Kolejny numer jest widoczny na Waszych monitorach, podsumowuje on okres letni, który był bogaty w imprezy rangi mistrzowskiej i starty naszych



Podobne dokumenty
Igor Siódmiak. Moim wychowawcą był Pan Łukasz Kwiatkowski. Lekcji w-f uczył mnie Pan Jacek Lesiuk, więc chętnie uczęszczałem na te lekcje.

BIEG NA ORIENTACJĘ TO SPORT DLA CIEBIE i TWOJEJ RODZINY

Augustowianka Edyta Dzieniszewska-Kierkla będzie walczyć o medal na Igrzyskach w Rio de Janeiro!

Marcin Budnicki. Do jakiej szkoły uczęszczasz? Na jakim profilu jesteś?

ERASMUS COVILHA, PORTUGALIA

Z wizytą u Lary koleżanki z wymiany międzyszkolnej r r. Dzień I r.

Punkt 2: Stwórz listę Twoich celów finansowych na kolejne 12 miesięcy

PODRÓŻE - SŁUCHANIE A2

Zasady kwalifikacji do imprez głównych w 2016 w orientacji sportowej

BĄDŹ SOBĄ, SZUKAJ WŁASNEJ DROGI - JANUSZ KORCZAK

XXIII Otwarte Mistrzostwa Warszawy w Pływaniu Masters

Biegowe urodziny zainaugurowały PKO Grand Prix Gdyni 2018

Program Coachingu dla młodych osób

/5 Nagroda dla mistrzów

II etap Skały Rzędkowickie bieg klasyczny (skrócony) IV etap Między Zamkami - bieg średniodystansowy

Regulaminy sportowe narciarskiego biegu na orientację Polskiego Związku Orientacji Sportowej. Opracowanie i redakcja Jan Cegiełka Stefan Niczyporuk

Szanowni Państwo, Witam Szanowny Zarząd Firmy. złote medale Mistrzostw Polski. Mistrzostw Świata

Indywidualny Zawodowy Plan

Dzięki ćwiczeniom z panią Suzuki w szkole Hagukumi oraz z moją mamą nauczyłem się komunikować za pomocą pisma. Teraz umiem nawet pisać na komputerze.

Kamila Lićwinko w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Podlaskiego

TRENING BIEGOWY. Przykładowy pierwszy tydzień treningowy mógłby wyglądać następująco:

Podziękowania naszych podopiecznych:

Już we wrześniu w Szelmencie odbędę się Mistrzostwa Europy w Narciarstwie Wodnym za Wyciągiem

Nazywam się Daniela Kamińska, urodziłam się 21 czerwca 1993 roku. W wieku siedmiu lat rozpoczęłam moją przygodę sportową. Z początku trenowałam tylko

Wojskowy Klub Sportowy Wawel ul. Podchorążych Kraków Agencja Eventowa Orienteering. ul.

Rozmowa z Maciejem Kuleszą, menedżerem w firmie Brento organizującej Men Expert Survival Race 1

TRENING DLA POCZĄTKUJĄCYCH

Połóg - rehabilitacja, ćwiczenia po porodzie

Justyna Kowalczyk: kamień spadł mi z serca, jest nadzieja na lepsze jutro

BIULETYN NR Sprint Wrocław Sztafety Sprinterskie Wrocław Średni Dystans Sulistrowiczki

Copyright 2015 Monika Górska

OFERTA SPONSORINGOWA.

Człowiek biznesu, nie sługa. (fragmenty rozmów na FB) Cz. I. że wszyscy, którzy pracowali dla kasy prędzej czy później odpadli.

to jest właśnie to, co nazywamy procesem życia, doświadczenie, mądrość, wyciąganie konsekwencji, wyciąganie wniosków.

zdobył Marek Kwiecioski,a zaczynający przygodę z dyscypliną rzutową i zarazem najmłodszy zawodnik Dawid Sudoł zajął VIII miejsce. W kategorii junior

3 największe błędy inwestorów, które uniemożliwiają osiągnięcie sukcesu na giełdzie

NA PIĄTKĘ. W numerze. Drogi czytelniku! str. 1

BIEG PO ZŁOTO Złoty Stok, r.

Startuje jedenasty sezon Marcin Gortat Camp

BAJKA O PRÓCHNOLUDKACH I RADOSNYCH ZĘBACH

W ramach projektu Kulinarna Francja - początkiem drogi zawodowej

Letnie warsztaty językowe

Jesper Juul. Zamiast wychowania O sile relacji z dzieckiem

/5 Mistrzynie z POS

Nowe rekordy Enea IRONMAN 70.3 Gdynia

Paulina Szawioło. Moim nauczycielem był Jarek Adamowicz, był i jest bardzo dobrym nauczycielem, z którym dobrze się dogadywałam.

INDYWIDUALNY PROGRAM TRENINGOWY

Poznać Mistrza Dominika Stelmach

ORGANIZATOR: KOMITET ORGANIZACYJNY: PROGRAM ZAWODÓW: RANGA I FORMA ZAWODÓW: CENTRUM I BIURO ZAWODÓW:

STRZELECTWO PARKUROWE, MYŚLISTWO WSPIERAMY PASJE

Bokserzy szykują rękawice. Pierwsze starcie już wkrótce [FOTO]

"Moi drodzy, tak wygląda człowiek po przepłynięciu 14 km". Agata Wacławska-Matyjasik z Iławy melduje wykonanie zadania!

OFERTA DLA SPONSORÓW

Cezary Lewko Motoklub Olsztyn, TEAM KTMSklep.pl/WPPoland - Ur w Olsztynie

Pobiegli dla Marysi. 25. Bieg Kociewski i pomoc dla chorej Starogardzianki

WODZISŁAW ŚLĄSKI. Wodzisław Śląski NR 46 CZERWIEC Sportowy Tydzień. W ramach Europejskiego Tygodnia Sportu dla Wszystkich

REFERENCJE. Instruktor Soul Fitness DAWID CICHOSZ

W ZSOiZ w Lwówku Śląskim pożegnali maturzystów

Rozmowa z Markiem Twardowskim, kajkarzem AKS Sparta Augustów, złotym medalistą tegorocznych Mistrzostw Świata w konkurencji k-1 na 500 m.

10 najlepszych zawodów właściciel szkoły tańca

SCENARIUSZ GRY NR 5. DLA OSÓB W WIEKU 16+

MISTRZOSTWA POLSKI MISTRZOSTWA POLSKI WETERANÓW W BIEGU NA ORIENTACJĘ

SKOKI NARCIARSKIE. Pierwsza dyscyplina, którą pokochałam

Tam, gdzie jest walka, tam musi być i siła tym

Sytuacja zawodowa pracujących osób niepełnosprawnych

projekt biznesowy Mini-podręcznik z ćwiczeniami

Podziękowania dla Rodziców

WARSZTATY pociag j do jezyka j. dzień 1

Zasady kwalifikacji do JWOC i EYOC w 2018 roku

Mistrzostw Świata Juniorów BnO

Nowy projekt Leonardo da Vinci w ZSZ Nr 3. "Perspektywy twojej przyszłej kariery zawodowej"

Andrzej Radzikowski. ,,moja słabość w mojej sile KLUB,, LKS OLYMP BŁONIE

Piaski, r. Witajcie!

Aneks nr 1/2017 PRZEPISY WSPINACZKI SPORTOWEJ 2017

Górale nad morzem. Gdynia gospodarzem MP w maratonie MTB

Spotkanie z Jaśkiem Melą

WERSJA: C NKIETER: JEŚLI RESPONDENT JEST MĘŻCZYZNĄ, ZADAĆ GF1. JEŚLI RESPONDENT JEST KOBIETĄ, ZADAĆ GF2.

Strona 1 z 7

5. W jaki sposób dostałaś/eś się na studia? (Sposób rekrutacji) 6. Czy studia odpowiadają twoim wyobrażeniom o nich? (zadowolenie czy rozczarowanie?

POLICYJNI BIEGACZE ZDOMINOWALI MISTRZOSTWA POLSKI SŁUŻB MUNDUROWYCH

Wpisany przez Mikołaj Plackowski niedziela, 17 października :48 - Zmieniony niedziela, 17 października :55

Jak używać poziomów wsparcia i oporu w handlu

Dla mieszkańca. Opublikowano: środa, 06, lipiec :15 Odsłony: 8283

Etap 5 MTP. 1. Centrum Zawodów Międzynarodowe Targi Poznańskie ul. Głogowska 14 Wejście wschodnie przy centrum targowym- vis a vis Mostu Dworcowego

Międzyszkolny Ośrodek Sportowy w Słupcy

Moje pierwsze wrażenia z Wielkiej Brytanii

III Mielecka Impreza Turystyczna

PIOTR BIANKOWSKI WINTER SWIMMER.

NAUKA JAK UCZYĆ SIĘ SKUTECZNIE (A2 / B1)

Turystyczne Zdjęcie Roku 2013

Brawa dla Półmaratonu Rejów

I miejsce dziewcząt w Mistrzostwach Szczecina w Szkolnej Lidze Lekkoatletycznej

Nikt nigdy nie był ze mnie dumny... Klaudia Zielińska z Iławy szczerze o swoim udziale w programie TVN Projekt Lady [ZDJĘCIA]

AKADEMIA DLA MŁODYCH PRZEWODNIK TRENERA. PRACA ŻYCIE UMIEJĘTNOŚCI

NIECYKLICZNE PISMO DLA MŁODZIEŻY

Moja Pasja: Anna Pecka

WERSJA: B ANKIETER: JEŚLI RESPONDENT JEST MĘŻCZYZNĄ, ZADAĆ GF1. JEŚLI RESPONDENT JEST KOBIETĄ, ZADAĆ GF2.

INFORMACJE OGÓLNE. BIURO ZAWODÓW pakiety startowe będzie można odbierać w piątek i sobotę

Krzysztof Wójcik: Nasz cel? Rozwój młodych talentów

Transkrypt:

02 10

Kolejny numer jest widoczny na Waszych monitorach, podsumowuje on okres letni, który był bogaty w imprezy rangi mistrzowskiej i starty naszych reprezentantów na tych imprezach. Z perspektywy czasu możemy powiedzieć, że był to jeden z najlepszych sezonów od kilku lat. Medale dziewczyn na EYOCu, 9 miejsce Karola na MTBO WC (najlepsze miejsce w historii startów Polaków) oraz 13 miejsce Wojtka na WOC, to rezultaty, którymi z pewnością można się pochwalić. Miejmy nadzieję, że przyszły rok będzie jeszcze bardziej obfity w dobre wyniki, szczególnie, że rowerowe Mistrzostwa Świata zostaną rozegrane w Polsce, a biegowe tuż za naszą poludniową granicą w Czechach. Obszerniejsze relacje z imprez mistrzowskich seniorów będą w następnym numerze. Natomiast w tym numerze, cykl artykułów z największych imprez na świecie na orientację, a także relacja z najważniejszych zawodów dla wszystkich juniorów młodszych czyli Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży i wiele innych ciekawych artykułów.

w i ę c e j i n f o r m a c j i o P Z O S n a :w w w. o r i e n t e e r i n g. o r g. p l

w i ę c e j i n f o r m a c j i o P Z O S n a :w w w. o r i e n t e e r i n g. o r g. p l

Kiedy i jak zaczęła się Twoja przygoda z polską orientacją? Mój pierwszy kontakt z orientalistą z Polski miał miejsce na O-ringenie w 1978 roku, był to Ludomir Parfianowicz, jedyny zawodnik z Polski, który wziął udział w tych zawodach. Po tylu latach wciąż utrzymuję z nim dobre kontakty. OK, a teraz odnośnie szwedzkiej orientacji. Szwedzka orientacja straciła wiele klubów i zawodników w porównaniu ze złotym okresem z połowy lat 80-tych. Z drugiej strony kluby często łączą się ze sobą co ułatwia, na przykład, organizację zawodów. w i ę c e j i n f o r m a c j i o P Z O S n a :w w w. o r i e n t e e r i n g. o r g. p l Ile razy byłeś w Polsce? Moja ostatnia podróż na Grand Prix Polonia w Sztutowie była 103 wizytą w Polsce. Powiedz nam jaka jest największa różnica pomiędzy polską i szwedzką orientacją. Wydaje mi się, że jedną z największych różnic jest to, że w Szwecji bieg na orientację to sport znany i szanowany od 1930 roku, kiedy to powstały pierwsze kluby specjalizujące się w bno. Szwedzki Związek BnO został założony w 1938 roku. W Polsce bieg na orientację to wciąż mało znany sport i co z przykrością należy zaznaczyć nie jest akceptowany ani repektowany, ponieważ nie jest jeszcze sportem olimpijski. Jak sądzisz co powinniśmy zmienić aby uczynić polską orientację lepszą? Po pierwsze: propaganda w szkołach, ażeby budować przyszłość trzeba mieć wsparcie w postaci młodych zawodników. Jednakże jeżeli bieg na orientację będzie popularyzowany w szkołach, należy pamiętać, że niezbędne są dobre mapy, na których można uczyć się i trenować. By polepszyć wyniki wśród zawodników elity, niezbędne są obozy treningowe w terenie zbliżonym do terenu, w którym odbywa się impreza docelowa. Same obozy kondycyjne w Szklarskiej Porębie nie wystarczą. Gdzie jest najbardziej interesujący teren w Polsce? W Polsce jest wiele urozmaiconych i ciekawych terenów, ale swoje najlepsze rezultaty osiągnąłem w Grand Prix Polonia rozgrywanych na terenie Dolnego Śląska. Jak sądzisz, co jest najmocniejszą i najsłabszą stroną polskiej orientacji? Najmocniejszą strona jest wielu ciężko pracujących entuzjastów w klubach. Najsłabszą, może sytuacja finansowa w klubach i w związku oraz fakt, że biegacze elity muszą koncentrować się na zawodach wojskowych, kiedy zawodnicy z innych krajów mogą całkowicie poświęcić się zawodom do których się przygotowują, jak Mistrzostwa Świata czy Puchar Świata. Jakie były najlepsze zawody w Polsce w jakich brałeś udział? Wiele z nich było naprawdę dobrych, ciężko wskazać mi najlepsze z nich. Mówisz biegle po polsku, czy ciężko było Ci się nauczyć tego skomplikowanego języka? Czy znasz slang występujący w polskiej orientacji? Tak, polski jest ciężkim językiem, trzeba być szczególnie uzdolnionym, żeby się go nauczyć. Kilka slangowych słów znam, ale wciąż mam wiele do zrobienia w tej kwestii. Co według Ciebie jest największym sukcesem polskiej orientacji? Organizacja Misztrzostw Świata Juniorów w 1994 i 2004 roku i Pucharu Świata w 1990 i 1998 roku. W kwestii sportowej sukcesem są cztery złote medale Mistrzostw Świata Juniorów oraz wiele medali, w tym złote, z Mistrzostw Europy Juniorów. Także jedyny sukces, jak dotychczas w kategorii seniorów, czyli brązowy medal w Mistrzostwach Europy na Ukrainie Anny Górnickiej-Antonowicz. Z chęcią zapoznałbym się z rzeczową analizą wyjaśniającą dlaczego młode polskie talenty nie rozkwitają w seniorach. Ostatnie pytanie, dlaczego bieg na orientację to najlepszy sport na świecie? Ponieważ uprawiasz tą dyscyplinę na zewnątrz, na świeżym powietrzu, wśród natury, musisz używać nie tylko nóg, ale także głowę. Ten sport dał mi także wielu przyjaciół i rywali na całym świecie, jak i w Polsce.

HANIA WIŚNIEWSKA, MONIKA GAJDA, MAŁGORZATA WICHA

Agata Karwatka: Na początek chciałabym serdecznie pogratulować Wam wielkiego sukcesu. Czy wierzyłyście, że właśnie tak będzie wyglądał Wasz występ na EYOC? Dziękuję bardzo. Trzeba przyznać, że zawsze skrycie się wierzy w coś takiego jak medalowy bieg na Mistrzostwach Europy, ale szczerze mówiąc, nie byłam przygotowana na aż tak dobry występ na sprincie. Ja z kolei od EYOC na Słowenii, kiedy to na biegu sprinterskim byłam czwarta, powiedziałam sobie, że to już nie może się powtórzyć. Moim głównym celem stało się podium na biegu sprinterskim. Może nie do końca wierzyłam w złoty medal, ale czułam, że podium jest w moim zasięgu. Jak oceniłybyście swoje przygotowanie zarówno kondycyjne, techniczne jak i psychiczne? Czy czegoś zabrakło waszym zdaniem? Dzięki wsparciu mojego trenera byłam bardzo dobrze przygotowana zarówno psychicznie jak i technicznie do MEJ, a na samych zawodach budująca okazała się atmosfera panująca w Kadrze. Zgadzam się, z czystym sumieniem należy pochwalić trenerkę Agatę Porzycz, która zrobiła wszystko co było w jej mocy, aby nasz występ był jak najbardziej udany. Nie mam żadnych zastrzeżeń do przygotowań technicznych (mieliśmy bogaty program startów w kraju i za granicą pod kątem mistrzostw), co najwyżej mogę mieć pretensję do siebie, że nie wykorzystałam zdobytego doświadczenia. Przygotowanie kondycyjne to sprawa leżąca w rękach trenera klubowego i jak widać, forma przyszła idealnie w czasie zawodów. A psychika to raczej sprawa każdego z osobna, aczkolwiek mogę przyznać, że w moim przypadku stres zadziałał jak najbardziej motywująco. Przybliżcie nam teren zawodów, czy trasy były wymagające? Bieg sprinterski odbył się w zabytkowym mieście Eger. Trasa rozpoczynała się od murów zamku położonego na wzgórzu, a dalej biegła poprzez wąskie uliczki, przejścia i dziedzińce kamienic. Duża ilość przejść spowodowała, że trasa sprintu była bardzo techniczna i nie pozwalała rozwinąć dużych szybkości. Natomiast trasa biegu klasycznego i sztafetowego biegła przez typowy dla tego regionu las bukowy o bardzo dobrej przebieżności i dużych przewyższeniach. Obydwa tereny wymagały dobrego przygotowania kondycyjnego. Ja jeszcze dodam, że budownicz tras na longu zaskoczył raczej tym, (przynajmniej w damskiej kategorii), że wszystkie przebiegi były porównywalnej długości. Żadnego długiego wariantu, bez wejścia-wyjścia Trochę dziwi. Można pokusić się o stwierdzenie, że na sprincie Polki w waszej kategorii były bezkonkurencyjne. Z międzyczasów wynika, że zamieniałyście się prowadzeniem, do walki o złoto również na moment włączyła się Ania Koconka, która zakończyła start także na wysokim 5 miejscu. Zatem co zadecydowało o zwycięstwie? To prawda, każda z nas mogła wygrać. Według mnie zadecydowało doświadczenie i siła charakteru. Ania po większym błędzie wycofała się z rywalizacji (na sprincie o to nie trudno), ale jednocześnie pokazała nam, że należy walczyć do końca i mimo tego zajęła wysoką 5 lokatę. Kluczem do sukcesu okazało się 100% koncentracji i równy bieg od początku do końca. Trasa jak już mówiłam była bardzo techniczna i ani na moment nie pozwalała odpocząć głowie Monika ma rację, zresztą pokazała prawdziwą klasę i mimo że na punkcie widokowym przegrywała ze mną jakieś 8 sek., to potrafiła to odrobić z nadwyżką, mobilizując się na drugiej części trasy. Na Longu w czołówce nie było niespodzianek. Jednak nie zaciekawiła Was obecność na 3 miejscu Bettiny Aebi, która starowała dokładnie 2 minuty przed zwyciężczynią biegu, Mariką Teini? Raczej nie należy doszukiwać się tu jakiegoś głębszego sensu. Mogły po prostu biec razem, współpracować na trasie, co się często zdarza. Często o wynikach decyduje odrobina szczęścia w losowaniu. Ale uważam, że Bettina Aebi jest bardzo dobrą zawodniczką i zdecydowanie zasłużyła na ten medal. Jak Wy oceniacie swoje biegi na dystansie klasycznym? Sądząc po międzyczasach chyba dużą rolę odegrało przygotowanie fizyczne.

Klasyk, który rzeczywiście był bardzo wymagający fizycznie, potraktowałam treningowo przed biegiem sztafetowym. Ze sztafet jestem zresztą bardzo zadowolona. Natomiast ja na longu liczyłam na dużo więcej. Niestety, przeliczyłam się i może to mnie zmotywuje do jeszcze większej pracy, bo zobaczyłam, ile jej tak naprawdę jeszcze przede mną. I nie jest to wina przygotowania kondycyjnego, gdyż zajmują się tym sami specjaliści :), a samego zawodnika. Tak, przygotowanie fizyczne pozwoliło w pewnej mierze przykryć błędy techniczne. A jak wspominacie sztafety? Uważam, że nasz występ na sztafetach był bardzo udany. Wszystkie pobiegłyśmy bezbłędnie i naprawdę niewiele zabrakło do medalu. Mam nadzieję, że w przyszłym roku na tym dystansie będziemy miały troszkę więcej szczęścia. Według mnie przygotowanie do sztafet nie było do końca dopracowane. Głównie mam na myśli zgranie sztafety jako zespołu oraz podejście psychologiczne. Myślę, że to jest wystarczająca lekcja na przyszłość i że trenerzy wyciągną odopowiednie wnioski. Mam nadzieję, że trenerzy będą w stanie wyciągać wnioski i przygotowanie naszych zawodników z roku na rok będzie coraz lepsze. Dziękuję dziewczyny i życzę powodzenia!

W tym roku Ogólnopolska Olimpiada Młodzieży odbyła się w okolicach Barlinka i Pełczyc. Otwarcie, przebieg i zakończenie - - znakomite. Flaga na maszt, hymn, parada, zapalenie znicza, doskonałe trasy i solidne przygotowanie imprezy. Klub Sprint Pełczyce po raz pierwszy organizował ogólnopolską imprezę, a wyszło im to bardzo dobrze. Po sukcesie na European Youth Orienteering Championship wiedziałam, ze muszę potwierdzić swoją wysoką formę na ziemi zachodniopomorskiej. Jako broniąca tytułu z ubiegłego roku, liczyłam na złoto w sprincie, ale teren miejsko-leśny nie jest moim ulubionym. Pierwszy odcinek trasy przebiegał w terenie zabudowanym, więc nie sprawiało mi to problemu. Nie zwalniając tempa, weszłam w teren leśny i tu zaczęły się błędy. Nowe ścieżki wydeptane przez zawodników z wcześniejszych minut wprowadziły mnie w błąd, który kosztował mnie 1,5min. Najlepszą na tym dystansie okazała się Paulina Faron UKS Strzała Wielogłowy. Ja z dużą stratą (1 23 ) uplasowałam się na drugim miejscu, wygrywając (19 ) z Kamilą Lubak WKS Śląsk Wrocław. Nie załamałam się, przecież miałam przed sobą kolejne starty. Do biegu średniodystansowego podeszłam ze spokojem. Trasa nie była trudna technicznie, ale wymagała koncentracji. Na każdy punkt można było biec na kreskę, utrzymując kierunek i dokładnie czytając elementy mikrorzeźby. Utrudnieniem biegu było gęste poszycie lasu (przy punktach 5, 6, 7), które nie pozwoliło rozwinąć szybkości. Dla mnie problemem okazała się przeprawa przez wiatrołomy (przebieg z 9 na 10), przez które straciłam kierunek. Jednak te małe potknięcia nie przeszkodziły mi w zdobyciu pierwszego miejsca. Na drugim miejscu przybiegła reprezentantka Pomorza - Alicja Pipka, na trzecim - Adrianna Kobusińska z WKS Grunwald Poznań. Bieg klasyczny nie należy do moich ulubionych. Nie przyłożyłam się tak samo jak do sprintu i middle a. Biegłam

swobodnie, ale szybko i prawie na każdym punkcie robiłam błąd. Las charakteryzował się zmienną przebieżnością i bogatą rzeźbą. Na większość punktów można było wybrać wariant po drodze. Trasa wymagała dobrego przygotowania kondycyjnego i trzeźwego myślenia i tyle wystarczyło by stanąć na podium. I tak z niezbyt udanym biegiem zajęłam drugie miejsce tuż za Adą Kobusińską, a na trzecim miejscu stanęła moja koleżanka klubowa, Jolanta Kołosińska. Bieg sztafetowy odbywał się w tym samym lesie co sprint. Od samego początku trzeba było biec co sił w nogach. Jednak zmęczenie po trzech dniach zrobiło swoje, nie byłam w stanie pobiec na maksimum swoich możliwości. Nie opanowałam nerwów i to było przyczyną moich potyczek w lesie i zarazem nieudanego biegu. Sukcesy nie przychodzą łatwo, trzeba na nie długo pracować. Ja przygotowania rozpoczęłam pod koniec zeszłego roku, skrupulatnie realizując plany treningowe mojej siostry Iwony -kilkukrotnej medalistki Mistrzostw Europy. A skuteczność mojej pracy potwierdziłam w EYOC i OOM. Każdy młody zawodnik musi wiedzieć, czego chce i dążyć do celu i przy tym pamiętać, że tylko systematyczna praca daje efekty. (na pierwszym miejscu podium na fotografii obok) Czy zwycięstwo na Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży jest największym sukces w Twojej dotychczasowej karierze? Tak, uważam to za największy sukces, chociaż rok temu podczas OOM również odnosiłem podobne sukcesy. Jednak z tego startu jestem najbardziej zadowolony, jeśli chodzi o cała moją dotychczasową karierę. Co sądzisz o poziomie organizacji zawodów? Myślę, że zawody były dobrze zorganizowane. Było kilka niedociągnięć, (jak na przykład zakwaterowanie ekip w dwóch różnych ośrodkach), których można było uninąć, ale mimo to były to jedne z najlepiej przygotowanych imprez w jakich uczestniczyłem. Czy teren i trasy były wymagające, odpowiednie dla tego rodzaju imprezy? Uważam, że zarówno teren jak i trasy były odpowiednio wymagające. Może budowniczy trasmógłby lepiej wykorzystać mikrorzeźbę terenu, aczkolwiek trasy bardzo mi się podobały. Jak wyglądały Twoje przygotowania do OOM? Niestety kilka miesięcy przed Ogólnopolską Olimpiadą Młodzieży miałem kontuzję. Leczenie zakończyłem na dwa miesiące przed rozpoczęciem się OOM. Trenować zacząłem 6 tygodni przed startami, przez co mój sukces uważam za jeszcze większy. Mój trener, Jerzy Woźniak, człowiek dzięki któremu zaistniałem w polskiej orientacji, znakomicie ułożył mi plan treningowy dzięki czemu forma powróciła w najlepszym momencie. Byłem na obozie przed OOM, na terenie podobnym do tego z zawodów. Ze względu na braki wytrzymałościowe w trakcie treningów miałem koncentrować się przede wszystkim na bezbłednym pokonaniu trasy, nawet jeśli wymagało to ode mnie obniżenia prędkości biegu. Okazało się, że była to doskonała recepta na sukces. Opowiedz w kilku słowach jak wygląda typowy tydzień treningowy w Twoim klubie. Trenuję pięć, czasem sześć razy w tygodniu. W tych 5-6 treningach są dwa treningi objętościowe w tym jeden z mapą. Reszta to rozbiegania, siła biegowa i rytmy. Jakie masz cele sportowe na nadchodzące sezony? Moim głównym celem na nadchodzące sezony jest przede wszystkim zdobycie medalu na Mistrzostwach Europy. Ponadto chciałbym za rok powtórzyć sukces podczas Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży. W przyszłości chciałbym reprezentować nasz kraj na Mistrzostwach Świata.

Mając za sobą setki przejechanych kilometrów i przed sobą setki jezior, zbliżający się krąg polarny, a u boku najlepszego trenera, kierowałam się do Kusamo. Czułam, że może być dobrze, ale nie, że aż tak. Sama myśl o tym, że w Kusamo Adam Małysz miał ogromne sukcesy, motywowała mnie jeszcze mocniej. Już zawody rozgrzewkowe, których meta była zlokalizowana pod słynną skocznią, dały początek dużym emocjom. Na Mistrzostwach Świata Weteranów każdego dnia rywalizowało ponad 4200 zawodników. Trasy były z dnia na dzień coraz trudniejsze. Najbardziej cieszy mnie to, że udało mi się pokonać finałowy bieg tylko z 2 małymi błędami. Ale cóż, może nie byłoby sukcesów bez codziennych wizyt reniferów na zawodach i przy domku, w którym mieszkaliśmy. Te atrakcje i atmosfera na pewno przyczyniły się do tego sukcesu wbrew opinii, którą kiedyś wyraził jeden z działaczy PZBnO, że rodzinna atmosfera przeszkadza na zawodach i obozach. Udział w Mistrzostwach Świata Weteranów to wielkie wyzwanie, szczególnie finansowe, ale dla takich przeżyć warte wszelkich wyrzeczeń. To były już moje trzecie WMOC w kategorii K 35. Zaczęłam od IV m. w Halden (NOR) przez III m. w Asiago (ITA), a skończyłam na II m. w Kusami. Za rok kolejne Mistrzostwa: daleko od Polski, nad brzegiem oceanu w słonecznej Portugalii. A czy pojadę? Czas pokaże.

w y n i k i i z d j ę c i a d o s t ę p n e n a : h t t p : // m t b o. p o z n a n. p l / n e w s. p h p? r e a d m o r e =2 2

Co może dziać się w połowie czerwca w spokojnej Finlandii? Oczywiście, największe sztafety bno na świecie: Virkiä-Jukola 2007. W tym roku odbyły się w miejscowości Lapua, jakieś 380 km na północ od Helsinek. Droga długa, ale w zamian szansa przeżycia nocy trwającej tylko dwie godziny. Tak, tak: to, co polskie śpiochy uważają za niemożliwe, nasi orientaliści mocno polubili. Bo jak tu biegać w fińskim lesie? (patrz mapa). A do tego w nocy?! (zgaś światło, zapal świeczkę, patrz mapa). Biegnę na pierwszej zmianie w OK Orion. Lubię tę zmianę, ten ścisk, przepych, ciągły tłok Da się to odczuć już podczas rozgrzewki, gdzie 1345 osób (tyle sztafet stratowało) stara się rozgrzewać w niewielkiej strefie startowej: przepraszam, sorry, ursäkt, anteeksi. No, nie pobiegasz spokojnie. O 23 - godzina zero. Oczywiście jest jasno, ale lampę mam na głowie. Start na dźwięk wielkiego dzwonu. Po 200m biegnę z przodu. Znaczy się, nie upadłem, nie zgubiłem mapy, więc pierwsze 2% trasy idę jak burza. Zanim znikam w lesie, mam już pomysł na wariant na pierwszy punkt: kreska do drogi, a potem... hmm, co potem? Przecież nie ma tam nic konkretnego, same drobnostki: muldeczki, kopczyki, góreczki, takie, które ciężko znaleźć podczas truchtu, a co dopiero, gdy na plecy napiera żywa masa. No cóż, lecę na kreskę, aż za granicę kultur, a potem szukam dużej płaskiej górki z polankami. Tyle założeń. Teraz realizacja. Granica jest, ale górki nie widać (świetnie wybrane miejsce ataku na punkt, nieprawdaż? górka z połówkowej warstwicy!). Zaczynam myśleć, że mam dziś pecha, a tu jednak mój tramwaj wbiega na punkt (kod 146). Kod nie taki, czyli mam pecha. Stoję, drapię się po głowie, chyba jestem gdzieś za bardzo na wschód... Patrzę na zachód, a tam inny tramwaj. Biegnę w jego stronę. Coś podbijają. Teraz już tam pędzę! Po chwili potwierdzam swój punkt (144) uff. Po biegu sprawdzam międzyczasy - straciłem 30 sekund.

Następnie mam długi przebieg (1770m), czyli można coś nadrobić, jeśli ma się ludzi przed sobą. Taktyka: trzymam tylko kierunek i pełna prędkość, potem hamulec na wielkiej drodze i stamtąd spokojnie z ładnym czytaniem mapy, pewnie wejdę na punkt. Realizacja: frunę, lecę, skaczę, byle szybciej. Mijam ludzi z prawej i z lewej strony. Czuje się jak w TGV, a reszta jedzie PKP. Po drodze mijam Kamila Włodarczyka, wskakuję za lokomotywę i teraz pędzimy już razem. Przed drogą doganiamy pierwszych. Udało się, błąd zniwelowany. Teraz tylko wystarczy dobrze wejść na punkt i będę z siebie dumny. Zwalniam, mijając drogę, przebiegam przez ostrze wycinki, wbiegam w pas granicy kultur i już PRAWIE widzę, jak podbijam punkt. PRAWIE, jak wiemy, robi jednak wielką różnicę i nie widząc skalnej górki, na którą tak liczyłem, tracę pewność, gdzie dokładnie jestem. Moja niepewność łączy mnie w kupę ze wszystkimi ludźmi w zasięgu mojego wzroku, którzy biegną pewnie przed siebie. Zabieram się z nimi, bo jaka jest szansa, że te 25 osób ma inny punkt niż ja? Pewnie myślisz, że mała. Ja też tak pomyślałem, ale 16 czerwca, późno w nocy miałem wyjątkowe szczęście (szkoda, że nie kupiłem totolotka - to była sobota) i po 200 metrach obudziłem się przy punkcie, który podbijają wszyscy oprócz mnie i Kamila. To znaczy Kamil też podbił, ale po chwili zrozumiał, że 147 to nie 157. Zmęczona głowa widać wszystko przyjmie. Szybka analiza i już wiem, że jesteśmy dużo za daleko. Wracamy pędem wzdłuż zbocza przy bagnie. Teraz musimy trafić! I oto nagroda, 147 stoi spokojnie przez nikogo nieużywany. Na drugim punkcie moja strata do najlepszych wynosi około 2,5 minuty. Oj dużo! Podsumowując: 2 punkty i dwa błędy. Zapału jednak nadal nie brakuje, wiec do dzieła. Na trzeci punkt idę powoli, bo jest trudny. Wchodzę jak mistrz. Na czwartym widać szansę wyprzedzania, odrobienia strat. Do łask powraca taktyka z punktu drugiego, czyli lecę, frunę, skaczę, byle trzymać kierunek i wyprzedzać. I tak do dużej, skalnej górki, gdzie zwalniam. Punkt odnajduję idealnie. Potem sprawdzam międzyczasy i widzę, że na tym punkcie byłem 109 (2 15 straty). Na 5, 6, 7, 8 powtarzam to samo. Wszystko idzie świetnie. Punkt 8 potwierdzam jako 60 (1 24 straty). Punkty 9 i 10 są bardzo trudne, więc zmieniam taktykę. Teraz wolno, pewnie, po swojemu. To przynosi efekt: na 10 punkcie zajmuję 12 pozycje (1 07 starty). Dalsza część trasy to już tylko przyjemność. Bez szarpania, błędów i innych wariactw. Na mecie melduję się jako 8 ze stratą 1 16. Jestem happy. Oczywiście nadal jest jasno;) Zachęcam do obejrzenia przebiegów (GPS) najlepszych zawodników ze strony:. Przypominam, że najpierw trzeba ściągnąć mały programik (464 kb), uruchomić go i wpisać w nim link zmiany, którą chcemy obejrzeć. Piękna rzecz ten GPS...

Jako zawodnik jedynej polskiej sztafety na tegorocznych, jednych z największych na świecie zawodów sztafetowych w bno, Virkiä- -Jukola 2007, chciałbym się podzielić moimi wrażeniami z tej ogromnej imprezy z czytelnikami ORIENTpress. Najpierw parę słów o historii: zawody Jukola odbywają się nieprzerwanie od 1949 roku, co roku w innym miejscu, ale zawsze na terenie Finlandii. Na początku tylko mężczyźni mogli brać w nich udział; kobiety po raz pierwszy wystartowały w roku 1951, ale w biegach indywidualnych. Pierwsze kobiece biegi sztafetowe na Jukoli, nazwane Venta, odbyły się dopiero w roku 1978. W pierwszej Jukoli uczestniczyło 41 zespołów. Obecnie średnio zgłasza się 1.300 sztafet męskich i 800 sztafet damskich. Zespoły zagraniczne stanowią ok. 20% uczestników. Chciałbym, żebyście sobie zdali sprawę z ogromu tej imprezy: w tym roku samych zawodników było ponad 13.000: 904 czteroosobowe sztafety damskie i 1.370 siedmioosobowych sztafet męskich. Do tego doliczyć należy osoby towarzyszące, personel techniczny, kuchenny, prasę, całą rzeszę sklepikarzy i, oczywiście, widownię. Spróbujcie sobie wyobrazić, jakie to tłumy ludzi i jakie wyzwanie dla organizatorów! Według ich danych centrum zawodów odwiedziło w ten jeden weekend ponad 31.000 ludzi! Wszystko zostało zorganizowane bez zarzutów: od telebimów, na których przez cały czas trwania imprezy można było obserwować wbiegających na punkty radiokontrolne zawodników, poprzez komputerowe stanowiska, na których po wprowadzeniu numeru sztafety lub wczytaniu emita (tj. fińskiego odpowiednika naszego chipa), można było sprawdzić sytuację poszczególnych członków sztafety na punktach radiokontrolnych, co pozwalało w przybliżeniu ocenić czas pozostały do zmiany i uniknąć zbyt długiego oczekiwania w zamkniętej strefie zmian. Oprócz tego trójjęzyczny speaker (j. fiński, szwedzki i angielski), który robił, co mógł, aby przez cały czas trwania imprezy (czyli przez prawie 24 godziny), podgrzewać atmosferę, duże, świetnie zorganizowane pole namiotowe (podzielone na ponumerowane sektory, ułatwiające odnalezienie wykupionego wcześniej miejsca), oraz zaplecze sanitarne, w którym nie zabrakło ani wody, ani papieru toaletowego do samego końca imprezy(!). Żeby jednak nie być jednostronnym, muszę przyznać, że jedzenie serwowane na polskich zawodach jest niewątpliwie o niebo lepsze... No ale wróćmy do najważniejszego, czyli do samych zawodów. Nasza sztafeta brała po raz drugi z rzędu udział w Jukoli. Ponieważ w zeszłym roku zajęliśmy 554 miejsce (na 1362 sztafety startujące), w tym roku takie właśnie numery startowe otrzymaliśmy. Skład naszej sztafety z różnych życiowych powodów uległ sporej zmianie: wymieniło się aż 3 zawodników, sami więc byliśmy ciekawi co z tego wyniknie. Nasza Siódemka dotarła do Finlandii różnymi drogami: Kamil Włodarczyk (WKS Flota Gdynia: 1. zmiana)- promem, Włodzimierz Dyzio (WKS Wawel Kraków: 2. zmiana), Piotr Drągowski (OKS Otwock: 3. zmiana)

i Robert Drągowski (OKS Otwock: 4. zmiana) - samochodem, Tomasz Kosicki, piszący te słowa (OKS Otwock: 5. zmiana) i Jarosław Bartczak (UMKS Orkan Ostróda: 7. zmiana) samolotem. Bengt Fagerlund (OKS Otwock: 6. zmiana) z racji swego fińskiego obywatelstwa był już na miejscu... 16 czerwca 2007: zawody czas zacząć! Na początek sztafety damskie: o godz. 14.59 na sygnał speakera ok. 900 dziewczyn złapało za wiszące nad ich głowami na sznurkach mapy, aby po minucie i sakramentalnym fińskim Hyvää matkaa! (czyli ni mniej ni więcej tylko Szczęśliwej podróży! ), wystartować przy aplauzie pozostałych zawodników i licznej publiczności. Już wkrótce Panie zniknęły w lesie. Dystans 25,3 km pierwsze pokonały Finki (klub Asikkalan Raikas) z łącznym czasem 3:08:37 i rewelacyjną na finiszu Minną Kauppi, biegnącą w ostatniej zmianie; tylko 7 sekund za nią na linię mety wbiegła Lina Persson ostatnia zmienniczka szwedzkiego OK Skogsfalken, a 25 sekund po niej - Gunilla Svärd również ze szwedzkiego IF Thor. Start męskich sztafet zaplanowano na godzinę 23.00. Wszyscy startujący mieli lampy, aczkolwiek ich użyteczność zarówno Kamil jak i wielu innych poddało później w wątpliwość, gdyż ciemno zrobiło się dopiero dobrze po północy (na całe szczęście, bo Kamilowi lampa szwankowała). No i teraz, wyobraźcie sobie ponad 1.300 chłopa oraz kilka dziewczyn (gdyż w sztafetach męskich mogą i biorą od niedawna udział również kobiety), stojących pod swoimi, wiszącymi na sznurkach, mapami (każda oznaczona numerem sztafety); wśród nich nasz Kamil, dla którego był to pierwszy start na Jukoli, a także Kowal czyli Wojciech Kowalski, biegnący w szwedzkiej sztafecie OK Orion. Kowal w piątym rzędzie, z wysokim, 47 numerem, Kamil dużo dalej - z 554. Na jakich pozycjach przybiegną? Wybija 22.59, można złapać za mapy, ostatnie sekundy, napięcie rośnie... 23.00: START! Hyvää matkaa! krzyczymy wszyscy. Mija trochę czasu zanim ostatni startujący przebiegną obok nas i znikną w lesie: przecież to tłum ludzi; wkrótce jednak widać już tylko migające światełka lamp, a my przenosimy się pod telebim. Na telebimie nazwy klubów na pierwszym punkcie radiokontrolnym (3,6 km.) pojawiają się i znikają w zawrotnym tempie; mija pierwsza setka a OK Orion nie widać... Jest! Jest Kowal! Dopiero 102! Co się stało?! Najwyraźniej nie jest łatwo. Mija druga setka, zaczyna się trzecia, migają kolejne flagi i nagle: biało-czerwona! Jest Kamil! 290 miejsce! Ale poszedł! 264 miejsca w górę! Zaciskamy kciuki; za kilka minut powinni pojawić się na dru-gim punkcie radiokontrolnym (4,8 km.). Mija zaledwie 5 minut i pojawia się OK Orion: Kowal wskoczył na 59 pozycję! Jak on to zrobił? 43 miejsca w górę w ciągu 5 minut?! Nie mamy czasu się nad tym zastanawiać, bo znowu pojawia się białoczerwona flaga: to Kamil na 256 pozycji! Teraz poczekamy trochę dłużej, bo kolejny punkt radiokontrolny dopiero na 7 km. Czas mija jak z bicza strzelił: jakieś 15 minut i wbiega Kowal: nie wierzymy własnym oczom: jest 13! Wyobrażacie to sobie? Ależ ma formę! Nie mija 5 minut i pojawia się Kamil: jest już 170!!! Emocje sięgają zenitu: jeżeli dalej tak się będą wspinać... Następny punkt radiokontrolny na 9,1 km. Kowal pojawia się na nim po 12 minutach i jest... 7!!! Nie do wiary! 5 minut później wbiega Kamil, jest 141! Cieszymy się jak dzieci, porzucamy telebim i koncentrujemy się na dobiegu do mety: pierwszy zmianę o długości 10,7 km. kończy Fin, Sami Löfbacka z Rasti-Kurikka, startujący z numerem 24, z czasem 1:05:17; prawie na jego plecach Jan Prochazka ze szwedzkiego Stora Tuna IK ze stratą zaledwie 2 sek., 4 sek. za nim Fabien Pasquasy również ze szwedzkiego Södertälje Nykvarn Orienter 3, za nim jeszcze 3 Szwedów: czwarty Håkan Eriksson (1:05:42) z Malungs OK Skogsmårdarna, piąty Graham Gristwood (1:06:08) z IFK Lidingö SOK, szósty Anders Tiltnäs z Södertälje Nykvarn Orienter (1:06:15); wszyscy wypatrujemy Kowala, ale to nie on przybiega 7 tylko, zupełnie nispodziewanie, z 544 numerem startowym (!) Vahur Teppan z estońskiego OK Ilves 2 (1:06:18), ale zaraz za nim, ku naszej niepomiernej radości, jest Kowal! Ostatecznie na 8 miejscu ze stratą 15 sekund do Estończyka Wojciech Kowalski reprezentujący (niestety) szwedzki klub OK Orion (1:06:33). I ciekawostka: dopiero na 159 pozycji przybiega Philippe Adamski z obstawianego jako jednego z liderów, fińskiego Kalevan Rasti. Tylko 31 sekund za nim, ale już na pozycji 174 wbiega Kamil Włodarczyk! No nieźle nas wywindował w górę!

Przechodzący obok Robert Banach z Grunwaldu, tu biegający tak jak Kowal dla OK Orion, macha ręką i mówi: Od teraz to już będziecie tylko spadać, co za wsparcie! No cóż, zdajemy sobie sprawę, że nie jesteśmy najlepsi, ale powalczymy. Kamil i Kowal wymieniają na gorąco uwagi o trasie, Kowal skromnie mówi, że parę razy popłynął, więc musiał ostro nadrabiać bieganiem, Kamil, że nie było przecież którędy wyprzedzać... W międzyczasie wystartował drugi z naszych zawodników, Włodek Dyzio. Niestety, na pierwszym punkcie radiokontrolnym jest dopiero 459, no cóż, wiedzieliśmy, że tak wysokiej pozycji Kamila długo nie utrzymamy. Poza tym w lesie jest już zupełnie ciemno, a teren technicznie bardzo trudny. Ostatecznie Włodek przybiega na 530 miejscu, to ciągle i tak lepiej niż w zeszłym roku... Włodka zmienia Piotrek Drągowki; byłaby nadzieja na poprawienie wyniku, gdyby nie kontuzja: Pepe biegnie ze zwichniętą kostką i to aż 13,8 k., w dodatku w takim terenie; oby ukończył! Kończy, z zaciśniętymi zębami, na 748 miejscu. Zmienia go jego ojciec, Robert Drągowski, mój dawny trener. On na pewno nas wyciągnie w górę. Po nim biegnę ja, wcześniej starałem się spać, ale noc jest bardzo zimna, w dodatku Rosjanie obok nas zagłuszają nawet speakera. Po powrocie Piotrka wstaję - - zupełnie zesztywniały, trzeba się rozgrzać, idę wypić kawę, zjeść jakieś ciacho. Rozgrzewka i do strefy zmian. Tak jak myślałem, Robert przybiega na 690 miejscu, wyciągnął nas o 58 pozycji. Podczas zmiany mówi mi: Masakra techniczna... Na pierwszy punkt powoli, najlepiej idź.... O kurczę, jeżeli on tak mówi, to co tam musi być! Mam nadzieję, że nie popłynę, i że Bengt Fagerlund, mój zmiennik, zdąży wybiec jeszcze przed startem masowym; muszę więc dobiec do mety przed 8.45 rano. Startuję i cieszę się, że już jest jasno; współczuję Włodkowi i Piotrkowi, dopiero teraz rozumiem, co przeżywali i o czym mówił Robert. Wbiegam, no może bardziej wchodzę do lasu zgodnie z tym, to zalecał coach. Dziesiątki krzyżujących się ścieżek i biegających zawodników. Pierwszy punkt zaliczony z małym wahnięciem, ale najważniejsze, że się nie pogubiłem na początku. Z drugim podobna historia, ale wszystko bardzo wolno, aby nie stracić kontaktu z rzeczywistością. Potem długi przebieg, na którym należało głównie liczyć przecinające w poprzek ścieżki. Pod nogami masakra jagodziny, kamienie, skały, gałęzie. Ogólnie bez większych błędów, ale jak już wspominałem wolno wszystko po to, aby nie zawieść teamu i nie spaść jeszcze niżej. Przybiegam na 693 pozycji o 7:53, Bengt chyba we mnie wierzył, bo czekał w strefie zmian. Ciekawe, jak mu pójdzie, on w ogóle nie trenował, ostatni raz biegał w zeszłorocznej Jukoli... No, ale po pierwsze: on jest stąd, więc technicznie trudny dla nas teren to dla niego norma, a po drugie: to były eliciarz, kadra Finlandii... No i oczywiście: Bengt na swoich 10 km. pokonuje, drobiazg, 85 zawodników i przybiega na 608 miejscu. Może jednak uda nam się poprawić zeszłoroczny wynik? Teraz, niestety, już ze startu masowego, biegnie Jarek Bartczak. Jest w świetnej formie, no ale ma do pokonania 15 km naprawdę ciężkiego terenu. Jarek nie zawiódł! Wyprzedził 74 zawodników i na linię mety wbiegł na 534 pozycji przy naszym dopingu i ogłuszającym ryku mojej starej trąbki. Nawet speaker ją usłyszał i powitał na mecie Naszych gości z Polski! Jarek nie jest do końca z siebie zadowolony, pod koniec popełnił kilka błędów (na 11 km był wysoko - aż na 414 miejscu!). My jednak cieszymy się bardzo: najważniejsze, że wzięliśmy udział w tej wspaniałej sportowej imprezie, a w dodatku przesunęliśmy się o 20 miejsc do przodu! Zawody wygrywa pomimo kiepskiego początku fiński Kalevan Rasti z łącznym czasem 7:44:16; drugi jest Halden SK z Norwegii (7:48:27), trzeci Vehkalahden Veikot z Finlandii (7:49:34). Szwedzka sztafeta IFK Lidingö SOK kończy na 4 miejscu, tracąc do trzeciej tylko 6 sekund! Musi to boleć tym bardziej, że ostatni zmiennik tej sztafety, Emil Lauri, prawie o 2 minuty wyprzedził czarnego konia zawodów, rewelacyjnego Thierry Gueorgiou z Kalevan Rasti. OK Orion kończy na 72 pozycji, pomimo świetnego 8. miejsca Kowala po pierwszej zmianie i wysiłków Roberta Banacha (3. zmiana), który zredukował stratę szwedzkiego poprzednika (+29) o 10 miejsc. Niestety, kolejni zmiennicy nie potrafili już utrzymać tej wysokiej 19. pozycji i po Bananie już tylko spadali... My za rok wystartujemy z numerem 534. Pewnie znów w trochę innym składzie. Ale może nie będziemy jedyną sztafetą z Polski? 70 miejsce OK Orion: 1. Kowalski Wojciech 66 33 (8 miejsce) 3. Banach Robert 88 50 (29>19) 7. Porzycz Janusz 117 15 (59>72) 147 miejsce Nybro OK: 1. Kowalczyk Jacek 78 16 (239) 7. Bernaciak Aleksander 109 30 (172>147) 534 miejsce OKS Otwock: 1. Włodarczyk Kamil 73 22 (174) 2. Dyzio Włodzimierz 121 41 (530) 3. Drągowski Piotr 151 54 (748) 4. Drągowski Robert 87 10 (690) 5. Kosicki Tomasz 99 33 (693) 7. Bartczak Jarosław 128 25 (608>534)

O-Ringen, jedne z największych zawodów na świecie, został w tym roku zorganizowany w miejscowości Mjölby, Szwecja. Jak co roku zgromadził wielu zawodników szwedzkich i z całego świata. Mimo że tegoroczne 14.000 osób jest niczym w porównaniu z 22.500 z lat 80, to z pewnością jest to impreza, na którą warto pojechać. O-Ringen nie jest organizowany wyłącznie przez jeden klub, ale co roku przez inny region Szwecji, składający się z kilkunastu klubów, które muszą się uporać z wieloma problemami. Aby pomieścić tylu zawodników w jednym miejscu, organizatorzy w tym roku usadowili centrum zawodów na obrzeżach miasta. Powstało tam małe miasteczko, w którego skład wchodziło kilka tysięcy namiotów i przyczep campingowych, a także postawiono kilka wielkich namiotów, w których mieściły się sklepy i liczne stanowiska sponsorów. Zawody rozpoczynały się w poniedziałek, 23 lipca, ale my (Maciek Jasiński i Jacek Morawski) przyjechaliśmy do Mjölby w sobotę wieczorem, aby mieć szansę treningu i zapoznania się z terenem. Musieliśmy pokonać dość długą drogę ze stacji kolejowej do centrum zawodów, gdzie rozbiliśmy namiot. Może się to wydawać śmieszne, ale znalezienie swojego miejsca campingowego nie jest takie proste, biorąc pod uwagę fakt, że jest ich tam kilka tysięcy. Na szczęście niektórzy zawodnicy naszego klubu (Rehns BK) byli już na miejscu, więc nie mieliśmy tego problemu. Pierwszego dnia zawodów obudziły nas krople deszczu spadające na namiot, co oznaczało najgorsze deszcz. Wiedzieliśmy, że taka pogoda nie wróży nic dobrego, gdyż w całym centrum będzie błoto, w lesie błoto, wszędzie błoto. Nasze przewidywania, niestety, się sprawdziły - pierwsze wyjście do WC było jednoznaczne z zabłoconymi spodniami i butami. Przed biegiem musieliśmy przejść w rejon mety, która przez pierwsze trzy dni znajdowała się w tym samym miejscu, 3 km od centrum. Po dotarciu na miejsce ujrzeliśmy przed sobą widok dziesiątek namiotów klubowych rozstawionych wzdłuż dobiegu podzielonego na kilka kanałów, do których przydzielone były poszczególne kategorie. Startowaliśmy w kategorii H18E (elita), gdzie biegało 120 najlepszych, wybranych przez organizatorów, zawodników. Pierwszy bieg okazał się raczej słaby (Jacek - około 9 minut straty i 50. miejsce), a dla co niektórych bardzo słaby (Maciek - chcesz wiedzieć, jak pobiegł, kliknij www.oringen.se). Ale tu rzeczywiście jest całkiem inaczej niż w Polsce. Następny dzień był na pewno lepszy ze względu na pogodę - co prawda słońce nie wyszło zza chmur, ale przynajmniej nie padało. Wyniki, odwrotnie niż pierwszego dnia, tzn. Maciek lepiej i 48. miejsce, a Jacek bez komentarza (NKL, który przynajmniej ukrył beznadziejny czas). Trzeciego dnia był bieg średniodystansowy, co oznacza, że mieliśmy trasę skróconą: 3,8km i przede wszystkim mapa była w skali 1:10 000. Każdego z pozostałych dni biegaliśmy na piętnastce, więc ta odmiana była bardzo przyjemna, biorąc pod uwagę, jak ciężko