motoryzacja / inaczej PIERWSZY LOT



Podobne dokumenty
Dzięki ćwiczeniom z panią Suzuki w szkole Hagukumi oraz z moją mamą nauczyłem się komunikować za pomocą pisma. Teraz umiem nawet pisać na komputerze.

BĄDŹ SOBĄ, SZUKAJ WŁASNEJ DROGI - JANUSZ KORCZAK

Copyright 2015 Monika Górska

Joanna Charms. Domek Niespodzianka

Szczęść Boże, wujku! odpowiedział weselszy już Marcin, a wujek serdecznie uściskał chłopca.

30-dniowe #FajneWyzwanie Naucz się prowadzić Dziennik!

ASERTYWNOŚĆ W RODZINIE JAK ODMAWIAĆ RODZICOM?

Kurs online JAK ZOSTAĆ MAMĄ MOCY

Punkt 2: Stwórz listę Twoich celów finansowych na kolejne 12 miesięcy

mnw.org.pl/orientujsie

WARSZTATY pociag j do jezyka j. dzień 1

Ankieta. Instrukcja i Pytania Ankiety dla młodzieży.

Kolejny udany, rodzinny przeszczep w Klinice przy ulicy Grunwaldzkiej w Poznaniu. Mama męża oddała nerkę swojej synowej.

8 sposobów na więcej czasu w ciągu dnia

FILM - W INFORMACJI TURYSTYCZNEJ (A2 / B1)

Anioł Nakręcany. - Dla Blanki - Tekst: Maciej Trawnicki Rysunki: Róża Trawnicka

Piaski, r. Witajcie!

Rodzicu! Czy wiesz jak chronić dziecko w Internecie?

a przez to sprawimy dużo radości naszym rodzicom. Oprócz dobrych ocen, chcemy dbać o zdrowie: uprawiać ulubione dziedziny sportu,

Podziękowania dla Rodziców

Wywiady z pracownikami Poczty Polskiej w Kleczewie

SP 20 I GIM 14 WSPARŁY AKCJĘ DZIĘKUJEMY ZA WASZE WIELKIE SERCA!!!

VIII Międzyświetlicowy Konkurs Literacki Mały Pisarz

Rok Nowa grupa śledcza wznawia przesłuchania profesorów Unii.

Podziękowania naszych podopiecznych:

7 Złotych Zasad Uczestnictwa

KATARZYNA POPICIU WYDAWNICTWO WAM

AUDIO / VIDEO (A 2 / B1 ) (wersja dla studenta) ROZMOWY PANI DOMU ROBERT KUDELSKI ( Pani domu, nr )

NAUKA JAK UCZYĆ SIĘ SKUTECZNIE (A2 / B1)

Czy na pewno jesteś szczęśliwy?

WZAJEMNY SZACUNEK DLA WSZYSTKICH CZŁONKÓW RODZINY JAKO FUNDAMENT TOLERANCJI WOBEC INNYCH

Strona 1 z 7

To My! W numerze: Wydanie majowe! Redakcja gazetki: Lektury - czy warto je czytać Wiosna - czas na zabawę Strona patrona Dzień MAMY Święta Krzyżówka

POLITYKA SŁUCHANIE I PISANIE (A2) Oto opinie kilku osób na temat polityki i obecnej sytuacji politycznej:

Każdy patron. to wzór do naśladowania. Takim wzorem była dla mnie. Pani Ania. Mądra, dobra. i zawsze wyrozumiała. W ciszy serca

to jest właśnie to, co nazywamy procesem życia, doświadczenie, mądrość, wyciąganie konsekwencji, wyciąganie wniosków.

Nasza edukacja nie skończyła się wraz z otrzymaniem dyplomu ze studiów czy szkoły średniej Uczymy

Sprawdzian kompetencji trzecioklasisty 2014

Jesper Juul. Zamiast wychowania O sile relacji z dzieckiem

Człowiek jest wielki nie przez to, co ma, nie przez to, kim jest, lecz przez to, czym dzieli się z innymi Jan Paweł II

Zrób sobie najlepszy prezent

Witajcie dzieci! Powodzenia! Czekam na Was na końcu trasy!

ROZPACZLIWIE SZUKAJĄC COPYWRITERA. autor Maciej Wojtas

Zasady Byłoby bardzo pomocne, gdyby kwestionariusz został wypełniony przed 3 czerwca 2011 roku.

Paweł Kowalski ZJEDZ KONKURENCJĘ. Jak maksymalizować zyski i pisać skuteczne teksty sprzedażowe

BURSZTYNOWY SEN. ALEKSANDRA ADAMCZYK, 12 lat

Serdecznie dziękuję trzem najważniejszym kobietom mojego życia: córce Agatce, żonie Agnieszce i mamie Oli za cierpliwość, wyrozumiałość, wsparcie,

Wizyta w Gazecie Krakowskiej

Olaf Tumski: Tomkowe historie 3. Copyright by Olaf Tumski & e-bookowo Grafika i projekt okładki: Zbigniew Borusiewicz ISBN

Indywidualny Zawodowy Plan

SKALA ZDOLNOŚCI SPECJALNYCH W WERSJI DLA GIMNAZJUM (SZS-G) SZS-G Edyta Charzyńska, Ewa Wysocka, 2015

Poradnik opracowany przez Julitę Dąbrowską.

Przygody Jacka- Część 1 Sen o przyszłości

Sytuacja zawodowa pracujących osób niepełnosprawnych

BIEDRONKI MAJ. Bloki tematyczne: Polska Moja ojczyzna Jestem Europejczykiem Mieszkańcy łąki Święto mamy i taty

Prolog. Fantasmagoria

BAJKA O PRÓCHNOLUDKACH I RADOSNYCH ZĘBACH

Hektor i tajemnice zycia

Temat lekcji: Ty też możesz być Dobrym Obywatelem!

Pokochaj i przytul dziecko z ADHD. ADHD to zespół zaburzeń polegający na występowaniu wzmożonej pobudliwości i problemów z koncentracją uwagi.

To wszystko dla Ciebie!

AUTYZM DIAGNOZUJE SIĘ JUŻ U 1 NA 100 DZIECI.

TEST SPRAWDZAJĄCY UMIEJĘTNOŚĆ CZYTANIA ZE ZROZUMIENIEM DLA KLASY IV NA PODSTAWIE TEKSTU PT. DZIEŃ DZIECKA

Wolontariusz - bohater naszych czasów

Kielce, Drogi Mikołaju!

Proszę bardzo! ...książka z przesłaniem!

BEZPIECZNY MALUCH NA DRODZE Grażyna Małkowska

Olinek - ośrodek naszych marzeń

Kwestionariusz stylu komunikacji

i na matematycznej wyspie materiały dla ucznia, klasa III, pakiet 3, s. 1 KARTA:... Z KLASY:...

Mam jednak nadzieję, że te ćwiczenia Ci się przydadzą :)

Temat zajęć: Agresja jak sobie z nią poradzić?

Copyright by Andrzej Graca & e-bookowo Grafika i projekt okładki: Andrzej Graca ISBN Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo

Dzień 2: Czy można przygotować dziecko do przedszkola?

Spis treści. Od Petki Serca

Otrzęsiny przeprowadzone przez Samorząd Uczniowski.

Jan z księżyca reż. Stephen Schesch

1.4.1 Pierwsze wrażenie

Zuźka D. Zołzik idzie do zerówki

Nazywam się Maria i chciałabym ci opowiedzieć, jak moja historia i Święta Wielkanocne ze sobą się łączą

REKLAMA. TRYB ROZKAZUJĄCY AUDIO A2 / B1. (wersja dla studentów)

S P O T K A N I E ZE S Ł O W E M

VIII TO JUŻ WIESZ! ĆWICZENIA GRAMATYCZNE I NIE TYLKO

Chłopcy i dziewczynki

WAŻNE Kiedy widzisz, że ktoś się przewrócił i nie wstaje, powinieneś zawsze zapytać, czy możesz jakoś pomóc. WAŻNE

Umiłowani, jeśli Bóg tak nas umiłował, to i my winniśmy się wzajemnie miłować. (1 J 4,11) Droga Uczennico! Drogi Uczniu!

POMOC W REALIZACJI CELÓW FINANSOWYCH

Chwila medytacji na szlaku do Santiago.

ZACZNIJ ŻYĆ ŻYCIEM, KTÓRE KOCHASZ!

Część 11. Rozwiązywanie problemów.

Koszmar Zdrady. Jak sprawdzić czy to już zdrada, czy jeszcze niewinny flirt? Odkryj szybki i potwierdzony sposób na sprawdzenie swoich obaw.

PROGRAM WARSZTATÓW ROZWOJOWYCH DLA KOBIET PROGRAM WARSZTATÓW ROZWOJOWYCH DLA KOBIET

Życzliwość na co dzień

TIMETABLE MÓJ ROZKŁAD JAZDY

Konspekt szkółki niedzielnej

JAK BYĆ SELF - ADWOKATEM

Anioły zawsze są obok ciebie i cały czas coś do

I Komunia Święta. Parafia pw. Bł. Jana Pawła II w Gdańsku

Pierwszy tydzień ferii za nami! Zapraszamy do krótkiego sprawozdania z pierwszego tygodnia ferii w fotograficznym skrócie.

Transkrypt:

motoryzacja / inaczej PIERWSZY LOT P TEKST: MARY ROZBICKA I E ewnie każdemu coś kojarzy się z nazwiskiem Wright. Nie? Szkoda... Na szczęście na tym świecie istnieje ktoś taki wspaniały, jak ja i przez swoją dobroć oświecę wszystkich niewtajemniczonych. Żeby było zabawniej, zacznę swą opowieść od początku (he, he, ale jestem świetna...). próbujmy sobie wyobrazić, że jesteśmy teraz w Waszyngtonie i płyniemy łodzią po rzece Potomak. Nasze S elektroniczne zegarki (spoglądajmy na nie dyskretnie, żeby nie budzić podejrzeń) wskazują datę 7.10.1903 r. Dookoła nas tłum żądnych sensacji dziennikarzy i przedstawicieli rządu. Wszyscy są tacy podnieceni... Ciekawe, dlaczego? Ktoś wyjaśnia, że za chwilę niejaki Samuel P. Langley wystartuje wraz ze swoją latającą maszyną. Rzeczywiście, wysoko nad rzeką, na dachu barki stoi jakieś dziwne coś, co konstruktor nazwał aerodromem. O! Coś się dzieje! Silnik zaczyna głośno wyć, pan Langley sprawnie przypina się do siedzenia i... Hej! Co to? He, he... Próba kończy się niepowodzeniem, a my mamy mieszane uczucia. Tak - mieszane, bo całość wyglądała bardzo śmiesznie, ale jednocześnie mogło się to wszystko skończyć tragicznie. Następnego dnia czytamy w The Washington Post (eee...to nie to samo, co nasz wspaniały <Piąty Wymiar>): Rozległ się głośny, wibrujący huk, po czym maszyna Langleya zwaliła się [...] do wody jak pocisk armatni. Langley podjął próbę kolejny raz po dwóch miesiącach, niestety i ona zakończyła się fiaskiem. rzenieśmy się teraz do Kitty Hawk, gdzie czekają na nas dwaj bracia - Orville i Wilbur Wright (tak, tak, to P właśnie ci WRIGHT). Ci młodzi przystojniacy (no, bez przesady...nie ma to jak Karol Voo...) są producentami rowerów, więc może później wstąpimy do nich po jakiegoś bmx-a, lecz teraz idźmy na plażę. Nie, nie będziemy się opalać, ranek jest naprawdę chłodny - w końcu to grudzień, a dokładniej 17.12.1903 r. anowie Wright stworzyli po kilku latach ciężkiej pracy prawdziwą maszynę utrzymującą równowagę w locie. P Możemy się jej teraz dokładniej przyjrzeć. To dwupłatowiec z drewna świerkowego i płótna żaglowego, napędzany własnej konstrukcji silnikiem spalinowym na lekkie paliwo. To to dostało od swych konstruktorów wdzięczne imię Flyer. Ciekawe, skąd pomysł na taką nazwę...?;-) No dobrze, ale my tu gadu-gadu (to nie jest kryptoreklama!), a tam Orville rusza! Tylko gdzie on jest, ten pilot? Ach, położył się na brzuchu, trzymając w dłoniach drążki od steru wysokości i steru kierunkowego. łatowiec rozpędza się, zeskakuje z płozy i... leci! Troszkę się kołysze, ale to nic! On leci! O... już nie... Ale jaki P to był piękny lot! Muszę dodać, że Wilbur ciągle biegł obok maszyny, trzymając ją za skrzydło, aby się przypadkiem nie przewróciła od silniejszego podmuchu wiatru. Och, co to był za widok! Emocje prawie jak na mistrzostwach w motocrossie freestyle'owym! ie wiem, czy dotarło już do Was, w jakim wydarzeniu wzięliście właśnie udział. Tak, nie mylicie się przed N chwilą uczestniczyliście w pierwszym historycznym locie! Czyż to nie cudowne? Niewielu może czegoś takiego doświadczyć. Tak, wiem, to moja zasługa... Dziękuję, autografy rozdam później... Spokojnie, nie pchajcie się tak, powiedziałam później! racamy do współczesności. W zamian za to, że zabrałam Was w tak przewspaniałą podróż, musicie mi W obiecać, że zapamiętacie na zawsze tę datę 17.12.1903 r. Mimo że było to sto lat temu, myślę, że dacie sobie z tym radę, bo w tym dniu braliście przecież udział w przełomowym wydarzeniu. Dzięki za wspólny lot w przeszłość. Spadam. --------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- na wesoło JEŚLI JUŻ WIESZ NA CZYM STOISZ, UPEWNIJ SIĘ JESZCZE OBOK KOGO. OBIECAŁ MI PAN PODWYŻKĘ, JEŚLI BĘDZIE PAN ZE MNIE ZADOWOLONY... - TAK, ALE NIE MODĘ BYĆ ZADOWOLONY Z KOGOŚ, KTO CHCE WIĘCEJ PIENIĘDZY... CHCESZ Z ŻYCIA CZERPAĆ PEŁNYMI GARŚCIAMI? JĘŚLI TAK, TO ZAWSZE MIEJ CZYSTE RĘCE. SYNKU, KIEDY POPRAWISZ JEDYNKĘ Z MATEMATYKI? - NIE WIEM MAMUSIU, NAUCZYCIEL NIE WYPUSZCZA DZIENNIKA Z RĄK. SIOSTRA DO BRATA: - SŁUCHAJ MŁODY, WYSKOCZĘ DO BAŚKI NA PIĘĆ MINUT, A TY PAMIĘTAJ, ŻEBY CO PÓŁ GODZINY ZAMIESZAĆ ZUPĘ!

Czasopismo młodzieżowe Liceum Ogólnokształcącego Nr 5 im. Jana Heweliusza rok drugi nasz adres: V LO im. Jana Heweliusza ul. Senatorska 32 59 220 Legnica Redaktor Naczelny i Redaktor Wydania Szkolnego Karol Węglewski Zastępca Redaktora Naczelnego Danuta Rozbicka Redaktor Wydania w Panoramie legnickiej Aleksandra Klęk Zastępcy Redaktora Wydania w Panoramie legnickiej Michał Czerwonka Konrad Dąbkiewicz Fotograf Rafał Wierucki Współpraca Rafał Leszczyński Gabor Siarkiewicz Małgorzata Sokołowska Piotr Stołek Paulina Węgłowska...a nad wszystkim czuwają: prof. Teresa Jasińska prof. Krystyna Kubiak NARESZCIE... Tak właśnie można najkrócej skomentować fakt, jaki właśnie się dokonuje m.in. za Twoim, Drogi Czytelniku, pośrednictwem. Oczywiście ktoś mógłby zamiast Nareszcie... powiedzieć: Dopiero?. Cóż, tak to już jest, że nie mogę wydawać gazety, która będzie miała dwie albo cztery strony, a wszelkiego rodzaju teksty są towarem mocno deficytowym i trzeba na nie długo czekać. Bycie Naczelnym Piątego Wymiaru to ciągła bieganina i błaganie na kolanach o cokolwiek. Ale nie ma co narzekać, bo właśnie w tym momencie Trzymasz kolejny, dobrze zrobiony numer i ciesz się nim (bo Bóg jeden wie, kiedy wyjdzie następny). Przejdźmy jednak do spraw bardziej szczegółowych. To, co znajduje się na okładce (chodzi o to, co się najbardziej rzuca w oczy), w zasadzie, nie ma żadnego odniesienia do tego, co jest w środku gazety. Szok i przerażenie to kryptonim ataku USA na Irak. Postanowiłem jednak odnieść to, do pomysłu prywatyzacji naszej szkoły i dlatego jest Szok i przerażenie... niepotrzebnie. Artykuł o tym możecie znaleźć w naszym Wydaniu w Panoramie legnickiej. A o samej wojnie możecie przeczytać w tym numerze w artykule Piotra Stołka pt. Wspaniałe USA. Mimo to tematem przewodnim tego numeru są ludzie niepełnosprawni, potrzebujący. O nich i o pomocy w jaką angażują się nasi uczniowie. I znów nie udało się ogarnąć wszystkich i wszystkiego, ale nie o to chodzi. Ważne by zasygnalizować pewne sprawy, by powiedzieć o nich szerzej. No i naturalnie nie można zapomnieć o (w tym roku już nie spóźnionych, ale przedwczesnych) życzeniach z okazji Dnia Kobiet (jakoś nigdy nie można trafić w tą ósemkę). No ale teraz już na poważnie składam, w imieniu całej Redakcji najserdeczniejsze życzenia wszystkim kobietom w tej szkole i nie tylko. Polskę, jeśli chodzi o korzystne kontrakty w gospodarczej odbudowie Iraku. Większość firm, które mają zapewnić Irakijczykom nową jakość w zakresie budownictwa, transportu, przemysłu etc. legitymuje się amerykańskim pochodzeniem. I tak właśnie traktuje się nas Polaków. A my, co jest już osobną sprawą, dajemy się tak traktować. Należy to podkreślić z całą stanowczością. aktycznie przyczyny, jakie targają Ameryką ku temu, aby być architektem nowego światowego porządku są F fałszywe. Dopiero gdzieś na szarym końcu znajdują się autentyczne intencje o pokój na świecie. Chociaż z drugiej strony czego można się spodziewać po USA? Jaki kraj, taka jakość sprawowanej przez niego polityki, a także stosunku do reszty świata. Jaki będzie tego finał, przyjdzie nam zapewne jeszcze długo poczekać... --------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- O polityka CZTERY LATA Z NIĄ TEKST: KAROL WĘGLEWSKI II E statnimi czasy tzw. afera Rywina, zresztą zgodnie z wszelkimi przewidywaniami, po prostu przebrzmiała. Tylko czasem, gdzieś w głębi serwisów informacyjnych, możemy oglądać bardziej już znudzoną niż skruszoną, minę Lwa (może z czasem stanie się nawet cierpiąca). A w ferworze walki o plan wicepremiera Hausnera, wśród kolejnych afer, jakby wszyscy o raporcie Komisji Śledczej zapomnieli. Całe szczęście nie wszyscy, a jeśli nawet, to tylko jakby. statnie afery... tu Starachowice, tam gdzieś daleko przetargi w Iraku, jakaś szlachta (tzn. baronowie)... W O każdym razie wszystko to w naturalny sposób zastąpiło codzienne informacje z obrad wspomnianej komisji. Zdążyłem się do nich przyzwyczaić niczym do prognozy pogody... Prognoza na dziś: Już Rokita sprawę chciał zbadać, kiedy nagle zaczęło padać. Prognoza na noc: Kiedy Beger oczami zaświeci, strzeżcie się wszyscy śnieżnej zamieci. Prognoza na jutro: Kiedy Błochowiak zada pytanie, wtedy nam wszystkim słońce stanie wstanie. Prognoza na cały tydzień: Michnik dalej będzie się zacinał i taki będzie tego finał. le to tylko pretekst, żeby sobie przypomnieć o sprawach sumienia... tak, tak... tutaj nie ma żartów. Zwłaszcza, A że wobec tylu afer, przydałoby się niektórym to sumienie uruchomić... I znów nie wiadomo, o co chodzi. A jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o dziewczynę albo o pieniądze. Przyznam się, zwłaszcza, że raczej żadnych akcentów walentynkowych w tym numerze nie ma. Chodzi o nią... tak, zgadliście, o Lewicę. Szczerze mówiąc, nigdy za nią nie przepadałem, mimo że jest jeszcze całkiem niezła, a jak popatrzy... ech... jakbym dostał z buta. Ale tylko jakbym! Podkreślam! No więc, jak nie patrzy, to widzę (wszyscy już widzą), co ona wyprawia. Lewka (tak na nią mówimy) nigdy nie była za bardzo tego, ale ostatnio przesadza. tak właśnie pomyślałem sobie o tym jej sumieniu. Przypomniało mi się, że jak już Komisja Śledcza przesłuchała I Jerzego Urbana (naczelnego NIE ), to nagle stał się on wiarygodny(!). Przetarłem oczy i uszy i wysłuchałem wtedy takiego oto komentarza w jednym z serwisów informacyjnych: Jerzy Urban, człowiek przez lata izolowany, dziś coraz częściej określany mianem sumienia lewicy. No nareszcie! Znalazło się sumienie! Ale od razu doszedłem do wniosku, że jeśli tak wygląda (i nie chodzi tu jedynie o wygląd zewnętrzny) sumienie Lewicy... Lewki, to powinna natychmiast pobiec do prokuratury i złożyć doniesienie na siebie samą. Idąc dalej, należy się zastanowić, jak wyglądają i kim są: mózg, serce i wątroba, jeśli tak prezentuje się jej sumienie? Trzeba się też zająć żołądkiem, bo chudnie dziewczyna w oczach. Chciała się odchudzić i wpadła w anoreksję. arto jednak w tym miejscu zacytować posła Piotra Gadzinowskiego: Dobro, prawda i SLD zwyciężą. My W miejmy, mimo wszystko, nadzieję, że Lwy i Lewki oraz różne takie, trafią tam, gdzie ich miejsce za kratki... znaczy do klatki w... ZOO oczywiście. 2 5 WYMIAR luty - marzec `04 5 WYMIAR luty - marzec `04 19 U

chybieniem, jakie można, z perspektywy czasu, zarzucić amerykańskiemu prezydentowi, a które wciąż dla wielu ludzi jest bulwersujące, to jego kompromitacja. Nie przedstawił on do ostatniej chwili konkretnych powodów, które skłoniły go do podjęcia decyzji o inwazji na Irak. Tłumaczenia Sekretarza Obrony USA Collina Powela na szczycie zorganizowanym przez ONZ i przedstawione przez niego dowody były na wskroś chybione i pozbawione jakiejkolwiek rzetelności podczas ich zbierania. ziwnym natomiast wydaje się fakt, iż Amerykanie, jako naród ludzi, którzy uważają się za wybitnie D inteligentnych, tego faktu nie zauważyli lub zauważyć go po prostu nie chcą. Otóż bardzo prawdopodobne, że są oni zaślepieni przez strach, grozę i panikę, jaka masowo występuje za oceanem. I właśnie te negatywne emocje chce wyeliminować Bush z życia swych rodaków, mając na względzie swoje partykularne interesy. tym momencie prawda wychodzi na światło dzienne. Chodzi mianowicie o to, że Amerykanie mają W skłonność do personifikacji zagrożeń i w związku z tym Bushowi potrzebne było spektakularne zwycięstwo. I w końcu, jak grom z jasnego nieba, spadła najważniejsza informacja ostatnich miesięcy, a było nią zatrzymanie irackiego dyktatora. Zastanówmy się przez chwilę, co tak naprawdę dało to Bushowi. Należy zacząć od tego, że z całą pewnością w momencie, gdy schwytano Husajna, prezydent był w gestii uśmiercenia, bądź utrzymania przy go przy życiu było to nieodłącznym elementem operacji wojskowej, którą przywódca USA ustalił wcześniej z dowódcami najwyższego szczebla. Na potwierdzenie tej tezy wystarczy chociażby przytoczyć fakt, iż informacja o zatrzymaniu Saddama dotarła i została przekazana przez światowe media dopiero po około dobie, co w erze bardzo szybkiej informacji jest czasem bardzo długim. Na tyle długim, by móc na spokojnie rozważyć wszystkie scenariusze dotyczące losu schwytanego Husajna. becnie największym policzkiem wymierzonym w stronę Busha jest sposób, w jaki zachowuje się w stosunku O do niego saudyjski terrorysta Osama Bin Laden. Jak dotychczas, nie udało się go schwytać, co w oczach społeczności amerykańskiej, która ma tendencje do maksymalnego upraszczania sobie wszystkiego, co się tylko da, jest porażką ich prezydenta. Dodatkowo zadać można pytanie, na co są w takim razie przeznaczane pieniądze amerykańskich podatników? W chwili obecnej jedną z największych części budżetu USA przeznacza się na utrzymywanie oddziałów, finansując wywiad, fundując nagrody pieniężne dla informatorów, czy wreszcie wspierając sojuszników. Całkiem niedługo w Stanach Zjednoczonych nastaną nowe wybory, które wyłonią 44. prezydenta. Bush łechtany perspektywą kolejnej kadencji, sukcesu w wojnie z Irakiem potrzebuje jak powietrza. I będzie starał się osiągnąć cel za wszelką cenę. Jak wysoką? Z pewnością już niedługo się dowiemy. olejnym aspektem wojny USA Irak, a także jej skutkiem, jest i będzie odwracanie uwagi opinii publicznej K od sposobu polityki gospodarczej, jaką uprawia Bush. Powszechnie znany jest fakt, iż prezydent ten bardziej skupia się na polityce zewnętrznej państwa, a zaniedbuje politykę wewnętrzną kraju. Niemalże natychmiastową reakcją na ten stan rzeczy jest odnotowywany kryzys gospodarczy, który prześladuje Stany Zjednoczone od dłuższego już czasu. To, w powiązaniu z kolejną cechą Amerykanów, jaką jest pragmatyzm, nie wróży niczego dobrego. Tak więc trzeba wykorzystać taktykę znaną od dawien dawna, polegającą na tym, iż każda wojna jest doskonałą okazją ku temu, ażeby napędzić rodzimą gospodarkę (nowe zlecenia dla przemysłu zbrojeniowego, wzrost zatrudnienia w sektorach zbrojeniowych etc.). Zdaje się, że Bush zastosuje tę taktykę na pewno. Nie można zapomnieć o tym, że tak samo jak sukcesu w wojnie, potrzebne są mu pieniądze, które owy sukces pomogą osiągnąć i urzeczywistnić. dyby ktoś chciał doszukać się zarzutów pod adresem USA, jej prezydenta oraz polityki prowadzonej za G oceanem to nie mógłby zapomnieć, iż głównym celem wojny z Irakiem są ogromne złoża ropy naftowej. Tak się zapewne przypadkiem składa, że na Bliskim Wschodzie znajduje się około 60% światowych zasobów tego cennego surowca. Dalszego scenariusza, à propos tego, co z tą ropą się stanie, nikomu chyba przedstawiać nie trzeba. Jest to morze pieniędzy, które należy tylko w odpowiedni sposób przechwycić. ush, jako polityk niezwykle przebiegły, zdaje sobie sprawę z tego, że cała kampania wojenna jest B doskonałym wabikiem na głosy poparcia w zbliżających się wyborach. Już w tej chwili powoli wystawia rachunek swym rodakom za to, co zrobił dla kraju, a tym samym również dla nich. nną żenującą kwestią jest sposób, w jaki Stany Zjednoczone, jako całość, traktują Polaków. Analizując postawę I Polski i Polaków względem państwa amerykańskiego wyraźnie widać, iż z pewnością zawsze byliśmy lojalni i nigdy nie odmówiliśmy pomocy. Wystarczy przytoczyć przykład spektakularnej akcji, jaką kierował gen. Gromosław Czempiński, w czasie potajemnej ewakuacji amerykańskich agentów z Iraku. Również obecna postawa na polu walki, polskich żołnierzy, jako najbardziej oddanych sojuszników, nie jest odpowiednio doceniana. Najlepiej obrazuje to sytuacja dotycząca przyznawania wiz amerykańskich polskim obywatelom. Skandalem jest to, że obywatele polscy muszą koczować, bo inaczej tego nie można nazwać, przed ambasadą USA, płacąc jeszcze za ten zaszczyt niemałe pieniądze. Nie wspominając już, że pominięto niusy... 4 nasz temat: inne szczęście /inne szczęście... 5 /trzeba chcieć... 5 /mówili nie... 7 /coś o wolontariacie... 8 kultura SPIS TRESCI /miasto i człowiek... 9 /sprzedawca zapachów... 10 /fantasy sposobem na życie... 13 /historia tańca towarzyskiego... 15 /poezja... 16 polityka /wspaniałe usa... 17 /cztery lata z nią... 19 motoryzacja inaczej /pierwszy lot... 20 na wesoło... 20 18 5 WYMIAR luty - marzec `04 5 WYMIAR luty - marzec `04 3

WSPANIAŁE USA polityka LEPIEJ NIE PALIĆ W jednym z łódzkich gimnazjów uczniowie przyłapani na paleniu papierosów, za karę muszą wypić w sekretariacie szkoły kieliszek oleju. Wcześniej musieli zjeść połówkę cytryny, ale szybko się do tego przyzwyczaili. Ale to jeszcze nie koniec... Ci, którzy przeklinają muszą przyswoić sobie łyżeczkę soli, podawaną przez panią dyrektor. Ciekawe co uczniowie mówią po takim posoleniu? Zapewne: Muszę... zajarać!. ABY JĘZYK GIĘTKI... Jeden ze znanych polskich producentów wódki, posłużył się dosyć modnym ostatnio chwytem promocyjnym. Do każdej butelki dołączona jest płyta CD z kursem języka angielskiego. Kurs jest złożony z pięciu takich płyt, a zatem nie można się ograniczać i rozdrabniać... w edukacji oczywiście. Jak zapewnia producent, alkohol poprawia i ułatwia zdolności przyswojenia sobie oraz wymowy (a przede wszystkim wymowy) niektórych zwrotów z języka angielskiego. Na początek proponujemy: Who is who? oraz Who si that?. TABULA... JAKA? Ściana przy nowym wejściu do naszej szkoły przez długi czas była szczelnie wytapetowana ogłoszeniami i plakatami, które nie zawsze pozytywnie wpływały na jej fakturę. Po feriach pojawiła się w tym miejscu, pokaźnych rozmiarów, tablica korkowa. No i to bardzo pozytywne, zwłaszcza, że teraz zawisły na niej informacje o naszym patronie. Zastanawiające jest tylko to, że nagle gdzieś zniknęły wszystkie te ogłoszenia, które tak niszczyły ścianę. Lepiej niszczyć to, co da się zniszczyć. UWAGA! JEŚLI ZNAJDZIESZ LUB ZAUWAŻYSZ COŚ CIEKAWEGO, ŚMIESZNEGO LUB BULWERSUJĄCEGO, ZGŁOŚ SIĘ Z TYM DO NAS, BYĆ MOŻE WYKOŻYSTAMY WŁAŚNIE TWOJĄ INFORMACJĘ! D TEKST: PIOTR STOŁEK II D ziś do akcji wkraczają nasi żołnierze, by jutro nie musieli tego czynić nasi policjanci i strażacy - oświadczył prezydent USA George W. Bush w chwili, gdy niemal jednocześnie na ulicach irackiej stolicy Bagdadu dały znać o sobie pierwsze symptomy wojny. Tak było już ponad rok temu. Tyle czasu minęło od pierwszych momentów wojny. est to dobry moment, aby podsumować istotne sprawy i popatrzeć na zagadnienie omawianej wojny oraz ludzi z J perspektywy czasu. ofnijmy się więc... Pomiędzy prezydenturami Busha seniora a obecnego 43. prezydenta USA wynikły C zupełnie niespodziewane okoliczności. Świat ogarnęła panika przed atakami terrorystycznymi, ludzie na masową skalę, graniczącą z obsesją, poddali się i poddają się nadal wpływom opinii współczesnych mass mediów. Te z kolei propagują agresywną politykę wobec wszystkich, którzy chcą zburzyć ład międzynarodowego bezpieczeństwa, wpajając jednocześnie wyimaginowane i bardzo mocno przecenione postawy współczesnych polityków tworzących koalicję amerykańską, na czele z obecnym prezydentem USA Georgem W. Bushem. Za jego prezydentury na kraj wielkich możliwości; zakochany w sobie aż do bólu, jak grom z jasnego nieba (dosłownie i w przenośni) spadło zagrożenie, w postaci ataku terrorystycznego na dwie bliźniacze wieże światowego centrum handlu (WTC) i obiekty administracji publicznej. Bush stanął w tym momencie w zupełnie nowym świetle. tej chwili musiał odnaleźć się w roli zarówno opiekuńczego męża stanu, zabójczo groźnego wroga w W stosunku do tzw. osi zła, jak i wytrawnego polityka, który będzie umiał zaskarbić sobie poparcie zarówno opinii publicznej całego świata (jako że z momentem wkroczenia wojsk amerykańskich do Iraku, zaczął on tworzyć historię, z której rozliczą go przyszłe pokolenia), a także koalicjantów w Europie (co nie przebiegło dosyć sprawnie, po publicznej i medialnej potyczce pomiędzy panami Starego Kontynentu, tj. Niemcami i Francją przeciwnikami wojny a Wielką Brytanią koalicjantem USA). jak jest dzisiaj? Potwierdziły się jednak opinie międzynarodowych specjalistów z zakresu problematyki A Bliskiego Wschodu i amerykanistów, którzy przewidywali, że Bush junior będzie starał się dokończyć dzieło swego ojca. Odnosząc się do historii najnowszej, należy pamiętać, iż celem Wojny w Zatoce Perskiej była obrona Kuwejtu, zaatakowanego przez wojska irackie, które wkroczyły do jego stolicy Kuwejt City 2 sierpnia 1990 roku. Sześć dni później iracki parlament ogłosił Kuwejt swą 19. prowincją. W związku z tym nastąpiła natychmiastowa reakcja Rady Bezpieczeństwa ONZ, czyli wysłanie w teren konfliktu wojsk koalicji antyirackiej na czele z USA, oraz nałożeniu embarga na Irak, wprowadzając zakaz importu irackiej ropy. ak się okazuje dzisiaj, cel wojny o kryptonimie Pustynny lis jest bardzo złożony. Można zadać więc pytanie, J o co walczyła i wciąż walczy społeczność międzynarodowa? o niedawna chodziło o jak najszybsze zdetronizowanie samego Husajna i stworzenie w miejsce formalnej republiki prezydenckiej (a faktycznie totalitarnej dyktatury) pierwszych form autentycznej demokracji. USA D przed atakiem na Irak wzięły na siebie odpowiedzialność finansową za to przedsięwzięcie. To tyle, jeśli chodzi o wzniosłe ideały wojny (jeśli w ogóle można o takich mówić w aspekcie hańbiącego przedsięwzięcia, jakim ona jest) i odniesieniu się do historii. becnie, gdy cel został osiągnięty, to znaczy kiedy Saddam Husajn dostał się w ręce Amerykanów, gra zaczęła O rozwijać się w inną stronę. Nie należy zapominać jednak o tym, że w pewnym stopniu to sami Amerykanie winni są swej tragedii, można by więc zaryzykować stwierdzenie, iż sami sobie ściągnęli deszcz na głowę. Otóż prawda dotycząca działalności USA jest ostrożnie mówiąc nie taka, jak ją przedstawia większość mediów i jak naginają politycy z Bushem na czele. W chwili obecnej, gdy tak bardzo ludzie pochłonięci są popieraniem działań tych, którzy chcą, aby na Świecie było dobrze (czytaj: Bush i jego koalicjanci), mało kto pamięta o tym, że np. w latach 80' sama postać Husajna, jak i jego polityka były mocno popierane przez Stany Zjednoczone. Dość powiedzieć, iż pomiędzy Donaldem Rumsfeldem obecnym sekretarzem stanu USA, a Saddamem Husajnem w owym okresie częstokrotnie dochodziło do prywatnych spotkań. 4 5 WYMIAR luty - marzec `04 5 WYMIAR luty - marzec `04 17

popularnością cieszyła się także pochodząca z Czech polka. W XIX wieku dalej rozwijał się taniec towarzyski, a to ze względu na potrzebę rozrywki, którą był. Najczęściej tańczono w tym czasie walca, kadryla, polkę. Powstawały odmiany walca, jak: walc francuski (skoczny, szybki, płynny), walc - mignon, walc mazurka (połączenie walca i mazurka), walc - redowa (czeski, częste zmiany kierunku tańca), walc - boston (wolny). Straussowie rozwijali formę muzyczną walca wiedeńskiego, co popularyzowało ten taniec. W drugiej połowie XIX wieku tańczono także kotyliona oraz polkę - mazurkę, a także powstał kankan(podskoki, wyrzucanie nóg w przód). Na przełomie XIX i XX wieku próbowano tworzyć nowe tańce, ale były one mało popularne i nie przetrwały dłużej. Starano się przystosować tańce z innych stron świata do potrzeb salonów, jak np. brazylijski maxixe i murzyńsko - indiański cake-walk. Taniec w tym okresie kształtował wpływ muzyki jazzowej. W XX wieku powstają studia z zakresu historii tańca oraz czasopisma i literatura o tej tematyce. Daje to początek nauce o tańcu, czyli choreologii. Pod wpływami jazzu powstał rag-time i blues, one-step. Pojawiło się w tym czasie tango oraz foxtrot (krok lisa). Znana też stała się odmiana walca-bostona, jaką jest walc angielski. Taniec został bardzo spopularyzowany, trafiał do szerokiego grona ludzi. --------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- kultura / poezja Janina Rodak Przyczynki do istnienia Modlitwa o niemożliwe Szarość wnika w uchylone okno południowych spojrzeń panoszy się w smudze zapomnianego światła klęcznik drepcze w miejscu jednostajnie powtarzanych modlitw kościoły wierzą w spełnienie wskazówki zegara zatoczyły koło jutro zyskało oblicze wczoraj z dzisiejszą mądrością czas w garści popiołu xxx uboższa o chwile bez powrotu zdana na dziś i jutro starannie dobiera makijaż przesiewa poglądy i obsesje wciąż niepewna wmawia sobie bogactwo istnienia xxx Zawsze jest jakiś początek i koniec osnowa czasu z wątkiem zdarzeń trwałość miejsc niechętnych pierwsze słowa i ostatnie milczenie kontrasty pamięci M Inne szczęście nasz temat / inne szczęście TEKST: RAFAŁ LESZCZYŃSKI I A ój brat Paweł jest dzieckiem z zespołem Downa. Jego dotychczasowe życie było ciężkie i bardzo bolesne. Urodził się 18 lipca 2001 r. i od razu znalazł się w inkubatorze. Ważył około 2 kg, gdy inne noworodki 5 kg. Po pół roku został wypisany z oddziału. W domu ujawniły się komplikacje, podczas jedzenia dławił się i bardzo ulewał, po czym zasypiał ze zmęczenia. A w nocy nie raz tracił oddech, na co mama reagowała nawet przez sen i co sprawiło, że mogła mu pomóc. Lekarz nazwał te nocne utraty oddechu odpływaniem, odlatywaniem. Tak trwało przez kilka tygodni, aż mój braciszek znalazł się we Wrocławiu. Tam okazało się, że on nie powinien jeszcze opuszczać inkubatora. Powodem była wada serca oraz wrodzona wiotkość układu oddechowego, krtani, tchawicy oraz nadciśnienie płucne. Stwierdzono, że dziecko z takimi schorzeniami nie przeżyje żadnej infekcji i medycyna nie zna na dzień dzisiejszy sposobów wyleczenia takich wad wrodzonych. Po długich poszukiwaniach znaleźliśmy klinikę Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi, która podjęła się ryzykownej, w tym stanie dziecka, operacji wady serca. Po operacji przez dwa miesiące walczył o życie, nie mógł teraz odejść, po przyjściu na ten świat poznał tylko ból i cierpienie. Większość swoich dni spędził w szpitalnych salach, jego ulubionym zajęciem było obserwowanie kolorowego światełka alarmowego na pulsoksymetrze, a przecież było jeszcze tyle pięknych rzeczy na świecie: śmiech, śpiew ptaków, pluszowe zabawki. ygrał walkę o życie, ale jego stan się nie poprawił. Znów czekały go szpitale i szukanie pomocy. W W wieku 8 miesięcy w stanie krytycznym trafił na oddział II pulmonologii w Karpaczu. Mama, przygotowana na najgorsze, spytała lekarza opiekującego się Pawełkiem - czy dziecko ma szansę na przeżycie. W odpowiedzi usłyszała: trudno powiedzieć, czasem tonący brzytwy się chwyta. r Bokiej znalazł odpowiednią brzytwę dla tonącego Pawełka. To był ostatni szpital, w którym D musiał być leczony. Teraz przyjeżdża do szpitala pulmonologicznego wyłącznie na wizyty kontrolne. ój brat ma dzisiaj 2 lata i 4 miesiące, ma dużo ciekawych zabawek, poznał co, to śmiech, śpiew M ptaków, ciepłe słońce. zisiaj wiem jedno na pewno pomimo braku nadziei, wydawałoby się wbrew wszelkiej logice, D warto walczyć o to, co w życiu jest wartościowe i cenne, chociaż wszystko może być przeciwko tobie, ale ty i tak możesz być kimś, zrobić to, co zawsze chciałeś, zawsze możesz być szczęśliwym. ------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- TRZEBA CHCIEĆ - ROZMOWA Z GRZEGORZEM W MAZIKIEWICZEM, PREZESEM STOWARZYSZENA OSÓB NIEPEŁNOSPRAWNYCH NADZIEJA chodzę do klubu Atrium Dyktafon jest, baterie jeszcze działają (a i tak mam zapasowe), kaseta jest, wszystko jest, dobra pomyślałem i skręciłem w lewo. Tam, gdzie wcześniej w najlepsze trwało andrzejkowe spotkanie Stowarzyszenia Osób Niepełnosprawnych Nadzieja, dziś 16 5 WYMIAR luty - marzec `04 5 WYMIAR luty - marzec `04 5

przy długich stołach, obsadzonych masą krzeseł, tylko kilka osób. Wśród nich pan Grzegorz Mazikiewicz. ie mając konkretnych pomysłów na pytania, zaproponowałem obejrzenie kroniki Nadziei, a właściwie to jej kilku pokaźnych tomów. N PIĄTY WYMIAR Proszę powiedzieć, jak to się wszystko zaczęło? GRZEGORZ MAZIKIEWICZ Zanim powstał Klub, opierało się to wszystko na pisaniu listów. Był to taki kontakt listowy, pomiędzy ludźmi niepełnosprawnymi. Dopiero potem, z czasem, doszli oni do wniosku, że z listami to już nie wyjdzie, bo i też nie wszystko na listy się załatwi. Wpadli na pomysł, żeby na początek spotykać się w domach, a już z biegiem czasu to spotykali się w Kościele Św. Jana, potem były spotkania przy ulicy Bieszczadzkiej w budynku... Krokus się nazywał i tam mieliśmy siedzibę. A kiedy Krokus został zlikwidowany, to przenieśliśmy się tutaj, do Atrium i tu jest nasza stała siedziba. PW Skąd nazwa Nadzieja? GM Na początku był Klub Osób Niepełnosprawnych bez jakiejś konkretnej nazwy. Natomiast młodzież, która działała przy Parafii Św. Trójcy, pomagała nam i oni nazywali się Nadzieja i tak do tej pory ta nazwa pozostała u nas. PW Pan jest od początku? GW Nie, ja jestem od osiemdziesiątego... ósmego... dziewiątego, a Klub powstał 14 maja 1984 r., założyła go pani Janina Rodak. PW Kiedy pan został Prezesem? GM W 1993 roku... 4 lipca, w święto amerykańskie (śmiech). Było głosowanie i takie mieli zaufanie, że mnie wybrali... nie wiem, czy nie żałują (śmiech). PW Czyli to pan już przekształcał ten Klub w Stowarzyszenie? GM Nie do końca ja, to koleżanka (pani Janina Rodak) postawiła na swoim. Bałem się tego trochę, bo to się wiązało i z pracą typowo papierkową, prowadzeniem księgowości i odpowiedzialnością. Z drugiej strony rejestracja dała dużo możliwości: ubieganie się o wsparcie, dostrzeżenie nas przez instytucje. Ma to swój duży plus. Przewracamy kolejne kartki kroniki... GM Dużo się działo przez te 20 lat... PW To chyba jakaś większa impreza się szykuje? (patrząc na fotografie w kronice trudno nie zauważyć, że członkowie SON Nadzieja potrafią się doskonale bawić). GM No... to wszystko zależy od finansów... chociaż pewnie znajdą się jacyś dobzi ludzie (śmiech). PW Kiedy jest Dzień Inwalidy? F antasy stanowi długie tematy do dyskusji i jest światem, w którym żyje wielu ludzi. Najważniejsze jest to, iż jest nieśmiertelna. ------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- W kultura / taniec Historia Tańca Towarzyskiego TEKST: GABOR SIARKIEWICZ I A X wieku n.e. po raz pierwszy podejmowane są próby ustalenia form tanecznych. Głównymi zostają: rej oraz taniec par. A) Rej - gdzie wielu tancerzy tańczy w kole. B) Taniec par - który wykonywany jest przez pary, polegający na gonieniu się, uciekaniu, okrążaniu itd. a początku pierwszego tysiąclecia n.e. zaczęły wyodrębniać się nurty rozwoju tańca: taniec N towarzyski, widowiskowy i ludowy. zięki prowansalskim trubadurom taniec stał się piękniejszą formą stosunków towarzyskich, taniec D pary przeistoczył się właściwie w pantomimę miłosną, a rej w uroczysty pochód. W tym czasie były one ulubioną rozrywką na dworach i zamkach, częścią wszystkich ważnych uroczystości, jak np. wesela. W miastach dużą popularność zdobyły tańce mieczowe, których głównymi figurami są: pochód wężem, przechodzenie pod skrzyżowanymi mieczami, a na zakończenia tzw. róża(splot mieczów). W XIV wieku, w związku z ożywieniem życia dworskiego, znacznie wzrosło zainteresowanie tańcem. Prym pod tym względem wiodła Francja. ajstarszym znanym tańcem towarzyskim jest basse - danse (powolny, posuwisty) znany od roku N 1400. Jego przeciwieństwem był skoczny hautes - danser. W XV wieku wraz z rozkwitem humanizmu znacznie wzrosły wymagania estetyczne wobec tańca i z tego powodu zaczęto interesować się techniką tańca. Wynalezienie druku umożliwiło powstanie pierwszych książek o tańcu. Jednym z najbardziej charakterystycznych tańców w epoce renesansu była pavana. Był to taniec tzw. chodzony; jego cechy to demonstrowanie godności tancerzy, piękna ich stroju; stąd nazwa od słowa "paw". Innym tańcem jest skoczny Gaillarde, którego kroki wzięły początek z chłopskich tańców. Courante to weselsza odmiana pavany, gdzie obowiązywała przeciwstawność ruchów(lewa noga - prawa ręka). I najbardziej frywolny volta, w którym tancerz podrzucał tancerką. To były jedne z pierwszych tańców towarzyskich w Europie, natomiast w Polsce najstarszymi są polonez (posuwisty, chodzony) i krakowiak (żywy, skoczny). 1658 r. Ludwik XI zatwierdził status pierwszego zrzeszenia nauczycieli tańca, a w 1660 r. W założył Królewską Akademię Tańca. W związku z bardzo sztywnym regułami, jakie dla tańca wprowadzały te nowości, nie wniosły one w taniec tyle, ile można by oczekiwać. Taniec w tym czasie zdobywa takie znaczenie na dworach, że wpływa na etykietę dworską. W XVII w. pojawia się nowy taniec towarzyski (dworski), którym jest menuet, zwany królem tańców lub tańcem królów (swobodny, żywy). Powstał zwyczaj rozpoczynania tego tańca i zarazem kończenia ukłonem (do widzów i do siebie), co później przeniosło się na inne tańce i pozostało do dziś. W XVIII wieku nastąpiła wielka reforma tańca towarzyskiego. Pojawił się kadryl (z włoskiego quadrillo - kwadrat), gdzie pary ustawione były w kwadrat. Był to taniec żywy, który zapoczątkował mieszanie się cech tańca mieszczańskiego i ludowego. Dzięki temu do towarzyskiego wszedł walc, który zmienił odrobinę swoją postać: podskoki zastąpiono posuwistymi krokami oraz dodano większą ilość obrotów. Obok walca wiedeńskiego dużą 6 5 WYMIAR luty - marzec `04 5 WYMIAR luty - marzec `04 15

życiu, a może jednak wolniejszego? Mimo iż czas upływa przy niej szybko, to i tak jesteśmy gdzieś baaaaaaaardzo daleko... nnym, nie mniej subtelnym systemem, jest Wampir: Maskarada. Opowiada o tytułowych I mrocznych istotach, będących potomkami Kaina, bratobójcy, który skazany został na wieczne życie w tej podłej postaci. Jest on założycielem wesołej rodzinki pijącej krew i prowadzącej walkę między sobą, a czasami także przeciwko ludziom. Wcielamy się tu w postać należącą do określonego klanu (np. Brujah czy Nosferatu). Oczywiście, rzeczy zawarte w książce nie są obowiązkowe i można stworzyć własną, miłą społeczność. becnie powstaje dużo dodatków do wymienionych systemów, a także całkiem nowe światy do O prowadzenia tej Gry Wyobraźni. Mniej znaną książką z uproszczonymi zasadami jest Oko Yrrhedesa znanego autora Andrzeja Sapkowskiego. Pozwala ona zacząć wędrówkę osobom mniej doświadczonym, ale nad tym nie ma co cię rozwodzić. Udane, ale nie zapadające w pamięć dzieło. Istnieją jeszcze inne książki, których pełno po empikach, ale nie wydały mi się najbardziej udane. olejnym sposobem na utonięcie w świecie smoków są gry komputerowe, określane jako RPG K (Role Playing Games). Jak łatwo się domyślić, ponownie przenoszą nas do krainy nieistniejących stworzonek. RPG określa się także książki opisane kilka akapitów wyżej, które były zresztą pierwsze oznaczane tym tak wiele mówiącym skrótem. Częściej jednak używa się go w odniesieniu do gierek na peceta. ajlepsza z najlepszych gra to oczywiście Baldur s Gate plus druga część i dodatki. Wcielamy N się w niej w postać nie znającą do końca swojego pochodzenia i mającą za zadanie odkryć je. Osobiście spędziłam przy tej grze długie dni i nieprzespane noce. Opłacało się w pełni. Stając się kim chcę, przemierzałam Forgotten Realms czyniąc dobro lub zło do wyboru. Wielu fanatyków woli DIABLO, ale Wrota Baldura biją wszystko na łeb. Magia i piękne scenerie czarują duszę i sprawiają, że nie jemy długie dni, nie chcąc odchodzić od komputera, ale o tym trzeba się przekonać samemu. eraz czas przejść do mojej perełki: MUD. Ale czym to się je? Skrót oznacza według każdego co T innego, wiec powiem, że jest to po prostu internetowa gra tekstowa, dziejąca się w czasie rzeczywistym. Brzmi pięknie, nieprawdaż? Jest ich jeszcze więcej niż czegokolwiek innego, tak samo wciągają do swojej teraźniejszości, a nawet bardziej. Widzimy w niej same pola tekstowe, ale tym bardziej to działa na wyobraźnię. Poruszamy się za pomocą prostych komend, a jest przy tym tyle frajdy, co wtedy, gdy dostanie się nowy komputer. Aby bliżej się z tym zapoznać, proponuję strony internetowe: - www.arkadia.prv.pl - www.barsawia.prv.pl - www.kuznia.net ajlepsza jest oczywiście pozycja pierwsza, czyli Arkadia. Przenosimy się do świata Wiedźmina. N Czym jest Wiedźmin? Czytaj dalej... ora przejść do tradycyjnego środka myśli Fantastycznej, czyli do książek. Polecam tradycyjne P pozycje, a także kilka mniej znanych. Wciągają na maksa!!! - J.RR. Tolkien trylogia Władcy Pierścieni - Andrzej Sapkowski saga o Wiedźminie - Tanith Lee Demon Śmierci - Terry Pratchett opowieści ze Świata Dysku - Tad Williams Smoczy Tron - Anna Brzezińska Zbójecki gościniec - Eugeniusz Dębski Królewska roszada - Andre Norton & Sasha Miller - Sokola magia - Robin Hobb Uczeń skrytobójcy - Dorota Terakowska Córka Czarownic GM Nie ma, ale my mamy zawsze taki dzień w drugiej połowie marca. PW Rok 2003 ogłoszono rokiem ludzi niepełnosprawnych, czy coś się z tej okazji działo? GM Imprezy były, każda organizacja coś tam organizuje i zapraszają się nawzajem. PW Z kim współpracujecie? GM Teraz, od niedawna, nawiązaliśmy kontakt ze szkołą Nr 20. To nie jest taka typowa współpraca. My staramy się ich zapraszać, oni zapraszają nas na Dni Integracji Szkoły. PW Czy ci wszyscy ludzie, którzy przychodzą tu na spotkania: posłowie, senatorowie, coś pomagają? GM Żeby nam pomóc, to muszą się od nas dowiedzieć, czego potrzebujemy. Moją uwagę przykuwa napis na kolejnej stronie kroniki... PW Ach te schody no właśnie, czy coś się dzieje w Legnicy w sprawie likwidacji tzw. barier architektonicznych? GM Interweniowaliśmy w kilku przypadkach, nawet tutaj do Klubu był taki duży stopień. PW No, ale czasem wystarczy przecież wziąć szpachelkę i trochę zaprawy... GM No tak, ale trzeba chcieć. PW A ja dziękuję, że pan chciał ze mną porozmawiać. W rubryce z poezją, wyjątkowo i na naszą specjalną prośbę, zagościły w tym numerze wiersze pani Janiny Rodak, laureatki wielu konkursów literackich, założycielki Nadziei. Prezentowane utwory pochodzą z tomiku pt. Przyczynku do istnienia. Jeszcze raz serdecznie dziękujemy. ROZMAWIAŁ KAROL WĘGLEWSKI II E -------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- MÓWILI Nie 11 TEKST: MAŁGOSIA SOKOŁOWSKA II D stycznia 2004 r. odbył się XII Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Wolontariusze kwestowali w całej Legnicy od godziny 8:00 do 22:00. Było bardzo dużo osób chętnych do zbierania pieniędzy na sprzęt medyczny potrzebny do szpitali. W naszej szkole zgłosiło się około 80 osób. Każdy wolontariusz otrzymał puszkę, przeznaczoną do zbierania pieniędzy, oraz identyfikator. Za każdą wrzuconą do puszki sumę ofiarodawcy, tradycyjnie już, otrzymywali czerwone serduszko. Wolontariusze zbierali pieniądze na giełdzie, pod sklepami, jak Auchan czy Real, na Rynku, a także głównych ulicach miasta. N 14 5 WYMIAR luty - marzec `04 5 WYMIAR luty - marzec `04 7

iestety, nie można powiedzieć, że praca była w tym roku łatwa. O wiele więcej ludzi odmawiało wrzucenia choć symbolicznej złotówki. Czasem mieliśmy wrażenie, że kwestujących jest więcej niż osób, które chciały pomóc. Pracę szczególnie utrudniali złodzieje i osoby podszywające się pod wolontariuszy. Kilkakrotnie trzeba było zgłaszać zaginięcie puszki bądź jej niewłaściwe wykorzystanie. Kwestując w zeszłym roku, niejednokrotnie spotykaliśmy się z odmową czy nieakceptacją i niechęcią, ale tegoroczny Finał spotkał się z jeszcze większym odrzuceniem. Nie brakowało oczywiście ludzi życzliwych i chętnych do włączenia się w grę Wielkiej Orkiestry, ale o wiele więcej niż w ubiegłym roku było ludzi mówiących NIE. ależy zadać sobie tylko pytanie skąd bierze się to nastawienie? Dlaczego z roku na rok jest N mniej chętnych do udzielenia pomocy? Czy to spowodowane jest brakiem tolerancji? A może my sami zatraciliśmy poczucie wartości, ludzkiej godności, a przede wszystkim poszanowania życia? Wielka Orkiestra, angażując w swoją działalność cały kraj i osoby będące poza jego granicami, zbiera ogromne ilości pieniędzy, przeznaczając je na ratowanie życia noworodków. Nie raz i nie dwa udało się dzięki tym pieniądzom uratować maluchy. Ale czy jesteśmy pewni, że cała suma przekazywana jest na ten właśnie cel? --------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- COŚ O WOLONTARIACIE P TEKST: MERY ROZBICKA I E raca wolontariusza nie jest łatwa. To trudny i odpowiedzialny rodzaj służby. Wymaga nie tylko bezinteresownego poświęcenia własnych sił dla dobra drugiego człowieka, ale przede wszystkim wrażliwości, cierpliwości, a nade wszystko konsekwencji i umiejętności łączenia współczucia ze sprawnością działania. olontariuszką zostałam w trzeciej klasie gimnazjum. Wcześniej nie miałam doświadczenia w W pracy z ludźmi. Zdecydowałam się na taką działalność, bo uświadomiłam sobie, że są tacy, którzy potrzebują mojej pomocy. ierwszą imprezą, w której uczestniczyłam jako wolontariuszka, był festyn z okazji Dnia Dziecka, P zorganizowany przez Parafię p.w. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Legnicy. Razem z koleżankami zjawiłam się na miejscu dużo wcześniej od innych. Na festynie zgromadziło się bardzo dużo osób, najwięcej było oczywiście dzieci, ale nie zabrakło też dorosłych. Najpierw pomagałam przy przeprowadzaniu konkurencji sportowych, zapisywałam punktację, pilnowałam, aby każde dziecko wzięło udział we wszystkich konkursach. Potem przyszła kolej na coś, na co nigdy w życiu w innej sytuacji bym się nie zdecydowała. Mimo że jestem wegetarianką, zachęcałam wszystkich do jedzenia kiełbasek i sama je podawałam, pytając z uśmiechem na twarzy: Keczup czy musztarda? Na szczęście spędziłam w towarzystwie grilla i smażących się na nim kiełbasek tylko kilkanaście minut, bo moje dobroduszne koleżanki zlitowały się nade mną i przeniosły mnie na stoisko z napojami. Wszędzie, gdzie się znalazłam, próbowałam wprowadzać miłą atmosferę i co chwilę pocieszałam jakieś maleństwo, któremu nie udało się uzyskać najlepszego wyniku w którejś z konkurencji. Po siedmiu godzinach czas festynu dobiegł końca i z ulgą mogłam udać się do domu. Wytchnieniem było dla mnie zwykłe krzesło, na którym, po tylu godzinach ciągłego stania, mogłam spocząć. To był dzień, który zapamiętam na bardzo długo. Szczególnie utkwiły mi w pamięci roześmiane twarzyczki maluchów, na które wcześniej nikt nie zwracał uwagi. Jestem dumna z siebie, że byłam jedną z osób, które okazały tym dzieciom zainteresowanie. Jeszcze bardziej niepewnie. Zaraz jednak pod pokład weszła Nataniel, której nie było z nimi już dobre piętnaście minut. W rękach niosła dwie martwe kury. - To chyba wasze? - Spytała wręczając im jednocześnie zwierzęta, jakby to był prezent. - Nie chcę tego! - Pisnęła Teofilia i zrzuciła z kolan kurę. Drugą trzymał Teofil krzywiąc się niemiłosiernie. Chwycił ją za skrzydło. Uniósł do góry i potrząsnął z odrazą. Nataniel mruknęła coś niewyraźnie, robiąc zgorszoną minę i po chwili wahania wyciągnęła kurze Teofila oko. Bardzo delikatnie wytarła je w chusteczkę. Włożyła do kieszeni. Za chwilę uczyniła to samo z okiem drugiej kury leżącej u stóp Teofili. Spojrzała na rodzeństwo. Byli przerażeni. Na ich twarzach malowało się obrzydzenie i niechęć. Nataniel wyciągnęła z kieszeni kurze oczy i wręczyła je dzieciom. W pierwszym momencie chciały krzyknąć i uciec, ale gdy przyjrzały się temu, co spoczywało na ich rękach, wszelki strach ustąpił miejsca zachwytowi. Trzymali najpiękniejsze kamienie, jakie w życiu widzieli. I choć żyli dwa dni, a raczej pamiętali tylko dwa ostatnie dni życia, docierało do nich pewne mgliste wspomnienie minionych lat i ulotnych wrażeń z przeszłości. Zaległa cisza. Przerwał ją niepewnie Teofil: - A dla Daniela? - Ja już swój mam! - Odparł z zadowoleniem Daniel i na potwierdzenie swoich słów wyciągnął z kieszeni spodni mały, lśniący kamień. - A teraz. - Powiedziała głuchym głosem Nataniel. - Kuter zatonie. C.D.N. niniel ------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- F kultura / fantasy FANTASY SPOSOBEM NA ŻYCIE TEKST: PAULINA WĘGŁOWSKA I A antasy od dawna zajmuje umysły marzycieli, jest ucieczką przed powszedniością. Ale czym właściwie jest Fantasy! Przyklejone do siebie to miano mają książki, gry, często także filmy (zazwyczaj spod znaku miecza i magii). Przenoszą nas do zapomnianych krain, do czasów, kiedy coś mogło się wydarzyć, ale nie musiało. Stajemy się podróżnikami mogącymi dotrzeć do każdego miejsca. Nasza eskapada nie kończy się wraz z książką czy filmem. Powstaje coraz więcej gier fabularnych, w których sami kreujemy światy, ludzi, tworzymy opasłe bestiariusze utrudniające życie graczom. ozgrywka w grach fabularnych polega na tym, że wykonujemy każdy nasz ruch za pomocą R wyobraźni i kompletu kostek, nie tylko sześciennych. Bóg, czyli Mistrz Gry (MG), mówi nam kolejno, co się dzieje, od jego inicjatywy zależy dalszy los bohaterów, których wymyślamy na początku gry i staramy się utrzymać przy życiu. stnieje wiele systemów fabularnych, najpopularniejszym i pierwszym wydanym w Polsce jest, a I raczej był "Warhammer", którego (przyznaję to z bolesnym skurczem serca) już nie można nigdzie zdobyć, chyba, że od innych fanatyków Fantasy. Już na pierwszych swych stronicach poraża zmysły różnorodnością możliwości, dochodzące do tego grafiki dodają szybszego rytmu 8 5 WYMIAR luty - marzec `04 5 WYMIAR luty - marzec `04 13

Stali twarzami zwróconymi do miejsca, z którego mieli nadejść Teofil i Teofilia. Nic się nie działo. Tylko posmak zdumienia nad zabawnymi imionami. W końcu jednak ujrzeli dwójkę dzieci. Miny miały ponure, a głowy nisko zwieszone. Teofil przepychał się jakby rozdrażniony przez nieustępliwy tłum. Teofilia trzymała w prawej ręce dużą reklamówkę, którą niedbale uderzała o swoje nogi. - Idiotyzm! - Zaczął od razu gniewnym tonem jasnowłosy chłopiec. - Jakaś stara baba wcisnęła nam dwie głupie zdechłe kury. - Teofil kopnął jakiś kamień z wściekłością. - A poza tym - Odezwała się jego siostra. - Powiedziała pani, że wolno nam zabrać tylko po jednej rzeczy. Nawet już wybraliśmy sobie... takie piękne maski... Jeżeli rodzeństwo miało nadzieję na słowa pocieszenia lub ewentualną propozycję powrotu po wypatrzone maski, zawiodło się. Ich rozczarowanie i zdumienie zarazem pogłębiło się, gdy Nataniel wybuchnęła głośnym, nieprzyjemnym śmiechem i powiedziała niezrozumiale: - Ach, jak dobrze! A już myślałam, że was pomyliłam. Daj mi zaraz te kury! - po czym chwyciła torbę i zajrzała do środka. Wyszczerzyła zęby w dziwnym uśmiechu i powiedziała z entuzjazmem: - Nie, nie! Nie tutaj! Idziemy do przystani! Tam obejrzymy sobie te zdechlaki. Dzieci spojrzały po sobie niepewnie, ale udały się w ślad za swoją przewodniczką. Po godzinie dotarli do portu. Zbyt im doskwierał upał, by mogli w szybszym tempie pokonać krótką trasę. - Śmierdzi. - Skwitował po swojemu Teofil. - Ten już chyba tak zawsze, bo wiesz... ryby... i te inne... morskie stworzenia. - Odpowiedział z mądrą miną Daniel. Ale Teofil nie słuchał go. Stał wpatrzony w swoją siostrę i dziwną kobietę, które oddaliły się na pomost przystani i tam dyskutowały o czymś z przejęciem. - O czym one rozmawiają? - Zastanawiał się i już miał zamiar ruszyć w ich kierunku, gdy nagle Daniel zagadnął go: - Bardzo jesteś ciekawski. Pozwól, że i ja będę. Kim wy w ogóle jesteście. I czemu macie takie dziwaczne włosy. Teofil jakby zmieszał się, zmrużył oczy przed słońcem i odparł, aczkolwiek niechętnie: - To głupie i nawet możesz się śmiać. Ale ani ja, ani moja siostra nie mamy pojęcia kim i skąd jesteśmy. Właściwie to tak, jakbyśmy żyli tylko dwa dni. Razem z dzisiejszym. Pamiętam tylko moment, jakbym nagle obudził się z jakiegoś długiego snu, gdy siedziałem na skrzyni, przede mną stał zgarbiony mężczyzna nie widziałem jego twarzy trzymający za rękę Teofilię. Miała lniane włosy takie, jak ja. Po chwili mężczyzna oddalił się, mówiąc przedtem: - Teofilio, to twój brat. Teofilu, to twoja siostra. Usiądźcie tu i czekajcie. No i czekaliśmy nie wiem na co. Dobre w tym było przeglądanie się, przysłuchiwanie się ludziom i słodkie owoce, których mieliśmy w bród. A dziś coś się stało. - Co? - Spytał od razu Daniel. - Wy! - Zaśmiał się niespokojnie Teofil. - Rozumiem... Pokiwał głową w zadumie. Czuł się podobnie zagubiony, niczyj, a jednocześnie zafascynowany, podobnie jak jego nowy towarzysz. Sam nie powiedział nic. Nawet by pewnie nie zdążył, bo właśnie zawołała ich Nataniel. - Kuter! Kuter! Do mnie wszyscy! Kuter okazał się zapuszczonym stateczkiem, od którego unosił się okropny odór. Niepewnie utrzymywał równowagę na wodzie, kiwał się to w jedną, to w drugą stronę. Zajęli jakąś obskurną ławkę pod pokładem. Chłód byłby przyjemny, gdyby nie gama przykrych zapachów, która miała im od tej pory urozmaicać podróż. Teofilia zajęła się zdrapywaniem starej farby z ławki, tłumacząc się jak bardzo ją to uspokaja. Chłopcy czekali na coś w milczeniu. Gdy wszyscy poczuli, jak kuter odbija od brzegów, poczuli się K ontynuuję swoją działalność w liceum, nadal pod opieką pani profesor Teresy Jasińskiej, która w tym roku razem ze mną trafiła do V LO. tym roku pomagałam w organizacji i przebiegu imprez dla niepełnosprawnych w SDK W ATRIUM. Na spotkaniu, którego tematem przewodnim była Grecja, moja rola nie ograniczała się jedynie do parzenia kawy i podawania herbaty; wspólnie z koleżankami zostałam zaangażowana do wzięcia udziału w przedstawieniu fragmentów Antygony. czasie spotkania obawiałam się kontaktu z tymi osobami, ale w końcu przełamałam się i W podjęłam rozmowę z pewną panią. Uświadomiłam sobie, że moje obawy były bezpodstawne rozmówczyni okazała się bardzo sympatyczną, życzliwą osobą, podobnie jak inni uczestnicy zabawy. młodzieżą i dorosłymi spotkałam się podczas uroczystości andrzejkowych. Tutaj atmosfera była Z bardziej swobodna, niż poprzednim razem. Wszyscy tańczyliśmy, jak również braliśmy udział w typowych zabawach andrzejkowych wróżyliśmy sobie i przepowiadaliśmy przyszłość. Tym razem już bez skrępowania doświadczałam kontaktu z osobami na wózkach inwalidzkich. Nie obyło się oczywiście bez tradycyjnego już dla dziewcząt z wolontariatu parzenia kawy i układania ciasteczek. Dla mnie i dla innych taka impreza była świetną zabawą. ieszę się, że mogę pomagać tym, którzy tej pomocy potrzebują. Cieszę się, że tak wiele mogę się C od nich nauczyć. Ale najważniejsze w tym wszystkim jest dodawanie otuchy, wspólne rozmowy, wyciągnięcie ręki do chorego, czy po prostu bycie przy nim. --------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- U kultura / wystawa Miasto i człowiek czniowie klasy II e uczestniczyli w warsztatach fotograficznych zorganizowanych przez panią Agatę Tokarz-Puzio (Galeria Sztuki) i prof. Tomasza Adamowskiego. Zajęcia, które poprowadzili panowie: Piotr Komorowski i Marek Śnieciński, odbyły się 7 i 8 października 2003 roku. Tematem a zarazem tytułem warsztatów było hasło: Miasto i Człowiek. cześniej uczniowie mieli tylko sporadyczny kontakt z medium fotografii (zarówno od strony W teoretycznej jak i praktycznej). Mimo to jednak, znakomicie poradzili sobie z realizacją warsztatowych działań. W niekonwencjonalny, często bardzo zaskakujący, sposób potrafili wykorzystać fotografię, by opowiedzieć o swoim mieście i jego mieszkańcach. Czasem w pojedynczych obrazach, czasem zaś w całych seriach fotografii ukazali znane i nieznane oblicze Legnicy od reprezentacyjnych ulic, deptaków, sklepów i zabytków architektury, po zaniedbane podwórka i ruiny domów. lonem warsztatów fotograficznych jest wystawa prac, którą możecie oglądać już od 12 marca br. w Galerii Sztuki w Legnicy. Zapraszamy! P 12 5 WYMIAR luty - marzec `04 5 WYMIAR luty - marzec `04 9

kultura / opowiadanie SPRZEDAWCA ZAPACHÓW cz. II Czasem człowiek powinien być jak cień. Przemykać się płynnie przez mroki i jasności, nie pozwolić by zdołał dostrzec go wytrawny poszukiwacz ukrywających się, byleby nie wpaść choćby w kącik ludzkiego oka. Tego dnia nie sposób było znaleźć zacienione miejsce lub chociażby półcień. Słońce nieefektownie docierało wszędzie, nie zważając na brak wysublimowania i taktu, raziło swą prowokacyjnością i do złudzenia od najwcześniejszych godzin rannych przypominało... słońce. Do mostu Porte di Rialto wolno zbliżały się, zderzając się z falą tłumu, tonąc w jego gorącym oddechu, zmęczeniu i zniechęceniu, dwie postaci, w głębokiej zadumie rozmyślające nad smakiem wody z lodem, cytryną i cukrem. Jednak postaci te były cieniami. Niezauważalne nawet w kulminacyjnej chwili żaru spływającego złośliwie na ziemię. Doskonale przezroczyste. Niewidzialność kontrolowana jedynie na tyle, by dotrzeć bez przeszkód do pierwszych stopni mostu. Młoda kobieta z niewielką walizką w ręku płynęła dziarsko przez tłum turystów, odwracając się raz po raz ku chłopcu nieśmiało drepczącemu po kamienistej drodze. Nawoływała go głośno, nakazując pośpiech, wiedziała jednak jak głęboko pogrążony był w myślach. Daniel jej mały podopieczny, głuchy teraz na wszelkie jej prośby czy nakazy. Daniel bał się ludzi, ale przecież bał się samotności. Lękał się bólu, a wciąż trwał w swoim urojonym cierpieniu, obawiał się swoich marzeń, a przecież nie potrafił z nich zrezygnować. Wszystko to dawało, stanowiło dlań ból, który dawał rozkosz. Rezygnując z jednego, traciłby drugie. Trwał więc niestrudzenie na granicy światów. - Lubię jazdę pociągiem. Zagadnął niespodziewanie chłopiec, zrównując swój krok z dziewczyną. - Kiedyś jechałem cztery dni jednym tylko pociągiem. Sam. Zupełnie sam. Dziewczyna spojrzała na swego towarzysza z uśmiechem i zapytała: - A coś ty tam robił, co? - Siedziałem i patrzyłem przez okno. - Pytam o cel podróży. - Bezcelowy. - To bez sensu. - Skrzywiła się kobieta. - Ale i bez znaczenia. Było bardzo przyjemnie. - Dokąd jechałeś? - Właściwie, to nie wiem, nie pamiętam, ale to nie było istotne, bo ja uciekałem. - Przed czym?! - Ożywiła się dziewczyna. - Nie przed czym, Nataniel, ale przed kim. Przed ludźmi oczywiście. - Tak. Oczywiście. - Odparła dziewczyna i nie pytała już więcej o nic. Gdy po kilkunastu minutach szybkiego marszu stanęli na pierwszych stopniach mostu Porte di Rialto, Daniel zadał pytanie, które od wczoraj nie dawało mu spokoju: - Gdzie będą? Wiesz... Ta dziewczynka i chłopiec. - Nie mam bladego pojęcia. - Odparła Nataniel wpatrując się gdzieś ponad głowy hałaśliwego tłumu. - Jak ich więc znajdziemy? - Nie ustępował chłopiec. - Marudzisz... Tak jak znalazłam Ciebie. Jedno pytanie. Wcześniej gołąb. Koperta no i... - Oko. - Podsunął Daniel. - I oko. - Potwierdziła z szatańskim uśmiechem dziewczyna. Weszli wolno na szczyt mostu, przeciskając się przez gromady zdezorientowanych turystów. Oparci o balustradę, przyglądali się lśniącej czerni gondolom i ich odbiciom w mętnej, brudnej wodzie. Za ich plecami znajdowało się przejście do swego rodzaju placu targowego, gdzie prócz mnóstwa tandetnych pamiątek na pierwszych straganach, oferowano warzywa i owoce z najodleglejszych i najbardziej dzikich krain świata. Zaraz też wkroczyło w ten świat, nieśmiało i z pewną dozą niepojętych obaw, dwoje osobliwych postaci, błądzących bystrym wzrokiem za czymś nieokreślonym, sądząc po wyrazach ich twarzy bardzo ważnym. - Widziałem znak. - Zwrócił się do Nataniel chłopiec, chłonąc jednocześnie otwartymi oczami przepych barw, głosów, twarzy i zapachów. - Co za znak? - Twojego gołębia. - Odparł Daniel. - Jesteśmy już blisko, prawda? - Ja jestem blisko, mój drogi. - Powiedziała poważnie Nataniel. - Ty mi jedynie towarzyszysz. - To bez sensu. - Odpowiedział chłopiec. - Widać... oboje lubujemy się w nonsensach. - Zaśmiała się dziewczyna i przystanęła niespodziewanie przed straganem, gdzie stara babuleńka w kwiecistej chuście na głowie sprzedawała ogromne owoce egzotyczne, zachęcając do swych towarów starym, zniszczonym głosem. Na jednej z przewróconych do góry nogami drewnianych skrzyń na owoce, siedziała najwyżej dziesięcioletnia dziewczynka o białych jak len włosach, żonglując nieudolnie małymi kokosami i granatem. Stanowiła niezwykły kontrast w zestawieniu ze starowinką, trzymającą w drżących rękach pomarszczone figi. Gdy Nataniel stała niemo wpatrzona w dziewczynkę, nadbiegł zdyszany równie lnianowłosy, jak ona chłopiec, trzymający w rękach przepołowione garapefruity. Zatrzymał się przed nieznajomą kobietą i jakimś dzieckiem u jej boku. - Patrzy pani na nas. - Stwierdził, spoglądając w ciemne, skupione i wyczekujące czegoś oczy Nataniel. Nie odpowiedziała. Wciąż nie miała pewności. Z Danielem było inaczej... - Patrzy pani na Teofila. To mój brat. Ja jestem Teofilia. Czy podać coś? - Spytała dziewczynka. - Gruszka, wiśnia czy truskawka? - Zadała wreszcie pytanie Nataniel. - Malina... - Usłyszała cichy głos lnianowłosego chłopca. - Tak... Ja też tak myślę. Na pewno malina. Teofil ma rację. - Odpowiedziała Teofilia zapatrzona w wirujące owoce w swoich rękach. - Jasne. - Burknęła Nataniel. - Jasne, że malina. Na co więc czekacie? Rodzeństwo spojrzało po sobie w zdumieniu. - A na co mielibyśmy czekać? - Spytał Teofil. - No właśnie, na co? - Zniecierpliwiła się Nataniel. - Złapcie się za ręce wszyscy troje i uciekamy z tego piekła. Połączyła nieśmiałe dłonie dzieci i gdy już mieli ruszyć w kierunku mostu, nagle coś sobie przypomniała. - No tak. - Mruknęła pod nosem. - Teofilio i ty Teofilu, wybierzcie sobie ze straganów po jednej dorodnej rzeczy. Rodzeństwu rozświetliły się oczy, usta otworzyły się w radosnym okrzyku. - Hmm... Ciekawe, prawda, Danielu? - Uśmiechnęła się złowieszczo Nataniel. - Cóż... my będziemy czekać na moście. I ruszyli w drogę powrotną na Porte di Rialto. Daniel jakby skulił się w sobie, drepcząc w przerażeniu za towarzyszką. Na moście tłum mnożył się u o ile to było jeszcze możliwe upał wzrastał z każdą minutą, gwar zaś był już nie do zniesienia... 10 5 WYMIAR luty - marzec `04 5 WYMIAR luty - marzec `04 11