Zdjęcie robione z ukrycia, ponieważ legalne nakazano usunąć.

Podobne dokumenty
południowa ściana - relacja

Kirgistan Szlakiem Jedwabnym

SPRAWOZDANIE Z POBYTU W HISZPANII (PROGRAMU ERASMUS+)

Źródło: Wygenerowano: Środa, 28 grudnia 2016, 12:36

wymarzony prezent Prezent Marzeń Lot awionetką

Baza w Nangmah Valley, 4300 m n.p.m.

Z wizytą u Lary koleżanki z wymiany międzyszkolnej r r. Dzień I r.

Sprawozdanie z wyjazdu Sichuan, China 2014

ERASMUS COVILHA, PORTUGALIA

ROTELE hotele na kółkach

Wycieczka do Karpacza

W MOJEJ RODZINIE WYWIAD Z OPĄ!!!

Ostatnia aktualizacja: esky.pl 2. Porady dla podróżnych

Friedrichshafen Wjazd pełen miłych niespodzianek

TOUBKAL. Treking w Atlasie Wysokim z wejściem na szczyt Toubkal (4167 m n.p.m)

Sprawozdanie z działalności wspinaczkowej Masyw Mont Blanc, Alpy Zima 2015

Przygody Jacka- Część 1 Sen o przyszłości

Wyprawa na mityczny Kazbek (5047 m n.p.m.)

! Alesund 2

W dniach r. w Sankt Petersburgu odbył się I Światowy

Leśnicka Łucja Kołodziej Alicja Kościelniak Stefania Bryniarski Wojciech

STAŻ ZAGRANICZNY MÓJ UDZIAŁ I KORZYŚCI PŁYNĄCE Z UCZESTNICTWA W PROJEKCIE. Autor :Karolina Suda

PRAWA PASAŻERA LINII LOTNICZYCH UNIJNY FORMULARZ SKARGI

Karkonosze maj 2014 Dzień 1 Dzień 2

Singapur. Singapur był końcowym portem naszego rejsu z Hongkongu, statkiem Sapphire Princess

Autor: Małgorzata Osica

W dniach maja 2012 odbył się wyjazd rowerzystów z Zielonej Góry do Zittau.

WYJAZD DO TURCJI W RAMACH PROJEKTU COMENIUS EURO VILLAGES

Małgorzata Wątroba weszła na górę gór dwoma różnymi drogami. Od Przełęczy Południowej oraz Granią Północną.

Nocleg na Bali: Bardzo różne ceny hoteli w zależności od standardu. Od 5 USD za pokój dwuosobowy do kilkuset USD. Całkiem sympatyczne od 10 USD.

Porady dla podróżnych

Jak szukać tanich lotów?

Au-Pair in China Przegląd programu

CHORWACJA HOTEL DUBRAVKA *** nasza propozycja na Lato 2016

Andorra La Vella. Zima 2010 Wyjazd Snowboardowy

KAUKAZ CENTRALNY REGION BEZINGI

Zapoznaj się z opisem trzech sytuacji. Twoim zadaniem będzie odegranie wskazanych ról.

Co z portem lotniczym w Białymstoku?

mnw.org.pl/orientujsie

Porady dla podróżnych

ALPEJSKA OAZA SPOKOJU

Gazetka Szkoły Podstawowej im. Władysława Łokietka w Wodyniach Numer 4/2015

Wakacje "ze skarpety"

Kolejny udany, rodzinny przeszczep w Klinice przy ulicy Grunwaldzkiej w Poznaniu. Mama męża oddała nerkę swojej synowej.

Sprawozdanie z wyjazdu dofinansowanego przez PZA INDIE 2009 dol. Miyar w stanie Himachal Pradesh

Centralna Komisja Egzaminacyjna Arkusz zawiera informacje prawnie chronione do momentu rozpoczęcia sprawdzianu. UZUPEŁNIA ZESPÓŁ NADZORUJĄCY

Kurs metodyczny we Florencji, maj Katarzyna Konik, Iwona Mochocka

I się zaczęło! Mapka "Dusiołka Górskiego" 19 Maja 2012 oraz zdjęcie grupowe uczestników.

Polish Everest Expedition 2018

POLOWANIE NA KOZICĘ GÓRSKĄ SŁOWENIA 2016

Ostatnia aktualizacja: esky.pl 2. Porady dla podróżnych

42 Choroby wysokogórskie PORADA PORADA 42 ROBERT SZYMCZAK. Choroby. wysokogórskie

TIMETABLE MÓJ ROZKŁAD JAZDY

Bądź aktywny, nie bój się zimy!

W Beskidzie Sądeckim

Ostatnia aktualizacja: esky.pl 2. Porady dla podróżnych

Jakieś 12 godzin później dotarliśmy do miasta Darwin w Australii. Zostaliśmy tam 2 dni, dlatego że byliśmy zmęczeni i potrzebowaliśmy odpoczynku.

O BEZPIECZEŃSTWIE W PIERWSZY DZIEŃ WIOSNY

Joanna Charms. Domek Niespodzianka

"Mądry Polak przed szkodą czyli prawa i obowiązki turysty na wakacjach za granicą"

Roraima zaginiony świat.

BAJKA O PRÓCHNOLUDKACH I RADOSNYCH ZĘBACH

FILM - W INFORMACJI TURYSTYCZNEJ (A2 / B1)

W ramach projektu Kulinarna Francja - początkiem drogi zawodowej

Część I Konwersacja Przeprowadź z egzaminatorem trzy rozmowy na zaproponowane przez niego tematy.

ZMIEŃ KLIMAT NA FERIE! OFERTA WYJAZDÓW KITESURFINGOWYCH.

Wszystko to zostało razem zapakowane i przygotowane do wysłania.

REFERENCJE. Instruktor Soul Fitness DAWID CICHOSZ

WARSZTATY pociag j do jezyka j. dzień 1

Prawa pasażerów w UE - jak bezpiecznie dojechać, dolecieć a może dopłynąć do celu?

w akcji Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia - po raz siódmy!

Working holiday Kreta 2013

Ekspresowo na Mazury? Tak, ale tylko z GigaBusem!

FORMULARZ MEDIF ARKUSZ INFORMACYJNY DLA PASAŻERÓW WYMAGAJĄCYCH SZCZEGÓLNEJ OPIEKI

Lepsze usługi medyczne

Spotkanie z Jaśkiem Melą

OBÓZ TURYSTYKI AKTYWNEJ KAJAKOWY /kajakowo pieszo - rowerowy/

Sprawozdanie z uczestnictwa w Unifikacyjnej Wyprawie PZA na Nanga Parbat i Gasherbrumy

Towarzystwo Oświatowe Edukacja - Beskidy klas szóstych. Dzień 1

Agroturystyka szansą dla mniejszych gospodarstw

Czy na pewno jesteś szczęśliwy?

Trzebinia - Moja mała ojczyzna Szczepan Matan

Pomysł na weekend: Success Trip we Lwowie

Festiwal Nurkowy Wyspa Curacao maja 2009

SP 20 I GIM 14 WSPARŁY AKCJĘ DZIĘKUJEMY ZA WASZE WIELKIE SERCA!!!

Windsurfingowy wyjazd rodzinny Chorwacja Lipiec 2016

Witajcie, jak co roku, podaję terminy zaplanowanych wyjazdów wypoczynkowych i zapraszam

Terminy grup otwartych w 2017 roku:

Oferta reklamy. w Katowice Airport

Sokolica najbardziej znany szczyt i drzewo w Polsce

Porady dla podróżnych

I Nie Było Już Nikogo

Partnerski Projekt Szkół Comenius: Pilzno i Praga, Podsumowanie ewaluacji - wszystkie szkoły partnerskie

Nadszedł wreszcie upragniony czas wycieczki. Wszyscy nie mogliśmy się doczekać. Agnieszka Kaj i Arek Grześkowiak ciągle odliczali dni do wyjazdu.

ZIMA BEZDROŻA LAPONII

TRENER MARIUSZ MRÓZ - JEDZ TO, CO LUBISZ I WYGLĄDAJ JAK CHCESZ!

Własny port nad Bałtykiem

Transkrypt:

Niedostępny Lenin Nasza wyprawa zaczęła się już w Poznaniu, skąd pierwszym samolotem udaliśmy się do Warszawy, następnie Moskwa, Biszkek i chyba najbardziej oczekiwany odcinek podróży lotniczej, czyli lot Biszkek Osh. Trochę łudziłem się na jakiś stary Radziecki samolot dostaliśmy coś młodszego i zachodniego, zaś cała otoczka dawała niezły klimat. Miejscówka w samolocie? - czegoś takiego na miejscu po prostu nie ma! Masz ochotę na połowę arbuza? - proszę bardzo, możesz go wnieść na pokład.

Zdjęcie robione z ukrycia, ponieważ legalne nakazano usunąć. Członek Czeskiej wyprawy na Pik Lenina zajadający się arbuzem. Mimo dużego doświadczenia górskiego łącznie z ośmiotysięcznikami na koncie im także nie udało się dotrzeć na szczyt.

Sam terminal lotniczy, hala przylotów i sortownia bagażu również przypominała nam, że jesteśmy na naszym kochanym Wschodzie. Tuż po wylądowaniu na dziurawym pasie startowym i podkołowaniu pod halę przylotów podjechał po pasażerów piękny lotniskowy autobus pasażerski (co ciekawe polskiej produkcji - firmy Solaris). Mimo tego, że w linii prostej do hali mieliśmy 60m postanowiono lekko okrężną drogą podwieźć nas na miejsce. Po chwili podjechały także nasze bagaże, a środkiem ich transportu był nienajnowszy już samochód typu pickup. Hala przylotów wraz z sortownią bagażu. Przykrym widokiem, który uświadomił nas dokładnie, w której części Azji jesteśmy, był port lotniczy w Biszkeku, gdzie swoją bazę lotniczą ma U.S. Air Force, czyli Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych. Stacjonuje tam około 20-25 potężnych maszyn transportowych zaopatrując amerykańskich, ale także polskich żołnierzy w Afganistanie, w kraju opętanym wojną, który w linii prostek od nas był o zaledwie 130 km.

Baza lotnicza U.S. Air Force w Biszkeku. Z lotniska w Osh pojechaliśmy do miasta szukać taniego noclegu, dość szybko znaleźliśmy hotel, w którym za kilka dolarów można było wynająć pokój. Pozostawiał on oczywiście wiele do życzenia, bo wraz z nami zamieszkiwali w nim jeszcze inni dość mali i niezwykle żywotni obywatele - mowa oczywiście o karaluchach, ale dla nas najważniejsze były lóżka. Podróż mimo, że samolotem, była dość męcząca, do tego musieliśmy przestawić nasze zegary biologiczne cztery godziny do tyłu. Po kilku godzinach snu postanowiliśmy zwiedzić Osh, lecz dość szybko doszliśmy do wniosku, że kirgiskie miasta nie mają zbyt wiele do zaoferowania. Szczególnie Osh, gdzie dwa lata temu doszło bo bardzo poważnych zamieszek na tle etnicznym, zginęło wtedy według Międzynarodowego Czerwonego Krzyża ok. 2 tys. Osób, a kolejne 400 tys. wyemigrowało do Uzbekistanu. Głównym i niewątpliwie największym bogactwem Kirgistanu jest jej piękna przyroda i położenie. Po szybkich zakupach, które tak naprawdę były jedynie uzupełnieniem naszego prowiantu zabranego z Polski, udaliśmy się w kierunku Ługowej Polany, czyli Base Campu pod Pikiem Lenina. Wraz z nami jechał Amerykanin od kilku lat mieszkającz w Londynie. Zaskoczyła nas jego bardzo dobra znajomość rosyjskiego, lecz szybko okazało się, że jego dziadkowie są Rosjanami. Droga na Ługową Polanę zajęła nam koło 6-7 h, po drodze mieliśmy jeszcze kilka nieoczekiwanych przestoi z powodu awarii samochodu, lecz droga i widok zbliżających się siedmiotysięczników zapierał dech w piersiach. Oczywiście wraz z pięknymi widokami przyszły obawy, że pchamy się naprawdę wysoko. Zdziwiła nas wszechobecna biel w górach, czyli potężne pokłady śniegu, o którym wiedzieliśmy, że może być kłopotliwy i niebezpieczny.

W drodze na Ługową Polanę. Base Camp na Ługowej Polanie leży na wysokości 3800m n.p.m., czyli na wysokości teoretycznie już mogącej dać się we znaki. Definicja choroby wysokościowej podaję, że dolną granicą jest już wysokość 2500m n.p.m., w skrajnych przypadkach nawet 1500m n.p.m., lecz trzeba zaznaczyć, że na ługową polanę dotarliśmy bez żadnego wysiłku fizycznego i bez wątpienia dobrze to wpłynęło na nasze samopoczucie. Pierwsze godziny w obozie to zapoznanie się z warunkami, jakie tam panują i rozbicie naszego M1. Dość szybko zauważam, że do mojej super wygodnej maty, na której miałem przespać kolejne kilkanaście nocy brakuje jakże ważnego elementu - korka. Na nic się stały wysyłki i kombinacje alpejskie, żeby zatamować powoli wydostające się powietrze. Kolejne 2 tygodnie przespałem na kamieniach, śniegu i lodzie, mając tylko kilka bluz pod sobą. Z pewnością będzie to nauczka na przyszłość żeby przed tak ważnym i trudnym wyjazdem sprawdzić dokładnie wszystkie szczegóły, nawet te które wydają się błahe i pewne.

Widok na Base Camp z okolicznego szczytu. Spędziliśmy tam 2 dni i jednego z nich wyszliśmy na tzw. wyjście aklimatyzacyjne, którego celem jest uzyskanie wysokości nad poziomem morza tak, aby przyzwyczaić organizm do dużych wysokości i tym samym niskiej zawartości tlenu w organizmie. W dość bliskiej odległości od Base Campu znajdują się pomniki upamiętniające tragiczne katastrofy na tej górze - największa katastrofa w historii światowego alpinizmu wydarzyła się właśnie na Piku Lenina w roku 1990, gdzie na ówczesny obóz 2 na wysokości ok. 5100m n.p.m. zeszła potężna lawina wywołana trzęsieniem ziemi - zginęły 43 osoby. Ale niestety to nie wszystko, dochodziło i wciąż dochodzi do wielu innych wypadków. Innym przypadkiem jest śmierć 8 alpinistek rosyjskich w roku 1973, które zamarzły w obozie 3 z powodu załamania pogody (przy wejściu letnim). Przykładów jest dużo i jest to dowód na to, że góry tej wysokości to żywioł. Trzeciego dnia udaliśmy się do 1 bazy na wysokości 4400m n.p.m. (część bagaży wysłaliśmy konno). Było to bardzo trudne, męczące przejście i w dodatku z bardzo niebezpieczną przygodą po drodze. W czasie marszu długim trawersem zeszła na nas lawina skalna i znaleźliśmy się w miejscu praktycznie bez ucieczki, na szczęście tylko ja dostałem kilkoma kamieniami i natychmiast schroniliśmy się pod plecakami, które przyjęły wszystkie kamloty. Nie były one duże, ale spadały z ogromną prędkością, świstając nam nad głową. Dotarliśmy do bazy totalnie wykończeni.

Droga do pierwszej bazy

W bazie 1 spędziliśmy kolejne 2 doby, robiąc następne wyjścia aklimatyzacyjne na wysokość 4800-4900m n.p.m. Następnie z połową bagażu udaliśmy się do obozu 2 i to było kolejne niezwykle trudne przejście, ale to już z powodu choroby wysokościowej. Baza 2 leży na wysokości 5300m n.p.m. czyli 800 m wyżej niż wysokość, na której do tej pory spaliśmy. Tu naprawdę poczuliśmy, a przynajmniej ja, czym jest choroba wysokościowa. Alicja bardzo dobrze ją znosiła ze względu na płeć i wagę. W bazie 2 spędziliśmy kolejne 2 doby, robiąc kolejne wyjście aklimatyzacyjne jakieś 200-300 m wysokości wyżej. Wyjście aklimatyzacyjne z bazy 1.

Pomagamy Brytyjczykom przetransportować rosyjskiego alpinistę do bazy 1. Miał on tak silne objawy choroby wysokościowej, że nie było z nim już jakiegokolwiek kontaktu. Z bazy 1 został odtransportowany do szpitala. Następnie zeszliśmy do bazy 1, żeby porostu odpocząć. Widzieliśmy te ciężkie warunki śniegowe i do tego codzienne kolejne opady świeżego śniegu. Na tym etapie aklimatyzacji zaczęliśmy się już tym martwić. Wiedzieliśmy o tym, że zostało nam już tylko kilka dni na działalność górską i trzeba wchodzić wyżej.

Lawina śnieżna, których na zboczach nie brakowało. Znów ruszyliśmy w górę i tym razem juz ten ciężki odcinek między 1, a 2 bazą zrobiliśmy w 5, a nie w 10 h. Czuliśmy dużą równicę w samopoczuciu. Następnego dnia wyszliśmy na kolejne wyjście aklimatyzacyjne na wysokość ok 5700-5800m n.p.m. i ważnym zaznaczenia jest fakt, że dość mocno zaczęto ostrzegać nas o załamaniu pogody (mimo tego, że i tak była fatalna - dzień w dzień padał śnieg, od rana zawsze świeciło silne słońce, a około godziny 14 załamanie pogody).

Baza 2 - położenie robi wrażenie. W miejscu gdzie stoimy do roku 1990 roku znajdowała się baza 2 i dokładnie w tym miejscu zeszła potężna lawina grzebiąc 43 osoby.

Namiot w bazie 2.

Wyjście aklimatyzacyjne na 5800m n.p.m.

Widok z naszego M1. Baza 3 na wysokości 6100m n.p.m.

Codzienny rytuał pozyskiwania wody ze śniegu. Dziennie powinno się wypić ok. 4-5 litrów wody na osobę. Pozyskanie takiej ilości wody za pomocą palnika zajmowało 2-3 h. Baza 3 na piku Lenina leży na wysokości 6100m n.p.m. Jest to wysokość, na której nie powinno się spędzać zbyt dużo czasu. Przy takiej ilości tlenu organizm przestaje się regenerować, bardzo ciężko zasnąć - sami mieliśmy z tym problem już na wysokości 5300, czyli w bazie 2. Biorąc pod uwagę te wszystkie argumenty oraz to, że zostały nam 3, może 4 dni jakiejkolwiek działalności górskiej, stwierdziliśmy, że bardzo nie chcemy utknąć w bazie 3. Postanowiliśmy, że wejdziemy na szczyt, który tak naprawdę leży na drodze na pik Lenina i na tym zakończymy. Na Pik Rozdzielnej na wysokość 6210m n.p.m. weszliśmy z innym Polakiem i schodziliśmy z niego znów w opadach śniegu. Następnego dnia spakowaliśmy cały nasz sprzęt i zeszliśmy do bazy 1 przy bardzo ładnej pogodzie. Kolejnego dnia już z całym dobytkiem (z bazy 2 i 1, część konno, a część na własnych plecach), zeszliśmy do Base Campu i tu już pogoda faktycznie była bardzo kiepska.

Schodzimy do bazy 1.

Jeszcze tego samego dnia udało się nam złapać transport do Osh. Dojechaliśmy tam bardzo późno w nocy. W samym Osh spędziliśmy 2 dni odwiedzając aptekę w poszukiwaniu jakiś miejscowych specyfików na popalone od słońca twarze i usta (które na tych wysokościach pali skórę bardzo szybko). Odpoczęliśmy, zajadając się miejscową smaczną kuchnią i udało się nam przebudować bilet do Biszkeku. Zostało nam 3 dni do samolotu, więc stwierdziliśmy, że chcemy coś zobaczyć w Kirgistanie. Dzień przed wylotem z Osh w kierunki Biszkeku turyści z Kanady ostrzegli nas przed jakimiś zamieszkami na granicy kirgijsko-tadzykiskiej, lecz już po stronie Tadżykistanu. Poprosiłem poprzez sms kolegę Kamila Zawieruche (kompana wszystkich wspólnych poprzednich wypraw w życiu), żeby znalazł jakieś informacje na ten temat. Okazało się, że praktycznie cały świat milczy. BBC na swojej stronie internetowej zamieściło jedynie krótką informację na ten temat. Polski MZS nie wydał żadnego ostrzeżenia, mimo tego, że było tam faktycznie niebezpiecznie, a w samym centrum wydarzeń znajdowali się także Polacy. Podczas jednego dnia zamieszek zginęło ponad 200 osób. Dziwne to trochę, że nikt o tym nie wie, a jak w Stanach zginie kilka osób z powodu strzelaniny, to jeszcze tego samego dnia wie o tym cały świat. Oczywiście każda tragedia jest godna potępienia, tylko dlaczego część z nich ukrywa się w tajemnicy. Z Osh polecieliśmy na północ, oddalając się od zapalnego punktu o kilkaset kilometrów i jeszcze tego samego dnia udaliśmy się nad jezioro Isyyk Kul. Jest to jezioro nazywane przez miejscowych morzem, ponieważ jest na prawdę duże, wymiary to około 150x80 km, woda jest lekko słona, wiec faktycznie przypomina morze. Po tak ciężkich dniach w górach w końcu mogliśmy odpocząć i uzupełnić zgubione kilogramy. Maaaamo zgubiłem się

W siną dal wzdłuż torów.

Mimo tego, że nie udało się nam zdobyć szczytu to uważamy, że wyjazd był bardzo udany. Na zboczach Piku Lenina zdobyliśmy tak duże doświadczenie, które jest o wiele bogatsze niż to, które posiadaliśmy dotychczas. Góra uświadomiła nam, że do zdobycia tak wysokich szczytów nie wystarczy dobra kondycja, odporność psychiczna i dobry sprzęt, do tego wszystkiego trzeba jeszcze odrobiny szczęścia. Jeszcze raz bardzo dziękujemy wszystkim sponsorom i osobą zaangażowanym w organizacje wyprawy.