aut. Jakub Palowski 07.04.2017 TRZY DEKADY TOMAHAWKÓW [ANALIZA] Pociski Tomahawk, użyte do ataku na bazę lotniczą w Syrii, stanowią podstawę amerykańskiego potencjału odstraszania od czasów Zimnej Wojny. Amerykańska flota zamierza jednak nadal inwestować w te pociski, aby mogły być nadal, wręcz na masową skalę, używane na współczesnym polu walki. Rakiety manewrujące Tomahawk są używane przez Stany Zjednoczone od lat 80. XX wieku. W 1984 roku gotowość operacyjną osiągnął wariant TLAM-A, wyposażony w głowicę nuklearną. W założeniu rakiety te, po odpaleniu miały służyć do rażenia celów w głębi ugrupowania przeciwnika (zasięg do 2500 km). Wykonując lot na niewielkiej wysokości, kierowane były początkowo za pomocą systemu nawigacji inercyjnej INS w połączeniu z układem TERCOM, pozwalającym na wykonywanie lotu według rzeźby terenu. To z kolei pozwalało na uniknięcie wykrycia przez naziemne stacje radiolokacyjne dalekiego zasięgu (z uwagi na horyzont radiolokacyjny). Czytaj więcej: Rosyjskie "zakazane" rakiety celują w Europę. Odciąć wsparcie NATO [ANALIZA] Na wyposażenie wprowadzono też inne warianty Tomahawków, w tym przeznaczone do zwalczania okrętów (z aktywną głowicą samonaprowadzającą BGM-109B), czy wreszcie służący do atakowania celów naziemnych pocisk z głowicą odłamkowo-burzącą BGM-109C. I to ten wariant Tomahawków używany był zdecydowanie najszerzej. Istniał też lądowy wariant BGM-109G Gryphon, jednak po podpisaniu w 1987 traktatu INF, zakazującego stosowania pocisków manewrujących i balistycznych o zasięgu od 500 do 5500 km, obecnie łamanego przez Rosję po wdrożeniu pocisków Iskander-K, zostały wycofane ze służby. Po raz pierwszy rakiety Tomahawk zostały użyte bojowo w 1991 roku podczas wojny w Zatoce Perskiej. Były używane zgodnie z pierwotnym założeniem do zwalczania celów w głębi ugrupowania przeciwnika, jak na przykład elementy systemu obrony powietrznej. Oczywiście, w trakcie tego konfliktu wykorzystano głowice konwencjonalne (zarówno TLAM-C, jak i TLAM-D z głowicami kasetowymi). Co ciekawe, do ich odpalania używano nie tylko nowoczesnych okrętów nawodnych i podwodnych (krążowniki Ticonderoga i jednostki Los Angeles), ale też odpowiednio zmodyfikowanych pancerników typu Iowa zbudowanych w czasach II wojny światowej i przywróconych do służby przez administrację Ronalda Reagana.
Odpalenie Tomahawka z pancernika typu Iowa w czasie wojny w Zatoce Perskiej. Okręt ten brał udział w II wojnie światowej. Fot. US Navy Od tego momentu Amerykanie rozpoczęli wykorzystywanie pocisków Tomahawk w różnych operacjach interwencyjnych. Były one wykorzystywane jeszcze w latach 90. XX między innymi do uderzenia na cele w Serbii czy w Afganistanie. Wtedy też ujawniły się pierwsze wady wykorzystania tych rakiet. Administracja Billa Cintona zdecydowała się bowiem na ich użycie do uderzeń odwetowych na cele Al-Kaidy. Skuteczność tych ataków była jednak kwestionowana, z uwagi na relatywnie wysoki koszt. Ponadto, cele organizacji terrorystycznych miały inną charakterystykę, niż na przykład stałe bazy radarowe czy lotniska, do atakowania których projektowane były (i częściowo używane) Tomahawki. Po atakach analitycy wskazywali, że terroryści mogli się po prostu przenosić z miejsca na miejsce, co w naturalny sposób ograniczało skutki ataków. Innym czynnikiem, mogącym ograniczać rezultaty użycia broni podobnej klasy jest wykorzystanie makiet, które mają wprowadzić w błąd żołnierzy potencjalnego przeciwnika korzystających ze środków rozpoznania technicznego. Czytaj więcej: Koniec zimnowojennego traktatu INF. Amerykanie przyznają, że Rosja rozmieszcza zakazane rakiety [ANALIZA] Same rakiety Tomahawk już po zakończeniu Zimnej Wojny były nadal rozwijane. W latach 90. wprowadzono wariant Block III, charakteryzujący się m.in. odbiornikiem GPS o zwiększonej odporności na zakłócenia. Zmodyfikowano też silnik i systemy nawigacyjne, zwiększono zdolności lotu zgodnie z rzeźbą terenu. Jednocześnie w latach 90. wycofano ze służby odmianę Tomahawka przeznaczoną do zwalczania okrętów (z aktywną głowicą radarową).
Odpalenie bojowe pocisku Tomahawk na cel w Iraku w 1996 roku z krążownika typu Ticonderoga. Fot. US Navy. Obecnie wykorzystywana jest kolejna wersja Tomahawk Block IV. Jest to pocisk o zasięgu około 1600 km (w wersji z głowicą odłamkowo-burząca), dysponujący też dwukierunkowym łączem danych i możliwością wykonywania lotu w rejonie celu oraz przekazywania danych obrazowych (co pozwala na lepszą ocenę skutków ataku). Tomahawki były wykorzystywane również w kolejnych konfliktach zbrojnych z udziałem USA w tym w operacjach Enduring Freedom w Afganistanie, Iraqi Freedom, w atakach na Libię w 2011 roku, przeciwko Daesh a ostatnio także do uderzenia na instalacje radarowe w Jemenie, które miały zostać wykorzystane do koordynowania ognia pocisków przeciwokrętowych w celu ostrzelania amerykańskich okrętów w cieśninie Bab el-mandeb. Administracja Baracka Obamy ostatecznie wycofała ze służby rakiety Tomahawk z głowicami nuklearnymi, obecnie więc do dyspozycji są tylko rakiety z głowicami konwencjonalnymi. Nie jest jasne czy i w jaki sposób Amerykanie rozszerzą swój arsenał pocisków manewrujących w odpowiedzi na złamanie przez Rosję traktatu INF. Czytaj więcej: Tomahawki przeciwko broni masowego rażenia nie tylko w Syrii [KOMENTARZ] Wprowadzenie do użycia lądowej odmiany Tomahawka, bądź innego pocisku cruise o zasięgu ponad 500 km, wymagałoby bowiem wypowiedzenia bądź uznania za nieważny traktatu, a także dużej determinacji politycznej, aby uzyskać możliwość rozmieszczenia takich rakiet w Europie. Oczywiście, niezbędne byłoby też ponowne opracowanie (być może na bazie istniejących rozwiązań) wyrzutni i systemu kierowania ogniem dla lądowego Tomahawka. Na razie jednak żadne decyzje w tym zakresie nie zapadły. Do chwili obecnej w warunkach bojowych odpalono ponad 2 tysiące rakiet tego typu. Obecnie mogą one być odpalane z okrętów podwodnych typu Los Angeles, Sea Wolf i Virginia, przebudowanych boomerów typu Ohio, przenoszących aż 154 pociski tego typu, a także z niszczycieli Arleigh Burke i
krążowników Ticonderoga z systemem Aegis. Jedynym użytkownikiem eksportowym pocisków tego typu jest Wielka Brytania, dysponująca pociskami w wariancie odpalanym z okrętów podwodnych na jednostkach typu Trafalgar i Astute. O zakup pocisków Tomahawk, z myślą o potencjalnym wykorzystaniu na przyszłych okrętach podwodnych Orka wnioskowała też Polska (jak na razie nie ma informacji o uzyskaniu odpowiedzi ze strony Stanów Zjednoczonych). W ostatnim czasie siły zbrojne Stanów Zjednoczonych zdecydowały o kolejnej modernizacji pocisków manewrujących typu Tomahawk. Mają one być elementem tak zwanej offset strategy, czyli strategii pozwalającej na wykorzystanie własnych przewag technologicznych w celu zniwelowania środków przeciwdziałania przeciwnika nawet jeśli jest to nie organizacja terrorystyczna, a dość zaawansowane siły zbrojne jednego z państw. Pocisk Tomahawk Block IV. Fot. US Navy Poprzedni sekretarz obrony USA Ashton Carter zapowiedział w 2016 roku zakup dodatkowych pocisków Tomahawk w ciągu kilku lat, w ramach wieloletniej perspektywy Future Year Defense Program (FYDP), tak aby w dyspozycji Amerykanów znajdowały się ponad cztery tysiące rakiet. Co więcej, miały one uzyskać ponownie możliwość zwalczania celów ruchomych (okrętów przeciwnika). Obecnie bowiem podstawowym zadaniem rakiet Tomahawk jest zwalczanie obiektów lądowych (stacjonarnych). Niedawno amerykańska marynarka i Raytheon przetestowały możliwość zwalczania przez nie celów, których koordynaty nie były wcześniej znane (time-sensitive targets). Koncern Raytheon zamierza też zintegrować je z aktywnymi głowicami radiolokacyjnymi (pozwalającymi zlokalizować na przykład poruszające się okręty), testował też pasywny system ESM, pozwalający na naprowadzanie na obce źródła emisji elektromagnetyczej na przykład radary obrony powietrznej.
W ten sposób Tomahawki staną się wielofunkcyjnymi pociskami manewrującymi i przeciwokrętowymi, mogącymi w trakcie działań prowadzić rozpoznanie i przekazywać na bieżąco informacje o celach. Z drugiej strony należy pamiętać, że rakiety tego typu zostały wprowadzone jeszcze w latach 80. XX wieku. Co za tym idzie, nowsze pociski manewrujące klasy JASSM czy NCM budowane od podstaw przy uwzględnieniu wymogów technologii stealth są prawdopodobnie trudniejsze do wykrycia za pomocą radarów. Według niepotwierdzonych informacji co najmniej kilka rakiet Tomahawk, używanych w czasie konfliktów zbrojnych zostało zestrzelonych, w tym z użyciem zestawów przeciwlotniczych Osa (SA-8). Fot. mil.ru Ponadto, w reakcji na wprowadzenie systemów Tomahawk czy rakiet manewrujących AGM-86 odpalanych z bombowców jeszcze w czasach ZSRR Rosjanie rozpoczęli gruntowną modernizację systemu obrony powietrznej. Dotyczy to nie tylko naziemnych systemów OPL, ale też lotnictwa w tym wykorzystania myśliwców przechwytujących dalekiego zasięgu MiG-31, które otrzymały w pewnym stopniu możliwość prowadzenia samodzielnych działań (bez znacznego wsparcia kontroli naziemnej). Należy jednak pamiętać, że w Stanach Zjednoczonych Tomahawki są tylko jednym z wielu środków rażenia wchodzących w skład całego systemu, mającego zapewniać skuteczne prowadzenie działań. Do zwalczania okrętów na odległości do 300-400 km w ramach amerykańskiej koncepcji mają służyć także rakiety przeciwlotnicze SM-6 (niedawno zdolność ta została przetestowana, zatopiono wycofaną ze służby fregatę Oliver Hazard Perry), czy pociski przeciwokrętowe nowego typu LRASM, przewidziane do wprowadzenia na myśliwce Hornet, bombowce B-1B ale też niszczyciele Arleigh Burke.
System BGM-109G Gryphon. Fot. TSgt Rob Marshall/US DoD via Wikimedia Commons Bardzo ważną cechą zastosowania rakiet typu Tomahawk w Stanach Zjednoczonych jest masowość ich użycia. Pokazuje to choćby przykład ataku na syryjską bazę lotniczą, w trakcie którego tylko dwa niszczyciele odpaliły aż 59 rakiet manewrujących. Nawet więc w sytuacji, gdyby potencjalnemu przeciwnikowi udało się choćby za pomocą systemów przeciwlotniczych bardzo krótkiego zasięgu zestrzelić kilka Tomahawków wcale nie oznacza to zapobieżenia skutkom ataku. Ponadto, jak wspominano wcześniej Amerykanie dysponują całym wachlarzem środków rażenia, a Tomahawki są tylko jednym z nich. W wypadku uderzenia na dobrze chronione cele lądowe, obok rakiet tego typu mogłyby zostać zastosowane choćby znajdujące się na wyposażeniu USAF, odpalane z samolotów radiolokacyjne, cele pozorne MALD-J, utrudniające działanie zestawom obrony przeciwlotniczej - nie mówiąc już o prowadzeniu zakłóceń przez samo lotnictwo USA. Ciągle modernizowany Tomahawk jest więc koniem roboczym US Navy, ale przeznaczonym do użycia w ramach spójnego systemu.