KR NIKA. Najstarsze widoki Katowic. Wełnowiec. Park im. Tadeusza Kościuszki s. 11. Z Katowic do Brwinowa... s. 8-9 s. 3 CZERWIEC 2017 NR 45
|
|
- Urszula Stefańska
- 7 lat temu
- Przeglądów:
Transkrypt
1 ISSN KR NIKA CZERWIEC 2017 NR 45 Katowicka Najstarsze widoki Katowic PISMO BEZPŁATNE s. 8-9 s. 3 Wełnowiec Park im. Tadeusza Kościuszki s. 11 s. 16 Następny numer WRZESIEŃ Z Katowic do Brwinowa...
2 Kronika Katowicka Światowy Kongres Antydopingowy w Katowicach To doskonała okazja, by promować stolicę ponad 2-milionowej metropolii w skali globalnej mówi Marcin Krupa, prezydent Katowic W 2019 roku Międzynarodowe Centrum Kongresowe w Katowicach stanie się światowym centrum antydopingu. To niezwykle prestiżowe wydarzenie dla Polski, miasta Katowice i całego środowiska sportowego oraz kolejny ważny krok w walce o czysty sport! To właśnie w naszym kraju zapadną kluczowe decyzje wyznaczające globalny kierunek walki z dopingiem powiedział minister Witold Bańka tuż po przyznaniu przez Światową Agen- Katowice, czerwiec 2017 Reliefy Na fasadach starych kamienic znajdziemy wiele elementów dekoracyjnych. Policzyć ich nie sposób. Jedne skromne, inne imponują formą, a nawet przywodzą na myśl te widywane w europejskich miastach o secesyjnej zabudowie. Najczęstszymi są reliefy Konferencja w Katowicach będzie odbywała się przed Letnimi Igrzyskami Olimpijskimi w Tokio. Decyzje, które podczas niej zapadną będą miały bezpośredni wpływ na sport i najważniejszą imprezę czterolecia dodaje minister Bańka. Przed nami duże wyzwanie. Jestem dumny, że Katowice znalazły uznanie w oczach WADA i zorganizujemy tak prestiżowe wydarzenie. To doskonała okazja, by pokazać stolicę ponad 2-milionowej metropolii najważniejszym osobom światowego sportu i promować cały nasz Katowice to miasto, w którym prężnie rozwija się turystyka biznesowa. W 2016 roku w stolicy woj. śląskiego odbyło się łącznie spotkań biznesowych, wydarzeń konferencyjnych i targowych, w których wzięło udział 762 tys. osób. Przeciętnie uczestnik konferencji korzystający z noclegu zostawia w Katowicach 534 zł, a nie korzystający 161 zł. Według ekspertów jednym z kluczowych czynników sukcesu jest ogromny potencjał oddanego do użytku w 2015 r. Międzynarodowego Centrum Kongresowego, które jest największą zadaszoną powierzchnią konferencyjną w Polsce. cję Antydopingową (WADA) Katowicom organizacji Światowej Konferencji Antydopingowej. O kandydaturę stolicy województwa śląskiego wspólnie zabiegali w połowie maja w Montrealu minister Bańka wraz z Marcinem Krupą, prezydentem Katowic. Światowa Konferencja Antydopingowa jest organizowana przez WADA - najważniejszą organizację zajmującą się zwalczaniem dopingu w sporcie. Jej zadaniem jest wyznaczanie standardów walki ze stosowaniem niedozwolonych substancji i metod w sporcie oraz jej monitorowanie. Podczas Konferencji Antydopingowej Katowice odwiedzi około przedstawicieli wszystkich środowisk zaangażowanych w walkę z dopingiem w sporcie z całego globu, którzy m.in. wybiorą nowe władze WADA oraz zatwierdzą zmiany w Światowym Kodeksie Antydopingowym. Wydarzenie organizowane w Polsce będzie piątą edycją cyklicznej imprezy. Poprzednie odbyły się w Lozannie, Kopenhadze, Madrycie i Johannesburgu. region w skali globalnej. Konferencja Antydopingowa oznacza też wymierne zyski dla naszych hotelarzy, restauratorów, taksówkarzy, czy firm obsługujących wydarzenia kongresowe powiedział prezydent Katowic Marcin Krupa, który wspólnie z ministrem Witoldem Bańką prezentował w Montrealu polską kandydaturę. Katowice do tej pory gościły liczne wydarzenia o zasięgu międzynarodowym m.in. Europejski Kongres Gospodarczy, Mistrzostwa Świata w Piłce Siatkowej, czy finały rozgrywek Intel Extreme Masters największej imprezy biznesowej w Polsce. Relief, to z definicji płaskorzeźba, kompozycja rzeźbiarska na płycie kamiennej, metalowej lub drewnianej z pozostawieniem na niej tła. W zależności od stopnia wypukłości relief określa się jako: płaski, wypukły lub wklęsły. W zależności od sposobu wykonania są one rzeźbione, kute, odlewane, wykonane techniką chemigraficzną. Mimo że płaskorzeźby powstawały tylko jako ozdoba architektoniczna, to często stanowią odrębne, pełnowartościowe dzieło sztuki. Generalnie na reliefach przeważają kwiaty, liście akantu, dębu, lauru, akacji, winnego grona i jego kiście. Intrygują sąsiadujące ze sobą na jednym budynku reliefy, odwołujące się być może do biblijnego raju, bo na jednym są dwa drzewa połączone szarfą, niczym wyraźnie nazwane drzewami życia i poznania, a na drugim jest drzewo z wężem kusicielem. Obecne są na reliefach fantazyjne zwierzęta, najczęściej smoki. Są też ludzkie twarze i postacie. Ciekawe, dokąd zmierza ta frywolna nieco trójka wędrowników, której strzeże pies? Mieczysław Filak Obiekty przedstawione na zdjęciach, pochodzą z pierzei ulic: Sokolskiej, Mickiewicza, Słowackiego, 3-Maja, Moniuszki, Warszawskiej, Staromiejskiej, Alei Korfantego, Wojewódzkiej, pl. Wolności i Rynku. To tylko niewielka część architektonicznych detali, które tam można zobaczyć. 2
3 Katowice, czerwiec 2017 Kronika Katowicka Wełnowiec. Takie miejsce... Z Urszulą Rzewiczok, Teresą Janik i Edwardem Grządzielem rozmawia Stanisława Warmbrand - Świętej pamięci wiceprezydent Katowic Józef Kocurek zwykł był przy roztomaitych spotkaniach śpiewać: Bogucice pijkno wieś, ugryz mie tam w noga pies... Co się śpiewa na Wełnowcu? Teresa Janik: - Na Wełnowcu żyją dobrzy ludzie, więc zawsze śpiewało się dużo. W szkole na przykład śpiewaliśmy pieśni napisane przez księdza Jana Rzymełkę z Józefowca, m.in. Do bytomskich strzelców. Edward Grządziel: - Kiedyś się śpiewało piosenki. Te, które są popularne. Jak jo jechoł do Gliwic. To mój wiele ode mnie starszy brat śpiewał... - O Wełnowcu nic a nic? Urszula Rzewiczok: - Mimo, że tu, na Wełnowcu istniało tyle chórów! Trzy chóry: Harmonia, Dzwon, Mickiewicz a oprócz tego niemiecki chór męski przy zakładach cynkowych. - Wełnowiec. Stara wieś w starych Katowicach. Nazwa od hodowli baranów, od wełny? Urszula Rzewiczok: - Ludwik Musioł połączył nazwę z Blasiusem Welną (Błażejem Wełną) młynarzem, który mieszkał nad strugą Dębską (dopływ Rawy). Był pierwszym mieszkańcem jednodworczej osady, której od jego nazwiska nadano nazwę Wełnowiec... - Jak stara jest ta osada? Urszula Rzewiczok: - Pierwsza wzmianka pochodzi z 1689 roku. Wieś Katowice już istniała. - Młyn, struga... i to wszystko. Jak to się rozwijało? Trwał Wełnowiec jako wioska, czy też dynamicznie wkroczył przemysł, dławiąc wylęgającą się wieś? Edward Grządziel: - Jeżeli było jakiekolwiek gospodarstwo rolne, to, rzecz jasna, dzielone było między potomków. Wieś się rozrastała. Jak to mogło być na Wełnowcu? Był młyn, a pewnie przy młynie gospodarstwo. I młyn, i gospodarstwo potrzebowały parobków wszak maszyn rolniczych nie było... Wyobrażam sobie, że wokół gospodarstwa rosła wieś. A od XVIII wieku wkracza przemysł. Urszula Rzewiczok: - Wszystko to są tylko przypuszczenia, jako że oprócz odnotowanego nazwiska Wełny innych nazwisk nie znamy. - Bywało, że gospodarstwo zanikało, albo przechodziło w cudze ręce, a pozostawała nazwa... Poza tym wokół były inne wioski? Urszula Rzewiczok: - Od końca XVIII wieku nazwę Wełnowiec zaczęto rozszerzać na okoliczne, sąsiednie osady. Wełnowiec tę nazwę traktowano jako polską. W XVIII wieku przyjęto nazwę niemiecką Hohenlohe. Edward Grządziel: - Ciekawe, że Blasiusa Wełnę znajdujemy w księgach metrykalnych Bogucic, a Wełnowiec należał do... Bytkowa. Ciężko w to uwierzyć! Urszula Rzewiczok: - Powtórzę o początkach Wełnowca wiemy bardzo niewiele. Zachowało się zaledwie jedno zdanie... Dopiero, kiedy zaczął się rozwijać przemysł, sporządzano więcej dokumentów. - Jakie osady wchłonął Wełnowiec? Urszula Rzewiczok: - Józefowiec... Edward Grządziel: - W pewnym momencie XVIII wieku Wełnowiec należał do rodziny von Klochów. Pocztówka: Pozdrowienia z Józefowca restauracja Josefa Steissa Etablissement, 1914 (włas. Muzeum Historii Katowic) To były dobra alodialne nie podlegające podziałowi w rodzinie... Urszula Rzewiczok: - Dobra senioralne. Przechodziły zawsze na najstarszego potomka. Edward Grządziel: - Von Kloch w pewnym momencie sprzedał swoje dobra bytkowskie, do których należał również Wełnowiec, księciu Fryderykowi Ludwikowi zu Hohenlohe. - Brakuje środka. Czasu przełomu... Urszula Rzewiczok: - Tak. Zaiste nie ma środka. W historii bardzo szybko przeskakujemy od osady Blasiusa Wełny, poprzez osadę 10 domków, zaopatrzonych w 3 morgi pola, stworzoną przez Ignaciusa von Klocha (osada zwana Ignatzdorf) do osady pod nazwą Hohenlohe. Ciekawe, że nazwa Ignatzdorf funkcjonowała także równolegle z nazwą Wełnowiec... - Osada Hohenlohe... Urszula Rzewiczok: - Przekształcono ją w obszar dworski to był okręg urzędowy, do którego należał również Bytków. - Józefowiec. Nie tylko mnie niełatwo te przynależności rozsupłać... Urszula Rzewiczok: - Józefowiec założył ksiądz Józef Beder, proboszcz parafii św. Marii Magdaleny w Chorzowie, na terenie zakupionym od księcia Franza Ludwika Hohenlohe w 1821 roku. Przypomnijmy, że na początku Józefowiec nazywano Józafatem! - Zakreślmy obszar... Urszula Rzewiczok: - Posługując się dzisiejszą topografią, był to teren między nasypem kolejowym a ulicami Józefowską, Karłowicza i Słoneczną. Ciekawe, że w księgach metrykalnych parafii michałkowickiej Józefowiec występuje pod nazwą Kradziejów. Osada w latach była samodzielną gminą. Jej ostatnim naczelnikiem był maszynista Johann Broll. 1 kwietnia 1894 roku Józefowiec został przyłączony do Dębu. - Mieszkańcy? Urszula Rzewiczok: - 30 chałupników, którzy otrzymali dwumorgowe Zarząd Związku Powstańców Śląskich grupy Józefowiec, 1938 działki. Proboszcz Józef Beder spisał z nimi umowy dziedziczno dzierżawcze; zobowiązani byli do płacenia rocznego czynszu w wysokości 2 talarów, 10% laudemiów przy sprzedaży parceli (1/10 kwoty sprzedaży), oraz 3 dni robocizny na chorzowskich polach folwarcznych w czasie żniw. Kolonia rozrastała się stopniowo; w 1890 roku na Józefowcu mieszkało 1258 katolików, 30 ewangelików i 10 Żydów. - Umowy z osadnikami potwierdzano w sądzie? Urszula Rzewiczok: - 14 lipca 1826 roku umowy te zatwierdziła Kuria Biskupia w Wrocławiu. 23 sierpnia tegoż roku Franciszek Wiesiołek, nauczyciel z Dębu, otrzymał na terenie Józefowca 6 mórg gruntu pod budowę karczmy. - Była przedziwna sprawa graniczna... Urszula Rzewiczok: - Granica między Józefowcem a Dębem biegła wzdłuż ulicy Józefowskiej, dzieląc ją na dwie części; mieszkańcy strony należącej do Józefowca musieli płacić dwukrotnie wyższy podatek gminny niż mieszkańcy części zachodniej, należącej do Dębu... - Pewnie częste były przeprowadzki? Urszula Rzewiczok: - Wystarczyło przenieść się na drugą stronę ulicy... Teresa Janik: - Pamiętacie? Długo była ulica Józefa Bedera! A kościółek, ten drewniany, który stał tam, gdzie jest plac zabaw, też był pod wezwaniem świętego Józefa. Moi rodzice, w 1932 roku brali w tym kościółku ślub. - Nadchodzi epoka industrialna... Urszula Rzewiczok: - Von Kloch zakłada pierwsze kopalnie... - Jak to na Wełnowcu jest z pokładami węgla? Czy to są złoża posadowione głęboko, czy też węgiel jest płytko, pod powierzchnią? Edward Grządziel: - Na Wełnowcu przeważnie były płytkie pokłady ale bogate w węgiel. Technologia początków górnictwa nie pozwalała na zejście zbyt głęboko. Problemem była wentylacja. Początkowo polegała na przekopywaniu drugiego szybu i podkładaniu na dnie ognia, który zasysał powietrze... - Kopalnie, huty... Urszula Rzewiczok: - Na terenie dóbr Bytków-Wełnowiec książę Hohenlohe i Szkot John Baildon wspólnie zbudowali w 1823 roku hutę żelaza Hohenlohe. Pod koniec lat 60., XIX wieku hutę Hohenlohe zmodernizowano. Wkrótce jednak została zamknięta. W 1871 roku na terenie dóbr rycerskich Bytków przystąpiono do budowy huty cynku Hohenlohe. Uruchomiono ją 1 marca 1873 roku, w miejsce wygaszonej huty August-Helena. Była to jedna z największych hut cynku na Śląsku. 27 maja 1905 roku powołano Hohenlohe Werke Aktiongesellschaft z siedzibą w Wełnowcu. W czasie I wojny światowej koniunktura zakładów załamała się. Zredukowano załogę i wyłączono z produkcji 18 pieców 32 muflowych. Jedna z hal uległa rozbiórce... - Cynk... Urszula Rzewiczok: - Hohenlohe był potentatem cynkowym. - Surowiec? Edward Grządziel: - Najprawdopodobniej z rejonu Piekar Śląskich, z Brzezin. Tam były duże kopalnie rud cynku. Huta była oparta na metodzie Ruberga to tak zwana śląska metoda; przełom technologiczny! Mam swoje zdanie na temat położenia huty sądzę, że na początku była z tyłu, tam, gdzie była potem hałda. Oglądałem resztki muru... - Po co komu cynk, że aż tak rozwijało się to hutnictwo? Edward Grządziel: - Cynk jest kruchym metalem, ale z miedzią to mosiądz; maszyny parowe, urządzenia, wiele przedmiotów codziennego użytku. No i łuski do nabojów karabinowych. To jest tak jak rośnie produkcja żelaza, stali, cynku i ołowiu, i rośnie wydobycie węgla, to idzie ku wojnie... - Kopalnie na Wełnowcu... Urszula Rzewiczok: - Początek to lata Na terenie dzisiejszych Alp Wełnowieckich powstała kopalnia Caroline. W czerwcu 1805 roku książęta Hohenlohe otrzymali nadanie na pola górnicze nowej kopalni Hohenlohe. Wydobywano węgiel również z innych, małych szybów Pocztówka: Pozdrowienia z Józefowca, początek XX wieku (włas. Muzeum Historii Katowic) Maria od 1829 roku, August i Alfred od 1834 roku, Hütte od 1842 roku. 13 kwietnia 1869 roku z wszystkich tych kopalń utworzono jeden połączony zakład Hohenlohe. Kopalnia dostarczała węgiel do książęcych hut w Bytkowie i Wełnowcu. Podzielona była na dwa zakłady wydobywcze Alfred (od imienia syna Johna Baildona) i Fürstin Pauline. W 1823 roku do zakładu wydobywczego Hohenlohe przyłączono kopalnię Fanny położoną w pobliżu Siemianowic. W grudniu 1838 roku John Baildon stał się współwłaścicielem z parafią w Chorzowie i szpitalem św. Ducha w Bytomiu nowo utworzonej kopalni Waterloo. Teren kopalni rozciągał się od obecnego skrzyżowania ulic Krzyżowej, Ściegiennego i Szczecińskiej do ulic Józefowskiej i Słonecznej... - Aż gęsto od przemysłu. Potrzeba było rąk do pracy. Ściągali tu ludzie. Za robotą. Skąd? Urszula Rzewiczok: - Z Niemiec, ale też z terenu Polski... - Z Niemiec, czy z bliższych i dalszych okolic Śląska Górnego i Dolnego? Urszula Rzewiczok: - Z Niemiec też. Na przykład z Saksonii. - To kawał drogi. Industrializacja zaczęła się przed rozwojem kolei... Urszula Rzewiczok: - Docierali często piechotą... - Są ślady po tych osadnikach? Edward Grządziel: - Może w nazwiskach...? Proszę pamiętać też, że w latach wysiedlono ze Śląska tysiące osób przybyłych za pracą z Polski, nie posiadających pruskiego obywatelstwa. To sławne rugi pruskie. - Wojna francusko pruska... Edward Grządziel: - Kontrybucja, jaką zapłaciła Francja, po części napłynęła na Śląsk. Mój pradziadek mojej mamie mówił, że dzięki temu ludziom żyło się lepiej. Ciąg dalszy str. 13 3
4 Kronika Katowicka Katowice, czerwiec 2017 Ażeby jego starania nie Dokończenie z poprzedniego numeru Stefan Marian Stoiński laureat nagrody muzycznej miasta Katowice 4 Stefan Marian Stoiński ( ) etnograf, dyrygent, kompozytor, publicysta, pedagog, organizator i działacz ruchu muzycznego; autor około 200 pozycji wydawniczych z zakresu teorii muzyki, historii, muzykologii, pedagogiki muzycznej i etnografii, od 1923 roku aktywny w Związku Śląskich Kół Śpiewaczych w latach jego prezes; od 1928 redaktor czasopisma Śpiewak Śląski, w 1929 roku inicjator budowy pomnika S. Moniuszki w Katowicach, założyciel w 1925 roku Instytutu Muzycznego cieszącej się znakomitą renomą katowickiej szkoły, w której muzyczne szlify zdobywała uzdolniona śląska młodzież; w latach (wyjąwszy okres okupacji) dyrygent katowickiego chóru Ogniwo. Jest jedną z najważniejszych osób w dotychczasowych dziejach śląskiej kultury muzycznej. Uczynny, znany z bezinteresowności, rozmowny, żywy i energiczny jak przysłowiowa iskra zapamiętany został jako mężczyzna w sile wieku z charakterystyczną bródką która dla jednych była czymś niemodnym, a dla drugich symbolem artystycznych zainteresowań (B. Surówka). Miał wielu przyjaciół. Benedyktyńsko pracowity, pasjonował się historią, geografią, socjologią a nawet astronomią. Poza tym jeździł motocyklem i na wszystko miał czas... Pieczęć Męskiego Chóru Śpiewaczego im. Stoińskiego w Mikulczycach Informacja prasowa o powołaniu S.M. Stoińskiego na dyrygenta chóru Ogniwo w Katowicach. Polska Zachodnia, 1927, nr 57, s. 7. Miał czas, na owocną pracę z amatorskim chórem Ogniwo. Był więc chórmistrzem. Czyli co nie był dyrygentem? Ależ był! Tej jego aktywności muzycznej poświęciliśmy nieco uwagi w poprzednim numerze Kroniki Katowickiej. Tym razem przyjrzymy się dokonaniom chórmistrzowskim energicznego muzyka. Chórmistrzem jest ten, kto prowadzi chór i nim dyryguje. Chórmistrz to jednak coś więcej niż dyrygent. Umiejętność dyrygowania jest podstawowym, lecz nie jedynym komponentem działalności chórmistrzowskiej. Prócz kompetencji dyrygenckich kierownik chóru powinien posiadać kwalifikacje pedagogiczne, dysponować wiedzą psychologiczną, musi się też znać na technice śpiewu, która zapewnia poprawną emisję, czystą intonację i poprawną dykcję. Wymogiem niezbędnym w pracy chórmistrza jest wsparta wiedzą muzykalność warunkująca osiągnięcie dobrego, wyrównanego brzmienia chóralnych głosów, jak również uzyskanie odpowiedniej dla danego utworu barwy i artykulacji... Kultura literacka? pożądana. Jakoś trudno sobie wyobrazić chórmistrza, który by nie potrafił ogarnąć sensu poezji będącej podstawą interpretacji utworów chóralnych! Tego wszystkiego nie da się osiągnąć bez takich przymiotów osobowych, jak cierpliwość, pilność, staranność, obowiązkowość, punktualność i dokładność. Jaki dyrygent, taki chór powiada się niekiedy przy ocenie wyników pracy chórmistrza, którego uzdolnieniom muzycznym towarzyszyć winny nie mniejsze talenty organizatorskie... Od chórmistrza zależy, czy chór dobrze śpiewa, czy też uszy puchną od jego produkcji artystycznej. Wszelkie niedociągnięcia i pobłażanie drobnym błędom doprowadzają szybko do partactwa pisał Józef K. Lasocki. Przestrzegał adeptów sztuki chórmistrzowskiej przed pułapkami ich powołania. Nikt nie rodzi się mistrzem podkreślił autor poświęconego im poradnika dając do zrozumienia, iż sprawność w działaniu i osiąganie pożądanych rezultatów zapewnia zdobywane niekiedy latami doświadczenie, o czym dobrych parę wieków wcześniej tak Dante pisał:...nie przekonasz się, jak jest, dopóki nie zrobisz próby, bowiem doświadczenie odwiecznym źródłem jest strumieniom sztuki Boska Komedia, Raj, Pieśń druga. Wielu wybitnych dyrygentów symfonicznych, czy operowych doskonaliło swój warsztat w trakcie pracy z chórem, bywa, że amatorskim. Muzykiem, który taką drogę przeszedł był między innymi Stanisław Moniuszko. Twórca utworów wykonywanych chętnie przez śląskie chóry uczył się tej dyscypliny niejako przy okazji studiów kompozytorskich, podjętych w 1837 roku w Berlinie u znakomitego muzyka i pedagoga, Karola Fryderyka Rungenhagena. Pilnie obserwował pracę swego profesora, aktywnego na terenie Towarzystwa Muzycznego, jak po polsku określilibyśmy berlińską Singakademie. Pomagał mu prowadząc korepetycje ze śpiewakami i chórem. Zdobyte umiejętności Moniuszko wykorzystał już w pierwszym okresie samodzielnej pracy zawodowej na stanowisku organisty kościoła św. Jana w Wilnie; ze zorganizowanym przez siebie, przykościelnym chórem amatorskim po kilku miesiącach jego istnienia i przy współudziale doraźnie skompletowanej orkiestry wykonał Requiem Mozarta oraz fragmenty oratoriów Stworzenie świata Haydna i Św. Paweł Mendelssohna. W podobny sposób do wyróżniających się kompetencji we wszystkich wskazanych zakresach doszedł Stefan Marian Stoiński osiadły w Katowicach wszechstronnie utalentowany muzyk rodem z Wielkopolski. Czy znał i stosował w swej praktyce dość rygorystyczne zasady Pięciorga przykazań dla dyrygentów spisanych przez Emila Młynarskiego cieszącego się zasłużoną sławą, starszego odeń o przeszło dwadzieścia lat, pierwszego po Moniuszce polskiego dyrektora stołecznej Opery tego nie wiemy. Mimo to zauważmy, że zgodnie z przykazaniami Młynarskiego dyrygent powinien m.in. znać najdokładniej utwory, którymi ma dyrygować [...] posiadać słuch absolutny [...] dbać o umiejętny rozkład prób i umiejętnie próbować [...] pamiętać, że najważniejszym czynnikiem dobrego dyrygowania są oczy. W czasie dyrygowania powinny one nadążyć wszędzie! Stoiński nosił wprawdzie okulary, lecz wzrokiem i słuchem posługiwał się jak należy. Notatka z zebrania założycielskiego Męskiego Chóru Śpiewaczego im. S. M. Stoińskiego w Mikulczycach To on wprowadził chór Ogniwo na muzyczne salony. S. M. Stoiński autoportret 1931 Dwudziestego lutego 1946 roku, po niespełna dwóch miesiącach od śmierci wszechstronnie uzdolnionego twórcy, dyrygenta i działacza ukochanego przez śląskich śpiewaków, którym od lat przewodził, w Mikulczycach odbyło się konstytucyjne zebranie nowego Męskiego Chóru Śpiewaczego. Zebraniu zwołanemu z inicjatywy Stanisława Walczucha przewodniczył... komendant Milicji Obywatelskiej, obywatel Kubica. Po wysłuchaniu treściwego referatu o chórach i pieśni ludowej, szczególnie na Śląsku Opolskim (referat wygłosił Henryk Tondera powstaniec śląski, dyrygent, zbieracz pieśni, pedagog) nadano chórowi zaproponowaną przez S. Walczucha nazwę: Męski Chór Śpiewaczy imienia Stefana Mariana Stoińskiego. Uczczono w ten sposób pamięć śp. prof. M. Stoińskiego znanego działacza na polu śpiewaczym zaznaczono w sporządzonej po zebraniu notatce. Tak rozpoczęła się krótkotrwała historia początkowo trzydziestopięcioosobowego zespołu, który wkrótce przyjęty został do Związku Śląskich Kół Śpiewaczych i... po odbyciu czterdziestu lekcji po dwóch latach zawiesił działalność. Pamięć o znakomitym muzyku okazała się znacznie trwalsza. Nie minęły dwa lata odkąd osiedlił się w mieście nad Rawą, gdy podjęte zostały zabiegi o wciągnięcie cieszącego się doskonałą opinią dyrygenta orkiestry Teatru Polskiego do współpracy ze Związkiem Śląskich Kół Śpiewaczych. Piętnastego września 1924 roku na posiedzeniu zarządu stowarzyszenia z udziałem dyrygentów poszczególnych okręgów zlecono tworzonej właśnie Komisji Artystycznej kooptowanie dwóch dalszych członków do współpracy, i to pp. Bienioska z Król. Huty i Stoińskiego z Katowic, przybyłych na posiedzenie w ciągu zebrania. Stoiński znany był śląskim działaczom śpiewaczym z wcześniejszych kontaktów. Służył im radą i pomocą, uczestniczył w zebraniach. W niedzielę 22 listopada 1925 roku podczas nadzwyczajnego zjazdu delegatów Związku Śląskich Kół Śpiewaczych proponujący kandydaturę Stoińskiego na nowego dyrygenta (dyrektora artystycznego) związku prezes okręgu mikołowskiego Jan Ligoń podkreślał, że p. dyr. Stoiński znany jest z swej pracy jako dyrygent dawniejszej opery w Katowicach i dobry fachowiec oraz nauczyciel śpiewu, i że sam zaofiarował siły swoje do pracy w ruchu śpiewaczym na Śląsku. W zjazdowym protokole zaznaczono ponadto, iż W [...] głosowaniu wybrano jednogłośnie p. dyr. Stoińskiego. Wybór przyjęto burzą oklasków. Wybór był trafny. Pewne wyobrażenie o tym dają przytoczone poniżej fragmenty protokołów z posiedzeń Wydziału (zarządu) Związku: 13 stycznia [...] zabrał głos p. dyr. Stoiński uzasadniając potrzebę zorganizowania w Katowicach chóru reprezentacyjnego, złożonego z połączonych trzech towarzystw miejscowych, celem łatwiejszego
5 Katowice, czerwiec 2017 poszły na marne zorganizowania koncertów wspólnych względnie występów przy ważniejszych uroczystościach. 28 marca W dowód uznania za skuteczną współpracę w redagowaniu Śpiewaka oraz urządzaniu kursów dla dyrygentów przez druha Dyrektora Stoińskiego, co podkreśla w swym przemówieniu druh prezes, powstali na tegoż wezwanie obecni delegaci z miejsc. Dyrektor Stoiński dziękuje zebranym za uznanie i przyrzeka w przyszłości pracować tem gorliwiej. 13 marca 1927 Dyr. Stoiński [...] podkreślił, że dzięki pracy i poświęceniu się Ślązaków pieśń polska rozbrzmiewa głośnem echem tu na Kresach Zachodnich. Z bólem serca stwierdził [że] dotąd niestety mało lub w ogóle wcale nie interesują się śpiewem chórowym rodacy przybyli na Śląsk z innych dzielnic. Za referat podziękowano mówcy burzą oklasków maja 1929 Przyjęto [...] wniosek o wręczenie dyr. związkowemu p. Stoińskiemu w Poznaniu po popisach chóru związkowego wieńca złotego. 9 marca 1930 Dyr. Stoiński wygłosił dłuższe przemówienie w sprawie Zjazdu Śląskiego, pomnika i uroczystości Moniuszkowskich. Mówca maluje rozrost Związku, będącego ostoją kultury muzycznej. [...] Społeczeństwo nie ma obowiązku słuchania i popierania kiepskiego śpiewu.[...] Całe przemówienie znamionowała głęboka troska o rozwój naszego śpiewactwa, o jak najwyższy jego poziom [...] Chcieć odtworzyć to przemówienie w suchym protokole próżny trud. Długo nie milknąca burza oklasków to dowód, że słowa trafiły do serc śpiewaków śląskich. 17 kwietnia 1937 Do komisji mającej decydować o przyznaniu nagrody muzycznej miasta Katowic wydelegowano sekretarza Fojcika, a jako kandydata postawiono dyr. Stoińskiego. Stoiński, którego pośmiertnie obdarzono mianem znanego działacza na polu śpiewaczym, jako chórmistrz związany był ściśle z Katowicami. Oddał swój talent w zasadzie do dyspozycji jednego tylko chóru czynnego po dziś dzień Ogniwa utworzonego w poniedziałkowy wieczór, 17 listopada 1913 roku. Stoiński został dyrygentem Ogniwa 1 marca 1927 roku. Informująca o tym Polska Zachodnia przy sposobności zwracała się do wszystkich miłośników śpiewu płci obojga, którzy mając słuch i głos, pragnęliby wziąć udział w lekcjach chórowych, by zapisali się na członków czynnych i przyczynili się do rozwoju chóru, zakreślającego sobie program pracy o poziomie wyższym... ( PZ, 1927, nr 57, s, 7.). Chór prowadzony przez S. M. Stoińskiego (prócz Ogniwa przez pewien czas pod jego opieką pozostawał także męski chór Echo ) pewną ręką osiągnął szybko dojrzałość artystyczną. Jego gotowość do publicznego koncertowania z sukcesem i na właściwym, tzn. wyższym poziomie objawiła się stosunkowo szybko już w maju 1929 roku, podczas Wszechsłowiańskiego Zjazdu Chórów w Poznaniu. W osiemnastotysięcznej gromadzie chórzystów przybyłych do grodu nad Wartą rozpoznawalna była liczna drużyna ze Śląska z katowickim chórem Ogniwo i dyrygentem, S. M. Stoińskim. Przed prowadzonym przezeń zespołem otwierała się perspektywa świetności. Katowicki chór wkraczał na salony sztuki muzycznej i pod kierunkiem swego mistrza sposobił do roli chóru kantatowo-oratoryjnego. Tę funkcję zespół katowickich śpiewaków-amatorów spełniał przez wiele powojennych lat; wobec braku chóru zawodowego z powodzeniem współpracował w tym zakresie z Państwową Filharmonią Śląską. Wypadałoby w tym miejscu zapytać o chórmistrzowski warsztat artysty, o jego poglądy tyczące prowadzenia amatorskiego chóru, idei i znaczenia ruchu śpiewaczego, czy też zagadnień repertuarowych. Pewne światło na te kwestie rzucają wypowiedzi artysty, który 25 marca 1934 roku, podczas XVIII Zjazdu delegatów Stowarzyszenia Śpiewaków Śląskich oceniając pracę zrzeszonych zespołów powiedział m.in.: Chóry nie odróżniają muzyki wartościowej od bezwartościowej i sięgają do repertuaru operetkowego i to obcego, a to już muzyka, wykraczająca poza granice naszych obowiązków. Nam ratować wypada pieśń ludową przed zalewem różnych przebojów, tępicieli prawdziwej kultury muzycznej, na której straży stać winniśmy. W latach trzydziestych XX wieku katowicki chór Ogniwo imponował swoją liczebnością. S. M. Stoiński zajmuje miejsce siedzące w środku pierwszego rzędu Tych i innych wywodów charyzmatycznego prezesa Stoińskiego sala wysłuchała w wielkiem skupieniu. Może i dzisiaj warto skupić się celem rozważenia i zastanowienia się jak daleko ulegając modom i rozmaitym presjom odeszliśmy od wartości, które zgodnie z myślą wybitnego muzyka powinny być elementem systemu obowiązującego w każdym czasie. Bardziej praktyczne znaczenie miała ogłoszona w 1931 roku na łamach czasopisma Śpiewak Śląski, poddana pod rozwagę prezesów i dyrygentów chórów i propozycja kwadransa ludowego : Tym pismem zarząd mikulczyckiego chóru informował Związek Śląskich Kół Śpiewaczych o swoim zaistnieniu Chodzi o to, pisał autor skromnego objętością, ale pożytecznego, napisanego z myślą o podniesieniu poziomu chórów Katechizmu najważniejszych wiadomości z muzyki i śpiewu dla szkół i śpiewaków chórowych by wszyscy nasi śpiewacy pieśni ludowe poznali w jej formie czystej, umieli na pamięć tekst i melodie w jej formie pierwotnej, jednogłosowej. Chcąc zadaniu takiemu sprostać, winni dyrygenci nasi lekcje swe tak ułożyć, by na każdej z nich poświęcono kwadrans na nauczenie i śpiewanie jednogłosowych pieśni ludowych; śpiewanie to powinno się odbywać na pamięć; nie od razu to pójdzie; droga długa, choć niemozolna. Jeżeli dyrygenci nasi ostatni kwadrans naszych lekcji chórowych poświęcą na śpiewanie jakiejś nowej pieśni ludowej, to po dziesięciu lekcjach można śmiało rozpocząć powtarzaniem już umianych, odśpiewaniem dwóch i więcej pieśni co po pewnym czasie przyniesie ten rezultat, że nasi śpiewacy tekst i melodię umieć będą na pamięć i domy nasze polskie na nowo rozbrzmiewać będą owemi ślicznemi melodjami, jakiemi żyli i radowali się nasi ojcowie [...] Pieśni takich jest wiele; melodie i teksty są piękne i łatwe do zapamiętania; radość stąd będzie wielka dla dyrygentów i śpiewaków. Wiem z oświadczenia, że taki kwadrans ludowy na naszych lekcjach jest radosnym odpoczynkiem po mozolnych trudach śpiewania wielogłosowego. Z doświadczenia, czyli z praktyki chórmistrzowskiej zapoczątkowanej nie w Katowicach, lecz... w Sosnowcu. Aby czegoś więcej się o tym dowiedzieć sięgamy do wspomnień Jana Fojcika najbardziej wiarygodnego świadka historii śląskiego ruchu śpiewaczego. Jego zdaniem Stefan Stoiński zetknął się po raz pierwszy z chórami śląskimi w 1923 roku, gdy przez Zarząd Związku zaproszony został na członka jury I zjazdu śpiewaków okręgu królewskohuckiego [...] Po raz drugi zapoznali się śpiewacy ze Stoińskim podczas ogólnośląskiego zjazdu śpiewaków w Katowicach w 1925 roku. W ramach tego zjazdu wystąpił on w Teatrze Polskim jako dyrygent chóru mieszanego Domu Ludowego z Sosnowca, wykonując swoje świeżo napisane Scherzo Śmierć komara. Było to dla chórów śląskich rewelacją, bo odkryto na własnym terenie nie tylko doświadczonego kompozytora chórowego, ale i znakomitego dyrygenta. Dyrygenta i człowieka podkreślmy to bezinteresownego! Doświadczyli tego m.in. chórzyści katowickiego Ogniwa sposobiący się w 1937 roku do zbliżającego się obchodu 25-lecia: Mimo spadku liczebności chóru pisał po prawie trzydziestu latach publicysta Dziennika Zachodniego Józef M. Michałowski Stoiński decyduje się na przygotowanie IX Symfonii Beethovena [...] Praca trwa przez cały rok. Ogółem w r odbyło się 65 lekcji chóru przy przeciętnej frekwencji 48 osób. Bolało to bardzo Stoińskiego, osłabiało jego zapał. Od kilku lat źle stały także finanse Towarzystwa. W r Ogniwo winne było Stoińskiemu 2000 zł zaległych należności za dyrygowanie. Sumy tej zrzekł się Stoiński na zebraniu zarządu 9.I.1939 r., ale mimo to pozostała jeszcze niespłacona należność za rok 1938 w wysokości 620 zł. Kto słyszał o sile nabywczej przedwojennego pieniądza, domyśla się zapewne, że chodziło o niebagatelną kwotę. W czerwcu 1930 roku w Katowicach na Placu Miarki stanął pomnik. Zaczęło się od pomysłu, na który wpadł Stefan Marian Stoiński, dyrektor Instytutu Muzycznego. Przedstawił go 17 marca 1929 roku na walnym zebraniu delegatów kół śpiewaczych. Wybrał dobry moment. Wnioskodawca proponował, by pomnik powstał wyłącznie siłami i kosztem braci śpiewaczej. Jako pierwszy ofiarował na ten cel sto złotych. Zgłoszona przez Stoińskiego propozycja przyjęta została entuzjastycznie przez uczestników zjazdu. Któryś z nich zadeklarował na budowę jeden procent swego rocznego dochodu. Inni też się dołożyli albo w imieniu swoich okręgów i zespołów zadeklarowali większe lub mniejsze kwoty. Wyszło na to, że pod koniec zebrania suma wpłat i deklaracji wyniosła 2575 złotych! Ale to temat już osobny. Choć mocno ze Stoińskim związany, przeznaczony jest na inną okazję. Andrzej Wójcik Kronika Katowicka Pod paragrafem Jatka u rzeźnika Małżonek rozwścieczony odejściem żony urządził w 1932 roku krwawą łaźnię w mięsnym sklepiku na Zawodziu Niedawno minęło południe 10 września 1932 roku, gdy do sklepu rzeźnickiego prowadzonego przez Ernesta Anschutza przy ulicy Krakowskiej 24 w Zawodziu, weszła samotna kobieta. Kupiła u stojącej za ladą żony rzeźnika kiełbasę. W chwili, gdy zapytała jeszcze o mięso, do sklepiku wtargnął z hukiem jej mąż Stanisław Kulok. Złowrogo patrząc na małżonkę, krzyknął: Ani! W jego ręce błysnęło ostrze noża. Klientka przestraszona uciekła za ladę i schowała za plecami sprzedawczyni. Kulokowie byli małżeństwem od kilku lat. Pobrali się w 1926 roku, ale już po roku Anna wraz z narodzonym dzieckiem opuściła męża z powodu ciągłych niesnasek. Zamieszkała z pociechą u rodziców w skromnym mieszkaniu przy ulicy Anioła i była na ich utrzymaniu. W miarę możliwości pomagała ojcu w interesach. Z mężem widywała się jedynie w sądzie, gdzie starała się o rozwód. Kulok, który nie miał zamiaru się rozejść z żoną, wiele razy przekonywał ją do zmiany decyzji. Ostatnią wizytę w mieszkaniu jej rodziców złożył 6 września 1932 roku. Próbował wyperswadować małżonce rozstanie i dopytywał się: Co myśli dalej począć? Kulokowa stanowczo odmówiła powrotu do męża. Razem nie możemy żyć, bo nie pracujesz i mnie bijesz powtarzała. Wściekły Kulok, zanim wyszedł, pogroził jej: Dam ci rozwód, ale na drugim świecie! Cztery dni później Anna na polecenie ojca od rana robiła zakupy. Najpierw była w firmie Higiena, potem zajrzała do sklepu mięsnego, gdzie dopadł ją mąż. Kiedy Kulok z nożem w ręce podążył za ukrywającą się za ladą żoną, drogę zagrodził mu rzeźnik Ernest Anschutz. Doszło do bijatyki i zapasów pomiędzy właścicielem sklepiku i małżonkiem Anny. Za radą ekspedientki w czasie bójki Kulokowa ukryła się w mieszkaniu rzeźnika na piętrze. Podczas szamotaniny jej rozsierdzony małżonek pchnął rzeźnika nożem w okolice serca. Zakrwawiony sklepikarz upadł na ziemię. Zdesperowany Kulok, nie widząc żony w sklepiku, zaczął poszukiwać jej na podwórzu domu. Dostrzegł jedynie pustkę. Zrozpaczony nieoczekiwanie wbił sobie nóż w klatkę piersiową, następnie poderżnął sobie gardło. Zalany krwią upadł nieprzytomny. Wezwani z Bogucic policjanci zastali go leżącego na podwórzu w kałuży stygnącej krwi. Karetka pogotowia odwiozła rannych mężczyzn do szpitala, gdzie Kulok, będący w ciężkim stanie, zmarł. Rzeźnik po opatrzeniu ran wrócił do domu, podobnie jak Kulokowa, która jako wdowa już nie musiała starać się o rozwód. Ryszard Bednarczyk Korzystałem z gazet wydawanych w międzywojniu w Katowicach 5
6 Kronika Katowicka Katowice, czerwiec 2017 Państwowe Gimnazjum Męskie Z dr. Piotrem Baranowskim, historykiem, emerytowanym profesorem szkoły średniej - Spokój pozornie uładzonego świata początku XX wieku zakłóciły strzały na Moście Łacińskim w Sarajewie. Śmiertelne strzały zapowiedziały wojnę, która pochłonęła w okresie od 28 lipca 1914 do 11 listopada 1918 roku 8 milionów istnień ludzkich. Strzały w Sarajewie przerwały uładzone życie w Męskim, Klasycznym, Królewskim Gimnazjum w Katowicach. Roczniki zdatne do roli mięsa armatniego powędrowały na front. Zachował się nekrolog, z marca 1915 roku, a więc ósmego zaledwie miesiąca od wybuchu wojny, opublikowany przez dyrektora Gimnazjum, dra Georga Hoffmanna w Jahrestbericht (sprawozdaniu) nr 44. Za cesarza i ojczyznę zginęli dwaj nauczyciele: dr Theodor Lorenz i dr Rudolf Dietrich, oraz uczniowie: Otto Brahn, Hans Brotreiss, Alfred Cieplik, Bruno Franetzki, Paul Frantzioch, Otto Hahn, Ernst Hoffmann, Max Jackisch, Fritz Maschke, Georg Maschke, Herbert Meissner, Erich Meusel, Friedrich Mücke, Wilhelm Neubauer, Josef Nieradzik, Hubert Proksch, Kurt Reitmann, Herbert Reisenfeld, Victor Reisenfeld, Alfons Sladeczek, Ludwig Śpiewok, Walter Strulik, Albert Tischauer, Gerhard Wagler, Ludwig Wachsner, Joachim Zaar. 26 nazwisk. Po 123 latach odrodziła się Polska. Część Górnego Śląska, z nowym, bogatym miastem Katowice to klejnot tego nowego państwa. W samym sercu Katowic przetrwało i trwało Męskie Klasyczne Królewskie Gimnazjum... - Powstało polskie gimnazjum, na mocy Ustawy Konstytucyjnej z 15 lipca 1920 roku, zawierającej Statut Organiczny Województwa Śląskiego; szkolnictwo na naszym terenie zostało wyłączone spod władzy Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego ipodporządkowane władzy politycznej autonomicznego województwa... - Politycznej? - Administrację szkolną powierzono wojewodzie, pełniącemu jednocześnie obowiązki Kuratora Szkolnego. Funkcję dzisiejszego Kuratorium Oświaty pełnił Wydział Oświecenia Publicznego Urzędu Wojewódzkiego Śląskiego, początkowo z siedzibą w Seminarium Nauczycielskim w Mysłowicach, a następnie w Katowicach przy dawnej ulicy Zamkowej (dziś ulica Korfantego) a w końcu przy ulicy Szafranka. - Kto powołał polskie gimnazjum? - Wydział Oświecenia Publicznego Urzędu Wojewódzkiego Śląskiego pismem z dnia 26 lipca 1922 roku utworzył w Katowicach Państwowe Gimnazjum Męskie typu klasycznego, reformowanego oraz oddziały dla mniejszości niemieckiej... - Gimnazjum klasyczne typu reformowanego... - Podstawą programową gimnazjum klasycznego reformowanego było studiowanie greki i łaciny, oraz nauka języków nowożytnych a także przedmiotów matematyczno przyrodniczych. 6 Zdjęcie budynku szkoły: Jurek Herma - Doszedł w okresie międzywojennym podział na gimnazjum, liceum... - Tak! Od roku szkolnego 1932/33 wprowadzono reformę systemu szkolnego, opracowaną przez ministra Janusza Jędrzejewicza, kierującego Ministerstwem Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Zatem nasze Państwowe Gimnazjum przekształciło się w Państwowe Gimnazjum i Liceum w Katowicach. Oczywiście męskie! - Przywołał pan istotną informację o powołaniu oddziałów dla mniejszości niemieckiej sierpnia 1922 roku w Dzienniku Ustaw Śląskich ukazało się Rozporządzenie Tymczasowej Rady Wojewódzkiej o języku wykładowym w szkołach publicznych. Rozporządzenie to nakazywało wprowadzenie języka polskiego jako języka wykładowego, za wyjątkiem szkół dla mniejszości narodowych... - Męskie Królewskie Gimnazjum Klasyczne miało doborową kadrę nauczycielską, ale... jak ci ludzie funkcjonowali w nowej rzeczywistości? - No cóż... Przed przekazaniem części Górnego Śląska Polsce dr Paul Knötel i dr Georg Hoffmann opuścili Katowice, podobnie uczyniła część kadry nauczycielskiej. Część nauczycieli znalazła pracę w klasach z niemieckim językiem nauczania, część znalazła zatrudnienie w prywatnych niemieckich szkołach, co zapewnił im Niemiecki Związek Szkolny. Stażyści (assessores) natomiast zostali zwolnieni i sami szukali sobie pracy... - Polski komisarz do szczególnych zleceń... - Profesor Franciszek Kutsch pochodzący z Baranowic koło Rybnika, absolwent Książęcego Gimnazjum Klasycznego w Pszczynie i Wydziału Matematyki Uniwersytetu Wrocławskiego, uczył kolejno w gimnazjach w Strzegomiu, Nysie, Kluczborku. Od 1 kwietnia 1920 roku był nauczycielem w Królewskim Gimnazjum Klasycznym w Katowicach. Jako polski komisarz do szczególnych zleceń przejął od ówczesnego dyrektora dra Wilhelma Harendzy katowickie Gimnazjum. - Nauczyciele... Wie pan, musimy przypomnieć jedno; w Gimnazjum była znakomita kadra nauczycielska, ale... - Tworzenie od podstaw polskiego szkolnictwa średniego w górnośląskiej części województwa śląskiego nie było łatwe brak było nauczycieli, którzy posługiwali się poprawną polszczyzną i językiem niemieckim. - Studia? - Górnoślązacy studiowali w przeważającej mierze w Uniwersytecie Wrocławskim, a więc w ówczesnych Niemczech. Aby pozyskać nauczycieli Wojciech Korfanty apelował do nauczyciel- Grono nauczycielskie w 1925 roku. Siedzą, od lewej: 3. Jerzy Płomieński, 5. dyrektor Edward Czernichowski, 6. ksiądz Robert Josiński, 8. dr Eugeniusz Trzaska. Stoją, od lewej:1. dr Stefan Ciembrowicz, 3. Antoni Tomechna, 4. Konrad Hawranke, 6. Edmund Wencel, 8. Alfred Hamburger, 9. dr Władysław Bobek, 11. dr Jan Wypler, 12. dr Piotr Stolingwa. (źródło: 70 lat LO im. A. Mickiewicza w Katowicach, Katowice 1992, s.22) stwa polskiego o pomoc, między innymi w czasie wieczornicy śląskiej, urządzonej w Uniwersytecie Jagiellońskim z okazji inkorporacji Śląska do Polski. - Ponoć wojewoda Rymer też miał propozycję... - Dosyć ciekawą; zaproponował w październiku 1922 roku, na posiedzeniu Sejmu Śląskiego, aby w szkołach zatrudniać byłych powstańców, wprawdzie nie posiadających pełnych kwalifikacji, ale dających gwarancję ich uzupełnienia, i potraktować to jako awans i rekompensatę za trudy powstań i przelaną krew. - Problem więc był... - Ba, o skali problemu niech świadczy fakt, iż ze względu na niedobór kadry nauczycielskiej rozpoczęcie roku szkolnego w Państwowym Gimnazjum odbyło się dopiero września 1922, a nie 5 września, jak to miało miejsce w innych szkołach średnich na Śląsku. Jako ciekawostkę powiem, iż wśród zatrudnionych w Gimnazjum katechetów byli ks. Augustyn Koźlik rodem z Groszowic koło Opola, ks. Robert Josiński z Bralina pod Kępnem, i... wrocławianin, ks. Stanisław Wilczewski znany później katowicki logopeda! Księża ci w czasie studiów teologicznych we Wrocławiu należeli do tajnych polskich organizacji akademickich młodzieży górnośląskiej. - Kadra nauczycielska... - Poloniści to dr Stefan Ciembrowicz z Wadowic i dr Eugeniusz Trzaska z Sambora. Nauczycielem języków obcych (łacina, greka, niemiecki) został pochodzący z Kochłowic dr Jan Wypler. Człowiek ten w czasie plebiscytu zajmował się sprawami propagandy. Referent wiecowy i prasowy, pochodzący z Osieka Adam Wagner uczył historii i języka polskiego. Nauczycielem języka niemieckiego i ćwiczeń ciele-
7 Katowice, czerwiec 2017 Kronika Katowicka w Katowicach rozmawia Stanisława Warmbrand snych został pochodzący z Opolskiego Antoni Tomechna... - Kto orientuje się w dziejach mieszkańców ulicy Sienkiewicza, ten musi wiedzieć, iż pan Tomechna miał ogromne zasługi w kształceniu młodzieży z Opolszczyzny! Jego mieszkanie było dachem nad głową dla młodzieży. Wychowankiem Antoniego Tomechny był między innymi późniejszy lekarz dr Gwóźdź! - Przyrody uczył Pomorzanin Konrad Hawranke. Wychowanek katowickiego Królewskiego Gimnazjum Józef Warzecha to kolejny nauczyciel greki, łaciny i niemieckiego. Śpiewu chóralnego, kaligrafii i geografii uczył urodzony w Rozdzieniu Karol Hoppe, a rysunków... sam wielki Stanisław Ligoń! - Szkolny chór liczył członków! Był też Karol Hoppe organistą w boguckim kościele, kompozytorem, założycielem szkoły muzyki kościelnej im. św. Grzegorza. No i papa Ligoń legendy chodzą po Katowicach, jak to na lekcjach rysunków kazał uczniom wiernie odrysowywać szczegóły ornamentów na sąsiadującej z Gimnazjum... synagodze. Czy w którymś z domów zachowały się takie rysunki? Trzeba też wiedzieć, że w auli Państwowego Gimnazjum w Katowicach Stanisław Ligoń wykonał polichromię Motywy śląskie. Niestety, polichromia ta uległa zniszczeniu... - Pozwoli pani, że sięgnę po nazwisko Zdzisława Hierowskiego późniejszego krytyka literackiego, publicystę, historyka literatury, ucznia w latach Gimnazjum wspomina tak: - Zespół profesorski kompletował się z trudem (...) Księża w początkowym okresie dość licznie zastępowali nam profesorów, ucząc różnych przedmiotów... - Na jakich zasadach odbywał się nabór nauczycieli...? - Wakaty na stanowiska nauczycielskie oraz dyrektorskie ogłaszane były w Dzienniku Urzędowym Wydziału Oświecenia Publicznego Urzędu Wojewódzkiego Śląskiego a o angażu decydowano w drodze konkursu. Zgłaszali się nauczyciele z całej Polski, szczególnie z terenów byłej Monarchii Austro-Węgierskiej, na przykład Fryderyk Kilian (germanista) był z Pilzna, Edward Czernichowski (filolog klasyczny) przybył z Czerniowiec, Stefan Kisieliński (nauczyciel ćwiczeń cielesnych) z Ostrawy... - Gimnazjum mimo wszystko ruszyło... - Ale w bólach. Jeszcze do roku 1924 brakowało kwalifikowanych nauczycieli. W Dzienniku Urzędowym... z 15 maja 1924 poszukiwano nauczyciela historii i geografii, matematyki i fizyki, pracy ręcznej. Problemy te rozwiążą dopiero absolwenci UJ, AGH i UJK ze Lwowa... - Programy nauczania... - W 1919 roku Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego wydało i upowszechniło programy nauczania w szkole średniej, które później wielokrotnie uzupełniano i obszernie rozwijano. Wychodziły one z założenia, że podstawowym zadaniem szkoły średniej jest rozwój fizyczny, intelektualny i moralny młodzieży, a nie przygotowanie do studiów wyższych. Zwracano uwagę na przywiązanie danego środowiska do tradycji i przeszłości. W górnośląskiej części województwa śląskiego wprowadzono Tymczasowe plany nauki do męskich ośmioklasowych szkół średnich ogólnokształcących w dzielnicy pruskiej Tymczasowe, jako że gimnazjum pruskie trwało 9 lat, a polskie 8, zatem uczeń z innych regionów RP miał niejaki problem z realizacją obowiązującego materiału. I to nie wszystko jak już powiedziałem, były oddziały z polskim językiem nauczania i niemieckim językiem nauczania, zatem mogłyby zaistnieć problemy z możliwością z przechodzenia uczniów do klas polskich i odwrotnie... Ogólnopolskie programy na Górnym Śląsku zaczęto wprowadzać od roku szkolnego 1929/1930. Pełna unifikacja programowa nastąpiła po wprowadzeniu w latach 1932/33 reform Janusza Jędrzejewicza. - Nie było już problemów z klasami niemieckimi? Wie pan, to było zupełne novum w historii szkolnictwa na Śląsku... - Trzeba by to dokładnie wyjaśnić; 15 maja 1922 roku Rzeczpospolita Polska i Republika Weimarska podpisały w Genewie konwencję w sprawie Górnego Śląska na okres 15 lat. Konwencja ta regulowała między innymi sprawy języka i szkolne. Zgodnie z tą konwencją w Państwowym Gimnazjum powstały klasy dla niemieckiej mniejszości. Zajęcia prowadzone były w języku niemieckim przez byłych nauczycieli Królewskiego Gimnazjum Klasycznego. Lekcje języka polskiego prowadził nauczyciel polski. Był nim Ludwik Kobiela... - Ilu było uczniów? - W roku szkolnym 1924/25 kształtowało się to tak: klasy z niemieckim językiem nauczania liczyły 206 uczniów, klasy polskie 562 uczniów. Od roku szkolnego 1929/1930, ze względu na brak chętnych rozpoczęła się likwidacja oddziałów niemieckich. Ostatecznie w roku szkolnym 1933/34 klasy niemieckie przestały istnieć... Państwowe Klasyczne Gimnazjum w Katowicach. Trwało zaledwie 17 lat... Dzieje tego czasu są zwierciadłem tego, co działo się w Katowicach, na Śląsku... Czas ten zamyka następna lista śmierci; uczniów i nauczycieli którzy zginęli w II wojnie światowej. Zapraszamy do wrześniowego numeru Kroniki... Pechowy inwestor pola górniczego Polska Roman Noglik, przyzwoity katowicki restaurator, z pewnością przeklął chwilę, w której dał się namówić w zainwestowanie pieniędzy w górnictwo. Z powodu strat finansowych, jakie przynosiło wydobycie węgla, wdał się w nielegalne interesy z biedaszybikarzami, za co trafił przed oblicze Temidy. Dodatkowo katastrofa w dopiero co wybudowanym w jego kopalni szybie doprowadziła go na skraj bankructwa Pole górnicze Polska o powierzchni 129, 5 tys. metrów kwadratowych w 1856 roku zostało nadane gwarectwu, liczącemu dwudziestu kilku udziałowców, reprezentowanemu przez inżyniera Remigiusza Schneidera. Jednak eksploatację węgla gwarectwo rozpoczęło dopiero w 1924 roku. W ciągu pięciu lat wydobyto ze złóż 50 tys. ton węgla. Fedrowanie nie było jednak opłacalne, bo firma wydobywcza ogłosiła upadłość. Po ogłoszeniu bankructwa zarządcą pola został Jan Nowakowski. Wówczas reprezentant gwarectwa, Remigiusz Schneider, namówił do zainwestowania w górnictwo katowickich restauratorów Romana Noglika i Karola Kiegera, którzy w 1930 roku za 150 tys. zł kupili majątek i uprawnienia firmy. Za dzierżawę pola nowi właściciele płacili gwarectwu. Żonie Schneidera za pośrednictwo zapłacili dodatkowo 30 tys. złotych a jego córce po 10 groszy od każdej wydobytej tony węgla. Warunki umowy nie były korzystne dla Noglika i Kriegera, którzy po czterech latach zalegali z czynszem na kwotę 45 tys. złotych, dlatego zmienili je w 1934 roku. Kopalnię wydzierżawiła spółka z ograniczoną odpowiedzialnością z kapitałem 20 tys. złotych pod nazwą Kopalnia Polska, Noglik i Spółka. Czynsz dzierżawny został obniżony z 1,6 zł na 1,3 zł od wydobytej tony węgla. Powodem problemów finansowych właścicieli był między innymi zły stan przejętej w 1930 roku kopalni. Zmuszeni zostali do poważnych inwestycji. Zbudowali sortownię, wieżę wyciągową z maszyną o mocy 45 KM, zainstalowali elektryczne pompy, urządzenia podsadzki płynnej, wprowadzili wiertarki elektryczne. Wydobyty węgiel, około 40 tys. rocznie przy 167 zatrudnionych, przewożono własną wąskotorówką do Roździenia, gdzie przeładowywano go na wagony ogólnej kolei wąskotorowej. Opłacalne interesy w biedaszybach Kłopoty finansowe sprawiły, że Roman Noglik, właściciel dobrze prosperującej restauracji w katowickim Parku Kościuszki, zaczął imać się nielegalnych interesów. Wpadł na pomysł skupowania tańszego węgla wydobywanego nielegalnie w biedaszybach. Na początku lat 30. XX wieku na terenie Katowic i okolicach działało wiele dzikich kopalń. Prowadzili je górnicy zwolnieni z kopalń z powodu kryzysu. Płytko leżący węgiel eksploatowano, nie ponosząc wielkich kosztów. Wystarczyło trochę drewna z reguły kradzionego z lasu na obudowę szybiku i ganków. Narzędzia, takie jak łopaty i kilofy, lampy karbidowe oraz liny i wiadra górnicy mieli. Kołowroty do wyciągania kubłów z urobkiem na powierzchnię potrafili zrobić sami. Węgiel z dzikiego kopalnictwa był tańszy niż z legalnych kopalń. Tona węgla z biedaszybów kosztowała 10 złotych, natomiast z kopalń 40 zł. W dodatku ceny węgla w kraju rosły, bo gwarectwa w ten sposób rekompensowały sobie spadek cen za węgiel eksportowany na światowe rynki. Interesy z biedaszybikarzami były zatem korzystne. Roman Noglik do skupowania węgla z biedaszybów zatrudnił bezrobotnego sztygara Józefa Kozioła z Załęża. Tylko w czasie od 2 do 15 września 1932 roku, gdy jego poczynania obserwował wydelegowany przez policję funkcjonariusz, Noglik kupił 600 ton węgla z biedaszybów. Tak uzyskany urobek sprzedawał do hurtowni Ernesta Festnera w Katowicach albo ekspediował wagonami do firm poza Górny Śląsk. W tym procederze poszkodowana była Dyrekcja Kolei w Katowicach, która dostarczała i wynajmowała Noglikowi wagony po ulgowej cenie. Mimo ostrzeżeń policji restaurator kontynuował nielegalny proceder. W końcu, po doniesieniu dyrekcji Kopalni Agnieszka, będącej własnością spółki Skarboferme, z której terenu pochodził nielegalnie wydobyty węgiel, Noglik oskarżony został przed sądem o paserstwo. Dopiero wtedy zaprzestał konszachtów z dzikim górnictwem. Zapadnięcie się wieży szybowej Zresztą wkrótce miał poważniejszy kłopot na głowie. Czwartego października 1933 roku o godzinie szóstej rano doszło do katastrofy w szybie należącej do niego Kopalni Polska. Noglik i Spółka. Właśnie trwała wymiana załogi z nocnej zmiany przez górników z porannej dniówki. Dwunastu robotników spotkało się na górnym pokładzie, gdy zaczęło trzeszczeć belkowanie górnej części szybu. Górnicy, słysząc groźne odgłosy, schronili się w dolnym ganku zwanym Alter Mann na głębokości 80 metrów. Tylko jeden z górników zdążył jeszcze cofnąć się do szybu powietrznego i wyszedł po drabinkach na powierzchnię, gdzie wysoka wieża wyciągowa żelaznej konstrukcji zapadła się w ziemię, przechylając w bok. Cała konstrukcja runęła na ścianę i dach sortowni, częściowo ją niszcząc. Zapadnięcie się wieży wyciągowej na głębokość 40 metrów spowodowane zostało osunięciem się piaszczystej ziemi, której naporu nie utrzymało belkowanie ścian szybu. O katastrofie w ciągu kwadransa powiadomiony został telefonicznie przez jakąś kobietę, która powiedziała, że Kopalnia Polska się zawaliła, oficer komendy Policji Województwa Śląskiego w Katowicach. Kapitan Jan Lacheta natychmiast zaalarmował brygady ratownicze z kopalń Mysłowice, Ferdynand, Wujek i huty Uthemann oraz lekarzy i władze górnicze. Pierwsi na miejsce katastrofy dotarli ratownicy z huty Uthemann z Szopienic. Akcją ratowniczą pokierowali naczelnik Urzędu Górniczego inżynier Kossuth oraz inżynier Wojakowski z kopalni Giesche. Wspierali ich inżynierowie z innych kopalń. Dzięki relacji uratowanego górnika wiedzieli, gdzie ukryło się 11 zasypanych robotników. Do godziny 14 ratownicy wybudowali pomost z belek zabezpieczający dalsze osuwanie się ziemi i obudowy w szybie. Przewiercili także otwór w zasypanym leju, po czym przystąpili do usuwania rumowiska. Z drugiej strony zaczęli się przebijać zasypani górnicy, których należało wydobyć na powierzchnię w ciągu 20 godzin, gdyż istniało niebezpieczeństwo zalania wodą podziemnych ganków. Całej akcji ratunkowej przyglądali się katowicki starosta Wilhelm Seidler, wojewoda śląski Michał Grażyński i Stanisław Ryczkowski, naczelnik Wydziału Bezpieczeństwa UWŚl. jak również tysiące gapiów za ogrodzeniem. Przed bramą kopalni rozpaczali krewni zasypanych górników. Około godziny 18 wyciągnięto na powierzchnię pierwszych sześciu robotników, całych i zdrowych. Po pół godzinie na wierzch bez szwanku wydostało się ich pięciu kolegów, co wywołało szał radości wśród rodzin zgromadzonych przy bramie kopalni. Olbrzymie straty finansowe poniesione przez firmę Kopalnia Polska. Noglik i Spółka doprowadziły do jej upadłości. W 1937 roku przejęła ją nowa spółka Dąbrówka Mała. Natomiast nieszczęśni udziałowcy Noglik i Krieger jeszcze w 1939 roku wyrokiem sądu musieli spłacić gwarectwu 21 tys. zł zaległego czynszu za dzierżawę złoża węgla Polska. Dopiero wybuch wojny przerwał wydobycie w pechowej kopalni. Ryszard Bednarczyk Korzystałem z zasobów Archiwum Państwowego w Katowicach i czasopism Polonia oraz Wiadomości Górnicze 7
8 Kronika Katowicka Katowice, czerwiec 2017 S e k r e t y k at o w i c Najstarsze wi Chaussestrasse czyli Warszawska 1866 Nie mielibyśmy dzisiaj tej ulicy, gdyby nie inżynier Krzysztof Mieroszewski, właściciel Bogucic od 1637 roku, absolwent uniwersytetu w Bolonii, geometra, architekt, fortyfikator i artylerzysta pod rozkazami hetmana Czarnieckiego, sekretarz królewski kilku polskich monarchów a przede wszystkim założyciel Ordynacji Mysłowickiej. Ponad 300 lat temu, jeszcze przed wytyczył ją jako drogę węglową z Załęża i Dębu, przez groblę nad rozlewiskiem Roździanki a dalej od karczmy Tomasza Octowskiego przy katowickim rozdrożu, na wschód do Zawodzia. Pierwotnie wiła się wśród podmokłych łęgów północnego brzegu rzeki, tam gdzie dzisiaj stoją gmachy akademickiego kampusu Śląskiej alma mater. Poszerzana, utwardzana i prostowana po niecałych dwustu latach awansowała do kategorii wyższej klasy, z francuska nazywanej chausse. Ponieważ łączyła wieś Katowice ze stolicą tak zwanego Państwa Mysłowickiego, utożsamianego z Ordynacją Mieroszewskich, przez dziesiątki lat nazywano ją szosą do Mysłowic Od 1867 roku jej oficjalna nazwa wykreowana przez pruskich alochtonów brzmiała Chaussestrasse. Prowadziła wzdłuż południowego wyższego brzegu Roździanki, co zabezpieczało ją przed erozją i podobnymi następstwami powodzi. Tak, dzięki konceptowi ichmości pana inżyniera, który w tej okolicy wybudował również hutę żelazną i dwór w Szopienicach Katowice i Zawodzie znalazły się na osi przyszłej magistrali wschód zachód dopiero w następnym stuleciu przedłużonej w przeciwnym kierunku przez Załęże do wsi Hajduki. W XVIII wieku, przy tej trasie Mieroszewscy mieli swój dworek. Jego mieszkanką była Józefina Mieroszewska jedyna córka pierwszego Ordynata Mysłowickiego Jana Krzysztofa i czeskiej hrabianki N. Kolowrat-Krakowsky. Jej ojciec był synowcem założyciela ordynacji. Dom znajdował się na parceli w południowej pierzei ulicy, obecnie zwanej Warszawską, tam gdzie po latach stanęła willa Kramstów, przemysłowców przybyłych ze Świebodzic na Dolnym Śląsku. Od Mieroszewskich nabyli tą posesję w XIX wieku, gdy kupowali od nich kopalnie w Zagórzu, Niwce i Klimontowie. W Katowicach na Karbowej od 1842 roku mieli hutę cynku Emma. Ołówkiem i pędzelkiem Wiosną 1866 roku, przy Chaussestrasse czyli ulicy Szosowej, swój malarski szkicownik otworzył Albert Littmann. Ulokował się na trotuarze, obok parceli Ignacego Grünfelda. Otaczał ją niski, drewniany płot, na staropolską modłę ułożony z łątek i sumików. To był dyskretny ale i aluzyjny sztafaż jego kompozycji. Mistrz stał odwrócony plecami do willi pod numerem 12, patrzał na wschód. Mijała 10. rocznica położenia kamienia węgielnego pod fundamenty pierwszego ewangelickiego zboru w Katowicach dzisiaj katedry biskupa diecezji ewangelicko-augsburskiej, której wierni mieszkają w Polsce południowej, pomiędzy Sanem na wschodzie i Odrą na zachodzie. Od czasu gdy na przeciwległym brzegu Rawy w Kuźnicy Boguckiej zamieszkali pierwsi ewangelicy upływało prawie 300 lat. Jednym z nich, od 1580 roku, był Andrzej Bogucki, sławny właściciel i metalurg huty i varstatu z kuźniami szlachetnego dzieła żelaznego a potem założyciel wsi Katowice na prawym brzegu rzeki wtedy nazywanej Roździanką. Słońce stało w zenicie. Rozjaśniało szarość kamiennych ciosów i otynkowanych murów ewangelickiego kościoła Zmartwychwstania Pańskiego. Wyglądem przypominał fary i pałace Mediolanu, Bergamo i Florencji. Kontrastował z delikatną zielenią ogrodowych drzew i krzewów otaczających świątynię i obok stojący budynek szkoły parafialnej. Proboszczem wspólnoty religijnej, liczącej wtedy prawie 800 wiernych, nieprzerwanie od dwunastu lat był pastor Gotold Chrystian Klaussnitzer. Dom Boży został pomyślany jako budowla reprezentacyjna dedykowana górnikom. Skromny ale dostojny, stał się pomnikowym obiektem Chaussestrasse centralnej linii komunikacyjnej śląskiej wioski, dla której 10 lat później rząd pruski ustanowił miejskie statuty. Wieńczy go czworokątna wieża z ośmioboczną, ostrosłupową iglicą typową dla budowli gotyckich. Był pierwszą murowaną świątynią Katowic o nawie głównej długiej na prawie 19 metrów i szerokiej na przeszło 13. Mógł pomieścić 1200 osób. W ławkach miał więcej niż 300 miejsc siedzących. Wchodziło się tutaj przez bramę z ozdobnym portalem. Z obrazu w ołtarzu głównym, na przybyszów i orantów spoglądał Chrystus Zmartwychwstały, pędzla Fryderyka Augusta Bouterweka, artysty malarza z Tarnowskich Gór. Obok znajdowała się ambona z wyobrażeniem gołębicy symbolu Ducha Świętego. Jej korpus zdobiły dekoracje rzeźbiarskie. Z tego miejsca pastor czytał teksty liturgiczne i wygłaszał kazania. Konsekracja zboru ostoi lokalnego protestantyzmu, odbyła się jesienią 1858 roku. Wzięło w niej udział kilkuset wyznawców religii Marcina Lutra. Pastorzy wygłosili inauguracyjne kazania w dwu językach najpierw po niemiecku a potem po polsku. W uroczystości uczestniczyli duchowni wyznania katolickiego i mojżeszowego. Po ośmiu latach użytkowania, fara na podlawowanym rysunku wciąż wygląda jak nowa. Okrągłe neoromańskie sklepienia jej okien i drzwi, przypominają nie tylko detale stojącej obok szkoły, w której mieściła się plebania, ale także architektoniczne kostiumy mieszczańskich kamieniczek, pobliskich hoteli i katowickiej synagogi przy ulicy Przemysłowej. Pod koniec sierpnia 1860 roku nauczyciele i uczniowie wprowadzili się do sal lekcyjnych, stojącej po sąsiedzku, najnowszej, najlepiej wyposażonej i ekskluzywnej szkoły. Podwórko i korytarze rozbrzmiewały gwarem uczniów w wieku od 7 do 14 lat. Na początku uczęszczało tam około 100 chłopców i dziewcząt. W ciągu dziesięciolecia ich liczba wzrosła trzykrotnie. Przybyło trzech nowych bakałarzy. Najstarszym z nich był Edward Gürich. Obowiązki rektora pełnił proboszcz Klausnitzer. Stanowiła własność Stowarzyszenia Rodzin Ewangelickich. Miała status placówki publicznej. Utrzymywała się ze składek ewangelików i z podatku szkolnego pobieranego od mieszkańców Katowic. Tak było jeszcze w 1866 roku gdy malował ją Littmann, ale już w roku następnym jej działalność subwencjonował katowicki magistrat. Szkołą powszechną i wielowyznaniową została dopiero w latach 70. tamtego wieku. Rysownika od posesji kościelnej dzieliła boczna uliczka prowadząca do łąk nad Rawą. Tak jak dzisiaj nosiła nazwę Szkolna. Choć litografia jest podpisywana późniejszą nazwą ulicy: Friedrichstrasse, to jednak przedstawia zaledwie jej fragment z widokiem zboru i szkoły. Na prawo od portretowanych budowli, jezdnią, w kierunku Mysłowic toczy się niewielki jednokonny pojazd z woźnicą. Dalej, na ostatnim planie, w głębi pierzei południowej (obecnie przy Warszawskiej 29) rozpoznajemy ogród i jednopiętrową willę inżyniera Edwarda Nacka, a za nimi budynki jego fabryczki usytuowane już przy ulicy Starowiejskiej. To co namalował Littmann nie ukazuje jeszcze wszystkiego czym w 1866 roku mogła się poszczycić najdłuższa arteria miasteczka, licząca ponad tysiąc metrów długości. Tylko willa Nacka (na kamiennym cokole i z attyką na szczycie murów) pozwala się domyślać, że w tej okolicy istnieją inne podobne kreacje architektoniczne, różniące ten pejzaż od otoczenia katowickiego targowiska albo ulicy Przemysłowej. W tym czasie Chaussestrasse zaczynała się przy ówczesnym placu targowym u zbiegu z Nową później przemianowaną na Dyrekcyjną a kończyła na granicy Katowic z Zawodziem, przy dzisiejszej Dudy Gracza i Granicznej. W tamtych latach, jako uczeń szkoły elementarnej a potem gimnazjalista, często przechodził tędy Oskar Klaussmann, na przełomie wieków popularny dziennikarz i literat piszący na łamach berlińskich czasopism. Idąc z Szopienic w kierunku katowickiego targowiska zapamiętał:... po prawej rzucała się w oczy pierwsza znaczniejsza budowla. Był to kościół ewangelicki, a w jego pobliżu dom pastora Clausnitzera, należącego do najbardziej znanych i szanowanych osobistości. Po obu stronach ulicy, wśród pojedynczych domów z prawej stała willa dyrektora generalnego Grundmanna, a z lewej radcy sanitarnego doktora Holtze. Idąc dalej, dochodziłem do rozległego placu nad wielkim stawem, za którym można było zobaczyć rozłożysty, przykryty gontem, jednopiętrowy budynek arendy, gdzie dawniej mieszkał karczmarz prowadzący szynk. Droga na wprost, po prawej i lewej zabudowana pojedynczymi domami, prowadziła do Załęża; na prawo w górę, do zabudowań Zarządu Dóbr Tiele-Wincklera i w stronę kopalni Ferdynand, a w lewo do wielkiego dworca Kolei Górnośląskiej. No cóż, Katowice to w tamtych latach jeszcze wioska, podlegająca jurysdykcji Mysłowic. Chyba nikt nie ośmieliłby się przypuścić, że przed tą osadą stoi wielka przyszłość, gdyż prym w tej okolicy, nadal wiodły Mysłowice. *1 Sielskie zacisze Poza kadrem mistrz Albert pozostawił otoczenie zbiegu Chaussestrasse w Starowiejską historycznym gościńcem prowadzącym od dworu w Kuźnicy Boguckiej do folwarków w Karbowej i na Brynowie. Tam, w odległości kilkunastu metrów od głównej ulicy, zamieszkałej przez ówczesnych prominentów, wciąż jeszcze stały kryte słomą chaty katowickich chłopów, a obok nich stajnie, obory i stodoły. Na parceli obecnie oznaczonej Warszawska 23, znajdowało się rodowe gniazdo Kazimierza Skiby, sołtysa wsi Katowice w latach Chatę, w której się urodził można oglądać w chorzowskim skansenie. Pod numerem 27 miał aptekę Gustaw Tirpitz, kwalifikowany farmaceuta a od 1866 roku rajca miasta Katowice. Była pierwszą w tej miejscowości. Starania o urzędowe zezwolenie na jej otwarcie Tirpitz podjął już w 1853 roku, kiedy sołtysem katowickim był Kazimierz Skiba. Pierwsi klienci przekroczyli jej progi w 3 lata później. Prócz medykamentów oferowała zioła i opatrunki, była także wielką atrakcją dla dzieci. Klaussmann, wspominając bezgrzeszne lata swego kinderlandu, pisze, że dla jego rówieśników apteki były wcieleniem wszelkich rozkoszy, tam bowiem można było kupić Kawałek reglisy albo panieńskiej skórki. Pysznych słodkości podawanych dzieciom na kaszel, pachnących lukrecją, miodem, maliną i cytryną. Przypominały popularne do dziś szczypki i miodek turecki. Poza tym często powtarzanym żartem prima aprilisowym było wysyłanie dzieci do apteki po komarze sadło. Jeśli aptekarz znał się na żartach, dawał dziecku za przyniesione pieniądze nieco świńskiego sadła w pudełku od zapałek i osoba, która dziecko wysłała, miała kupione. Długo jeszcze nie było tu tak jak na burżuazyjnych esplanadach i dep- 8
9 Katowice, czerwiec 2017 Kronika Katowicka k i e j p i n a k o t e k i doki Katowic takach. Miejscowy wspominkarz ocierał łezkę w oku: polna ścieżka, w miejscu Neuenstrasse, doprowadzała tam, gdzie stoi okazały dworzec, a naprzeciwko pięknie uszeregowane domy; tutaj, gdzie dzisiaj cieszy oczy prawie wielkomiejski ruch, za chłopskimi zagrodami pasły się gęsi i świnie, przez nikogo nieprzeganiane. Tak było tutaj przed 1865 rokiem, kiedy to po zachodniej stronie Nowej, jeszcze w sąsiedztwie zielonych ogrodów Karola Welta, stanęły pierwsze domy Leopolda Altmanna. Pomiędzy Stanisława a Dyrekcyjną Na zachód od dzisiejszej ulicy Stanisława, południowa pierzeja była zabudowana jednopiętrowymi kamieniczkami z poddaszem. Wśród najbardziej reprezentacyjnych wymieniano nieco wyższą Salomona Goldsteina przy Chaussestrasse 5, wybudowaną przez mieszkającego naprzeciwko mistrza murarskiego Ignacego Grünfelda. Była jego pracą dyplomową, za którą starszyzna cechu śląskich budowniczych przyznała mu patent mistrza w zawodzie. Dowodziła jego technicznych i artystycznych uzdolnień. Jej fronton zdobiły neorenesansowe detale architektoniczne. Salomon handlował węglem. Zamieszkał tutaj przed 1854 rokiem. W tym domu Goldsteinom urodziła się córka Ernestyna, po latach żona dr Jakuba Cohna z Hamburga, pierwszego rabina żydowskiej gminy Katowice. Zanim Żydzi wybudowali synagogę ten dom pełnił rolę domu modlitwy. Tam odbywały się nabożeństwa w obrządku mojżeszowym. Stąd we wrześniu 1862 roku, w dniu konsekracji żydowskiej świątyni, przy udziale całej gminy, w uroczystej procesji przeniesiono zwoje Tory do nowego sanktuarium. Kilkadziesiąt metrów dalej, u zbiegu Chaussestrasse i Nowej, w 1865 roku, dwie parcele zagospodarował młody i przedsiębiorczy kupiec, wspomniany już Leopold Altmann, pierwszy hurtownik żelaza i wyrobów metalowych w Katowicach. Należał do najbogatszych ludzi na Górnym Śląsku. Miał tu dom i magazyny handlowe. Oferował narzędzia dla kopalń, hut, fabryk i warsztatów maszynowych, materiały i urządzenia niezbędne do robót hydraulicznych, artykuły budowlane i metalowe, blachę, dźwigary a także sprzęty domowe i kuchenne. Przewodził katowickiej gminie mojżeszowej. Zasłynął z ortodoksyjnej pobożności. Jego żona Charlotta z domu Timendorfer była córką sławnego rabina z Hamburga. Ich okazałe macewy do dziś stoją na żydowskim cmentarzu przy ulicy Kozielskiej. Mieli dwie córki i siedmiu synów. Jednym z nich był sympatyzujący z Polakami Bruno Altmann, wieloletni, (do 1939 roku), prezes katowickiej Gminy mojżeszowej. Założyli rodzinne Towarzystwo Handlowe i systematycznie pomnażali kapitały wypracowane przez Leopolda seniora rodu. Do nich należała kamienica pod adresem Rynek 11. Lotta, jedna z wnuczek Leopolda była żoną słynnego austriackiego pisarza Stefana Zweiga. Katowice opuściła w czasie pierwszej wojny światowej. Po latach wspominała dziadka i jego dwupiętrową kamienicę przy obecnej ulicy Dyrekcyjnej, wtedy już uchodzącą za największą w mieście. Wyglądała jak wenecki pałac z ozdobnymi balkonami, loggiami i wspaniałym wykuszem w narożniku. Naprzeciwko Goldsteinów i Altmannów W północnej pierzei Chaussestrasse pomiędzy placem targowym a ulicą Szkolną nie tyle wyglądem co tajemniczością bywających tam gości wyróżniał się dom dworskiego piekarza Ferdynanda Zipsa pod numerem 10. W latach 60. tamtego stulecia jego progi często przekraczali zakonspirowani agenci Komitetu Centralnego Narodowego, naczelnej władzy tajnego państwa polskiego prowadzącego zbrojne powstanie przeciw Rosji, przez historyków nazwane styczniowym. Najczęściej Ferdynanda odwiedzał Stanisław Maciejewski, legendarny właściciel popularnej trafiki mieszczącej się vis a vis katowickiego foksalu, zajmujący się przerzutem broni, prasy i korespondencji pomiędzy dyktaturą insurekcji w Warszawie a Polakami we Francji i Włoszech. Ferdynand udostępniał swój adres dla korespondentów Stanisława. Przyjaźnił się z nimi katowicki posadzkarz Karol Lechman. Po aresztowaniu Maciejewskiego katowicką agenturę przejął Aleksander Mierowski, syn mysłowickiego ordynata Aleksandra Mieroszewskiego a po nim Władysław Bieliński. U Zipsa ukrywał się ks. Paweł Kamiński, kapelan powstańczy generała Mariana Langiewicza, po ucieczce z więzienia w Ołomuńcu salwujący się ucieczką do Francji. Od 1869 roku w kamienicy Zipsa spotykali się bracia z loży masońskiej Pod światłem na wschodzie. Jako prezes warsztatu sztuki tajemnej, rytualne konwentykle celebrował mistrz Richard Holtze, aż do śmierci przewodniczący rady miasta, a prywatnie zięć zarządcy dóbr katowickich, przez niego wprowadzony w struktury pruskiej masonerii. Po pięciu latach sublokatorki u Ferdynanda przeprowadzili się do nowej okazałej świątyni wolnomularskiej, którą wybudowali nieopodal, nad brzegiem Rawy, przy ulicy dzisiaj nazywanej Teatralną. W Niemczech masoni byli ściśle związani z aparatem władzy królewskiej, a potem cesarskiej. W tym kraju godność mistrza loży narodowej z urzędu przypadała panującemu Hohenzollernowi. Piramida władz państwowych była niemal identyczna z hierarchią struktur wolnomularskich. Mimo judaistycznych korzeni loża katowicka, tak jak inne niemieckie, nie tolerowała w swych szeregach wyznawców wiary innej niż chrześcijańska. Z tego względu na spotkaniach u Zipsa przestał bywać jeden z założycieli, semita Salomon Hammer z Hamburga, nestor katowickiego kupiectwa. Wkrótce Żydzi założyli własną lożę. Wpływowym naśladowcom legendarnego Hirama Abiffa, Katowice zawdzięczają szpalery akacji jakie dawniej zieleniły się po obu stronach Chaussestrasse i w ogrodach lożowych braci. Dla nich gałązka akacji była symbolem nieśmiertelności i dążenia ku światłu, a jej liście atrybutem mistrza loży masońskiej i metaforą nieprzemijającej pamięci. Z parcelą Zipsa sąsiadowała willa Ignacego Grünfelda. Jej budowę ukończył w 1855 roku. Miał wtedy 30 lat, praktykował pod okiem mistrzów cechowych w Gliwicach i Szczecinie. W tym też czasie ożenił się z Joanną, córką Peretza Sachsa, właściciela karczmy nad Osiekiem w Załężu. Mieli dziesięcioro dzieci. Dwu synów swoje życie związało z budownictwem. W 1857 Ignacy zarejestrował firmę o nazwie Ignatz Grünfeld, Baugeschaft, Technisches Büro und Atelier für Architektur in Kattowitz. Należała do najstarszych górnośląskich przedsiębiorstw tej branży. Na przełomie wieków miała już filię w Berlinie. Na parceli zaczynającej się przy trotuarze Chaussestrasse a kończącej na brzegu Rawy, Ignacy wybudował komfortowe gniazdo dla swojej licznej rodziny. Miało postać neoklasycystycznej, mieszczańskiej willi z paradnym wejściem, ogrodem kwiatowym i wielką rabatą obsadzoną rzędami pachnących konwalii, aż do schyłku życia osobiście pielęgnowanych przez panią Grünfeldową. Portyk od strony głównej ulicy Katowic otaczały kolumny. Nad nim znajdował się balkon osłonięty markizą, a kolejne piętro lśniło szybami siedmiu prostokątnych okien. Tam mistrz Ignacy miał pokoje mieszkalne, gabinety i salony dla gości, a za domem od strony północnej ogród warzywny, zabudowania gospodarcze i łąkę nad brzegiem Rawy. Dla Maxa i Hugona, sukcesorów talentu i firmy zacnego pater familias, były to zakamarki beztroskiego dzieciństwa, intrygujące podobnie jak ojcowska cegielnia z piaskownią, wielkim piecem i dymiącym kominem na Karbowej, wówczas przedmiejskim osiedlu obecnie w okolicy ulicy Francuskiej. Gdy Littmann stał obok willi i malował kościół Zmartwychwstania, oni biegali wokół niego i zaglądali do szkicownika. 5 lat później Ignacy, prócz tego domu i wspomnianej już kamienicy Goldsteina naprzeciwko, na sąsiedniej działce wybudował jeszcze jedną willę dla swego szwagra Eliasza Sachsa, brata Joanny, założyciela najstarszego banku w Katowicach, jednego z pierwszych udziałowców Katowickiej Spółki Akcyjnej dla Hutnictwa Żelaza (Kattowitzer A. G für Eisenhüttenbetrieb in Hajduck), współwłaściciela katowickich hut: Marta oraz Jakub, pionierki odlewnictwa w tej okolicy. Była podobna do innych budowanych w tym czasie. Jej otoczenie zdradzało zainteresowania florystyczne lokatorów przyjaciół kwiatów, parków i ogrodów; mieszkali w willach porośniętych bluszczem, otoczonych różanymi rabatami, szpalerami ligustrów, grządkami gardenii, forsycji, klombami cebulic wiosną radujących oko urodą niebiesko-fioletowych, białych lub różowych kieliszków, a latem zanurzonych w atmosferze słodko pachnących akacji. Pierworodny syn finansisty Sachsa zapytany przez nauczyciela o zawód ojca, bez namysłu odpowiedział ogrodnik. Tak wyglądała zabudowa pierwszego segmentu ulicy Szosowej pomiędzy placem targowym a przecinającymi ją ulicami Szkolną i Starowiejską. Tutaj kończyła się strefa Sztettlu żydowskiej burżuazji. Na swojej litografii Littmann dyskretnie zaznaczył to łątkowo-sumikowym płotkiem ustawionym na krawędzi posesji Grünfeldów. Na wschód od świątyni Zmartwychwstania Ta część miasteczka pełniła funkcję sypialni nowobogackich elit. Tutejszym włościanom miała unaocznić, jak wprowadzenie burżuazyj- 9
10 Kronika Katowicka nych obyczajów siermiężne Katowice przemienia w bajeczną Szlarafię mlekiem i miodem płynącą. W 1866 roku manifestacją takiej mieszczańskiej idylli było miniosiedle u zbiegu dzisiejszej Francuskiej z Warszawską. Miało osobliwą zabudowę i podkoloryzowaną legendę. Tam stała willa Hermana Rosse, pierwszego wiceburmistrza Katowic i dyrektora huty Jakub. Otaczał ją na dworską modłę pielęgnowany ogród. Komfortem i rangą zbliżały się do Marienhofu, rezydencji Wincklerów na przeciwnym brzegu Rawy. Były podobne do tych w jakich mieszkał Sachs, Nack, Grünfeld a także już nieco dalej vis a vis dworca kolei żelaznych Hammer i Ollendorf. Tylko willa miejscowego konsyliarza Holtzego, stojąca vis a vis parceli burmistrza Rosse robiła wrażenie prowincjonalnego dziwactwa. Jej dach, ściany i okna przypominały góralskie chaty zdobiące zbocza i doliny Alp szwajcarskich. Jej właściciel także był oryginałem. Z wykształcenia lekarz, z wyglądu małomiasteczkowy inteligent w binoklach. Nosił bujną brodę i wąsy czym przypominał wielkiego buntownika Karola Marksa, od którego był tylko 6 lat młodszy. Zapewne ten fragment wiejskiej okolicy miał na myśli prekursor ludowej spółdzielczości Hermann Schulze z Delitzsch w Saksonii, który po wizycie w Katowicach napisał, że są cudownym zakątkiem kraju, otwierają się ku przyszłości i zachwycają nowatorstwem zwłaszcza pionierów niemieckiego ducha! Zabudowa tego osiedla stanowiła kontrapunkt dla sąsiadujących z nią, krytych słomą chałup zajmujących parcele przy ulicy Starowiejskiej. Tam od kilku stuleci stały chaty i zagrody Skibów legendarnej dynastii katowickich sołtysów. Tam mieli swoją enklawę najstarsi mieszkańcy Katowic, chętnie opowiadający jak walczyli w kościuszkowskiej insurekcji, pod Napoleonem albo w listopadowym i styczniowym powstaniu. W społeczności katowickiej liczącej niemal 5 tysięcy dusz stanowili przytłaczającą większość. Pośród nich, prócz około 600 Żydów nad Rawą mieszkało prawie stu pracowników zatrudnionych w administracji mysłowicko-katowickich dóbr Wincklerów oraz niemieccy kupcy, przemysłowcy i rzemieślnicy. Tak jak wspomniany Rosse, Salomon Hammer, kupiec, Holtze, entuzjasta niemczyzny, masonerii i urbanizacji Katowic, zaczęli się tutaj osiedlać po roku 1850 i niechętnie, z poczuciem wyższości traktować rdzennych mieszkańców tego zakątka. Alochtoni wcześniej mieszkający w Berlinie lub Wrocławiu a potem przez pruskie władze oddelegowani do pracy w sielskich Katowicach, włościanom wytykali, że mają błotniste drogi a w przydrożnych rowach śmietniki. Do strofujących należał Holtze. Wyfraczony jak goguś z morskiej pianki, modną wśród filistrów, kruczoczarną laseczką grzebał w dzikich wysypiskach i wydobywał z nich dawno zużyte obuwie koronny dowód niechlujstwa tubylców. Dowcipni katowiczanie, pytali wtedy Czy w Bytomiu znów zabrakło kaloszy i przypominali, że w karczmie u Frölicha są jeszcze gumiaki. Słysząc narzekania na brak oświetlenia ulic, zachęcali aby panowie nie wychodzili z domu po zmroku albo kupili sobie furmańskie latarnie. Henryk Szczepański 1 Anton Oskar Klaussmann, GÓRNY ŚLĄSK PRZED LATY, Muzeum Historii Katowic 1997 Kolejarska dola W obiegowej opinii praca w międzywojennym kolejnictwie zwłaszcza na Górnym Śląsku, gdzie linii kolejowych i stacji było sporo zapewniała prestiż, dobre zarobki i przyzwoitą emeryturę. Eleganckiego munduru i pracy zazdrościli kolejarzom zatrudnieni w innych zawodach. Tymczasem los pracowników kolei nie był usłany różami. Narzekali na swoją niedolę zwłaszcza w okresie wielkiego kryzysu przemysłowego w latach 30. XX wieku. Skargi te bardzo chętnie zamieszczały nie tylko śląskie brukowce. Kolejarskimi problemami zajmowały się także poważne dzienniki Z wypowiedzi udzielonych w 1932 roku dziennikarzowi gazety Siedem Groszy, przez nieznanego z nazwiska katowickiego kolejarza wyłaniał się zgoła inny obraz wcale nie radosny pracy na kolei. Kolejarz przyznał, że owszem mundur nosił elegancki z dwiema gwiazdkami na naramiennikach, ale za ten uniform potrącano mu sześć złotych miesięcznie z pensji. Gdyby nie miał munduru, to chyba chodziłby nago, bo nie stać go było na kupno garnituru. Buty, które kupił dwa lata wcześniej, będzie oddawał szewcowi do podzelowania i nosił aż do śmierci. Na kolei pracował od 12 lat i jakoś udawało mu się wyżyć, chociaż musiał zaciągać długi. Teraz zakradła się nędza. O piwie, kinie czy wódce albo zabawie nawet marzyć nie można. Zamiast papierosów kurzę fajkę, bo muszę kurzyć narzekał. Jego pensja wynosiła 209 złotych, z której miesięcznie potrącano mu 59 zł 75 groszy składek na Ligę Obrony Powietrznej Polski, Przysposobienie Wojskowe, na budowę kaplicy, na Federację, na Kasę Chorych i Kasę Pośmiertną. Gdyby nie płacił, pożegnałby się z pracą. Mimo że pracuje po 12 i 14 godzin dziennie, do picia ma tylko gorzką kawę zbożową i kromki chleba posmarowane smalcem a na obiad cukier i wurszt. Czasami braknie mu i chleba, gdy trzeba kupić pół litra mleka dla trojga dzieci. Nie lepszy był los drugiego kolejarza, który wprawdzie nie pracował po 14 godzin dziennie, za to cieszył się, gdy jego dniówka trwała osiem godzin, bo dyrekcja wprowadziła świętówki. Bywały tygodnie, kiedy pracował tylko przez dwa dni. Po potrąceniach zarabiał miesięcznie 100 złotych, z czego 40 złotych wydawał na mieszkanie. Dla siedmioosobowej rodziny miał pięcioro dzieci musiało wystarczyć miesięcznie 60 złotych. Starczało na chleb, sól, ziemniaki. A dyrekcja już zapowiedziała obniżki pensji o 10 procent. Cierpliwość się skończy przestrzegał. Paweł Ryś W 1927 roku pracownicy Wydziału Komunikacyjno-Budowlanego Urzędu Wojewódzkiego Śląskiego w Katowicach postanowili opracować pomysł budowy kolonii robotniczych przeznaczonych dla zasłużonych dla Polski zarówno Górnoślązaków i jak i przybyszów. Akcja, która miały dowodzić troski polskich władz o patriotów, miała propagandowy i polityczny wydźwięk i stała się przeciwwagą dla realizowanej w Niemczech idei budowy niedrogich domków dla niemieckich weteranów. W projektowaniu pomimo sugestii architektów pominięto zupełnie konsultacje ze środowiskiem zainteresowanych zamieszkaniem w koloniach. Związek Architektów na Śląsku zwrócił nawet uwagę na chaotyczne rozplanowanie kolonii i archaiczność proponowanych do budowy dwurodzinnych domków oraz brak ich architektonicznych wartości. Wzorem nowoczesnego budownictwa, integrującego mieszkańców z Polską, była wówczas szeregowa zabudowa urzędniczej kolonii wybudowanej według projektu Lucjana Sikorskiego w Katowicach przy ulicy Raciborskiej. Jednak obrońcy koncepcji wzniesienia wolno stojących domków argumentowali, że właśnie takie obiekty powinny stanąć na terenach eksploatacji górniczej. Niektóre postulaty architektów uwzględniono dopiero rok później, ale Wojewódzkie Kierownictwo Budowy Kolonii Robotniczych, które rozpoczęło w 1927 roku wznoszenie pierwszych domków na zakupionych od spółki Giesche nieużytkach w Załężu, jeszcze nie skorzystało z rad architektów. Autorem projektu budowy załęskiej kolonii był Józef Krzemiński. Za budowę odpowiedzialny był Stanisław Andrusiewicz. Poszczególne budynki zaplanował Piotr Massalski. Budowa bliźniaczych domków Na terenie przy granicy z Hajdukami Wielkimi obok kopalni Kleofas i zajezdni tramwajowej, pomiędzy torami kolejowymi a linią tramwajową z Hajduk Wielkich przez Katowice do Mysłowic zbudowano otoczone ogródkami 63 bliźniacze domki dwurodzinne z dwuspadowymi lub czterospadowymi dachami z lukarnami i częściowo podpiwniczone. Wewnątrz zastosowano różne architektoniczne rozwiązania i szczegóły. Dopiero w latach 30. XX wieku doprowadzono do domów kanalizację i gazociąg z Górnośląskiej Centrali Gazowej w Hajdukach Wielkich. Domki stanęły przy wytyczonych 10 ulicach równoległych do ówczesnej ulicy Wojciechowskiego, obecnej Gliwickiej. Jedenasta ulica łączyła poszczególne części osiedla, dwunasta ulica zakolem otaczała budynki wysunięte w kierunku Hajduk Wielkich. Ulice nazwano nazwiskami dwunastu spośród 104 górników, którzy zginęli w katastrofie w kopalni Kleofas w 1896 roku. W kolonii nie wytyczono żadnego rynku ani typowego placu, na którym spotykaliby się mieszkańcy. Dopiero po wybudowaniu w 1932 roku szkoły, jej budynek stał się centrum spotkań lokatorów. W nowej kolonii, której 30 września 1927 roku Śląska Rada Wojewódzka w Katowicach nadała imię Prezydenta Ignacego Mościckiego, początkowo zamieszkało 851 osób. W 1936 roku mieszkańców było już 973. Uroczystego otwarcia kolonii dokonał jej patron 2 października 1927 roku. Domek w kolonii Mościckiego kosztował 16 tys. zł, jednak spłaty dokonywać można było przez 42 lata w ratach 40 zł miesięcznie. W okresie wielkiego kryzysu gospodarczego raty zmniejszono do 30 zł. W domkach zamieszkali niekarani, polscy obywatele. Wielu z nich było powstańcami śląskimi bądź wielkopolskimi lub weteranami pracy. Preferowani byli pracownicy państwowi: urzędnicy, pedagodzy, kolejarze, policjanci. W przemyśle pracowało 50 mieszkańców, 30 w komunikacji, 30 urzędników, 20 pracowników handlu i rzemieślników. Przykładowo w domu przy ulicy Wojciechowskiego 231 zamieszkał Augustyn Bulla z żoną Jadwigą i córką Marią. Pochodził z Brynowa, jego żona z Szopienic. Był działaczem Związku Powstańców Śląskich, przez pewien czas nawet jego szefem. Z zawodu szofer. Nadmierna aktywność polityczna Takie skupienie się w jednej kolonii aktywnych politycznie mieszkańców sprawiło, że w kolonii Mościckiego od początku działały 24 stowarzyszenia. Dzięki naciskom mieszkańców starających się od 1929 roku o budowę szkoły, jej budynek oddano do użytku 1 września 1932 roku. W 1934 roku uczyło się w niej 505 uczniów i uczennic. Szkolny budynek był miejscem spotkań, zabaw i akademii. Władze polskie chwaliły się szkołą i odwiedzały ją liczne wycieczki, nawet zagraniczne. Wokół kierownika szkoły, Jana Słomki, skupiały się środowiska legionowe. Wśród mieszkańców dało się zresztą zauważyć typowe podziały polityczne charakterystyczne dla międzywojnia. Byli wśród nich zwolennicy Wojciecha Korfantego jak i Michała Grażyńskiego. Właśnie z powodów politycznych Jan Słomka przeniesiony został w 1934 roku do szkoły w Ligocie. Środowiska powstańcze natomiast skupiał wokół siebie Paweł Jacek, właściciel osiedlowego sklepiku. O braku jednolitości politycznej wśród mieszkańców kolonii Mościckiego nawet powstańców śląskich świadczyło zajście, do którego doszło w 1932 roku. Na zebranie Związku Powstańców Śląskich przyszedł Jan Lazar, który nie był członkiem organizacji i już wcześniej wyrażał się o insurgentach jako chacharach. Podczas zebrania zabrał głos pod pozorem dyskusji w sprawach osiedla i w pewnym momencie skrytykował Katowice, czerwiec 2017 Kolonia Pana Prezydenta Mieszkańcy wybudowanej w Załężu kolonii bliźniaczych domków bardziej integrowali się z Hajdukami Wielkimi niż Katowicami. Nawet wysyłane listy miały adres przyszłego Chorzowa powstania śląskie, które jego zdaniem narobiły tylko szkody. Oburzeni jego wystąpieniem weterani zażądali nawet od wojewody Grażyńskiego odebrania Lazarowi domu w kolonii, do czego ostatecznie nie doszło. Powodem rozczarowania Jana Lazara, długoletniego dyżurnego ruchu, była bowiem niska emerytura, jaką otrzymał po wielu latach pracy. Integracja dzięki sąsiedzkim utarczkom Poprzez takie polityczne czy sąsiedzkie utarczki dokonywała się z wolna społeczna integracja w nowej kolonii. Położenie osiedla na pograniczu, sprzyjało bardziej związkom z przyszłym Chorzowem niż Katowicami, do których trzeba było jechać tramwajem, natomiast do Hajduk Wielkich bliżej było piechotą. To właśnie tam nieposiadający własnego kościoła ani cmentarza mieszkańcy chodzili na nabożeństwa do świątyni Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny lub Najświętszego Serca Pana Jezusa, względnie na Klimzowiec do franciszkanów, mimo formalnej przynależności od 1936 roku do katowickiej parafii św. Józefa. Związki z Hajdukami umacniała też praca w hucie Bismarcka oraz kibicowanie Ruchowi, najlepszej wówczas drużynie piłkarskiej w Polsce. Kłopoty sprawiały również mieszkańcom zakupy. W kolonii Mościckiego istniały jedynie kioski handlowe i dwa sklepiki. Jeden ze sklepów prowadził Paweł Jacek, który zamieszkał w 1928 roku w domku z lokalem handlowym. Na uruchomienie sklepu zaciągnął cztery tysiące złotych pożyczki. Jednak interes nie szedł najlepiej, bo konkurencję stanowili liczni handlarze obwoźni, którzy oferowali tańszy towar. Dlatego w 1928 roku poprosił o obniżkę czynszu ze 152 zł. na 100 złotych, co pozwoliło mu przetrwać trudne czasy. Mieszkańcy kolonii Mościckiego zwłaszcza dzieci integrowali się również z okolicznym przemysłowym krajobrazem. W dzikim stawie Burloch latem zrobili kąpielisko, gdzie pływali nawet kajakami. Na pobliskiej hałdzie grali w piłkę i bawili się. Kiedy wybuchła II wojna światowa, część mieszkańców opuściła domki, które zasiedlili Niemcy. Dalsze wykorzenianie z pamięci kolonii Mościckiego odbyło się po zakończeniu okupacji, gdy zmieniono nazwy ulic i patrona szkoły a domy zajęli nowi lokatorzy. Ryszard Bednarczyk Korzystałem z zasobów Archiwum Państwowego w Katowicach i Śląskiej Biblioteki Cyfrowej. 10
11 Katowice, czerwiec 2017 Sentymentalna podróż po mieście Kronika Katowicka Park im. Tadeusza Kościuszki Park im. Tadeusza Kościuszki w Katowicach zajmuje powierzchnię 72 ha, co czyni go największym terenem parkowym w mieście. Park rozciąga się między ul. T. Kościuszki (na wschodzie), Mikołowską (na zachodzie) i Aleją Górnośląską (na północy) Na terenie parkowym rośnie ponad 90 gatunków i odmian drzew i krzewów. Park Kościuszki jest najchętniej odwiedzanym terenem rekreacyjnym w Katowicach. Oprócz zieleni znajdują się w nim liczne atrakcje, takie jak obelisk ku czci Tadeusza Kościuszki wraz z płytą pamiątkową i medalionem z popiersiem Naczelnika, Kościół pw. św. Michała Archanioła, wieża spadochronowa, obelisk przy wieży spadochronowej, cmentarz żołnierzy radzieckich, czy galeria rzeźby plenerowej W ostatnim dwudziestoleciu XIX w. Katowice były rozrastającym się miastem. Powstawały nowe budynki, rozrastała się infrastruktura, tworzono nowe miejsca pracy, ale również wzrastała liczba mieszkańców. Ówczesny magistrat, wraz z rozwojem urbanistycznym Katowic, zadbał o zieleń miejską. Jednocześnie z kształtowaniem się poszczególnych ulic dbano o architekturę zieleni, taką jak skwery i zieleńce. Na archiwalnych pocztówkach ukazujących np. plac Miarki, czy promenadę nad Rawą, widoczne są liczne drzewa, krzewy i ławki. Władze miasta, niedługo po nadaniu praw miejskich, zdecydowały się na zorganizowanie parku. W 1888 r. wytyczono teren. Początkowo na park przeznaczono 6 ha podmiejskiego Lasu Katowickiego. W latach zaczęto poszerzać teren parkowy i utworzono Südpark (Park Południowy). W 1903 r. Magistrat wydzierżawił z dóbr właścicieli Katowic Tiele-Wincklerów kolejnych 56 ha lasu na 100 lat. Władze zagospodarowały teren, powiększając i urozmaicając drzewostan, sadząc krzewy, wytyczając alejki spacerowe i stawiając ławki. W 1903 r. na Wzgórzu Beaty w Südparku wybudowano wieżę Bismarcka Bismackturm (wybudowano wiele Bismackturm na terenie dzisiejszej Polski; wieże Bismarcka na Górnym Śląsku znajdowały się również w Mysłowicach i Raciborzu), którą nazwano na cześć kanclerza Rzeszy Otto von Bismarcka (Bismarck pełnił funkcję premiera Prus w latach i oraz kanclerza Rzeszy w latach ). Odsłonięcie wieży w Südparku miało miejsce 30 sierpnia 1903 r. Wzgórze, o wysokości 334,5 m n.p.m. jest jednym z najwyżej położonych punktów w Katowicach. Wieża, mająca ok. 20 m wysokości, stała się tym samym dogodnie położnym punktem widokowym. Konstrukcję zaprojektował G. Meyer. Wieżę rozebrano w 1933 r., a elementy jej konstrukcji wykorzystano jako fundamenty pod budowę katowickiej katedry. W czerwcu 1912 r. połączono linią tramwajową Park Południowy z Rynkiem, dzięki czemu mieszkańcy miasta mieli ułatwiony dostęp do tej ostoi zieleni w rozrastającym się mieście. W 1913 r. utworzono Dyrekcję Ogrodów Miejskich, a stanowisko dyrektora powierzono Paulowi Sallmannowi. Kościół pw. św. Michała Archanioła (fot. Michał Cieślak) W okresie III powstania śląskiego rejon Parku Południowego został opanowany 3 maja 1921 r., więc zaraz na początku walk powstańczych. Okolice parku zajęła grupa powstańców z Ligoty. Dowódcą powstańców był Alojzy Kurtok. W 1922 r. Katowice wraz z Parkiem Południowym zostały przyłączone do II Rzeczypospolitej. W 1925 r. wybrano na patrona parku Tadeusza Kościuszkę. Z tej okazji umieszczono na wieży Bismarcka medalion z portretem Naczelnika oraz poświęconą mu tablicę pamiątkową z napisem Tadeuszowi Kościuszce obywatele miasta i powiatu Katowice W dniu dzisiejszym obelisk ku czci Tadeusza Kościuszki znajduje się w centralnej części parku. Znajdują się na nim zarówno tablica z 1925 r. jak i medalion z podobizną Naczelnika. W 1927 r. wybudowano w parku muszlę koncertową. W 1933 r. rozebrano wieżę widokową. W 1938 r. władze Katowic zakupiły z Syryni drewniany kościół pochodzący z początku XVI w. Kościół pw. św. Michała Archanioła z Syryni w Parku im. T. Kościuszki w Katowicach Historia kościoła znajdującego się dziś w Parku Kościuszki w Katowicach, sięga co najmniej początku XVI w. Najprawdopodobniej w 1510 r. wybudowano we wsi Syrynia drewniany kościół. Wieś znajdowała się wówczas w księstwie raciborskim, rządzonym przez przedstawiciela dynastii Przemyślidów Walentyna. W Syryni, której początki sięgają co najmniej pierwszego dziesięciolecia XIV w., wybudowano drewniany kościół w 1305 r. Wieś podlegała wówczas parafii Lubomia, a budowę świątyni poparł m.in. biskup wrocławski Henryk. Możliwe, że oprócz funkcji religijnych, drewniana budowla pełniła również funkcję schronienia, np. w razie najazdów, dla okolicznej ludności. W 1306 r. miała miejsce konsekracja świątyni przez biskupa sufragana Mikołaja, której patronem został Archanioł Michał. Z przytoczonych wyżej faktów wynika, że kościół pw. św. Michała Archanioła w Syryni, pochodzący z 1510 r., był drugą świątynią pod tym wezwaniem, jaką wybudowano w tej miejscowości. Nie jest znana przyczyna, z jakiej ówczesne władze kościelne i świeckie zdecydowały się na budowę nowego budynku. Tezę, jakoby kościół znajdujący się obecnie w katowickim parku został wybudowany z końcem pierwszego dziesięciolecia XVI stulecia wysunął niemiecki historyk Hans Lutsh w swojej pracy Die Kunstdenkmäler des Reg- Bezirks Oppeln. Lutsh stwierdził tak, na podstawie daty 1510 umieszczonej na belce znajdującej się nad wejściem do kościoła. Do dnia dzisiejszego belka nie zachowała się, a ponieważ brak dokumentów potwierdzających fundacje drugiego kościoła w Syryni, nie da się jednoznacznie ustalić daty pochodzenia drewnianego przybytku znajdującego się dziś w największym parku stolicy Górnego Śląska. Warto zwrócić uwagę na fakt, że ponieważ nie ma pewności co do budowy drugiego kościoła, należy dopuścić hipotezę, że kościół z Parku Kościuszki sięga początków XIV w., a data 1510 r., o której pisał niemiecki historyk, była datą renowacji kościoła lub jego gruntownego remontu. Wszystko to jednak pozostaje w dniu dzisiejszym w sferze hipotez i domysłów. Kościół pw. św. Michała Archanioła jest orientowany na wschód, posiada konstrukcję zrębową, a dach jest pokryty gontem. Na dachu umieszczono sygnaturkę. Prezbiterium ma wymiary 5,7 m x 4,35 m, natomiast nawa główna 7,34 m x 7,28 m. Przy północnej ścianie prezbiterium dobudowano zakrystię na planie prostokąta. Dobudowana zakrystia wyglądała inaczej przed przeniesieniem budowli do Parku Kościuszki w Katowicach. Pierwsza była wyższa, dzięki czemu posiadała dodatkowe piętro. Najprawdopodobniej ok XVII w. dobudowano do kościoła kruchtę, którą nakryto osobnym dachem. Nad kruchtą znajduje się mały daszek przeznaczony na mały dzwon. Małego dzwonu używano przede wszystkim podczas Podniesienia w trakcie mszy świętej oraz po zgonie parafianina funkcja dzwoneczka za konających. Obelisk ku czci Tadeusza Kościuszki (fot. Michał Cieślak) W I połowie XVII w. dobudowano drewnianą dzwonnicę. W 1646 r. umieszczono w wieży pięciuset kilowy dzwon, któremu nadano imię Urban. Ciekawostką jest, że dzwon o takim samym imieniu (na cześć papieża Urbana V, który dał zezwolenie na utworzenie Akademii Krakowskiej) zawieszony jest w Wieży Zygmuntowskiej katedry wawelskiej w Krakowie. Dzwon krakowski został ufundowany przez króla Kazimierza Wielkiego i obecnie waży ok. trzy tysiące kilogramów. W Polsce istnieje jeszcze jeden znany historykom i historykom sztuki dzwon Urban w bazylice św. Trójcy w Krośnie z 1639 r, ufundowany przez Wojciecha Roberta Portiusa. Krośnieński Urban waży ok 3,2 tony. Jak widać dzwony o tym imieniu nie są w Polsce rzadkością, jednak każdy z nich ma swą własną, ciekawą historię. W 1726 r. kościół w Syryni otrzymał trzystu kilowy dzwon o imieniu Marek. W 1936 r. świątynia otrzymała trzeci dzwon. W latach II wojny światowej dzwony zostały skonfiskowane i wywiezione w głąb III Rzeszy. Odzyskano je dopiero w 1980 r. Kościół pw. św. Michała Archanioła ok XVII w. uzyskał formę i kształt, która bez większych zmian zachowała się do dnia dzisiejszego. W 1853 r. z powodu złego stanu konstrukcji, rozebrano starą dzwonnicę i wybudowano nową, wzorując się na poprzedniej. Ciekawostką jest, że artystyczne i historyczne walory drewnianego kościoła z Syryni docenił cesarz Wilhelm II Hohenzollern, który odwiedził świątynię we wrześniu 1913 r. Wizyta władcy zaowocowała zakazem burzenia budowli w momencie potrzeby budowy nowej świątyni w Syryni. Prawdopodobnie decyzja cesarza, była jedną z przyczyn dla których świątynia przetrwała i została następnie zakupiona przez miasto Katowice. Pod koniec lat trzydziestych ubiegłego stulecia parafia w Syryni podjęła decyzję o sprzedaży drewnianego kościółka gminie Katowice. Prawdopodobnie decyzja była podjęta z dwóch kluczowych dla rozwoju parafii powodów. Po pierwsze, w 1925 r. parafia Syrynia usamodzielniła się, zwiększyła się liczba wiernych i zaistniała nagląca potrzeba budowy nowego, murowanego i większego kościoła. Po drugie, kościół z XVI w. wymagał gruntownej renowacji, która przy planach budowy nowej świątyni stała się istotnym obciążeniem finansowym dla młodej parafii. Z inicjatywą sprzedaży drewnianego kościoła wystąpił konserwator zabytków w Śląskim Urzędzie Wojewódzkim Tadeusz Dobrowolski. Propozycję poparli prezydent Katowic Adam Kocur oraz wojewoda śląski Michał Grażyński. Budowla została zakupiona przez władze Katowic za kwotę 5 tys. zł., a następnie przetransportowana do Katowic w sierpniu 1938 r. Na koszty związane z przeniesieniem zabytku i odbudowaniem go w Parku Kościuszki przeznaczono ok. 30 tys. zł. Podczas przygotowań do rozbiórki kościoła oraz samego transportu poszczególnych elementów doszło do pewnych strat. Prawdopodobnie na skutek czyszczenia poszczególnych desek, zniszczono zabytkową polichromię, natomiast w trakcie transportu zaginęła część oryginalnego drewna. Kościół wraz z dzwonnicą ustawiono na Wzgórzu Beaty w Parku Kościuszki. Świątynia wraz z postawionym nieopodal spichlerzem oraz siedemnastowieczną stodołą miała stanowić początek skansenu prezentującego śląską zabudowę drewnianą. Otwarcie parku etnograficznego w Katowicach unie- 11
12 Kronika Katowicka Katowice, czerwiec 2017 możliwiła II wojna światowa. Po 1945 r. nie powrócono już do realizacji przedwojennego pomysłu. Konsekracja kościoła pw. Michała Archanioła, której dokonał bp Stanisław Adamski, odbyła się 11 czerwca 1939 r. Od września 1939 r. do 1945 r. świątynia była zamknięta. Kościół zaczął funkcjonować dopiero trzynaście lat po wojnie, kiedy w dniu 18 maja 1958 r. miała miejsce ponowna konsekracja. W latach miała miejsce gruntowna renowacja świątyni. W maju 1997 r. zgodnie z decyzją Prezydenta Katowic Henryka Dziewiora, w kościele pw. św. Michała Archanioła utworzono filię Muzeum Historii Katowic. W dniu 29 kwietnia 2009 r. miało miejsce otwarcie lapidarium, w którym zgromadzono następujące obiekty: kamień graniczny z Górnego Śląska, granitowy kamień drogowy z Katowic (ul. Graniczna), płyta ze zbiorowej mogiły powstańców śląskich z cmentarza w Janowie oraz dwa nagrobki. Ponadto znajduje się tam kamień pamiątkowy, postawiony przy kościele w 2010 r. w 500. rocznicę jego budowy. Do najcenniejszych zabytków, które można zobaczyć w kościele należą: kamienna kropielnica z XIV w., rzeźba Matki Boskiej z Dzieciątkiem z XVI w., barokowa ambona z rzeźbami św. Jadwigi, św. Heleny i św. Augustyna, dębowa skrzynia z XVIII w., czy replika krzyża z kościoła San Damiano w Asyżu. W kościele nadal odbywają się regularne msze święte w niedziele. Funkcję proboszcza kościoła pełni od 2012 r. ks. Marek Spyra. Pomnik Alpinistów W pobliżu kościoła pw. św. Michała Archanioła znajduje się Pomnik Alpinistów. Odsłonięcie obelisku nastąpiło 28 października 2015 r. Autorem projektu był Bogusław Burzyński. Projekt i wykonanie dzieła zostały sfinansowane ze zbiórki publicznej Pasja Gór oraz z dotacji miasta Katowice. Na pomniku znajdują się imiona i nazwiska alpinistów, którzy zginęli podczas wspinaczki: Henryk Furmanik (zmarł w 1974 r. w Górach Świętego Eliasza na Alasce), Andrzej Hartman (zmarł w 1983 r. w Himalajch Genesh II), Rafał Chołda (zmarł w 1985 r. w Himalajch Lhotse), Jan Nowak (zmarł w 1988 r. w Himalajch Bhagirati), Mirosław Dąsal (zmarł w 1989 r. w Himalajch Khumbutse), Jerzy Kukuczka (zmarł w 1983 r. w Himalajch Lhotse), Tomasz Kowalski (zmarł w 2013 r. w Karakorum Broad Peak), Artur Hajzer (zmarł w 2013 r. w Karakorum Gasherbrum I). Wieża spadochronowa W parku im. Tadeusza Kościuszki znajduje się jeszcze jeden charakterystyczny element katowickiego krajobrazu wieża spadochronowa. W dniu dzisiejszym już nie używana, stanowi pomnik poświęcony poległym harcerzom, którzy stracili życie podczas walk obronnych, jakie toczyły się we wrześniu 1939 r. w Katowicach. Wieża spadochronowa (fot. Michał Cieślak) Wieża spadochronowa została zbudowana w 1937 r. z inicjatywy Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej (polska organizacja paramilitarna, założona w 1928 r.). Pierwotnie wieża miała 50 m (dziś ma 35 m), na jej szczyt prowadziły schody oraz dwuosobowa winda. Pisząc o wieży spadochronowej nie sposób nie przytoczyć wydarzeń, które miały miejsce w Parku Kościuszki w pierwszych dniach września 1939 r. W dniu 3 września prawdopodobnie doszło do potyczki polskich oddziałów samoobrony z grupą żołnierzy Freikorps Ebbinghaus. Do większych walk doszło kolejnego dnia. 4 września kolumna żołnierzy dowodzonych przez pułkownika Ericha Höckera z 239. Dywizji Piechoty (dow. gen. Ferdinand Neuling) dotarła od strony ul. Kościuszki do parku. Nieopodal kościoła św. Michała Archanioła, Niemcy założyli stanowisko dowodzenia. Przybyli tam gen. Neuling, gen. Brandt oraz pułk. Höcker. Z oddalonej o kilkaset metrów wieży spadochronowej oddano strzały z broni maszynowej w stronę żołnierzy niemieckich. Polski atak nie trwał długo, ponieważ obrońcy znajdujący się na platformie u szczytu wieży zostali ostrzelani z armatki przeciwpancernej. Jeden z pocisków najprawdopodobniej trafił wówczas w platformę. W okresie od 1939 do 1945 r. ponownie zmieniono nazwę katowickiego parku na Südpark. W czasie II wojny światowej władze rozebrały wieże spadochronową. Odbudowano ją dopiero w latach 50. XX wieku. Nowa wieża jest niższa od poprzedniej, ma 35 m wysokości. W dniu dzisiejszym nie pełni żadnych funkcji szkoleniowych, a jest jedynie pomnikiem. Wieża spadochronowa w Katowicach jest jedynym tego typu obiektem zachowanym w Polsce. W Parku znajduje się również Galeria Rzeźby Plenerowej, na której znajdują się dzieła takich artystów jak: Zygmunt Brachmański, Augustyn Dyrda, Joachim Krakowczyk, Piotr Latoska, Józef Marek, Jacek Sarapaty, Andrzej Szczepaniec. W 1967 r. przeniesiono do Parku Kościuszki cmentarz żołnierzy Armii Czerwonej poległych w walkach na początku 1945 r. Cmentarz ogrodzono płotem ozdobionym symbolami sierpa i młota oraz ustawiono na cmentarzu pomnik obelisk, z gwiazdą symbolem Armii Czerwonej. Park im. Tadeusza Kościuszki to od niemal 130 lat miejsce rekreacji i wypoczynku dla Katowiczan. Powierzchnia 72 ha, na której rosną m.in. brzozy, sosny, buki, lipy, klony, jawory, kaliny, tuje, topole, wiśnie oraz inne drzewa, krzewy czy kwiaty. Bogata i różnorodna roślinność zapewnia mieszkańcom odskocznię w otoczeniu natury. Spacerując po parku minąć można aleje róż, klomby, czy dywany kwiatowe. W parku odbywają się imprezy kulturalne, np. koncerty, natomiast zimą dzieci wykorzystują teren parkowy do jazdy na sankach. Michał Cieślak Zainteresowanych tematem odsyłam m.in. do publikacji Muzeum Historii Katowic autorstwa Jacka Siebla Kościół pw. Świętego Michała Archanioła w Katowicach. Górnictwo przodowało na łamach Technika Informowanie czytelników o stanie i postępach techniki we wszystkich jej dziedzinach ze szczególnym uwzględnieniem działów, które najsilniej reprezentowane są na Śląsku tak w słowie od redakcji zatytułowanym Do polskich Techników! przedstawił zadania nowego miesięcznika Technik jego redaktor naczelny Stanisław Majewski. Pod wstępniakiem w imieniu Rady Redakcyjnej podpisał się także Eugeniusz Górkiewicz, prezes Polskiego Związku Inżynierów i Techników Województwa Śląskiego w Katowicach Listy uznania do redakcji Na pomysł wydawania czasopisma poświęconego sprawom górnictwa, hutnictwa, budownictwa i przemysłu członkowie Stowarzyszenia wpadli w 1927 roku. Redagowaniem i publikowaniem periodyku zajęło się specjalnie utworzone Towarzystwo Dokształcania Technicznego. Pierwszy numer miesięcznika Technik, dzięki subwencjom, ukazał się w styczniu 1928 roku. Redaktorem naczelnym był Stanisław Majewski. Doborem tekstów do druku zajmował się zespół redakcyjny, podzielony na dwa komitety: ścisły i wielki. Początkowo redakcja znajdowała się w Królewskiej Hucie, ale od listopada 1928 r. miesięcznik redagowano w Katowicach. O tym, jak wielką sympatią cieszy się Technik i jak palącą była potrzeba wydawania pisma tego typu świadczą listy uznania, które wpłynęły do redakcji po wyjściu pierwszego numeru oceniali wydawcy. Główną częścią periodyku były artykuły, po których następowały rubryki z przeglądem prasy, wiadomościami i statystykami górniczymi oraz przepisami władz. Ważną rolę odgrywała końcowa rubryka Z życia towarzystw technicznych poświęcona głównie wydarzeniom Polskiego Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Województwa Śląskiego. W pierwszym roku ukazywania się czasopisma, na jego łamach ukazało się 50 artykułów, napisanych przez 37 autorów, ze znalezieniem, których był największy problem, mimo apelów redaktorów. Publikowali więc głównie teksty wykładów wygłaszanych podczas odczytów organizowanych przez Stowarzyszenie. Najwięcej tekstów dotyczyło górnictwa, co wynikało ze specyfiki regionu. W pierwszym roku wydawania, Technika zaprenumerowało 816 osób i firm, z czego 691 ze Śląska. Kłopoty z prenumeratorami Od stycznia 1929 roku miesięcznik ukazywał się jako dwutygodnik w nakładzie 1,5 tys. egzemplarzy, z których 1062 rozchodziło się w prenumeracie na Śląsku. Prowadzona była także sprzedaż komisyjna. 24 numery Technika liczyły 740 stron. Podobnie jak w poprzednim roku także w 1929 r. kontynuowane było wydawanie broszur w Bibliotece Wydawnictw Technika. Opublikowanych zostało dziewięć tomów. Każda książka, których nakład szybko się wyczerpał, miała okładkę taką jak czasopismo. W następnym roku zawartość 24 wydań Technika zmieściła się na 644 stronach. Mniejszą o 96 stron objętość rocznika tłumaczy się ciężkim kryzysem finansowym, jaki przechodzi nasze Towarzystwo, bronili się redaktorzy. Z powodu znacznych kosztów druku czasopisma zmniejszyli nie tylko objętość numerów, ale także obniżyli stawki honorariów autorskich. Oszczędności spowodowały mniejsze o 11,9% wydatki na edycję. Kłopotom próbował wydawca zaradzić, zwiększając akwizycję dwutygodnika. Dzięki temu o 20,7% wzrosły wpływy z ogłoszeń i o 25,3% z prenumerat, co jednak nadal wystarczało jedynie na druk i honoraria. Mimo to egzystencja Technika była zagrożona. Sytuację pogarszały liczne reklamacje prenumeratorów, którzy nie otrzymywali periodyku z powodu złej pracy Poczty Polskiej. Wielu prenumeratorów trzeba było skreślić, bo zalegali z zapłatą, a ówczesne przepisy pocztowe utrudniały wpłatę ryczałtem. W poszczególnych numerach dwutygodnika dominowały wciąż artykuły o tematyce górniczej, było ich 20, czyli 35,1%. Problematyka przemysłowo-społeczna poruszana była w 7 artykułach, zaledwie 12%, historyczna w 5 tekstach, 8,8%. W Bibliotece Wydawnictw Technika ukazało się 11 tomów. Mniej ilustracji i krótsze teksty Kryzys wydawniczy czasopisma pogłębił się w 1931 roku, kiedy to 24 numery zmieściły się na 447 stronach. Kosztowny był druk i wypłacane honoraria. W piśmie zmieniła się okładka ze stroną redakcyjną, mniej publikowano ilustracji. W przyszłości preferowane miały być krótsze artykuły. Spory zapas obszerniejszych tekstów 40 autorów, w tym z zagranicy, zaległ w teczce. Na wyraźne życzenie czytelników redaktorzy obiecali zmienić górniczy charakter periodyku aż 19 artykułów w 1931 r. dotyczyło kopalnictwa. Wydawcy tłumaczyli, że pismo wychodzi na Śląsku w centrali polskiego przemysłu kopalnianego, jednak obiecali częściej opisywać wszystkie dziedziny techniki. Siedem broszur ponumerowanych od 26 do 32 i jedna bez numeracji wydrukowano w 1931 r. na koszt autorów. Trudności pieniężne Technika, podobnie jak innych pism zawodowych w Polsce, trwały także w 1932 roku. Ukazało się 19 numerów na 369 stronach. Kryzys sprawił, że skromnie wyglądała szata graficzna, mniej pojawiło się klisz i stron. Trzy razy w roku redaktorzy musieli redukować budżet z powodu mniejszej liczby ogłoszeń i prenumerat. Dziewięć broszur z numeracją od 33 do 41 i dwie bez numeracji autorzy wydali na własny koszt. Znalazła się wśród nich publikacja redaktora naczelnego inżyniera Stanisława Majewskiego Jerzego Agricoli o starożytnych i nowych kopalniach ksiąg dwoje. Niestety 7 grudnia 1932 roku redaktorzy oświadczyli: pisma naszego nie mogliśmy utrzymać i zmuszeni zostaliśmy przekazać go Radzie Stowarzyszenia. Oficjalna likwidacja Technika wydawanego przez Towarzystwo Dokształcania Technicznego nastąpiła 31 grudnia 1932 roku. Oficjalny organ Stowarzyszenia Redaktorem periodyku wydawanego ponownie jako miesięcznik od stycznia 1933 roku przez Polskie Stowarzyszenie Inżynierów i Techników Województwa Śląskiego na krótko został Zdzisław Ficki, ale od lutego 1933 roku zastąpił go Alfred Elandt. Kolejnym naczelnym od 1 marca 1934 roku był Eugeniusz Daniec, jednak z powodu jego choroby od października przez osiem miesięcy czasopismem kierował Alfred Elandt. Technik wydawany w skromnej szacie graficznej stał się samowystarczalny. Na jego szpaltach publikowano artykuły techniczne, kontynuowano stałe rubryki z wiadomościami, zamieszczano ogłoszenia Stowarzyszenia oraz drukowano informacje o wolnych miejscach pracy, co przydatne było w latach wielkiego kryzysu gospodarczego lat 30. XX wieku. Periodyk ukazywał się do 1939 roku, przyczyniając mimo trudności - do spolszczenia kadr w górnośląskim przemyśle. Pod patronatem Technika ukazało się także w sumie 40 broszur z artykułami z czasopisma m.in. Wacława Olszaka Most na Wiśle pod Goczałkowicami, Aleksandra Grozy Postęp elektryfikacji kopalń węgla kamiennego i Stanisława Majewskiego Herby górniczych miast polskich. Paweł Ryś 12
13 Katowice, czerwiec 2017 Kronika Katowicka Wełnowiec. Takie miejsce... Dokończenie ze str. 3 - Styk Śląska i napływowej ludności za pracą. Różnica między poziomem życia na Śląsku a realiami Kongresówki czy Galicji była ogromna... Edward Grządziel: - Jak ktoś się starał, był robotny, to pracodawca wynajmował mu mieszkanie w swoim osiedlu po obniżonej cenie za najem, nawet o 2/3. Urszula Rzewiczok: - Mieszkanie było dla rodzin. Nawet domek... - Rolnictwo w Wełnowcu poszło w niepamięć? Edward Grządziel: - Kto miał pole, to pracował i w polu, i w kopalni czy hucie. Urszula Rzewiczok: - Byli robotnicy sezonowi. W kopalniach czy hutach pracowali poza sezonem na roli. Tak było też z dzieciakami. Jak była robota w polu, to do szkoły nie szły. - Urszula Rzewiczok. Historyk, autorka wielu monografii. W Przygotowaniu książka o Wełnowcu... Urszula Rzewiczok: - Zaczęłam od Józefowca, który długo był związany z Dębem... Funkcjonował najpierw jako samodzielna osada, potem samodzielna gmina, a od roku 1895 stał się częścią Dębu. Aż do 1924 roku wchodził w obręb gminy Dąb. A w 1924 roku został włączony do Wełnowca... Zatem pisząc o Józefowcu, musiałam pisać o Wełnowcu. Inaczej się nie da. Moim zdaniem Józefowiec, nawet będąc granicą Dębu, bardziej skłaniał się ku Wełnowcowi aniżeli ku Dębowi. - Bardzo to zagmatwane... Urszula Rzewiczok: - Ależ tak! Często, czytając dokumenty trudno zrozumieć o co chodzi. Czy chodzi o Wełnowiec, czy o Józefowiec... W kronikach szkolnych na przykład wzmiankuje się wydarzenie w kościele w Wełnowcu, a fakt miał miejsce w kościele na Józefowcu. Ludzie obie te osady łączyli w całość. - Kościoły... Urszula Rzewiczok: - Budowano kościoły tymczasowe, dopiero, kiedy rozrastała się osada, przybywało ludzi, to budowano większą świątynię. Kościół na Józefowcu projektował, co warto zaznaczyć, Jan Kapołka. Budowę zakończono w 1939 roku. Nowy kościół w Wełnowcu poświęcono w 1970 roku. - Tam, gdzie teraz jest apteka, weterynaria, klub, Archiwum Państwowe i IPN były Rzymełkowe pola. Kamieniczka z numerem 111 na Józefowskiej, tam, gdzie jest tablica upamiętniająca księdza Jana Rzymełkę, to dom... Rzymełków! Teresa Janik: - Pole było od Józefowskiej aż tam, za te wysokie bloki, zbudowane pod koniec XX wieku! Edward Grządziel: - To już jest Kradziejów! - Rzymełki to byli chłopi? Teresa Janik: - Ależ nie bardziej gospodarze! Urszula Rzewiczok: - Powiem, jak to było u nas. Babcia miała gospodarstwo - hodowała świnie, krowy, kury, a dziadek był policjantem. Pochodził z robotniczej rodziny. Zatem kim oni byli? - No, ze średniej statystycznej wynika, że byli Ślązakami! Urszula Rzewiczok: - Śmiech, śmiechem, ale dopowiem, że jednocześnie dziadkowie mieli kamienicę czynszową, w której wynajmowali mieszkania! Podobnie było po mieczu; ojciec mojego ojca miał gospodarstwo tu, obok, a jednocześnie był właścicielem tego domu w której siedzimy sobie teraz, u mnie, przy kawie, i wynajmował mieszkania. A brat mojego dziadka miał dom i przedsiębiorstwo na Raciborskiej. Tam miał swoją Elegancja na Józefowcu willę, i tam, do lat 80., minionego wieku mieszkały jego córki... Teresa Janik: - A ten Rzewiczok, co to mieszkał u Rzymełkównej na Kościuszki? Pierwszy kościół na Józefowcu (zdjęcie z około 1932 roku) Urszula Rzewiczok: - Nic mi o nim nie wiadomo...?! - Pracowali w polu, w kopalni, w hucie? Teresa Janik: - A gdzie tam! Jeden był masorz, jeden był szewc, no i był ksiądz. A rodzone siostry księdza poszły do klasztoru. Urszula Rzewiczok: - To było tak nasi przodkowie żyli z tego, z czego dało się wyżyć... - Imponuje mi to uparte dążenie do wiedzy, do szkół, do studiów! I ogromna umiejętność dostosowania się do warunków, i do wyjścia na swoje... Edward Grządziel: - Mój ojciec przybył z Siemianowic, a ród matki to Gliwice-Łabędy. Dziadek musiał uciekać, bo był powstańcem. Teresa Janik: - Moi rodzice poznali się w kościele. Dziadek szedł za babcią, aż do Siemianowic do kościoła... No i jak mówiła moja mama: - Szło tak przez parę niedziel, aż skończyło się ołtarzem. Zabawy na podwórku na ul. Józefowskiej 70 Edward Grządziel: - Pamiętajmy nie tylko o wynajmowanych mieszkaniach, o kamienicznikach, takich jak choćby Ruseccy, Szmajduchowie, Pilchowie, ale o czymś szalenie ważnym o chlewikach, o trzymanych tam królikach, kurach, świnkach, kozach... Na nieużytkach nie było trawy tak jak dziś. Wszystko szło pod wypas. Zjedzone do gołej ziemi. Ciężko było... Wszyscy: - I w piwnicy albo we chlewiku musiał być węgiel, i kapustę się deptało, i ogórki kisiło, i żur... Edward Grządziel: - Dąb to była książęca wieś. Miała herb. A Wełnowiec to jest kolonia robotnicza. Urszula Rzewiczok: - Tu, na Dębie, byli bogaci właściciele. - Rzewicok czy Rzewiczok? Urszula Rzewiczok: - Po prawdzie nie wiem, jak się ta rodzina nazywa! - Jak to jest, jak człowiek z dziada pradziada jest w tym samym miejscu? Urszula Rzewiczok: - Ja bym nie pojechała nigdzie indziej! Tego sobie nie wyobrażam. Moja siostra mieszka w Niemczech. Ja bym nie umiała. Ja jestem przywiązana tutaj. I stąd, choć ojciec urodził się w Raciborskiej Kuźni, bo tam, jak dziadek był przy wojsku, to się z babką poznali, i tam zamieszkali. Po 1922 roku przyszli tutaj. Na Dąb. Dziadek ten dom kupił od dwóch rzeźników tu, tradycyjnie, był sklep mięsny. Właścicielem był Kurak. Teresa Janik: - Ja jestem z domu Liduchowska. Szukając Liduchowskich w księgach parafialnych dotarliśmy do... Czeladzi! U ojca w rodzinie powtarzało się też nazwisko Węgierek. Urszula Rzewiczok: - Węgierkowie też mieli gospodarstwo... Teresa Janik: - Moja babcia była rodzoną siostrą księdza Jana Rzymełki. Tam było 5 chłopców i jedna dziewczyna moja babcia Agnieszka. Wyszła za mąż za Mitisa, który pracował w kopalni w Siemianowicach... Ciocia, siostra mojej mamy, żona Edmunda Fojkisa była też z domu Mitis. Najstarsza siostra mamy wstąpiła do Zgromadzenia Córek Bożej Miłości. Babcia musiała dać do klasztoru cały posag. Moja mama pracowała u właściciela manufaktury z dywanami, na ulicy Dyrekcyjnej. A ojciec był urzędnikiem w hucie Silesia w Wełnowcu. Tam pracował ponad 50 lat. Mitisy też byli dobrze uposażeni mój dziadek postawił 2-pietrową kamienicę i powiedział to dla wszystkich moich córek! - Było tak? Teresa Janik: - Moi rodzice dostali mieszkanie, bo tatuś był urzędnikiem w hucie. To było mieszkanie służbowe, przy Józefowskiej, koło krzyża. Między tymi dwoma kasztanami, które rosną do tej pory. Z sąsiadami na podwórku ul. Józefowskiej 70 - To było państwo pruskie. Rozróżniano tu urzędowo język niemiecki i język polski... Edward Grządziel: - Jak mój ojciec chodził do szkoły, to szkoła była niemiecka, ale katechizm był po polsku. A w domu mówiło się po naszemu. Urszula Rzewiczok: - W domu się godało. W robotniczych domach nie mówiło się po polsku, tylko po śląsku. A śląski jest bardzo różny! Moja babcia ta ze strony ojca, była córką niemieckiego nauczyciela!, jak przyszła tu po 1922 roku, to się nauczyła polskiego z gazet. Posługiwała się piękną staropolszczyzną... - Jak mówiono w domach? Teresa Janik: - Poprawnie po polsku. Urszula Rzewiczok: - Po polsku mówili ludzie wykształceni, albo ci, co się stykali z ludźmi wykształconymi. Każdy mówił jak umiał. Śląsk był pomiędzy państwami, zatem nie jest tak, że mówiono tylko po niemiecku, albo tylko po czesku, albo tylko po słowacku, albo tylko po polsku, ale lepiszczem była śląska mowa ze wszystkimi jej odmianami. - Chóry, czyli polskie pieśni, biblioteki, teatry amatorskie. I Boże coś Polskę wybrzmiało na początku rozmowy... W pewnym momencie ruszyły powstania. Urszula Rzewiczok: - Pierwsze organizacje polskie były przy kościołach. W Dębie były przypadki księży, co musieli stąd odejść, bo nie znali języka polskiego. Nie umieli po polsku spowiadać. Mówię o czasach pruskich. Edward Grządziel: - Mówi pani o świadomości? To trzeba przyjąć cały okres kulturkampfu, który dotyczył różnych narodowości. To była też walka z Kościołem. W którymś momencie Niemcy zrozumieli, że to nic nie daje. Od takich kopniaków w człowieku rodzi się przekora. I pytanie kim ja jestem, skoro mnie kopią, poniżają... A z drugiej strony wystarczy popatrzeć na daty powstania kamienic; świadectwo, że przełom XIX i XX wieku to rozwój gospodarczy. A jak człowiek ma pełny brzuch, mo robota, to szuko innych wartości zaczyno czytać, śpiewać w chórach, interesować się historią... Niemieckie chóry też były na przykład przy szybie Agnieszka. Zniknął w 1922 roku. Czy ktoś pamięta, jak się ten chór nazywał? Był boom gospodarczy, więc kwitła kultura, i były też zespoły sportowe, ale... nie było radia i telewizji; inaczej spędzano czas. Urszula Rzewiczok: - Ja mam tych stowarzyszeń, co tu działały, spisanych na kilka stron! - Powstania... Poczucie więzi z Polską? Teresa Janik: - Poszli do powstań, żeby bronić tej ziemi! Urszula Rzewiczok: - Chodziło im o to, żeby przyłączyć tę ziemię do Polski. Pamiętajcie, że była silna agitacja polska. Edward Grządziel: - Kto by nie chciał perły w koronie...? I jeszcze powiem; całe lata kulturkampf rugował Polaków z tutejszego życia. Sankcje, utrudnienia... Wybucha I wojna światowa. Ludzie szli na front mięso armatnie. Wojna kosztuje. To jedno. A drugie, to fakt, że teraz to Niemcy musieli zapłacić kontrybucję zwycięskim krajom. A kontrybucja to dodatkowy, wysoki podatek. No to jak jest lepiej głosować za Polską, czy za Niemcami? Były przymiarki do państwa śląskiego państwa węgla i stali. Za tym po cichu byli przemysłowcy. Granica między Niemcami a Polską przebiegała często przez rodzinny stół. Polska dała przywileje dla Śląska jak Rusy stały pod Warszawą... Urszula Rzewiczok: - Młodzi ludzie wiedzieli, z której strony karabin strzela. Nauczyli się tego we wojnę... Przyjeżdżali ludzie z Poznania i innych miast. I opowiadali o tej Polsce w pięknych słowach, malowali w pięknych barwach... To nie było o polskiej biedzie, o bajzlu Priwislanskiego kraju... Fot.: ze zbiorów rozmówców oraz MHK 13
14 Kronika Katowicka Katowice, czerwiec 2017 P o c i ą g i e m, t r a m w a j e m, a u t o b u s e m... c z. 2 W zmienionych granicach Do końca XIX wieku podróżowanie po Górnym Śląsku było związane głównie z transportem szynowym. Wymagało zakupu biletu na tramwaj lub pociąg i poświęcenia dużo czasu na dojście do dworca kolejowego lub przystanku tramwajowego. Istniały oprócz tego dorożki i omnibusy, jednak nie mogły się one równać z koleją pod względem prędkości. Nikt wtedy nie podejrzewał, że w następnym stuleciu uzupełnieniem dla tramwaju i pociągu staną się autobusy, docierające tam, gdzie nie opłacało się wybudować torów Pierwszą próbę uruchomienia linii autobusowych podjęła w 1907 r. w Katowicach spółka Automobil- Omnibus-Gesellschaft. Przedsięwzięcie dosyć szybko zakończyło się niepowodzeniem. Wysoka cena biletu powodowała niską frekwencję, do tego spore koszty funkcjonowania a także słaby stan nawierzchni dróg spowodowały, że pierwsze linie autobusowe w Katowicach wkrótce przestały funkcjonować. Pasażerowie mieli więc do wyboru nadal pociągi i tramwaje. Te ostatnio traktowano jako środek transportu międzymiejskiego, a nawet miejsko-wiejskiego. Świadczą o tym niezrealizowane plany budowy trzech jednotorowych linii tramwajowych do Mysłowic z lat Połączenia tramwajowe z Mysłowicami miały otrzymać Szabelnia, Janów oraz Giszowiec. Ta ostatnia linia miała prowadzić do Giszowca przez las wzdłuż istniejącej szosy. Tramwaje planowano zbudować także po rosyjskiej stronie okręgu przemysłowego, czyli ledwie kilkanaście kilometrów od Katowic. W 1910 r. planowano budowę linii z Szopienic przez Dąbrówkę Małą, Siemianowice Śląskie, Bańgów, Dąbrówkę Wielką i Brzeziny do Bytomia. Od tej trasy miało powstać odgałęzienie do Czeladzi, leżącej już na terytorium Rosji. Plan nie został zrealizowany. W 1912 r. powstały natomiast dwie koncepcje budowy linii tramwajowych na terenie miejscowości, wchodzących obecnie w skład Sosnowca. Nie planowano wtedy jeszcze wydłużenia torów z Sosnowca do Katowic. Decyzję o wyborze wariantu budowy podjęto pod koniec maja 1914 r., jednak niczego nie zdążono zbudować. Niebawem wybuchła pierwsza wojna światowa, która zniweczyła tamte plany. Po jej zakończeniu reaktywowano państwo polskie, a kilka lat po wojnie ustalona została we wschodniej części Górnego Śląska granica niemiecko-polska. Przecięła ona w nienaturalny sposób na dwie części rozwijający się Górnośląski Okręg Przemysłowy. Poprzecinane zostały także linie kolejowe i linie tramwajowe. Po niemieckiej stronie granicy pozostały m.in. Bytom, Gliwice, Pyskowice i Zabrze, a po polskiej Chorzów, Katowice, Tarnowskie Góry, Tychy i inne miejscowości. Przemieszczanie się z jednej do drugiej części Górnego Śląska utrudniały bardzo rygorystyczne przepisy o przekraczaniu granicy. Nie można jej było przekraczać w dowolnym miejscu i o dowolnej porze, lecz tylko w wyznaczonych przejściach granicznych. Mało tego, przekroczenie granicy wiązało się z kontrolą dokumentów a także z koniecznością przestrzegania przepisów celnych. Docelowo w sąsiadujących krajach zaczęły obowiązywać odrębne waluty, gdyż Polska nie zdecydowała się na unię walutową z Niemcami. 14 Ogólna mapa sieci kolejowej i autobusowej PKP na rok w skali 1: Fragment obejmujący Górnośląski Okręg Przemysłowy. Ze zbiorów Biblioteki Śląskiej w Katowicach Zaczęły się więc niezrozumiałe dla Górnoślązaków, wręcz absurdalne, utrudnienia w poruszaniu się pomiędzy jedną a drugą częścią regionu. Do tego zabrakło zwyczajnej życzliwości, jako że władcy Niemiec z niesmakiem przyglądali się powstałemu państwu polskiemu, traktując je jako twór efemeryczny. Wrogość międzypaństwowa przekładała się m.in. na realia komunikacyjne. W pewnym stopniu spróbowano uregulować stosunki na Górnym Śląsku w formie umowy międzypaństwowej z 15 maja 1922 r., nazwanej Konwencją Górnośląską. Uregulowała ona m.in. prowadzenie kolejowych i tramwajowych przewozów tranzytowych. Powstało oto bowiem kilka tego rodzaju relacji. Polskie pociągi z Kochłowic późniejszej dzielnicy Rudy Śląskiej przez Chebzie i Radzionków do Tarnowskich Gór musiały przejeżdżać przez niemieckie stacje Bobrek i Karb, leżące na zachód od Bytomia. Podobnie było z tramwajami kursującymi z Chorzowa do Piekar Śląskich, które musiały przejechać przez niemiecki Bytom. Odwrotna sytuacja miała miejsce na linii tramwajowej z Bytomia do Zabrza, gdzie tramwaj przejeżdżał przez polską Kuźnicę Rudzką późniejszą dzielnicę Rudy Śląskiej. Podpisana umowa międzypaństwowa zawierała szereg uciążliwości. W tramwajach podczas tranzytu musiały być zamknięte okna i drzwi, co urągało zdrowemu rozsądkowi w upalne dni, kiedy wentylacja była czynnikiem niezbędnym. Tramwaje tranzytowe mogły być konwojowane podczas przejazdu przez terytorium drugiego państwa. Przy podróży z Piekar Śląskich do Chorzowa zabronione było wysiadanie na terenie niemieckiego Bytomia. Natomiast podróżni z Kuźnicy Rudzkiej, chcący dojechać do Bytomia lub do Zabrza, mogli wsiadać do tramwajów, ale musieli pozostać na pomostach i poddać się kontroli paszportowej i celnej na granicy państwowej. Uciążliwości związane z przejazdami tranzytowymi w okolicy Bytomia zostały rozwiązane na różne sposoby. Polskie Koleje Państwowe w 1925 r. wybudowały dwutorową linię kolejową od stacji Chorzów Stary do Radzionkowa, która dosłownie dużym łukiem omijała z trzech stron teren niemieckiego Bytomia. Umożliwiło to prowadzenie polskich pociągów od Katowic w stronę Tarnowskich Gór i Poznania. Podobnego rozwiązania nie doczekała się sieć tramwajowa. Po niemieckiej stronie granicy w latach dokonano zmiany szerokości rozstawu torów tramwajowych z wąskiego na normalny, czyli identyczny z obowiązujących na liniach kolejowych. Ponieważ od strony Chorzowa do Piekar Śląskich jeździły w dalszym ciągu tranzytem polskie tramwaje wąskotorowe, na odcinku wiodącym przez Bytom ułożone zostały trzy szyny. Dzięki temu mogły tamtędy jeździć także Fragment planu z 1911 r. niezrealizowanej linii tramwaju, mającego prowadzić z Mysłowic przez lasy do Giszowca. Źródło: Archiwum Państwowym w Katowicach, zespół akt nr 181 (Zbiór kartograficzny Archiwum Państwowego w Katowicach do roku 1945), sygnatura Zb.kart. I-615 (Tramwaj Mysłowice - Giszowiec). niemieckie tramwaje normalnotorowe. Po tym jednak, jak przestały obowiązywać przepisy polsko-niemieckiej umowy z 1922 r., zaprzestano polskiego ruchu tranzytowego do Piekar Śląskich. Stało się to w 1937 r., a potem rozebrano torowisko na terenie Piekar Śląskich. Nieco wcześniej, bo w 1930 r., skończył się też ruch tranzytowy tramwajów z Bytomia do Zabrza przez Kuźnicę Rudzką. Niemcy zmienili wtedy tamtą linię z wąskotorowej na normalnotorową, przy okazji przesuwając jej trasę poza Kuźnicę Rudzką. Powstał w ten sposób malowniczy, kilkukilometrowy odcinek linii tramwajowej wiodący polami. Granica państwowa polsko-niemiecka nie była jedyną, dzielącą Górnośląski Okręg Przemysłowy na odrębne części. Bardzo blisko niej przebiegała granica między województwem śląskim a województwem kieleckim, do którego należały m.in. Bobrowniki, Wojkowice, Będzin, Czeladź i inne miejscowości. Właśnie w tamtej, wschodniej części późniejszego GOP-u kilka lat po pierwszej wojnie światowej doszło do uruchomienia jednych z pierwszych linii autobusowych. Pasażerski Ruch Autobusowy zainaugurował kursowanie 22 lutego 1922 r. na trzech trasach. Jedna z linii łączyła dworzec kolejowy Sosnowiec Główny z Czeladzią, Będzinem i Dąbrową Górniczą. Druga linia prowadziła spod tegoż dworca sosnowieckiego poprzez Grodziec do Kopalni Węgla Kamiennego Jowisz w Wojkowicach. Trzecia linia wiodła też spod stacji Sosnowiec Główny do fabryki kotłów w Konstantynowie obecnie będącym dzielnicą Sosnowca. Jak widać, Polacy wyprzedzili Niemców, bowiem po niemieckiej stronie Górnego Śląska linie autobusowe zaczęły funkcjonować w Zabrzu w 1925 r., a więc trzy lata później. Będzin i okoliczne miasta okazały się pod pewnym względem ewenementem. Nieczęsto się bowiem zdarzało, żeby najpierw uruchamiać komunikację autobusową, a dopiero później tramwajową, jak to było w tamtym rejonie. Linia tramwajowa z Dąbrowy Górniczej przez Będzin do Sosnowca oraz oddzielna od niej linia z Sosnowca do Szopienic zaczęła funkcjonować w 1928 r., czyli sześć lat po tym, jak po sosnowieckich i będzińskich ulicach rozpoczął działalność Pasażerski Ruch Autobusowy. Linia tramwajowa z Sosnowca do Szopienic była zarazem pierwszą w Polsce międzywojewódzką linią tramwajową. Jak się miało później okazać, nie jedyną, gdyż np. w latach kursowały tramwaje międzywojewódzkie z województwa piotrkowskiego do województwa łódzkiego. Jeżeli zaś chodzi o tramwaje sosnowieckie, to w 1931 r. zbudowano w centrum Sosnowca wiadukt umożliwiający przejazd pod torami linii kolejowej. Pod wiaduktem ułożono tory tramwajowe, łącząc dwie oddzielne dotąd części sieci tramwajowej w całość. Dopiero od tego momentu można było tramwajami przejechać od Dąbrowy Górniczej do Katowic czy Chorzowa. Międzywojewódzka linia tramwajowa z Szopienic do Sosnowca pozostała jedyną tego rodzaju do wybuchu drugiej wojny światowej. Rubieże województwa śląskiego planowano połączyć z województwem kieleckim jeszcze w dwóch innych relacjach. Jedną z nich miała być trasa z Sosnowca do Mysłowic, a drugą z Będzina przez Czeladź do Siemianowic Śląskich. W tym drugim przypadku skończyło się na oddaniu do użytku w 1929 r. jednotorowej linii z Będzina do Czeladzi. C.d.n. Tomasz Rzeczycki Materiał promocyjny MZKP Tarnowskie Góry Fot. Urząd Miejski Katowice
15 Katowice, czerwiec 2017 Kronika Katowicka Przez zieloną granicę do Katowic C Z Ę Ś Ć I I - Czesi w Katowicach w czasie niełatwym; po wkroczeniu Niemiec hitlerowskich na teren Czechosłowacji. Myślę o emigracji, a dokładniej o czeskich wojskowych, specjalistach wysokiej klasy, którzy uciekali przez zieloną granicę do Polski, również do Katowic. Za nimi przedostawały się, dzięki pomocy polskich kolejarzy, rodziny owych wojskowych. Katowickie radio powołało emigracyjną audycję, słyszalną po czeskiej stronie... A jednocześnie trzeba chyba pamiętać o położeniu i realiach politycznych ówczesnych Katowic Hitlerowskie Niemcy niemal za miedzą; Katowice będące siedzibą władz wojewódzkich najbardziej uprzemysłowionego regionu Polski; Katowice, będące siedzibą kilkunastu Konsulatów i bardzo wielu różnorakich międzynarodowych firm; pytanie czy tylko szło o węgiel? Wreszcie lodowaty oddech Moskwy wszak sowieckich obserwatorów w Katowicach nie brakowało... Spora reprezentacja francuskich przemysłowców, zainteresowanych zyskami ale też odebraniem z nawiązką przesławnej kontrybucji po przegranej wojnie francusko pruskiej?! Gdyby to zsumować, to wychodzi, że w takiej mętnawej wodzie piranie mają niezłe łowy... Nazywając rzecz po imieniu raj dla wszystkich wywiadowni? - Ależ tak! Tu nakładały się wywiady wojskowy i przemysłowy a Śląsk był epicentrum polskiego przemysłu, zwłaszcza ciężkiego, stąd tu właśnie skoncentrowana działalność wywiadów. Niestety, brak dokumentów, które by ukazywały działalność poszczególnych państw. Jeżeli chodzi o wywiad sowiecki na Górnym Śląsku pozyskiwał wiadomości z jednej strony od komunistów, więc nie musiał lokować tu swojej siedziby, z drugiej strony do Układu Monachijskiego trwała ścisła współpraca między Czechosłowacją a Rosją sowiecką. Czesi stawiali przecież na sowietów zatem informacje zdobywane przez Czechów na terenie Śląska przekazywane były również do Moskwy. Wywiad niemiecki też nie odgrywał istotnej roli, jeżeli chodzi o teren Górnego Śląska. Wystarczy chociażby sięgnąć do Sondrefahndungsbuch Polen czyli Księgi poszukiwawczej Polaków, wydanej w Berlinie w 1939 roku przez Reichskriminalpolizeiamt i spojrzeć na niektóre jego rozpracowywania znanych w większości Polaków w Polsce; mamy na przykład KRONIKA K a t o w i c k a Wydawca: Oficyna Monos Krzysztof Kudlek Tarnowskie Góry, ul. Szpaków 5, e mail: oficyna@onet.eu *** Redaktor naczelny: Krzysztof Kudlek. Redakcja: zespół. Konsultacja historyczna: dr Arkadiusz Kuzio Podrucki Skład komputerowy: Grzegorz Młyńczak Druk: Polska Press Sp. z o.o., Oddział Poligrafia, Drukarnia w Sosnowcu *** Kronika Katowicka powstała we współpracy z Urzędem Miasta Katowice i Muzeum Historii Katowic. Redakcja dziękuje wszytkim, którzy przyczynili się do wydania Kroniki Katowickiej. Rozmowa z płk. rezerwy drem Mieczysławem Starczewskim Fedorowicz Bolesław i tylko datę urodzenia i nic więcej, Fojkis Włodzimierz i Michałkowice 3... Brak danych; gdzie mieszka, jaka ulica itd., i ma być aresztowany przez Gestapo berlińskie. Spis zawiera około 9 tysięcy nazwisk. Są kartki, gdzie po wykazie Polaków pod daną literą alfabetu zostawiono... wolne miejsce na wpisywanie kolejnych nazwisk. - Ciekawe, bo... w Michałkowicach nie było WŁO- DZIMIERZA Fojkisa był sławny Walenty Fojkis, zatem albo kamuflaż, albo spis robił ktoś spoza Michałkowic?! - No cóż, co innego miejscowi Niemcy, a co innego grupy operacyjne, które tu wkraczały... Mówi pani wywiad. Centrala niemieckiego wywiadu na Górny Śląsk znajdowała się we Wrocławiu, a jego sieć znajdowała się między innymi w Bytomiu, w Opolu, w Gliwicach. Po drugie ucieczki... Z Son- Sondrefahndungsbuch Polen - Księga poszukiwawcza Polaków, wydana w Berlinie w 1939r. derfahndungsbuch Polen wynika, że niemiecka precyzja w tym przypadku jest wątpliwa są nazwiska, ewentualnie adresy. Zapewne policja kryminalna nie miała zaufania do mniejszości niemieckiej mieszkającej w Polsce i działających organizacji mniejszościowych. - Amatorszczyzna? Sprawa co najmniej interesująca. Jest taka postać profesor Iwan Feszczenko Czopiwski; znakomity metalurg, współtwórca wydziału hutniczego w krakowskiej AGH, twórca nowoczesnego laboratorium naukowego przy hucie Baildon, człowiek, który dla potrzeb rodzącej się polskiej armii, składającej się de facto z wojsk Austrii, Niemiec i Rosji, i różniącej się broni tychże armii przeprojektował tę że broń tak, iżby stanowiła jednolite uzbrojenie. I to mało profesor miał ścisłe kontakty z hutą Łabędy, produkującą blachy do produkcji polskich czołgów wówczas dosłownie pod nosem Niemców. Ba, był wynalazcą unikatowego stopu do produkcji specjalnej, na użytek wojska, stali. Z ówczesnych raportów policyjnych wynika, że był pod ścisłą obserwacją nie tylko polskiego wywiadu pilnowali go zarówno Niemcy, jak i sowieci. - To były sprawy ściśle tajne, znane w bardzo wąskim gronie. Tak znany wynalazca... Takich ludzi, rzecz jasna nie tylko się obserwuje, ale też otrzymują dyskretną ochronę. Prawdopodobnie policja i polski wywiad zbierał wszelkie informacje o jego kontaktach, kontrolował korespondencję a nawet spotkania towarzyskie. Z jednej strony dążono do zapewnienia mu bezpieczeństwa, z drugiej chciano zorientować się, czy przeciwnik zorientowany jest w jego osiągnięciach w metalurgii... - Rozumiem zatem, że w ówczesnych Katowicach, gdzie aż się kłębiło, nasz wywiad nie przyglądał się temu obojętnie... - Tu na pewno byli ludzie z wywiadu, którzy obserwowali, czy ktoś się interesuje produkcją, zmianami w niej wprowadzanymi, nowymi rozwiązaniami technologicznymi, jej wielkością, dostawcami surowców i odbiorcami gotowych wyrobów itd. Na podstawie wysyłanych wyrobów, np. blachy, można było zorientować się w rozmieszczeniu zakładów w kraju, w których mógł być produkowany sprzęt wojskowy. Wówczas te zakłady znajdowały się też pod obserwacją obcych wywiadów. Po to wówczas w Katowicach rozmieszczonych było tyle Konsulatów, których jednym z celów było pozyskanie znanej z osiągnięć wynalazczych kadry inżynieryjno-technicznej do dostarczenia dla ich pracowników nowych rozwiązań technologicznych i wprowadzanie ich do produkcji we własnym państwie. Szło też o uzyskanie różnych planów, rysunków konstrukcyjnych, danych o produkcji itd. - No cóż, reprezentowane w Katowicach konsularnie państwa to obszary zasobne w górnictwo, w przemysł hutniczy... - To styk jakość śląskiego węgla i receptura wytopu. Jaka jest produkcja? Na tej podstawie można było przyjąć ile można wyprodukować broni, czołgów... - W tym wszystkim dodatkowy prezent czescy uchodźcy. Czy tylko byli to wojskowi? - Część uchodźców czeskich to oficerowie od łączności, spece od broni pancernej, czy lotnicy. Fachowcy którzy mogli przekazać szereg cennych informacji odnośnie szkolenia, uzbrojenia, udoskonalenia sprzętu itd. Te informacje z pewnością wykorzystywano, tylko czas do wybuchu wojny był zbyt krótki na ich pełne wykorzystanie. Na przełomie marca i kwietnia 1939 r. do Krakowa przybyli pierwsi żołnierze czechosłowaccy. W następnych tygodniach liczba przybywających Czechów i Słowaków znacznie zwiększyła się i do ich dyspozycji oddano baraki w Bronowicach Małych. Ich dowódcą, na początku kwietnia 1939 ich został ppłk Ludwik Svoboda. Do końca sierpnia 1939 r. przybyło ok żołnierzy czechosłowackich, z czego 477 lotników i 735 żołnierzy odpłynęło statkami polskimi do Francji, zaś 85 lotników czeskich i 8 słowackich wstąpiło do WP. Natomiast pozostali żołnierze czechosłowaccy mieli zapoczątkować tworzenie Korpusu Czechosłowackiego, na który wyraził zgodę prezydent RP Ignacy Mościcki w wydanym dekrecie 3 września 1939 r. Pod koniec sierpnia 1939 r. gross tych żołnierzy przetransportowano do obozu w Leśnej pod Baranowiczami, zaś ok. 180 osób pozostawiono w Bronowicach do organizowania pododdziałów czechosłowackich z przybywających ochotników. - Część była w Katowicach. Specjaliści, wyszkoleni na najlepszym czeskim sprzęcie a mieli Czesi znakomity przemysł zbrojeniowy... - To byli specjaliści, zgoda, ale to byli żołnierze po odbytej służbie wojskowej. Obeznani ze sprzętem, ale przecież to nie oni ten sprzęt produkowali, zatem nie mieli możliwości wpływania na produkcję, czy na zmianę tej produkcji... mogli przekazać wiedzę, ale odnośnie sprzętu czeskiego. Można było niektóre rozwiązania czeskie przyjąć dla polskiego przemysłu zbrojeniowego. W jakim zakresie? Nigdy nie spotkałem żadnej informacji. Sedno w tym, że wiele informacji było jedynie ustnych... - Profesor Byrtus (Kronika Katowicka nr 42/2016) wywołał temat Dwójki... - Odnośnie Dwójki czeskiej i polskiej, to w zasadzie tej współpracy nie było... - Ejże? - Jeżeli była, to na szczeblu sieci, czyli posterunku oficerskiego nr 4 mieszczącego się w Cieszynie. Można było nawiązać współpracę, ale... nikt się specjalnie nie kwapił, jako że stosunki polsko czeskie do dobrych nie należały; można by powiedzieć, że była to zimna wojna między Polską a Czechosłowacją. Strona polska składała stronie czechosłowackiej propozycje odnośnie wspólnego układu wojskowego. Czesi kategorycznie odmawiali; z jednej strony mieli poparcie Rosji sowieckiej, a jednocześnie uważali, że jeżeli podejmą współpracę z Polską, to uwikłają się w konflikt z Niemcami. - Nie wyczuli zagrożenia...? - Czesi należeli sporo czasu do Austro-Węgier. Oceniali sąsiadów w kategoriach Niemca austriackiego kulturalnego, oswojonego rozpoznanego przez wieki wspólnej państwowości... Nie rozszyfrowywano, do czego dążył Hitler w swojej polityce w stosunku do ludności słowiańskiej... - Szło na wojnę... Słowiański tort, wykrojony po I wojnie światowej, powoli się rozsypywał. I Katowice wisienka na torcie... z węglem, hutami... - Nie były na uboczu, zgoda, ale też nie odgrywały większej roli o ile chodzi o ówczesne mocarstwa, zwłaszcza Niemcy i Rosję sowiecką. To proste; niemiecki potencjał gospodarczy błyskawicznie się odbudował... Dla jednych i dla drugich nie byliśmy partnerem. Polska przecież dopiero co odzyskała niepodległość, odbudowywała się... - Dwójka... - Przypomnę chociażby nazwiska Józefa Korola, czy Michała Grażyńskiego. Ten ostatni przecież finansował polski wywiad na terenie Opolszczyzny i w Czechach, o czym się nie mówi. Szkolenie prowadzono m.in. w gmachu Urzędu Wojewódzkiego. Dlaczego? Bo to nie rzucało się w oczy wszak urzędnicy, interesanci wchodzili, wychodzili... Niemcy mieli bardzo słabe rozpoznanie tej sprawy; uzyskali informację o prowadzeniu szkolenia latem 1939 r., ale potraktowali to jako fakt bez większego znaczenia... - Zjawiają się wojskowi uchodźcy czescy... - Z pewnością byli obserwowani. W jakim zakresie? Nie jestem w stanie odpowiedzieć. Nie ma materiałów, nie ma dokumentów na ten temat. Mogę przywołać nazwisko kapitan Hartman, oficer w rezerwie, który chyba był w kontakcie z Ekspozyturą nr 4 w Katowicach, której szefem był od 1 II 1939 r. mjr dypl. Stanisław Kuniczak. Wielce prawdopodobny był też kontakt z mjr. rez. Kazimierzem Kierzkowskim i ppor. rez. mgr Józefem Korolem a nawet z wojewodą śląskim Michałem Grażyńskim. - Zetknęłam się z innym Hartmanem. Chociaż, jak brzmiało to nazwisko? Hartman, vel Chartman, vel Hartmann Czech, który od chyba 1938 roku mieszkał przy ul. Poniatowskiego pod numerem 22 w Katowicach. Podobno był wysokiej rangi dyplomatą?, być może wojskowym?, być może wysokiej rangi oficerem wywiadu? Przybył do Polski, żeby ratować stosunki czesko polskie w obliczu zbliżającej się katastrofy. Mieszkał pod tym adresem do końca życia były to lata chyba wczesne 60., XX wieku... Biegle znał rosyjski, angielski, niemiecki, francuski, łacinę, grekę. Władał znakomicie językiem polskim. Na starość uczył się chińskiego... Mam nadzieję, że ktoś pamięta tego człowieka? - Jeżeli było to prawdziwe nazwisko... Takie są reguły gry. Być może dzięki temu przetrwał okupację w Katowicach...? Być może był to oficer czeskiego wywiadu, zwerbowany przez wywiad polski, współpracujący przy przerzucaniu czeskich oficerów do Polski? - Data 1 września 1939 zbliżała się nieuchronnie... - Część czeskich uchodźców szła na zachód, a część do Rosji sowieckiej. Wszak w Sowietach został utworzony legion czeski... - Nie rozumiem... - Ależ do 1939 roku związki Czechosłowacji z Sowietami były bardzo silne. A skoro w marcu 1939 weszli Niemcy...? Związki z Sowietami przetrwały. W okresie okupacji również przecież czescy komuniści poprzez polskie sieci ZWZ AK przedostawali się na wschód. I vice versa; ze wschodu, przez Katowice, Cieszyn przedostają się do Protektoratu Czech i Moraw. Związki sowiecko czeskie były silne! - Bez obaw? - Czesi obawiali się, że Słowacja i Ruś Zakarpacka to zagrożenie... Jeżeli nie będzie wsparcia z Rosji sowieckiej, to Węgrzy mogliby zażądać Rusi... To zresztą stało się ostatecznie w marcu Do Węgier została włączona Ruś Zakarpacka i część Słowacji. Polski oddział II zainspirował zresztą działania na rzecz Węgrów na Rusi Zakarpackiej... To niekończąca się historia... - Dziękuję za rozmowę, Stanisława Warmbrand 15
16 Kronika Katowicka Katowice, czerwiec 2017 Z Katowic do Brwinowa droga prosta, czyli o początkach ulicy Kościuszki Pierwotna droga ze wsi Katowice do folwarku Brwinow, wiodła przez pola i dalej wokół lasu krętą linią, która częściowo pokrywa się z dzisiejszymi ulicami Świętego Jana, Kochanowskiego i Wita Stwosza W tym miejscu konieczne wydaje się przypomnienie, że obecna nazwa Brynów powstała dopiero w XX wieku jako zniekształcenie niemieckiej nazwy Brinow, a ta nazwa z kolei jest XIX-wiecznym przeinaczeniem oryginalnej nazwy Brwinow, zaświadczonej w dokumentach od XV do połowy XIX wieku. Tenże folwark Brwinow znajdował się w miejscu dzisiejszych Zakładów Zieleni Miejskiej przy ul. Kościuszki 138. We wspomnianym lesie, na głębokości zaledwie kilku metrów, zalegały złoża węgla kamiennego i już w 1801 r. rozpoczęła tam wydobycie kopalnia Beata (niem. Beate-Grube). W 1836 r. powstała tuż obok kopalnia Nowa Beata (niem. Neue-Beate-Grube), a w 1838 r. połączono obydwa zakłady pod wspólną nazwą Zjednoczona Kopalnia Beata (niem. Consolidierte Beate Grube). Prawdopodobnie konieczność transportu węgla z kopalni, była powodem, dla którego z Katowic przez teren kopalni aż do folwarku Brwinow, zbudowano nową, szeroką i prostą drogę. Droga ta, to dzisiejsze ulice Pocztowa i Kościuszki (pierwotnie nie były one rozdzielone linią kolejową). Na podstawie zachowanych planów możemy określić datę jej powstania na okres między 1812 a 1827 r. Nazywano ją zwyczajowo drogą na Brynów lub na kopalnię Beata. Od 1865 r., kiedy Katowice otrzymały prawa miejskie, droga ta leżała na terenie miasta, lecz nie wyglądała jak miejska ulica. Był to zwykły nieutwardzony trakt, który przecinał pola należące do rodzin Warzecha i Zaionc, dobra Winklerów oraz tereny przemysłowe. Powoli zaczęły tutaj powstawać pierwsze zabudowania. W latach 70. XIX wieku mieli tu swoje domy: - Andreas Warzecha, zapewne potomek bądź krewny Thomasa Warzechy, pierwszego sołtysa Katowic, wybranego w 1810 r. Domostwa Warzechów, czyli dwie szopy oraz studnia, znajdowały się tam, gdzie znajduje 16 się dzisiejszy nr 8, a dalej, do obecnego placu Miarki, rozpościerał się teren ich cegielni; - Johann Wanjura, kołodziej, posiadał dom i warsztat tam, gdzie znajduje się dziś nr 15; Fragment planu Katowic z 1885 r. z zaznaczonymi pierwszymi, nielicznymi domami przy dzisiejszej ul. Kościuszki Ul. Kościuszki r., Ludwig Schneider, projekt willi własnej Fragment planu okolic wsi Katowic z 1827 r. z zaznaczoną prostą drogą z Katowic do folwarku Brwinow (linia kolejowa została dorysowana później) Ul. Kościuszki r., Wilhelm Brieger, projekt kamienicy dla dyrektora Emila Wentzla - Israel Weichmann, pochodzący z Boniowic właściciel cegielni, miał dom pośrodku działki obejmującej cały dzisiejszy kwartał od Placu Miarki do ul. Ligonia i od ul. Kościuszki do Wita Stwosza (jego dom był w okolicach obecnego nr 26), a z dala od drogi, tam, gdzie dzisiaj znajduje się adres Kościuszki 2, stał dom Johanna Zaianza. W roku 1880 r. kopalnia Beata zakończyła wydobycie, a w magistracie Katowic zapadły decyzje, by tereny na południe od linii kolejowej wykorzystać do zabudowy mieszkalnej. I tak w 1888 r. teren pokopalniany przekształcono w park miejski, zwany Południowym (obecny Park Kościuszki). Naprzeciw parku działała popularna wśród katowiczan restauracja Eduarda Bugli (to od jego nazwiska pochodzi właśnie nazwa Kąpielisko Bugla ). W 1885 r. pod nr 19 wybudował dla siebie kamienicę Rober Czieslik ( ), pochodzący spod Opola mistrz ciesielski, murarski i przedsiębiorca budowlany, który od lat 90. posługiwał się niemiecką wersją swojego nazwiska Zimmermann. Osierocony w młodym wieku, zaadaptowany i przyuczony do zawodu przez nieznanego z nazwiska człowieka, został w kwiecie wieku projektantem i budowniczym dziesiątków katowickich kamienic w tym też przy ul. Kościuszki. Również dwójka jego synów (Anton i Georg) poszła w ślady ojca i na początku XX w. zostawiła, trwające do dziś, pomniki swojego rzemiosła, jak choćby budynek starego Muzeum Śląskiego. 13 października 1890 r. częściowo już zabudowanej kamienicami drodze nadano oficjalną nazwę: Beatestrasse. To w pewnym sensie symboliczna data, która wyznacza początek prawdziwego boomu budowlanego na tym terenie. W przeciągu niecałego ćwierćwiecza powstała zdecydowana większość obecnych budowli, z których na czoło wysuwa się jedyna na całej ulicy willa miejska pod numerem 31, zaprojektowana i zbudowana w 1892 r. przez architekta Ludwiga Schneidera ( ), autora projektów dla ponad 20 kościołów katolickich na Górnym i Dolnym Śląsku (m.in. w Hajdukach, Załężu, Wirku, Kamieniu, Dębie, Brzezinach Śląskich czy Michałkowicach). Wraz z podziałem starych działek, konieczna okazała się zmiana numeracji, i w 1906 r. wprowadzono nową, która obowiązuje do dziś. W każdym razie do początku I wojny światowej, na odcinku od torów kolejowych do obecnej ulicy Poniatowskiego, zabudowa była niemal kompletna. Po przyłączeniu Katowic do Polski w 1922 r., nazwę ulicy zmieniono na ulicę Kościuszki, choć na nielicznych dokumentach z 1922 r. oraz w prasie można spotkać także starą nazwę w spolszczonej wersji: ul. Beaty. W okresie niemieckiej okupacji ponownie zmieniono nazwę, nadając jej imię Höferstrasse, od nazwiska niemieckiego generała, dowódcy Grenzschutzu i Selbstschutzu, Karla Hoefera ( ), by w 1945 r. powrócić do nazwy ulica Kościuszki. Wartą odnotowania w historii ulicy ciekawostką jest linia tramwajowa. Pierwsze plany budowy elektrycznej linii (wówczas wąskotorowej o rozstawie szyn 785 mm) z Rynku do Parku Południowego powstały już w 1899 r., jednak dopiero w 1912 r. zapadła ostateczna decyzja o budowie linii. W ciągu zaledwie kilku miesięcy położono tory i sieć trakcyjną. 14 czerwca 1912 r. o godzinie wyruszył pierwszy tramwaj do Parku Południowego. Był to jednocześnie pierwszy tramwaj normalnotorowy (o rozstawie szyn 1435 mm) na całym Górnym Śląsku. Niestety, z powodu trudności wojennych już w 1914 r. przestał on kursować, a w 1918 r. zdemontowano nawet część szyn. Dopiero w roku 1926 r. po niezbędnych naprawach tramwaj ten ponownie rozpoczął regularne kursy. Marek Wojcik
HISTORIA SZKOLNICTWA W GOCZAŁKOWICACH
HISTORIA SZKOLNICTWA W GOCZAŁKOWICACH Początki szkolnictwa 1625 - pierwsza wzmianka o nieznanym z imienia nauczycielu szkoły goczałkowickiej 1690 z protokołu wizytacji wiemy, że istniał już budynek szkolny
Historia szkoły Chełmno
Chełmno jest miastem, w którym muzyka od wieków zajmowała szczególne miejsce. Umiłowanie tej sztuki niewątpliwie było bodźcem do utworzenia tu szkoły artystycznej, która kształciłaby dzieci i młodzież,
KATOWICE CZAS NA DZIELNICE SPOTKANIE Z MIESZKAŃCAMI DZIELNICY MURCKI 19 STYCZNIA 2016 R.
KATOWICE CZAS NA DZIELNICE SPOTKANIE Z MIESZKAŃCAMI DZIELNICY MURCKI 19 STYCZNIA 2016 R. Zakończyliśmy duże, prestiżowe inwestycje w centrum miasta Nowa siedziba NOSPR Międzynarodowe Centrum Kongresowe
Co to jest niewiadoma? Co to są liczby ujemne?
Co to jest niewiadoma? Co to są liczby ujemne? Można to łatwo wyjaśnić przy pomocy Edukrążków! Witold Szwajkowski Copyright: Edutronika Sp. z o.o. www.edutronika.pl 1 Jak wyjaśnić, co to jest niewiadoma?
DODATEK SPECJALNY DODATEK SPECJALNY DODATEK SPECJALNY DODATE
DODATEK SPECJALNY DODATEK SPECJALNY DODATEK SPECJALNY DODATE Franz Joseph Haydn urodził się 31 III 1732, a zmarł w 1809 r., został pochowany następnego dnia na najbliższym cmentarzu, z powodu wojny. Miał
Stowarzyszenie "Rodzina Policyjna 1939 r.", Szkoła Policji w Katowicach, Konferencja naukowa z okazji 70 rocznicy ujawnienia Zbrodni Katyńskiej
URZĄD MASTA KATOWGf WYDZAŁ KUL TURY 4o_o9~.K3AM;~rcfl!chodów rocznic, dzieazictwa, tradycji i pamięci narodowej na rok 2013 na terenie miasta Katowice 4 kwietnia Szkoła Policji w Katowicach Konferencja
Plan obchodów rocznic, dziedzictwa, tradycji i pamięci narodowej na rok 2012 na terenie miasta Katowice
Plan obchodów rocznic, dziedzictwa, tradycji i pamięci narodowej na rok 2012 na terenie miasta Katowice Data Miejsce obchodów Forma obchodów 4 kwietnia Szkoła Policji Posadzenie Dębów Pamięci i odsłonięcie
KATOWICE CZAS NA DZIELNICE SPOTKANIE Z MIESZKAŃCAMI KOSZUTKI 8 CZERWCA 2016
KATOWICE CZAS NA DZIELNICE SPOTKANIE Z MIESZKAŃCAMI KOSZUTKI 8 CZERWCA 2016 Zakończyliśmy duże, prestiżowe inwestycje w centrum miasta Nowa siedziba NOSPR Międzynarodowe Centrum Kongresowe Muzeum Śląskie
PAMIĘĆ MURÓW SZKOLNYCH
PAMIĘĆ MURÓW SZKOLNYCH Budynek obecnego VI Liceum Ogólnokształcącego w Bydgoszczy przy ul. Staszica 4 powstał w latach 1908-1910 na obrzeżach ówczesnego miasta i od 1911 roku był siedzibą niemieckiej szkoły
KATOWICE CZAS NA DZIELNICE SPOTKANIE Z MIESZKAŃCAMI ZAŁĘSKIEJ HAŁDY I BRYNOWA CZĘŚCI ZACHODNIEJ 11 KWIETNIA 2016
KATOWICE CZAS NA DZIELNICE SPOTKANIE Z MIESZKAŃCAMI ZAŁĘSKIEJ HAŁDY I BRYNOWA CZĘŚCI ZACHODNIEJ 11 KWIETNIA 2016 Zakończyliśmy duże, prestiżowe inwestycje w centrum miasta Nowa siedziba NOSPR Międzynarodowe
STATUT. AKADEMICKIEGO ZESPOŁU SZKÓŁ OGÓLNOKSZTAŁCĄCYCH w Chorzowie. I Liceum Ogólnokształcące im. Juliusza Słowackiego w Chorzowie
STATUT AKADEMICKIEGO ZESPOŁU SZKÓŁ OGÓLNOKSZTAŁCĄCYCH w Chorzowie I Liceum Ogólnokształcące im. Juliusza Słowackiego w Chorzowie I. PODSTAWA PRAWNA 1 1. Ustawa z dnia 7 września 1991 r. o systemie oświaty
KATOWICE CZAS NA DZIELNICE SPOTKANIE Z MIESZKAŃCAMI OSIEDLA TYSIĄCLECIA 30 MAJA 2016
KATOWICE CZAS NA DZIELNICE SPOTKANIE Z MIESZKAŃCAMI OSIEDLA TYSIĄCLECIA 30 MAJA 2016 Zakończyliśmy duże, prestiżowe inwestycje w centrum miasta Nowa siedziba NOSPR Międzynarodowe Centrum Kongresowe Muzeum
ZAKŁADANIE I REJESTRACJA STOWARZYSZEŃ ( podstawowe informacje )
ZAKŁADANIE I REJESTRACJA STOWARZYSZEŃ ( podstawowe informacje ) STOWARZYSZENIE ( rejestrowane w sądzie ) musi powołać co najmniej 15 pełnoprawnych osób, które uchwalają statut stowarzyszenia i wybierają
KRYTERIA OCENIANIA Z MUZYKI W KLASIE V
KRYTERIA OCENIANIA Z MUZYKI W KLASIE V Ze względu na różnice w uzdolnieniach muzycznych uczniów, na ocenę z tego przedmiotu w znacznym stopniu będzie wpływać: -aktywność ucznia na lekcji -postawa wobec
KATOWICE CZAS NA DZIELNICE SPOTKANIE Z MIESZKAŃCAMI DĄBRÓWKI MAŁEJ 7 MARCA 2016
KATOWICE CZAS NA DZIELNICE SPOTKANIE Z MIESZKAŃCAMI DĄBRÓWKI MAŁEJ 7 MARCA 2016 Zakończyliśmy duże, prestiżowe inwestycje w centrum miasta Nowa siedziba NOSPR Międzynarodowe Centrum Kongresowe Muzeum Śląskie
Chór Męski CHÓR MĘSKI
Chór Męski CHÓR MĘSKI Chór Męski działający przy Bazylice M. B. Bolesnej w Limanowej, w roku bieżącym świętuje 90 lecie swojego istnienia. Najstarsze zachowane nuty pochodzą z 1925 r. stąd wziął się rok
Uroczystość wręczenia dyplomów stypendystom Prezesa Rady Ministrów oraz Ministra Edukacji Narodowej w dniu 28 listopada 2012 r.
Uroczystość wręczenia dyplomów stypendystom Prezesa Rady Ministrów oraz Ministra Edukacji Narodowej w dniu 28 listopada 2012 r. Dzisiejsza uroczystość jest świętem waszych niezwykłych umiejętności i talentu,
Prof. dr hab. Adam Wrzosek organizator i Dziekan Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Poznańskiego w latach 1920/ /1923
Prof. dr hab. Adam Wrzosek organizator i Dziekan Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Poznańskiego w latach 1920/1921 1922/1923 Lekarz, patolog, historyk medycyny i antropolog. Urodził się 6 V 1875 r. w Zagórzu
Górnośląski Okręg Przemysłowy. 3. Omów przebieg głównego działu wodnego Polski przez teren GOP u i jego konsekwencje.
Egzamin dla kandydatów na przewodników miejskich Górnośląski Okręg Przemysłowy 2.07.2008 r. część ustna 1. Scharakteryzuj krajobraz naturalny w obrębie GOP u. 2. Omów zaleganie pokładów węgla kamiennego
MUZYCZNY ŚWIAT W KRAINIE PIOSENKI
MUZYCZNY ŚWIAT W KRAINIE PIOSENKI PROGRAM ZAJĘĆ POZALEKCYJNYCH CHÓRU SZKOLNEGO Anna Kłaczkiewicz 1 WSTĘP Zadaniem wychowania estetycznego, wychowania przez sztukę jest organizowanie życia wartościowego,
Seminarium o znaczeniu Centralnego Okręgu Przemysłowego dla regionu. Seminarium o znaczeniu Centralnego Okręgu Przemysłowego dla regionu 1
regionu 1 14 listopada 2018 Seminarium o znaczeniu Centralnego Okręgu Przemysłowego dla regionu Centralny Okręg Przemysłowy znaczenie dla regionu świętokrzyskiego i gospodarki II Rzeczpospolitej Polskiej
RAMOWY PROGRAM DZIAŁANIA ODDZIAŁU WROCŁAWSKIEGO PZITB NA KADENCJĘ
RAMOWY PROGRAM DZIAŁANIA ODDZIAŁU WROCŁAWSKIEGO PZITB NA KADENCJĘ 2016-2020 Podstawę opracowania ramowego programu działania Oddziału Wrocławskiego PZITB na kadencję 2016 2020 stanowią: - statut PZITB;
Szkoła znana i nieznana. Zespół Szkół Zawodowych i Ogólnokształcących w Sułkowicach
1 Szkoła znana i nieznana Zespół Szkół Zawodowych i Ogólnokształcących w Sułkowicach 2 ocalić od zapomnienia K.I. Gałczyński 1894 - c.k. Szkoła Kowalska 2011 - Zespół Szkół Zawodowych i Ogólnokształcących
Rodzinny konkurs historyczny. Rzeplin, 23 września 2017 r.
Rodzinny konkurs historyczny Rzeplin, 23 września 2017 r. Zespół nr :. 1. Zdjęcie poniżej zrobiono w okresie I wojny światowej przed jednym z domów w Rzeplinie. Jak nazywał się właściciel tego domu? a.
STATUT TEKST JEDNOLITY Z DNIA ROKU. TOWARZYSTWA ABSOLWENTÓW I PRZYJACIÓŁ LICEUM OGÓLNOKSZTAŁCĄCEGO im. Henryka Sienkiewicza we Wrześni
STATUT TEKST JEDNOLITY Z DNIA 25.03.2014 ROKU TOWARZYSTWA ABSOLWENTÓW I PRZYJACIÓŁ LICEUM OGÓLNOKSZTAŁCĄCEGO im. Henryka Sienkiewicza we Wrześni Uchwalony na zebraniu założycielskim w dniu 28.11.2007r.
KLASA INŻYNIERSKA profil matematyczno-fizyczny. Innowacja pedagogiczna Liceum Ogólnokształcące Nr I im. D. Siedzikówny Inki we Wrocławiu
KLASA INŻYNIERSKA profil matematyczno-fizyczny Innowacja pedagogiczna Liceum Ogólnokształcące Nr I im. D. Siedzikówny Inki we Wrocławiu Adresat klasy uczeń zainteresowany przedmiotami ścisłymi uczeń zamierzający
Relacja z premiery płyty Muzyka sakralna w Świątyni Opatrzności Bożej
Państwowy Zespół Ludowy Pieśni i Tańca Mazowsze" https://www.mazowsze.waw.pl/pl/o-nas/aktualnosci/821,relacja-z-premiery-plyty-muzyka-sakralna-w-swiatyni-op atrznosci-bozej.html 2019-09-10, 20:29 Relacja
KLASA INŻYNIERSKA profil matematyczno-fizyczny. Innowacja pedagogiczna Liceum Ogólnokształcące Nr I im. D. Siedzikówny Inki we Wrocławiu
KLASA INŻYNIERSKA profil matematyczno-fizyczny Innowacja pedagogiczna Liceum Ogólnokształcące Nr I im. D. Siedzikówny Inki we Wrocławiu Adresat klasy uczeń zainteresowany przedmiotami ścisłymi uczeń zamierzający
Ulica Zbigniewa Romaszewskiego w Radomiu
Ulica Zbigniewa Romaszewskiego w Radomiu 24 czerwca odbyły się uroczystości nadania ulicy im. Zbigniewa Romaszewskiego oraz odsłonięcia pamiątkowej tablicy umieszczonej na budynku Dyrekcji Lasów Państwowych
Adrianna Róża Szmyt - każdy tak samo ważny
Adrianna Róża Szmyt - każdy tak samo ważny We wrześniu 2010 roku minie dziesięć lat od chwili założenia przy Parafii Ofiarowania Pańskiego na Ursynowie chóru Cantate Domino. Jego podstawową działalnością
-Potrafi ocenić znaczenie twórczości wybranego kompozytora i jego zasługi dla muzyki światowej
WYMAGANIA EDUKACYJNE Z PRZEDMIOTU MUZYKA KLASA VI Ocenę celującą otrzymuje uczeń, który: -Potrafi ocenić znaczenie twórczości wybranego kompozytora i jego zasługi dla muzyki światowej -Wykazuje szczególne
Rok Nowa grupa śledcza wznawia przesłuchania profesorów Unii.
Rok 2017. Nowa grupa śledcza wznawia przesłuchania profesorów Unii. Czego dowiemy się o podejrzanych? Jak potoczy się śledztwo? Czy przyznają się do winy? 1/5 Pierwszym oskarżonym będzie Profesor Tomasz
6 5 J U B I L E U S Z O W Y R O K S Z K O LNY 2011 / Część 6
6 5 J U B I L E U S Z O W Y R O K S Z K O LNY 2011 / 2012 Część 6 17 IV 2012 UROCZYSTOŚĆ JUBILEUSZOWA SEKCJI TEORII PSM im. M. KARŁOWICZA P r o g r a m U r o c z y s t o ś c i J u b i l e u s z o w e j
PRZEDMIOTOWY SYSTEM OCENIANIA Z PRZEDMIOTU MUZYKA w KLASACH IV-VI
PRZEDMIOTOWY SYSTEM OCENIANIA Z PRZEDMIOTU MUZYKA w KLASACH IV-VI Przy określaniu poziomu nabytych umiejętności i stopnia opanowania wiadomości przewidzianych w programie nauczania uwzględnia się: - poziom
Historia Szkoły Podstawowej nr 1 w Puszczykowie
Historia Szkoły Podstawowej nr 1 w Puszczykowie Nie znamy dokumentów o początkach szkoły w XIX wieku. Jedynym dostępnym potwierdzonym materiałem, na podstawie którego możemy wnioskować o dacie powstania
KATOWICE GOSPODARZEM SZCZYTU KLIMATYCZNEGO ONZ W POLSCE. Wpisany przez Administrator2 czwartek, 01 czerwca :29
W 2018 r. Polska będzie gospodarzem 24. sesji Konferencji Stron Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych (UNFCCC) w sprawie zmian klimatu (COP24). Miastem, w którym odbędzie się szczyt klimatyczny, będą
Zasady rekrutacji absolwentów szkół podstawowych
Zasady rekrutacji absolwentów szkół podstawowych Podstawa prawna: do Gimnazjum nr 1 z Oddziałami Dwujęzycznymi im. W. Korfantego w Mysłowicach w roku szkolnym 2014/2015 1. Ustawa z dnia 7 wrzesnia 1991r.
WITAMY W PIERWSZYM NUMERZE SZKOLNEJ GAZETKI PAŹDZIERNIK 2010 OBCHODZIMY XX LAT ISTNIENIA NASZEJ SZKOŁY
WITAMY W PIERWSZYM NUMERZE SZKOLNEJ GAZETKI PAŹDZIERNIK 2010 OBCHODZIMY XX LAT ISTNIENIA NASZEJ SZKOŁY WYWIAD Z PANIĄ MARIĄ NOWAKOWSKĄ - PIERWSZYM DYREKTOREM ZESPOŁU SZKÓŁ SPECJALNYCH W KROŚNIE ODRZAŃSKIM
Życie ze sztuką Galeria Samorządowa
Życie ze sztuką Galeria Samorządowa 9 listopada w Galerii Samorządowej Województwa Podlaskiego otwarta została wystawa Życie ze sztuką prezentująca 50-letni dorobek artystyczny Roberta Jana Panka. Wernisaż
1 Maria Zduniak Ukończyła studia w zakresie teorii muzyki i gry na fortepianie w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej we Wrocławiu (1961), a także w zakresie historii sztuki na Uniwersytecie Wrocławskim
STATUT STOWARZYSZENIA ABSOLWENTÓW I PRZYJACIÓŁ XV LICEUM OGÓLNOKSZTAŁCĄCEGO IM. JANA KASPROWICZA W ŁODZI KASPER ROZDZIAŁ I POSTANOWIENIA OGÓLNE
STATUT STOWARZYSZENIA ABSOLWENTÓW I PRZYJACIÓŁ XV LICEUM OGÓLNOKSZTAŁCĄCEGO IM. JANA KASPROWICZA W ŁODZI KASPER ROZDZIAŁ I POSTANOWIENIA OGÓLNE 1. Stowarzyszenie nosi nazwę: Stowarzyszenie Absolwentów
Dyrektor Gimnazjum i Liceum Wacławy Arciszowej w latach
Dyrektor Gimnazjum i Liceum Wacławy Arciszowej w latach 1929-1939 Antoni Krzyżanowski urodził się w 1884 r. w Kownie. Był absolwentem Uniwersytetu Moskiewskiego, posiadał również dyplom nauczyciela szkół
Komponent kulturowy w nauczaniu języka kaszubskiego - opinie młodzieży. Wanda Lew-Kiedrowska Danuta Stanulewicz
Komponent kulturowy w nauczaniu języka kaszubskiego - opinie młodzieży Wanda Lew-Kiedrowska Danuta Stanulewicz Cele referatu Przedstawienie opinii młodzieży nt. obecności kultury w nauczaniu języka kaszubskiego
5. To, jak Ci idzie w szkole jest dla Twoich rodziców (opiekunów): A niezbyt ważne B ważne C bardzo ważne 1 ANKIETA DLA UCZNIÓW GIMNAZJUM
ANKIETA DLA UCZNIÓW GIMNAZJUM 5. To, jak Ci idzie w szkole jest dla Twoich rodziców (opiekunów): A niezbyt ważne B ważne C bardzo ważne 1 kod ucznia Drodzy Pierwszoklasiści! Niedawno rozpoczęliście naukę
WYMAGANIA EDUKACYJNE NIEZBĘDNE DO UZYSKANIA OCEN KLASYFIKACYJNYCH Z MUZYKI W KLASIE 7
WYMAGANIA EDUKACYJNE NIEZBĘDNE DO UZYSKANIA OCEN KLASYFIKACYJNYCH Z MUZYKI W KLASIE 7 Nauczyciel oceniając ucznia bierze pod uwagę przede wszystkim jego zaangażowanie, wkład pracy i aktywność. Ocena postawy,
orkiestry partnerskie
2015-2017 orkiestry partnerskie Tekst i redakcja: Przemysław Ślusarczyk, Lucyna Sterniuk-Gronek Zdjęcia: Sławoj Dubiel, Lucyna Sterniuk-Gronek, Marcin Skomudek, Jerzy Stemplewski, archiwum orkiestry Projekt
REGULAMIN REKRUTACJI KANDYDATÓW DO KLASY PIERWSZEJ I LICEUM OGÓLNOKSZTAŁCĄCEGO IM. ŚW. BARBARY W CHODZIEŻY NA ROK SZKOLNY 2015/2016
REGULAMIN REKRUTACJI KANDYDATÓW DO KLASY PIERWSZEJ I LICEUM OGÓLNOKSZTAŁCĄCEGO IM. ŚW. BARBARY W CHODZIEŻY NA ROK SZKOLNY 2015/2016 Podstawa prawna: ustawa z dnia 6 grudnia 2013 r. o zmianie ustawy o systemie
Historia wikliniarstwa w Rudniku nad Sanem
Historia wikliniarstwa w Rudniku nad Sanem Plecionkarstwo towarzyszyło człowiekowi od najdawniejszych czasów. W miarę rozwoju kultury ludności rodziły się nowe potrzeby na przedmioty użytkowe, ozdobne,
Nr 2~ do Protokołu Nr XXXVIII/14 z se~ji Rady Miasta Piekary Śląskie z dnia 27 marca 2014 r.
. < Załą~nik Nr 2~ do Protokołu Nr XXXVIII/14 z se~ji Rady Miasta Piekary Śląskie z dnia 27 marca 2014 r.. -r :...''-"
słowach wyrazili się o pracy szkoły parlamentarzyści,
Sobota 25 X była wyjątkowym dniem dla całej społeczności szkolnej. Na obchody jubileuszu 60 lecia istnienia placówki przybyli liczni goście; Pan Aleksander Grad Minister Skarbu, posłowie; Jan Musiał, Edward
Statut. Studenckiego Koła Naukowego EUROINTEGRACJA MŁODYCH PEDAGOGÓW EUROINTEGRACJA YOUNG TEACHERS
Statut Studenckiego Koła Naukowego EUROINTEGRACJA MŁODYCH PEDAGOGÓW EUROINTEGRACJA YOUNG TEACHERS Postanowienia ogólne Koło naukowe EUROINTEGRACJA MŁODYCH PEDAGOGÓW jako organizacja zrzeszająca studentów,
REGULAMIN PRZYJĘĆ DO I LICEUM OGÓLNOKSZTAŁCĄCEGO Z ODDZIAŁAMI DWUJĘZYCZNYMI IM. MIKOŁAJA KOPERNIKA W KATOWICACH
REGULAMIN PRZYJĘĆ DO I LICEUM OGÓLNOKSZTAŁCĄCEGO Z ODDZIAŁAMI DWUJĘZYCZNYMI IM. MIKOŁAJA KOPERNIKA W KATOWICACH Nabór do I LO im. M. Kopernika w Katowicach przeprowadzany jest drogą elektroniczną. Zgodnie
Dyrektor szkoły: Zbigniew Małek
Dyrektor szkoły: Zbigniew Małek ZBIGNIEW MAŁEK od siedemnastu lat jest dyrektorem Katolickiej Szkoły Podstawowej im. Ks. Franciszka Blachnickiego w Nowym Sączu oraz szósty rok dyrektorem Katolickiej Niepublicznej
Polskę wyposażenie Polskich obserwatoriów astronomicznych było więcej niż ubogie. Największą w Polsce lunetą był dwudziestocentymetrowy w prywatnym
Dobytek naukowy Astronomia w drugiej połowie XIX wieku przeżyła swoiste trudności. Zasadniczą przyczyną zahamowań w badaniach astronomicznych były niesprzyjające warunki polityczne, w którym znalazło się
Regulamin Ogólnopolskiego Konkursu Krasomówczego Dzieci i Młodzieży Szkolnej
Regulamin Ogólnopolskiego Konkursu Krasomówczego Dzieci i Młodzieży Szkolnej I Założenia ogólne konkursu Celem konkursów krasomówczych jest zwrócenie uwagi dzieci i młodzieży na potrzebę pielęgnacji języka
MIECZYSŁAW ŚWIEKATOWSKI ŻYCIE I PRACA
5 6 Słupskie Prace Geograficzne 1 2003 MIECZYSŁAW ŚWIEKATOWSKI ŻYCIE I PRACA W SIEDEMDZIESIĘCIOLECIE URODZIN I PIĘĆDZIESIĘCIOLECIE PRACY NAUKOWEJ I PEDAGOGICZNEJ Mieczysław Świekatowski urodził się 2 września
Wychowanie fizyczne i sport szkolny w świetle reformy edukacji
Wychowanie fizyczne i sport szkolny w świetle reformy edukacji Szkolny Związek Sportowy, a reforma edukacji mgr Robert Karlik Przewodniczący Głównej Komisji Rewizyjnej ZG SZS Historia i struktura organizacyjna
Celem konkursu jest: Patronat honorowy: Organizatorzy:
Pana z okazji obchodów XV Dnia Papieskiego w Puławach Patronat honorowy: Organizatorzy: Dziekan Dekanatu Puławskiego ksiądz Piotr Trela Prezydent Miasta Puławy Janusz Grobel Starosta Puławski Witold Popiołek
Program nauczania zajęcia artystyczne (muzyka) klasy II gimnazjum w Końskowoli
Program nauczania zajęcia artystyczne (muzyka) klasy II gimnazjum w Końskowoli Paweł Pytlak Końskowola 2010 Spis treści; I Ogólna charakterystyka programu II Cel zajęć artystycznych Cele główne Cele szczegółowe
OPIS PRZEDMIOTU. Metodyka prowadzenia zespołów wokalnych. studia pierwszego stopnia. stacjonarne. Adi. Dr Mariusz Mróz. g Wykład
OPIS PRZEDMIOTU Nazwa przedmiotu Kod przedmiotu Metodyka prowadzenia zespołów wokalnych Wydział Instytut/Katedra Kierunek Specjalizacja/specjalność Poziom organizacyjny studiów System studiów Psychologii
GRA MIEJSKA ŚLADAMi LubLinA
GRA MIEJSKA ŚLADAMi LubLinA Lublin Lublin od wieków stanowił polska bramę na wschód i przez cały okres swego istnienia wielokrotnie wpisywał się w polskie kroniki. Początki osadnictwa na wzgórzach, które
Prof. dr hab. inż. Jan Henryk Obrąpalski. wspaniały naukowiec wybitny organizator życia gospodarczego na Górnym Śląsku
Prof. dr hab. inż. Jan Henryk Obrąpalski wspaniały naukowiec wybitny organizator życia gospodarczego na Górnym Śląsku 1881-1958 Profesor Jan Obrąpalski urodził się 13.07.1885 roku w Warszawie ojciec Erazm
PRZEDMIOTOWY SYSTEM OCENIANIA MUZYKA 1. OCENA UCZNIÓW UKIERUNKOWANA NA ZAKRES REALIZACJI PRZEZ UCZNIÓW CELÓW WYCHOWAWCZYCH:
PRZEDMIOTOWY SYSTEM OCENIANIA MUZYKA 1. OCENA UCZNIÓW UKIERUNKOWANA NA ZAKRES REALIZACJI PRZEZ UCZNIÓW CELÓW WYCHOWAWCZYCH: a) czynne uczestniczenie w zajęciach, b) wykazywanie pozytywnej motywacji wobec
LICEUM OGÓLNOKSZTAŁCĄCEGO
ZAŁĄCZNIK NR 11 do Statutu Liceum Ogólnokształcącego im. Władysława Jagiełły w Ząbkowicach Śląskich K R Y T E R I A R E K R U T A C J I LICEUM OGÓLNOKSZTAŁCĄCEGO IMIENIA WŁADYSŁAWA JAGIEŁŁY W ZĄBKOWICACH
Antoni Guzik. Rektor, Dziekan, Profesor, wybitny Nauczyciel, Przyjaciel Młodzieży
Antoni Guzik Antoni Guzik Rektor, Dziekan, Profesor, wybitny Nauczyciel, Przyjaciel Młodzieży Docent Antoni Guzik urodził się 7 kwietnia 1925 r. w Izydorówce, w dawnym województwie stanisławowskim. Szkołę
malarz, pedagog Nowozubkow, zdjęcie miasta z początków wieku 20.
Józef Jan Zimmerman malarz, pedagog Urodził się 2.3.1887 r. w Warszawie, w domu Jana (zarządzał zakładem garbarskim Temler i Szwede w Warszawie) i Cecyli Zimmermanów (matka z domu Pawłowska); zmarł 4.10.1954
Opinia dotycząca senackiego projektu ustawy o zmianie ustawy o języku polskim oraz o zmianie niektórych innych ustaw (druk nr 968)
Opinia dotycząca senackiego projektu ustawy o zmianie ustawy o języku polskim oraz o zmianie niektórych innych ustaw (druk nr 968) Minister Edukacji Narodowej ceni każdą inicjatywę, dzięki której uczniowie
Przedmiotowe zasady oceniania
Przedmiotowe zasady oceniania Muzyka klasy 4-6 Wymienione niżej zasady są zgodne z wewnątrzszkolnymi zasadami oceniania. Celem oceniania jest: - informowanie ucznia oraz rodziców o osiągniętych przez dziecko
Informator. dla absolwentów szkół podstawowych. na rok szkolny 2012/2013
Informator dla absolwentów szkół podstawowych na rok szkolny 2012/2013 A. Zasady organizacyjne klas gimnazjalnych pod opieką XIII Liceum Ogólnokształcącego B. Zasady i terminarz rekrutacji C. Wyniki egzaminów
Celem konkursu jest: Patronat honorowy: Organizatorzy:
z okazji obchodów XIV Dnia Papieskiego w Puławach Jan Paweł II- Świętymi Patronat honorowy: Dziekan Dekanatu Puławskiego ksiądz Piotr Trela, Prezydent Miasta Puławy Janusz Grobel, Starosta Puławski Witold
BRM.0012.9.9.2014.KJ. Protokół Nr 9/14 z posiedzenia Komisji Górniczej
BRM.0012.9.9.2014.KJ Protokół Nr 9/14 z posiedzenia Komisji Górniczej Data posiedzenia: 13.10.2014 r. Miejsce posiedzenia: Urząd Miasta Katowice ul. Młyńska 4 sala 315. Godzina rozpoczęcia posiedzenia:
WYMAGANIA EDUKACYJNE i PRZEDMIOTOWY SYSTEM OCENIANIA ZGODNY Z NOWĄ PODSTAWĄ PROGRAMOWĄ DLA KLAS 1 3 GIMNAZJUM
WYMAGANIA EDUKACYJNE i PRZEDMIOTOWY SYSTEM OCENIANIA ZGODNY Z NOWĄ PODSTAWĄ PROGRAMOWĄ DLA KLAS 1 3 GIMNAZJUM Przedmioty: Język angielski Język niemiecki PRZEDMIOTOWY SYSTEM OCENIANIA OKREŚLA: 1. Cele
PODRĘCZNIK Gra muzyka! J. Oleszkiewicz Nowa Era. Przedmiot ma na celu zdobywanie wiedzy i umiejętności z zakresu sztuki muzycznej.
PRZEDMIOTOWY SYSTEM OCENIANIA Z PRZEDMIOTU MUZYKA PODRĘCZNIK Gra muzyka! J. Oleszkiewicz Nowa Era Przedmiot ma na celu zdobywanie wiedzy i umiejętności z zakresu sztuki muzycznej. Ocenie podlegają: 1.
Materiał dodatkowy. Przedsiębiorczość społeczna. W materiale dodatkowym:
1 Materiał dodatkowy Przedsiębiorczość społeczna W materiale dodatkowym: Dowiesz się, czym jest przedsiębiorstwo społeczne. Przeprowadzisz lekcję piątą, po której grupa wypełni kartę nr 9 gry Oficer Dlaczego.
JĘZYK NIEMIECKI liceum
JĘZYK NIEMIECKI liceum Przedmiotowy system oceniania i wymagania edukacyjne Nauczyciel: mgr Teresa Jakubiec 1. Przedmiotem oceniania w całym roku szkolnym są: - wiadomości - umiejętności - wkład pracy,
PRZEDMIOTOWE ZASADY OCENIANIA Z JĘZYKA ANGIELSKIEGO I ETAP EDUKACYJNY KLASY I-III
PRZEDMIOTOWE ZASADY OCENIANIA Z JĘZYKA ANGIELSKIEGO I ETAP EDUKACYJNY KLASY I-III ROK SZKOLNY 2018/2019 Podczas nauki języka angielskiego na I etapie edukacyjnym nauczyciel stopniowo rozwija u uczniów
z dnia 26 sierpnia 2014 roku Posiedzenie komisji odbyło się w sali 201 Urzędu Miasta Piekary Śląskie, przy ulicy Bytomskiej 84.
BPRr.0012.6.2014 PROTOKÓŁ NR XLIV/14 z posiedzenia Komisji Edukacji, Kultury i Sportu Rady Miasta Piekary Śląskie z dnia 26 sierpnia 2014 roku Posiedzenie komisji odbyło się w sali 201 Urzędu Miasta Piekary
RAPORT EDUKACYJNA WARTOŚĆ DODANA
RAPORT EDUKACYJNA WARTOŚĆ DODANA rok 2013 w Gimnazjum Katolickim Zespół Szkół Świętego Jana Bosko Opracowały: Marlena Kowalska, Katarzyna Harlejczyk Wykresy wygenerowano w programie Kalkulator EWD 100
O międzyszkolnym projekcie artystycznym współfinansowanym ze środków Ministerstwa Edukacji Narodowej w ramach zadania ŻyjMy z Pasją.
NASZ NOWY PROJEKT O międzyszkolnym projekcie artystycznym współfinansowanym ze środków Ministerstwa Edukacji Narodowej w ramach zadania ŻyjMy z Pasją. Projekt zainicjowany przez Zespół Szkół Społecznych
Godność człowieka w hospicjum stacjonarnym
Godność człowieka w hospicjum stacjonarnym Prezentacja Stowarzyszenia Hospicjum im. Piotra Króla Stowarzyszenie powstało w czerwcu 2012 roku, kilka miesięcy od dnia pożegnania śp. Piotra Króla, którego
Trzebinia - Moja mała ojczyzna Szczepan Matan
Trzebinia - Moja mała ojczyzna Szczepan Matan Na świecie żyło wielu ludzi, których losy uznano za bardzo ciekawe i zamieszczono w pięknie wydanych książkach. Zdarzało się też to w gminie Trzebina, gdzie
Imprezy organizowane przez MiPBP w Ropczycach w latach 2011 i 2012 w związku z obchodami 650-lecia nadania praw miejskich Ropczycom
Imprezy organizowane przez MiPBP w Ropczycach w latach 2011 i w związku z obchodami 650-lecia nadania praw miejskich Ropczycom Lp. Rodzaj imprezy Tytuł Termin Adresaci Frekwencja Uwagi 1. Konferencja 1.
Regulamin przyjęć kandydatów do klas pierwszych w roku szkolnym 2010/2011
Regulamin przyjęć kandydatów do klas pierwszych w roku szkolnym 2010/2011 Podstawa prawna 1. Rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej i Sportu z dnia 20 lutego 2004 r. w sprawie warunków i trybu przyjmowania
OPOLSKI ZWIĄZEK BRYDŻA SPORTOWEGO Opole ul. Kościuszki 32/ K-to NIP Regon
OPOLSKI ZWIĄZEK BRYDŻA SPORTOWEGO 45-062 Opole ul. Kościuszki 32/1 77-4555 240 K-to 10 8897 0004 2001 0017 7760 0001 NIP 754-292-03-67 Regon 160067081 Opole, 22. 02. 2016 r. Komunikat nr 1/2016 1. Walne
STATUT AKADEMICKIEGO ZESPOŁU SZKÓŁ OGÓLNOKSZTAŁCĄCYCH
Załącznik do Uchwały Nr VIII/135/07 Rady Miasta Chorzów z dnia 26 kwietnia 2007 r. STATUT AKADEMICKIEGO ZESPOŁU SZKÓŁ OGÓLNOKSZTAŁCĄCYCH w Chorzowie Gimnazjum Dwujęzyczne I. PODSTAWA PRAWNA 1 1. Ustawa
Rozdział 1. Przepisy ogólne.
EUROPEJSKIE FORUM STUDENTÓW AEGEE-WARSZAWA STATUT STOWARZYSZENIA z 2 kwietnia 2005 (tekst jednolity) Rozdział 1. Przepisy ogólne. Art.1. Europejskie Forum Studentów AEGEE-Warszawa, zwane dalej Stowarzyszeniem
Izabella Mastalerz siostra, III kl. S.P. Nr. 156 BAJKA O WARTOŚCIACH. Dawno, dawno temu, w dalekim kraju istniały następujące osady,
Laura Mastalerz, gr. IV Izabella Mastalerz siostra, III kl. S.P. Nr. 156 BAJKA O WARTOŚCIACH Dawno, dawno temu, w dalekim kraju istniały następujące osady, w których mieszkały wraz ze swoimi rodzinami:
Marta Warzecha Naczelnik Wydziału Edukacji, Kultury i Sportu Starostwa Powiatowego w Wałbrzychu. Wałbrzych, 26 marca 2012 r.
Marta Warzecha Naczelnik Wydziału Edukacji, Kultury i Sportu Starostwa Powiatowego w Wałbrzychu Wałbrzych, 26 marca 2012 r. Typy szkół w kształceniu ponadgimnzjalnym 1. zasadnicze szkoły zawodowe (od 2
- uczęszcza na dodatkowe zajęcia muzyczne (np. chór, nauka gry na instrumencie, zespól wokalny itp.);
1 Przedmiotowy system oceniania z muzyki, kl IV-VI, gimnazjum Kryteria ocen - klasa IV Uczeń, który otrzymuje ocenę: celującą - opanował w stopniu bardzo dobrym materiał klasy IV; - ujawnia wyjątkowe zdolności
Otwarcie hali sportowej w Chorzelowie :27:17
Otwarcie hali sportowej w Chorzelowie 2014-09-24 07:27:17 18 września w Zespole Szkół w Chorzelowie odbyło się uroczyste poświęcenie i oddanie do użytku hali sportowej. Hala została wybudowana ze środków
Scenariusz zajęć dla uczniów klas maturalnych, przeznaczony na godzinę wychowawczą.
SCENARIUSZ 2 MATURA 2007 Jak podjąć decyzję o wyborze przedmiotów? Scenariusz zajęć dla uczniów klas maturalnych, przeznaczony na godzinę wychowawczą. Cele lekcji: Uczeń powinien: poznać zasady przeprowadzania
Kolejny Dzień Otwarty w łęgowskim pałacu połączony z II Zlotem Miłośników Zabytkowej Motoryzacji
Kolejny Dzień Otwarty w łęgowskim pałacu połączony z II Zlotem Miłośników Zabytkowej Motoryzacji W łęgowskim pałacu znowu mocno powiało historią. Stało się to za sprawą kolejnego Dnia Otwartego szkoły
Wybuch butli z gazem. Kamienica do rozbiórki. 8 osób rannych, w tym 4 dzieci
Wybuch butli z gazem. Kamienica do rozbiórki. 8 osób rannych, w tym 4 dzieci Napisano dnia: 2018-01-25 18:45:12 W czwartek, 25 stycznia 2018 roku tuż przed godziną 13. na ulicy Mickiewicza w Mirsku doszło
Ocenianie kształtujące dla rodziców
Ocenianie kształtujące dla rodziców 1 Definicja Ocenianie kształtujące to pozyskiwanie i udzielanie informacji pomagającej w nauczaniu i uczeniu się. 2 Elementy wspomagające Praca w parach Zeszyt Patyczki
Pani Janina Rogalska urodziła się 16 listopada 1915 roku w Alwerni. Przez prawie całe swoje dorosłe życie mieszkała w rodzinnej miejscowości w Rynku
Pani Janina Rogalska urodziła się 16 listopada 1915 roku w Alwerni. Przez prawie całe swoje dorosłe życie mieszkała w rodzinnej miejscowości w Rynku przy ulicy Korycińskiego. Była tutejszym nauczycielem,
Wiadomości. Jubileuszowe kolędowanie z CANTICUM IUBILAEUM!
Wiadomości Czwartek, 21 grudnia 2017 Jubileuszowe kolędowanie z CANTICUM IUBILAEUM! Chór rozpocznie je udziałem we mszy świętej świątecznej 26 grudnia w bazylice limanowskiej o godzinie 9:00. Podczas liturgii
PRZEDMIOTOWE ZASADY OCENIANIA MUZYKA i ZAJĘCIA ARTYSTYCZNE. nauczyciel muzyki i zajęć artystycznych Ewa Giernalczyk
PRZEDMIOTOWE ZASADY OCENIANIA MUZYKA i ZAJĘCIA ARTYSTYCZNE nauczyciel muzyki i zajęć artystycznych Ewa Giernalczyk Wrzesień 2015 1. OCENA UCZNIÓW UKIERUNKOWANA NA ZAKRES REALIZACJI PRZEZ UCZNIÓW CELÓW
SZCZEGÓŁOWE WYMAGANIA Z PRZEDMIOTU -MUZYKA- NA POSZCZEGÓLNE OCENY
SZCZEGÓŁOWE WYMAGANIA Z PRZEDMIOTU -MUZYKA- NA POSZCZEGÓLNE OCENY Nauczyciel oceniając ucznia w klasach IV-VI bierze pod uwagę przede wszystkim jego aktywność, zaangażowanie i wkład pracy. Ocenianie aktywności,
STATUT STOWARZYSZENIA PRZYJACIÓŁ OLIMPIADY ARTYSTYCZNEJ
STATUT STOWARZYSZENIA PRZYJACIÓŁ OLIMPIADY ARTYSTYCZNEJ Stowarzyszenie nosi nazwę: Stowarzyszenie Przyjaciół Olimpiady Artystycznej..1..2. 1. Stowarzyszenie działa na terenie Rzeczypospolitej Polskiej.
Projekt z dnia 23 lutego 2018 r. z dnia r.
Projekt z dnia 23 lutego 2018 r. R O Z P O R Z Ą D Z E N I E M I N I S T R A K U L T U R Y I D Z I E D Z I C T WA N A R O D O W E G O 1) z dnia... 2018 r. zmieniające rozporządzenie w sprawie szczegółowych