Ewa Kofin Muzyczna podróż Włochów do Wrocławia Wśród muzycznych przedsięwzięć realizowanych we Wrocławiu główną rolę odgrywa Międzynarodowy Festiwal Muzyki Oratoryjnej i Kantatowej Wratislavia Cantans, powołany do życia w 1966 r. przez dyrygenta Andrzeja Markowskiego. Intencje twórcy kontynuowali kolejni dyrektorzy Tadeusz Strugała oraz Lidia Geringer d Oedenberg, dzięki której muzyce oratoryjnej towarzyszył film, teatr, balet, a nawet sztuki plastyczne. Prymat muzyki oratoryjnej przywrócił angielski muzykolog i dyrygent Paul McCreesh, który do Wratislavii trafił dzięki staraniom Andrzeja Kosendiaka, dyrektora Filharmonii Wrocławskiej. We wrześniu 2013 r. w roli dyrektora zadebiutował Włoch Giovanni Antonini, dla którego celem programowym festiwalu było pokazanie wkładu włoskich muzyków w europejską kulturę muzyczną. Odbywający się w dniach 6 15 września 2013 r. festiwal został nazwany Podróżą do Włoch, choć w istocie była to raczej podróż Włochów do Wrocławia. We wstępie do programu Antonini zaznaczył, że festiwal będzie nawiązaniem do wizerunku Italii sprzed wieków, kiedy to kraj ten był kolebką muzyki i sztuki, a wizyta we Włoszech była obowiązkiem artystów i intelektualistów. Ze względu na tę tradycję owocnych kontaktów oprócz utworów włoskich w programie znalazły się dzieła twórców pochodzących również z innych krajów europejskich, a w komentarzach do koncertów wyjaśnione zostały więzi łączące kompozytorów włoskich z zagranicznymi. I tak Szymon Paczkowski uświadomił nam, że prawykonanie serenady Aci, Galatea e Polifemo
470 Ewa Kofin Georga Friedricha Händla, którą usłyszeliśmy w trakcie koncertu inauguracyjnego, odbyło się w 1708 r. w Neapolu i stanowi jeden z najpiękniejszych owoców podróży Händla do Włoch w latach 1706 1710, zaś muzyka do dwóch nieszporów kompozycji włoskiej Andrei Gabrielego i niemieckiej Heinricha Schütza zabrzmiała na festiwalu, ponieważ Schütz był studentem Gabrielego w Wenecji. Z kolei Anna Ryszka-Komarnicka przypomniała, że oratorium La Betulia Liberata zostało skomponowane do tekstu Pietra Metastasia, najwybitniejszego włoskiego poety XVIII w., na zamówienie księcia Ximenesa z Padwy podczas pierwszej włoskiej podróży 15-letniego Mozarta. Na festiwalu nie mogło zabraknąć Gier weneckich Witolda Lutosławskiego (wszak ich prawykonanie odbyło się w Teatro La Fenice w ramach weneckiego Biennale w roku 1961) oraz Symfonii włoskiej Mendelssohna, którą twórca zaczął komponować w czasie swej podróży po Włoszech w 1830 r. Wesoły nastrój, w jaki wprawił go kraj, usłyszeć można w samej symfonii; zresztą odczuli to chyba również Włosi, gdyż mówią o słonecznym charakterze utworu: To jakby odzwierciedlenie stereotypu Włoch w oczach ludzi Północy pisze Giovanni Bietti w festiwalowej książce programowej. Drugą część symfonii stanowi słynna procesja pielgrzymów w Neapolu, w której kompozytor miał okazję uczestniczyć, zaś w finale dzieła pojawia się saltarello typowo włoski, żywiołowy taniec, który autor zaobserwował w Amalfi. Antonini dostrzega i docenia wpływy włoskiej kultury muzycznej na twórców zagranicznych, ale przede wszystkim jest dumny z dorobku muzycznego swojego kraju. Na wrocławski festiwal nie wybrał kompozycji najbardziej znanych w Polsce, gdzie włoska muzyka zwłaszcza operowa święci triumfy (co to by była za Opera bez Verdiego, Pucciniego czy Rossiniego?). Nie poszedł więc, by tak rzec, na łatwiznę Znacie? To posłuchajcie. Najznakomitszy, moim zdaniem, koncert festiwalu, o wymownym tytule Tristis est anima mea, poświęcony był twórczości Carla Gesualda da Venosa usłyszeliśmy jego Responsoria na Wielką Sobotę. Muzyka ta wstrząsa, zwłaszcza gdy odbiorca pozna biografię kompozytora i stan ducha, w jakim ją tworzył: mając na sumieniu zabójstwo niewiernej żony i jej kochanka, nękany nieustannymi wyrzutami sumienia
Muzyczna podróż Włochów do Wrocławia 471 zamknął się w odosobnieniu, oddawał się praktykom pokutnym, znalazł się na skraju choroby umysłowej pisze w programie Krzysztof Teodorowicz. Słuchając tych responsoriów, odczuwa się silnie skrajną depresję, która dyktowała twórcy muzykę powolną, smętną, ponurą, nieubłaganie skierowaną ku coraz niższym rejestrom, ku dźwiękowym czeluściom. Chwała Antoniniemu, że wzniósł się tu ponad swój patriotyzm, nie powierzając wykonania artystom włoskim. Usłyszeć mogliśmy belgijski zespół wokalny Vox Luminis, który spotęgował wrażenia, śpiewając ów XVI-wieczny utwór bezakcentowo, bez vibrato, ciągliwie niczym leniwie płynąca rzeka, monotonnie, ale dynamicznie, poważnie i posępnie. Był przy tym idealnie zestrojony pomimo nieobecności dyrygenta. Nie wyobrażam sobie lepszego wykonania tej porażającej muzyki. Zmieńmy jednak nastrój na weselszy! Beztroska wesołość jest przecież typową cechą Włochów. Jeśli zaś o wesołość idzie, warto wspomnieć o winie, bez którego Włosi ponoć żyć nie potrafią. Winny trunek odnajdujemy w jednym z ostatnich koncertów festiwalu pt. Kosztujmy z kielichów radości!. Sam koncert jeszcze dobrze się nie zaczął, a sopranistka na estradzie już sączyła z kielicha wino. Cały program składał się z muzycznych toastów na cześć wina, które Antonini znalazł przede wszystkim w operach Verdiego i Rossiniego, a także u Offenbacha, Donizettiego i Beethovena. Rozochoceni soliści śpiewali brawurowo, a sopranistka odegrała w finale scenę upijania się i w takim też upojeniu zaśpiewała. Publiczność była oczywiście szalenie rozbawiona, więc artyści wybrali na bis utworek z kocim miau, po czym zyskali jeszcze większe względy słuchaczy wykonaniem pieśni Szynkareczko, szafareczko Chopina. Koncert zakończył się degustacją włoskiego wina i nie byłoby w tym nic zaskakującego, gdyby nie to, że całe to rozrywkowe przedsięwzięcie odbyło się w synagodze. W repertuarze włoskim wyeksponował Antonini kwartety smyczkowe i zdaje się słusznie, bo forma to mało popularna, zasługująca na lepsze poznanie. Usłyszeliśmy zatem zespół Quartetto di Cremona wykonujący utwory smyczkowe Boccheriniego, Vacchiego, Pucciniego i Verdiego. Kwartet z Cremony okazał się zespołem wyjątkowo sprawnym, dobrze zgranym i czysto intonującym, a sam program zdawał się
472 Ewa Kofin ilustrować wyższość artystyczną na tym polu muzycznym kwartetów XIX-wiecznych. Wczesnobarokowe utwory włoskie zostały wykonane na rzadkim dziś instrumencie harfie podwójnej, zwanej harfą Partenopy. Jest to instrument z dwoma rzędami strun, znany od starożytności do średniowiecza, kiedy to używano go głównie w Hiszpanii. Nieliczne zabytkowe instrumenty zachowały się między innymi w rzymskim Muzeum Instrumentów Muzycznych. We Wrocławiu zabrzmiała dokładna kopia harfy Barberinich z ok. 1630 r. Dla słuchaczy była to atrakcja szczególna, na takiej bowiem harfie swobodniej stosuje się chromatykę i bardziej skomplikowane akordy. W programie wrocławskiego koncertu harfowego znalazły się kompozycje Francesca Lambardiego, Giovanniego Trabaciego i Carla Gesualda. Wielką atrakcją okazał się również występ Giovanniego Sollimy wybitnego włoskiego wiolonczelisty i kompozytora, który ukazał się nam jako muzyk wszechstronny, wyjątkowo sprawny technicznie, niezwykle uwrażliwiony na charakter muzyki (co też demonstrował mimiką i wymownym, bardzo swobodnym zachowaniem), zaskakująco pomysłowy, obdarzony typowo włoskim temperamentem i poczuciem humoru. To zapewne z jego inicjatywy specjalnie na wrocławski festiwal powstał, złożony z 12 polskich wiolonczelistów, Festival Cello Ensemble. Pod wodzą Sollimy i z jego partiami solowymi zespół ten wykonał Batalię Heinricha von Bibera, dwa madrygały Gesualda, transkrypcje Auguste a Franchomme a trzech preludiów Chopina oraz taneczne i dowcipne Flagellatione z Caravaggia efektowną kompozycję samego Sollimy. Jego Natural Songbook nr 8, napisany w formie wariacji, okazał się chyba jeszcze bardziej efektowny, a kompozytor-solista pokazał swoistą wirtuozerię na wiolonczeli. W ostatnich punktach programu Sollima tańczył już z wiolonczelą w ręce, grając nieprzerwanie po mistrzowsku. Polski zespół wiolonczelowy zagrał wyjątkowo dobrze, jak gdyby debiutanckie występy miał już dawno za sobą. Sollima zabłysnął też na ostatnim koncercie festiwalu, podczas którego wykonał partię solową autorskich Folktales na wiolonczelę i orkiestrę. Również ten występ był teatralny: muzyce towarzyszyła odpowiednia gestykulacja i mimika wykonawcy. Publiczność nagrodziła gromkimi brawa-
Muzyczna podróż Włochów do Wrocławia 473 mi także nieoczekiwane efekty estradowe, np. dochodzący z orkiestry aplauz. Ostatnim punktem festiwalowego programu była Sinfonia na 8 głosów Luciana Berii, z wyjątkowo trudną partią dla orkiestry, wspaniale odegraną przez symfoników Filharmonii Wrocławskiej. Jest to utwór typowy dla awangardy XX w., a więc atonalny i sonorystyczny. Dyrygował Ed Spanjaard z Holandii, a dodatkową atrakcją był udział sławnego zespołu wokalnego Swingle Singers. Publiczność zareagowała owacją na stojąco oraz prośbą o bis, na którą Singersi odpowiedzieli dalszymi popisami. W rezultacie ostatnim utworem wykonanym na festiwalu była znana i lubiana Badinerie ze Suity h-moll Bacha. Zaaranżowana na siedmioro wokalistów została wykonana wręcz nieprawdopodobnie precyzyjnie w bardzo szybkim tempie. Na festiwalu zaprezentowało się aż ośmiu włoskich solistów-wokalistów. Antonini zaprosił do Wrocławia także dwa doskonałe włoskie zespoły kameralne, w tym własny Il Giardino Armonico, biegle grający na historycznych instrumentach. Zespół Spira Mirabilis z Formigine w północnych Włoszech, który grał bez dyrygenta, a mimo to w cudownym zestroju, uraczył nas Pulcinellą Igora Strawińskiego w wersji wokalno-instrumentalnej. Włoską muzykę na wrocławski festiwal wprowadzili ponadto uczestnicy Kursu Interpretacji Muzyki Oratoryjnej i Kantatowej, wykonujący pod dyrekcją Andrzeja Kosendiaka dwa włoskie Stabat Mater Antonia Bononciniego i Emanuela d Astorga. Antoniniemu udało się stworzyć wizytówkę Włoch we Wrocławiu. Nie była to jednak wizytówka li tylko włoska. Udział muzyki i artystów innych narodowości pozwolił przedstawić Włochy jako inspirację kultury muzycznej całej Europy.