Jerzy Plechanow. Przedmowa do trzeciego wydania zbioru Poprzez dwudziestolecie



Podobne dokumenty
Immanuel Kant: Fragmenty dzieł Uzasadnienie metafizyki moralności

David Hume ( )

POWTÓRZENIE IV LEKCJE

Publikacja pod patronatem wiedza24h.pl. Wypracowania Bolesław Prus. Lalka

Warszawa, grudzień 2013 BS/172/2013 OPINIE NA TEMAT SZCZEPIEŃ OCHRONNYCH DZIECI

Johann Gottlieb Fichte

ŚWIATOPOGLĄD NEW AGE

SPIS TREŚCI I. WPROWADZENIE - FILOZOFIA JAKO TYP POZNANIA. 1. Człowiek poznający Poznanie naukowe... 16

WSHiG Karta przedmiotu/sylabus

Bartosz Rakoczy * w obszarze specjalnym o charakterze ekologicznym], Rzeszów 2013 (review)

Przyjaźń jako relacja społeczna w filozofii Platona i Arystotelesa. Artur Andrzejuk

Ankieta, w której brało udział wiele osób po przeczytaniu

Odzyskajcie kontrolę nad swoim losem

GazetkaredagowanaprzezKołoNaukoweMatematykówUniwersytetuŚląskiego

MAX WEBER zainteresowania: socjologia, ekonomia polityczna, prawo, teoria polityki, historia gospodarcza, religioznawstwo, metodologia nauk

Lekcja szkoły sobotniej Kazanie Spotkania biblijne w kościele, w domu, podczas wyjazdów

TEORIA POWSTANIA KAPITALIZMU

WPŁYW POCHWAŁY NA ROZWÓJ DZIECKA

ODKRYWCZE STUDIUM BIBLIJNE

BĄDŹ SOBĄ, SZUKAJ WŁASNEJ DROGI - JANUSZ KORCZAK

Ankieta. Instrukcja i Pytania Ankiety dla młodzieży.

Kto to zrobi? Co jest do tego potrzebne?

Filozofia wyobraźni Karola Libelta Dr Magdalena Płotka

Tomasz Dreinert Zagadnienie "rzeczy samej w sobie" w transcendentalizmie Immanuela Kanta. Pisma Humanistyczne 3,

Wieczór poświęcony twórczości i sylwetce Artura Szyka

CBOS CENTRUM BADANIA OPINII SPOŁECZNEJ OPINIA PUBLICZNA NA TEMAT SONDAŻY BS/55/2004 KOMUNIKAT Z BADAŃ WARSZAWA, MARZEC 2004

WPŁYW CZYTANIA NA ROZWÓJ DZIECI I MŁODZIEŻY

, , INTERNET: POLACY O LUSTRACJI

, , INTERNET:

Tolerancja (łac. tolerantia - "cierpliwa wytrwałość ) termin stosowany w socjologii, badaniach nad kulturą i religią. W sensie najbardziej ogólnym

Weronika Łabaj. Geometria Bolyaia-Łobaczewskiego

UJĘCIE SYSTEMATYCZNE ARGUMENTY PRZECIWKO ISTNIENIU BOGA

Gotowość Polaków do współpracy

IMMANUEL KANT ETYKA DEONTOLOGICZNA

Składa się on z czterech elementów:

Zatem może wyjaśnijmy sobie na czym polega różnica między człowiekiem świadomym, a Świadomym.

Europejski system opisu kształcenia językowego

Zdzisława Piątek. o śmierci. seksie. i metodzie in vitro. universitas

Argument teleologiczny

Wstęp. także wiedzieć, że w każdej chwili możesz wrócić do grona zdrowych ludzi. Naprawdę!

Publikacja pod patronatem wiedza24h.pl. Wypracowania Jan Kochanowski. Utwory wybrane

WPROWADZENIE. Tworzyć nowe w sobie i świecie

Wymagania do przedmiotu Etyka w gimnazjum, zgodne z nową podstawą programową.

Wyszukiwanie binarne

Rodzaje argumentów za istnieniem Boga

WERSJA: B ANKIETER: JEŚLI RESPONDENT JEST MĘŻCZYZNĄ, ZADAĆ GF1. JEŚLI RESPONDENT JEST KOBIETĄ, ZADAĆ GF2.

POSTANOWIENIE. SSN Bogusław Cudowski (przewodniczący) SSN Maciej Pacuda (sprawozdawca) SSN Krzysztof Staryk

Kierunek studiów logistyka należy do obszarów kształcenia w zakresie nauk

WERSJA: A ANKIETER: JEŚLI RESPONDENT JEST MĘŻCZYZNĄ, ZADAĆ GF1. JEŚLI RESPONDENT JEST KOBIETĄ, ZADAĆ GF2.

Publikacja pod patronatem wiedza24h.pl. Wypracowania Motyw kata. Na podstawie wybranych utworów literackich

7 Złotych Zasad Uczestnictwa

Ateizm. Czy ateista może być zbawiony?

1 Homeopatia Katarzyna Wiącek-Bielecka

osobiste zaangażowanie, czysto subiektywna ludzka zdolność intuicja, jako warunek wewnętrznego doświadczenia wartości.

"Żył w świecie, który nie był gotowy na jego pomysły". T estament Kościuszki

Badania opinii publicznej na temat politycznej reprezentacji kobiet 1.

KRYTERIA OCENIANIA Z JĘZYKA ANGIELSKIEGO W KLASACH IV - VI

W yższa Szko ł a K u l t u r y F i z y c z n e j i T u r y s t y k i i m. H a l i n y K o n o p a c k i e j w P r u s z k o w i e

posiada podstawową wiedzę o instytucjonalnych uwarunkowaniach polityki społecznej.

Anatolij Łunaczarski. Wychowanie a Nowa Polityka Ekonomiczna

Nazwa. Wstęp do filozofii. Typ przedmiotu. Jednostka prowadząca Jednostka dla której przedmiot jest oferowany

W odpowiedzi na artykuł Ihara Szauczuka Wyższa humanistyczna edukacja na Białorusi w okresie międzywojennym: szkic historyczny

MIND-BODY PROBLEM. i nowe nadzieje dla chrześcijańskiej antropologii

Uzupełnienia dotyczące zbiorów uporządkowanych (3 lutego 2011).

George Berkeley ( )

Postawy wobec pracy i rodzicielstwa osób chorych na SM

CBOS CENTRUM BADANIA OPINII SPOŁECZNEJ POLACY O SYTUACJI NA RYNKU PRACY I ZAGROŻENIU BEZROBOCIEM BS/58/2003 KOMUNIKAT Z BADAŃ WARSZAWA, MARZEC 2003

WOJEWÓDZKI KONKURS HUMANISTYCZNY DLA SZKÓŁ PODSTAWOWYCH POZNAŃ 2011/2012 ETAP REJONOWY

Opis wymaganych umiejętności na poszczególnych poziomach egzaminów DELF & DALF

CBOS CENTRUM BADANIA OPINII SPOŁECZNEJ OPINIE O PRAWNEJ REGULACJI PRZERYWANIA CIĄŻY BS/139/2003 KOMUNIKAT Z BADAŃ WARSZAWA, WRZESIEŃ 2003

Publikacja pod patronatem wiedza24h.pl. Wypracowania Gustaw Herling Grudziński. Inny świat

WERSJA: C NKIETER: JEŚLI RESPONDENT JEST MĘŻCZYZNĄ, ZADAĆ GF1. JEŚLI RESPONDENT JEST KOBIETĄ, ZADAĆ GF2.

Skala Postaw Twórczych i Odtwórczych dla gimnazjum

Co to jest miłość - Jonasz Kofta

Kazanie na uroczystość ustanowienia nowych animatorów. i przyjęcia kandydatów do tej posługi.

Włodzimierz I. Lenin. L. N. Tołstoj i jego epoka

Dlaczego poprawki do projektu ustawy o Sądzie Najwyższym niczego nie zmieniają?

Argument teleologiczny

O argumentach sceptyckich w filozofii

Asertywność E M I L I A L I C H T E N B E R G - K O K O S Z K A

Witamy serdecznie. Świecki Ruch Misyjny EPIFANIA, Zbór w Poznaniu

SZCZEGÓŁOWE KRYTERIA OCENIANIA Z HISTORII DLA KLAS I-III GM ROK SZKOLNY 2015/2016

Podmioty na prawach strony w postępowaniu administracyjnym.

MOCNE STRONY OSOBOWE:

Baruch Spinoza ( )

Wiedza o powstaniu w getcie warszawskim i jego znaczenie

INFORMATYKA a FILOZOFIA

EGZAMIN W KLASIE TRZECIEJ GIMNAZJUM W ROKU SZKOLNYM 2016/2017

Przekształcanie wykresów.

FILOZOFIA. Studia stacjonarne

Mowa nienawiści. Mowa nienawiści to wszelkie

Społeczne aspekty kultury

Ankieta światopoglądowa dla członków i członkiń PSR (ułożona przez Kaję Bryx)

ROZUMIENIE ZE SŁUCHU

ARGUMENTY KOSMOLOGICZNE. Sformułowane na gruncie nauk przyrodniczych

Uniwersytet Jagielloński Instytut Psychologii ROZMOWA W SPOTKANIU AGNIESZKA BARAŃSKA. pod kierunkiem: Prof. dr hab. Adama Węgrzeckiego

Albert Camus ( ) urodził się w Algierii w rodzinie robotniczej, zginął w wypadku samochodowym pod Paryżem w 1960 roku;

, , REKLAMA W GOSPODARCE OKRESU TRANSFORMACJI WARSZAWA, SIERPIEŃ 1993

Matryca efektów kształcenia dla programu kształcenia na kierunku Socjologia Studia pierwszego stopnia

Chcę poznać Boga i duszę. Filozofowie o Absolucie

Transkrypt:

Jerzy Plechanow Przedmowa do trzeciego wydania zbioru Poprzez dwudziestolecie Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (Uniwersytet Warszawski) WARSZAWA 2007

Niniejszy szkic to przedmowa Jerzego Plechanowa do jego zbioru Poprzez dwudziestolecie ( Za dwadcat' let ), wydanego w Petersburgu w 1908 r. Podstawa niniejszego wydania: Teoria badań literackich za granicą. Antologia, red. Stefania Skwarczyńska, tom II, część IV, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1986. Przekład z języka rosyjskiego: Stanisław Balbus. - 2 -

Wypuszczając w świat nowe wydanie mojego zbioru Poprzez dwudziestolecie, decyduję się tym razem poprzedzić go paroma uwagami. Pewien krytyk, nie tylko nieżyczliwy, ale też najwidoczniej bardzo a bardzo nieuważny, przypisał mi dziwne zaiste kryterium literackie, utrzymując, jakobym chwalił tych beletrystów, którzy uznają wpływ środowiska społecznego na rozwój jednostki, ganił zaś tych, którzy takiego wpływu nie uznają. Gorzej już nie można było mnie zrozumieć. Stoję na stanowisku, iż ś w i a d o m o ś ć społeczną określa b y t społeczny. Dla człowieka, który wyznaje taki pogląd, jest rzeczą jasną, iż wszelka określona i d e o l o g i a a zatem i sztuka w ogóle, i tak zwana l i t e r a t u r a p i ę k n a wyraża d ą ż e n i a o r a z n a s t r o j e o k r e ś l o n e g o s p o ł e c z e ń s t w a lub też o ile mamy do czynienia ze społeczeństwem rozwarstwionym klasowo dążenia i nastroje określonej k l a s y s p o ł e c z n e j. Dla człowieka, który taki pogląd wyznaje, jasne jest również i to, że krytyk literacki zabierający się do oceny danego utworu artystycznego musi przede wszystkim wyjaśnić samemu sobie, jaki mianowicie aspekt ś w i a d o m o ś c i s p o ł e c z n e j (lub k l a s o w e j ) został w owym utworze wyrażony. Idealistyczni krytycy ze szkoły Hegla, a wśród nich i nasz genialny Bieliński, w pewnej epoce rozwoju tej szkoły mówili, iż zadanie krytyki artystycznej polega na tym, aby ideę wyrażoną przez artystę w utworze przetłumaczyć z j ę z y k a s z t u k i na j ę z y k f i l o z o f i i, z języka o b r a z ó w na język l o g i k i. Ja zaś, jako zwolennik światopoglądu materialistycznego, powiem, iż naczelnym zadaniem krytyka jest przekład idei utworu artystycznego z j ę z y k a s z t u k i n a j ę z y k s o c j o l o g i i, przekład mający na celu odnalezienie czegoś, co można by nazwać s o c j o l o g i c z n y m e k w i w a l e n t e m d a n e g o z j a w i s k a l i t e r a c k i e g o. Ten swój pogląd wyrażałem niejeden raz w artykułach literackich; lecz prawdopodobnie on to właśnie zwiódł mego krytyka na manowce. Dowcipny ten człowiek zdecydował, że skoro w moim przekonaniu podstawowe zadanie krytyki polega na określeniu socjologicznego ekwiwalentu analizowanych zjawisk literackich, to powinienem chwalić tych autorów, którzy wyrażają w swych utworach sympatyczne mi dążenia społeczne, i ganić tych, z którymi pod tym względem nie sympatyzuję. Byłoby to już samo przez się wystarczająco niedorzeczne, gdyż dla krytyka jako takiego rzecz tkwi nie w tym, aby śmiać się albo płakać, lecz w tym, aby r o z u m i e ć. Jednakże twórca, którego mam na myśli, jeszcze bardziej sprawę uprościł. Wykombinował sobie, że ja rozdaję pochwały lub nagany w zależności od tego, czy utwory danego autora potwierdzają mój pogląd na znaczenie środowiska społecznego, czy też nie potwierdzają. Powstała z tego bezsensowna karykatura, o której nie warto by nawet mówić, gdyby sama przez się nie była ludzkim dokumentem, bardzo interesującym dla historyka naszej i niestety, nie tylko naszej literatury. W opowiadaniu Gleba Uspienskiego Nieuleczalny diakon cierpiący na opilstwo i domagający się od doktora takiego lekarstwa na tę dolegliwość, które przeniknęłoby do samej, na ten przykład, żyły okazuje się zdecydowanym przeciwnikiem materializmu i dowodzi, że materia i duch to wcale nie to samo. Niech pan tylko, łaskawco, raczy zauważyć wywodzi że nawet i w Rosyjskim Słowie nie powiedziane wyraźnie, że to niby wszystko jedno (...). No bo gdyby tak, to, ot, bierzesz kij i masz kręgosłup, omotasz go sznurkiem masz nerwy, jeszcześ tam coś pododawał i możesz go zaraz choćby na sędziego pokoju wybierać; trzeba by tylko czapki z czerwonym otokiem... Diakon ten pozostawił liczne potomstwo. Jest protoplastą wszystkich krytyków Marksa. Do grona jego potomków należy też najwidoczniej i mój twórca. Trzeba jednak rzec prawdę. Diakon był mniej ograniczony niż jego potomkowie. Bezstronnie wszak przyznawał, że nawet wedle Rosyjskiego Słowa kręgosłup to nie kij, a nerwy nie sznurek. Tymczasem mój niełaskawy krytyk gotów, jak widać, przypisać mi głębokie przeświadczenie na temat tożsamości nerwów i sznurka, a także kija i kręgosłupa. Czyż zresztą tylko on jeden? Wystarczy przypomnieć zarzuty, jakie wobec marksizmu wysuwali narodnicy i subiektywiści, ażeby przekonać się, iż owi nasi przeciwnicy zupełnie serio imputowali nam a po prawdzie - 3 -

nie przestali imputować do tej pory podobne bzdury. Mało tego. Bez żadnej przesady można rzec, że nawet zachodnioeuropejscy krytycy Marksa na przykład osławiony pan Bernstein wmawiali na siłę ortodoksyjnym marksistom takie przekonania co do nerwów i sznurka, jakich rozważny diakon nigdy by nie próbował umieścić na koncie materializmu. Nie wiem doprawdy, czy nastaną jeszcze czasy, w których zostanie nam oszczędzona przyjemność kruszenia kopii w spotkaniach z podobnymi krytykami. Myślę jednak, że nastaną. I myślę, że nastaną wówczas, gdy dokonają się przemiany społeczne, które usuną socjalne przyczyny pewnych przesądów filozoficznych i nie tylko. Ale na razie jeszcze wiele, wiele razy przyjdzie wysłuchiwać od naszych krytyków poważnych pouczeń w tym duchu, że nie uchodzi przecież wybierać na sędziego pokoju kija omotanego sznurkiem i przybranego w czapkę z czerwonym otokiem. Mimo woli człowiek by za Gogolem zawołał: Co za nuda na tym świecie, panowie! Powie mi ktoś zapewne, że krytykowi zabierającemu się do określania socjologicznego ekwiwalentu utworów artystycznych nietrudno o nadużycia metodologiczne. Wiem o tym. Lecz gdzież ta metoda, której nie można by nadużyć? Nie ma jej i być nie może. Więcej powiem: im jakaś metoda poważniejsza, tym większych nadużyć względem niej dopuszczają się ci, którzy ją słabo opanowali. Ale czyż to argument przeciwko powadze metody? Ludzie nieraz nadużywali ognia. A jednak ludzkość nie byłaby w stanie się go wyrzec, nie cofając się jednocześnie do najniższych stadiów rozwoju kulturalnego. Często u nas nadużywa się epitetu burżuazyjny, mieszczański. Tak często, że nie bez życzliwości przeczytałem następujące linijki felietonu pana I. w 94 numerze Wiadomości Rosyjskich : Literatura współczesna pokusiła się o wynalezienie środka, który rozkłada i niszczy absolutnie wszystko, pozostaje natomiast nieszkodliwy dla swego nosiciela. Zawiera się on w słowach burżuazyjny oraz mieszczański. Wystarczy słowa te skierować przeciwko jakiemukolwiek działaczowi społecznemu czy utworowi literackiemu, a zadziałają niczym trucizna zabijająca choćby i najsilniejszy organizm, rozkładając go i niwecząc. W słowie burżuazyjny tkwi ów nie do odparcia argument, z którym walczyć nie potrafią żadne zmyślne podstępy, żadne fortele polemicznego talentu. To szrapnel, któremu nie sposób wykazać, że skierowano go nie tam, gdzie należało, więc trafił w niewłaściwe miejsce. Właściwe czy niewłaściwe, a on już tymczasem to miejsce zniszczył. Jedyną skuteczną odpowiedzią na ów straszliwy zarzut byłoby wysłanie pod zwrotny adres śmiercionośnego gościa epitetu tego samego rodzaju. Tam, skąd wam przysłano epitet burżuazyjny, wy z kolei odeślijcie epitet mieszczański, a w obozie przeciwnika dostrzeżecie takie samo spustoszenie, jakie macie teraz u siebie, gdyż dla takiego wybuchowego pocisku żadne twierdze ni okopy nie stanowią zapory. Pan I. ma na swój sposób rację. Ale tylko na swój sposób. Rację ma jako człowiek, który trafnie dostrzega dane zjawisko; nie zadaje sobie jednak trudu zrozumienia jego społecznego sensu. Gdyby zaś tylko zechciał ów sens zrozumieć, łatwo by dopiął swego dzięki tej mianowicie okoliczności, że nadużywanie podobnych epitetów jest dziś rzeczą zgoła niebezpieczną. Pan Dezesperanto słusznie bowiem powiada ( Myśl Kijowska 1908, nr 138): Świat cały burżuj, zdaniem Sołohuba, A Dubrowina 1 zdaniem Żyd. Tak to jest. Ale dlaczegóż to jednak zdaniem pana Dubrowina cały świat to Żyd? Czyż nie należałoby właśnie określić socjologicznego ekwiwalentu dla owej dziwnej aberracji psychologicznej? Na pytanie to bodaj czy nie każdy odpowie, że, owszem, należałoby, i bodaj każdy natychmiast, bez 1 Aleksandr Iwanowicz D u b r o w i n (1835-1918) jeden z założycieli (do 1910 r. przewodniczący Rady Głównej) monarchistycznej czarnosecinnej organizacji Sojuz Russkogo Naroda i redaktor jej organu Russkoje znamia. W czasie rewolucji 1905-07 i bezpośrednio po niej był organizatorem pogromów żydowskich i akcji terrorystycznych wobec rosyjskich mniejszości narodowych; rozstrzelany w 1918 r. za działalność antyradziecką. Red. - 4 -

najmniejszego trudu ekwiwalent taki określi. No, a jak rzecz ma się z psychologiczną aberracją pana Sołohuba? Można określić jej socjologiczny ekwiwalent? Znów myślę, że można. Bo oto proszę spojrzeć! Nie tak dawno organ pana Dubrowinowy głosił: syte burżuazyjne szczęście, jakie nam przepowiadał socjalizm, wcale nas nie zadowala (cytat z Myśli Kijowskiej 1908, nr 132). Okazuje się teraz, że pan Dubrowin wytyka swoim przeciwnikom nie tylko żydostwo, ale i burżujstwo. W najwyższym stopniu interesujące! Zauważcie jednak, że pan Dubrowin nie sprokurował sam owego morderczego szrapnela burżujskości. Wziął rzecz już gotową od powiedzmy tegoż Sołohuba, wedle którego świat cały burżuj, lub też od pana Iwanowa-Razumnika 2, który nie byłby od tego, aby nawet przyrodę o burżujskość oskarżyć. Lecz i ci panowie nie sami straszliwy ów szrapnel przysposobili; pożyczyli go od pewnych krytyków Marksa, a im z kolei dostał się w schedzie po francuskich romantykach. Wiadomo wszak, jak energicznie romantycy francuscy powstawali przeciwko burżujom i burżujstwu. Aliści teraz już każdy obznajomiony z historią literatury francuskiej wie i to, że romantycy, zbuntowani wobec bourgeois, sami na wskroś pozostawali przeniknięci burżuazyjnym duchem. Tak zatem zarówno ich napaści na bourgeois, jak i wstręt wobec burżujskości oznaczały jedynie kłótnię rodzinną wewnątrz klasy burżuazyjnej. Théophile Gautier na przykład był zaciekłym wrogiem bourgeois, a zarazem z krwiożerczym zachwytem witał zwycięstwo burżuazji nad proletariatem w maju 1871 roku. Już chociażby z tego widać, że nie każdy, kto grzmi przeciw bourgeois, jest przeciwnikiem burżuazyjnego ustroju społecznego. A skoro tak, to wcale nie tak trudno, jak sądzi pan I., rozeznać się wśród straszliwych szrapneli. Istnieje antymieszczańskość i antymieszczańskość. Są tacy antymieszczanie, którzy mniej lub bardziej łatwo godzą się z eksploatacją mas ( tłumu ) przez burżuazję, w żaden jednak sposób nie chcą się pogodzić z niedostatkami charakteru burżuazyjnego, uwarunkowanymi koniec końców przez to właśnie zjawisko eksploatacji. I jest i n n a antymieszczańskość ; ta, ma się rozumieć, także nie zamyka oczu na złe strony charakteru burżuazyjnego, lecz ponadto zdaje sobie znakomicie sprawę, że mogą one zostać usunięte tylko przez likwidację stosunków produkcyjnych, które je uwarunkowały. Łatwo zrozumieć, iż każda z tych dwóch odmian postawy antymieszczańskiej winna znajdować i rzeczywiście znajduje właściwy sobie wyraz w literaturze. A kto rzecz tę zrozumiał, ten bez trudu zorientuje się również wśród szrapneli. Powie, że są szrapnele i szrapnele. Jedne lecą z obozu, w którym umocnili się ludzie pragnący, aby bourgeois uwolnił się od braków zrodzonych przez burżuazyjne stosunki społeczne, lecz zachował władzę nad pracą eksploatowanych przez niego mas; takie szrapnele przypominają w działaniu packi na muchy. Bywają jednak i inne szrapnele wysyłane z obozu tych, którzy powstali przeciwko wszelkiej eksploatacji człowieka przez człowieka. Ci ostatni są znacznie poważniejsi od pierwszych. Do ich liczby nie należą nie tylko panowie Dubrowinowie, lecz i Théophilowie Gautier. Nie ma też z nimi nic a nic wspólnego wielkie mnóstwo teraźniejszych rosyjskich przeciwników mieszczaństwa. Nie należy do nich na przykład pan Czukowski, którego zdaniem Gorki to od stóp do głów mieszczanin. Gorki wprawdzie ma wiele niedostatków. Z pełnym uzasadnieniem można go nazwać utopistą. Ale nazwać go mieszczaninem może tylko ktoś, komu, jak Dubrowinowi, socjalizm pomylił się z postawą mieszczańską. I bardzo błądzi pan I., gdy mówi: Gorki zarzuca innym mieszczaństwo; inni zarzucają to samo jemu; wszystko przebiega pomyślnie. To widać taka dziecinna zabawa. Czyż można powiedzieć, że wszystko wypada pomyślnie w literaturze, w której odbywa się gra tak poważnymi pojęciami, jak mieszczańskość i antymieszczańskość? I czy obowiązkiem każdego, kto 2 I w a n o w - R a z u m n i k, właśc. Razumnik Wasiljewicz Iwanow (1878-1946) rosyjski krytyk literacki i socjolog, z wykształcenia matematyk; po 1917 r. związany z lewicowym odłamem eserowców, w czasie II wojny światowej na emigracji w Niemczech, gdzie wydał szereg publikacji o charakterze antyradzieckim; historię rozwoju rosyjskiej myśli społecznej rozpatrywał z pozycji subiektywnego idealizmu, zawężając ją do historii walki inteligencji z szeroko pojętym mieszczaństwem w imię wolności jednostki. Red. - 5 -

poważnie odnosi się do zadań literatury, nie jest dążenie do położenia kresu takiej zabawie? Ażeby jednak rzeczywiście położyć kres dziecinnej zabawie poważnymi pojęciami, trzeba mieć możność określenia jej ekwiwalentu socjologicznego, tj. umieć ujawnić nastawienie społeczne, które do niej prowadzi. A tego z kolei nie sposób dokonać, nie uchwyciwszy się obiema rękami bezspornego twierdzenia, że świadomość społeczna określana jest przez byt społeczny, czyli tej myśli, którą starałem się położyć u podstaw swoich artykułów krytycznych. Wcale nie każdy antymieszczanin może pretendować do miana ideologa proletariatu. Jest to jasne dla wszystkich obznajomionych z historią prądów literackich na Zachodzie. Ale niestety, historia ta znana jest u nas bynajmniej nie wszystkim zainteresowanym zagadnieniami społecznymi, a to właśnie stwarza możliwość owej szkodliwej zabawy wskazanej przez pana I. Jeszcze całkiem niedawno, można powiedzieć, że wręcz w tych dniach, w płaszcze proletariackich ideologów odziewali się ludzie nie mający na sumieniu nic prócz romantycznej, tj. par excellence mieszczańskiej, nienawiści ku mieszczaństwu. Niemało takich figurowało na liście współpracowników gazety Nowe Życie. Jeden z nich, pan Miński, w parę miesięcy po zamknięciu wymienionej gazety ze zwycięską miną oznajmił fakt, że poeci-dekadenci przyłączyli się w większości do skrajnych nurtów naszego ruchu wyzwoleńczego, podczas gdy znacznie mniejsze skłonności ku temu ruchowi wykazywali jako obrońcy realizmu w s z t u c e. Fakt skonstatowano prawidłowo. Tyle że wcale nie dowodzi on tego, czego pan Miński chciałby dowieść. Toż i we Francji liczni spośród przeciwników mieszczaństwa, sami na wskroś przeniknięci duchem mieszczaństwa jak na przykład Baudelaire bardzo się entuzjazmowali ruchem 1848 roku, co nie przeszkadzało im odwrócić się od niego, skoro tylko został zwyciężony. Ludzie tej kategorii, mieniący się potężnymi nadludźmi, są w istocie skrajnie słabi i, jak wszystko co słabe, w naturalny sposób garną się ku sile. Nie stanowią jednak nowych elementów siły; prezentują w i e l k o ś ć u j e m n ą, której opłaca się pozbyć, aby nie osłabiać rzeczywistej siły ruchu. I wielki zaiste grzech wzięli na swoje sumienie obrońcy interesów robotniczych, którzy bratali się z takimi panami. Wróćmy wszelako do zadań krytyki literackiej. Powiedziałem, że krytycy idealistyczni ze szkoły Hegla uważali za swą powinność pracę nad przekładem idei utworów artystycznych z języka sztuki na język filozofii. Rozumieli oni jednak bardzo dobrze, iż spełnienie tej powinności sprawy bynajmniej nie kończy. Nazwany tu przekład stanowił w ich oczach jedynie p i e r w s z y a k t procesu krytyki filozoficznej; zadanie a k t u d r u g i e g o polegało w ich mniemaniu na tym, aby jak to pisał Bieliński ukazać ideę świadomości artystycznej w jej konkretnych przejawach, prześledzić ją w obrazach, znaleźć jej całościowość i jedność w szczegółach. Oznacza to, że za o c e n ą i d e i utworu winna postępować analiza jego w a r t o ś c i a r t y s t y c z n y c h. Filozofia nie usuwała estetyki, wręcz przeciwnie torowała jej drogę, starając się znaleźć dla niej trwałą podstawę. To samo trzeba powiedzieć o krytyce materialistycznej. Krytyka ta zmierzająca do znalezienia socjologicznego ekwiwalentu danego zjawiska literackiego sprzeniewierza się swej własnej naturze, jeżeli nie rozumie, że sprawa nie może ograniczać się tylko do wykrycia tego ekwiwalentu, że socjologia nie powinna zamykać drzwi przed estetyką, lecz przeciwnie otwierać je przed nią na oścież. Drugi akt wiernej sobie krytyki materialistycznej winna stanowić podobnie jak to się działo i u krytyków-idealistów ocena w a r t o ś c i e s t e t y c z n y c h analizowanego utworu. Gdyby krytykmaterialista zrzekł się takiej oceny pod pozorem, że znalazł już ekwiwalent socjologiczny dzieła, ujawniłby tylko w ten sposób, że nie rozumie stanowiska, jakie właśnie pragnie zajmować. Osobliwości twórczości artystycznej każdej konkretnej epoki pozostawały zawsze w najściślejszym związku przyczynowym z wyrażającym się poprzez nie nastrojem społecznym. Nastroje społeczne każdej konkretnej epoki są zaś zawsze uwarunkowane jej stosunkami społecznymi. Trudno o lepsze tego świadectwo niż cała historia sztuki i literatury. Oto dlaczego określenie ekwiwalentu socjologicznego dla każdego utworu literackiego pozostawałoby niepełne, a zatem i niedokładne, gdyby krytyk uchylił się od oceny jego wartości artystycznej. Innymi słowy, p i e r w s z y a k t k r y t y k i m a t e r i a l i s t y c z n e j n i e t y l k o n i e u s u w a p o t r z e b y a k t u d r u g i e g o, a l e i m p l i k u j e g o j a k o s w o j e k o n i e c z n e d o p e ł n i e n i e. - 6 -

Powtarzam: możliwość nadużycia metody materialistycznej nie starcza za żaden dowód przeciwko samej metodzie; z tej prostej przyczyny, że nie istnieje i istnieć nie może metoda, która nie pozwalałaby na nadużycia. W swojej książce Przyczynek do zagadnienia rozwoju monistycznego pojmowania dziejów, w toku polemiki z Michajłowskim, pisałem: Niełatwa to sprawa wyjaśnić proces historyczny, trzymając się konsekwentnie jednej zasady. Ale cóż chcecie? Nauka w ogóle jest niełatwą sprawą, o ile nie jest to nauka subiektywna, bo tutaj wszystko się wyjaśnia zadziwiająco prosto. A skoro już się to rzekło, to powiedzmy też panu Michajłowskiemu, że, być może, w odniesieniu do zagadnień ideologii nawet najlepsi znawcy struny 3 mogą okazać się niekiedy bezsilni, jeżeli nie posiądą pewnej szczególnej zdolności, a mianowicie w y c z u c i a a r t y s t y c z n e g o. Psychologia dostosowuje się do ekonomii. Lecz dostosowanie takie stanowi proces złożony i na to, aby zrozumieć cały jego przebieg, aby sobie i innym uświadomić, jak on się właściwie odbywa niejeden raz może się przydać talent artysty. Tak więc na przykład już Balzak wiele zdziałał dla wyjaśnienia psychologii rozmaitych klas współczesnego mu społeczeństwa. Dużo moglibyśmy nauczyć się od Ibsena. Ale od kogo jeszcze? Miejmy nadzieję, że z czasem pojawi się wielu artystów, którzy z jednej strony będą rozumieli żelazne zasady ruchu struny, z drugiej zaś potrafią zrozumieć i przedstawić, w jaki sposób na owej strunie, i dzięki jej ruchowi właśnie, narasta żywa nawierzchnia ideologii 4. Podobnie myślę i teraz. Ażeby zorientować się w sprawach, które nazwałem wówczas żywą nawierzchnią ideologii, trzeba czasem posiadać talent, lub przynajmniej z m y s ł artystyczny. Zmysł taki przydaje się zwłaszcza wtedy, kiedy toczymy walkę o określenie ekwiwalentu socjologicznego dzieł sztuki. To zaś jest sprawą i bardzo trudną, i bardzo skomplikowaną. Nic więc dziwnego, że wcale nierzadko (choćby i w tym właśnie zbiorze Rozpad literatury, który dostarczył cytowanemu wyżej I. powodu do napisania felietonu dla Wiadomości Rosyjskich ) stykamy się z sądami krytyki wykazującymi, że do realizacji tej sprawy nie wszyscy chętni są akurat zdolni. Tutaj również wielu jest powołanych, lecz mało wybranych. Mówię to teraz nie po to, aby usprawiedliwiać metodę materialistyczną powiedziałem już przecież, iż możliwość nadużywania danej metody nie daje jeszcze prawa do jej osądzania mówię to, aby jej zwolenników przestrzec przed błędami. W sferze zagadnień taktyki wiele błędów popełnili u nas ci, którzy w sposób mniej lub bardziej uprawniony uważali się za kontynuatorów Marksa. Stałaby się wielka szkoda, gdyby podobne błędy zaistniały również na terytorium krytyki literackiej. Nie ma zaś innego sposobu ich uniknięcia, jak tylko przez stałe ponawianie studiów nad podstawowymi zasadami marksizmu. Studia takie byłyby szczególnie pożyteczne właśnie w czasach obecnych, kiedy pod wpływem wydarzeń ostatnich lat rozpoczyna się u nas weryfikacja wartości teoretycznych. Jeszcze Goethe powiedział, że wszystkie epoki reakcyjne wykazują skłonność do subiektywizmu. Epokę o takiej skłonności przeżywamy właśnie teraz i najprawdopodobniej przyjdzie nam jeszcze obserwować orgie subiektywizmu. Coś w tym rodzaju obserwujemy już w tej chwili: mistyczny anarchizm pana Czułkowa, bogotwórstwo pana Łunaczarskiego 5, obłąkańczy erotyzm pana Arcybaszewa; są to wszystko rozmaite, lecz wyraziste symptomy jednej i tej samej choroby. Nie zamierzam bynajmniej leczyć tych, którzy ulegli już zakażeniu; chciałbym atoli przestrzec tych, co jeszcze na razie pozostają zdrowi. 3 W jednym ze swych artykułów polemicznych wymierzonych przeciwko mnie Michajłowski nadał miano struny ekonomicznej strukturze społecznej. 4 G. W. Plechanow, K woprosu o razwitii monisticzeskogo wzglada na istoriju (1895, izd. 2, St.-Pietierburg 1905, s. 192-193). 5 Ros. bogostroitielstwo rosyjski nurt filozoficzno-religijny powstały po rewolucji 1905 pod znacznym wpływem filozofii empiriokrytyka Bogdanowa; należeli tu Bazarow, Juszkiewicz, Łunaczarski (np. traktat tego ostatniego Religia i socjalizm). Była to próba zespolenia postawy religijnej z ideą społeczną naukowego socjalizmu ; określano rdzeń tego ruchu jako próbę stworzenia religii bez Boga, jako religijny ateizm. Świadectwem wyraźnej sympatii Gorkiego dla bogotwórców jest nie tylko wzmiankowana niżej przez Plechanowa Spowiedź, lecz także eseistyczny traktat Zniszczenie indywidualności, powstały po niniejszym szkicu Plechanowa (1909). Bogotwórstwo było przedmiotem niezwykle ostrego, frontalnego ataku Lenina w dziele Materializm a empiriokrytycyzm, 1909. Red. - 7 -

Mikroby subiektywizmu bardzo szybko giną w zdrowej atmosferze teorii Marksa. Toteż i marksizm stanowi najlepszy środek zapobiegawczy na tę chorobę. Na to jednak, aby jako taki właśnie środek zadziałał, trzeba go rzeczywiście z r o z u m i e ć, nie poprzestając na lekkomyślnym stosowaniu marksistowskiej terminologii. Pan Łunaczarski, jeśli się nie mylę, do tej pory uważa się za marksistę. Ale też i dlatego, że nie przyswoił sobie teorii Marksa, a ograniczył się do wyłącznego powtarzania terminów marksizmu, doszedł on właśnie do swego nader komicznego bogotwórstwa. Ten przykład innym niech posłuży... 6 Łunaczarski dawno już nosił w sobie zarodki obecnej choroby. Pierwszym jej symptomem było zafascynowanie filozofią Avenariusa i chęć uzasadnienia przy jej pomocy marksizmu. Dla każdego zorientowanego już wtedy było sprawą jasną, że owa próba uzasadniania Marksa świadczy jedynie o bezzasadności działań Łunaczarskiego. Toteż nikogo ze zorientowanych żaden nowy symptom jego choroby ani już nie zadziwi, ani nie speszy. Ludzi rozumiejących, w czym rzecz, nie speszy żaden subiektywizm. Ale czyż wielu u nas takich rozumiejących? Niestety, bardzo ich mało; przyszło nam jak powiada Bieliński prowadzić wojnę z żabami. I prowadzić poważne polemiki z wesołkami literackimi, którzy w najlepszym razie zasługują na pogodną kpinę. I jedynie dlatego, że brak nam ludzi zorientowanych w problematyce, mogły u nas zaistnieć tak żałosne zjawiska literackie, jak Spowiedź pana Gorkiego, utwór, który wszystkich prawdziwych wielbicieli wielkiego talentu autora zmusi zapewne do postawienia sobie pełnego niepokoju pytania: Czyżby to już rzeczywiście był koniec jego pieśni? Nie decyduję się a i zresztą bardzo nie mam ochoty udzielić twierdzącej odpowiedzi na to pytanie. Powiem tylko, że Gorki w Spowiedzi stanął na tej samej równi pochyłej, po której stoczyli się tacy giganci, jak Gogol, Dostojewski, Tołstoj. Czy Gorki uchroni się od upadku? Czy potrafi porzucić tę niebezpieczną płaszczyznę? Tego nie wiem. Wiem wszakże znakomicie, że porzucić ją zdoła jedynie pod warunkiem gruntownego opanowania marksizmu. Słowa te mogą dostarczyć powodu do szeregu mniej lub bardziej dowcipnych żartów na temat mojej jednostronności. A zatem już z góry przyklaskuję udanym żartom, lecz nadal trzymam się swego. Tylko marksizm mógłby pana Gorkiego wyleczyć. Ten mój upór winien być tym bardziej zrozumiały, że całkiem na miejscu byłoby tu przysłowie: Czymeś się pokaleczył, tym się lecz. Toż przecież Gorki j u ż uważa się za marksistę; przecież już w powieści Matka wystąpił jako głosiciel poglądów Marksa. Aliści ta sama powieść pokazała, że do roli głosiciela takich poglądów pan Gorki wcale się nie nadaje, jako że poglądów Marksa zupełnie nie rozumie. Spowiedź stała się właśnie nowym i, jak się zdaje, jeszcze bardziej przekonywającym świadectwem tego niezrozumienia. Tak więc powiadam: jeśli pan Gorki chce głosić marksizm, niechże wpierw zada sobie trud jego zrozumienia. Zrozumienie marksizmu to zresztą połączenie przyjemnego z pożytecznym. A Gorkiemu przyniesie to jeszcze i ten niezastąpiony pożytek, że uświadomi sobie jasno, jak mało do roli kaznodziei (tj. człowieka wyrażającego się przeważnie w j ę z y k u l o g i k i ) nadaje się artysta (tj. człowiek wyrażający się przeważnie w j ę z y k u o b r a z ó w ). A kiedy pan Gorki już się o tym przekona, wtenczas dostąpi zbawienia. 6 A. Puszkin, Eugeniusz Oniegin, tłum. A. Ważyk, w: Dzieła wybrane, Warszawa 1953, t. 3, s. 8. Red. - 8 -