacki jeszcze w Rzymie to były Księgi narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego Mickiewicza z przedmową Gustawa Herlinga-Grudzińskiego. Paryż jako telesterion Spróbowałem przeczytać Lalkę przez Paryż, pokazać, że w powieści nie rozgrywa się żaden konflikt pomiędzy romantyzmem a pozytywizmem. Tu chodzi o chuć, tu chodzi o Erosa. Gdyby pani Magdalena Minclowa, wówczas już pani Wokulska, żona Stanisława, nie wysmarowała się maścią odmładzającą i nie umarła w męczarniach, to życie Wokulskiego toczyło by się tak, jak się toczyło od ślubu. Wykonywałby na górze swoje obowiązki małżeńskie, a na dole liczyłby rachunki. Rzecki nie poprosiłby Wokulskiego, żeby poszedł do teatru i ten nie zobaczyłby Izabeli Łęckiej, będącej po seansie amorycznym z Apollonem. Nie byłoby całego problemu. Chodziło więc o chuć, o pożądanie. Paryż w Lalce jest miastem wyglądającym jak komora misteryjna, jest miejscem, gdzie odbywają się misteria dla Wokulskiego. To nieprawdopodobne, że Prus był w Paryżu raz, kilka lat przed śmiercią, grubo po napisaniu powieści. Dokładny, precyzyjny obraz Paryża w Lalce jest tym samym niesłychanie interesujący. Skąd Prus wiedział? Z lektur, bo przecież nie z obserwacji. Musiał bardzo dokładnie studiować przewodniki. Ale takiej dokładności co do metra przecież w przewodnikach nie wyczytał. To musiało mu się jakoś objawić. Tak jak wielokrotnie, ze stoperem w ręku, chodziłem po Paryżu śladami Mickiewicza, tak samo sprawdzałem Wokulskiego i okazało się, że tak, jak jest w książce, to jest też w mieście. Te ulice, po których Wokulski chodził i potem zawrócił, bo zobaczył kogoś przypominającego Izabelę Łęcką to wszystko rzeczywiście się zgadza. Ważne jest także, że Prus zamienił Paryż

20 w komnatę misteryjną, w której odbywały się inicjacje wobec Wokulskiego. Przeprowadzali je dziwni ludzie, tacy jak Jumart, który był majordomusem w Grand Hotelu. Jumart jest także nazwą byko-kobyły (takiej dziwnej krzyżówki), dlatego Paryż Prusa ukazany został jako miejsce wtajemniczeń i stanowi odpowiednik telesterionu w Eleusis. Paryż amoryczny Paryż był przez wieki miastem, gdzie niesłychanie pielęgnowano przyjemności cielesne. Wprawdzie do tej pory nie ma oficjalnie agencji towarzyskich w Paryżu (zostały one zniesione w roku 1840), ale system domów publicznych funkcjonuje w tych historycznych miejscach, w których centra prostytucji istniały zawsze. Między innymi wokół Palaise Royal, gdzie są takie różne dziwne bary, wyglądające jak coś między żłobkiem a apteką. Nie widać nic, jest tylko cennik. Jeśli lampka szampana kosztuje 35 euro, to znaczy, że to dom publiczny. Tego typu usługi amoryczne były świadczone przez wieki. W XVIII i XIX wieku, jak wynika z oficjalnych statystyk policyjnych, było więcej prostytutek w Paryżu niż adwokatów, ich liczba szła w dziesiątki tysięcy. Po zwycięstwie Świętego Przymierza Francja została podbita przez wojska rosyjskie i wtedy utworzyła się nazwa pewnego lokalu. Kozacy żądali wódki bistro, w wyniku czego powstały odpowiednio szybkie restauracje, które oferowały wódkę bystro. Krótko mówiąc: historia francuskiej cielesności jest niesłychanie atrakcyjna. Ciekawych rzeczy można dowiedzieć się z korespondencji Słowackiego. Nawet w listach do matki są pewne historie, w których przechwala się jej, jakie ma przewagi erotyczne w stosunku do różnych kobiet, między innymi do sióstr Pindarówien. Był taki drukarz Pindar, który miał polskie czcionki i składał polskie książki (między innymi Pana Tadeusza). Miał też trzy córki. Słowacki pisał do matki, że jedna z tych córek kocha się na zabój właśnie w nim i opisywał, jakie wspaniałe przygody z tą córką przeżywa. Ale nie szczegółowo to opisywał kolegom. Oczywiście historie te były wirtualne, ale wspominał też, jakie tam są wspaniałe lokale, jakie tam są Klotyldy i inne rzeczy, jak są ubrane. To jest korespondencja Słowackiego. Mickiewicz też miał swoje przygody w Kole Sprawy Bożej to była Ksawera Deybel i okolice. Jeśli natomiast chodzi o literaturę końca dziewiętnastego wieku i początku dwudziestego, to opisuje to wszystko Franciszek Ziejka w bardzo ciekawej książce, która wyszła niedawno, kilka miesięcy temu. Niewiele wprawdzie mówi o takich intymnych szczegółach, ale w każdym razie wyraźnie je sygnalizuje. Gdzie Wyspiański nabawił się wstydliwej choroby, które doprowadziła do jego szybkiej śmierci? Przecież nie w Krakowie, tylko w Paryżu. Bezpośrednie świadectwa obcowań erotycznych są nieliczne, ale poszlaki mamy znaczące. U Słowackiego jest to bardzo wyraźne. Paryż w kapustach i Paryż na rowerze W dwudziestowiecznej literaturze są dwa charakterystyczne obrazy Paryża. Z jednej strony to jest Brunona Jasieńskiego Palę Paryż i kapusta rosnąca pod wieżą Eiffla. To jest niewiarygodna powieść, taka utopia z poczuciem humoru. Tego tekstu nie można traktować jak propagandy bolszewickiej, bo jest tak zabawny i cudownie groteskowy. Drugi niewiarygodny, zupełnie fantastyczny, jednocześnie szczegółowy i zupełnie odrealniony obraz to Szkice piórkiem Andrzeja Bobkowskiego, który, wedle słów Józefa Czapskiego, był zawiedzionym kochankiem Francji. Mam nadzieję, że moje osobiste knowania pomogły trochę temu, aby Bobkowski znalazł się w orbicie najważniejszych pisarzy polskich dwudziestego wieku. W Szkicach Piórkiem są różne bardzo ważne wątki, ale szczególnie rzuca się w oczy obraz Paryża lat okupacji, początku lat czterdziestych, który jest niesamowicie szczegółowy, mięsisty, wspaniały. Jak się odtwarza, w jaki sposób Bobkowski opisuje jazdę po Paryżu rowerem (rowerowa podróż Bobkowskiego, z takim pewnym Tadziem, byłym taksówkarzem, na południe

Miasto przeklęte, miasto obiecane 21 i z powrotem, jest arcydziełem literatury światowej), jak się porównuje opis jazdy po placu de Concorde, w jaki sposób są tam ustawione budynki, to widać, że to wszystko stanowi jedynie jakiś wymysł, że Bobkowski wcale nie mógł tak jechać. To jest zupełnie niewiarygodna fantasmagoria miasta. Jest jeszcze jedna osoba, która w literaturze dwudziestego wieku przedstawiła Paryż w sposób dość niesłychany. Mowa o Mironie Białoszewskim. Jak się czyta prozę Białoszewskiego, to jego namiętność szczegółu, która tak znakomicie ujawniała się w obcowaniu z Warszawą ujawnia się podobnie w obcowaniu z Paryżem. Opis Rue des Rosiers jest czymś absolutnie niewiarygodnym. Widowisko wcielone Widowisko wcielone to jest sposób bycia, który charakteryzuje właściwie wszystkie społeczeństwa europejskie, ale w Paryżu ujawnia się w sposób szczególny. Dlaczego twierdzę, że tam właśnie w taki sposób? Obserwowałem podobne zachowania w Londynie, w Rzymie, w Madrycie i w jeszcze kilku stolicach. Co jest najbardziej charakterystyczne w sposobie uczestnictwa w widowisku wcielonym w Paryżu? Mianowicie: zanik umiejętności wykonywania podstawowych czynności. Paryż zamienia się bardzo wyraźnie (stwierdzał to już zresztą Walter Beniamin w latach dwudziestych dwudziestego wieku) w dekorację teatralną. Wszystkie właściwie centralne dzielnice w Paryżu są wybebeszone, zostają tylko fasady, a środki budynków pozamieniano w nowoczesne biura. Wyglądają jak dekoracja do westernu w filmach hollywoodzkich. Pośród tej dekoracji przechadzają się ludzie, którzy powoli zatracają podstawowe zdolności oglądania, słyszenia i chodzenia. Co najmniej od siedemdziesięciu do osiemdziesięciu procent z nich ma słuchawki w uszach, jakieś i-pody, jakieś empetrójki. Czegoś słuchają, coś tam do nich gada albo gra. Oni nie są w stanie oglądać świata wokół siebie, ponieważ są zasysani przez słuchawki. Jeżeli idzie się do muzeum, do Luwru na przykład, to zbity tłum krąży wokół takich punktów, jak Mona Liza, i nie jest w stanie czegokolwiek oglądać, bo ma słuchawki na uszach i słucha elektronicznego przewodnika. Setki tysięcy ludzi chodzących ulicami Paryża nie są w stanie zobaczyć ani koloru światła na ulicach, ani ich proporcji, zakrętów, gry światła i cienia, słońca i chmur. Nie są w stanie tego dostrzec, ponieważ albo mają nos w jakiś przewodnikach, albo właśnie są zakorkowani przez jakieś elektroniczne środki przenoszenia czegoś. Trzeba uciec na peryferia do dzielnic, które nie są europejskie, aby znaleźć coś naprawdę autentycznego, jakieś życie, jakieś dzianie się. Tak się dzieje prawdopodobnie w wielu innych stolicach europejskich, które oglądałem, ale w Paryżu jest to szczególnie uderzające. Mamy do czynienia z wybebeszonym teatrem, z dekoracją, ze scenografią do jakiegoś marnego dramatu rozegranego gdzie indziej. I to jest przykre. Od dwudziestu pięciu lat chodzę po Paryżu o różnych porach dnia i nocy. Patrzę jednak na to, na co inni nie patrzą na niebo, na chmury, czuję podmuchy wiatru. Przykro jest oglądać zmianę moich dzielnic przekształcanie się dzielnic, które jeszcze żyły w atrapy teatralne. Przez dwadzieścia lat mieszkałem w czwartej dzielnicy, czyli w Le Marais. Była autentycznie dzielnicą żydowską i miała piętnaście księgarń prowadzonych przez różnych rabinów, z którymi dyskutowałem, spierałem się (po francusku zresztą, wspaniała francuszczyzna). Czasami mówiło się też po polsku, były tam sklepiki z kiszonymi ogórkami, z chałwą, z różnymi koszernymi specjałami. Nagle, w ciągu piętnastu lat, to wszystko zamieniło się w sieć homoseksualnych, szalenie drogich, wyrafinowanych butików. Nagle z wolnej dzielnicy żydowskiej wyrosło homoseksualne getto. Nie mam niczego przeciw, tylko że na moich oczach wyrosło getto, jakaś atrapa niesamowita. Ten proces spowodował, że zanik życia w dzielnicy Le Marais, w dzielnicy Bagno, zmusił mnie do emigracji do pierwszej dzielnicy Paryża, gdzie oprócz urzędów funkcjonowało jeszcze kilka starych sklepów z dziewiętnastego wieku. Na

22 moich oczach ta dzielnica już niemalże umarła. Żadnych sklepów, tylko wyrafinowane butiki z gaciami, gdzie jedna skarpeta kosztuje piętnaście tysięcy euro. Nie ma życia, to życie się cofa, kurczy z dzielnicy do dzielnicy. Teraz nie ma już dokąd uciekać. Paryż staje się tą scenografią do źle napisanego dramatu, ale jednocześnie pozostaje piękny, bo słońce codziennie wstaje i załamuje się na kominach Luwru. Można to zobaczyć, jeśli uda się przebić przez tłok turystów. Pewien świat się skończył. To miasto się nie nudzi, ale coraz bardziej zmienia się w dekorację teatralną, w której rozgrywa się nie moja sztuka, nie moje marzenie i nie mój sen. Związek chtoniczny Pamiętam spotkanie, jedno z ważnych spotkań z Herbertem. On się pakował, a Kasia, to znaczy pani Katarzyna Herbertowa, już wyjechała do Warszawy. Powiedział mi: Wrócimy tam wszyscy. To był rok 1991, a może 1990, przełom tych lat. Ja tego nie rozumiałem, ale teraz już wiem, o co chodzi. Związek ze swoim własnym krajem, gdzie się człowiek urodził, jest podstawowy. Przez wiele, wiele lat można albo się wypierać, albo omijać ten związek i udawać, że to jest nieważne, że być może można być kimś innym. Przez wiele lat próbuje się różnych owoców południowych, które są niesłychanie interesujące, a w końcu wraca się do jabłka i człowiek zdaje sobie sprawę, że to jest najlepszy owoc. To nie jest tylko sprawa patriotyzmu, to jest związek chtoniczny. To nie jest ani moja wina, ani moja zasługa, że się tu urodziłem, ale tak jest. Ja tego nie mogę się nigdy wyprzeć. Dwa dni temu minęło ćwierć wieku odkąd mieszkam w Paryżu. W porządku, jestem obywatelem francuskim, głosuję w tamtejszych wyborach. Minęło dwadzieścia pięć lat i ja wiem, że już więcej nie mogę. Jestem stąd i jest mi tu ani dobrze, ani źle. Po prostu jestem stąd. I wiem, że jabłko jest najlepszym owocem, jaki mogę zjeść. I to nie jest żaden powód, abym się czymkolwiek chwalił lub nie chwalił. To nie jest powód, abym tęsknił lub nie tęsknił. Tak jest. Tu się urodziłem, mieszkałem przez trzydzieści lat. Nie ronię łez z tego powodu, ale po dwudziestu pięciu latach mieszkania we Francji nie zmarnowałem tych lat, napisałem dużo książek i dużo książek przetłumaczyłem, pracowałem na wielu uniwersytetach francuskich i nie francuskich w końcu nadszedł taki moment, w którym człowiek zdaje sobie sprawę, że jest stąd. Zaczęło się od prostego pytania: czy ja mogę, jak umrę, złożyć swoje ciało we Francji? Zdałem sobie sprawę, że nie, że to jest niemożliwe. I to nie jest kwestia sentymentalnej tęsknoty za krajem. To nie stanowiło dla mnie żadnego problemu przez te dwadzieścia pięć lat. Teraz jednak wiem, że jestem stąd, że muszę wrócić i na przykład podzielić się z moimi studentami, z moimi młodymi przyjaciółmi tym, co robiłem z dala stąd przez ćwierć wieku. Teraz już wiem, że mam coś do powiedzenia, że możemy znaleźć wspólny język. Paryż jest miastem, które przyjmuje wszystkich przybłędów, pozwala im tam żyć, ale nie pozwala się zakorzenić. Stwarza niebywałe szanse, żeby porównywać i smakować różne kultury. W wypadku Paryża jest to szczególnie atrakcyjne, ponieważ my smakujemy swoją własną kulturę przez historię emigracji dziewiętnastowiecznej i dzięki Paryżowi zdałem sobie sprawę, jakie mnie czekają moje prywatne obowiązki poza Paryżem. Jest to więc bardzo żyzna gleba dla Polaków, przynajmniej dla mnie. Całość spisał i zredagował Krzysztof Niewiadomski