SCENARIUSZ PRZEDSTAWIENIA NA ZAKOŃCZENIE ROKU SZKOLNEGO Chórek: (na melodię ze Smerfów ): Hej, koledzy, jeśli chcecie Zobaczyć lekcji czas, do klasy dziś zapraszam was, Wyobraźnie włączcie, Słuch wytężcie i usiądźcie, zaczynamy nowy cyrk. Uwaga, uczniowie, zbliża się nauczyciel! Natenczas nauczyciel sięgnął po okulary I bazyliszka wzrokiem zmierzył swe ofiary. Cisza jak makiem zasiał; wszystkim się zdawało, Że właśnie ich dziś wyrwie profesorskie ciało. Siedzą jak mysz pod miotłą, wzrok w ławkach utkwili, Zda się wieki mijają. A tutaj po chwili Narrator II: Niczym puszka Pandory dziennik się otwiera, a belfer posępnie na listę spoziera i rzecze: Co się odwlecze to nie uciecze. (wskazując linijka jednego z uczniów): Proszę do tablicy, rozwiąż kochanie, Takie bardzo proste, łatwiutkie zadanie. W ławkę wrosła biedactwo, nogi jak z ołowiu, W sercu strach paniczny, a pustkę ma w głowie. Ze stoickim spokojem nauczyciel czeka, wreszcie nerwy puściły: Nie udawaj Greka! Do tablicy proszę!!! (wskazana uczennica gra to, o czym mówią koledzy) Narrator II: Ofiara ruszyła noga za nogą. Czy jej moce piekielne, czy niebiosa pomogą? Doszła jak słup soli stoi pod tablicą, oczy szeroko otwarte, pobladłe lico. Nabrała wody w usta, milczy jak zaklęta. Nic nie wie, niczego dzisiaj nie pamięta. Cóż, z pustego Salomon nawet nie naleje, na nic więc wzrok błagalny! Siadaj, waćpanna, siadaj, pókim miła, Pały przy twym nazwisku już mi się znudziły. Znaj moje dobre serce, nic Ci dziś nie stawiam, Ale zniknij mi z oczu; siadaj, mówię. Uczennica: - Siadam.
Narrator II: Na miejsce powraca, szczęściu nie ufając; pały dzisiaj nie ma, lecz pała nie zając. (dzwoni dzwonek, nauczyciel wychodzi, następnie uczniowie) Osoba I: - Hej, Co tam, co tam? Jak tam, jak tam? *** Osoba II: - No w porzo jest. Osoba I: - Ty, a co to dzisiaj jest? Wszyscy tacy wystrojeni. Osoba II: - No jak to, co? Ludziska szkołę dziś skończyli. Osoba I: - Co Ty powiesz, to teraz w lutym jest już koniec roku? Osoba II: - Facet, w jakim lutym? Przecież maj już jest! Osoba I: -Maj??? A, to dlatego te ferie w tym roku, to mi się jakieś długie wydawały. To mówisz, że szkołę skończyli, ty, ale jak im się to kurczę udało? Osoba II: - To nie wiesz przecież to byli mistrzowie ściemy i kombinatorstwa stosowanego. Osoba I: - A wiesz ty co, takie umiejętności to by mi się przydały. Osoba II: - Dobrze gadasz, mam telefon do jednego, dzwoń! Osoba I: - ja dzwonię, a ty weź kartkę i notuj! (dzwoni z komórki) Franek, ty, mam taka sprawę, ty powiedz mi, co trzeba robić, żeby udało się budę skończyć? A uśmiechać się do nauczycieli na dzień dobry i do widzenia, najlepiej od ucha do ucha, ale jak pałę dostanę?... A to nie uśmiechać się absolutnie. To co wtedy aha zrobić zbolałą minę, (do piszącego kolegi) piszesz? Osoba II: -piszę, piszę Osoba I: - no to tak, zbolałą minę zrobić, siadając na miejsce powłóczyć nogami. Ty, ale jak to się robi, trzeba poćwiczyć.. (ćwiczy). i co jeszcze? A, być aktywnym, ale co dokładnie robić? A tablice ścierać, kredę przynosić, okna po lekcji otwierać, śmieci zbierać, nauczycielom pomagać, zapisuj na przykład magnetofon i rzutnik przynosić. Ty, ale jak? Nie mam w domu tyle magnetofonów! A, tzn. wyręczać nauczycieli. A jak te pały poprawić? A yhy chodzić za nauczycielem, pytać, poprawiać tak długo aż mu się znudzi i w końcu ci tróję postawi. A jeszcze jedno Ile ci, co mają te odznaki wzorowego ucznia, musieli się nachodzić? A rozumiem, No rzeczywiście, no co ty powiesz? Nie jedne buty musieli zedrzeć. No dobra stary, dzięki, na razie!
*** Oddaję Wam wypracowania, uczyłam Was przez lata całe i oto ma zapłata. Wy dziś nie umiecie dosłownie nic, a nic! Wkładałam w puste głowy materiał naukowy. Prosiłam, tłumaczyłam, nie został ślad. DZIEWCZYNKA I Oj, proszę pani. Tak mówić nie można! My nie jesteśmy tacy źli! Mam na to dowód! (Nauczycielka podnosi do góry zeszyt, pokazuje wokół, na naklejce imię Wojtek. ) Wojtku, twoje opowiadanie do złudzenia przypomina hiszpańską corridę. WOJTEK: Dlaczego, proszę pani? Bo są w nim same byki! Wojtku, czy ty się w ogóle uczysz? WOJTEK Uczę się proszę pani. To dlaczego robisz tyle błędów? WOJTEK A, a,..., bo ja się uczę na błędach prze pani. Wojtek wypowiada tę myśl radośnie, odkrywczo. Nauczycielka odwraca się i ciężko wzdycha. WOJTEK z żalem mówi. Ja naprawdę nie zasłużyłem na dwóję! Ja też tak uważam, ale niestety niższych ocen już nie ma. Dawid, proszę czytaj co na dziś z polskiego było do zrobienia? DAWID Nie mogę, nie włożyłem rano do teczki zeszytu, chociaż się uczyłem, prawie aż do świtu. Jak się uczyłeś, to jaki problem? Powiesz nam z pamięci. DAWID (do kolegi) Ty, podpowiadaj! KOLEGA Nie mogę. Nic z tego. Nie pamiętasz mnie w zeszłym tygodniu na polskim nie było już w szkole.
Zaczęliście mu wszyscy podpowiadać i Dawid nie wie, co ma gadać. Wojtek, chodź z zeszytem, pokaż coś ty napisał. Wojtek pokazuje zeszyt. To lekcja polskiego, a ty mi bazgroły? Jutro przyjdziesz z ojcem lub matką do szkoły. Oj popytam z dziennika proszę numer trzeci. Ja nie mogę czytać, krew mi z nosa leci. Co widzę? Ktoś z sali dwa palce podnosi. II Tak, bo na chwileczkę, chcę o wyjście prosić. Przecież w naszej klasie są także dziewczęta, proszę Kasiu, czytaj. KASIA Jakoś nie pamiętam, ażeby nam pani w ogóle coś zadała. W tym czasie w tle Bartek ciągle gada z koleżanką z ławki. Nauczycielka, zwraca na niego uwagę. A, Ty Bartku ciągle tylko gadasz i gadasz. Czy wiesz jak nazywamy człowieka, który ciągle gada i gada, chociaż nikt go nie słucha? BARTEK Po chwili zastanowienia wypowiada błyskotliwą myśl, jest przy tym bardzo z siebie zadowolony. Wiem, wiem, proszę pani, takiego człowieka nazywamy nauczycielem. Barek, nie udawaj mądrali, chcesz rozśmieszyć nas to przeczytaj swoją pracę domową. BARTEK Otwiera zeszyt i zaczyna czytać. Temat pracy - "Mój sen". Przyśniło mi się wieczorem, wiecie jak to we śnie bywa czasem, że byłem panem dyrektorem i że rządziłem naszą szkołą. Idę do szkoły i marzę: No, ja dopiero im pokażę, Bo na takiego jak ja dyrektora, to w naszej szkole najwyższa pora.. Jak, ja się cieszę, że mnie wybrali. Mnie wybrali, Bartku, mnie wybrali. BARTEK Panią? Kiedy? DZIEWCZYNKA II Podnosi bardzo grzecznie rękę, czeka, pyta "głosem lizusa.".
A, czy nasza pani dyrektor o tym wie? Wieleś mi uczyniła pustki w domu moim, ma droga polonistko, tym postępkiem swoim. Niby nic, jednak tak to było, jedną malutką pałką tak wiele ubyło! Ach, gdybyż to ta jedna tylko była... cóż, kiedyś ty ich więcej dotąd postawiła! Przez ciebie ma matka często się frasuje, przez ciebie ojciec wieczorami mnie pilnuje. Czyż serce masz z kamienia, droga polonistko, żeś obróciła wniwecz, co lubię... To wszystko. W geografii, kto tam trafi? Na biologię też mam fobię, lewe ręce do techniki, nie mam słuchu do muzyki. Na historię chodzę w kratkę, różne daty znam przypadkiem, a języki cztery lata to życiowa wielka strata. Już od września w szkolnej izbie, wszystko wiem o katechizmie. To teoria, a w praktyce piekło czasem też zachwycę. A teraz na poważnie. Nie jest z nami tak źle. Jesteśmy jeszcze młodzi, ale wiemy, jak wiele mozolą się dla nas, pracują nasi nauczyciele. Ile to mówią do uczniów na każdej co dnia lekcji, i ile tych słów nie do uszu, ale gdzieś w przestrzeń leci. Przygotowują lekcje czasem do późnej godziny, kiedy my sobie spokojnie o dniu jutrzejszym śnimy. Albo znów błędy poprawiają czerwonym atramentem, lub nasze zeszyty z błędami zanoszą do domu na święta. To znowu na konferencjach siedzą długie godziny i myślą, jakie lenistwa i stopni złych są przyczyny. Ale my dziś ucieszyć chcemy panów i panie, bo z ich nauki na pewno coś w głowach naszych zostanie!