Dzieci w szpitalu dostały prezenty z okazji ich święta Jak na Międzynarodowy Dzień Dziecka przystało, wiele dzieje się wokół maluchów. Najmłodszych pacjentów Szpitala Świętej Trójcy odwiedzili dzisiaj wyjątkowi goście, aby obdarować dzieci prezentami i złożyć im życzenia. Prezydent Andrzej Nowakowski oraz przedstawiciele SPR Wisła Płock trener bramkarzy, Artur Góral, kierownik drużyny, Grzegorz Markiewicz oraz zawodnik oraz Zbigniew Kwiatkowski przekazali upominki dzieciom z Oddziału Pediatrycznego. Nie zapomnieli również o maluszkach, które przyszły na świat w miejskim szpitalu. Była to doskonała okazja, by wręczyć noworodkom pierwsze w ich życiu prezenty. Należy dodać, że oprócz wyjątkowych gości, którzy odwiedzili dzieci zawiedli także sponsorzy przyjaciele placówki. Na wszystkie dzieci czekały podarunki ufundowane przez hurtownię zabawek Gumiś. Dodatkowo, ogromny miś maskotka, przekazany został od prywatnego darczyńcy i trafił do dziewczynki, która jako pierwsza w Dniu Dziecka (10 minut po północy) przyszła na świat w Szpitalu św. Trójcy. Fot. Szpital św. Trójcy.
Przyjechały do Płocka z Holandii. Przywitajmy je w nowym domu [FOTO] Mong Tine oraz Shwe Myar to imiona nowych mieszkańców naszego ogrodu zoologicznego. A są to dwa młode, 5-letnie słoniki indyjskie, które urodziły się w holenderskim ZOO, w Emmen. We wtorek, 31 maja młodziutkie słonie przyjechały do Płocka z Holandii. Mong Tine urodził się w lutym 2011 roku i waży obecnie 1700 kilogramów. Z kolei Shwe Myar przyszedł na świat w sierpniu 2011 roku, waży 1300 kilogramów. Słonie indyjskie występuje na Półwyspie Malajskim, w Kambodży, Wietnamie, Tajlandii, Laosie, Birmie, południowych Chinach, Bangladeszu, Nepalu, Indiach, na Sumatrze, Borneo i Sri Lance. Należą do rzędu trąbowców i jest jednym z 3 gatunków z rodziny słoniowatych (dwa pozostałe to słoń afrykański i słoń afrykański leśny). Słonie są największymi zwierzętami lądowymi, żyjącymi obecnie na naszej planecie. Jest to ssak roślinożerny. Ciąża u słoni trwa 19-21 miesięcy. Dojrzałość płciową słonie indyjskie osiągają w wieku 10-12 lat. Rosną do 25 roku życia, a żyją ok. 50 lat. Samce słonia indyjskiego mogą dorastać do 310 cm wysokości, a ważyć do 5 6 ton. Słonie indyjskie dobrze pływają, chętnie się kąpią i ocierają skórę o pnie drzew. Przed dokuczliwymi owadami i upałem bronią się, tarzając w błocie lub obsypując piaskiem. Słonia indyjskiego od afrykańskiego można odróżnić m.in. po wielkości uszu uszy słoni indyjskich są mniejsze. Trąba słonia jest najbardziej wszechstronnym narządem w świecie zwierząt. Powstała z połączenia wydłużonego nosa i górnej
wargi i u słoni indyjskich zakończona jest jednym chwytnym wyrostkiem. Pełni ona wiele ważnych funkcji, m.in. służy do pobierania pokarmów, węszenia, obmacywania przedmiotów, wydawania głosu, do obrony, a nawet do urządzania kąpieli. Kły (ciosy) słonia to w rzeczywistości silnie rozrośnięte siekacze. U samic słonia indyjskiego najczęściej brak jest ciosów, czasem także nie mają ich samce albo są one bardzo małe. Słonie są zwierzętami społecznymi. Słonie słyszą i rozróżniają dźwięki o niskich częstotliwościach tzw. infradźwięki, wydawane przez inne osobniki z odległości nawet ponad 2 km. Dźwięki te nie są słyszalne dla człowieka. Ten sposób porozumiewania się pozwala słoniom na synchronizację zachowań w obliczu niebezpieczeństwa. Z okazji przybycia tak ważnych mieszkańców do swojego nowego domu, płocki Ogród Zoologiczny serdecznie zaprasza na uroczystość przywitania nowych słoni, która odbędzie się w czwartek 2 czerwca o godz. 14.00. Podczas uroczystości przywitania nowych mieszkańców płockiego ogrodu nie zabraknie atrakcji dla najmłodszych. W programie zaplanowano m.in. zabawę z animatorami, plener malarski, malowanie buzi oraz konkursy z nagrodami. Każdy uczestnik będzie miał okazję do napisania życzeń dla słoni, a także otrzyma pamiątkowy dyplom. Przypomnijmy. Miejski Ogród Zoologiczny w Płocku pierwszego słonia otrzymał w 1964 roku. Przybyła wówczas ikona płockiego ZOO samica Petra, która przeżyła w Płocku 30 lat. Od tego momentu słonie stanowiły największą atrakcję dla zwiedzających. Rolą płockiego ZOO jest odchowywanie młodych, dorastających osobników do momentu osiągnięcia przez nich dojrzałości. Przebywające w Płocku od 2010 roku dwa słonie: Letso (Letsongmon) i Mio (Myo set Kaung), w dniu 17 listopada 2015 r. wyjechały do Attica Zoological Park w Atenach.
Fot. ZOO Płock Alkomat wrócił do Straży Miejskiej. Można z niego korzystać Można już skorzystać z bezpłatnego badania alkomatem w siedzibie Straży Miejskiej przy ul. Otolińskiej 10. Urządzenie właśnie wróciło z kalibracji. W siedzibie Straży Miejskiej siedem dni w tygodniu przez całą dobę nieodpłatnie każdy może zbadać się na zawartość alkoholu w wydychanym powietrzu. Odnotowujemy tendencję wzrostową, jeśli chodzi o zainteresowanie kierujących poddaniu się badaniu alkomatem w siedzibie Straży Miejskiej. I tak: od 9 czerwca do 31 grudnia 2011 r. 199 osób skorzystało z alkomatu, w 2012 rok 685 osób, w 2013 roku 842 osoby, w 2014 roku 1440 osoby, w 2015 roku 1471 osób, a od początku tego roku z urządzenia skorzystało już 657 osób informuje Jolanta Głowacka, rzecznik prasowy SM. Chciałabym zauważyć, iż wynik badania alkomatem to wiedza tylko dla kierowcy, bowiem dyżurny Straży Miejskiej nie wydaje żadnych zaświadczeń. Przypominamy, iż osoba, która chce się zbadać powinna zgłosić się do siedziby Straży Miejskiej z dokumentem tożsamości. I nie chodzi tu wcale o prowadzenie dalszych czynności w stosunku do osoby u której np. urządzenie
wskazałoby jakiś duży pomiar. Alkomat ma atest i jego kalibracji należy dokonywać co pół roku albo po 200-300 badaniach. Gdybyśmy nie dokonali tego obowiązku, urządzeni mogłoby ulec uszkodzeniu dodaje rzecznik płockich strażników miejskich. Fot.rallyandrace.pl Są młodzi, bardzo mądrzy i z Płocka. Czy odkryją tajemnicę piramid? Kilka dni temu Liceum Ogólnokształcące im. Marszałka Małachowskiego otrzymało wiadomość, że płocka wraz ze szkołą z Anglii (Colchester Royal Grammar School) wygrały organizowany przez Genewę konkursu BEAM LINE FOR SCHOOLS 2016 CERN z pracą na temat: Pyramid Hunters. Europejska Organizacja Badań Jądrowych (w skrócie CERN), dał uczniom szkół średnich z całego świata szansę na zaplanowanie i przeprowadzenie eksperymentu naukowego z wykorzystaniem wiązki cząstek z akceleratora. Projekt eksperymentu oraz krótki film uczniowie przesłali do końca marca 2016 r. do Genewy. Projekt uczniów Małachowianki dotyczy sprawdzenia możliwości użycia mionów kosmicznych do prześwietlenia piramid. Od wieków ludzie starają się zrozumieć, po co były budowane piramidy grobowce bez mumii? I czy w dwóch największych piramidach w Egipcie są nieodkryte pomieszczenia? Pomiary w CERN-ie na
wiązce mionów pozwolą przybliżyć się do odkrycia odpowiedzi na te pytania. Zespół złożony z 7 uczniów: Ewy Pijus, Kamili Komorowskiej, Małgorzaty Trojanowskiej, Kamila Krakowskiego, Kamila Szymczaka, Witolda Jóźwiaka oraz Bartosza Gutowskiego, którzy pracowali pod czujnym okiem dr hab. Janusza Kempy pokonał aż 149 zespołów z całego świata i we wrześniu wyjeżdża na 7 dni do Genewy. Uczniowie będą tam kontynuowali pracę badawczą w CERN z dostępem do wiązki akceleratora (urządzenia służącego do przyspieszania cząstek elementarnych jonów do prędkości bliskich prędkości światła). Rodzime liceum już teraz nawiąże współpracę ze szkołą z Wielkiej Brytanii, która obok płockiej placówki wygrała tegoroczne zmagania i wspólnie będą pracować nad swoimi eksperymentami. We wtorek, 31 maja młodzi Małachowiacy wraz z opiekunami zostali zaproszeni do Ratusza aby usłyszeć słowa gratulacji od prezydenta miasta, a także opowiedzieć o swoim sukcesie płockim dziennikarzom. Postawiliśmy bardzo śmiałą tezę, postanowiliśmy zakwestionować pracę noblisty. Otrzymaliśmy wyniki, które pozwalają nam wierzyć, że w jednej z komór wewnątrz piramidy coś jest. Doświadczenia w CERN-ie pozwolą sprawdzić, czy nasza śmiała teza o ukrytej komorze jest prawdziwa opowiadał podczas konferencji Kamil Krakowski, jeden z wyróżnionych uczniów. To wielki sukces tych młodych ludzi, którzy wytrzymali tempo, jakie im narzuciłem przyznał doktor Janusz Kempa, który bardzo chwalił swoich podopiecznych. Nie można pominąć też nazwiska Cezarego Obczyńskiego, który w Małachowiance uczy matematyki, nauczyciel ma swój udział w sukcesie młodych fizyków, którzy uczą się w klasie akademickiej. Ważną rzeczą jest, że uczniowie, którzy pracowali nad
projektem, w swojej pracy podważyli twierdzenie noblisty Luisa Alvareza. Fot. UMP. Każdy by chciał takiego nauczyciela Jutro 1 czerwca i chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć czyje to święto. Tak, tak naszych kochanych milusińskich. Dzień Dziecka w Polsce obchodzi się bardzo uroczyście, a dzieci i te małe, i te trochę starsze są obdarowywane na każdym kroku. Na pewno super prezentem dla uczniów klasy III Gimnazjum nr 14 im. Władysława Jagiełły w Płocku będzie nauczyciel, który jutro poprowadzi lekcje. Będzie to wyjątkowy nauczyciel bo sam marszałek województwa mazowieckiego Adam Struzik wcieli się w rolę wykładowcy. Jednak uczniowie nie mają się czego obawiać bo - Testu z wiedzy o Mazowszu nie będzie chyba żartują w biurze prasowym urzędu marszałkowskiego. Lekcje rozpoczną się zgodnie z planem o godzinie 8. A marszałek poprowadzi wykład w sali numer 310. Cały nasz zespół redakcyjny życzy młodzieży udanego i wesołego spotkania z nietypowym nauczycielem. Fot. zielonysztandar.com.pl
Zatrzymanie instalacji w Orlenie. A potem rozruch Od wtorku, 31 maja nastąpi tymczasowe, planowane zatrzymanie trzech instalacji w obszarze rafineryjnym płockiego zakładu produkcyjnego. W związku z tym procesem zarówno podczas zatrzymania jak również rozruchów, które zostały zaplanowane na 14, 21 i 30 czerwca, nad zakładem mogą być widoczne efekty świetlne w postaci zwiększonej aktywności pochodni, szczególnie w porach wieczorowych. Proces zatrzymania instalacji nie powinien mieć wpływu na emisję niezorganizowaną, a tym samym na uciążliwości zapachowe. W celu minimalizacji ewentualnych uciążliwości proces zatrzymania instalacji będzie prowadzony pod stałym nadzorem wykwalifikowanej kadry technologów, służb odpowiedzialnych za ochronę środowiska oraz zgodnie z obowiązującymi instrukcjami i procedurami bezpieczeństwa. Przypomnijmy, iż skierowanie węglowodorów do całkowitej utylizacji w procesie wysokiej temperatury jest kontrolowane i objawia się płomieniem widocznym na tzw. pochodniach znajdujących się w instalacjach produkcyjnych. Przeprowadzenie tego typu działania wynika z konieczności zapewnienia bezpieczeństwa technologicznego instalacji jak również osiągnięcia parametrów jakościowych. O pracach remontowych zostały poinformowane służby Mazowieckiego Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska oraz Wydział Zarządzania Kryzysowego i Spraw Obronnych UMP, a także Starostwo Powiatowe. Info. Biuro Prasowe PKN Orlen.
Fot. Jan Drzewiecki oraz #spapłock. Na płockich ulicach autobus jakby z kosmosu Bezszelestny i bezwonny wyjazd z przystanku? Tak, to jest możliwe. Od poniedziałku, 30 maja na płockich ulicach pojawił się piękny, srebrny autobus hybrydowy marki MAN. To już czwarty pojazd po Volvo i Solarisie z napędem hybrydowym, który testowany jest na płockich ulicach, a wszystko z myślą o wygodzie pasażerów. Napęd hybrydowy to nic innego, jak połączenie silnika elektrycznego i spalinowego. Rozruch oraz jazdę na niskich obrotach zapewnia napęd elektryczny, który samoczynnie doładowuje się podczas powolnej jazdy, lub w trakcie hamowania, kumulując tę energię w specjalnych kondensatorach zlokalizowanych na dachu pojazdu. Przy uzyskaniu przez autobus większych obrotów pracę przejmuje silnik spalinowy. Dzięki zastosowaniu napędu elektrycznego, hybrydowa MAN emituje zanieczyszczenia znacznie poniżej normy Euro VI, tym samym stał się jeszcze bardziej przyjaznym dla środowiska. Takie zastosowanie to również ekonomiczne rozwiązanie, pozwalające zaoszczędzić ponad 30 proc. kosztów pełnego cyklu eksploatacyjnego porównując z autobusem o napędzie konwencjonalnym. Hybrydowy MAN przez najbliższy tydzień będzie woził pasażerów od poniedziałku do piątku na liniach 14 i 22, w sobotę pojedzie linią 3, w niedzielę natomiast naprzemiennie na liniach 19 i 22.
Pragniemy uczulić naszych pasażerów, że ze względu na tymczasowość użytkowania przez nas testowego MAN-a z przyczyn technicznych nie został zainstalowany w nim biletomat, w związku z tym należy mieć na uwadze ich zakup w sieciach zewnętrznych tłumaczy Anna Kicińska, rzecznik prasowy Komunikacji Miejskiej w Płocku. Fot./info. Komunikacja Miejska Płock Skarby płockie w czasach okupacji Mirosław Łakomski, felietonista, grafik, fotograf, autor wielu książek o Płocku, które stały się jednym z największych płockich sukcesów wydawniczych. Pisze o Płocku jak mało kto. W najnowszych książkach: Schroettersurg w Płocku ukazuje życie płocczan w czasach okupacji. Wydobywa na światło dzienne historie skrywane latami, zapomniane, jak ta o zaginionych skarbach Muzeum Diecezjalnego, z kolei w książce Płocka noc dzieli się z nami obrazami, zatrzymując w obiektywie urodę naszego miasta po zmroku. Dziennik Płocki: Dlaczego tematem książki jest dramatyczny czas niemieckiej okupacji? Mirosław Łakomski: Pomysł zrodził się podczas opracowywania jednej z moich książek. Tematy kolejnych wydawnictw nasuwają się niejako automatycznie. W sposób naturalny wyodrębniają się klimaty luźno powiązane z książką, nad którą pracuję. Wtedy zapada decyzja o przeniesieniu tematu na nowy tytuł. Każda z moich książek była zaczątkiem nowej, bez specjalnego szukania tematu.
Kiedy oglądałem album Mirosława Przybylskiego [architekt miejski podczas okupacji niemieckiej-przy.red], a zbiory jego są bardzo bogate, od razu nasunęła mi się myśl, że Płock w czasach okupacji to ciekawy temat. Gdzieś w głowie od razu układałem fotografie, przychodziły pomysły co do tekstów, które mógłbym zamieścić. Przybylski wiedział, jak ma podejść do obiektu, jak komponować ujęcie, jak zadbać o odpowiednie oświetlenie. Fachowiec. Potem przede mną była praca w archiwach, szukanie świadków tamtych wydarzeń, rozmowy z nimi. Wydaje mi się, że temat okupacji Płocka jest rzadko poruszany. Poza niedawno wydaną książką Płock na łamach lokalnej prasy NSDAP 1939 1945 Elżbiety Szubskiej Bieroń. Bardzo ważna książka, nie przypominam sobie innych publikacji książkowych. Trafiają się artykuły w starych Notatkach Płockich. Tak się złożyło, że w jednym roku ukazały się dwie książki dotyczące tego samego okresu. Trzeba jednak powiedzieć to są dwie różne książki. Myślę, że to dobrze, że się pojawiły, że są, że mówią o tych strasznych czasach. DP: Jaka jest pana książka? M.Ł: Starałem się, aby formuła książki była przystępna dla każdego. Teksty w moich książkach nazywam mikrofelietonami. Siłą tych książek jest jednak fotografia. Zachęcam, by się wpatrywać w zdjęcia, analizować je, interpretować. One mają uruchamiać wyobraźnię. Książka nie ma numerów stron. To może niektórym burzyć pewien porządek, ale w tym jest pewien zamysł. Tę książkę ogląda się od początku do końca. Na pochłonięcie jej w całości nie trzeba wiele czasu. Nie jest do czytania na raty. Numeracja stron odciąga książkę od formuły albumu domowego, gdzie zdjęcia są pomieszane i rozrzucone na kartkach. Nie ma tu ani spisu treści ani indeksu. Moje wszystkie książki [ukazało się już 14 publikacji przyp.red] są przyczynkiem do tego, by sięgnąć do własnej pamięci. Każdy z czytelników znajdzie tu jakąś ciekawostkę. Nie chodzi tylko o przyswojenie
faktu. Chciałbym nadmienić, że choć książka ma lekką narrację, to nie jest pozbawiona mocnych historii, opowiedzianych za pośrednictwem tych, których okupacja dotknęła bezpośrednio. W książce są fragmenty wspomnień m.in. Symchy Gutermana czy Jadwigi Stypułkowskiej. To są wstrząsające historie opisane przez świadków tamtych czasów. DP: W pana książkach dużą rolę odgrywają ludzie, naoczni świadkowie. Jak pan do nich dociera? Chętnie rozmawiają? M.Ł: Najczęściej spotykam ich na promocjach moich książek albo na Jarmarku Tumskim. Oni sami przychodzą, rozpoczynają rozmowę. Chcą podzielić się tym, co zapamiętali, z nadzieją, że ich opisy mogą się przydać. Wyczuwam czasem, że te historie są gdzieś zasłyszane. Tymczasem zależy mi, by opowiadali o tym, co sami widzieli. Przykładem jest egzekucja na Placu Trzynastu Straconych, która ma kilka wersji. Rozmawiałem z Tadeuszem Zbrzeznym [absolwent Liceum im. Marszałka Stanisława Małachowskiego, kolega z ławki Tadeusza Mazowieckiego - przyp.red], który był wtedy młodzieńcem. Stał niedaleko tych szubienic. Widział, jak dokładnie przebiegała ta egzekucja. Rozmawiając z ludźmi, muszę zadawać bardzo szczegółowe pytania, by osadzić je w rzeczywistości. Ustalone fakty tworzą całą historię. Im więcej wspólnych elementów w poszczególnych historiach, tym wydarzenia są bliższe prawdy. Słysząc relację świadka, że skazani stali na podestach, od razu zwróciłem na to uwagę. Zadałem sobie pytanie co to jest podest? Słowo wydawało mi się zbyt współczesne. Inna osoba opowiada, że skazani stali na krzesłach, a żołnierz niemiecki podchodził i je wykopywał. Widziałem w tym scenę filmową, znów mi coś nie pasowało. Pojawiały się kolejne pytania. Kto przewracał te stoły? Jak wyglądał moment samej egzekucji? DP: Opisana przez pana w książce egzekucja jest prawdziwa? M.Ł: Twierdzę, że ta historia jest najbliższa prawdy. Tadeusz Zbrzezny ma doskonałą pamięć i cieszy się zdrowiem. Pracował wtedy na ul. Grodzkiej. Przyszli Niemcy, nakazali przerwać pracę i przepędzili wszystkich na plac.
DP: Czy już na etapie zbierania materiałów przytrafiały się sytuacje, w których potencjalni rozmówcy odmawiali spotkania, właśnie z powodu złych wspomnień? M.Ł: Nie. Takiej sytuacji nie miałem. Chętnie opowiadają przede wszystkim ci, którzy sami mnie odnajdują. DP: Miał pan wątpliwości z zamieszczeniem jakichś materiałów? M.Ł: Jest jedna historia. Długo się zastanawiałem, czy ją zamieścić. Kiedy Niemcy wkraczali do Płocka, panowało przerażanie. Krążyła plotka, że będą obcinać języki. Rozmawiając o tym powtarzano mi, bym tego nie zamieszczał, bo to jakaś głupota. Oczywiście, dziś z perspektywy czasu, wiemy jaką siłę ma plotka. Na ówczesne czasy ta plotka pokazywała przed jaką niewiadomą stali mieszkańcy Płocka. Nie wiedzieli, co przyniesie okupacja. Ona wywoływała permanentny strach. Dla nich wszystko było możliwe, każdy najbardziej irracjonalny wytwór wyobraźni. DP: Historie zawarte w książce pokazują mentalność Niemców. M.Ł: Wejście wojsk niemieckich do miasta. Kobieta, która opowiada to zdarzenie ma w pamięci paradę żołnierzy w świetnie skrojonych mundurach i czystych, zadbanych butach. Nie wyglądali jakby szli na wojnę. Tak to zapamiętała. Kolejny przykład: mimo, że byli okupantem, niemieccy żołnierze płacili za usługi wykonywane np.: przez szewców, krawców czy stolarzy. I opowieść o konfidencie, który zostawił rower na ulicy, a po trzech dniach wrócił po niego. Rower nie zginął. Te historie dużo mówią o Niemcach, jako narodzie. Nie chciałbym jednak aby czytelnik pomyślał sobie, że Niemcy to byli fajni ludzie, bo tak nie było. Wiemy to z historii. Najbardziej dziwi fakt, że naród o wysokiej kulturze cywilizacyjnej, mógł się dopuścić tak okrutnych zbrodni. To, że pojawił się chory przywódca, otwiera zagadkę, co się stało z ludźmi, że zaufali mu i robili to co robili. To niepojęte DP: Wyjaśni pan tytuł książki? M.Ł: Każdy tytuł moich książek zawiera drugie dno. Staram się
zawsze aby w tytule użyta była nazwa miasta. Pierwotny tytuł książki brzmiał Płock lata 1939 1945, ale czegoś mi tu brakowało. Tak więc Schroettersbug bo tak nazwali miasto Niemcy, jest w tym przypadku synonimem innego świata, który istniał w Płocku w latach okupacji. DP: Jak dokonuje pan wyboru, które materiały trafiają ostatecznie do druku? M.Ł: Najpierw rezygnuję ze zdjęć słabej jakości, później z tych, które tematycznie nie pasują lub mało nawiązują do tematu książki. W książce jest zdjęcie zestrzelonego samolotu niemieckiego. Dostałem je od płocczanina, który twierdzi, że zdjęcie zostało wykonane pod Płockiem, w okolicach Radzanowa. Rozmawiałem z wieloma osobami, żadna nie była w stanie potwierdzić, gdzie zostało wykonane to zdjęcie. Być może, kiedy płocczanie zapoznają się z książką i ze zdjęciami, rozpoznają to miejsce. Jednak umieściłem je. Wydaje mi się ono bardzo interesujące. Jest też inne zdjęcie, nigdzie wcześniej niepublikowane. Zdjęcie niemieckiej kompanii zaopatrzeniowej, obok pozujące dzieci boso, w tle Wzgórze Tumskie z katedrą. Ten obraz dzieci z bosymi stopami jest w moim odczuciu przejmujący. Zastanawia mnie, czy w czasie wojny dzieci chodziły boso, kiedy nic nie było pewne, kiedy nie był znany kolejny dzień? Boso, choć ubrane są ciepło DP: Skąd pomysł na rekonstrukcje fotografii? M.Ł: Słuchając historii od razu próbuję je sobie wyobrazić. Te rekonstrukcje to fotomontaże. Na tyle przybliżające prawdziwy obraz, na ile pozwoliła mi moja wyobraźnia. Idę na miejsce zdarzenia aby zaistnieć w tej przestrzeni. W ten sposób zrekonstruowane zdjęcie przybliży rzeczywistość tamtego wydarzenia. DP: Interesujący jest pomysł włączenia do książki rysunków Jakuba Gutermana. M.Ł: Napisałem do niego list. Zależało mi na tym, żeby mi przesłał kopie pergaminów spisywanych przez ojca. Po tym jak
rysunki były kolejno włączane do książki, kiedy współgrały z treścią, przesyłałem mu wglądówki. Zaakceptował. Spodobał mu się też pomysł przetworzenia jednego z rysunków na negatyw. Cała książka tonie w czerni i rysunek z biała kreską pasował do klimatu. Guterman wybrał dwa fragmenty opowiadań ze swojej książki Kartki z pożogi, wstrząsające historie. One z tymi rysunkami tworzą wzruszającą kompozycję. DP: W pana książce poznajemy szczęśliwą historią powrotu płockich zabytków Muzeum Diecezjalnego. O tej historii mało kto słyszał. M.Ł: Z księdzem Ryszardem Knapińskim [w latach 1980-1988 pełnił funkcję kustosza Muzeum Diecezjalnego w Płocku; od roku 1988 jest pracownikiem naukowym w KUL; od 1992 kieruje Katedrą Historii Sztuki Kościelnej przyp.red] znam się trzydzieści lat, przyjaźnimy się. Kiedy mu wysłałem zarys książki, zaledwie kilka stron tekstu oraz kilka stron ze zdjęciami, zasugerował, że powinienem zamieścić historię Berthy Thiergart, tej która wywiozła płockie skarby do Rzeszy. W książce mamy okazję przeczytać tekst, który napisał sam ksiądz profesor Ryszard Knapiński, o tym jakie były losy skarbów wywiezionych do Niemiec przez księgową z płockiego magistratu. Ksiądz Knapiński rozmawiał osobiście z panią Berthą Thiergart. Odwiedził ją. Na podstawie rozmów powstało to opowiadanie historyczne. DP: Jeden rozdział poświecił pan czasom powojennym. M.Ł: Wydawałoby się, że wychodzimy z ostatniego rozdziału. Koniec wojny, koniec okupacji, to i koniec książki. Wolność! Niestety nie! Rozpoczynamy kolejny rozdział w historii, także smutny. Wchodzimy w ten temat tak niepostrzeżenie, niezauważalnie jak niewinnie wchodziły do Polski wojska radzieckie. Tytuł tego suplementu jest pisany po rosyjsku. Trzeba go postrzegać jako swoiste memento mori. DP: Czy będą kolejne książki? M.Ł: To na pewno nie koniec. Jest jeszcze dużo do
opowiedzenia. Płock można oglądać z wielu perspektyw. Właśnie wraz z książką o okupacji ukaże się album fotograficzny Płocka noc pokazujący urodę naszego miasta po zmroku. DP: Po Płocku spaceruje pan również nocą? M.Ł: Niespecjalnie, ale do tego albumu wykonałem mnóstwo zdjęć schowanych w mroku drzew, domów czy ulic. Zaskoczony jestem, jak inaczej to wszystko wygląda. Płock nocą urzeka. Zdjęcia są moim spojrzeniem na miasto. Panuje cisza i spokój. Zamiera życie. I przychodzi myśl, by zatrzymać w kadrze światła miasta. Łatwiej wtedy dostrzec niezauważalne w dzień zakamarki. DP: Wszystkie zdjęcia są pana autorstwa? M.Ł: Większość. Początkowo robiłem zdjęcia z moim młodszym synem Marcinem. Jego zdjęcia też są w albumie. Fotografowanie nocą sprawia pewną trudność. Marcin ma dobre oko i tę wrażliwość, jak patrzeć przez obiektyw. Ważne były też rady techniczne dotyczące czasu naświetlenia i jakich użyć przesłon. To były dla mnie cenne uwagi. Album zawiera również zdjęcia Dominika Dziecinnego (to te robione przy pomocy drona), Konrada Skiby i Patryka Maślankowskiego. DP: Czy to prawda, że pan jest autorem wierszy zawartych w albumie? Nie chciał pan komentować zdjęć poezją płockich poetów? M.Ł: Tak, pisałem je sam. Bardzo odpowiada mi formuła białego wiersza, pozbawionego reguł niezbędnych w pisowni. Zapewniam, o wiele trudniej wydobyć emocje w tego typu wierszu. Pozwala to także na otwarcie furtki interpretacyjnej dla czytelników. Te wersy są niewymuszone, przychodziły do mnie naturalnie. Z jednego słowa wynikało kolejne, jedno zdanie szybko stawało się pretekstem, by napisać następne. Muszę powiedzieć, że nie wymagały dużej korekty. Poezja zawarta w książce tworzy komentarz do fotografii. To jest mój komentarz. Pisałem tak, jak czułem. DP: Pytają płocczanie o poprzednie książki?
M.Ł: Najczęściej o pierwszą W 80 stron dookoła Płocka. To był prawdziwy sukces wydawniczy. W sumie wznowienia otarły się o 3000 egzemplarzy. Bardzo szybko się sprzedały. Z dobrym odbiorem spotkał się również Płock na emigracji, Fachowcy z Płocka rodem, czy Rejs po płockim peerelu. Ludzie odnajdują siebie i znajomych na zdjęciach. Te książki są rodzajem pamiętnika, zapiskiem wspomnień. Muszę jeszcze powiedzieć, że Płock z lotu ptaka cieszył się dużym zainteresowaniem. Płocczan ujęły widoki, mało osiągalne przez nich z perspektywy ptaka. DP: Gdzie można kupić pana książki? M.Ł: Zapraszam na najbliższy Jarmark Tumski, który odbędzie się 3-5 czerwca. Później książki można będzie zakupić w siedzibie wydawcy, Biurze Reklamy Elżbiety Łakomskiej, przy ul. Kochanowskiego 9, a także w Płockiej Lokalnej Organizacji Turystycznej przy ulicy Stary Rynek 8 oraz sklepie filatelistycznym Elżbiety Guzowskiej przy ulicy Tumska 5. Z Mirosławem Łakomskim rozmawiała Renata Jaskulska.
Policja z Płocka i Radomia podsumowuje weekend. Jak wypadliśmy? W trakcie minionego weekendu płoccy policjanci prowadzili działania Bezpieczny weekend. W Płocku i powiecie płockim nie doszło do żadnego śmiertelnego wypadku. Wniosek nasuwa się sam, kierowcy w naszym powiecie stawiają na bezpieczną jazdę. Akcja Bezpieczny weekend była prowadzona od środy 25 maja, do niedzieli 29 maja. Na terenie Płocka i powiatu płockiego w działaniach wzięło udział łącznie 394 funkcjonariuszy policji. Przez cały weekend na naszych drogach policjanci odnotowali jeden wypadek drogowy i 25 kolizji. Za to do niechlubnej statystyki wpisało się aż 20 nietrzeźwych kierujących, z czego 16 to kierowcy, którzy prowadzili swój pojazd w stanie nietrzeźwym co jest przestępstwem zagrożonym karą do 2 lat pozbawienia wolności oraz zatrzymaniem prawa jazdy na okres nie krótszy niż 3 lata, pozostałe osoby prowadziły pojazdy w stanie po użyciu alkoholu. Warto pamiętać, że kierowca prowadzący pojazd po spożyciu alkoholu jest potencjalnym zabójcą, gdyż dysponuje bardzo niebezpiecznym narzędziem jakim jest samochód lub inny pojazd tłumaczy Krzysztof Piasek z płockiej Policji. Dodamy, że majowy weekend należał do bardzo ciepłych. W całej Polsce ostrzegano przed kąpielą w niestrzeżonych kąpieliskach. Jak widać, w naszym powiecie mieszkańcy wzięli sobie komunikaty do serca, bo na terenie Płocka i powiatu płockiego policjanci nie odnotowali żadnych niebezpiecznych zdarzeń związanych z wypoczynkiem nad wodą. Zupełnie inaczej mają się statystyki policyjne w garnizonie mazowieckim. Policjanci pracujący na drogach sprawdzali prędkość i trzeźwość kierowców oraz stan techniczny pojazdów.
Pomimo wzmożonych kontroli oraz apeli o zachowanie rozwagi, przestrzeganie przepisów i trzeźwość, od 25 maja do 29 maja na drogach w garnizonie mazowieckim doszło do 44 wypadków. Zginęło w nich 10 osób, a 69 zostało rannych. Policjanci zatrzymali na drogach 108 pijanych kierowców. Podczas tego weekendu na mazowieckich drogach zginęło aż 10 osób. W piętek wieczorem, w Jedlińsku 24-latek kierujący volkswagenem uderzył w przydrożne drzewo. Zginęli dwaj pasażerowie. Tego samego dnia, w miejscowości Gołmin Ośrodek, w powiecie ciechanowskim, 26-latek jadący fiatem Seicento, podczas wyprzedzania zderzył się czołowo z ciężarowym manem. Kierowca fiata zginął na miejscu. W miejscowości Giżyczki, w powiecie ciechanowskim kierujący fordem trasitem 48-latek zderzył się czołowo z ciężarowym mercedesem. W sobotę, w powiecie sokołowskim 36-letni kierowca hondy uderzył czołowo w samochód ciężarowy. Zginął kierowca i 60- letnia pasażerka. W powiecie zwoleńskim 20-latek kierujący passatem, zjechał na pobocze, i uderzył w drzewo. Na miejscu zginęło dwoje pasażerów 16 i 17 letni. W porównaniu z rokiem ubiegłym ten weekend na mazowieckich drogach zebrał tragiczniejsze żniwo. Pomimo tego, że wypadków było mniej bo 31, to jednak zginęło w nich więcej osób w zeszłym roku 7, w tym 10. Drodzy kierowcy, uważajcie. Nie śpieszcie się, bo lepiej się spóźnić godzinę albo nawet dwie, ale bezpiecznie dojechać do celu. Fot. KMP Płock.
Tym razem na Kwiatka zabrzmią tanga W czwartek, 2 czerwca w Muzeum Żydów Mazowieckich odbędzie się kolejny koncert w cyklu Szalom na Kwiatka. Tym razem dla płocczan zagra Quinteto El Tango, a zaśpiewa Agnieszka Pędziwiatr-Płuciennik, wokalistka, która współpracowała między innymi z Closterkeller czy Various Manx. Quinteto El Tango tworzy pięcioro absolwentów Akademii Muzycznej im. Grażyny i Kiejstuta Bacewiczów w Łodzi. Połączyła ich wspólna pasja do tanga, wykonują je w formie nowocześnie skomponowanej i zaaranżowanej. W Muzeum Żydów Mazowieckich usłyszymy ich wersje tang autorstwa m.in. Jerzego Petersburskiego, Władysława Szpilmana i Henryka Warsa. W skład kwintetu wchodzą: akordeonista Maciej Ćwikliński, kontrabasista Bartłomiej Dyner, gitarzysta Jacek Matuszewski, skrzypek Rafał Rydyger i Ewa Kaczmarek-Lewera grająca na fortepianie. Przyjadą z Agnieszką Pędziwiatr-Płuciennik: wokalistką mającą za sobą współpracę z m.in. Michałem Urbaniakiem, Closterkeller i Various Manx. Koncert odbędzie się 2 czerwca o godzinie 18 w Muzeum Żydów Mazowieckich przy ulicy Kwiatka 7. Wstęp na występ artystów jest wolny. Fot. Jarosław Lewera