Na łódce spełnienia - T eatr Improwizacje W końcu minionego roku w Białymstoku powstał Teatr Improwizacje. Utworzyła go grupa profesjonalnych aktorów pracujących na co dzień w Teatrze Dramatycznym imienia A. Węgierki. Teatr tworzą: Jolanta Borowska, Justyna Godlewska, Dorota Radomska, Robert Ninkiewicz oraz Krzysztof Zemło. Z TI współpracuje Waldemar Śmigasiewicz - reżyser teatralny i telewizyjny, Paweł Aigner - aktor i reżyser teatralny, oraz Magdalena Gajewska - scenograf sceny teatralnej młodego pokolenia. Za promocję teatru i jego wizerunek odpowiada Katarzyna Pawluczuk. Premiera Gąski 29 grudnia współczesnego rosyjskiego reżysera Nikołaja Kolada (zyskał przydomek "Czechowa współczesności") spotkała się z zaskakująco dobrym przyjęciem krytyki, jak również publiczności. Mamy do czynienia z rzadko spotykanym zjawiskiem: bilety na kolejne spektakle Gąski są już wykupione. TI wywołał wśród widzów szlachetny głód teatru. Choć nie posiada jeszcze swojej strony www (trwają prace) w cyberprzestrzeni nie brak o nich informacji. I są to opinie bardzo pozytywne. Na zdjęciu od lewej: Justyna Godlewska, Katarzyna Pawluczuk, Jolanta Borowska, Dorota Radomska, Robert Ninkiewicz
- Jak do tego doszło? Pracujecie na co dzień w teatrze repertuarowym. Po co wam jeszcze dodatkowy teatr? Kto go wymyślił? I kto tu obecnie rządzi? Robert Ninkiewicz: - Mamy wspólne szefostwo, jest tu nas trochę tej prawdziwej i rzadkiej w naszych czasach demokracji - To się jeszcze nikomu nie udało RN Nam się uda bo my bardzo chcemy, żeby nam się udało. I chyba to udowadniamy. Nie pamiętam, aby w naszym mieście jakaś niezależna grupa profesjonalnych aktorów doprowadziła do samodzielnej premiery. I chyba sukcesu. - Jednak etaty macie w Węgierce RN - Przepisy nie zabraniają nam takiej dodatkowej aktywności. Teatr Dramatyczny jest priorytetem, pracujemy tam na etatach. Tu realizujemy swoje marzenia, spełniamy się inaczej. Napotkaliśmy osoby życzliwe dla naszych pomysłów, min. znakomitego reżysera Waldemara Śmigasiewicza. Dorota Radomska Z Waldkiem zetknęliśmy się jeszcze za czasów, kiedy dyrektorem Węgierki był Andrzej Karolak. Zwyczajnie się polubiliśmy. Waldek zawsze przypominał, że aktor musi się rozwijać. I kiedy zwróciliśmy się do niego z takim pomysłem, on chętnie na to przystał, obiecał pomoc. I tak się zaczęło. RN Wiedzieliśmy, że jeżeli chcemy zrobić niezależną, ale profesjonalną scenę - musimy mieć profesjonalnego reżysera. Nie ma tak, że się zbierze grupa ludzi, popracują sobie, każdy coś tam wniesie i startujemy, jedziemy, pokazujemy. Czasami coś wychodzi, ale to jest na krótką metę. Aby zrobić coś co się odbije szerszym echem i będzie trwałe potrzebni są wokół nas profesjonaliści.
profesjonaliści. - Jest też z wami Paweł Aigner Jolanta Borowska Paweł pełni funkcję opiekuna naszego spektaklu. Bywał z nami częściej. Waldek ma mnóstwo zobowiązań, tak więc odwiedzał nas nieco rzadziej. Paweł był do niedawna aktorem teatru lalek. Ma w Białymstoku rodzinę. Justyna Godlewska: - I z Pawłem i Waldkiem rozumiemy się doskonale, jest wspólne poczucie myślenia, humoru, odbieramy na tych samych falach. To jest szalenie ważne. - Jak widać cała wasza grupa, to pospolite ruszenie nie jest dziełem przypadku, choć powstało spontaniczne, wygląda na bardzo świadome tego czego chcecie dokonać. JB Pojawiło się w nas takie pragnienie, taka zwyczajna w świecie potrzeba zrobienia czegoś samemu. JG Ale nie jest to pospolite ruszenie, mamy wyraźny podział obowiązków, każdy wie, co ma robić, ma przypisane konkretne zadania. RN Ten pomysł dojrzewał. Od lat ten temat krążył w naszych głowach. Pamiętam jak Tomek Grochoczyński kiedyś grał u nas Zemstę i mówił nam, musicie coś zrobić, róbcie coś, coś na boku, Nie tylko teatr repertuarowy, coś własnego. Podobnie Waldek Śmigasiewicz opowiadał mi o słynnej dla mnie - łódce, że trzeba mieć zawsze ze sobą łódkę, trzeba mieć tratwę, bo statek płynie, różne rzeczy mogą się wydarzyć w życiu, zawsze trzeba mieć tę swoją łódeczkę, aby na nią wreszcie skoczyć. - Skoczyć w inne miejsce? Uratować się w razie sztormu? Czy to nie dywersja?
nie dywersja? JB Nic podobnego. W Teatrze Węgierki wypełniamy swoje obowiązki. Tu chodzi bardziej o jakieś nasze spełnienie. JG studenci ze szkoły teatralnej pojawili się na naszej próbie generalnej i wówczas usłyszałam jedną z najpiękniejszych recenzji i wierzę, że była prawdziwa. Po próbie podeszli do nas i powiedzieli, że oni widzą, że nasz spektakl tworzony jest z potrzeby serca. - To tylko na łódce da się takie spektakle zagrać? RN To jest dosyć oczywiste. W teatrze repertuarowym rządzi reżyser. To on dobiera repertuar. A aktor? Aktor jak traktor. Otrzymuje role i trzeba zaorać. Nie zawsze mu tu odpowiada. Ja wobec tego nie protestuję. Tak się po prostu dzieje i tak jest. A nasza łódka jest czymś naszym autorskim. Tu zgadzamy się ze sobą wszyscy. To my decydujemy co chcemy zrobić. Oczywiście bywa, że się spieramy, ale jedno wiemy w czym się dobrze czujemy JG Ale korzystamy z autorytetów, którym ufamy. I gdy Waldek powie, że ktoś nie odpowiada mu w tej roli, to powie nam to wprost. I wyjaśni. I mamy do niego pełne zaufanie. - Jaka jest struktura prawna Teatru Improwizacje? Katarzyna Pawluczuk Założyliśmy stowarzyszenie Teatru Improwizacje. Jest nas 18 osób, i pojawiają się kolejni chętni do pracy z nami. - Ta wspaniała zabawa w której uczestniczycie jednak kosztuje. To zabawa jednak za własne pieniążki KP To jest trochę teatr zrzutkowy, powstaje z naszych składek.
KP To jest trochę teatr zrzutkowy, powstaje z naszych składek. Bilety oczywiście nie równoważą wydatków, które ponosimy. Tak więc ciężka przed nami droga, aby takie wsparcie znaleźć i aby było ono w miarę stabilne. Bardzo ciepło do naszego pomysłu odniosła się dyrekcja Hotelu Rubin, gdzie gramy Gąskę. Dyrektor Sławomir Wilczewski użyczył nam sali na próby i spektakle. Czujemy się w Rubinie jak w domu. RN Teatry repertuarowe są dotowane. Także teatry prywatne korzystają ze wsparcia sponsorów. Rzadko się zdarza, aby teatr zarabiał na siebie. Ale przecież mamy wspaniałe nastroje, mamy prawdziwą satysfakcję, czujemy się spełnieni. No chyba jesteśmy szczęśliwi bilety na najbliższe spektakle wyprzedane. - Dlaczego Gąska? Należy przypuszczać, że Gąska to nie jest wasze ostatnie słowo. Start mieliście znakomity. Przyjazne recenzje, komplety widzów RN Nasza ekipa, to trzy dziewczyny i dwóch facetów. Szukaliśmy więc sztuki pod taki zespół. I tak się złożyło, że Gąska Kolady to sztuka właśnie na trzy dziewczyny i dwóch facetów. Mało tego, dzieje się w środowisku artystycznym, w środowisku teatru, teatru prowincjonalnego. Wszystko się cudownie złożyło. I znakomity autor Z pewnością Gąska to nie koniec. Mamy w planach organizowane warsztatów teatralnych, wspólne przedsięwzięcia z młodzieżą, działania edukacyjne. Chcemy młodym ludziom pokazywać teatr. DR - Teatrem Improwizacji jest w fazie poszukiwań. Z pewnością coś zaimprowizujemy. Dziękuję za rozmowę Rozmawiał Tomasz Wiśniewski Fot. Katarzyna Wieliczko Zobacz
Zobacz