Z Piotrem Żuchowskim, sekretarzem stanu w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz przewodniczącym Komitetu ds. Przygotowania Obchodów 600. Rocznicy Bitwy pod Grunwaldem, rozmawia ks. Mirosław Mejzner SAC Dla Polaków Grunwald jest nie tylko wydarzeniem historycznym, ale urósł wręcz do rangi symbolu. Na czym polega fenomen Grunwaldu? Na fenomen Grunwaldu składają się dwa elementy. Po pierwsze sama bitwa jako wyśmienicie przygotowane przedsięwzięcie polityczne, strategiczne i militarne, które gruntownie zmieniło i umocniło pozycję Polski na ówczesnej arenie międzynarodowej. Po drugie etos grunwaldzki, który zaczął się rodzić tuż po bitwie. Etos jest tworzony przez mit, który nie zawsze dba o prawdę historyczną, ale stara się przekazać pewne idee. Tak działo się w ciągu tych sześciu wieków. Dziś potrzeba wielkiej staranności i rzetelności historycznej w opracowaniach bitwy pod Grunwaldem, która jest czymś absolutnie niepowtarzalnym w historii Polski. Zwycięstwo było całkowite i niepodważalne. Stało się znane nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie, która przez dziesięciolecia wskazywała na bitwę jako wydarzenie, które faktycznie rzuciło na kolana państwo krzyżackie. Dlatego Grunwald jest dla Polaków tak doniosły i pozytywny. Bitwa pod Grunwaldem była kulminacyjnym momentem starcia dwóch potęg. Dlaczego do niej doszło? Pod koniec XIV wieku rozpoczęły się starania, aby Władysław Jagiełło został królem Polski. Było to spowodowane potężnym zagrożeniem ze strony Zakonu Szpitala Najświętszej Maryi Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie. Nie chodzi tylko o zagrożenie militarne i słynne rejzy krzyżackie, czyli wypady łupieżcze na ziemie Polski i Litwy. Po zaborze Pomorza w 1308 roku Krzyżacy odcięli polskiej gospodarce bezpośredni dostęp do morza. Możnowładcy małopolscy z przyczyn gospodarczo-ekonomicznych zaczęli więc szukać możliwości odcięcia Krzyżaków od morza, by móc na powrót spławiać towary Wisłą do Bałtyku. I wtedy na horyzoncie pojawił się Jagiełło? Zabór ziemi dobrzyńskiej, Pomorza, a potem Żmudzi oraz ciągłe wojny Krzyżaków z Polską i Litwą sprawiły, że Litwa i Polska stały się naturalnymi partnerami. Na orbicie dziejów pojawiła się postać niepoślednia Władysław Jagiełło. Już w młodości pokazał, że potrafi walczyć o władzę. Po śmierci ojca, Olgierda, musiał toczyć boje z jego bratem Kiejstutem, 2 a potem synem tegoż, Witoldem, o panowanie na Litwie. Był wyśmienitym strategiem i politykiem. Wiele nauczył się od Tatarów: tak metod walki, jak i bezwzględności. Do Jagiełły więc udali się krakowscy panowie. W 1385 roku w Krewie zawarto unię personalną, która przyznała Jagielle koronę polską, jeśli przyjmie chrzest i spełni określone warunki. Dla litewskiego księcia było to coś wyjątkowego. Co innego władza w Wilnie, a co innego w Krakowie. Polska była wtedy krajem, który dawał możliwość wzmocnienia politycznego. Polską byli zainteresowani zwłaszcza Habsburgowie. Co więcej, malutka Jadwiga już od 1378 roku była zaręczona z Wilhelmem Habsburskim. Austriacki pretendent w 1385 roku nawet przybył na Wawel, aby skonsumować związek, ale kasztelan krakowski przepędził go. Burzliwe to dzieje. Ale wróćmy do konfliktu z Krzyżakami. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że Jagiełło od unii krewskiej przygotowywał ostateczne starcie z Krzyżakami. Najpierw porządkował stosunki polityczne z Litwą, co ułatwiła mu sromotna klęska Witolda w bitwie z Tatarami nad rzeką Worsklą w 1399 roku. Rozpoczął też zabiegi dyplomatyczne i propagandowe. Było to zadanie bardzo trudne, bo w chrześcijańskiej Europie słuchano wtedy głosu Krzyżaków, którzy mieli liczne baliwaty wspierające ich propagandowo i gospodarczo. Tak naprawdę polski problem z Krzyżakami nie pojawił się wraz z Konradem Mazowieckim, który ich sprowadził w 1228 roku, ale dużo wcześniej, kiedy to papiestwo uznało wyprawy na pogańskich Słowian czy Prusów za równoważne z krucjatami do Ziemi Świętej. Taką politykę kościelną oczywiście wspierali cesarze niemieccy. Krzyżacy podbijali ziemie pruskie w imię zasad przyjętych wtedy przez papiestwo. Jagiełło, budując strategię przeciw nim, narażał się na duże niebezpieczeństwo polityczne, tym bardziej że Krzyżacy mieli doskonale rozwiniętą sieć propagandową. Jak się zachowywali biskupi polscy? Jest niezwykle ważne, że Jagiełło w swych działaniach dyplomatycznych korzystał z ludzi Kościoła. Czynny udział hierarchów miał wtedy ogromne znaczenie. Latem 1409 roku Jagiełło wysłał bp. Mikołaja z Kurowa z wyjątkową misją do Malborka. Miał on tak bardzo sprowokować Krzyżaków, żeby to oni wypowiedzieli wojnę. Chyba mu się udało? Tak, w 1409 roku Krzyżacy wkraczali na ziemie polskie. Być może ze względów propagandowych było to nawet Jagielle na rękę, bo przedstawiało ich jako agresorów. Po odbiciu Bydgoszczy przez Polaków podpisano zawieszenie broni do 24 VI 1410 roku. Rozpoczęły się intensywne przygotowania po obydwu stronach. Jagiełło układał strategię na słynnym spotkaniu z Witoldem i Mikołajem Trąbą w Brześciu Litewskim. Uważał, że wojna powinna być rozstrzygnięta w walnej bitwie na otwartym polu. Po drugie, zanim dojdzie do wojny, musi nastąpić połączenie armii polskiej i litewskiej. Po trzecie, bitwa, która niesie ze sobą ogromne zniszczenia, ma się odbyć na terytorium zakonu. Czy te założenia udało się zrealizować? Jagiełło był znakomitym strategiem. W Płocku przygotowano wielkie magazyny i obsługę kwatermistrzowską. Zimą i wiosną budowano w Puszczy Kozienickiej most ponto-
nowy, spławiony potem do Czerwińska. Po nim armia Jagiełły przeszła, aby połączyć się z siłami Witolda. Początkowo szli na Kurzętnik, ale Krzyżacy robili tam obwarowania, więc Jagiełło wycofał się do źródeł Drwęcy. Dopiero wtedy trafili w okolice trzech wsi: Grunwaldu, Stębarka i Łodwigowa. Tam doszło do decydującej bitwy, dobrze przemyślanej i wyśmienicie przeprowadzonej. Spotkały się dwie potęgi i dwa style walki? W zachodniej Europie bitwy rozstrzygało się w tzw. płot. Rycerze ustawiali się po dwóch stronach w linii prostej i walczyli ze sobą trochę na zasadzie zwielokrotnionego turnieju rycerskiego. Tak naprawdę nie dążyli do tego, żeby zabić przeciwnika. Chcieli go tylko pokonać, bo wzięcie w niewolę dawało dużo większe korzyści. Jagiełło walczył inaczej, metodą wschodnią, mongolską. Przygotował odwody i ukrył je. Przeciwnik do końca nie wiedział, ile wojska ma Jagiełło i w jaki sposób będzie go używał. Ale Krzyżacy też mieli swoją strategię? Krzyżacy przybyli pod Grunwald wcześniej. Prawdopodobnie wykopali wilcze doły. Ustawili artylerię, którą już wtedy wykorzystywano, i czekali w otwartym polu. Był ogromny upał. Każda godzina zwłoki oznaczała dodatkowe zmęczenie. Posłali więc dwa miecze, aby sprowokować Jagiełłę do walki. Król Polski natomiast ukrył wojsko w lesie i spokojnie zaczął je ustawiać tak, aby przeprowadzić bitwę jeszcze raz powtórzę inaczej, niż się dotąd walczyło w zachodniej Europie. Jak przebiegła jedna z największych bitew średniowiecznej Europy? Na początku Jagiełło wypuścił Tatarów, których było niewielu (300, może 400) i lekką jazdę litewską, aby załamali wilcze doły i wykluczyli artylerię jako element strategiczny. Chciał też wyciągnąć armię przeciwnika do przodu. Kiedy miał go już na otwartej przestrzeni, rzucił do walki ciężką jazdę polską. Słuchając tych wyjaśnień, odnoszę wrażenie, że wynik bitwy był z góry przesądzony. A przecież początkowo to Krzyżacy przeważali. Rzeczywiście, bitwa miała dramatyczny przebieg. W pewnej fazie nastąpiło załamanie skrzydła litewskiego i wojsko Witolda zaczęło się cofać. Dziś Litwini mówią, że to Fot. Archiwum NCK Pełnomocnicy Rządów Polski i Litwy: min. Piotr Żuchowski (po lewej) i min. Vytautas Umbrasas w dniu podpisania listu intencyjnego o obchodach 600-lecia bitwy pod Grunwaldem był taktyczny, z góry zaplanowany manewr. Ale niektórzy rycerze tak go zrozumieli, że zatrzymali się dopiero w Wilnie. W tym kulminacyjnym punkcie walki z ogromną zaciekłością walczyły natomiast trzy pułki smoleńskie, którymi dowodził rodzony brat Jagiełły, Semen Lingwen Olgierdowicz. To ich mężna postawa sprawiła, że prawe skrzydło polskie nie zostało odsłonięte do końca i walka mogła trwać. Wielki mistrz Ulrich von Jungingen wprowadził 16 swoich najlepszych chorągwi, na co Jagiełło, kontrolujący całą bitwę z pewnej odległości, odpowiedział najsilniejszymi odwodami schowanymi dotąd w lasach. Prof. Henryk Samsonowicz twierdzi, że Jagiełło dysponował jeszcze innymi oddziałami, których nie użył w bitwie, gdyż nie było takiej potrzeby. Bitwa została rozstrzygnięta na polu walki. Szybko przeniosła się do obozu Krzyżaków, zlokalizowanego właśnie pod Grunwaldem. Tam zabito ich najwięcej. Krew zmieszała się z czerwonym winem, jak plastycznie opisał to Długosz. Jagiełło kazał rozbić beczki, bo nie wiedział, czy przeciwnik został całkowicie pokonany i czy nie trzeba będzie walczyć dalej. Na koniec Jagiełło wpuścił chłopów, którzy nigdy nie brali przeciwników w niewolę, bo i tak nie dostawali okupu. Dlatego tak wielu poległo. Z zakonu krzyżackiego tak naprawdę przeżył tylko jeden wielki szpitalnik, komtur Elbląga Werner von Tettingen, którego Matejko namalował z wyrazem przerażenia w oczach obok wielkiego mistrza. Niektórzy oskarżają Jagiełłę o tchórzostwo, bo w przeciwieństwie do Ulricha von Jungingena czy księcia Witolda nie brał bezpośredniego udziału w walce. Jagiełło nie mógł walczyć bezpośrednio, ponieważ przyjął metodę wschodnią, a ona zakładała, że jeśli w bitwie jest więcej niż stu rycerzy, to wódz nie może być na polu walki. 3
Król nie był ukryty w krzakach, jak się to czasem przedstawia. Był bardzo blisko. Świadczy o tym informacja Długosza, że pewien rycerz z Łużyc, niejaki Leopold von Kökeritz, zaatakował polskiego króla, którego obronił sekretarz Zbigniew z Oleśnicy. A zatem Jagiełło był blisko walki i uczestniczył w niej, ale jako wódz i strateg używał odwodów. Ponadto stosował taktykę okrążenia przeciwnika ze wszystkich stron, by narzucić mu swój styl walki. Wreszcie kazał zabijać. To wschodnia, bezwzględna metoda walki, gdzie tylko nielicznych brano do niewoli. Strategia Jagiełły pod Grunwaldem okazała się bardzo skuteczna. Niektórzy zarzucają mu jednak, że nie wykorzystał tego zwycięstwa. Historiografia zrobiła mu wielką krzywdę. Podkreślanie, że Jagiełło nie wykorzystał zwycięstwa, było elementem komunistycznej propagandy po drugiej wojnie światowej. Wyjaśnię to za chwilę. Teraz chcę podkreślić, że Malbork nie był wtedy do zdobycia. Zresztą pół wieku później, w czasie wojny trzynastoletniej, też nie skapitulował w czasie oblężenia. Przekupiono wtedy wojska zaciężne i w ten sposób Polacy weszli do Malborka. Co się działo po bitwie? Od początku zaczęła się tworzyć legenda. Jagiełło wysłał do Krakowa zdobytą chorągiew biskupa pomezańskiego, którą przyjął bp Mikołaj Kurowski. Poza tym działania militarne trwały. Polacy odnieśli m.in. drugie wspaniałe zwycięstwo, pod Koronowem. Wielka wojna skończyła się dopiero w 1411 roku pokojem toruńskim. Rozpoczęła się jednak wielka wojna propagandowa. Zwycięstwo armii polsko-litewskiej nad Krzyżakami musiało odbić się głośnym echem w całej Europie? Tak, Krzyżacy wszędzie rozsyłali sprawozdania o tym, co się działo pod Grunwaldem. Pisali, że pokonali ich niechrześcijanie, że Jagiełło sprzymierzył się z Tatarami itd. 4 Chcieli zdyskredytować króla Polski na arenie międzynarodowej. Jagiełło także rozesłał poselstwa po wszystkich dworach i przedstawił swoje argumenty. Wiemy, że rację zazwyczaj mają zwycięzcy. Miejscem, gdzie racje polityczno- -propagandowe stały się szczególnie wyraźnie, był sobór w Konstancji (1414 1418). Na tym soborze przemówił Paweł Włodkowic, ówczesny rektor Akademii Krakowskiej. Jak przyjęto jego wystąpienie w obronie Polski i potępienie polityki krzyżackiej? Paweł Włodkowic, używając argumentów teologicznych, budował nową koncepcję tzw. słusznej wojny. To bardzo istotne, ponieważ Kościół popierał wojny, które uznawał za słuszne. Włodkowic udowodnił, że ani w Piśmie Świętym, ani w doktrynie Kościoła nie ma takiego prawa, które pozwalałoby zabierać ziemię innowiercom, jeśli historycznie jest ona ich własnością. Zdecydowanie przeciwstawił się tezom Jana Falkenberga, krakowskiego dominikanina działającego w imieniu Krzyżaków, wykazując, iż nie mieli oni prawa podbijać Prusów. Poglądy Włodkowica to absolutna nowość. Początkowo zostały odrzucone, ale argumenty raz wypowiedziane powoli przebijały się do świadomości międzynarodowej. Tym bardziej że po Grunwaldzie znaczenie Polski musiało znacznie wzrosnąć? Na inauguracji tegorocznych obchodów prof. Samsonowicz powiedział, że gdyby w średniowieczu istniała ONZ, to po Grunwaldzie Polska znalazłaby stałe miejsce w ówczesnej Radzie Bezpieczeństwa. Te słowa najlepiej oddają to, co się stało 15 VII 1410 roku. Po Grunwaldzie Polska weszła na inną orbitę polityczną w Europie. Tak naprawdę bez Jagiellonów nie można już było rozmawiać o ważnych decyzjach, ich poselstwa zaczęły być traktowane poważnie. Grunwald był przełomem politycznym i militarnym. Czy troszczono się wtedy, aby nadać mu też znaczenie symboliczne? Zdecydowanie tak. Etos grunwaldzki zrodził się nazajutrz po bitwie. Jak wspomniałem, do Krakowa przesłano chorągiew biskupa pomezańskiego. Rok później we wszystkich kościołach w mieście obchodzono pierwszą rocznicę zwycięstwa. Wygłaszano kazania okolicznościowe. Na ulicach rozrzucano monety dla ludu. Tak naprawdę coroczne wspomnienie Grunwaldu stało się pierwszym świętem narodowym, niezwiązanym z kalendarzem liturgicznym Kościoła. Oczywiście ambony kościelne w Polsce tworzyły świadomość narodową wokół mitu grunwaldzkiego. Po ostatecznym pokonaniu Krzyżaków świętowanie kolejnych rocznic musiało jednak stracić na znaczeniu? To oczywiste. Jednak temat grunwaldzki w sposób wyjątkowy wrócił w XIX wieku, kiedy Polska była pod zaborami. To wtedy powstały dzieła Karola Szajnochy o królu Władysławie i królowej Jadwidze. Szajnocha oczywiście zgodnie z metodologią tamtych czasów pisał swoje dzieło, opierając się głównie na przekazach największego polskiego historyka Jana Długosza, którego ojciec walczył pod Grunwaldem. Z prac Karola Szajnochy korzystał Henryk Sienkiewicz, który w 1897 roku zaczął publikować w prasie kolejne odcinki Krzyżaków, dzieło stanowiące do dziś dla Polaków główne źródło informacji i emocji związanych z tamtym czasem. Mamy Jana Matejkę, którego obraz odsłonięty w 1878 roku stał się od razu kultowy. W zaborze pruskim trwała wtedy intensywna germanizacja według założeń Bismarcka, czas Kulturkampfu, czyli walki niemieckiej władzy z polskim Kościołem. Naród stanął po stronie Kościoła. Dlatego pod koniec XIX wieku tak radykalnie odżyła legenda Grunwaldu jako zwycięstwa Polaków nad teutońską nawałą. Szczególnie ważny był chyba rok 1910? Rzeczywiście. W 1910 roku, z okazji 500. rocznicy bitwy, trwały w Krakowie pod patronatem Ignacego Jana Paderewskiego słynne obchody grunwaldzkie. Bardzo narodowe i patriotyczne. Zabrzmiała wtedy Rota Konopnickiej z muzyką Nowowiejskiego w wykonaniu około stu chórów. To była wielka manifestacja, która zgromadziła dziesiątki tysięcy ludzi. Kraków, jako część Austrii, miał wystarczającą autonomię, by można to było przeprowadzić. Obchody w innych miejscach nie mogły być tak huczne ze względu na jednoznaczny narodowy i antyniemiecki charakter.
Uroczysta inauguracja obchodów 600-lecia bitwy pod Grunwaldem (Arkady Kubickiego w Warszawie, 14 stycznia 2010); siedzą od lewej: prof. Henryk Samsonowicz, min. Piotr Żuchowski, Daniel Olbrychski Antyniemiecki wymiar Grunwaldu eksponowano też po drugiej wojnie światowej? Tak, komuniści porównywali zwycięstwo nad hitlerowskim faszyzmem do wiktorii grunwaldzkiej. W 1944 roku został ustanowiony bardzo popularny w Polsce socjalistycznej Order Krzyża Grunwaldu za waleczność. Pojawiało się mnóstwo plakatów z datami 1410 1945 i dwoma hełmami: krzyżackim i hitlerowskim. Wtedy zrodził się mit o niewykorzystaniu zwycięstwa nad Krzyżakami. Komuniści mówili tak: w 1410 roku nie wykorzystano zwycięstwa pod Grunwaldem, ale my wykorzystaliśmy zwycięstwo nad Niemcami mamy Polskę Ludową. Już w 1946 roku odbyła się wielka parada wojskowa na polach Grunwaldu. Na obchody 550. rocznicy bitwy pola Grunwaldu zagospodarowano, powstał pomnik Światowida, muzeum itd. Rok 1960 to wielka manifestacja ideologii władz komunistycznych. A jakie będą tegoroczne obchody? Jakie cele przyjęły teraz władze państwowe? Obchody 2010 roku będą się odbywały na trzech poziomach. Pierwszy to poziom kulturalno-naukowy. Będzie temu służyła m.in. wielka wystawa otwierana 14 lipca na Wawelu. Będzie tam można poznać nie tyle sam przebieg bitwy i okoliczności, które do niej doprowadziły, ile rozwój mitu grunwaldzkiego, który tworzył się już od 1410 roku. Wystawa ukaże, czym w dziejach był dla Polski Grunwald. Drugie wydarzenie to wielka konferencja naukowa, która odbędzie się we wrześniu częściowo w Malborku, a częściowo w Krakowie. Ma ona nie tylko zaktualizować wiedzę na temat Grunwaldu, ale również zobiektywizować pewne kwestie, wokół których przez wieki narosło wiele mitów. Owocem tych konferencji będą publikacje. Trzecie wydarzenie to wystawa w Archiwum Głównym Akt Dawnych. Można tam zobaczyć m. in. oryginalny pergamin pokoju toruńskiego z 1411 roku; są też dokumenty, w których biskupi pomezański i warmiński kilka dni po bitwie pod Grunwaldem składają hołd królowi Władysławowi i mówią, że chcą być jego poddanymi. Ten poziom kulturalno-naukowy będzie miał też wymiar regionalny. Historycy, na przykład na Warmii i Mazurach czy w Krakowie, będą podejmowali różne inicjatywy porządkujące tematykę grunwaldzką. Zdaje się, że najbardziej widowiskowe imprezy obchodów 600-lecia Grunwaldu będą miały charakter ludyczny. Czy nie grozi nam przerost formy nad treścią? W całej Polsce odbędzie się ponad 130 różnych wydarzeń związanych z obchodami grunwaldzkimi. Zapraszam na specjalną stronę internetową www.grunwald600.pl. Katalog wystawy zorganizowanej w Muzeum Akt Dawnych Dla mnie tzw. sfera ludyczna jest niesłychanie istotna, ponieważ stanowi nowy, radosny sposób przeżywania polskiej historii. Daje okazję do spotkania całych rodzin i przyjaciół, do wspólnego oglądania inscenizacji przez rodziców i dzieci. Chodzi też o to, żeby historią zainteresować młodych. Kulminacją imprez ludycznych będzie wielka inscenizacja bitwy na polach Grunwaldu 17 VII 2010 roku. Ta inscenizacja od wielu lat przyciąga mnóstwo ludzi. Powstaje nawet specjalne miasteczko rycerskie. Nie wiem, jak mała gmina Grunwald wytrzyma to wszystko logistycznie. 5
Przeżywanie historii na taką skalę ma też zapewne wymiar międzynarodowy? To jest trzeci poziom obchodów, który po 10 kwietnia nie będzie już niestety taki, jak planowano. Chodzi o całą sferę polityczno-reprezentacyjną. Z inicjatywy Lecha Kaczyńskiego organizowała ją Kancelaria Prezydenta, która zapraszała też przywódców państw środkowoeuropejskich na uroczystości 15 lipca. Komitet honorowy tworzyli prezydent Lech Kaczyński i prezydent Litwy Dalia Grybauskaite. Mieli razem witać oficjalnych gości na polach Grunwaldu. Myślę, że byłoby to ważne wydarzenie w relacjach polsko-litewskich. Dziś jest ogólna wola, by to kontynuować, ale pojawiło się też wiele niewiadomych i nowych problemów. 6 Wydaje się, że Litwa na równi z Polską powinna być zainteresowana rangą tych obchodów. Czy Grunwald dzisiaj bardziej łączy, czy dzieli nasze kraje? Litwini mają własną interpretację Grunwaldu (w ich języku Žalgiris), nieraz bardzo odbiegającą od naszej historii w tym zakresie. Powiem wprost, ja bym się pod litewskimi podręcznikami historii nie podpisał, ale też nie robiłbym z tego powodu ogromnej wojny. Litwa to młode państwo, które teraz buduje swój mit. Temat Žalgirisu jest dla nich niesłychanie istotny. Zresztą Grunwald jest istotny także dla Niemców. Nikt nie lubi przegrywać. Niemcy mieli ogromny kompleks, że zostali tam pokonani. Kiedy w 1914 roku niemiecki marszałek Paul von Hindenburg pokonał armię carską między Olsztynkiem a Stębarkiem, zaraz powstała idea zbudowania mauzoleum Hindenburga pod Tannenbergiem, czyli Grunwaldem, aby upamiętnić to zwycięstwo. W 1940 roku w asyście wielkich hierarchów nazistowskich Niemiec przeniesiono z honorami do Malborka chorągwie wielkich mistrzów zakonu krzyżackiego, odtworzone na uroczystości 1910 roku w Krakowie. Wiemy też, jak bardzo polowano na obraz Matejki. Płótno to ocalało tylko dlatego, że było wywiezione i ukryte w stodole pod Lublinem. Wróćmy jednak do stanowiska litewskiego. Prawdą jest, że dziś Litwini o Polakach mówią niezbyt dobrze. To bardzo złożona kwestia i nie chciałbym jej tu rozwijać. Dla mnie jest absolutnie jasne, że Grunwald był wielkim zwycięstwem polsko-litewskim możliwym tylko dzięki unii. Uważam, że przy tegorocznych obchodach najgorsze byłyby przepychanki z Litwinami czy poróżnienie się z nimi. Chcemy przygotować te obchody należycie, zachowując oczywiście polską rację stanu. Dla mnie polityka historyczna jest częścią polskiej racji stanu i nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości. Ale niezależnie od różnic, rocznicę zwycięstwa pod Grunwaldem musimy obchodzić wspólnie z Litwinami. W tym celu podpisałem wraz z ministrem Vytautasem Umbrasasem list intencyjny o wspólnej kampanii promocyjnej najważniejszych projektów kulturalnych związanych z obchodami 600. rocznicy bitwy. Czy po tegorocznych wydarzeniach pozostanie coś trwałego na miarę Krzyżaków Sienkiewicza czy obrazu Matejki? Pewne dzieła pozostaną. Tomasz Bagiński przygotowuje wyśmienitą animację o bitwie. Będzie tomik esejów i publikacja po wielkiej konferencji naukowej. Przygotowujemy też materiały edukacyjne dla dzieci, które roześlemy do wszystkich szkół. Szczepan Twardoch pisze powieść, która będzie poświęcona tematyce grunwaldzkiej. Tomasz Budzyński z zespołem,,armia napisał bardzo dynamiczną piosenkę dla młodych ludzi. Niech młodzież w to wchodzi, niech przeżywa. Co mają przynieść te uroczystości? Jaki jest cel tych wszystkich przedsięwzięć? Sukcesem będzie zmiana mentalności w takim sensie, że wielu będzie odbierało Grunwald jako radość, jako wspaniałą wiktorię. W Polsce mamy mnóstwo wydarzeń martyrologicznych. Taka jest nasza historia. Ale przynajmniej w części zrównoważmy te wydarzenia innymi, zwycięskimi, a więc radosnymi. Ponadto Grunwald niesie ze sobą bardzo popularne elementy etosu rycerskiego, które są w każdym z nas. Chodzi o formułę emocjonalnego budowania polskiej tożsamości. Jesteśmy narodem o bardzo długiej historii. Obchodzimy już 600-lecie bitwy po Grunwaldem, a przecież wcześniej przez cztery wieki też coś się działo. Trzeba sobie uświadomić tę przestrzeń historyczną. Jesteśmy narodem o głębokiej tożsamości i wielkich wartościach. Grunwald podkreśla też rolę Kościoła w Polsce. Mówiłem o ogromnym zaangażowaniu hierarchów, chociażby w sferę dyplomacji grunwaldzkiej. Oprócz Mikołaja z Kurowa trzeba wspomnieć Mikołaja Trąbę, który był zaufaną osobą Władysława Jagiełły. Na soborze w Konstancji był nawet kandydatem na papieża! Tak naprawdę trzeba podkreślić stanowisko całego polskiego Kościoła, który stanął w tamtym czasie po stronie polskiej racji stanu. To nie było takie łatwe, jeśli się weźmie pod uwagę rolę, jaką na arenie międzynarodowej odgrywał wtedy zakon krzyżacki. Dziękując Panu Ministrowi za rozmowę, chcę jeszcze zapytać o osobiste marzenia związane z Grunwaldem. Jeżeli obchody będą wydarzeniem masowym i wciągną Polaków (a na to się zanosi), jeżeli odbędą się konferencje, wystawy i inscenizacje, a wydarzenia reprezentacyjno-państwowe nabiorą najwyższej rangi i jeżeli będzie przy tym dużo dumy, radości i mądrego mówienia o historii, to będę ogromnie zadowolonym człowiekiem. Rozmawiał ks. Mirosław Mejzner SAC