Usługi leśne na krawędzi przepaści Waldemar Spychalski Fot. M. Bodył Sytuacja na rynku usług leśnych staje się coraz bardziej dramatyczna. Jeżeli Lasy Państwowe nie zmienią podejścia do ich finansowania, za chwilę może całkowicie zabraknąć chętnych do pracy w lesie. Grozi to upadkiem nie tylko branży usługowej, ale w konsekwencji także samych Lasów Pewnego razu dziennikarka przeprowadzająca wywiad z człowiekiem, którego nazwisko widnieje na liście stu najbogatszych Polaków, zapytała go wprost: A tak naprawdę to ile pan zarabia? Facet uśmiechnął się do niej i zdobył się na szczerość. Dokładnie nie wiem, ale szacuję, że około miliona złotych dziennie. A cóż takiego pan robi, że za to aż tyle płacą? zapytała zdumiona. Nic specjalnego odparł. Przychodzą do mnie różni ludzie i zadają pytania, a ja im odpowiadam tak albo nie. I tylko za to płacą panu tak dużo pieniędzy? Chyba pan żartuje! zakrzyknęła dziennikarka. Wcale nie, tylko widzi pani, ja po prostu bardzo rzadko się mylę wyjaśnił biznesmen. Ta historia mogła faktycznie się zdarzyć, ponieważ wielu ludzi jest gotowych zapłacić naprawdę wysoką cenę za wiarygodną odpowiedź, zwłaszcza jeśli pytanie dotyczy ich przyszłości. Przedsiębiorcy leśni od lat przepowiadają przyszłość leśnikom, całkiem za darmo, odpowiadając na przykład na takie pytanie: co stanie się z rynkiem usług leśnych, jeśli obecna polityka PGL LP w stosunku do firm leśnych się nie zmieni? Jednak nikt ich nie słucha. To znaczy, owszem, są dopuszczani do głosu na wszelkiego rodzaju komisjach wspólnych czy innych spotkaniach, ale ich wypowiedzi pozostają bez echa. Być może dzieje się tak dlatego, ponieważ wizje, które przedstawiają swoim partnerom w zielonym biznesie, są dla nich tak przykre, że aż nie do przyjęcia. Pomimo alarmujących sygnałów płynących z rynku wygodniej jest zapewne wszystko ignorować i dalej iść w zaparte. Ale do czasu! Śmiertelne żniwa Z danych opracowanych przez Główny Urząd Statystyczny wynika, że w Lasach Państwowych w roku 2016 co prawda odnotowano spadek liczby wypadków śmiertelnych w stosunku do 2015 r. (z 11 do 6), ale w roku 2017 takich nieszczęśliwych zdarzeń mieliśmy już aż 13! A w roku bieżącym? Tylko do 11 października doszło do 17 wypadków śmiertelnych podczas pracy w lesie! I jest to niechlubny rekord wszechczasów, choć rok 2018 jeszcze się nie skończył w żadnym z poprzednich lat nie zginęło w lasach aż tak wielu ludzi! Przyczyny wypadków wskazywane są od lat zarówno przez przedsiębiorców leśnych, jak i przez Państwową Inspekcję Pracy (mówi o tym choćby raport dyrektora Departamentu Prewencji i Promocji Głównego Inspektoratu Pracy Zbigniewa Kowalczyka za 2013 r.). Są to przede wszystkim nadmierny pośpiech i przedłużany ponad normę czas pracy, co jest nieuniknione przy zbyt niskich stawkach płaconych za usługi leśne przez ich zleceniodawcę, czyli Lasy Państwowe. Do tego dochodzi wolniejszy wzrost środków przeznaczanych przez administrację www..net.pl 5
Tylko do 11 października br. doszło do 17 wypadków śmiertelnych podczas pracy w lesie! I jest to niechlubny rekord wszechczasów, choć rok 2018 jeszcze się nie skończył w żadnym z poprzednich lat nie zginęło w lasach aż tak wielu ludzi! leśną na wykonawstwo prac leśnych niż ma to miejsce w innych gałęziach gospodarki (nienadążający nawet za procentowym wzrostem płacy minimalnej), co powoduje odpływ wykwalifikowanej siły roboczej i brak chętnych do pracy w zawodzie drwala. Żeby nie być gołosłownym, przytoczę dane podawane przez samą Dyrekcję Generalną Lasów Państwowych. Jak przekazał nam na jednym ze spotkań Komisji Wspólnej naczelnik Wydziału Analiz Ekonomicznych i Planowania DGLP Jarosław Piekutin, w latach 2011 2018 nastąpił wzrost kosztów jednostkowych pozyskania i zrywki drewna z 47,3 zł do 57,8 zł/m 3, tj. o 22,1%. Zauważmy jednak, że w tym samym okresie płaca minimalna w Polsce wzrosła z 1386 zł do 2100 zł, czyli aż o 51,5%, a od przyszłego roku wzrasta o kolejne 7% w stosunku do obowiązującej w 2018 r.! To wszystko się dzieje przy coraz większym deficycie rąk do pracy w całym kraju! Fot. materiały PIP (2) naszego kraju jest w stanie wchłonąć od zaraz pół miliona pracowników. Daje to pewne pojęcie, z jak silną konkurencją muszą się mierzyć właściciele zakładów usług leśnych, zabiegając o ludzi. Stopniowo pozostają więc firmom leśnym do pracy renciści, emeryci oraz przypadkowi ludzie zupełnie bez doświadczenia. A czy tak naprawdę pilarz nie powinien przechodzić na emeryturę równie wcześnie jak strażak czy policjant? Przecież jego praca jest niezwykle wyczerpująca dla organizmu! Te wszystkie aspekty, w połączeniu z ogromną liczbą zagrożeń, z którymi mamy do czynienia podczas wielu prac leśnych, często po prostu muszą skończyć się tragicznie. Sytuacji nie poprawiają maszyny leśne z demobilu, sprowadzane z Zachodu, do nabywania których zmuszają przedsiębiorców wyżyłowane do granic możliwości stawki za pozyskanie oraz zrywkę drewna, nieuwzględniające ani kosztów zakupu, ani amortyzacji nowych maszyn. Dotyczy to szczególnie tych zakładów usług leśnych, które obsługują niewielkie pakiety (na 1 3 leśnictwa), ponieważ osiągają one bardzo małe obroty i tym bardziej nie stać ich na zakup dobrego (bezpiecznego) sprzętu. Co w tej sytuacji robią zarządzający Lasami Państwowymi? Na rok 2019 planują zmniejszenie nakładów na pozyskanie drewna, motywując to oszczędnościami, które mają być przeznaczone na koszty w zagospodarowaniu, zaś ogólny wzrost kosztów przewidują na zero, jeśli nie na minus! W tym celu wydziela się coraz więcej pakietów stricte harwesterowych (vide: RDLP Zielona Góra Drwal 11/2018) oraz rozbija duże pakiety, obejmujące pełen zakres prac na Polityka wbrew trendom Na początku br. przewodniczący Konwentu Business Centre Club Wojciech Warski w wywiadzie dla Rzeczypospolitej podał, że gospodarka Przyczyny wypadków wskazywane są od lat zarówno przez przedsiębiorców leśnych, jak i przez Państwową Inspekcję Pracy. Są to przede wszystkim nadmierny pośpiech i przedłużany ponad normę czas pracy, co jest nieuniknione przy zbyt niskich stawkach płaconych za usługi leśne przez ich zleceniodawcę, czyli Lasy Państwowe 6 Nr 12/2018
mniejsze, zawierające jedno lub dwa leśnictwa. Ten plan jest wdrażany pomimo narastających ostrzeżeń, że nie tędy droga, i to nie tylko ze strony właścicieli firm leśnych, lecz także wielu leśników z administracji nadleśnictw, którzy z nimi w terenie stale współpracują, walcząc ramię w ramię o utrzymanie ludzi i wykonanie prac! Tę dostatecznie trudną już sytuację dodatkowo pogorszyć może fakt, że Niemcy od stycznia 2019 r. otwierają swój rynek pracy dla pracowników z Ukrainy. Niebawem Ukraińcy będą mogli legalnie pracować u naszych zamożniejszych zachodnich sąsiadów przez sześć miesięcy w roku, a pozostałe sześć powinni spędzić na Ukrainie; choć najprawdopodobniej większość zostanie i przez ten czas będzie pracować na czarno. Co to oznacza dla nas? Skutki mogą być dramatyczne. Według danych Fot.M. Bodył (4) Sytuacji nie poprawiają maszyny leśne z demobilu, sprowadzane z Zachodu, do nabywania których zmuszają przedsiębiorców wyżyłowane do granic możliwości stawki za pozyskanie oraz zrywkę drewna, nieuwzględniające ani kosztów zakupu, ani amortyzacji nowych maszyn ZUS-u w trzecim kwartale 2018 r. liczba cudzoziemców, którzy opłacają w Polsce składki na ubezpieczenia społeczne, czyli pracują legalnie, wzrosła do przeszło 569 tys. Zdecydowaną większość z nich, bo aż 426 tys., stanowią Ukraińcy. Do tego trzeba doliczyć Ukraińców pracujących na czarno. Szacunki mówią, że w sumie w naszym kraju może ich być nawet grubo ponad milion. Oczywiście tylko ułamek promila tej liczby pracuje w zakładach usług leśnych. Nie ulega jednak wątpliwości, że wielu pracujących obecnie w Polsce Ukraińców przeniesie się do Niemiec, gdzie mają szansę REKLAMA
na lepsze wynagrodzenie, zaś opuszczone przez nich branże wydrenują nam z lasu polskich pracowników Wygaszanie usług leśnych Zarząd Główny Stowarzyszenia Przedsiębiorców Leśnych próbuje zapobiegać niechybnej katastrofie, śląc pisma z prośbą o interwencję do dyrektora generalnego LP, ministra środowiska, a nawet do premiera RP. Szczerze mówiąc nikt się specjalnie nie łudzi, że spowodują one istotne zmiany w postępowaniu leśników, ale przynajmniej pozostawią jakiś ślad, że przedsiębiorcy nie czekali bezczynnie i próbowali przeciwdziałać temu, co ich zdaniem w przyszłości musi nastąpić, czyli załamaniu się pseudorynku usług leśnych. Napisałem pseudo, ponieważ wszyscy doskonale wiemy, że prawdziwy rynek usług leśnych faktycznie nie istnieje. Od lat oferty na usługi leśne wyższe od ceny przewidzianej przez zamawiającego są permanentnie odrzucane, za to chętnie przyjmuje się niższe i to nawet znacznie! Odrzucanie ofert z rażąco niską ceną nigdy nie było praktykowane! Spowodowało to kompletne wypaczenie ceny rynkowej (w dół), gdyż nie było i nie ma realnego alternatywnego zamawiającego, który przyjmowałby również oferty uwzględniające rzeczywiste koszty realizacji zadań. Nasz partner w biznesie jest tak naprawdę tylko jeden Lasy Państwowe. Co gorsza, DGLP najwyraźniej nie zdaje sobie z tego sprawy i święcie wierzy (lub przynajmniej tak twardo utrzymuje), że płacone przez nią kwoty za usługi leśne opierają się właśnie na cenach rynkowych! Zakładając, że oferowana przez zdesperowaną firmę kwota np. 30 zł za pozyskanie ze zrywką 1 m 3 jest realną ceną, zamawiający szukają dalszych oszczędności tam, gdzie należy natychmiast pieniądze dołożyć! Nie wróży to nic dobrego ani przedsiębiorstwu PGL Niemcy od stycznia 2019 r. otwierają swój rynek pracy dla pracowników z Ukrainy. Nie ulega wątpliwości, że wielu pracujących obecnie w Polsce Ukraińców przeniesie się do Niemiec, gdzie mają szansę na lepsze wynagrodzenie, zaś opuszczone przez nich branże wydrenują nam z lasu polskich pracowników LP, ani całej branży usług leśnych. Tak jak swego czasu z roku na rok zniknęły firmy teczkowe, bo ze skąpych środków przeznaczanych przez Lasy nie mogły już dla siebie wydzielić żadnych zysków, podzlecając prace innym, tak samo teraz szybko zaczną znikać z rynku najpierw te firmy leśne, których właściciele chcą uczciwie zarabiać, zatrudniając legalnie swoich pracowników, a potem cała reszta. Na wszystko po prostu zabraknie w końcu pieniędzy, a nikt nie chce i nawet nie powinien pracować za darmo! Dotychczasowi pracownicy zakładów usług leśnych szybko i bez problemu znajdą sobie znacznie lżejszą, bezpieczniejszą, lepiej płatną pracę i żadna siła nie zdoła zatrzymać ich w lesie. Leśnicy ostatnio mówią, że problem rozwiąże powszechniejsze stosowanie harwesterów, ale czy ktoś w ogóle policzył, jaka w tej chwili część drewna pozyskiwana jest maszynowo? Czy jest to zaledwie 10% czy może aż 20%? Bo jeśli nawet 20%, to nie da się od razu zastąpić maszynami pracy pilarzy, którzy dziś pozyskują pozostałe 80%. A oni wszyscy naprawdę mogą odejść z dnia na dzień! Zresztą, to się już dzieje teraz, na naszych oczach! Katalog, ekwiwalent i elastyczność! Zdaniem przedsiębiorców zrzeszonych w SPL, żeby zatrzymać wszystkie wymienione wyżej niekorzystne zjawiska, Lasy Państwowe musiałyby natychmiast rozpocząć prawidłowe kosztorysowanie usług wykonywanych przez firmy leśne. W tym celu należałoby przedsięwziąć trzy następujące działania. Po pierwsze: przyjąć do rozliczeń wiarygodny i akceptowalny zarówno dla zlecającego, jak i wykonawcy prac, katalog norm czasowych dla prac leśnych. Jeśli ORWLP w Bedoniu nie 8 Nr 12/2018
może sobie z tym problemem od lat poradzić, a jak widać nie może, trzeba sprawę przyśpieszyć, wysyłając z DGLP do wszystkich 430 nadleśnictw ankietę z zapytaniem: które pozycje obecnie stosownego katalogu (i o jaką wartość, na plus bądź na minus) należałoby zmienić? Propozycje zmian wystarczy skonsultować z przedstawicielami przedsiębiorców leśnych. Myślę, że po miesiącu (a najdalej trzech!) ten temat byłby zamknięty. W rozmowach z leśnikami z administracji słyszę czasem opinię: po co wam ten katalog, przecież lepiej rozliczać się w jednostkach naturalnych. Zgadzam się w dużej mierze z takim stawianiem sprawy przedsiębiorcom leśnym zweryfikowany przez Lasy katalog wcale nie jest potrzebny! Przecież właściciele firm codziennie tworzą go od nowa, rozliczając swoich pracowników z przydzielonych im zadań. Po zakończeniu każdego dnia pracy, a przynajmniej każdej kolejnej powierzchni, muszą obliczyć, ile czasu potrzebowali ich ludzie np. na pozyskanie i zrywkę 1 m 3 drewna albo na pielęgnację 1 ha uprawy. Nie kontrolując na bieżąco wydajności zatrudnionych ludzi, nie mogliby ich pracy właściwie oceniać ani wynagradzać. To przede wszystkim leśnikom (jako zamawiającym usługi) katalog jest niezbędny w celu realnego oszacowania wartości planowanych prac, między innymi po to, żeby zrezygnować z tych najbardziej kosztownych, jeśli nie są konieczne. Jak dotąd ciężar niedoszacowania wartości planowanych prac jest stale przerzucany na barki zulowców. Po drugie: trzeba obliczyć dokładnie koszt używania pilarki, który powinien być doliczany jako ekwiwalent za jej wykorzystywanie do każdej normogodziny przy rozliczaniu kosztów w pozyskaniu drewna. W Niemczech tamtejsze stowarzyszenie badawczo- -atestacyjne KWF (Kuratorium Pracy Żeby zatrzymać wszystkie niekorzystne zjawiska narastające na pseudorynku usług leśnych, Lasy Państwowe musiałyby natychmiast rozpocząć prawidłowe kosztorysowanie usług wykonywanych przez firmy leśne i Techniki Leśnej) oblicza ten ekwiwalent raz w roku i publikuje na oficjalnej stronie internetowej. U nas mogłoby być podobnie. Służyłby on również przedsiębiorcom za podstawę do odliczania kosztów w rozliczeniach z fiskusem. Metodę obliczania ekwiwalentu, którą posługują się Niemcy, chętnie możemy przekazać naszym leśnikom, publikowaliśmy ją zresztą w czasopismach leśnych ( Drwal 7/2017) i na stronie internetowej SPL. Problem w tym, że stosując tę samą metodę, nawet po uwzględnieniu wyłącznie polskich standardów i cen materiałów, otrzymujemy kwotę 9,25 zł za jedną REKLAMA normogodzinę pracy pilarką, tj. (średnio) połowę tego, co leśnicy przewidują za jedną normogodzinę w pozyskaniu drewna dla przedsiębiorstw leśnych! Jeżeli od średniej stawki za normogodzinę, za którą godzą się obecnie pracować wykonawcy usług, dajmy na to 18 zł, odejmiemy rzetelnie obliczoną wartość ekwiwalentu, to dla pilarza za godzinę pracy oraz na koszty pozostaje zaledwie 9 zł... No i oczywiście nic nie zostaje dla samej firmy. Jaka w takim razie powinna być wysokość stawki kalkulowanej za jedną normogodzinę przez zamawiającego (i oczywiście też przez wykonawcę), żeby zapewnić www..net.pl 9
realna cena rynkowa na usługi leśne, potrzebny jest jeszcze jeden element. Po trzecie: przedstawiciel zamawiającego, w naszym przypadku najczęściej nadleśniczy, powinien mieć możliwość przyjęcia oferty zarówno o 25% niższej cenowo od kosztorysu, jak i np. o 25% wyższej. Tak właśnie dzieje się obecnie w przypadku zamawiania usług w branży budowlanej. Zakładając, że w czasie pomiędzy utworzeniem kosztorysu a rozstrzygnięciem przetargu ceny robocizny oraz materiałów mogą się bardzo zmienić, rezerwują sobie odpowiednie środki, aby móc przyjąć ofertę wyższą niż planowano. W przypadku nadleśnictw nie chodzi tylko o rezerwy finansowe, ale przede wszystkim o zezwolenie od jednostki nadrzędnej RDLP i DGLP, ponieważ bez ich zgody nadleśniczy nie jest w stanie nic zrobić. Choć oczywiście oficjalnie samodzielnie ma prowadzić gospodarkę leśną w powierzonym nadleśnictwie Trzeba obliczyć dokładnie koszt używania pilarki, który powinien być doliczany jako ekwiwalent za jej wykorzystywanie do każdej normogodziny przy rozliczaniu kosztów w pozyskaniu drewna pracownikowi płacę na poziomie ustawowej płacy minimalnej oraz zagwarantować mu zwrot kosztów używania pilarki? Wstawiając odpowiednie dane do opracowanego przez SPL kalkulatora minimalnej stawki godzinowej (dostępny na stronie internetowej www.drwal.net.pl), otrzymujemy dla płacy minimalnej obowiązującej w 2019 r. (2250 zł) kwotę 38,26 zł. Suma ta wydaje się zawrotna w stosunku do tego, co Lasy Państwowe płacą obecnie firmom, jednak w innych działach naszej gospodarki, np. budownictwie, już od paru lat jest to normalna stawka. Profesor dr hab. Jerzy Więsik w swoim artykule pt. Koszty pozyskiwania drewna (opublikowanym w Drwalu nr 10/2017) obliczył koszt 1 h pracy pilarza na 36,51 zł (przy ówczesnym poziomie płacy minimalnej). W artykule z niemieckiego czasopisma branżowego Dienstleister, którego tłumaczenie opublikowano w numerze 11/2018 Drwala, przedstawicielka niemieckiej firmy doradczej zadaje na wstępie pytanie: dlaczego wciąż są firmy, które kalkulują za 1 h pracy robotnika leśnego mniej niż 30 euro? Ale to inny świat! Czy naprawdę...? Jednak skalkulowanie we właściwy sposób realnego kosztu usługi (normatyw czasu pracy prawidłowo obliczona stawka za 1 h + ekwiwalent za narzędzia własne) to jeszcze nie wszystko. Aby mogła ukształtować się Misja to nie interes Moim zdaniem najbardziej niezbędnym czynnikiem do jak najszybszej poprawy zaistniałej sytuacji jest zrozumienie przez gospodarzy PGL LP sentencji, którą 10 lat temu wygłosił w Niemczech burmistrz miasta Landau na spotkaniu z miejscowymi leśnikami i przedsiębiorcami leśnymi: Gospodarka leśna jest tak kapitałochłonna, że w zasadzie nie powinna przynosić zysku właścicielom lasów. Jeżeli bilans zamyka się na zero, jest to bardzo dobry wynik, a jeśli pojawiają się oszczędności i zysk, powinno to obudzić naszą czujność, bo z pewnością jakaś część działalności jest niedofinansowana i prędzej czy później pojawią się problemy. Wypowiedź tę cytowałem przed laty w jednym z artykułów na łamach Lasu Polskiego i jak widać słowa niemieckiego burmistrza również okazały się dla naszych leśników prorocze C 10 Nr 12/2018