F www.franciszkanie.net ranciszkański Świat CZASOPISMO MŁODYCH Nr 1 (57) 2008 r. FŚwiat w tym numerze znajdziesz m.in.: Czy zwierzęta mają dusze? Historia pewnego powołania Jan Paweł II 3 lata po śmierci Zniechęcenie Dni Braterstwa w Pakości
Deus meus et omnia Pokój i Dobro! Drodzy czytelnicy Franciszkańskiego Świata Na ten wiosenny czas radości, wręczamy Wam kochani nowy nr naszego czasopisma. Wszystkim życzymy miłej lektury. Przypominamy, że każdy może otrzymywać FSwiat do domu. Wystarczy przysłać swój adres domowy na nasz adres internetowy fs@franciszkanie.net Bądźcie radośni, mimo wszystko - Bóg jest miłością (1J 4,16) Nasz adres: ul. Garbary 22 61-867 Poznań o. Jakub Waszkowiak OFM 2
W tym numerze znajdziesz: Czy zwierzęta mają dusze?...4 Rozmowa z o. Gracjanem Landowskim...6 Radykalizm - tak! Fanatyzm - nie!...8 Dni Braterstwa w Pakości...10 Moje Joanny...13 Spotkania Franciszkańskie...14 Chrystusa twarz...15 Jan Paweł II, trzy lata po śmierci...16 Mieć odwagę żyć inaczej...18 Historia pewnego powołania...20 Mieć odwagę zamiast...22 Czy istnieje chrześcijański dobrostan?...24 Historia o motylu...28 Myśli św. Franciszka...29 Zniechęcenie...30 Kto może fotografować lub filmować celebrację liturgiczną...32 wiersz...34
Deus meus et omnia CZY ZWIERZĘTA MAJĄ DUSZĘ??? Najpierw zapytajmy się, co to jest dusza? Dusza, jest to słowo używane w dość różnym sensie tak w teologii jak i filozofii i psychologii. Duszą nazywamy esencję czegoś; jest to ożywiająca zasada, powodująca, że materia nieożywiona staje się żywą. Najogólniej można powiedzieć, że dusza to element życia w materii, który odróżnia ją od martwych bytów. Jeszcze inaczej można powiedzieć, że dusza jest to czynnik ożywiający ciało; jest po prostu zasadą życia. A zatem, jeżeli dusza w sensie ogólnym to pierwiastek życiowy, to w takim razie duszę posiada wszystko to, co żyje, a więc zwierzęta też. Ale między duszą zwierzęcą i duszą ludzką zachodzi kolosalna różnica, jak między niebem i ziemią. Dusza zwierzęca to dusza zmysłowa (sensytywna), która organizuje ciało, posiada czucie, poznaje otaczający świat, wprawia ciało w ruch i posiada zmysły. W przeciwieństwie do duszy ludzkiej, która jest nieśmiertelna, dusza zwierzęca ginie bezpowrotnie, gdy zwierzę umiera. A zatem w niebie nie będzie żadnych zwierząt. Niektórzy może powiedzą: szkoda! Człowiek dzięki duszy duchowej i rozumnej potrafi rozumować, poznawać nawet abstrakcyjne prawdy, tworzyć systemy filozoficzne, planować, przewidywać, a zwierzę tego nie potrafi. Dusza ludzka pozwala człowiekowi prowadzić ciągły dialog z Bogiem, poznawać Go przez wiarę, przyjaźnić się z Nim, postępować w sposób wolny i świadomy, posiadać uczucie wdzięczności, poczucie odpowiedzialności, poczucie obowiązku. A tego zwierzęta również nie potrafią. Zwierząt, choć ich dusze giną z chwilą śmierci, nie wolno przeceniać ani niedoceniać. Należy stawiać je na właściwym dla nich miejscu, a więc tam, gdzie im się należy zgodnie z wolą Stwórcy i ich wewnętrzną naturą, bez okrutnego zabijania, dręczenia, ani też bez przesadnej egzaltacji czy niesłusznego uwielbiania i stawiania wyżej niż człowieka. 4
Przykładem może być dla nas św. Franciszek z Asyżu. On zachęcał je ciągle do chwalenia i kochania Pana Boga, jak gdyby były obdarzone rozumem; Franciszek kochał stworzenia, rozumiał je, widział w nich świadectwo przejścia Miłości przez ziemię. Widział w nich dobroć, piękno, mądrość i miłość Pana; dla Franciszka przyroda była jednym wielkim ołtarzem, przy którym sprawował liturgię chwały na cześć Boga Stwórcy. A jak dzisiaj traktuje się zwierzęta? Różnie! Jedni je chronią i troszczą się o nie rozumnie, nie sprawiają im niepotrzebnego bólu i cierpienia, pamiętają o ich przydatności i służeniu człowiekowi zgodnie z planem Bożym, bez uwielbiania ich i oddawania im czci. Jak słusznie zauważył kard. Augustyn Garcia-Gasco y Vicente, metropolita Walencji, nie należy mylić szacunku dla środowiska naturalnego ze czcią dla przyrody. Tymczasem w praktyce często można spotkać się z czymś zupełnie innym. Oto parę przykładów: Podczas okresu świątecznego Amerykanie wydają ponad trzy miliardy dolarów na prezenty dla domowych zwierząt, ulubieńców swoich właścicieli. Co kupowano dla nich? biżuterię dla psów i kotów, zimową kreację dla przemarzniętego pieska, szykowną torebkę dla kota, itp. Hitem sezonu w Ameryce stały się świąteczne kartki z wizerunkiem swojego pupila, które właściciel wysyła do jego psich lub kocich kumpli. Czyż nie świadczy to, że ludziom po prostu poprzewracało się w głowach! Zagubili oni prawdziwą hierarchię wartości. Jest to dziwna jakaś kampania, której celem jest zezwierzęcenie człowieka i uczłowieczenie zwierzęcia. W styczniu b.r. Przewodnik Katolicki podał, że w Madrycie odbywają się manifestacje pod hasłem: Równość dla zwierząt. Nadzy demonstranci domagają się zniwelowania różnicy między ludźmi i zwierzętami, zamykają się w klatkach dla zwierząt. Niektórzy tzw. ekolodzy przez cały rok namawiają, by nie jeść mięsa, a przed świętami Bożego Narodzenia biorą w obronę ryby; przed Wielkanocą agitują, żeby zrezygnować z jedzenia jajek, bo wg nich jajko to też życie. Ale niestety, o ile mają szacunek dla nie wyklutego kurczaka, to już zupełnie nie mają go dla nienarodzonego dziecka. Duża część tzw. ekologów należy do najbardziej fanatycznych zwolenników aborcji! Gdzie tu ekologiczna logika? Gdzie jest rozum, mądrość żywej istoty, posiadającej duszę rozumną i mieniącej się nazwą homo sapiens człowiek myślący? Zwierzęta, choć nie mają duszy rozumnej, lecz tylko zmysłową (sensytywną), na takie paradoksy i wynaturzenia sobie nie pozwalają. O. Grzegorz. B. Błoch OFM 5
Deus meus et omnia Rozmowa z... O. Gracjanem Landowskim wicemagistrem postulatu Ojciec Gracjan Landowski w swojej pracy duszpasterskiej stara się w sposób szczególny pomagać ludziom uzależnionym od alkoholu. Jednocześnie pragnie być obecny wśród najuboższych, biorąc przykład od św. Franciszka, który całym sercem służył ubogim. Dzisiaj pragniemy zadać mu kilka pytań odnośnie pracy duszpasterskiej wśród ubogich XXI wieku. Redakcja - Słyszałem, że głosił ojciec rekolekcje dla bezdomnych, ludzi zebranych z dworca szczecińskiego. Były to rekolekcje zorganizowane przez Misjonarki Miłości Bł. Teresy z Kalkuty. Czy te rekolekcje różniły się od innych? O czym ojciec mówił tym ludziom? o. Gracjan - Kiedyś pewien redaktor gazety zadał mi pytanie o czym ojciec mówi w czasie rekolekcji dla bezdomnych?. Zaskoczyło mnie to pytanie, odpowiedziałem krótko Będę im mówił o Bogu. Człowiek bezdomny potrzebuje bardziej Boga niż pieniędzy. Ponieważ tak jak to powiedziała Matka Teresa, pieniądzę oni sobie jakoś zorganizują na przeżycie, natomiast potrzebują nade wszystko miłości. Dlatego dużo im mówię o Bożym miłosierdziu, bo im większa nędza tym większe prawo do Bożego Miłosierdzia. Jak długo i gdzie trwały te rekolekcje i czy nie zdażyło się, że uczestnicy umilali sobie ten czas napojami alkoholowymi? Rekolekcje trwają tydzień czasu. Odbywają się one w domu rekolekcyjnym obok sanktarium MB w Rokitnie. Na rekolekcje przyjeżdża około 100 osób. Odbywają się dwa turnusy. Pierwszą serję wygłosił ostatnio o. Tarsycjusz, a drugą ja. Oczywiście jesteśmy świadomi, że większość ludzi żyjących na dworcu to ludzie uzależnieni od alkoholu. Dlatego siostry, które organizują te rekolekcje 6
tuż przed wyjazdem sprawdzają alkomatem (urządzenie do wykrywania zawartości promili alkoholu we krwi) czy nie ma osób w stanie nietrzeźwym. Jest to ewangeliczna zasada twardej miłości, która pomaga osobie uzależnionej zmierzyć się z problemem swojej choroby alkoholowej. Muszę przyznać, że siostry tutaj wykazują wielką dojrzałość. Dalekie są od naiwnej czułostkowości, która zamiast pomagać jeszcze bardziej szkodzi, ponieważ nie ułatwia im podjęcia decyzji o zmianie życia. Ojcze Gracjanie, nawiązując do tej wypowiedzi chciałbym zapytać się odnośnie ubogich z którymi spotyka się ojciec codziennie w Domu Serca we Wschowie, gdzie wydawane są dla nich posiłki. Podobno nie wydajecie obiadów ludziom pod wpływem alkoholu, dlaczego? Faktycznie tak jest. Nie wydajemy posiłków osobom pod wpływem alkoholu, ponieważ nie chcemy stwarzać alkoholikowi warunków komfortowych do dalszego picia, kierując się odpowiedzialną pomocą względem osób cierpiącym na Zespół Uzależnienia Alkoholowego. Często ludzie popełniają błąd karmiąc osoby pod wpływem akloholu, ponieważ w ten sposób stwarzają im dogodne warunki do dalszego picia. To nie rozwiązuje ich problemu, ale przedłuża ich uzależnienie. Ponadto przed każdym posiłkiem modlimy się z nimi o dar trzeźwości, wierząc że Bóg może im pomóc w ich bardzo trudnej sytuacji życiowej. Czy warto poświęcać czas tym ludziom? Warto, gdyż dla Boga każdy człowiek jest ważny. Jezus przyszedł przede wszystkim do ubogich tego świata, gdyż jak sam powiedział chorzy potrzebują lekarza, a nie zdrowi. Bóg zawsze stoi po stronie cierpiących i zepchniętych na margines życia. Ich ubóstwo nie tylko dotyczy braku rzeczy materialnych, ale również braku Boga. Jest to więc bardzo głęboka nędza, wobec której nie można przejść obojętnie. Wystarczy niekiedy dobre słowo, szczery gest miłości, by Bóg mógł wyprostować nawet najbardziej zawiłe ścieżki ludzkiego życia. Dziękuje za rozmowę 7
Deus meus et omnia Radykalizm tak! Fanatyzm nie! W Ewangelii według św. Mateusza zapisane są takie słowa Jezusa : Niech wasza mowa będzie: tak-tak, nienie (5, 37), a w Apokalipsie św. Jan przekazał orędzie Jezusa Obyś był zimny albo gorący (Ap 3, 16). Jak należy rozumieć te słowa? Czy są one skierowane do konkretnych odbiorców czasów Jezusa, czy mają one sens i aktualność uniwersalną? Słowa z Ewangelii według św. Mateusza wskazują na konieczność jednoznaczności w mowie i działaniu ucznia Chrystusa. Chrześcijanin, tak jak każdy człowiek wyraża się m.in. w słowach, które wypowiada i w czynach, które spełnia. Odsłaniają one świat wartości jakimi żyje i którymi się w życiu kieruje. Słowa Jezusa wskazują na konieczność bezwarunkowego umiłowania prawdy, unikania dwuznaczności i prób zacierania wyrazistości zasad, którymi się żyje, aż do konformistycznego ich negowania. Jednoznaczny przekaz prawdy o byciu chrześcijaninem jest nie tylko świadectwem przynależności do Jezusa, który o sobie powiedział, że jest Prawdą, ale często także bezcennym drogowskazem, pomocą i oparciem dla wszystkich, którzy pogubili się na bezdrożach współczesnego świata. Słowa z Ap 3, 16 skierowane są do Kościoła w Laodycei i zawierają aluzję do temperatury wody, którą specjalnie zbudowanymi akweduktami sprowadzano do miasta z odległych gorących źródeł Hierapolis. Po dotarciu nie nadawała się do picia, gdyż ze względu na swą letniość powodowała u pijących torsje. Można ją jednak było spożywać jako zimną lub gorącą. Stan duchowy chrześcijan w Laodycei powoduje u Chrystusa odruch odrzucenia, dezaprobaty, tak jak po wypiciu owej letniej wody. Z Listu wynika, że powodem 8 8
tego stanu jest fatalna kondycja duchowa wspólnoty: ślepota na Boga, ubóstwo duchowe, wyniosłość i poczucie samowystarczalności. Stan Laodycei określany jako letni gorszy jest od stanu symbolicznie gorących i zimnych. Tradycyjnie w ludziach zimnych widziano tych, którzy nigdy nie poznali Jezusa; w gorących widziano tych, którzy rozpoznali Go i w swoim życiu zrealizowali Jego naukę. W letnich zaś tych, którzy uwierzyli w Niego, ale z czasem przestali liczyć się z Jego przykazaniami. Chrystus zwracający się do tej zobojętnianej wspólnoty nie potrafi pogodzić się z tym stanem doprowadzającym ją do samozniszczenia. Stosując język metaforyczny nie chce jednak pouczać, że lepiej jest być złym, niż obojętnym, lecz uświadomić, że taką postawą lekceważy się i odrzuca Kogoś, kto najbardziej zatroskany jest o prawdziwe dobro człowieka. Obie wspomniane wypowiedzi Jezusa ukierunkowują na radykalizm ewangeliczny. Czy nie łatwo jednak pomylić go z fanatyzmem? Kiedy radykalizm może zmienić się w fanatyzm? Warto najpierw przypomnieć czym jest radykalizm ewangeliczny, a czym fanatyzm religijny. Pierwszy jest postawą wyrażającą w sposób maksymalny konsekwentne realizowanie pragnienia życia opartego na zasadach wynikających z Ewangelii. Z tą postawą zawsze związana jest miłość do drugiego człowieka otwarta na rzeczowy dialog i gotowość zmiany, gdy padają przekonywujące argumenty. Przykładem człowieka radykalnego jest np. św. Paweł, który z równym zaangażowaniem oddany był swoim przekonaniom: najpierw jako wyznawca judaizmu, potem Chrystusa. Człowiekiem radykalnym był też św. Franciszek z Asyżu zawsze w pełni zaangażowany w to co wierzył po dotknięciu go przez Ducha Bożego całkowicie oddany Bogu. Fanatyzm zaś jest bezkrytycznym oparciem się na jakiejś doktrynie czy idei i agresywnym zwalczaniem ludzi o odmiennych poglądach. A taka postawa tzn. roszczenie sobie prawa do narzucenia innym przemocą tego, co uważa się za prawdę, oznacza jak nauczał Jan Paweł II pogwałcenie godności człowieka i ostatecznie zniewagę Boga, którego jest on obrazem. Radykalizm może przejść w fanatyzm, gdy w miejsce miłości wejdzie nienawiść. Chrześcijanin kierujący się radykalizmem ewangelicznym nie może nienawidzić w obronie swojej prawdy. Jak ktoś powiedział: Może co najwyżej kochać przez łzy. o. Adam Sikora 9
Deus meus et omnia Dni Braterstwa w Pakości Bądźmy misjonarzami Dobrej Nowiny pod takim hasłem odbywały się w Pakości grudniowe Dni Braterstwa młodzieży Franciszkańskiego Ruchu Apostolskiego prowincji św. Franciszka z Asyżu. Tego typu spotkania mają miejsce trzy razy w roku: na początku maja, w przedostatni weekend września i tuż po Świętach Bożego Narodzenia, czyli od 28 do 30 grudnia. W Dniach Braterstwa uczestniczyło ponad 100 osób z wspólnot FRA w całej prowincji. Do Pakości przyjechała młodzież wraz ze swoimi ojcami asystentami z: Helu, Wejherowa, Olsztyna, Brodnicy, Torunia, 10
Poznania, Jarocina, Osiecznej, Wronek i Woźnik. Spotkaliśmy się, by w duchu franciszkańskim wspólnie cieszyć się z narodzenia Chrystusa Pana. W piątkowy wieczór razem z seminaryjnym zespołem Greccio śpiewaliśmy kolędy i nawet tańczyliśmy poloneza, a w sobotę łamaliśmy się opłatkiem. Nie zapominaliśmy jednak o tych, którzy Jezusa jeszcze nie znają, ani też o tych osobach z naszego środowiska, które dobrowolnie zamykają swoje serca na Bożą miłość, tak wyraźnie widoczną w tajemnicy Wcielenia. Bardzo wartościowe i budujące były dla nas konferencje, których mieliśmy okazję wysłuchać w sobotę 29 grudnia. Pierwszą z nich wygłosiła s. Paula serafitka i misjonarka z Torunia. Opowiadała nam o swojej pracy misyjnej w Afryce: o zwyczajach tam panujących, o trudnościach, z jakimi spotykała się na co dzień (jak choćby prześladowania za noszenie znaku Tau), a także o losie polskich kobiet, które wyszły za mąż za Arabów. Kilka godzin później natomiast ks. Wojciech Chwaliszewski, kombonianin pochodzący z Pakości, a obecnie przebywający w Krakowie, przybliżył nam postać św. Daniela Comboni oraz założone przez niego zgromadzenie Misjonarzy Kombonianów Serca Jezusowego i działalność tego zgromadzenia w Afryce. Po południu zaś mogliśmy zobaczyć film dotyczący dzieci żołnierzy, który wywarł na nas ogromne wrażenie. Opowiadał o kilku- i kilkunastoletnich dzieciach porywanych ze swoich wiosek, brutalnie traktowanych i wcielanych do armii, gdzie zmusza się je do popełniania najgorszych zbrodni. Dowiedzieliśmy się, iż na świecie jest ok. 300 tysięcy takich dzieci zaangażowanych w wojnach, które świat zachodni podżega, aby móc sprzedać broń, którą wyrabia oraz mieć ropę naftową i inne surowce. Po obejrzeniu tego paradokumentu ks. Wojciech mówił nam o swoich doświadczeniach z pobytu w Demokratycznej Republice Kongo, o tragicznej sytuacji dzieci ulicy, o konfliktach zbrojnych, które mają tam miejsce oraz o tym, iż to między innymi nasza postawa ludzi z Europy ma znaczący wpływ na to, co dzieje się w Afryce. Nie były to jedyne akcenty dotyczące misji. Każda ze wspólnot bowiem przygotowała krótkie scenki przedstawiające misje w poszczególnych krajach. I tak mogliśmy zobaczyć, jak wygląda praca misjonarzy w Afryce Północnej, Republice Demokratycznej Kongo, na Madagaskarze, Syberii, w Chinach, Kazachstanie oraz w Ameryce Łacińskiej. W sobotnie przedpołudnie uczestniczyliśmy w nabożeństwie Teraz... nie mam czasu, które odbywało się na dróżkach Kalwarii Pakoskiej. 11
Deus meus et omnia Przypominało nam ono, iż troski o swoje zbawienie nie można odkładać na jutro. Słowo Boże wygłoszone w czasie Eucharystii uświadomiło nam, jak ważnym i zarazem niełatwym zadaniem jest przyjęcie Bożego Dzieciątka do swego serca. Jednak Dziecię to już ofiarowało nam swoją miłość i każdego dnia dodaje nam sił do kroczenia Jego drogą. Po wspólnym dzieleniu się opłatkiem i śpiewaniu kolęd udaliśmy się do kościoła. O 22.30 rozpoczęła się Adoracja Najświętszego Sakramentu, natomiast o północy ponownie przeżywaliśmy Pasterkę. W niedzielny ranek, po Jutrzni i śniadaniu, rozpoczęło się Nabożeństwo Rozesłania zakończone uroczystym błogosławieństwem. Grudniowe Dni Braterstwa są dla każdego z nas możliwością powtórnego doświadczenia Świąt Narodzenia Chrystusa, ale tym razem już bez rozproszenia mnogością krzykliwych reklam i gadżetów, które najczęściej niewiele mają wspólnego z Bożym Narodzeniem, bez gorączki zakupów i kieratu, który często przesłania nam prawdziwy sens tych błogosławionych dni. Spotkanie to daje nam chwile refleksji, a przede wszystkim pomaga w spokojnym i głębokim zamyśleniu stanąć przed Nowonarodzonym obok Maryi i Józefa, obok pasterzy, obok św. Franciszka i obok braci i sióstr, z którymi przebywamy na co dzień i wśród których mamy być misjonarzami Dobrej Nowiny. Paulina, FRA Pakość 12
MOJE JOANNY... Kiedy w marcu 2007 r. w Sejmie odbyło się uroczyste posiedzenie komisji ds. rodziny i praw kobiet dotyczące św. Joanny Beretty Molli, podniosły się głosy oburzenia ze strony feministycznych organizacji. Bo to utrwalanie stereotypu, w którym istnienie kobiet ma tylko jeden cel wydawanie na świat potomstwa, bo to psychiczna presja. Bo narażanie własnego życia dla innego jest nieetyczne. Właśnie takie postulaty pojawiły się w manifeście wyzwolonych kobiet... Ale ja nie chcę pisać o nich, nie chcę też nikogo osądzać. C h c i a ł a b y m opowiedzieć o kobietach, które spotkałam w swojej pracy. To kobiety, które zaczynają kochać swoje dzieci już wtedy, gdy dowiadują się, że są w ciąży. Czasami nawet może wcześniej, bo one to po prostu czują i często nie potrzebują diagnozy ginekologa, aby wiedzieć, że zostały matkami. Kiedy pierwszy raz widzą na monitorze USG pęcherzyk płodowy, choć dla niektórych to tylko zlepek komórek, ich oczy szklą się łzami wzruszenia, bo one wiedzą, że to nie jest jakaś tam mnożąca się struktura, ale Dziecko ich własne dziecko. Zresztą wtedy już dostrzegają intuicyjnie, czy po wskazaniu lekarza bijące serce i są pewne, że noszą w sobie Człowieka. To kobiety, które głaskają z troską swoje brzuchy, mówiąc moja córeczka w nocy łobuzowała albo synek ma czkawkę, ale zazwyczaj po południu mu przechodzi. A kiedy je badam pokazują : tu ma główkę a tu plecy, ooo, a teraz właśnie wypycha piętkę. Słuchają łagodnej muzyki, bo wiedzą, że to uspokaja małego człowieka w ich łonie. Rezygnują z takich czy innych posiłków, bo to może zaszkodzić ich dziecku. Kobiety, które spotykam, kiedy ich ciąża jest zagrożona potrafią przeleżeć kilka miesięcy plackiem w szpitalnym łóżku, bo to jedyny sposób, aby ich Maleństwo urodziło się o czasie, dojrzałe. Nie skarżą się, że trudno jest wytrzymać kilka miesięcy w czterech, zazwyczaj ponurych ścianach, że daleko od bliskich, że to ponad ludzkie siły. Mówią raczej: żeby udało się przetrzymać jeszcze chociaż tydzień, dwa, aby dać dziecku urodzonemu przedwcześnie większe szanse. Te kobiety nie mówią, że są zniewolone, że ktoś je skazał na taki, czy inny los. One od początku troszczą się o swoje dziecko, tak jak o te, które już biegają po świecie. I oddały by wszystko, aby temu dziecku było jak najlepiej. Ja naprawdę spotkałam takie kobiety, prawdziwe i święte. Moje Joanny... Agnieszka Jalowska 13
Deus meus et omnia SPOTKANIA FRANCISZKAŃSKIE gimnazjum 25 30 sierpnia REKOLEKCJE MILCZENIA PIESZA PIELGRZYMKA FRANCISZKAŃSKA 2008 03 13 sierpnia z Brodnicy na Jasną Górę ZAPROSZENIE DO KLASZTORU pobyt 2-3 dniowy po wcześniejszym telefonicznym zgłoszeniu się: Osieczna k. Leszna (Nowicjat), tel.: (065) 535-01-73 Wschowa k. Leszna (Postulat), tel.: (065) 540-10-06 DNI SKUPIENIA 2008 dla młodzieńców od 15 roku życia 11 13 kwietnia - WEJHEROWO 18 20 kwietnia - PAKOŚĆ 06 08 czerwca - PAKOŚĆ 24 26 października - PAKOŚĆ 07 09 listopada - OSIECZNA 05 07 grudnia - PAKOŚĆ REKOLEKCJE LETNIE 2008 23 28 czerwca PAKOŚĆ - dla maturzystów i kandydatów do Zakonu 30 czerwca 05 lipca WIEŻYCA - dla uczniów gimnazjum i szkół ponadgimnazjalnych 25 30 lipca PAKOŚĆ - dla uczniów Jeśli zainteresują Cię nasze spotkania skontaktuj się z nami Informacje i zgłoszenia: (najpóźniej tydzień przed rozpoczęciem) o. Dawid OFM Franciszkański Ośrodek Rekolekcyjny TaU : ul. Inowrocławska 3 88-170 Pakość k. Inowrocławia tel.: (052) 351-84-24 kom.: 695-77-59-59 e-mail: powolanie@franciszkanie.net 14
Chrystusa twarz Idę ulicą. Słyszę piski małej dziewczynki. Patrzę przed siebie z czystej ciekawości. Mała blondyneczka ciągnie za rękę swoją mamę- elegancką kobietę w wypolerowanych kozaczkach, płaszczu od Armaniego, na nosie błyszczą jej okulary przeciwsłoneczne, a włosy lśnią blaskiem jak w reklamie Pantene ProV. - Oj, Ola nie narzekaj, już ci kupiłam tę Barbie, nie moja wina, że ją zniszczyłaś. Tatuś kupi ci nową, ale nie dziś. Mamusia musi jeszcze Mijam rozwrzeszczaną dziewczynkę i idę dalej, kierując swoje kroki do małej piekarni. Kupuję drożdżówkę, bądź inne świeże pieczywo i wychodzę. W oddali widzę już drzwi kościoła, a pod nimi małe zawiniątko. Wraz ze zmniejszającą się odległością już wyraźniej rysuje się postać, która bynajmniej zawiniątkiem nie jest, ale w podartym kocu skulona i wychudzona siedzi na schodach. Już jestem blisko, rozpoznaję dobrotliwą, zastraszoną twarz. Spod koca, a raczej szmaty, będącej imitacją koca, wyłania się zmarznięta dłoń. Oczy pełne wdzięczności i pokory. Szczery uśmiech rozjaśnia na moment zmęczoną twarz. Cichy głos, niewyraźnie dochodzi moich uszu: - Bóg zapłać, serduszko. Odchodzę, czując, że w tych oczach ukrył się Chrystus. Tuberozja 15
Deus meus et omnia Jan Paweł II 3 lata po śmierci Czas biegnie bardzo szybko. Niedawno przeżyliśmy kolejne święta wielkanocne, a zaraz po nich trzecią już rocznicę śmierci papieża Jana Pawła II. Myślę, że większość z nas pamięta tamte święta i tamtą sobotę 02 kwietnia 2005 r. 16 Niepokojące sygnały z Watykanu docierały do nas już wcześniej. Papież ma kłopoty z oddychaniem przeszedł zabieg tracheotomii. W samą uroczystość Wielkanocy pojawił się w oknie swojego apartamentu i chciał coś powiedzieć, ale nie mógł... Choroba mu nie pozwoliła. W piątek 01 kwietnia, rano media podały, że Ojciec Święty przyjął Wiatyk, czyli Komunię św. dla tych, którzy czekają na spotkanie z Bogiem. Cała Polska, cały świat od tego momentu śledził uważnie każdą wiadomość nadchodzącą z Rzymu. Wszystko inne przestało być ważne, zeszło na drugi plan. Sobota 02 kwietnia 2005 r. Chyba każdy Polak zadawał sobie pytanie: co będzie z naszym papieżem? Stan zdrowia nie poprawiał się, a co więcej pogarszał się. Nadszedł wieczór, wigilia niedzieli Miłosierdzia Bożego. Papież umiera, coraz więcej osób zdawało sobie z tego sprawę. Około godz. 22 na Placu św. Piotra zabrzmiała pieśń Salve Regina (Witaj Królowo) śpiewana tym, którzy przekroczyli próg śmierci. Wszystko stało się jasne. Ojciec Święty Jan Paweł II odszedł od nas. Lekarz potwierdził zgon
śmierć przyszła po papieża Polaka o godz. 21.37. Żal i tęsknota to wówczas czuliśmy; pustka po utracie bliskiej osoby. Tysiące osób z Polski i całego świata wyjeżdżało w te kwietniowe dni do Rzymu, aby zobaczyć i pożegnać ukochanego papieża. Dla wielu z nas był autorytetem. Jego słowa nie były puste. Jeżeli nawoływał do miłości, to sam kochał. Jeśli zachęcał do przebaczenia, sam przebaczał. Nie tylko mówił o Bogu, ale kochał Go, co każdy mógł zobaczyć. Przybliżał Chrystusa ludziom swoją postawą pełną miłości i oddania. W tamte pamiętne dla nas dni uwierzyliśmy jego słowom i naprawdę wzięliśmy je do serca. Miłość, przebaczenie, solidarność stały się realne. Okazało się, że można wybaczyć drugiemu, że można kochać nawet swoich nieprzyjaciół. Pojednania: z Bogiem i drugim człowiekiem tak właśnie było wiosną 2005 r. Ale dlaczego tylko wiosną? Dlaczego później zapomnieliśmy o tym? Skoro możliwe było podanie sobie dłoni w tamte dni, dlaczego teraz jest inaczej? Z jednej strony jest w nas pragnienie bycia kochanym, kochania, a z drugiej nie potrafimy tak postępować. Pycha, egoizm są często w nas silniejsze. A szkoda... Przecież to od nas zależy jacy będziemy dla drugich. Myślę, że skoro raz można było darować winy, można i drugi raz, trzeci, dziesiąty. Trzeba tylko zapomnieć o miłowaniu siebie, a zacząć naprawdę kochać drugiego. Niech tamte dni kwietnia 2005 r. będą dla nas wszystkich przykładem miłości i wybaczenia. Jest to możliwe i zależy tylko od nas samych. 17
Deus meus et omnia Mieć odwagę żyć inaczej Drodzy czytelnicy, pragnę podzielić się z Wami doświadczeniami, które wypływają z trzeciego przykazania Bożego - Pamiętaj, abyś dzień święty święcił. Postanowiłam przykazanie to wcielić w swoje życie. Na początku kiedy byłam w liceum nie zwracałam na nie uwagi, bo myślałam że nauka nie jest pracą. I tak w święta i w każde niedziele uczyłam się. Poza tym byłam przekonana, że jak nie poświęcę tego wolnego czasu na naukę to będzie to czas zmarnowany. Dopiero będąc na studiach zaczęłam to przykazanie traktować poważnie. Podjęłam wówczas postanowienie, że nie będę uczyć się w niedzielę i święta. Miałam wtedy dystans do wielu spraw, a także wiele cierpliwości i bardziej mogłam zaangażować się w pogłębianie wiedzy. Po skończonym tygodniu nauki tzn. w piątek z utęsknieniem czekałam na niedzielę i najbliższe święta. W świadomości miałam jedynie to, że nareszcie zamknę codzienne prace. Po takim wypoczynku z kolei cieszyłam się każdym dniem, pracą, nauką bo miałam wtedy większe 18
chęci. Wynikiem tego było, że wszystkie zaliczenia, kolokwia i egzaminy były zdane pozytywnie. Drugim moim p o s t a n o w i e n i e m stało się również to, że nie robiłam i nie robię zakupów w niedzielę i święta. Nie chcę w ten sposób dawać pracy innym bo nie chciałabym być na miejscu takiego sprzedawcy. Dzięki tym postanowieniom wiem jak organizować sobie czas w tygodniu. Staram się nie zapominać o Bogu, o Jego przykazaniach i ufam Mu. Bo dzięki Bogu mogłam szczęśliwie ukończyć studia i gdybym miała cofnąć czas podjęłabym te same postanowienia. Po tych doświadczeniach mam ogromną świadomość tego, że Bóg naprawdę błogosławił mi przez te lata nauki i dlatego wszelkie nakazy czy też nakazy płynące z dekalogu uważam za dobro. Bo gdyby nie one z pewnością pogubiłabym się w życiu. Wierzę że one Wierzę że one [przykazania] są dobrem, bo pochodzą od Boga, który jest przecież miłością. są dobrem bo pochodzą od Boga, który jest przecież miłością. Życie z Bogiem to dla mnie pełnia pokoju, harmonii i szczęścia. Na dzień dzisiejszy nie wyobrażam sobie życia bez Boga i Jego opieki. Życzę wszystkim czytelnikom otwarcia się na łaski Boże by miłość królowała i przemieniała Wasze serca. Asia 19
Deus meus et omnia HISTORIA PEWNEGO POWOŁANIA Święta Klara... Aha, to ta od świętego Franciszka - to najczęstsza reakcja. Żyła osiem wieków temu w ciemnym średniowieczu - a jej imię oznacza - Jasna, Czysta. Zawsze pozostająca w cieniu Franciszka. Sama nazwała się jego roślinką... Kim była ta kobieta, którą papież Pius XII ogłosił patronką telewizji? Czy nie dziwi fakt, że jej życie do dziś pociąga i fascynuje? Urodziła się pod koniec XII wieku. Wychowała się w bogatym, rycerskim domu w Asyżu. Być może jej życie byłoby całkiem zwyczajne, gdyby nie to, że zafascynowała Ją postać Franciszka, jego żarliwe oddanie się Bogu i Pani Ubóstwu. Klara także pragnęła radykalnie żyć Ewangelią. W wieku 18 lat znalazła w sobie dość siły, by opuścić dotychczasowe życie i pójść drogą ubóstwa i małości, ukazaną Jej przez Biedaczynę z Asyżu, duchowego ojca. Dzielili tę samą miłość do Boga i oboje pragnęli naśladować ubogiego Chrystusa. Klara była pierwszą i jedną z nielicznych osób, które tak dobrze zrozumiały ideały św. Franciszka. Razem z nim założyła II Zakon Franciszkański, zwany Zakonem Ubogich Pań. Jako pierwsza kobieta w historii napisała 20
dla swych naśladowczyń Regułę - zbiór norm postępowania. Przez połowę swego życia - 30 lat - leżała przykuta chorobą do łóżka. Doświadczała codziennie, czym jest łaska cierpienia. Nigdy się jednak nie skarżyła. Jej życie zamknięte w ukryciu klauzury (której była prekursorką) w ustawicznej pokucie i milczeniu niosło jednak światło Kościołowi i pozyskiwało dusze dla Chrystusa. Mimo surowej ascezy, którą sobie narzuciła, to miłość do Boga i ludzi stanowiła fundament Jej życia i pociągała za Nią innych. Znana jest przyjaźń, która łączyła świętą Klarę ze św. Franciszkiem czy ze św. Agnieszką z Pragi. Sama zmarła w 1253 roku, a już w 2 lata później ogłoszono ją świętą. Siostry przeniosły się wtedy z siedziby przy kościele świętego Damiana do samego Asyżu, gdzie w Protomonasterze żyją i modlą się do dziś. Jednak nie tylko tam... Wezwanie św. Klary, by zachowywać Ewangelię Pana naszego Jezusa Chrystusa, żyjąc w posłuszeństwie, bez własności i w czystości (Reguła) znajduje oddźwięk także w naszych czasach na polskiej ziemi. Nasza wspólnota Ubogich Sióstr św. Klary w Kaliszu - potocznie zwanych klaryskami - wywodzi się w prostej linii od Protomonasteru. W różnorodnej rodzinie franciszkańskiej naszej ojczyzny jesteśmy najmłodszym dzieckiem, bo istniejemy od zaledwie 20 lat. Jesteśmy dość młodą i małą wspólnotą. Żyjemy w klauzurze papieskiej i nie prowadzimy żadnych dzieł apostolskich. Jednak nasze powołanie kontemplacyjne włącza nas w samo serce Kościoła. Przez modlitwę, zwykłe obowiązki - utrzymujemy się z pracy rąk własnych - i radosną pokutę staramy się realizować nasze zadanie w Kościele. Zwyczajność i prostota dnia codziennego, wierność w małych rzeczach, życie we wzajemnej miłości i pokorze - to środki naszego uświęcenia. Realizujemy wielkie zadanie, o którym tak pisała św. Klara do Agnieszki z Pragi: uważam cię za pomocnicę samego Boga podnoszącą upadające członki Jego niewysłowionego Ciała. To zadanie pozostanie aktualne po wsze czasy... Uboga Siostra św. Klary 21
Deus meus et omnia Szklanka wody zamiast, czyli jak się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy. Z góry uprzedzam ten tekst to wapniacka nawijka. Jeśli kochasz niekontrolowaną ostrą jazdę i nie interesuje cię za bardzo to, co się stanie z tobą i twoim życiem nie trać czasu. Dlaczego piszę? Bo jestem przerażona. Oczy robią mi się coraz większe proporcjonalnie do kolejnych statystyk publikowanych przez media. Uwierzyć nie mogę, że w Europie rozpada się co drugie zawarte w ostatnich latach małżeństwo. Jeśli więc założymy, że ten tekst przeczyta 100 osób, które w przyszłości pragną założyć rodziny 50 z nich pewnego dnia obudzi się z ręką w nocniku. Przestaje być śmiesznie? Instytucja rodziny przechodzi aktualnie poważny kryzys. Badania pokazują, że z roku na rok jest gorzej... Jeśli spowodujemy upadek rodziny upadną całe społeczeństwa. Co zrobić, aby było inaczej? Jak zmienić tą smutną rzeczywistość? Ano, trzeba się wziąć ostro do roboty. Nie za rok, nie za tydzień, ale już dziś teraz! Pomyślisz może, że skoro masz dopiero naście lat, to sprawa Cię nie dotyczy. Jesteś więc w błędzie. Bo to właśnie od Ciebie i Twoich rówieśników zależy, jak będzie wyglądać świat oraz małżeńskie statystyki za (całkiem niedalekie) 10 lat. Obecnie jesteś młodym człowiekiem. Doświadczasz nieznanych dotąd uczuciowych wzlotów i upadków. Przeżywasz urok pierwszych randek i dotkliwy ból rozstań. Często dajesz się 22
zdrowo ponieść na fali rozbujanych zakochaniem emocji. Wszystko to normalne. Podobne rzeczy przechodził chyba prawie każdy z nas. Czym jednak różnią się tamte czasy od obecnych i co mi w związku z tym leży na wątrobie? Otóż odnoszę coraz częstsze wrażenie, że w ciągu ostatnich lat coś dziwnego stało się z dwoma słowami. Pierwsze z nich to miłość, drugie seks. Wydaje mi się, iż jeszcze nie tak całkiem dawno temu najpierw musiała zaistnieć między dwojgiem ludzi piękna, wielka Miłość (przez duże M ), w której współżycie stanowiło swego rodzaju dopełnienie. Aktualnie zaś większość związków zaczyna się od seksu (niekoniecznie przez duże S ), który niezmiernie rzadko wieńczy jakiekolwiek wzniosłe uczucie... Przesycona konsumpcjonizmem rzeczywistość krzyczy, że nie ma granic, nie ma tabu używaj do woli kiedy chcesz, gdzie chcesz i z kim chcesz. Nie daj się. To tani, prosty chwyt. Dziwnym trafem nikt jakoś potem nie wspomina o tym, co dzieje się z ludźmi, którzy zdrowo poszaleli, a ich wnętrza zamieniły się w zgliszcza. Pamiętaj o tym, że dobry, trwały związek musi opierać się na solidnych fundamentach i na bank nie są one skoncentrowane na cielesności. Priorytetem jest jedność dusz. Na zjednoczenie ciał przyjdzie czas później. Dlaczego nie warto się spieszyć? Bo seks potrafi wciągnąć jak narkotyk. Może stać się nałogiem, przez pryzmat którego będziesz patrzeć na otaczający świat. Tak cię pochłonie, że zapomnisz, iż bliska osoba ma także uczucia bo liczyć się będzie tylko ciało i wartość łóżkowa. I jakże wielkie i gorzkie jest potem nasze rozczarowanie, gdy dość szybko okazuje się, że zostaliśmy porzuceni bez mrugnięcia okiem, bo nasz partner znudził się i ruszył w świat w poszukiwaniu lepszego modelu oraz kolejnej przygody. Wiem, o czym piszę. Żyję już tutaj trochę wnikliwie obserwując rzeczywistość oraz historie różnych ludzi i coraz częściej doświadczam (i doceniam), jak ważne jest to, że po 8 latach małżeństwa wciąż mam o czym gadać ze swoim mężem. Możesz nie wierzyć reklamie i facetowi przebranemu za księdza ale ja jestem prawdziwa i nie blefuję bo bardzo mi na Tobie zależy. Daj szansę swemu przyszłemu małżeństwu. I z całego serca proszę nie spiesz się. Szklanka wody zamiast. Sky 23
Deus meus et omnia Czy istnieje chrześcijański dobrostan? Zawarte w tytule pytanie nasunęło mi się w kontekście troski współczesnego człowieka o zdrowie i o jakość życia. Troska taka zdaje się dziś wielokrotnie przewyższać troskę o dobro duszy, o zbawienie i o życie wieczne. Żyjemy w społeczeństwie, w którym po modzie na bioenergoterapię, zdrową żywność i na środki homeopatyczne nastaje kult troski o zdrowie o nazwie: wellness. Słowo wellness (ang. = odprężenie, dobre samopoczucie, tytułowy dobrostan) staje się wszechobecne 1 we wszelkich 1 14 stycznia 2008 wyszukiwarka Google w 0,19 sekund znalazła dla słowa wellness 174 000 tys. trafień, z tego 773 tys. na stronach w języku polskim, gdy słowo Jezus pojawiło się tego dnia na 803 tys. stron. 24 poradnikach i dodatkach do gazet o zdrowiu. Troska o dobre samopoczucie kwitnie na dobre i nikogo nie trzeba przekonywać, że sport to zdrowie. Możliwości zadbania o sprawność fizyczną jest dzisiaj wiele: jazda na rowerze, jogging, rolkodeski, wrotki i hulajnogi, surfing, latanie na lotniach oraz aerobik i ćwiczenia w fitnesklubach - to sporty cieszące się ogromnym wzięciem. Wellness to filozofia życia, która oznacza dążenie do możliwie jak najdłuższego zachowania młodości, zdrowia i dobrej kondycji psychofizycznej. Taką filozofię życia część ludzi przyjmowała od zawsze. Jednak pewien
amerykański lekarz Halbert Dunn w 1959 roku określił mianem wellness styl życia, który ma doprowadzić do harmonii pomiędzy ciałem i umysłem a przez to zapewnić człowiekowi dobre samopoczucie. W tym duchu sformułowana została także przez Międzynarodową Organizację Zdrowia (WHO) aktualna definicja zdrowia, która mówi, że zdrowie jest nie tylko brakiem choroby, ale pełnią dobrego samopoczucia fizycznego, psychicznego i społecznego. Definicja ta podkreśla znaczenie jakości życia bezpośrednio związanej ze zdrowiem. Do takiego dobrostanu prowadzi kilka obszarów działań: 1. prawidłowa dieta, 2. cielesny fitness, sport, spacery, masaże i joga, 3. kąpiele zdrowotne, sauna, aromatoterapia, 4. ćwiczenia związane ze środowiskiem naturalnym - wycieczki górskie, plażowanie, 5. i wreszcie redukujące stres ćwiczenia mentalne oparte na technikach medytacji wypracowanych przez religie wschodu. Nie ulega wątpliwości, że człowiek to jedność psychofizyczna. Ma ją wyrażać powiedzenie w zdrowym ciele zdrowy duch ( mens sana in corpore sano ) - brzmi ono bardzo optymistycznie i pewnie, ale nie jest niestety prawdziwe. W oryginale u Juwenalia powiedzenie to brzmi inaczej: Orandum est, ut sit mens sana in corpore sano należy się modlić o to, aby w zdrowym ciele był zdrowy umysł. Pełną myśl starożytnego autora potwierdza tak wiele znanych przykładów, kiedy w zdrowym i pięknym ciele zdarza się chory duch. Zauważmy chociażby jak często dziś dziennikarze alarmują, że w dobie niesamowitego postępu medycyny współczesną chorobą społeczną staje się depresja. Żeby uniknąć błędu należy pamiętać, że człowiek to istota trójwymiarowa: ciało psychika i duch. Pełny i prawdziwy dobrostan powinien dotyczyć każdej z tych sfer: dobrostan cielesny, dobrostan psychiczny oraz dobrostan duchowy. Moda na wellness i fitness zawęża człowieka do wymiaru cielesnego i psychicznego. Troska o sprawność fizyczną i odprężenie, jakkolwiek konieczna, nie rozwiązuje zasadniczych problemów życiowych, problemów sumienia, czy też problemów dotyczących relacji społecznych. Ucieczka od nich, ignorowanie bez woli prawdziwego rozwiązania, może ostatecznie odbić się na zdrowiu fizycznym. Stąd też ludzie oczekujący na odzyskanie zdrowia i równowagi psychicznej kierują się nieraz pod niewłaściwy adres. Ks. Aleksander Posacki SJ pisze: W poczekalniach uzdrowicieli czy bioenergoterapeutów siedzą ludzie często udręczeni bólem fizycznym i cierpieniem 25
wynikającym z choroby. Ci jednak cierpiący dolegliwości fizyczne ludzie i przeżywający nierzadko ogromny lęk, napięcie czy w końcu zniecierpliwienie nie zawsze są w prawdziwym kontakcie z samymi sobą. Nie bardzo uświadamiają sobie prawdziwe przyczyny swego cierpienia, chaosu we własnym organizmie czy niepokoju we własnej duszy ( ). W takim zredukowanym obrazie ludzie nierzadko sami zdegradowali się jako osoby i wyeliminowali własną duszę, która cierpi i kocha, ale też błądzi i czyni nieprawość. Jak zatem człowiek wiary ma troszczyć się o zdrowie swojego ciała i psychiki? Czy może dążyć do dobrego samopoczucia? Czy w ogóle istnieje coś takiego jak dobrostan chrześcijański? Praktyki ezoteryczne obiecują każdemu dobrostan duchowy. Jest to jeden z głównych akcentów duchowości New Age. A chrześcijaństwo, czy praktykując wiarę chrześcijańską też możliwe jest osiągniecie dobrostanu? Chociaż również wielu ludzi wierzących ma jakiś bezkrytyczny entuzjazm dla dobrostanu to są uzasadnione powody odrzucenia przez chrześcijan takiego dążenia do dobrostanu. Poszukiwanie dobrostanu prowadzi do skoncentrowania się na własnej samorealizacji, która ostatecznie człowieka zamyka w 2 Zrozumieć cierpienie. Przebaczyć (http://www. katolik.pl/index1.php?st=artykuly&id=772) Deus meus et omnia 26 samym sobie, a to jest sprzeczne z miłością. Chrystus przychodząc na ziemię do ludzi sam nie dbał o dobrostan (stajenka), ani nie zapewnił dobrostanu Maryi i Józefowi (ucieczka do Egiptu), ani także nie obiecał go uczniom i tłumom, które przychodziły Go słuchać. Konstytucja Królestwa niebieskiego ogłoszona w Kazaniu na Górze (osiem błogosławieństw) nie zawiera prostej obietnicy dobrostanu osiąganego w tym życiu na ziemi. Każdy chrześcijanin powołany jest do służby Bogu i ludziom (stosownej dla jego drogi życia), do postępowania za Chrystusem nawet za cenę wielu wyrzeczeń. Jeśli chcesz iść za Mną to Któż z nas tak myśli o swoim życiu? Świadkowie Jehowy nauczają, że miejscem szczęścia będzie ziemia. Ta prymitywna eschatologia jest dowodem na to, że mentalność konsumpcyjna potrafi ogarnąć nawet myślenie religijne. Jeśli ktoś miał w ręku ich broszurki mówiące o zbawieniu to zapewne rzuciły mu się w oczy idylliczne obrazki, mające ułatwić wyobrażenie sobie, jak to fajno będzie. Ale też i niejednemu chrześcijaninowi zdarzało się myśleć o życiu wiecznym nie tyle jako o przekraczającym wszelkie wyobrażenia spotkaniu z kochającym Bogiem, lecz raczej jako o wejściu w stan konsumpcyjnego dobrostanu, który nigdy nie przeminie. Tymczasem z Ewangelii wyłania się zupełnie inna koncepcja szczęścia.
Chrześcijańskie szczęście rodzi się i dojrzewa w duchu wiary i wierności stając się jak Hiob zupełnie niezależni od szumu ludzkich opinii. Życiorysy Bogu, a nie szukaniu materialnych i świętych pokazują, że niekiedy duchowych przyjemnych życiowych doświadczeń i spełnień. Wierność Bogu może oznaczać, że czyjeś życie bardzo ważna jest długotrwałość tego procesu oczyszczenia. Dobrostan duchowy chrześcijanina upływa nieraz w cierpieniu osobistym to wbrew wszystkiemu ciągła czy w cierpieniu osób bliskich, świadomość, że jest się na dobrej którego się nie rozumie i trudno je zaakceptować. Wierność Bogu, zwłaszcza, gdy Bóg powołuje kogoś do jakiejś szczególnej misji, wyraża się zwykle tym, że jego życie staje się trudniejsze niż innych ludzi. Często towarzyszy mu, jak np. Elżbiecie i drodze, że pozostaje się w ręku Boga, który jest miłością i troszczy się o każdego człowieka, Boga który nie tylko mówi do człowieka, ale także nie pozostał obojętny gdy człowiek zgrzeszył i nieustannie go szuka, o czym tak często nauczał kiedyś Jan Zachariaszowi, ludzkie potępienie Paweł II, a obecnie Benedykt XVI. i przekonanie, że zgrzeszyli ciężko Wierzymy, że Chrystus zwyciężył i Bóg ukarał ich bezpłodnością, śmierć, cierpienie i grzech wszelkie lub śmieszność starej, bezpłodnej dzieła szatana. Wierzymy, że i my kobiety od lat modlącej się o w Nim, z Nim i przez Niego także potomka. Albo lęk Maryi, co uczyni Józef, gdy dowie się, że jest w stanie możemy każdego dnia zwyciężać. Życzę więc każdemu i każdej nie błogosławionym? A co powiedzą tylko zdrowia, ale wielu zwycięstw ludzie, gdy on ją odeśle do domu ciężarną? Przez takie doświadczenia na drodze rozwoju wewnętrznego, abyśmy umieli przeżywać życie w Bóg oczyszcza swych wybranych i postawie całkowitego zawierzenia sprawia, że nieraz w ciemności wiary Bogu przynoszącego prawdziwy nasłuchują oni jedynie Jego głosu, duchowy dobrostan. o. Borys (dr psychologii) 27
Deus meus et omnia HISTORIA O MOTYLU Jednego dnia, mały motyl zaczął wykluwać się z kokonu; mężczyzna usiadł i przyglądał się jak motyl przeciska swoje ciało przez ten malutki otwór.i wtedy motyl jakby się zatrzymał. Tak, jakby zaszedł tak daleko jak mógł i dalej już nie miał sił. Więc mężczyzna postanowił mu pomóc: wziął nożyczki i rozciął kokon. Motyl wyszedł dalej bez problem. Miał za to wątłe ciało i bardzo pomarszczone skrzydła. Mężczyzna kontynuował obserwacje, ponieważ spodziewał się, że w każdej chwili skrzydła motyle zaczną grubieć, powiększać się dzięki czemu motyl będzie mógł odlecieć i zacząć żyć. Tak się nie stało! Motyl spędził resztę życia czołgając się po ziemi z mizernym ciałem i pomarszczonymi skrzydłami. Do końca życia nie był w stanie latać. Człowiek w całej swej życzliwości i dobroci nie wiedział, że walka motyla z kokonem była bodźcem dla jego skrzydeł i dzięki temu motyl był w stanie latać, gdy tylko pokona opór kokonu. Czasem walka to to, czego nam w życiu potrzeba. Jeśli Bóg pozwala nam iść przez życie bez jakichkolwiek problemów, to może to zrobić z nas słabeuszy. Nie bylibyśmy tak silni, jak byśmy mogli. Nie być w stanie do latania. Prosiłem o siłę... Bóg dał mi przeciwności losu, aby zrobić mnie silnym. Prosiłem o mądrość... Bóg dał mi problemy do rozwiązania. Prosiłem o dobrobyt... Bóg dał mi mózg i krzepę. Prosiłem o odwagę... Bóg dał mi przeszkody do pokonania. Prosiłem o miłość... Bóg dał mi ludzi w kłopocie, aby im pomóc. Prosiłem o przychylność... Bóg dał mi okazje do wykazania się. Dostałem nie to co chciałem... Ale dostałem wszystko czego było mi trzeba. 28
Myśli św. Franciszka z Asyżu Nikt nie powinien unosić się pychą, lecz niech chlubi się w Krzyżu Pańskim Człowieku zastanów się, do jak wysokiej godności podniósł cię Pan Bóg, bo stworzył cię i ukształtował według ciała na obraz umiłowanego Syna swego i na podobieństwo według ducha (por. Rdz 1, 26). I wszystkie stworzenia, które są pod niebem, służą na swój sposób swemu Stwórcy, uznają Go i słuchają lepiej niż ty. I nawet złe duchy nie ukrzyżowały Go, lecz to ty wraz z nimi ukrzyżowałeś Go i krzyżujesz nadal przez upodobanie w wadach i grzechach. Z czego więc możesz się chlubić? Choćbyś bowiem był tak bystry i mądry, że posiadłbyś wszelką wiedzę (por. 1Kor 13, 2) i umiał wyjaśniać wszystkie rodzaje języków (por. 1Kor 12, 10. 28) i badać wnikliwie tajemnice niebieskie, nie możesz się chlubić tym wszystkim; bo jeden szatan poznał rzeczy niebieskie i teraz zna sprawy ziemskie lepiej niż wszyscy ludzie, chociaż mógłby być jakiś człowiek, który otrzymałby od Pana szczególne poznanie najwyższej mądrości. Tak samo, gdybyś był piękniejszy i bogatszy od wszystkich i gdybyś nawet cuda czynił, tak że wyrzucałbyś złe duchy, wszystko to zwraca się przeciwko tobie i nie należy do ciebie, i nie możesz się tym wcale chlubić. Lecz w tym możemy się chlubić: w słabościach naszych (por. 2Kor 12, 5) i w codziennym dźwiganiu świętego krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa (por. Łk 14, 27). 29
Deus meus et omnia Zniechęcenie Wchodzę do niewielkiej kaplicy. Dziesięć osób, siedzi dookoła ołtarza. Eucharystia- to nasze najważniejsze spotkanie z Bogiem. W moim przypadku, spotkanie po dłuższym czasie. Nie wiem, co zrobić w obliczu tak wielkiej Miłości. Spuszczam wzrok i nie potrafię nic powiedzieć. Później wychodzę i biegnę na autobus. Kilka minut i jestem w Uchu - gdyńskim klubie koncertowym. Znajomi i dawka ciężkich brzmień dobrego metalowego zespołu. Już czuję się lepiej. Ale kiedy próbuję o Nim zapomnieć odzywa się sumienie. Czasem głośniejsze niż muzyka. Od pewnego czasu ta walka toczy się w moim życiu nieustannie. Myślę, że jej istotą jest to, rzeczy musiałam zrezygnować by że nie potrafię przestać w Boga całkowicie poświęcić się Bogu. wierzyć. On dotknął mnie swoją Czułam w sercu Bożą radość, miłością, zostawiając na sercu ale jednocześnie brakowało mi trwałe ślady. Nie umiem Boga dawnego szaleństwa. Po pewnym przestać kochać, a jednocześnie czasie zaczęłam mieć problemy z nie potrafię żyć według Jego Woli. posłuszeństwem. Nie rozumiałam Jezus mówił wiele razy w ewangelii, chrześcijańskiej wolności, czułam że aby pójść za Nim, musimy tylko, że jedyną wolność, jaką najpierw oddać wszystko, co miałam, utraciłam. Nie chciałam posiadamy. Ja nie potrafię oddać zmieniać mojego życia. Nie moja Bogu mojej młodości. Uciekam od wina, że idąc na dobry metalowy Niego jakby chciał mnie zniewolić koncert jakiegoś porządnego i zapominam często, że to zespołu, jednocześnie decyduję właśnie Bóg daje nam prawdziwą się na dobrą zabawę, w rytmie wolność. Wiele razy próbowałam często satanistycznej muzyki. odejść od tego, co mnie od Pewnie Bogu się to nie podoba, Niego oddala. Zrezygnowałam ale nie chcę się ograniczać z piątkowych wieczorów do chrześcijańskich zespołów spędzonych ze znajomymi i metalowych, których jest wstąpiłam do Wspólnoty. Z wielu 30
niewiele, a gustu i charakteru nie zmienię... Czuję Bożą obecność, na co dzień w moim życiu, ale próbuję zagłuszyć Jego słowa. Udaję, że nie słyszę, jak chce mnie przywołać do porządku i często uciekam od Jego planów, jak Jonasz, choć to bez sensu, bo i tak zawsze kończę w rybie... Pozostaje mi znów wstać i z chrześcijańską radością, kolejny raz, próbować żyć według Jego Woli, chociaż to bardzo trudne. Jednocześnie, nie mogę pozbyć się pragnienia, by korzystać z pełni życia bez Bożych przykazań i ograniczeń. Wciąż upadam, a im więcej jest upadków, tym większe jest zniechęcenie. Zastanawiam się, czy można żyć w zgodzie z Bogiem, jednocześnie nie rezygnując z rzeczy, które naprawdę lubimy? Czy istnieje wolna wola bez wyrzutów sumienia i konsekwencji? Może w końcu zrozumiem, po co ta walka. Może mimo zniechęcenia, kiedyś zaakceptuje fakt, że każdy upadek jest nową szansą na to, by powstać. Doceniam długą pracę ludzi, którzy uczyli mnie chodzić. Kogoś, kto mówił jak stawiać pierwsze kroki i tłumaczył, po co trud ciągłego wędrowania. Ale widzę, jakie to ważne by mieć przy sobie kogoś, kto nauczy mnie również powstawać, gdy przez zmęczenie częstym upadaniem, bezwładnie padam na ziemię. Gdy wielu ludzi nie widziało już we mnie dawnej siły chodzenia, Bóg nie zostawił mnie samej. Postawił na mojej drodze kogoś, kto wytłumaczył mi nie tyle, co sens chodzenia, ale również sens powstawania. I zawsze, kiedy dopada mnie zniechęcenie, kiedy mam dość zaczynania od nowa, kiedy chcę wreszcie iść swoją własną drogą, nie myśląc już o Nim, powtarzam sobie, że: Nie możemy się poddawać, przecież tylko w Nim znajdujemy pokój serca. Sylwia R 31
Deus meus et omnia Kto może fotografować lub filmować celebrację liturgiczną? Współczesna technika pozwala na utrwalanie akcji liturgicznej za pomocą różnych przyrządów audiowizualnych. Należy jednak mieć świadomość, że nieodpowiednie korzystanie z takiej możliwości, tzn. fotografowania i filmowania, może spowodować zakłócenie celebracji liturgicznej, a także rozproszenie w pobożnym jej przeżywaniu przez uczestników. Jedną z takich niepożądanych czynności jest zbyt częste zmiany miejsca w czasie liturgii przez fotografa lub operatora kamery, w kościele bądź kaplicy. Aby tego uniknąć, Komisja Liturgiczna Konferencji Episkopatu Polski wydała wytyczne, w którym 32 przedstawiła wymogi, jakie musi spełnić osoba korzystająca z aparatu fotograficznego i sprzętu filmowego w czasie celebracji liturgicznej [Wskazania Komisji Episkopatu Polski do Spraw Liturgii i Duszpasterstwa liturgicznego dotyczące fotografowania i filmowania podczas celebracji liturgicznej (1994), w: Dokumenty duszpastersko liturgiczne Episkopatu Polski (1966-1998), Lublin 1999, s. 303 307]. Jednym z istotnych obowiązków fotografa i operatora kamery jest ukończenie specjalistycznego kursu, prowadzonego przez Diecezjalną Komisję do Spraw Liturgii. Kurs przygotowawczy kończy się otrzymaniem