Awantura o Budżet Partycypacyjny. Ośrodek wsparcia nie powstanie w tym roku! data aktualizacji: 2015.05.07 Projekt ośrodka wsparcia dla niepełnosprawnych, który wygrał ubiegłoroczne głosowanie w Budżecie Partycypacyjnym powstanie dopiero za rok. Burmistrz obwinia poprzednie władze za złe przygotowanie projektu. Piotr Guział odpiera zarzuty. A rodzice niepełnosprawnych wciąż wierzą, że ośrodek powstanie. Projekt zyskał poparcie ponad 6,5 tysiąca osób. Mimo zarzutów o nieprzejrzystość i nadużycia w zbieraniu głosów oraz wykorzystanie luk w regulaminie, idea powstania ośrodka wsparcia zyskała sympatię i zaktywizowała rodziców osób niepełnosprawnych, którzy o utworzenie podobnej placówki starają się już od 17 lat. Dziś okazuje się, że ośrodek jednak nie powstanie w zakładanym czasie. Poinformował o tym wczoraj burmistrz Robert Kempa. - Tak to jest, gdy specjaliści, którzy ukończyli inne kierunki decydują czy obsługa komunikacyjna jest zgodna z planem miejscowym czy nie - mówi burmistrz i przypomina, że każdy teren, na którym powstaje budynek musi mieć dostęp do drogi publicznej. Teren przy Moczydłowskiej tego warunku nie spełnia. - Poprzedni zarząd musiał o tym wiedzieć. Dziwi mnie więc dlaczego uznano, że projekt da się zrealizować w 12 miesięcy - mówi burmistrz. W oświadczeniu przesłanym do naszej redakcji, burmistrz informuje, że poprzedni zarząd doskonale wiedział o problemie z obsługą komunikacyjną działki, gdyż wcześniej analizował możliwość realizacji na tym terenie zadania w formule partnerstwa publiczno-prywatnego, a w kwietniu 2014 r. podpisał list intencyjny z właścicielami okolicznych gruntów w sprawie budowy ul. Belgradzkiej i po podpisaniu tego listu nie podjął żadnych działań mających na celu realizację tego projektu.
Potwierdza to dokument, który urząd dzielnicy przesłał na naszą prośbę. (publikujemy go poniżej). - Rozbudzenie nadziei w środowisku osób niepełnosprawnych i ich rodzin, a także zakpienie z idei budżetu partycypacyjnego oceniam jako olbrzymią niegodziwość poprzedniego zarządu - ostro komentuje Kempa. Zarzuty o złe przygotowanie projektu odpiera były burmistrz Piotr Guział. - Mój następca nie radzi sobie z funkcją. Spartaczył sprawę. Przespał kilka miesięcy, nie zrobił nic. Teraz obudził się, że jest jakiś projekt do zrealizowania. Najłatwiej zwalić winę na mnie - mówi "Gazecie Stołecznej" były burmistrz (nam nie udało się dziś z nim skontaktować). Piotr Guział uważa też, że możliwe jest poprowadzenie wjazdu od strony ul. Stryjeńskich. Przeczą temu dokumenty, które przesłał nam urząd i które zamieszczamy poniżej. Widnieją na nich podpisy ówczesnych wiceburmistrzów oraz kilku naczelników. W dokumentach wyraźnie zaznaczono, że warunkiem jakiejkolwiek zabudowy terenów przy Moczydłowskiej jest wybudowanie przedłużenia Belgradzkiej. Co dalej z ośrodkiem wsparcia? Ewa Wiśniewska, szefowa stowarzyszenia Rodzin i Przyjaciół Osób Głęboko Upośledzonych "Maja", które złożyło projekt, wczoraj na spotkaniu z burmistrzem z trudem powstrzymywała się od łez. Dziś już jest spokojniejsza. - Wierzę zarządowi dzielnicy, że ośrodek powstanie. Żyję w Polsce i rozumiem, że warunki się zmieniają, są opóźnienia w inwestycjach i nie zawsze wychodzi tak jak się planowało - mówi w rozmowie z Haloursynow.pl Aby ośrodek wsparcia powstał dzielnica musi znaleźć 1,34 mln na przedłużenie ul. Belgradzkiej, czyli zapewnienie ośrodkowi dojazdu. Sam obiekt też nie będzie kosztował zakładanych 3 mln złotych projekt był nieodszacowany. - Mimo to jest to dla mnie sprawa honorowa i obiekt powstanie - zapowiada burmistrz. Wstępnie termin określono na drugą połowę 2016 roku. Dla rodziców niepełnosprawnych to ostatni dzwonek. - Nasz ośrodek mieści się teraz w piwnicy. Nie chciałabym doczekać chwili, że się rozchoruję a moje 35-letnie niepełnosprawne dziecko trafi do opieki społecznej! - mówiła ze łzami w oczach pani Mirosława, starsza kobieta, która wciąż opiekuje się swoim synem. Jak to z ośrodkiem było... Projekt zgłoszony do Budżetu Partycypacyjnego na 2015 rok przez Stowarzyszenie Osób Niepełnosprawnych "Maja" wzbudzał emocje już na etapie weryfikacji. Zwycięska koncepcja początkowo trafiła pod obrady zespołu z negatywną opinią Wydziału Infrastruktury w urzędzie dzielnicy, który uznał, że jego realizacja jest niemożliwa w ciągu jednego roku, co było wymogiem formalnym budżetu. Urzędnicy szczegółowo wyliczyli czas trwania poszczególnych etapów realizacji projektu, które w ich ocenie zajęłyby 18,5 miesiąca. Jednak za sprawą osobistej interwencji radnej Ewy Cygańskiej z "Naszego Ursynowa", w dodatku wiceprezeski stowarzyszenia "Maja", projekt został przekazany do ponownej weryfikacji. Mimo, że w projekcie nie zostały wprowadzone żadne zmiany, kolejna opinia Wydziału Infrastruktury była pozytywna. W odróżnieniu od poprzedniej, nie zawierała żadnych
wyliczeń czasowych, a jedynie lakoniczne zdanie, że projekt jest możliwy do realizacji w ciągu jednego roku kalendarzowego. Dziś radna Ewa Cygańska odżegnuje się od tej interwencji. - Poprosiłam o to aby urzędnicy zgodzili się jeszcze raz przeanalizować projekt, bo do części merytorycznej nie było żadnych zastrzeżeń. Tę decyzję poparł zresztą cały zespół ds. budżetu partycypacyjnego - mówi Cygańska. Opóźnienia w budowie ośrodka nie uważa za porażkę. - Myślę, że zarząd zrobi wszystko, by wreszcie powstał, nieważne że po terminie. Dużo bardziej gorzkie wnioski z pierwszej edycji Budżetu Partycypacyjnego w naszej dzielnicy wyciągają Ci, którzy od początku wskazywali na luki w regulaminie oraz dziwną grę środowiska związanego z poprzednią władzą, które w ratuszu i poza nim lobbowało na rzecz projektu ośrodka wsparcia. - Regulaminem nie można nikomu nakazać postępować etycznie. W dodatku radni mogą bezkarnie łamać statut dzielnicy (na przykład: działając wbrew interesowi publicznemu, lub we własnej sprawie), bez absolutnie żadnych konsekwencji! Jesteśmy słabym, biernym, i bezradnym społeczeństwem, w którym kontrola społeczna niemal nie istnieje. Ursynów liczy 150 000 mieszkańców. Ilu z nich słyszało o kulisach tej sprawy? Ilu z nich kiedykolwiek było obecnych na radzie dzielnicy, albo na posiedzeniu komisji do spraw budżetu partycypacyjnego? Oceniam, że mniej niż 0,1%. Jesteśmy doskonałym gruntem dla takich patologii - komentuje Krzysztof Nawrocki, autor kierowanych do miasta wniosków o kontrolę realizacji Budżetu Partycypacyjnego na Ursynowie. ZOBACZ LIST INTENCYJNY, KTÓRY ZDANIEM URZĘDU POTWIERDZA, ŻE POPRZEDNI ZARZĄD WIEDZIAŁ O PROBLEMACH Z KOMUNIKACJĄ TERENU PRZY MOCZYDŁOWSKIEJ (źródło: Urząd dzielnicy Ursynów)
Źródło: https://haloursynow.pl/artykuly/awantura-o-budzet-partycypacyjny-osrodek-wsparcia-nie-powstanie-w-tym-roku,3745.htm