Spirit of St. Louis (Revell 1/48 No 04524) Wstęp W niniejszym opisie chciałbym się podzielić wrażeniami z budowy tytułowego modelu. Jest to pierwszy model jaki w życiu pomalowałem. Celem niniejszego opracowania jest więc pokazanie moich błędów (a jest ich sporo jak nie więcej) i prośba do doświadczonych modelarzy, aby udzielili swoich rad jak takich błędów uniknąć. Niestety poginęło mi dużo zdjęć z budowy modelu, więc te zamieszczone nie pokazują wszystkich etapów budowy modelu. Nie chcę wystawiać swoich modeli na wystawach, jednak pragnę aby każdy następny model wykonany przeze mnie był bardziej dokładny. Trochę historii 19 maja 1919 roku ustanowiona została nagroda Orteig a w wysokości 25.000$ za przelot bez międzylądowania z Nowego Jorku do Paryża (lub odwrotnie). Wielu pilotów straciło życie aby wygrać. Lecz przez 8 lat nikomu nie udało się dokonać tego wyczynu. Dopiero 20 maja 1927 roku o godzinie 7:52 z lotniska Roosevelt Airfield wystartował mały jednoosobowy samolot pilotowany przez Charles a Lindbergh a (należy dodać, że po za kompasem i zwykłą mapą Lindbergh nie posiadał, żadnych innych przyrządów nawigacyjnych. Po ok. 33.5 godzinach samolot wylądował na lotnisku Le Bourget o godzinie 22:22 21 maja 1927. Wyczyn ten sprawił, że Lindbergh stał się międzynarodowym bohaterem, a jego samolot uznano za cud techniki. Samolotem tym był zmodyfikowany Ryan M-2. Lindbergh osobiście nadzorował pracę nad samolotem oraz uczestniczył czynnie w jego budowie. Jedną z ciekawszych zmian konstrukcyjnych było umieszczenie zbiornika paliwa przed pilotem. To nietypowe ulokowanie zbiornika zostało umotywowane tym iż w razie wypadku zbiornik nie przytrzaśnie pilota od tyłu. Rozwiązanie to sprawiło jednak dużą trudność w wyważeniu samolotu oraz całkowicie uniemożliwiło widoczność do przodu. Problem wyważenia rozwiązano przesuwając kabinę dość mocno w tył, zaś widzenie w przód zapewniał jedynie niewielki peryskop. Samolot na cześć miasta w którym zostały wybudowany i skąd pochodzili główni sponsorzy nazwany został Spirit of St. Louis.
Lindbergh i Ryan M-2 czyli wzór do budowy Spirit of St. Louis O zestawie Na zestaw natknąłem się przypadkiem podczas zakupów w supermarkecie. Kupiłem go za ok. 60 złotych. Sam zestaw prezentuje się bardzo ładnie. Nie ma żadnych nadlewek, a miejsca po wypychaczach nie znajdują się w istotnych i widocznych po sklejeniu miejscach. Zestaw składa się z 5 (chyba bo zapomniałem policzyć) ramek z szarego plastiku, ramki z przezroczystego tworzywa, arkusza kalkomanii i przejrzystej instrukcji. Niestety zdjęcie jakie zrobiłem rozpakowanemu zestawowi zaginęło. Budowa Ponieważ nigdy nie budowałem modelu w dokładny sposób, postanowiłem najpierw zapoznać się z literaturą na ten temat. Od ojca mojej Narzeczonej dostałem książkę Krzysztofa Wagnera pt. Budowa plastykowych modeli samolotów, którą to starannie przeczytałem. Stwierdziwszy, że najprawdopodobniej wpakuję się w największe g... na świecie, kupiłem farby (emalie firmy Revell), klej (Revell a) i rozpocząłem budowę. Figurka Na pierwszy ogień poszła figurka Lindbergh a. Zdecydowałem się na opcję pilota stojącego obok samolotu. Malowałem ją pędzlem nie rozcieńczonymi farbami i doszedłem do wniosku, że farby są za gęste, gdyż podczas nakładania drugiej warstwy zostawały wyraźne ślady po pędzlu. Pośpiesznie pobiegłem do sklepu aby nabyć rozcieńczalnik (też Revell a ). Niestety nie wiedziałem w jakiej proporcji wymieszać go z farbami. W internecie znalazłem wiele propozycji i w końcu zdecydowałem się na mieszaninę farba:rozcieńczalnik w proporcji ok. 3:2. Ponieważ tułów figurki składa się z dwóch połówek malowanie szło w miarę. Niestety po sklejeniu ich pozostały szczeliny które postanowiłem zamaskować farbą jednak jak się człowiek przyjrzy to je zobaczy. Głowę malowałem pod lupą i następnie połączyłem ją z resztą figurki. Po poprawkach i pobrudzeniu figurki metodą suchego pędzla pokryłem figurkę bezbarwnym matowym akrylem. Niestety po pewnym czasie odkryłem dość nie miłą rzecz. Mianowicie figurka najprawdopodobniej nie przedstawia Lindbergh a, z dnia pamiętnego lotu, a raczej aktora grającego w filmie pt. Spirit of St. Louis z 1957 roku.
plecy Lindbergh a przód tułowia nie pomalowane buty, mapa, kołnierz.
głowa z pomalowaną pilotką gotowa figurka
Kokpit Uzbrojony w wiedzę o rozcieńczaniu farb zabrałem się za malowanie wyposażenia kabiny. Pierwszy został pomalowany fotel. Zauważyłem, że instrukcja nakazuje pomalowanie fotela na srebrno, jednak oglądając zdjęcia oryginału wystawionego w National Air and Space Museum (Waszyngton) zauważyłem, że było ono wykonane z wikliny więc tak je pomalowałem. pomalowany fotel jeszcze bez naniesionych poprawek obok zdjęcie oryginalnego kokpitu Następnie zabrałem się za tablicę przyrządów. Składa się ona ze ścianki imitującej zbiornik paliwa, części imitującej orczyk oraz samej tablicy. Podczas malowania okazało się, że metaliczne farby musiałem rozcieńczać w proporcji prawie 1:1 gdyż szybko wysychały i pędzel zostawiał za sobą długie srebrne nitki. Zegary na tablicy są w postaci kalkomanii, która zasłaniałaby dziurę na peryskop. Wyciąłem więc to miejsce nożykiem, ale została dziura na wylot. Postanowiłem wkleić z tyłu tablicy kawałek folii aluminiowej aby z przodu wyglądało to na lusterko peryskopu. Niestety kalkomania trochę mi się przesunęła, gdyż zapomniałem dokładnie wyciąć miejsca na lampki oświetlające kabinę. Całość pomalowałem bezbarwną emalią.
folia z tyłu tablicy gotowa tablica
Trochę pracy włożyłem w przybornik gdyż był tam wbudowany kompas, który w zestawie został pominięty. przybornik kawałek plastiku wklejony do wnętrza przybornika
pomalowany przybornik z kompasem Następnie zabrałem się za malowanie wnętrza kokpitu. Ponieważ w między czasie dostałem w prezencie mały pistolecik malarski (jakżeby innej firmy niż Revell ) postanowiłem go wykorzystać do tego celu. Najpierw naniosłem podkład, następnie kolor, a na końcu bezbarwną półbłyszczącą emalię Humbrola (nareszcie inna firma niż Revell). pomalowane wnętrze
lewa połówka z detalami prawa połówka z detalami Niestety przykładanie się do budowy i malowania wnętrza poszło częściowo na marne gdyż po złożeniu modelu jest ono prawie nie widoczne. Na końcu wkleiłem szybkę po stronie peryskopu. Niestety użyłem cyjanoakrylu i się trochę zmatowiła teraz już wiem dlaczego jak kleiłem modele jako mały szczyl szybki stawały się białe, co prawda wtedy mi to nie przeszkadzało, bo modele służyły do zabawy, a nie do oglądania.
Klejenie Po pomalowaniu wnętrza zabrałem się za sklejenie większej części modelu oraz maskowanie i szpachlowanie (szpachlowania też nigdy nie robiłem). sklejony kadłub zaszpachlowany kadłub z zamaskowaną szybą poniżej widoczna górna szyba z pomalowanym stelażem, a obok lampa oświetlająca kabinę
Malowanie Cały model również malowałem pistoletem. Najpierw model odtłuściłem tak jak wszystkie inne części przed malowaniem. Niestety tym razem do tego celu użyłem wacika kosmetycznego który pozostawił na modelu masę niewidocznych nawet po pomalowaniu podkładem małych włosków. Ujawniły się one dopiero po nałożeniu metalicznej farby, a wtedy było już za późno (mam więc pytanie jakim materiałem nasączonym denaturatem odtłuszczać model?). Miałem niestety też kłopot z rozcieńczeniem farby co widać w postaci grudek. z daleka może i jakoś wygląda ale z bliska te cholerne grudki i włoski
malowanie ujawnia też mój brak wprawy w szpachlowaniu (rady mile widziane) pomalowane koła w oddali pomalowana osłona silnika i silnik w zacisku
pomalowany silnik i przyklejone koła Kalkomanie Tu niestety również dałem ciała i to po całości. Kalkomanię, które miały imitować charakterystyczną blachę nie chciały się kleić (wydaje mi się że za krótko je namoczyłem i klej się nie dobrze rozpuścił bo jak wydłużyłem czas moczenia to było w miarę dobrze), a jak się już przykleiły to porobiły się pod nimi bąble powietrza, których nie dało się już usunąć. Zaś kalkomania na osłonie śmigła się porwała i pomarszczyła Wydawało mi się, że lepiej mi troszkę poszło z numerami rejestracyjnymi. Niestety tylko wydawało. Kalkomanie nie chciały się trzymać. Dopiero potem wyczytałem o istnieniu specjalnych płynów, które ułatwiają przyklejenie kalkomanii niestety było już po ptakach (mam pytanko jakich płynów użyć). Aby ratować sprawę pokryłem je bezbarwną matową emalią co dało efekt trzymania się kalkomanii aczkolwiek jest widoczne. zoom na bąble pod kalkomanią
Podstawka Wykonanie tego elementu miało troszkę poprawić wizerunek całego modelu. Podstawkę wykonałem z ramki do zdjęć o wymiarach 30x24cm. Z ramki usunąłem szybkę (nie wyrzuciłem jej, bo posłużyła mi do wykonania gablotki). Zamaskowałem taśmą brzegi ramki. Miejsce po szybce wypełniłem masą szpachlową do dużych ubytków. Nie starałem się zbytnio wyrównywać powierzchni, gdyż lotnisko z którego samolot startował tego pamiętnego dnia, było trawiaste (po za tym padał deszcz i było błoto). Kiedy masa trochę stężała (była konsystencji plasteliny) usunąłem maskowanie. Gdy masa całkowicie wyschła ponownie zamaskowałem brzegi ramki i przystąpiłem do pomalowania masy. Użyłem mieszaniny matowej ciemno zielonej i białej farby (Humbrol nr 88 i Revell nr 5) w proporcjach ok. 2,5:1 (na przyszłość dobiorę oliwkowy odcień zielonego). Gdy farba wyschła za pomocą bezbarwnego kleju firmy Wamod przykleiłem trawę firmy Citadel (otrzymałem ją w spadku od kolegi, który kiedyś malował figurki i się do niej przekonałem bo wygląda bardzo realistycznie, niestety jak przyjdzie do kupna nowego opakowania to będzie płacz bo jest bardzo droga). Jak klej trochę wysechł usunąłem maskowanie. Na końcu wykonałem, przy użyciu naklejek zakupionych w empiku, napis na podstawce. Model został przyklejony na stałe do podstawki, gdyż nie chcę, aby brał go ktoś w łapy i oglądał jego niedoskonałości z każdej strony. użyta przeze mnie masa szpachlowa
wypełniona szpachlówką ramka
gotowe lotnisko Gotowy model
Podsumowanie Ogólnie budowa tego modelu sprawiła mi ogromną frajdę. Nauczyłem się wielu nowych rzeczy i na pewno zamierzam zbudować jeszcze inne modele. Tego modelu nigdy nie wyrzucę, będzie stał na półce i przypominał mi, że przy budowie następnych modeli muszę się bardziej starać. Wiem również, że popełniłem wiele błędów z których wyłapałem pewnie nikły procent. Dlatego proszę bardziej doświadczonych modelarzy, aby na forum dotyczącym tego modelu, wytknęli mi te błędy i podpowiedzieli jak ich uniknąć.