Anna Kowal III rok Praktyka z IAESTE w Brazylii Wydział: Geologii, Geofizyki i Ochrony Środowiska Pracodawca: Master Demoliçoes e Comercio Ltda Czas: lipiec - sierpień 2008
Moja przygoda z IAESTE była bardzo przypadkowa i nieprzemyślana i może właśnie dlatego okazała świetnym i niezapomnianym doświadczeniem;) O IAESTE dowiedziałam się od przyjaciółki z roku, na dzień przed deadline składania wstępnych dokumentów; nie myśląc wiele złożyłam je, zdałam egzamin z języka, ale ominęłam spotkanie nominacyjne (sesja poprawkowa :p). Myślałam już, że trudno, ale przejrzałam oferty z drugiego obiegu. Jedyna odpowiadającą mojemu kierunkowi, była w Brazylii. Największym problemem był wysoki koszt podróży, kiedy udało mi uzyskać zgodę na sponsoring od rodziny, wykupiłam tą ofertę na dzień przed deadline składania dokumentów wyjazdowych ;). Przygotowania i podróż Po otrzymaniu akceptacji, w kwietniu, przyszła pora na formalności wyjazdowe. Oczywiście trzeba kupić bilet. Jest to wydatek ok. 3000-4000 złotych, niestety dużo; bilet lepiej kupić wcześniej, jest większa gwarancja wolnych miejsc w tańszych połączeniach, trzeba się jednak liczyć się z tym, że na ogół jest bezzwrotny. Ja podróżowałam z Lufthansą i byłam bardzo zadowolona. Oczywiście trzeba mieć też paszport. Co do wizy sprawa nie jest jednoznaczna, generalnie nie jest wymagana, ale niektórzy pracodawcy jej potrzebują, tak przynajmniej powiedzieli mi w ambasadzie, gdzie nie byli też zbyt zoorientowani. Wiz jest kilka rodzajów, trzeba zwrócić uwagę, czy w paszporcie i na formularzu jest ten sam nr wizy, na moim formularzu był błąd i potem miałam z tym mnóstwo problemów. (Ogólnie w Brazylii panuje straszna biurokracja, kolejki i super zagmatwany system obsługi klienta w urzędach publicznych; co może sprawić, że poczujemy się jak w domu ;), ale nie jest najsympatyczniejszym zjawiskiem.) Kolejną sprawą, którą zaleca się załatwić jest szczepienie przeciw żółtej febrze. Nie wiem na ile ryzyko zachorowania jest duże, ale myślę, że to szczepienie warto zrobić; znajduje się zawsze na początku długiej listy zalecanych szczepień, której całej nie należy chyba brać sobie do serca, warto porozmawiać z lekarzem w miejscu szczepień na egzotyczne choroby, powiedzieć, który rejon odwiedzamy i czym się będziemy zajmować. Przed moim wyjazdem miałam problemy ze skontaktowaniem się z IAESTE Brazylia. Na dwa tygodnie przed wylotem nie znałam żadnych szczegółów dotyczących zakwaterowania etc. Próbowałam różnych dróg, pisałam maile, dzwoniłam. Ostatecznie dodzwoniłam się do koordynatorki mojej praktyki dosłownie na godzinę przed wyjazdem na lotnisko. Sama podróż trwała ok. 20 godzin, Kraków- Monachium- Sao Paulo- Ribeirao Preto; główne połączenie Monachium- Sao Paulo (12h)+ dużo czekania na lotniskach. Trochę długo i męcząco, ale da się znieść, zwłaszcza, że nie codziennie się lata takim dużym samolotem ;). W Sao Paulo bardzo trudno się połapać z odnalezieniem lokalnych połączeń, ale jest to możliwe. Miasto Ribeirao Preto, w którym mieszkałam to półmilionowe miasto, położone ok. 300
km wgłąb kontynentu od wielkiej aglomeracji Sao Paulo, w najbogatszej i najbardziej rozwiniętej części Brazylii. Panuje tam suchy i gorący klimat, byłam naprawdę zadowolona, że akurat trwała zima, w sierpniu i tak było bardzo gorąco. Ribeiro to takie interior city, nieodwiedzane masowo przez turystów i obcokrajowców. Ma to swoje dobre i złe strony. Złe, że właściwie niedużo tam się dzieje, a w samym mieście nie ma nic specjalnie ciekawego; dobre, że można poznać Brazylię i jej mieszkańców od podszewki; nie taką z pocztówek, ale taką prawdziwą, codzienną, no i to jeszcze, że się samemu jest, jako ktoś z Europy, niezłą atrakcją, co można wykorzystywać :p. Mieszkanie, pensja i koszty życia Studenci przyjeżdżający do Brazylii najczęściej mieszkają u rodzin. Moja host family (tata+mama+2córki) okazała się naprawdę sympatyczna, gościnna i bardzo pomocna. Szybko się z nimi zaprzyjaźniłam i mieliśmy naprawdę super kontakt, nawet z rodzicami, którzy w ogóle nie mówili po angielsku. Miałam do dyspozycji własny mały pokoik, dostęp do internetu, pranie i jedzenie za free i to nic nie musiałam sama robić, śniadania, kolacje z deserem, wyprasowane ciuchy, ogólnie lepiej niż w domu, aż mi było czasami głupio. Za 8 tygodni mieszkania u nich zapłaciłam 250R$ (ok 325zł), podczas gdy zarobiłam 900R$; tak więc koszt był naprawdę bardzo, bardzo niski. Właściwie nic nie musiałam kupować, w pracy miałam lunch, a dojeżdżałam z jednym z pracowników, który zabierał mnie spod domu i po pracy odwoził. Praca Firma, w której pracowałam zajmowała się wysadzaniem skał dla potrzeb budownictwa i konstrukcji cywilnych. Liczyła ok. 40 pracowników, z których poznałam może 10, inni pracowali w innych stanach, w kopalniach miedzi i złota, których niestety, ze względu na przepisy bhp itp. nie mogłam odwiedzić. Tylko dwie osoby mówiły po angielsku: Gilberto- szef i Rodrigo- który zajmował się finansami i z którym rozmawiałam najczęściej. Mimo bariery językowej z innymi pracownikami też miałam bardzo dobry kontakt, po pewnym czasie nawet trochę z nimi rozmawiałam:p, nie tylko na migi. Generalnie personel składał się z mechaników, speców od materiałów wybuchowych, operatorów maszyn i technicznych. Jedyną kobietą, oprócz mnie, była pani, która sprzątała i gotowała. Nie było też innych praktykantów i byłam pierwszym studentem w tej firmie, całe przedsięwzięte było więc nieco pionierskie i czasem trochę śmieszne, ale to na pewno dobra strona. Siedziba firmy mieściła się za miastem w ładnej i spokojnej okolicy i składała się z kilku małych domków, garażu dla maszyn i ogrodu z palmami kokosowymi, mandarynkami i bananowcami :). Mój szef okazał się świetnym człowiekiem, zależało mu bardzo, na tym żebym się czegoś nauczyła, dużo mi opowiadał o zagadnieniach związanych z branżą, pożyczał mi mnóstwo anglojęzycznych książek o wysadzaniu skał. Moja praca polegała na wykonywaniu raportów z poszczególnych
eksplozji. Jeździłam do lokalnych kamieniołomów bazaltu, gdzie miały one miejsce. Miałam okazję widzieć i słyszeć wybuch skalnych ścian ( trzeba uciekać przed kamieniami), pracować z dynamitem i podpalać lont (zapałką, a potem szybko do samochodu i gaz do dechy). Moja praktyka była naprawdę wybuchowa =>. Ludzie Brazylijczycy to naprawdę bardzo fajni ludzie. Uśmiechnięci, wyluzowani i muzykalni. Są dużo bardziej otwarci niż Europejczycy i mają wszyscy brązowe oczy. Co jednak było dla mnie prawdziwym zaskoczeniem, to nie, jak są różni, ale jak bardzo są podobni do nas. Mają takie same problemy, narzekają na polityków, brak kasy, biurokrację, kombinują, bardzo ważne jest dla nich życie rodzinne. Miałam często wrażenie, wspólnej płaszczyzny, myślę, że bardziej niż z wieloma mieszkańcami zachodniej Europy. W Ribeirao Preto byłam jedyną praktykantką IAESTE, tak więc cały czas spędzałam tylko z tubylcami. Wszyscy byli dla mnie bardzo serdeczni i pomocni. Problemem jest język, mało ludzi zna angielski, z drugiej strony nie mają oporów przed próbą komunikacji, co naprawdę dużo daje. Poznałam bardzo wiele osób w różnym wieku. Co chwila ktoś gdzieś mnie zapraszał i dawał mnóstwo rzeczy do jedzenia ;) i do ubrania (podkoszulki piłkarskie brazylijskich klubów, spodnie do capoeiry). Ogólnie Brazylijczycy są naprawdę zaskakująco pozytywni. Trzeba jednak pamiętać również o zachowaniu pewnej ostrożności, szczególnie w dużych miastach, przestępczość jest bardzo duża. Zwiedzanie Zwiedzanie Brazylii utrudniały mi dwie rzeczy. Pierwsza to jej rozmiar. Brazylia jest naprawdę ogromna i przemieszczanie się w jej granicach jest drogie i niełatwe. Cudownych miejsc nie brakuje, ale oddzielają je tysiące km, na pokonanie których potrzeba odwagi, czasu i pieniędzy. Drugą przeszkodą było to, że w mieście, w którym mieszkałam nie istniał komitet IAESTE, nie organizowano żadnych wycieczek, w ogóle nie miałam kontaktu z żadnymi studentami z międzynarodowych programów. Podróżowanie samemu nie jest łatwe, zwłaszcza bez znajomości portugalskiego. Wolny czas spędzałam z moją hostrodzinką, która pokazała mi wiele fajnych miejsc, odwiedziliśmy lokalny rezerwat z wodospadami, a także urocze miasteczko, w górach. Pojechałam również do fabryki dynamitu z ludźmi z pracy. Generalnie wolny czas spędzałam odwiedzając i poznając nowe osoby, ich domy, bary, szczególne dla nich, ulubione miejsca. Totalnym zaskoczeniem było jednak dla mnie, kiedy w ostatnim tygodniu szef zwolnił mnie z pracy i wysłał na wycieczkę do Sao Paulo i na plażę nad Atlantyk. Opłacił mi i koleżance, którą poznałam, hotel z widokiem na morze i przejazdy. Chyba naprawdę nieźle trafiłam ;). Na koniec Te 8 tygodni, które spędziłam w Brazylii pozwoliły mi się wiele nauczyć, poznać wspaniałych ludzi i inaczej popatrzeć na świat. Polecam każdemu taki wyjazd. Jest to
pomysł na zabawne, ciekawe i rozwijające wakacje. Gdyby ktoś chciał się dowiedzieć czegoś o wyjeździe do Brazylii; może mogę się podzielić jakimiś praktycznymi poradami :): kowal_ania@interia.eu