WESOŁE PRZEDSZKOLE MIESIĘCZNIK PRZEZNACZONY DLA PRZEDSZKOLAKÓW I RODZICÓW CZERWIEC 2014r. PRZEDSZKOLE SAMORZĄDOWE W RAJSKU
Morze Elżbieta Wasiuczyńska, Wojciech Widłak - Katastrofciu wołał Pan Kuleczka nie odchodź tak daleko! Pypeć, chodź tutaj! Bzyk- Bzyk! Bzyk-Bzyk! No gdzie ona jest? Nie tak to sobie wyobrażał. Leżeli na plaży. Właściwie tylko Pan Kuleczka leżał, i to od czasu do czasu. Próbował pisać list, ale co chwila wstawał i rozglądał się wokół, czy wszystko w porządku. Przeważnie nie było w porządku. Teraz ledwo wypatrzył Katastrofę spacerującą hen za wydmami. Pypeć kopał rów z drugiej strony plaży. A Bzyk-Bzyk w ogóle nie było widać. - Nie lubię morza! powiedziała Katastrofa, gdy w końcu niechętnie przyczłapała na koc. - Niee! powtórzyła jak echo Bzyk-Bzyk. Chodziła wśród czarnych literek na liście i dlatego Pan Kuleczka jej nie zauważył. - Myślała, że morze będzie jak duża wanna mówiła dalej Katastrofa, człapiąc naokoło koca. A ono robi za dużo szumu i w dodatku stale się rusza! Pan Kuleczka pomyślał, że kogoś mu ten opis przypomina... Przytulił Katastrofę i głośno powiedział: - Wiesz, nie zawsze wszystko jest takie, jak sobie wyobrażamy. Pypeć przybiegł, śmiesznie podskakując, bo gorący piasek parzył go w łapy. Przynajmniej jedna rzecz udała im się nadzwyczajnie pogoda. Niebo było niebieskie jak farba, a słońce grzało jak całkiem niezły piecyk. - No tak przypomniał sobie pan Kuleczka Katastrofciu, włóż chustkę! - Nie chcę! krzyknęła Katastrofa Wyglądam w niej jak stara babcia! - Coś ty? zdziwił się Pypeć Raczej jak pirat. To właściwie przekonało Katastrofę. Ale żeby się za szybko nie zgodzić, dodała: - A dlaczego Pypeć nie ma czapki? - Bo ja sobie zrobię schowanko przed słońcem odparł sam Pypeć. I zaraz zaczął kopać tunel. Prawie nic przy tym nie nabałaganił. Tylko trochę piasku nasypał na koc, do koszyka z jedzeniem, na list, na Bzyk-Bzyk i do buzi Pana Kuleczki. - Gmghym powiedział niezbyt wyraźnie Pan Kuleczka, bo mu piasek przeszkadzał. - To ja nazbieram kamyczków i muszelek powiedziała na to Katastrofa i poszła. - Ale nie odchodź za daleko mruknął już wyraźniej Pan Kuleczka i wrócił do pisania listu. Kiedy podniósł wzrok, zobaczył, że Bzyk-Bzyk zasnęła, a Katastrofa wraca z pełnym wiaderkiem. Ale Pypcia nie było! Dopiero po chwili zauważył ogonek wystający z tunelu. - Pypeć, wychodź natychmiast! To niebezpieczne! zawołał Pan Kuleczka i delikatnie pociągnął za ogon. - A ja sobie wyobrażałem, że wsuniemy tam koc, zapalimy latarkę i będziemy jeść i opowiadać różne ciekawe historie... tłumaczył się zapiaszczony Pypeć, spoglądając na zbliżającą się Katastrofę. Wtedy Katastrofa nagle zawołała Aaaaa! i wraz z wiaderkiem zniknęła z powierzchni ziemi. Okazało się, że wpadła do Pypciowego tunelu. Nawet jej się to spodobało, tylko Pypciowi było żal (bardziej tunelu niż Katastrofy). A kiedy pomogli jej się wydostać i otrzepywali ją z piasku, Katastrofa powiedziała z przekonaniem do Pypcia: - Wiesz, co? Nie zawsze wszystko jest tak, jak sobie wyobrażamy. Wieczorem, kiedy Pan Kuleczka spojrzał na siebie, zobaczył, że cały jest bardzo, bardzo czerwony. I poczuł, że wszystko go swędzi. I że nie wie, jak mu się uda zasnąć. I że jutro na pewno nie będzie mógł wyjść na słońce. I że chyba po prostu za bardzo się opalił. - Niech się pan nie martwi powiedziała kaczka Katastrofa. Jutro możemy pójść do lasu i będzie pan sobie leżał w cieniu. A Pypeć dodał: - Bo nie zawsze wszystko jest tak, jak sobie wyobrażamy.
Wytęż wzroki policz, ile dzieci bawi się w chowanego.
Połącz cyfrę z rysunkiem z odpowiednią liczbą kropek.
Pokoloruj wakacyjny obrazek,dorysuj słońce.
Połącz dzieci z odpowiednim latawcem.
Wskaż na obrazkach pięć różnic.
Pokoloruj zgodnie z kodem: 1-niebieski, 2- czerwony, 3-zielony, 4- brązowy, 5- granatowy.
Które zwierzęta możemy zobaczyć w wodzie? Pokoloruj właściwe rysunki.
W każdym rzędzie znajduje się obrazek, który nie pasuje do pozostałych. Zaznacz go i przekreśl.
Połącz sylwety z ich cieniami.
Dziecko jest bardzo ważne jednak nie jest najważniejsze Dawniej stosowano klapsy, zmuszające malucha do kapitulacji przed wszechmocnym rodzicem. Efekt? Wyrosło pokolenie zahukanych i niedowartościowanych. Potem pojawiła się moda na bezstresowe wychowanie. Dzieci nie znające granic swojej samowoli wyrosły z jednej strony na świetnych menadżerów, z drugiej - na agresywnych wobec krytyki i nieodpornych na porażki ludzi. Czego bezstresowe wychowanie nauczy dzieci? Tego, że mogą być bezkarne. Bezstresowy model wychowania, który zakłada, że rodzic to powstrzymujący się od krytyki świadek wzrastania pociechy, ma nieocenione plusy. Daje dziecku taką przestrzeń dla rozwoju jego talentów, że malec wyrasta na kreatywnego, pewnego własnych atutów, odważnego młodego Einsteina, Mozarta, Billa Gatesa. Ale... nie zna granic. Wymyśli być może proch, ale jak tylko to zrobi, użyje go do zrobienia krzywdy tym, którzy go krytykują. Bo w przeszłości był wyłącznie chwalony i każdą inną reakcję uważa za inwazję. Porażkę zaś - nie za lekcję, a krzywdę. Widzimy już pierwsze zgubne skutki mody na tzw. antywychowanie. W Polsce przestępczość i przemoc wśród nastolatków z dużych miast nigdy nie była tak duża. Ale... nie tylko o nią chodzi. Swobodnie chowane maluchy nie muszą zejść na złą drogę. Nieuczenie ich zasad, niestosowanie kar ani nagród, zubaża zwyczajnie ich rozwój. Luźne reguły panujące w ich domu przecież poza nim już nie obowiązują. Bezstresowe środowisko oddziela młodego człowieka od rzeczywistości i tworzy pewną iluzję, w której nierzadko stawia on siebie w centrum. Inni - nie bardzo go obchodzą. Bezstresowo wychowani = dzicy! Takie dziecko, z wielu powodów, po opuszczeniu domu gorzej sobie radzi. W Wielkiej Brytanii, gdzie model bezstresowego wychowania narodził się i najszerzej rozpowszechnił, niemal 50 proc. pytanych określa najmłodszych jako "zwierzęta", a 2/5 uważa, że "stają się oni dzicy" - informuje najnowszy sondaż angielskiej organizacji charytatywnej "Barnardo's", zajmującej się pomocą potrzebującym dzieciom i młodzieży. Ponadto 1/4 badanych twierdzi, że sprawiającym kłopoty dzieciom, które ukończyły dziesiąty rok życia, nie da się już pomóc. Psychologowie potwierdzają, że okres, w którym możemy jeszcze coś zrobić to trzeci, piąty, może szósty rok życia malucha. Dziecko nie jest najważniejsze! Za każdym razem, gdy zachce się nam po raz kolejny powtórzyć slogan, że dziecko jest najważniejsze, zastanówmy się. Nie chodzi o to, by przestać dbać o dobrostan synka czy córeczki ani o to, by powrócić do klapsów. Zresztą, wciąż jeszcze - według CBOS z listopada - lżej bądź mocniej wymierza je maluchom aż 70 proc. Polaków. Tego nie chcemy! Chodzi o to, by znaleźć złoty środek, dzięki któremu wychowamy potencjalnie szczęśliwego człowieka. Zgodzić się, że system kar i nagród to podstawa wychowania. Rozróżnić przemoc od przymusu. Bicie, krzyk, ubliżanie, straszenie - są tym pierwszym, absolutnie niedozwolonym. Zmuszenie dziecka do zrobienia czegoś, czego akurat nie chce lub przeciwnie - niespełnienie jego zachcianki w odpowiedzi na złe zachowanie - to przymus. Cudowna metoda, ucząca malucha szacunku i poszanowania granic. I to my jesteśmy za skutki tej nauki odpowiedzialni. A nie dziecko, które wzrasta jak chce, a my mu się tylko przyglądamy. Pamiętajmy. Dorota Mierzejewska www.mamdziecko.interia.pl