Rozdział pierwszy Patek do nogi! Felek leżeć! krzyczała Ewa Marecka do dwóch terierów Jack Russel, które biegły brzegiem rzeki. One jednak nie słuchały i wpadły prosto w wysokie trawy, machając wesoło ogonami. Hau, hau! Hau, hau! Ewa westchnęła i ruszyła za nimi. Złapała Patka zanim zdążył wsadzić głowę do króliczej norki i podniosła Felka brodzącego w wodzie. Niedobre psiaki skarciła je Ewa. 7
Jej brat, Karol, stał na mostku i uśmiechał się. Niedobre psiaki przedrzeźniał Ewę. Musisz przyznać, że kiepsko ci idzie szko - lenie psów! Dwa szczeniaki wyrywały się z jej rąk, kiedy dołączyła do Karola. Ewa zmarszczyła brwi. Przecież mamy ratować te zwierzęta, a nie zajmować się ich szkoleniem, tak? A skoro jesteś w tym taki dobry, to możesz mi powiedzieć, gdzie jest teraz Spinka? Spinka to suczka border collie, którą Karol miał szkolić. Była nadpobudliwa ciągle skakała i uciekała. Właściciel pozostawił ją w schro-
nisku i Karol postanowił nauczyć Spinkę właściwego zachowania. Hm chłopiec rozejrzał się wokoło. Widziałem ją gdzieś tutaj przed chwilą. Bawiła się kijem. Hm A czy to nie ona, tam, na polu golfowym? zapytała słodko Ewa, pokazując palcem czarno-białego psa collie sunącego przez gładko przystrzyżony zielony trawnik. Wskoczył między grających w golfa, a potem rzucił się do ucieczki w kierunku schroniska. O nie! Karol pobiegł za uciekinie - rem, a Ewa zachichotała pod nosem. Wzięła
szcze niaki na smycz i ruszyła powoli w tym sa - mym kierunku. Wiedziała, że zbliża się czas ko - lacji i Spinka z pewnością pobiegnie do domu. Tymczasem Spinka wybiegła z pola golfowego wprost na główną ulicę, staranowała kosz na śmieci obok przystanku autobusowego i wpadła do ogrodu państwa Polińskich, który sąsiadował ze schroniskiem. O nie! powtórzył jeszcze raz Karol, widząc, jak Spinka zabiera się do przekopywania trawnika sąsiadów. Ewa trzymała Patka i Felka krótko na smyczy i pochylona szła wzdłuż żywopłotu. Już mi stąd! ktoś krzyczał wysokim głosem. Uciekaj stąd, wstrętna psino! O nie, to mama Ani wyszeptała Ewa do Patka i Felka, wyrywających się ze smyczy. Teriery ze wszystkich sił próbowały dołączyć do Spinki. Pani Polińska będzie wściekła, kiedy zobaczy, co się stało! 10
Karol wpadł co tchu przez bramę, aby złapać Spinkę. Krzyczał: Spinka! Do nogi! ale na próżno. Pies przestał kopać i zaczął uciekać, depcząc po drodze grządkę jasnoczerwonych tulipanów pani Polińskiej. Ojej! westchnęła Ewa. Teraz Spinka zniszczyła jej kwiaty! Patek i Felek, znudzeni czekaniem, zaczęli szczekać. Cii, cicho! upomniała ich Ewa, podczas gdy Karol rzucił się za Spinką i gonił ją pomiędzy różami Polińskich. 11
Gdy Ewa czekała z terierami na chodniku przed ogrodem państwa Polińskich, przejeżdżał tamtędy jej tato. Wracał z pracy swoim dostawczym autem. Wychylił się przez okno i spytał: Jakieś kłopoty? Ewa skinęła głową, odsuwając ciężką grzywkę, która przysłaniała jej rozpaloną twarz. Spinka uciekła! wyjaśniła, przyciągając do siebie teriery. Idźcie za moim samochodem powiedział szybko Marek Marecki. Zaparkuję, wrócę tu i pomogę wam znaleźć jakieś wyjście z tej sytuacji.
Ewa natychmiast zrobiła tak, jak powiedział. Zobaczcie! powiedziała do Patka i Felka, kiedy jej tato wjeżdżał samochodem przez bramę przytuliska. Tak właśnie dzieje się, kiedy kopiecie dziury w trawnikach! Felek pomachał ogonem, a Patek podskakiwał przy nodze Ewy. Ludzie tego nie lubią! wyjaśniła Ewa. Baaardzoo tego nie lubią, prawda, tato? I jak? mama, Marta Marecka, zapytała Karola, kiedy siedzieli wszyscy razem przy kolacji. Jak zareagowała pani Olga, kiedy zadzwoniłeś, żeby przeprosić? Cały czas mówiła o kwiatach odpowiedział niewyraźnie Karol z buzią pełną jedzenia. Powiedziała, że będę musiał zapłacić za nowe. Hm... mama była przyzwyczajona do skarg mieszkańców sąsiedniej posesji. Od 13
kiedy ona i jej mąż, Marek, założyli schronisko Cichy kąt, Olga i Paweł Polińscy mieli o nich bardzo złe zdanie. Twierdzili, że takie miejsce obniża prestiż okolicy. Olga zachowuje się tak, jakby Spinka popełniła jakieś poważne przestępstwo! westchnęła. Tak, a Spinka tylko wykopała dziurę w jej głupim trawniku! dąsał się Karol. Tata pokiwał głową. To tylko kolejny punkt na liście Olgi. Przecież wiesz, co ona myśli o przytulisku bardzo chciałaby, żeby ono przestało istnieć! Schronisko Cichy kąt zostało otwarte dopiero rok temu. Marta jest weterynarzem i wpadła na pomysł ratowania bezdomnych psów, kotów i innych zaniedbanych zwierzaków. Wraz z mężem znaleźli stare gospodarstwo na obrzeżach Międzylesia i zamienili je w schronisko dla zwierząt. 14
Włożyli w to bardzo dużo pracy, ale teraz mają miejsce, w którym mogą mieszkać psy i koty, a także trzeci budynek przylegający do domu, w którym przebywają mniejsze zwierzęta, takie jak chomiki czy króliki. Stara mleczarnia została zamieniona w klinikę mamy, w której lekarka zakłada chipy, sterylizuje i szczepi wszystkie nowo przybyłe zwierzęta. Przecież nie mogą tego zrobić, prawda? Ewa patrzyła na tatę z szeroko otwartą buzią. Nie mogą nas zamknąć. Co stałoby się ze zwierzętami? 15
Nie martw się, Ewo powiedziała mama. Tylko Olga Polińska jest takiego zdania. Większość mieszkańców popiera to, co robimy. Wystarczy spojrzeć, ile ludzi nas odwiedza i wchodzi na naszą stronę internetową. To prawda powiedział Karol, odsuwając pusty talerz. W każdym razie, ja idę na górę. Nadal był w złym humorze z powodu rozmowy z panią Polińską. Dziękuję za wspaniałą kolację, mamo! powiedział tato, spoglądając wymownie na Karola. Pracujesz nad stroną? Karol kiwnął głową i powlókł się w kierunku schodów. Zakładam forum naszego schroniska, żeby ludzie mogli do siebie pisać e-maile o tym, jacy fajni jesteśmy. Mogę ci pomóc? Ewa wyskoczyła za nim. Nie wymamrotał, znikając za drzwiami swojego pokoju. 16
Ewa wzruszyła ramionami i zamiast tego poszła nakarmić zwierzęta. Pobiegła przez podwórko do obory, w której teraz stały boksy dla psów. Przywitał ją chór szczekających i wyjących zwierzaków. Witaj, Felek! Patek, siad! powiedziała roześmiana, podając terierom ich porcje. Potem patrzyła, jak połykają je łapczywie. Każdy pies miał specjalną dietę dopasowaną do swojego wieku i rozmiarów, opracowaną przez mamę Ewy. Dziewczynka szła wzdłuż boksów, otwierała każde drzwiczki po kolei i witała się ze wszystkimi zwierzakami. 17
Przywitała się z uciekinierką Spinką, a potem z Lili, trzyletnią labradorką, którą właściciele zostawili samą w domu i nigdy już po nią nie wrócili. Obok niej mieszkał Ciapek, mały czarny mieszaniec, który został porzucony na parkingu i prawie umarł z głodu. Każdy z tych psów miał za sobą ciężkie przeżycia. Ale ze szczęśliwym zakończeniem! westchnęła Ewa i patrzyła, jak jadły. Teraz jesteście tutaj! Podeszła do niej Lili, łasząc się. Po chwili dołączył do niej Ciapek, a niedługo później Ewa była już otoczona gromadką wesołych, machających ogonami piesków. Będziemy się wami opiekować obiecała i uścisnęła każdego z nich. Znajdziemy wam nowych opiekunów i odtąd będziecie żyć długo i szczęśliwie! 18