MARZEC 2006 Kto z czytelników był na wernisażu wystawy malarstwa Ireneusza Ch., ten zna ten obraz. Podobał się na wystawie i potem też, bowiem doczekał się kopii. Nie wiem, co dzieje się z autorem, w tym roku jeszcze nie spotkaliśmy się. Chciałoby się, żeby zwolnienie ze szpitala nie oznaczało dla Irka groźby kolejnej życiowej podróży w nieznane. Tymczasem przedstawiony obraz, jeśli w tzw. międzyczasie nic nie stanie na przeszkodzie, wraz z 50 innymi obrazami wyjedzie w podróż zagraniczną. Przez pół roku licząc od kwietnia będą go oglądać Niemcy, jednak już nie Ci z Westfalii w Bedburg- Hau, lecz Niemcy z Bawarii. Regensburg to jakieś miasto z którego, jeśli stanąć w nim na górce podobno widać Monachium. Jak katolicka Bawaria odniesie się do mitologicznego Dedala, sam jestem ciekaw? Reakcję gospodarzy z ich mentalnością na ten i pozostałe obrazy naszych pacjentów, wraz z mgr Jerzym Husakiem będziemy mieli okazję widzieć z bliska; no i jestem też ciekaw kto ze szpitala w tamte strony regularnie będzie jeździć w następnych latach? (jako ekspert od polsko - niemieckiej współpracy).
MAJ 2006 W galerii znajdują się nie tylko obrazy pacjentów. Odkąd pracuję w Rybniku, przytrafiło mi się spotkać kilku psychiatrów, którzy poza swoją medyczną profesją, zajęci byli twórczością własną. Kilku z tych kilku nie utrzymało się w szpitalu, może dlatego, że trudno jest zawrzeć w jednej osobie to, co jest kontemplacją praktykowaną przez artystów i to, co jest weryfikacją praktykowaną przez psychiatrów. Byli też tacy, którzy potrafili połączyć przeciwstawne, życiowe aktywności. Zawsze lubiłem obrazy byłego dyrektora szpitala (nota bene to on zaproponował mi pracę na Gliwickiej, gdzie przybyłem z innego miasta). Miał umiejętność godzenia w sobie trzech rzeczy: medycyny, sztuki i administrowania personelem. Dyktował też swojej sekretarce z głowy urzędowe pisma, a mnie się to na tamten czas w pale nie mieściło. Jak żywo klimatem, nastrojem i zapachem (tak, zapachem, np. drewna, łąki), jego obrazy przypominały mi rodzinne strony. Doktor Dragon Senior (mój bezpośredni szef przez lata ), jak nikt inny na Podbeskidziu, zdokumentował twórczością plastyczną, obyczaje, tradycję i folklor tego regionu. Tutaj przedstawiam inny jego obraz, dużych rozmiarów kompozycję batalistyczną, gdzie powstańcy śląscy walczą z wrogiem. Na obrazie, za murem widać obecny oddział IX i wieżę ciśnień. Wypisz, wymaluj, obraz uzupełnia historię szpitala, spisaną przez dr Annę i Pawła Dragonów, publikowaną w Naszym Biuletynie. W rocznicę 120 lecia Szpitala obraz dra Pawła Dragona przedstawiam, życząc mu zdrowia i powodzenia.
CZERWIEC 2006 W marcowym numerze Naszego Biuletynu pisałem o wyjeździe do Niemiec z obrazami naszych pacjentów. Byliśmy. Wróciliśmy. Prace pacjentów odniosły sukces. Na wernisażu było mnóstwo ludzi. Notable w osobach burmistrzów miast, dyrektorów klinik, polityków, hierarchów kościelnych, prasy, mieszkańców. W dniu odpoczynku zorganizowano nam wycieczkę. Na reprodukowanym zdjęciu, które wykonał kolega Jerzy Husak, widoczna jest Katedra w Regensburgu. Wchodząc do niej trudno było nie mieć przeżycia płynącego stąd, że była ona jednym z najważniejszych miejsc dla Benedykta XVI w czasie, kiedy był on metropolitą Monachium. P.S. Kolegę mgr Jerzego Husaka widziałem na kolorowych zdjęciach w czterech niemieckich gazetach. (Niby ten sam magister, a jednak inny). Kolega mgr Jerzy Husak jechał przez Czechy 190-200 km/godz. Czegoś takiego dotąd nie przeżyłem i niech tego nie czyta małżonka pana magistra.
LIPIEC - SIERPIEŃ 2006 Letnią porą przedstawiam obraz ciekawostkę. Pacjentka N.N. nie potrzebowała krajobrazu, żeby przedstawić przyrodę. Żółcienie, zielenie, jakiś listek, ziarna groszku. Pełnia lata, na dodatek wykonana akwarelą przez absolwentkę Akademii Muzycznej w Katowicach.
WRZESIEŃ 2006 Chyba każde szanujące się: szpital psychiatryczny i klinika, mają w swoich zbiorach twórczości plastycznej chorych, ekspresje z motywem oczu lub ludzkiego spojrzenia. Pytania o oczy i patrzenie z obrazu na odbiorcę, są najczęściej zadawanymi mi pytaniami. Nawet Antoni Kępiński nie pominął tej problematyki w swoich książkach. Myślę, że najlepsze odpowiedzi, wyjaśniające zagadnienie umieszczania oczu na obrazach przez pacjentów psychiatrycznych, wywodzą się ze zrozumienia kodu ludzkiej twarzy, bowiem czytanie z wyrazu twarzy, może być bardziej skuteczne niż słuchanie słów. Jeżeli w galerii jest na obrazach tyle oczu, tyle par oczu, tyle oczu powtarzanych, to to oznacza, że dla pacjentów jest ważne nie tylko to, ile gada i jak gada rozmówca, np. terapeuta, ale także co gada (kiedy jego twarz jest naprzeciwko, jeśli jest). W literaturze (to dla tych, których by to obchodziło) można znaleźć około 50 zagadnień, które należy wziąć pod uwagę podczas analizy kodu twarzy, podczas, kiedy ona (ta twarz) wypowiada słowa. Ile rozmów toczy się w naszym szpitalu w ciągu dnia, np. terapeutycznych, gdzie za słowami idzie kodyfikacja wyrazów twarzy rozmówców, to takie pytanie, niech już nie będzie pytaniem do mnie. P.S. Przedstawiony obraz wykonał Janek S., kiedyś leczony na oddz. XVIII A