Jadwiga Łuczak (z domu Czajkowska) Wspomnienia z Kresów 1945 do Saksonii Biblioteka Publiczna Miasta i Gminy w Bogatyni Towarzystwo Miłośników Ziemi Bogatyńskiej Bractwo Ziemi Bogatyńskiej 1
Łuczak Jadwiga ( z domu Czajkowska) Urodziłam się na Podolu we wsi Tłusteńkie, powiat Kopiczyńce, województwo Tarnopol, powiat leŝał nad rzeką Zbrucz, która była rzeką graniczną ze Związkiem Radzieckim. Miałam dwóch braci, młodszego i starszego od siebie. Moja wieś rodzinna była bardzo duŝą i bogatą wsią, zamieszkiwało ją 2 tys. mieszkańców w tym 500 Polaków. Rodzice posiadali duŝe gospodarstwo rolne, załoŝone przez mojego pradziada jeszcze w czasie zaboru austriackiego(galicja) Gospodarstwo posiadało duŝe stajnie, gdzie hodowano konie dla wojska (kawalerii). Dom nasz był murowany i składał się z czterech izb. Większość naszej wsi stanowili Rusini (Ukraincy), którzy mieszkali w jednolitych białych domkach z drewna i gliny, pracowali u Polaków. We wrześniu 1939 r. ukończyłam 4 klasy szkoły podstawowej i wybierałam się do gimnazjum w mieście powiatowym. Rodzice chcieli abym została nauczycielką. Wkroczenie wojsk sowieckich pokrzyŝowało te plany. Władza Radziecka załoŝyła na naszych gospodarstwach kołchoz. Mama musiała pracować w tym kołchozie. Ojciec został obowiązkowo przesiedlony do Lwowa, gdzie pozwolono mu pracować pod nadzorem NKWD. To, ze nasza rodzina nie została wywieziona na Syberię, jako rodzina kułaków zawdzięczaliśmy dziwnemu zbiegowi okoliczności, o których opowiedział mi ojciec. Jeden z naszych robotników udając uciekiniera ze Związku Radzieckiego nakryty został przez mojego ojca na działalności szpiegowskiej. Obiecał wtedy ojcu, Ŝe zaprzestanie działalności szpiegowskiej a ojciec nadal pozwoli mu pracować w naszym gospodarstwie. Umowa została dotrzymana i gdy wkroczyła władza Radziecka robotnik ten wstawił się za ojcem w NKWD, które skierowało ojca do Lwowa a my pozostaliśmy w rodzinnej wsi. Za władzy Radzieckiej szkoła była tylko dla dzieci ukraińskich, dzieci polskie pozbawione były moŝliwości nauki. Latem 1941 r. na tereny nasze wkroczyło wojsko niemieckie, rozwiązano kołchozy i zwrócono ziemie właścicielom i pozwolono gospodarować.narzucono dostawę bardzo duŝych kontyngentów Ŝywności z kaŝdego gospodarstwa, za które płacono bezwartościowymi czerwieńcami (waluta obowiązująca na terenie okupowanej krainy). Pod koniec panowania Niemców rozpoczęły się na naszym terenie napady na ludność Polską przez bandy nacjonalistów ukraińskich. Do szkoły nie chodziłam. W 1944 r.wiosną powróciła władza sowiecka. Ojciec i mój starszy brat powołani zostali do wojska Berlinga( I Dywizji) Zostałam z mamą i 5-letnim bratem w mojej wsi. Był to okres trudny, miesiącami nie spaliśmy w swoim domu- ukrywaliśmy się u sąsiadki, Ukrainki. W czasie pobytu u tej Ukrainki banderowcy plądrowali nasz opuszczony dom i okradali, co tylko moŝna było znaleźć. Wracaliśmy do pustego domu, nawet kromki chleba nie było, wszystko było pozabierane ale Ŝyliśmy. 2
W tej sytuacji wiosną 1945 roku moja mama zdecydowała się na zgłoszenie w Sił Radzie (odpowiednik Urzędu Gminy) zamiaru wyemigrowania na Zachód - do Polski. Urząd Gminny zobowiązany był do przejęcia pozostawionego majątku po dokonania jego inwentaryzacji i wyceny w rublach.o Zachodzie wiedzieliśmy tylko Ŝe była tam wojna.mama napiekła chleba i wysuszyła go na drogę.nadeszła chwila poŝegnania domu rodzinnego na zawsze i podróŝy w nieznane. Zabraliśmy z gospodarstwa konia z wozem,do wozu uwiązałyśmy krowę,na wóz załadowałyśmy pierzyny, stół,trochę naczyń,worek z suszonym chlebem, worek zboŝa, paszę dla zwierząt. Tak ruszyliśmy w droge. Ja, moja mama i brat zamieszkaliśmy w Husiatyniu, u znajomych i oczekiwaliśmy na transport do Polski. Po uzyskaniu odpowiednich dokumentów w urzędzie radzieckim: Sil Rada czekaliśmy na transport na wagony kolejowe. Podstawiono wagony towarowe odkryte, na które załadowano 4 rodziny na 1 wagon. Wóz, krowę, konia załadowano na inny wagon i dołączono do tego samego pociągu. W czasie czterodniowej podróŝy panowały upały. W czasie postojów pociągu pobieraliśmy wodę z ramp kolejowych. Tak dojechaliśmy w okolice Bytomia, gdzie na bocznicy koczowaliśmy w wagonach w deszczu. Po naradzie w gronie znajomych z Husiatynia postanowiliśmy opuścić wagony transportu i przeprowadziliśmy się wraz z 4 rodzinami do opuszczonego domu w Bytomiu. Koń, krowa i wóz stały w pobliskim garaŝu. Dla mnie to był raj. Mogłam bezpiecznie Ŝyć i chodzić po mieście. Po Ŝywność chodziłam do sklepu UNRA ze specjalnymi kartkami-była to Ŝywność luksusowa.pewnego dnia zwjawił się syn mojej ciotki, porucznik Popiel, który zachęcił swoich rodziców i moją mamę i jeszcze grupę znajomych, aby osiedlili się w okolicach stacjonowania jego jednostki to jest w dzisiejszej Bogatyni. Pamiętam, Ŝe z Bytomia jechaliśmy cięŝarowym samochodem jeden dzień w towarzystwie nieznajomych ludzi i dojechaliśmy do Zatonia,. Ja zamieszkałam na kwaterze mojego kuzyna, porucznika Popiela w Zatoniu wraz z jego mamą. Niemców w Zatoniu nie było. Na gospodarstwach rolnych kwaterowali polscy Ŝołnierze, którzy zajmowali się obrządkiem inwentarza pozostawionego przez Niemców. śywiliśmy się w kantynie wojskowej. Po miesiącu mama z Bytomia dojechała z małym bratem do Zatonia, przywoŝąc ze sobą teŝ i konia. Krowa sprzedana została w Bytomiu. Z Zatonia przeprowadziłam się z mamą i bratem oraz moją ciotką Popielową do Bogatyni, do budynku nr 158 (obecnie budynek ten nie istnieje, został rozebrany, stał na końcu ulicy Zamkniętej). Po miesiącu zamieszkiwania w Bogatyni powrócił z wojny mój tato i zamieszkaliśmy razem. Mój ojciec znał język niemiecki (uczył się tego języka w swojej szkole w Husiatyniu) i porozumiewał się z niemieckim właścicielem gospodarstwa przy obecnej ulicy Turowska 56. Mieszkaliśmy z Niemcem, który nazywał się Oskar Klaus przez 2 lata. Ojciec wraz z Niemcem wspólnie gospodarowali, mając do dyspozycji nasz wóz z koniem przywiezionym z Tłustenkich. Niemiec posiadał 2 woły. Ojciec dostał z UNRA konia pociągowego. Niemiec dostał nakaz opuszczenia Polski w 1947 roku. W latach 70. po otwarciu granic z NRD nasz były współgospodarz odwiedzał nas. Przyjmowaliśmy go z Ŝyczliwością. Kiedy miałam 18 lat podjęłam pracę w GS- ie jako kasjerka.w 3
przyspieszonym tempie wieczorami ukończyłam 7 klas szkoły. Poznałam przyszłego męŝa i po roku wyszłam za mąŝ. Przestałam zawodowo pracować tylko prowadziła gospodarstwo domowe. Po śmierci męŝa wróciłam do pracy zawodowej w WSS Społem jako sprzedawca. Pracowałam do otrzymania emerytury. Mój zakład pracy organizował dla pracowników wczasy, sanatoria, zabawy zakładowe, wyjazdy po Polsce i za granicę np. Berlin, Drezno, w których uczestniczyłam. Od 12 lat nie pracuje, choruję na serce, mieszkam z rodzina i pomagam im jak mogę. 4
Mama ze starszą siostrą - obie przybyły do Bogatyni z pierwszą grupa osadników, nazwiska po męŝu: Czajkowska (mama), Popielowa (siostra). Autorka z mamą i starszym bratem. Rodzina Czajkowskich Tłusteńkie (jeszcze bez młodszego brata). 5
Grupa parafian przed kościołem Tłusteńkie. Ojciec prowadzi pochód z okazji 3-go Maja. 6
Rok 1943 ostatnie spotkanie polskich absolwentów Szkoły Powszechnej rocznika 1939. Autorka przed opuszczeniem stron rodzinnych. 7