Bogumiła Berdychowska Bohdan Osadczuk 19 października 2011 roku zmarł prof. Bohdan Osadczuk, historyk i dziennikarz. Emerytowany profesor Wolnego Uniwersytetu w Berlinie, publicysta jednej z bardziej wypływowych gazet europejskich Neue Zurcher Zeitung, wykładowca Ukraińskiego Wolnego Uniwersytetu w Monachium, od 1950 roku współpracownik Kultury paryskiej Jerzego Giedroycia. Wszystkie media w Polsce podały tę informację. W prasie żegnali Profesora prezydent Bronisław Komorowski, premier Donal Tusk, marszałek Senatu Bogdan Borusewicz. Wspomnienia o nim ukazały się w największych polskich gazetach. Został pochowany w Zakliczynie, małej miejscowości około 30-tu kilometrów od Krakowa, gdzie spędzał ostatnie dni swojego życia. Cmentarz w Zakliczynie znajduje się na wzgórzu, skąd w pogodne dni widać najwyższe polskie góry Tatry. W ostatnią drogą trumnę Profesora nieśli Mirosław Czech, dziennikarz i były poseł na Sejm reprezentujący mniejszość ukraińską w Polsce; Myron Sycz, poseł obecnie reprezentujący Ukraińców w polskim parlamencie; Paweł Kowal, eurodeputowany i przewodniczący delegacji do komisji współpracy parlamentarnej EU - Ukraina i Jan Malicki, twórca studiów wschodnich na Uniwersytecie Warszawskim. Dwóch Polaków i dwóch Ukraińców. Choć dobór osób niosących trumnę był przypadkowy, to można go uznać za symbol całej życiowej aktywności Profesora. Aktywności, która dzieliła się między Polskę i Ukrainę. To wyjątkowe zainteresowanie Polską było specjalnością Bohdana Osadczuka i stanowiło o jego wyjątkowości pośród powojennej ukraińskiej emigracji (wśród której dość powszechnie sądzono, że rozmowy z Polakami nie 1
mają większego sensu). Poza tym polskim kontekstem biografia Bohdana Osadczuka może być potraktowana jako ilustracja losów sporej części ukraińskiej inteligencji w XX wieku. Losów, w których obecne było przedwojenne zaangażowanie nacjonalistyczne bądź komunistyczne, wojenne próby budowania instytucji ukraińskich na terenie okupowanym przez Niemców, powojenna emigracja i wysiłki na rzecz aktualizacji ukraińskiej sprawy na arenie międzynarodowej. Kołomyja, Pińczów, Chełm, Berlin Urodził się 1 sierpnia 1920 roku w Kołymyi, gdzie mieszkał stosunkowo krótko, ponieważ jego ojciec, Iwan Osadczuk, z zawodu nauczyciel, za sympatie komunistyczne został przymusowo skierowany przez ówczesne władze do pracy w Pińczowie miasteczku położonym w centralnej Polsce. Maturę zdał w czasie wojny na ukraińskich kursach w Krakowie. Bardzo szybko zaangażował się w działalność komitetu ukraińskiego w Chełmie (w ramach którego usiłowano m.in. pomagać przetrzymywanym w straszliwych warunkach jeńcom radzieckim), który był współtworzony przez petlurowców i melnykowców. W tym ostatnim środowisku miał sporo przyjaciół, jednak nie uległ ich namowom i nie poszedł do partyzantki (zresztą część jego przyjaciół-melnykowców także do partyzantki nie dotarła, ponieważ zginęła w bratobójczej walce z rąk banderowców, co było zresztą jedną z przyczyn bardzo krytycznego stosunku Profesora do banderowskiej frakcji OUN). Posłuchał za to rady jednego z działaczy chełmskiego komitetu i kiedy tylko nadarzyła się okazja (prawdopodobnie w 1940 roku) zaczął studia w Berlinie (Ukraińcy galicyjscy w przeciwieństwie do tych z Komisariatu Rzeszy Ukraina mogli w Niemczech studiować). Na Uniwersytecie Humboldta studiował historię krajów Europy Wschodniej i Bałkanów, prawo międzynarodowe i języki wschodnie, a pracę magisterską poświęcił prasie zakarpackiej. Tuż przed wyjazdem do Berlina rozpoczął współpracę z największą gazetą ukraińską pod okupacją niemiecką 2
Krakowskimi Wistami (wtedy pojawił się jeden z jego wykorzystywanych również po wojnie pseudonimów: Jurij Czornomorski). Pomimo, że przebywanie w Berlinie w ostatniej fazie wojny było bardzo niebezpieczne pozostał tam, gdyż jak później wspominał chciał na własne oczy zobaczyć krach hitlerowskiego imperium. Od Bohdana Osadczuka do Alexandra Koraba Zakończenie wojny nie przyniosło Ukraińcom bezpieczeństwa. Związek Sowiecki z jednej strony chciał ich repatriować (nawet w wypadku, kiedy nie byli nigdy wcześniej jego obywatelami), z drugiej oskarżał zbiorowo o kolaborację z III Rzeszą. Dlatego powszechną praktyką wśród ukraińskich emigrantów było tworzenie sobie nowych biografii, które miały zabezpieczyć ich przed wydaniem w ręce sowieckie. W ten sposób np. Jurij Szewelow stał się Szewczukiem - nauczycielem z Gródka Jagiellońskiego pod Lwowem, zaś Bohdan Osadczuk polskim robotnikiem wywiezionym z Warszawy na przymusowe roboty do Niemiec. Dzięki przedwojennym i wojennym znajomościom w środowiskach lewicowych i komunistycznych Bohdan Osadczuk został najpierw (od lipca 1945 r.) berlińskim korespondentem Kuriera Codziennego (organ legalnie działającego w Polsce komunistycznej Stronnictwa Demokratycznego), a później (1 lipca 1946 r.) zatrudnił się w Polskiej Misji Wojskowej w Berlinie, gdzie przygotowywał przeglądy prasy niemieckiej. Praca w Polskiej Misji Wojskowej dawała nie tylko poczucie bezpieczeństwa (nareszcie mógł przestać udawać Włocha, za którego został uznany, wskutek nieporozumienia, przez urzędnika władz okupacyjnych), ale była również interesująca z dziennikarskiego punktu widzenia (dawała m.in. możliwość uczestniczenia w konferencjach prasowych na terenie Berlina). Praca ta zakończyła się jednak stosunkowo szybko (pod koniec 1949 roku) wraz z pojawieniem się w Misji Huberta Mellera, bardzo wpływowego działacza komunistycznego, któremu 3
nieszablonowy referent prasowy, jakim był Bohdana Osadczuk, wydał się podejrzany. Jego bezpośrednia przełożona w charakterystyce tak pisała o młodym Ukraińcu Do obywatela Osadczuka nie można mieć zaufania politycznego, ze względu na niewyjaśnioną przeszłość, obecne kontakty, obcość ideologiczną [objawiającą się] w podejściu do każdego zagadnienia. Gorliwość większa niż u przeciętnego neofity, niepowstrzymana ciekawość w sprawach służbowych i personalnych. Są i inne elementy w działalności i postawie obywatela Osadczuka, które budzą czujność, np. obywatel Osadczuk jest bodajże jedynym pracownikiem Misji, który nie wykorzystał urlopu, nawet wtedy, gdy mu się chciało dać odwlekając terminy dalej. Obywatel Osadczuk w stosunku do spełnianej pracy i kwalifikacji jest upośledzony, jeśli chodzi o wynagrodzenie w stosunku do innych pracowników nie upomniał się nigdy o swoje sprawy ani osobiście ani pośrednio. ( ) Obywatel Osadczuk aczkolwiek jest zdolnym, dobrym i wysoko kwalifikowanym pracownikiem nie powinien pracować zagranicą bo nie możemy mieć do niego zaufania. O życiu osobistym obywatela Osadczuka mało się wie. W pracy społecznej udziału nie bierze lubi się bawić, w tym stylu, jak to się robi na Zachodzie amerykański film, lokale, kobiety, boogie-woogie itd. i nie jako obserwator, ale gorliwy uczestnik. Osadczuk nie czekał biernie na rozwój wypadków (którym mogło być tylko odwołanie do kraju), lecz porzucił pracę w Misji, udał się pod opiekę Amerykanów do Berlina Zachodniego, by tam zacząć życie emigranta. Dla jego późniejszej kariery nie bez znaczenia był fakt, że dzięki amerykańskim znajomym dostał pracę w Die Neue Zeitung oficjalnym organie władz okupacyjnych, z którym Niemcy bardzo się liczyli. W tym czasie pojawia się też kolejny pseudonim Profesora Alexander Korab, pod którym przez kilkadziesiąt lat publikował w niemieckiej i szwajcarskiej prasie. Już jako emigrant związał się z Ukraińską Rewolucyjno-Demokratyczną Partią Iwana Bahrianego, która skupiała przede wszystkim emigrantów ze 4
wschodniej Ukrainy. Był bardzo płodnym autorem jej organu prasowego pod nazwą Ukrajinski Wisti. Kultura Z 1950 rokiem związane jest też wydarzenie, które wywarło piętno na całej późniejszej biografii Bohdana Osadczuka. Mianowicie w czerwcu tego roku w Berlinie odbył się Kongres Wolności Kultury, który był odpowiedzią - jak wtedy to określano - wolnego świata na Światowy Kongres Intelektualistów w Obronie Pokoju, który miał miejsce w sierpniu 1948 we Wrocławiu. Organizatorzy Kongresu berlińskiego (m.in. Artur Koestler, Melvin Lasky, James Burnham, Ernst Reuter) uważali, że jednym z najważniejszych zadań intelektualistów zachodnich jest przeciwdziałanie wpływom komunistycznym w świecie zachodnim. Z perspektywy czasu trudno przecenić rolę Kongresu Wolności Kultury dla ograniczenia wpływów komunizujących intelektualistów w Europie Zachodniej. Właśnie w trakcie obrad tego Kongresu Bohdan Osadczuk poznał Jerzego Giedroycia i Józefa Czapskiego. Zwrócił na nich uwagę, ponieważ jako jedyni upomnieli się o udział w pracach powstającej organizacji innych (poza Polakami i Rosjanami) narodów Europy Wschodniej, w pierwszej kolejności Ukraińców. Tamto spotkanie zapoczątkowało prawie półwieczną współpracę ukraińskiego publicysty z polskim czasopismem. Rola Osadczuka w paryskiej Kultury zmieniała się wraz z rozwojem jego kariery zawodowej. Początkowo pisał przeważnie teksty przedstawiające polskiemu czytelnikowi życie ukraińskiej emigracji. Popularyzował też problematykę polską na łamach Ukraińskich Wistej oraz innych czasopism ukraińskiej emigracji (m.in. dla ukazującej się od 1961 roku Suczasnosti przetłumaczył fraszki Stanisława Jerzego Leca). Następnie na zamówcie Jerzego Giedroycia zaczął publikować na łamach Kultury teksty poświęcone sytuacji wewnętrznej w Niemczech (pod kolejnym pseudonimem: Berlińczyk), by w końcu już jako dziennikarz i publicysta najbardziej wpływowej wówczas gazety 5
Neue Zurcher Zeitung przedstawiać sytuację polityczną za żelazną kurtyną czytelnikowi niemieckojęzycznemu (pozycja Osadczuka w świecie niemieckojęzycznego dziennikarstwa wynikała nie tylko z faktu, że był związany z NZZ, ale również z tego, że jego teksty ukazywały się w szeregu innych gazet niemieckich i szwajcarskich, m.in. Der Tagesspiegel, Munchener Merkur, Basler Nationalzeitung, Stuttgartem Nachrichten, a on sam był komentatorem popularnego programu telewizyjnego Internationaler Fruhschoppen ). Wyjątkowość Osadczuka polegała na tym, że bodajże jako jedyny dziennikarz wiodącej gazety europejskiej nie bał się sięgać do czasopism i wydawnictw emigracyjnych (i to w czasie, kiedy nawet czasopisma Kongresu Wolności Kultury wydawnictwa te ignorowały, by nie narazić się na zarzut, płynący ze środowisk lewicowych, współpracy z faszystami, bo za takie była uważana w latach 50 i 60 niemal cała emigracja z krajów komunistycznych). To właśnie na łamach Neue Zurcher Zeitung opublikował Osadczuk całostronicowy artykuł poświęcony działalności Instytutu Literackiego i paryskiej Kultury. Błyskotliwa kariera dziennikarska Osadczuka (w historii powojennej ukraińskiej emigracji jest to bodajże jedyny przypadek takiej kariery i jeden nielicznych jeżeli chodzi o całą emigrację wschodnioeuropejską) zmieniła relacje między nim a redaktorem Kultury. O ile na początku ich znajomości Jerzy Giedroyc prosił o teksty poświęcone kwestiom ukraińskim na potrzeby swojego miesięcznika, to od lat 60. supliki Giedroycia dotyczą jak pisał - zalansowania Kultury, kręgu autorów z nią związanych (m.in. Witolda Gombrowicza i Juliusza Mieroszewskiego głównego pisarza politycznego Kultury ) i idei dla tego środowiska ważnych na łamach niemieckojęzycznej prasy. Jako dziennikarz szwajcarskiej prasy Osadczuk pisał o całym bloku wschodnim, niemniej w centrum jego zainteresowania pozostawały Polska i Ukraina. Osadczuk komentował wszystkie najważniejsze wydarzenia polityczne w zniewolonych krajach. Jego orientacja w walkach frakcyjnych w ramach partii komunistycznych wywoływała wściekłość za 6
żelazną kurtyną (w jednym z dokumentów służb komunistycznych znajdujemy następującą konstatację: Analizując artykuły Osadczuka zamieszczane w zachodniej prasie na temat życia polityczno-partyjnego w Polsce, należy stwierdzić, że Osadczuk musi posiadać źródła informacyjne na terenie Polski, z których czerpie niektóre fakty i detale ). Jako wpływowy dziennikarz konsekwentnie zwracał uwagę niemieckojęzycznej opinii publicznej na los dysydentów za żelazną kurtyną. W 1965 roku również jego teksty na łamach szwajcarskiej gazety uratowały przed aresztowaniem Iwana Dziubę i Iwana Switłycznego (o szestydesiatnykach pisał Osadczuk wielokrotnie). Pisał o procesie Jacka Kuronia i Karola Modzelewskiego, procesie taterników (młodych intelektualistów, którzy szmuglowali książki wydane na emigracji przez polsko-czechosłowacka granicę w Tatrach), powstaniu i działalności Komitetu Obrony Robotników, Solidarności i przebudzeniu narodowym Ukrainy pod koniec lat 80. Ideowo Osadczuk i Giedroyc byli sobie niezwykle bliscy, wynikało to z faktu, że ich żywiołem była polityka. Rozumieli, że emigracja po II wojnie światowej nie będzie krótkotrwałym epizodem, że trzeba przygotować się na długi marsz do wolności (nie podzielali złudzeń większości środowisk emigracyjnych na wybuch III wojny światowej). Nie ulegało dla nich wątpliwości, że los ich krajów będzie decydował się nie na emigracji lecz za żelazną kurtyną (na marginesie zauważmy, że podobnie myślał Iwan Bahriany, który był autorem stwierdzenia, że niepodległą Ukrainę zbudują komsomolcy ). Obaj uważali, że żaden naród wschodniej Europy samodzielnie nie wybije się na niepodległość, że dla zmiany systemu pojałtańskiego konieczny jest solidarny wysiłek wszystkich narodów Europy Wschodniej, przy czym dla obu zupełnie kluczowa w tym celu była normalizacja stosunków polsko-ukraińskich. Wszystko, co napisałam nie oznacza, że nie było między nimi różnic, sporów czy nawet konfliktów. Do najbardziej dramatycznego z nich doszło w 7
1974 roku, kiedy Jerzy Giedroyc i Józef Czapski weszli w skład w rady redakcyjnej pisma rosyjskich emigrantów Kontinet. Giedroyc nawiązał współpracę ze środowiskiem Władimira Maksimowa, ponieważ uważał, że trzeba z Rosjanami rozmawiać, by móc ich przekonać do konieczności zmiany powojennego porządku politycznego i w szczególności do akceptacji niepodległościowych dążeń Ukraińców (jak bardzo na tym zależało Giedrojciowi pokazuje list redaktora Kultury do Władimira Maksimowa, który po półrocznym funkcjonowaniu pisma zniecierpliwiony pisał: Zdawało się nam, że w pierwszych numerach pisma powinna była być wyraźna deklaracja, przyznająca bez żadnych niedomówień prawo do samostanowienia narodu ukraińskiego i prawo do niepodległości narodów bałtyckich. Dodajmy, że we wspomnianym liście Jerzy Giedroyc zagroził, iż wycofa się z rady redakcyjnej jeżeli ze strony rosyjskich emigrantów nie będzie jednoznacznej deklaracji m.in. w kwestii dążeń niepodległościowych narodów podsowieckich). Osadczuk początkowo potraktował to niemal jak zdradę. Zagroził nawet zerwaniem z Kulturą. Do zerwania ostatecznie nie doszło, a strategia Giedorycia przyniosła efekt w postaci tzw. deklaracji ukraińskiej emigracji wschodnioeuropejskiej (w której mówiło się o prawie Ukraińców do niepodległego państwa), którą z ramienia Rosjan podpisali: Andriej Amalrik, Władimir Bukowski, Natasza Gorbaniewska, Władimir Maksimow i Wiktor Niekrasow. Bohdan Osadczuk, jak zaznaczyłam wyżej, był najbardziej spośród ukraińskich emigrantów konsekwentnym zwolennikiem polsko-ukraińskiego porozumienia. Rozumiał, że by Ukraina wybiła się na niepodległość i okrzepła jako samodzielne państwo niezbędne będzie możliwe najszersze wsparcie międzynarodowej opinii publicznej. Uważał, że spośród narodów sąsiednich tylko Polacy mogą naprawdę efektywnie wspomóc niepodległościowe wysiłki Ukraińców. Z perspektywy czasu wiemy, że się nie pomylił. 8
Nie oznacza to jednak, że mówił Polakom tylko przyjemne rzeczy. Potrafił, jak w tekście: Co dalej panowie Polacy?, bardzo ostro skrytykować polskie społeczeństwo za nietolerancję wobec mniejszości narodowych i brak perspektywicznego myślenia o relacjach polsko-ukraińskich. Niemniej, kiedy już w niepodległej Ukrainie doszło do sprofanowania przez nacjonalistów polskiego cmentarza wojskowego we Lwowie, prof. Osadczuk zdecydowanie ten akt wandalizmu potępił. Widnowa Osadczuk należał do bardzo rzadkiego na emigracji ukraińskiej grona liberałów (obok niego można tutaj wymienić m.in. Iwan Łysiaka-Rudnyckiego, Jarosława Pełenskiego, Ihora Szewczenkę, Omeliana Pricaka), którzy działając w środowisku emigracji i promując sprawę Ukrainy w krajach swojego pobytu zdecydowanie przeciwstawiali się tendencjom nacjonalistycznym. Początkowo wydawało się, że wyrazicielem poglądów tej grupy będzie powstały w styczniu 1961 roku miesięcznik Suczasnist. Jednak bardzo szybko okazało się, że wydawca pisma Ukrajinskie Towarzystwo Zakordonnych Studij emanacja OUN-UHWR [Ukraińska Hołowna Wyzwolona Rada] rezerwuje dla siebie prawo podejmowania decyzji, jakie teksty mogą, a jakie nie mogą ukazywać się na łamach miesięcznika. W 1967 roku ówczesny redaktor naczelny pisma Iwan Koszeliwec stracił stanowisko, bo wydawca uznał, że jeden z tekstów (poświęcony kwestiom językowym) zamieszczonych na łamach pisma jest szkodliwy politycznie. Ten jaskrawy przykład partyjnictwa wywołał w środowisku liberalnych inteligentów ukraińskich dyskusję o konieczności stworzenia własnego pisma, jak mawiał Osadczuk, takiego jak Kultura. Sprawa przez wiele lat rozbijała się o brak funduszy. Ostatecznie do realizacji pomysłu doszło w 1984 roku, kiedy Bohdan Osadczuk wraz z Jarosławem Pełeńskim stworzyli czasopismo Widnowa. Jednym z członków rady redakcyjnej był Jerzy Giedroyc. Czasopismo funkcjonowało krótko. Ostatni 9
podwójny numer (6/7) ukazał się w 1987 roku. Choć Widnowa nie spełniła ostatecznie pokładanych w niej nadziei (ze względu na nieregularność ukazywania się i krótki okres istnienia), to tematy, które w niej poruszano wydają się dobrze charakteryzować środowisko ją tworzące. Z siedmiu numerów dwa były poświęcone sprawom polskim i stosunkom ukraińskopolskim (poza tym poszczególne numery dotyczyły: relacji ukraińskorosyjskich, stulecia ukraińskiego ruchu kobiecego, wybuchu w elektrowni atomowej w Czarnobylu oraz głasnosti). Dzięki środowisku Widnowy ukazał się ukraiński przekład książki Bohdana Skaradzińskiego Białorusini, Litwini nasi wrogowie czy bracia?, która była najważniejszą pozycją polskiego samwydawu lat 80. poświęconą kwestii mniejszości narodowych i relacji Polaków ze wschodnimi sąsiadami. Uczony Innym polem aktywności Bohdana Osadczuka była praca naukowa na Wolnym Uniwersytecie w Berlinie, gdzie od 1966 roku wykładał historię najnowszą (jego uczniem jest m.in. popularny niemiecki dziennikarz Gerhard Gnauck) i Ukraińskim Wolnym Uniwersytecie w Monachium (gdzie pełnił nawet funkcję prorektora). Doktoryzował się na Ukraińskim Wolnym Uniwersytecie na podstawie pracy poświęconej polityce narodowościowej w ZSRR od Lenina do Chruszczowa. W habilitacji, obronionej na Wolnym Uniwersytecie w Berlinie, zajmował się planami Józefa Piłsudskiego dotyczącymi wojny prewencyjnej przeciwko Hitlerowi. Jednak intensywna aktywność dziennikarska sprawiła, że jego naukowy dorobek nie jest zbyt obszerny. Składają się nań dwie publikacje poświęcone sytuacji politycznej w państwach komunistycznych: Die Entwicklung der kommunistischen Parteien Ostmittelseuropas (1962) i Weissem Adler, Kreuz und Rote Fahne. Chronik der Krisem des kommunistischen Herrschaftssystems in Polen 1956 1982 (1982). 10
Inwigilacja Jako wpływowy publicysta i działacz emigracyjny Bohdan Osadczuk musiał znaleźć się w polu zainteresowania komunistycznych służb specjalnych. Jego teczka personalna, która znajduje się w Instytucie Pamięci Narodowej w Warszawie pokazuje, że istotnie tak było (analogiczne materiały, bez wątpienia znajdują się w archiwach byłych sowieckich służb specjalnych, jednak do nich badacze nie mają dostępu). Począwszy od 1959 roku służby specjalne Polski komunistycznej zaczynają zbierać informację na temat ukraińskiego dziennikarza. Współpracownicy tych służb przekazują do warszawskiej centrali jego fotografię, szkic topograficzny jego mieszkania, informują o posiadanym przez niego sprzęcie ( dwa magnetofony i krótkofalowy aparat odbiorczy, przy pomocy którego prowadzi nasłuch komunikatów agencyjnych ). Perlustrowano jego listy do ojca, znajomych i przyjaciół w Polsce (sprawdzano też korespondencję, która była wysyłana z Polski na jego adres). Inwigilowano jego ojca, mieszkającego w Polsce. Perlustrowano korespondencję jego żony Iryny Kuszkewycz. Służby (polskie i sowieckie) co jakiś czas próbowały go zwerbować do współpracy. Bez powodzenia. W jednej z notatek funkcjonariusze służb napisali: W latach 1956-57 podchodziliśmy do Osadczuka wspólnie z towarzyszami radzieckimi, lecz w wyniku zdecydowanie wrogiej postawy Osadczuka z dalszych kroków w tym kierunku zrezygnowano i nastawiono się na jego kompromitację. Zważywszy, ile wysiłków włożyły komunistyczne służby specjalne w inwigilację Bohdana Osadczuka, wypada zauważyć, że rezultaty tych działań były bardzo mizerne. Przez kilka lat np. współpracownicy tych służb nie potrafili ustalić, że Bohdan Osadczuk i Alexander Korab to jedna i ta sama osoba (w materiałach operacyjnych uparcie podawano informację, że Osadczuk mieszka z przyjacielem Alexandrem Korabem). 11
O tym, że publicystyka Bohdana Osadczuka była niezwykle pilne śledzona w Polsce komunistycznej świadczy fakt, że jego teksty z prasy niemieckojęzycznej były tłumaczone na język polski i z gryfem poufne rozsyłane do ówczesnych decydentów. Niepodległość Osobnym etapem w życiu prof. Osadczuka, był ten po osiągnięciu przez oba kraje niepodległości (w grudniu 1991 roku, kiedy Polska jako pierwsze państwo na świecie uznała niepodległą Ukrainę, mógł mieć podobnie jak Jerzy Giedroyc - satysfakcję, że jego wieloletnia prac na rzecz normalizacji stosunków polsko-ukraińskich przyniosła owoce). Był jednym z najbardziej cenionych w Polsce komentatorów życia politycznego w Europie Wschodniej (oczywiście w pierwszej kolejności na Ukrainie). Systematycznie pisywał do jednej z najbardziej opiniotwórczych gazet Rzeczpospolitej, często pojawiał się w programach telewizyjnych i radiowych. Choć w Ukrainie jego pozycja nie była tak ugruntowana jak w Polsce, to i tu jego teksty można było znaleźć w dość poczytnych tytułach prasowych, m.in. w gazetach Czas-Time, Hołos Ukrajiny, Wysokyj Zamok. Po raz pierwszy od wojny mógł pojechać na Ukrainę i czynił to nad wyraz chętnie. Kijów stał się jego ulubionym miastem, gdzie zawsze z przyjemnością wracał (po raz ostatni był w Kijowie kilka miesięcy przed śmiercią), ale dostrzegał urodę wschodnioukraińskich metropolii począwszy od Charkowa, przez Dniepropietrowsk aż po Donieck. Zachwycał się Odessą. Przemierzył wszerz i wzdłuż Galicję i Wołyń. Wszędzie nawiązywał znajomości i przyjaźnie. Do grona bliskich mu osób należeli m.in. prof. Wiaczesław Briuchowiecki, prof. Stanisław Kulczycki, prof. Ihor Cependa, prof. Myrosław Popowycz, Walentyna Smyrnowa-Sutaniwska, Jarosława Tkaczuk (dyrektor Muzeum Pisanki w Kołomyi). 12
W Warszawie najchętniej zatrzymywał się u swojego wieloletniego przyjaciela, poety i tłumacza m.in. ukraińskiej poezji, Wiktora Woroszylskiego. Gościnny gospodarz wydawał dla Profesora i jego przyjaciół jedyne w swoim rodzaju kolacje. Śmierć Woroszylskiego w 1996 roku prof. Osadczuk bardzo przeżył. Ten ostatni etap w życiu Profesora, to czas, kiedy jego wieloletnia praca na rzecz Ukrainy i porozumienia ukraińsko-polskiego przyniosła mu szereg zaszczytów. Został odznaczony najwyższymi polskimi i ukraińskimi odznaczeniami: Orderem Orła Białego i Orderem Jarosław Mądrego. W 2005 rok otrzymał tytuł Człowieka Pogranicza przyznawany przez Ośrodek Pogranicze. Dwa lata później, wyjątkowo dla niego ważną, Nagrodę im. Jerzego Giedroycia, którą wręczał mu ówczesny prezydent Lech Kaczyński. W 2009 roku polski minister spraw zagranicznych nadał mu, za wkład w polską politykę zagraniczną, odznakę Bene Merito. Uniwersytet Przykarpacki w Iwano- Frankiwsku i Akademia Kijowsko-Mohylańska nadały mu doktoraty honorowe. W tym czasie ukazały się dwa tomy jego tekstów opublikowanych wcześniej w Kulturze : Ukraina. Polska. Świat (pol. wyd. 2000, ukr. wyd. 2001) i Niepodległa Ukraina (2006). W 2001 roku ukazało się bardzo interesujące źródło do historii emigracji ukraińskiej i relacji polsko-ukraińskich: Wiek polsko-ukraiński - wywiad-rzeka z Profesorem (ukraiński przekład tej książki ukazał się w wydawnictwie Duch i Litera w 2009 roku). Trudno podsumowywać życie prof. Osadczuka nie wspominając o jego niekonwencjonalnym sposobie bycia, tysiącach anegdot, którymi sypał jak z rękawa. Takimi jak choćby ta dotycząca jego pobytu w Chinach: w czasie konfliktu sowiecko-chińskiego profesor został przez Chińczyków zaproszony na cykl wykładów. W Pekinie zgłosił się do niego korespondent TARS i zapytał po co przyjechał do Chin? Bo chcę od wschodu wrócić na Ukrainę odpowiedział Profesor. Sowiecki dziennikarz nie krył zdziwienia: Jak to będzie 13
Pan w Pekinie występował o wizę?. Chcę wrócić odrzekł Osadczuk bez wizy ale za to z Chińczykami. Pomimo niezwykle burzliwej biografii życie prof. Bohdana Osadczuka jest życiem spełnionym. Był wziętym dziennikarzem i cenionym ekspertem w kwestiach bloku komunistycznego. Z jego zdaniem liczyli się politycy w Niemczech, Polsce i Ukrainie. Dożył momentu, kiedy Ukraina pojawiła się na mapie świata (choć miał szereg słusznych pretensji do ukraińskiej klasy politycznej za nieumiejętność myślenia w kategoriach interesu państwa), a jego zasługi zostały należycie docenione przez Polaków i Ukraińców. Czy w jego pokoleniu można było pragnąć więcej? 14