POLSKI INSTYTUT ŹRÓDŁOWY W LUND Frostavallen, dnia 3.3 1946 r. Melchior Luba przyjmujący protokół asystent Instytutu Protokół przesłuchania świadka 195 Staje Pani Bergman Estera urodzon [sic] 8.2.1900 w Dęblinie, zawód bez zawodu wyznanie mojżeszowe, imiona rodziców Berek i Blima ostatnie miejsce zamieszkania w Polsce Irena Dęblin obecne miejsce zamieszkania Frostavallen, Szwecja pouczony o ważności prawdziwych zeznań, oraz o odpowiedzialności i skutkach fałszywych zeznań, oświadcza, co następuje: przebywałem w obozie koncentracyjnym [dopisek nad skreśleniem] pracy [/dopisek] w Dęblinie w czasie od 1942 do 1944 jako więzień polityczny pod numerem 713 i nosiłem trójkąt koloru [brak] z literą [brak] następnie przebywałem w Częstochowie od 1944 do grudnia 1944 r. pod numerem 4014 następnie przebywałam w Ravensbrück od grudnia 1944 do marca 1945 pod numerem 96253 następnie przebywałam w Bendorf dwa tygodnie następnie w Hamburg-Vansbeck [sic] dwa tygodnie Na pytanie, czy w związku z pobytem, względnie pracą moją w obozie koncentracyjnym mam jakieś szczególne wiadomości w przedmiocie organizacji obozu koncentracyjnego, trybu życia i warunków pracy więźniów, postępowania z więźniami, pomocy lekarskiej i duchowej oraz warunków hygienicznych w obozie, oraz szczególnych wydarzeń, tudzież wszelkiego rodzaju przejawów życia więźniów w obozie, podaję, co następuje: zeznanie zawiera 3 strony ręcznego pisma Bergman Estera 1. Dęblin aresztowania, ghetto, wysiedlenie, obóz, kontakt z wolnością, warunki mieszkaniowe, ewakuacja 2. Obóz pracy Częstochowa warunki ogólne, praca 3. Ravensbrück przybycie, łaźnia, przebranie, pobyt w Celcie [sic], odżywienie, praca 4. Bendorf kwarantanna, wyjazd, śmiertelność w podróży 5. Hamburg-Vansbeck warunki mieszkaniowe, głód, wyjazd, wyswobodzenie BLOMS BOKTRYCKERI, LUND 1945
Zeznania p. Estery Bergman ur. 8.2 1900 r. Irena miasto i okolica Dęblin była fortecą i lotniskiem. Odrazu [sic] 2 września było bombardowane, zostało nawet trochę zniszczone. Po wtargnięciu Niemcy również mieli tam swoje magazyny i stacjonowane było dużo wojska. Po wtargnięciu rozpoczęły się aresztowania: Polaków angażowanych politycznie i Żydów, podejrzanych o działalność polityczną. Rozstrzelano ich politycznie w Lublinie. Niemcy często urządzali łapanki do pracy. Za ukrywanie się przed pracą rozstrzeliwano. W 1941 roku powstało ghetto. Przebywanie poza dzielnicą żydowską karane było śmiercią. W 1940 roku sprowadzono Żydów austrjackich [sic] i czeskich. Dla nich utworzyli Niemcy obóz na przedmieściu. Pracowali tam na placówkach wojskowych. W 1942 roku krążyły wersje, że na wzór innych miast będzie i Dęblin wysiedlony. Niemcy twierdzili, że zatrudnieni u nich Żydzi zostaną. To też [sic] staraliśmy się dostać do obozu, gdzie byli wiedeńscy Żydzi. Nie wszystkich przyjęto. Dęblin został Judenrein, po 3 wysiedleniach, które miały miejsce w 1942 roku. Zostałam dzięki zatrudnieniu w obozie. Pracowaliśmy tam na lotnisku, przy różnych pracach. Warunki były znośne. Miałyśmy jeszcze zapasy z domu. Poza tem pracowaliśmy razem z Polakami, którzy za odpowiednią zapłatą przynosili nam żywność. Warunki mieszkaniowe były marne. Barak mały był zamieszkany przez przeszło 200 kobiet. Brud i robactwo nam bardzo dokuczało. Mężczyźni byli na tym samym polu w drugim baraku. W obozie było 1000 osób. Obóz miał 4 baraki. Pracowaliśmy tam, aż do ewakuacji do 1944 roku. Wysłano nas do Częstochowy, bo Rosjanie już byli w pobliżu. W Częstochowie pracowaliśmy w fabryce amunicji. Częstochowa miała 4 obozy przy fabryce broni. W obozie gdzie ja byłam było 6000 osób. Mężczyźni mieszkali w osobnych barakach na tym samym polu. Obóz był otoczo na terenie fabrycznym, odrutowany strzeżony przez Ukraińców i policję żydowską i Werkschutz. Sadystą wielkim był Werkschutz leiter ze Skarżyska,
znany ze swoich wyczynów. W Skarżysku gwałcił dziewczęta żydowskie, a później zastrzelił. W Częstochowie bił, za najmniejsze przewinienia karał 25 rózgami na gołe ciało często 50 rózgami. W Częstochowie obóz miał budynki murowane i tam mieszkaliśmy. Warunki mieszkaniowe niedobre. Gorzej mieli mężczyźni tam było jeszcze ciaśniej. Wyżywienie marne. Kontakt z Polakami przy pracy. Polacy przynosili żywność, ale bardzo drogo to kosztowało, a zasoby nasze były na ukończeniu. Mała garstka ludzi mogła korzystać. Praca w fabryce była na dwie zmiany: nocna i dzienna 12 godzin. Praca przy maszynach ciężka i niebezpieczna. Były różne wypadki. Opieka lekarska marna. Była izba chorych, ale nie było medykamentów. Chorych zostawiano bez opieki. W grudniu 1944 wysłano nas mnie [sic] z grupą 350 kobiet do Ravensbrück. Do Ravensbrück przyjechałyśmy na Boże Narodzenie po 6 dniach jazdy w wagonach zamkniętych, gdzie mieszczono nas po 80 osób. Ciasnota była wielka. Eskortowali nas SS man i SS manka w każdym wagonie. Na stacji w Ravensbrück oczekiwały nas SS manki. Odprowadzono nas do lagru. Zapro W lagrze ustawiono nas na ulicy głównej. Uderzył nas widok przejeżdżających wozów z trupami. Wieczorem zaprowadzono nas do łaźni, gdzieśmy nocowały. Tam nas rejestrowano, otrzymałyśmy numery, mój numer 96253. Następnego dnia wykąpano, ścięto włosy, przebrano w szmaty. Wszystko nam zabrano. Po tem zaprowadzono nas do Zeltu. Był to namiot. Celt [sic] był podzielony na 2 części. Po jednej stronie stały łóżka, gdzieśmy spały po 4 osoby bez koców. Pod ścianą stały wiadra, gdzieśmy załatwiały nasze potrzeby naturalne. Wiadra się przelewały i cała podłoga była brudna, chodziłyśmy po tem, a później buty brudne trzymałyśmy pod podu głową. Odór był straszny. Dużo z nas chorowało na durchfall. Odżywienie było bardzo marne. Kawałek mały chleba i raz dziennie 1/2 litra zupy.
Zupę rozdzielano w różnych godzinach. Jednego dnia o 12-ej w południe innego o 2-ej w nocy. W Celcie trzymano nas 3 tygodnie. Następnie przeprowadzono do 23 bloku. Pracowałam przy różnych pracach. Ciężka była praca i na polu. Było to zimą i byłyśmy nie dostatecznie ubrane. Przy pracy bito nas bez przerwy. W Ravensbrücku byłam 3 1/2 miesiąca. Później wysłano nas do Bendorfu, gdzieśmy odbyły kwarantannę 2 tygodnie. Obóz miał budynki murowane po dawnej fabryce. Myśmy mieszkały w piwnicy, odbyw spałyśmy na posadzkowej podłodze. Gdzieniegdzie rozsiane były trociny. Z rana kiedyśmy się budziły byłyśmy mokre i podłogi tak samo, straszna była wilgoć. Do ubikacji prowadzono nas grupami. 2 razy dziennie. Odżywienie było trochę lepsze niż w Ravensbrücku. Do pracy chodziły dawne więźniarki. Nas nie zdążono zatrudnić. Ewakuowano obóz, bo zbliżał się front. Wysłano nas do Hamburga. Droga do Hamburga trwała 12 dni. Jedzenie dawano nam co 3-ci dzień. Co dziennie [sic] było kilkanaście trupów [dopisek nad tekstem] w wagonie [/dopisek]. Jechałyśmy w otwartych wagonach bez dachów po 120 osób i więcej w wagonie. Po 12-tu dniach zostało 1800 osób z 5000. Ostatniego dnia krzyczałyśmy strasznie buntowałyśmy się. Mówiłyśmy by nas zastrzelono, bo już nie możemy dłużej cierpieć. Tego dnia odstawiono nas do obozu za Hamburgiem Vansbeck. Był to obóz dotychczas zajęty przez chrześcijanki, Polki z ewakuowanej Warszawy. Pracowały tam w fabryce gumy. Kiedyśmy przybyły fabryka była nieczynna. Nas umieszono [sic] w jednym bloku na kwarantannie. W obozie tym cierpiałyśmy bardzo, było brudno. Spałyśmy 4 osoby na łóżku. Głód był straszny, najgorszy ze wszystkich lagrów. Jadłyśmy łupiny, które wybierałyśmy ze śmietnika. 2 tygodnie nas trzymano i znowu nas wysłano w niewiadomym kierunku. Po drodze wyswobodził nas Czerwony Krzyż Szwedzki w Danji [sic]. Do Szwecji przybyłam 5-ego maja 1945. Ważyłam 45 kg. byłam już bardzo słaba.
W Szwecji wróciłam do sił. Ważę obecnie 67 kg. Świadek oświetla ogólnie warunki obozowe. Zeznanie oddaje prawdziwy obraz. asystent Instytutu Luba Melchior Bergman Estera