Codzienność wiary...
Ojciec Leon Knabit OSB Codzienność wiary...
Spis treści Od redakcji...7 Istota wiary...9 Słowo Boga a modlitwa... 21 Chrzest, bierzmowanie, Eucharystia... 31 Sakrament pojednania...37 Miłość Miłosierna...43
Od redakcji Niniejsza proponowana Czytelnikom książka jest poświęcona wierze. Są to rozważania powstałe na kanwie rekolekcji wygłoszonych przez ojca Leona Knabita w Kanadzie 19 21 października 2007 roku. Jak pokazuje uważna lektura tekstu, zarówno po tej, jak i po tamtej stronie Oceanu ludzi nurtują te same problemy w życiu duchowym i religijnym. Poprzez swoje słowa, czasami ostre, częściej jednak pełne ciepła i zrozumienia, znany mnich z Tyńca pragnie przybliżyć nam istotę naszej wiary, nam, ludziom tak często wątpiącym i jakże łatwo odwracającym się od Pana Boga. Pokazuje, że czytanie Pisma Świętego, modlitwa, a przede wszystkim sakramenty nierozerwalnie związały nas z Kościołem i z Jezusem 7
Chrystusem. Kiedy grzech zaciera w nas obraz Boga, On wciąż cierpliwie czeka ze swoją Łaską, z Miłością i Miłosierdziem. Pozwólmy Bogu działać w nas, stańmy się narzędziem w Jego rękach, oddajmy mu się całkowicie i bezgranicznie. Wołajmy do Niego z wiarą i ufnością: Przywróć mi radość z Twego zbawienia i wzmocnij mnie duchem ochoczym (Ps 51,14).
Istota wiary Jaki jest sens wiary, czym jest wiara w życiu dzisiejszego człowieka? Te pytania z pewnością stawia sobie wielu ludzi. Nawiązując do pielgrzymki do Polski w roku 2006 Ojca Świętego Benedykta XVI, który doskonale kontynuuje dzieło Jana Pawła II, należy jasno stwierdzić, wbrew opiniom wielu, że nie ma Kościoła Wojtyły i Kościoła Ratzingera. Jest jeden Kościół Chrystusowy, a obaj papieże są jego sługami i świadkami, świadkami tej samej wiary w Jezusa Chrystusa, Zbawiciela. Powiem na początku, że papieże Jan Paweł II i Benedykt XVI, chociaż tak różni w stylu swoich wypowiedzi, głoszą tę samą prawdę o Kościele. I jeden jako filozof zwrócony ku człowiekowi w Bogu, drugi jako teolog zwrócony przez Boga ku człowiekowi, wspaniale nawzajem się 9
uzupełniają, tworząc wspólnie piękną syntezę tradycji i nauczania Kościoła na przełomie XX i XXI wieku. Zastanawiamy się nad wiarą, która ma swoje blaski i cienie jest jasność i ciemność wiary. Wiara jest światłem, które wspaniale prowadzi człowieka, pomaga mu, ale mówi się też o mrokach wiary, które zwłaszcza w cierpieniu dają się tak we znaki, że łamiemy się brakiem zaufania do Boga i do ludzi. Święty Paweł zostawił nam w testamencie słowa: Trwajcie mocni w wierze (1 Kor 16,13), trwajcie mocni w nadziei (Hbr 10,23), trwajcie mocni w miłości (Hbr 13,1). I te słowa, kończące także homilię Benedykta XVI na krakowskich Błoniach, powinny stać się mottem życia każdego chrześcijanina. A jak to jest z tą wiarą w nas? Mówiąc o wierze, papież Benedykt XVI zwrócił uwagę na to, że są trzy elementy, które stanowią podstawę naszego trwania w Kościele i z Kościołem: słowo, sakramenty i Miłość Miłosierna. Miłość Miłosierną ukazał nie jako funkcję Słowa i sakramentów, lecz jako czynnik konsty- 10
tutywny w samej istocie Kościoła. Miłość Boga i człowieka przejawia się później właśnie w czynieniu dobra. Mówił o tym także już wcześniej Jan Paweł II, który był blisko tajemnicy Miłosierdzia Bożego. Najpełniej dał temu wyraz przy poświęcaniu bazyliki łagiewnickiej i w ostatniej Mszy na krakowskich Błoniach, kiedy głosił, że musimy mieć wyobraźnię miłosierdzia, stać się jego apostołami. Sama wiara, początki wiary Jak to się dzieje, że wiara w nas się rodzi? Najpierw wiara rodzi się we wspólnocie Kościoła. Kościół, który istnieje już z górą dwa tysiące lat, ma swoje zaplecze wiary bardzo silnie utwierdzone. Są nim męczennicy, którzy najpełniej dali świadectwo wierze. I to nie tylko męczennicy z okresu pierwszych chrześcijan. Wiemy, że wiek XX odznacza się chyba największą liczbą męczenników za wiarę, liczonych w dziesiątkach milionów. To naprawdę wielkie zaplecze! Musimy pamiętać, że Kościół nie jest tylko instytucją, ale przede wszystkim żywym Ciałem Jezusa Chrystusa. 11
Mimo braków i błędów, jakie czynimy, jesteśmy członkami tego Kościoła, a więc reprezentujemy i przedstawiamy sobą, świadectwem swojego życia, samego Jezusa Chrystusa. Czasem przedstawiamy Chrystusa chwalebnego, wspaniałego, czyniącego cuda. A czasem, gdy się zbytnio wmiesza Szatan, człowiek przez swoje grzechy staje się karykaturą Chrystusa, niekiedy wręcz Antychrystem. Nie tylko, że się z Nim utożsamia, ale nawet stara się wywyższyć. To rzeczywiście straszne i smutne, gdy nasze grzechy sprawiają, że takie Ciało Chrystusa nie budzi zachwytu. Trzeba je leczyć. Cała praca nad sobą, nad swoim życiem wewnętrznym i nad swoimi postępkami ma na celu doprowadzanie do oczyszczenia wizerunku Chrystusa w sobie. Lecząc siebie, wyleczymy Ciało Mistyczne Chrystusa i sprawimy, że każde ja będzie godnie reprezentować Jezusa i Kościół. Dlatego musimy nabrać silnego przekonania, mieć pewność, że Kościół to my. Jesteśmy jego częścią, a więc jesteśmy za niego odpowiedzialni. Krytykując Kościół, siebie krytykujemy, ciesząc się Kościołem, sobą się cieszymy. 12
Zastanówmy się nad początkiem każdego nowo urodzonego człowieka, którego rodzice niosą do chrztu świętego. Po co się chrzci małe dzieci? Małe dzieci chrzci się w wierze Kościoła, bo jeśli ich rodzice i rodzice chrzestni, i cała rodzina w to wierzą, to pragną, aby i ich dzieci w tej samej wierze osiągnęły to samo szczęście, do którego i oni dążą. Dziecka nie pytamy, czy chce się szczepić przeciwko ospie, mając świadomość, że może się ciężko rozchorować, a nawet umrzeć. To tata z mamą decydują, czy maluszka zaszczepić czy nie. Dlaczego? Ponieważ go kochają, dbają o niego i są za niego odpowiedzialni. Zupełnie tak samo jest w dziedzinie duchowej. To jest kwestia miłości i odpowiedzialności rodziców wierzących, którzy chcą, żeby ich dziecko żyło w tym klimacie i wzrastało w łasce Bożej, czyli w tym darze, który Bóg daje każdemu człowiekowi. Przy chrzcie Pan Bóg nie pozostaje obojętny. Tak jak był przy poczęciu dziecka, dał mu duszę, tak samo przy chrzcie od razu czeka ze swoimi darami. Daje to, 13
co nazywa się cnotami teologicznymi, wlanymi: uzdolnienie dziecka do wiary, nadziei i miłości. To jest jak gdyby ziarenko wrzucone w glebę małego dziecka, które potem wzrasta pielęgnowane przez rodzinę i wspólnotę Kościoła. Na tym też polega odpowiedzialność rodziców dziecka, aby wybrać mu odpowiednich rodziców chrzestnych. Ważne jest, żeby ci ludzie potrafili w przyszłości zatroszczyć się o duchowy rozwój tego małego człowieka. Dziecko musi mieć wsparcie w pielęgnowaniu wiary w najbliższym otoczeniu, w rodzinie. Na szczęście Bóg nigdy nie pozostawia człowieka samemu sobie. Chociaż nie zawsze wyczuwa się Jego obecność, On jest i działa. Ty sam nie wytrzymasz, ale z Jezusem Chrystusem wytrzymasz wszystko. Wiem, że Pan Bóg da mi siłę do tego, żebym każdą próbę wiary przetrwał, nawet taką, że coś się w Kościele źle dzieje, że są zgorszenia, załamania. Jezus poza uzdolnieniami naturalnymi daje nam uzdolnienie do wiary, nadziei i miłości. Przekroczyć próg nadziei z Chrystusem 14
to wierzyć, że wraz z Nim dam sobie radę w każdej sytuacji i nie zachwieję się, bo bezgranicznie Mu zaufałem. Trzeba sobie uświadomić, że nasza wiara, to wiara Kościoła. Ponieważ Adam i Ewa nie wytrzymali, nie zaufali Bogu, można powiedzieć, że pierwszy plan Boga nie wyszedł. Mimo przebiegłości Szatana, Bóg z człowieka nie zrezygnował. Miał od razu plan awaryjny Jezusa Chrystusa, sakramenty, słowo. I swoją bezgraniczną miłość, którą wciąż rozlewa, a daje jej tyle, żeby i ludzie ją rozlewali. To jest właśnie przedmiotem naszej wiary. Tak na ogół nie zastanawiamy się za bardzo nad początkami wiary, chociaż niejednokrotnie spotykamy się z bardzo wieloma opiniami na jej temat. Różne światopoglądy wpajają nam, że żadna wiara nie ma najmniejszego sensu, że to przeżytek, zabobon. W czasach komuny uczono nas, że nie wolno wierzyć w Boga, nie wolno wierzyć w stworzenie świata, bo światopogląd naukowy mówi bardzo wyraźnie, że świat powstał z ja- 15
kiejś pierwotnej materii, która znajdowała się w ciągłym ruchu. Papież Benedykt XVI w swoim nauczaniu pokazuje nam, jak podejść do samych fundamentów wiary i wyraźnie mówi, że wszechświat, coś tak wspaniałego, nie mógł powstać z przypadku i chaosu. Ostatnio Nagrody Nobla rozdawane były tym naukowcom, którzy pomogli wejść nieco w tajemnicę początku świata. Na początku wszystkiego nie był przypadek, ale było LOGOS-SŁOWO. Słowo jako element, który buduje Kościół i konstytuuje naszą wiarę. Słowo, które kształtuje. Mądre Słowo, które w jakiś przemyślny sposób organizuje wszystko. Taki jest sens tego Słowa: Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo (J 1,1). Ono to Słowo nadaje sens wszystkiemu. My chrześcijanie zawierzyliśmy Jezusowi. Pismo Święte mówi: Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swojego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy nie zginął, ale miał życie wieczne (J 3,16). A więc nie tylko mądrość, ale 16
i miłość Boga. Pan Bóg oszalał z miłości, to zresztą tytuł jednej z moich książek. Niezmierzony, nieogarniony Bóg zamyka się w okruchu ciała ludzkiego i zstępuje na ziemię. Pozwala na unicestwienie siebie, na swoją śmierć, pokazuje człowiekowi, że naprawdę go kocha. To jest prawda, w którą wierzymy. Bywają przypadki, w których człowiek przeżywa dramat. Ksiądz arcybiskup Karol Wojtyła powiedział kiedyś, że są sytuacje, że są śmierci, kiedy nic nie można powiedzieć, trzeba tylko zamilknąć, że dusza wówczas ustaje. Tak jak dusza Maryi ustawała pod krzyżem, kiedy patrzyła na to, jak cierpiał Jej Syn. Ale Ona wierzyła i nas też w takich chwilach może podtrzymać tylko wiara. Tylko wtedy, jeśli będę wierzył tak naprawdę, że to Chrystus wraz ze mną cierpi w tym złym świecie, nie upadnę. To, co Chrystus wycierpiał, odbija się w nas i trwa, aż do końca świata. Pan Jezus absolutnie nie obiecał łatwego życia swoim wyznawcom. Wyraźnie powiedział: Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie 17
jest Mnie godzien (Mt 10,38). W tym zamyka się istota cierpienia. Prymas Stefan Wyszyński, gdy brał udział w częstochowskich Dniach Modlitw Ruchu Kultury Chrześcijańskiej Odrodzenie, mówił: Lubię chodzić na spotkania gdzie jest młodzież. Oni są pełni zapału, ognia. Ale nie wiedzą, o czym dyskutują, oni nie czytają. Trzeba czytać, aby wiedzieć, i wiedzieć, aby czytać. Wiara nigdy nie jest wyrozumowana, ale jest rozumna. A jaki jest mój kontakt ze słowem? My księża wciąż pytamy siebie, jak my przekazujemy słowo? Już papież Paweł VI powiedział: Dzisiaj trzeba bardziej świadków niż nauczycieli. W rozmowie z Ojcem Świętym Janem Pawłem II, z którym miałem szczęście kontaktować się osobiście i dzięki korespondencji, usłyszałem kiedyś, że z całego świata dochodzą echa: gdzie są porządni księża, tam są mniejsze problemy z sekularyzacją i antyklerykalizmem. Do księdza należy głoszenie słowa Bożego oraz wykorzystywanie dla dobra Kościoła i świata 18
charyzmatu, aby stać na czele, być przewodnikiem i błogosławić. Ma dzielić się Pismem Świętym. To, co najlepsze opiera się na Piśmie Świętym, cała wielka literatura światowa powstała w oparciu o Pismo Święte. Więc nie można powiedzieć, że nie mamy co czytać. Kiedyś miałem odczyt w Klubie Inteligencji Katolickiej w Krakowie na temat wiary. Nie wszyscy jednak zrozumieli, co chciałem im przekazać. Wychodzę z Klubu i pada pytanie: czy ojciec rzeczywiście wierzy w to wszystko, co powiedział? Wierzę, inaczej bym nie mówił. Spotykam potem tę osobę studentkę, a ona mówi, że codziennie czyta przez godzinę (!) Pismo Święte i ma czasu więcej niż przedtem. Spotykam niedawno w Częstochowie tę samą panią, uśmiecha się i wręcza mi książkę doktorat z teologii z Pisma Świętego. Zaglądajmy częściej do Pisma Świętego. Proszę poczytać i zauroczyć się Pismem Świętym, dać się w nie wciągnąć. My w Tyńcu czytamy codziennie po pół godziny Pismo Święte. Tak to idzie po kolei, powolutku, ale co roku każdy 19
braciszek benedyktyński co najmniej trzy razy Pismo przeczyta. Mamy dążyć do poznania słowa Bożego, tęsknić za nim. Biblia jest księgą świętą, wszystkie inne to komentarze. Jeśli poznamy Biblię szczegółowo, potem zasmakujemy w niej, to zobaczymy, że wszystkie inne książki odnoszą się właściwie do Boga i do człowieka. Słowo Boże ma być dla nas czymś wspaniałym, ma wpływać i kształtować nasze słowa. Człowiek, który żyje Biblią, wypowiada się dobrze, mądrze, posiada dar rozumienia drugiego człowieka. Pięknie mówi o Bogu i o człowieku. Podobno ludzie, którzy wciąż mówią, nie mają o czym milczeć. Warto pracować nad swoją mową i milczeniem w oparciu o słowo Boże.
Słowo Boga a modlitwa Trzeba koniecznie wspomnieć o słowie Boga do człowieka i o słowie człowieka do Boga. Zachęcając do czytania Pisma Świętego, nic innego nie robimy, jak tylko głosimy to, co było od początku Objawienia, jak tylko zaczęły postawać księgi Biblii. Psalmy to jest bodaj najstarsza z ksiąg Pisma Świętego. Zawsze powtarzamy, że nasza religia jest religią Księgi (oczywiście nade wszystko jest OSOBA Jezusa!) I ta Księga, w której jest spisane słowo Boże, to LOGOS Boże, które zostało człowiekowi przekazane, jest podstawą naszej wiary. Człowiek swoim rozumem i swoją wolą nie zawierzył Panu Bogu, sprzeniewierzył się Jemu od razu na początku, w raju. Ale Pan Bóg nie opuścił swego stworzenia, nie pozostawił go samemu 21
sobie. I chociaż wskazania Boże nie zawsze miały charakter systematycznego wykładu, były jednak zawsze wyrazem Bożej opieki nad bezradnością człowieka. Wskazania te zawarte są w opowiadaniu złożonym z 46 ksiąg Starego i 27 Nowego Testamentu. Widać w nich wyraźnie, jak ta zła wola człowieka i dobra wola Boga wciąż się ze sobą ścierają. Na początku człowiek miał jedno jedyne przykazanie (dziś nie chce się wierzyć, żeby życie było regulowane tylko jednym przykazaniem): Nie wsadzajcie nosa w zło, bo to nie ma najmniejszego sensu. Jeśli poznacie dobro i zło, czyli jak to obrazowo powiedziano: skosztujecie owocu z drzewa wiadomości złego i dobrego, pomrzecie. Śmierć stoi u progu rozkoszy. Niestety nie udało się, człowiek nie wytrzymał. Adam i Ewa zawiedli Pana Boga. Wówczas On, na górze Synaj, dał ludziom inne prawa, bardziej szczegółowe 10 przykazań. Trzy z nich odnosiły się do Pana Boga, siedem do ludzi, regulując rozmaite sprawy tego człowieka wciąż się buntującego. Żydzi na pustyni, w drodze do Ziemi Obiecanej, stale się 22
buntowali, chociaż Pana Boga mieli na wyciągnięcie ręki i widzieli Jego znaki. Kiedy Żydzi dotarli do nowej ojczyzny, zaczęli się zastanawiać, interpretować Prawo Boże już poszerzone w różnych kodeksach Przymierza i wymyślili Talmud, w którym jest 500 czy 600 przepisów. Dziesięć przykazań nie wystarczyło. Gdybyśmy popatrzyli na nas dzisiaj, gdziekolwiek się nie ruszymy podlegamy rozmaitym przepisom. Im człowiek bardziej oddala się od Pana Boga, tym bardziej wikła się w gąszcz wszelakich zakazów i nakazów. Czuje się zniewolony i dlatego szuka tego, do czego trzeba wrócić. A wrócić należy do Boga, który w bogactwie Trójcy Przenajświętszej jest jednak jednością i nasza praca nad sobą ma zmierzać do tego, żeby jakoś w sobie doprowadzić do jedności wewnętrznej. Wobec tego, co się teraz dzieje na świecie, człowiek jest rozbity wewnętrznie. Ciało i duch są rozdzielone, samotne w rodzinie, w pracy. To wszystko rodzi całą masę problemów. Poprzez wyciszenie się, czytanie Pisma Świętego, rozmyślanie, osobistą rozmowę z Bogiem, możemy na 23
nowo wrócić do tego, co było od początku świata w relacji człowieka do Boga, stworzenia do Stwórcy. Proszę się nie dziwić naszemu nieraz niedowierzaniu, naszym osobistym kłopotom z wiarą, nawet jeśli mamy Jezusa Chrystusa, słowo, sakramenty i miłosierdzie, które możemy świadczyć, i którego doznajemy sami od Boga i ludzi. O zatwardziałych sercach Jezus powiedział: Nawet gdyby znaki zobaczyli, gdyby cuda zobaczyli, nie uwierzą (por. J 4,48). Dlatego czytając Pismo Święte, chcemy wiedzieć, co Pan Bóg mówi do nas, jakie daje nam wskazówki. Czytanie Pisma Świętego nie jest łatwe. Niektóre sprawy są proste, oczywiste, a nad niektórymi trzeba się sporo nagłowić. Dlatego też warto łączyć się w grupy, tworzyć kółka ludzi spragnionych poznawania słowa Bożego i wspólnego studiowania Pisma Świętego. Nawet gdybyśmy z tego Pisma Świętego i Psalmów na początku wiele nie rozumieli, to i tak mamy dzięki temu podstawę do rozmów z Bogiem. Jeśli ja karmię 24
się słowem Bożym, to wtedy z samego tego faktu wynika, że mam odniesienie do Pana Boga. Powstaje we mnie klimat, nabieram aromatu biblijnego, staram się najpierw do Boga, a potem do ludzi, mówić dobrze. Ważną rzeczą jest mówić dobre słowo. Więc ja napełniam się taką treścią, żeby to, co z ust moich wychodzi, było moją modlitwą, a to, co mówię do drugiego człowieka szerzyło miłość i pokój. Nasza modlitwa karmiona Pismem Świętym ma szanse na to, że zacieśni naszą więź z Panem Bogiem i ułatwi nam relacje z innymi ludźmi, bez względu na to, czy do tych ludzi podchodzimy słowem, perswazją, tłumaczeniem, czy też czasami będziemy musieli użyć mocnego argumentu. Moja postawa podczas modlitwy prywatnej jest postawą człowieka wierzącego, to znaczy, że jestem na dobrej drodze. Mogę na tej dobrej drodze źle iść, mogę zwolnić, mogę kluczyć, mogę nawet się zatrzymać, ale mając świadomość, że to właściwa droga, wiem, że wcześniej czy później dojdę do celu. Jeśliby nawet spotkały nas jakieś pretensje 25
czy oskarżenia, starajmy się iść tą drogą jak najlepiej i prosto, żeby szybko dojść w czasie wyznaczonym przez Pana Boga i jeszcze innych pociągnąć za sobą. Jeśli jednak my po tej dobrej drodze nie za bardzo przekonywująco chodzimy, nie jesteśmy wyraźnymi świadkami. Inni ludzie usiłują nas wtedy z tej drogi zawrócić. Trzeba zatem dawać z siebie jak najwięcej, nie załamywać się, trzymać się dobrej drogi. Czytanie Pisma Świętego i modlitwa mają nam dopomóc, żebyśmy lepiej tą właściwą ścieżką szli ku Panu Bogu. Do tego ducha modlitwy są jeszcze potrzebne konkrety, które sprawiają, że dobrą drogą dobrze idę. Te konkrety to czynienie dobra. W dzisiejszych czasach bardzo dobrze, wręcz perfekcyjnie jest czynione zło. Ono potrafi tak manipulować ludźmi, odciągać od dobra, omamiać tak, jak Szatan omamił pierwszego człowieka. Człowiek chce dorównać Bogu za wszelką cenę, posiąść Jego atrybuty, dlatego paradoksalnie maże się, nurza się w złu. Musimy wiedzieć, że jeśli chcemy iść w tym kierunku, żeby wszystko 26
wiedzieć, wszystko zrozumieć, wszystko poznać, nie dajemy Panu Bogu szansy na działanie. Gdzie tu miejsce na wiarę? Zawsze należy mówić prawdę, mieć przekonanie do prawdy Bożej, do prawdy Chrystusowej. I dobro czynić dobrze. Jeśli jestem w klimacie Boga, czyli w klimacie modlitwy, dobro zakorzenia się we mnie. Modlitwa nie jest zastrzeżona dla dewotów i nawiedzonych. Każdy człowiek musi poczuć, że do zachowania właściwego rytmu codziennego życia potrzebna jest rozmowa z Bogiem. Moje odmówienie modlitwy Anioł Pański, moje odmówienie pacierza, przeżegnanie się przed jedzeniem, po jedzeniu, świadczy o tym, że mój klimat jest pozytywny. Dlatego czym innym jest dewocja, klepanie paciorków. Pierwszy wolny czas, jaki mam, oddaję Panu Bogu. Otwierając rano oczy czy wchodząc do domu, najpierw należy ręce złożyć do modlitwy, a zobaczymy, że potem wszystko pójdzie dobrze. Tak jak wspominana studentka, która znalazła godzinę czasu dziennie na czytanie Pisma Świętego, rozkwitła zamiast skapcanieć i zdewocieć. 27
Wciąż wracamy w naszych rozważaniach duchowych do Ojca Świętego Jana Pawła II, którego świadectwo życia jest naprawdę odniesieniem dla wielu sytuacji w życiu człowieka świeckiego. Papież jest dla nas wzorem i przykładem. My księża zastanawialiśmy się, kiedy i jak On się modli prywatnie, gdy jest taki zapracowany i zajęty. Poproszono mnie, abym Go listownie zapytał, jak sobie radzi z modlitwą w takich napiętych dniach, podczas licznych podróży, spotkań, audiencji. Ojciec Święty odpisał mi bardzo ładnie, że jeśli przed modlitwą wszystko zejdzie na dalszy plan, wówczas modlitwa daje sobie radę z najbardziej zapracowanym dniem. Kiedy Papież był w Wadowicach przed Światowym Dniem Młodzieży, siostra zakonna zauważyła, że gdy miał godzinę wolną, to 10 minut odpoczywał w fotelu, a 50 minut przeklęczał na dywaniku przed łóżkiem. W Zakopanem podczas papieskiego wypoczynku, gdy o godz. 22.30 wszyscy przyjechali do Księżówki (dom wypoczynkowy Konferencji Episkopatu Polski przyp. aut.), otoczenie 28
papieża pośpieszyło żwawo na wieczerzę, on zaś sam windą wjechał na górę do kaplicy i tam odprawiał, przyklękając z wysiłkiem przy każdej stacji, Drogę Krzyżową za wszystkich, za Polskę, za cały świat. Dlatego słów Ojca Świętego o modlitwie, właściwym ustawieniu dnia, o ustawieniu hierarchii wartości w moim życiu nauczyłem się na pamięć. Kiedyś przełożonemu mówiłem: Proszę ojca, organizacja mi nawala, nie mogę sobie z niczym poradzić. A on na to: To nie organizacja, to ideologia. Często nasze tłumaczenie, że nie mam czasu na modlitwę, jest takie naiwne, dziecinne: chce i nie chce mi się modlić. Wymawiamy się złym nastrojem, a tymczasem ktoś powiedział, że modlitwa to jedyne zajęcie, od którego człowiekowi robi się lżej na duszy. Więc nie lękajmy się Słowa Bożego działającego w nas. Tak, jak słowo Boże w Maryi zadziałało w sposób najdoskonalszy, że w Niej Słowo stało się ciałem (J 1,14), tak w nas ma się stawać naszym słowem i ciałem dobrych uczynków, ciałem realizowania misji Kościoła, odnawiania oblicza 29
tej ziemi, całej ziemi. Należy przemyśleć swój stosunek do modlitwy i znaleźć swój sposób modlenia się. Módl się tak, jak umiesz, a nie jak nie umiesz; przez to podtrzymasz i rozjaśnisz swoją wiarę. Twoje słowo Panie jest wieczne, niezmierne jak niebiosa, twoja wierność przez pokolenia (Ps 119,89 90).
Chrzest, bierzmowanie, Eucharystia Żeby wiara człowieka była rozumna, owocna, Bóg daje nam sakramenty. Te na początku nazywają się: sakramentami inicjacji chrześcijańskiej. Chrzest i bierzmowanie są wprowadzeniem w życie chrześcijanina i wraz z Eucharystią sakramentem codziennego życia stanowią podstawę dla wszystkich innych. Chrzest początek życia człowieka, bierzmowanie początek świadomego życia dojrzałego chrześcijanina, Eucharystia podtrzymanie działalności człowieka, źródło jego siły. Na miarę rozwijających się potrzeb i zadań są i inne sakramenty: pojednania czy namaszczenia chorych, dla umocnienia zaś życia wspólnoty w Chrystusie kapłaństwo i małżeń- 31
stwo. U początku wiary jest Pan Bóg, który działa w tej sytuacji przez chrzest św. Skoro samo stworzenie człowieka nie wystarczało, trzeba go było wszczepić w Jezusa Chrystusa, żeby mimo grzechu pierworodnego i grzechów uczynkowych wypełnił swoje zadania, dla których został stworzony. Chrzest daje wiarę, nadzieję i miłość. Wspólnota Kościoła, w którą człowiek ochrzczony wchodzi, staje się glebą dla wzrastania tej małej roślinki, która potem ma się rozwinąć w pełni w Jezusie Chrystusie i mieć życie wieczne. Tylko chrzest daje zbawienie, bo jest wszczepieniem się w Jezusa. Często jednak spotykamy się z pytaniem: co dzieje się z dziećmi, które umierają jeszcze przed chrztem, w łonie matki? Wiemy, że Pan Bóg nie jest skrępowany ani przykazaniami ani sakramentami. Pan Bóg jest ponad to wszystko i jako Ten, który jest Prawodawcą i który jest Stwórcą, może znaleźć właściwą drogę, wyjście z tej sytuacji. Do niedawna teologowie twierdzili, że dzieci nieochrzczone nie zaznają wiecznego szczęścia. Niedawno jednak Kościół za- 32
kwestionował to stanowisko, uważając, że i dla tych dzieciaczków Jezus Chrystus jest Miłością i Miłosierdziem. Kościołowi zależy na tym, żeby dziecko było ochrzczone w rodzinie katolickiej, bo wtedy można mieć pewność, że chrzest, ten początek wiary, przyniesie odpowiednie owoce. W niektórych środowiskach jest nietaktem, przejawem staromodności, mówić o chrześcijaństwie. W tym duchu rodzice często żyją bez sakramentalnego związku małżeńskiego. Gdy przychodzi na świat dziecko, budzi się w nich często jakaś resztka wiary czy starodawnego obyczaju i chcą dziecko ochrzcić. Ale jeśli oni nie stworzą mu absolutnie klimatu do tego, żeby chrzest mógł się w dziecku rozwijać, to właściwie nie ma po co chrzcić. W Ewangelii świętego Mateusza (por. Mt 7,6) pojawia się takie dość brutalne powiedzenie Pana Jezusa: nie rzucajcie pereł przed wieprze. W rodzinie musi być obecne słowo i świadectwo. Czasem są rodziny katolickie, które zwlekają z chrztem dziecka. Dziecko ma roczek, dwa. A co się stało? No, tak schodziło. Jeśli jesteśmy w normalnej 33
rodzinie katolickiej, to dziecko trzeba jak najwcześniej zaszczepić przeciwko złu. Obdarzyć je możliwością wzrostu w Łasce, zyskiwania tego wszystkiego, co Bóg mu daje i wyzwolić go spod (jakiejś) władzy Szatana. Wiadomo, że dziecko nie popełniło grzechu osobistego, ale póki nie jest ochrzczone, to zmaza grzechu pierworodnego jest na tym dziecku. Chrzest człowiekowi daje to, co potem Eucharystia Krew Chrystusa w nas. W ten sposób wszyscy jesteśmy krewnymi nawzajem. Chrzest to prawo do Nieba, do zbawienia. Starajmy się o to, żeby tego prawa nie odbierać dzieciom, nie dopuszczać do tego. Wszystko związane z chrztem niech będzie dla nas bardzo ważne. Pamiętajmy o swoim chrzcie św. Panie Boże, mamy dzięki temu Twoją łaskę zbawienia, jesteśmy członkami Kościoła, mamy prawo do innych sakramentów, do bycia w tej wspaniałej rodzinie. Sprawa bierzmowania jest sprawą bardzo skomplikowaną. Dlaczego? W kościele prawosławnym chrzci i bierzmuje się człowieka od razu. Człowiek namasz- 34
czony przy bierzmowaniu jest takim rycerzem Chrystusa, wprowadzonym w potrójną moc, którą chrześcijanin od Boga otrzymuje odpowiednik wiary, nadziei i miłości. Dlatego dawniej ludzie prawosławni uznali, że trzeba od razu dawać dziecku wszystko. Chrzci się bez jego wiedzy i tak samo umacnia się dziecko, poprzez namaszczenie go Duchem Świętym. Dzisiaj dochodzi do głosu przypomnienie, że to jest sakrament dojrzałości chrześcijańskiej, zatem człowiek powinien go przyjmować bardziej świadomie, jako ten, który w wierze przeszedł już kawałek swego życia. Zaczyna być młodzieńcem lub dziewczyną i wtedy z osobistym przekonaniem opowiada się za Chrystusem. Otrzymuje dary Ducha Świętego: mądrości, rozumu, rady, męstwa, umiejętności, pobożności, bojaźni Bożej i w pełni łączy się z Kościołem. Bierze odpowiedzialność za Kościół, ma moc wewnętrzną i umiejętność Bożą, żeby być świadkiem Chrystusa. 35
Sakrament pojednania Jeśli coś człowiekowi nie wychodzi, to jest sakrament pomocniczy sakrament pojednania. Po kolei chrzest, bierzmowanie żebyśmy nie ustali w drodze, ale ponieważ coś się nam dzieje złego, trzeba się wyspowiadać, oczyścić. Jak się pogniewało z ludźmi, z Kościołem, to trzeba to naprawić, wyprostować. Spowiedź jest jedną z najtrudniejszych rzeczy, bo między innymi trzeba przebaczyć krzywdy. Kiedy byłem proboszczem w Tyńcu, ponad 40 lat temu, zachodzę do takiej starszej pani, która powoli umierała. Była bardzo zacna, bardzo pobożna, ale mówi, że ma z kimś jakiś gniew. Rozmawiamy o tym, o tamtym i mówię, że trzeba wybaczyć tej osobie, bo pani się potępi. A ona na to: to się potępię, a nie przebaczę. Wtedy ciarki mnie przeszły, jak gdyby diabeł 37
przeleciał przez ten pokój. Ktoś, kto jest mądry, zdaje sobie sprawę, co to jest potępienie wieczne. Jak wielka może być nienawiść do drugiego człowieka, aby dać się potępić, ale w obliczu śmierci nie przebaczyć? Każdy grzech to taki punktowy ateizm. Każdy grzech jest takim prawdziwym dramatem, który człowieka dobija. Wszystko inne jest do naprawienia. Póki wierzę, to inni mogą mnie niszczyć. Jeśli ja się ustrzegę od nienawiści, to Bóg mi da siłę. Kiedyś przyjdzie opamiętanie i cały świat na nowo znów zwróci się do Pana Boga, będzie jedna owczarnia i jeden Pasterz. A drogą jest pokuta i wynagrodzenie. Pokuta i milczenie. Mamy wbrew pozorom uzdolnienie do milczenia, tylko trzeba motywacji. Przypomnijmy sobie śmierć papieża Jana Pawła II i pogrzeb. Ile ludzi potrafiło trwać w milczeniu przed oknem Kurii w Krakowie, na Placu Świętego Piotra w Rzymie czy w wielu kościołach na całym świecie. To były ogromne rzesze. Człowiek ma zdolność do skupienia, modlitwy, do milczenia, potrzebny jest tylko odpowiedni bo- 38
dziec. Jeśli śmierć papieża spowodowała tego rodzaju reakcje, dlaczego śmierć Pana Jezusa, którą przedstawia każda Msza Święta, nie może mnie skłonić do tego, bym w duchu wiary przyjął trwałą postawę: przychodzę, przeżywam i rozmyślam, i jestem wobec tej śmierci. Jeśli widzę, że źle robię, staram się włączyć w nurt nawracania, który wciąż jest w świecie obecny. Zaczynam myśleć i myślę wciąż o swoim osobistym nawracaniu się. Nawracanie się z czegoś, potem nawracanie się ku czemuś. Potrzeba dać więcej z siebie. Spowiedź musi być skuteczna, ale to zależy także od spowiednika, dlatego księża cały czas się dokształcają w tej dziedzinie. Kiedy człowiek przychodzi do spowiedzi, to nie może sobie pozwolić na ogólniki, musi dokładnie powiedzieć, o co chodzi, jeśli ma się o czym powiedzieć. Uczono nas, że jeśli ktoś przyjdzie do ciebie obciążony wieloma grzechami, nie krzycz na niego: Jak mogłeś? Jak mogłeś? Jeśli zrobił, to mógł, pomóż mu wyjść z tego. To ważny element spowiedzi w duchu wiary, 39
uświadomienie sobie, że ja z Chrystusem rozmawiam, a kapłan, lepszy czy gorszy, jest tylko narzędziem w ręku Pana tak, jak przy Komunii Świętej. Kapłan nic nie wymyślił. W spowiedzi ma obowiązek rozwikłać, potrząsnąć, doradzić, żeby człowiek zrozumiał. Żeby spowiedź była uwieńczona Bożym przebaczeniem, trzeba darować winy swojemu bliźniemu. To sprawa wewnętrznego ustawienia, że kiedy przystępuję do Komunii Świętej czy oczyszczam bardziej swoją intencję, muszę ten akt przebaczenia czasem zrobić. Wystarczy jeden, ale wyraźny, a czasem trzeba trwać w postawie wybaczania innym z oczywistym zastrzeżeniem, że absolutnie nie myślę o tym, żeby grzech pozostawał bezkarny. Jeśli tkwi we mnie ten zadzior niechęci, czy wprost nienawiści, to szkodzi przede wszystkim mnie samemu. Dlatego na początku trzeba umieć powiedzieć: Panie Boże, nie rozumiem do końca, jestem przygnieciony, ale niech się dzieje Twoja wola. Pamiętamy, kiedy biskupi polscy napisali w roku 1965 słynny list do biskupów niemieckich Przebaczamy i prosimy o przebacze- 40
nie, to nie tylko komuniści się wściekli, ale i chyba połowa Polaków mówiła nie przebaczamy. To po co było 1000 lat chrześcijaństwa w Polsce? jak to mówił na Wawelu ówczesny metropolita krakowski, Karol Wojtyła. Po co było setki tysięcy razy wypowiadane Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom (Mt 6,12). Przez nienawiść człowiek zapomina o Panu Bogu. Niszczy siebie i innych.
Miłość Miłosierna Kiedy ksiądz kardynał Karol Wojtyła przeprowadzał jedną z ostatnich swoich wizytacji na terenie parafii św. Szczepana w Krakowie, odwiedzał tamtejszy dom księży michalitów. Kaplica, seminarium duchowe, drukarnia. Przy stole, po ceremoniach liturgicznych, przełożony tego domu mówi: Proszę księdza kardynała, jest w pismach naszego założyciela, ojca Bronisława Markiewicza (dzisiaj już błogosławionego), że z Polski wyjdzie iskra, która przemieni świat. Wielki człowiek. I tą iskrą, tym człowiekiem, będziesz Ty, księże kardynale. Kardynał wstał i zaczął się żegnać. Nie upłynęło wiele czasu, ksiądz kardynał przyjeżdża do Krakowa, jako papież Jan Paweł II, i z tymże samym przełożonym spotyka się gdzieś przy 43
okazji. Przełożony uśmiecha się i mówi: Proszę Ojca Świętego, mówiłem półtora roku temu, że to będzie wielka iskra, która zapali świat. E, to będzie inny Polak miał powiedzieć Ojciec Święty Coraz lepsza znajomość treści objawień danych św. Faustynie Kowalskiej i działalność Jana Pawła II, jego obecność, osobowość, umiłowanie człowieka, taka prawdziwa miłość do każdego, zaangażowanie, podróże, uprawniały jak gdyby nas Polaków, aby przywilej, ale i ciężar, bycia iskrą Miłosierdzia, złożyć na barki papieża. On dla nas i dla świata, i za nas. Ale Ojciec Święty, można powiedzieć, odbił piłeczkę. Najpierw, kiedy był w kaplicy św. Faustyny na terenie Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach wzywał, aby wszyscy byli świadkami Miłosierdzia. A gdy w sierpniu 2002 roku konsekrował Bazylikę Miłosierdzia Bożego i zawierzył świat Bożemu Miłosierdziu, to chociaż zdawał sobie sprawę z naszych braków i słabości, wyznaczył nam zadanie, byśmy my i wszyscy nawiedzający to Sanktuarium 44
nieśli w świat iskrę Bożego Miłosierdzia. Powiedział: My musimy być apostołami, świadkami miłosierdzia, najpierw my.: Znając nasz naród, znając nasze braki, nasze słabości, ci wszyscy, którzy tu przychodzą, nie tylko krakowianie, nie tylko Polacy, wszyscy, którzy przychodzą, mają być świadkami Miłosierdzia Bożego. Papież Jan Paweł II zawsze podciągał człowieka wzwyż. Ogromna część młodzieży i starszych podchwyciła to, co papież mówił, i nadal podchwytuje, i będzie wciąż podchwytywała. My jesteśmy między innymi tymi, którzy mają rozgłaszać jego naukę i przypominać świadectwo. Tymi, którzy przez pogłębienie siebie, przez poddanie się działalności tej iskry, jaką był Jan Paweł II, a przed nim sam Jezus Chrystus, mają sami dawać świadectwo. Musimy pamiętać o tym, że jesteśmy odpowiedzialni za Kościół. Musimy przyznać, że w nas samych wartości religijne, to, co jest przez chrzest, bierzmowanie i Komunię Świętą w nas zasiane, 45
muszą walczyć bardzo często z tym, co w nas pogańskie, co w nas jeszcze niewyrobione, co w nas wybrakowane. Wiemy, że ciągle musimy prowadzić walkę wewnątrz o zwycięstwo dobra nad złem w nas samych. To jest podstawowa walka. Ale właśnie do nas należy tylko walka, tryumf zostawmy Łasce. Jeśli w sumieniu jestem spokojny, nie jako tako, ale w ogóle, robię wszystko, co mogę, jestem spokojny. Jeżeli jednak pozostawiam sobie jakąś furtkę, wtedy szatan powoduje niepokój. Ale Jezus czuwa i mówi: Odwagi, Ja jestem, nie bójcie się (Mk 6,50). Przez Boga zostaliśmy tak sowicie obdarowani. Czym? Jego miłością, skoro Pan Bóg nie przekreślił człowieka po grzechu pierworodnym tylko wystąpił z kolejnym planem, a ten drugi plan to jest posłanie nowego Adama Jezusa Chrystusa, który wypełnił wolę Ojca. Za to zło, które człowiek popełnił, Jezus musiał cierpieć na krzyżu. Bóg dał nam też nową Ewę Najświętszą Maryję Pannę, która niepokalanie poczęta, wolna od wszelkich pokus szatańskich, powiedzia- 46
ła: Oto ja służebnica Pańska (Łk 1,38). Zgodziła się na wszystko od Zwiastowania, Bożego Narodzenia, aż po Mękę i śmierć krzyżową Jezusa, swego Syna. Jest dla nas wzorem zachowania wobec Boga. Jeśli mówimy o radościach wiary, o jasnościach, to nie negujemy istnienia cieni, mroków, niedociągnięć nawet w nas samych. Trzeba w imię prawdy rzeczywistości nie bać się stwierdzić, że sami z siebie rzeczywiście mamy wciąż wiele braków. Pewne elementy zła umrą w nas dopiero w godzinę naszej śmierci. Ale przecież Bóg jest mocniejszy od całego zła, które jest w nas. Oderwanie się od zła, to cała nasza nadzieja. Jeżeli siebie kształtujemy na trochę lepszych ludzi mimo stwierdzonych braków, mimo cierpienia, które nas nieraz wprost paraliżuje, to już jest nasz wkład w dzieło misyjne Kościoła. Każdy lepszy człowiek jest wzmocnieniem ogniwa tego łańcucha, który złożony z setek milionów chrześcijan otacza kulę ziemską. Pan Bóg mówi wyraźnie do nas: Nawróćcie się do Mnie, 47
by się zbawić, wszystkie krańce świata, bo Ja jestem Bogiem, nikt inny (Iz 45,22). Szukajmy Go więc wytrwale, odnajdujmy i nieśmy dalej.