Wydanie jubileuszowe Numer bezpłatny Dziś w numerze: Wywiad z Wójtem Wspomnienia absolwentów Historia szkoły w pigułce Janusz Korczak nasz patron Obchody 100-lecia szkoły inne Redakcja Tri@nki w składzie: A. Marczak, A. Sobieraj i A. Kołowrotkiewicz E-mail: trianki@gmail.com
Wywiad z Wójtem Gminy Radomsko Marianem Zaborowskim W którym roku rozpoczęto budowę szkoły? Jak wspomina Pan to wydarzenie? W maju 1991r. wydano pozwolenie na budowę szkoły, którą zakończono 30 sierpnia 1993r. Uczniowie rozpoczęli naukę w nowym budynku szkoły już 1 września tego samego roku. Budowa szkoły była koniecznością, ponieważ w istniejącym budynku szkoły były tylko dwie izby lekcyjne i korytarz. Część uczniów miała zajęcia w pomieszczeniach plebani, na co zgodził się ówczesny proboszcz, ksiądz Marek Czernecki. Do nauki służyły również pomieszczenia w byłym gospodarstwie rybackim. Prowadzenie lekcji w takich warunkach było więc bardzo utrudnione, zarówno dla nauczycieli, jaki i dla uczniów. Aby zmienić tę sytuację, zorganizowaliśmy wspólnie z księdzem Czerneckim społeczny komitet budowy szkoły. Rozpoczęta została procedura opracowania dokumentacji technicznej, uzyskania pozwolenia na budowę. Sprawa nie była łatwa, gdyż szkoły podlegały pod kuratorium oświaty, które nie było zainteresowane tą budową. Po wielu trudach udało się pozyskać pomoc finansową i zrealizować zadanie. Jak przebiegała realizacja tej inwestycji? Realizacja tej inwestycji przebiegała przy dużym zaangażowaniu społeczeństwa, np.: wykopy pod fundamenty, czy rozładunek materiałów budowlanych były wykonywane społecznie. Jakie inne inwestycje w naszej szkole udało się Panu zrealizować? To przede wszystkim prace kosmetyczne związane z budynkiem szkoły. W miarę upływu lat budek wymagał różnych napraw, jak odnowienie sal lekcyjnych, wymianę okien, czy remont sali gimnastycznej i boiska szkolnego. Co najbardziej podoba się Panu w naszej szkole? Najbardziej chyba to, że mimo małej liczby uczniów, atmosfera w szkole i wokół niej jest bardzo dobra. Nauczyciele dobrze znają swoich uczniów, a oni dzięki temu czują się bezpieczni. Ponadto są dobrze przygotowani do sprawdzianów i egzaminów, co przekłada się na wyniki szkoły. Wielu uczniów osiąga sukcesy i wysokie lokaty w różnych konkursach, m.in. nagrodą za wiedzę o Unii Europejskiej był wyjazd uczniów do Brukseli. Wyraźnie widać współpracę rodziców oraz środowiska lokalnego ze szkołą na różnych płaszczyznach. Które wydarzenie, związane z naszą szkołą jest Panu szczególnie bliskie. Dla mnie wszystkie wydarzenia związane ze szkołą są bliskie. Zawsze byłem blisko dzieci, interesowałem się ich losem, warunkami, w jakich żyją, czy się uczą. Staram się i starać się będę tworzyć jak najlepsze warunki. Bardzo ważnym wydarzeniem było wspólnie z księdzem Czerneckim rozpoczęcie budowy tej szkoły. Która z uroczystości utkwiła w Pana pamięci? Najbardziej utkwiła mi w pamięci uroczystość przekazania do użytkowania budynku nowej szkoły i jej poświęcenie przez arcybiskupa Stanisława Nowaka. Czy jest Pan dumny z nadania szkole imienia? Tak, oczywiście jestem dumny. Kolejna szkoła w naszej gminie ma swojego patrona. Czy uważa Pan, że Janusz Korczak to dobry wybór na patrona szkoły? Tak uważam. Janusz Korczak był przyjacielem dzieci. To człowiek odważny, który zginął wraz z dziećmi straszliwą śmiercią. Nie sądzę, żeby każdego człowieka było stać na taki akt odwagi. Czego życzy nam Pan z okazji jubileuszu naszej placówki? Życzę wszystkim wielu inicjatyw, a przede wszystkim wytrwałości w trudnej i odpowiedzialnej pracy z dziećmi i młodzieżą. Nagrodą niech będą dobrze przygotowani do pracy i życia absolwenci. To oni świadczą o poziomie szkoły i rozsławiają jej imię. Dziękujemy za rozmowę.
Historia szkoły Początki budynku szkoły sięgają roku 1913, kiedy w Dziepółci utworzono dwa oddziały klasowe. Uczęszczały do nich dzieci z Kietlina, Posadówki, Orzechówka, Orzechowa i Dziepółci. Pierwszym kierownikiem szkoły był Edward Szwarc, który swą działalność oświatową rozpoczął około 1906 roku i w Dziepółci pracował do 1924 roku. Pierwsze siły nauczycielskie : Edward Szwarc Zofia Lodwińska Józef Gadziński Natalia Ogrodnikówna Józef Czerwiński Zofia Kowalska 1 września 1929 roku zmieniono stopień organizacyjny Publicznej Szkoły Powszechnej w Dziepółci do trzech klas. Zmiany nastąpiły za zgodą ówczesnego Kuratora Okręgu Szkolnego SZULCA Naczelnika Wydziału. Na początku lat 30. do sześcioklasowej szkoły obwodu Dziepółć uczęszczało już 242 uczniów. W tym czasie kierownikiem szkoły był Józef Czerwiński, który rozpoczął pracę w Dziepółci w 1924 roku. Okres międzywojenny był jednym z gorszych w dziejach szkoły, która borykała się z wieloma problemami finansowymi. Nauka jednak trwała i 1 września każdego roku uczniowie i nauczyciele rozpoczynali pracę. W czasie II wojny światowej budynek szkolny został przejęty przez niemieckie rodziny, które zaadoptowały go na swoje potrzeby. Mimo to nauczyciele nie zaprzestali nauczania i dalej edukowali młodzież, a zajęcia odbywały się w prywatnych domach. Podobna sytuacja miała miejsce w latach powojennych, gdyż młodzież nadal pobierała naukę w budynkach udostępnianych przez okolicznych mieszkańców, w remizie strażackiej oraz innych dostępnych lokalizacjach. Wiele lat trzeba było czekać na odrodzenie się szkoły. W latach 1988 1992, gdy funkcję dyrektora pełnił mgr Zdzisław Nowak, zrodził się pomysł rozbudowy szkoły. Inicjatorem był ówczesny proboszcz kościoła w Dziepółci ks. Marek Czernecki. Wiosną 1992 roku został Przewodniczącym Społecznego Komitetu Rozbudowy Szkoły. Dzięki niepospolitej inwencji i samozaparciu pokonywał wspólnie z Wójtem Marianem Zaborowskim piętrzące się trudności. Uzyskali znaczną sumę pieniędzy i podjęto budowę. 6 czerwca 1992 roku rozpoczęto kopanie fundamentów pod nowy budynek szkoły wraz z salą gimnastyczną. Dzięki zaangażowaniu lokalnej społeczności, 15 sierpnia, a więc w dwa miesiące, budynek był gotowy w stanie surowym. 4 lipca 1993 roku Jego Ekscelencja Arcybiskup Metropolita Archidiecezji Częstochowskiej Stanisław Nowak poświęcił nowy budynek Publicznej Szkoły Podstawowej w Dziepółci. Uroczyste otwarcie szkoły nastąpiło 1 września 1993 roku. Funkcję dyrektora pełniła wówczas pani mgr Zofia Polityło. Na uroczystość przybyli m.in.: wizytator Kuratorium Oświaty - pan Szefer, sekretarz Urzędu Gminy - pani Misiak, dyrektor Państwowego Gospodarstwa Rybackiego - pan Gloc, ksiądz Marek Czernecki i Wójt Gminy Radomsko Marian Zaborowski. Następne lata w historii szkoły przynoszą wiele reform i zmian. Przychodzą kolejne roczniki uczniów. W 1999 roku w związku z reformą szkolnictwa zmienia się organizacja szkoły z ośmioklasowej na sześcioklasową szkołę podstawową. W roku 2003, kiedy funkcję dyrektora szkoły sprawowała mgr Katarzyna Korusiewicz, uchwałą Rady Gminy zostaje powołane w Dziepółci Publiczne Gimnazjum, a w styczniu 2004 roku Publiczny Zespół Szkolno Gimnazjalny. W tym momencie warto przypomnieć, kto przez 100 lat kierował szkołą w Dziepółci: Edward Szwarc (1909 1924) Józef Czerwiński (1924 1936) Józef Jędrzejczyk (1936 1963) Roman Adamek (1963 1988) Zdzisław Nowak (1988 1992) Zofia Polityło (1992 1997) Grażyna Maziarz (1997 2002) Hanna Bogacz (1999 2002) p.o. Katarzyna Korusiewicz (2002 2009) Beata Konstańczyk-Bartnik (2009 obecnie) Od 2009 roku do chwili obecnej funkcję dyrektora PZSG w Dziepółci pełni mgr Beata Konstańczyk Bartnik. W tym czasie utworzono w szkole pracownię językową, pracownię multimedialną, plac zabaw dla najmłodszych, a wkrótce będziemy uczestniczyć w otwarciu nowego wielofunkcyjnego boiska sportowego. 13 września 2013 roku na XXVIII Sesji Rady Gminy Radomsko podjęto uchwałę w sprawie nadania imienia szkole podstawowej i gimnazjum wchodzących w skład Publicznego Zespołu Szkolno Gimnazjalnego w Dziepółci. Po uprawomocnieniu się uchwały, tj. od 15 października 2013r. oficjalnie nasze szkoły naszą odpowiednio nazwy: Publiczna Szkoła Podstawowa im. Janusza Korczaka w Dziepółci i Publiczne Gimnazjum im. Janusza Korczaka w Dziepółci.
Wspomnienia absolwentów Gabriela Gonera (lata szkolne 1951 1958) W klasie było nas ośmioro, 4 dziewczęta i 4 chłopców. Lekcje rozpoczynały się apelem i modlitwą, a kończyły tylko modlitwą. Nasz wychowawca był bardzo surowy. Jak się nie nauczyliśmy dostawałyśmy po rękach lub zostawaliśmy po lekcjach w tzw. kozie. Była zasada jeden za wszystkich, wszyscy za jednego, więc wszyscy dostawali. Szkoła była ogrzewana piecami kaflowymi na węgiel. Klasy rozmieszczone były w różnych miejscach wsi m.in w remizie, prywatnym domu i oczywiście starej szkole. Kierownik szkoły mieszkał z rodziną w budynku szkoły. Te lata były bardzo przyjemne. Ewa Kostka (lata szkolne 1980-1983) Uczęszczałam do Szkoły Podstawowej w Dziepółci od klasy I do III. Salę mieliśmy po prawej stronie od wejścia, w której obecnie znajduje się pianino. W oknach wisiały ciemne zasłony, a w rogu sali stał piec kaflowy, dzięki któremu w klasie mieliśmy ciepło. Wychowawcą moim był pan Roman Adamek, który uczył nas matematyki i muzyki. Języka polskiego uczyła nas pani Borowiecka. Nasza klasa liczyła 12 uczniów. Byliśmy zgraną paczką, lubianą przez nauczycieli, choć czasami potrafiliśmy im dokuczyć. Jan Śliwa (lata szkolne 1959-1967) W czasie kiedy trzeba było chodzić do szkoły to się nie chciało, dopiero wspomnienia przywołują przyjemne sytuacje. Najlepszym przeżyciem był pierwszy dzień w szkole. Mieliśmy zabrać tylko zeszyt, a ja wziąłem wszystkie książki i musiałem je odnieść do domu. Zimą grzaliśmy się przy piecu kaflowym, ponieważ nie było takiego ogrzewania jak w dzisiejszych czasach. Lekcje odbywały się w remizie w salce, a przed remizą było boisko i graliśmy w szczypiorniaka. Pamiętam, że ja zawsze stałem na bramce, a nasz nauczyciel grał z nami w ataku. Jak się kończył rok szkolny to każda klasa szła do lasu i miała za zadanie uzbierać dla swojego wychowawcy wiadro jagód. Moja klasa była pierwszym rocznikiem, który kończył 8 klas. Było nas 8. ;) Małgorzata Dobrakowska (lata szkolne 1976-1980) Moje wspomnienia ze szkoły związane są przede wszystkim z nauczycielami, którzy utrzymywali dyscyplinę. Ja byłam grzeczną uczennicą, ponieważ bałam się linijki :D Na zajęciach wychowania fizycznego graliśmy zazwyczaj w kolory na schodach, bo nie było wtedy sali gimnastycznej. Klasy były łączone. Brałam udział w wielu przedstawieniach, które odbywały się na korytarzu. Zimą, zaraz po lekcjach, chodziliśmy z kolegami i koleżankami z klasy do parku, żeby zjeżdżać z górki (na butach). Mariola Napora (lata szkolne 1997-2007) Dzieciństwo i lata młodzieńcze spędzone w szkole w Dziepółci to były moje najfajniejsze lata. Uczęszczałam do jednaj z większych klas w szkole, bo było nas aż 17 osób. Naszą wychowawczynią była Pani Bogumiła Pęk - nauczycielka matematyki, która stała za nami murem w każdej sytuacji. Jako klasa byliśmy bardzo zgrani, jak to mówią "jeden za wszystkich wszyscy za jednego". Bardzo często, gdy przychodziło lato i nie chciało nam się siedzieć w klasie na lekcjach, proponowaliśmy naszym nauczycielom, aby przenieśli lekcje na dwór. Mimo tego, że pisaliśmy na kolanach było zabawnie. Nauczyciele nauczyli nas odpowiedzialności, wiary w siebie i dlatego każdy z nas wyrósł na dobrego, mądrego i odpowiedzialnego człowieka. Irena Zygmunt (lata szkolne 1937 1944) We wrześniu 1939 r. nie było zajęć szkolnych. Naukę w III kl. rozpoczęłam z dużym opóźnieniem. Zajęcia szkolne w czasie wojny odbywały się w prywatnych domach. Uczniowie byli z różnych roczników. Uczyła nas p. Helena Szczepańska, która przychodziła z Radomska na pieszo. Hodowaliśmy jedwabniki. Karmiliśmy je morwą, która rosła obok dworku. Kokony jedwabników były przekazywane do przerobienia. Naukę w szkole podstawowej zakończyłam w maju 1944 r. kiedy wysiedlono nas na Jacków. Najbardziej zapadła mi w pamięć modlitwa, której nauczyła nas p. Szczepańska.
Janusz Korczak nasz patron Wybitny polski pedagog, publicysta, pisarz, lekarz i działacz społeczny żydowskiego pochodzenia, światowej sławy prekursor działań na rzecz dziecka. Oficer Wojska Polskiego, założyciel i opiekun Domu Sierot w Warszawie. Urodzony 22 lipca 1878 lub 1879 roku, zmarł prawdopodobnie 5 lub 6 sierpnia 1942r. w Treblince. Dzieciństwo i młodość Pochodził ze spolonizowanej rodziny Goldszmitów - jego pradziad był szklarzem, dziadek lekarzem, zaś ojciec, Józef Goldszmit, znanym warszawskim adwokatem. On sam, jako Żyd-Polak, poczuwał się do podwójnej identyfikacji narodowej. W ósmym roku życia Henryk rozpoczął naukę w szkole początkowej Augustyna Szmurły przy ulicy Freta, gdzie panował surowy porządek. Później uczęszczał do Gimnazjum Praskiego przy ulicy Brukowej. Nie lubił zbytnio szkoły, uczył się przeciętnie - raz nawet repetował. Interesował się natomiast literaturą, której poświęcał cały czas wolny. Jego dorastanie i dojrzewanie przebiegało w trudnych warunkach materialnych ze względu na kilkuletnią chorobę psychiczną ojca i jego śmierć w 1896 r. Ta sytuacja zmusiła go do udzielania korepetycji, aby finansowo wspomóc rodzinę - matkę i siostrę Annę. W roku 1896 opublikował w tygodniku satyrycznym "Kolce" humoreskę "Węzeł gordyjski", która była jego debiutem pisarskim i zapoczątkowała twórczość publicystyczną. W 1898 r. zdał maturę i zapisał się na Wydział Lekarski Cesarskiego Uniwersytetu Warszawskiego. W dalszym ciągu rozwijał się literacko. Pisał artykuły i recenzje w tygodniku "Kolce" oraz współpracował z różnymi czasopismami. W okresie studiów powstała jego pierwsza powieść "Dzieci ulicy", opublikowana w 1901 r. W tym czasie pracował również w bezpłatnej czytelni dla dzieci. W latach 1900-1915 był aktywnym członkiem Towarzystwa Kolonii Letnich (później działał także w innych, m.in. w Towarzystwie Kultury Polskiej i w Warszawskim Towarzystwie Higienicznym). Doświadczenia te stały się dla Korczaka podstawą późniejszej pracy pedagogicznej oraz zaowocowały dwiema książkami: "Mośki, Joski, Srule" (wydana w 1910) oraz "Józki, Jaśki i Franki" (wydana w 1911). W marcu 1905 r. Henryk Goldszmit otrzymał dyplom lekarza i podjął pracę w żydowskim Szpitalu dla Dzieci im. Bersonów i Baumanów przy ulicy Śliskiej 51 w Warszawie. W latach 1905-1906 Korczak zdobywał też doświadczenie jako lekarz wojskowy po powołaniu go na front wojny rosyjsko-japońskiej. Dla pogłębienia wiedzy medycznej pojechał na rok do Berlina (1907/1908) i na pół roku do Paryża (1910). Tam brał udział w wykładach z pediatrii i pedagogiki. Przy okazji oglądał szpitale dziecięce i zakłady zajmujące się terapią i edukacją najmłodszych. W 1910 lub 1911 r. przebywał miesiąc w Londynie, odwiedzając tamtejsze szkoły i domy opieki - to właśnie tam zrezygnował z założenia własnej rodziny i postanowił ostatecznie poświęcić się jedynie pracy z dziećmi. Dom Sierot i działalność międzywojenna Janusz Korczak wśród dzieci przed Domem Sierot W 1912 roku rozstał się na zawsze z pracą w szpitalu, zamieszkał przy ul. Krochmalnej 92 i objął funkcję dyrektora nowo otwartego żydowskiego Domu Sierot pozostającego pod opieką Towarzystwa "Pomoc dla Sierot". Współpracował tam ze Stefanią Wilczyńską, która pomagała mu wdrażać w życie jego autorskie koncepcje pedagogiczne oraz sama twórczo angażowała się w rozwój placówki. Korczak w 1914 r. został powołany do wojska, początkowo jako ordynator polowego szpitala dywizyjnego na Ukrainie, następnie został lekarzem pediatrą w przytułku dla dzieci ukraińskich pod Kijowem. W Kijowie poznał Marię (Marynę) Falską, z którą później współpracował. Podczas wojny napisał też jedną ze swoich najważniejszych książek pt. "Dziecko w rodzinie" - pierwszą część tetralogii "Jak kochać dziecko", która ukazała się w 1919 r. (całość zaś w 1920). W 1918 r., po powrocie do Warszawy, znów podjął pracę w Domu Sierot. W 1926 r. zainicjował wydawanie eksperymentalnego tygodnika dzieci i młodzieży "Mały Przegląd" - jako dodatku do dziennika "Nasz Przegląd". Było to pismo praktycznie całkowicie tworzone przez dzieci i dla dzieci. Korczak był jego redaktorem do 1930 r., później przekazał tę funkcję Igorowi Newerlemu. Ostatni numer "Małego Przeglądu" ukazał się w piątek, 1 września 1939 r. Janusz Korczak (czwarty od lewej) w ośrodku dla dzieci polskich Towarzystwa Kolonii Letnich, Wilhelmówka 1908r.
Winieta z okładki ostatniego numeru Małego Przeglądu, 1939r. W latach 20. Korczak nawiązał współpracę z instytucjami kształcenia nauczycieli i wychowawców, m.in. z Państwowym Seminarium dla Nauczycieli Religii Mojżeszowej oraz Studium Pracy Społeczno-Oświatowej w Wolnej Wszechnicy Polskiej. Szczególnie związany był z Państwowym Instytutem Pedagogiki Specjalnej. W 1932 r. wyprowadził się z Domu Sierot i zamieszkał z siostrą. W tym czasie podjął się nowych obowiązków, pracował m.in. jako biegły sądowy w sprawach dzieci przy Sądzie Okręgowym oraz referent pism zagranicznych dla Kasy Chorych. Od końca 1934 r. związany był także z Polskim Radiem. Pod pseudonimem "Stary Doktór" wygłaszał oryginalne w formie i treści pogadanki dla dzieci. Współpracował również z wieloma czasopismami (m.in. "Robotnik", "Opieka Społeczna"), także wydawanymi w języku hebrajskim i żydowskim (m.in.: "Olami", "Olami Hakatan", "Hechaluc Hacair", "Dos Kind"), w których jego teksty tłumaczono. II wojna światowa i śmierć w Treblince W pierwszych dniach II wojny światowej wraz z wychowawcami i współpracownikami dyżurował dzień i noc w Domu Sierot. We wrześniu 1939 r. po raz ostatni przemówił w Polskim Radiu, nawołując do spokoju. Od samego początku okupacji nieustannie zabiegał także o wsparcie dla swojej instytucji. Latem 1940 r. udało mu się jeszcze wyjechać z dziećmi na kolonie letnie do "Różyczki", filii Domu Sierot mieszczącej się w Wawrze. Jesienią 1940 r. Dom Sierot - jako instytucja żydowska - nakazem okupanta został przesiedlony do getta na ulicę Chłodną 33, do budynku Gimnazjum Kupieckiego im. Marii i Józefa Roeslerów, zaś Korczak trafił na pewien czas do aresztu za nienoszenie nakazanej Żydom opaski z gwiazdą Dawida. W październiku 1941 r. Dom Sierot został zmuszony po raz kolejny do przeprowadzki, tym razem na ul. Sienną 16 / Śliską 9, do części pomieszczeń w budynku Towarzystwa Pracowników Handlowych. Korczak cały czas walczył o środki finansowe na utrzymanie dzieci, ale przede wszystkim starał się, by mimo beznadziejnej sytuacji, życie w Domu Sierot płynęło wcześniejszym, przedwojennym rytmem. W miarę możliwości zachowane zostały dawne zasady funkcjonowania i wewnętrzne zwyczaje. Na początku 1942 r. Korczak podjął się także oficjalnie opieki nad znajdującą się w tragicznej sytuacji placówką dla sierot - Głównym Domem Schronienia - przy ul. Dzielnej 39, zaś od maja tego roku zaczął pisać "Pamiętnik", który ukazywał tragiczny obraz okupacji hitlerowskiej. Korczak odrzucał świadomie propozycje osobistego ratunku: nie przyjął pomocy w opuszczeniu getta i ukryciu się, jaką oferowali mu przyjaciele, a w dniu deportacji, rankiem 5 sierpnia 1942 r., w czasie trwania tzw. "wielkiej akcji" (głównego etapu eksterminacji ludności warszawskiego getta) - odmówił opuszczenia dzieci i pracowników Domu Sierot. Źródła dowodzą, że próbę wyprowadzenia go podjąć chcieli pracownicy gminy żydowskiej (nie Niemcy). Musiał liczyć się z tym, że nie przeżyje "wysiedlenia na wschód", przy czym najprawdopodobniej nie wiedział, że Treblinka to obóz zagłady. Ostatni marsz Korczaka i dzieci na Umschlagplatz, zaświadczony w wielu relacjach i wspomnieniach, wszedł do legendy. Relacja Władysława Szpilmana z ostatniego marszu Janusza Korczaka: Chyba 5 sierpnia (..) przypadkowo stałem się świadkiem wymarszu Janusza Korczaka i jego sierot z getta (...). Spędził z nimi długie lata swojego życia i teraz, w ich ostatniej drodze, nie chciał ich zostawiać samych. Chciał im tę drogę ułatwić. Wytłumaczył sierotom, że mają powód do radości, bo jadą na wieś (...). Gdy spotkałem ich na Gęsiej, dzieci, idąc, śpiewały chórem, rozpromienione, mały muzyk im przygrywał, a Korczak niósł na rękach dwoje najmłodszych, także uśmiechniętych, i opowiadał im coś zabawnego Tak zapamiętała marsz na Umschlarplatz Irena Lendlerowa (członkini Rady Pomocy Żydom, Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, dama Orderu Orła Białego): Był już wtedy bardzo chory, a mimo to szedł wyprostowany, z twarzą przypominającą maskę, pozornie opanowany: Szedł przodem tego tragicznego pochodu. Najmłodsze dziecko trzymał na ręku, a drugie maleństwo prowadził za rączkę. We wspomnieniach różnych osób jest tak, a w innych inaczej, co nie znaczy, że ktoś się myli. Trzeba tylko pamiętać, że droga z Domu Sierot na Umschlagplatz była długa. Trwała cztery godziny. Widziałam ich, kiedy z ulicy Żelaznej skręcali w Leszno Jedną z ostatnich osób, która rozmawiała z Korczakiem przed wywiezieniem do Treblinki, był Nachum Remba, urzędnik Judenratu dyżurujący na Umschlagplatzu: Zasygnalizowano nam, że prowadzą Szkołę Pielęgniarek, apteki, Dom Sierot Janusza Korczaka, internaty na Śliskiej i wiele innych. Upał tego dnia był niesamowity. Dzieci z internatów posadziłem na krańcu placu pod murem. Sądziłem, że może uda się je uchronić tego popołudnia, zatrzymać do następnego dnia. Zaproponowałem Korczakowi, aby udał się ze mną do Gminy w nadziei, że podejmie ona interwencję u Niemców. Korczak odmówił. Nie chciał ani na chwilę opuścić dzieci. Rozpoczęło się ładowanie do wagonów. Z drżeniem stałem przy kordonie Służby Porządkowej w nadziei, że mój plan się uda. Pytałem ciągle o stan liczebny transportu, wciąż ładowano i ładowano ludzi, lecz brakło jeszcze do wyznaczonego kontyngentu. Szła stłoczona ciżba ludzka, popędzana nahajami. Nagle pan Sz. (Szmerling) rozkazał wyprowadzić internaty. Na czele pochodu był Korczak. Dzieci ustawiono czwórkami. Korczak z podniesioną głową trzymał dwoje dzieci za rączki, prowadząc pochód. Drugi oddział prowadziła Wilczyńska, trzeci Broniatowska (jej dzieci miały niebieskie plecaki), czwarty Szternfeld z Internatu na Twardej. Ukryłem twarz w dłoniach, poczułem głęboki ból na myśl, że jesteśmy bezsilni, że nie mogę nic zrobić, tylko bezradnie przyglądać się mordowi
Jubileusz Szkoły w Dziepółci Msza Dziękczynna i poświęcenie sztandaru szkoły Odsłonięcie tablicy pamiątkowej Zasłużeni dla szkoły
Występy uczniów Występ Koła Gospodyń Wiejskich
Świętujemy Pamiątkowe wpisy
Od Redakcji Długo czekaliście na reaktywowanie gazetki szkolnej, ale udało się. Od stycznia ruszamy z nowymi numerami Waszego szkolnego czasopisma! Chciałybyśmy kontynuować wydawanie gazetki w podobnej formie jak dotychczas, ale jeśli macie jakieś propozycje czekamy na sygnały od Was. Swoje sugestie możecie kierować do nas bezpośrednio lub poprzez naszą skrzynkę mailową trianki@gmail.com. Szukamy także chętnych uczniów do współpracy, którzy chcieliby razem z nami poprowadzić gazetkę. Ogłoszenie W grudniu br. nasza szkoła przystąpiła do II Edycji Ogólnopolskiego Programu Upowszechniania Praw Uczniów i Nauczycieli. Już niebawem w kąciku prawnym na naszej stronie internetowej znajdziecie link do serwisu MamyPrawa.pl. Wystarczy kliknąć. Wejdź i zobacz! Ponadto w styczniu na terenie szkoły zostanie założona Skrzynka Korczakowska, do której każdy może wrzucić swoje zapytanie dotyczące zjawiska przemocy w rodzinie, szkole, środowisku, a także informacje związane z łamaniem praw dziecka i ucznia. Skrzynka będzie otwierana raz w miesiącu, a odpowiedzi na zawarte pytania będą umieszczane w gazetce szkolnej po konsultacji ze specjalistami i odpowiednimi instytucjami. Zapewniamy pełną anonimowość! Przedsięwzięcie koordynuje redakcja gazetki szkolnej, w składzie: A. Marczak, A. Sobieraj i A. Kołowrotkiewicz. Kiedy Boże Narodzenie nadchodzi, przesłać życzenia się godzi. Przyjmijcie zatem z rąk naszych garść życzeń najlepszych: zdrowia, spokoju, radości, a w Nowym Roku - olbrzymiego rogu obfitości. Redakcja