strona 1 Ratowanie rodziny jeży z niewoli Na forum Dogomania mieszkanka Białegostoku Pani Agnieszka Dreger pilnie poszukiwała opiekunów do jeży urodzonych w mieszkaniu pewnej kobiety. Oto, co napisała: Jak wcześniej wspominałam, zajęłam się problemem biednych jeżyków, które urodziły się u jednej kobiety, bo niepotrzebnie wiosną zabrała do mieszkania jeżycę kręcącą się w pobliżu, która następnego dnia powiła młode. Małe mają już ponad 5 tygodni i to czas, kiedy jeże uzyskują samodzielność, tzn. kiedy matka je pozostawia. Niestety maluchy, które nie są nauczone od małego życia w naturalnym środowisku, do tego środowiska wrócić same nie mogą, gdyż sobie nie poradzą. Przez ludzką głupotę zostały skazane na człowieka Temat z forum trafił do nas. Pojechaliśmy pod wskazany adres (wspólnie z dziennikarką TVP) i na miejscu okazało się, że mamy do czynienia z przykładem często spotykanym, kiedy kierując się chęcią pomocy jeżowi, w efekcie można łatwo doprowadzić do efektu przeciwnego: skrzywdzenia jeża! W tym przypadku, najbardziej skrzywdzone zostały jeżyki urodzone w mieszkaniu. Z pięciu tam urodzonych, z niewiadomych powodów, przeżyło tylko trzy. Kobieta o to zapytana twierdzi, że nie wie dlaczego dwa noworodki nie przeżyły, ale my podejrzewamy, że przyczyną mogły być koty, których ta kobieta ma wręcz stado w niewielkim mieszkaniu. To co ujrzeliśmy na miejscu, wprawiło nas w zdumienie! Okazało się, że całym terytorium do mieszkania jeżycy i jej dzieci, jest niewielki pudło kartonowe stojące pod stołem w kuchni! Wszystkie jeże karmione były w tym samym czasie co koty i tą samą karmą oraz... mlekiem krowim! Tego nie ukrywała przed nami. Całe terytorium do życia matki i jej dzieci. Jak się okazało, po 6 tygodniach od urodzenia, matka jeżowa energicznie domagała się powrotu do natury i nie wykazywała już zainteresowania potomstwem. Drapała i szarpała karton oraz wygryzała dziury.
strona 2 W końcu się doczekała, gdyż to właśnie dzięki naszej interwencji - wręcz siłą po kilku dniach od naszej pierwszej tam wizyty zabraliśmy samicę i przemieściliśmy do środowiska naturalnego - o czym można szerzej przeczytać tutaj. Młodych trzech jeży, niestety pani ta oddać nam nie chciała - twierdząc, iż to są jej jeże. Stanęliśmy więc przed nie małym problemem, bowiem, jeże te będąc urodzonymi w niewoli, nie mogłyby być bezpośrednio czyli bez odpowiedniego przygotowania i zezwolenia przemieszczone do środowiska naturalnego. Na skutek nieznajomości przepisów prawa czy dosadniej - na skutek kompletnej głupoty - jeżom tym została wyrządzona ogromna krzywda. Zamiast cieszyć się wolnością, stały się niewolnikami pudła w kuchni! Postanowiliśmy przygotować się na dwie akcje: Wyzwolenia trzech jeży z niewoli. Podjęcia próby przystosowania ich do życia w naturze. Podczas przejmowania matki jeżowej z niewoli, stwierdziliśmy ze zgrozą, że jeże przebywają w warunkach całkowicie nie odpowiadających potrzebom tego gatunku! Przede wszystkim, gnieździły się w strasznej ciasnocie, a całym ich terytorium i domem było kartonowe pudło wciśnięte w głęboki kąt za lodówką, gdzie panowała ciemność przez całą dobę. Karmienie jeży odbywało się w porach, których jeże nie znają w naturze: rano i po południu - równocześnie z karmieniem stada kotów przebywających w tym samym mieszkaniu. W rezultacie, jeżom przestawiły się pory doby: spały w nocy, a jadły w dzień. Na domiar złego, jeże stale przebywały w środowisku zadymionym, gdyż w mieszkaniu mieszkańcy palili papierosy. Wizyt weterynarza niestety, nie było! Zawartość kartonu była ubabrana w odchodach a jeże nie miały miejsca, by się zakopać na czas snu. Cztery tygodnie zajęło nam przygotowanie miejsc do ich rehabilitacji. Najpierw spośród członków naszego stowarzyszenia wyszukaliśmy trzy osoby gotowe do trudnej opieki nad jeżami i zarazem spełniające wymagane przez nas dość ostre warunki. Osoby te pod naszym nadzorem zbudowały odpowiednie domki dla jeży, letnie kojce na zewnątrz w ogrodzie oraz kojce na czas zimy w pomieszczeniach z oknem. O naszej akcji poinformowaliśmy także Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska w Białymstoku, skąd uzyskaliśmy zgodę na podjęcie próby przystosowania jeży do życia w naturze. Kiedy pod koniec września udaliśmy się po trzy jeże, na miejscu spotkała nas niespodzianka. Otóż, opiekunka stanowczo odmówiła ich oddania, twierdząc: jeże są moje, bo u mnie się urodziły i ja je karmię. Na nic się zdały wyjaśnienia, że jeże są objęte ścisłą ochroną, że zabronione jest ich przetrzymywanie bez zezwolenia, że nie należało zabierać samicy do mieszkania, że dzieje się im ogromna krzywda, gdyż przebywają w fatalnych warunkach i wbrew przepisom. Dopiero po uświadomieniu o grożącej karze i zamiarze skierowania sprawy do prokuratora oraz po zapewnieniach, że stowarzyszenie NASZE JEŻE zadba jak nikt inny, że już przygotowane zostały dla nich kojce w ogrodach i na zimę w domach - w końcu uległa. Spisaliśmy dokumenty rejestracji i przejęcia jeży. Jeże zaraz zabraliśmy. Na tę okoliczność, wcześniej przygotowaliśmy duży domek drewniany ze świeżym pachnącym sianem. Gdy tylko zbliżyłem jeża do siana, zaraz każdy z nich dał tam nura i na dobre zniknął nam z oczu, co uznaliśmy za pozytywny objaw - świadczący o zachowaniu jednak naturalnych odruchów dzikiego zwierzęcia.
strona 3 Zabraliśmy jeże najpierw do mnie do domu, gdzie z żoną dokonaliśmy pobieżnej oceny stanu ich zdrowia. Przeżyliśmy kolejny szok! Okazało się, że dwa z nich mają na bokach brzuszków duże rany, krwawe podbiegnięcia oraz strupy z wcześniejszych ran po odparzeniach. Rana na prawym boku jeża NR 2. Jeden jeż miał skancerowaną tylną prawą łapkę z wyraźnym zgrubieniem pierwszego palca z pazurkiem. O zgrozo - wszystkie trzy nie miały tak charakterystycznego dla jeży futerka na brzuszkach. Brzuszki były... łyse! Uczucie współczucia jeżom mieszało się nam ze wściekłością. To dotychczasowe warunki przetrzymywania jeży odbiły się tak negatywnie na ich zdrowiu. Jeża będącego w najgorszym stanie, zaraz zawieźliśmy na wizytę do gabinetu weterynaryjnego i tam rany na brzuszku zostały opatrzone z zastosowaniem posypki Acudex. Postanowiliśmy przekazać go małżeństwu weterynarzy z naszego stowarzyszenia - Państwu Bielawskim - uznając, iż tam będzie zapewniona mu najlepsza fachowa opieka. Jak wcześniej ustaliliśmy z wybranymi opiekunami, nazajutrz ruszyliśmy z Białegostoku autem osobowym w długą jak dla jeży trasę, którą musieliśmy pokonywać ostrożnie, aby nie narażać jeży wstrząsami na i tak duży stres. Jeże znajdowały się w kartonie z sianem, a jazda do Warszawy trwała ponad 4 godziny - zamiast zwykle 2 i pół. Pierwszym celem, był dom z ogrodem na południowym przedmieściu Warszawy. Tu mieszka Pan Grzegorz Pyjor - z zawodu zoolog, który z dumą pokazał nam przygotowany już jeżowy dom, kojec w ogrodzie oraz drugi kojec w piwnicy. Zastaliśmy nie tylko miłych gospodarzy, ale przede wszystkim wyśmienite warunki rehabilitacji dla jeża. Pierwszy jeż został zważony i... okazało się, że ma potężną nadwagę, gdyż ważył 1320 G - czyli ponad 50% za dużo - jak na jego wiek. Jeż okazał się być samicą. Otrzymała od nas imię NR 3 i został sporządzony specjalny dokument: Karta Jeża 03/2009/NJ03KJN zawierająca: dane pierwszego opiekuna, dane nowego opiekuna, opis stanu zdrowia jeża, miejsce na historię leczenia, dane nowego lokum oraz zobowiązania nowego
strona 4 opiekuna jeża do przestrzegania warunków opieki. Jeża umieściliśmy w nowym domku na terenie kojca w piwnicy z oknem. Przypomniałem o potrzebach jeża oraz zakresie i zasadach opieki. Kiedy skończyliśmy, sprawdziliśmy zachowanie jeża. Okazało się, że jeż mocno przemeblował ściółkę z siana i gałązek w kojcu, a potem zaszył się do odpoczynku w nowym domku. Widok na ogród z kojcem letnim jeża NR 3. Widok na zimowy kojec jeża NR 3 w piwnicy. Z lekkim sercem pojechaliśmy teraz do kolejnego opiekuna - tym razem na północnym przedmieściu Warszawy. Tu przywitała nas Pani Małgorzata Jaworska-Szwed z mężem i oprowadziła po starannie przygotowanym terenie dla jeża na zewnątrz domu oraz zimowym kojcu w garażu. Tu także zostały przygotowane dobre warunki dla bytowania jeża zimą i latem. Jeż został zważony i... stwierdziliśmy, że także ma silną nadwagę, bo ważył 1306 G - czyli znowu
strona 5 ponad 50% za dużo - jak na jego wiek. Okazał się przy tym samcem. Otrzymał od nas imię NR 1 i została sporządzona Karta Jeża o numerze 01/2009/NJ03KJN. Jeża umieściliśmy w domku w garażu i przeszliśmy do mieszkania na omówienie potrzeb jeża oraz zakresie i zasadach opieki. Letni kojec jeża NR 1 w ogrodzie. Zimowy kojec jeża NR 1 w garażu. Kiedy skończyliśmy, wspólnie sprawdziliśmy zachowanie jeża. Właśnie trafiliśmy na zwiedzanie kojca i ściółki z uschniętych długich pęków roślin ogrodowych. Na nasz widok jeż się nastroszył, fuknął i zaraz zaszył się w stosie roślin leżących obok domku. Widok był naprawdę budujący - zachował jednak naturę dzikiego zwierzęcia, a przecież to jego pierwsze kroki poza kartonem! Zostawiliśmy więc go w spokoju.
strona 6 Ostatni trzeci jeż NR 2 (mający największe rany) razem z naszym drewnianym domkiem ze świeżym i pachnącym sianem, pojechał autem Pana Tomasza Bielawskiego, którego spotkaliśmy pod Białowieżą, gdy wracał do domu koło Makowa Mazowieckiego. Tam na jeża czekała już małżonka Małgorzata i wspaniale zaniedbany stary ogród oraz piwnica gospodarcza na zimę. Bardzo liczyliśmy na to właśnie małżeństwo weterynarzy - z uwagi na rany jeża. Jeż po kilku godzinach podróży, szczęśliwie dotarł do swojego kojca w piwnicy. Karta jeża nosi numer 02/2009/NJ03KJN. Jak się dowiedzieliśmy, jeż zaraz zaszył się do solidnego odpoczynku w nowym i wygodnym domku. Miejsce na letni kojec jeża NR 2. Zimowy kojec w piwnicy jeża NR 2. Tak oto, pokonaliśmy zaplanowany etap pierwszy i rozpoczęty został etap drugi: przystosowanie trzech jeży do życia na wolności. Ponieważ zarówno
strona 7 leczenie, jak i rehabilitacja tych jeży a przede wszystkim wywołanie w nich naturalnych odruchów, wymagało fachowej wiedzy i sporego czasu, uzgodniliśmy, że całością tych działań kierować będzie nasza niezastąpiona specjalistka od jeży Kasia Pudzyńska, która akurat kończy studia i się specjalizuje w zwierzętach dzikich i małych. Wszyscy daliśmy sobie czas do wiosny. Jerzy Zembrowski, Białystok fotografie: na stronie 1 - Agnieszka Dreger na stronach: 3 do 5 - Jerzy Zembrowski na stronie: 6 - Małgorzata Bielawska