Alina Dreger-Semenowicz. klucz schulenburga. czyli opowieść o skarbie w zamku wieleńskim



Podobne dokumenty
Joanna Charms. Domek Niespodzianka

Odkrywam Muzeum- Zamek w Łańcucie. Przewodnik dla osób ze spektrum autyzmu

Szczęść Boże, wujku! odpowiedział weselszy już Marcin, a wujek serdecznie uściskał chłopca.

30-dniowe #FajneWyzwanie Naucz się prowadzić Dziennik!

Hektor i tajemnice zycia

Olaf Tumski: Tomkowe historie 3. Copyright by Olaf Tumski & e-bookowo Grafika i projekt okładki: Zbigniew Borusiewicz ISBN

Jaki jest Twój ulubiony dzień tygodnia? Czy wiesz jaki dzień tygodnia najbardziej lubią Twoi bliscy?

Przygody Jacka- Część 1 Sen o przyszłości

Moje pierwsze wrażenia z Wielkiej Brytanii

Kielce, Drogi Mikołaju!

BEZPIECZNY PIERWSZAK

Przedstawienie. Kochany Tato, za tydzień Dzień Ojca. W szkole wystawiamy przedstawienie. Pani dała mi główną rolę. Będą występowa-

Dzięki ćwiczeniom z panią Suzuki w szkole Hagukumi oraz z moją mamą nauczyłem się komunikować za pomocą pisma. Teraz umiem nawet pisać na komputerze.

PODRÓŻE - SŁUCHANIE A2

VIII Międzyświetlicowy Konkurs Literacki Mały Pisarz

MAŁGORZATA PAMUŁA-BEHRENS, MARTA SZYMAŃSKA. W szpitalu

Tak prezentują się laurki i duży obrazek z życzeniami. Juz jesteśmy bardzo blisko.

W MOJEJ RODZINIE WYWIAD Z OPĄ!!!

1. Poznajmy się. 1. Policz, ile jest dziewczynek i ilu jest chłopców. Pomaluj tyle, ile jest:

Język polski marzec. Klasa V. Teraz polski! 5, rozdział VII. Wymogi podstawy programowej: Zadania do zrobienia:

Rozumiem, że prezentem dla pani miał być wspólny wyjazd, tak? Na to wychodzi. A zdarzały się takie wyjazdy?

Opowiedziałem wam już wiele o mnie i nie tylko. Zaczynam opowiadać. A było to tak...

Z wizytą u Lary koleżanki z wymiany międzyszkolnej r r. Dzień I r.

Podróże w czasie. Autor: Maja Kleiber Ilustracje: Maja Kleiber

NIE BLEDNIJ, KORALICZKU!

"PRZYGODA Z POTĘGĄ KOSMICZNA POTĘGA"

Magdalena Bladocha. Marzenie... Gimnazjum im. Jana Pawła II w Mochach

Copyright 2015 Monika Górska

Uprzejmie prosimy o podanie źródła i autorów w razie cytowania.

Spis treści. Od Petki Serca

BĄDŹ SOBĄ, SZUKAJ WŁASNEJ DROGI - JANUSZ KORCZAK

Część 4. Wyrażanie uczuć.

Pielgrzymka, Kochana Mamo!

Zaimki wskazujące - ćwiczenia

Szkolny Patrol. Dowcipy . Już za kilka dni, 22 czerwca żegnamy szkołę i witamy wakacje. Numer 38 06/18

BAJKA O PRÓCHNOLUDKACH I RADOSNYCH ZĘBACH

Streszczenie. Streszczenie MIKOŁAJEK I JEGO KOLEDZY

Niektórym z nas konieczna okazała się pomoc. Dzieci z naszej grupy dorównują sprawnością starszakom. Brawo!

Ilustracje. Kasia Ko odziej. Nasza Księgarnia

MAŁY PABLO I DWIE ŚWINKI

Bajkę zilustrowały dzieci z Przedszkola Samorządowego POD DĘBEM w Karolewie. z grupy Leśne Ludki. wychowawca: mgr Katarzyna Leopold

Kto chce niech wierzy

USZATKOWE WIEŚCI. PRZEDSZKOLE NR 272 im. MISIA Uszatka. w Warszawie

Sprawdzian kompetencji trzecioklasisty 2014

Uwaga, niebezpieczeństwo w sieci!

KATARZYNA POPICIU WYDAWNICTWO WAM

AUDIO / VIDEO (A 2 / B1 ) (wersja dla studenta) ROZMOWY PANI DOMU ROBERT KUDELSKI ( Pani domu, nr )

Irena Sidor-Rangełow. Mnożenie i dzielenie do 100: Tabliczka mnożenia w jednym palcu

Katarzyna Michalec. Jacek antyterrorysta

BURSZTYNOWY SEN. ALEKSANDRA ADAMCZYK, 12 lat

Izabella Mastalerz siostra, III kl. S.P. Nr. 156 BAJKA O WARTOŚCIACH. Dawno, dawno temu, w dalekim kraju istniały następujące osady,

Czyli w co bawili się nasi rodzice i dziadkowie

Karta pracy 3. Wspólne sprzątanie

Zuźka D. Zołzik idzie do zerówki

J. J. : Spotykam rodziców czternasto- i siedemnastolatków,

Nieoficjalny poradnik GRY-OnLine do gry. Scratches. autor: Karolina Krooliq Talaga

VIII TO JUŻ WIESZ! ĆWICZENIA GRAMATYCZNE I NIE TYLKO

Każdy patron. to wzór do naśladowania. Takim wzorem była dla mnie. Pani Ania. Mądra, dobra. i zawsze wyrozumiała. W ciszy serca

KARTA ZADAŃ NR 2 Bezpieczne miasto

SCENARIUSZ ZAJĘĆ REWALIDACYJNYCH Z WYKORZYSTANIEM TECHNOLOGII INFORMACYJNO-KOMUNIKACYJNYCH

Ten zbiór dedykujemy rodzinie i przyjaciołom.

Jestem pewny, że Szymon i Jola. premię. (dostać) (ja) parasol, chyba będzie padać. (wziąć) Czy (ty).. mi pomalować mieszkanie?

Nazwijmy go Siedem B (prezentujemy bowiem siedem punktów, jakim BYĆ ) :)

Umiłowani, jeśli Bóg tak nas umiłował, to i my winniśmy się wzajemnie miłować. (1 J 4,11) Droga Uczennico! Drogi Uczniu!

Ł AZIENKI K RÓLEWSKIE

Czy na pewno jesteś szczęśliwy?

Pierwszym elementem wprowadzonym w naszej grupie była obecność. Wszystkie dzieci bardzo chętnie zaznaczały swoje przybycie do przedszkola, ale

SZOPKA. Pomysły i realizacja: Joanna Góźdź

Praktyczny poradnik po kreatywnych zabawach z dziećmi

Anna Kraszewska ( nauczyciel religii) Katarzyna Nurkowska ( nauczyciel języka polskiego) Publiczne Gimnazjum nr 5 w Białymstoku SCENARIUSZ JASEŁEK

Na skraju nocy & Jarosław Bloch Rok udostępnienia: 1994

FILM - W INFORMACJI TURYSTYCZNEJ (A2 / B1)

Uzupełnij: Vorname:..

MAŁGORZATA PAMUŁA-BEHRENS, MARTA SZYMAŃSKA. Bo to było tak

TRYB ROZKAZUJĄCY A2 / B1 (wersja dla studenta)

8 sposobów na więcej czasu w ciągu dnia

Przepraszam, w czym mogę pomóc?

mnw.org.pl/orientujsie

Polska na urlop oraz Polska Pełna Przygód to nasze wakacyjne propozycje dla Was

MAŁA JADWINIA nr 11. o mała Jadwinia p. dodatek do Jadwiżanki 2 (47) Opracowała Daniela Abramczuk

ASERTYWNOŚĆ W RODZINIE JAK ODMAWIAĆ RODZICOM?

BEZPIECZNY MALUCH NA DRODZE Grażyna Małkowska

WERSJA: B ANKIETER: JEŚLI RESPONDENT JEST MĘŻCZYZNĄ, ZADAĆ GF1. JEŚLI RESPONDENT JEST KOBIETĄ, ZADAĆ GF2.

Jesper Juul. Zamiast wychowania O sile relacji z dzieckiem

Copyright 2015 Monika Górska

INSCENIZACJA NA DZIEŃ MATKI I OJCA!!

(opr. na podst. To jest właśnie wolność, [online], dostęp: , <

Nasza Kosmiczna Grosikowa Drużyna liczy 77 małych astronautów i aż 8 kapitanów. PYTANIE DLACZEGO? Jesteśmy szkołą wyróżniającą się tym, że w klasach

Pan Toti i urodzinowa wycieczka

Kurs online JAK ZOSTAĆ MAMĄ MOCY

WYCIECZKA DO ZOO. 1. Tata 2. Mama 3. Witek 4. Jacek 5. Zosia 6. Azor 7. Słoń

Marcin Budnicki. Do jakiej szkoły uczęszczasz? Na jakim profilu jesteś?

Chcesz zrobić kulinarną niespodziankę. najbliższym. Co przygotujesz? Opowiedz jaką wpadkę kulinarną zaliczyłeś?

Chłopcy i dziewczynki

a przez to sprawimy dużo radości naszym rodzicom. Oprócz dobrych ocen, chcemy dbać o zdrowie: uprawiać ulubione dziedziny sportu,

Legenda to opowieść z życia świętych, bohaterów oparta na elementach fantazji, lecz zawierająca trochę prawdy.

Pod hiszpańskim niebem

Transkrypt:

Alina Dreger-Semenowicz klucz schulenburga czyli opowieść o skarbie w zamku wieleńskim Książkę tę dedykuję wszystkim znajomym, obecnym i byłym mieszkańcom Wielenia oraz Powiatu Czarnkowsko-Trzcianeckiego Autorka TRZCIANKA 2006 - -

Copyright Alina Dreger-Semenowicz Ilustracje i zdjęcia: Alina Dreger-Semenowicz ISBN 978-83-915100-4-9 Wydawca, skład i druk: Firma Arcan Elżbieta Rutkowska Lucjan Rutkowski 64-980 Trzcianka, ul. Żeromskiego 3 tel. 067 216 50 20 Publikacja powstała na zlecenie: Starostwa Powiatu Czarnkowsko-Trzcianeckiego, Urzędu Miejskiego w Wieleniu i Urzędu Miasta Trzcianki Starostwo Powiatu Czarnkowsko-Trzcianeckiego 64-700 Czarnków, ul. Rybaki 3 tel. 067 255 22 25 Urząd Miejski w Wieleniu 64-730 Wieleń, ul. Kościuszki 34 tel. 067 256 11 70 Urząd Miasta Trzcianki 64-980 Trzcianka, ul. Sikorskiego 7 tel. 067 216 20 69 - -

SŁOWO WSTĘPNE Kiedy byłam małą dziewczynką, co roku jeździłam na wakacje do mojej babci i kuzynostwa do Wielenia. Cała nasza czwórka dzieciaków nigdy się nie nudziła. Mimo że miasteczko było małe i nie było w nim zbyt wielu rozrywek, my zawsze potrafiliśmy od rana do wieczora wypełnić sobie atrakcyjnie czas. Zabawy w podchody, chowanego, nauka jazdy na rowerze a także przynależność do Klubu Niewidzialnej Ręki dawały nam wiele radości. Czytaliśmy dużo książek, nawet z wyprzedzeniem lektury szkolne. Mieliśmy tyle fantazji i pomysłów na życie. Najchętniej wolne chwile spędzaliśmy podczas zabaw na byłym cmentarzu żydowskim, na łowieniu ryb w starej Noteci lub robieniu psikusów dorosłym (oczywiście innych, niż dzisiaj). Chętnie odwiedzaliśmy cmentarze - komunalny i poniemiecki. Jednak najbardziej lubiliśmy te miejsca, gdzie mogliśmy dać upust naszej fantazji. Było to Wzgórze z zabytkową wieżą, no i oczywiście tereny byłego zamku Schulenburgów po północnej stronie Wielenia. Do zamku nie można było nam wchodzić, bo groził zawaleniem. Był wtedy w bardzo opłakanym stanie. Straszono nas, że w piwnicach zamkowych znajduje się masa szczurów. Mój ojciec i ciotka bardzo dużo opowiadali o czasach wojennych, pracy u Niemców oraz o zamku i jego właścicielu - Schulenburgu. Za naszych dziecięcych lat nie było jeszcze telewizji dla wszystkich. Te opowieści były ciekawsze niż niektóre dzisiejsze programy. Tu mogła zadziałać jedynie nasza fantazja. Wyobrażaliśmy sobie, że jesteśmy w zamku i szukamy skarbów - szukaliśmy przygody. Te wspomnienia zostały mi do dzisiejszego dnia. Poparte lekturą Nienackiego i Makuszyńskiego dały upust w pracy literackiej. Do tego również doszedł kontakt z Panem Franciszkiem Kubisiem, ogrodnikiem grafa wieleńskiego. - 4 -

Kiedyś przeprowadziłam z nim rozmowę do Gazety Powiatowej. Udzielił mi mnóstwo informacji z pracy i życia w zamku. To również zdopingowało mnie do napisania książki. Gazeta Powiatowa drukowała ją w odcinkach. Książka jest przeznaczona głównie dla młodzieży, ale uważam, że starsi mieszkańcy Wielenia znajdą w niej coś dla siebie. Przypomną sobie swoje młode lata, powrócą do historii. Oprócz fikcji literackiej, znajdują się tu fakty historyczne. Jednym z głównych bohaterów jest Pan Franciszek Kubiś, a nazwę miejscowości użyłam świadomie, znając ją od podszewki od najmłodszych lat. Uważam, że książka ta powinna stanowić promocję tak pięknej miejscowości, jej ciekawych terenów i zabytków - wciąż jeszcze nie do końca odkrytych. To przecież nasz powiat czarnkowsko-trzcianecki. W pracy nad książką dużą pomoc okazały mi (oprócz oczywiście Franciszka Kubisia) Panie z Miejskiej Biblioteki Publicznej w Trzciance, a szczególnie Pani Kustosz Muzeum Regionalnego w Trzciance - Anna Sawicka. To one udostępniły mi dokumentację i zdjęcia Zamku w Wieleniu. Abym mogła przygotować książkę do druku dużej pomocy udzielił mi p. Jan Ciechanowski - Prezes LUBMOR Sp. z o.o. Bardzo im za to dziękuję. Alina Dreger-Semenowicz - 5 -

Ostatnia przed wakacjami lekcja polskiego Sikora! Znów bujasz w obłokach! wyrwał Tomka z zadumy głos pani Felicji Sobańskiej. Choć wakacje rozpoczynały się dopiero od jutra, Tomek myślami był już daleko. Odległe, egzotyczne kraje jawiły się przed oczami chłopca, w myślach przemierzał tysiące kilometrów w poszukiwaniu przygód. Mimo że doskonale wiedział, że i w tym roku nigdzie nie wyjedzie na ferie, jego fantazja potrafiła czynić cuda. W jednej chwili klasa i szkoła przestały istnieć. Tomek wlepił wzrok w okno i nie docierało do niego, co mówi nauczycielka. Powtórz, co mówiłam? Przepraszam, ale nie dosłyszałem. zerwał się Tomek. No właśnie widzę, że jesteś już na wakacjach. Jeszcze raz powtórzę temat wypracowania Moja największa, wakacyjna przygoda które sprawdzę w nowym roku szkolnym Będę nadal uczyła waszą klasę języka polskiego, więc postarajcie się, by ten nowy etap w waszym życiu, jakim jest nauka w pierwszej klasie gimnazjum, rozpocząć od dobrej oceny. Życzę wam przyjemnego wypoczynku i wielu przygód kontynuowała nauczycielka i pamiętajcie, że wcale nie trzeba wyjeżdżać daleko, by przeżyć coś wspaniałego. Perspektywa ponad dwóch miesięcy wolnych od nauki sprawiła, że klasa VI b rozeszła się do domów w radosnych nastrojach. Tylko Tomek z nosem zwieszonym na kwintę sunął powoli w kierunku ulicy Parkowej, przy której mieszkał od ponad roku z matką i młodszą siostrą. Nie miał w Wieleniu zbyt wielu znajomych. O rozrywkach w czasie wakacji też nie było co marzyć. Jedynie Ośrodek Kultury Strzelnica proponował parę imprez dla młodzieży, lecz Tomek z natury był samotnikiem i nie przepadał za towarzystwem większej ilości osób. Właściwie to miał tylko jednego przyjaciela, sąsiada z ulicy Marka. Z nim najprzyjemniej spędzał wolne chwile. Właśnie pomyślał o przyjacielu, gdy usłyszał znajomy głos. Coś taki markotny? spytał Marek, który akurat wychodził z poczty. A z czego się tu cieszyć? odburknął Tomek. No jak z czego? Przecież mamy wakacje! - 6 -

Gdybyś miał do napisania takie wypracowanie jak ja, też byś był markotny. Na jaki temat to wypracowanie? powtórzył pytanie Marek, gdy już zbliżali się do domu. Moja największa wakacyjna przygoda. Nigdy nie miałem problemów z pisaniem wypracowań, ale jak można przeżyć wakacyjną przygodę nie wyjeżdżając z tej pipidówki? Mamy nie stać na wysłanie mnie na wakacje. W naszym mieście nic ciekawego nie może się wydarzyć. Nie denerwuj się. Wiem, że jest ci przykro, że zostajesz w domu. Gdy żył twój tata, jeździliście co roku na wczasy, a później wysyłali cię na się kolonie. A co ja mam powiedzieć? Nigdy nie byłem na żadnych koloniach ani obozie, ani nawet na wycieczce. Byłem tylko dwa razy u dziadków na wsi, jak jeszcze tam mieszkali. Od paru lat spędzam wakacje w Wieleniu. Nie martw się pocieszał przyjaciela Marek przecież zawsze mówiłeś, że z wszystkiego jest jakieś wyjście. Chodź do domu porozmawiamy, na pewno razem coś wymyślimy. Ty zawsze potrafisz mnie pocieszyć uśmiechnął Tomek. - 7 -

Marek Zientara przyjaźnił się z Tomkiem. Mieszkali po sąsiedzku. Poznali się tego samego dnia, gdy mama Tomka wprowadziła się z dziećmi do Wielenia, do domu po rodzicach. Obaj chłopcy, choć tak bardzo różnili się od siebie, nie pokłócili się ani razu, po prostu mogli rozmawiać godzinami i wyobrażać sobie niesamowite historie. Marek choć rówieśnik Tomka, powtarzał V klasę. Popołudniami bawili się razem w pobliskim parku, chodzili nad rzekę łowić ryby. Każdą wolną chwilę najchętniej spędzali w swoim towarzystwie. Tomek przewyższał o głowę przyjaciela. Był drobnej budowy ciała. Miał jasne włosy obcięte na pazia, delikatną twarz, niesamowicie błękitne oczy i szczupłe dłonie. To wszystko nadawało mu raczej dziewczęcego wyglądu. Tomek był bardzo wrażliwym dzieckiem. Kochał przyrodę, uwielbiał zwierzęta, które co jakiś czas przygarniał na podwórko, a przede wszystkim całym sercem kochał matkę i siostrę, za które czuł się odpowiedzialny po śmierci ojca. Marek był chłopcem bardzo ruchliwym. Rudawe włosy z grzywką niesfornie opadającą na oczy, masa piegów i ciągle uśmiechnięta twarz nie wskazywały na to, że ich posiadacz nie ma zbyt ciekawego życia. Jego rodzice nie należeli do zamożnych. Ojciec pracował dorywczo. Na utrzymaniu było pięcioro dzieci, ale Marek dzięki swojej bogatej wyobraźni potrafił cieszyć się życiem i to, czego nie miał, potrafił sobie wymarzyć. Taką wyobraźnię miał też Tomek i chyba ta cecha zbliżyła do siebie obu chłopców. Koledzy rozstali się przed domem Tomka. Był to jeden z piękniejszych domków jednorodzinnych znajdujących się w Wieleniu. Wybudowany był wprawdzie na początku XX wieku, ale niejeden współcześnie budowany dom mógł mu pozazdrościć wyglądu i usytuowania. Masa drzew i równo przycięte krzewy, a przede wszystkim piękny, kolorowy ogród gospodyni, przyciągały wzrok przechodniów. Dom stał tuż przy parku. Tu kończyła się uliczka, gdzie wchodziło się na jego teren. - 8 -

Ruch na ulicy był niewielki. Tylko właściciele posesji parkowali swoje samochody w garażach. Czasami dzieciaki jeździły rowerami, grały w piłkę lub uczyły się trudnej jazdy na łyżwo rolkach. Często dorośli odbywali tam wieczorne przechadzki do parku, by dotlenić się przed snem w zaciszu nieskażonego powietrza, wolnego od spalin samochodowych. Z okien na pięterku, należących do pokoju Tomka, roztaczał się przepiękny widok na park. Wiekowe drzewa, które w nim rosły, z każdą porą roku zmieniały wygląd. Najpiękniej prezentowały się wiosną, gdy natura obsypywała je szczodrze młodą, soczystą zielenią. Wtedy Tomek widząc z okna tę budzącą się do życia przyrodę odczuwał radość, która niestety powoli mijała wraz z odejściem lata. Nie lubił zimy. Nastrajała go pesymistycznie. Wtedy drzewa w parku były zupełnie gołe. Tylko gdy padał śnieg, uroku dodawały im czapy śnieżne, które otulały drzewa jak dziecięce kołderki. Jesienią parkowe drzewa były kolorowe. Cała paleta barw zmieniała liście w najpiękniejsze miniatury malarskie. Nie trwało to jednak długo. Liście w końcu opadały, a tylko nieliczni przechodnie wdeptywali je w rozmokłe od deszczu alejki parkowe. - 9 -

Niemym obserwatorem tych wszystkich przemian była rzeczka, dzieląca park na dwie części. Te zaś łączył mostek, pod którym latem chłopcy łowili ryby. Coraz rzadziej jednak końce ich wędek wracały ze zdobyczą na brzeg. Rzeczka była już mocno porośnięta rzęsą i nie przypominała tej wesoło szumiącej wody sprzed kilku lat. Czasami, w ciepłe, letnie wieczory zdarzało się słyszeć w parku kumkanie żab. Tomek lubił spoglądać na park. Przyglądał się ludziom odpoczywającym na ławeczkach. Były to najczęściej matki z małymi dziećmi, zakochane pary i starsi ludzie. Inni nie mieli czasu, by w tym zabieganym świecie korzystać z uroków natury. Tomek wszedł do mieszkania. Do piętrowego budynku ze strychem wchodziło się przez werandę, znajdującą się z prawej strony domu. Najpierw jednak trzeba było minąć przydomowy ogródek chlubę mamy Tomka. Nie sposób było nie zauważyć świeżo przystrzyżonej trawy, pięknie utrzymanych krzewów ozdobnych i ulubionych kwiatów gospodyni nasturcji. - 10 -

Na parterze posesji mieściła się kuchnia, łazienka i ogromny pokój, tzw. gościnny. Tutaj matka Tomka podawała obiad, gdy przyjeżdżała rodzina lub częstowała kawą, kiedy dom odwiedzał ktoś ważny. Maria Sikorowa dużo pracowała w domu i ogrodzie. Była na rencie inwalidzkiej. Pieniądze, które otrzymywała z tego tytułu z ZUS-u i renta rodzinna na dzieci, musiały wystarczyć na utrzymanie rodziny i domu. Sikorom nie przelewało się. Kiedyś było inaczej. Mąż pani Marii był dyrektorem w ważnym przedsiębiorstwie na Śląsku, ona zaś pracowała w szpitalu jako pielęgniarka. Mimo, że uległa wtedy wypadkowi i przeszła na rentę, pieniędzy i tak starczało na wszystko. Kiedy Jan Sikora zmarł nagle na zawał, sytuacja diametralnie się zmieniła. Pieniędzy było znacznie mniej i nie sposób było opłacać wysokiego czynszu za ekskluzywne mieszkanie w szeregowcu. Kiedy zmarł Antoni Gawrych, ojciec mamy Tomka, Sikorowa przeprowadziła się wraz z dziećmi do Wielenia. Przed laty mieszkała tu z rodzicami. Była ich ukochaną jedynaczką. Jako jedynemu spadkobiercy przypadł jej w udziale cały dom Tutaj w Wieleniu Maria Sikora wróciła do równowagi psychicznej. Tu spotkała swoje koleżanki z młodości, wielu znajomych, którzy pomogli jej zacząć życie od nowa. Klimat miasteczka i przepiękna okolica spodobały się także dzieciom pani Marii. Tomek miał swój park, chora na alergię sześcioletnia Monika zaczęła mniej uskarżać się na przykre dolegliwości, a mama miała swój ukochany ogród. Tomek zastał matkę krzątającą się w kuchni. Monika bawiła się w ogródku z koleżanką z sąsiedztwa i nawet nie zauważyła wchodzącego brata. Za pół godziny będzie obiad matka radośnie powitała syna. Jak tam w szkole, świadectwo dobre? spytała. Dobre, mamo odpowiedział Tomek całując ją w policzek. Jak zwykle same piątki i szóstki. Tylko z WF u czwórka. Nigdy nie wychodziły mi te fikołki zawstydził się chłopiec. Nie martw się synku, nie każdy jest ze wszystkiego dobry uspokajała mama. Przykro mi tylko Tomku, że nie będę mogła, tak jak kiedyś, w nagrodę za dobre świadectwo wysłać cię na kolonię zmartwiła się. To nic mamo kolonie są dla małych dzieci. Tu też może być fajnie. - 11 -

Chłopiec pobiegł na górę. Nie chciał, by mama widziała, że jednak jest mu przykro. Tomek lubił swoje nowe królestwo. Pokój Tomka był większy niż ten, który miał w bloku na Śląsku. Był jasny, ze skośnymi ścianami, nowocześnie umeblowany. Półka z książkami przygodowymi uginała się pod ich ciężarem. Tata dbał o to, by syn dużo czytał. Specjalnie nie kupił mu komputera (choć być może teraz byłby przydatny). Wolał, aby dziecko nie poświęcało zbyt wiele czasu na gry, które często uczyły agresji a nieraz i też odciągały od nauki. Tomek często brał w ręce książki przygodowe i kładł się na wygodne łóżko, które mogłoby pomieścić trzy dorosłe osoby. Na drewnianym podeście z dwiema szufladami położone były materace z pianki. Tu Tomek wraz z bohaterami powieści przeżywał najpiękniejsze przygody. Zarówno jego meble, jak i kolorowa meblościanka Moniki, pochodziły z poprzedniego mieszkania ze Śląska. Tylko pokój mamy miał inny styl. Matka pozostawiła tu meble po rodzicach. Stara szafa, toaletka z trzyskrzydłowym lustrem, drewniane łoże małżeńskie, komoda z rodzinnymi pamiątkami masa zdjęć rodzinnych w ciekawych ramkach i nocne stoliki, stanowiły ogromny kontrast z wyposażeniem pokoików dzieci. Zupełnie inaczej wyglądał pokój gościnny mieszczący się na parterze. Ten prezentował się najbardziej okazale. Tutaj znajdowały się meble, jakie można już tylko zobaczyć w muzeach lub pałacach. Stary, ogromny kredens z dziwnymi szafkami, półeczkami i zdobieniami oraz kryształowymi szybami był ozdobą salonu. Na sąsiedniej ścianie stała biblioteka po sam sufit z ogromną ilością książek. Na środku pokoju prostokątny, rozsuwany stół z rzeźbionymi nogami, przy nim 12 krzeseł z purpurową tapicerką. Wielka sofa i dwa głębokie, wygodne fotele z welurowym obiciem, dumnie rozparły się na grubym, bordowym dywanie, w miejscu, gdzie była wnęka z trzema oknami, ozdobionymi ciężkimi portierami. Na wąskiej ściance na przeciw kredensu, między oknami zawisło ogromne kryształowe lustro, w bogato rzeźbionej, drewnianej ramie. Komoda z różnymi bibelotami nie z tej epoki, przy drzwiach kominek, a nad nim portret być może przodka rodziny? Tomek przez rok nie miał czasu zainteresować się, kogo przedstawia. Cały pokój miał swój tajemniczy klimat. Nawet zapach był tu jakiś inny. W powietrzu unosiła się niewyjaśniona tajemnica. - 12 -

Będę musiał wreszcie zapoznać się z historią domu pomyślał, gdy siedział w salonie w oczekiwaniu na obiad. Kiedy Tomek zakończył posiłek, postanowił spotkać się z Markiem. Umówili się w parku i tak przegadali do wieczora. Zrobili plan na całe wakacje. Postanowili, że jutro zajmą się łowieniem ryb. Tej nocy Tomek długo nie mógł zasnąć. Wspominał swoje wakacje sprzed kilku lat. Wtedy było pięknie i wesoło. Nie myślał, że śmierć ojca, tak bardzo może odmienić jego życie. Dziwny sen Tomka Tomek często zastanawiał się nad znaczeniem swoich snów. Planował nawet je zapisywać. Nieraz były to sny prorocze. Nie zawsze dobrze je pamiętał, ale ten sen, w pierwszy wakacyjny dzień, zapamiętał bardzo dokładnie. Śniło mu się, że razem z przyjacielem Markiem, znajduje się w jakimś zamku. Dziwił się tylko, że jedna z komnat umeblowana była identycznie, jak ich pokój gościnny w nowym domu. Zwrócił uwagę na kredens. Ktoś pokazywał tajne schowki. Jeden zapamiętał bardzo dokładnie. Człowiek, który oprowadzał chłopców po zamku, kazał dobrze pilnować tego, co znajdą w kredensie. To jest bardzo ważne dla Wielenia mówił przewodnik jest to też bardzo niebezpieczne, więc jeśli się boicie, nie otwierajcie schowka! W tym momencie Tomek obudził się. Nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć. Zaraz po śniadaniu chciał porozmawiać - 13 -

z mamą na temat domu i mebli w salonie, ale pani Maria spieszyła się do przychodni. W tym też czasie usłyszał przez okno przywołujące gwizdanie Marka. Tomek postanowił opowiedzieć swój sen koledze. Chłopcy usiedli na ławce w parku. Tu nikt nie przeszkadzał im w rozmowie. Tylko dwójka małych dzieci bawiła się na trawie z kudłatym pieskiem. Byłem w jakimś zamku rozpoczął swoje opowiadanie Tomek nie wiem gdzie to było, ale dokładnie pamiętam, że były tam meble z naszego mieszkania. Może te meble pochodzą z jakiegoś pałacu? Jak byłem u was, to zawsze podziwiałem ten duży pokój. Takich mebli u nikogo nigdy nie widziałem. A ten zamek, to nie był przypadkiem nasz wieleński pałac? Nie wiem, bo we śnie byliśmy tylko wewnątrz budynku. Szkoda, że nie ma możliwości zwiedzania miejscowego pałacu. Ta Niemka, co go kupiła, nie wpuści do środka nikogo. Pilnują go strażnicy z psami. Od zewnątrz zamek prezentuje się całkiem imponująco, ale chciałbym zobaczyć, jak wygląda wewnątrz. Naprawdę nie da się tam wejść? Słyszałem, że od przyszłego tygodnia, mają tu przyjeżdżać wycieczki szkolne z Niemiec. Z niemieckiego masz szóstkę, więc musimy wykorzystać twoją znajomość języka. Mam już nawet pomysł..! powiedział z ożywieniem Marek. Chodź, teraz pójdziemy na lody powiedział Tomek mam tu parę drobnych, skoczymy do tej budki koło poczty, tam są te nasze ulubione, waniliowe. Choć przez chwilę zapomnimy o tej historii i odreagujemy. Aby dojść do poczty, musieli minąć Parkową i Urząd Miasta. Przeszli przez mały skwerek z zabytkową już pompą wodną i zaraz za budynkiem poczty, po przejściu na drugą stronę ulicy byli na miejscu. Musieli trochę postać w kolejce, ale czego się nie robi z łakomstwa. Wieleń był niewielkim miasteczkiem. Wprawdzie po reformie administracyjnej - 14 -

kraju połączono dwie miejscowości o tej samej nazwie w jedną całość, ale północna i południowa część miasta żyły swoim odrębnym tokiem. Część południowa, w której mieszkali chłopcy, sprawiała wrażenie trasy przelotowej. Całe życie miasta koncentrowało się przy głównej ulicy, która rozpoczynała się na moście na Noteci, a kończyła za torami kolejowymi. Czasami można było spotkać na łąkach nadnoteckich stare zabudowania, które również miały swój urok. Tam jeszcze kilka lat wstecz, gdy rzeka była czysta, nad jej brzegami znajdowały się tzw. Łazienki. Tam mieszkańcy miasteczka rozkładali koce, konsumowali przyniesiony z domu prowiant, zażywali słonecznych kąpieli lub po prostu kąpali się w Noteci. Spotykali się ze znajomymi, nawiązywali nowe przyjaźnie. Teraz już tylko chodzą tam na spacery. I mimo, że mają coraz mniej czasu, chętnie odwiedzają strony, gdzie kiedyś wspaniale spędzali wolne chwile. Romantyczna dusza pozostaje w człowieku do końca życia. Od strony rzeki po lewej stronie znajdował się kościół z zabytkowym ołtarzem. Po obu stronach ulicy stały domy wybudowane przed wojną i na początku XX wieku. Wszystkie były odnowione i swoim wyglądem zachwycały oczy przejezdnych. Prawie w każdym domu, na parterze, znajdowały się sklepy różnej branży. Mieszkańcy miasteczka nie musieli się więc martwić, że zakupy trzeba będzie robić w innych miejscowościach. W Wieleniu funkcjonowała poczta i bank. Obok ratusza znajdowała się także kawiarnia, z której mieszkańcy korzystali głównie w niedzielę. - 15 -

Boczne uliczki Wielenia prezentowały się znacznie mniej okazale niż centralna jego część. Stały tu stare, parterowe domki, a jedynym wyróżniającym się budynkiem, była szkoła zbudowana z czerwonej cegły. Kiedyś tuż nad brzegiem Noteci dzieciaki mogły spędzać wolny czas w Ogródku Jordanowskim. Teraz niestety tego zabrakło, ponieważ prawie przy każdym nowym bloku znajdują się place zabaw. Nowy Wieleń tak nazwali część miasta sami mieszkańcy znajdował się przy stacji kolejowej. Tam od kilku lat budowano nowe bloki. Także na przeciw Wzgórza pobudowano domki jednorodzinne. Mieszkańcy mieli wprawdzie daleko do centrum miasta, ale był tam spokój. Było blisko do lasu na grzyby, z których słynął między innymi Wieleń, jak również nieistniejące lasy po spaleniu w Miałach. Mieszkańcy miasta mogli korzystać z podstawowych usług, jakie proponowało każde miasto, a więc przede wszystkim policji, której budynek znajdował się na przeciw cmentarza, z ciekawych imprez organizowanych przez Miejsko-Gminny Ośrodek Kultury Strzelnica, także z usług medycznych, jakie oferowała pacjentom Przychodnia Zdrowia. Miasto wydawało również swoją lokalną gazetę i słynęło z dorocznych zawodów w Biegach im. Nojego, no i oczywiście z Jarmarków Wieleńskich. - 16 -

Miasteczko było czyste, zadbane bo miało dobrych gospodarzy. Wielenianie, jak w każdym małym mieście, wiedzieli o sobie prawie wszystko. W niedzielne popołudnia siadali na ławeczkach przed domami i prowadzili ożywione dyskusje z sąsiadami, przechodniami i starymi znajomymi, którzy w niedzielę odwiedzali swoje rodziny. Młodzież nie kontynuowała już tradycji dziadków i rodziców. Wolała ekscytować się filmami wideo, obejrzeć mecz piłkarski lokalnej drużyny na boisku w północnej części miasta albo grać w piłkę na szkolnym boisku. Czasami korzystała z imprez organizowanych przez Strzelnicę lub brała udział w corocznym Jarmarku Wieleńskim, gdzie zajadała się frytkami lub pop-cornem. Także chętnie spędzała czas na skraju miasta na Wzgórzu, tj. wzniesieniu z ruinami starej baszty. Górka porośnięta była trawą i krzewami, a w dole można było dostrzec pozostałości po strumyku. Zimą wieleńskie dzieciaki przychodziły tu z sankami. Było to wymarzone miejsce do zjeżdżania. Nieraz zdarzało się, że sanki zatrzymywały się przed rzeczką, a dzieci jak z katapulty wskakiwały z sanek do lodowatego potoku (oczywiście ku uciesze mamy). Właściwie chyba już nikt nie pamiętał, skąd wzięła się nazwa Wzgórze i co to za ruiny na nim pozostały. Kiedy Tomek i Marek zjedli po dwie porcje lodów, postanowili się tam przejść. Jak tu cicho i przyjemnie powiedział Tomek dopiero teraz dotarło do mnie, że mamy wakacje. - 17 -

Nie zastanawiałeś się nigdy, co tu mogło kiedyś być? spytał Marek to ciekawe, pozostały ruiny baszty, różne wzniesienia, może tu są ukryte jakieś skarby? Już na pewno niejeden szukał tu skarbów. My możemy sobie tylko pomarzyć. Chciałbym jednak odkryć jakąś tajemnicę. Czytam tyle ciekawych książek o chłopcach, którzy podróżują i co chwilę odkrywają coś nowego. Ja też chciałbym przeżyć jakąś ekscytującą przygodę odpowiedział Marek. Żaden z nich na pewno w tej chwili nie przypuszczał, że ich marzenia wkrótce się spełnią. Dziadek wyjaśnia tajemnicę mebli Mamo, czy wiesz, skąd się wzięły w naszym pokoju gościnnym takie piękne meble? spytał Tomek matkę podczas obiadu. One były tu zawsze. Jak byłam dzieckiem, lubiłam się tu bawić. Najbardziej podobało mi się to kryształowe lustro. Ubierałam się w ubrania mojej mamy, a w tym lustrze byłam taka wysoka. Kiedy przypinałam złotą broszkę do sukni, tak strasznie błyszczała i wydawało mi się, że zmienia kolor. Wyobrażałam sobie że jestem księżniczką z bajki zawstydziła się twój dziadek był bardzo dumny z tych mebli. Mówił, żeby nigdy się ich nie pozbywać, bo są bardzo cenne, a poza tym wiąże się z nimi jakaś tajemnica. Nigdy nie miałam czasu, by wysłuchać do końca zwierzeń ojca zasmuciła się a szkoda, bo dzisiaj, kiedy już nie żyje, chętnie posłuchałabym tych opowieści. Wiem tylko tyle, że - 18 -

meble w jakiś sposób wiążą się z historią zamku w Wieleniu. Na górnej półce w bibliotece jest kilka starych książek, które dziadek ciągle czytał. Przejrzyj je, a może znajdziesz coś ciekawego. Ja idę teraz z Moniką do sklepu do Dregra a później do obuwniczego, a ty sprzątnij po obiedzie poprosiła mama. Dobrze mechanicznie odpowiedział Tomek, lecz jego myśli natychmiast powędrowały do salonu. Kiedy tylko został sam w domu, od razu popędził do pokoju gościnnego i zaczął jeszcze raz przyglądać się z zainteresowaniem wszystkim meblom. Zawsze ogromne wrażenie robił antyczny kredens, który był ozdobą pokoju gościnnego. Że też mama nigdy nie starała się poznać tajemnicy domu i tych mebli. W kredensie trzymała jedynie swoją rodową porcelanę, kryształy i jakieś pamiątki. Nigdy bliżej nie interesowała się kredensem. Te same meble, ten sam kredens jak w moim śnie pomyślał Tomek sadowiąc się na kanapie. Natychmiast zaczął dokładnie oglądać zajmujący prawie całą ścianę mebel. Pamiętał ze snu, że w prawym narożniku powinien znajdować się tajemny schowek. Szukał jakiegoś wystającego kawałka, oderwanej - 19 -

klapki czy czegoś, co wskazywałoby na to, że w środku kredensu znajduje się miejsce ukrywające tajemnicę. Nic takiego nie znalazł. Otworzył wszystkie szafki i szuflady, opukał z każdej strony. Niestety nic. Więc to był tylko sen... pomyślał z żalem. Postanowił jeszcze rzucić okiem na książki dziadka. Przyniósł ze skrytki drabinkę i szybko wdrapał się na najwyższy szczebel, sięgając górnej półki. Ile tu kurzu. Pewnie dawno nikt tu nie zaglądał. Ciekawe, co tak bardzo interesowało dziadka? Chłopiec z zaciekawieniem zaczął przerzucać podniszczone książki. Była tu bogata kolekcja woluminów historycznych, pisanych zarówno po polsku, jak i w języku niemieckim. Tomek całe dwa lata uczył się obcego języka, lecz nie opanował go w takim stopniu, aby móc zrozumieć, jaką treść zawierają te książki. Zauważył tylko, że ryciny znajdujące się wewnątrz przedstawiają wnętrza jakiegoś zamku. Na marginesach kartek ktoś ołówkiem sporządził niezrozumiałe zapiski. W trakcie przeglądania tej masy książek, uwagę chłopca zwrócił gruby zeszyt, z okładką ze skóry, oprawiony domowym sposobem. Odręczne notatki spisane były po polsku. Na pierwszej stronie Tomek przeczytał: Moje wspomnienia pamiątka dla potomnych. Podpisał: Antoni Gawrych. To wspomnienia dziadka! ucieszył się. Muszę to zaraz przeczytać. W tym momencie mama z Moniką wróciły ze sklepu. Zastały stojącego na drabinie Tomka z umorusaną od kurzu twarzą, trzymającego w ręku jakąś książkę. Ale brudas! wyśmiała Tomka Monika A ty szczerbata! odgryzł się siostrze. Przestańcie się droczyć. A w kuchni nie sprzątnąłeś po obiedzie powiedziała z wyrzutem pani Maria a tak cię prosiłam! Trudno, zrobię to sama. Widzę, że zacząłeś się w końcu interesować książkami dziadka. Może i ja dowiem się od ciebie cze- - 20 -

goś ciekawego. Nie gniewaj się mamo powiedział Tomek ale nawet nie wiem, kiedy czas tak szybko minął. Obiecuję, że za to jutro dokładnie posprzątam pokój gościnny. Maria Sikorowa weszła do kuchni. Talerze pozostawione po obiedzie na stole i garnki piętrzące się w zlewie nie przedstawiały widoku przyjemnego dla oka. Taki to już los kobiety pomyślała. Włączyła radio, stojące na parapecie okna. Przyjemna, relaksacyjna muzyka płynąca z odbiornika natchnęła ją do pracy. Uwinęła się bardzo szybko. Zaparzyła kawę i usiadła z zadowoleniem przy stole. Przypomniała sobie, jak chętnie piła kawę ze swoim nieżyjącym mężem, omawiając przy okazji wydarzenia z mijającego dna. Kuchnia w nowym domu była bardzo duża. Wszystkie meble były tak ustawione, że w pomieszczeniu było przytulnie. Część do przygotowywania posiłków oddzielona została od części jadalnej półeczkami. Na nich pani Maria poustawiała w słoiczkach przyprawy, porcelanowe miseczki i kubeczki oraz prace z modeliny wykonane przez Monikę. Kolorowa serweta na stole, jasne zasłonki w oknach sprawiały, że posiłki podawane w takiej scenerii smakowały wyśmienicie. Okno kuchenne wychodziło na podwórko i ogród warzywny. Gospodyni nie musiała kupować jarzyn do obiadu. Miała wszystko ze swojego ogródka. Kiedy mama Tomka zajęła się pracą w kuchni, Monika zabrała swoje lalki i poszła bawić się z koleżanką na podwórku. W tym czasie Tomek pospiesznie zaszył się w swoim pokoju i natychmiast pogrążył w lekturze dziadkowego kajetu. Nie oderwał się do wieczora od interesującej lektury. Zszedł tylko na kolację, którą pochłonął w locie i czym prędzej powrócił do przerwanego wątku. Dziadek w pamiętniku opisywał swoje dzieciństwo i młodość spędzone w Wieleniu. Pisał, jak chętnie bawił się w pobliskim parku, jak łowił ryby w Noteci, chodził na Wzgórze lub żydowski cmentarz. Latem z kolegami kąpał się w rzece lub jeździł do pobliskiej wsi nad staw (to - 21 -

zupełnie, jak ja pomyślał Tomek). Lubił także obserwować życie w zamku hrabiego, po północnej stronie Wielenia, gdzie jako młody chłopak otrzymał swoją pierwszą w życiu posadę. Był lokajem u grafa. Opisał swoją ciekawą pracę, dobroć swego pracodawcy i wdzięczność, z jaką spotkał się z jego strony. Bardzo dokładnie przedstawił posiadłość hrabiego. Zachwycał się piękną architekturą budynku i należących do niego stajni, bramy wjazdowej i palmiarni. Zwrócił uwagę na pięknie utrzymany park i ogród. Szczegółowo opisał wszystkie pomieszczenia wewnątrz zamku. W jednej z komnat znajdowały się dokładnie takie same meble, jak w domu dziadka przy ulicy Parkowej. A więc to nie był tylko sen pomyślał Tomek dziadek pisał w swoim pamiętniku prawdę. Tylko skąd w naszym domu te meble? Muszę to szybko wyjaśnić. Antoni Gawrych wspominał kolegów, z którymi pracował i przyjaźnił się, swoją pierwszą, wielką, niespełnioną miłość, ludzi, z którymi się spotykał, swoje przygody, a także psikusy, jakie robił hrabiemu. - 22 -

Kiedyś hrabia poprosił mnie pisał żebym podczas jego wyjazdu do Berlina przewietrzył jego ubrania. Nie chciało mi się schodzić przed zamek. Opróżniłem szafy z rzeczy mojego pana i zastanawiałem się, jak to zrobić najszybciej i najmniej męcząc się. Wymyśliłem świetnie. Na balkonie, przy balustradach stały oddalone od siebie co parę metrów piękne rzeźby, przedstawiające cztery pory roku. Było to idealne miejsce na rozwieszenie sznurków. Do każdej głowy rzeźby przymocowałem linki i na tym porozwieszałem ubrania hrabiego. Rzeczy przetrzepałem trzepaczką i wszystko szło bardzo dobrze do momentu, gdy pod wpływem ciężaru nagle poodpadały wszystkie głowy. Strasznie się zmartwiłem. Zastanawiałem się, co powiem grafowi. Wymyśliłem, że była ogromna wichura i dlatego tak się stało. Graf spytał mnie tylko, skąd wiał wiatr? Nie uwierzył, gdy powiedziałem, że od zachodu. Skrzydło zamku akurat stało tak, że dawało opór zachodniemu wiatrowi. Rzeźby naprawiono, a graf potraktował to jako dowcipne zdarzenie. Wydaje mi się, że hrabia bardzo mnie lubił, bo nawet gdy podałem na stół jego gościom wodę zamiast wina, również się nie pogniewał. Po prostu zapomniałem, że wypiłem wino z moim kolegą a do butelek nalałem wody. Miałem je wyrzucić, ale wyleciało mi to z głowy. Może przez to wspaniałe wino?. Dziadek Tomka opisywał, jak na wakacje przyjeżdżał do zamku syn - 23 -