TO WARTO WIEDZIEĆ Graham Masterton urodził się w 1946 roku w Edynburgu. Napisał około 60 książek i zbiorów opowiadań. Specjalizował się w horrorach oraz poradnikach małżeńskich. W branży poradników radził sobie nie najgorzej, jednak sławę przyniosły mu horrory. Debiutował w latach siedemdziesiątych powieścią "Manitou", lecz najbardziej docenione zostały "Tengu" oraz "Kostnica". NA uwagę zasługuje również "Dziecko ciemności", wyjątkowe, gdyż akcja powieści toczy się w całości w okolicach Warszawy. Masterton napisał tę książkę dla swojej żony, Wiestki, pochodzącej z Polski. Inne dzieła autora to: "Czternaście obliczy strachu", "Zjawa", "Rook" czy "Uciec przed koszmarem". Bogusia Szymecka
Pominięcie jednej z trzech najważniejszych postaci jest dla mnie po prostu niezrozumiałe- recenzja filmu Roberta Glińskiego Kamienie na szaniec Kamienie na szaniec to polski dramat wojenny przedstawiający działalność Szarych Szeregów w okresie II wojny światowej, wyreżyserowany przez znanego polskiego reżysera Roberta Glińskiego, na podstawie powieści Aleksandra Kamińskiego o tym samym tytule. Za muzykę odpowiadał Łukasz Targosz, a za zdjęcia Paweł Edelman. Kinowa premiera filmu miała miejsce 7 marca 2013 r. II wojna światowa. Młodzi ludzie z wielkimi planami, marzeniami na przyszłość w wolnej Polsce chcą coś robić, by wyrwać się spod okrutnych rąk oprawców, którzy z każdym dniem niszczyli ich ojczyznę. Nie chcą jednak się bawić. Chcą walczyć. Tacy właśnie byli chłopcy, którzy należeli do Szarych Szeregów, które współpracowały z Armią Krajową, co dawało im duże pole do popisu. Chcieli walczyć, chcieli wolności. Właśnie takimi zasadami kierowali się Zośka, Rudy oraz Alek, którzy są bohaterami tej historii. Są to chłopcy wychowani w patriotycznych domach, należący do harcerstwa, dla których walka była duchowym zadaniem. Stawiali za cel nie tyle co swoją wolność, co zwycięstwo dla swej ojczyzny, którą cenili ponad wszystko. Dlatego walczyli odważnie i choć niemal cały czas byli narażeni na niebezpieczeństwo, potrafili żyć pełnią życia, a odchodzili "jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec"- jak mówi najbardziej znany z książki, jak i filmu, cytat. Czas na kilka słów o moich własnych odczuciach o filmie. Czytając różne opisy czy oglądając plakaty, dostrzegałam trzech głównych bohaterów: Zośkę, Rudego i Alka, jednak w filmie przedstawiono nam tylko dwóch z nich, bo trzeci, Alek, który jest bardzo istotną postacią, został w filmie całkowicie odsunięty. Tak naprawdę osoba, która nie znałaby historii chłopców z Szarych Szeregów, nie zorientowałaby się nawet, jak ważną osobą był dla nich wszystkich Aleksy. W filmie skupiono się na przyjaźni Janka i Tadeusza, co mogłabym wybaczyć, gdyby nie fakt, że na ekranie mogliśmy poznać nawet ukochane bohaterów, podczas gdy ten czas można było poświęcić na choć jedną scenę dla Alka. Właśnie to dla mnie, osoby, która przeczytała kilkakrotnie książkę, jest niewybaczalne, bo ja mogę zrozumieć wszystko, nawet to, że film jest zaledwie adaptacją, ale pominięcie jednej z trzech najważniejszych postaci jest dla mnie po prostu niezrozumiałe. Pojawiły się również rzeczy dobre. Oglądając film, można było dostrzec wiele nowych twarzy wśród niemal śmietanki aktorskiej, co bardzo mi się podobało, bo całkiem inaczej ogląda się nieznanych aktorów, którzy mogą przekazać coś dobrego, innego. I to właśnie zrobił Tomek Ziętek, który zagrał Rudego. Był to zdecydowanie jeden z najlepszych debiutów filmowych, które kiedykolwiek widziałam. Tomek grał bardzo wiarygodnie, choć wielokrotnie miałam wrażenie, że na jego postaci nadrabiają brak Alka, jakby jemu przekazywali również cechy tego pominiętego. Wierzyłam w niego, wcale nie miałam wrażenia, że on tylko gra, a to się bardzo ceni w tym zawodzie. Chciało się na niego patrzeć oraz przeżywało się wszystko wraz z nim. Danuta Stenka, odtwórczyni roli matki Rudego, również wypadła bardzo wiarygodnie, bo właśnie tak zawsze wyobrażałam sobie tą postać. Marcel Sabat, filmowy Zośka, również wypadł całkiem dobrze, choć miałam momenty, gdy wydawał mi się sztuczny, co trochę psuło moje odczucia, jednak wracałam wtedy myślami do scen przesłuchań Rudego, które wywarły na mnie największe wrażenie, i zapominałam o tym, co złe.
Po moich poprzednich słowach można by wywnioskować, że oceniam film słabo. Nic bardziej mylnego, gdyż bardzo mi się podobał. Zdaję sobie sprawię, iż to jest jedynie adaptacja, więc rzeczy, które wydają mi się błędami, zawieram gdzieś w środku. W końcu reżyser pokazał nam swój obraz tej historii, który mi bardzo przypadł do gustu, bo jest to wciąż film, który opowiada o młodości, przyjaźni i bohaterstwie. Postacie również były bardzo dobrze wykreowane, bo naprawdę były to osoby, które potrafiły pięknie żyć i pięknie umierać, więc film polecam każdemu z czystym sumieniem, jednak doradziłabym, by dopiero później przeczytać książkę, gdyż to może odebrać całą przyjemność z oglądania. Ja jednak, mimo wszystko, w tym wypadku jestem zwolenniczką książki, choć film sam w sobie mi się podobał. Ewa Osuch kl. IIID Wyjście do Opery Wrocławskiej 18 listopada 2015r. w ramach projektu Szkoła w Mieście klasa 3d odwiedziła Operę Wrocławską celem obejrzenia komedii,,falstaff" Giuseppe Verdiego opartej na sztuce Szekspira pod tytułem,,wesołe kumoszki z Windsoru". Reżyserią zajął się Waldemar Zawodziński, a kierownictwo muzyczne objęła Ewa Michnik. Chór przygotowała Anna Grabowska-Borys. Sztuka mówi o tytułowym Johnie Falstaffie, wesołym jegomościu, zakochanym jednocześnie w dwóch pannach: Margaricie i Alicji (oraz w ich majątkach!). Te, dowiedziawszy się o tym, postanawiają raz na zawsze nauczyć zalotnika, że to bardzo nieładne zachowanie. Cóż, jak na komedię przystało, było wesoło, a opera bardzo się wszystkim podobała. Bogusia Szymecka
Polecam każdemu fanowi Taylor, ale też każdemu wielbicielowi muzyki. recenzja filmu 1989 World Tour Live 1989 World Tour Live to film dokumentalny o trasie koncertowej jednej z najlepszych gwiazd muzyki pop - Taylor Swift. Dwudziestosześcioletnia piosenkarka została uznana za najpopularniejszą gwiazdę 2015 roku. Trasa trwała od maja do grudnia ubiegłego roku, promując piąty studyjny album wokalistki. Mowa tu oczywiście o 1989, który mimo usunięcia ze wszelkich aplikacji streamujących muzykę stał się niesamowicie popularny. Taylor wystąpiła na żywo aż osiemdziesiąt pięć razy, odwiedzając Azję, Europę, Amerykę Północną i Australię. Wyprzedała wszystkie bilety, co do jednego! Ostatni koncert odbył się w Sydney i to właśnie on został sfilmowany. Za reżyserię odpowiedzialny był Jonas Nderlund, który współpracował między innymi z Jayem Z i Beyonce. Film składa się z osiemnastu piosenek wykonywanych na żywo, materiałów zza kulis, opowiadań o trasie oraz krótkich fragmentów występów jej gości, których było naprawdę sporo. Razem ze Swift wystąpili między innymi: Selena Gomez, Wiz Khalifa czy ikona rocka Mick Jagger. Na set-liście (lista wykonywanych piosenek) nie mogło zabraknąć hitów takich jak: Style, Blank Space, Bad Blood czy kończąca koncert piosenka Shake It Off. Uważam, że lista piosenek została idealnie ułożona. Artystka zaśpiewała wszystkie piętnaście piosenek z płyty 1989 oraz tylko trzy piosenki z poprzednich albumów. Niektórym nie podoba się, że starszych piosenek jest tak mało, ale dla mnie to tylko plus. Jej muzyka z poprzednich lat była sztuczna, plastikowa i denna. Dopiero najnowsza płyta zmieniła mój pogląd na jej muzykę i samą osobę. 1989 World Tour Live został wydany jako ekskluzywna zawartość dostępna tylko dla subskrybentów aplikacji Apple Music. To właśnie producenci tej aplikacji są dystrybutorami i sponsorami filmu. Dokument został wydany 20 grudnia 2015 roku. Sama Taylor ogłosiła datę premiery, robiąc fanom niespodziankę z okazji swoich urodzin. Film został świetnie zmontowany. Pomiędzy piosenkami znajdują się materiały zza kulis czy wywiady ze Swift. Jest to bardzo dobre rozmieszczenie, ponieważ często po jakimś czasie koncert nam się nudzi i go wyłączamy. Tutaj jest zupełnie inaczej. Przerywniki piosenek cały czas przykuwają naszą uwagę do filmu od nowa. Do piosenek zostały dodane niesamowite efekty specjalne, które urozmaicają nam film i czynią bardziej wyjątkowym. Można go oglądać również w 3D, co dodaje scenom realności. Najlepszym przykładem są lasery podczas piosenki New Romantics. Wielkim plusem są również kostiumy, w których wokalistka występowała. Przebierała się aż siedem razy! Niestety, w niektórych momentach można zauważyć, że Swift śpiewa z playbacku. Mam nadzieje, że młoda artystka robiła to tylko podczas wykonywania tych kilku piosenek, a nie przez cały koncert. Film ma też inne minusy. Została pominięta jedna z piosenek, mianowicie Wonderland. Może została celowo usunięta, a może po prostu jest to kwestia niedopilnowania osób pracujących przy montażu. Czasami czarno-biała szata kolorów w materiałach zza kulis i występów innych gwiazd bardzo denerwuje i nie pasuje do pełnych kolorów scen z wykonywania piosenek. Neonowe napisy z nazwami utworów czy imionami
artystów kłują nas w oczy. Za to na owację na stojąco zasługuje jakość dźwięku i obrazu. Jest naprawdę przepiękna. Można poczuć się jak na prawdziwym koncercie. Niestety, produkcja dostępna jest tylko w języku angielskim. Mimo tych kilku niedociągnięć film jest bardzo dobry. Często do niego wracam. Nie nudzi mnie. Przyjemnie się go ogląda oraz słucha podczas wykonywania innych czynności. Wywołuje uśmiech na ustach, jest pełny dobrej energii, ale czasami też wzrusza. To niby tylko film dokumentalny o koncercie, a jednak wywołuje tyle samo różnych emocji co komedia romantyczna, film przygodowy czy bajka dla dzieci. Obejrzałem już wiele dokumentów o koncertach i ten to jeden z najlepszych. Można go postawić na podium razem z On The Run Tour Jaya Z i Beyonce oraz 777 tour Rihanny. Nie mogę zrobić nic innego tylko ocenić film 10/10. Polecam każdemu fanowi Taylor, ale też każdemu wielbicielowi muzyki. Szymon Orzeł 3D