Józef Nowaczyk przyjmujący protokół asystent Instytutu Mälmo, dnia 13/I 1946 r. przepisany 97 Protokół przesłuchania świadka 114 Staje Pan Hupa Stefan urodzony 20.11.1910 w Włoszczowej, zawód urzędnik kolejowy wyznanie rzym. kat., imiona rodziców obyw. polskie narod. [sic] ostatnie miejsce zamieszkania w Polsce Bydgoszcz, Pierackiego 15 m. 14 obecne miejsce zamieszkania Włoszczowa, Kielecka 136 pouczony o ważności prawdziwych zeznań, oraz o odpowiedzialności i skutkach fałszywych zeznań, oświadcza, co następuje: przebywałem w obozie koncentracyjnym w Oświęcimie [sic] w czasie od 6.6.42 do 9.3.43 jako więzień polityczny pod numerem 37 501 i nosiłem trójkąt koloru czerwonego z literą P następnie przebywałem w [brak] od 10.3.43 do 20.4.43 Gross Rosen nr 8454 21.4.43 9.7.44 Sachsenhausen 63843 10.7.44 8.2.45 Ravensbrück 8512 9.2.45 2.4.45 Buchenwald (Erlich [sic, Ellrich?]) 114 948 3.4.45 15.4.45 Bergen Belsen bez numeru Na pytanie, czy w związku z pobytem, względnie pracą moją w obozie koncentracyjnym mam jakieś szczególne wiadomości w przedmiocie organizacji obozu koncentracyjnego, trybu życia i warunków pracy więźniów, postępowania z więźniami, pomocy lekarskiej i duchowej oraz warunków hygienicznych w obozie, oraz szczególnych wydarzeń, tudzież wszelkiego rodzaju przejawów życia więźniów w obozie, podaję, co następuje: Zeznanie obejmuje 11 stron p. ręcznego i w treści swej zawiera: 1) opis transportu z Radomia do Oświęcima [sic] ze związanemi [sic] rękami 2) przeżyć w Oświęcimie a) apele, b) bicie, c) mordowanie, d) ciężka praca e) ofiary, f) egzekucje, g) rola Palitscha, h) komory gazowe, i) selekcje 3) opis przeżyć w Gross Rosen 4) w fabr. samolotów Heinkel (Sachsenhausen) 5) w Ravensbrück lotnisko Retzów-Rechlin 6) w obozie Erlich (góry Harcu) Buchenwald ludożerstwo i egzekucje, likwidacja rewiru po ewakuacji obozu 7) Bergen Belsen [stempel] [/stempel] Protokół zawiera 12 stron BLOMS BOKTRYCKERI, LUND 1945
Mälmo, dnia 13/I 1946 r. Józef Nowaczyk przyjmujący protokół asystent Instytutu Protokół przesłuchania świadka Staje Pan Hupa Stefan urodzon [sic] 20.11.1910 w Włoszczowa, zawód urzędnik kolejowy wyznanie rzym. kat., imiona rodziców [brak] ostatnie miejsce zamieszkania w Polsce Bydgoszcz, Pierackiego 15 m. 14 obecne miejsce zamieszkania Włoszczowa, Kielecka 136 obyw. polskie nard. [sic] polska pouczony o ważności prawdziwych zeznań, oraz o odpowiedzialności i skutkach fałszywych zeznań, oświadcza, co następuje: przebywałem w obozie koncentracyjnym w Oświęcimie [sic] w czasie od 6.6.42 do 9.3.43 jako więzień polityczny pod numerem 37 501 i nosiłem trójkąt koloru czerwonego z literą P. następnie przebywałem w [brak] od 10.3.43 do 20.4.43 Gr. Rosen nr 8454 21.4.43 9.7.44 Sachsenhausen 63843 10.7.44 8.2.45 Ravensbrück 8512 9.2.45 2.4.45 Buchenwald (Erlich) 114 948 3.4.45 15.4.45 Bergen Belsen bez numeru Na pytanie, czy w związku z pobytem, względnie pracą moją w obozie koncentracyjnym mam jakieś szczególne wiadomości w przedmiocie organizacji obozu koncentracyjnego, trybu życia i warunków pracy więźniów, postępowania z więźniami, pomocy lekarskiej i duchowej oraz warunków hygienicznych w obozie, oraz szczególnych wydarzeń, tudzież wszelkiego rodzaju przejawów życia więźniów w obozie, podaję, co następuje: 1) opis transportu z Radomia do Oświęcima z związanymi rękami 2) opis przeżyć w Oświęcimie apele, bicie, mordowanie, ciężkie warunki pracy, ofiary, egzekucje, komory gazowe, selekcje 3) opis przeżyć w Gross Rosen 4) w fabr. Heinkel (Sachsenhausen) 5) w Ravensbrück 6) Erlich (Buchenwald) ludożerstwo, egzekucje, likwidacja rewiru 7) w Bergen Belsen [stempel] [/stempel] Hupa Stefan BLOMS BOKTRYCKERI, LUND 1945
[stempel] [/stempel] Hupa Stefan 1 Aresztowany zostałam przez Gestapo w Radomiu dnia 28.5.42. Stało to się na dworcu w czasie kontroli. Przesłuchiwano mnie przez dwa dni chcąc dowiedzieć się odemnie [sic] ewtl. szczegółów o ruchu podziemnym gazetkach nielegalnych itd. Pokój który służył do przesłuchów był wyłożony (ściany) jakimś grubym materjałem [sic], który miał tłumić jęki katowanych. W czasie przesłuchiwania mnie, biło mnie dwuch [sic] Gestapowców gumami po całym ciele aż do krwi. Ślady tego bicia noszę dziś jeszcze. Tym biciem właśnie starano się dowiedzieć oddemnie [sic], czy należę do tajnych polskich organizacyj, czy znam ludzi z tychże, czy czytuję gazetki tajne polskie czy znam innych którzy je czytają, lub redaktorów itd. Przezemnie chciano wpaść przede wszystkim na ślad polskiego ruchu podziemnego. Niczego oddemnie się nie dowiedziano. Mimo to po tygodniu, a więc 5.6.42 wywieziono mnie wraz 1800 innymi aresztowanymi [sic] w Tomaszowie, Kielcach, Częstochowie, Radomiu i Piotrkowie Trybun. Dodaję, że przy aresztowaniu zabrano mi 2000 zł. Podróż, w bydlęcych wagonach, trwała około 24 godzin. W naszym wagonie, w którym znajdowało się 50 aresztowanych, powiązano wszystkim ręce z tyłu i to sznurami. Każdy musiał klęczeć, lub siedzieć przez całą drogę (ze związanemi rękami) twarzą do ściany wagonu. Każde choćby odwrócenie głowy lub rozmowa wywoływała bicie kolbami, konwojujących nas żandarmów i SS-manów. W wagonie był kubeł do załatwiania potrzeb fizjologicznych. Panował bałagan, tak że niektórzy załatwiać się musieli nawet do czapek. W czasie podróży nie otrzymywaliśmy jedzenia.
2 Oświęcim! Przybyliśmy, jak wspomniałem, po 24 godzinach jazdy dnia 6.6.42. Zamknięto nas na dalszą dobę w pustym baraku w dalszym ciągu nie dając nic do jedzenia. Powracając jeszcze do momentu przybycia transportu naszego do Oświęcimia dodaję, że weszło do wagonu dwuch SS-manów z kijami, którzy bijąc gdzie popadło, wypędzać nas poczęli z wagonu. Niektórzy zdążyli sobie jeszcze zerwać sami lub przy pomocy drugich sznury z rąk, i odzyskali swodę [sic] ruchów. Skakano z wagonu na innych, którzy podnieść się nie zdążyli. Przy drzwiach wagonu, nazewnątrz [sic] stali inni SS-mani także z kijami i też bili. W ten sposób pewna część aresztowanych ginęła na miejscu. Tak było też w innych wagonach. Barak do którego nas wpędzano nie był wewnątrz urządzony. Był murowany i posadzkę miał betonową. Okazji do wyjścia dla własnej potrzeby nie było tak że ludzie załatwiali się w baraku. Przez dwadzieścia Jeść nam nie dano. Przyjechaliśmy nocą! Następnego dnia brano nas do dezinfekcji [sic], kąpieli i ewidencji. W czasie tego biła nas obsługa składająca się z więźniów i oblewała wodą. Wszystkie nasze rzeczy prywatne wraz z garderobą zabrano nam a potym przepędzono nago do innego baraku, gdzie otrzymaliśmy ubranie pasiaki buty itd. Potym został każdy zosobna [sic] sfotografowany z przodu i z profilu. Po dwuch dalszych dniach już poszedłem do pracy, która (letnią porą) trwała od godz. 6 18 czyli 12 godzin (zimą 1942/43 od 18 8 do 15-tej z powodu ciemności, ponieważ więźniowie uciekali). Dziennie odbywały się dwa apele i to rano i wieczorem. Poranny apel, tak jak we wszystkich innych obozach trwał bardzo krótko, bo chodziło
o wykorzystanie czasu pracy. Wieczorem apele trwały przeciętnie jedną godzinę. Kiedy się jednak raport nie zgadzał musieliśmy stać więcej godzin aż do czasu kiedy raport się zgodził. W czasie mego pobytu w Oświęcimie jeden raz staliśmy jesienią od godziny 19 23.00. Staliśmy na baczność, bez czapek. Ruszać się nie było wolno. Każde poruszenie się więźnia, wywoływało bicie przez blokowych, capo i Blockführerów. Ludzie wygłodniali, zmęczeni całodzienną, ciężką pracą wyczerpani i chorzy mdleli, a nawet umierali. W czasie innego takiego apelu, a było to w październiku 1942 pewien Blockführer począł bić jednego z starszych wiekiem Polaków za to, że się poruszył. Kiedy ten upadł począł go Blockführer kopać po całym ciele, specjalnie polując na partję podbrzusza, tak że więzień zemdlał. Wtedy Blockführer stanął mu nogę na gardle i udusił. Jedną z stosowanych w czasie apelach [sic] metod było ustawienie więźniów w przysiadzie z wyciągniętymi do przodu ramionami i przetrzymywanie ich w tej pozycji przez dłuższy czas. Poruszenie się więźnia lub przyklęknięcie, albo nawet położenie się, które było wytłumaczalne fizycznie, wobec słabości jego, miało w skutku bicie i katowanie aż do nieprzytomności i śmierci. W czasie pracy obowiązywało bezwzględne milczenie. Na przełomie miesięcy czerwca i lipca 1942 pracowałam w kolumnie liczącej 2 200 więźniów przeważnie Polaków i żydów [sic]. Codziennie wyjeżdżaliśmy pociągiem do stacji Dwory w kierunku Krakowa. Pracowaliśmy przy budowie olbrzymiej fabryki gumy Buna. Musieliśmy wstawać o godzinę wcześniej, od reszty obozu a więc o godz. 3 rano. Pędzono nas boso na dworzec i ze stacji końcowej do miejsca pracy. Budowaliśmy między innemi fundamenty 3
4 o głębokości do 18 mtr. Praca była bardzo ciężka a przy niedostatecznym wyżywieniu i wypoczynku pociągała za sobą, łącznie z ofiarami bestialstw capo i SS-manów codziennie dziesiątki zabitych czy zmarłych. Codziennie też przywożono do obozu z pracy przy budowie tych fabryk 20 50 nieżywych więźniów. Poza tym przywożono jeszcze więcej zasłabniętych których trzeba było nieść lub prowadzić, ponieważ o własnych siłach iść nie mogli. Pewnego razu zastrzelił SS-man wartownik pewnego żyda, zatrudnionego przy odwożeniu ziemi lorami, i to bez widocznego powodu. Scena ta rozegrała się w odległości kilkudziesięciu metrów oddemnie. Było to rano. Kiedy w południe ów SS-man zauważył, że zastrzelony porusza się i usiłuje wstać, wymierzył i wypalił do niego poraz [sic] drugi. W godzinach popołudniowych zastrzelony znowu zdradzał oznaki życia i wtedy SS-man poraz trzeci wypalił do niego z karabinu, tym razem zabijając go ostatecznie. Prace przy budowie fabryki kończyliśmy o godz. 17-tej. Do obozu jednak wracaliśmy o godz. 19.30, 20 a nawet o 21 by następnego dnia, po niewielu godzinach snu znowu o 3 rano wstawać do pracy. Powrót do obozu opóźniał się apelami i trudnościami transportu. Wyżywienie dziennie: rano 1/4 ltr czarnej niesłodzonej kawy, obiad 1 ltr zupy kartoflanej przeważnie, w której czasem pływał kawałeczek 10 gr. mięsa, kolacja: 375 gr. chleba, dodatki: dwa razy w tygodniu po łyżce stołowej marmelady po 30 50 gr. margaryny trzy razy po 30 gr. wędliny roboczy w wtorki i piątki po 750 gr. chleba i 200 gr. wędliny Hupa Stefan
II [stempel] Hupa Stefan 5 [/stempel] Egzekucje w Oświęcimie Codziennie po apelu porannym (apele odbywały się przed blokami) wywoływano po kilkadziesiąt numerów więźniów. Więźniów tych przeważnie Polaków zabierano na 11 blok, gdzie dokonywano roztrzeliwań [sic]. Ludzie ci nie wracali już więcej. Często rzucali kartki z pożegnaniami dla kolegów. W grudniu 1942 zabrano na blok 11 243 Polaków z lubelskiego. Zabrano ich z całego obozu. Egzekucji na nich dokonał Rapportführer Palitsch który strzelał do tych Polaków z automatycznego pistoletu w tył głowy. Palitsch i jego dwaj pomocnicy Niemcy przestępcy kryminalni tak przy tej egzekucji jak i przy wszystkich takich egzekucjach byli pijani, widocznie dla dodania sobie ducha przy zabijaniu więźniów. Widziałem po tym a było to w czasie apelu wieczornego dwa wozy napełnione zwłokami zabitych które więźniowie ciągnęli do krematorium. Krew ciekła z wozów pozostawiając za sobą strugi. Poza tymi egzekucjami, były roztrzeliwania świeżo przybyłych więźniów różnych narodowości a więc i polskiej których bez zwykłego ewidencjonowania wykańczano. W czasie mego pobytu w Oświęcimie odbyły się trzy publiczne egzekucje przez powieszenie dokonane na Polakach, rzekomo za usiłowanie ucieczki. Zginęło w tych egzekucjach 5 Polaków. Zwłoki wisiały na szubiennicy [sic] przez całą noc. Wieszano po wieczornym apelu. Wypadek powyższy zdarzył się mniejwięcej [sic] w sierpniu 1942. Ciężkie warunki obozowe powodowały samobójstwa wśród więźniów, którzy się wieszali, ale najczęściej rzucali się na druty okalające obóz, naładowane elektrycznością. Było nieraz kilkadziesiąt wypadków dziennie.
6 Pewnego razu widziałam następujący makabryczny obrazek: Dwie żydówki ciągnęły zwłoki innej żydówki za szury [sic] przywiązane do ramion trupa. Za nimi szła Aufseherka z psem szczując go na zwłoki. Pies rzucał się na nie i szarpał. Capo-więźniarka popędzała ciągnące zwłoki żydówki do pośpiechu bijąc je. Komory gazowe Nie widziałem ich osobiście, ale wiem w jaki sposób gazowano n.p. żydów, specjalnie w tym celu zwożonych z różnych stron Europy. Kiedy pociąg stanął w Oświęcimie z takim transportem, kazano wszystkim spokojnie wysiadać i swobodnie iść. Prowadzono ich do Rajska, nieświadomych swego przeznaczenia. Wszystkie swoje bagaże pozostawić musieli w wagonach. Po przybyciu do Brzez Rajska kazano im się rozbierać, dano mydło i ręczniki i wprowadzono partjami po mniejwięcej 500 osób do komory gazowej z tym że idą do łaźni. Urządzenie wewnętrzne komory przypominało łaźnię. Były i prysznice wzgl. atrapy. Potym zamykano drzwi i puszczano gaz. Sonderkommando składające się 300 żydów [sic] pracujących okresami na dwie zmiany na dobę przewoziło następnie zwłoki do pobliskich Brzezinek, gdzie je palono na stosach. Z stosu prowadziły rynienki do kadzi, w których spływał tłuszcz palonych zwłok. Wspomniane wyżej Sonderkommando, zamieszkiwało oddzielny odgrodzony blok i nie mogli się zupełnie stykać z innymi więźniami. Co trzy miesiące skład Sonderkommando przywożono do Oświęcimia i tam wykańczano
7 nie wiem jednak w jaki sposób. Na ich miejsce wybierano na dalsze trzy miesiące, dalszych 300 żydów. Oświęcim posiadał jedno krematorium mające opinię nowoczesnego. W Rajsku zaś było 4 krematoriów [sic]. Później miało tam powstać więcej jeszcze krematoriów. [dopisek na marginesie] Selekcje [/dopisek] Na przełomie sierpnia/września 1942 panowała zapadłem na tyfus, który w tym czasie panował w obozie. Przez cały tydzień kryłem się z chorobą moją, w obawie że zostanę przeznaczony do komory gazowej tak jak tylu innych. Zemdlałem pewnego razu po apelu porannym i wtedy wraz z innymi chorymi zostałem na placu. Podszedł Rapportführer Palitsch. Kazał wszystkim podciągnąć wyżej spodni [sic]. Jeżeli zauważył grube nogi, skierowywał na jedną stronę, innych na drugą. Pierwszych zabrano do gazowni, a drugich do rewiru do zbadania, ewtl. leczenia czy także komory gazowej. Nie miałem grubych nóg więc przydzielony zostałem do grupy przeznaczonej do rewiru. Po stwierdzeniu u mnie tyfusu, przydzielono mnie do baraku epidemicznego. Spaliśmy po dwuch w jednym łóżku. Blok zamieszkiwało około 300 chorych. Dziennie umierało około 50. Zmarłych układano w tym samym baraku pod ścianą a potym wywożono do krematorium. Przez cały dzień były trupy. Jeżeli z dwuch na jednym łóżku śpiących jeden zmarł, został przez żyjącego zepchnięty z łóżka wkrótce potym już przychodził na jego miejsce nowy chory. Chorowałem przez 5 tygodni. Chorych poprostu [sic] nie leczono. Wyżywianie jakościowo to samo co w obozie ale mniej.
8 Epidemia tyfusu trwała od maja do września 1942. Dziennie umierało 500 600 ludzi. Obóz liczył około 20 000 więźniów. Gross Rosen Przebywałem od 21.4 10.3.43 20.4.43. Obóz liczył około 5000 więźniów. Wykonywano głównie prace w kamieniołomach. Panował głód. Apele odbywały się cztery razy dziennie. Śmiertelność z powodu osłabienia i głodu, szczególnie wśród Ukraińców była bardzo duża. Szykany wobec więźniów zaznaczały się między innymi tym, że nie wydawano im ich paczek otrzymywanych z domu, jeżeli nie umiał meldować się po niemiecku czy nie zrozumiał odczytywanego numeru nie znając języka niemieckiego. W czasie apelu pewnemu więźniowi, który upadł zemdlawszy z wyczerpania, dwuch więźniów Niemców przestępców kryminalnych położyło na pierś duży kamień. Epilogu nie znam. Sachsenhausen 21.4.43 9.7.44 Przez cały czas pracowałem w fabryce samolotów Heinkel. Tutaj traktowano nas dobrze. Kto nie otrzymywał paczek żywnościowych, miał głód. Polacy pomagali sobie i pomagali także Rosjanom i Ukraińcom. Heinkel liczył około 7000 ludzi. Wyrabiano bombowce He 177 2 motorowe najwyżej 15 miesięcznie aparatów wypuszczano. Hupa Stefan
III. [stempel] Hupa Stefan 9 [/stempel] 18.4.44 o godz. 14.41 został Heinkel zbombardowany przez lotnictwo amerykańskie. Uszkodzonych wzgl. zniszczonych było 5 hal na 7. Od tego czasu zmniejszyła się produkcja. Choć fabrykowano jeszcze części to jednak gotowe samoloty już nie wychodziły. Zabitych więźniów było około 200 i tyleż rannych. Ravensbrück fabr. lotnisko Ratzow-Rechlin 1000 więźniów. Praca: pomoc na 3 lotniskach wojskowych. Porządek na lotnisku, budowa schronów dla samolotów, wyciąganie samolotów z hangarów. Były samoloty turbinowe widziałem ich 18 sztuk. Często się psuły. Pozatym były bombowe. Nie szykanowano nas. Wojsko ustosunkowywało się choć na dystans to jednak dobrze. Kiedy Rosjanie się zbliżali kopaliśmy 7 dni okopy a potym wywieziono nas wszystkich do Erlich. Erlich Buchenwald Wieziono na [sic] w bydlęcych wagonach od 8.2.45 do 12.2.45. W czasie podróży stale były alarmy lotnicze. Na stacji w Hanowerze zastał nas również alarm lotniczy. Bombardowanie (10/2.) trwało 3 godziny. Konwojenci SS-mani zamknęli nas w wagonach i zbiegli na czas bombardowania. Miasto i dworzec były bombardowane. Było to nocy [sic] i szparami widzieliśmy ognie. Naszego pociągu nie trafiono jednak. Znajdowaliśmy się w dużym niebezpieczeństwie i w obawie przed trafieniem bomby.
10 Do Erlicha przybyliśmy 12/2.45. Brak było koców. Jeździliśmy do Heisingen (Harz) budować tory do tuneli gdzie zakładano fabrykę VI wzgl VII. Praca była bardzo ciężka. Wstawaliśmy o godz. 3 rano. Śmiertelność była znaczna. Obóz liczył około 8000 ludzi. Nasza komenda około 1200 więźniów. Głód powodował ludożerstwo. Mniejwięcej w marcu 1945 ogłoszono urzędowo w obozie że zaszedł wypadek ludożerstwa. Dwuch więźniów wykroiło sztuki ciała i narządy płciowe pewnemu zmarłemu więźniowi i zjedli na surowo. Przestrzegano w tym ogłoszeniu przed tego rodzaju postępkami oraz skutkami w formie chorób. Wzywano więźniów, by jeden drugiego pilnował. Wypadek ten spowodował przyjazd komisji śledczy z Dory. Był między innymi pewien pułkownik SS. Komisja zwołała Ukraińców pytając się, co uczynić z ludożercą ich ziomkiem. Orzekli śmierć. Oni też zamordowali go za cichą zgodą komisji. W marcu 1945 powieszono publicznie 3 Ukraińców za sabotaż (pocięcie skóry) i 1 niemieckiego cygana za próbę ucieczki. Mieli oni zakneblowane usta w ten sposób, że włożono im na szerokość patyki do ust i przywiązano na tyle szyi sznurami. Jeden z Ukraińców, choć nie wyraźnie, krzyknął niech żyje Stalin a drugi żegnajcie rabiata. Z pośród [sic] cywilnych robotników było dużo Volksdeutschów mówiących po polsku. Znęcali się oni nad więźniami.
11 Bergen Belsen 3.4 15.4.45 Z powodu zbliżania się Amerykanów ewakuowano obóz Erlich. Wszyscy chorzy, którzy znajdowali się w rewirze zostali wystrzeleni. Po załadowaniu nas 2/4. do pociągu wożono nas przez 4 dni nie dając prawie nic do jedzenia. Dnia 6.4.45 przywieziono nas do Bergen Belsen. Z dworca prowadzono nas pół żywych 4 km do obozu. Każdego kto iść nie mógł zastrzelono. Trupy zbierano pozem [sic] na samochody ciężarowe i odwożono do krematorium. W czasie organizowania brukwi a szedłem nocą boso przeziębiłem się i nabawiłem się zapalenia płuc. Miałem wysoką gorączkę i dlatego nie pamiętam dalszych szczegółów. Leżałem na podłodze w ogólnym bloku. Obraz tylko stosów trupów, leżących w blokach na drogach, często obdzieranych z lepszych części garderoby przez innych więźniów, i wreszcie pierwszy samochód wkraczających do obozu wojsk angielskich pozostały mi w szczególnie w pamięci [sic]. p.p.p. Hupa Stefan Zeznania zasługują na wiarę. Zeznający jest człowiekiem zrównoważonym i zdradzającym poczucie odpowiedzialności, i niepopadającym w przesadę. Dobra pamięć. [stempel] Nowaczyk [/stempel]